Strona główna » Obyczajowe i romanse » Przestrzenie i zaułki

Przestrzenie i zaułki

5.00 / 5.00
  • ISBN:
  • 978-83-7453-381-2

Jeżeli nie widzisz powyżej porównywarki cenowej, oznacza to, że nie posiadamy informacji gdzie można zakupić tę publikację. Znalazłeś błąd w serwisie? Skontaktuj się z nami i przekaż swoje uwagi (zakładka kontakt).

Kilka słów o książce pt. “Przestrzenie i zaułki

Kiedy czytam swoje skojarzenia, spisane na przestrzeni wielu lat, zastanawiam się, czy można w sposób tak bezpośredni opisać nasze przemijanie, smutki, śmieszności życia, chwile radości, naszą pracę, ewolucję starzenia się naszego ciała. Uznałem, że tak. To łączy się w jedno: szukanie sensu naszej egzystencji poprzez ukazanie jej wszystkich barw i cieni – nawet tych z najbardziej intymnych sfer życia.

Autor książki, Janusz Limon, jest lekarzem, genetykiem klinicznym, profesorem Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego. Przestrzenie i zaułki to zbiór ponad 400 myśli, skojarzeń, spostrzeżeń, wspomnień i fragmentów, tworzących jego swoisty autoportret.

Polecane książki

Katamarany i trimarany to bezpieczne, wygodne i coraz bardziej popularne jachty. W tej książce znajdziecie porównanie zalet i wad dwóch typów wielokadłubowców, a także porady związane z ich prowadzeniem. Jak pracują żagle i takielunek? Jak obsłużyć silnik? Jak działa ster? Jakie są zasady cumowania ...
Jeżeli do tej pory zrzucanie zbędnych kilogramów wywoływało u Ciebie wyłącznie negatywne odczucia, powinieneś koniecznie przeczytać tę książkę. Odchudzanie może być bowiem nie tylko skuteczne, ale przy okazji bardzo przyjemne!Wszystko za sprawą Autorki, która teraz dzieli się z Tobą swoim wieloletni...
Colby Lane po latach pracy jako agent CIA i najemnik uczestniczący w ekspedycjach obalających dyktatorskie rządy wraca kontuzjowany do Ameryki. Chce rozpocząć nowe życie, zapomnieć o przeszłości, zarówno tej zawodowej, jak i prywatnej. Okazuje się, że nie jest to takie proste. Pracę w wielkiej teksa...
Autorka książki od najmłodszych lat żyje, można powiedzieć, na granicy światów. Jej świat fizyczny od zawsze przeplatały przeróżne fantomy, niemożliwe do wytłumaczenia w prosty, logiczny sposób. Obejmowały one zjawiska dźwiękowe, wizualne, a także nierzadko prorocze sny. Jej dwa światy to zarówno...
Tym razem akcja rozgrywa się na Florydzie w latach 60. XX wieku, a fabuła koncentruje się na losach dwóch chłopców skazanych na pobyt w poprawczaku. Gdy idee ruchu na rzecz praw obywatelskich docierają wreszcie do Frenchtown, czarnej dzielnicy Tallahassee, Elwood Curtis postanawia wziąć sobie do se...
Czterech jeźdźców Apokalipsy. Los cuatro jinetes del Apocalipsis. Książka w dwóch wersjach językowych: polskiej i hiszpańskiej. Autor, Vicente Blasco Ibáñez, (ur. 29 stycznia 1867, Walencja, zm. 28 stycznia 1928, Menton, Francja) – hiszpański pisarz, publicysta i lewicowy działacz polityczny. Autor ...

Poniżej prezentujemy fragment książki autorstwa Janusz Limon

Otwarcie

1. Dopóki mogę

Postanowiłem opisać swoje spostrzeżenia. Aby zdążyć przed chaosem i dezorganizacją umysłu i ciała. Dopóki mój mózg kontroluje moje ciało, dopóty ciało słucha mózgu.

2. To tylko skojarzenia

Powstające we mnie nieoczekiwane skojarzenia na skutek nieoczekiwanych zdarzeń, nawet tych codziennych, odkryć czy olśnień stworzyły we mnie potrzebę ujawniania zarówno intymnych przeżyć w sferze psychicznej, jak i towarzyszących im reakcji mojego ciała.

3. Zostawić ślad

„Chciałem zostawić ślad, monogram na ścianie, nie wiem, dla kogo, i nie wiem, po co. Ale odczuwałem potrzebę” (Tadeusz Konwicki).

4. Opisać życie

Kiedy czytam swoje skojarzenia, spisane na przestrzeni wielu lat, zastanawiam się, czy można w sposób tak bezpośredni opisać nasze przemijanie, smutki, śmieszności życia, chwile radości, naszą pracę, ewolucję starzenia się naszego ciała. Uznałem, że tak.

To łączy się w jedno: szukanie sensu naszej egzystencji poprzez ukazanie jej wszystkich barw i cieni – nawet tych z najbardziej intymnych sfer życia.

5. Przypadek życia

Zawsze ogarnia mnie smutek, gdy pomyślę, że nawet banalne wydarzenie, wręcz przypadek, może mieć decydujące znaczenie w tworzeniu się drogi życia. Jedna chwila może zupełnie zmienić bieg całego życia człowieka. Co gorsza, nie zawsze wiadomo, że jest to właśnie ta chwila.

6. Ryzyko życia

„Istnieją straszne pokusy, wobec których trzeba mieć siły i odwagę, aby im ulec. Postawić całe życie na jeden moment, zaryzykować wszystko dla jednego rzutu, bez względu na to, czy stawką jest władza, czy rozkosz” – napisał Oscar Wilde.

Zdałem sobie z tego sprawę bardzo późno, o wiele za późno.

7. Chaos myśli

Clive Staples Lewis po śmierci żony napisał książkę zatytułowaną Smutek, we wstępie której Douglas H. Gresham stwierdził: „Zaczął spisywać swoje myśli i własne reakcje na nie, aby spróbować odnaleźć jakiś sens w tym skłębionym chaosie, który atakował jego umysł”.

A u mnie, po utracie córki, taki nieujarzmiony chaos trwa nieustannie od wielu lat.

Przestrzenie dzieciństwa

8. Bicie zegarów

Kiedy przysłuchujemy się biciu zegarów, można zauważyć, że już pierwsze uderzenie młoteczka i powstały dźwięk narzucają całą tonację – każde kolejne uderzenie nie zmienia barwy dźwięku zegara. Tak bywa i w życiu – niekiedy pierwsze uderzenie emocjonalne w młodości powoduje, że nawet jeśli będą inne doznania, to już niczego nie zmienią.

Jesteśmy zaprogramowani nie tylko genami, które otrzymaliśmy od rodziców, ale i bodźcami z wczesnego dzieciństwa.

9. Marzenie

Kiedy Florian zapytał mnie: „Januszu, jakie ty masz marzenie?”, zamarłem. Uzmysłowiłem sobie, że nie mam marzeń. Wtedy Kiejstut przyszedł mi z pomocą: „Janusz marzy, aby wrócić do miasta swojego dzieciństwa – Sopotu”. „Na cmentarz?” – pomyślałem.

10. Sopocki Demostenes

Kiedy byłem chłopcem, ilekroć słyszałem huk sztormu na morzu, tylekroć szedłem na sopocką plażę i krzyczałem w stronę fal. Najgłośniej, jak tylko mogłem, abym potem mógł cicho rozmawiać z ludźmi.

11. Jedyny kolor

Jedynym kolorem w szarych czasach mojego dzieciństwa w Sopocie były nieliczne i pięknie, na fioletowo kwitnące na wiosnę magnolie. I dlatego zostały w pamięci chłopca, a teraz starszego mężczyzny.

12. Fiolet studencki

Powiadają, że wśród studentek mojej uczelni panuje opinia, że lubię kolor fioletowy – dlatego też na egzamin ustny starają się ubierać na fioletowo.

Pomyślałem, czy to aby nie powraca we mnie ów fioletowy kolor kwiatów magnolii sopockich.

13. Jedyny zapach

Jedynym miłym zapachem w czasach mojego dzieciństwa w Sopocie był zapach we wnętrzu ciemnych i tajemniczych delikatesów na rogu ulic Bolesława Bieruta i Konstantego Rokossowskiego. Jako mały chłopiec prosiłem Mamę, byśmy wchodzili do tego drogiego sklepu, aby tylko „powąchać”.

Wiele lat później Mama powiedziała mi, że to sprawiało jej dużą przykrość. Nasza wielodzietna rodzina żyła bardzo skromnie.

14. Poznawanie świata poprzez morskie śmieci

Kiedy byłem młodym chłopcem, często chodziłem brzegiem morza na plaży sopockiej. Znajdowałem różne przedmioty albo odpadki, które pochodziły z „innego” świata. Pierwszą pomarańczę i pierwszego banana zobaczyłem w śmieciach wyrzuconych przez fale na piaszczysty brzeg. Kiedyś znalazłem butelkę coca-coli o dziwnym kształcie. Poznawałem świat poprzez śmieci wyrzucane na brzeg morza.

Dzisiaj wyrzucane przez morze przedmioty nie są tak interesujące, jak wówczas. Podobnie jak świat.

15. Poznawanie świata poprzez Encyklopedię Gutenberga

Kilkanaście tomów ciemnozielono-czerwonej Wielkiej Ilustrowanej Encyklopedii Powszechnej Wydawnictwa Gutenberga w Krakowie (1938) było moją stałą lekturą w okresie dojrzewania. Znałem prawie na pamięć niemal wszystkie kolorowe ilustracje. Czytałem setki wybieranych haseł.

Poznawałem świat, który już przeminął, by móc żyć w nowym. Zastanawiam się także, jak silna wola była u mojego Ojca, który przywiózł tę encyklopedię z Wilna. A przecież było tyle bardziej użytecznych rzeczy do zabrania.

16. Życie w marzeniu dzieciństwa

Po latach zorientowałem się, że tak naprawdę wciąż żyję w Sopocie, świecie mojego dzieciństwa i młodości.

Co zatem stanowi moją rzeczywistość?

17. Zabrałem z sobą całe miasto

Stary Sopot zabrałem z sobą. Bo tam, gdzie było klimatyczne nadmorskie miasto, stworzono banalny, betonowo-szklany kurort z dziesiątkami restauracji, klubów i barów.

18. Kiedy wychodzę z domu

Kiedy wychodzę z domu od ciebie, uderza mnie powiew mojego dzieciństwa z Sopotu i mojej młodości w tym mieście. Chcę tutaj wrócić w późnym wieku.

19. Duchy Sopotu

Kiedy idę Monciakiem i mijają mnie setki ludzi, kieruję wzrok w stronę zaułków, bram i pustych przestrzeni tej promenady, czując obecność tych, którzy w dawnych latach chodzili tą ulicą. Czasami wśród kolorowego tłumu widzę przemykającą się starszą osobę – to wymierające pierwsze powojenne pokolenie sopocian.

Jestem jednym z nich.

20. Dworzec sopocki

Trwa dalszy proces niszczenia urody Sopotu. Odnoszę wrażenie, że architekci znowu się pomylili – budowany w Sopocie dworzec kolejowy ma konstrukcję blokową. Prosta i łatwa pudełkowa konstrukcja budynku nie wymaga twórczego myślenia.

Czy utrzymanie finezyjnej sopockiej secesji jest poza możliwościami współczesnych architektów?

21. Rodzinna fotografia

Kiedy pani redaktor B. poprosiła mnie o moją fotografię z bratem Jurkiem, zorientowałem się, że takiej fotografii, na której znajdowalibyśmy się wyłącznie my, po prostu nie ma. I to nie tylko z dzieciństwa sopockiego, lecz także z lat dorosłych. Myślę, że stałe spotykanie się powoduje, iż nie czujemy potrzeby dokumentowania tego faktu.

Do czasu.

22. Stare lustro

W mieszkaniu córki znajduje się stare poniemieckie lustro z sopockich czasów mojego dzieciństwa i mojej młodości. Jest duże, w zniszczonej ramie, ale kryształowe. Lustro zaczyna czernieć poprzez wrastające czarne smugi, biegnące od krawędzi ramy w głąb jego wnętrza. W rezultacie stopniowo zmniejsza się powierzchnia odbijająca obraz, która kiedyś zniknie, a lustro całkowicie pokryje się czernią.

Tak jak nasze pełne różnych barw życie w miarę upływu czasu stopniowo zmniejsza gamę swoich kolorów, aż do zupełnego zaniknięcia w czerni.

23. Czego będę żałował

Chłodu poranka na plaży, muskającego wiatru wiejącego od morza, smołowego zapachu rozgrzanych wrześniowym słońcem desek mola w Sopocie, zapachu i smaku czarnego chleba z piekarni Bryla z ulicy Bieruta w tym mieście, widoku kwitnącej fioletowej magnolii w naszym ogrodzie, barokowej muzyki i głosów bliskich mi osób…

Przestrzenie medycyny

24. Słowo ważniejsze niż lek

Dobre słowo, powiedziane choremu i jego rodzinie, ma niekiedy większą wartość niż kosztowne lekarstwo. Zapominają o tym niektórzy lekarze.

Zastanawiam się, czy decydenci, którzy finansują leczenie, chętnie poprzestaliby na dobrym słowie.

25. Profesor z Cincinnati Children’s Hospital

Na spotkanie rodzin z dziećmi chorymi na stwardnienie guzowate, zorganizowane w Domu Morena w Przyjezierzu koło Strzelna, przyjechał profesor J. J. B. ze Stanów Zjednoczonych, wybitny specjalista w zakresie leczenia tej ciężkiej choroby. W swojskiej stołówce dla grupy około dziewięćdziesięciu osób wygłosił wykład na temat tej choroby (tłumaczony na język polski), a potem udzielał konsultacji rodzinom chorych dzieci, których większość przyjechała z wiosek i małych miejscowości. Jestem przekonany, że J. J. B. nie przyjechałby tak łatwo na zaproszenie uczelni medycznej. Zaproszenie od tych rodzin przyjął bez wahania.

Tacy są lekarze z powołania – niezależnie od miejsca ich pracy i sławy.

26. Nosicielka genu choroby Huntingtona (HD)

„Tak wiele rzeczy wpłynęło na to, że spojrzałam na swoje życie z innej perspektywy. Tak wiele musiało się wydarzyć, abym dowiedziała się, czego na pewno nie chcę. Kiedy odebrałam pozytywny wynik badania HD, miałam okazję poczuć czas – poczuć, że jest bezcenny, że nie da się go cofnąć, że nie ma dwóch takich samych zachodów słońca, że Wigilia za rok może nie nastąpić, że problemy zawsze da się rozwiązać, że zawsze jest jakieś okno uchylone. Moje życie – dzięki HD – stało się lepsze”.

27. Nosicielka genu choroby Huntingtona (HD)

„– nie ma mnie już

– jestem swoim cieniem bez kolorów, dźwięków, trójwymiarowości

– szara

– bez emocji

– zmęczona, zrezygnowana

– bez poczucia bezpieczeństwa

– z silnym lękiem o jutro”

Mam coraz więcej wątpliwości, czy wykonywać genetyczne badania przesiewowe u osób z rodzin z HD, wykrywające mutacje tego genu u nosicieli bezobjawowych, którzy dowiadują się, że wcześniej czy później na pewno zachorują.

28. Płacz prawdziwie szczęśliwych ludzi

Prawdziwy płacz ludzi szczęśliwych jest wtedy, gdy osoba dowiaduje się, że nie odziedziczyła genu HD od chorego ojca lub matki, którzy, na oczach swoich dzieci, przez długie lata ciężko chorują i powoli umierają.

29. Tracone dusze

Komórki dendrytyczne mózgu Santiago Ramón y Cejal, histolog hiszpański, nazwał  t a j e m n y m i   m o t y l a m i   d u s z y.  W chorobie Huntingtona wybiórczo umierają te właśnie komórki.

Czy chorzy na nią stopniowo tracą dusze? Straszna choroba.

30. Motyle duszy

Obraz przekroju komór bocznych mózgu osoby zmarłej na chorobę Huntingtona patomorfolodzy określają jako „skrzydła motyla”.

Czy to tam wędruje tajemny motyl duszy?

31. Zrozpaczona matka po śmierci dziecka z wrodzoną wadą

„Pamiętam do dziś, jak pachniała; jak smakowały jej usta malutkie; przy karmieniu piersią dotyk jej paluszków tak miękkich i delikatnych jak jedwab… wszystko to pamiętam”.

32. Rodzina z chorobą Huntingtona

Pierwszy wynik pozytywnego badania molekularnego wręczyłem chorej matce, kilka miesięcy później najstarszej córce, rok później najmłodszej córce – pozostało jeszcze troje rodzeństwa. Wczoraj otrzymałem pozytywny wynik trzeciej siostry. Spośród rodzeństwa trzy siostry są nosicielkami mutacji i kiedyś zachorują, dwaj bracia zaś nie są nosicielami.

Takie jest sedno genetyki klinicznej. Być genetykiem klinicznym to być bezsilnym świadkiem tragedii całych rodzin.

33. Nadzieja

„Jakaś nadzieja podpowiada mi, że ocaleję” – napisała Safona.

To powinno być mottem życia nosicieli mutacji w genie HD.

34. Łuszczyca

Wśród pasażerów samolotu ujrzałem młodego mężczyznę chorego na łuszczycę. Miał krótkie spodnie, krótkie rękawy u koszuli, co powodowało, że liczne i rozległe zmiany skórne widoczne były na nogach i rękach. Nawet we mnie – lekarzu – wzbudzało to przykre wrażenie. Myślę, że objawy choroby powinny być dyskretnie ukrywane.

35. Wspomnienie matki

„Najbardziej czuję obecność mojej zmarłej córeczki, kiedy wiatr rozwiewa moje włosy i otulają one moją twarz – czuję jej ciepło i odnoszę wrażenie, jakby ona się nimi bawiła…”.

36. Dziewczyna z zanikami mięśni

Aby wstać z krzesła, rękami chwyciła się stołu i położyła na nim głowę. Z trudem, powoli uniosła się i popatrzyła na mnie – ciemne, pełne bólu i rozpaczy oczy. Powiedziałem do niej: „Za kilka miesięcy będziesz matką, przyjdź proszę na konsultację neurologiczną”. Uśmiechnęła się i – milcząc – powoli wyszła z gabinetu. Nigdy więcej jej nie zobaczyłem.

37. Oczy chorej kobiety

Przyszła do mnie po poradę. W ciągu ostatnich kilku lat miała usunięte już trzy guzy nowotworowe, obecnie leczone są liczne przerzuty do kości. Bardzo przygaszona, z sardonicznym humorem. Mówiłem o postępach w leczeniu nowotworów i na zakończenie powiedziałem, że właśnie dlatego zawsze trzeba mieć nadzieję. Spojrzała na mnie przenikliwym wzrokiem – dostrzegłem błysk.

Czy to właśnie była ta nadzieja?

38. Marzenie kobiety, nosicielki mutacji genu HD, która wie, że zachoruje

„– Czasami pragnę, żeby ktoś zapewnił mnie, że będzie ze mną dzień i noc

– i że będzie mnie chronił

– i o mnie dbał

– i będzie mi czytał, kiedy nie będę już mogła

– i będzie wiedział, co mi poczytać…”

39. Pacjent z chorobą Huntingtona

Młody mężczyzna, zataczając się, wychodził z poradni. Na pytanie, jak się czuje, odpowiedział: „Ależ, panie doktorze, ja nie mam żadnych objawów choroby”.

Jakże zbawienna jest nieświadomość czy podświadomy brak zgody na uznanie, że jest się chorym na ciężką, nieuleczalną chorobę.

40. Drugie serce lekarza

„Gdy oglądam rentgen moich płuc – powiedział mi lekarz R. D. – to z prawej strony, gdzie usunięto mi całe płuco z rakiem, widzę coś, co kształtem przypomina małe serduszko”.

Pomyślałem, że to drugie serce jest symbolem jego osobowości – jest on bardzo dobrym człowiekiem i lekarzem oddanym chorym. Dlatego zapewne w miejscu płuca pojawiło się drugie serce.

41. Lekarz Michał Pawlak

Michał był wspaniałym lekarzem i miłym kolegą. Na jego pogrzeb przyszło wielu ludzi. I tak pomyślałem: gdy umiera lekarz, wokół jego grobu gromadzą się jego pacjenci; ich liczba jest niewątpliwie miarą profesjonalizmu lekarza. Ale jeszcze należy pamiętać, ile jest grobów jego pacjentów.

Co jest miarą wartości lekarza?

42. Matka

Kiedy załatwiłem pokój w ośrodku rehabilitacyjnym w Jantarze dla dziewięćdziesięciotrzyletniej pani profesor, powiedziałem jej przez telefon, że tam będzie miała wspaniałą opiekę medyczną (ma problemy z chodzeniem). Odpowiedziała mi krótko: „Jadę tam tylko ze względu na córkę Martę, która dawno nie była nad morzem”.

43. Matka lekarza

Kiedy z Krzysztofem byłem w odwiedzinach u jego matki lekarki, mieszkającej w domu dla starszych, nieuleczalnie chorych osób, zauważyłem, że głównie milczała i patrzyła na syna intensywnym, nienasyconym wzrokiem. Tak, jakby miała go już nigdy nie zobaczyć.

44. Spotkanie mieszańców

„Pana nazwisko nie jest polskie, doktorze Januszu Limon” – powiedział lekarz Jérôme Kuśmierek, przykładając głowicę USG do mojego brzucha. „Jestem Polakiem o hiszpańskim nazwisku, a pan, doktorze, Francuzem o polskim nazwisku” – odparłem. Uśmiechnął się i przytknął głowicę aparatu do mojej szyi…

45. Wyobraźnia lekarza

„Żona moja zawsze ukrywała przede mną swoją nagość – stąd każde cewnikowanie kobiety poruszało moją wyobraźnię” – powiedział mi pewien lekarz.

46. Doktor Zbigniew J. z Paryża

Zbyszek błysnął okularami i rzekł: „Wyniki badań wykazują, że twoje serce jest dobrze ukrwione, tętnice szyjne są drożne – a więc najważniejsze, że krew dochodzi do głowy”.

Pomyślałem: szkoda, że ta krew nie przyćmi myśli, które mnie dręczą. Oby ta krew wnosiła chociaż trochę nadziei, że wyjdę z tych lęków i niepokojów. Lecz ona tylko przepływa i utrzymuje ich obecność w moim mózgu. A gdyby tak krew wypłukiwała złe myśli z mózgu do wątroby, do mózgu zaś wnosiła jedynie te oczyszczone – dobre?

47. Chore oczy

Kiedy