Strona główna » Obyczajowe i romanse » Spełnione marzenie

Spełnione marzenie

4.00 / 5.00
  • ISBN:
  • 9788327640413

Jeżeli nie widzisz powyżej porównywarki cenowej, oznacza to, że nie posiadamy informacji gdzie można zakupić tę publikację. Znalazłeś błąd w serwisie? Skontaktuj się z nami i przekaż swoje uwagi (zakładka kontakt).

Kilka słów o książce pt. “Spełnione marzenie

Lady Evie Milham mieszka w miasteczku, znanym z wielowiekowej historii. Nie dba o miejscowe życie towarzyskie, bale czy wieczorki muzyczne i pogodziła się z losem starej panny. Pasjonuje się historią i archeologią, do których zamiłowanie obudził w niej ojciec. Evie pomaga mu w pracy i marzy o własnych badaniach, które mogłaby prowadzić w okolicach miasteczka.Jej marzenie się spełnia, kiedy w okolicy pojawia się tajemniczy książę Dimitri Petrovich. Książę przybył na zaproszenie przyjaciela Evie i ma zamiar poprowadzić wykopaliska. Evie szybko zjednuje sobie sympatię księcia i pomaga mu w katalogowaniu artefaktów. Nie wie, że w ten sposób sprowadza na siebie niebezpieczeństwo. Ktoś bowiem zamierza ukraść najcenniejsze przedmioty, a winą za ich kradzież obarczyć właśnie Evie.

Polecane książki

Tom I książki „Wspólnotowe prawo gospodarcze" poświęcony swobodom rynku wewnętrznego, przedstawia w sposób kompleksowy i przejrzysty system prawny w tym zakresie, a więc: zasady prawa rynku wewnętrznego, swobodę przepływu osób, swobodę przedsiębiorczości, swobodę świadczenia usług, swobodę przepływ...
Kolejny tom z serii „Nauka - Dydaktyka - Praktyka” jest poświęcony prezentacji tradycyjnych i nowoczesnych metod krzewienia kultury czytelniczej wśród dzieci i młodzieży. Refleksja naukowa nad tą tematyką została podjęta w związku ze zmieniającymi się technologiami i metodami pracy z czytelnikiem/od...
Głośna powieść o niezliczonych przygodach wodza Apaczów Winnetou. Jest zarazem historią wzruszającej przyjaźni między Indianinem i Old Shatterhandem. Początkowo wszystko wskazuje na to, że dzieli ich zbyt wiele różnic. Old Shatterhand zajmuje się pomiarami pod budowę linii kolejowej, a ...
Cole i Heather dorastali razem. Od zawsze lubili swoje towarzystwo i rozumieli się bez słów. Wszystko zmieniło się, kiedy Heather dorosła i wyjechała, aby spełnić marzenia o karierze piosenkarki. Po kilku miesiącach, kiedy Cole dowiaduje się, że Heather uległa wypadkowi, przyjeżdża i zab...
Lisa Johnson ma wszystko, o czym marzą przeciętni ludzie: urodę, sławę, bogactwo. Sielanka jednak kończy się w dniu, w ktorym ulega tajemniczemu wypadkowi na planie swojego najnowszego filmu. Po wyjściu ze szpitala doświadcza coraz częstszych omdleń oraz szeregu innych dolegliwości... jak choćby...
Od 1 stycznia i 1 marca 2017 r. weszły w życie istotne zmiany dla jednostek sektora finansów publicznych w rozporządzeniu ministra finansów z 2 marca 2010 r. w sprawie szczegółowej klasyfikacji dochodów, wydatków, przychodów i rozchodów oraz środków pochodzących ze źródeł zagranicznych. ...

Poniżej prezentujemy fragment książki autorstwa Bronwyn Scott

Bronwyn ScottSpełnione marzenie

Tłumaczenie:Ewa Bobocińska

ROZDZIAŁ PIERWSZY

10 sierpnia 1821

Evie Milham patrzyła na niego jak urzeczona. Nie ona jedna, sądząc po liczbie kobiet stłoczonych tego ciepłego, sierpniowego wieczoru w sali spotkań Little Westbury. Miała tylko wątpliwości, czy pozostałe panie pragnęły tego samego, co ona.

Ale niezależnie od motywów ich obecności, nie podlegało dyskusji, że był to najbardziej oblegany wykład o archeologii w historii zachodniej części Sussex, a może nawet w historii Anglii. Nawet marmury Elgina nie wywołały równie entuzjastycznej reakcji. No ale marmurów Elgina nie prezentował ktoś taki jak on, Dimitri Petrovich, książę z Kubania.

Evie była przekonana, że przyciągnąłby tłumy, nawet gdyby mówił o marynowanym śledziu. Wysoki, zgrabny mężczyzna z lśniącymi, ciemnymi włosami do ramion i twarzą o ostrych, rzeźbionych rysach, odziedziczonych po egzotycznych przodkach. Kobiety przebyłyby chętnie wiele mil, żeby popatrzeć na te wysokie kości policzkowe i jego wspaniały strój.

Wyciągnęła szyję, żeby lepiej widzieć. Gdyby wiedziała, że książę będzie tak elegancko ubrany, usiadłaby z przodu sali. Ale wybrała miejsce nie ze względu na niego, ale na innego mężczyznę. Andrew Adair siedział dwa rzędy przed nią, co dawało jej doskonały widok na jego złocistą głowę – chyba że spoglądała akurat na księcia Dimitriego Petrovicha, co zresztą robiła nadspodziewanie często. I trudno się dziwić. Kiedy nie patrzyła akurat na jego spodnie, jej uwagę przyciągały dłonie księcia, wykonywał nimi płynne, swobodne ruchy, przez co wyglądał jeszcze bardziej obco.

Evie mogła gapić się na niego bez przeszkód. Andrew nie miał nic przeciwko temu, nie dostrzegał nawet tego. A szkoda. Często myślała, że nie zwróciłby na nią uwagi, nawet gdyby zatańczyła nago na scenie. Ale tego, oczywiście, by nie zrobiła. Evie Milham miewała czasem szaleńcze pomysły, ale nigdy nie wprowadzała ich w życie.

Tego wieczoru to się miało zmienić. Postanowiła wykorzystać szansę i zwrócić na siebie uwagę Andrew, który nigdy jej nie dostrzegał, choć od dwudziestu lat byli sąsiadami Najpierw nie była „przedstawiona”, więc nie zasługiwała na jego względy, potem, gdy ona debiutowała w Londynie, on przez trzy lata podróżował po Europie. Postanowiła jednak, że w tym roku wreszcie się spotkają i sprawi, że Andrew ją zapamięta.

Evie wzięła głęboki oddech i znowu oderwała wzrok od złocistej głowy Andrew, bo stojący na scenie Książę Zaszewek – bez wątpienia to dzięki zaszewkom spodnie leżały tak znakomicie na jego szczupłych biodrach – wykonał jeden ze swych szerokich, egzotycznych gestów i skinął na służących trzymających tace z szampanem. Evie z wysiłkiem oderwała wzrok od mężczyzny na scenie i powróciła spojrzeniem do Andrew. Nie czas interesować się zaszewkami, upomniała się w myślach.

– Szampana, panienko? Z życzeniami od księcia, żeby mogła pani wznieść toast. – Służący podsunął Evie tacę z zimnymi, oszronionymi kieliszkami. Zmrożony szampan! W sierpniu to prawdziwy luksus. Na froncie sali książę wzniósł swój kieliszek, dając widowni sygnał do powstania. W hałasie i zamieszaniu, gdy wszyscy wstawali z miejsc, starając się nie uronić ani kropli cennego trunku, Evie doznała olśnienia. A gdyby tak przesunęła się o kilka rzędów i stanęła obok Andrew? On odwróci się i ją zauważy.

Rusz się! – napomniała samą siebie. Toast zaraz zostanie wzniesiony, a ona stała jak wrośnięta w ziemię, snując marzenia o chwili, która właśnie mijała. Evie zebrała się na odwagę i ruszyła w dół. Jej serce zabiło szybciej. Nigdy dotąd nie ośmieliła się podejść do Andrew. Książę coś mówił, ale docierały do niej tylko oderwane fragmenty toastu.

– Z przyjemnością informuję, że zamieszkam tutaj, w Little Westbury, aby poprowadzić wykopaliska… Jestem dumny, że przyłączyli się do mnie miejscowi entuzjaści historii, tacy jak… – Nie słyszała nazwisk, dopóki nie dotarł do końca wyliczanki. – A przede wszystkim jestem ogromnie zobowiązany mojemu przyjacielowi i towarzyszowi podróży, panu Andrew Adairowi, bez którego to przedsięwzięcie nie byłoby możliwe.

To przyciągnęło uwagę Evie. Czyżby Andrew był zainteresowany zabytkami i pozostał w zażyłej przyjaźni z księciem? Tyle lat mieszkała w sąsiedztwie, a nie miała o tym pojęcia.

Znalazła się obok Andrew w momencie, gdy toast został wzniesiony i w całej sali rozbrzmiewał brzęk kieliszków, przypominający dzwonienie kryształowych kurantów. Andrew stuknął się kieliszkiem z osobą po prawej, potem z kimś z przodu i z tyłu. W końcu odwrócił się w lewo. Ściągnął jasne brwi zaskoczony widokiem Evie.

– O, to ty, Evie. Co tutaj robisz? – Dotknął kieliszkiem jej kieliszka. Gorączkowo zastanawiała się, co powiedzieć.

– Przyszłam posłuchać wystąpienia księcia. – To po części prawda. – Moje gratulacje.

– Ach, tak – mruknął z roztargnieniem. – To duża sprawa, naprawdę duża. – Jego wzrok już kierował się w stronę sceny, na księcia.

– Nie miałam pojęcia, że jesteś zainteresowany… – zaczęła Evie, żeby zwrócić jego uwagę na siebie, ale Andrew przerwał jej, podnosząc do góry palec wskazujący.

– Przepraszam cię na moment, Evie. – Andrew minął ją i wyszedł na środek przejścia. Jego zachowanie graniczyło z grubiaństwem i mogła poczuć się urażona. Ale znała przyczynę jego zachowania. Jako bliski przyjaciel księcia Andrew miał obowiązek odpowiedzieć toastem na toast. Mogła to przewidzieć. Andrew nie był wcale niegrzeczny. Spełniał tylko swój obowiązek.

Andrew uniósł kieliszek i gwar przycichł, a wszystkie oczy zwróciły się na niego. I na nią. Evie zbyt późno zorientowała się, że znalazła się w zasięgu wzroku wszystkich obecnych w sali. Chciała się cofnąć, ale otaczał ją zbity tłum. Zależało jej na tym, żeby zwrócić na siebie uwagę Andrew, a nie całej sali. Przeliczyła się… Znowu.

Andrew zwrócił się do tłumu donośnym, rozkazującym głosem. Zazdrościła mu pewności siebie i podziwiała ją.

– Zdrowie księcia! – Po chwili znalazł się na podwyższeniu koło księcia, a Evie została z tyłu, ale zaraz zaczęła przesuwać się do przodu i dała się ponieść przez tłum, który ciągnął pod scenę, bo wszyscy chcieli spotkać się z księciem. Zadziwiająco łatwo było poddać się fali przemieszczającej się w stronę Andrew. Kiedy tłum się zatrzymał, Evie znalazła się tuż obok Andrew i ze zdumieniem przyglądała się, jak książę z Kubania obejmuje go braterskim uściskiem, na co żaden angielski dżentelmen by się nie zdobył.

– Przyjacielu! Jak miło cię znowu widzieć. Podobała ci się przemowa?

Andrew oddał mu uścisk, choć był wyraźnie skrępowany.

– Bardzo, niezwykle elokwentnie przedstawiłeś znaczenie historii – stwierdził Andrew z czarującym uśmiechem. – Zachodni Sussex zgadza się z tobą całkowicie, stary druhu. Pasujesz do nas.

Książę uśmiechnął się.

– Rzeczywiście! – Rozłożył szeroko ramiona, jakby chciał nimi objąć nie tylko tę salę, ale i znacznie większą przestrzeń. – Jaki cudowny kawałek świata nazywasz swoim domem! Masz szczęście.

Evie wyczuwała, że książę mówił szczerze. Dzięki tej otwartości wydawał się bardziej ludzki, a mniej królewski, chociaż zebrani tu dzisiaj ludzie z pewnością nie pozwoliliby mu zapomnieć o jego królewskim pochodzeniu, pomyślała Evie. W tym momencie ten bardzo ludzki książę zwrócił na nią spojrzenie ciemnych i jedwabistych jak czekolada oczu i Evie zamarła. Straciła nagle wygodną pozycję obserwatorki i stała się uczestniczką ich rozmowy. Patrzył na nią tak, jakby naprawdę ją dostrzegał – ją, Evie od igły, Evie szwaczkę, Evie pomagającą ojcu w badaniach historycznych – i jakby nie uważał tego wszystkiego za wadę.

– Andrew, gdzie nasze maniery? Kim jest ta czarująca młoda kobieta?

W słowach księcia krył się lekki przytyk pod adresem Andrew. Już po raz drugi tego wieczoru Andrew potraktował Evie w sposób graniczący z grubiaństwem. Teraz zawahał się przez ułamek sekundy, jakby znowu zaskoczyła go jej obecność u jego boku. Ale szybko wziął się w garść i z uśmiechem dokonał prezentacji.

– To Evie Milham, moja sąsiadka. – Nazwał ją „Evie” w obecności księcia! Spotkanie z księciem, nawet w zatłoczonej sali Little Westbury, wymagało bardziej oficjalnych form. Książę najwyraźniej sądził tak samo, bo uniósł pytająco ciemną brew.

Evie z oburzeniem uniosła głowę. Dygnęła i wzięła na siebie obowiązek należytej prezentacji.

– Panna Milham. – Wiedziała, jak należało zwracać się do księcia, nieważne, że byli na prowincji i że księcia łączyła z Andrew zażyła przyjaźń. Wiedziała również, co należało się jej jako damie. Najwyższy czas, by zebrała się na odwagę i zaapelowała o to.

Evie zmobilizowała całą odwagę, żeby nie wyjść w oczach księcia na onieśmieloną prostaczkę. Podała mu rękę, licząc na to, że on nie zorientuje się, jakiej odwagi wymagał od niej ten prosty gest. O wiele łatwiej byłoby znowu wtopić się w tłum. Ale efekt był tego wart. Książę pochylił się nad ręką Evie i musnął ją wargami, patrząc jej w oczy swym czekoladowym wzrokiem. Fala ciepła powoli rozlała się po całym jej ciele. Kiedy patrzył na nią w ten sposób, czuła się tak, jakby była jedyną kobietą w sali. Może na tym polegała różnica między księciem a zwykłymi mężczyznami.

– Evie? – W wymowie księcia wyczuwało się ślad obcego, egzotycznego akcentu. – To skrót od jakiegoś imienia? – W elegancki sposób dawał jej szansę odzyskania równowagi po nietakcie Andrew.

– Evaine.

W jego ciepłych oczach pojawił się błysk zrozumienia.

– Ach, ciotka sir Lancelota z legend arturiańskich.

Książę uśmiechnął się, a Evie rozpłynęła się kompletnie. Nic dziwnego, że angielskie matki przestrzegały swoje córki przed przemożnym urokiem cudzoziemców.

– Zna pan literaturę. – Evie z aprobatą skłoniła głowę. Rzadko zdarzało jej się spotkać mężczyznę na tyle wykształconego, by znał pochodzenie jej imienia. Z reguły dżentelmeni, niezależnie od tego, ile lat spędzili w Eton, demonstrowali poważne braki w edukacji. Chyba że chodziło o psy myśliwskie i konie. Evie rzuciła ukradkowe spojrzenie na Andrew. Nie ochłonęła jeszcze ze zdumienia, że interesował się archeologią i historią. Zawsze zaliczała go do kategorii wielbicieli koni i ogarów. Nie wyglądał na skruszonego. I nawet skrzywienie się księcia z powodu jego złych manier nie zmusiło go do przeprosin.

– Jestem wielkim admiratorem legend arturiańskich – wyjaśnił książę. Rozmawiał z nią tak, jakby w sali nie było innych znacznie atrakcyjniejszych kobiet, które niecierpliwie czekały, by go poznać. Andrew nie był równie swobodny. Stał obok Evie, spięty i pełen niepokoju, wyraźnie nie mógł się doczekać dalszych prezentacji.

– Powinieneś któregoś dnia odwiedzić Milhamów – rzucił Andrew zgryźliwym tonem. – Ojciec Evie to nasz lokalny historyk. – Słowo „lokalny” wymówił z niesmakiem, jakby to tłumaczyło, dlaczego jej ojciec nie został włączony do grona inwestorów, składającego się wyłącznie z londyńczyków głęboko zainteresowanych historią.

Książę popatrzył na Evie tak, jakby chciał ją ośmielić do dalszej rozmowy. Uznała to za zachętę.

– Tak, mamy godny uwagi gobelin.

Teraz już i Andrew się uśmiechał, tyle że jego uśmiech miał zamknąć jej usta, a nie skłonić do dalszej rozmowy.

– Później, Evie. Jeśli wszystko opowiesz teraz, to książę nie będzie zainteresowany wyjaśnieniami, kiedy go zobaczy. – Andrew położył rękę na ramieniu księcia z przypochlebnym uśmiechem. – Poza tym musisz jeszcze poznać wiele osób, Dimitri.

Przekaz nie mógł być bardziej jasny. Andrew zwrócił się do księcia po imieniu w obecności wielu osób, głęboko przejętych znalezieniem się w towarzystwie człowieka należącego do królewskiego rodu. Andrew wynosił się tym samym ponad wiejską pospolitość Little Westbury. Evie poczuła się jak dziecko, które narzuca swoją niepożądaną obecność dorosłym.

Książę pozostał jednak przy niej jeszcze przez moment, żeby się grzecznie pożegnać.

– Nie mogę się doczekać obejrzenia tego gobelinu, panno Milham. – Wydawało jej się, że w jego oczach dostrzegła przeprosiny za tak bezpardonowe przerwanie przez Andrew ich rozmowy.

– Czekam z niecierpliwością. – Evie złożyła kolejny ukłon i odprowadziła wzrokiem odchodzących mężczyzn. Natychmiast zostali otoczeni przez ludzi domagających się ich uwagi. A ona znowu została sama…

Przestań użalać się nad sobą! To śmieszne. A czego się spodziewałaś? Że Andrew weźmie cię ze sobą? – zrugała się w myślach. Książę i Andrew byli popularni i uderzająco przystojni – książę, ciemnowłosy, o ciepłych oczach, a Andrew, złotowłosy, o typowo angielskiej urodzie.

Evie uśmiechnęła się do siebie łagodnie, w duchu już rozgrzeszyła Andrew za jego zachowanie. Nawet jeżeli graniczyło z grubiaństwem, to potrafiła je zrozumieć. Musiała się posuwać małymi kroczkami w staraniach o jego uczucie. Jak zwykł mawiać jej ojciec, nie od razu Rzym zbudowano.

ROZDZIAŁ DRUGI

Ten wieczór był sukcesem!

Dimitri Petrovich, książę z Kubania, pozwolił sobie na rzadki luksus wyciągnięcia się w jednym z wygodnych, wyściełanych foteli Andrew. Ludzie byli zainteresowani jego wykopaliskami i nim samym. Nie oszukiwał się. Zainteresowanie tym drugim zazwyczaj miało ogromny wpływ na zainteresowanie tym pierwszym. Książęcy tytuł miał swoje zalety.

Rozluźnił krawat i westchnął z ulgą.

– Tak lepiej.

Zainteresowanie to dobry znak. Dimitri nie dopuszczał do siebie myśli, że ten wieczór to początek końca. To jego ostatnia inicjatywa, ostatni wyjazd za granicę. Kiedy ukończy trzydzieści lat, będzie zmuszony wrócić do Kubania i zająć swoje miejsce na dworze, jak wszyscy lojalni potomkowie królewskiego rodu Kubania. Wiedział, że ten dzień nadejdzie. Wpajano mu to od dziecka, co nie czyniło jednak tej nieuchronnej konieczności ani trochę lżejszą do przyjęcia. Rezygnacja ze świata i wszystkiego, co miał do zaoferowania, była dla Dimitriego prawdziwą tragedią. Ale zostało mu jeszcze kilka miesięcy wolności.

– Zachowałeś się dzisiaj niegrzecznie, mój przyjacielu. – Zwrócił się do Andrew, który stał przy bocznym kredensie i nalewał brandy. Adair zazwyczaj demonstrował nienaganne maniery.

– Niegrzecznie? Wobec kogo? – Andrew zaśmiał się i rozsiadł wygodnie w fotelu naprzeciw Dimitriego. Kojący wieczorny, letni chłód napływał do gabinetu przez francuskie okno. – Byłem czarujący wobec wszystkich liczących się osób.

– Ta ładniutka panienka się nie liczy? – Dimitri z rozbawieniem uniósł brew. – To niepodobne do ciebie, Andrew. Myślałem, że ładne dziewczyny to twoja specjalność. – Ładne, bogate dziewczyny, ale tego Dimitri wolał nie mówić.

– Na sali było dzisiaj mnóstwo ładnych dziewcząt. – Andrew z uśmiechem pociągnął łyk brandy. – O którą ci chodzi?

– O tę pierwszą. Evaine – podpowiedział Dimitri.

– Evaine? Och, masz na myśli Evie! – Andrew lekceważąco wzruszył ramionami. – Zawsze kręci się w pobliżu mnie. Poczciwa dziewczyna. Raczej nieśmiała. Uważasz ją za ładną? Dorastaliśmy razem. Chyba nigdy nie pomyślałem, że jest ładna, w ogóle o niej nie myślałem…

– Ale ona ewidentnie myślała o tobie – sondował Dimitri. Panna Evaine wyraźnie zabiegała o względy Andrew, uśmiechała się i robiła słodkie oczy, ilekroć na nią spojrzał, co zresztą zdarzało się dość rzadko. Andrew tymczasem jej nie dostrzegał. Nie zwracał uwagi na Evaine Milham, ale on tak. Dimitri nie patrzył na ludzi powierzchownie, lubił odkrywać ich prawdziwą naturę i zgłębiać ich wnętrze. Dzięki temu stał się znawcą ludzkich charakterów i mógł dostrzec w Evie całkiem inną kobietę niż Andrew, który traktował ją tak lekceważąco.

Zauważył piękne rysy twarzy i szerokie, pełne usta, które sprawiały, że cała rozjaśniała się w uśmiechu. Może i miała surowo zaczesane do góry włosy, ale lśniły jak lustro, a ich kasztanowy kolor nasuwał skojarzenie z jesiennym popołudniem. Dół jej sukni, również bardzo prosto skrojonej, był przyozdobiony misternym haftem. Jego zdaniem świadczyło to, że pannie Milham nie zależało na rzucaniu się w oczy, ale kryła się w niej jakaś spokojna siła. Potrafiła walczyć o siebie, kiedy była do tego zmuszona.

– Myślę, że byłaby ładna, gdyby zrobiła coś z włosami. – Dimitri postanowił ograniczyć się do samego wyglądu. – Może powinieneś się jej lepiej przyjrzeć. To nie jest drobnostka zdobyć uczucie kobiety. – Mężczyzna nie mógł dostać od losu większego daru niż kobieca lojalność. Wiedział, że tego daru nie wolno lekceważyć, jak robił to Andrew.

Adair ponownie wzruszył ramionami, jakby ta sugestia nie była dla niego niczym nowym i przywykł do tego, że wszystkie kobiety z West Sussex padały mu do stóp. Co zapewne było prawdą. Gdziekolwiek znalazł się nowy przyjaciel Dimitriego, natychmiast wyszukiwał najpiękniejszą i najbogatszą damę i zaczynał zabiegać o jej względy.

– Evie nie jest w moim typie – odparł Andrew bez namysłu. – Nigdy nie była i nigdy nie będzie. Zresztą nie jest zbyt bogata, więc chyba dobrze, że nie zwróciłem nigdy uwagi na jej urodę. Przy braku pieniędzy nawet największa piękność traci na znaczeniu, a ona nie ma pieniędzy. A przynajmniej za mało jak na moje wymagania. Jej ojciec jest tylko baronetem.

Dimitri pokiwał głową, nie zdradzając swoich myśli. Andrew nie wypowiadał się zazwyczaj tak brutalnie na temat kobiet. Tego wieczoru był bezdusznie szczery. Interesowały go wyłącznie najzamożniejsze kobiety, chociaż sam nie był ubogi. Żył całkiem dobrze. Pił najdroższą brandy. W Paryżu nie szczędził pieniędzy na bilety do opery i na kosztowne śpiewaczki operowe. Andrew po prostu lubił żyć na najwyższej stopie.

Dimitri kołysał kieliszkiem brandy w zamyśleniu. Jakie on miał prawo osądzać innych? Powinien zachować ostrożność. Jako książę i członek bardzo zamożnej rodziny dysponował nieograniczonymi zasobami finansowymi. W Kubaniu czekały na niego niezliczone bogactwa pod warunkiem, że wróci do domu w wyznaczonym czasie. Nigdy nie będzie się musiał martwić o pieniądze. Ale Andrew miał coś, czego jemu brakowało. Wolność. Czasami w nocy Dimitri rozmyślał o tym, że oddałby całe bogactwo Kubania za taką swobodę i parę sfatygowanych foteli.

Oparł się wygodnie i westchnął z zadowoleniem.

– Przyjazd tutaj to był dobry pomysł, Andrew. Dziękuję, że dałeś mi tę możliwość.

Czasami w nocy Andrew dochodził z pełnym przekonaniem do wniosku, że oddałby wszystko, co posiadał i czym był, aby zmienić się w księcia z Kubania i stać się Dimitrim Petrovichem: bogatym, przystojnym, charyzmatycznym człowiekiem, mającym świat u swoich stóp.

To była jedna z takich nocy. Widział, jak ludzie zbliżali się do Dimitriego z rodzajem nabożnego zachwytu. Andrew zazdrościł tego, jakie wrażenie wywołuje jego tytuł, wiedza i, oczywiście, pieniądze. Pieniądze grały w tym wszystkim najistotniejszą rolę. Dzięki nim Dimitri mógł też być wręcz irytująco szlachetny i hojny.

Andrew wstał i nalał sobie kolejny kieliszek kosztownej brandy. Jeżeli miał znowu wysłuchiwać, jak Dimitri rozwodzi się nad swoimi planami wykopalisk, to musiał się jeszcze napić.

– To będzie z korzyścią dla Little Westbury. Wykopaliska dadzą ludziom pracę – zauważył. Słyszał już argumenty, że odkrywanie historii budzi poczucie dumy w niewielkich społecznościach, że wzmacnia gospodarkę, dając dochody nie tylko robotnikom zatrudnionym przy wykopaliskach. Korzystają na tym wszyscy, właściciele tawern, farmerzy, piekarze, a nawet rzeźnicy. Książę miał wizję i dar przekonywania, to Andrew musiał mu przyznać. W końcu, czyż jego samego nie zaraził tą swoją wizją? Dzięki niemu dostrzegł oczami wyobraźni, jak zakurzone, zniszczone pamiątki historii zmieniają się w czyste, błyszczące złoto. Od tego momentu historia stała się dla Andrew znacznie bardziej interesująca. Wykopaliska w rezydencji mogły stać się jego własną żyłą złota. Wreszcie zdobędzie odpowiednie fundusze, żeby żyć na takim poziomie, jakiego od zawsze pragnął. Koniec ze sfatygowanymi fotelami i wypłowiałymi zasłonami, dość mozolnego ślęczenia nad księgami rachunkowymi kurczącej się posiadłości dziadka. Andrew nic a nic nie przejmował się tym, jakie znaczenie będą miały te wykopaliska dla Little Westbury. Interesowało go tylko to, ile na tym zarobi i kiedy się wreszcie uwolni.

ROZDZIAŁ TRZECI

– Jak ci wczoraj poszło? – To pytanie padło, gdy tylko dwie najlepsze przyjaciółki Evie wysiadły z otwartego powozu. Był późny ranek, słońce stało już wysoko na niebie. Choć zapowiadał się upalny dzień, wciąż panowało przyjemne ciepło. Beatrice i May wzięły Evie pod ręce i ruszyły do miasteczka na zakupy.

Ktoś, kto obserwowałby trzy przyjaciółki idące ulicą, widziałby młode, rozgadane kobiety, uśmiechnięte i roześmiane, wręcz beztroskie. Była to jedynie część prawdy. Czas jednak biegł nieubłaganie i już wkrótce przyjaciółki miały się rozstać. Czwarta z zaprzyjaźnionych dziewcząt, Claire, wyjechała do Wiednia, gdzie miała zamieszkać ze swym świeżo poślubionym małżonkiem. Beatrice będzie następna, wyjedzie prawdopodobnie za kilka tygodni.

Evie rzuciła ukradkowe spojrzenie na zaokrąglony brzuszek Beatrice, widoczny pod lekką, muślinową sukienką. Beatrice bez ślubu zaszła w ciążę i wkrótce wyjedzie do Szkocji, by urodzić dziecko w domu dalekiego krewnego, a jej rodzina zapomni o hańbie. Pobyt Beatrice w Little Westbury to tylko dwutygodniowy przystanek w przygotowaniach do tej podróży.

– No? – ponagliła ją May z figlarnym błyskiem w oku. – Stało się coś wczorajszego wieczoru? Słyszałam, że sala pękała w szwach.

Evie uśmiechnęła się do przyjaciółek i zdała im relację z wczorajszych wydarzeń; opowiedziała o tym, jak usiadła za Andrew i znalazła sposób, by znaleźć się obok niego podczas toastu. Pominęła tylko pewne szczegóły, jak choćby to, że Andrew cały czas ją lekceważył.

– Dobra robota! – pochwaliła ją May i machnęła ręką w stronę sklepu po prawej. – Wstąpmy do Emporium. Potrzebuję papieru rysunkowego i piór.

Emporium Mastersona to było centrum życia społecznego Little Westbury, w sklepie można było dostać najrozmaitsze towary, od nasion, po rękawiczki wprost z Londynu. Klienci krążyli po magazynie i oglądali towary w chłodnym półmroku. Kilkoro dzieci pożerało wzrokiem wystawione w szklanych słojach cukierki.

– Jak Andrew zareagował na twoją obecność? – Beatrice w oczekiwaniu na powrót May grzebała w pojemniku z mydełkami, od czasu do czasu podnosząc któreś do nosa.

– Był zaskoczony – przyznała Evie uczciwie. – Nie spodziewał się mnie spotkać i nie bardzo wiedział, jak się zachować. – Nie wspomniała o tym, że Andrew zapomniał ją przedstawić. Beatrice nie lubiła Andrew. Uważała, że nie był wart Evie. Wolała więc nie dolewać oliwy do ognia. – Poznałam księcia – dodała z promiennym uśmiechem, mając nadzieję odwrócić uwagę Bei.

– Jaki on jest? Arogancki? Wyniosły? – Bea powąchała mydełko cytrynowe, zmarszczyła nosek i odłożyła je do pojemnika.

– Ani jedno, ani drugie. – Evie zerknęła na Beę ciekawie. – Dlaczego tak pomyślałaś?

– To książę. Tacy jak on mają tendencję do spoglądania na innych z góry.

Evie roześmiała się.

– Bądź miła, Beo. Książę był wczoraj niezwykle serdeczny. – Więcej niż serdeczny. Nie przypominała sobie, by jakikolwiek mężczyzna był wobec niej równie szarmancki. Nie mogła zapomnieć jego oczu i dotyku ust, muskających jej dłoń. Zbuntowany mózg nie pozwalał jej zasnąć, kazał rozważać z tęskną ciekawością, jak to jest być kobietą, która zwróci uwagę kogoś takiego jak książę.

Bea uśmiechnęła się miękko.

– Jesteś zbyt dobra, Evie, zawsze widzisz w ludziach to, co najlepsze.

May podeszła do nich z brązowym pakunkiem pod pachą.

– Możemy już iść. Dokąd teraz?

– Do sukiennika, po odbiór materiału. Zamierzam sprawić sobie nową suknię na jesień. – Evie zamówiła ten cudowny, rudobrązowy jedwab w londyńskim magazynie, w czasie ostatniej wizyty w mieście. Nie mogła się już doczekać, kiedy zacznie szyć. Uśmiechnęła się, gdy wyszły na ulicę. – Wiecie już, co słychać u mnie, teraz mówcie, co u was. – Nie widziała przyjaciółek od czasu pożegnalnego balu Claire w Londynie. Evie wróciła do domu ze swoją rodziną zaraz potem. May i Bea przyjechały dopiero wczoraj, bo w ich planach nastąpiła niespodziewana zwłoka.

– Niewiele mamy do powiedzenia – zaczęła wolno Beatrice. Zbyt wolno. Evie czuła, że przyjaciółka coś ukrywała, ale nie było czasu na pytania.

– Kto to jest? – May ścisnęła jej ramię i wyszeptała do ucha z gorączkowym podnieceniem. – Przechodzi przez ulicę i zbliża się do nas!

Evie spojrzała w głąb ulicy; wysoki mężczyzna w długich butach i idealnie wyprasowanych letnich bryczesach zmierzał ku nim, wymachując laseczką. Rozpoznała go w jednej chwili.

– To książę z Kubania, Dimitri Petrovich, we własnej osobie. – Okiem krawcowej zmierzyła jego elegancką garderobę. Miał na sobie karmelowy jednorzędowy żakiet frakowy z płócienną kamizelką koloru kości słoniowej i ciemnozielony krawat. Ale pomimo typowo angielskiego stroju nikt nie wziąłby za Anglika tego mężczyzny z ciemnymi, związanymi w koński ogon włosami, które uwydatniały jego wysokie kości policzkowe i egzotyczne, czekoladowe oczy.

– Stuprocentowy mężczyzna – mruknęła May z uznaniem. – Spójrz tylko na ten dumny krok.

Wzrok Evie, wbrew rozsądkowi, spoczął na biodrach zbliżającego się mężczyzny. Nawet jego chód wydawał się egzotyczny… Wielkie nieba, naprawdę powinna znaleźć inne określenie.

– Dzień dobry, panno Milham. – Książę skłonił się lekko na powitanie. – Co za miłe spotkanie. – Evie wyczuła, że May i Beatrice wymieniły spojrzenia. Jej zwykle tak pewne siebie przyjaciółki wydawały się przytłoczone obecnością księcia.

Evie dygnęła.

– Czy mogłabym przedstawić swoje przyjaciółki, Wasza Wysokość? To panna May Worth i panna Beatrice Penrose.

Książę przywitał się z każdą z nich, podawał im rękę z uśmiechem, a jego oczy były równie ciepłe i szczere jak poprzedniego wieczoru, co świadczyło, że Evie miała rację. To z jego strony czysta uprzejmość. Bez znaczenia. Pytał jej przyjaciółki o pogodę i sprawunki; prowadził swobodną pogawędkę, żeby przestały odczuwać skrępowanie. Pewnie ciągle musiał to robić, skonstatowała Evie. Gdziekolwiek się pojawił, ludzie wpadali w zachwyt, przejęci towarzystwem księcia i następcy tronu. Ciekawe, czy nie bywał tym czasem zmęczony?

Zwrócił się do niej, przerywają te rozmyślania.

– Co za szczęście, że panią spotkałem, panno Milham. Mam nadzieję, że podtrzymuje pani swoją propozycję pokazania gobelinu. Szkoda, że wczoraj nie mieliśmy szansy porozmawiać o nim dłużej.

Evie zarumieniła się, czując na sobie spojrzenia Bei i May.

– Może pan obejrzeć go w każdej chwili. Zawsze ktoś jest w domu – zdobyła się na odpowiedź. Stojąca obok May wyprostowała się. To zaniepokoiło Evie.

– Jutro – odezwała się May i uśmiechnęła do księcia. – Powinien pan jutro obejrzeć gobelin. W środowe popołudnia Evie zawsze można zastać w domu, a światło w pokoju z gobelinem jest najlepsze około pierwszej. – Wielkie nieba! May zapraszała księcia do jej domu! Niemal błagała go, żeby przyszedł. To niebywałe zachowanie, nawet jak na May.

Evie pożałowała nagle, że książę nie budził nieco większego onieśmielenia.

– May… – Evie próbowała nieco zmitygować przyjaciółkę. – Książę może być zajęty.

Ale książę najwyraźniej nie miał nic przeciwko zuchwałości May i nie wydawał się zapędzony w pułapkę.

– A więc o pierwszej. – Przeniósł wzrok na Evie. – Czy ta pora pani odpowiada, panno Milham?

Zanim Evie zdążyła wymyślić jakąś uprzejmą odmowę, May pod osłoną spódnicy nadepnęła jej na nogę. I Evie usłyszała własny piskliwy głos:

– Doskonale. Niech będzie pierwsza.

Książę uśmiechnął się i odszedł w dół ulicy. Evie odwróciła się do May, kiedy tylko zniknął z pola widzenia.

– Co ty wyprawiasz? Zaprosiłaś księcia z obcego kraju do mojego domu. Od kiedy to zapraszasz ludzi do cudzych domów?

May roześmiała się swobodnie, zupełnie nieprzejęta jej oburzeniem. Evie zazdrościła jej humoru i pewności siebie. Przyjaciółka nigdy nie przejmowała się niczym, nawet tak jawnym złamaniem reguł towarzyskich.

– Odkąd ty nie wykorzystujesz znakomitych okazji do spotkań z przystojnymi mężczyznami. – May pociągnęła ją na mniej ruchliwą stronę ulicy. – On zwrócił się do ciebie o zaproszenie, a ty wykręcałaś się swoim typowym: „Proszę przyjść w dowolnym momencie” – przedrzeźniała ją May.

– Nie chciałam, żeby czuł się przymuszany.

– Zapewniam cię, że to nie był dla niego żaden przymus. – May westchnęła z irytacją. – Evie, przystojny mężczyzna, który jest w dodatku zagranicznym księciem z królewskiego rodu, chciał przyjść do twojego domu. Jak ci się zdaje, jak często zdarza się coś takiego, szczególnie tutaj, w West Sussex?

– Chce obejrzeć gobelin – przypomniała jej Evie.

– A kogo obchodzi, z jakiego powodu cię odwiedzi? – zawołała May, niezrażona. – Najważniejsze, że przyjdzie.

– Nie jestem nim zainteresowana w taki sposób – tłumaczyła cierpliwie Evie. – Kocham się w Andrew. – Nie musiała łapać księcia na męża i wcale nie chciała. Zagięła parol na Andrew Adaira. A poza tym, co taki mężczyzna jak książę miałby robić z Evie, która nigdy nie wyjeżdżała z Anglii? Trudno to sobie nawet wyobrazić.

– Pozwól, że ja spróbuję, May – włączyła się Bea. – Evie, kochanie, możesz wykorzystać księcia do wywarcia presji na Andrew. Mężczyźni to istoty z natury skłonne do współzawodnictwa.

– Gdy Andrew zobaczy, że interesuje się tobą inny mężczyzna, to wzbudzi jego ciekawość, szczególnie jeśli tym mężczyzną będzie książę i jego przyjaciel. Andrew zacznie się zastanawiać, co umknęło jego uwadze…

– I postara się tego dowiedzieć? – Evie dośpiewała sobie resztę. Popatrzyła na przyjaciółki rozpromieniona. Plan May wydawał się rzeczywiście genialny. – Co ja bym bez was zrobiła? Jak to dobrze, że tu jesteście! – Nagle wpadła jej do głowy pewna myśl i Evie głośno odetchnęła. – Ale przyjdziecie do mnie jutro, prawda? Obie? Wiecie, jak zachowa się mój ojciec. Rozgada się bez opamiętania na temat króla Artura i swoich książek, natomiast mama będzie tak przejęta wizytą księcia, że albo padnie na kanapę zemdlona, albo zacznie zadręczać kucharkę przygotowaniem poczęstunku idealnego. – Rodzice Evie byli dobrymi ludźmi, ale nieobytymi towarzysko. Przyjmowanie gości nie było ich mocną stroną. – A ja nie mogę przecież sama stawić czoła księciu.

Wbrew swoim nadziejom nie doczekała się chóralnych zapewnień. Kolejny raz miała poczucie, że coś było nie w porządku, kiedy przyjaciółki znowu wymieniły spojrzenia. Dzisiaj ciągle to robiły.

May wzięła ją za rękę i popatrzyła na nią poważnie swymi błękitnymi oczami.

– Przyszłybyśmy z największą przyjemnością, ale to, niestety, niemożliwe. – Beatrice kiwnęła głową. – Jutro wyjeżdżamy do Szkocji.

– Jutro! – zaprotestowała Evie. – Dopiero co przyjechałyście! – Spojrzała na Beatrice. – Co się stało? Miałyście zostać dwa tygodnie.

Ręka Bei spoczęła ochronnym gestem na brzuchu. Kiedy tak przyciskała sukienkę do ciała, jej brzuch wydawał się większy, a ciąża bardziej widoczna.

– Nie spodziewałam się, że tak szybko będzie widać. – Przygryzła wargę. – Rodzice będą spokojniejsi, jeśli dotrę bezpiecznie do Szkocji, zanim powstaną jakieś plotki. – To łagodnie powiedziane, pomyślała Evie. Rodzice Bei bardziej przejmowali się skandalem niż bezpieczeństwem córki.

Beatrice starała się przybrać odważną minę.

– Poza tym, jeśli ciąża staje się szybciej widoczna, to dziecko może urodzić się wcześniej albo to mogą być bliźnięta. Powinnam się gdzieś schronić, zanim będzie za późno. – To znaczy przed listopadem, kiedy spodziewała się przyjścia dziecka na świat. Późna jesień nie wydawała się wcale tak odległym terminem, jeśli spojrzało się na to z tego punktu widzenia. – Jedziesz z nią?

– Tak. – May spojrzała jej w oczy, prosząc bez słów o zrozumienie. Evie kiwnęła głową, rozumiała, że Beatrice potrzebowała teraz May bardziej niż ona.

– Cieszę się, że z nią będziesz. – Beatrice nie powinna być sama, tym bardziej że rodzina odmówiła jej pomocy w czasie porodu. Nie wiedziała, jak May udało się to zaaranżować, ale czuła ulgę na myśl, że będzie przy Bei.

Beatrice ujęła drugą rękę Evie.

– Naprawdę przykro nam cię zostawiać, Evie. Ale sądzę, że May ustawiła cię na drodze do sukcesu. – Te słowa rzuciły nowe światło na zuchwały postępek May. To był pożegnalny prezent. Zapraszając księcia, May popchnęła ją w przyszłość.

Tytuł oryginału

Awakening the Shy Miss

Pierwsze wydanie

Harlequin Mills & Boon Ltd, 2016

Redaktor serii

Dominik Osuch

Opracowanie redakcyjne

Dominik Osuch

Korekta

Lilianna Mieszczańska

© 2016 by Nikki Poppen

© for the Polish edition by HarperCollins Polska sp. z o.o., Warszawa 2018

Wydanie niniejsze zostało opublikowane na licencji Harlequin Books S.A.

Wszystkie prawa zastrzeżone, łącznie z prawem reprodukcji części dzieła w jakiejkolwiek formie.

Wszystkie postacie w tej książce są fikcyjne. Jakiekolwiek podobieństwo do osób rzeczywistych – żywych i umarłych – jest całkowicie przypadkowe.

Harlequin i Harlequin Romans Historyczny są zastrzeżonymi znakami należącymi do Harlequin Enterprises Limited i zostały użyte na jego licencji.

HarperCollins Polska jest zastrzeżonym znakiem należącym do HarperCollins Publishers, LLC. Nazwa i znak nie mogą być wykorzystane bez zgody właściciela.

Ilustracja na okładce wykorzystana za zgodą Harlequin Books S.A. Wszystkie prawa zastrzeżone.

HarperCollins Polska sp. z o.o.

02-516 Warszawa, ul. Starościńska 1B, lokal 24-25

www.harlequin.pl

ISBN 9788327640413

Konwersja do formatu EPUB: Legimi S.A.