Strona główna » Poradniki » Porozumienie przez współpracę. Jak stworzyć partnerską relację ze swoim dzieckiem

Porozumienie przez współpracę. Jak stworzyć partnerską relację ze swoim dzieckiem

4.00 / 5.00
  • ISBN:
  • 978-83-66329-63-8

Jeżeli nie widzisz powyżej porównywarki cenowej, oznacza to, że nie posiadamy informacji gdzie można zakupić tę publikację. Znalazłeś błąd w serwisie? Skontaktuj się z nami i przekaż swoje uwagi (zakładka kontakt).

Kilka słów o książce pt. “Porozumienie przez współpracę. Jak stworzyć partnerską relację ze swoim dzieckiem

Przed rodzicami stoi ważne zadanie: dowiedzieć się, kim jest ich dziecko, jakie ma umiejętności, upodobania, cele i kierunki i umożliwić im realizowanie ich potencjału. Rodzice chcą również, aby ich dzieci były niezależne, ale też – żeby nie podejmowały złych decyzji. Nie chcą wywierać nacisku, ale chcą jednocześnie, żeby dziecko było chętne do działania. Nie chcą krzyczeć, ale chcą być wysłuchani. Dobre rodzicielstwo to nieustanne balansowanie między tym, czego potrzebuje dziecko, a tym, czego chce rodzic.

Psycholog i autor książek, dr Ross Greene, proponuje stworzony przez siebie model rozwiązywania problemów przez współpracę, co pozwala na całkowitą rezygnację z nieskutecznych tradycyjnych metod, takich jak kary, nagrody, groźby i przekupstwa. W zamian rodzic dostaje narzędzia, które pozwalają dzieciom czuć się wysłuchanymi i ważnymi.

 

„Ross Greene przekazuje rodzicom wytyczne, które są jasne, wykonalne i z pewnością wzmocnią zarówno rodziców, jak i dzieci.”
Adele Faber, współautorka „Jak mówić, żeby dzieci nas słuchały, jak słuchać, żeby dzieci do nas mówiły”

Polecane książki

W e-booku omawiamy: • Jakie dokumenty są niezbędne przy dokonywaniu zwrotu i reklamacji • Jak należy ująć reklamację w księgach sprzedawcy • Jakie konsekwencje ma wymiana towaru na wolny od wad • Jak należy ująć reklamację w księgach nabywcy • Jak zaksięgować odmowę przyjęcia reklamacji • Jak rozlic...
Superherosi a rynek książkiOd zarania wieków człowiek szukał odpowiedzi na pytania egzystencjalne, dotyczące sensu życia i śmierci. Dziś pytania najistotniejsze są wypychane na margines kultury, bo są niewygodne, wymagają dojrzałej refleksji, na którą w codziennej gonitwie nie mamy czasu i odwagi....
ZDRADA, MIŁOŚĆ I IDEAŁY W CZASACH REWOLUCJI ANGIELSKIEJ Londyn, 1640 rok. Henrietta Challoner nie wiedzie beztroskiego życia kupieckiej córki. Owdowiały ojciec nadużywa alkoholu, babka odmawia dostępu do wykształcenia, a bracia walczą po przeciwnych stronach barykady. Na dodatek dziewczyna zakochuje...
  Wojna szaleje w przestrzeni Zjednoczonej Ziemi i niszczy miliony istnień. Rój powrócił, większy i bardziej zajadły, do tego z miażdżącą przewagą technologiczną. Z Tytana, księżyca Saturna, nadchodzi ostrzeżenie – podobno od samego Tima Grangera – że tym razem wróg może okazać się niepokonany. Admi...
Celem niniejszej pracy jest analiza treści przepisów dotyczących inwestycji celu publicznego, w oparciu o przepisy ustawy z dnia 27 marca 2003 r. o planowaniu i zagospodarowaniu przestrzennym, jako podstawowego aktu prawnego w tym obszarze, jak również analiza przepisów ustaw o specjalnych zasad...
Biografia Giulii Farnese, metresy papieża Aleksandra VI Borgii i siostry papieża Pawła III, posłużyła Kate Quinn za kanwę dla fascynującej, pełnokrwistej opowieści. Rzym, rok 1492. Mieszkańcy Wiecznego Miasta niecierpliwie obserwują przedłużającą się agonię papieża Innocentego VIII. Giulia Far...

Poniżej prezentujemy fragment książki autorstwa Ross W. Greene

Ross W. Greene

Porozumienie przez współpracę. Jak stworzyć partnerską relację ze swoim dzieckiem

Tytuł oryginału: Raising Human Beings: Creating a Collaborative Partnership with Your Child

Copyright © 2016 by Ross W. Greene

Copyright © 2016 by Scribner, a Division of Simon & Schuster, Inc

Copyright for the Polish edition and translation © 2019 by Grupa Wydawnicza Relacja sp. z o.o.

Przekład: Dorota Skowrońska

Redakcja i korekta: Kamila Wrzesińska

Projekt okładki: Ewelina Malinowska

Skład: Sylwia Budzyńska

ISBN 978-83-66329-63-8

Wydawnictwo Mamania

Grupa Wydawnicza Relacja

ul. Łowicka 25 lok. P-3

02-502 Warszawa

www.mamania.pl

Dla Talii i Jacoba… przyszłość należy do Was

„Chcesz komuś pomóc? Zamknij się i słuchaj!”

ERNESTO SIROLLI

„Nigdy naprawdę nie zrozumie się człowieka, dopóki nie spojrzy się na sprawy z jego punktu widzenia (…) dopóki nie wejdzie się w jego skórę, nie pochodzi się w jego skórze po świecie.”

HARPER LEE, Zabić drozda, tłum. Maciej Szymański

„Dorośli mogą uczyć się od bardzo małych dzieci, bowiem serca małych dzieci są czyste. Dlatego Wielki Duch może pokazywać dzieciom wiele rzeczy, których starsi ludzie nie dostrzegą.”

CZARNY ŁOŚ

„Powiedz mi, a zapomnę. Naucz mnie, a zapamiętam. Zaangażuj mnie, a się nauczę.”

BENJAMIN FRANKLIN

WstępDokąd zmierzamy

Miło mi powitać cię w książce „Porozumienie przez współpracę”. Bardzo się cieszę, że ją czytasz. Już sam fakt, że to robisz, pokazuje, że do bycia rodzicem podchodzisz poważnie i chcesz tę rolę spełniać właściwie. To dobrze; twoje dziecko potrzebuje, żebyś przemyślał, co chcesz osiągnąć jako rodzic, i żebyś miał do wypełnienia tego zadania odpowiednie narzędzia. To zrozumiałe, że czujesz się w tej materii nieco zdezorientowany. W dzisiejszych czasach rady dotyczące wychowania dzieci są tak powszechne i tak niespójne, że trudno orzec, co jest dobre, a co złe, co ważne, a co nie, co stawiać za priorytet, a co sobie odpuścić oraz jak najlepiej reagować, kiedy dziecko nie spełnia oczekiwań.

Najpierw zastanówmy się nad najbardziej istotnym zadaniem w rozwoju twojego dziecka: musi ono odkryć, kim jest – poznać swoje umiejętności, upodobania, przekonania, wartości, cechy charakteru, cele i ukierunkowanie – oswoić się z tym, a potem dążyć do życia z tym w zgodzie. Ty jako rodzic masz podobne zadanie: też musisz odkryć, kim jest twoje dziecko, oswoić się z tym i pomóc mu żyć z tym w zgodzie. Oczywiście chcesz też mieć na to wszystko wpływ. Chcesz, żeby dziecko czerpało korzyść z twojego doświadczenia, twojej mądrości oraz twoich wartości, a także żeby skutecznie radziło sobie z oczekiwaniami Prawdziwego Świata w dziedzinie nauki, funkcjonowania w społeczeństwie oraz zachowania.

Tę równowagę – między posiadaniem wpływu a pomaganiem dziecku, by żyło w zgodzie z samym sobą – trudno jest osiągnąć. Większość konfliktów między rodzicami i dziećmi wybucha, gdy zostanie ona zachwiana. Podejście do rodzicielstwa, które zostało opisane w tej książce, oparte na współdziałaniu, pozbawione kar i antagonizmu, pomoże ci utrzymać tę równowagę i pozostać otwartym na bezpośrednią komunikację.

Książka ma dwojaki cel. Tak, z pewnością warto, żeby twoja relacja z dzieckiem dobrze się układała, i warto, żeby dziecko radziło sobie z wymaganiami i oczekiwaniami Prawdziwego Świata. Ale warto też sprawować opiekę rodzicielską w sposób, który wspiera tę bardziej pozytywną stronę ludzkiej natury. My, ludzie, jesteśmy zarówno zdolni do czynów altruistycznych, jak i niegodziwych. Intuicja może nas popychać do przejawiania niezwykłego współczucia i do współpracy, jak również do godnych pożałowania konfliktów, braku wrażliwości oraz działań destrukcyjnych. Jesteśmy zdolni do przejawiania rzeczy takich jak empatia, szczerość, współpraca, współdziałanie, świadomość tego, jak nasze czyny wpływają na innych ludzi, przyjmowanie czyjejś perspektywy oraz rozwiązywanie różnic zdań w sposób niewywołujący konfliktu. Są to cechy, których będzie wymagał Prawdziwy Świat. Ale trzeba je pielęgnować i rozwijać. Przedstawione w niniejszej książce podejście do rodzicielstwa pomoże ci wypełnić również i to zadanie.

Gdy zatoniesz w drobnych sprawach dnia codziennego, tak samo jak wielu innym rodzicom może ci być trudno zachować właściwy ogląd tego, jakim rodzicem chcesz być. Łatwo stracić z oczu obraz całości, gdy pochłoną cię dbałość o higienę dziecka, odrabianie lekcji, obowiązki domowe, sporty, zajęcia, spotkania, znajomi, przywożenie i odwożenie, egzaminy i składanie dokumentów na studia. Ale warto dołożyć starań, by zachować właściwą perspektywę – nie tylko ze względu na relację z dzieckiem, lecz również dlatego, że wyzwania, z jakimi mierzy się nasz gatunek i nasz świat, wymagać będą od niego i od ciebie najlepszego wyczucia i działania. Musimy sobie podnieść poprzeczkę, począwszy od tego, jak wychowujemy swoje dzieci.

A teraz kilka słów o mnie. Jestem ojcem dwojga dzieci, obecnie nastolatków, zatem mam doświadczenie z pierwszej ręki w dziedzinie rodzicielskich wzlotów i upadków. Jest to najfajniejsze i najbardziej uczące pokory doświadczenie w moim życiu. Od dwudziestu pięciu lat jestem też psychologiem klinicznym, specjalizującym się w dzieciach z trudnościami w funkcjonowaniu społecznym i emocjonalnym oraz problemami z zachowaniem. Pracowałem z tysiącami dzieci w wielu różnych środowiskach: w rodzinach, szkołach, na oddziałach psychiatrycznych, w ośrodkach terapeutycznych, a także w więzieniach. Czy wykształcenie psychologiczne i doświadczenie w pracy działało na moją korzyść przy wychowywaniu własnej dwójki dzieci? Podejrzewam, że tak. Ale tak samo jak wszyscy musiałem poznać moje dzieci, odkryć, kim są, i zobaczyć, co dalej. I w różnych miejscach po drodze musiałem się dostosowywać, bo te moje dzieciaki cały czas rosły i wciąż mnie zmieniały.

W mojej pierwszej książce, zatytułowanej „Trudne emocje u dzieci”, opisałem podejście do wychowania dzieci z problemami z zachowaniem – zwane obecnie modelem Proaktywnego Rozwiązywania Problemów przez Współdziałanie (Collaborative & Proactive Solutions, CPS) – które pomaga opiekunom nie koncentrować się na próbach zmiany zachowania dzieci, a raczej na budowaniu partnerskiej relacji z nimi, żeby rozwiązać problemy stojące za tymi zachowaniami. W tej książce przeczytasz dużo o tym podejściu, bo z równie dobrym skutkiem daje się ono zastosować w przypadku dzieci, których problemy i zachowania są bardziej typowe. Bo tak naprawdę wcale nie ma wielkiej różnicy między „typowymi” dziećmi a tymi, które określić można jako bardziej wymagające. Tak, jedne dzieci są bardziej gwałtowne i niestabilne od innych. Jedne są gadatliwe, inne są ciche lub zupełnie nic nie mówią. Jedne rozwijają się w sprzyjających okolicznościach, inne musiały pokonać o wiele trudniejszą drogę. Jedne żyją ze swoimi rodzicami biologicznymi, inne z jednym rodzicem albo z ojczymem lub macochą, z rodzicami adopcyjnymi, rodzicami przybranymi albo z dziadkami. Niektóre mają trudności z nauką, innym trudno się nawiązuje znajomości, a jeszcze inne walczą z nadużywaniem różnych substancji albo gier komputerowych czy mediów społecznościowych. Niektóre mają wzniosłe aspiracje, inne nie myślą zbyt wiele o przyszłości.

Ale wszystkie potrzebują tego samego: rodziców i opiekunów, którzy wiedzą, jak zachować równowagę między oczekiwaniami a umiejętnościami dziecka, jego upodobaniami, przekonaniami, wartościami, cechami charakteru, celami i ukierunkowaniem; którzy potrafią wprowadzać tę równowagę w życie codzienne; którzy pomogą mu uczestniczyć w rozwiązywaniu problemów, które napotyka w życiu; którzy podejdą do tego w sposób wspierający te najbardziej pożądane ludzkie odruchy.

Inspiracją do stworzenia postaci tej książki było wiele istniejących dzieci oraz rodziców, których poznałem i z którymi pracowałem, jednak postacie te są ich mieszanką. Ponadto w książce przeplata się kilka historii, które mają pomóc objaśnić różne wątki i strategie. Oczywiście mam ogromną nadzieję, że w tych postaciach i historiach odnajdziesz siebie i swoje dziecko.

Dla niektórych pomysły zawarte w tej książce mogą być znajome. Innym wydawać się mogą całkiem nowe. Być może trafisz na coś, co nie idzie w parze z twoim obecnym sposobem myślenia, a niektóre strategie mogą ci się wydać zbyt obce. Ale pozwól tym pomysłom się trochę uleżeć, a potem daj im szansę – nie jedną i nie dwie – a istnieje całkiem spore prawdopodobieństwo, że się przyjmą.

ROSS GREENE

Portland, Maine

Rozdział 1Pomieszanie ról

Wydaje się, że tak było od zawsze. Dorośli mówili dzieciom, co mają robić, i je do tego zmuszali. Racja mocniejszego zawsze lepszą bywa. Ojciec wie zawsze najlepiej. Kto nie słucha ojca, matki, będzie słuchał psiej skóry. Co wolno wojewodzie, to nie tobie, smrodzie. Dzieci i ryby głosu nie mają.

A jednak, podobnie jak inne niegdyś podporządkowane grupy – kobiety, ludzie o odmiennym kolorze skóry – dzieci przebyły daleką drogę. Nie tak dawno dzieci powoływano na świat, żeby zapewnić przetrwanie gatunku, żeby pomagały w gospodarstwie, żeby przynosiły dochód albo po prostu dlatego, że antykoncepcja nie była jeszcze popularna ani nie można było na niej polegać. W dzisiejszych czasach, gdzie nasz gatunek nigdy wcześniej nie był tak liczny i gdzie większość dzieci (przynajmniej w zachodnim świecie) została zwolniona z obowiązku pilnowania stada albo dokładania się do dochodu, dzieci mają wybór. Są prawdziwymi ludźmi. Liczą się. I są tego świadome.

Niektórzy obserwatorzy zachodniego społeczeństwa niezbyt entuzjastycznie przyjmują poprawę statusu dzieci, wskazując z zaniepokojeniem na wszystko to, co odbierają jako lekceważący i zuchwały charakter współczesnego dziecka (oczywiście Arystoteles narzekał dokładnie na to samo). Ubolewają nad „udoroślaniem” dzieci i patrzą z pogardą na rodziców, którzy nie mają wystarczająco dużej władzy. Tęsknią za starymi, dobrymi czasami, kiedy role były jasno określone, dzieci znały swoje miejsce, a zasłużone lanie nie powodowało, że człowiek zostanie zgłoszony odpowiednim władzom.

Po przeciwnej stronie są ci, których nie do końca przekonuje, że te stare, dobre czasy były tak wspaniałe, jakimi się je przedstawia. Dochodzą do wniosku, że siła i racja nie zazębiają się płynnie oraz że ojciec nie zawsze wie najlepiej. Przyznają, że psia skóra była niepotrzebnym narzędziem, przynoszącym wręcz odwrotne skutki, że lanie było dość ekstremalnym sposobem postawienia na swoim oraz że wychowanie to coś więcej niż kij i marchewka. Uważają, że pozwolenie dzieciom, by zabierały głos w sprawach, które ich dotyczą, może tak naprawdę być dobrym przygotowaniem do życia w Prawdziwym Świecie.

Zatem w kwestii wychowania dzieci wielu rodziców jest nieco zagubionych i nie wie, jak w dzisiejszych czasach postępować. Ugrzęźli na błotnistym terenie pomiędzy pobłażliwością a autorytaryzmem. Chcą, żeby ich dziecko było samodzielne, o ile nie będzie dokonywać złych wyborów. Chcą uniknąć bycia surowymi i nieugiętymi, o ile to nie zaowocuje tym, że dziecko będzie łamać reguły i nie okazywać szacunku. Nie chcą być zbyt nachalni i apodyktyczni, ale nie za cenę tego, że ich dziecko będzie zdemotywowane i apatyczne. Chcą mieć dobrą relację ze swoim dzieckiem, ale nie jeśli to miałoby oznaczać dawanie się wykorzystać. Nie chcą krzyczeć, ale chcą być wysłuchani.

W tym wszystkim chodzi o równowagę, ale ta równowaga czasem zdaje się tak niepewna, tak trudna do osiągnięcia.

Na szczęście między Królestwem Dyktatury a Prowincjami Wykorzystywania wcale nie ma błota. Jest tam partnerska relacja, i to taka, w której to współdziałanie, nie zaś władza, jest głównym składnikiem. Partnerstwo, które pomoże tobie i twoim dzieciom stać się sojusznikami – członkami tej samej drużyny – zamiast przeciwnikami. Partnerstwo, które pomoże wam wypracować relację, która sprawdzi się dla obu stron, która obu stronom da przestrzeń do rozwoju, która wyposaży dziecko w solidny fundament, potrzebny, by pewnego dnia móc rozłożyć skrzydła i wzbić się w powietrze.

Chyba się trochę zagalopowaliśmy. Partnerska relacja oparta na współdziałaniu? Z moim dzieckiem? Serio?

Serio. Możesz nie zdawać sobie z tego sprawy, ale zacząłeś współdziałać ze swoim dzieckiem już w chwili, gdy ono przyszło na świat. Gdy płakało, próbowałeś dojść do tego, co się stało. Potem starałeś się temu zaradzić. Następnie w zależności od reakcji dziecka, kiedy okazywało się, że twoje domysły i podjęte działania nie były strzałem w dziesiątkę, korygowałeś je… Zatem od jakiegoś czasu masz już ze swoim dzieckiem partnerską relację opartą na współdziałaniu.

Czy w partnerskiej relacji opartej na współdziałaniu nadal będę mieć autorytet?

Tak, jak najbardziej. Okazuje się, że tak naprawdę to, czego przede wszystkim szukasz jako rodzic, to wpływ. Nie kontrola. I jest więcej niż jeden sposób na zdobycie tego wpływu. Jedna z dróg związana jest z władzą i przymusem, ale jest też inna droga, która uwydatnia komunikację, poprawia relacje i lepiej przygotowuje dzieci na wiele z tych rzeczy, które tak naprawdę ich czekają w Prawdziwym Świecie. Ta książka, jak już zapewne się domyśliłeś, traktuje o tej drugiej drodze.

Dobra wiadomość jest taka, że masz wpływ już z samego tytułu bycia rodzicem. Zła wiadomość jest taka, że nie masz tak dużego wpływu, jak ci się wydawało, i jeśli użyjesz go w niewłaściwy sposób, będziesz go miał jeszcze mniej.

A teraz jeszcze jedna dobra wiadomość: twoje dziecko też chce mieć wpływ.

To dobra wiadomość?

Tak, to dobra wiadomość. Żeby twoje dziecko mogło poradzić sobie w Prawdziwym Świecie, będzie musiało wiedzieć, czego chce. Oczywiście nie byłoby najlepiej, gdybyś mu dawał wszystko, czego chce, tylko dlatego, że tego chce. Zatem dziecko będzie musiało nauczyć się, jak dążyć do osiągnięcia tego, czego chce, dostosowując się i uwzględniając potrzeby oraz obawy innych osób. Jak napisał niegdyś pewien dość wpływowy gość o nazwisku Hillel, „Jeżeli nie ja dla mnie – kto dla mnie? A gdy ja tylko dla siebie – kim jestem?”. Problem oczywiście w tym, że Hillel nie dał nam przepisu na to, jak znaleźć równowagę między tymi dwiema myślami. Mimo wszystko jesteś zobowiązany pomóc swojemu dziecku ją osiągnąć.

Budowanie z dzieckiem relacji partnerskiej opartej na współdziałaniu jest dla wielu rodziców nieznanym terytorium, a my, dorośli, niezbyt entuzjastycznie podchodzimy do wkraczania na nieznane terytorium. Jeśli zbłądzimy, raczej będziemy błądzić w kierunku autorytaryzmu i surowości i z łatwością znajdziemy poparcie dla takiej postawy, na przykład ze strony ekspertów w dziedzinie wychowania (zależnie, kogo będziemy słuchać) albo z literatury (jeśli będziemy szukać wybiórczo). Jednak praca nad partnerską relacją opartą o współdziałanie ma szansę sprawić, że wychowywanie dziecka da znacznie większą satysfakcję i że kiedyś spojrzysz w przeszłość z zadowoleniem.

My, ludzie, tak daleko zaszliśmy w wielu dziedzinach. Mamy elektryczność i iPody, smartfony i internet. Możemy komunikować się w czasie rzeczywistym z ludźmi z każdego zakątka świata. Opanowaliśmy sztukę latania. Lądowaliśmy na Księżycu i badaliśmy planety. Potrafimy przeszczepiać serca, wątroby i twarze, a także tworzyć protezy kończyn. Umiemy zapobiegać chorobom i je leczyć. Potrafimy powoływać dzieci na świat bez potrzeby odbywania stosunku… i pomagać im przeżyć, jeśli urodzą się na wiele tygodni przed terminem.

Ale jeśli chodzi o rozwiązywanie problemów, wciąż zbytnio polegamy na władzy i kontroli. W tej bardzo istotnej kwestii nie zaszliśmy wystarczająco daleko. A wszystko zaczyna się od tego, jak wychowujemy dzieci.

Kończąc cytat z Hillela, „A jeśli nie teraz – to kiedy?”.

•••••

Jak powiedzieliśmy sobie we wstępie, przez książkę przewija się kilka historii. Każda z nich skupia się na innej rodzinie. Sytuacja każdej z tych rodzin pomoże objaśnić myśli przewodnie i strategie, z którymi się zapoznasz. Poznajmy zatem pierwszą z rodzin.

Denise była wykończona wczesnym porankiem w wykonaniu samotnej matki. Trójka dzieci do wyprawienia do szkoły, praca, do której trzeba dotrzeć (najlepiej na czas), i szef, który starał się być wyrozumiały, ale nie darzył spóźnialskich pracowników zbytnią życzliwością.

– Hank, zejdź tu i zjedz śniadanie! Nick, zostaw tę pracę domową i ubieraj się do szkoły, przecież powinieneś był zrobić ją wczoraj! Charlotte, proszę wyłączyć telewizor i spakować plecak. Spóźnisz się na autobus! Tyle razy cię prosiłam, żebyś rano, przed szkołą, nie oglądała telewizji! A pies wciąż nie dostał jedzenia!

Charlotte, najmłodsza z dzieci Denise, zawędrowała do kuchni.

– Czy ktoś inny nie może karmić psa rano? Ja mam tyle rzeczy do zrobienia.

– Dobra, ja nakarmię psa – rzuciła Denise, nalewając Hankowi mleko do miski z płatkami. – Tylko wyjdź już wreszcie, żebyś się nie spóźniła na autobus. Nie mam czasu znowu cię odwozić do szkoły!

– Lubię, jak mnie odwozisz do szkoły – odparła Charlotte, siadając na kuchennym krześle.

– Charlotte, nie siadaj! – powiedziała Denise. – Ja też lubię cię odwozić do szkoły, ale nie w momencie, kiedy już i tak jestem spóźniona. No idź!

Charlotte wstała z krzesła i w tym momencie jej starszy brat, Hank, siadając do śniadania, pstryknął ją w ucho.

– Mamo!

– Zostaw ją, Hank! – wycedziła Denise. – Pamiętasz, co ci mówiłam o tym, co się stanie z twoim Xboxem, jeśli nie przestaniesz dokuczać siostrze?

– Co jest na śniadanie? – wymamrotał Hank, wciąż trochę nieprzytomny.

Denise postawiła przed nim miskę z płatkami.

– Nie chcę płatków – burknął Hank.

– Tylko na to mi dzisiaj starczyło czasu.

– No to nie zjem śniadania.

– W zamrażarce są gofry – zaproponowała Denise. – Mogą być?

– Nie chcę śniadania.

– Nie pójdziesz do szkoły bez śniadania – oznajmiła Denise, otwierając puszkę psiej karmy.

– No cóż, nie jestem głodny. Nigdy nie masz czasu, żeby zrobić naleśniki, tylko w weekendy.

Hank wstał od stołu i wyszedł z kuchni.

– Nie mogę codziennie robić naleśników! – zawołała Denise. – Poza tym i tak nikt oprócz ciebie nie lubi naleśników. Nick, zostaw tę pracę domową. Chcesz płatki, których nie zjadł Hank?

– Pewnie już w nie napluł – uznał Nick.

– No jasne, frajerze – zawołał Hank z przedpokoju. – Bo frajerzy żrą moją ślinę.

– Nie będę tego jadł – oznajmił Nick.

Westchnąwszy, Denise wylała płatki i przyszykowała Nickowi miskę świeżych.

– Nie będę jadł z tej miski, do której on napluł!

– Dobra. Dam ci nową miskę. – Denise wsypała świeże płatki i nalała świeże mleko do nowej miski, a przed Nickiem postawiła miskę z psią karmą.

– Ohyda! – zaprotestował Nick, zanim Denise zorientowała się w swojej pomyłce.

– O rany! – Denise zamieniła psie jedzenie na miskę płatków.

– Nie rozlej mi tego na moją pracę domową! – ostrzegł ją Nick.

– Pa! – zawołała Charlotte z przedpokoju.

– Pa, słoneczko! Kocham cię! – zawołała Denise.

Minutę później Denise usłyszała, jak Hank wychodzi bez pożegnania. Potem zauważyła, że Nick nawet nie tknął swoich płatków.

– Nick, dość już tej cholernej pracy domowej!

Gdy Nick już wyszedł, a Denise wreszcie ruszyła do pracy, jak zwykle o parę minut za późno, zastanawiała się, dlaczego każdy poranek musiał wyglądać tak samo. Czy to się kiedykolwiek miało stać łatwiejsze?

Rozdział 2Niedopasowanie

Jak już zostało powiedziane, każde dziecko ma to samo zadanie: odkryć, kim jest – poznać swoje umiejętności, upodobania, przekonania, wartości, cechy charakteru, cele i ukierunkowanie – oswoić się z tym, a potem dążyć do życia w zgodzie z samym sobą. To właśnie słynny psycholog Carl Rogers nazywa samoaktualizacją.

Poza tym ustaliliśmy, że jako rodzic masz równie ważne zadanie: ty także musisz odkryć, kim jest twoje dziecko, oswoić się z tym i pomóc mu żyć ze sobą w zgodzie. Zauważ, że twoim zadaniem nie jest uformowanie kawałka gliny (swojego dziecka) według własnego pomysłu; ono nie jest kawałkiem gliny, a ty nie masz takich możliwości.

Ale chcesz, żeby twoje dziecko czerpało też korzyści z twojego doświadczenia, mądrości i twoich wartości. Innymi słowy, chcesz mieć wpływ. Wpływ ten wywierany jest poprzez oczekiwania, które obejmują wiele sfer: bycie członkiem rodziny (np. obowiązki domowe, traktowanie członków rodziny), zdrowie (higiena, sen, wybory żywieniowe), bycie uczniem (stopnie, wysiłek, nawyki dotyczące pracy), bycie członkiem społeczeństwa (traktowanie innych ludzi, przestrzeganie przepisów, odpowiedzialność za całą wspólnotę), a także rezultaty (zdolność do utrzymania się, samodzielnego funkcjonowania). Jednak nie możesz ślepo podążać za swoimi oczekiwaniami; one muszą być dostosowane do umiejętności, upodobań, przekonań, wartości, cech charakteru, celów i ukierunkowania twojego dziecka (co dalej zwać będziemy ogólnie cechami). Poza tym nie tylko ty masz oczekiwania wobec swojego dziecka; również świat ma wobec niego oczekiwania w dziedzinie nauki, funkcjonowania w społeczeństwie oraz zachowania.

Przez cały okres rozwoju twojego dziecka jego cechy oraz wymagania i oczekiwania świata nieustannie na siebie oddziałują. Poprzeczkę podnosi się coraz wyżej; w miarę jak twoje dziecko rośnie, wymagania i oczekiwania stają się poważniejsze i bardziej złożone. Do tego z czasem cechy twojego dziecka ewoluują.

Większość dzieci w większości przypadków radzi sobie ze spełnianiem oczekiwań, z jakimi muszą się zmierzyć. Ale każde dziecko czasem zmaga się z ich spełnianiem, niektóre dzieci bardziej niż inne. Innymi słowy, są momenty, gdy występuje niedopasowanie między cechami twojego dziecka a wymaganiami i oczekiwaniami wobec niego.

Na przykład jeśli nauczyciel wymaga od twojego dziecka, żeby przez długi czas siedziało spokojnie i w pełnym skupieniu, a ono łatwo się rozprasza i jest nadpobudliwe albo większość omawianego materiału go nie porwała, mamy do czynienia z niedopasowaniem między oczekiwaniami nauczyciela a cechami twojego dziecka. I teraz: jeśli twoje dziecko za wszelką cenę dąży do osiągnięcia sukcesu, lubi zadowalać innych, potrafi wykrzesać z siebie energię psychiczną, żeby się skupić, nawet kiedy właśnie zanudza się na śmierć albo boi się twojego gniewu z powodu złych stopni, może udać mu się zapanować nad rozproszeniem, nadpobudliwością i/lub nudą, przynajmniej przez jakiś czas. Ale jeśli twoje dziecko nie ma żadnej z tych cech lub brakuje mu większości z nich, problem niedopasowania nie zniknie.

Jeśli rówieśnicy ze szkolnego autobusu są żywiołowi i często się nawzajem przedrzeźniają, a twoje dziecko jest bardzo ciche, nieśmiałe i wrażliwe, może się pojawić niedopasowanie pomiędzy wymaganiami społecznymi obowiązującymi w autobusie a zdolnością twojego dziecka do efektywnego reagowania na nie. Jeśli twoje dziecko potrafi nie brać niczego do siebie albo dołączyć do grupy równie introwertycznych dzieci, może mu się udać zmniejszyć lub w ogóle pokonać to niedopasowanie. Jednak jeśli nie ma takich cech obronnych i nie potrafi poradzić sobie z niedopasowaniem zachodzącym w autobusie, ono nie zniknie.

Niedopasowanie pojawia się również w momencie, gdy nauczyciel twojego dziecka zarzuca je ogromną ilością pracy domowej z matematyki, a ono rozumie materiał jedynie w niewielkim stopniu, przez co ma trudności w odrobieniu lekcji. Jeśli twoje dziecko na przeciwności reaguje nieustępliwością albo ma warunki ku temu, by szukać wsparcia, gdy go potrzebuje, i będzie wytrwale szukało pomocy z innych źródeł, jeśli pierwsze źródło nie spełni swojego zadania – bądź jeśli nauczyciel jest bardzo wyczulony na potrzeby swoich uczniów, zauważa, kiedy mają z czymś problem, i ma świetne umiejętności w udzielaniu pomocy – twojemu dziecku może się udać przezwyciężyć to niedopasowanie. W innym przypadku ono pozostanie.

Zauważ, że w ostatnim przykładzie odpowiedzialność za radzenie sobie z niedopasowaniem ponosi nie tylko twoje dziecko. Czasami dziecko potrzebuje partnera, który mu pomoże. I jedną z twoich najważniejszych ról jako partnera jest właśnie rola wspomagającego.

Mamy tendencję do tego, żeby ograniczać zastosowanie słowa wspomagający do fachowców – lekarzy, specjalistów od zdrowia psychicznego, nauczycieli – jednak jako rodzic również należysz do grupy wspomagających fachowców. A skoro tak, to zapewne jest kilka rzeczy, które powinieneś wiedzieć:

1. Wspomagający pomagają. Innymi słowy, wspomagający dotrzymują przysięgi Hipokratesa, która brzmi mniej więcej tak: nie pogarszaj sprawy.

2. Wspomagający mają grubą skórę. Innymi słowy, robią wszystko, żeby nie brać niczego zbytnio do siebie. W ten sposób mogą pozostać tak obiektywni, jak tylko się da, i zachować swój ogląd sprawy. Choć wspomagający mają prawo do posiadania uczuć, nie dają im sobą rządzić. Innymi słowy, wspomagający robią wszystko, żeby ich własne uczucia nie przeszkadzały w niesieniu pomocy.

3. Wspomagający udzielają pomocy wyłącznie, jeśli jest naprawdę niezbędna. Tak wspomagający wspierają samodzielność.

Podążanie za tymi myślami przewodnimi bywa trudne. Nie ma drugiej takiej miłości jak miłość rodzica do własnego dziecka. Od dawna troszczysz się i martwisz o to dziecko. Byłeś przy nim, kiedy jako niemowlę było od ciebie zupełnie zależne, i od zawsze jesteś przy nim, na dobre i na złe. Będąc rodzicem, przeżywasz jedne z najlepszych chwil w swoim życiu.

A także jedne z najgorszych, w których trudno nie wypaść z trybu wspomagającego albo które mogą doprowadzić do tego, że będziesz próbował pomagać w sposób niezgodny z rolą, jaką pełnisz jako rodzic. Jednak warto walczyć o utrzymanie tej roli. Nawet w chwilach, kiedy twoje dziecko nie spełnia twoich oczekiwań. Nawet gdy mówi bolesne rzeczy. Nawet gdy – być może jako nastolatek – twoje dziecko zachowuje się, jakby nie chciało mieć już z tobą nic wspólnego. Nawet gdy staje się jasne, że spędzanie czasu z tobą nie jest równie fajnie, co z rówieśnikami. Wciąż jesteś partnerem.

Życie jest o wiele mniej stresujące – i dziecko w mniejszym stopniu potrzebuje partnera – kiedy jego cechy pasują do wymagań i oczekiwań stawianych przez świat. To, co stresuje dzieci i rodziców oraz przygotowuje grunt pod całą gamę niekorzystnych reakcji zarówno ze strony dzieci, jak i ich opiekunów, to niedopasowanie – zmaganie się.

Jednak to właśnie niedopasowanie jest również bodźcem do rozwoju i wykształcenia odporności.

Innymi słowy, niedopasowanie nie jest tak do końca złe. Tak naprawdę niedopasowanie może być dobre. Na szczęście, bowiem jest też nieuniknione. To konflikt, który często towarzyszy niedopasowaniu, nie jest dobry. Ani niezbędny.

Obserwowanie, jak dziecko się z czymś zmaga, nie jest fajne. Sztuką jest uważnie się przyglądać, czy dziecko potrzebuje twojej pomocy, żeby pokonać niedopasowanie, czy poradzi sobie z tym samo. A cała magia w tym, jak dalej poprowadzicie sprawy, gdy tej pomocy będzie potrzebować.

Początek

Przewińmy taśmę nieco do tyłu. Zazębianie się cech twojego dziecka i oczekiwań ze strony świata zaczęło się już w momencie jego narodzin. Czego się wymaga od niemowląt? Nie wyczerpując tematu – i dostrzegając, że oczekiwania różnią się w zależności od rodziny i od dziecka – mamy wymagania dotyczące samouspokajania, regulowania i modulowania emocji, przyjmowania i trawienia pokarmu, ustalenia regularnego cyklu snu i czuwania, przystosowania do świata, który oddziałuje na zmysły (ciepło, zimno, światła, hałasy, zmiany itp.), być może spania we własnym łóżeczku, a także wchodzenia w interakcję z ludźmi (z samego początku w dość elementarny sposób, z coraz to większym wyrafinowaniem w miarę, jak dziecko rośnie). Jeśli jako niemowlę dziecko ma odpowiednie umiejętności, żeby radzić sobie z tymi wymaganiami bez większych trudności, to jeśli wszystkie inne czynniki pozostaną bez zmian, będziemy mieli do czynienia z dopasowaniem i wszystko prawdopodobnie będzie szło dość gładko. Jednak jeśli dziecko nie ma umiejętności, żeby móc sprostać tym oczekiwaniom – ma coś, co często określa się trudnym charakterem – lub jeśli oczekiwania otoczenia są niedostrojone, wystąpi problem niedopasowania i zwiększy się ryzyko, że wszystko będzie szło mniej gładko.

Jak niemowlęta komunikują, że wystąpił problem niedopasowania? Skoro słowa nie wchodzą w rachubę, robią to za pomocą płaczu, krzyku, czerwienienia się na twarzy, rzucania się, wymiotowania, hiperwentylacji, zbyt małej lub zbyt dużej ilości snu i tak dalej. Jeśli opiekunowie mają trudności w interpretacji tych znaków i reagowaniu na nie, niedopasowanie prawdopodobnie się zwiększy.

Oczywiście okres niemowlęctwa to dopiero początek podróży śladami dopasowania i niedopasowania, początek niekończącego się oddziaływania między oczekiwaniami wobec dziecka a jego cechami. Jest wiele etapów w rozwoju – nazwijmy je etapami wrażliwości – na których może wystąpić problem niedopasowania. Na przykład we wczesnym dzieciństwie świat zaczyna wymagać, żeby dziecko wyrażało swoje potrzeby, myśli i niepokoje słowami. Gdy dzieci zaczynają „używać słów” zgodnie z oczekiwaniami, mamy do czynienia z dopasowaniem. Jeżeli dzieci nie wykształcają umiejętności przetwarzania języka i komunikacji zgodnie z oczekiwaniami lub gdy wymagania i oczekiwania są niedostrojone, występuje problem niedopasowania.

Między dwunastym a osiemnastym miesiącem pojawia się jeszcze jedna oprócz języka umiejętność: przemieszczanie się. Język i przemieszczanie się są ekscytującymi osiągnięciami, jednak mogą się również przyczynić do problemu niedopasowania. Otóż na długo przed ich pojawieniem się dzieci mają już całkiem jasne wyobrażenie o tym, czego chcą i kiedy tego chcą (zazwyczaj natychmiast!), ale język i przemieszczanie się budują grunt pod to, żeby mogły dążyć do osiągnięcia tego. Z jednej strony – zwłaszcza że chodzi o dziecko, które zaczyna odkrywać, kim jest, oswajać się z tym i dążyć do życia w zgodzie z samym sobą – to, że dziecko wie, czego chce i próbuje to osiągnąć, jest dobre. Ale ponieważ to, czego chce i kiedy tego chce, może nie być możliwe albo bezpieczne, wpływ rodziców jest bardzo istotny.

Jak małe dzieci komunikują, że wystąpił problem niedopasowania? Często poprzez uniwersalną oznakę niedopasowania: napad złości. Niestety napady złości nadały temu fascynującemu okresowi w rozwoju dziecka negatywną nazwę – bunt dwulatka. Ale ostatnią rzeczą, jakiej byś chciał, jest postrzeganie pierwszych przejawów umiejętności, upodobań, przekonań, wartości, cech charakteru, celów ukierunkowania twojego dziecka jako czegoś złego. Napady złości to po prostu sygnał, że wystąpił problem niedopasowania, nie zaś znak, że twoje dziecko walczy z twoim pragnieniem posiadania wpływu. Napady złości dają ci znać, że twoje dziecko potrzebuje pomocy w poukładaniu sobie pewnych spraw i pora zabrać się za uczenie i modelowanie pewnych istotnych umiejętności rozwojowych, takich jak opóźniona gratyfikacja, wyrażanie obaw w sposób adaptacyjny, branie pod uwagę obaw i potrzeb innych osób, tolerancja na frustrację, elastyczność i rozwiązywanie problemów. Napady złości nie oznaczają, że twoje dziecko potrzebuje dużych dawek Kto Tu Rządzi. Jeśli dobrze rozegrasz rozdanie, bunt dwulatka może być okresem ogromnego rozwoju, nauki i odkrywania. To samo można powiedzieć o buncie trzylatka. I czterolatka. I o wszystkim, co później nastąpi.

Skoro mowa o tym, co później nastąpi, gdy dzieci osiągną wiek trzech lub czterech lat, świat zaczyna od nich wymagać, żeby siedziały spokojnie i skupiały się przez dłuższy czas, żeby wykazywały się większą elastycznością i umiejętnością przystosowania się oraz coraz to bardziej wyrafinowanymi, odpowiednio wyważonymi umiejętnościami społecznymi. Utrzymywanie uwagi i samoregulacja należą do szerokiej gamy umiejętności znanych jako funkcje wykonawcze, które są nierozłącznie związane z umiejętnością rozwiązywania problemów, efektywnego radzenia sobie z frustracją, przystosowywania się, podejmowania decyzji, planowania, kontrolowania impulsów oraz refleksji nad przeszłymi doświadczeniami i odnoszenia tego do teraźniejszości. Umiejętności społeczne stanowią równie szeroką kategorię, obejmującą inne umiejętności, takie jak dzielenie się, wchodzenie w grupę, rozpoczynanie konwersacji i właściwe okazywanie pewności siebie, jak również bardziej wyrafinowane, zasadnicze umiejętności, takie jak empatia, świadomość tego, jak nasze zachowanie wpływa na innych oraz przyjmowanie punktu widzenia innych osób. Przez cały okres dzieciństwa dzieciom stawia się niezliczone dodatkowe oczekiwania – niektóre bardziej prozaiczne niż inne: odpieluchowanie, kładzenie się spać i pozostawanie w łóżku w nocy, przygotowywanie się do szkoły na czas, samodzielne ubieranie się, rozłąka z opiekunami, opanowanie ortografii, pisanie, matematyka, czytanie i odrabianie prac domowych, uprawianie sportu, nawiązywanie i utrzymywanie znajomości, a także rozwiązywanie konfliktów w sposób adaptacyjny. Oczywiście niniejsza lista to tylko wierzchołek góry lodowej. Jednak refren jest taki sam: kiedy dziecko jest w stanie spełnić te oczekiwania, mamy do czynienia z dopasowaniem; kiedy dziecko ma trudności z ich spełnieniem, wystąpi problem niedopasowania.

Jak starsze dzieci komunikują, że wystąpił problem niedopasowania? Tak samo jak wtedy, gdy były młodsze, za pomocą swojego zachowania: dąsając się, będąc nie w humorze, wycofując się, krzycząc, przeklinając, rzucając rzeczami, trzaskając drzwiami, kłamiąc lub wagarując. W skrajnych przypadkach dzieci mogą sygnalizować wystąpienie problemu niedopasowania, przejawiając zachowania, które są szkodliwe dla nich samych lub dla innych, takie jak bicie, niszczenie mienia, nacinanie skóry, wywoływanie wymiotów, nadużywanie alkoholu lub narkotyków, lub jeszcze gorsze. Istnieje jeszcze wiele innych możliwych sygnałów niedopasowania, jak na przykład słabe stopnie, brak zainteresowania szkołą, posiadanie małej liczby przyjaciół lub nieposiadanie ich w ogóle, nadużywanie gier komputerowych i tym podobne.

Dorośli mają skłonność do zbytniego skupiania się na oznakach niedopasowania, zazwyczaj na zachowaniu dziecka. Wielu specjalistów w dziedzinie zdrowia psychicznego przejawia taką samą tendencję. Jednak zachowanie to tylko sposób, w jaki twoje dziecko komunikuje, że wystąpił problem niedopasowania. To gorączka, sygnał. Żeby mieć wpływ, musisz wyjść poza to zachowanie i skupić się na zidentyfikowaniu oraz rozwiązaniu problemów, które je powodują. Zachowanie to jest to, co spływa w dół rzeki. Warto skoncentrować się na tym, co się dzieje w górze rzeki, na zaradzeniu tym problemom niedopasowania, które za danym zachowaniem stoją.

Jeśli dziecko przejawia wystarczająco dużo zachowań świadczących o niedopasowaniu przez wystarczającą ilość czasu, jest ogromna szansa, że spełni kryteria jednej lub wielu kategorii, na których opierają się specjaliści zajmujący się zdrowiem psychicznym przy stawianiu diagnoz, które, ogólnie rzecz biorąc, składają się z długich list niepożądanych zachowań. Możemy dyskutować o zaletach i wadach dziecięcych diagnoz psychiatrycznych – jeśli mamy być ze sobą szczerzy, moim zdaniem często robią więcej szkody niż pożytku – ale jedno jest pewne: choć diagnoza zaświadcza o tym, że występuje problem niedopasowania, jednocześnie wskazuje na dziecko jako źródło tego niedopasowania, przez co zwiększa prawdopodobieństwo, że dorośli skoncentrują się na naprawieniu problematycznego dziecka zamiast na poprawie stopnia dopasowania. Swoją drogą, wiele dzieci boryka się z trudnościami, choć nie spełniają kryteriów diagnostycznych dla żadnego zaburzenia psychicznego. Zatem z pewnością nie warto czekać na postawienie diagnozy psychiatrycznej, żeby wywnioskować, że występuje problem niedopasowania.

Nawet jeśli nie zostanie postawiona żadna diagnoza, wiele przymiotników, którymi często określa się dzieci niespełniające oczekiwań, również daje do zrozumienia, że problem tkwi w dziecku: zdemotywowane, leniwe, słabe, manipulujące, nieustępliwe, uparte, zwracające na siebie uwagę, testujące granice, bez szacunku – to tylko kilka przykładów. Te określenia często przyczyniają się do wielu błędnych przekonań, które wygłaszamy na temat niespełniających oczekiwań dzieci. Oto kilka przykładów:

„Lubi mieć słabe wyniki.”

„Lubi działać mi na nerwy.”

„Myśli, że może mi mydlić oczy.”

„Nie zależy mu.”

„Ono jest po prostu czarną owcą.”

„Nie wykorzystuje w pełni swoich możliwości.”

„Wiem, że to potrafi… po prostu nie chce się postarać.”

„Musi się ocknąć.”

„Ktoś musi to dziecko popchnąć do działania.”

„Wygląda na to, że będzie musiało pójść na dno, żeby nauczyć się pływać.”

Te określenia i wyrażenia również sprawiają, że rodzice skupiają się na naprawianiu problematycznego dziecka zamiast na poprawie stopnia dopasowania.

Ty

Teraz porozmawiajmy chwilę o tobie. Pewnie odczuwasz całą gamę silnych emocji związanych ze swoim dzieckiem. Chcesz być dobrym rodzicem. Chcesz wszystko robić dobrze. Chcesz, żeby twoje dziecko czuło się kochane, otoczone troską i opieką. Chcesz mieć pewność, że wyjdzie na ludzi. Chcesz mieć pewność, że jest gotowe na Prawdziwy Świat. Być może chcesz wychowywać je w podobny sposób, jak ciebie wychowywano. A może jesteś zdeterminowany, żeby pewne rzeczy zrobić inaczej.

Każdy rodzic wnosi do równania z dopasowaniem/niedopasowaniem całe bogactwo skłonności i cech. Oto kilka najważniejszych:

• jak wyczulony i wrażliwy jest na swoje dziecko i jego potrzeby,

• jak radzi sobie ze stresem i frustracją,

• jaki ma poziom odporności,

• jaki ma poziom cierpliwości,

• czego potrzebuje w relacji ze swoim dzieckiem,

• jak sobie wyobrażał swoją relację z dzieckiem,

• jak sobie wyobrażał bycie rodzicem,

• jak się odnosi do swojego dziecka i z nim komunikuje,

• ile czasu chce spędzać z dzieckiem,

• jak dużą przyjemność sprawia mu tak naprawdę spędzanie czasu z dzieckiem,

• na ile praca i inne dystraktory odciągają go od wychowywania dziecka,

• świadomość, jak jego zachowanie wpływa na zachowanie dziecka,

• wrażliwość na to, czy oczekiwania wobec dziecka są rozsądne i realistyczne.

Jak już zapewne doświadczyłeś na własnej skórze, nie tylko dzieci są zagrożone ostrą krytyką, gdy wystąpi problem niedopasowania. Społeczeństwo rości sobie prawo do najsurowszych osądów wobec rodziców: są niekonsekwentni, pasywni, wyluzowani, pobłażliwi, surowi, za mało surowi, cackają się, rozpieszczają, są zbyt zaangażowani lub za mało zaangażowani, są nadopiekuńczy, są rodzicami-helikopterami, są obojętni, nieodpowiedzialni. Ale postrzeganie rodziców jako „źródła problemu” jest równie bezproduktywne, co postrzeganie dziecka jako „źródła problemu” i najzwyczajniej kieruje naszą uwagę ku naprawianiu problematycznego rodzica zamiast ku poprawianiu stopnia dopasowania.

Wspólny mianownik

Teraz możemy zacząć zestawiać ze sobą te wszystkie czynniki: twoje dziecko, z jego cechami; ciebie, z twoimi oczekiwaniami; i świat, z jego własnymi wymaganiami i oczekiwaniami. Wiemy, że czasem te czynniki przyczyniają się do dopasowania, czasem powodują niedopasowanie. Ustaliliśmy również, że sposób, w jaki reagujesz na niedopasowanie, będzie determinował to, czy będziesz ze swoim dzieckiem miał partnerską relację, czy będziesz je efektywnie wspomagać oraz czy twój wpływ będzie naprawdę miał znaczenie.

Pytania i odpowiedzi

Pytanie: Skąd się wzięły cechy mojego dziecka? Czy to przede wszystkim geny, czy wychowanie?

Odpowiedź: To przede wszystkim – i zawsze – jedno i drugie. Na jego umiejętności – i na twoje również – w stu procentach wpływają geny i w stu procentach wychowanie.

Istnieje pokusa, żeby pewne cechy, na przykład wynikające z chorób genetycznych, postrzegać jako uwarunkowane wyłącznie genami. Jednak dziedzina epigenetyki mówi nam o tym, że choć dziecko może mieć predyspozycje genetyczne do określonego zaburzenia, istnieje całe spektrum pozagenetycznych czynników, które determinują aktywację danego genu. Co więcej, czynniki środowiskowe – na przykład poziom stresu matki i substancje, te dobre i te złe, które dostarcza swojemu organizmowi w czasie ciąży – wywierają wpływ na dziecko w łonie matki, a nawet zanim w ogóle zostanie poczęte. Ponadto środowisko nieprzerwanie wpływa na funkcjonowanie dziecka przez całe jego życie.

Istnieje również pokusa, żeby niektóre cechy traktować jako uwarunkowane wyłącznie czynnikami środowiskowymi. Nie ma wątpliwości, że trauma, zaniedbanie, bieda, dysfunkcje, a także inne środowiskowe czynniki ryzyka mogą przyczynić się do pewnych cech albo spowodować ich nasilenie, ale nie powodują ich powstania. To właśnie dlatego dzieci pochodzące z tej samej, trudnej okolicy albo dorastające w równie trudnej sytuacji rodzinnej mają zupełnie inne cechy. To dlatego dzieci, które mają takie same, traumatyczne doświadczenia, bardzo różnie na nie reagują i różne są tych doświadczeń skutki.

Prawda jest taka, że twoje dziecko jest połączeniem niezliczonych cech, a na te cechy wpływa symfonia czynników genetycznych i środowiskowych. Nie ma prostego wyjaśnienia tego, kim dziecko się stanie, choć udawanie, że takie wyjaśnienie istnieje, daje poczucie większej sprawczości. „Nie grzeszy wzrostem, bo jego matka paliła w ciąży” to zbytnie uproszczenie. „Źle się zachowuje, bo jego rodzice nie potrafią wprowadzić dyscypliny” też nie jest pełnym wyjaśnieniem. „Problemy w puli genów tego dziecka mają długą historię”. Być może, ale teraz już wiesz, że kryje się za tym coś więcej.

Pytanie: Czy „oczekiwania” i „zasady” to jedno i to samo?

Odpowiedź: Są to z grubsza synonimy, ale bardziej wskazane jest określenie oczekiwania. Kiedy dzieci „łamią zasady”, dorośli mają tendencję do reagowania w sposób surowy i karzący, żeby wymusić ich przestrzeganie. Ale jeśli dzieci mają „trudności w spełnieniu oczekiwań”, wachlarz możliwych reakcji – jak wkrótce sam zobaczysz – bardzo się rozszerza.

Pytanie: Czy nie istnieją takie oczekiwania, które moje dziecko po prostu musi spełniać?

Odpowiedź: Z pewnością istnieją takie oczekiwania, na których ci bardzo zależy, żeby twoje dziecko je spełniało. Ale jeśli te oczekiwania są niedopasowane do jego cech, samo dokładanie większych starań do tego, żeby dziecko je spełniało, może jedynie zwiększyć poziom niedopasowania i bardziej oddalić was od partnerskiej relacji.

Pytanie: Jak szybko mogę zacząć budować partnerską relację z dzieckiem?

Odpowiedź: Jak już wspomniałem, zacząłeś reagować na niedopasowanie, kiedy twoje dziecko było niemowlęciem. Na relację wpłynął twój stopień wyczulenia na to, co niemowlę chciało ci przekazać (ponieważ nie potrafiło używać słów), oraz to, na ile rzetelnie i troskliwie podchodziłeś do jego potrzeb. Czy potrzebowało ruchu, żeby zasnąć? Czy hałas łatwo je przestraszał lub wybudzał? Jaka była najlepsza pora na karmienie? Czy chciało dużo czasu spędzać na rękach? Czy wyraźnie wolało spać blisko ciebie?

Tak, bycie wrażliwym i godnym zaufania wymaga czasu, energii i poświęcenia. Gdy podjąłeś decyzję o zostaniu rodzicem, jednocześnie zdecydowałeś, że na jakiś czas postawisz kogoś innego (swoje dziecko) na pierwszym miejscu. Sam się na to pisałeś.

Pierwsze trzy lata życia dziecka tak naprawdę w dużej mierze przygotowują grunt pod dalszy rozwój, więc stymulacja – nie w postaci ekranu telewizyjnego, lecz raczej w postaci waszych twarzy, głosów, obecności, czasu, zaangażowania i uwagi – to bardzo ważna sprawa. Nie musisz się zbytnio martwić o to, że poświęcisz niemowlęciu lub małemu dziecku zbyt wiele uwagi lub dasz mu zbyt wiele miłości.

Czy okres niemowlęcy to najlepszy czas na nauczenie dziecka, że świat nie zawsze jest miejscem godnym zaufania i pełnym wrażliwości? Nie, ma ono mnóstwo czasu na to, żeby się tego nauczyć, i o wiele bardziej potrzebuje godnego zaufania, pełnego wrażliwości fundamentu niż udzielenia przez ciebie wczesnych lekcji na temat tego, jak niegodny zaufania i pozbawiony wrażliwości potrafi być ten świat. Innymi słowy, potrzebuje solidnych korzeni, zanim będzie mogło rozwinąć skrzydła.

Pytanie: Cały ten pomysł, że niedopasowanie jest czymś dobrym – może pan powiedzieć coś więcej?

Odpowiedź: Rozwijając myśl Erika Eriksona, wybitny psycholog James Marcia szeroko opisał cztery potencjalne wyniki podróży twojego dziecka, w zależności od stopnia, w jakim (a) aktywnie eksplorowało alternatywne tożsamości i (b) na ile tak naprawdę zaangażowało się w konkretną tożsamość lub pojęcie samego siebie (swoich umiejętności, przekonań, wartości, upodobań, cech charakteru, celów i ukierunkowania):

• Tożsamość przejęta odnosi się do osoby, która nie przeszła przez proces eksplorowania własnej tożsamości i pojęcia samego siebie, lecz raczej ślepo zaakceptowała tożsamość, którą otrzymała lub która została jej w dzieciństwie narzucona przez rodziców oraz innych ważnych opiekunów. Choć taka osoba zaangażowała się w swoją tożsamość, nie jest to wynikiem jej własnych poszukiwań. Przykładem takiej osoby może być ktoś, kto wybiera określony zawód i styl życia w oparciu o oczekiwania rodziców, ale kto mógłby pójść w zupełnie innym kierunku, gdyby miał okazję na eksplorację i oswojenie się z własną tożsamością.

• Tożsamość moratoryjna odnosi się do osoby, która cały czas aktywnie poszukuje swojej tożsamości, ale jeszcze nie zaangażowała się w żadne szczególne przekonania, wartości, upodobania ani cele. Przykładem tego może być osoba, która na przykład w czasie studiów skakała między ośmioma różnymi kierunkami, ale na żadnym nie zagrzała miejsca, a teraz często zmienia pracę. Nieustannie eksploruje i szuka swojej tożsamości.

• Tożsamość rozproszona odnosi się do osoby, która nie próbowała ani eksplorować swojej tożsamości, ani angażować się w konkretne wartości i przekonania. Taka osoba może mieć depresję lub być apatyczna, gdyż nie ma pojęcia, kim ani czym jest, gdzie przynależy ani dokąd zmierza. Może nawet zwrócić się ku negatywnym aktywnościom, takim jak przestępstwa lub narkotyki, gdyż czasami łatwiej jest wpaść w negatywną tożsamość, niż nie mieć w ogóle żadnej.

• Tożsamość osiągnięta odnosi się do osoby, która zarówno przeszła proces eksploracji tożsamości, jak i wykształciła wyraźnie określoną tożsamość oraz pojęcie samej siebie. Wie, kim jest, w co wierzy i dokąd zmierza.

Co, zdaniem doktora Marcii, skłania jednostkę do rozpoczęcia procesu eksploracji samego siebie, będącego kluczowym w kwestii poszukiwania własnej tożsamości? Zazwyczaj motorem staje się zmaganie się z kryzysem: na przykład śmierć bliskiego krewnego lub przyjaciela, przeprowadzka do nowego miasta, rozpoczęcie nauki w nowej szkole, odrzucenie przez przyjaciela, niedostanie się do wybranej szkoły, problemy w nauce, zerwanie miłosnej relacji, aresztowanie, utrata pracy lub niezadowolenie z niej, doświadczenie kłopotów finansowych. Innymi słowy, zmaganie się często poprzedza rozwój. Co ciekawe, składnik, który jest głównym elementem zmagania się, to – zaskoczę cię – niedopasowanie. Jak tłumaczy David Brooks w książce „Kształtuj swój charakter”, każde zmaganie zostawia po sobie ślad; osoba, która przechodzi przez te zmagania, w rezultacie jest bardziej głęboka i bardziej się liczy.

Czy twoją rolą jako rodzica jest tworzenie