Strona główna » Poradniki » Pomysł na dobre życie

Pomysł na dobre życie

5.00 / 5.00
  • ISBN:
  • 978-83-65068-72-9

Jeżeli nie widzisz powyżej porównywarki cenowej, oznacza to, że nie posiadamy informacji gdzie można zakupić tę publikację. Znalazłeś błąd w serwisie? Skontaktuj się z nami i przekaż swoje uwagi (zakładka kontakt).

Kilka słów o książce pt. “Pomysł na dobre życie

„Usilnie wierzę, że jest dla nas nadzieja, abyśmy mogli wieść bardziej znaczące, inspirujące i radośniejsze życie”.

Pomysł na dobre życie to kronikarski zapis poszukiwań, jakie podjęła Mallika Chopra, aby odnaleźć więcej sensu, radości i równowagi w życiu. Autorka ma nadzieję, że opowiadając własną historię, będzie mogła zainspirować innych swoimi sukcesami (ale też niepowodzeniami) i podzielić się wiedzą, którą zgromadziła dzięki przyjaciołom, ekspertom i członkom rodziny – takimi jak jej ojciec Deepak Chopra, a także Eckhart Tolle, Marianne Williamson, Arianna Huffington, Andrew Weil czy Dan Siegel.

Ze szczerością i pasją kreśli mapę drogi, jaką możemy podążać – od myśli do działań i rezultatów. To mapa użyteczna dla wszystkich, którzy walczą, aby utrzymać się na powierzchni w tym niebywale chaotycznym świecie, mając w Mallice wspaniałą towarzyszkę i przewodniczkę w tej podróży.

Każdy z rozdziałów książki poświęcony jest jednemu etapowi tej drogi i stanowi kolejny element planu INTENT: Zasiej, Obserwuj, Ufaj, Wyraź, Pielęgnuj i Działaj. Wnioski i rady w nim zawarte pomogą przybliżyć nas ostatecznie do życia w pełni, jakiego pragnie przecież każdy, starając się swe marzenia urzeczywistnić.

Polecane książki

  Biografia arianina, Stanisława Lubienieckiego, pomaga nam odkryć przeszłość i lepiej poznać Polskę siedemnastego wieku. Od dawna wiadomo, że losy państwa, jak również istniejących w nim wyznań, najlepiej i zarazem najciekawszej można ukazać poprzez życiorysy wybitnych ludzi "uwikłanych w histo...
„Gdy Matt wodził po niej wzrokiem, drżała. Pożądanie, które widziała w jego oczach, nie zmniejszyło się od chwili, gdy pierwszy raz się kochali. Zdawało się, że za każdym razem jest silniejsze. Każde intymne spotkanie otwierało przed nimi nowe możliwości, budziło nowe uczucia. Wydaw...
Jess Murphy właśnie straciła ukochaną pracę w ekskluzywnym butiku z ubraniami. Tymczasowo pomaga rodzicom w wypożyczalni samochodów. Niespodziewanie odbiera telefon od biznesmena Benjamina De Silvy, który niedawno kupił butik i wprowadza w nim niekorzystne zmiany. Ponieważ De Silva...
„Jest w tej korespondencji nurt egzystencjalny, mistyczny, psychologiczny, malarski, literacki, polityczny, miłosny, przeplecione i zaświadczone życiem. To jest opowieść o otwieraniu się na rzeczywistość, o wierności w przemianie, o źródłach wewnętrznej siły, o wolności i sensie”. Wojciech Karpiński...
Zabawna i ironiczna seria dla dzieci o rodzinie, która jest nieco bardziej zwariowana niż inne. Jackie French i Stephen Michael King stworzyli książkę, która zachwyci młodych czytelników. A zwłaszcza takich, którzy nie lubiągrzecznych i nudnych książeczek.Cyryl marzy o normalnym życiu i chce iść d...
W pierwszej części publikacji zaprezentowano ponad 170 przykładowych wzorów/szablonów pism oraz notatek służbowych, które mogą być pomocne pracownikom komórek finansowych przy bieżącym redagowaniu nowych pism urzędowych czy innej korespondencji służbowej, po uwzględnieniu specyfiki danej jednostki s...

Poniżej prezentujemy fragment książki autorstwa Mallika Chopra

Pozytywne opinie o książce

Pomysł na dobre życie

„Nawet jeśli nie zdajemy sobie z tego sprawy, jesteśmy ważni; ważne jest dzisiaj. Mallika Chopra pokazuje nam, jak wieść spokojne życie pełne inspiracji. Jej książka i osiągnięcia nie mogą pozostać niezauważone”.

Elizabeth Gilbert, autorka bestsellera Jedz, módl się, kochaj

„Coraz więcej ludzi uświadamia sobie, jak duże znaczenie ma to, aby życie miało duchowy cel. Wnikliwa i pełna humoru opowieść Malliki Chopry stanowi źródło podpowiedzi i zachęt dla wszystkich, którzy szukają pomysłu na życie”.

Gretchen Rubin, autorka bestsellerówProjekt szczęście orazLepiej!

„Wyraźnie widać, że Deepak nie ma w rodzinie Choprów monopolu na życiowe mądrości. Mallika jest ciepła, roztropna i bystra, a Pomysł na dobre życie to cudowna i pomocna lektura”.

Don Miguel Ruiz, autor bestsellera Cztery umowy

„Otwartość, z jaką Mallika Chopra opowiada o swojej drodze do życiowego celu, dała mi kojącą świadomość, że wszyscy mamy swoje problemy i potykamy się na tej drodze, nawet ona. Jest wszechstronną kobietą – i mamą – która z otwartą przyłbicą tak samo jak my toczy walkę z brakiem równowagi i duchowości w życiu, a także z niepewnością. To wyboista droga, ale jej strategia INTENT pomaga łagodnie podążać we właściwym kierunku. Cieszę się, że miałam taką towarzyszkę podróży, jak moja przyjaciółka i czekoladoholiczka Mallika”.

Jennifer Garner, aktorka

„Jak żyć w zgodzie ze swoimi intencjami?! Nie wystarczy tego pragnąć. Mallika Chopra prowadzi czytelnika własną drogą, niczego nie ukrywając. […] Rodzicom, którzy miotają się w wirze codzienności, jej doświadczenia będą bardzo bliskie. […] Może [w ten sposób] rozpocznie się globalna dyskusja o tym, jak odnaleźć w życiu cel, ku któremu wszyscy powinniśmy podążać”.

dr Elissa Epel, wykładowczyni Wydziału Psychiatrii UCSF

„Mallika Chopra z orzeźwiającą szczerością dzieli się swoimi doświadczeniami z wędrówki od stresu, lęku, zwątpienia […] wiecznego odkładania wszystkiego na później i poczucia winy do prawdziwego szczęścia i samoakceptacji. Ta fantastyczna książka stanowi zbiór subtelnych, możliwych do wykonania dziecięcych kroczków, które poprowadzą czytelnika w kierunku szczęśliwszego życia. Jest jak najlepszy na świecie przyjaciel, który zawsze czeka pod telefonem”.

Arielle Ford, autorka Bratniej duszy

„Kiedy po raz ostatni zwolniliście, zastanowiliście się głęboko nad sobą i odczuliście satysfakcję z tego, co ujrzeliście? W tej ciepłej, inspirującej i praktycznej książce Mallika Chopra wspomina, jak odzyskała więź ze swoją pasją i życiowy cel. Każdy, kogo pociąga droga do samopoznania i radości z odkrywania, odnajdzie w Choprze wspaniałą towarzyszkę i przewodnika”.

Jack Canfield, współautor Balsamu dla duszyi autor Zasad Canfielda

„Książka Pomysł na dobre życie subtelnie przypomina, że szczęście i spokój ducha są tylko naszym wyborem. Otwiera nas na wewnętrzną wiedzę i daje siłę, umacniając naszą zdolność do służenia światu”.

Gabrielle Bernstein, autorka bestselleraSzczęście to twój wybór w rankingu „New York Timesa”

„Jeżeli co dzień się miotasz, marząc o tym, by przestać kręcić się w kółko i zacząć korzystać z życia, musisz przeczytać książkę Malliki. Autorka z humorem, odwagą i niezwykłą wnikliwością dzieli się spostrzeżeniami pozwalającymi poznać w pełni sens życia”.

Chade-Meng Tan, fajny chłop1 w Google i autor bestselleraSearch Inside Yourself w rankingu „New York Timesa”

„Mallika Chopra na swoim wspaniałym przykładzie nauczyła mnie znaczenia codziennych intencji. Za pomocą własnej osobistej historii Mallika w uroczy sposób przypomina nam, że mamy siłę, by pozytywnie i trwale odmieniać swoje życie, a koniec końców – także życie naszych bliskich. Przeczytajcie tę książkę i przygotujcie się na niesamowitą zmianę perspektywy, która na dobre przemebluje Wasze życie”.

Tara Stiles, założycielka centrum Strala Yoga oraz autorka Make Your Own Rules Diet

„Pomysł na dobre życie Malliki Chopry to niesamowicie użyteczna mapa dla wszystkich, którzy walczą, aby utrzymać się na powierzchni w tym chaotycznym świecie”.

Lisa Ling, dziennikarka

Ostatecznym celem wszelkich intencji i pragnieńjest życie w spełnieniu.

Deepak Chopra

Tytuł oryginału

Living with Intent: My Somewhat Messy Journey to Purpose, Peace, and Joy

Przekład

Adam Bukowski i Jacek Środa

Projekt okładki

MDESIGN Michał Duława | michaldulawa.pl

Redakcja

Krzysztof Gajowiak

Korekta

Zofia Kozik

Redakcja techniczna

Teresa Ojdana

Copyright © 2015 by Mallika Chopra

This translation published by arrangement with Harmony Books, an imprint

of the Crown Publishing Group, a division of Penguin Random House LLC.

Copyright © for the Polish edition by Wydawnictwo Studio EMKA

Warszawa 2017

Wszelkie prawa, włącznie z prawem

do reprodukcji tekstów w całości lub w części,

w jakiejkolwiek formie – zastrzeżone.

Wydawnictwo Studio EMKA

wydawnictwo@studioemka.com.pl

www.studioemka.com.pl

ISBN 978-83-65068-72-9

Skład wersji elektronicznej

Tomasz Szymański

konwersja.virtualo.pl

Dla Sumanta, Tary i Leeli,

Sens płynie z miłości.

Moja miłość jest niezmierzona,

nieskrępowana, radosna.

A co z Tobą, Malliko?, zapytał cichy głos.

Jak traktujesz samą siebie?

PODZIĘKOWANIA

Wiele czasu upłynęło, zanim opanowałam emocje na tyle, aby napisać tę książkę.

Dojrzewała przez lata. Tworzyłam szkic, poprawiałam, przepisywałam, wyrzucałam do kosza i zaczynałam od zera. Raz dałam sobie spokój na parę miesięcy, a potem wróciłam do szkicu, niepewna, co właściwie próbowałam przekazać. Ale pragnienie, by podzielić się moimi doświadczeniami, nie zniknęło i z czasem projekt zaczął przybierać realną postać.

Ludzie, których spotkałam na swojej drodze, pomogli mi go urzeczywistnić i koniec końców przywrócili radość z pisania.

Aniołom biznesu, którzy wsparli Intent, jestem winna głęboką wdzięczność za ich wiarę w to, co wspólnie możemy stworzyć. Dziękuję Wam za Waszą niezrównaną hojność, cierpliwość i przekonanie, że możemy wykorzystać media społecznościowe, aby naprawić świat.

Przywilejem było obserwować, jak mój zespół w Intent realizuje swoje intencje, odkrywa sens i część siebie oddaje światu. Aleksie Bloomingdale’u, okazałeś się równie zawzięty jak ja w swojej wierze, że dzięki platformie Intent możemy stworzyć coś sensownego. Dziękuję, że przyłączyłeś się do mojej wizji.

Społeczności Intent, tym, którzy dla nas pisali, którzy czytali i komentowali nasze blogi oraz dzielili się swoimi intencjami i wspierali pozostałych, dziękuję za to, że tchnęli życie i pasję w Intent, a tym samym również w moją osobistą wędrówkę.

Carolyn Rangel, Felicio Rangel, Geeto Singh i zespole Chopra Center – Wasze wsparcie, pomysły i pomocna dłoń były dla mnie cenniejsze, niż jestem to w stanie wyrazić.

Linda Loewenthal, moja przyjaciółka i agentka literacka, tak mocno wierzyła w ten projekt, że poświęciła wiele godzin swojego czasu na redagowanie i przerabianie szkicu. Byłaś mistrzynią, dzięki której zyskałam pewność, że nam się powiedzie.

Dziękuję Heather Jackson – poznałyśmy się jako młode matki, dzieliłyśmy opowieściami i obietnicami inspirowanymi miłością do naszych dzieci. Ponowna współpraca sprawiła mi olbrzymią radość! Twoje uwagi były nieocenione, dzięki nim ta książka zyskała strukturę i głębię. Dziękuję także Tinie Constable za to, że wierzyła w ten projekt, oraz wszystkim członkom zespołu Harmony, którzy – wiem to na pewno – włożyli w niego odrobinę swojego serca.

Dziękuję Ginny Graves – ta książka to nasze wspólne dzieło. Nie umiem odróżnić, gdzie kończą się moje słowa, a zaczynają Twoje, tak podobne są nasze doświadczenia. Uwielbiałam nasze długie dyskusje przy pysznym obiedzie, burze mózgów w magicznym mieszkaniu w San Francisco i ożywioną e-mailową wymianę szkiców i pomysłów. Wiem, że włożyłaś w tę książkę swoje serce i duszę, za co jestem Ci niewymownie wdzięczna. Nie mogę się doczekać następnego wspólnego projektu.

Dziękuję moim wiejskim przyjaciołom, którzy wraz ze mną obserwowali dorastanie naszych dzieci, dzielili radości i troski, cieszyli się narodzinami i opłakiwali odejście rodziców, otaczali opieką w trudnych chwilach i oferowali wzajemną pomoc. Niezależnie od tego, czy esemesowaliśmy o codziennych wydarzeniach, wymienialiśmy uwagi przez telefon, spotykaliśmy się po szkolnym apelu, świętowaliśmy urodziny, gadaliśmy przy obiedzie, chodziliśmy na spacer, ćwiczyliśmy, dyskutowaliśmy o nowych pomysłach na biznes, walczyliśmy o równowagę pomiędzy życiem prywatnym a zawodowym czy lajkowaliśmy notki na Facebooku, nasza wspólnota doświadczeń była dla mnie źródłem poczucia przynależności, komfortu i radości. Nasze rozmowy, lęki, radości i decyzje stanowiły dla mnie źródło pomysłów i inspiracji, by odnaleźć równowagę i sens życia. Odczuwam niesamowitą wdzięczność wobec was wszystkich, którzy jesteście ze mną od lat, na dobre i na złe.

Dziękuję też mojej zżytej i kochającej rodzinie, w której miałam szczęście się urodzić, a także tej, która po ślubie przyjęła mnie jak własne dziecko. Mamo, Tato, zawsze wierzyliście w mój talent i ceniliście moją pracę – jestem ogromnie wdzięczna za to, że mam tak cudownych teściów. Dziękuję swojemu ojcu, który cierpliwie omawiał ze mną pomysły, czytał każdy szkic i nie szczędził szczerych uwag. Wiem, że jest to dar dla wielu niewyobrażalny. Dziękuję też matce, która jest dla mnie oparciem we wszystkim – dosłownie wszystkim – co robię. Moja wdzięczność dla Ciebie stała się częścią mnie. Codziennie pragnę być taka jak Ty.

Jak napisałam w dedykacji, miłość naprawdę nadaje sens. Ja pławię się w miłości i za to jestem szczerze wdzięczna.

WSTĘP

Jest 6.30 i budzi mnie muzyka pop. „Wtargnęłam tu jak niszczycielska kula; nigdy wcześniej tak nie kochałam…”

Czy to Miley Cyrus? – zastanawiam się otumaniona, wyciągając rękę, żeby wyłączyć budzik w iPhonie. Moja hiperentuzjastyczna dziewięcioletnia córka Leela niemal codziennie zmienia piosenkę – co oznacza, że z objęć Morfeusza co rusz wyrywa mnie inny głos, od Lorde po Drake’a. Nie moja bajka, ale wybory Leeli sprawiają, że się uśmiecham.

Wyskakuję z łóżka, żeby wyprowadzić naszego psa Yodę, zanim dziewczynki się wyszykują. Pędzimy do szkoły. Lubię odprowadzać je pieszo, ale jesteśmy spóźnione, więc tylko macham im na pożegnanie zza rogu. Następnych kilka godzin to będzie młyn: spotkania, sprawy do załatwienia, obiad w biegu. Zawsze brakuje mi czasu i wciąż czuję się winna, kiedy muszę z czegoś zrezygnować. Albo nie dam rady wpaść do szkoły, żeby wziąć udział w klasowym projekcie, albo zrezygnuję ze spotkania w pracy, by pomóc w szkole; w obu przypadkach będę żałować, dlatego zmuszam się, aby zrobić jak najwięcej na obydwu frontach – służbowym i rodzicielskim. Udaje mi się przetrwać dzięki olbrzymim dawkom cukru i kofeiny – codziennie pochłaniam litry herbaty, podwójne macchiato (lub dwa) i czekoladę. Potrzebuję czekolady.

Siedząc w samochodzie, marzę, jak cudownie byłoby być wypoczętą i pełną energii, zdrowo się odżywiać i codziennie ćwiczyć. Wyobrażam sobie, jak zrzucam zbędne kilogramy (pięć, no dobrze, siedem), które w ciągu ostatniej dekady przybyły mi w talii, i medytuję, żeby móc uważniej skupić się na tym, co mam do zrobienia. Widzę się na spotkaniach z przyjaciółmi, spokojnych kolacjach z mężem i podczas beztroskiej zabawy z córkami Tarą i Leelą. Oczyma duszy widzę też, jak udzielam się w społeczności, odczuwając bliższą więź ze światem i dając coś dobrego od siebie. Zazwyczaj jednak z tej wyśnionej rzeczywistości pozostają strzępki, zanim jeszcze dzieciaki władują się do auta i popędzimy na trening piłki nożnej. Wzdycham, kiedy uświadamiam sobie, że zapomniałam odebrać Yodę od psiego fryzjera i muszę jeszcze zrobić zakupy na obiad.

Kładąc dziewczynki spać, jestem wyczerpana. Zerkam na e-maile, sprawdzam portale społecznościowe, szukam nowinek w necie i… no cóż, zaglądam na strony magazynów plotkarskich. Znacznie częściej, niżbym chciała, wczołguję się do łóżka, zachodząc w głowę, na czym właściwie spędziłam cały dzień.

Czy pielęgnuję swoje ciało, umysł i duszę?

Rozmyślam o tym, co się dzieje na świecie, i odczuwam żal, że nie mogę zrobić więcej, by dać coś od siebie.

Jaki jest cel mojego istnienia? Jaka jest moja rola? Czy żyję zgodnie ze swoimi intencjami?

Stawianie sobie takich pytań stało się częścią mojego życia, nawet jeśli nie jestem w stanie w pełni zastosować się do odpowiedzi. Kiedy byliśmy młodzi, tata zachęcał mojego brata i mnie, abyśmy zawsze rozpoczynali dzień od świadomego myślenia o naszych pragnieniach. Mieliśmy w domu pewną tradycję: po medytacji ojciec prosił nas, abyśmy wyrecytowali poniższy fragment z Kursu cudów:

Jestem odpowiedzialny za to, co widzę

To ja wybieram uczucia, których doświadczam,

i decyduję o celu, który chcę osiągnąć.

I to ja proszę o wszystko, co zdaje się mnie

spotykać, oraz otrzymuję to, o co poprosiłem2.

Potem zadawał nam pytanie, które do dziś pobrzmiewa w mojej głowie:

Czego pragniecie?

Byliśmy dziećmi, więc odpowiadaliśmy, że nowej gry komputerowej, biletów na mecz Celtów albo wycieczki na Hawaje. Ojciec cierpliwie wysłuchiwał naszych materialistycznych życzeń, po czym łagodnie pytał:

„A co z miłością? Współczuciem? Przynależnością? Inspiracją? Sensem życia?”.

Od małego uczono nas codziennie prosić o to, co podniesie jakość naszego życia i sprawi, że będziemy się czuli szczęśliwi, kochani, bezpieczni, pełni energii i świadomi celu. W ramach tego procesu zaczęliśmy każdego dnia wymyślać intencję, pragnienie lub marzenie, do którego chcieliśmy dążyć, i aktywnie poszukiwać związków emocjonalnych i duchowych, które pozwolą je ziścić.

Dziś, po wielu dziesięcioleciach, odczuwam silną potrzebę powrotu do tego zwyczaju. Pierwszym krokiem było uruchomienie Intent.com. Strona internetowa dała mi oraz innym uczestnikom miejsce, w którym mogliśmy się dzielić naszymi aspiracjami, otrzymać wsparcie, a ostatecznie przekształcić nasze marzenia w rzeczywistość. Z biegiem lat odkryłam, że kiedy pytasz ludzi, czego chcą, czego naprawdę chcą, zazwyczaj ich odpowiedź w jakiś sposób dotyka jednego z następujących tematów: miłość, więź, zdrowie, cel, inspiracja, znaczenie.

To krzepiące poczucie, że nie jestem osamotniona, gdy szukam odpowiedzi na pytanie o to, czy istnieje mniej wyboista droga, aby przydać swojemu życiu radości i sensu. Słuchając członków mojej społeczności – innych rodziców, kolegów i koleżanek z pracy, członków Intent.com czy słuchaczy na moich prelekcjach – zauważam, że wielu z nich jest u kresu sił. Niezależnie od tego, czy są samotni, czy po ślubie, szukają pracy czy łączą ją z wychowaniem dzieci lub są niepracującymi rodzicami, ludzie czują się winni albo niezadowoleni, gdy czegoś nie robią, i desperacko pragną odzyskać poczucie sensu życia. Częstokroć nie znajdują też czasu, żeby zająć się sobą, tak są pochłonięci spełnianiem cudzych ambicji i dbaniem o innych. A poza tym, podobnie jak ja, bez ustanku poświęcają się swoim dzieciom.

Usilnie wierzę, że jest dla nas nadzieja, abyśmy mogli wieść bardziej znaczące, inspirujące i radośniejsze życie. Definiując swoje intencje – ziarna najgłębszych tęsknot – wyrażając je, a w końcu dążąc do ich realizacji, mamy większą szansę odnaleźć drogę do szczęścia, sensu i znaczenia w tym świecie. Intencje pozwalają nam żyć takim życiem, jakiego pragniemy. A co ważniejsze, gdy rozmyślnie formułujemy intencję, uruchamiamy procedurę jej urzeczywistnienia. Stajemy się bardziej świadomi obecności ludzi, którzy mogą nam służyć pomocą, i korzystamy z nadarzających się szans i okazji. Zwracamy uwagę na zbiegi okoliczności i przyciągamy do siebie nauczycieli, sojuszników i mentorów. Zaczynamy się tak zachowywać, jakby to, czego pragniemy, naprawdę się spełniło, i często tak właśnie się dzieje.

Ta książka zawiera zapiski moich intencji i dążeń, by odnaleźć więcej sensu, radości i równowagi w życiu. Liczę, że opowiadając swoją historię, mogę się podzielić cząstką tej wiedzy, którą zgromadziłam dzięki przyjaciołom, ekspertom i rodzinie, a także zainspirować innych własnymi sukcesami (i klęskami). W trakcie tej podróży przedstawiam praktyczną mapę, która poprowadzi nas od myśli do działań i rezultatów – oraz uświadomienia sobie naszych intencji. Każdemu z etapów na tej drodze poświęciłam osobny rozdział, stanowiący część planu INTENT: Zasiej, Obserwuj, Ufaj, Wyraź, Pielęgnuj i Działaj.

Mam nadzieję, że czytając tę książkę, odczujesz przypływ motywacji w związku ze zmianami, których dokonałam, zainspirują cię historie innych i zaciekawią fascynujące odkrycia naukowe, a wnioski, które wyciągniesz w trakcie tego procesu, staną się źródłem zachęty i wsparcia. Liczę też, że podzielisz się swoimi intencjami i doświadczeniami za pośrednictwem Intent.com lub naszej aplikacji Intent.

Moją najgłębszą intencją jest jednak to, aby ta książka stała się iskrą, która wywoła globalną dyskusję na temat roli intencji w życiu – taką, która daje nadzieję rozczarowanym, zachęca do odkrywania swoich pasji i wszystkim nam umożliwia wzajemne wspieranie się w naszej misji odnalezienia równowagi, sensu, bliskości i radości w życiu.

Rozdział pierwszyŚCIEŻKA INTENCJI

Przemawiałam na konferencji poświęconej zdrowiu i dobremu samopoczuciu, kiedy nagle uderzyła mnie niepokojąca myśl: A kim ty jesteś, że mówisz o intencjach, skoro sama ich nie realizujesz? Około pięćdziesięciu osób na widowni, głównie kobiet w wieku powyżej trzydziestu pięciu lat, słuchało z uwagą, podczas gdy ja mówiłam o zdrowiu, równowadze i sensie życia.

Intencje to wyraz naszych ludzkich aspiracji – w sferze fizycznej, emocjonalnej i duchowej – jako członków naszych rodzin i społeczności, a nawet jako mieszkańców Mateczki Ziemi. Intencje to sposób na opisanie naszych pragnień i zwrócenie się do wszechświata lub Boga o pomoc. Są ziarnem, którego owoce zbierzemy w życiu, czy będzie to oznaczało poprawę zdrowia, głębsze relacje, czy miłość.

– Intencje to wyraz naszych ludzkich aspiracji – w sferze fizycznej, emocjonalnej i duchowej – jako członków naszych rodzin i społeczności, a nawet jako mieszkańców Mateczki Ziemi. Intencje to sposób na opisanie naszych pragnień i zwrócenie się do wszechświata lub Boga o pomoc. Są ziarnem, którego owoce zbierzemy w naszym życiu, czy będzie to oznaczało poprawę zdrowia, głębsze relacje, czy miłość.

Widziałam, że ludzie kiwają głowami i pilnie notują.

Przynajmniej się zaangażowali.

– Tak naprawdę – ciągnęłam – ziarno to doskonała metafora. Zawiera już esencję tego, czym potencjalnie może się stać; aby jednak wykiełkowało, trzeba je zasiać, podlewać i dbać o nie. Nieustannie koncentrować się na idei i podejmować działanie, aby się ziściła. Intencja, podobnie jak ziarno, stanowi zalążek szansy – ma zaskakujący potencjał, aby rozkwitnąć.

Ziarno to wspaniała metafora intencji. Często umieszcza się je głęboko w glebie, gdzie rozpoczyna swoje życie w ciemnościach – tam też początkowo zapuszczają korzenie nasze intencje: w mrocznych głębinach umysłów zasiedlonych przez rozczarowanie, smutek i lęk, ale też radość, nadzieję i motywację. Ciemność to zdumiewająco żyzna gleba, na której ziarno intencji może kiełkować, dając nam motywację i inspirację do podjęcia wysiłku na rzecz zmiany.

Tłumacząc dalej koncepcję, wspomniałam o swoim ojcu, na co wszyscy entuzjastycznie pokiwali głowami.

– Mój ojciec nauczył nas, że intencja mieści w sobie mechanizm samospełnienia, podobnie jak ziarno zawiera wszystko, czego mu trzeba, aby stało się drzewem, kwiatem czy owocem. Intencja to ziarno w świadomości, w duszy, a wy macie moc jego urzeczywistnienia.

Dokładnie w chwili, kiedy wypowiedziałam te słowa, poczułam, że owe koncepcje, tak drogie mojemu sercu, są mi dziwnie obce. Dzień poprzedzający prelekcję był pełen chaosu. Spieszyłam się na spotkanie i rozlałam kawę na spodnie. Ogromne kruche ciastko z czekoladą, które pochłonęłam godzinę przed wyjściem, pozostawiło po sobie wrażenie mdlącego cukrowego kaca. A jeszcze wcześniej przegapiłam ważny telefon z pracy, przez co czułam się winna i roztrzęsiona. Na ogół staram się skrupulatnie przestrzegać ustalonych godzin i dotrzymywać zobowiązań. Gdy mi się to nie udaje, nie potrafię sobie wybaczyć. Ale to nie był problem tylko tego jednego dnia; w szerszej perspektywie czułam się tak, jakbym żyła niezgodnie ze swymi intencjami. Zamiast żyć świadomie, często dawałam się przytłoczyć rzeczywistości i ostro walczyłam, żeby nadgonić. Stojąc na scenie i dzieląc się swoimi przemyśleniami, czułam się trochę jak oszustka. Wierzyłam w to, co mówię, głęboko i całym sercem, ale nie potrafiłam tego zrealizować. Nie żyłam tym.

Pragnąc uciec od tych myśli, poprosiłam moich słuchaczy, by zamknęli oczy, a ja wprowadzę ich w stan medytacji. Po pięciu minutach wypełnionych głębokimi oddechami i ciszą poleciłam im, aby wysłuchali moich pytań.

– Nie musicie na nie odpowiadać, po prostu wysłuchajcie ich – powiedziałam.

– Kim jestem?

– Czego pragnę?

– Jaka jest moja rola?

Ta medytacja była przeznaczona nie tylko dla słuchaczy – ale też dla mnie. Musiałam odzyskać koncentrację, sięgnąć do najgłębszych pokładów swojej osobowości. Wzięłam kilka głębokich oddechów. I poczułam te pytania w każdej komórce ciała. Kim jestem? Czego pragnę? Jaka jest moja rola? Wiele razy o tym rozmyślałam. Przez większą część mojego dzieciństwa tata zadawał te pytania – to był nasz rodzinny rytuał. Wtedy jednak, na scenie, odczułam je zupełnie inaczej. Moja świadomość była zakotwiczona w teraźniejszości, w moim ciele, umyśle i duszy, a ja czułam się otwarta i chłonna. Raptem zaczęły napływać odpowiedzi:

– Kim jestem?

– Czego pragnę?

– Jaka jest moja rola?

KIM JESTEM?

Matką dwóch cudownych córek, żoną, córką, siostrą, przyjaciółką.

Przedsiębiorcą, pisarką.

Mamą piłkarza, choć odgrywam tę rolę niechętnie; jakbym zakładała za ciasną koszulkę, która uwiera i pije, choć nie do końca wiem dlaczego.

Duszą, która kocha i pragnie być kochana.

CZEGO PRAGNĘ?

Zdrowia dla mnie i mojej rodziny.

Bezpieczeństwa finansowego.

Miłości, sensu. Ale jak je zdobyć?

Spokoju, odpoczynku, równowagi. Nic z tego nie wydaje się w tej chwili osiągalne.

JAKA JEST MOJA ROLA?

Obecnie jako matki. A poza tym – nie wiem.

Czy to wystarczy?

Czy jest coś jeszcze, co mogłoby mi dać głębsze poczucie sensu?

Podczas gdy prowadziłam słuchaczy przez medytację, moje odpowiedzi – oraz zrodzone przez nie pytania – rozbrzmiewały mi w głowie. Kiedy poprosiłam uczestników, by zastanowili się nad tym, kim są, uświadomiłam sobie, że w dużym stopniu utraciłam wewnętrzne poczucie tego, kim jestem – a przynajmniej poczucie miejsca, do którego mogłabym przynależeć, i tego, co miałabym począć ze swoim życiem. Straciłam cenną więź z własną duszą.

To objawienie wywołało dotkliwy dyskomfort i musiałam zwalczyć pokusę, by pozwolić umysłowi od niego odpłynąć. Im dłużej jednak przyglądałam się tym niepokojącym myślom, tym więcej się dowiadywałam. Wsłuchałam się w swoje ciało i byłam zmuszona przyznać, że nie utrzymuję go w optymalnej kondycji. Czułam się otyła, zmęczona i obolała. Choć moja rodzina kładzie wielki nacisk na duchowość, w moim życiu zabrakło miejsca na medytację, jogę, oczyszczenie, duchowe wycofanie i wegańskie posiłki. Przeciwnie, uzależnienie od cukru popychało mnie w stronę coraz bardziej niezdrowych zachowań. Stanowczo zbyt często ukradkiem wymykałam się w środku dnia, żeby kupić babeczki albo ciastka, a potem pochłonąć je w tajemnicy przed wszystkimi. Nie dbałam o siebie także pod innymi względami. Ćwiczyłam nieregularnie i zdecydowanie za długo ślęczałam po nocach nad postami na Facebooku albo grałam na komputerze. Zawsze znajdowałam świetną wymówkę, żeby poskąpić na to, co zdrowe, ale wiedziałam, że moje wykręty są do niczego i mają tylko maskować moją niezdolność do przeprowadzenia niewygodnych zmian. Moja córka Leela odziedziczyła po mnie miłość do cukru i zaczynałam u niej dostrzegać podobne niezdrowe nawyki. Kiedy tak stałam, rozmyślając o tym wszystkim, pojęłam, że jej zachowanie jest odbiciem mojego. Wtedy ogarnęło mnie poczucie nieomal nierozerwalnie związane z macierzyństwem: wina.

Prowadząc grupę do ostatniego z pytań stawianych przez mojego ojca, odkryłam, że czuję się jeszcze bardziej przytłoczona i skonfundowana, o ile to w ogóle możliwe. Jaka jest moja rola? Wiedziałam, że chcę uczynić coś więcej, ale szczerze mówiąc, nie miałam bladego pojęcia, czym to coś jest – i byłam zbyt zmęczona, by o tym rozmyślać albo wkładać w to wysiłek. Po latach kręcenia się na karuzeli między życiem rodzinnym a pracą byłam skołowana i zdezorientowana. I chciałam wysiąść.

Powiedziałam sobie, że wszyscy tak mają. Że nie ja jedna. Pozwoliłam umysłowi błądzić, zastanawiając się nad tym, jak mogłabym odzyskać satysfakcję. Przypomniałam sobie okres, kiedy napisałam pierwsze dwie książki, gdy dziewczynki były młodsze. Tamte projekty pomogły mi zebrać myśli dotyczące rodzicielstwa i odnaleźć własną drogę do macierzyństwa. Czy napisanie książki o intencjach mogłoby mnie poprowadzić i pomóc ruszyć z miejsca?

Im więcej o tym myślałam, tym bardziej wydawało mi się to rozsądne. I tak oto, w tamtej jednej chwili, przed tłumem medytujących ludzi, w duchu sformułowałam intencję, aby napisać tę książkę – i poszukać przewodników wśród tych, którzy mnie zainspirują i zechcą towarzyszyć w mojej misji.

Odkąd sięgam pamięcią, pojęcie intencji było częścią mojej rodzinnej tradycji. Mistrzynią intencji była Maa, moja babka. Żywiła niezachwianą wiarę w moc życzeń, modlitw i magii. Była nawet przekonana, że kolor jej sari może wpłynąć na wynik narodowych rozgrywek krykieta. Na mecze gospodarzy zawsze wybierała czerwień. Maa wierzyła też, że modlitwa może pomóc wydobrzeć pacjentom mojego dziadka. Odwiedzała ich w szpitalu, a potem udawała się do świątyni, składając specjalne ofiary w intencji ich uzdrowienia. Wiedziała, że jej myśli i pragnienia kształtują świat, i faktycznie miała niezwykłą zdolność do snucia własnej rzeczywistości. Jeden z takich przypadków przeszedł do rodzinnej legendy, a gdy jako dziecko dowiedziałam się, czym są intencje, ta historia umocniła moją wiarę w ich moc.

W 1954 roku, kilka lat po zrzuceniu przez Indie zależności od Imperium Brytyjskiego, dziadkowie wraz z moim ojcem i jego młodszym bratem mieszkali w Lucknow, gdzie stacjonował dziadek, podówczas lekarz wojskowy. W ramach uroczystych obchodów narodzin nowego narodu do miasta miał przybyć pierwszy w historii premier Indii, Jawaharlal Nehru. Maa, podobnie jak wszyscy mieszkańcy, była tym niesamowicie podekscytowana i tygodniami zastanawiała się, jakie sari włożyć, jak ufryzować włosy, czy założyć buty płaskie czy na obcasie. Dziadek, ojciec i wuj śmiali się z jej obsesji i ostrzegali ją, by nie robiła sobie niepotrzebnej nadziei; nie było szans, mówili jej, by w tak ogromnym ścisku premier zwrócił uwagę na sari jakiejś kobiety. Maa pozwalała im się śmiać, ale pozostawała niewzruszona.

– Nehru nie tylko mnie zobaczy – zapewniała ich – ale też osobiście mnie pobłogosławi.

Wreszcie nadszedł ten dzień i mój dziadek, ojciec oraz wuj wyszli o czwartej nad ranem na ulicę, by zająć rodzinie miejsce na czas parady. Maa, ubrana w przykuwające uwagę, wspaniałe różowe sari, dołączyła do nich nieco później. Jeszcze zanim rozpoczęło się widowisko, na ulice wyległy tysiące ludzi niecierpliwie oczekujących przejazdu premiera Nehru. Kiedy kolumna wolno zbliżała się do miejsca, w którym stała Maa wraz z rodziną, Nehru machał dłonią przez otwarte okno limuzyny. Moja babka tkwiła w milczeniu w centrum rozwrzeszczanego tłumu, złożywszy dłonie na wysokości serca w tradycyjnym pozdrowieniu namaste.

I jakby na jej życzenie samochód Nehru się zatrzymał. Premier wysiadł i przecisnął się przez tłum do miejsca, w którym stała moja babka. Złożył dłonie na znak szacunku, wyciągnął różę z klapy marynarki i obserwowany przez tysiące oczu podał ją Maa. Następnie wsiadł do wozu i odjechał. Tłum zaczął wiwatować, a Maa spojrzała na mego dziadka błyszczącymi oczami i mrugnęła do niego.

Mając ducha Maa za przewodnika, rzuciłam się w badania nad intencjami. Stos książek na moim stoliczku nocnym rósł z każdym dniem, zajmując także część podłogi. Wybierałam pozycje autorów, o których od dawna słyszałam – niektórych znałam jeszcze od dziecka – ale których nigdy nie przeczytałam. Mój ojciec. Eckhart Tolle. Marianne Williamson. Arianna Huffington. Andrew Weil. Dan Siegel. Postawiłam sobie za cel porozmawiać z tymi niezwykłymi nauczycielami i czerpać od nich wiedzę. Spędziłam jedno popołudnie, szkicując e-maile do nich, i postanowiłam, że jeśli coś ma z tego wyjść, wszyscy zgodzą się na rozmowę.

Tymczasem nieustannie rozważałam koncepcję intencji. Badałam ją z każdej strony i pojęłam, że nawet samo słowo wydaje się rozmyte i niejasno zdefiniowane. Co mamy na myśli, mówiąc o intencjach?

Intencje to nie są po prostu cele. Płyną wprost z duszy, z głębi naszego jestestwa, gdzie krystalizują się najszczersze pragnienia szczęścia, akceptacji, zdrowia i miłości. Myśląc o intencjach, pielęgnując je i wyrażając, tworzymy klimat, w którym mogą zaistnieć. Lecz o intencje trzeba też dbać, dać im czas, by wydały owoce. A potem, w odpowiednim momencie, należy podjąć działanie i uczynić wysiłek na rzecz ich spełnienia.

Pojęcie intencji wywodzi się sprzed tysięcy lat. W mądrościach ludowych z całego świata intencję opisuje się jako siłę napędową kreacji, a koncepcja ta odgrywa znaczącą rolę w wielu religijnych wierzeniach, m.in. w hinduizmie i buddyzmie. W sanskrycie intencja to samkalpa, czyli idea uformowana w umyśle lub sercu. „Słuszne myślenie” to drugi element buddyjskiej Szlachetnej Ośmiorakiej Ścieżki, nauki, która opisuje, jak położyć kres osobistemu cierpieniu i osiągnąć stan oświecenia. W istocie sprowadza się do tego, by traktować siebie i innych z uprzejmością i współczuciem, żyjąc zarazem w zgodzie ze swymi najgłębszymi wartościami.

W tradycji buddyjskiej intencja dotyczy przeżywania każdej chwili w prawości i zgodzie z tym, co najwyżej cenimy. Buddyści wierzą, że przez nieustanne pielęgnowanie intencji i podejmowanie prób życia zgodnie z wyznawanymi wartościami zyskuje się największą szansę, aby stawiać sobie oświecone cele – oraz dokonywać czynów niezbędnych, by je osiągnąć.

Hebrajskie słowo kawana oznacza absolutną świadomość i uwagę, które należy próbować wprowadzić do każdej chwili swojego życia; to sposób, by nadać czynom sens. Na przykład modlitwa bez kawany, czyli intencji, jest tylko pustym słowem. Nawet chrześcijańską modlitwę, w której zanosi się prośby do Boga, można uznać za rodzaj intencji.

Nie tak dawno temu naukowcy podjęli próbę ustalenia, w jaki sposób – i czy w ogóle – działają intencje. Większość badań koncentrowała się na modlitwie przez pośredników. Czy modlitwa za kogoś może mu pomóc wyzdrowieć? Wyniki są niejednoznaczne. Niektóre badania wskazują na silny efekt, inne zaś na jego całkowity brak. Ale w jednym z nowszych badań naukowcy z Centrum Nowotworów Królewskiego Szpitala w Adelajdzie analizowali, czy modlitwa może korzystnie wpłynąć na stan duchowy i emocjonalny pacjenta. Przez sześć miesięcy chrześcijańska grupa modlitewna z pobliskiego kościoła modliła się za nieco ponad połowę pacjentów. W porównaniu z grupą kontrolną, w której intencji nie zanoszono modłów, u pacjentów tych wystąpiła niewielka, lecz znacząca poprawa samopoczucia duchowego i emocjonalnego. Nie mieli pojęcia, że ktoś się za nich modli, lecz mimo to ich stan się poprawił.

Jaki mógł być mechanizm, dzięki któremu modlitwa uzdrowiła tych ludzi? Mój ojciec uważa, że świadomość jest potężną siłą – tak pierwotną jak grawitacja – lecz brakuje jeszcze narzędzi, aby ją poznać. Możliwe, że świadoma intencja wzbudza energię elektrostatyczną lub magnetyczną, której niewidzialny strumień wywiera niewielki, lecz mierzalny wpływ na zachowanie – tak nasze, jak i innych. Jakkolwiek by było, istnieje solidny dowód potwierdzający istnienie jednego kawałka układanki: nasze myśli i przekonania mogą oddziaływać na nasze zdrowie.

Spójrzmy tylko na efekt placebo, który polega na tym, że pozorowana terapia przynosi rezultaty tylko dlatego, iż pacjent wierzy w jej działanie. W leczeniu łagodnej i umiarkowanej depresji placebo sprawdza się niemal tak dobrze jak silne antydepresanty, wykazano też, że łagodzi objawy choroby Parkinsona, choroby Crohna oraz stwardnienia rozsianego. Nasze umysły mają potężny wpływ na nasze ciała – i nasze życie. Dlaczego więc ich nie wykorzystać, by wprowadzić korzystne zmiany? Dlaczego nie sformułować intencji, by stać się człowiekiem dbającym o innych, przyciągnąć miłość lub wnieść wkład w poprawę kondycji ludzkości?

Akceptacja drobnych osobistych zmian może stanowić pierwszy krok w kierunku wywarcia większego wpływu na świat i całą ludzkość.

Co chcielibyście zmienić? Jakie obszary waszego życia pozostają dalekie od doskonałości? Czego brakuje? Zastanawiając się nad tymi pytaniami, możecie odkryć ziarna waszych najtajniejszych pragnień. Jakie drobne zmiany mogą spowodować, że poczujecie się bardziej wypoczęci, związani, zainspirowani, szczęśliwsi? Akceptacja drobnych osobistych zmian może stanowić pierwszy krok w kierunku wywarcia większego wpływu na świat i całą ludzkość.

Ku wielkiej radości odebrałam odpowiedź na jeden z moich e-maili, pochodzącą od konsultanta w Eckhart Tolle TV. Dowiedziałam się, że Tolle będzie w San Francisco, gdzie ma wygłosić mowę, i choć nie planował osobistych spotkań, zgodził się ze mną porozmawiać, ponieważ zaintrygowała i podekscytowała go koncepcja intencji. Kiedy nadszedł ten dzień, byłam spięta. Tolle cieszył się wielką estymą dzięki swoim pracom w dziedzinie duchowości i transformacji świadomości, a od ojca wiedziałam, że naprawdę żyje obecną chwilą i odczuwa głęboką metafizyczną więź. Nie chciałam przy nim wyjść na hipokrytkę.

Co gorsza, cierpiałam wtedy na najgorszy atak alergii od lat. Przed spotkaniem kichałam przez trzy godziny, cały czas się martwiąc, czy powinnam iść na ten wywiad. Oczy miałam czerwone i załzawione, ciekło mi z nosa, a gardło miałam ściśnięte i obrzmiałe. Kilkakrotnie łapałam za telefon, żeby odwołać spotkanie, a potem odkładałam go z powrotem. Nie chciałam przegapić szansy rozmowy z Tollem, wzięłam więc głęboki wdech i rzuciłam się na głęboką wodę. A gdy tylko usiedliśmy, kichanie ustało.

Kiedy zadałam Tollemu podstawowe pytania – Czym jest intencja? Jak ją pan definiuje i wciela w życie? – gdzieś w oddali rozdzwonił się kościelny dzwon. Tolle, dostrojony do teraźniejszości, dokładnie tak, jak przewidywał mój ojciec, natychmiast się rozpromienił i powiedział, że dzwony przypominają mu młode lata spędzone w Europie. Spędziliśmy chwilę, nasłuchując w kompletnej ciszy, i jakaś nuta w tym cudownym dźwięku, połączona z jego spokojem i otwartością, ukoiła moje skołatane nerwy.

– Najogólniej mówiąc, intencja to myśl, która rodzi się w umyśle i pragnie manifestacji w zewnętrznym świecie. W skali kosmicznej, zanim cokolwiek ujawni swoją obecność, prawdopodobnie jest już uformowane w umyśle Boga – powiedział. – Pragnąc zidentyfikować intencję, zamiast zadawać sobie pytanie Czego pragnę?, lepiej zapytać: Czego pragnie ode mnie wszechświat? lub Czym mogę obdarzyć wszechświat?