Strona główna » Humanistyka » Snajperzy drugiej wojny światowej. Pełne dramatyzmu relacje z pierwszej ręki o najzuchwalszych akcjach wojennych

Snajperzy drugiej wojny światowej. Pełne dramatyzmu relacje z pierwszej ręki o najzuchwalszych akcjach wojennych

5.00 / 5.00
  • ISBN:
  • 978-83-7773-272-4

Jeżeli nie widzisz powyżej porównywarki cenowej, oznacza to, że nie posiadamy informacji gdzie można zakupić tę publikację. Znalazłeś błąd w serwisie? Skontaktuj się z nami i przekaż swoje uwagi (zakładka kontakt).

Kilka słów o książce pt. “Snajperzy drugiej wojny światowej. Pełne dramatyzmu relacje z pierwszej ręki o najzuchwalszych akcjach wojennych

Podziwiani przez niektórych jako doskonali wojownicy, potępiani przez innych jako bezwzględni zabójcy – snajperzy bojowi to więcej niż strzelcy. To zdyscyplinowani, opanowani profesjonaliści, wyszkoleni w strzelaniu do celu, prowadzeniu zwiadu i maskowaniu się.

Podczas lektury czytelnik niemal odczuje przenikliwy ziąb, w jakim często walczyli snajperzy frontu wschodniego, Zajcew i Allerberger, a także cuchnącą, parną dżunglę, w której japońscy snajperzy ginęli w koronach drzew. Lepiej zrozumie osobistą zemstę, którą kierowała się Ludmiła Pawliczenko, i sposób, w jaki Simo Häyhä wykorzystał swoje umiejętności myśliwego i narciarza, aby stać się snajperem o największej liczbie trafień we wszystkich wojnach w historii.

Książka to nie tylko doskonałe źródło wiedzy na temat snajperów i technik snajperskich stosowanych podczas drugiej wojny światowej – każdą z historii czyta się jak znakomitą powieść.

Polecane książki

Kate Seelow jest na pozór zwykłą dziewczyną, ale od zawsze czuje się inna niż jej rówieśnicy. Przyjaźni się tylko z kilkoma osobami, które podobnie jak ona mają na plecach dziwne tatuaże. Kiedy w jej życiu zaczynają się dziać niewytłumaczalne wydarzenia, Kate dowiaduje się od rodziców, że został...
Jestem biologiem, studia biologiczne ukończyłam na Uniwersytecie Wrocławskim. Zawsze interesowałam się medycyną akademicką i naturalną. Kiedy urodziłam dzieci, a medycyna akademicka nie potrafiła im pomóc, zaczęłam korzystać z medycyny naturalnej. Wiadomości na ten temat pogłębiałam cały czas. Gdy z...
Jeśli szukasz wskazówek, które mogłyby poprawić twoją technikę biegową, interesujesz się ideą biegania naturalnego, to w książce Danny’ego Abshire’a znajdziesz niezbędne wskazówki. Autor zaczyna od wyjaśnienia czym Bieganie naturalne jest, opisuje też ewolucję biegania oraz rozmaitych trendów w twor...
Publikacja zawiera zbiór najważniejszych interpretacji ogólnych z ostatnich lat. Wszystkie opatrzone są komentarzem ekspertów, którzy wskazują na praktyczne skutki interpretacji. Skorzystaj z interpretacji ogólnych, aby zyskać ochronę w razie ewentualnych sporów z urzędnikami. Sięgnij po publikację,...
Poradnik szybkiego levelowania do gry TERA zawiera wszelkie informacje, by szybko i bezproblemowo osiągnąć postacią maksymalny, 60–ty poziom doświadczenia. Zawarte w nim rady skierowane są do graczy preferujących grę solo, lecz nie brakuje tu także informacji dotyczących gry w drużynie. Zawartość po...
  Kim była pierwsza polska podróżniczka? Która Polka handlowała niewolnikami, a która samotnie opłynęła kulę ziemską? Zapraszamy w fascynującą podróż wraz z niezwykłymi kobietami! Bohaterkami tej książki są Polki-podróżniczki, które miały odwagę wyruszyć w nieznane i przekraczać granice: geograficzn...

Poniżej prezentujemy fragment książki autorstwa Adrian Gilbert i Charles W. Sasser i Dan Mills i John B. Tonkin i Leroy Thompson i Mark Spicer i Martin Pegler i Roger Moorhouse i Tim Newark i Tom C. McKenney

Autorzy

Adrian Gilbert

Adrian Gilbert zajmuje się historią wojskowości XX wieku. Wśród książek jego autorstwa znajdują się między innymi: POW: Allied Prisoners in Europe1939–1945, The Imperial War Museum Book of the Desert War, przedstawiająca historie żołnierzy brytyjskich sił zbrojnych walczących w Afryce Północnej w latach 1940–1942, oraz zapisy ustnych relacji dotyczących francuskiej Legii Cudzoziemskiej: Voices of the Legion. Gilbert szczególnie interesuje się zagadnieniami związanymi ze snajperstwem i jest autorem dwóch bestsellerów na ten temat: Sniper: One-on-One oraz Stalk and Kill: The Sniper Experience.

Tom C. McKenney

Podpułkownik Tom C. McKenney ukończył Uniwersytet Kentucky i Uniwersytet Północnej Karoliny (Chappel Hill). Był oficerem piechoty, spadochroniarzem i oficerem do zadań specjalnych w Korpusie Piechoty Morskiej Stanów Zjednoczonych, służącym jednocześnie w brytyjskiej dywizji w strefie zdemilitaryzowanej Panmundżom w Korei oraz w Wietnamie. W konsekwencji ran odniesionych w Wietnamie został w 1971 roku przeniesiony w stan spoczynku. Jest autorem nagradzanych książek i artykułów dotyczących historii wojska. Najnowsza, Battlefied Sniper, dotyczy historii amerykańskiej wojny secesyjnej.

Dan Mills

Dan Mills wstąpił do armii brytyjskiej, mając 16 lat. Zaciągnął się do lokalnego pułku piechoty, Królewskiego Pułku Piechoty, który później przekształcono w The Princess of Wales’s Royal Regiment (Królewski Pułk Księżnej Walii). Podczas 24-letniej służby w piechocie służył w Irlandii Północnej, Bośni, Kosowie, Iraku i Afganistanie, a także podróżował po całym świecie. Został uhonorowany najstarszym wyróżnieniem brytyjskim, Mentioned in Despa­tches (MID, ang. wymieniony w sprawozdaniu) za odwagę w marcu 2005 roku podczas działań w Iraku. Jego pierwsza książka,Sniper One: The Blistering True Story of a British Battle Group Under Siege(2007), stała się bestsellerem. Dan Mills opuścił armię w 2010 roku.

Roger Moorhouse

Roger Moorhouse jest historykiem i pisarzem specjalizującym się w historii nazistowskich Niemiec i drugiej wojny światowej w Europie. Zna biegle niemiecki, jest autorem książek Killing Hitler i przyjętej krytycznie Berlin at War, a wraz z Normanem Daviesem współautorem dzieła Microcosm (wydanie polskie: Mikrokosmos, Znak 2002). Historią Simy Häyhä zainteresował się podczas gromadzenia materiałów do kolejnej książki, The Devils’ Alliance, dotyczącej paktu Ribbentrop-Mołotow. Jest autorem i recenzentem artykułów pojawiających się w specjalistycznych czasopismach historycznych. Opatrzył wstępami wiele publikacji dotyczących okresu drugiej wojny światowej, w tym wspomnienia Ericha Kempki, Christy Schroeder, Heinza Lingego oraz Heinricha Hoffmanna. Mieszka w Buckinghamshire.

Tim Newark

Tim Newark jest autorem kilku dobrze przyjętych książek historycznych, w tym pozycji The Mafia and War oraz Highlander. Wcześniej był redaktorem naczelnym magazynu Military Illustrated. Pracował także jako scenarzysta i konsultant historyczny programów dokumentalnych w BBC Worldwide i History Channel, a także 13-częściowego programu Hitler’s Bodyguard. Recenzuje książki historyczne dla Financial Times. Więcej informacji można znaleźć na stronie www.timnewark.com (w języku angielskim).

Martin Pegler

Martin Pegler przez 20 lat był kustoszem zbioru broni palnej muzeum Royal Armouries – w tym okresie mógł strzelać z prawie wszystkich historycznych i współczesnych karabinów snajperskich. Jest autorem wielu książek na temat broni palnej, ale specjalizuje się w rozwoju i technologii snajperstwa. Posiada bogaty zbiór sprawnych karabinów snajperskich pochodzących z czasów od XIX wieku. Wiele z nich udostępniał telewizjom i wytwórniom filmowym, dla których pracuje także jako konsultant ds. historycznych. Regularnie występuje jako specjalista w zakresie militariów w programie BBC Antiques Roadshow. Mieszka z żoną we Francji.

Charles W. Sasser

Autor ponad 50 książek, wśród których znajdują się bestsellery takie jak One Shot – One Kill, First SEAL oraz Raider. Charles W. Sasser jest określany jako jeden z najlepszych pisarzy militarnych na świecie. Weteran, służący wcześniej w amerykańskiej marynarce wojennej (dziennikarz) i w jednostkach specjalnych armii (Zielone Berety), przeszedł w stan spoczynku po 29 latach służby czynnej i rezerwy. Przez 14 lat służył w policji (w Miami na Florydzie i w Tulsie w Oklahomie, gdzie pracował w wydziale ds. zabójstw). Jego książki zostały przetłumaczone m.in. na chiński, rosyjski, serbski, francuski, hiszpański.

Mark Spicer

Mark Spicer jest weteranem; ma za sobą 25-letnią służbę w armii brytyjskiej w jednostkach specjalnych, jako snajper i dowódca plutonu snajperów. W okresie służby napisał podręcznik dla snajperów armii brytyjskiej, a także trzy znane na świecie książki o snajperstwie. Po przejściu w stan spoczynku brał udział w szkoleniach jednostek wojskowych i ochrony porządku publicznego z krajów skandynawskich, Ameryki i Bliskiego Wschodu, a także brał udział w rozprawach kryminalnych jako ekspert.

Leroy Thompson

Leroy Thompson przez ponad 30 lat szkolił policyjne i wojskowe jednostki taktyczne, w tym snajperów. Pisze także do wielu magazynów artykuły na temat broni taktycznej, co wymaga testowania nowych karabinów snajperskich i optyki. Jest autorem 48 książek i ponad 2000 artykułów o wojskowych operacjach specjalnych, uwalnianiu zakładników, działaniach taktycznych i broni.

John. B. Tonkin

Urodzony w Ohio, zapalony student historii, John B. Tonkin w 1955 roku zaciągnął się do Korpusu Piechoty Morskiej i został wcielony do 10 Pułku 2 Dywizji Piechoty Morskiej. Służył także w jednostce ochrony tajnego obiektu podczas zimnej wojny. Po zakończeniu kariery wojskowej związał się z biznesem i przez 40 lat pracował na stanowiskach dyrektorskich związanych z zarządzaniem pracownikami i pracą. Obecnie jest na emeryturze, zajmuje się hobbystycznie stolarstwem i cieszy się czwórką dzieci i dziewięciorgiem wnuków. Jest dożywotnim członkiem stowarzyszenia Marine Corps League i aktualnym członkiem Marine Corps Association.

Wstęp

Za chwilę zaczniesz czytać fascynującą książkę – niezwykłe historie dziesięciorga snajperów z czasów drugiej wojny światowej. Należą do nich: najznakomitszy snajper drugiej wojny, Fin Simo Häyhä, najlepszy strzelec niemiecki, Sepp Allerberger oraz sławni Rosjanie: Wasilij Zajcew i Ludmiła Pawliczenko. Ich historie, wnikliwie opisane, zawierające detale i wspomnienia wojenne, są znacznie bogatsze od wcześniejszych publikacji w czasopismach i na stronach internetowych.

Książka zawiera także historie kilku wcześniej nieznanych, lecz równie znakomitych snajperów, takich jak Brytyjczyk Patrick Devlin i Amerykanin Bert Kemp.

Dlaczego pozostali nieznani? Choć weterani drugiej wojny światowej ze wszystkich krajów napisali tysiące książek, pierwsze wspomnienia snajpera pojawiły się dopiero 10 lat temu, a i wtedy ich autor, Sepp Allerberger, początkowo utajnił swoją tożsamość. Siedemdziesiąt lat temu snajperzy byli uważani za zabójców, którzy z zimną krwią odbierali życie innym, nie ryzykując własnego – podejście to nie zmieniło się od czasów napoleońskich. Snajperzy czasów drugiej wojny światowej często ukrywali swój udział w walkach, nie mając ochoty ujawniać swych doświadczeń odbiorcom, którzy ich nie rozumieli. W przypadku Japonii bardzo niewielu (jeśli w ogóle) snajperów ocalało z działań wojennych w upalnej dżungli, a ich ostatnim marzeniem było opisanie swoich doświadczeń.

Taki powojenny sposób postrzegania snajperów pozostaje w sprzeczności z brytyjską dyrektywą z 1940 roku dotyczącą tworzenia grup snajperów i wymagań wobec kandydatów, którzy powinni być „doborowymi, wysportowanymi mężczyznami, dumnymi z tego; najlepszymi strzelcami wyborowymi, niezależnymi, umiejącymi przetrwać w trudnych warunkach, o niebywałej odwadze i nieskończonej cierpliwości”.

W ostatnich latach zaczęto wreszcie podchodzić z szacunkiem do snajperów i ich rzemiosła, oceniając je zgodnie z brytyjską dyrektywą. Dzisiejsi snajperzy, ale także ci z przeszłości, są obecnie postrzegani jako osoby prezentujące najwyższe umiejętności bojowe, jako cenna elita wyposażona w unikalne umiejętności.

Właśnie z taką świadomością autorzy opowiadają o historycznych postaciach snajperów, a my możemy na nie spojrzeć z ich perspektywy.

* * *

Sylwetki autorów tej książki wywierają nie mniejsze wrażenie niż opisywani przez nich bohaterowie. Są to bowiem osoby należące do najlepszych ekspertów w dziedzinie snajperstwa. Kilku z nich znam osobiście. Na przykład starszy sierżant Mark Spicer jest emerytowanym instruktorem snajperów brytyjskich, uważanym za jeden z największych na świecie autorytetów w tej dziedzinie. Leroy Thompson to weteran z Wietnamu i aktywny pisarz zajmujący się bronią palną, strzelaniem i operacjami specjalnymi. Charles Sasser jest weteranem z jednostek specjalnych armii Stanów Zjednoczonych Ameryki i autorem wielu książek na tematy związane z wojskiem. Adrian Gilbert napisał kilka ważnych książek o snajperach i snajperstwie.

Któż mógłby lepiej przedstawić te świadectwa? Autorzy nie tylko świetnie je napisali, ale także wykorzystali własne doświadczenia, aby zaprezentować sylwetki i zrozumieć działania snajperów tak, jak to mogą zrobić tylko inni snajperzy i weterani. Ich opisy są skrupulatne pod względem technicznym, ale ujawniają też charaktery i osobowości bohaterów, nadając ludzki wymiar postaciom, które w innych publikacjach bywają przedstawiane jednowymiarowo.

Dzięki temu czytelnik niemal odczuje przenikliwy ziąb, w jakim często walczyli snajperzy frontu wschodniego, Zajcew i Allerberger, a także cuchnącą, parną dżunglę, w której japońscy snajperzy ginęli w koronach drzew. Lepiej zrozumie osobistą zemstę, którą kierowała się Ludmiła Pawliczenko, i sposób, w jaki Simo Häyhä wykorzystał swoje umiejętności myśliwego polującego na łosie i narciarza, aby stać się najbardziej zabójczym snajperem podczas drugiej wojny światowej.

Jestem przekonany, że czytelnik doceni tę książkę i przedstawione w niej relacje o odwadze i umiejętnościach prezentowanych w sytuacjach wielkiego zagrożenia. Wierzę, że jej przeczytanie zrodzi szacunek dla snajperów, niezależnie od tego, jakie nosili mundury.

John L. Plaster

Major, wojska specjalne

armii Stanów Zjednoczonych Ameryki (w stanie spoczynku)

Rozdział 1

SIMO HÄYHÄ

Biała Śmierć

To może wprawiać w zakłopotanie. Twarz, która spogląda z fotografii, wydaje się należeć do kogoś, kto dopiero co przestał być dzieckiem. Gładka, chłopięca buzia, o wyglądzie niemal aniołka, oczy osadzone blisko siebie, pełne usta. Zdjęcie całej sylwetki nie zmienia tego wrażenia młodości i niewinności. Simo Häyhä, mierzący 160 cm wzrostu, a więc niewiele więcej niż jego karabin, wygląda jak chłopiec, któremu kazano wykonywać zajęcie przeznaczone dla mężczyzn. Trudno uwierzyć, że stał się jednym z najgroźniejszych snajperów drugiej wojny światowej, człowiekiem, któremu – spośród uczestników wszystkich ważniejszych wojen – przypisuje się największą liczbę potwierdzonych zabitych. Jego współcześni nadali mu przydomek „Biała Śmierć”.

Mimo całej swojej późniejszej sławy Simo Häyhä był prostym człowiekiem. Urodził się jako siódmy z ośmiorga dzieci w 1905 roku blisko miasta Rautjärvi na południu Wielkiego Księstwa Finlandii, wówczas części Imperium Rosyjskiego. Dzieciństwo spędził na rodzinnej farmie hodującej kilka koni i inne zwierzęta, w skromnych warunkach, w otoczeniu pól buraków cukrowych i lasów. W takim środowisku uczył się niezależności i sztuki przetrwania, które później tak skutecznie wykorzystywał.

Podobnie jak wielu innych z jego pokolenia, Häyhä upajał się patriotycznym zapałem, towarzyszącym odzyskaniu niepodległości przez Finlandię w wyniku upadku władzy carskiej w 1917 roku. Kilka lat później został powołany do osobistej służby na rzecz nowego państwa – w wieku 17 lat zgłosił się do Gwardii Cywilnej. Cichy, opanowany i nierzucający się w oczy, Häyhä szybko ujawnił zdolności w posługiwaniu się bronią, osiągając kilka znaczących sukcesów i zdobywając tytuł najlepszego strzelca w lokalnych i regionalnych zawodach strzeleckich. W roku 1925 Häyhä został powołany do fińskiej armii, w której służył 15 miesięcy, awansując do stopnia kaprala. W 1927 roku zrezygnował z wojska i wrócił na rodzinną farmę. Nie mógł wówczas podejrzewać, co szykuje mu los.

W okresie międzywojennym istnienie Finlandii, podobnie jak innych państw powstałych w wyniku rozpadu Imperium Rosyjskiego, było raczej niepewne. Sowieci postrzegali sąsiednie kraje głównie przez pryzmat ideologii, jako wrogów, których należy nawrócić, i jako terytoria, które należy zająć. Wynikało to z przemieszania dawnego rosyjskiego nacjonalizmu z myśleniem rewolucyjnym. Obszary, które wcześniej stanowiły część Imperium Rosyjskiego, takie jak Finlandia, były zagrożone w pierwszej kolejności próbą zmiany sowieckich granic.[1]

Relacje Finlandii ze Związkiem Sowieckim były pozornie poprawne, a nawet niekiedy serdeczne, ale w kraju panowały nastroje antykomunistyczne. Pakt o nieagresji został podpisany między dwoma krajami w 1932 roku i odnowiony dwa lata później, ale do połowy lat 30 Związek Sowiecki nieustannie zaznaczał swoją obecność i prężył muskuły, na przykład ograniczając ruch fińskich statków handlowych na wodach między jeziorem Ładoga i Zatoką Fińską. Do końca dekady strach przed sowiecką ekspansją stał się we wschodnich krajach bałtyckich powszechny. Wpływy Moskwy dawało się odczuć na ogromnych obszarach.

Wraz z inwazją niemiecką na Polskę we wrześniu 1939 roku i wybuchem wojny światowej jawna agresja stała się codziennością. Finlandia, tak jak jej bałtyccy sąsiedzi, szybko stanęła do konfrontacji z nową polityczną rzeczywistością. W postanowieniach tajnego protokołu niemiecko-sowieckiego, który ujawniono dopiero w 1945 roku, Finlandia i kraje bałtyckie zostały uznane za „sowiecką strefę wpływów”. W związku z tym pod koniec września 1939 roku ministrowie spraw zagranicznych Łotwy, Litwy i Estonii zostali zaproszeni do Moskwy na „rozmowy”, które zaowocowały w następnym miesiącu podpisaniem układów o „wzajemnej pomocy”, wiążących te kraje ze Związkiem Sowieckim i zapoczątkowujących proces wchłaniania ich przez wielkiego sąsiada. Finlandia była następna w kolejce.

Dokładnie tego samego dnia, w którym Hitler odbierał defiladę swoich zwycięskich oddziałów w Warszawie, czyli 5 października 1939 roku, Stalin rozszerzył swoje „zaproszenie do rozmów” w Moskwie o Finlandię. Finowie przyjęli je z rezerwą. Wysłany do Moskwy doświadczony negocjator Juho Paasikivi wysłuchał sowieckich żądań, obejmujących przesunięcie na północ granicy w Przesmyku Karelskim, niedaleko od Leningradu, oraz 30-letnią dzierżawę portu Hanko u wejścia do Zatoki Fińskiej. Sowiecka logika była przejrzysta. Podczas wybuchu drugiej wojny światowej współdziałali z Niemcami nawet w jesiennej inwazji na Polskę. Zamierzali poczekać i popatrzyć, jak siły kapitalistycznego Zachodu wykrwawiają się wzajemnie – jak podczas pierwszej wojny światowej – przyspieszając w ten sposób „nieunikniony” tryumf komunizmu. Do tego czasu Moskwa musiała wzmocnić obronę, rozlokować siły i wprowadzić pewne zmiany w granicach.

Finowie nie mieli jednak zamiaru przystać na sowieckie żądania, które uznali za delikatną zapowiedź tego, co nastąpi później; nie przekonywała ich oferowana rekompensata. Do tej pory otrzymali niewielkie wsparcie od swoich sąsiadów ze Skandynawii i od sojuszniczych Niemiec, które zresztą nalegały na podporządkowanie się sowieckim warunkom. Po trzech tygodniach bezowocnych negocjacji delegacja fińska wróciła do kraju w połowie listopada, nie osiągnąwszy porozumienia. Ponieważ próby zastraszenia i „negocjacje” nie powiodły się, Moskwa musiała znaleźć inny sposób, aby zmusić sąsiadów do podporządkowania. Przed końcem miesiąca Związek Sowiecki i Finlandia znalazły się w stanie wojny.

Teoretycznie inwazja sowiecka na Finlandię zimą 1939 roku powinna być prostym przedsięwzięciem: 26 dywizji i 1 000 000 żołnierzy przygotowanych przez Armię Czerwoną powinno wystarczyć, aby zmieść zaledwie 10 dywizji i 300 000 żołnierzy armii fińskiej. Jakkolwiek by oceniać, przewaga Sowietów była przytłaczająca – mieli trzykrotnie więcej żołnierzy, trzydziestokrotnie więcej samolotów i sto razy więcej czołgów niż Finowie. Na głównej linii frontu, biegnącej przez Przesmyk Karelski, siły sowieckie liczyły 120 000 ludzi, 1400 czołgów i 900 dział artyleryjskich, podczas gdy fińscy obrońcy mieli do dyspozycji 21 000 ludzi, 71 dział artyleryjskich i 29 dział przeciwpancernych. Poza tym Moskwa była przekonana, że fińska klasa robotnicza wesprze komunistycznych „wyzwolicieli” i posłuży jako piąta kolumna za liniami wroga.

Rzeczywistość okazała się inna. Sowiecka przewaga liczebna i sprzętowa niewiele znaczyła w ekstremalnych warunkach fińskiej zimy. Większość terenów, przez które maszerowali żołnierze Armii Czerwonej, była pozbawionym dróg pustkowiem, pokrytym śniegiem i gęstymi lasami, porozcinanym siatką zamarzniętych jezior, rzek i bagien, stanowiących dla zmechanizowanej armii przeszkodę nie do przejścia. Ponadto na południu, po drugiej stronie Przesmyku Karelskiego, na północ od Leningradu – a więc tam, gdzie spodziewano się ataku sowieckiego – fińscy inżynierowie zbudowali rozległą sieć bunkrów, okopów, przeszkód i szańców, nazwaną linią Mannerheima. Warunki terenowe neutralizowały techniczną przewagę sowiecką.

Nie można zapominać, że jakość oddziałów obrońców była znacząco różna od spodziewanej przez Moskwę. Finowie nie zamierzali witać Armii Czerwonej. Przeciwnie – byli zdecydowani bronić swojego kraju. Ich morale było wysokie, co ilustruje dowcip, który krążył owej zimy: „Jest ich tak dużo, a nasz kraj taki mały… Gdzie my ich wszystkich pochowamy?”[2]. Finowie mogli także powołać do wojska znaczną liczbę rezerwistów, takich jak Simo Häyhä, aby wzmocnić swoje siły. Choć dla wielu z nich brakowało nowoczesnego sprzętu, a czasem nawet karabinów, byli członkowie Gwardii Narodowej dysponowali cenną znajomością swoich terenów, a także umiejętnościami niezbędnymi do przetrwania.

Armia sowiecka była natomiast źle przygotowana. Wciąż podnosiła się po brutalnych czystkach sprzed kilku lat, które doprowadziły do usunięcia z jej szeregów 80 procent starszych oficerów i dowódców. Była poważnie osłabiona o morale nadszarpniętym przez kiepskie wyszkolenie i słabych dowódców. Mimo że w porównaniu z przeciwnikami Sowieci byli dobrze wyposażeni, żołnierzom brakowało zimowych ubrań i ekwipunku maskującego, mających podstawowe znaczenie przy prowadzeniu działań w podbiegunowych warunkach. Większość czołgów i pojazdów, które przekroczyły tej zimy fińską granicę, była pomalowana ochronnym kolorem khaki – takim, jaki miały też mundury żołnierzy. Trudno było ich nie zauważyć na tle oślepiającej bieli fińskiej zimy.

Sowieci zawinili także, wykazując się zaskakującym brakiem przebiegłości i inwencji taktycznej. W większości wypadków usiłowali po prostu zmiażdżyć przeciwników zmasowanym atakiem frontalnym. W efekcie działali z nadmierną ostrożnością, tracąc dynamikę, a najmniejszy opór Finów mógł ich powstrzymać na wiele godzin. Taka taktyka bardzo odpowiadała Finom. Biorąc pod uwagę warunki, a więc niewielką liczbę dróg i szlaków umożliwiających przejście przez lasy, szturmy sowieckie szybko zmieniały się w nieprawdopodobne korki, pozwalające fińskim obrońcom na prowadzenie ataków angażujących względnie niewielu ludzi.

Ponieważ sowieckie natarcie utknęło, Finowie przystąpili do kontrataku, wykorzystując małe oddziały narciarzy do oskrzydlania najeźdźców i odcinania ich od kolumn z zaopatrzeniem. Długie noce skandynawskiej zimy także pomagały fińskim wojskom, wyspecjalizowanym w nękaniu wrogów i tworzeniu zasadzek. Pozwalały bowiem działać pod osłoną ciemności, często z wykorzystaniem improwizowanych materiałów wybuchowych lub słynnego koktajlu Mołotowa. Finowie nie stronili także od metod niekonwencjonalnych. Ich oddziały często wybierały jako cel kuchnie polowe wroga, co prowadziło do szybszego wyniszczenia atakujących głodem. Z czasem fińskie metody zmieniły się w uznaną taktykę, polegającą na rozcinaniu grup sił sowieckich i okrążaniu ich, a następnie niszczeniu za pomocą ciągłych ataków, wykorzystując surowość zimy, podczas której temperatura spadała do –25°C. Taktykę tę nazwano motti, od fińskiego słowa określającego jednostkę miary pociętego drewna przygotowanego na opał. Sugerowało to dość ponuro, że otoczonym siłom sowieckim pozostaje tylko czekać na spalenie.

Działając w ten sposób, Finowie odnieśli kilka istotnych sukcesów: w wigilię Bożego Narodzenia 1940 roku sowieckie dywizje 139. i 75. zostały doszczętnie rozbite. To samo stało się z dywizjami 163. i 44. w początkach stycznia[3]. Ta ostatnia została wysłana z pomocą dla 163., która napotkała silny opór w pobliżu Suomussalmi. Dywizję 44 szybko spotkał taki sam los. Rozciągnięta na długości 30 kilometrów wąskiej drogi otoczonej jeziorami i gęstymi lasami, nie mogła się przebić przez umocnioną blokadę na drodze. Kolumna, nękana przez szybko poruszające się oddziały na nartach, rozpadała się stopniowo na coraz mniejsze części, a zimno i głód dopełniały dzieła zniszczenia otoczonych oddziałów. Kolejne grupy zmiatane były jedna po drugiej[4]. To zwycięstwo istotnie poprawiło wyposażenie Finów, którzy zdobyli 43 czołgi, 50 dział polowych, 270 pojazdów motocyklowych i ponad 6000 karabinów. Uważa się, że poległo około 40 000 żołnierzy sowieckich[5].

Kolejna taktyka będąca fińską specjalnością polegała na wykorzystaniu snajperów. Biorąc pod uwagę w większości statyczny charakter konfliktu po zatrzymaniu ruchu wojsk sowieckich, snajperów wykorzystywano zarówno do zwiększenia efektu działań na linii frontu, jak i do zmniejszania liczby okrążonych motti. Ich użycie przy likwidowaniu motti miało duże znaczenie taktyczne, ale i psychologiczne: snajperzy mogli znacząco zwiększać cierpienia otoczonych oddziałów, biorąc na cel na przykład dowódców lub koncentrując ogień na podchodzących do obozowego ogniska. Jednym ze snajperów był właśnie Simo Häyhä.

Po powrocie do armii fińskiej Häyhä został przydzielony do 34. Pułku Piechoty (34. Jäger Regiment), stacjonującego w silnie zalesionym terenie na północny wschód od jeziora Ładoga, około 280 kilometrów na północ od Leningradu. Był to niezwykle ważny obszar, chroniący Przesmyk Karelski przed atakiem wzdłuż północnego brzegu jeziora, który oskrzydliłby fińskich obrońców na linii Mannerheima. Mimo że siły sowieckie były znacznie liczniejsze, Finom udało się ustabilizować linię frontu w kierunku z północy na południe wzdłuż rzeki Kollaa i zatrzymać Sowietów po wschodniej stronie. Choć ten obszar działań miał w porównaniu z Przesmykiem Karelskim znaczenie drugorzędne, stał się symbolem fińskiego oporu.

Początkowo Häyhä walczył na froncie Kollaa jako zwykły żołnierz piechoty, ale nie trzeba było wiele czasu, aby jego nadzwyczajne umiejętności strzeleckie zostały zauważone przez przełożonych. Wcześniej doświadczony myśliwy i strzelec, został szybko przeniesiony do bardziej specjalistycznych działań. W jednej z pierwszych swoich akcji otrzymał rozkaz zlikwidowania sowieckiego snajpera, który zdążył już zabić trzech fińskich dowódców plutonów i podoficera. Przyjmując wyzwanie, Häyhä zademonstrował całą swoją cierpliwość i skrupulatne przygotowania, które stały się jego znakiem firmowym. Po wyszukaniu odpowiedniego stanowiska strzeleckiego pozostał niemal bez ruchu, owijając się ciepło w strój maskujący i prowadząc obserwacje przez przyrządy celownicze karabinu. Kilka godzin później, kiedy się nieco ściemniło i dzień dobiegał końca, pojawiła się wyczekiwana możliwość. Odbłysk słońca w lunecie na sekundę zdradził pozycję celu i Häyhä dostrzegł Rosjanina, dość nieostrożnie podnoszącego się z ukrycia, niewątpliwie przekonanego, że zapadający zmrok nie skrywa żadnego niebezpieczeństwa. Jeden strzał w głowę z karabinu snajpera dowiódł, jak bardzo mylne było to przeświadczenie[6].

Z biegiem czasu Häyhä rozwinął swą technikę snajperską. Pod wieloma względami przypominało to sytuację innych strzelców wyborowych, doskonalących swoje umiejętności i zdobywających doświadczenia poprzez życie na wolnym powietrzu, polowanie i traperkę. Istnieje znaczące podobieństwo między historią Häyhy i jego wielkiego sowieckiego rywala, Zajcewa – obaj dorastali na wsi, blisko natury, obaj byli utalentowanymi tropicielami i myśliwymi. Dzięki takiemu przygotowaniu umiejętność obserwacji i ukrywania się stała się drugą naturą Häyhy. Szczególną uwagę zwracał na przykład na znalezienie dobrej pozycji strzeleckiej – miejsca z widokiem na pozycje lub drogi wroga, z którego mógł obserwować, nie będąc zauważonym, i w którym jego sylwetka nie mogła się zarysować na tle otoczenia ani uwidocznić w zmieniającym się świetle. Niewielki wzrost Fina ułatwiał wykorzystywanie naturalnych leśnych kryjówek.

Nie można tu pominąć znaczenia kamuflażu. Häyhä nosił biały kombinezon narciarski, a kolbę i lufę karabinu owijał białą gazą. Preferował pozostawianie swoich kryjówek w jak najbardziej naturalnym stanie, wykorzystując do maskowania jedynie otaczający śnieg, który pracowicie ubijał przed kryjówką, aby obłok puchu po wystrzale nie zdradził jego pozycji.

Kolejną istotną cechą była cierpliwość. Häyhä często spędzał całe krótkie zimowe dni na pozycji, podchodząc do kryjówki i wychodząc z niej jedynie pod osłoną ciemności. Za pożywienie służyły mu jedynie kostki cukru, unikał niepotrzebnych manewrów, siedząc w bezruchu godzinami. Dokładnie obserwował wrogów, poznawał ich zachowania, zwyczaje i nawyki, czekając na odpowiedni moment, w którym cel znajdzie się w polu widzenia. Do chwili pierwszego strzału wrogowie nigdy nie zdawali sobie sprawy z jego obecności.

Obok tych wszystkich typowych umiejętnościach nie brakowało mu dziwactw. Rzadko korzystał z pomocy obserwatora, którym był kapral Malmi – wolał pracować w pojedynkę. Na podstawie niewielu tekstów o życiu Häyhy trudno powiedzieć, dlaczego tak się działo. Prawdopodobnie chodziło o łatwiejsze opanowanie sztuki poruszania się i ukrywania w pojedynkę niż we dwójkę.

Zaskakująca jest także broń, której używał Häyhä. Karabin M/28-30 był fińską wersją starego samopowtarzalnego karabinu Mosin-Nagant, skonstruowanego pod koniec XIX wieku. Co ważniejsze, był pozbawiony celownika optycznego. Choć wyposażenie tego rodzaju było już w 1940 roku dobrze rozwinięte, armii fińskiej brakowało wyspecjalizowanego sprzętu. Dlatego Häyhä musiał wyrzec się technologicznych osiągnięć na rzecz celownika mechanicznego umieszczonego na kolbie karabinu. Tę konieczność przekształcił jednak w zaletę, twierdząc, że mechaniczny celownik pozwala mu być celem mniej wyraźnym niż przeciwnik – snajper korzystający z celownika optycznego musiał trzymać głowę wyżej, co było bardziej niebezpieczne.

Sowiecki karabin Mosin-Nagant 1891/30 z celownikiem PE – najczęściej używany zestaw karabinu i celownika na froncie wschodnim. Karabin ten był również powszechnie stosowany przez fińskich snajperów.

Kompensując sobie technologiczne niedostatki, Häyhä obsesyjnie podchodził do konserwacji swojego karabinu. Kiedy nie przebywał w polu, poświęcał całe godziny na czyszczenie i oliwienie broni, aby utrzymać ją w doskonałym stanie. Skrupulatnie podchodził do zerowania broni dla różnych odległości. To zadanie wykonywał oczywiście w polu; miało ono zasadnicze znaczenie dla precyzji snajpera.

Stosując te techniki, Häyhä odniósł szereg sukcesów, często eliminując więcej niż 10 żołnierzy wroga jednego dnia. Czasem, kiedy nadarzyła się okazja i szczęście mu sprzyjało, liczby były znacznie wyższe. W ciągu trzech dni w grudniu 1939 roku zabił 51 żołnierzy sowieckich, a później w tym samym miesiącu osiągnął swój najwyższy wynik: 25 potwierdzonych zabitych jednego dnia. Wykorzystywał także swoje umiejętności myśliwego i człowieka natury. Na przykład któregoś dnia na początku lutego 1940 roku zauważył nową sieć bunkrów mieszkalnych blisko linii frontu, ale niezbyt daleko od jego posterunków obserwacyjnych. Posuwając się ostrożnie przez zarośla wraz ze swoim obserwatorem, utworzył punkt ogniowy około 150 metrów od bunkrów. Później wspominał: „Spędziliśmy cały dzień na pozycji i udało mi się zabić 19 Rosjan. Nigdy się nie dowiedzieli, gdzie byliśmy”[7].

W pewnych sytuacjach jednak Sowieci świetnie się orientowali w położeniu Häyhy i robili, co mogli, żeby go zabić. Ze względu na swoje osiągnięcia Häyhä szybko stał się znany; później podejrzewał, że wyznaczono cenę za jego głowę. W konsekwencji w czasie pobytu na froncie brał udział w wielu pojedynkach snajperskich. Nierzadko zdarzało się, że Sowieci reagowali na jego działania atakami artyleryjskimi lub moździerzowymi, mając nadzieję, że uda się go wyeliminować. W jednym przypadku Häyhä znalazł się pod ciężkim ogniem artyleryjskim, próbując zniszczyć sowiecki posterunek obserwacyjny wyposażony w peryskop. Mimo że zasypały go odłamki, ziemia i gruz, ocalał i wycofał się bez uszczerbku. Jeszcze tego samego dnia wrócił w to miejsce, ale podchodząc z innego kierunku, i znalazł sobie nową pozycję. Tym razem się udało – peryskop został zniszczony[8].

Z czasem Häyhä zyskiwał coraz lepszą reputację i wśród swoich. Zdobywał uznanie i otrzymywał prezenty. Wiele z tych darów zostało ufundowanych przez zwykłych fińskich cywili, którzy usłyszeli o jego wyczynach. Otrzymywał także oficjalne i nieoficjalne nagrody, w tym obie klasy Medalu Wolności oraz dwie klasy Orderu Wolności. Być może najsławniejszą jego nagrodą był ufundowany przez szwedzkiego ofiarodawcę honorowy karabin M/28, który Häyhä otrzymał w połowie lutego 1940 roku od fińskiego producenta, firmy Sako. Mimo to Häyhä nadal używał swojego zaufanego M/28-30, za którego pomocą wysłał na tamten świat 542 żołnierzy sowieckich.

Podejście Häyhy do jego zabójczego rzemiosła było zdumiewająco beznamiętne. Nie czuł osobistej nienawiści do najeźdźców i nie poświęcał uwagi swojemu rosnącemu rejestrowi zabitych, a w późniejszych latach odmawiał rozmów na ten temat. Traktował swoje działania jak zadanie, które wykonywał najlepiej, jak umiał. Zdecydowanie nie przejmował się śmiercionośną rolą, jaką odegrał w zimowej wojnie, a w każdym razie nie spędzała mu ona snu z powiek ani w czasie konfliktu, ani później[9].

Pomimo wysiłków Häyhy wojna powoli przybierała niekorzystny obrót dla niego i jego towarzyszy broni, gdyż wciąż rosnące posiłki sowieckie zagrażały przełomem. Na froncie Kollaa, jak wszędzie, liczba Sowietów znacząco przewyższała liczbę żołnierzy fińskich. Na zaledwie cztery bataliony Finów przypadały dwie pełne dywizje sowieckie, wyposażone w pojazdy pancerne i artylerię[10]. Ta nierówność sił pogłębiła się w styczniu 1940 roku, gdy dzięki dwóm dodatkowym bateriom artyleria sowiecka w tym sektorze osiągnęła liczbę 200 sztuk, 10-krotnie więcej niż po stronie fińskiej. Mimo jednak przewagi Sowietów w ludziach i sprzęcie ich taktyka pozostała uparcie banalna. Sprowadzała się do frontalnych ataków na ufortyfikowane fińskie pozycje. Być może najbardziej znanym przykładem takiego podejścia była bitwa na tzw. Morderczym Wzgórzu, w czasie której jeden fiński pluton, liczący zaledwie 30 ludzi, powstrzymał sowiecki pułk 4000 żołnierzy[11].

Mimo jednak całej swej determinacji i pomysłowości Finowie nie byli w stanie długo się przeciwstawiać tak przeważającym siłom. Pod koniec lutego, kiedy liczebność wojsk fińskich niebezpiecznie spadła, a początkowo nieprzebyte lasy zmieniły się w księżycowy krajobraz kraterów i powyrywanych, połamanych drzew, przewaga liczebna Sowietów zaczęła mieć znaczenie. W takich warunkach wojna pozycyjna, w której wyspecjalizowali się Finowie, stawała się coraz bardziej się dynamiczna. Pomimo utrzymania linii obronnych na rzece Kollaa i na froncie karelskim izolowane stanowiska je tworzące były coraz częściej forsowane, co zwiastowało ostateczne załamanie.

Simo Häyhä, co jest wymowne, zakończył swoją karierę jako zwykły żołnierz piechoty, nie snajper. Dowodząc oddziałem w początkach marca 1940 roku otrzymał rozkaz powstrzymania natarcia 128 Dywizji sowieckiej w lasach Ulismainen na froncie Kollaa. Dość typowo obrona fińska przerodziła się w kontratak. Häyhä wspominał:

Zajęliśmy stanowiska o świcie, jakoś o piątej czy szóstej rano. Były tam bagna na 300 metrów szerokie, które udało nam się przejść bez problemu, pod osłoną naszych własnych karabinów maszynowych. Zaraz po przejściu bagien zaatakowaliśmy wroga, który był naprawdę blisko. Mój karabin spisywał się znakomicie, odległość od wrogów chwilami wynosiła około 2 metrów. Przeciwnicy musieli się wycofać, ale niektórzy ich żołnierze, odważniejsi, zostali z tyłu, żeby dezorganizować nasze siły. Nagle z odległości może 50–100 metrów padł strzał i poczułem, że dostałem. Poczułem po prostu stłumiony trzask w ustach i straciłem przytomność[12].

Häyhä został postrzelony w usta eksplodującą kulą, która weszła nad jego górną wargą i wyszła przez lewy policzek. Uderzenie oderwało mu lewą szczękę i strzaskało żuchwę po lewej stronie. Kiedy na krótko odzyskał przytomność, jak wspominał później, miał usta pełne odłamków kości, połamanych zębów i krwi; pamiętał swojego człowieka, szaleńczo wzywającego pomocy sanitariusza, który ułożył go na zaimprowizowanych saniach i przetransportował na tyły. W chwilę później Häyhä stracił przytomność ponownie. Pozostawał w śpiączce przez tydzień, obudził się dopiero 13 marca, w dniu podpisania rozejmu między Związkiem Sowieckim i Finlandią.

Powrót Häyhy do zdrowia był niezwykle trudny. W którymś nawet momen­cie w szpitalu polowym, krótko po jego ewakuacji z frontu, pozostawiono go na stercie ciał, ponieważ sanitariusz błędnie uznał jego rany za śmiertelne. Kiedy stan zdrowia nie zagrażał już życiu, Häyhę przeniesiono do szpitala wojskowego w środkowej Finlandii, gdzie mogło się zacząć poważne leczenie. Odtworzenie twarzy wymagało 26 operacji. Należało zrekonstruować szczękę i podniebienie – dokonano tego za pomocą kości pobranych z biodra. Przez wiele miesięcy Häyhä nie mówił i przyjmował wyłącznie płynne pokarmy. Rany były tak poważne, że mimo wysiłków chirurgów zniekształcenie twarzy pozostało mu do końca życia. Został wypisany ze szpitala w maju 1941 roku, 14 miesięcy po odniesieniu rany. Wrócił na wieś i zamieszkał na farmie w wiosce Ruokolahti w południowej Karelii, gdzie zajął się hodowlą psów i polowaniem.

Simo Häyhä w okresie walk na froncie, a następnie z widocznymi skutkami ciężkiej rany.

Problemy Finlandii jednak się nie skończyły. Pokój moskiewski zawarty w marcu 1940 roku zmuszał kraj do oddania Związkowi Sowieckiemu 11 pro­cent terytorium i 30 procent zasobów ekonomicznych. Co więcej, tylko nieliczni Finowie wierzyli, że żądania sowieckie zostały zaspokojone, wielu opowiadało się za wznowieniem działań wojennych i odzyskaniem utraconych ziem. Kiedy 22 czerwca 1941 roku nazistowskie Niemcy zaatakowały Związek Sowiecki, Finowie poszli w ich ślady, zajmując tereny do linii granicznej z 1939 roku, co określono jako wojnę kontynuacyjną. Häyhä zgłosił się do służby jako ochotnik, ale ze względu na ciężki charakter obrażeń nie został do niej przyjęty.

W następnych latach Häyhä prowadził zwyczajne życie. Rodzinną farmę stracił po 1944 roku, kiedy cały region został oddany Związkowi Sowieckiemu, ale Häyhä pracował dalej na 50 hektarach własnego gospodarstwa w Utuli, 50 kilometrów od granicy sowieckiej, na północ od Leningradu. Zawsze był aktywny, polował, jeździł na nartach i łowił ryby. W gospodarstwie ukrytym w lasach nieustannie miał coś do roboty.

Nie chciał zainteresowania, trzymał się na uboczu. Na jego wrodzoną powściągliwość, skromność i nieśmiałość nałożyły się trudności w mówieniu wynikające z odniesionych obrażeń. Nigdy się nie ożenił, wolał towarzystwo psów i lasu, który zawsze był mu szczególnie bliski. Mimo to został uhonorowany przez fińską armię i przez Fińskie Stowarzyszenie Snajperów, które w 1978 roku zorganizowały na jego cześć zawody snajperskie. Zawody te odbywają się corocznie i gromadzą zarówno wojskowych, jak i cywilnych uczestników. W późniejszych latach Häyhę odwiedzali entuzjaści snajperstwa ze Stanów Zjednoczonych Ameryki i innych krajów, szukający informacji o jego technikach i doświadczeniach. Współpracował także z oficerem armii fińskiej, Tapio Saarelainenem, opowiadając mu historię swojego życia. Simo Häyhä zmarł w kwietniu 2002 roku w wieku 96 lat.

Zapewne można by pomyśleć, szczególnie biorąc pod uwagę skromność Häyhy, że jego osiągnięcia w wojnie zimowej nie były niczym niezwykłym. Ktoś mógłby dojść do wniosku, że Häyhä był skutecznym orędownikiem sztuki snajperskiej i nikim więcej. Jednak nie miałby racji. Wiele czynników – oprócz zadziwiającej liczby zabitych w jego rejestrze – przemawia za tym, że historia Häyhy jest rzeczywiście wyjątkowa. Po pierwsze, inaczej niż wielu jego rywali-snajperów z drugiej wojny światowej, zabił 500 ludzi za pomocą karabinu wyposażonego jedynie w tradycyjne mechaniczne przyrządy celownicze. Po drugie, działał w najtrudniejszym otoczeniu, jakie można sobie wyobrazić, w czasie ciężkiej skandynawskiej zimy, w warunkach, które są ostatecznym sprawdzianem dla ludzi i sprzętu.

Nie można też zapominać, że wojna zimowa trwała niecałe cztery miesiące, od końca listopada 1939 roku do połowy marca 1940 roku, a Häyhä został zwolniony ze służby, spędziwszy mniej niż 100 dni na froncie. Daje to średnio pięciu zabitych każdego dnia walki. Przy całej swej skromności ten drobny mężczyzna o chłopięcej twarzy w pełni zasłużył na tytuł najskuteczniejszego snajpera drugiej wojny światowej.