Strona główna » Obyczajowe i romanse » Punks not dead. Wybór opowiadań

Punks not dead. Wybór opowiadań

5.00 / 5.00
  • ISBN:
  • 978-83-89143-98-3

Jeżeli nie widzisz powyżej porównywarki cenowej, oznacza to, że nie posiadamy informacji gdzie można zakupić tę publikację. Znalazłeś błąd w serwisie? Skontaktuj się z nami i przekaż swoje uwagi (zakładka kontakt).

Kilka słów o książce pt. “Punks not dead. Wybór opowiadań

Zbiór opowiadań autorów o zróżnicowanym dorobku, niejednokrotnie debiutantów, zróżnicowany jest też ich poziom artystyczny. Łączy je bunt, odrzucenie tego, co nazywamy społecznym porządkiem. Bohaterowie tych opowiadań nie mają ambicji, nie myślą o karierze, polityce, biznesie. Chcą tylko zachować tożsamość, a czasem i to nie, czasem konsekwentnie dążą do autodestrukcji. A w tle wydarzeń mamy ostre punkowe dźwięki i ciała splecione w tańcu pogo.

Polecane książki

„Wirujący sztylet hiszpańskiej kusicielki” – to opowiadanie (kryminał), którego główny bohater, inspektor Franco Fog, znany z powieści „Zemsta kobiet”, ma za zadanie rozwiązać zagadkę dotyczącą śmierci pewnego przedsiębiorcy budowlanego. Kiedy sprawa zostaje niemal rozwiązana, pan inspektor musi sta...
Niniejsza książka to kolejna już publikacja w serii "Aplikacje prawnicze", stworzona z myślą o aplikantach adwokackich i radcowskich przygotowujących się do końcowych egzaminów zawodowych. Publikacja ta to zbiór materiałów do ćwiczeń wyselekcjonowanych przez autorów z akt spraw karnych, któ...
W mrocznych zakamarkach Miami kwitnie mafijna przestępczość. Mąż Spencer Huntington, oficer policji, od lat toczy wojnę z niebezpiecznym półświatkiem. Kiedy ginie z rąk skrytobójczego mordercy, a śledztwo w sprawie jego śmierci przeciąga się, Spencer sama postanawia znaleźć zabójcę. Jest zdesperowan...
Publikacja zawiera 33 wzory umów handlowych związanych z funkcjonowaniem spółek prawa polskiego, sporządzonych w języku polskim oraz ich tłumaczenie na język niemiecki. Książka przeznaczona jest dla: kandydatów na tłumaczy przysięgłych, prawników, którzy zajmują się polskim prawem, ale piszą o nim p...
  Wypadanie włosów, trądzik czy zmęczenie mogą być pierwszymi objawami zaburzonej równowagi hormonalnej. Nie bagatelizuj ich! Dzięki tej książce, która stanowi połączenie wiedzy światowej sławy lekarki oraz jednej z najlepszych brytyjskich dietetyczek, uderzysz w problem z dwóch stron – leczeniem or...
Kłótnia z młodszą siostrą – któż tego nie zna? Gdy Kasia w przypływie złości wypowiada życzenie, że nie chce już więcej oglądać Gabrysi ani mamy, nawet przez chwilę nie podejrzewa, że może się ono spełnić. A to za sprawą spełniaka – wysłannika z Królestwa Zła, ukrywającego się pod postacią plusz...

Poniżej prezentujemy fragment książki autorstwa Opracowanie zbiorowe

Jirafa Roja

Warszawa 2008

© Copyright by Jirafa Roja, 2008

Redakcja: Sylwia Mroczek-Zawadzka

Korekta: Magdalena Rejnert

Projekt okładki: Andrzej Cybulski, andrzejcybulski@op.plhttp://andrzej-cybulski.bloog.pl

Łamanie: Tatsu

tatsu@tatsu.pl Druk i oprawa: Mellow Sp. z o.o.

www.mellow.com.pl

ISBN 978-83-89143-98-3

www.jirafaroja.pl

Wydanie I Warszawa 2008

Konwersja do formatu EPUB: Virtualo Sp. z o.o.virtualo.eu

Anna Czyrska

blaszana dziewczynka roznieciła pożar

Zanim wejdziesz do lokalu, zastanawiasz się, czy będzie ci w nim wygodnie i ile możesz wypić. Czy pasuje ci styl, muzyka. I wszystko, co przemawia do ciebie. Lokal musi być. On wszedł do jednego z tych lokali, w których umiera się młodo. W których królują blaszane dziewczynki, a nawet dziewice. Rozejrzał się i miał ochotę rozedrzeć taką blaszaną dziewczynkę. Poznać jej wnętrze… Wspominał wtedy koncert Włochatego. Ten koncert, kiedy stał wśród publiczności. Nagle usłyszał szept. Nagle uczuł, jak ktoś liże jego ucho.

– Chodź! — brzmiał rozkaz i jakaś ciepła gładka dłoń zaciągnęła go gdzieś w tłum. A on szedł poddany hipnozie, chwili. Mijał ludzi i nagle światło zgasło. A on czuł tylko, jak dziewczyna go ma. Poddaje się jej bezwarunkowo Jej zapachowi. Pachniała bosko, jakby powstała z morza. Pieprzyli się najzwyczajniej na świecie, on zdzierał z niej ciuchy, a ona ryczała jak kocica.

Ryczała wsłuchana, oddawała swój pot i swój jad. Ssała jego fallusa. On zdzierał z niej ciuchy, których i tak prawie nie miała. Ta chwila była tak magiczna, że czuł jakby odjęła mu kilka lat. Ale koncert się skończył i dziewczyna odeszła. Mignęła mu jak to wszystko. Jego penis jeszcze walcował długo po tym zajściu.

– Chodź — ten głos czaił się wraz z zapachem. Wspominał ten koncert przy piwie. Pił piwo sam ze sobą. Nie smakowało mu, zbyt rozcieńczone. Ubierał się na czarno, nosił krótkie włosy. I słuchał punk rocka. Czytał dużo na ten temat.

Palił papierosa za papierosem. Rzucił studia na politechnice, chciał czuć się ptakiem. Buszującym w zbożu.

Kłopoty z pamięcią?

Siedział w pracy i był całkiem poważny. Stukał w komputer. Nikomu nie mówił o rozkosznej nocy, a może była to tylko iluzja. Nie ma takich kobiet, które biorą sprawy w swoje ręce. Nie pamiętał jej twarzy, o ile miała twarz. Pamiętał zapach i głos. Nie wpasował się w formalny świat krawatów i garniturów. Odwiedziła go narzeczona. Przyszła ubrana w suknię dla kobiet w ciąży. Patrzyła na niego z uwielbieniem.

– Jestem matką twego dziecka, kocham cię — mówiła.

On nie miał ochoty na dziecko. Z łatwością wprowadziła go do łóżka, a on na rolę ojca nie był gotowy. Danuta to poważne imię. On nigdzie nie pasuje, jest żałosny. Dotknął brzucha, a ona cmoknęła go w policzek. Skąd on wytrzasnął tę kobietę? Ona woli w ciuchach poważnych, oficjalnych. On do niczego się nie nadaje, nie po nocy z panną X. Roześmianą, rozpływającą się w ustach…

Dziecko rosło w brzuchu. On przychodził i udawał kochanego tatę. Sztuczne pocałunki przynosiły jeszcze większe rozczarowanie. To była chujnia.

Chujnia numer jeden:Obowiązek. Nigdy nie chciał być ojcem. Kobiety to dziwki! Danka przyniosła mu obiad: ziemniaki, schabowy z kapustą.

Ona zna tylko prozę życia! Dziwka. Wyszedł, żeby się upić. Pił pod jakąś knajpą tanie wino. Przyszli policjanci i zgarnęli go do izby wytrzeźwień.

Upił się, bo będzie mieć syna.

Wizyta u psychologa w izbie. Piękna pani psycholog pachniała znajomo: truskawkami i miętą. Elegancka pani psycholog kogoś mu przypominała.

– Siebie rozumiem, rozumiem siebie i dlatego piję! — mówił.

Niezła była z niej kobieta. To ona — kobieta żar.

Zobaczyła, że coś kojarzę i dlatego wyszła.Była tak nienaturalnie poważna.

Napisała coś na karcie i zwolniła mnie, uśmiechnąwszy się z politowaniem.

Psycholog w izbie wytrzeźwień i ta sexy lala, niemożliwe!

Tamta była dzika, gorąca i szybka. Dali mi kurtkę i wyszedłem, mijając gęby pijaków opłacanych za nasze podatki. Chujnia numer dwa:Izba.Po co ludzie wymyślili takie miejsce, po co komu trzeźwieć.

Punk is not death but Danka

Danuta umarła przy porodzie mojego syna. Oddała za niego życie. Kochała to dziecko. I dlatego musiała umrzeć. Wiedziała, że będzie musiała wybrać. Wiedziała, że nie kochałem jej, nie znosiłem za to, że nosi w sobie życie podobne do mnie. Umarła, a ja stałem w szpitalu i patrzyłem na to niemowlę. Płakało. Płakałem jak idiota.

Ona wiedziała, że umrze. A to kolejna Chujnia. Trzymałem w rękach mego syna, zrozpaczony. Co z moimi koncertami, poszukiwaniem tej tajemniczej dziewczyny z koncertu? Miałem ochotę najebać się i wrócić do izby wytrzeźwień, do poważnej pani psycholog. Pielęgniarki zajęły się dzieckiem przez czas, kiedy dochodziłem do siebie, a potem moja matka. W domu puściłem Sex Pistołs i marzyłem, że jestem takim chujem jak Sid. Danuta umarła, nie byłem w stanie iść na jej pogrzeb. Potem znów się napiłem. Trafiłem do izby, a pani psycholog znów mnie wypisała i obiecała mi pomóc, miłe. Spytałem, czy umie opiekować się dziećmi. Jola Nemezis, tak miała rzekomo na imię. Dla niej byłem jednak tylko powietrzem, wyobraźcie sobie: pomagać czemuś, co niewidzialne, bytem dla niej duszkiem, zktórym najwyraźniej nie chciała mieć do czynienia. Była lodowatainieosiągalna. Nagle uświadomiłem sobie, że, kurwa, mój dzieciak nie ma imienia…

Laura seksulaura

Mam na imię Laura. Jestem dziką kotką, posiadam na własność penisy.

Jak ssę, to odbieram im moc. Wydaje mi się wtedy, że posiadam cały świat.

Nie od dziś wiadomo, że Sid kochał Nancy. Lubię Lilith. Punk rocka „pokazał mi” Rolds. Był moim przyjacielem.

Jego życie było śmiercią. Jego życie było pełne muzy, wódki i papierosów.

Pamiętam, jak zamknął mnie za drzwiami dzikiego świata, pełnego orgazmów. Rolds był dla mnie nietykalny, miał AIDS i się o mnie troszczył. Był synem sprzątaczki, a ojca nigdy nie poznał. Spotykaliśmy się, bo coś nas przyciągało do siebie. Blaszana dziewczynka, tak na mnie mówią. Blaszana dziewczynka, co wyżera jad. Kochałam Roldsa, ale on odszedł. Umarł jakoś w kwietni. W kwietniu miłość umiera na AIDS. W kwietniu kobiety pragną spermy i nie tylko w kwietniu.

ETIENNE REY —Kobieta kochana to ta, której możesz zadawać więcej cierpień. Dlatego tak lubię, jak mężczyźni chcą zadać mi cierpienie, jakby wbijali miecz między bruzdy mego serca. Tak, mam serce, choć chyba jest zbyteczne! Sylwia Plath, wyzwolona kobieta epoki wiktoriańskiej. Sylwia, feministka, a ja, kochani, nie jestem feministką. Ssanie penisów jest kurewskie, kiedy penis jest bez miłości. Wiecie, jak już mówiłam, mam serce. Kobieta kochana to ta, której możesz zadać więcej cierpień. On zadał cierpienie Danucie i ona umarła. Po prostu. Danuta nie słuchała muzyki, a jeśli już to nie pogardziłaby utworem Mandaryny. Gdzie on ją wytrzasnął?! Ona czytać nawet nie lubiła, chyba, że „Panią Domu” albo „Życie na Gorąco”. Patrzę na życie tego chuja, który nie chce dziecka i szlag mnie trafia. W dobie aborcji. Aborcja rozniecana jest jak pożar przez facetów, którzy mają pieniądze na skrobankę, a na wychowanie nie. W dobie aborcji, w czasach, kiedy można słuchać wszystkiego: muzykę zrobić, przetworzyć i zmielić. Muzyka jest kobietą. Muzyka jest suką, w której kochają się faceci i kobiety, bo jest po prostu biseksualna. Dlaczego punk? Rolds opowiedział mi kiedyś o THE CRASS. Zawsze cenił bunt. Wychował się na hipisowskich ideach matki, która sama z siebie postanowiła sprzątać ulicę.

On nigdy tego nie popierał. W jego domu nigdy nie brakowało książek.

Rolds był samoukiem. Świetnie grał na gitarze. Penny Rimbaud i The Crass.

Historia, jaką mi opowiedział, zachęciła mnie, by odkryć coś więcej na ten temat.

Do tej pory znany był mi tylko Artur Rimbaud, poeta — zbuntowany, jakby ktoś nie wiedział. Bunt to całkiem przyjemne słowo. (The Crass buntowali się strojem i zachowaniem). Na początku fascynowali go hipisi. Człowiek to więź z naturą.

Chyba ze sto razy widziałam z nim „Forresta Gumpa” i „Lot nad kukułczym gniazdem”. Filmy, w których tłem są lata siedemdziesiąte. Natura i człowiek, to miało sens. Widział we mnie hipiskę, ale stwierdził, że mam punk-rockowe cycki i mroczne oczy. Uznał, że jestem bardziej jak ta Nancy, zagubiona. Dał mi radę, bym nigdy nikomu nie dała się wykorzystać, poza nim. Nie był mu obcy zespół Jefferson Air-płane, Jim Morisson czy Frank Zappa. Miał gitarową obsesję. Tak naprawdę to żałuję, że nie ssałam jego penisa.

Ale wiem, że gdybym wyssała z niego moc, mogłabym już potem umrzeć. Gdybym spróbowała jego fallusa, spróbowałabym wszystkiego. Rolds marzył o tym, by zostać dziennikarzem muzycznym, tak jak Cameron Crowe. Obejrzał wtedy ze mną po raz pierwszy film „U progu sławy”. Obserwowaliśmy to życie i analizowaliśmy.

I mierzyliśmy jakość oraz ilość buntu. Lubił wódkę i zamiast ogórkiem przegryzał ją marcepanem. Ja nigdy nie przegryzałam. Piliśmy wódkę i nasze ciała stykały się jak dwie połówki jabłka, które i tak nie będą jednym jabłkiem.

Rolds wyglądał coraz gorzej. Ale dla mnie… Kiedy tuliłam się do niego i prosiłam Boga o to, aby żył. Buntowaliśmy się, kiedyś uciekliśmy nad jezioro. Płynęliśmy ukradzioną łódką i byliśmy ze sobą, ale tak bardzo siebie szanowaliśmy. Tak bardzo go pragnęłam, że teraz mogę pragnąć wszystkich i nikogo. Brzmi dziwnie. Czasem myślę, że on żyje. Tacy ludzie nie umierają tak sobie, na AIDS. Czasem myślę, że ten koleś wyłowiony na koncercie, że jego smak, to smak mojej wyobraźni. Dzikość doprowadza mnie do marzeń i fascynacji tym dupkiem, który wszędzie widzi chujnię. Daleko mu do Roldsa. Jest ojcem i nie potrafi tego doceni. O! Mam kolejną ofiarę.

Kolejne chujnie bezimiennego gościa z koncertu

Po co komu imię. Muszę wyjechać, ochłonąć. Kiedy ja się wpakowałem w to bagno? Kiedy widzę te gówna, nie chce mi się wierzyć, że ja też mogłem być mały? Jak to możliwe. Czuję się zniewolony przez bycie ojcem. Mały X płacze, jest takim X jak ja. Unikam koncertów, bo mógłbym spotkać tam kobietę, którą mam ochotę porwać i zamknąć w złotej klatce. Ale to ona mną owładnęła, dzika bestia. Kolejna chujnia, bo nie mogę o niej zapomnieć. Wdarła się we mnie, mój penis jeszcze oddycha jej językiem. Ciało pachnie. Ciało, łapię się za mojego penisa, podpalam papierosa. Nie wolno palić przy dziecku!

Świat to takie zgliszcza. Moje życie to zgliszcza. Wyjeżdżam, a małe zostawiam pod opieką. Jak tak dalej pójdzie, oddam je do domu dziecka.

Nie znoszę dzieci. Wyjechałem nad morze. Lubię morze, ale wolałbym się zgubić w górach. Góry bardziej mnie rajcują. Myślę, że kocham kobiety, na które mógłbym się wspinać a i tak bym nie dotarł. Myślę, że słyszę płacz dziecka, mojego dziecka. Pije kawę, tylko czarną. Pijam po pięć kaw dziennie. Myślę o blaszanej dziewczynce z mojego snu. Młodość jest jak migawka. Wspominam Dankę, była przyzwoita w sumie i kochała mnie tak bardzo, że umarła. Zostawiła mi, draniowi i cynikowi, dziecko. Może nawet nie moje, według niej moje. Ona należała do mnie, a ja do niej nie. Danka była dobrą kobietą i dlatego umarła. Dobrzy ludzie umierają młodo. Wróciłem do miasta. Matka patrzyła na mnie, moja matka kochała to dziecko,aja nie. Po prostu. Ja kochałem punka bardziej niż siebie. W muzykę można uciec. A w ryk dzieciaka nie. Bóg pozbawił mnie uczuć. Blaszana dziewczynka gdzieś ma swój raj, kim ona jest, że mnie tak podnieciła na maksa. Królewna.

Nieśmiertelne refleksje

Po raz kolejny włączyłem film „Nieśmiertelny”. Oczywiście jedynkę. I myślałem, że chciałbym być nieśmiertelny. Wtedy zdążyłbym zrobić wszystko.

Może byłbym takim góralem i szukał kobiety, która by była śmiertelna. Nieśmiertelny walczy o śmierć. Pomyślcie, walczyć o śmierć. A ja walczę o życie. Syn dorasta, podobno w akcie urodzenia moja matka wpisała imię Damian i mój syn już nie jest bezimienny. Ja jestem bezimienny i zawsze będę. Pożeram chipsy i zapijam piwem. Danka umarła, Danka jest śmiertelna.

Punk i Laura i burn

Palę papierosa i chwytam penisa mej ofiary. Obserwuję życie tego idioty! Myśli o mnie. Wdzieram się w męskie mózgi. Idę na kolejny koncert. Kapel punk-rockowych jest mnóstwo, a na ich koncertach można się rozerwać. Idę na grób Roldsa i spotykam tam jakiegoś chłopaka, pali znicz. Rolds był znany, ale ja go nie znam, chociaż… Rolds miał młodszego, przyrodniego brata. Tego dowiedziałam się tuż po jego śmierci. Chciał, abym go odnalazła. Dawno go nie widziałam, więc to on. Zmienił się. Czyżby zrozumiał ideę tej muzy i poszedł w ślady brata? Kiedy go poznałam, to czytał Konwickego, Dostojewskiego, Marqueza, po prostu czytał. Teraz był ubrany na czarno. W dłoniach miał książkę Penny Rimbaud — „Zbuntowane życie”. Przystanęłam przy grobie.

– Pamiętasz mnie?

– Trudno o tobie zapomnieć…

– Tak?

– Teraz ja powiem: chodź. Zabierz mnie gdzie zechcesz.

Zabrał mnie, szłam wpatrzona w jego świt i blask jego oczu.

– Wybaczyliśmy ojcu krzywdę, jaką nam wyrządził. Teraz tylko częściej piję i chodzę na koncerty. Nic się nie zmieniło poza tym, że jesteś w mojej pamięci.

Patrzyłam mu w jego przejrzyste oczy pełne światła, tak mało ludzi ma w oczach światło. Kupiliśmy w sklepie nocnym piwo i Balsam Pomorski. Wybraliśmy się na spacer nocny po mieście Przy nim czułam błękit mojego ciała.

Może dlatego, że był jedynym mężczyzną, którego mogłabym pokochać. Kiedy go poznałam, sprawiał wrażenie grzecznego chłopca, owładniętego chęcią zamordowania swego ojca. Ojciec i śmierć w futerale. Jego jasne oczy pełne były nienawiści. Ale tylko przez chwilę. I ja widziałam tę chwilę Nigdy nie zapomniałam, kiedy rozmawialiśmy razem, nienasyceni. Teraz piliśmy piwo w puszce tuż za miastem.

– Miałem dziewczyny, ale w każdej szukałem ciebie. To, co mówię, już było. Rolds odszedł, jestem ja.

Wyszliśmy z cmentarza. Pachniało śmiercią. Pachniało, odkryliśmy drzewo koło cmentarza I pole chmielu wokół nas. Marzyliśmy o zimnym piwie i o tym, by kochać się do syta. Zaczęliśmy się całować. Czułam jak jego język roznieca mój oddech Zaczął robić mi minetę, czułam jak szaleję do bólu. Czułam się bosko! Tylko z nim. Potem ja ssałam jego penisa. Chcieliśmy być jednym, przez chwilę. Potem byłam naga, czułam mokrą trawę i ziemię. Otaczały nas robaki. Orgazm i dzikość ludzkiej natury zwierząt. Jestem blaszaną dziewczynką. Jego włosy są aksamitne, życie to tylko te doznania, których nie możemy mieć. Miał dużego penisa. Zycie to te doznania, których jesteśmy pozbawieni, płynę, rozpływam się jak czekolada na słońcu Słońce pali nasze ciała. Coraz bardziej nagie. Felliato, nasza muzyka ciał Szaleństwo Szaleństwo.

Blaszana dziewczynka mnie odwiedza

Przyszła do mnie, kiedy słuchałem The Crass. Zapukała do moich drzwi, moja zjawa. Jedyne, czego chciała, to porozmawiać. Ubrana była na czarno i zakryła twarz białym welonem. Taka niedorobiona panna młoda. Ucieszyła mnie jej wizyta, bo mój penis zareagował natychmiast. To była ona.

– Cześć, masz zdjęcie syna?

– Nie mam.

Zaprosiłem do środka, spojrzała na dół, mój penis wzywał.

Zauważyła to.

– Bo?

– Nie mam i już, kurwa!

– Przyszłam ci powiedzieć, że jedyne, co masz, to twój syn i jest niewinny.

– Nie poznaję cię, zawsze taka dzika byłaś.

– Nie lubię facetów żałosnych, którzy nie wiedzą, czego chcą.

Wyszła, ale na pożegnanie mi possała. I to była radość ogromna, jakbym zmienił planetę. Wyszła i nigdy się już nie pojawiła. Podobnie jak mój syn, nigdy już go nie widziałem. Może umarł albo wyjechał. Nie wiem, co się stało z moim synem. Zostałem tylko ja i ja. I The Crass i Penny Rimbaud, Włochaty, Świadomość, WC, TZN Xenna i inne zespoły, które stały się moją tabletką na uspokojenie, moją walerianą Chujowo.

Łukasz Gołębiewski

punkówa mrówa

Jak szmata

Cześć, jestem Mrówa. Mówią na mnie Mrówa-punkówa, bo dredy mam i kolczyki w nosie, no i mała jestem, tak jakoś duża nie urosłam. A wiecie, jak się ostatnio najebałam? No, jak szmata. Jak kurwa ostatnia. Jakiś fiut zaczął całować mnie w toalecie. W usta. Nie oponowałam, co mi tam. Pierwszy raz chuja na oczy widziałam, ale nic nie czułam. Poszłam z nim, bo jakiś bezwład był we mnie. Postawił piwo, to piłam, choć już nie bardzo mogłam. Całował i wkładał mi łapę pod sweter. A chuj z tym, nie on pierwszy. Przynajmniej był zdecydowany. A ja kompletnie odleciałam. Głośno grała muzyka, Eye For An Eye.

Niech się niesie echo wybryków

Niech słucha, kto chce 

Niech porządek mnie nie dotyczy

Niech ścigają mnie

Warriors — outsiderzy poza systemem

Anka szaleje na scenie, z daleka rozpoznaję jej warkocz. Hałas i coraz silniejszy jego dotyk, napiera na mnie pod ścianą, a we mnie wciąż obojętność, wiem, że mam język w jego ustach, ale nawet nie czuję jego smaku, zapachu, wszystko wiruje mi przed oczami, najchętniej poszłabym z powrotem do kibla, może wreszcie bym się wyrzygała. Tak to przynajmniej zapamiętałam tamtego wieczoru.

Chodź, powiedział i zaczął ciągnąć za rękę, ale prowadził nie do kibla, lecz na zewnątrz. Było cholernie mroźno, cholernie ślisko na schodach, złapał mnie, ale przewróciliśmy się obydwoje w brudny śnieg, chyba sam był nieźle trafiony. Teraz mu się nawet trochę przyjrzałam. Pospolita twarz, ale fajne miał punkowe wdzianko, widać swój, tylko za cholerę nie mogłam sobie przypomnieć, co on za jeden. Muszę go znać, tak sobie myślałam, wszyscy się tu, kurwa, znamy, ale też wszystkie ryje zlewały mi się w jedną banalną twarz samca. Taka we mnie jest kurewska bezwolność po alkoholu, nic na to nie poradzę. Prowadził mnie do taryfy. Trochę żal było opuszczać imprezę, Anka tam wrzeszczała na scenie, a ja szłam bez sensu za jakimś palantem, którego nie znałam, nie rozpoznawałam i zresztą chuj mnie obchodziło, kto on jest. Wiedziałam, że pewnie zaraz wyląduję u niego, bo przecież nie odwoził mnie do mojego domu, nie wiedział gdzie mieszkam. Ciągnął mnie do łóżka, jak każdy kretyński samiec, a ja czułam, że pójdę i rozłożę nogi i dam się zerżnąć, i myślałam wciąż, żeby tylko pamiętać o prezerwatywie.

Ja pierdolę, w jakiej norze ten facet mieszka. Totalnie zagracone, zasyfione mieszkanie, rozbite szkło na podłodze, a pośród potłuczonych butelek walają się pety i płyty cdr bez pudełek. Wybrał pierwszą z brzegu, kurwa, to chyba Analogs, pieprzeni ojowcy, ale fajnie się pije przy tej ich debilnej muzyce. Dał mi puszkę piwa, jak je wypiję to na pewno się zrzygam, pomyślałam. Już wolę zapalić, nie chcę pić, mówię mu, daj papierosa, a potem możemy się pieprzyć. Trochę zgłupiał gość. Paliliśmy czerwone marlboro, on pił tatrę. I znowu zaczął pchać się z językiem, nuda. W miejsce obojętności pojawiło się obrzydzenie, a nie wiem, czy to było obrzydzenie do niego, czy samej siebie, tak czy inaczej postanowiłam jednak wypić jeszcze puszkę piwa, żeby łatwiej go przyjąć. A potem film mi się urwał.

Tak poznałam Disordera

No tak go właśnie poznałam, bo to jednak nie był żaden z moich dotychczasowych kumpli. Rano obudziłam się na jego materacu. Pościel cuchnęła potem, przetrawionym alkoholem i papierosami, do tego jeszcze prześcieradło pełne było zaschniętych plam. No, mówię wam, kurwa, taka ohyda, że aż mi się słabo zrobiło, gdzie ja jestem. Smród i brud. Ale ten koleś w ogóle tak żył, o czym się później przekonałam. Po prostu fleja zarzygana. Nawet może nie on, bo fakt, że się mył czasem, ale jego łóżko, mieszkanie, wszystko było takie brudne, brudne kieliszki, brudne szklanki, brudna wanna. Ten facet nigdy wokół siebie nie sprzątał. Jak punk to punk, ale są granice, a to nie było smaczne. Zwłaszcza, że, kurwa, nie byliśmy na skłocie. Chciałam ubrać się i spierdalać, ale przewrócił się na bok i przygniótł mnie ramieniem. Cuchnie ci z pyska, powiedziałam mu. Tobie też, odpowiedział i splunął sobie na dłoń, a potem zaczął wcierać mi ślinę w łechtaczkę. Won skurwielu, krzyknęłam i wyskoczyłam z łóżka, gonił mnie jego śmiech.

Fuck, nie wiem gdzie zostawiłam ubranie, pewnie ten skurwiel je schował. W kuchni znalazłam herbatę i oblepiony kurzem czajnik elektryczny. Jak chcesz, to możesz się wykąpać — usłyszałam — ale nie licz na czysty ręcznik. W ogóle nie liczę na nic czystego, skurwiały baranie. Ze też mi się tacy kolesie przytrafiają. Nawet nie wiem, co on ze mną wczoraj robił. Potem będę miała jakiegoś syfa. Masz proszek do czyszczenia wanny?, rzucił mi po chwili puszkę ajaksu, dobre i to. Zabrałam się za szorowanie, bo wejść do takiej wanny można tylko po pijaku lub w przypływie kompletnej desperacji. Dobrze, że chociaż miał mydło i ciepłą wodę. Wpakowałam sobie do ust pastę do zębów i wypłukałam porządnie pysk. Cały czas byłam naga, a on kręcił się ze wzwodem wokół, więc tak go trzepnęłam w sterczącego penisa, że zwinął się i zaskowytał. To przynajmniej było zabawne, no i miałam kolesia z głowy.

Okazało się, że ubranie leżało wymemłane w pościeli, wcale go nie schował, tylko nie zauważyłam wcześniej.Musiał mnie rozebrać w łóżku, może zerżnął mnie jak spałam, takiemu palantowi to wszystko jedno, może trupa wyruchać, byle tylko zlać się. Kurwa, mam nadzieję, że nie zlał mi się do środka. Pamiętałeś o prezerwatywie?, spytałam go, przyznając się do amnezji. Nie, odpowiedzia. Ty skurwielu! Nie musiałem pamiętać, bo z kłodą nie kopuluję, będziesz miała ochotę na seks to wpadnij innego dnia, bo teraz jaja mnie bolą, taki tekst mi zapodał. Z kłodą nie kopuluję, drwal się jebany znalazł. Ubrałam się, pierdolnęłam drzwiami z całej siły i wyszłam.

Na dworze syf

Mówię wam, co to był za dzień. Wychodzę od skurwiela, godzina szósta rano albo coś takiego, świt praktycznie, a na dworze ziąb, że do szpiku kości przenika. Nie wiedziałam nawet, gdzie jestem. Gdzie tramwaj, gdzie autobus, gdzie kiosk ze szlugami? Czy to sobota, czy niedziela? Wczoraj byłam na koncercie, tam go poznałam, ale co to był za dzień, nie pamiętam. Nie pracuję, więc każdy dzień mam wolny, fajnie, ale przez to gubię się i jakoś nigdy nie wiem, w jakiej części tygodnia jestem. Wsio rawno. Każdy dzień jest dobry, żeby się napić, tylko zimno tak, że zwariować można.

Zrobiłam w tył zwrot i w podłym nastroju pomaszerowałam z powrotem pod drzwi jego mieszkania. Dzwoniłam chyba z piętnaście razy, zanim chuj mi otworzył, rzecz jasna już zdążył wypić browar, choć dotąd nawet nie wypłukał twarzy. Śmieć i tyle.

Zimno na dworze, mówię mu. No to zamykaj drzwi, bo i tu zaraz zimno będzie, słyszę, a on lezie po tatrę dla mnie i wygrzebuje ze sterty leżących płyt Defekt Muzgó. Jak można słuchać tego punkopolo?

18 miałem lat

Wstępowałem w tamten świat 

Ze starszymi piłem już A w kieszeni miałem nóż 

Kiedy kielich pusty był 

Tak śpiewałem z całych sił 

O daj, o daj gorzałę…

No, osiemnaście lat to ja skończę za trzy miesiące, więc ten pan z defektem mózgu niespecjalnie ma się czym chwalić, myślałam sobie. Za zimno na piwo, nie masz wódki?, pytam i zaraz tego żałuję, bo wygrzebuje jakąś poplamioną butelkę z bimbrem. Pij, mówi. Piję, bo teraz to już nie mam odwrotu. Też sobie nalał, pijemy raz, dwa, trzy, rzucił pustą butelkę o ścianę i szkło się rozprysło po pokoju, ale i tak go pełno było na podłodze, więc to obojętne, tylko hałas niepotrzebny.

Człowieku, zawsze w takim syfie żyłeś?, pytam. Nie zawsze, słyszę, ale jużnie pamiętam, czy piję dlatego, że mnie żona opuściła, czy żona mnie opuściła, bo piłem. He, he, dobry cytat, „Leaving Las Vegas”, znam.

Powiedział, że ma 25 lat, w co nie za bardzo uwierzyłam, bo wyglądał na więcej, ale co mnie to w sumie obchodziło. Nie chciało mi się wracać do domu. Tak po prawdzie, to nie miałam dokąd wracać, do ojca pijaka — nie warto. Już lepiej zostać z facetem pijakiem, przynajmniej można odejść, kiedy się chce, o ile ma się gdzie, he he. Ale chociaż nie ma toksycznych relacji, jakie niesie zależność.Mój honor to wolność,że zacytuję jakieś hasło, które od niego zasłyszałam. Zawarliśmy układ. Wygoniłam go do sklepu po płyny do mycia podłóg i szkła, nowy proszek do szorowania, mopa, gąbki, ścierki i wiadro. Obiecałam posprzątać. Zgodziłam się przez czas jakiś zamieszkać wspólnie, co sam zaproponował tamtego ranka po trzeciej tatrze. Wyznaczyłam strefy wspólne i obszary dla niego niedostępne. Wszystko akceptował. Chyba głównie z powodu otępienia i ogólnej bezmyślności.

Zamieszkałam z nim

Właściwie trudno powiedzieć, że z nim, bardziej precyzyjnie — w jego mieszkaniu. Jaki to był abnegat, to trudno w to uwierzyć. Wysprzątałam wszystko, kalecząc ręce, wyniosłam do śmietnika tony szkła, petów, starych zaschniętych prezerwatyw, resztek jedzenia i tak dalej. Ten facet wszystko wywalał na podłogę, a najchętniej to po prostu rzucał o ścianę. Pierwszym aneksem do naszej umowy było, że nie będzie niczego więcej tłukł specjalnie, bo oczywiście wciąż coś tłukł zataczając się, albo niechcący zrzucając ze stołu. W ogóle Disorder był mało stabilny. Wielki, zataczający się, ale w sumie, jak się okazało, dość wesoły pijak.

A pił od rana do wieczora i w nocy na dokładkę. Nigdy nie był zalany w trupa, ale ciągle dość nieprzytomny. Bałam się, że w zamian za mieszkanie będzie mnie eksploatował seksualnie, ale nie. I nie namawiał też do picia. Chciałam z nim żłopać, to OK, nie, to też OK, on był taką chodzącą obojętnością. Był też jednak nieobliczalny, miał pijacką fantazję i pewną elegancję w tym upadlaniu się. Czasem przyznam, że byłam pod wrażeniem. Przede wszystkim w nieprawdopodobny sposób potrafił pozyskiwać pieniądze. Nic nie robił i nawet nie starał się pracować. Pił, leżał i patrzył się w sufit, słuchał wciąż muzyki, a kiedy czegoś potrzebował wychodził sępić. Ubierał się wtedy w jedyne spodnie, które nie były podarte, w białą koszulę i szedł do drogich hoteli, gdzie zaczepiał starsze panie, żaląc im się, że go żona z domu wyrzuciła w samej tylko koszuli, zmieniła zamki w drzwiach i że tak się pęta już drugi tydzień dzięki pomocy dobrych ludzi. Każdy chce być dobry, a widzą, że to nie żaden lump, tylko porządny człowiek w lakierkach i krawacie, więc mu dają nie po 2, a po 20 czy nawet 50 złotych Geniusz!

Poukładałam setki walających się na podłodze srebrnych krążków. Żaden nie był podpisany. Miał ogromną kolekcję punkowych płyt, zresztą żadnej innej muzyki nie słuchał, ale było mu kompletnie obojętne czy to leci Explo-ited, 999 czy Crass. Nie obchodził go przekaz, ważne żeby było głośno. Pijany przechadzał się po mieszkaniu w rytm muzyki, co oznacza, że głównie skakał i wymachiwał na wszystkie strony pięściami, często zwalając ułożone przeze mnie przedmioty. Poza muzyką i alkoholem nie miał niczego i niczego nie potrzebował. Lodówka mogła przez wiele dni świecić pustką, on i tak prawie nie jadał. Telewizor, gazety, książki, radio, to były dla niego zupełnie zbędne nośniki bzdurnych informacji. Punk był jego strawą duchową, a alkohol był paliwem napędzającym wyniszczony organizm.

Tak, moi drodzy, przyznaję, polubiłam tego gościa. Niczego nie chciał i to było najfajniejsze. W nocy zasypiał zmęczony i pijany, na seks miał zwykle ochotę rano, ale wtedy brzydziłam się nim, co potrafił zrozumieć i nie ryzykował kolejnego ciosu w jaja. Czasami kochaliśmy się w takiej fazie pijaństwa, która poprzedzała kompletną utratę świadomości, ale już w stanie pełnego wyluzowania. To był bardzo dziwny seks, ciągnął się godzinami, bo obydwoje byliśmy zbyt roztargnieni, żeby dojść, poza tym co i raz przerywaliśmy, żeby wypić kolejną puszkę piwa czy zapalić papierosa. To były takie niezrealizowane orgie, nadzy, brudni, pijani, turlaliśmy się po podłodze, ja próbowałam zaspokoić jego, on mnie, ale tak naprawdę to obydwoje mieliśmy poczucie groteskowości sytuacji i po paru godzinach zmęczeni zasypialiśmy w objęciach.