Strona główna » Poradniki » Pomiędzy światami. Lekcje z Drugiej Strony

Pomiędzy światami. Lekcje z Drugiej Strony

4.00 / 5.00
  • ISBN:
  • 978-83-8171-265-1

Jeżeli nie widzisz powyżej porównywarki cenowej, oznacza to, że nie posiadamy informacji gdzie można zakupić tę publikację. Znalazłeś błąd w serwisie? Skontaktuj się z nami i przekaż swoje uwagi (zakładka kontakt).

Kilka słów o książce pt. “Pomiędzy światami. Lekcje z Drugiej Strony

 

Światowej sławy medium i gwiazda programu Tyler Henry - medium z Hollywood po praz pierwszy odsłania kulisy swojej pracy! Z rozbrajającą szczerością opisuje jak wyglądało odkrywanie przez niego daru komunikacji z duchami, akceptacja i kształtowanie tych umiejętności. Objaśnia w jaki sposób odczyty mogą wpływać na nasze relacje z bliskimi będącymi po Drugiej Stronie oraz jakie lekcje możemy od nich otrzymać. Dzięki tej książce dowiesz się również czy bycie medium jest dziedziczne, w jaki sposób nawiązać kontakt z przewodnikami duchowymi, czy zwierzęta się reinkarnują, czy to prawda, że dzieci mają silniejszą intuicję od dorosłych oraz czy opętanie naprawdę istnieje. Śmierć nie oznacza pożegnania!

Polecane książki

Street art jest dziś najbardziej popularnej i dynamicznie rozwijającą się na całym świecie sztuką, ma też największą liczbę odbiorców. Jest przy tym efemeryczny, zmienny i nie­ograniczony, podlega ciągłym procesom komercjalizacji, instytucjonalizacji, mediatyzacji. Jako owoc kultury remiksu korzysta...
W wyniku zmian w zakresie umów zlecenia, które wejdą w życie od 1 stycznia 2017 r. zostanie wprowadzona minimalna stawka godzinowa dla osób wykonujących pracę na podstawie określonych umów zlecenia oraz umów o świadczenie usług, do których stosuje się przepisy o zleceniu. Będzie ona corocznie walory...
Publikacja przedstawia aktualne problemy związane z rozliczeniem dokonanych przez rolnika ryczałtowego dostaw. Zasadą jest, że VAT od sprzedaży towarów lub usług rozlicza sprzedawca. Kupujący może odliczyć z faktury VAT. Tak będzie również, gdy rolnik jest czynnym podatnikiem. Wystawia fakturę, z kt...
„Kiedy stanął pod drzewem, trudno go było odróżnić od jakiej krzewiny lub pniaka. Miał też podobno przy tym jakąś tajemniczą umiejętność przysiadania, przystawania i zaczajania się tak wytrwałego, iż potrafił wybornie oszukiwać bystre i czujne zmysły zwierząt. Opowiadano, że prawe oko miał na wierzc...
Ebook porusza tematykę  zwiększania poziomu bezpieczeństwa oraz zmniejszanie nakładów finansowych w firmie poprzez minimalizację ryzyka zawodowego. Sposoby ograniczania ryzyka zawodowego, plany działań profilaktycznych, właściwe przygotowanie pracowników to działania, które mają bezpośredni wpływ na...
Powieść historyczna przenosząca czytelnika w odległe czasy wieku XVI. Poznajemy w niej losy najpierw małego Mikołajka, szlacheckiego syna, później statecznego szlachcica, znanego i cenionego po dziś dzień Mikołaja Reja z Nagłowic. Zuzanna Morawska (1840–1922) była polską pisarką dla dzieci i młodzie...

Poniżej prezentujemy fragment książki autorstwa Tyler Henry

Wstęp

Ludzie częściej niż kiedykolwiek odczuwają potrzebę, aby dzielić się swoimi doświadczeniami związanymi z komunikacją ze światem pozagrobowym. Poprzez telewizję i film pytanie o istnienie życia po śmierci opanowało naszą kulturę popularną – nie z powodu swojego nowatorstwa, lecz dlatego, że ludzie zaczęli otwierać swoje umysły na nowe odpowiedzi. Kiedy po raz pierwszy otrzymałem informację, że mój program, Hollywood Medium with Tyler Henry, dostał zielone światło, obiecałem sobie, że moim głównym celem będzie odkrycie tych odpowiedzi, niezależnie od ich treści, i podzielenie się nimi ze światem. Ten cel wciąż mi przyświeca, chociaż każdy dzień przynosi nowe pytania. Przy wszystkich obiegowych opiniach na temat instytucji medium i zjawisk parapsychicznych, postanowiłem sobie za cel przekazanie niepowtarzalnych i łatwych do zrozumienia wyjaśnień, uzyskanych w trakcie moich osobistych doświadczeń.

Mocno wierzę, że ludzie powinni mieć możliwość decydowania o tym, co z nimi właściwie współgra. Podzielę się tym, czego się nauczyłem w trakcie kontaktów z Drugą Stroną, jednocześnie zachęcam cię do korzystania z tego, co rezonuje z tobą. Kiedy mamy do czynienia z zaświatami, rzeczy nie są czarne lub białe. Poruszając się w pełnych szarości obszarach pomiędzy nimi, postaram się objaśnić część rządzącej nimi logicznej dynamiki, którą zaobserwowałem podczas ponad tysiąca odczytów. Istnieje wiele wyjątków od reguły, ale to właśnie stanowi o pięknie Drugiej Strony. Jest ona dalece bardziej skomplikowana i zniuansowana niż wszystkie ludzkie doświadczenia, których moglibyśmy użyć do porównania. Jest kilka ważnych pytań, na które być może nigdy nie będę znał odpowiedzi. Jednakże każda mała wskazówka zbliża nas do zrozumienia dużo większej tajemnicy: Co dzieje się z nami po śmierci?

Mówię do martwych ludzi. Co więcej – martwi mi odpowiadają – głównie poprzez wysyłanie mentalnych impresji i odczuć z Drugiej Strony. Wszystkie moje działania sprowadzają się do uzyskania potwierdzenia od mojego rozmówcy, że informacje, które otrzymuję od ducha, z którym się komunikuję, są prawdziwe i mogą być znane tylko jemu. Po uzyskaniu tego potwierdzenia mój klient uzyskuje wiedzę, że dusza bliskiej mu osoby ma się dobrze, odnalazła spokój i jest w stanie przekazać wszystko to, co zostało niewypowiedziane przed przejściem na Drugą Stronę.

Jeśli jest coś, czego nauczyłem się dzięki mojej pracy, to jest to wiedza, że w życiu różnorodność jest darem. Zdaję sobie sprawę, że po tę książkę sięgnie wiele różnych osób z odmiennych środowisk, religii oraz o różnym stopniu wiedzy na temat omawianych kwestii. W dalszej części tekstu podzielę się z tobą moją wiedzą na temat duchowości. Jednak wydaje mi się, że w tej chwili najważniejsze dla ciebie jest zrozumienie tego, co się dzieje w momencie pojawienia się ducha. Z tego powodu skupię się na szczegółach moich doświadczeń, abyś mógł wyciągnąć własne wnioski na temat tego, jak to wszystko wpasowuje się w twój system wartości. Pomijając jednostkowe różnice, myślę, że możemy się zgodzić co do tego, że wszyscy korzystamy na dobrostanie innych ludzi i wierzymy, że miłość jest wieczna. Celem mojej pracy, podobnie jak innych prawdziwych mediów, jest wzmocnienie tych uniwersalnych prawd.

Zdaję sobie sprawę z tego, że moje umiejętności są darem, a nie czymś za co mogę przypisać sobie zasługi. Jestem jedynie przekaźnikiem informacji, który sięga daleko i przekazuje je potem tym, którzy są na to otwarci – jest to coś, do czego wszyscy mamy w różnym stopniu naturalne predyspozycje. Dzięki konsekwentnym ćwiczeniom możemy rozwinąć naszą intuicję i nauczyć się ufać jej na tyle, aby mogła nam ona znacząco pomagać. Nawet po niezliczonej liczbie odbytych odczytów, ciągle muszę sobie codziennie przypominać, by oczyszczać własny umysł z osobistych naleciałości, aby stać się pustym naczyniem, do którego spływają wiadomości z Drugiej Strony.

Kiedy zacząłem poznawać swoje zdolności, spędziłem wiele godzin w księgarniach i bibliotekach, czytając po kilka książek dziennie, przeszukując Internet w poszukiwaniu informacji o tym, co sprawiło, że jestem tak odmienny. Nie znałem nikogo, kto tak jak ja doświadczał innego świata, co sprawiło, że byłem niezwykle wyalienowany.

Czułem się, jakbym stał jedną stopą na tym świecie a drugą w następnym. Nie rozumiałem ani nie czułem się rozumiany przez żadną ze stron. Dla dziecka nauka funkcjonowania w naszym świecie jest wystarczająco trudna. Ja zostałem dodatkowo zmuszony do nauki funkcjonowania w drugim. Byłem gdzieś pośrodku, byłem posłańcem w połowie drogi między dwoma królestwami. Zostałem medium.

W ciągu swojego życia zwykłem poznawać świat na dwa sposoby. W pewnym sensie jestem jak każdy inny dwudziestolatek, stojący przed wyzwaniami dorosłości, uczący się żyć na własny rachunek (i korzystać ze zmywarki po raz pierwszy). Z drugiej strony, część mnie, którą widzi większość ludzi, to Tyler Henry – medium o aparycji Macaulay’a Culkina, które kontaktuje się ze zmarłymi bliskimi celebrytów w telewizji. Chociaż przeważnie ludzie nie rozumieją się do tego, jak to jest odbierać wizualne, zmysłowe i mentalne odczucia od ludzi, którzy odeszli, to wszyscy potrafią zrozumieć, jak wielki wpływ mają te wiadomości na potrzebujących tego bliskich im żyjących. Niezależnie od tego, czy to odniesienie do różowych kostek twojej cioci Edny, czy do żartu zrozumiałego tylko dla ciebie i twojej ukochanej babci, są to wiadomości, które muszę za wszelką cenę przekazać – nieważne jak losowe mogą mi się wydawać.

Kiedy klienci przychodzą do mnie na odczyt, patrzę na mój proces łączenia się na zasadzie łamigłówki do rozwiązania. Otrzymuję bodźce od jednego lub większej liczby duchów i wspólnie z kwerentem ustalamy, czy wiadomość ta jest istotna i gdzie to wszystko się łączy. Odczyt w 50 procentach składa się z otrzymanych informacji, drugie 50 procent przypada na odszyfrowanie ich treści. W ciągu ostatnich kilku lat, w trakcie sesji widziałem niezliczone przypadki uzdrawiających rezultatów po potwierdzeniu znaczenia wiadomości. Niezależnie od tego, czy chodziło o odcięcie od kochanej osoby, potwierdzenie nurtującego przeczucia lub uwolnienie od poczucia winy, mogłem po każdym kontakcie ze światem pośmiertnym dostrzec w nich wpływającą na całe życie zmianę. Za każdym razem, gdy nawiązuję kontakt, staram się sprowadzić ukochaną osobę tak blisko, aby mój klient nie miał wątpliwości, że jesteśmy połączeni. Na potwierdzenie obecności składa się opis cech osobowości, dziwactw, tradycji rodzinnych, odniesień znanych tylko bliskim a nawet sposób zachowania. To małe, ale specyficzne szczegóły, detale, które ukazują istotę tego kim ktoś jest i odnoszą się również do tych znajdujących się po Drugiej Stronie.

Każdy dzień przynosi nowe doświadczenia i historie, którymi dzielą się dusze zdolne zrozumieć to, co naprawdę liczyło się w ich życiu. Przekazywane nam przez nie wiadomości uczą nas, co powinniśmy cenić w naszych własnych. Przede wszystkim nauczyłem się, że przejście na Drugą Stronę daje inną perspektywę. Na ironię zakrawa fakt, że to zmarli mogą nas nauczyć najwięcej o życiu.

W tej książce mam nadzieję zapewnić czytelnikowi narrację niepodobną do innych – szczerą, twardo stąpającą po ziemi i korzystającą ze zrozumiałych dla wszystkich terminów. Oprócz odpowiedzi na niektóre często zadawane pytania, chcę zagłębić się we wszystkie obszary mojego ludzkiego doświadczenia, a także tych osób – zarówno żyjących, jak i martwych – z którymi skrzyżowałem swoje ścieżki.

1

Początek

Mamo, musimy pożegnać się z babcią! – krzyknąłem. Zamilkłem na chwilę zdziwiony brzmieniem własnych słów. – Musimy ruszać w tej chwili. Ona umrze tej nocy.

Właśnie wbiegłem do kuchni i stałem przy matce. Czułem, że jest to sprawa niecierpiąca zwłoki. Chwilę wcześniej obudziłem się z przekonaniem, że moja ukochana babcia niedługo odejdzie. Moja matka, nie odzywając się, chwyciła telefon i torebkę po czym ruszyła w stronę drzwi. Gdy ruszyłem za nią, czas zaczął jakby zwalniać. Czułem niewysłowioną stratę, która przepływała przeze mnie niczym wyniszczająca fala. Wiedziałem, że muszę koniecznie pożegnać się z moją babcią. Wiedziałem też, że nie mamy dużo czasu.

Gdy zmierzaliśmy do samochodu, telefon mamy zadzwonił. Już przeczuwałem czego dotyczy. Coś, co początkowo było niewytłumaczalnym przekonaniem, stało się na moich oczach rzeczywistością. Gdy mama odebrała połączenie, poinformowano ją, że babcia chwilę wcześniej wydała ostatnie tchnienie.

W tej sposób, jako dziesięciolatek, doznałem mojego pierwszego doświadczenia, które mogę opisać jedynie jako „wiedzę”. To nie było zwykłe przeczucie. To przekonanie nie pozostawiające cienia wątpliwości o swojej prawdziwości, mimo że nie rozumiałem, skąd się ono bierze. Od tego dnia, ta dziwna wiedza zmieniła diametralnie sposób, w jaki pojmuję życie i śmierć. Nie wiedząc wcześniej czym jest intuicja czy przewidywanie przyszłości, byłem głęboko zdezorientowany tym co zaszło. Dlaczego obudziłem się z uczuciem niepodobnym do wszystkiego czego dotąd doświadczyłem – uczuciem zawierającym nieznanego pochodzenia informację, którą musiałem się podzielić?

W ostatecznym rozrachunku śmierć mojej babci wpłynęła na moje życie bardziej, niż ktokolwiek mógł wtedy to sobie wyobrazić. Podczas gdy moja rodzina była pogrążona w żałobie, ja sam nie mogłem zapomnieć uczucia, którego doświadczyłem tamtej nocy. Ludzie wokół mnie płakali, ale ja nie mogłem się zmusić do odczuwania tego w ten sam sposób jak oni. Wcześniejsze przeczucie o przejściu do innego świata (chociaż uświadomione jedynie na kilka chwil przed faktem) całkowicie odmieniło to, jak przyjąłem informację o jej śmierci. Ponieważ doświadczyłem przyszłości w sposób na który wspominamy przeszłość, zrozumiałem na bardzo głębokim poziomie, że nie było możliwości, aby temu zapobiec. Zamiast szukać pocieszenia, okazało się, że to ja wspierałem moich rodziców.

Nie zaskoczyło mnie to, że mama nie wspomniała tacie o moim doświadczeniu. Skoro sam niewiele rozumiałem z tego co zaszło, moi rodzice mieli na to jeszcze mniejsze szanse. Zaskoczyło mnie jednak jedno wspomnienie, które powtarzałem bez przerwy w swojej głowie. Była to mama chwytająca swoje rzeczy i zmierzająca ku drzwiom, która bez wahania usłuchała mojego ostrzeżenia. Czy sama miała „wiedzę”, że to co powiedziałem było prawdą?

Następnego wieczora, szykując się do snu, położyłem się na łóżku i zamknąłem oczy. Po wyczerpujących wydarzeniach ostatniej doby, starałem się wyciszyć swoje emocje. Kiedy zacząłem przysypiać, poczułem słodki zapach zalewający pokój. Był wyraźnie znajomy. Będąc półprzytomny zdałem sobie sprawę, że to zapach kwiatowych perfum mojej babci, których używała, gdy byłem małym chłopcem.

Gdy tak leżałem w łóżku, zalewały mnie szczęśliwe wspomnienia dzielone z babcią, w których ten zapach odgrywał istotną rolę. Zacisnąłem mocno powieki. Bałem się, że jeśli otworzę oczy, to cenne połączenie z babcią wyparuje. Jednocześnie czułem, że osuwam się w odmęty snu.

Nagle poczułem się całkowicie rozbudzony i czujny. Nie byłem sam w swoim pokoju. Gdy tylko moje oczy przyzwyczaiły się do ciemności, pojawiło się światło. Czy to były reflektory samochodu przejeżdżającego ulicą? Przetarłem oczy. Obok mojego łóżka pojawiła się postać. Wyglądała jak znacznie odmłodzona wersja mojej właśnie zmarłej babci. Do dziś zdumiewa mnie, jak spokojnie przyjąłem to zdarzenie jako dziesięciolatek. Babcia stała przy moim łóżku, uśmiechając się i promieniejąc złotym światłem. Chociaż wyglądała na czterdzieści lat młodszą niż w momencie, kiedy pierwszy raz ją spotkałem, esencja jej osobowości była nie do podrobienia.

Fascynował mnie bijący od niej blask. Przed śmiercią, podczas trwającej miesiące walki z rakiem, straciła wszystkie włosy i nie była w stanie wstać z łóżka. Kiedy zobaczyłem ją wtedy, miała piękne, lekko kręcone, blond włosy, młodzieńczo zaróżowione policzki i łagodne spojrzenie. Widziałem ją w sposób, w jaki postrzegała sama siebie. Zanim zdążyłem przetrawić co się dzieje, gonitwę moich myśli przerwał głos, który znałem przez całe swoje dotychczasowe życie.

– Nie będzie tego wiele, ale naszyjnik w brązowym pudełku jest twój – powiedziała. – To tylko rzeczy. Zobaczymy się ponownie.

Przyglądałem się ze zdziwieniem. Wydawała się tak zwyczajna, jej postawa cechowała się taką samą miękkością jaką miała za życia. Jej głos miał tę tak znajomą, miłą, kojącą barwę. Światło, którym promieniała, nasiliło się, po czym podeszła do mnie bliżej. Poczułem od niej obejmujące mnie ciepło i bezgłośną wiadomość: jej miłość do mnie przekroczyła granicę samej śmierci.

Znałem moją babcię jedynie przez dekadę jej życia, jednak jej obecność niosła ze sobą całe mnóstwo wspomnień. To było doświadczenie, które cenię sobie do dziś. Nie tylko miałem możliwość pożegnania, ale zyskałem nową perspektywę. Ujrzałem ją w sposób dotąd dla mnie niedostępny. Chociaż nasze spotkanie było krótkie, nawiedziło mnie wiele wspomnień przez samo przebywanie blisko niej. Do tego momentu nie rozumiałem, że wiele rzeczy można przekazać bez słów. Te wiadomości przyszły w formie obrazów, które początkowo miały niewielkie osobiste znaczenie: złoty naszyjnik z drewnianym pudełku, który zmienił się w kolorową biedronkę i bukiet czerwonych róż. Nie miałem kontroli nad tymi obrazami ani ich nie rozumiałem. Pojawiły się w moim umyśle jak świeże wspomnienie.

Ostatecznie wizyta mojej babci równie szybko i niespodziewanie, jak się zaczęła, tak się zakończyła. Poczułem dojmującą pustkę mojego pokoju – wcześniejsze wypełniające go ciepło zniknęło, gdy tylko skończyło się to surrealistyczne doświadczenie. Te chwile, w których ono trwało, zdawały się znajdować poza czasem, jakbym był przetransportowany do wieczności. Teraz światło, które wcześniej dało mi tyle radości, kontrastowało ostro z ciemnością. W pewien sposób czułem się, jakby umarła po raz drugi. Lata później nauczyłem się, że niektórzy zmarli nie odwiedzają swoich ukochanych osób zaraz po odejściu. Nie chcą przynieść nieprzygotowanym do tego bliskim kolejnej fali poczucia straty. Wierzę, że zmarli zdają sobie sprawę z etapu żałoby, na którym obecnie jesteśmy, i czekają aż będziemy gotowi, aby otrzymać od nich znak. Z drugiej strony zdarza się, że dusze wciąż potrzebujące domknięcia ziemskich spraw, szukają rozwiązania poprzez kontakt z bliskimi.

Gdy po wszystkim leżałem w łóżku, starając się przepracować niezwykłe doświadczenie, zastanawiałem się, czy powiedzieć rodzicom o niespodziewanej wizycie. Wiedziałem, że muszę być ostrożny w tym szczególnym okresie, nie wiedziałem też, jak mogą zareagować. Moja martwa babcia odwiedziła mnie w czasie snu na jawie i nie miałem wątpliwości, że było to zdarzenie, które naprawdę miało miejsce. Było to moje pierwsze duchowe przebudzenie – nie wspominając już o tym dosłownym. Byłem wdzięczny za możliwość połączenia się z pierwszą ukochaną osobą, którą utraciłem. Jednakże jej wizyta pozostawiła po sobie więcej pytań niż odpowiedzi.

Nigdy wcześniej nie rozmawiałem z członkami mojej rodziny o duszach komunikujących się po śmierci. Nie wiedziałem, czy moi rodzice uznają moje spotkanie z babcią za pocieszające czy raczej niepokojące, szczególnie w świetle tego, że przewidziałem jej odejście. Wiedziałem, że moi rodzice regularnie uczęszczają do kościoła, a dalsza rodzina jest głęboko religijna i ma w związku z tym stałe przekonania. Starałem się dopasować swoje doświadczenie do ich ram. Jeśli po śmierci jest jedynie piekło lub niebo, jak wytłumaczyć obecność niedawno zmarłej babci w moim pokoju?

Wtedy doszedłem do wniosku, że najbezpieczniej będzie zachować swoje wizje dla siebie. Zacząłem samodzielnie szukać odpowiedzi. Nie mogłem przestać myśleć o tym, dlaczego ze wszystkich rzeczy, o których mogła powiedzieć, położyła nacisk na naszyjnik? Szczególnie, że o jego istnieniu dotąd nie wiedziałem, a jego obecność w przekazanej wiadomości nie miała żadnego sensu? Dzieliliśmy wspólnie dekadę pełną wspomnień, ale ona nie przywołała żadnego z nich. Zamiast tego skupiła się na tym, by nie dać się pochłonąć przez „rzeczy” materialne. Było to zagmatwane, ponieważ jako niezbyt sentymentalny dziesięciolatek, nie czułem potrzeby posiadania czegokolwiek po mojej babci, aby ją zapamiętać, nie mówiąc już o tym, żeby się na tym skupiać.

Zwiastowało to lata odczytów w przyszłości, kiedy to nie potrafiłem zrozumieć kontekstu otrzymanych wiadomości. Raz za razem przekonywałem się, że jego rozumienie nie jest niezbędne w byciu przewodnikiem. Przekonanie, że to co intuicyjnie biorę za rzeczywiste – bez analizowania tego – jest pierwszym krokiem do potwierdzenia ważności informacji.

W ciągu kolejnych kilku dni moja rodzina przygotowywała się do pogrzebu babci. W kościele, kiedy ludzie powoli zapełniali ławki, poczułem, że nie czuję potrzeby, aby tu być. Zaledwie parę dni wcześniej doświadczyłem pożegnania najgłębszego z możliwych. Chociaż nie rozumiałem w pełni jego znaczenia, nigdy nie kwestionowałem jego realności. W czasie nabożeństwa obserwowałem nieznanych mi ludzi, serdecznie wspominających moją babcię. Gdy patrzyłem na kolejne osoby podchodzące do mównicy, zrozumiałem, jak moja najlepsza przyjaciółka, obrończyni i najbliższa mi ludzka istota zmieniała życia wszystkich, z którymi się zetknęła. Ich spojrzenie wyrażało stratę, której nie da się wyrazić słowami. Nie powstrzymało to ich jednak przed spróbowaniem. A co z duchem babci? Nigdzie go nie było widać. Wtedy zrozumiałem, że pogrzeby są tak naprawdę dla żyjących.

Udaliśmy się na cmentarz, gdzie obok mnie usiadła moja kuzynka. Na jej palcu wylądowała biedronka i siedziała tam całe nabożeństwo. Kiedy próbowała ją przegonić, wracała uparcie na jej lub moją dłoń. Była wręcz komicznie zawzięta. Poświęcaliśmy więcej uwagi temu natrętnemu owadowi niż słowom stojącego przy mównicy pastora. Pod koniec nabożeństwa moja ciotka zauważyła, jak mocno jesteśmy rozkojarzeni. Zasugerowała, że biedronka może być znakiem od mojej babci. Gdy tylko wypowiedziała te słowa, przez mój kręgosłup przebiegł dreszcz. Do dzisiaj to uczucie towarzyszy mi, gdy uzyskam potwierdzenie, że otrzymana wiadomość jest poprawna. Gdy nabożeństwo dobiegło końca, przed trumną babci leżały dziesiątki czerwonych róż. Poczułem taki sam dreszcz. Dwie z trzech wizji których doświadczyłem nastąpiły jedna po drugiej i były ze sobą powiązane. Co jednak oznaczała reszta wiadomości? Jak coś, co wydawało mi się najdziwniejszą zagadką w historii, miało składać się w całość?

Minęło kilka dni i nadszedł czas, aby udać się do domu babci. Planowaliśmy rozdzielić jej rzeczy pomiędzy najbliższą rodzinę. Chociaż nie była zamożna, dbała o swój dobytek i lubiła się nim dzielić ze swoimi wnukami. Szedłem po tych samych schodach, na których uczyłem się chodzić, i wspominałem lata spędzone razem. Siadywaliśmy na werandzie grając w gry planszowe lub chodziliśmy na spacery o zachodzie słońca. To był pierwszy raz, kiedy rodzina weszła do jej domu po jej śmierci. Nie mogliśmy się oprzeć nostalgii, jednak było to krótkotrwałe. Gdy tylko otworzyliśmy drzwi, odkryliśmy, że prawie wszystkie jej rzeczy zniknęły. Później dowiedzieliśmy się, że daleki członek rodziny wraz z żoną wyniósł prawie wszystko, co udało im się znaleźć. Moja bliska rodzina była zszokowana, gdy uświadomiliśmy sobie, że oprócz rzeczy o wartości pieniężnej, zniknęły również rzeczy o wiele ważniejsze: niedrogie, sentymentalne drobiazgi o wartości, której nie da się przeliczyć na pieniądze. Z mieszaniną smutku, żalu, gniewu i frustracji rozglądaliśmy się za jakimikolwiek drobiazgami, które mogłyby pomóc zachować pamięć o babci. Fotografie, które otaczały nas w czasie dorastania, nagle stały się pożądanymi przedmiotami. Aura desperacji przepełniała dom, gdy przemierzaliśmy go ten ostatni raz. Gdy robiliśmy ostatnie porządki, kuzynka oznajmiła, że znalazła pod łóżkiem w jednym z pokoi drewniane pudełko na biżuterię. Wbiegłem szybko do pomieszczenia i otworzyłem pudełko. Wewnątrz znajdował się jeden przedmiot – złoty wisiorek na łańcuszku.

Kiedy trzymałem wisiorek, który przeznaczyła mi babcia, zalały mnie emocje. W serii rozbłysków obrazy, które mi przekazała, przebiegały przez mój umysł. Zrozumiałem dokładnie, co zamierzała mi przekazać. Czerwone róże były jej sposobem na potwierdzenie, że wiedziała o tym, że jest kochana, ponieważ dziesiątki tych kwiatów przynieśli ci, którzy ją znali i się o nią troszczyli. Biedronka była przypomnieniem tego, że zawsze była z nami. Lecz przede wszystkim zdawała sobie sprawę, że niektórzy członkowie rodziny rozgrabią jej dobytek dla własnej korzyści, zamiast spędzić czas z resztą krewnych w czasie żałoby. W ten sposób uspokoiła nas, że rozczarowujące wybory żyjących nie są w stanie zakłócić jej spokoju po Drugiej Stronie.

W tamtej chwili zrozumiałem, że symbole i kontekst w jakim się pojawiają często niosą przekaz o wiele głębszy, niż mogłoby się początkowo wydawać. Co ważne, pokazało mi to, że moja desperacka potrzeba pożegnania się z nią w noc kiedy odeszła – uczucie z którym wielu może się utożsamić w obliczu straty – nie była konieczna. Śmierć nie oznacza, że musimy się pożegnać.

Po śmierci babci życie toczyło się w odmienny do dotychczasowego sposób. Pozostawałem świadomy bodźców spływających z otaczającego mnie świata, lecz zacząłem doświadczać nowych wrażeń i obrazów. Różniły się w swojej logice – czasami nadchodziły w trakcie snu, czasami na jawie. Czasami doświadczałem kilku dziennie, lecz potem przychodziły okresy, kiedy tygodniami nie miałem wizji lub przebłysków. W pewnym sensie wiedziałem, czy może podejrzewałem, co się dzieje. Jednak była to tylko dziwna, pozornie przypadkowa umiejętność. Nie miałem żadnej instrukcji obsługi, która powiedziałaby mi, jak z niej korzystać.

Byłem wdzięczny za to, że miałem okazję domknąć relację z moją babcią, lecz z drugiej strony dziwiło mnie to, że nie przekazała żadnej wiadomości przeznaczonej dla mojej mamy i taty. Ciągle mocno opłakiwali jej stratę. Jak się później dowiedziałem, niektóre osoby przechodzą po śmierci przez pewnego rodzaju proces, w trakcie którego „cichną” dla naszego świata. Podejmując się go, patrzą wstecz na swoje życie, aby lepiej zrozumieć wpływ, jaki wywarli na innych. Czas trwania tego procesu jest dla każdego różny i zależy od tego, jak dostosowują się do przejścia na Drugą Stronę. Udało mi się nauczyć, że zupełnie naturalną reakcją po śmierci jest poczucie rozłąki z bliskimi, z różnych powodów. W innych przypadkach krewni czują znaki przekazywane im krótko po ich odejściu. Metody na połączenie się z bliskimi są różne. Ciągle zaskakuje mnie, jak mocno duchy zachowują esencję tego, kim były za życia.

Chociaż często miałem do czynienia ze znajomymi mi ludźmi, odwiedzało mnie też wielu nieznajomych. Starali się przekazać mi wiadomość, czasami nieskutecznie. Większość tych wczesnych wizji miała znaną nam wszystkim postać snu. Kiedy byłem w gimnazjum, trapiły mnie koszmary i pełne frustracji mary, które sprawiały, że sen był dla mnie bardziej wyczerpujący niż jawa, szczególnie że podczas większości z nich byłem świadomy. W te rzadkie poranki, kiedy nie pamiętałem snu z minionej nocy, doznawałem ulotnego poczucia normalności i ulgi. Doświadczanie różnorakich wizji w formie świadomego snu było początkowo intrygujące, lecz szybko stało się raczej utrapieniem niż pożytecznym przymiotem. Pragnąłem jedynie spokoju.

Pewnego ranka obudziłem się po wizycie kobiety, która przekazała im konkretną wiadomość przeznaczoną dla mojej matki. Byłem pogrążony w głębokim śnie, gdy pojawiła się przede mną jaśniejąca (jak zazwyczaj), krótkowłosa brunetka. Nie była wiele starsza od moich rodziców. W przeciwieństwie do młodzieńczego wyglądu babci z mojej pierwszej wizji, kobieta zaprezentowała mi się w wieku w jakim była w momencie śmierci. Niepewny tego, czy zechce przemówić, starałem się wychwycić jak najwięcej wskazówek na temat jej życia i tego, co doprowadziło do jej śmierci. Nie mogłem przeoczyć pary długich kolczyków, które sięgały jej aż do ramion. Była ubrana w strój z wielobarwnych tkanin, który sprawiał, że jej wygląd mnie fascynował i uderzał bogactwem szczegółów. Intrygowało mnie to, że osoby odwiedzające mnie każdej nocy były ubrane, jakby nigdy nie umarły. Ze wszystkich pytań, które sobie zadawałem, najbardziej ciekawiło mnie, dlaczego duchy pojawiały się ubrane w specyficzną odzież.

Nie, w świecie duchów nie produkuje się poliestru. Jak dowiedziałem się później, to w jaki sposób medium widzi ducha, zależy od tego, w jaki sposób chce on się zaprezentować. Ogólnie rzecz biorąc, dusze przychodzą do nas w postaci dostosowanej do naszej psychiki i umożliwiającej ich identyfikację. Podobnie jak w życiu, to w jaki sposób ktoś decyduje się na zaprezentowanie innym, mówi coś na temat jego osobowości.

W przypadku stojącej przede mną kobiety, przez jasne kolory jakimi się ozdobiła, określiłbym ją jako „nietuzinkową osobowość”.

– Powiedz swojej mamie, że na moim pogrzebie jest dla niej kwiat. Będzie wiedziała o co chodzi – powiedziała chrapliwym głosem.

Zanim zdążyłem przetrawić wiadomość lub zapytać o dodatkowe szczegóły, wizja się skończyła a ja się obudziłem. Moja twarz była gorąca i spocona. Wciąż zamroczony otworzyłem oczy i zobaczyłem promienie słońca wpadające przez okno. W tym momencie do mojego pokoju, zgodnie ze swoim zwyczajem, wparowała mama. Nie chcąc zapomnieć przekazanej wiadomości – bez zastanowienia – wyrzuciłem z siebie wszystko, co widziałem i słyszałem chwilę temu. To co nastąpiło potem było jednym z punktów zwrotnych w naszej relacji, ponieważ potwierdzało prawdziwość otrzymanego przekazu w możliwe najbardziej osobisty sposób.

Włoski na rękach mamy stanęły dęba a wyraz jej twarzy momentalnie zmienił się z wyrażającego zaabsorbowanie codzienną krzątaniną na pełną uwagi czujność. Niepewny jej reakcji siedziałem w milczeniu. Mama wybiegła nagle z pokoju i zaraz wróciła, niosąc jedwabny kwiat oraz fotografię. Dopiero wtedy zdałem sobie sprawę, że jest ubrana cała na czarno. Wytłumaczyła mi, że właśnie wróciła do domu z pogrzebu swojej starej przyjaciółki. Patrzyliśmy na siebie. Mama nie powiedziała nikomu, że wybiera się na jej pogrzeb, nie mówiąc już o tym, że dostała tam kwiat z notatką o treści: „Dziękuję za twoją przyjaźń”. Opisałem kobietę, wspominając o jej chrapliwym głosie i krótkich, brązowych włosach przez co wyparowały resztki sceptycyzmu, który mogła żywić moja mama. Chociaż nie rozumiała w jaki sposób mogłem to wiedzieć, ta niepozostawiająca cienia wątpliwości wiadomość dała jej widoczne poczucie komfortu. Nie musiała rozumieć moich zdolności, aby uzyskać domknięcie relacji. Poza tym, nie miała wytłumaczenia na to przez co przechodziłem.

Niezrozumienie tego nie powstrzymywało mnie od zadawania pytań i wciąż nie powstrzymuje. Przekonałem się, że każda odpowiedź przynosi niezliczoną ilość nowych pytań a próby uzyskania logicznego wytłumaczenia są daremne. Miałem doświadczać tych przebłysków z Drugiej Strony niezależnie od tego, czy je rozumiałem czy nie. Wobec tego nie mogłem nie zafascynować się znaczeniem wszystkich tych znaków i symboli, szczególnie wtedy, gdy się powtarzały.

Moje zmagania w czasie snu z czasem przeniosły się do funkcjonowania na jawie. Różnica polega na tym, że w czasie dziennych wizji nie ma możliwości przebudzenia się. Musiałem się nauczyć zachowywać spokój i opanowanie w momencie ich nadejścia. Na początku z trudem ukrywałem swoją reakcję na rzeczy, które widzę. Na szczęście byłem młody i nikt za bardzo nie przywiązywał uwagi do chwil, gdy wydawałem się nieobecny. Nigdy nie nauczyłem się wyciszać dopływu informacji, ale udało mi się rozgryźć, jak mieć to z tyłu głowy. W ten sposób, w większości przypadków, potrafię skoncentrować się na swoim codziennym życiu bez większych rozproszeń. Jak możesz się zapewne domyślić, nie był to zupełnie bezbolesny proces – wiele razy, gdy byłem w gimnazjum, dochodziło do sytuacji, że gubiłem się w myślach w trakcie rozmowy z kimś. Skupiałem się bardziej na tym co widzę na temat tej osoby, niż na tym co ona mówi. Jestem pewien, że uchodziłem za niezbyt bystrego.

W tym samym czasie wizje nadchodziły nieuchronnie, a odkrywanie ich znaczenia było pokusą nie do odparcia. Ich interpretacja stała się moją pasją i zajmowałem się tym w każdej wolnej chwili. Zapełniałem dziennik codziennie symbolami i wizjami. To właśnie wtedy w moim życiu nastąpił przełom: przeszedłem od losowego otrzymywania wiadomości do wiedzy, jak samemu zainicjować kontakt. Opanowanie umiejętności kontaktu „na sygnał” to jedna z najprzydatniejszych lekcji w moim życiu. Wyrobiło to we mnie nawyk świadomego otwierania się, wyciszania i przekazywania informacji. Spowodowało to także, że stawałem się szybko świadomy ukrytych cech znanych mi osób, których się nie spodziewałem. W ten sposób wszystkie moje relacje z innymi ludźmi zostały naznaczone przez mój dar. Z czasem odkryłem, że bardziej ufam swoim wizjom i instynktom niż słowom wypowiadanym przez ludzi. Doprowadziło to do wielu rozczarowujących odkryć, kiedy raz za razem przeczucia okazywały się trafne niezależnie od kredytu zaufania jakim obdarzałem innych. Byłem przyzwyczajony do ufności, teraz stawałem się sceptyczny w podejściu do ludzi. W miarę dorastania stopniowo wyrastałem z nabytej wtedy, przepełnionej cynizmem, frustracji. Była to jednak zapowiedź wewnętrznego konfliktu, który towarzyszy mi do dziś. Komu ufam bardziej: słowom innych ludzi, czy może własnej intuicji? Niełatwe pytanie, szczególnie jeśli chodzi o ludzi, których kochasz.

Kiedy wszedłem w okres dojrzewania, przechodziłem przez wszystkie typowe dla nastolatków rytuały przejścia, lecz z towarzyszącym mi poczuciem niepokoju i alienacji. Mimo tego, że czułem się odmienny od innych, starałem się być świadomym faktu, że wszyscy uczyliśmy się tego, kim jesteśmy jako istoty ludzkie. Nie byłem jedynym, który przechodził radykalne zmiany. Było dla mnie czymś normalnym, że niektórzy przyjaciele o otwartych umysłach czuli, że mogą się tym ze mną podzielić. Bardzo to doceniałem.

Jedną z tych osób był Nolan, niewysoki, nieśmiały chłopak, z którym miałem lekcje wychowania fizycznego. Połączyła nas pasja do gier komputerowych – mieliśmy wtedy po trzynaście lat. Z czasem podjąłem decyzję, aby podzielić się z nim swoim sekretem. Opisałem mu tę Drugą Stronę rzeczywistości, której przebłysków doświadczałem od trzech lat. Trzeba mu przyznać, że zachował zimną krew. Jego techniczny umysł uznał, że moja „dziwaczność” jest interesująca i postanowił ją nazwać. Pomógł mi w poszukiwaniu informacji, co to znaczy być jasnowidzącym medium. Kiedy po raz pierwszy przeczytałem definicje różnych form mediumizmu, poczułem się jakby ktoś wypisał listę wszystkich symptomów, których doświadczałem przez życie. Spędzaliśmy całe dnie w bibliotekach i przed komputerem, czytając historie ludzi doświadczających podobnych zjawisk. W miarę postępu tych poszukiwań, zacząłem zdawać sobie sprawę, że są inni ludzie tacy jak ja. Jak można się było spodziewać, moje zainteresowania rozszerzyły się o religię i duchowość – dwie dziedziny w oczywisty sposób powiązane z komunikacją ze zmarłymi, którym to nie poświęcałem wcześniej zbyt wiele uwagi.

Pomimo znalezienia określenia na moje zdolności, nie potrafiłem odnieść się do wielu innych tematów, które zdawały się być powiązane z byciem medium. Skręcało mnie na dźwięk słów: paranormalny, nadprzyrodzony i najmniej przeze mnie lubianego: tajemny. Moja codzienność była moją „normalnością”, moim „stanem naturalnym” i na pewno nie była spowita cieniem, który nadaje słowo tajemny. Byłem zanurzony w świecie, który jednocześnie mnie scalał i rozdzierał – teraz wiedziałem, kim jestem, lecz także wiedziałam, kim nie jestem. Sztuczki związane z duchowością spod znaku New Age były dla mnie odpychające. Już nawet w tamtych wczesnych latach miałem nadzieję, że będę w stanie zredefiniować to, czym jest ten dodatkowy zmysł.

Pochłonęły mnie wszelkie odmiany teologii i nurtów życia duchowego. Przez prawie rok uczęszczałem do kościoła prezbiteriańskiego, zacząłem dużo czytać o buddyzmie i próbowałem otworzyć swój umysł na filozofię i alternatywne sposoby myślenia. Nie wiedziałem w co wierzyć – wiele różnych nurtów filozoficznych mogło łączyć się z moimi wizjami innego świata. Nie miałem wątpliwości, że życie nie kończy się na śmierci i po niej następuje stan istnienia, z którym możemy wchodzić w interakcje. Poza tym byłem otwarty na wiele, jeśli nie wszystkie, możliwości. Spędziłem całe letnie wakacje w bibliotece, ślęcząc nad religijnymi i filozoficznymi książkami, strącając się przyswoić z nich najwięcej jak się da.

Mimo to wiąż nie mogłem ustalić, gdzie dokładnie pasuję. Moje poszukiwania zaprowadziły mnie w wiele miejsc i w końcu doszedłem do wniosku, że jeśli ktokolwiek zna rozstrzygające odpowiedzi na temat życia pozagrobowego, to są to inni ludzie o podobnych do moich umiejętnościach. Skupiłem się na odszukaniu innych mediów, zdeterminowany by znaleźć takich jak ja, którzy mogliby udzielić odpowiedzi na przybywające każdego dnia nowe pytania. Na początku jedyne media, o których słyszałem, to byli ci znani – John Edward i James van Praagh – byli oni niezwykle cennymi źródłami informacji. To oni wyznaczyli drogę do etapu, na którym dzisiaj znajduje się pojęcie medium. Czytałem ich książki, oglądałem ich prelekcje i oszczędzałem pieniądze w nadziei na spotkanie ich osobiście. Przeczesywałem Internet i ezoteryczne księgarnie w poszukiwaniu kogoś, kto mógłby mnie nauczyć czegoś o odczytach, lecz na tamtym etapie nie odnalazłem tego, czego szukałem.

To w trakcie tych poszukiwań udało mi się zrozumieć to, przez co przechodziłem. To wtedy dowiedziałem się, że uzyskanie potwierdzenia otrzymanej wiadomości od innych (walidacja) jest sposobem na zminimalizowanie okresu, w którym doświadczam wizji. To był kluczowy moment, ponieważ przeszedłem z etapu naczynia, do którego wlewała się każda energia naokoło, do takiego, na którym mogłem przynajmniej kontrolować czas trwania doświadczenia, dzieląc się tym co czuję lub nie. Zazwyczaj po podzieleniu się wiadomością, wizja lub odczucie ulatywało – ulga była natychmiastowa, lecz krótkotrwała – do czasu aż otrzymywałem kolejną wiadomość do przekazania.

Jedną z niewielu osób, od których po otrzymaniu walidacji czułem się komfortowo, był Nolan. Przeprowadziliśmy wiele „testów”, aby zrozumieć możliwości i zakres tej unikalnej części mojej osoby. Spacerowaliśmy po parkach i kawiarniach, czytając, pisząc i odkrywając głębię moich możliwości. Nie byłem jeszcze na tyle wprawiony, aby przywoływać je na zawołanie, lecz w miarę postępów stawałem się coraz lepszy w nawigowaniu pomiędzy wizjami. Stało się to niezbędną umiejętnością w mojej pracy. Na początku nasze eksperymenty były zabawne i do pewnego stopnia lekkomyślne – odczytywałem ludzi w miejscach publicznych, zapisywałem swoje wrażenia, a nawet podchodziłem do nich, pytając, czy są skłonni wysłuchać potencjalnych wiadomości od swoich zmarłych bliskich. W tym punkcie zwrotnym przeszedłem od biernego odbierania wiadomości za pomocą mojego daru do prób głębszego wykorzystania jego potencjału.

Początkowo zaczepianie