Strona główna » Obyczajowe i romanse » Spotkanie w Orient Expressie

Spotkanie w Orient Expressie

5.00 / 5.00
  • ISBN:
  • 978-83-276-1813-9

Jeżeli nie widzisz powyżej porównywarki cenowej, oznacza to, że nie posiadamy informacji gdzie można zakupić tę publikację. Znalazłeś błąd w serwisie? Skontaktuj się z nami i przekaż swoje uwagi (zakładka kontakt).

Kilka słów o książce pt. “Spotkanie w Orient Expressie

Kelsie Summers zawsze chciała spędzić wigilię w najbardziej luksusowym pociągu Europy. Niestety, już pierwszego dnia swej wymarzonej podróży spotyka doktora Connora Blacka, którego niegdyś porzuciła. On również nie jest zachwycony jej obecnością, ale świąteczna atmosfera sprawia, że spędzają z sobą coraz więcej czasu...

Polecane książki

Oni chcieli tylko poznać jakieś dziewczyny... Niektórzy twierdzą, że jeśli nie ma Cię na Facebooku, to nie istniejesz. Ten obecnie jeden z najpopularniejszych portali społecznościowych (pół miliarda aktywnych użytkowników, sto milionów osób zapisanych w ciągu ostatniego pół roku) to jednocześnie prę...
Głównym celem monografii było zbadanie adekwatności wypracowanych w teorii prawa koncepcji podziału na prawo publiczne i prawo prywatne w prawie Unii Europejskiej. Na marginesie zasadniczych rozważań uwzględniono również dyskusję nad Europejskim Kodeksem Cywilnym, harmonizacją/unifikacją prawa prywa...
Trzeci tom niezwykłej sagi Upalne lato... Rok 2015. Gabriela Kern, uznana pisarka i spełniona matka, opuściwszy Warszawę, wiedzie leniwą egzystencję w urzekającym zakątku Mazur. W jej hermetycznym, pozornie poukładanym świecie nie ma miejsca na rozpamiętywanie przeszłości i rozdrapywanie ran. G...
Lara Trudeau jest królową parkietu: wygrała wszystkie możliwe konkursy taneczne. Publiczność oczekuje, że i tym razem jej przypadnie główna nagroda, lecz w trakcie wykonywania mistrzowskiego piruetu tancerka pada martwa. Prywatny detektyw Quinn O'Casey jest przekonany, że Lara przedawkowała alkohol ...
„Bóg ma wspaniały plan dla Ciebie” – tymi słowami zaczyna swoją książkę Tom Peterson. Przez większość życia był katolikiem nudzącym się podczas mszy świętej. Kilkanaście lat temu wrócił, jak sam pisze, do Domu – do Kościoła katolickiego. Wrócił i zapragną...
Druga część serii ZAKLINACZKA - bestsellerowych powieści fantasy autorstwa Lene Kaaberbøl przeznaczonej dla czytelników 10+ Zaklinaczka to opowieść o dwunastoletniej Clarze, która walczy z kompleksami i brakiem pewności siebie, ale gdy okoliczności zmuszają ją do opuszczenia wygodnych ram dotychcz...

Poniżej prezentujemy fragment książki autorstwa Fiona McArthur

Fiona McArthurSpotkanie w Orient Expressie

Tłumaczenie:
Grażyna Woyda

PROLOG

Mewy wrzeszczały, a może to krzyczał on. Dwunastoletni Connor bezradnie patrzył na fale, które miotały ciałem jego matki.

Biegł, najszybciej jak mógł, ale było już za późno.

Powinien był ją prosić, by nie wracała nad wodę, ale słowa uwięzły mu w gardle.

– Chcę poszukać pierścionka, który dał mi tato – powiedziała. – Musiałam go upuścić w jakiejś kałuży.

Connor wiedział, że nadchodzi przypływ. Już poprzednia fala zmusiła ich do ucieczki ze skalistego wybrzeża. A teraz…

– Opiekuj się mamą – poprosił tato, a on nie spełnił jego życzenia. Powinien był zawołać: „Nie! Nie idź tam! Fale są za duże. One cię zmyją. Nie zdążysz!”.

Fala… I jeszcze jedna…

Potem pojawili się ludzie. Słyszał ich krzyki. Widział, że szukają jego matki. Miał nadzieję, że ją uratują, ale nie dali rady. Jakiś mężczyzna niósł w stronę plaży bezwładne ciało.

Jej włosy wlokły się po piasku. A kiedy zobaczył jej twarz, zdał sobie sprawę, że nic nigdy nie będzie już takie, jak było. Wiedział, że powinien był ją powstrzymać.

A teraz, patrząc na jej nieruchome ciało, czuł, że zdarzyło się coś strasznego. Zawiódł ojca. Matka umierała, a on wiedział, że to jego wina.

ROZDZIAŁ PIERWSZY

Przepływając gondolą obok placu Świętego Marka, Kelsie Summers przypomniała sobie wczorajszą wieczorną pasterkę w weneckiej katedrze i poczuła dreszcz zachwytu. Choć świąteczne lampki, które ubiegłej nocy płonęły nad Mostem Westchnień, były teraz pogaszone, nadal zdobiły kanały wiodące w kierunku stacji kolejowej.

Wiozła w walizce mnóstwo szklanych bibelotów związanych ze świętami, a przeznaczonych dla jej przyjaciół w kraju.

Kiedy gondola wpływała pod ostatni most, Kelsie odwróciła głowę i rzuciła pożegnalne spojrzenie na rozświetlone okna nadgryzionych nieco przez ząb czasu weneckich pałacyków.

Dwutygodniowa magiczna podróż, o której od dawna marzyła, a którą zamierzała odbyć z kimś, kto dawno zniknął z jej życia, dobiegała końca.

Gondolier zatrzymał łódź, bez trudu wystawił jej walizkę na pomost, pożegnał ją skinieniem głowy i odpłynął. Ona zaś rozejrzała się bezradnie wokół.

Była bliska łez nie tylko dlatego, że opuszczała piękne miasto kanałów. Wiedziała, że waliza jest potwornie ciężka, a Stazione di Venezia, od której dzieliły ją jeszcze schody Santa Lucia, wydawała się niezwykle odległa. Wmawiała sobie, że nowoczesne kobiety nie potrzebują męskiej pomocy i błogosławiła w myślach wynalazcę kółek, które ułatwiały przemieszczanie bagażu.

Kiedy przyjechała do Wenecji, była tak przejęta wizją pobytu, że opuściła dworzec kolejowy lekkim krokiem. Teraz, gdy miała przed sobą długą drogę do Sydney i swojego pustego mieszkania, wydawało jej się, że z trudem powłóczy nogami.

Uświadomiła sobie jednak, że prowadzący do Londynu pierwszy odcinek podróży odbędzie w luksusowych warunkach i jej nastrój uległ natychmiastowej poprawie.

Miała jechać z Wenecji do Londynu najsłynniejszym pociągiem świata – Orient Expressem.

Dlatego włożyła buty na wysokich obcasach i nowy kremowy kostium. Wyprostowała się i wkroczyła do ogromnej hali dworcowej.

Peron pierwszy.

Tak, to ten, pomyślała. Godzina też się zgadza. Ale gdzie jest wagon z niebiesko-złotym napisem „Orient Express”?

Zaczęła się rozglądać i w końcu dostrzegła niewielkie, białe, bardzo skromne litery: „Poczekalnia dla pasażerów Orient Expressu”.

Connor Black obserwował elegancką kobietę, która z pochyloną głową dźwigała potwornie ciężką walizkę.

Westchnął i wstał, chcąc zaproponować jej swoje miejsce, odrzucając dręczące przeświadczenie, że ją zna.

Oczywiście, nigdy nie widział jej na oczy, stwierdził w duchu. Przecież jest w Wenecji. Ale gdyby nie zaoferował jej swojego miejsca, babcia szturchałaby go jak sześcioletnie dziecko srebrną rączką swojej laski, dopóki by tego nie zrobił.

Connor miał do niej ogromną słabość. Była jedyną kobietą, którą kochał. Pech chciał, że o tym wiedziała.

Babcia zerknęła na niego i kiwnęła głową z aprobatą, popierając swój gest szerokim uśmiechem. Mimo podeszłego wieku wyglądała wspaniale w różowym kostiumie, z białymi jak śnieg włosami prosto od weneckiej fryzjerki. Brylanty na przegubie ręki oraz na szyi skrzyły się w świetle.

Dobry Boże, okropnie będzie mu jej brakowało, kiedy odejdzie z tego świata, pomyślał.

Miał ulubionych pacjentów, państwa Wilsonów, których prowadził od lat. Connie była w ryzykownej ciąży wymagającej wspomagania medycznego i to właśnie on miał odebrać poród. Obiecał im, że będzie do ich dyspozycji dwadzieścia cztery godziny na dobę przez siedem dni w tygodniu.

Powinien więc być blisko nich, zamiast podróżować pociągiem przez następne trzydzieści sześć godzin, opiekując się osiemdziesięcioletnią damą, która lepiej by zrobiła, gdyby siedziała w domu i dziergała coś na drutach. Sama myśl o tym wywołała na jego twarzy uśmiech.

Nestorka kilkakrotnie zerknęła z ukosa na kobietę, dając mu znak, a on uspokoił ją, kiwając głową.

Nie przywykły do słuchania rozkazów, podszedł bliżej do nieznajomej.

– Bardzo przepraszam, czy zachciałaby pani usiąść na moim miejscu? – zapytał, stając za jej plecami.

Kobieta odwróciła głowę, ich spojrzenia się spotkały. Gdy ją rozpoznał, poczuł gwałtowne bicie serca. Błękitne oczy, zadarty nos. I te usta, które wywarły na nim ogromne wrażenie, gdy był żółtodziobem i przez dwa lata nie mógł o nich zapomnieć.

Piętnaście lat temu. Kelsie Summers.

– A może woli pani stać… – mruknął pod nosem, co na szczęście nie dotarło do uszu babki, której sokole oko dostrzegło jego reakcję.

Kelsie spoglądała na niego lodowatym wzrokiem. Connor zauważył lekki ruch jej alabastrowej szyi, kiedy przełykała ślinę, a potem przesunęła językiem po wardze.

Tak, do cholery, powinnaś być zażenowana, bo zostawiłaś mnie w urzędzie stanu cywilnego, każąc mi czekać bez końca, pomyślał z wściekłością.

Wskazał miejsce obok babki takim gestem, jakby był małym dzieckiem niechętnie oddającym swojego ostatniego lizaka.

Do diabła, czuł się tak, jakby chciał z powrotem usiąść i wycofać to, co powiedział, dodał w duchu. Ale zachowałby się wtedy infantylnie, a od dawna nie pozwolił sobie na taką słabość.

Kelsie widziała go po raz pierwszy od dnia, w którym od niego uciekła.

Napisała mokry od łez list, próbując wytłumaczyć, dlaczego uważa, że zrujnuje mu życie, wychodząc za niego za mąż. Obserwowała zza rogu ulicy, jak Connor chodzi nerwowo tam i z powrotem, czekając na nią. Dokładnie zapamiętała wyraz jego zaniepokojonej twarzy, bo miała już nigdy go nie zobaczyć.

Tego ranka wystarczył jeden rzut oka, aby zauważyć, że Connor wciąż chce coś jej powiedzieć na ten temat.

Piętnaście lat temu, będąc nastolatką, oczekiwała od siebie czegoś więcej. Pragnęła zrobić karierę. Chciała być kobietą, z której mąż mógłby być dumny, ale doskonale zdawała sobie sprawę, że nie potrafiłaby tego osiągnąć pod przesadnie opiekuńczymi skrzydłami Connora.

No cóż, teraz są dorośli, pomyślała. On zmienił się w olśniewająco przystojnego faceta z odrobiną srebrzystych włosów na skroniach… Kiedy minęły te lata? On z pewnością nie jest już dziewiętnastolatkiem, a wtedy i tak byli zbyt młodzi, żeby potajemnie się pobrać. Wszyscy jej to mówili. Ona też bardzo się zmieniła…

– Dziękuję – odparła.

Connor nie odpowiedział, tylko spoglądał na straszą damę w świetnie zaprojektowanym różowym kostiumie, która siedziała obok niej.

– Napiję się kawy. Czy chciałabyś, żebym kupił dwie, babciu? – spytał, unosząc ironicznie brwi.

– Trzy – odrzekła starsza pani, a potem odwróciła się do Kelsie z uroczym uśmiechem i zapytała: – Czy pani słodzi?

Kelsie się zaczerwieniła, uświadamiając sobie jej intencje.

– Z mlekiem, bez cukru. Bardzo pani dziękuję.

Connor nie mógł uwierzyć we własną głupotę. Traktował wyprawę po kawę jako pretekst. Chciał po prostu odejść i zebrać myśli. Niespodziewane spotkanie wytrąciło go z równowagi, choć, oczywiście, po upływie tylu lat miał do Kelsie zupełnie inny stosunek niż dawniej.

Wiedział jednak, że babka dostrzegła jego reakcję i że będzie teraz zadawać im obojgu podchwytliwe pytania, dopóki nie pozna całej prawdy.

Gdyby został na miejscu, zamiast iść po kawę, może udałoby mu się wsiąść z babcią do pociągu i nigdy więcej nie zobaczyć tej kobiety. Ale jest już za późno…

Teraz naprawdę miał ochotę na kawę, bo chciał spłukać gorzki smak, który palił jego usta. Zapomniane odczucia owładnęły nim z taką siłą, że na moment stracił zdolność logicznego myślenia, ale po chwili miejsce jego dezorientacji zajęła złość.

Jak ona mogła mu to zrobić? – pytał się w duchu. Jak mogła wystawić go do wiatru i nie zjawić się na ich ślubie? Przecież była jedyną osobą, której ufał.

Potrząsnął głową i nagle odzyskał dystans do przeszłości. Uświadomił sobie, że w gruncie rzeczy cała ta sprawa niewiele go obchodzi. Że jest tylko cieniem dawno zapomnianych przeżyć.

Odpędził od siebie wspomnienia i od razu poczuł się lepiej.

Kelsie wyprostowała się na niewygodnym krześle i przypomniała sobie swoje ostatnie spotkanie z Connorem. Człowiekiem, który był jej najlepszym przyjacielem, wysokim przystojnym mężczyzną, którego zawsze podziwiała. Mężczyzną, którego nie widziała od piętnastu lat.

Kiedy siedząca obok niej starsza dama pochyliła się w jej stronę, poczuła bijący od niej łagodny aromat perfum Arpège. Uświadomiła sobie nagle, że to musi być ta kobieta, o której Connor opowiadał jej przed laty. Kobieta, która regularnie jeździła Orient Expressem i którą postanowiła naśladować, wybierając się w tę podróż.

– Nazywam się Winsome Black – powiedziała starsza pani z błyskiem w oczach. – Jeśli się nie mylę, zna pani mojego wnuka, Connora, prawda?

– A ja jestem Kelsie Summers. Poznałam go dawno temu – odparła z westchnieniem.

Winsome prychnęła.

– To musiało zapaść mu w pamięć, bo rzadko widuję taki pozytywny grymas na jego twarzy.

– Dziękuję. – Kelsie nie mogła powstrzymać smętnego uśmiechu. Zerknęła na niezwykle szerokie ramiona Connora, kiedy znikał w dworcowym barze.

Zmienił się, pomyślała. I to bardzo. Zawsze był ulubieńcem dziewcząt, ale jego żona na pewno niechętnie spuszcza go z oczu. Co by z nimi było, gdyby wtedy nie uciekła i doszłoby do ślubu?

– Więc jesteś tą Kelsie! To fascynujące! – zawołała starsza dama z błyskiem w oku, uśmiechając się z fałszywą skromnością.

Kelsie miała ochotę podążyć za Connorem. Winsome zapewne czytała w jej myślach, bo chwyciła ją za rękę i wyszeptała:

– Nie idź. Będę miła… Już za dwa dni jest Boże Narodzenie. Możesz zaspokoić ciekawość starszej pani… choć trochę. – Nie czekając na zgodę, wzięła ją w krzyżowy ogień pytań. – Czy jesteś zamężna?

Kelsie pogodziła się z tym, co nieuniknione. Usiadła wygodniej i zmusiła się do zachowania spokoju.

– Nie.

– Dlaczego? Taka młoda atrakcyjna kobieta jak ty musiała mieć wiele okazji…

Kelsie wzruszyła ramionami.

– Nie wyszłam za mężczyznę, którego kochałam, nie miałam więc zamiaru poślubić kogoś, kogo nie darzyłam miłością.

Winsome spojrzała na nią podejrzliwie.

– Myślę, że to ma sens.

– Poza tym lubię niezależność i swoją pracę. – Nie chciała zajmować pozycji obronnej. Nie czuła się zepchnięta do defensywy.

– Znam kogoś takiego. – Winsome potrząsnęła głową. – Więc nie jesteś nawet zaręczona? – dociekała, spoglądając na nią z zaciekawieniem.

Kelsie uniosła głowę.

– Nie – odparła.

Cieszę się życiem, takim jakie jest, dodała w myślach.

Winsome usiadła wygodniej.

– Connor też nie jest żonaty – oznajmiła, a widząc zmrużone oczy Kelsie, doszła do wniosku, że dość już wyciągania od niej informacji, i dodała: – Zaraz przerwę to przesłuchanie.

Kelsie uniosła brwi.

– Chyba zdobyła już pani istotne informacje.

I przekazała mi też pani trochę wiadomości, dodała w duchu. Ciekawe, dlaczego Connor nie jest żonaty.

– Taki mam sposób działania, moja droga – oznajmiła Winsome, a potem, jakby czytając w myślach Kelsie, dodała z uśmiechem: – Był bardzo zajęty karierą zawodową. – Na twarzy starszej pani malowała się niecna radość. – Oto i on.

Connor podał Kelsie kawę, nie patrząc na nią i ignorując jej ciche „dziękuję”.

Winsome wzięła z rąk wnuka kubek, spojrzała na niego z wdzięcznością i udała, że wzdycha.

– Rozczarowało mnie to pomieszczenie, w którym czeka się na najbardziej ekskluzywną podróż świata – stwierdziła z ironicznym uśmiechem.

– Mnie też – przyznał Connor. – Gdybym mógł coś na to poradzić, na pewno bym to zrobił, babciu.

W tym momencie dostrzegli młodą kobietę w eleganckim granatowym kostiumie ze złotymi wyłogami, zmierzającą w ich kierunku i pchającą przed sobą drewnianą ladę na kółkach. Idąca za nią koleżanka wiozła na dużym wózku zestaw jakichś mebli.

Nagle, jakby za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, na szarym betonie peronu wyrosła elegancka poczekalnia. Obie hostessy błyskawicznie rozłożyły czerwony dywan z niebiesko-złotym napisem „Orient Express”, a potem postawiły na nim piękne dębowe biurko, dwie donice z palmami i duży wazon, pełen ogromnych czerwonych róż. Jedna z nich otworzyła pudełko z wywieszkami bagażowymi i zwróciła się z uśmiechem do oczekujących pasażerów.

– Zapraszam do odprawy – oznajmiła pogodnym tonem, a po chwili zniknęła za plecami tłoczących się podróżnych.

– Rozumiem, dlaczego pani z nim podróżuje – szepnęła Kelsie do Winsome, kiedy siedziały, czekając, aż tłum się przerzedzi.

W tym momencie rozległ się charakterystyczny odgłos lokomotywy spalinowej i stukot kół na szynach, zapowiadające przyjazd najbardziej ekskluzywnego pociągu na świecie.

Błyszczące niebieskie wagony z wypolerowanymi napisami i lśniącymi czystością szybami zatrzymały się z piskiem hamulców.

– Czy mogłabym zostawić tu mój bagaż, bo chciałabym dokładniej przyjrzeć się temu pociągowi? – zapytała Kelsie.

– Oczywiście, że tak – odparła Winsome, klepiąc ją po ramieniu.

Kelsie pospiesznie wstała i nie zwracając uwagi na Connora, ruszyła w stronę pociągu.

Zaczęła zaglądać przez szyby do wnętrz przedziałów z minionej epoki. W każdym z nich stała bogato zdobiona ławka i maleńki stół przykryty koronkowym obrusem oraz niewielka różowa lampa obok wysmukłego kryształowego wazonu z orchideą.

Kelsie nie mogła doczekać się chwili, w której wsiądzie do swojego przedziału.

Nie wspominając o uczuciu ulgi na myśl o tym, że będzie mogła ukryć twarz przed stalowym wzrokiem mężczyzny, którego porzuciła przed piętnastu laty.

– Ona jest uderzająco piękna – oznajmiła Winsome Black, unosząc brwi z lekkim zdziwieniem.

– Hmm – mruknął Connor, nie chcąc zaprzątać sobie głowy Kelsie Summers, a już na pewno nie mając ochoty o niej rozmawiać. Usiłował nie patrzeć na peron, ale jego wzrok bezwiednie tam wędrował.

Wciąż jest chuda jak chart wyścigowy, stwierdził w duchu. Taką ją zapamiętał. Ale nabrała delikatnych kobiecych krągłości, które na pewno kuszą niejednego mężczyznę z odrobiną testosteronu.

– Jeśli dasz mi bilet, to będę mógł zgłosić twój bagaż. Przypuszczam, że chwilę potrwa, zanim wszyscy pasażerowie zostaną odprawieni, a ich walizy załadowane.

Babka nie zgodziła się na jego propozycję, do czego nie był przyzwyczajony. Po prostu nie chciała mu powierzyć dowództwa nad sobą. Ale on doskonale wiedział, że Winsome regularnie gubi rzeczy, byłby więc zadowolony, gdyby mógł zadbać o jej bagaż i mieć pewność, że znalazła się bezpiecznie w pociągu.

Niespodziewanie jego myśli podryfowały w kierunku Kelsie. Przypomniał sobie, że ona też stale gubiła rzeczy.

Potrząsnął głową, chcąc wrócić do chwili obecnej, i zmarszczył z wściekłością brwi, a babka, widząc jego minę, wybuchnęła śmiechem.

– Czy zetniesz mi głowę, jeśli tego nie zrobię?

– Czego?

– Jeśli nie dam ci biletów. Masz niezwykle silne poczucie władzy. – Spojrzała na niego przenikliwym wzrokiem. – Jesteś zajęty innymi sprawami, prawda?

Do diabła, zaklął w duchu. Zapomniał, że babcia tak łatwo czyta w jego myślach.

– Nie. – Wziął od niej bilety. – I dziękuję – dodał oschłym tonem.

Ta podróż może okazać się męcząca, jeśli Winsome postanowiła dokuczać mu przez większość czasu.

Stanął w kolejce za młodą kobietą w długim do kostek, o dwa numery za dużym trenczu, którego futrzany kołnierz zakrywał jej uszy. Kiedy na niego spojrzała, dostrzegł tylko grzbiet jej nosa pod ciemnymi okularami oraz gęste czarne włosy zaczesane do tyłu.

– Buon giorno – powiedział.

– Buon giorno – wyszeptała nieznajoma, a potem odwróciła się od niego.

Może to jest młoda tajna agentka? – spytał się w duchu. Ta podróż zaczyna zakrawać na farsę, stwierdził, zerkając na inną starszą damę mniej więcej w wieku jego babki, której towarzyszyła młoda kobieta.

To może być rozwiązanie, pomyślał, mrużąc oczy. Szalona babka z bratnią duszą. Może trzeba by je posadzić razem przy kolacji. Spojrzał na dziewczynę i zauważył jej ładny uśmiech. Nawet jeśli babka będzie próbowała skojarzyć mnie z kimś innym, to… nie będzie najgorzej. Byleby tylko trzymać się jak najdalej od Kelsie Summers.

Prawdę mówiąc, sam nie rozumiał, dlaczego rozmyśla o przypadkowym spotkaniu z dziewczyną, która tak bardzo podobała mu się w młodości. Był w niej wtedy zakochany, ale przez te wszystkie lata nie nosił w pamięci jej wyidealizowanego obrazu. I wcale nie stronił od bliskich kontaktów z kobietami.

Nie znalazłeś jednak nikogo innego, kto mógłby dzielić z tobą życie, wytknął mu zgryźliwy głos, więc ze zniecierpliwieniem wyrzucił tę myśl z głowy.

Kolejka przesunęła się, a on dla zabicia czasu zadał sobie pytanie, gdzie jest bagaż stojącej przed nim kobiety.

To sprawiło, że zerknął w kierunku, gdzie znajdowała się walizka Kelsie. Stwierdził, że jest największa, jaką kiedykolwiek widział i że trudno byłoby ją zgubić. Zaczął się zastanawiać, czy Kelsie wie, że nie można zabrać jej do przedziału, a potem wzruszył ramionami.

Właściwie co mnie to obchodzi?! Co się dzieje z jego głową?

Na szczęście kolejka znów posunęła się do przodu, więc oderwał myśli od Kelsie, ale po chwili spojrzał w stronę babki i dostrzegł, że ona siedzi obok niej. Wydawało mu się, że prowadzą miłą rozmowę. Mruknął z irytacją, starając się nie zgnieść biletów w zaciśniętej dłoni. Wiedział, że Kelsie zawsze umiała słuchać. Odwrócił się od nich i skierował wzrok na kolejkę.

Gdy spojrzał na tył głowy stojącej przed nim kobiety, zaczął myśleć o planach, które układali w młodości. Planach, które budował w umyśle, gdy był nastolatkiem i których nie zapomniał, choć bardzo się starał. Dzielił się nimi tylko z Kelsie, bo była wtedy częścią jego życia.

Najważniejszym punktem tego planu był ślub z Kelsie. Chciał, żeby była bezpieczna.

Potem – pragnął zostać lekarzem.

Po trzecie – zabrać ją do Wenecji Orient Expressem, kiedy będzie ich na to stać, bo to była jedyna rzecz, o której marzyła.

Mój Boże, jaki był głupi, pomyślał, potrząsając głową i wracając do rzeczywistości. Ale miał inne plany, które na pewno zrealizuje.

Był położnikiem, który prowadził badania nad bezpłodnością. Cieszył się szacunkiem kolegów. W ciągu ostatnich piętnastu lat był bardzo zajęty, więc nic dziwnego, że się nie ożenił.

Babka poinformowała go, że nie traci nadziei i że pragnie, aby jeszcze za jej życia znalazł sobie żonę. Bez wątpienia bardzo jej na tym zależało, ale on nie spieszył się do małżeństwa i zamierzał przekazać w spadku fortunę rodzinną jakiejś naukowej fundacji.

Jego babka nasycała całą tę wspólną podróż jakąś romantyczną atmosferą, której źródła nie potrafił zrozumieć. Był zszokowany, kiedy wspomniała niedawno o jakimś mężczyźnie, którego poznała w jakimś pociągu na jakimś nieznanym mu dotąd etapie jej życia. Miał nadzieję, że dziadek nie przewrócił się w grobie, słysząc to wyznanie.

Zawsze uważał małżeństwo starszych państwa Blacków za idealne, ale teraz zaczynał wierzyć, że podczas podróży mogą się zdarzać nieoczekiwane rzeczy.

Na przykład jego spotkanie z Kelsie. Po piętnastu latach.

ROZDZIAŁ DRUGI

Kelsie zerknęła na zegarek. Była dziesiąta trzydzieści pięć, a pociąg miał odjechać o dziesiątej pięćdziesiąt siedem. Wiedziała, że powinna znaleźć swój wagon, ale nie była jeszcze gotowa, aby zająć miejsce w przedziale.

Winsome i jej wnuk już wsiedli do pociągu. Kelsie niosła przewieszoną przez ramię niewielką torbę podróżną z ekstrawagancko drogimi, niegniotącymi się ubraniami, usiłując zapanować nad nerwami i iść krokiem spacerowym.

Odebrała bilet niemal jako ostatnia z podróżnych, głównie dlatego, że chciała trzymać się z dala od Connora i jego babci. Przechadzała się tam i z powrotem po peronie, udając, że podziwia bogato zdobione wagony, ale w gruncie rzeczy pragnąc opóźnić ponowne spotkanie z Connorem.

Connor Black. Kochała go jak brata od piątej klasy, kiedy z denerwującego dokuczliwego dzieciaka przemienił się w tajemniczo urzekającego młodzieńca. Jego urok osobisty wyróżniał go wśród innych chłopców.

Dla jedynaczki taki przyjaciel był nieosiągalnym marzeniem. Ale pewnego wiosennego popołudnia obronił ją przed gruboskórnymi umizgami starszego kolegi, który znalazł jej zgubioną torebkę i myślał, że upoważnia go to do prostackich zalotów. Do tej pory pamiętała zapach opadających kwiatów pomarańczy w gaju, w którym rozegrała się ta scena.

Doszło do bójki na pięści, w wyniku której jej obrońca miał spuchniętą rękę, a napastnik podbite oko i rozciętą wargę. Connor został za to następnego dnia skarcony trzciną przez dyrektora szkoły, a ona czuła się winna, bo nie doszłoby do tego zajścia, gdyby nie jej gapiostwo.

Wyraziła ubolewanie, ale on wzruszył tylko ramionami, ona zaś zaczęła go odtąd wielbić jako swojego bohatera.

Spojrzała w okno pociągu i zobaczyła w nim odbicie własnego żałosnego uśmiechu. Connor wydawał jej się bardzo bohaterski, kiedy w podartej koszuli patrzył przez zmrużone oczy na tamtego i go ostrzegał. Przypomniała sobie delikatny uścisk jego dłoni, gdy wziął ją za rękę i pociągnął za sobą.

Do końca tego roku odprowadzał ją po lekcjach do domu. To była dla niej najmilsza część dnia. Nigdy więcej nie czuła się już bezbronna, nawet wtedy, kiedy Connor zaczął uczęszczać do szkoły z internatem, bo korespondencja między nimi bardzo ich do siebie zbliżyła. Dlatego też, że jej dom rodzinny nie był dla niej ukochanym miejscem, bo matka odeszła, a ojciec wiele z nią nie rozmawiał. No chyba że wydawał jej jakieś polecenia. Oczekiwał, że jego córka będzie postępować zgodnie z zasadami. Zaczął zachowywać się znacznie gorzej, kiedy mama ostatecznie postawiła na swoim i odeszła. Kelsie zmywała naczynia, sprzątała dom, odrabiała lekcje, kładła się spać o zmroku i śniła o ucieczce do miasta z Connorem.

Gdyby nie jego listy, czułaby się bardzo samotna. Jej nastrój poprawiało nadejście wakacji, bo wtedy spotykali się, wymykali niepostrzeżenie z domów i spędzali czas na wspólnym planowaniu przyszłości.

Connor od dziecka miał głowę pełną marzeń. Jego matka utonęła w dramatycznych okolicznościach, gdy miał dwanaście lat. Zawsze chciał być lekarzem, zawsze chciał uzdrawiać świat. A Kelsie mu wierzyła.

Marzyli o tym, że wezmą ślub, kiedy Connor pójdzie na uniwersytet. Że uciekną z domu i pobiorą się potajemnie, bo wszyscy uznaliby ich za zbyt młodych…

Kelsie była zadowolona, kiedy Connor oznajmił, że nadszedł czas, aby to zrobili, i zaczęła marzyć o własnej przyszłości. Postanowiła, że zostanie pielęgniarką, że uwolni się spod dyktatury ojca. Chciała spędzić życie z Connorem i uznała, że z przyjemnością podąży za nim na koniec świata. On ułożył plany, bo bardzo lubił to robić, a ona była gotowa we wszystkim mu ulegać.

W końcu nadszedł ten dzień. Ojciec zabronił Kelsie opuszczania domu, Connor nalegał, by zjawiła się punktualnie, a ona nagle dostrzegła uderzające podobieństwo między tymi dwoma mężczyznami.

Czyżby chciała wykorzystać miłość do Connora, by wyrwać się spod kontroli ojca tylko po to, aby wpaść w taką samą pułapkę?

Ta przykra myśl nie dawała jej spokoju. To wszystko kompletnie ją zdezorientowało, bo Connor był dla niej taki dobry.

Wynajął dla nich mieszkanie w pobliżu uniwersytetu, ustalił termin ślubu w urzędzie stanu cywilnego i kupił jej krótką białą suknię, którą miała włożyć, gdy będzie jechała na spotkanie z nim. Poprosił ją, by przestała myśleć o niebieskich migdałach i nie spóźniła się na pociąg. No i żeby nie zgubiła biletu. Tak jakby sobie wyobrażał, że jego przestrogi mogą mieć wpływ na nieprzewidywalne kaprysy losu.

W miarę jak zbliżał się termin ich spotkania, zaczęły ogarniać ją wątpliwości.

Kochała Connora, dostrzegała jego zalety, wiedziała, że darzy ją uczuciem. Ale czy była gotowa pogodzić się z tym, że jej życiem będzie kierował kolejny mężczyzna?

Czy naprawdę tego chciała?

W obliczu tych wątpliwości nie była pewna, czy powinna pospiesznie wyjść za mąż, ryzykując tym, że pewnego dnia postąpi tak jak matka i pójdzie swoją drogą.

Oczywiście, nie chciała, by do tego doszło, ale zdawała sobie sprawę, że jeśli podzieli się swoimi wątpliwościami z Connorem, on uzna te myśli za fanaberie spowodowane jej zdenerwowaniem.

Gdy jechała pociągiem i mijała kolejne stacje, z ziaren wątpliwości wyrosły dojrzałe drzewa rozsądku.

Kiedy w końcu dotarła na miejsce, zaczęła się poważnie wahać. Nie miała pojęcia, co począć.

Kochała Connora całym sercem, był jej idolem. Nie chciała niszczyć mu szansy zrobienia kariery zawodowej, o której od dawna marzył, zanudzając go swoimi wątpliwościami, czy też liczyć, że się z nią ożeni, bo zaproponował jej małżeństwo pod wpływem impulsu. Wysłała więc do niego krótki list, w którym napisała, że nic jej nie jest, ale nie zjawi się na ślubie.

Oboje byli zbyt młodzi, a ona nie mogła pogodzić się z myślą, że będzie dla niego ciężarem. W dodatku Connor stanowił zagrożenie dla jej niezależności. Zasługiwał na wiele więcej, ale ona nie miała dość odwagi, żeby mu to wyznać.

Następnego dnia, po nocy spędzonej w obskurnym motelu, schroniła się pod skrzydła swojej jedynej krewnej, znacznie starszej niezamężnej siostry matki, która była położną w Sydney, i od tej chwili jej życie zaczęło się zmieniać.

Od tamtej pory przebyła długą drogę. Bardzo długą.

Aż do Wenecji.

Zerknęła na swoje odbicie w szybie i dostrzegła kobietę, która uniosła brwi, wyrażając tym gestem dezaprobatę za naruszenie jej prywatności. Spojrzała na Kelsie wyniośle, a ona zamrugała powiekami.

Ocknij się, poleciła sobie w duchu.

Policzki ją piekły, kiedy odchodziła. Patrzyła w przeszłość, nie w okno. Jeśli nie będzie uważać, zepsuje sobie podróż życia, martwiąc się o mężczyznę, który ma pełne prawo żywić do niej niechęć.

Może powinna była zaczekać, by dowiedzieć się, czy Connor zaaprobuje jej tok rozumowania. Porozmawiać z nim o tym. Ale było już za późno. Straciła z nim kontakt i wiarę, że jej wybaczy.

Poza tym jej kariera zawodowa układała się pomyślnie. Nie była już młodą dziewczyną, która uciekła sprzed ołtarza, zamiast wyjść za mąż, tylko pewną siebie przełożoną oddziału położniczego.

Zdecydowanym krokiem podeszła do nienagannie ubranego na niebiesko konduktora, który miał na głowie oryginalną okrągłą czapkę ze złotą lamówką na daszku, i podała mu swój bilet.

– Witamy w Orient Expresie, proszę pani – powiedział, pochylając głowę, a potem wziął od niej torbę podróżną i pomógł jej wejść po schodkach.

Gdy znaleźli się w pociągu, dał jej znak, by podążyła za nim wąskim, wyłożonym drewnianą boazerią korytarzem.

– Proszę za mną.

Chłodne powietrze przyjemnie owiewało jej wciąż rozpalone policzki i niosło z sobą różne aromaty: zapach środka do czyszczenia metali, olejku cedrowego i starego drewna. Idąc za konduktorem, zaglądała do przedziałów, ciekawa, kto będzie z nią podróżował.

Przecież nie sprawdza, czy gdzieś tu jest Connor, pomyślała, krzywiąc się z niesmakiem.

Zamierzała odbyć miłą podróż i postanowiła, że nic nie zepsuje jej nastroju. Nawet obecność Connora.

Konduktor zatrzymał się przed jej przedziałem.

– Oto i pani miejsce – oznajmił.

Kelsie posłusznie usiadła, a on powiesił jej torbę na dużym mosiężnym haku. Potem zrobił krok do tyłu, spojrzał na nią i szeroko się uśmiechnął.

– Pozwoli pani, że się przedstawię – powiedział, znów pochylając głowę. – Mam na imię Wolfgang. Do pani usług.

Wolfgang, powtórzyła w duchu.

– Będę opiekował się panią oraz pozostałymi pasażerami tego wagonu aż do Calais. Tam przesiądziecie się państwo, żeby przejechać przez tunel.

Mówił tak namaszczonym tonem, że Kelsie mimo woli się uśmiechała.

– Dziękuję, Wolfgang. – Usiadła wygodniej na długiej, pokrytej ozdobnym obiciem kanapie, która była przeznaczona dla dwóch osób.

Mam szczęście, że siedzę twarzą w kierunku jazdy, pomyślała. I dzięki Bogu, będę chyba jedyną pasażerką tego przedziału przez następne trzydzieści sześć godzin. Hmm. Ale czy to dobrze, czy też źle?

Po prostu idealnie.

Doszła do wniosku, że teraz przedział podoba jej się bardziej niż wtedy, gdy zaglądała do niego przez okno. Kiedy dostrzegła na stoliku tylko jeden kryształowy wysoki kieliszek do szampana z logo Orient Expressu, utwierdziła się w przekonaniu, że będzie miała przedział wyłącznie dla siebie.

– Proszę zwrócić uwagę, że tu jest umywalka, żeby mogła pani opłukać sobie twarz i ręce, jeśli będzie pani miała na to ochotę – oznajmił Wolfgang.

Nacisnął dźwignię, zamieniając niewielką, stojącą naprzeciwko Kelsie ławkę w umywalkę i krany.

– Toalety znajdują się na obu krańcach wagonu. – Wbił wzrok w okno, nie chcąc patrzeć jej w oczy, gdy dodawał: – Jest jedna prośba… żeby pasażerowie z nich nie korzystali podczas postoju pociągu na stacji.

Dobry Boże, cóż to za zbawienny pomysł! – zażartowała w duchu, przygryzając wargę, by nie wybuchnąć śmiechem.

– Naturalnie – odparła, kiwając głową.

– Proszę mi wybaczyć. Kiedy wyruszymy w podróż, przyjdę do pani z szampanem i zapytam, czy zechce pani jeść główny posiłek w pierwszej czy w drugiej turze.

Kelsie miała ochotę zapytać go, którą turę wybrali państwo Blackowie, by ich nie spotkać, ale z trudem się powstrzymała.

– Dziękuję – mruknęła.

Kiedy Wolfgang wyszedł, siedziała przez minutę nieruchomo, zastanawiając się, co ma teraz robić.

– Acqua Panna – przeczytała na głos napis na gratisowych butelkach stojących na ławie, za którą ukryta była umywalka. – Acqua to musi być woda. – Chwyciła jedną z nich, otworzyła ją i wypiła łyk.

Postanowiła, że myjki do twarzy, ręcznik do rąk oraz pięknie zapakowaną kostkę mydła schowa do torby i zabierze z sobą, by przypominały jej tę podróż. A także szczoteczkę, pastę do zębów i teczkę z widokówkami, kopertami oraz papier listowy z wypukłym nadrukiem: „Very Special Orient Express”.

Postawiła butelkę z powrotem na ławce. Nagle usłyszała, że w sąsiednim przedziale ktoś zakasłał.

W tym momencie rozległ się gwizd pociągu, zapowiadający odjazd.