Strona główna » Dla dzieci i młodzieży » Podwórko

Podwórko

5.00 / 5.00
  • ISBN:
  • 978-83-7859-215-0

Jeżeli nie widzisz powyżej porównywarki cenowej, oznacza to, że nie posiadamy informacji gdzie można zakupić tę publikację. Znalazłeś błąd w serwisie? Skontaktuj się z nami i przekaż swoje uwagi (zakładka kontakt).

Kilka słów o książce pt. “Podwórko

Akcja książki rozgrywa się gdzieś w Polsce, w małym miasteczku, na początku lat siedemdziesiątych XX wieku. Bohaterami są mali chłopcy, których świat zawężony jest do ich podwórka. Jak to chłopcy, trochę psocą, coś przeskrobią, czasami się pokłócą. Jednak kiedy trzeba chronić podwórka przed obcymi, albo uratować kolegę z opresji – wszyscy zapominają o waśniach. Wspólne zabawy, przygody odmieniają malców, powiększają krąg przyjaciół. Niestety Podwórko ulega presji czasu. Zmienia się bezpowrotnie. Pozostaje tylko w pamięci. Natomiast przeżycia wzmacniają ich przyjaźń, która kto wie? – dalej może rozkwitać.




Polecane książki

Samuel Hastings jako chłopiec zostaje przygarnięty przez lorda Thorne. Odbiera stosowne wykształcenie i jest traktowany na równi z jego córką, lady Evelyn. Z biegiem lat pomiędzy Samuelem a Evelyn rodzi się uczucie. Nie mając jednak nadziei na ślub z ukochaną, Samuel wyjeżdża, by dokoń...
Kazimierz Wielki rządził Królestwem Polskim… w otoczeniu kobiet. Jaką role odegrały one w jego polityce i życiu prywatnym? Marek Teler odsłania tajemnice dawnych kronik i dokumentów, przypominając o niezwykle ciekawych postaciach, a jednocześnie bohaterkach popularnego serialu t...
W komedii tej niezależni filmowcy obnażają mechanizm indywidualnej ekonomii popędów, kontrolowanej przez koncerny medialne i mniej lub bardziej krwiopijcze kancelarie, albowiem realizują uświęcający środki cel, a mianowicie film. Immanentną zaś siłę sprawczą reprezentują „mecenasi” przemysłu kulturo...
Nieoficjalny poradnik do Seven: The Days Long Gone zawiera komplet informacji pomocnych w zrozumieniu podstaw gry oraz w ukończeniu wszystkich jej misji. Na początkowych stronach znalazły się przede wszystkim różnorakie porady pomocne w rozpoczęciu swojej przygody z grą. Dotyczą one między innymi sk...
Atrakcyjna graficznie seria WIERSZYKI DLA MALUCHÓW prezentuje utwory klasyków literatury dla dzieci, anonimowe oraz młodych polskich autorów....
Już na etapie planowania inwestycji powinieneś precyzyjnie określić wszystkie wydatki i koszty, które złożą się na proces przygotowania i realizacji całego przedsięwzięcia. Pominięcie określonych wydatków spowoduje, że nie uzyskasz dofinansowania na ich pokrycie. Zamieszczenie w projekcie wydatków n...

Poniżej prezentujemy fragment książki autorstwa Maciej Stypułkowski

Podwórko

Maciej Stypułkowski

© Copyright by Maciej Stypułkowski

Projekt okładki: Maciej Stypułkowski

© copyright by wydawnictwo e-bookowo 2013

ISBN 978–83–7859–215–0

Wszelkie prawa zastrzeżone.

Kopiowanie, rozpowszechnianie części lub całości

bez zgody wydawcy zabronione

Wydanie I 2013

Konwersja do epub A3M Agencja Internetowa

Podwórko

Wydawać by się mogło, że po prostu jest i tyle – nic dodać, nic ująć. Ale nie wtedy, kiedy jest się chłopakiem. Wówczas jest jak królestwo. Ma swoje twarde prawo oraz podział wszystkiego i wszystkich. Jest na nim miejsce dla: władców, uprzywilejowanych i wyklętych, policjantów i bandytów, rycerzy i giermków, kowboi i Indian, i innych postaci wziętych z życia, książek, filmów, lub pierwszych stron gazet. Państwo podwórka jest skomplikowane, a zarazem proste. Ma oczywiście swoje miejsce na Ziemi, ale w jednej chwili może być całym kontynentem, lub wyspą skarbów, statkiem kosmicznym, lasem Wilhelma Tell’a i tylko piaskownicą dla małych bąbli. Państwo podwórka ma właściwość rozrastania się w zależności od sytuacji. Najdalej jest do budki z pysznymi lodami Janka, to znaczy pana lodziarza. Wszystkie dzieci o nim tak mówią ale pan Janek nie gniewa się. Obok budki z lodami stoi wśród bzów stary, drewniany dom, w którym mieszka równie stara kobieta, z niemłodą już córką. One wyglądają jak by od zawsze były stare, a do tego straszne. Dorośli mówią, że to Cyganki, bo mają czarne włosy, mocno czerwone usta, noszą korale, kolorowe kwieciste chusty na ramionach i palą papierosy w długich fifkach. Obok domu jest wąska ścieżka, potem młyn i następny dom, który właściwie lubię. Lubię go raz w tygodniu, kiedy przychodzę z kimś dorosłym, dziadkiem lub z tatą, do takiego pana w czarnych rękawkach do łokci, który siedzi za okienkiem i sprzedaje kupony loterii z cyferkami, na które nakleja kolorowe paski. Dorośli mówią na to banderole. Od tego pana czasami dostaję karteczki z różnymi tajemniczymi nazwami zespołów piłkarskich. Dziadek czyta To–tten–ham i śmiejąc się powtarza Tam–ten–ham. A ja nie rozumiem jak piłkarze mogli tak nazwać swój zespół?…Raz w miesiącu nie lubię chodzić do tego domu, bo w nim również jest fryzjer, który każe mi siadać na małym stołeczku postawionym na dużym drewnianym fotelu z regulowanym zagłówkiem. Ale już niedługo i tu będę przychodził z przyjemnością, bo fryzjer powiedział mi, że do następnego razu urosnę i będę mógł wreszcie usiąść na samym fotelu (już bez tego kompromitującego stołeczka). Tak naprawdę, to lubię tu przychodzić i patrzeć na lustro z półką zastawioną różnymi ciekawymi przedmiotami. Najbardziej mnie się podoba srebrny rozpylacz z rurką, zakończoną gumową gruszką, oplecioną delikatną siateczką z kutasikiem. Gdyby nie ten okropny, kompromitujący stołeczek…

Następny dom to poczta, przed którą największa ulica miasteczka rozwidla się. Jedna część prowadzi na dworzec kolejowy, a druga skręca za pocztą i biegnie przy torach, gdzie od czasu do czasu przejeżdżają sapiące czarne parowozy z ciężkimi wagonami. Wzdłuż tej ulicy rosną kasztany, które jesienią są jak dla poszukiwacza cennego kruszcu „żyłą złota”. Kasztany to jak pieniądze w świecie dorosłych. O nie i nimi można się pobić. Z nich można zrobić ludziki, utrzeć miksturę i dać ją nieprzyjacielowi z innego podwórka do zjedzenia, a w najgorszym przypadku wyrzucić lub zasadzić. Kasztanowa aleja przemyka obok tajemniczego i poważnego budynku sądu. Za sądem, jego siatkowym ogrodzeniem, stoi duży drewniany dom z altaną oraz rzędem rozlatujących się komórek i sławojek, które graniczą z sadem i zabudowaniami ogrodnika Siary. Obok sądu rosną sosny, a pomiędzy nimi jest przychodnia. Wszyscy chłopcy boją się tego miejsca, bo tu przyjmuje dentysta co dzieciom wyrywa zęby. Jak się obejdzie przychodnię wzdłuż spokojnej uliczki z sosnami, dochodzi się do starego drewnianego domu na górce, a przed nim stoi nasz dom, a obok sąsiedni, naszych rywali. Ale oni są słabeuszami, bo większość z nich to bąble i dziewczyny. Z nimi nawet w piłkę nie można zagrać. Za ich blokiem jest jeszcze; domek szewca Suchego, garaż pana radcy z jego przedwojennym automobilem, drewniak obrośnięty dzikim winem oraz trzypiętrowy budynek łobuziaków, który omijam z daleka. Za nim rozciąga się inny świat – ruchliwa ulica, przez którą nie wolno mi samemu przechodzić. I to jest koniec podwórka.

Tu właśnie dzieją się sceny, które z nas facetów robią twardzieli lub mięczaków. A dziewczyny? Bez urazy. Dziewczyny w tych czasach nie liczą się.

Chłopaki

Na tym samym piętrze co ja, niemal drzwi w drzwi, mieszka Mirek. Właściwie to kumpel i rówieśnik mojego starszego brata, ale często zaczynamy się bawić razem. Tak zaczynamy, bo Mirek przeważnie nie kończy naszych zabaw. Mirek ma rude włosy, a rodzice mówią, że rudy przynosi pecha. Tego nie rozumiem.

– No bo jak to można sobie samemu przynosić pecha?

A on właśnie ma strasznego. W czasie deszczu z chłopakami bawiliśmy się na klatce schodowej. Wpadliśmy na pomysł, że zrobimy zawody kto najefektowniej zjedzie po poręczy. Jedni zjeżdżali tyłem, bokiem, inni na leżąco. Nie zdołaliśmy wykorzystać wszystkich sposobów. Zwycięstwo Mirka i tak byłoby druzgocące. Zjeżdżał po poręczy, wzbudzając podziw i szacunek ogółu – głową w dół z tajemniczo brzmiącym okrzykiem:

– Surdna!

To było jego nazwisko wspak. Nagle drzwi wejściowe otworzyły się. A w nich ukazała się olbrzymia postać. Była to, o zgrozo, Kuśmidrowa, największa plotkara, baba wrzaskliwa a przy tym korpulentna, obdarzona przez naturę olbrzymimi cyckami, o które opierała, niosąc przed sobą, dwie tacki z kopą jaj. Mirek, dziecko pechu i nieszczęścia, jak skoczek narciarski wyrzucony ze skoczni – pochyłej poręczy, poszybował ku drzwiom… Wylądował na miękkim biuście Kuśmidrowej, po którym spływała mieszanina białka, kopy żółtek i skorupek. Jedno z jaj musiało być zbukiem, albo Mirek nie wytrzymał z przejęcia. Odór i widok był porażający. Kuśmidrowa stała, niezachwianie, twardo jak posąg i ryczała żałośnie:

– Moje jajka!

Zaś nasz akrobata, osunął się na stalową kratownicę do wycierania butów. Po chwili milczenia, Edzio pierwszy przerwał nasze osłupienie:

– Rudy, aleś sobie kratkę wyciął na czole.

Na nabrzmiałym czole Mirka pojawiły się krople krwi.

Następnego dnia, Mirek raz tylko przemknął przez podwórze w czapce z bielutkiego bandaża, w asyście swojej mamy. Kuśmidrowa jeszcze przez parę dni, każdemu sąsiadowi napotkanemu przed domem, komentowała swoje nieszczęście. Natomiast stary Kuśmider na koniec poręczy wkręcił dużą metalową kulkę klnąc przy tym:

– Żeby im pourywało… ale co miał na myśli?

Kilka dni później Mirek, już miał zniesiony zakaz wychodzenia na dwór. Wzbudzał wśród nas sensację czterema supełkami na czole. A Edzio, odtąd już nie mówił na niego Rudy tylko…Cerowany.

Edzio

Mama