Strona główna » Poradniki » Radykalna miłość do siebie. Jak pokochać siebie i spełnić marzenia

Radykalna miłość do siebie. Jak pokochać siebie i spełnić marzenia

5.00 / 5.00
  • ISBN:
  • 978-83-7377-832-0

Jeżeli nie widzisz powyżej porównywarki cenowej, oznacza to, że nie posiadamy informacji gdzie można zakupić tę publikację. Znalazłeś błąd w serwisie? Skontaktuj się z nami i przekaż swoje uwagi (zakładka kontakt).

Kilka słów o książce pt. “Radykalna miłość do siebie. Jak pokochać siebie i spełnić marzenia

Czy czujesz, że zasługujesz na lepsze życie, ale kompletnie nie masz pojęcia, jak to osiągnąć? Dzięki tej lekturze zaczniesz odkrywać, co właściwie sprawia, że jesteś taka wspaniała. Poznasz cały zestaw narzędzi i technik, które pomogą Ci manifestować życie pełne magii i spełnienia. Książka zawiera ciekawe zadania do wykonania i zabawne ilustracje, dzięki którym zakochasz się w sobie do szaleństwa, pokochasz innych i uczynisz swój świat bardziej magicznym miejscem jedynie poprzez zmianę stylu, wyrażanie siebie i manifestowanie miłości. Nauczysz się bezwarunkowej miłości do siebie. To będzie czas, w którym odrzucisz oczekiwania otoczenia i zaczniesz robić to, co podpowiada Ci serce. Oczarujesz wszystkich wokół osobistym czarem i wdziękiem. Zacznij świętować każdy dzień!

Polecane książki

Canelle wróciła z podróży po Drugiej Stronie, powroty jednak nigdy nie są łatwe. Teraz musi przekazać wszystko, czego dowiedziała się w trakcie swojego śledztwa i odwieść Martina od popełnienia ogromnego błędu. Jak jednak zatrzymać machinę, która została już wprawiona w ruch? ...
Przedstawiam Państwu nowelę miłosną, o tym jak przewrotna bywa miłość i jak próżne są czasem jej oblicza wśród kolorowego zgiełku wielkiego miasta. Chociaż, kto spodziewa się banalnego romansu, ten srodze się zawiedzie. O miłości nie można mówić inaczej, niż z humorem i swadą, a...
Z poradnika „Firma Transportowa” dowiesz się, jak właściwie wykorzystywać najnowsze przepisy oraz jak uniknąć popełniania kosztownych błędów w ich interpretacji, obniżysz koszty prowadzenia firmy i zwiększysz jej konkurencyjność na rynku!...
Wciągający thriller psychologiczny o kobiecie gotowej pomścić śmierć córki bez względu na konsekwencje Kiedy Jules Bright słyszy pukanie do drzwi, ostatnią osobą, której się spodziewa jest detektyw ze złymi wiadomościami. Okazuje się, że stało się coś, czego obawiała się nieustannie od trzech lat. Z...
Tym razem akcja rozgrywa się na Florydzie w latach 60. XX wieku, a fabuła koncentruje się na losach dwóch chłopców skazanych na pobyt w poprawczaku. Gdy idee ruchu na rzecz praw obywatelskich docierają wreszcie do Frenchtown, czarnej dzielnicy Tallahassee, Elwood Curtis postanawia wziąć sobie do se...
Najnowsza powieść autorki bestsellerów ""Welcome to Spicy Warsaw"" oraz ""Cover Girl"".   Leila i Bartek. On, pracownik tajnych służb, oskarżony o brutalny gwałt. Ona, uznana psycholog, która swoje problemy rozwiązuje kokainą. Przypadkowe spotkanie, spontaniczny seks, luksus i u...

Poniżej prezentujemy fragment książki autorstwa Gala Darling

REDAKCJA: Irena Kloskowska

SKŁAD: Aleksandra Lipińska

PROJEKT OKŁADKI: Aleksandra Lipińska

TŁUMACZENIE: Piotr Lewiński

ILUSTRACJE: Charlotte Thomson-Morley (www.charlottethomson.co.uk)

Wydanie I

BIAŁYSTOK 2017

ISBN 978-83-7377-832-0

Tytuł oryginału: „Radical Self-Love: A Guide to Loving Yourself and Living Your Dreams”

RADICAL SELF-LOVE

Copyright © 2016 by Gala Darling

Originally published in 2016 by Hay House Inc.

© Copyright for the Polish edition by Studio Astropsychologii, Białystok 2015

All rights reserved, including the right of reproduction in whole or in part in any form.

Wszelkie prawa zastrzeżone. Żadna część tej publikacji nie może być powielana

ani rozpowszechniana za pomocą urządzeń elektronicznych, mechanicznych,

kopiujących, nagrywających i innych bez pisemnej zgody posiadaczy praw autorskich.

15-762 Białystok

ul. Antoniuk Fabr. 55/24

85 662 92 67 – redakcja

85 654 78 06 – sekretariat

85 653 13 03 – dział handlowy – hurt

85 654 78 35 – www.talizman.pl – detal

strona wydawnictwa: www.studioastro.pl

sklep firmowy: Białystok, ul. Antoniuk Fabr. 55/20

Więcej informacji znajdziesz na portalu www.psychotronika.pl

SKŁAD WERSJI ELEKTRONICZNEJ: Marcin Kapusta

konwersja.virtualo.pl

PODZIĘKOWANIA

Czynienie magii to wysiłek grupowy. Przez ostatnie dziesięć lat spotkałam tak wiele fantastycznych kobiet, które mnie inspirowały, podnosiły na duchu i skłaniały do nowych przemyśleń. Każdej, która wysłała mi e-mail, przystanęła na ulicy, by mnie uściskać, albo wzięła udział w którymś z moich warsztatów, dziękuję z głębi mojego różowego, roziskrzonego serca. Odmieniłyście moje życie.

Stało się ono o wiele lepsze dzięki dziewczynom, które przyjęły moje marzenia jak własne. Darzę bezgraniczną miłością Shaunę Haider, która stała przy mnie od samego początku, Kat Williams za jej niestrudzony zapał i zachętę, Helen Sapunova i Jennie McNeil, które są moim sercem, Rachel Rabbit White, która pokazała mi nowy sposób patrzenia na rzeczywistość, Veronikę Varlow, najbardziej magiczną ze wszystkich, Emily Faulstich za lekkie podejście, Francescę Lia Block za nieustające wsparcie oraz – wymieniam ją jako ostatnią, choć zdecydowanie nie najmniej ważną – Janet Paape, która była zawsze moją najwspanialszą cheerleaderką. Nie potrafię wyrazić, jak wiele znaczą dla mnie wasza miłość i wsparcie. Dziękuję wam za wszystko.

WSTĘP

Cześć, piękna. Jakże się cieszę, że zaczęłaś czytać Radykalną miłość do siebie: jak pokochać siebie i spełnić marzenia. Jest to emocjonujący moment dla nas obu! Wzięcie do ręki tej książki to pierwszy krok ku stworzeniu życia pełnego magii, życia, które napełnia radością. Radykalna miłość do siebie przedstawia moje podejście do tego, jak się zakochać w sobie i w życiu, czyli dwóch rzeczy, o których sporo wiem.

Niech cię to nie wprowadzi w błąd: bardzo długo trwało, zanim do tego doszłam. Moje ciało pokrywają tatuaże, blizny po dawnych piercingach i samookaleczeniach; są to wszystko oznaki upływu czasu. Nie myśl, że przychodzę do ciebie jak ktoś, kto miał całe życie od zawsze poukładane, ponieważ zdecydowanie tak nie jest. Jeszcze osiem lat temu byłam zupełnie inną osobą. Nieszczęśliwą, zbolałą, chorą i zagubioną. Wiedziałam, iż stać mnie na coś więcej, ale odnosiłam wrażenie, że utknęłam. Nie miałam pojęcia, jak dotrzeć tam, gdzie chciałam się znaleźć i pozwalałam, by lęk żelazną ręką rządził moim życiem.

Może utożsamiasz się z tymi doznaniami. Może czujesz się podobnie skołowana w życiu, które prowadzisz. Może nie wygląda ono tak, jak oczekiwałaś. W porządku. Nie czuj się źle, nie bądź smutna ani przytłoczona. Zaraz zaczniemy demontować jedną po drugiej wszystkie te myśli, które do niczego już ci nie służą!

Bez względu na to, w jakim punkcie podróży ku radykalnej miłości do siebie się znajdujesz, chcę, żebyś wiedziała jedno: zawsze istnieje możliwość zmiany. W każdej chwili dana nam jest szansa, by rozwijać się i wzrastać albo kurczyć się i tkwić w ślepej uliczce. Wybór należy do ciebie!

Poświęć chwilę, by dostroić się do tego szczególnego momentu. Może relaksujesz się właśnie w wannie przy migoczących świecach. A może jedziesz autobusem, słuchając pisku wycieraczek i stukania deszczu o szyby. Albo siedzisz u siebie w dużym pokoju na kanapie, ze skrzyżowanymi nogami, a obok drzemie spokojnie twój pies.

Powiem ci coś i z całą pewnością jest to prawda: bez względu na to, gdzie się znajdujesz i co się wokół ciebie dzieje, jest to jedyny moment, jakim kiedykolwiek dysponujesz. Jutro może wcale nie nadejść, a twoja przeszłość już dawno minęła. Przyszłość ze wszystkimi jej nadziejami i obawami może się nigdy nie urzeczywistnić. Masz tylko ten moment, właśnie tutaj i właśnie teraz.

W tym momencie możesz stworzyć wszystko. Nieważne, co chcesz zrobić, osiągnąć czy przeżyć: nie ma żadnych ograniczeń. W tej książce pokażę ci, jak zrealizować twoje marzenia.

A teraz uczciwe ostrzeżenie: to nie jest poradnik twojej mamy! Nie będziemy słuchać Enyi Brennan i nie musisz chować tej książki za egzemplarzem Vogue, ilekroć znajdziesz się w miejscu publicznym. O nie, proszę pani!

Mam pretensje do tego, żeby być szaleńczo oryginalną, niesamowitą i cudowną, więc zaufaj mi, gdy mówię, że treść tej książki całkiem szybko przestanie być grzeczna i układna. Będziemy zgłębiać wszystkie sprawy wariackie i nieszablonowe. Będziemy mówić o manifestowaniu, masturbowaniu się i nadawaniu rzeczom przyziemnym prawdziwie magicznego wymiaru!

Wierzę, że radykalna miłość do siebie może iść w parze z rubinowymi wargami. Że szczęście można kultywować. Że o ile nie kochamy i nie doceniamy w pełni samej siebie, to nasze intymne związki okażą się żałosną katastrofą na kosmiczną skalę. Że nauka miłości do siebie może przypominać imprezę: serpentyny, lustrzane kule, helowe balony i cała reszta!

Chcę, żebyś urzeczywistniła swoją promienność. Żebyś doszła do ładu ze swoją wewnętrzną naturą bogini. Żebyś zdała sobie sprawę, jaka jesteś nieziemsko fantastyczna. Wszechświat tylko czeka, aż dodasz gazu i zrealizujesz się z fasonem!

Jestem wręcz zachwycona faktem, że powstała najprawdziwsza, papierowa książka, którą możesz wziąć w rękę, wsadzić do torebki i czytać, póki nie zaśniesz. Pamiętaj, by dokumentować swoje przygody na Instagramie, dodając hashtag #rslbook. Nie mogę się doczekać, aż zobaczę, co teraz zrobisz!

Bardzo dziękuję, że dołączyłaś do mnie w tej przygodzie.

Na zawsze Twoja

JAK KORZYSTAĆ Z TEJ KSIĄŻKI

Radykalna miłość do siebie składa się z trzech części: Kochać siebie, Kochać innych orazCodzienna magia. Radziłabym czytać je po kolei, nawet jeśli cię kusi, by wybiec naprzód, ponieważ każdy rozdział nawiązuje do poprzednich. (Jak mawia RuPaul: „Jeżeli nie umiesz kochać siebie, to jak, u diabła, masz pokochać kogoś innego?”).

• Kochać siebie to nasz początek. W tej części odkryjesz, jak się zakochać w samej sobie – bez względu na twoje zahamowania! – zgłębimy tu również kwestię poszukiwania szczęścia.

• Kochać innych bierze za punkt wyjścia to, czego się nauczyłaś na temat miłości do siebie i poszerza na cały wszechświat. Radykalna miłość do siebie może niezmiernie pozytywnie wpłynąć na twoje przyjaźnie i związki intymne. Odkryjemy to wspólnie.

• Codzienna magia to ostatnia część, dzielę się w niej radami, jak sprawić, by twój świat stał się miejscem bardziej magicznym. Porozmawiamy o tym, jak manifestować swoje marzenia, ubierać się w sposób, który wyraża nasz charakter i może zmienić nasze życie oraz o tym, że odrobina osobistego czaru może zdziałać cuda.

• Na końcu każdego rozdziału umieszczono kilka zadań. Gorąco doradzam, abyś je wykonała! Jak zawsze w życiu, dadzą ci one tyle, ile w nie włożysz. Czemu by nie kupić sobie małego notesu, w którym będziesz wpisywać ćwiczenia, robić notatki na temat kolejnych rozdziałów i dokumentować codzienne postępy? Pomoże ci to przyswoić sobie i opanować materiał.

• Przygotowałam też nieodpłatny poradnik Radical Self-Love zawierający dodatkowe ćwiczenia, źródła informacji i zadania, które pomogą ci rozświetlić swoje serce! Szczegóły znajdziesz na www.galadarling.com/rslguide.

• Obyś się pokochała od stóp do głowy!

KochaćsiebieRozdział 1NAUCZYĆ SIĘKOCHAĆ SIEBIE

Adoracja siebie, uzewnętrznianie

swojej idealnej persony,

wyrażanie swojej wewnętrznej

Marii Antoniny i cała reszta!

Radykalna miłość do siebie to moja racja bytu, moja pasja, moja misja. Zgłębianie tej idei, poznawanie nowych narzędzi i czynienie z nich praktycznego użytku do tego stopnia napełnia mnie radosnym uniesieniem, że czasem mam wrażenie, iż mi serce pęknie! Cudowną rzeczą jest eksperymentować na sobie, sprawdzać, co można jeszcze podrasować, by pogłębić swoje szczęście, ale niech cię to nie wprowadzi w błąd: kluczową sprawą jest radykalna miłość do siebie.

Traktuję to jako moją osobistą misję. Uważam radykalną miłość do siebie za coś tak cennego, gdyż sama byłam kiedyś po drugiej stronie – poznałam, jak to nazywam, radykalną nienawiść do siebie – i powróciłam stamtąd. Kiedy miałam dwadzieścia kilka lat, pogrążyłam się w tak głębokiej depresji, że stałam się niemal zupełnie bezradna. Czułam się nieszczęśliwa, na domiar złego cierpiałam też na zaburzenia odżywiania. Mój wewnętrzny głos krytyczny, ten, który nieubłaganie powtarzał mi, jaka jestem odrażająca, dopiekł mi do tego stopnia, że zupełnie straciłam wolę walki. Dzień po dniu słuchałam, jak ten głos mówi mi, jaka jestem okropna i nie byłam w stanie mu się przeciwstawić.

Działo się to w czasach, gdy tabloidy co tydzień pokazywały fotografie Mary-Kate Olsen mającej na sobie sto warstw ubrań i trzymającej kubek Starbucks prawie tak duży jak ona sama. Inspirowała mnie ona, by jeszcze bardziej schudnąć, była moim idolem. I wcale mi nie przeszkadzało, że ona ma metr pięćdziesiąt pięć wzrostu, a ja metr sześćdziesiąt osiem ani że jesteśmy zupełnie różnej budowy ciała, ani nawet to, że starania, by wyglądać jak osoba zmagająca się z poważną chorobą, są z góry skazane na niepowodzenie. Skoro mózg mówił mi, że powinnam wyglądać jak ona, no to czemu nie miałabym?

Przez cały dzień sączyłam sojowe latte, a puste kubki Starbucks ustawiałam na stole w piramidkę niczym jakiś dziwaczny ołtarzyk dający świadectwo temu, że nic nie jem. Całkiem dosłownie ciągnęłam na kofeinie.

Chociaż przepełniały mnie wspaniałe marzenia o tym, jakie mogłoby być moje życie, odnosiłam wrażenie, że patrzę na nie przez brudne okno. Na zewnątrz świat zdawał się jarzyć w technikolorze, lecz mój umysł dręczyła bezradność i rozpacz. Nie miałam pojęcia, co zrobić, by w końcu poczuć się lepiej.

Depresja występująca jednocześnie z zaburzeniami odżywiania to fatalna kombinacja, o największej umieralności wśród wszystkich chorób psychicznych. Mój umysł był tak wypaczony, że nawet gdy myślałam o jedzeniu w sposób w miarę normalny, głos w mojej głowie mówił, że bez zaburzeń odżywiania przestanę być interesująca. Świat zobaczy wówczas, jaka w rzeczywistości jestem nudna. Ten głos powtarzał, że wszyscy wielcy artyści cierpieli na depresję i inne schorzenia psychiczne. Nikt szczęśliwy nie stworzył nigdy nic pięknego podpowiadał.

Byłam kompletnie do niczego i doskonale o tym wiedziałam. Czułam się wyczerpana, chciałam już tylko dać sobie z tym wszystkim spokój. W głębi ducha miałam nadzieję, iż będę na tyle chora, że pójdę do szpitala i zajmie się mną ktoś inny. Ja sama nie miałam już sił.

Przeszłam od tego czasu długą drogę, a książka ta pokaże ci, jak mi się to udało. Ale moje osobiste doświadczenia dostarczyły mi wewnętrznej mocy, by zajmować się tym zagadnieniem. Świadomość tego, że moje życie mogło się potoczyć zupełnie inaczej, motywuje mnie, by szerzyć wiedzę o radykalnej miłości do siebie.

W tamtych, jak je nazywam, „starych, złych czasach” zawsze sądziłam, że szczęście to koncepcja absurdalna. Przecież tylko idiota może być zadowolony w tym świecie mroku i zepsucia. Potem odkryłam, że świat jest taki, jakim go czynisz, a twoja rzeczywistość wewnętrzna nieustannie odbija się w tobie. Zrozumiałam, że jeśli starasz się skupiać na aspektach pozytywnych, liczyć błogosławieństwa i aktywnie szukać dobrych stron w ludziach i w codzienności, to dokonuje się całkowita transformacja. Na zawsze zmienia to twoje życie.

Niech cię to nie wprowadzi w błąd: twoja podróż ku radykalnej miłości do siebie nie dokona się w ciągu jednego dnia. Nauczyć się kochać siebie to jedno z największych wyzwań, jakie kiedykolwiek staną przed tobą, a praca ta nigdy nie ma końca. Jest to proces ciągły i nieprzerwany.

Nawet tym z nas, którym się wydaje, że są już bardzo zaawansowane w tej podróży, trzeba o tym czasem przypominać. Czuję, że potrzebuję codziennej zachęty, bym była dla siebie lepsza, delikatniejsza i bardziej wyrozumiała, skłonna do akceptacji wobec siebie i innych. Ale piękno tej pracy polega na tym, że choć każdy zaczyna z innego miejsca, wciąż musimy się uczyć i wprowadzać w życie te same nauki.

Na początek dobrze jest zastanowić się, co to właściwie znaczy kochać siebie. Niekiedy błędnie sądzimy, że miłość do samego siebie świadczy o egotyzmie, próżności lub obsesji na własnym punkcie. Mogę ci od razu powiedzieć: nie jest tak!

Radykalna miłość do siebie polega na tym, by traktować siebie tak, jakbyś traktowała najlepszą, najdroższą przyjaciółkę. Nasze przyjaciółki nie są doskonałe i same dobrze o tym wiemy (jeszcze jak!), ale i tak je kochamy. Twoja przyjaciółka może być absurdalnie roztrzęsiona z powodu jakiegoś faceta, który, twoim zdaniem, nawet nie jest jej wart. Albo może wciąż opowiadać, że wybrałaby się do Paryża, ale nie oszczędzać na to ani grosza. Mimo to wciąż ją kochasz. Uważasz, że stanowi kosmiczny dar: jest spadającą gwiazdą w dziewczęcej postaci. W podobny sposób powinnyśmy patrzeć na samą siebie.

Mówiąc metafizycznie: podobne przyciąga podobne. Znaczy to, że twoje życie wypełnią rzeczy, na które we własnym przekonaniu zasługujesz. Na przykład pomyśl o swoich przyjaciołach. Jak wygląda ich życie? Czy są szczęśliwi, spełnieni, odnoszą sukcesy? Jeśli nie, to zapewne z tobą jest podobnie. Człowiek jest ponoć wartością średnią z pięciu osób, w których towarzystwie spędza najwięcej czasu!

Radykalna miłość do siebie – albo jej brak – działa jak sprzężenie zwrotne. Jeśli nie jesteś o sobie dobrego zdania, emanuje to od ciebie jak fale. Ten odór wstrętu wobec siebie samej przesyca cię, więc zauważysz, że nieświadomie przyciągasz do swego życia ludzi, którzy są nieszczęśliwi, szkodzą sobie bądź lubią manipulować innymi. Czasem taka osoba wyczuwa to, rozumie podświadomie, że może cię źle potraktować, a ty wrócisz po więcej. A to podsyca jeszcze twój brak akceptacji wobec siebie, negatywny dialog wewnętrzny i nieszczęśliwe samopoczucie.

Z drugiej strony osoby, które otworzą się na radykalną miłość do siebie, stawiają sobie określone cele i starają się je realizować. Przyciągają w życiu ludzi inteligentnych, zabawnych, inspirujących, o pozytywnym nastawieniu. Są spełnione i wszędzie dobrze się czują. Nie osądzają bliźnich za ich osobiste wybory, raczej akceptują fakt, że wszyscy się różnimy i hołdują mu. Podejmują decyzje na własnych warunkach i nie pozwalają, by rodzina, przyjaciele, społeczeństwo czy nieznajomi o dobrych intencjach narzucali im, jak mają żyć.

Zauważyłam, że do najbardziej destrukcyjnych należy przekonanie, iż cynizm, sarkazm i postawa osądzająca pozwalają wykazać się intelektem. A mam chyba prawo tak twierdzić, bo sama kiedyś tak uważałam! Jak już wspomniałam, podobne przyciąga podobne, więc jeśli na każdym kroku robisz uwagi na temat wszystkiego, co cię wkurza, nie dziw się potem, że budząc się rano, marnie się czujesz. Niech cię nie bulwersuje fakt, że wszystko w twoim życiu jest do kitu i nie możesz znaleźć ukochanego, który będzie cię należycie traktował. Wszystko to wynika z tego, że sama siebie nie kochasz. Naprawdę.

Wszystko, co w życiu robimy, rodzi się albo z lęku, albo z miłości. Jak często pozwalasz, by kierował tobą strach? Ile razy dziennie kierujesz się miłością?

Kiedy zaczęłam się uwalniać od dawnych paskudnych przekonań, poruszyło mnie kilka rzeczy, między innymi to, że znacznie łatwiej jest przyjmować postawę negatywną niż pozytywną. Byle stary dureń znajdzie powody do biadolenia, ale żeby dostrzec pozytywne aspekty życia potrzeba umiejętności i wysiłku. Bycie szczęśliwym wymaga siły i inteligencji. Każdy może być skłonny do osądzania innych, skwaszony, rozżalony i marudny, ale trzeba prawdziwej psychicznej dyscypliny, wytrwałości i wigoru, by zmienić swój sposób myślenia i dostrzec pozytywne aspekty świata, który bywa taki popaprany.

Powiedzmy sobie jasno: pomysł, by zmienić swój pogląd na świat, to nie byle co! Jeżeli przeraża cię ta myśl, nie jesteś w tym odosobniona. No bo od czego, u licha, masz zacząć?

Zaczynasz od drobiazgów. I to po jednym na raz, ponieważ nie możesz zmienić świata, póki nie wykrztusisz z siebie własnych demonów. A jak masz to zrobić? Już mówię…

TAJNE BRONIE W WALCE Z NIENAWIŚCIĄ

DO SIEBIE

#radicalselflovedate

Zacznij od tego, by poczuć się komfortowo, gdy spędzasz trochę czasu tylko we własnym towarzystwie. Zalecam każdemu, by przynajmniej raz na tydzień poszedł na randkę radykalnej miłości do siebie (#radicalselflovedate) – to taka jednoosobowa przygoda. Może mogłabyś wybrać się sama na obiad lub do kina. Albo udać się na przejażdżkę czy spacer po parku – wszystko będzie dobre! Tylko jeden warunek: zrobisz to solo.

Wiele kobiet odczuwa niepokój na myśl o czymś takim. Martwimy się, że inni będą się na nas gapić albo pomyślą, że jesteśmy jakieś dziwne, ale wierz mi, nikogo nie obchodzi, co robisz. Każdy jest tak zaprzątnięty własnymi niewygodnymi majtkami albo kłopotami finansowymi, że nie ma już wolnego miejsca w mózgu na osądzanie ciebie! A nawet gdyby cię jednak osądzali, to co z tego? Jakie znaczenie ma ich opinia? Pamiętaj: to, co inni o tobie myślą, to nie twój interes!

Wybranie się na randkę radykalnej miłości do siebie jest sprawą niecierpiącą zwłoki między innymi dlatego, że pomoże ci to wrócić do siebie, wesprze cię przy odkrywaniu, kim naprawdę jesteś. Wszystkim nam trudno dziś na czymś dłużej skupić uwagę, jesteśmy ciągle rozproszeni. Muzyka, telewizja, reklamy, telefony, esemesy, wpisy na Twitterze, e-maile, książki, gazety, filmy – można by tak długo wymieniać. A chociaż wszystkie te rzeczy są pożyteczne i bywają fantastyczne, mają jedną wspólną cechę: odciągają nas od nas samych, od naszego prawdziwego centrum. Czas spędzamy na wysyłaniu e-maili czy oglądaniu telewizji to czas, którego nie poświęcamy na to, by po prostu być. Oddawanie się tym rozrywkom stanowi sposób na ucieczkę od samego siebie, byśmy nie musieli myśleć o tym, kim naprawdę jesteśmy, ani być obecnym, ani naprawdę osiąść w sobie. Toteż wiele z nas z trudem znosi samotny pobyt w pokoju bez żadnych rozrywek. Czujemy się zmuszone nastawiać coraz to nowe piosenki, sprzątać, sprawdzać pocztę elektroniczną lub wysyłać esemesy, ale wcale nam to nie pomaga. Odwleka tylko moment, gdy zaczniemy pracować nad sobą i nauczymy się czuć naprawdę swobodnie z tym, kim jesteśmy.

Czy nie nadszedł już czas, by zakochać się w sobie? Moim zdaniem: tak!

To jest moje pierwsze zalecenie dla ciebie (nazywaj mnie panią doktor [Radykalna] Miłość [do Siebie])! Wybierz się w tym tygodniu na randkę radykalnej miłości do siebie, a potem zamieść relację na Twitterze lub Instagramie z hashtagiem #radicalselflovedate!

Medytacja

Dobra, tylko się nie wściekaj. Nie musisz siedzieć po turecku z gongiem przy boku w nieskazitelnie białym pokoju, żeby doświadczyć korzyści medytacji. Może to być po prostu pięć minut siedzenia w milczeniu. Nie trzeba się stawać mistrzem zen, daję słowo!

W medytacji chodzi o ćwiczenie tak zwanego „małpiego umysłu”. Czym jest małpi umysł, naszkicowałam na poprzedniej stronie. Jest to nieustanna potrzeba myślenia, przetrawiania wrażeń, robienia czegoś i odciągania uwagi od faktu, że po prostu jesteśmy. Teoretycznie rzecz biorąc, medytacja jest doprawdy bardzo prosta – siada się, robi kilka głębokich oddechów i nic ponadto – ale w praktyce jest to znacznie trudniejsze, niż się wydaje. Sama się o tym przekonasz, jeśli kiedyś spróbujesz!

Kilka lat temu poradziłabym ci, byś klapnęła po prostu na poduszkę, zamknęła oczy i wykonała próbę, ale dzisiaj mamy do pomocy różne cuda techniki! Zamiast siedzieć w milczeniu, spróbuj przeprowadzić medytację kierowaną, gdy czyjś głos podpowiada ci, jakie doznania fizyczne masz obserwować albo podaje wskazówki do relaksującej wizualizacji.

Najprościej będzie, jeśli pobierzesz jakąś aplikację na telefon komórkowy! Do moich ulubionych należy Headspace, który przeprowadzi cię przez ciąg 10-minutowych sesji. Także YouTube stanowi fantastyczne źródło wszelkich możliwych medytacji. Poszperaj trochę, a zobaczysz, ile znajdziesz!

Podpowiedzieć ci coś jeszcze? Kiedy medytuję, uśmiecham się. Na początku trochę głupio się z tym czuję, ale prędko sprowadza to mnóstwo naprawdę pozytywnych odczuć. Nasz stan fizyczny wpływa na psychikę, dlatego uśmiech, nawet gdy wcale nie ma masz na niego ochoty, rzeczywiście sprawi, że poczujesz się szczęśliwa!

Czasem ludzie mówią mi: „Próbowałam medytować, ale po prostu nie potrafię. Myślę o zbyt wielu rzeczach!”. No właśnie, i o to chodzi! Wszyscy myślimy o zbyt wielu rzeczach, to dlatego medytacja stanowi tak potężne narzędzie. Mało kto potrafi siedzieć z zupełnie czystym umysłem. Kiedy medytujesz, umysł będzie ci nieustannie podsuwał jakieś myśli – co masz do zrobienia, jaki ten chłopak albo ta dziewczyna są fajni, co powinnaś koniecznie zapisać, wątpliwości, jak długo masz tu jeszcze siedzieć – ale nie zwracaj na to uwagi. Nie osądzaj swoich myśli, nie strofuj się za nie, nie pogrążaj się w nich. Obserwuj je tylko, pozwalając przepływać.

Dobra wiadomość jest taka, że wcale nie trzeba medytować bardzo długo, żeby na tym skorzystać. Badania naukowe wykazały, że codzienna 12-minutowa medytacja nie tylko łagodzi gniew i niepokój, ale też poprawia pamięć. Nawet pięć minut po przebudzeniu się lub tuż przed snem przyniesie na początek wspaniałe efekty!

U osób przez długi czas praktykujących medytację stwierdzono w mózgu znaczne zwiększenie aktywności płatów czołowych, czyli tej jego części, która odpowiada za skupienie uwagi i wolę. (Czyli przy okazji możesz zyskać uwagę zogniskowaną jak laser i niezwykłą siłę woli). Wszystko to jest naprawdę fantastyczne. Jeśli trochę poszukasz, dowiesz się, pod jak wieloma względami medytacja może zmienić twoje życie!

Opukiwanie

Gdy ktoś mnie pyta, od czego zaczynałam moją drogę ku radykalnej miłości do siebie, odpowiedź jest prosta: od opukiwania. Stosuję tę technikę od 2006 roku. Wówczas była jeszcze mało znana i bardzo „peryferyjna”. Dziś jest powszechnie stosowana, a mówią się o niej z entuzjazmem tacy leaderzy jak Kris Carr i Gabrielle Bernstein.

Opukiwanie to energetyczna technika lecznicza zbliżona do akupunktury i akupresury w tym sensie, że wykorzystuje punkty ucisku i meridiany organizmu, by usuwać blokady emocjonalne. Uwielbiam opukiwanie, bo jest niezmiernie łatwe, a co najważniejsze nic nie kosztuje. Wystarczy tylko wielokrotnie uciskać różne części ciała, mówiąc na głos o problemie lub kwestii, którą usiłujemy rozwiązać.

No cóż, wiem, że brzmi to dziwnie. Naprawdę, bo kiedy sama po raz pierwszy o tym usłyszałam, pomyślałam sobie, że to największa blaga pod słońcem. Nauczył mnie tego mój chłopak, który całymi godzinami siedział w kącie, opukując się i mrucząc coś pod nosem. Uważałam, że to już lekkie przegięcie, i choć zapewniał mnie, że w jego przypadku daje to znakomite wyniki, pozostawałam mocno sceptyczna. Byłam przekonana, że coś tak prostego nie może działać, więc musi to być efekt placebo.

W końcu, nasłuchawszy się jego gadaniny, postanowiłam sama spróbować. Jako osoba niezmiernie cyniczna chciałam dowodu. Zamierzałam „popukać” w związku z problemem, który da się jasno zinterpretować. A to pokaże, czy metoda zadziałała czy nie. Chciałam zająć się czymś, co nie pozwoli mi się oszukiwać, dlatego na pierwszy cel wybrałam astmę.

Od wczesnego dzieciństwa cierpiałam na straszną astmę. Atak mogło sprowokować niemal wszystko: kot, zmiany temperatury, ćwiczenia fizyczne, kurz… Wystarczało cokolwiek, a już sięgałam po inhalator. Mieszkałam wówczas w Nowej Zelandii, w centrum Auckland, pracowałam na poczcie i każdego ranka musiałam podejść na wzgórze, by wsiąść do autobusu. I niezawodnie łapałam przy tym za inhalator.

Tamtego wieczoru usiadłam i stosując się do instrukcji mojego chłopaka, opukiwałam się przeciw atakom astmy i potrzebie korzystania z inhalatora.

Wyobraźcie sobie moje zaskoczenie, gdy następnego ranka astma zniknęła. Wspięłam się na wzgórze na przystanek autobusowy, lecz nie odczuwałam przy tym najmniejszej potrzeby użycia inhalatora. Po prostu zdębiałam. Nie był to efekt placebo; to się działo naprawdę! Otworzyłam się psychicznie w sposób, który mnie zszokował. Z miejsca się nawróciłam. Przez następne kilka miesięcy opukiwałam się w związku ze wszystkimi elementami mojego życia, od których chciałam się uwolnić, jak depresja, katar sienny, uczulenie na koty, chroniczny ból pleców oraz, co najbardziej dramatyczne, gnębiące mnie od lat zaburzenia odżywiania.

Upłynęło sporo czasu, nim zebrałam się na odwagę, by stawić czoło tej ostatniej dolegliwości. Tak bardzo już wrosła w moje życie, że przerażała mnie perspektywa wyzwolenia. Moje zaburzenia odżywiania nabierały mnie, oszukiwały i podszeptywały wszystko, byle tylko utrzymać mnie w potrzasku. Wiedziałam, jakie są w moim przypadku czynniki inicjujące. Generalnie chodziło o przekonanie, że jeśli będę szczęśliwa, przestanę być kreatywna – że smutna, szczupła dziewczyna jest znacznie bardziej „interesująca” niż szczęśliwa i zdrowa, że szczęście jest nudne, a postrzeganie jedzenia jako strawy dla organizmu, a nie wroga uczyni ze mnie nieciekawą przeciętniaczkę. Ale czułam, że jestem zdesperowana i nie panuję nad sytuacją; musiałam coś zrobić. Postanowiłam wziąć sprawy w swoje ręce, choć czułam się jak odrętwiała, choć zastanawiałam się, czy wraz z moją chorobą nie pozbędę się też osobowości.

Nie przygotowałam żadnego planu ani strategii, nie miałam też pojęcia, czy przy tak kolosalnym problemie opukiwanie odniesie jakikolwiek skutek. Zrobiłam tylko to, co wydawało mi się właściwe. Poszłam do łazienki, zamknęłam za sobą drzwi na klucz, rozebrałam się i stanęłam przed lustrem. Patrzyłam sobie w oczy i opukiwałam się, mówiąc jednocześnie o tym, jak się czuję ze sobą i ze swoim ciałem. W pewnym sensie nie mogłam uwierzyć, że takie słowa wychodzą z moich ust. Słyszeć to całymi latami we własnej głowie to jedno, ale wypowiedzieć to na głos to już zupełnie co innego. Prawie od razu się rozpłakałam, a w pewnym momencie wpadłam w taką histerię, że nie mogłam z siebie wydobyć słowa. Mimo to nie ustawałam. Opukiwałam się dalej.

Opukiwane to dziwna rzecz, ponieważ na pewnym etapie zabiegu odczuwa się jakby wewnętrzne przesunięcie. Ma się wówczas wrażenie, że problem uległ zmianie albo, w pewnych przypadkach, zniknął całkowicie. Doświadczyłam tego przełomu. Coś się we mnie zmieniło. Nagle przestałam płakać i poczułam spokój. W lustrze ujrzałam obraz nieznany mi i nowy.

Odczuwałam euforię w całym ciele. Znacie ten niezwykły spokój, jaki ogarnia człowieka, kiedy się porządnie wypłacze? To było coś podobnego, tylko sto razy silniejsze. Założyłam znów ubranie i wróciłam do salonu, gdzie siedział mój chłopak. Tłumaczyłam mu właśnie, co zaszło, kiedy ogarnęły mnie nagłe mdłości. Wybiegłam do łazienki, zaczęłam gwałtownie wymiotować, raz za razem. Jestem przekonana, że to moje ciało potwierdzało słuszność tego, co właśnie zrobiłam. W sposób nie budzący wątpliwości mówiło: „Chcę się pozbyć wszystkich tych uczuć!”.

Następnego dnia byłam w stanie jeść bez poczucia winy i właściwie nigdy potem nie odczuwałam już wstydu czy przerażenia w związku z odżywianiem się. To graniczyło z cudem. Wyglądało zupełnie tak, jakby część mózgu, która wypluwała z siebie te straszne myśli dotyczące jedzenia, najzwyczajniej w świecie zniknęła. Choć wcześniej opukiwałam się już na wiele innych problemów, osiągając wspaniałe rezultaty, teraz byłam naprawdę oszołomiona tym, jak radykalna okazała się przemiana związana z zaburzeniami odżywiania.

Wieczór spędzony przed lustrem całkowicie odmienił moje życie. Nigdy już potem nie czułam potrzeby łykania tabletek odchudzających ani wytrzymywania przez cały dzień na kubku kawy. I nie znajduję słów, by wyrazić moją wdzięczność.

Kiedy już problemy związane z jedzeniem zniknęły jak kamfora, zajęłam się moim obrazem ciała. Wciąż zdarzały się momenty, gdy czułam niezadowolenie, patrząc w lustro. W takich chwilach opukiwałam się w związku z tą kwestią. Wiele moich problemów z ciałem miało związek z udami i tym, jak je postrzegałam. Opukiwałam się na to w kilku różnych wariantach: raz była to myśl Moje uda są za grube. Innym razem mogło to być: Chciałabym, żeby moje uda wyglądały inaczej albo:Nie podobają mi się moje nogi w tych dżinsach. Dzięki konsekwentnemu opukiwaniu się w chwilach pojawiania się tych negatywnych myśli udało mi się „pogodzić” z moimi udami! Dziś uważam wręcz, że są całkiem zgrabne, a to już niemałe osiągnięcie!

Muszę też z radością stwierdzić, że moje zaburzenie odżywiania się myliło. Bycie szczęśliwym jest po prostu wspaniałe, jestem też bardziej kreatywna, żądna przygód, interesująca, zamożna i spełniona, niż mogłabym sobie wymarzyć. A na dodatek odkryłam też moją prawdziwą osobowość. Zawsze uważałam, że pozostanę cyniczna aż do końca, ale na szczęście tak nie jest. Stałam się prawdziwą optymistką, pełną nadziei i zdolną dostrzec jasną stronę prawie w każdej rzeczy. Fakt, że dokonałam tego wszystkiego, to niemal magia.

Najlepsze przy opukiwaniu jest to, że gdy już raz zastosuje się je dla usunięcia jakichś naprawdę ważnych problemów, można dalej modyfikować metodę, by poprawić jakość życia, stać się szczęśliwszym i bardziej produktywnym, mieć bardziej pozytywne nastawienie. Jest to najlepsze narzędzie z mojego arsenału. Odkąd zaczęłam o nim pisać na mojej stronie internetowej, z wielką przyjemnością czytam listy od osób, które zastosowały tę metodę z fantastycznym skutkiem.

Pewna kobieta przyznała mi się, że nigdy w życiu nie doświadczyła orgazmu i nawet zapisała się do lekarza, by mieć pewność, że wszystko jest u niej w porządku pod względem fizycznym. W wieczór poprzedzający tę wizytę przypomniała sobie mój artykuł o opukiwaniu i postanowiła spróbować. Wykonała sobie taki zabieg, myśląc o tym, że nigdy nie udało jej się szczytować, no i kilka dni później przeżyła swój pierwszy orgazm. A potem drugi. I trzeci. I czwarty, piąty, szósty i siódmy! Owego wieczoru odwiedził ją jej chłopak i miała dwanaście orgazmów pod rząd! Alleluja! Trzeba nadrobić stracony czas!

Chociaż większości z nas sama koncepcja opukiwania wydaje się głupia i nieprawdopodobna (na początku nawet ja tak uważałam), zawsze miałam wrażenie, że warto tego spróbować. Jeśli nie stwierdzisz, że metoda jest skuteczna – a nie spotkałam ani jednej osoby, u której by nie zadziałała – okaże się, że co najwyżej straciłaś trochę czasu. Nie wydasz ani grosza, nie będziesz musiała robić w miejscu publicznym żadnych bardzo krępujących rzeczy. Po prostu wykonasz parę eksperymentów we własnej sypialni. Warto spróbować choćby dlatego, że może to odmienić twoje życie.

Ponieważ opukiwanie jest czynnością fizyczną, łatwiej pokazać, jak to robić. Aby się tego nauczyć, odwiedź stronę www.galadarling.com/tapthat.

Miłość do ciała

Stwierdzono, że kobiety spędzają przed lustrem średnio pięćdziesiąt pięć minut dziennie. Czasem po prostu myjemy zęby lub czeszemy włosy, ale ile z tego czasu poświęcamy na przyglądanie się z bliska porom skóry, zamartwianie się pryszczem albo snucie marzeń, że wyglądamy całkiem inaczej?

Kiedy ostatni raz, patrząc w duże lustro, uznałaś, że podoba ci się wszystko, co w nim widzisz?

Kochanie, pora