Strona główna » Obyczajowe i romanse » Przygoda bez zobowiązań

Przygoda bez zobowiązań

5.00 / 5.00
  • ISBN:
  • 978-83-276-1977-8

Jeżeli nie widzisz powyżej porównywarki cenowej, oznacza to, że nie posiadamy informacji gdzie można zakupić tę publikację. Znalazłeś błąd w serwisie? Skontaktuj się z nami i przekaż swoje uwagi (zakładka kontakt).

Kilka słów o książce pt. “Przygoda bez zobowiązań

Taniec, szampan i noc z przystojnym nieznajomym mają pomóc Joni zapomnieć o ślubie, który sama odwołała. Ale kiedy w poniedziałek rano ów „nieznajomy” zjawia się w szpitalu jako nowy konsultant, sytuacja staje się niezręczna. Pragnąc uniknąć komplikacji, oboje postanawiają udawać, że znają się od dziś. Wkrótce jednak Aaron uświadamia sobie, że w towarzystwie Joni jego życie zaczyna nabierać nowych barw...

Polecane książki

Jak się czuje dziewczyna, gdy od chłopaka, który właśnie z nią zrywa, dowiaduje się, że jest nudna „w łóżku i poza nim”? Aby odreagować podły nastrój, Emma udaje się na bal maskowy i spędza płomienną noc z nieznajomym. Gdy później się dowiaduje, że przygodny k...
Bezwzględna Violet jest skoncentrowana na swoim celu, Erica szuka miłości, ciepła i stabilizacji. Która z nich przejmie kontrolę nad bohaterką?Co by było, gdybyś zaczęła żyć kłamstwem, a to kłamstwo stało się prawdą?Życie Violet kręci się wokół dwóch spraw. Jak stać się Ericą Silverman – dziewczynką...
"Kochanka" to urocza historia pełna zabawnych sytuacji, z wartką akcją oraz pewną dozą erotyzmu. Główny bohater, szczęśliwy mąż i ojciec, postanawia zabić swoją kochankę. Wyrusza z nią na weekend do Zakopanego, gdzie według uknutego przez siebie planu będzie próbował ją zamordować. Jednak jak to ...
„Piętnaście lat temu Biały Książę rzucił, na Międzyziemie trzy wszechpotężne klątwy, by przechwycić Księgę Wszechrzeczy, zawładnąć trzema wymiarami i stać się półboską istotą . Od tej pory świat pogrążył się w mroku, a jego mieszkańcy, na mocy jednej z klątw stracili swe człowieczeństwo, przestali m...
Hubal ­– czyli major Henryk Dobrzański – to postać na pozór znana: ostatni żołnierz Rzeczypospolitej Polskiej, który w mundurze chciał przetrwać do przyjścia odsieczy z zachodu. Olimpijczyk – był świetnym jeźdźcem, wielkim znawcą koni. Z temperamentu zagończyk i indywidualista. Jego postawa do d...
Kto choruje na ALS? Z tego, czego był świadkiem w klinice, odpowiedź brzmi: każdy. (…)ALS nie ma żadnych uprzedzeń, alergii ani fetyszów. To zabójca, który nie dyskryminuje. Dlaczego czterdziestopięcioletni pianista koncertowy zapada na ALS? A dlaczego nie?Lisa Genova, neurobiolożka i bestsellerowa ...

Poniżej prezentujemy fragment książki autorstwa Kate Hardy

Kate HardyPrzygoda bez zobowiązań

Tłumaczenie:

ROZDZIAŁ PIERWSZY

Aaron gestem toastu podniósł kufel z piwem i mruknął cierpko pod nosem:

– Witaj w Londynie.

To jego wina, że siedzi teraz sam przy barze w dyskotece i słucha salsy. Pamiętając studenckie lata, powinien wiedzieć, że kiedy Tim proponuje, aby wypuścili się na miasto i uczcili jego pierwszy weekend w Londynie, nie ma na myśli spokojnego pubu. Tim zawsze był duszą towarzystwa i gdziekolwiek się zjawił, zaraz otaczał go wianuszek pięknych dziewczyn. Teraz również, mimo że przekroczył trzydziestkę, natychmiast rzucił się w wir tańca i zniknął mu z oczu.

Dopiję piwo, poszukam Tima, szepnę mu do ucha do widzenia i wrócę do siebie, postanowił Aaron. A może nawet daruję sobie to piwo? Odstawił kufel i obejrzał się za sobie, szukając wzrokiem przyjaciela.

I wtedy ją zobaczył. Dziewczynę z najpiękniejszymi włosami, jakie widział: czarnymi jak noc, sięgającymi talii, prostymi i lśniącymi. Ubrana była w soczyście czerwoną sukienkę, krótką, eksponującą długie zgrabne nogi i w buty na bardzo wysokich szpilkach, które wcale nie przeszkadzały jej tańczyć.

Aaron powoli wypuścił powietrze z płuc. Nie po to tu przyszedł. Na tym etapie życia nie szukał ani kandydatki na życiową partnerkę, ani nawet przelotnej znajomości. Nie teraz, kiedy zaczynał pracę, która całkowicie go pochłonie.

Jednak czuł, że jakaś magnetyczna siła przyciąga go do zjawiskowej brunetki. W pewnej chwili dziewczyna obróciła się w tańcu i po raz pierwszy ujrzał jej twarz w kształcie serca, duże ciemne oczy, olśniewająco piękne usta. Koleżanka powiedziała coś do niej, a dziewczyna odrzuciła głowę do tyłu i roześmiała się, odsłaniając równe białe zęby.

Aaron, zawsze trzeźwo myślący, zawsze opanowany, zapomniał o Timie. Zapomniał, dlaczego tu jest. Zapomniał o wszystkim z wyjątkiem brunetki w czerwonej sukience. Wstał i ruszył w jej kierunku, niczym ćma lecąca do płomienia.

Nie dbał o to, że może się sparzyć.

– Jesteś najlepszą przyjaciółką pod słońcem, wiesz? – Joni uścisnęła Bailey. – Kocham cię.

– Ja ciebie też.

– Miałaś rację. Taniec i szampan. Tego mi było dzisiaj potrzeba.

Dzisiejszy wieczór planowała spędzić właściwie podobnie, chociaż w innym stroju i przy innej muzyce. Zamiast czerwonej mini miała włożyć białą suknię z lejącego materiału, a zamiast sprzyjającej wytwarzaniu endorfin salsy miała tańczyć romantycznego walca.

– Rację? Jasne, że tak. Jestem lekarką. A ruch to najlepsze lekarstwo na wszelkie dolegliwości.

– Twierdzi specjalistka od medycyny sportowej – ze śmiechem zażartowała Joni. – Nie jesteś bezstronna.

– Ale to prawda. Mogę zacytować tyle prac naukowych na ten temat. – Bailey szeroko rozpostarła ramiona. – Ruch zmniejsza ryzyko zachorowania na raka i demencję, leczy depresję równie dobrze jak psychotropy, a u nastolatków wspomaga proces uczenia się.

– Czyli salsa jako lek na wszelkie dolegliwości?

Na złamane serce też? Nie potrafiła zrozumieć, dlaczego po pół roku serce wciąż ma załamane, mimo że to ona zerwała z narzeczonym i odwołała ślub.

– Zastrzyk endorfin. Poza tym taniec to przecież czysta frajda. Kolej na shimmy!

Joni uśmiechnęła się mimowolnie. Bailey rzeczywiście była najlepszym lekarstwem na chandrę w dniu ślubu, który się nie odbędzie. Bailey specjalizowała się w medycynie sportowej, Joni natomiast w medycynie tropikalnej i chorobach zakaźnych. Nie pracowały razem, lecz od pierwszego dnia studiów były przyjaciółkami. Wspierały się nawzajem w trudnych chwilach, dzieliły radością w szczęśliwych.

– Nie oglądaj się! – ostrzegła Bailey. – Pewien seksowny przystojniak, który do tej pory samotnie siedział przy barze, idzie prosto do nas, ale patrzy tylko na ciebie.

– Pewnie się zastanawia, jak taka świetna tancerka jak ty może wytrzymać z taką łamagą jak ja – odparła Joni.

– Żadną łamagą, ale supercizią z włosami – Bailey okręciła pasmo czarnych włosów Joni wokół palca – których zazdrości ci każda dziewczyna w tej sali, nie wyłączając mnie.

Włosami, które Marty kazał jej ściąć! Marty, były narzeczony, ostatni z szeregu mężczyzn usiłujących wzbudzić w niej i utrwalić kompleks niższości. Joni przysięgła sobie, że już nigdy nie powtórzy tego błędu, nie poświęci ani kariery, ani szacunku dla samej siebie dla czyjejś przyjemności. Jeśli będzie w nowym związku, to albo na równych prawach, albo wcale, postanowiła.

– Tu Ziemia! – Bailey pomachała Joni przed oczami. – Ustaliłyśmy, pamiętasz? Myślenie o Martym Padalcu surowo zabronione. Poza tym wydaje mi się… – zawiesiła głos – że ten facet zaraz poprosi cię do tańca.

Joni pokręciła głową.

– Nawet jeśli, to…

– To powiesz tak – wtrąciła Bailey. – Polecenie lekarza. Taniec z seksownym przystojniakiem dobrze ci zrobi.

– Więc jeśli poprosi ciebie…

– Nie poprosi. – Bailey znowu nie dała jej dokończyć. – On pożera wzrokiem ciebie.

– Zatańczymy?

– Eee…

Z zaróżowionymi policzkami wyglądała jeszcze piękniej. I najwyraźniej nie była świadoma swej urody, co Aaronowi bardzo się podobało.

– Tańczcie – jej koleżanka odezwała się z uśmiechem. – Mnie nogi już trochę bolą i muszę na chwilę usiąść.

Aaron wiedział, że to nieprawda, bo kiedy podszedł do nich, tańczyła z werwą, lecz docenił jej takt.

– Bailey! – brunetka zawołała za przyjaciółką. W jej głosie wychwycił lekką nutę paniki.

Jego również ogarnęła panika. Doświadczenie podpowiadało, że szukanie teraz nowych znajomości to fatalny pomysł mogący przynieść bolesne konsekwencje. Lecz było już za późno, aby się wycofać.

– Aaron – przedstawił się.

– Joni. – Podali sobie ręce. – Przepraszam za przyjaciółkę…

– Nie ma za co – odparł z uśmiechem. – Chociaż ja z góry przepraszam za to, że nie najlepiej tańczę.

– Ja też nie. Za to Bailey jest mistrzynią. Postaram się nie deptać ci po palcach.

– Umowa stoi. Obopólna – zażartował.

Zaczęli tańczyć. Po chwili trema ustąpiła, a Aaronowi zaczęły się nawet podobać gorące latynoskie rytmy. Następny kawałek jeszcze bardziej przypadł mu do gustu. Objął Joni w talii, ona zarzuciła mu ręce na szyję i zaczęli kołysać się w rytm powolnej zmysłowej melodii.

Uśmiechnął się do Joni. Miała cudowne czarne oczy. Z bliska widział, że nie stosuje mocnego makijażu. Wystarczyła jej odrobina tuszu na długich rzęsach i jasnoczerwona szminka na wargach aż proszących się o pocałunek. Mimowolnie nachylił się i musnął je ustami. Poczuł wstrząs. I nagle Joni oddała pocałunek. Jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki cała sala zniknęła, zostali tylko oni dwoje i muzyka.

Kolejny utwór znowu miał żywy rytm i musieli się rozłączyć. Stanęli wpatrzeni w siebie, urzeczeni. Aaron zastanawiał się, czy Joni czuje się tak samo oszołomiona jak on. To naprawdę nie powinno się wydarzyć. Nie ma w zwyczaju podrywać dziewczyn w dyskotekach.

A jednak…

– Zamówię taksówkę – rzekła Bailey, podchodząc.

– Ja chyba zrobię to samo – stwierdziła Joni.

Aaron jednak nie był gotowy się z nią żegnać.

– Zostań jeszcze trochę, dobrze? – poprosił. – Dopilnuję, abyś bezpiecznie wróciła do domu.

– Zostań i baw się dobrze – Bailey szepnęła przyjaciółce do ucha. – Nie myśl za dużo, nie analizuj. – Uścisnęła jej dłoń. – Ciesz się chwilą, bo jest piękna. Tańcz z tym przystojniakiem i uprzedzę twoje pytanie: nie, nie masz szminki rozmazanej po buzi, chociaż przed chwilą się obcałowywaliście jak dzieciaki.

Joni aż się zaczerwieniła.

– Boże! Zachowuję się jak panienka lekkich obyczajów.

– Nie. Po prostu dobrze się bawisz, zamiast się zadręczać. Bez konsekwencji, bez zobowiązań. Ciesz się chwilą, póki trwa, a pocałunki i pieszczoty dobrze ci zrobią. Zwiększą wydzielanie endorfin. I o to chodzi! Endorfiny to jest to!

Joni uśmiechnęła się mimowolnie. Bailey wie, co mówi.

– Na pewno nie chcesz, żebym wyszła z tobą?

– Na pewno. Zadzwonisz jutro, dobrze?

– Zadzwonię – obiecała i uścisnęła przyjaciółkę.

– Zrobimy sobie przerwę na drinka? – zaproponowała Joni. Nogi już ją rozbolały od tańca.

– Świetny pomysł.

– Ja stawiam – oświadczyła, kiedy podeszli do baru. – Z Bailey piłyśmy szampana. Masz ochotę?

– Świętujesz jakąś okazję? – zapytał Aaron.

Och tak, odpowiedziała w myślach. Świętuję, że cudem uniknęłam nieszczęścia, chociaż wiele moich planów na przyszłość legło w gruzach. A miało być jak w bajce…

– Jest sobotni wieczór – rzekła Joni z uśmiechem – a to zawsze dobry powód do świętowania, prawda?

Odwzajemnił uśmiech i przyjął kieliszek szampana. Intuicja mu podpowiadała, że Joni zbyła go żartem, jednak nie drążył tematu.

Tańczyli, aż tłum na parkiecie zaczął rzednąć. Tim się ulotnił, nawet nie racząc go odszukać i się pożegnać. Cały Tim – świetny kumpel do zabawy, ale lekkoduch. Może pora wziąć z niego przykład?

Nie miał jednak ochoty rozstawać się z Joni.

– Dobrze by było napić się kawy, ale obawiam się, że tutaj w pobliżu nie znajdziemy otwartej kawiarni – rzekł. – Nie miałabyś ochoty wpaść na kawę do mnie?

– Dziękuję, ale…

Nie pozwolił jej dokończyć.

– Kiedy mówię o kawie, mam na myśli tylko kawę.

Joni przygryzła wargi.

– Przepraszam, nie przywykłam do…

Nie wierzę, pomyślał. Taka atrakcyjna kobieta nie chodzi na randki? A może właśnie z kimś zerwała i to zachwiało jej pewnością siebie? To dlatego jest ostrożna. Jeszcze lepiej. Nie będzie od razu oczekiwała związku do grobowej deski.

– Ja też nie – odparł. Nie umawiał się z kobietami. Praca i dokształcanie się wypełniały mu cały czas. – Gwarantuję, że jestem lepszym baristą niż tancerzem – rzekł lekkim tonem dla rozładowania atmosfery.

Na studiach dorabiał jako barista. Bardzo drogi włoski ekspres do kawy był jedynym sprzętem domowym, który wszędzie z sobą woził.

– W takim razie skorzystam z zaproszenia.

Mieli szczęście. Kiedy wychodzili z klubu, od razu złapali taksówkę. Podczas jazdy milczeli. Aaron ujął dłoń Joni i uścisnął. Po chwili odwzajemniła uścisk.

Ile czasu minęło, odkąd ostatni raz jechał z dziewczyną taksówką, trzymając ją za rękę? Przestań, nakazał sobie w myślach. Ta znajomość do niczego nie doprowadzi. To spotkanie tylko na dzisiejszy wieczór.

Dojechali na miejsce. Aaron wprowadził Joni do mieszkania. W przedpokoju od razu zrzuciła buty i zapytała:

– Mogę skorzystać z łazienki?

– Oczywiście. – Wskazał jej drogę. – Będę w kuchni.

Joni spędziła w łazience dłuższą chwilę, a kiedy przyszła do kuchni, zapytała:

– Popełnię gruby nietakt, jeśli oprócz kawy poproszę o sok pomarańczowy i kanapkę?

Och nie! Znamy te sztuczki! Po zabawie w klubie ktoś robi się głodny i spragniony. I jeszcze wizyta w łazience. Źrenice ma na pewno jak łebki od szpilek.

Wyraz twarzy musiał zdradzić jego podejrzenia, gdyż Joni niepytana wyjaśniła:

– Zgadłeś. Skorzystałam ze strzykawki. – No tak, pomyślał. – Ale nie z narkotykiem. – Wyjęła z torebki małą kosmetyczkę. – Choruję na cukrzycę, a ten aparat służy do mierzenia poziomu cukru. Kłuję się w palec i wyciskam kroplę krwi na specjalny pasek. Okazało się, że poziom cukru mi spadł. Zazwyczaj nie piję, ale dzisiaj pozwoliłam sobie na szampana. I dużo tańczyłam. Muszę coś zjeść. Nie bój się, nie zemdleję i nie narobię ci kłopotu.

Aaron odetchnął z ulgą. Cukrzyca. Omal się nie zdradził, że jest lekarzem. Wygląda jednak na to, że Joni sama doskonale wie, co należy robić. Owszem, Joni może oznaczać kłopoty, ale innego rodzaju.

Nalał sok do szklanki.

– Proszę.

– Dziękuję.

Zajrzał do lodówki. Ze studiów pamiętał, że białka i węglowodany podnoszą poziom cukru, zapytał więc:

– Może być kanapka z bekonem?

Niech się tylko nie okaże, że jest wegetarianką!

– Może – odparła z uśmiechem. – Pomóc?

– Dziękuję. Jeśli chcesz coś zrobić, to usiądź i zabawiaj mnie rozmową. – Włożył plasterek bekonu pod grill i wyjął chleb. – Jaką chcesz kawę? – zapytał. – Cappuccino, latte czy flat white?

Joni zrobiła zaskoczoną minę.

– Naprawdę możesz te wszystkie kawy zrobić w domu?

– Naprawdę. – Aaron wskazał ekspres. – Oto moja jedyna słabostka.

– Jestem pod wrażeniem. Poproszę cappuccino, ale bez czekolady na wierzchu.

– Nie lubisz czekolady czy dieta ci nie pozwala?

– I to, i to. Najprawdopodobniej jestem jedyną kobietą na świecie, która nie lubi czekolady. Moja najlepsza przyjaciółka twierdzi, że jestem stuknięta.

Aaron roześmiał się, potem zrobił cappuccino. Joni wypiła łyk i oczy jej się zrobiły okrągłe ze zdziwienia.

– Fantastyczna. Jakiej kawy używasz?

– To mieszanka z delikatesów w Manchesterze. Mam nadzieję znaleźć tutaj sklep, gdzie sprzedają podobną.

– W Londynie jesteś dopiero od niedawna, tak?

Kiwnął głową.

– Zaczynam nową pracę.

I nowy etap w życiu. Ruszam do przodu. I pnę się do góry. Chcę wszystko zmienić. Zrobić to, czego nie mogłem zrobić, kiedy zaszła potrzeba. Nie chciał opowiadać, co było motorem jego działania, co go popychało do pracy. Szczególnie komuś poznanemu zaledwie przed kilkoma godzinami.

Ze zdwojoną energią przystąpił do robienia kanapek, a gdy były gotowe, podsunął talerz Joni.

Zaczęła powoli jeść.

– Jesteś ideałem, wiesz? – Nagle zaczerwieniła się. – Przepraszam.

– Masz na myśli mnie czy kanapkę? – Nie mógł się powstrzymać, aby się z nią nie podroczyć.

– Kanapkę, ale ponieważ jesteś jej autorem, to pośrednio i ciebie – odrzekła. – Przepraszam, zazwyczaj lepiej się zachowuję. To wina szampana.

Aaron nie przypominał sobie, kiedy ostatni raz spotkał tak inteligentną dziewczynę. Od razu zaskarbiła sobie jego sympatię. I dlatego nie powinien przedłużać tego sam na sam. Odczekał, aż Joni zje kanapkę i zadeklarował:

– Odwiozę cię do domu.

Spojrzała na niego przestraszona.

– Miło z twojej strony, że mi to proponujesz, ale w klubie jednak trochę wypiłeś.

– Małe piwo i kieliszek szampana. Nie na pusty żołądek. Teraz też zjadłem kanapkę. Nie przekroczyłem dozwolonego limitu, ale jeśli wolisz, wezwę taksówkę.

– Dziękuję. Już nadużyłam twojej uprzejmości. Sama zadzwonię.

Wiedział, że powinien pozwolić jej odejść, tak byłoby najrozsądniej. Coś go jednak kusiło, aby ją zatrzymać chociażby odrobinę dłużej.

– Zatańczysz przedtem ze mną?

Spojrzała na niego. Przez jedno mgnienie wydawało mu się, że odmówi, lecz kiwnęła głową.

– Dobrze.

Nastawił płytę jazzowej artystki o łagodnym, lekko chropawym głosie i rozpostarł ramiona. Joni podeszła, oparła mu głowę na ramieniu. Objął ją i przytulił policzek do jej włosów. Były tak miękkie i jedwabiste, jak sobie wyobrażał.

To był zły pomysł. Bardzo zły. Zabrakło mu silnej woli. Joni miała w sobie coś frapującego, coś innego. Coś, co go do niej przyciągało i czego nie potrafił nazwać.

Kołysali się w takt melodii. Aaron zamknął oczy i poddał się magii chwili. Nie był pewien, kto zrobił pierwszy ruch, lecz nagle ich usta się złączyły. On całował ją, ona oddawała pocałunek. W pewnej chwili oderwał wargi od jej ust i szepnął:

– Joni. – Pogładziła go po twarzy. Pocałował wnętrze jej dłoni. – Zaprosiłem cię na kawę i nie miałem niczego innego na myśli.

– Wiem – odparła, również ściszając głos.

– Ale teraz… – na ułamek sekundy wstrzymał oddech, potem zapytał: – Zostaniesz?

Tytuł oryginału: It Started with No Strings…

Pierwsze wydanie: Harlequin Mills & Boon Limited, 2014

Redaktor serii: Ewa Godycka

Korekta: Urszula Gołębiewska

© 2014 by Pamela Brooks

© for the Polish edition by HarperCollins Polska sp. z o.o. Warszawa 2016

Wydanie niniejsze zostało opublikowane na licencji Harlequin Books S.A.

Wszystkie prawa zastrzeżone, łącznie z prawem reprodukcji części lub całości dzieła w jakiejkolwiek formie.

Wszystkie postacie w tej książce są fikcyjne.

Jakiekolwiek podobieństwo do osób rzeczywistych – żywych i umarłych – jest całkowicie przypadkowe.

Harlequin i Harlequin Medical są zastrzeżonymi znakami należącymi do Harlequin Enterprises Limited i zostały użyte na jego licencji.

HarperCollins Polska jest zastrzeżonym znakiem należącym do HarperCollins Publishers, LLC. Nazwa i znak nie mogą być wykorzystane bez zgody właściciela.

Ilustracja na okładce wykorzystana za zgodą Harlequin Books S.A.

Wszystkie prawa zastrzeżone.

HarperCollins Polska sp. z o.o.

02-516 Warszawa, ul. Starościńska 1B, lokal 24-25

www.harlequin.pl

ISBN: 978-83-276-1977-8

Konwersja do formatu EPUB:
Legimi Sp. z o.o.