Strona główna » Obyczajowe i romanse » Sekrety księcia Winterbourne’a (Romans Historyczny)

Sekrety księcia Winterbourne’a (Romans Historyczny)

5.00 / 5.00
  • ISBN:
  • 9788327645234

Jeżeli nie widzisz powyżej porównywarki cenowej, oznacza to, że nie posiadamy informacji gdzie można zakupić tę publikację. Znalazłeś błąd w serwisie? Skontaktuj się z nami i przekaż swoje uwagi (zakładka kontakt).

Kilka słów o książce pt. “Sekrety księcia Winterbourne’a (Romans Historyczny)

Gabriel Pearce, książę Winterbourne, staje na czele sekretnej organizacji chroniącej króla i księcia regenta. Związany tajemnicą, musi często ukrywać prawdziwe motywy postępowania. Nikomu nie ufa, okłamuje nawet ukochaną żonę Olivię. To dlatego ich początkowo szczęśliwe małżeństwo powoli zamienia się w związek, w którym każdy partner prowadzi własne życie. Niespodziewanie Olivia proponuje chwilowe zawieszenie broni, niestety w najmniej odpowiednim momencie.

Polecane książki

Poradnik do gry The Bard’s Tale, nietypowego cRPG’a z potężną dawką humoru, w dużej mierze składa się z opisu gry – co i jak robić, wraz z konsekwencjami każdej decyzji, a nawet lokacjami, których wcale nie trzeba odwiedzać, by pchnąć fabułę do przodu. The Bard's Tale: Opowieści Barda - poradnik do ...
Kraków, 1986. Oficer SB Kazimierz Wiśniak zostaje oddelegowany na spotkanie z grupą oficerów tajnych służb radzieckich i enerdowskich, którzy zajmują się operacją Lunatyk. Pod pozorem powołania wielkiego banku na zachodzie komuniści przygotowują sobie grunt pod przetrwanie. Trwa pierestrojka i syste...
Miłość pełna pasji i namiętności. Przyjaźń, która przetrwa wszystko. Dwa zwaśnione rody, które niegdyś żyły w zgodzie. Miłość. Honor. Lojalność. Tajemnica. Zdrada.Ona: przykładna córka, siostra, przyjaciółka. Uczynna, grzeczna, dbająca o dobro innych. Podążająca za swoimi marzeniami i pasjami. ...
Filmy i zdjęcia duchów, „czarnoksięskie” lustro z British Museum do komunikacji z aniołami, mówiące krzyże, tajemnicze twarze pojawiające się na ścianie domu w hiszpańskim miasteczku...Urojenia, fałszerstwa czy znaki z innego świata? Reinhard Habeck, słynny badacz tajemnic przeszłości i autor między...
Biblioteka to nie tylko wielkie zbiorowisko książek, ale także szczególna atmosfera lektury, stan skupienia, czytelnicy o swoich specyficznych, niekiedy zaskakujących, nawykach i wędrówka myśli, która zaprowadzić nas może w miejsca zupełnie nieoczekiwane. Kiedy za opisanie fenom...
Słownik terminologii prawniczej polsko-hiszpański zawiera ok. 40 000 haseł z wielu dziedzin prawa, m.in.: prawa cywilnego, rodzinnego, karnego i handlowego. Ponadto znajdują się w nim hasła i słownictwo ściśle związane z tematyka ekonomiczną i biznesową. Słownik stanowi niezastąpioną pomoc dla tłuma...

Poniżej prezentujemy fragment książki autorstwa Laurie Benson

Laurie BensonSekrety księcia Winterbourne’a

Tłumaczenie:Hanna Hessenmüller

ROZDZIAŁ PIERWSZY

Londyn, Anglia – 1818

Na Gabriela Pearce’a, księcia Winterbourne’a, już sam fakt, że ktoś do niego strzelał, jak zwykle wpłynął deprymująco. Bo i co z tego, że tym razem nie on miał być celem, że ocalił Księcia Regenta·, powalając go na podłogę powozu, przy czym sam omal nie został trafiony. Znów oddano strzały, a więc jego uporządkowane życie lada chwila zmieni się w chaos i tylko Bóg jeden wie, na jak długo.

Po trzech godzinach szalonej jazdy wyboistym traktem powóz wreszcie zajechał przed Carlton House, miejską rezydencją księcia regenta w Londynie. Książę był już bezpieczny, Gabriel mógł wrócić do domu. Teraz stał przed lustrem w swojej przebieralni, usiłując zawiązać fular w arcymisterny węzeł Trône d’Amour. Robił to już tyle razy, że mógłby chyba nawet i przez sen. Ale tym razem wcale nie szło mu jak z płatka, skoro przed oczyma wciąż miał jeszcze dramatyczne wydarzenia tego dnia.

Spojrzał uważnie w lustro i zerwał z szyi śnieżnobiały batyst. Niech to wszyscy diabli! Zadużo zmarszczek, a powinna być tylko jedna fałda! Hodges, kamerdyner, natychmiast podał mu nowy fular, świeżo wykrochmalony.

– I po co tyle zachodu? – zawołał Andrew, jego brat, który właśnie wszedł do pokoju i rozsiadł się na fotelu koło lustra. – Zawiąż jak najprościej.

– Jak jakiś prostak… – mruknął Gabriel.

– Ja tam nie bawię się w wyszukane węzły – odciął się Andrew, a widząc, jak brat krytycznym wzrokiem mierzy jego brązowy surdut i niezbyt lśniące buty, dodał z uśmieszkiem: – Ale nie martw się. Jeszcze kiedyś cię zadziwię. Przyjdę tak wytworny, że ci oko zbieleje.

– Kto wie? Jeśli w końcu pozwolisz znaleźć sobie odpowiedniego kamerdynera.

– Dziękuję, ale jestem zadowolony z tego, którego mam. Hodges, ile świeżych fularów kazał podać ci mój brat?

– Sześć, milordzie.

Andrew westchnął i wbił wzrok w drewniane kasetony na suficie.

– Może poczekam w gabinecie? – Spytał po chwili. – Dążenie do ideału na pewno jeszcze trochę potrwa, więc mógłbym zakosztować twojej naprawdę niezłej brandy.

– Zaraz skończę. Brandy stoi przy oknie. – Gabriel zamknął oczy i kiedy udało mu się na moment zapomnieć o huku strzałów, wreszcie zawiązał węzeł.

Dał ręką znak i Hodges wyszedł, zamykając za sobą starannie drzwi. Sekundę potem do przebieralni wrócił Andrew. Z dwoma kieliszkami brandy.

– Masz ochotę, Gabrielu?

– Tak. Dziękuję – odparł, odbierając od niego kieliszek. – Powiedz, Andrew, czy zamachowiec został ujęty?

– Tak. – Andrew rozsiadł się ponownie w fotelu. – Gdy padły strzały, Spence natychmiast zeskoczył z kozła i dopadł łajdaka. Zabrali go do Tower, ale na razie nie mogą z niego nic wydusić.

Gabriel wypił pierwszy łyk brandy, poczuł to miłe ciepełko, ale nadal był spięty.

– Trzeba się koniecznie dowiedzieć, czy działał sam. Macie zmusić go, by to powiedział. Jest mi wszystko jedno, jak to zrobicie.

– Moim zdaniem miał wspólnika. – Andrew wyjął z kieszeni zmięty świstek. – Oto, co przy nim znaleźliśmy. Nasz zamachowiec, by dopiąć swego, musiał przecież wiedzieć, co danego dnia ma zamiar robić książę regent. I ktoś mu o tym doniósł. Spójrz!

Na karteczce zapisano, którego dnia, którą drogą i do którego miasta będzie jechać książę. Naszkicowano też herb Gabriela z drzwi powozu. Informator musiał zatem wiedzieć o ich podróży. Ale jak to możliwe, skoro książę zaledwie dzień wcześniej poprosił Gabriela, by pojechał z nim kupić ten obraz?

Gabriel powąchał kartkę i poczuł dziwny zapach, może oleju. I niewątpliwie tytoniu. Poza tym zauważył, że litera „m” ma charakterystyczny zawijas, co może pomóc zidentyfikować autora.

– Nie jest napisane szyfrem, prawdopodobnie więc mamy do czynienia z amatorem – stwierdził i wypił kolejny łyk.

– Chyba tak. A jak czuje się nasz książę, Gabrielu?

– Prinny? Jest wstrząśnięty, wiadomo, ale na szczęście nietknięty.

– A ty?

– Kawałek szkła drasnął czoło i kilka siniaków na prawym ramieniu. To wszystko. Bywałem już w gorszych opałach. Proszę! – Gabriel oddał bratu kartkę. – Pokaż to Hartowi, może rozpozna ten zapach. A potem nie ruszaj się z Tower na krok. Kiedy złamiecie tego zamachowca, natychmiast mnie o tym powiadom.

– Oczywiście! – Andrew wstał i odstawił kieliszek. – Przekaż, proszę, Olivii i Nicholasowi, że ogromnie mi przykro, że nie będę na tej wspaniałej uroczystości, kiedy to mój bratanek po raz pierwszy włoży spodnie. Może uda ci się wymyślić jakieś przekonujące wytłumaczenie.

– Andrew, może zróbmy tak. Jeśli będziesz mógł się wyrwać, wpadnij do nas. Dosłownie na chwilę, żeby pokazać się Nicholasowi. Mały bardzo się ucieszy.

– Dobrze. A teraz już lecę. Jak tylko się czegoś dowiemy, zaraz cię powiadomię.

Andrew wyszedł, a Gabriel spojrzał na pozłacany zegar na kominku i zaklął półgłosem. Już był spóźniony, a więc będzie musiał znieść lodowate, karcące spojrzenia Olivii. A potem może nawet sytuacja tak się rozwinie, że będą musieli ze sobą konwersować!

Wypił ostatni łyk brandy, jednocześnie szykując się w duchu do tego, co miało teraz nastąpić. Do spotkania z kobietą, którą niegdyś poślubił.

Olivia, księżna Winterbourne, z siostrzeńcem na kolanach, bujała go, głaskała po główce, zerkając co chwilę na zegar. Coraz bardziej zniecierpliwiona. Bo Gabriela jak nie było, tak nie ma. Gdzież on się podziewa? Rodzinna uroczystość miała zacząć się już przed dwudziestoma minutami.

Spojrzała na teściową, zajętą rozmową z jej matką. Ona na nią również i uśmiechnęła się. Raczej smętnie, jakby chciała okazać jej współczucie.

– Myślisz, że zapomniał? – spytała Victoria, siostra, przysuwając się bliżej.

– Niemożliwe! Który mężczyzna zapomni o takiej uroczystości? – Olivia nerwowo potarła czoło, modląc się w duchu, by jej mąż nie okazał się wyjątkiem. – Nasz sekretarz, pan James, jest rzetelnym człowiekiem. Na pewno przypomniał Gabrielowi o dzisiejszej uroczystości.

– Może nie podał mu konkretnej godziny?

Wykluczone. Dziś rano jeszcze raz podawała ją sekretarzowi, a on niewątpliwie przekazał to tam, gdzie trzeba. Gabriel niewątpliwie spóźnia się z własnej winy. No cóż, da mu jeszcze pięć minut, a potem wezwie Bennetta i każe mu go szukać. Prawdę mówiąc, to mężowskie spóźnienia nie powinny jej dziwić. Dawno temu miała okazję się przekonać, że Gabriel myśli tylko o sobie.

– Na pewno podał, Victorio.

– Olivio, a wy naprawdę już ze sobą nie rozmawiacie?

– Nie. Jego obecność wciąż mi przypomina o tym, co mi zrobił.

– Przecież nasza matka kładła nam do głowy, byśmy zbyt wiele się nie spodziewały po naszych mężach. Jesteśmy im potrzebne tylko po to, aby dać potomka.

Któż mógł wiedzieć lepiej niż ich matka, ile w tym prawdy! Przecież ojciec ożenił się z nią tylko dlatego, ponieważ marzył mu się sojusz polityczny z jej ojcem, księciem Strathmore. Dla Victorii wyszukał markiza Haverstraw, którego ziemie graniczyły z jego dobrami, a gdy Olivia wpadła w oko ulubieńcowi regenta, księciu Winterbourne’owi, szczęście ojca nie znało granic. Córki o nic nie pytał, w ogóle z nią o Gabrielu nie rozmawiał.

Sam Gabriel natomiast mile zaskoczył Olivię, ponieważ rozmawiał z nią bardzo dużo. Słuchał uważnie, pytał, jakie jest jej zdanie odnośnie różnych kwestii, co ją ciekawi, co lubi. Była zachwycona, że zwrócił na nią uwagę mężczyzna tak przystojny i z taką pozycją. Co więcej, po miesięcznych konkurach uznał za stosowne poprosić ją o rękę. Dopiero potem zwrócił się z tym do jej ojca! Czy można więc mieć jej za złe, że się w nim zakochała i wierzyła, że on również z czasem obdarzy ją uczuciem?

Niestety, stało się inaczej.

– Serce nie sługa, Victorio.

– A ja nie pojmuję, Olivio, dlaczego wkładasz w to tyle uczucia. Przecież między wami nigdy nie było idealnie. Pamiętam, że spieraliście się dosyć często.

– To, że czasami mieliśmy odmienne zdanie, wcale jeszcze nie znaczy, że byliśmy złym małżeństwem.

– Może i tak. Ale nie ukrywam, że dla mnie takie dyskusje z mężem byłyby męczące. Olivio, wezmę już Michaela.

– Nie, nie oddam! – Olivia uśmiechnęła się i przytuliła do piersi jasną główkę siostrzeńca. – Jest lekki jak piórko. Nicholasa też mogłam nosić godzinami. Niestety, to już przeszłość. Teraz zetną mu loki i zamiast sukienek będzie nosił bluzę i spodnie…

I zamilkła, bo nagle poczuła to dobrze znane szarpnięcie. Jak zawsze, gdy pojawiał się Gabriel.

Teraz też. Stał już w progu, wysoki, postawny, wypełniając sobą całe odrzwia. Uśmiechnięty i wyraźnie zadowolony z siebie, jakby nie zdawał sobie sprawy ze spóźnienia. Albo też wcale tym się nie przejmował.

Gabriel chyba też czuł tę więź, bo piwne oczy natychmiast odnalazły Olivię. Skinął uprzejmie głową, przy czym twarz była kompletnie pozbawiona wyrazu. Uśmiech powrócił dopiero wtedy, gdy wypatrzył Nicholasa, który razem ze stryjem Montym wyglądał przez okno. Zmusiła się, by spojrzeć w bok i nie patrzeć na ten uśmiech, przed laty skierowany tylko do niej. Wtedy jej serce rosło. Teraz ściskało się boleśnie.

Gabriel podszedł do dam, spojrzał z wyraźnym rozczuleniem na małego Michaela, wpychającego do buzi pulchną piąstkę, po czym złożył wszystkim pełen szacunku ukłon.

– Księżno, lady Haverstraw, witam. Jak się panie miewają? – spytał, rozsiewając wokół siebie zapach brandy, czyli wiadomo już było, czym się zajmował, gdy wszyscy cierpliwie na niego czekali.

– Dobrze, dziękujmy – odparła Olivia w imieniu wszystkich dam, głosem wręcz jedwabnym. – Bałam się już, że źle się poczułeś. Ale, jak widać i czuć, nic złego się nie stało. Po prostu zapełniałeś sobie czas brandy.

– Wybacz, ale oprócz tego zatrzymały mnie również pilne sprawy. Gdybym mógł dołączyć do was wcześniej, zrobiłbym to na pewno.

W tym momencie do pokoju wszedł Andrew i od razu ruszył do Nicholasa. Gabriel zerknął na brata i wtedy Olivia dostrzegła na jego twarzy, tuż nad brwią, czerwoną szramę.

– Skaleczyłeś się, Gabrielu?

– A tak. Nadziałem się na gałąź podczas porannej przejażdżki po parku – odparł, bawiąc się swoim sygnetem.

Raz tylko widziała, jak obracał tym sygnetem. Kiedy po narodzinach Nicholasa raptem pojawił się przy jej łóżku, a ona pokazała mu drzwi.

– Gabrielu? Może chciałbyś mi coś powiedzieć, zanim zacznie się uroczystość?

Spojrzał na nią półprzytomnym wzrokiem.

– A… Tak, tak. Ale może później…

– Dobrze. To zbierz się w sobie, a ja powiem Nicholasowi, że wreszcie możemy zaczynać – oznajmiła Olivia i podała małego Michaela siostrze. Kiedy wstała, znów doleciał do niej zapach brandy. Zmarszczyła nos, a mijając małżonka, ledwo się powstrzymała, by nie nadepnąć mu na nogę.

Olivia odprowadziła gości do powozu i wróciła do salonu. Catherine, matka Gabriela, która postanowiła jeszcze chwilę zostać, siedziała na sofie, popatrując na Gabriela i Nicholasa, którzy na drugim końcu salonu budowali domki z kart. Nicholas siedział na dywanie, a Gabriel ułożył się na boku, podpierając się na łokciu. Olivia po raz ostatni widziała go w tak swobodnej pozie chyba przed sześcioma laty. Na dywaniku, w jej sypialni. Na moment zacisnęła powieki, próbując wymazać z pamięci ten obraz.

Poczuła też, że bardzo by się przydał łyk wina, ale niestety podano tylko herbatę. Trudno.

Podchodząc do stołu, spojrzała na teściową.

– Może jeszcze jedną filiżankę?

– Dziękuję, bardzo chętnie.

Olivia wlała herbatę do dwóch filiżanek, starając się nie zerkać przy tym na Gabriela, którego obecność zaczynała jej już nieznośnie ciążyć.

Podała filiżankę teściowej i też przysiadła na sofie.

– Prześliczny bobas ta najmłodsza latorośl twojej siostry – powiedziała Catherine. – Kiedy patrzyłam na was, przypomniały mi się twoje zabawy z malutkim Nicholasem. A teraz proszę, jaki już z niego kawaler. W tym spodniach, kurteczce i krótkich włosach wygląda jak miniaturka ojca i stryjów. Ani się człowiek obejrzy, a już będzie można go posłać do Eton.

Olivii serce zamarło. O, nie! Tylko nie to!

– Czy Gabriel wspominał ci o wysłaniu Nicholasa do szkoły z internatem?

– Ależ nie, Olivio. Ty jesteś matką i z tobą będzie to omawiał. Nie rozmawialiście jeszcze o edukacji Nicholasa?

– Nie. I nie poruszałam tej kwestii. Pewna, że Nicholas, jak jego ojciec, będzie pobierał nauki w domu, a potem podejmie studia w Cambridge.

– Może i tak. – Teściowa spojrzała na nią uważniej i znów zapatrzyła się na syna i wnuka. – Mój mąż też budował domki z kart z naszymi synami. Naturalnie, kiedy byli mali. Bardzo ich kochał.

Olivia poczuła ukłucie zazdrości. Bo małżeństwo teściów niewątpliwie wyglądało inaczej niż jej życie z ich najstarszym synem. Pierwszy rok był jak z bajki. Olivia zachowała wiele cudownych wspomnień, ale od chwili narodzin Nicholasa było już całkiem inaczej. Z tym że Gabriel naturalnie synka bardzo kochał.

Dokładnie w chwili, gdy miała przełknąć kolejny łyk herbaty, znów usłyszała głos teściowej:

– Nicholas powinien mieć brata.

Naturalnie zakrztusiła się. Kaszlała tak głośno, że Gabriel i Nicholas poderwali głowy.

– Mamo! Nic ci nie jest? – zawołał Nicholas, marszcząc brwi dokładnie tak samo jak jego ojciec.

Skinęła głową, a kiedy tylko kaszel ustał, teściowa powtórzyła:

– Gabriel powinien mieć jeszcze jednego syna.

Wykluczone, pomyślała Olivia. Chyba że rzeczywiście możliwe jest niepokalane poczęcie, bo ona na pewno nigdy więcej nie wpuści Gabriela do łóżka.

– Przecież mamy już spadkobiercę. A Nicholas to zdrowy, pełen wigoru chłopczyk.

– Wszystko się może zdarzyć, droga Olivio, a więc warto mieć na uwadze i okoliczności niesprzyjające.

Okoliczności niesprzyjające? O czym ona mówi? Że Nicholas może umrzeć?!

Olivia czuła, że jeszcze moment i serce jej pęknie. A teściowa niezmordowanie ciągnęła dalej:

– Nasz ród słynie z nieprzerwanej linii męskiej i warto tę tradycję podtrzymać. Na pewno rozmawialiście nie raz o powiększeniu rodziny, prawda?

Olivia spojrzała w bok.

– Tak, zdarzało się… – bąknęła i wypiła szybko dwa łyki herbaty. Teraz nieskończenie smutna. Przecież więcej dzieci mieć nie będą, to oczywiste. A jeśli Gabriel wyśle Nicholasa do szkoły z internatem, w jej życiu zrobi się przerażająco pusto. Zostanie całkiem sama, nie mając przy sobie nikogo, kogo mogłaby kochać.

Wolnym krokiem przeszła przez rozświetlony blaskiem świec salon.

– Nicholas? Pora kłaść się spać, kochanie – powiedziała czule do synka. Gabriel drgnął, bo w pamięci ożyły podobne słowa, które wypowiedziała Olivia, kiedy kochali się po raz ostatni. Słowa zadźwięczały w uszach, a przed oczami pojawił się kuszący obraz. Olivia, oplatająca go smukłymi nogami. Bo niestety, mimo upływu lat, nadal jej pożądał.

– Mamo! Patrz, jaką zbudowaliśmy fortecę! Jest prawie taka wysoka jak ja!

– Rzeczywiście, imponująca, synku. Jesteś wspaniałym budowniczym.

Chłopczyk uśmiechnął się zadowolony z pochwały i piwne oczy spojrzały teraz błagalnie na ojca.

– Papo, naprawdę muszę już iść spać? Bardzo bym chciał tu jeszcze trochę zostać. Przecież od dziś jestem już prawie mężczyzną, prawda?

Gabriel zerknął na Olivię, nachyloną nad Nicholasem. Twarzy nie widział, ale dostrzegł coś bardzo pociągającego. Dwie kuszące wypukłości okryte stanikiem atłasowej sukni. Palce świerzbiły, by ich dotknąć, więc zacisnął mocno pięści. Fizyczna bliskość żony zawsze była dla niego torturą.

– Jeżeli mama mówi, że pora spać, trzeba jej posłuchać. Nie ma sensu zostawiać fortecy niestrzeżonej. Lepiej zburzyć ją samemu, niż miałby to zrobić podstępny wróg!

– O, tak! Tak!

Zachwycony chłopczyk natychmiast przystąpił do dzieła zniszczenia, wydając dzikie okrzyki.

– Dobra robota! – pochwalił, kiedy po pięknej twierdzy nie było już ani śladu. – A teraz uściskaj mnie na dobranoc.

Nicholas objął ojca za szyję i uśmiechnął się szeroko.

– Dobranoc, papo. I jeszcze raz dziękuję za tę gorącokrwistą bestię.

I Olivia, i Gabriel omal nie parsknęli śmiechem.

– Kto cię tego nauczył? – spytał Gabriel. – Domyślam się, że któryś z twoich stryjów. Zresztą wiem, który. Dowcipniś! Nicholas, pamiętaj, że przyszły książę swoim koniom nadaje piękne imiona.

– Ale przecież stryj Andrew mówił to samo! Zażartował z tą bestią, a potem sam powiedział, że to wspaniały koń i powinienem wymyślić dla niego ładne imię. I obiecał mi, że któregoś dnia pojadę na nim na polowanie na lisy! Papo, a ty też zabierzesz mnie na przejażdżkę? Może jutro?

– Oczywiście, synu. Moglibyśmy przejechać się po Hyde Parku przed śniadaniem. Ale musielibyśmy wyjechać bardzo wcześnie, ponieważ jutro mam mnóstwo spraw na głowie, a dżentelmen zawsze wywiązuje się swoich obowiązków. Będziesz gotowy o świcie?

– Och, tak! – Nicholas znów rzucił się ojcu na szyję. – Na pewno! Wstanę wcześniej niż ty!

Gabriel mocno uściskał synka i wypuścił go z objęć.

– Słyszałaś, mamo? – Rozpromieniony chłopczyk wlepił oczy w matkę. – Papa weźmie mnie jutro na przejażdżkę!

– Tak, słyszałam. Będziesz się świetnie prezentował na… zaraz, niech pomyślę. Tak Proponuję, żeby twego kucyka nazwać Jaskier.

Kąciki ust Olivii zadrżały od powstrzymywanego śmiechu. Nicholas natomiast był śmiertelnie poważny.

– Jaskier? Jak kwiatek? Mamo! Nigdy w życiu. Stryj Andrew mówi, że imię pierwszego konia powinno być zawsze takie trochę dzikie, nawet groźne…

– Więc może Różyczka?

– Mamo! Przestań!

– Róże mają kolce, a więc są groźne!

Gabriel chrząknął.

– Twoja mama jest dziewczynką i nie zna się na męskich sprawach. A my, jako mężczyźni, na pewno znajdziemy odpowiednie imię dla twojego wierzchowca.

– Stryj Andrew powiedział, że mógłby nazywać się Casanova. Powiedziałem, że to głupie imię. Miałem rację, prawda, papo?

– Oczywiście. Casanova to głupie imię dla konia.

Olivia tylko chrząknęła, wcale nierozbawiona. Andrew zawsze lubił żartować, tym razem jednak, proponując ich synkowi nazwanie konia imieniem notorycznego uwodziciela, przekroczył pewne granice.

– Idziemy, synku. Powiesz jeszcze tylko babci dobranoc.

Babcia życzyła wnukowi miłych snów i Olivia z Nicholasem wyszli z salonu. Kiedy tylko znikli za drzwiami, myśli Gabriela natychmiast pobiegły innym torem. Bo to śledztwo. Jak długo będzie trwało? Kiedy uda się coś z tego człowieka wydusić? W pamięci też ożyła tamta noc, gdy lodowaty deszcz nie był w stanie zmyć mdlącego zapachu krwi. Kiedy przysiągł sobie, że to, co teraz się wydarzyło, nigdy więcej się nie powtórzy.

Będzie dobrze. Musi być. Andrew jest człowiekiem jak najbardziej godnym zaufania.

Poprawiając mankiety przy koszuli, podszedł do matki i żeby choć trochę się rozpogodzić, zażartował:

– Mamo? Jesteś pewna, że Andrew nie jest cygańskim podrzutkiem?

– O! To by wiele wyjaśniało – odparła również żartobliwym tonem, podając mu filiżankę z herbatą. – Ale zapewniam cię, że nie jest. Szkoda, że nie mógł dłużej zostać, ale narzekał na samopoczucie. Zajrzę do niego jutro, żeby sprawdzić, jak się miewa.

Zaniepokojona mamusia pędzi do chorego synalka! Gabriel uśmiechnął się i usiadł obok niej, by odwieść ją od tego zamiaru.

– Nie trzeba, mamo. Musi tylko odpocząć, bo trochę przesadził z zabawą tego popołudnia.

Co naturalnie nie było prawdą, ale musiał przecież coś wymyślić. A teraz musiał się uśmiechnąć, kiedy pomyślał, jakie kazanie matka wygłosi Andrew przy najbliższym spotkaniu.

– Rozmawiałam z Olivią, że powinniście mieć jeszcze jedno dziecko.

Omal się nie zakrztusił. Jakby tego dnia jeszcze za mało się działo!

– A co mama raptem o tym? – burknął.

– Po prostu już czas na drugiego potomka – odparła. – Jedynak to za mało, zważywszy na twój tytuł i obowiązki wobec rodu.

– Zdaję sobie sprawę, że spoczywa na mnie wielka odpowiedzialność. Ale mam przecież również braci, którzy również mogą spłodzić synów.

– Dobrze wiesz, że to nie to samo. Ty powinieneś mieć więcej synów i najwyższy czas coś z tym zrobić. A masz już trzydzieści dwa lata, twoja żona dwadzieścia sześć. Wasz czas wkrótce minie, nie rozumiem więc, skąd to wahanie.

– Powiedziałaś to wszystko Olivii?

– Stwierdziłam tylko, że czas na drugiego syna.

– A jaka była jej reakcja na tę tak subtelną aluzję?

Matka wyraźnie zawahała się.

– A… Nie przypominam sobie – mruknęła.

Gabriel poczuł, że za dużo tego dobrego. Fular raptem zaczął go przyduszać. Wielka szkoda, że tego dnia nie można jeszcze raz zacząć od początku. Oczywiście, że pragnął mieć więcej dzieci. Jego dzieciństwo na pewno było ciekawsze, bogatsze i weselsze, ponieważ miał braci. Bardzo chciał, by Nicholasem również miał rodzeństwo, co niestety było niemożliwe. Gabriel już dawno z tym się pogodził.

– Mamo, chcesz jak najlepiej, ale bardzo cię proszę, nie wtrącaj się w nasze sprawy.

Choćby nie wiadomo jak bardzo chciał tego drugiego dziecka, Olivia i tak nie dopuści go do siebie. Czas, kiedy byli ze sobą, kiedy należeli do siebie, dawno przeminął.

ROZDZIAŁ DRUGI

Kiedy przed Gabrielem otwarto drzwi Błękitnego Salonu w Carlton House, jego oczom ukazał się przede wszystkim okrągły, nakryty do śniadania stół, na którym stało tyle do jedzenia i picia, że starczyłoby dla czterech osób. A kiedy tylko przekroczył próg, objęły go krzepkie ramiona księcia regenta.

– Możecie odejść – rozkazał książę i czterech lokai w błękitnych liberiach ze złocistym szamerunkiem wycofało się z salonu, starannie zamykając za sobą drzwi. – Zawdzięczam ci życie, Winter. Osłoniłeś mnie własną piersią, wykazując się niezwykłą lojalnością i odwagą. Dziś rzadko spotykaną. Twój ojciec byłby z ciebie dumny.

Po tych słowach nastąpił kolejny miażdżący uścisk i tłusta dłoń Prinny’ego wylądowała na obolałym ramieniu Gabriela, który miał już serdecznie dość tych wyrazów uznania.

– Rad jestem, że książę wyszedł z tego bez szwanku. Zdaję sobie też sprawę, że pobyt w Carlton House nie będzie dla księcia miły, ponieważ nalegam, by książę jak najrzadziej, a najlepiej wcale nie opuszczał tego miejsca. Moim zdaniem jest to teraz jedyne naprawdę bezpieczne miejsce.

Prinny pokiwał głową, zasiadł na krześle i dał ręką znak, by Gabriel poszedł za jego przykładem.

– Masz na coś ochotę?

– Dziękuję, ale już jadłem.

– To może się czegoś napijesz?

Na stole stały butelki z winem, szampanem i brandy, a Prinny zdawał się popijać ze wszystkich naraz. Gabriel jednak, świadomy, że powinien teraz zachować trzeźwość umysłu, pokręcił przecząco głową.

– Nie rozumiem, dlaczego chcesz mnie tu zamknąć, Winter. Nic mi przecież mi nie grozi, skoro ten łajdak został pojmany.

– On tak, ale moim zdaniem nie działał sam. Miał wspólników, którzy wszystko obmyślili. To na razie domysły, ponieważ jak dotąd nie udało się zmusić zamachowca do mówienia.

Prinny drgnął i drżącą ręką sięgnął po kieliszek szampana.

– A więc jesteś święcie przekonany, Winter, że po Anglii krąży ktoś, kto zamierza pozbawić mnie życia?

– Tak. Dlatego książę powinien absolutnie zostać tutaj, gdzie jest pilnie strzeżony przez całą dobę.

– Dobrze, zostanę, ale musicie jak najszybciej schwytać tego człowieka. Devonshire niebawem wydaje bal, Sarah Siddons wraca na scenę Teatru Królewskiego przy Drurry Lane, a nowa wystawa malarstwa w Akademii Królewskiej, jak słyszałem, ma być wydarzeniem sezonu. Nie chciałbym, by te atrakcje mnie ominęły.

– Zrobię wszystko, co w mojej mocy, by sprawę załatwiono jak najszybciej. Poza tym, ponieważ zagrożenie może nadejść z każdej strony, uważam, że odwiedzać księcia powinny tylko osoby naprawdę godne zaufania.

– Czy to aby nie przesada?

– Chyba jednak nie.

– Dobrze. Zgadzam się.

– Świetnie. A teraz chciałem spytać o tego dżentelmena, od którego książę kupił obraz. Zauważyłem, że był zaskoczony widokiem księcia.

– Zapewne spodziewał się zobaczyć któregoś z dworskich urzędników.

– Racja. A czy książę może wspomniał komuś o naszej wyprawie po obraz? Bo zamachowiec miał przy sobie kartkę, na której naszkicowano mój herb z drzwi powozu.

Prinny, ze zmarszczonym teraz czołem, powoli napełnił kieliszek szampana.

– Nie – oświadczył po krótkiej chwili. – Chociaż może i coś tam komuś wspomniałem na wieczorze muzycznym u Skeffingtona. Kapitalny wieczór! Grali wybrane fragmenty z „WeselaFigara”. Żałuj, że cię tam nie było.

– Nie przepadam za operą… – mruknął Gabriel, potem już trochę głośniej: – Czy książę pamięta, komu konkretnie to powiedział?

Prinny wzruszył ramionami i sięgnął po kolejny trunek.

– A skąd! Ludzi tłum, rozmawiałem z wieloma osobami. A szampan lał się strumieniami. Dziwne, że na drugi dzień głowa mnie wcale nie bolała. Ale zaraz… Chwileczkę! Przecież ja dopiero po tym wieczorze poprosiłem, byś mi towarzyszył.

Gabriel już tylko westchnął i na moment wlepił oczy w kryształowy kandelabr. Żeby się odprężyć.

– A czy któryś ze służących wiedział, że książę jedzie moim powozem?

– Tylko Bloomfield, ale jemu naprawdę można zaufać.

Gabriel znał koniuszego księcia i choć istotnie Bloomfield sprawiał wrażenie człowieka godnego zaufania, trzeba będzie mieć go na oku.

– Pójdę już – powiedział. – I proszę pamiętać. Książę może wyjść z rezydencji tylko wtedy, gdy upewnimy się, że jest bezpiecznie.

– Dobrze. A wyszedłbym już dzisiaj, bo dzień jest piękny, słoneczny. Mam wielką ochotę pospacerować po ogrodzie.

Książę chce na spacer! Gabriel omal nie prychnął. Przecież z tym Prinnym rozmawia się prawie jak z dzieckiem!

– Niestety, po ogrodzie lepiej nie chodzić, bo tuż za nim zaczyna się park St James’s. Zawsze ktoś się może zaczaić za murem.

– A tam!

Prinny wzruszył ramionami i wlał do swego kieliszka resztki szampana.

Gabriel cicho westchnął i potarł oczy. Miał już tylko jedno marzenie. Wrócić do domu, gdzie nie będzie musiał zadawać się z kimś tak bezmyślnym, a poza tym tam jego życie toczy się w miarę przewidywalnie.

Tego ranka, gdy Olivia weszła do pokoju dziecinnego, zastała Nicholasa z nowym guwernerem. Chłopiec miał właśnie lekcję, ale naturalnie zrobił sobie przerwę, żeby opowiedzieć mamie o porannej przejażdżce. O tym, jak z papą jechali Rotten Row, gdzie było bardzo dużo eleganckich dżentelmenów na pięknych koniach i prawie każdy miał na głowie cylinder. I Nicholas też chciałby mieć taki kapelusz.

Niestety, Nicholas był coraz starszy. Olivia teraz zauważyła, że urocze dołeczki znikły z pulchnych dłoni. A więc całkiem możliwe, że Gabriel już myśli o wysłaniu synka do szkoły z internatem, lub, co gorsza, Nicholas sam go o to poprosi. Jakże ona będzie za nim tęsknić.

W rezultacie przez cały ranek Olivia myślała już tylko o tym, jak cudownie było trzymać w ramionach malutkiego, cieplutkiego siostrzeńca. Kiedy minęło południe, wiedziała już na pewno, czego teraz chce najbardziej. Dziecka. Jeszcze jednego, które będzie mogła kochać i tulić do woli.

Jednak żeby maluch mógł przyjść na świat, będzie musiała zaprosić męża do łóżka. Bez tego się nie obejdzie, a ona przecież pięć lat temu oświadczyła, że już nigdy więcej nie pozwoli mu się dotknąć. Więc jeśli teraz zamarzyło jej się drugie dziecko, będzie musiała cofnąć swą decyzje. Czyli po prostu się ukorzyć.

Tego rodzaju wiadomości nie przekazuje się przez sekretarza. Pan James dostałby chyba apopleksji. Nie mogła też przekazać tego przez pokojową, ponieważ Colette, jeszcze zanim Gabriel wyraziłby zgodę, już by przyszykowała koszulę z najcieńszego batystu i posypała łóżko płatkami róż.

Może napisać do niego krótki list?

Napisała. Kilka wersji, i żartobliwą, i bardzo śmiałą. Wszystkie powędrowały do kosza i skończyło się na tym, że postanowiła poprosić o spotkanie. Zamiast pisać głupie liściki, mając przed oczami nieprzyzwoite wizje nagich, splątanych ciał, po prostu zobaczy się z nim i porozmawiają. Tak będzie najlepiej.

O czwartej po południu Colette przekazała Olivii wiadomość, że Gabriel może się z nią zobaczyć. Więc poszła, krokiem zdecydowanym, ale kiedy stanęła już przed masywnymi drzwiami jego gabinetu, ogarnął ją lęk. Może Gabriel nie chce mieć więcej dzieci? A może przestała być już dla niego pociągająca? Jeśli tak, to już nigdy więcej nie pokaże mu się na oczy.

Zebrała się na odwagę i zapukała. Kiedy usłyszała głos Gabriela, serce zabiło zdecydowanie szybciej. Szybko otarła o spódnicę zwilgotniałe ze zdenerwowania dłonie, nacisnęła klamkę i weszła do środka. W gabinecie, oprócz Gabriela, był pan James. Gabriel skończył właśnie składać jakiś dokument i opieczętowywał go teraz. Pan James czekał.

– Dzień dobry! – powitała go uprzejmie. On skłonił się, odebrał od Gabriela dokument i pospiesznie opuścił gabinet.

Po raz pierwszy od lat Olivia była sam na sam z Gabrielem.

Przez długą chwilę, która zdawała się trwać całe wieki, stali w milczeniu, spoglądając tylko na siebie. Potem Gabriel niespiesznie wyszedł zza biurka. Wysoki, postawny, wyprostowany jak struna. W doskonale skrojonym ciemnoniebieskim fraku, haftowanej kamizelce koloru szampana. Buty czarne, wysokie. Prezentował się znakomicie, tylko ciemnym włosom daleko było do ideału. Wyglądały, jakby przeczesywał je palcami.

Usiedli w fotelach przy oknie z widokiem na ulicę. Dopiero po dłuższej chwili Olivia zdecydowała się wreszcie zabrać głos.

– Pewnie się zastanawiasz, Gabrielu, o czym chcę z tobą pomówić.

– Chyba się domyślam.

– Naprawdę?!

Była zaskoczona. Czyżby droga teściowa też z nim o tym rozmawiała? Może. A jeśli tak, to nie ma się z czego cieszyć, bo jego surowa mina nie wróży niczego dobrego.

Jak się okazało, jej podejrzenia okazały się słuszne, ponieważ Gabriel zapytał wprost:

– Chodzi o to, o czym była mowa wczoraj wieczorem?

– Tak. Przemyślałam to sobie i uważam to za nasz obowiązek.

– Tak, z tym że to jest przede wszystkim mój obowiązek. Niezależnie od tego, czy człowiek ma na to ochotę, czy nie, należy go spełnić.

– Zapewniam cię, że dla mnie to również żadna przyjemność – powiedziała cierpko.

– Dlatego należy zrobić to jak najszybciej, by mieć to już za sobą.

Urwał, bo na ulicy zadudniły końskie kopyta. Olivia przetrawiała, co powiedział przed chwilą. Boi się jej dotknąć? Matko święta! Przecież tu chodzi o dziecko, ich drugie dziecko! Alle zaraz… Przecież ona też nie pali się do jego objęć!

Na szczęście po chwili jakimś cudem udało jej się trochę wyciszyć. Trudno, najważniejsze jest dziecko. Trzeba będzie się przełamać, a teraz absolutnie nie pokazać po sobie, jak bardzo uraził ją swoimi słowami. Co nie będzie dla niej trudne, sztukę tę opanowała przecież po mistrzowsku.

A najlepiej stąd wyjść, zanim emocje wezmą górą i na przykład kopnie go w tę właśnie cześć ciała, która wieczorem będzie nieodzowna.

Kiedy poderwała się z fotela, Gabriel też wstał.

– Tak… Im prędzej, tym lepiej, Olivio. Zabieramy się za to już dziś.

Odprowadził ją do drzwi, nie wiedząc, że mało brakowało, a przytrzasnęłaby mu nimi głowę.

Po wyjściu Olivii Gabriel wreszcie był w stanie normalnie oddychać. Jej bliskość zawsze wprowadzała w nim zamęt. Jakby mające swoje potrzeby ciało starało się zagłuszyć głos rozsądku, który twierdził, że najlepiej w ogóle Olivii nie tykać..

Nalał sobie szklaneczkę brandy i znów zasiadł za biurkiem. Ta krótka rozmowa wcale nie okazała się tak trudna, jak się spodziewał. A miał prawo się tego spodziewać, ponieważ tylko coś niezmiernie ważnego mogło skłonić Olivię do prośby o audiencję u małżonka. Sprawa nie była błaha i miło pomyśleć, że Olivia chce, by zajęli się tym oboje. Należy zareagować, czyli porządnie zmyć Andrew głowę. Co to w ogóle za pomysł? Proponować pięcioletniemu chłopcu, żeby nazwał kucyka Casanovą! Chłopcu, który pewnego dnia zostanie księciem Winterbourne’em i już najwyższy czas zacząć go uczyć, że tak zaszczytny tytuł do czegoś zobowiązuje.

Tak. Trzeba pogadać z Andrew, a przy okazji dowiedzieć się, jak posuwa się śledztwo.

Tytuł oryginału: An Uncommon Duke

Pierwsze wydanie: Harlequin Mills & Boon Ltd, 2016

Redaktor serii: Grażyna Ordęga

Opracowanie redakcyjne: Grażyna Ordęga

© 2016 by Laurie Benson

© for the Polish edition by HarperCollins Polska sp. z o.o., Warszawa 2019

Wydanie niniejsze zostało opublikowane na licencji Harlequin Books S.A.

Wszystkie prawa zastrzeżone, łącznie z prawem reprodukcji części dzieła w jakiejkolwiek formie.

Wszystkie postacie w tej książce są fikcyjne. Jakiekolwiek podobieństwo do osób rzeczywistych – żywych i umarłych – jest całkowicie przypadkowe.

Harlequin i Harlequin Romans Historyczny są zastrzeżonymi znakami należącymi do Harlequin Enterprises Limited i zostały użyte na jego licencji.

HarperCollins Polska jest zastrzeżonym znakiem należącym do HarperCollins Publishers, LLC. Nazwa i znak nie mogą być wykorzystane bez zgody właściciela.

Ilustracja na okładce wykorzystana za zgodą Harlequin Books S.A. Wszystkie prawa zastrzeżone.

HarperCollins Polska sp. z o.o.

02-516 Warszawa, ul. Starościńska 1B, lokal 24-25

www.harpercollins.pl

ISBN 9788327645234