Strona główna » Dla dzieci i młodzieży » Strażnicy Zamku Penhallow. Księżycowy posąg

Strażnicy Zamku Penhallow. Księżycowy posąg

4.00 / 5.00
  • ISBN:
  • 978-83-8073-616-0

Jeżeli nie widzisz powyżej porównywarki cenowej, oznacza to, że nie posiadamy informacji gdzie można zakupić tę publikację. Znalazłeś błąd w serwisie? Skontaktuj się z nami i przekaż swoje uwagi (zakładka kontakt).

Kilka słów o książce pt. “Strażnicy Zamku Penhallow. Księżycowy posąg

Odkryj tajemnice kryjące się w Zamku Penhallow!

Pola wraz z mamą przeprowadzają się do Kornwalii i zamieszkują w Zamku Penhallow. Na miejscu dziewczynka zwiedza zamek oraz okolicę. Szybko odkrywa, że to miejsce kryje mnóstwo tajemnic, w czym pomagają jej znalezione na strychu stare dokumenty, pamiątki i zdjęcia.

Pewnej nocy stary posąg psa budzi się z długoletniego snu. To Rex, Strażnik Zamku Penhallow, który od tej pory staje się najlepszym przyjacielem dziewczynki i jest towarzyszem jej wędrówek.

„Strażnicy Zamku Penhallow” to kolejna seria jednej z ulubionych autorek dzieci - Holly Webb, znanej m.in. z bestselerowej serii „Zaopiekuj się mną” i „Mój niesforny szczeniak”. Tym razem pisarka przygotowała niezwykłą serię przygodową, w których wartka akcja, wciągająca historia i magiczny, tajemniczy świat mieszają się ze sobą, tworząc naprawdę wciągające książki!

Polecane książki

Poradnik do gry The Cave prezentuje wszystkie zagadki w grze i omawia dokładnie komplet napotykanych w rozgrywce zadań. Opracowanie skupia się na fragmentach dostępnych dla wszystkich postaci, ale omawia również etapy dedykowane określonym bohaterom. The Cave - poradnik do gry zawiera poszukiwane pr...
Poradnik do historycznej gry Joanna d’Arc, opowiadającej o walce francuskiej bohaterki narodowej z angielskim najeźdźcą. Rozegranie gry wymaga ukończenia ośmiu misji, do których sposób przejścia znajdziecie w niniejszym poradniku. Joanna d'Arc - poradnik do gry zawiera poszukiwane przez graczy temat...
Postawa ma wpływ na dokonywane wybory oraz na skuteczność podejmowanych działań. W tej książce znajdziesz konkretne wskazówki umożliwiające dokonywanie zmiany postawy u poszczególnych osób, w zespołach, rodzinach i w całych organizacjach. Borykając się z własnym brakiem skuteczności czy niezadowalaj...
Recenzowana praca jest jedną z pierwszych poświęconych w sposób kompleksowy tej grupie instrumentów finansowych. Dotychczas były one omawiane w ramach szerszych opracowań poświęconych także innym rodzajom walorów rynkowych. Tymczasem instrumenty dłużne tworzą grupę w wyraźnie wyodrębnionych cechach,...
Tomik poezji w alegoryczny sposób opowiadający o dziele kreacji. Czy jesteśmy jedynie wytworem fabrycznym, czy też jest w skomplikowanej maszynerii naszego ciała coś więcej?...
Barcelona, lata osiemdziesiąte XX wieku. Oscar Drai, zauroczony atmosferą podupadających secesyjnych pałacyków otaczających jego szkołę z internatem, śni swoje sny na jawie. Pewnego dnia spotyka Marinę, która od pierwszej chwili wydaje mu się nie mniej fascynujaca niż sekrety dawnej Barcelony. Śledz...

Poniżej prezentujemy fragment książki autorstwa Holly Webb

Tytuł oryginału: THE HOUNDS OF PENHALLOW HALL. THE MOONLIGHT STATUEIlustracje: JASON COCKCROFT Korekta: DOROTA JABŁOŃSKA, URSZULA MALEWICKAPrzekład: TERESA BIELECKARedakcja: ANNA WŁODARKIEWICZRedaktor prowadzący: NATALIA GALUCHOWSKADTP: Plus 2 WITOLD KUŚMIERCZYK© Copyright for the Polish edition by Wydawnictwo Zielona Sowa Sp. z o.o., Warszawa 2017
All rights reserved
Text copyright © Holly Webb, 2017
Author photograph copyright © Nigel Bird, 2017
First published in Great Britain in 2017 by Stripes Publishing Ltd.
Illustrations copyright © Jason Cockcroft, 2017Wydanie IISBN 978-83-8073-616-0Wydawnictwo Zielona Sowa Sp. z o.o.
00-807 Warszawa, Al. Jerozolimskie 94
tel. 22 379 85 50, fax 22 379 85 51
e-mail:wydawnictwo@zielonasowa.plwww.zielonasowa.plKonwersja:eLitera s.c.

Pola rozejrzała się po żałośnie pustym, ogołoconym mieszkaniu. Jak to możliwe, że ich całe życie zostało upchnięte w małej furgonetce? Uwielbiała mieszkać w Londynie, teraz jednak wydawało się, że Londyn zapominał o nich zbyt łatwo. Wymykały się z miasta i nikt tego nawet nie zauważył.

Pola pomyślała, że wszystko wyglądałoby inaczej, gdyby wciąż był z nimi Tata. Wyjrzała przez okno i spojrzała na mamę rozmawiającą z panem od przeprowadzek. Pokazywała mu coś na swoim telefonie.

„Pewnie mapę” – pomyślała Pola.

Ludzie od przeprowadzek nie mieli pewności, jak dotrzeć do Zamku Penhallow. Mama mówiła, że wszystkie tamtejsze drogi są wąskie i kręte, a żywopłoty pochylają się nad nimi nisko, więc nikt nie jeździ tam szybko. To była jedna z tych rzeczy, które wciąż powtarzała, żeby przekonać Polę, że przeprowadzka do Kornwalii jest dobrym pomysłem. Cicho i spokojnie, prawie żadnych samochodów, czasami tylko przejedzie traktor. Nawet mało kto jeździ konno. Pola sądziła, że mama trochę przesadza, ale rozumiała dlaczego. Gdyby mieszkali tam w zeszłym roku, to Tata wciąż by żył. Ciężarówki nie mieściły się w tych wąskich uliczkach, więc nie zostałby zrzucony z roweru.

Gwałtownie potrząsnęła głową, a ciemna końcówka kucyka uderzyła ją w policzek. To dlatego do oczu napłynęły jej łzy. A przynajmniej tak powie mamie.

Nie mogła wciąż myśleć o Tacie. To miał być dla nich nowy początek. Od teraz miała być tylko Pola i mama i nikt nie będzie wiedział, że było inaczej. Nikt nie będzie udawał smutnej miny na jej widok. Nikt w szkolnych korytarzach nie będzie szeptał: „Słyszałeś, że jej tata nie żyje? Jechał rowerem i został potrącony przez ciężarówkę”.

Nie chcieli być okropni. Ale od stycznia najciekawszą rzeczą, którą można było o niej powiedzieć, było to, co przydarzyło się jej Tacie. Ta historia ciągnęła się za nią cały rok. Wyglądało na to, że wszyscy o tym słyszeli. Szkoła wydawała się dziwna i nieprawdziwa, bo nagle wszyscy zaczęli być dla niej mili i uważali, żeby nie sprawić jej przykrości. Nikt się z nią nie sprzeczał. Przyjaciele chodzili wokół niej na paluszkach. Najlepsza przyjaciółka Poli, Becca, zanim coś powiedziała, robiła krótką przerwę, żeby się zastanowić, czy jej jakoś nie urazi. Przez to strasznie trudno było rozmawiać o czymkolwiek, a co dopiero o ważnych sprawach. Nawet nauczyciele byli okropnie mili. Głupio narzekać na to, że wszyscy są zbyt mili, ale właśnie tak czuła się Pola.

Teraz jednak wciąż były wakacje, a w szkole w wiosce Penhallow lekcje zaczynały się później niż w Londynie. Pola miała jeszcze siedem pełnych tygodni, podczas których nie musiała nikomu tłumaczyć, dlaczego jest tylko z mamą. Gdy zacznie nową szkołę, będzie mogła po prostu powiedzieć, że nie ma taty, i nikt nie będzie o to dopytywał. Będzie w porządku tak, jak będzie. Tak sobie powtarzały z mamą.

Pola zabrała kurtkę z parapetu i zatrzasnęła drzwi, nie oglądając się za siebie.

– Nie mówiłaś, że to będzie tak wyglądać! – Pola gapiła się na front domu. Jasnomiodowe kamienie układały się jeden na drugim aż pod samo błękitne niebo. To wyglądało tak, jakby tysiąc okienek do niej mrugało.

– Mówiłam, że to duży dom. I pokazywałam ci zdjęcia!

To była prawda. Jak tylko mama dowiedziała się, że dostała pracę zarządcy domu, pokazała Poli zdjęcia, broszury, a nawet filmik na stronie internetowej Zamku Penhallow. Mówiła o tym, że budynek ma ponad czterysta lat i że rodzina Penhallow mieszkała tam nawet wcześniej. Penhallowowie byli jedną z najbogatszych rodzin w Kornwalii i mieli całe pokoje pełne wspaniałych skarbów. Żadna z tych informacji nie przygotowała jednak Poli na widok tak ogromnego budynku. Naprawdę będą teraz tutaj mieszkać?

Właściwie… to będą mieszkać zaledwie w małej, malutkiej części tego domu.

– Spójrz, tam z boku, za kominem – powiedziała mama, patrząc na dach. – Sądzę, że to może być okno twojej sypialni. Widzisz? To okrągłe.

Pola ledwie mogła dostrzec daleko, na dachu, małą wieżyczkę. Gdzieś głęboko w środku poczuła iskierkę podekscytowania. To było dziwne uczucie – była smutna już od tak długiego czasu. Może mama miała rację, może obydwie potrzebowały jakiejś odmiany. Pola zgodziła się na ten plan, ale nawet nie pomyślała, że może zadziałać. Była pewna, że ta zimna, ciemna kula smutku w jej piersi zostanie tam na zawsze. Jak mogłaby zniknąć, skoro Taty nie było? A jednak ten stary dom zapowiadał, że czeka tu na nią prawdziwa przygoda…

– Miło cię znowu widzieć, Anno! I bardzo miło mi cię poznać, Polu! – Stefan podał mamie wielki kubek z herbatą i wyjął puszkę z ciasteczkami. – Domyślam się, że często będziesz się tu pojawiać – powiedział. – Wszyscy spotykają się w pokoju socjalnym dla pra-cowników w czasie przerw, więc zawsze jest herbata i jakieś herbatniki, jak odpowiednio poszukasz.

Pola z uśmiechem poczęstowała się markizą. Polubiła Stefana – wyglądał trochę niechlujnie w swoim polarze z naszywką „Zamek Penhallow”, ubłoconych butach i ze zmierzwionymi, kręconymi włosami, ale jego błękitne oczy patrzyły przyjaźnie.

Około dwudziestu wolontariuszy oprowadzało wycieczki po domu – jednym z zadań mamy było zajmowanie się nimi. Jednakże tylko Stefan, Pola i mama mieszkali tu na stałe. Stefan opowiedział im o swojej chatce leżącej na terenie zamku, przerobionej z części stajni. Był głównym ogrodnikiem, więc pracowało dla niego dużo ludzi, ale wszyscy wracali do swoich domów o szóstej po południu.

– Polu, masz ochotę na herbatę? Albo sok? – Stefan przeszukał z nadzieją szafkę. – Hmm, przykro mi… Trzeba będzie kupić. Chyba nie mieszkał tu nikt przed trzydziestką w ciągu ostatnich stu lat!

– Naprawdę? – Pola wychyliła się przez okno. Nie mogła się napatrzeć. Ogrody były przepiękne, bujne i zielone w świetle słońca, ale jeszcze bardziej ekscytujące było to, że pomiędzy drzewami mogła dojrzeć mieniące się morze. – Nie było tu dzieci? Rodzina, która tu mieszkała, nie miała dzieci?

– No cóż, państwo Penhallow sprzedali ten dom w latach dwudziestych, od tego czasu dom miał wielu właścicieli, ale żaden z nich nie miał dzieci. A teraz Zamek należy do organizacji dobroczynnej. Towarzystwo Miłośników Historii Zamku Penhallow – to właśnie ta organizacja zatrudnia twoją mamę i mnie. Może zatrudnią też ciebie, jak trochę podrośniesz. Zawsze jest tu sporo prac wakacyjnych. Można pomagać w kawiarni, sklepie z pamiątkami, takie tam. – Stefan uśmiechnął się do dziewczynki.

Pola pokiwała głową. Wcześniej nie przyszło jej to na myśl. To było naprawdę miłe, że mężczyzna patrzył na nią i na mamę jak na duet. Trochę się obawiała, że inni pracownicy nie będą jej zauważać.

Stefan przełknął łyk herbaty.

– Ciekawe jest to, że dom niezbyt się zmienił pomimo wielu mieszkańców. Państwo Penhallow stracili syna podczas pierwszej wojny światowej, wtedy się stąd wyprowadzili. Większość wyposażenia sprzedali nowym właścicielom, meble, obrazy i inne rzeczy. Od tego czasu nikt tu niczego nie zmieniał. Pewnie dlatego, że wszystko wygląda tak, jak powinno. Nikt nie chciał przesuwać rzeczy, które stały w tym samym miejscu przez setki lat. Na strychu wciąż są skrzynie i pudła pełne papierzysk i zdjęć.

– To ciekawe, że zostawili tak wiele po sobie – przyznała mama, skwapliwie rozglądając się dookoła – ale też fascynujące. Są tu niezwykłe rzeczy. Byłaby wielka szkoda, gdyby ktoś je stąd zabrał i sprzedał. Nie mogę się doczekać, żeby pójść na strych i poszperać w tych papierach. Jestem pewna, że znajdziemy tam mnóstwo materiałów, zdjęcia rodzinne, dokumenty… Będzie można przygotować wystawę! Tak sobie myślę, że to byłby świetny sposób, żeby ożywić przeszłość dla zwiedzających, pokazując, jak życie jednej rodziny było wplecione w różne historyczne wydarzenia na przestrzeni dziejów.

Pola uśmiechnęła się do siebie i wróciła do wyglądania przez okno. Wpatrywała się w cienką, migoczącą, niebieską linię morza. Miło było słyszeć takie emocje w głosie mamy.

„Nie zapominamy o tobie – obiecała Tacie po cichutku. – Tylko jest tak, jakby troszkę zaczął się roztapiać lód”.

– Jesteś zadowolona? – zapytała mama Poli. – Wiem, że to raczej dziwny kształt sypialni, ale to dlatego, że mieści się w wieżyczce.

– Nie jestem zadowolona, jestem zachwycona! – stanowczo potwierdziła Pola. – Spójrz! Widzę morze z okien po tej stronie, a z tamtych całą drogę od frontu. A ten dziwny kształt jest fajny! Co niby takiego wspaniałego jest w kwadratowej sypialni?

Mama roześmiała się.

– Pewnie masz rację. Och, Polu, czyli jesteś zadowolona z tej przeprowadzki, tak? To chyba nie był błąd?

Pola obróciła się i mocno ją przytuliła.

– Oczywiście, że jestem zadowolona. Już wcześniej byłam. A teraz, gdy zobaczyłam, jak wygląda dom… Mamo, on jest niesamowity! To super, że mamy swoje mieszkanie w wieżyczce, to jak z bajki!

– Tak, to rzeczywiście wyjątkowy dom – zgodziła się mama. – Coś w nim jest, prawda? Wiem, że widziałyśmy zaledwie kilka głównych pokojów, ale dobrze tu być. Tu, w Zamku Penhallow, panuje jakaś taka przyjazna atmosfera, co właściwie jest dość dziwne, biorąc pod uwagę, jaki jest wielki. Czuję się tu… mile widziana.

– Ja też! I wiesz co, mamo? On jest prawie nasz! Słyszałaś, co mówił Stefan. On ma swój domek przy starych stajniach, który nie jest połączony z dużym domem. Tylko my tutaj mieszkamy! Po szóstej po południu ten dom należy do nas!

– Więc marzy ci się wylegiwanie na kanapie w salonie z chińskimi rycinami? – zapytała mama, śmiejąc się. – Nie ma mowy, nie zgodzę się na jedzenie obiadu ze złotych talerzy z wielkiej jadalni. Nawet o tym nie myśl, Polu!

Pola wzruszyła ramionami.

– Chciałabym po prostu sama odkryć wszystkie zakamarki.

– Wiem, co masz na myśli. – Mama się uśmiechnęła. – No dobrze, chodź, pomożesz mi przygotować kolację. Zobaczymy, jak się gotuje w naszej nowej kuchni. Na pewno będzie o niebo lepsza od kuchni w naszym starym mieszkaniu.

– To mało powiedziane – zauważyła Pola.

– Wiem. Dobrze, że obie tu pasujemy. To naprawdę dobry początek.

To był jeden z najprzyjemniejszych wieczorów, jaki Pola mogła sobie przypomnieć od bardzo dawna, pomimo że była już bardzo zmęczona podróżą i rozpakowywaniem. Pola i mama nie mogły się doczekać lata wypełnionego odkrywaniem domu i ogrodów. I plaży! Jak mogła o niej zapomnieć? Jeszcze tam nie była! Siedziała przy okrągłym stoliku w rogu salonu, podpierając podbródek jedną ręką, podczas gdy drugą nawijała spaghetti na widelec.

– A ja myślałam, że nie uda mi się położyć cię dzisiaj do łóżka – zaśmiała się mama. – Masz jeszcze siłę na czekoladowe ciasto, żeby uczcić nasz przyjazd do Zamku Penhallow?

– No pewnie, że mam! – zapewniła Pola, ale przerwało jej wielkie ziewnięcie.

– No dobrze. Ale zaraz potem idziesz spać.

Mama zebrała talerze, a Pola leniwie obserwowała, jak idzie do kuchni i wraca, niosąc kawałek pysznie wyglądającego ciasta.

Jednak nawet pomimo zmęczenia spostrzegła, że mama zerka na drzwi wejściowe i na wyglądającą na nową zasuwę. Miała zaniepokojony wzrok. Zimny dreszcz przebiegł Poli po plecach i błogie uczucie senności osłabło. Czyżby mama obawiała się, że tutaj też może się to zdarzyć? Zarumieniła się i wbiła szybko widelec w ciasto. Próbowała się uśmiechnąć i powiedzieć, jakie jest pyszne, ale jej głos zabrzmiał płasko i nienaturalnie, a mama westchnęła.

– Przepraszam, Polu, nie chciałam cię zasmucić…

– Nie zrobię tego znowu, mamo – wyszeptała.

– To nie twoja wina, kochanie. Wiem, że nie robisz tego specjalnie. To tylko dlatego, że byłaś taka zmartwiona. Ale w tym ogromnym domu nie mogę się nie martwić. Jeśli będziesz lunatykować, możesz pójść naprawdę wszędzie.

– Nie będę lunatykować, obiecuję, że nie będę! – Pola aż wbiła paznokcie w dłonie.

– Och, Polu. – Mama przytuliła ją do siebie. – Wszystko będzie dobrze. Będzie nam wspaniale tutaj, w Penhallow. Wiem, że tak będzie.