Strona główna » Obyczajowe i romanse » Trzydzieści dni i nocy

Trzydzieści dni i nocy

5.00 / 5.00
  • ISBN:
  • 978-83-276-2205-1

Jeżeli nie widzisz powyżej porównywarki cenowej, oznacza to, że nie posiadamy informacji gdzie można zakupić tę publikację. Znalazłeś błąd w serwisie? Skontaktuj się z nami i przekaż swoje uwagi (zakładka kontakt).

Kilka słów o książce pt. “Trzydzieści dni i nocy

Pod wpływem impulsu i alkoholu Amelia i Tyler wzięli ślub w Las Vegas. Gdy postanowili naprawić błąd i się rozwieść, okazało się, że Amelia jest w ciąży. Tyler, który do dziś pamiętał ich szaloną noc poślubną, nie godzi się na rozwód. Amelia zaś uważa, że mimo wspaniałego seksu Tyler nie będzie idealnym mężem. Daje mu miesiąc, by ją przekonał, że się myli...

Polecane książki

Wydanie dwujęzyczne. Autor, będąc czynnym członkiem tajemnym stowarzyszeń, bynajmniej nie opisuje w tym utworze czegoś, co jest tylko fikcją. On to znał, on to praktykował, on tym mocno się interesował.  ...
„Jestem niegrzeczna” – wiersze, proza, brzydkie wyrazy i 20 twarzy Oglądałeś kiedyś brazylijski serial tylko oczami, nie poruszając ustami, stojąc na jednej nodze, po zażyciu hiszpańskiej muchy? Kiedy ostatnio miałeś kontakt wzrokowy z  Bradem Pittem i Alem Pacino? Czy ...
  Przedmiotem monografii jest analiza podstawowych instytucji rynku pracy w krajach OECD, a w szczególności rodzajów umów o pracę, płac minimalnych, klina podatkowego, prawnej ochrony zatrudnienia, zasiłków dla bezrobotnych i oddziaływania związków zawodowych. Podstawowym celem badań było określenie...
Ochrona Danych Osobowych w marketingu internetowym to przydatny poradnik dla wszystkich tych, którzy prowadzą działania marketingowe z wykorzystaniem narzędzi internetowych. Trzeba pamiętać, że powinny być one nie tylko skuteczne, ale także zgodne z prawem. Jednym z aktów, którego przepisów należy p...
Chcesz uniknąć niepotrzebnych kar, wezwań urzędów i korekty złożonych dokumentów? W e-booku znajdziesz praktyczne wskazówki na temat obowiązków, które musisz zrealizować do 15 marca....
Tytuł publikacji, którą przekazujemy w ręce czytelników oddaje sens czasów, w których żyjemy. To właśnie kategoria zdrowia zdominowała obecnie większość starań, które podejmują różne środowiska naukowe i zawodowe, aby coraz lepiej diagnozować i leczyć choroby oraz stosować odpowiednie działania ...

Poniżej prezentujemy fragment książki autorstwa Andrea Laurence

Andrea LaurenceTrzydzieści dni i nocy

Tłumaczenie
Katarzyna Ciążyńska

PROLOG

– Chcesz stąd wyjść?

Amelia Kennedy spojrzała w błękitne oczy swojego najlepszego przyjaciela, Tylera Dixona. Jak zawsze przychodził jej na ratunek.

– Tak, proszę. – Wstała od stolika i biorąc go za rękę, z radością opuściła salę i przez kasyno wyszła z nim na lśniącą od świateł główną ulicę Las Vegas.

Wciągnęła chłodne powietrze i od razu poczuła się lepiej. Czemu sądziła, że szkolne spotkanie po latach będzie miłe? Siedziała w sali wypełnionej ludźmi, których nigdy specjalnie nie lubiła, chełpiących się swoimi sukcesami. Choć jej nie interesowało, co Tammy Richardson – niegdyś cheerleaderka i nadęta smarkula – zrobiła ze swoim życiem, to jednak słuchając przechwałek dawnej koleżanki, Amelia straciła entuzjazm dla własnych dokonań.

To naprawdę idiotyczne. Była współwłaścicielką firmy i odniosła sukces, ale brak obrączki i zdjęć dziecka w telefonie tego wieczoru ją wyróżniał. Cała ta wycieczka to tylko strata cennego czasu. Chociaż cieszyła się ze spotkania z Tylerem. Od dziewiątej klasy byli najlepszymi przyjaciółmi, lecz ostatnio z powodu nawału zajęć spotykali się zaledwie raz do roku.

Trzymając się za ręce, ruszyli przed siebie. Z każdym krokiem, który oddalał ich od klasowego spotkania, Amelia czuła się lepiej. Tequila też zaczęła działać i poprawiła jej nastrój. Ich uwagę przyciągnął jakiś hałas. Zatrzymali się przed Mirage, by zobaczyć erupcję sztucznego wulkanu.

Oparli się o balustradę, Amelia położyła głowę na ramieniu Tylera i westchnęła z zadowoleniem. Tęskniła za nim. Sama nie wiedziała dlaczego, ale kiedy była z Tylerem, świat wydawał się lepszy. Żaden inny mężczyzna nie potrafił jej tak pocieszyć, z żadnym nie czuła się tak swobodnie. Choć nigdy nie byli parą, Tyler wysoko ustawił poprzeczkę dla jej przyszłych partnerów. Może za wysoko, zważywszy, że wciąż jest sama.

– Lepiej? – spytał.

– Tak. Miałam już dość zdjęć ślubów i dzieci.

Tyler otoczył ją ramieniem.

– Wiesz, że tak wyglądają spotkania klasowe.

– Ale nie spodziewałam się, że poczuję się tak…

– Odnoszącą sukcesy kobietą biznesu, która panuje nad swoim losem?

Amelia westchnęła.

– Myślałam raczej o swoich osobistych niepowodzeniach, o tym, że jestem na dobrej drodze do zamieszkania z gromadką kotów.

– Daj spokój. – Ujął ją pod brodę. – Jesteś wspaniała. Piękna, utalentowana. Każdy mężczyzna byłby szczęśliwy, mając taką kobietę. Po prostu jeszcze nie znalazł się taki, który byłby ciebie wart.

Miło byłoby tak pomyśleć, a jednak Amelia od pewnego czasu bezowocnie poszukiwała Tego Jedynego.

– Dziękuję, Tyler – rzekła, wtulając twarz w klapę jego marynarki.

Tyler oparł brodę na czubku jej głowy i trzymał ją w uścisku. Przyjacielskim uścisku, jak setki razy wcześniej. A jednak tego wieczoru ten uścisk był inny. Amelia czuła jego mięśnie. Zapach wody kolońskiej był znajomy, a jakby inaczej ją przyciągał. Miała ochotę wtulić twarz w jego szyję i wdychać ciepły zapach skóry. Dotknąć zarostu na brodzie…

Zrobiło się jej gorąco. Zdała sobie sprawę, że rozpalone policzki nie mają nic wspólnego z płomieniami, które wystrzeliwały po drugiej strony wody. Poczuła pożądanie, którego nigdy dotąd nie kojarzyła z Tylerem. Był jej najlepszym przyjacielem. Nikim więcej.

A jednak w tej chwili pragnęła więcej. Chciała, by jej pokazał, jaka jest piękna i mądra, zamiast o tym mówić. To była niebezpieczna myśl, lecz nie mogła się jej pozbyć.

– Pamiętasz noc po maturze?

– Oczywiście. – Odsunęła się, by przerwać kontakt fizyczny. Nie zapomniała tamtej nocy. Po zaliczeniu rodzinnych imprez wymknęli się na pustynię.

– Piliśmy napoje niskoalkoholowe i całą noc obserwowaliśmy spadające gwiazdy.

– A pamiętasz naszą umowę?

– Nie pamiętam.

– Postanowiliśmy, że jeśli do spotkania dziesięć lat po maturze oboje będziemy wciąż sami, pobierzemy się.

– Och tak. – Nagle ta chwila powróciła. Kiedy miała osiemnaście lat, dwudziestoośmiolatka była dla niej staruszką. Więc przysięgli sobie, że uratują się przed samotnością wieku średniego. – Jest zupełnie inaczej, niż sobie wtedy wyobrażałam. Wciąż czuję się młoda, choć czasami mam też wrażenie, że jestem najstarszą i najnudniejszą osobą, jaką znam. Nic tylko pracuję. Nie przeżywam już takich przygód, jakie przeżywaliśmy razem.

Tyler bacznie przyglądał się jej twarzy.

– Masz ochotę na przygodę? Gwarantuję, że poprawi ci nastrój.

Tego właśnie potrzebowała – niezapomnianej nocy.

– Zdecydowanie tak. O czym myślisz?

Uśmiechnął się i wziął ją za rękę. Amelię natychmiast przebiegł dreszcz. Gdy Tyler tak się uśmiechał, godziła się na wszystko. Tyler przyklęknął, a ona zrozumiała, że jednak to coś więcej, niż się spodziewała.

– Amelio, wyjdziesz za mnie?

ROZDZIAŁ PIERWSZY

– Amelio – naciskała Gretchen. – Tylko nie mów, że wzięłaś ślub w kaplicy w Vegas.

Amelia głęboko nabrała powietrza i skinęła głową. W brzuchu jej się przewracało, mimo to wydusiła:

– Wzięłam ślub. Nie bardzo pamiętam szczegóły, ale obudziłam się jako żona mojego najlepszego przyjaciela.

– Chwileczkę. – Bree uniosła ręce z niedowierzaniem. – Mówisz, że wyszłaś za mąż?

Amelia spojrzała na koleżanki, niepewna, czy zdoła powtórzyć to wyznanie. Prawdę mówiąc, do tej pory nie przyznała tego na głos. Wydawało jej się, że to był sen, ale kiedy Gretchen i Bree patrzyły na nią, jakby wyrosła jej druga głowa, wszystko nagle stało się rzeczywiste.

– Spotkanie szkolne nie poszło tak, jak oczekiwałam – wyjaśniła. – Wszyscy chwalili się zdjęciami ze ślubu i dziećmi…

Tamtego wieczoru smętny stan uczuciowego życia Amelii boleśnie ją uderzył. Przez dziesięć lat umawiała się na randki to z tym, to z owym, ale nie miała się czym chwalić. Nie dlatego, że nie próbowała, po prostu szczęście jej nie dopisało. Nie zgadzała się na mniej niż wieczna miłość, a wydawało się, że taka miłość jest poza jej zasięgiem.

Nie pomagało też, że przez kilka lat po ukończeniu college’u skupiła się na firmie, którą założyła z koleżankami: From This Moment. Organizowanie ślubów było stresującym zajęciem, a jej działka – catering – dość wymagająca. Przygotowywała menu i torty weselne, sam dzień ślubu był dla niej najmniejszym problemem. Lubiła swoją pracę, choć nie pozwalała jej na poważne zaangażowanie się w poszukiwanie miłości i założenie rodziny, o której zawsze marzyła.

Skończyła dopiero dwadzieścia osiem lat, ale klasowe spotkanie pokazało jej, że w kwestii związków koledzy zostawili ją daleko w tyle. Nawet głupi Dave Simmons przyjechał z żoną, wbrew przekonaniu Amelii, że nigdy takiej nie znajdzie. Obecność Tylera, który także był sam, nie pomogła. Tyler był sam z wyboru, zbyt lubił rolę wędrującego po świecie prezesa firmy, by obciążać się rodziną.

– Użalałam się nad sobą. Tyler donosił mi drinki i w końcu postanowiliśmy opuścić imprezę.

– Przejdź od razu do ślubu – poprosiła Gretchen z mieszanką zdumienia i radości na twarzy.

Amelia pokręciła głową.

– Nie wszystko pamiętam, ale Tyler przypomniał mi naszą głupią umowę z nocy po maturze. Przyrzekliśmy sobie, że jeśli na spotkaniu klasy za dziesięć lat wciąż będziemy singlami, to się pobierzemy.

– Nie mów! – Bree wytrzeszczyła i tak duże oczy.

– Tak było. – Amelia też z trudem w to wierzyła. Kiedy obudziła się następnego ranka, wielki diament na palcu i nagi mężczyzna w łóżku potwierdziły jej najgorsze lęki. Miniona noc nie była tylko snem. Poślubiła najlepszego przyjaciela. – Zrobiliśmy to dla żartu. W liceum ciągle wpadały nam do głowy różne szalone pomysły. Tyler chciał mnie pocieszyć, powiedział, że się ze mną ożeni, żebym już nigdy na spotkaniu klasy nie czuła się samotna.

– Co ty tam wypiłaś, do diabła? – spytała Bree, odsuwając magazyn na temat ślubów, który czytała, planując własny ślub.

– Tak czy owak – podjęła Amelia, ignorując Bree – chcieliśmy ślub jak najszybciej unieważnić. Tyler mieszka w Nowym Jorku, ja tutaj. Nic by z tego nie wyszło.

Czyżby w ogóle to rozważała? To jasne, że nic by nie wyszło. Poślubiła najlepszego przyjaciela! Tylera! Wiedziała o nim wszystko, także i to, że Tyler nie jest materiałem na męża. Za dużo pracuje, wciąż podróżuje i ma fatalny zwyczaj znikać na całe tygodnie. Kochała go jak przyjaciela, ale nie mogłaby na niego liczyć.

– Okazało się, że w Tennessee nie można unieważnić małżeństwa tylko dlatego, że wzięło się ślub pod wpływem impulsu. Być może Nowy Jork ma lepsze prawo, a jeśli nie, czeka nas rozwód. Tyler za dużo podróżuje, żeby rozpocząć ten proces. Dostałam od niego tylko kilka esemesów z Belgii, Los Angeles, Indii… Od wyjazdu z Vegas nawet nie rozmawialiśmy przez telefon.

– Myślisz, że naprawdę jest zajęty czy cię unika? – spytała Gretchen. – To delikatna sytuacja. Nie wyobrażam sobie, żebym się przespała z kolegą ze szkoły. Gdyby seks był fatalny, trudno byłoby mi spojrzeć mu w twarz. A gdyby był dobry… mogłoby być jeszcze gorzej.

– Seks był fantastyczny – wyznała Amelia i szybko zakryła usta. Potrząsnęła głową. Powiedziała to, bo to prawda. Nie miała bardziej czułego kochanka niż Tyler. Nie była całkiem pewna, co o tym myśleć.

– Cóż – rzekła Bree z uśmiechem. – Opowiadaj.

– Och, nie – odparła Amelia.

– Może mu się nie spieszy, bo ma nadzieję, że jeszcze coś skorzysta – zasugerowała Gretchen.

– Nic nie skorzysta. Tamta noc się nie powtórzy, oboje to wiemy – rzekła Amelia, choć czuła, że nie mówi prawdy. Pragnęła więcej, wiedząc, że nie powinna tego pragnąć. – On jest zajęty. Zawsze jest zajęty.

Tyler wyraźnie nie przejmował się tak jak ona. W esemesach pisał, by się nie martwiła. Skoro unieważnienie nie wchodzi w grę, nie ma pośpiechu, więc jeśli Amelia nie jest akurat w kimś zakochana i nie chce kogoś innego poślubić, nie ma sprawy. Tyler znał historie jej trudnych związków i wiedział, że prawdopodobieństwo, że właśnie chce wyjść za mąż, jest znikome.

– Naprawdę chcesz odejść od mężczyzny, któremu zawdzięczasz orgazm życia? – Gretchen zmarszczyła czoło. – Chybabym tego nie zrobiła, nawet gdybym nie mogła faceta znieść. A wy się przyjaźnicie. Od przyjaźni do miłości jest jeden krok.

– Wielki krok nad przepaścią.

Amelia zawsze myślała o sobie i Tylerze jak o parze przyjaciół. Po pierwsze, nie chciała ryzykować utraty przyjaźni. Gdyby z bliższego intymnego związku nic nie wyszło, a wszystko na to wskazywało, straciłaby najważniejszego człowieka w swoim życiu.

Po drugie, między parą przyjaciół i parą kochanków istnieje ogromna różnica. Przyjaźń jest prosta. Amelia tolerowała podróże Tylera, jego styl życia, apodyktyczność i przeciągające się milczenie. On tolerował jej romantyczne ideały i wybredność. Nie przywiązywali do tego znaczenia, bo byli przyjaciółmi. W związku te kwestie urastają do rangi problemu i stają się czynnikiem uniemożliwiającym związek.

Stan emocjonalny Amelii podczas spotkania klasy najwyraźniej zagłuszył tego rodzaju troski. Potem pamiętała już tylko chwilę przed skonsumowaniem małżeństwa. Nic się wówczas tak nie liczyło, jak to, by poczuć smak zakazanego owocu. Ciało i dotyk Tylera okazały się niespodzianką, Amelia nie mogła się nim nasycić. Jeszcze teraz, na samą myśl o tym do życia budziły się te części jej ciała, które w związku z Tylerem nigdy, ale to nigdy nie powinny pulsować pożądaniem.

Od powrotu z Vegas nie mogła zapomnieć tamtej nocy. Małżeństwo można unieważnić, ale wspomnienia… Tych nie da się wymazać. Dotykał jej, jakby całe życie przygotowywał się do tej chwili. Ona już nie wróci do cudownej nieświadomości, w jakiej kiedyś żyli. Zjedli zakazany owoc.

Zabrzęczał jej telefon, niczym kuchenny timer przywracając ją do rzeczywistości. Patrząc na ekran, ściągnęła brwi. Nareszcie kolejna wiadomość od Tylera. Niestety, nie odpowiadał na tysiące jej pytań, nie rekompensował jej tygodni czekania, na które ją skazał. Napisał tylko: Jesteś w pracy?

Pewnie był wreszcie gotów do rozmowy o ich sytuacji. Być może na kilka dni życie towarzyskie przycichło.

Tak, odpowiedziała. Napisała, że po spotkaniu w pracy do niego zadzwoni. Pójdzie do swojego pokoju, zamknie drzwi i odbędzie tę rozmowę, by mieli to za sobą. Natalie, organizatorka ślubów i menedżerka biura, lada moment pojawi się z kawą, tak jak w każdy poniedziałek rano. Nawet życiowa katastrofa Amelii tego nie zmieni.

Jakby na zawołanie Natalie pchnęła drzwi pokoju zebrań i stanęła w progu. Jak zwykle trzymała cztery papierowe kubki z kawą, lecz minę miała niezwyczajną.

– Co się stało, Natalie? – spytała Bree.

Natalie przeniosła wzrok z Bree na Amelię.

– Jakieś niesamowite ciacho chce się z tobą widzieć. Mówi, że jest twoim… mężem.

Ktoś głośno wciągnął powietrze. Amelia nie była pewna, która z nich to zrobiła, chyba ona sama. Wstała z krzesła spanikowana. Niemożliwe, że to Tyler. Właśnie dostała od niego esemesa, a przecież nie wspomniał, że jest w Nashville.

– Jak wygląda?

Natalie uniosła brwi.

– Pięć minut temu nie miałam pojęcia, że masz męża. Masz ich więcej, że nie wiesz, o kim mówię?

– Wysoki ciemny blondyn, krzaczaste brwi, jasnoniebieskie oczy?

Natalie pokiwała głową.

– To on. Czeka w holu z obrączką na palcu. Coś straciłam?

– O tak. – Gretchen prychnęła.

Natalie weszła do pokoju, postawiła kawę na stole i skrzyżowała ręce na piersi.

– Jesteś mężatką? Żoną tego faceta z holu?

– Tak – przyznała Amelia.

– Amelia, ta, która planuje swój ślub, odkąd skończyła pięć lat? Amelia, która parę tygodni temu narzekała, że w jej życiu nie ma nikogo specjalnego? Jesteś tą samą osobą? A nie sobowtórem?

Amelia chętnie obwiniłaby o swój pospieszny ślub jakieś obce siły, ale to była jej sprawka. Nic dziwnego, że Natalie osłupiała. To prawda, że planowała swój ślub od dwudziestu trzech lat. Teczki z rysunkami i wycinkami z gazet rozwinęły się w tablice i arkusze kalkulacyjne, ale zawartość była w sumie taka sama. Biorąc pod uwagę, że nigdy nie była zaręczona, można to nazwać pewną przesadą. Od czasu do czasu wybierała inną paletę barw, ale reszta pozostawała bez zmian. Zawsze marzyła o hucznym weselu z setkami gości, tonami dobrego jedzenia i tańcami. Potrzebowała jedynie mężczyzny, który włożyłby smoking od Armaniego i spełnił jej marzenia.

Wydawało się nie do pomyślenia, że odrzuciła to wszystko i w kiczowatej kaplicy poślubiła najlepszego przyjaciela. Ale Vegas tak działa na ludzi.

– To długa historia. One ci opowiedzą. – Amelia ruszyła do drzwi.

– Chcesz kawę? – zapytała Natalie, podnosząc kubek z czekoladowo-karmelową macchiato.

Amelia wyciągnęła rękę po kubek, a potem poczuła silny zapach. Skrzywiła się i cofnęła.

– Nie, dzięki, może później.

Szybko się odwróciła i zniknęła na korytarzu. Dobiegł ją jeszcze głos Natalie:

– Czy ktoś może mi powiedzieć, co się dzieje?

Tyler Dixon czekał dłużej, niż się spodziewał. Kiedy ciemnowłosa kobieta oddaliła się korytarzem, by przekazać jego wiadomość, był przekonany, że Amelia natychmiast do niego przybiegnie i rzuci się w jego ramiona, witając go całusem w policzek. Tak jak zawsze.

Zerkając na rolexa, zaczął się zastanawiać, czy się nie przeliczył. Wiedział, że Amelia tam jest, poznał jej samochód na parkingu. A zatem albo kazała mu czekać za to, że długo ją ignorował, albo go unika, bo czuła się zażenowana ich wspólną nocą i seksem.

Nie wiedział, czego miałaby się wstydzić. Mając takie ciało, powinna chodzić nago. Jasne, przekroczyli granicę, ale mogą to naprawić. Już wcześniej zdarzało im się łatać dziury w ich przyjaźni.

Pewnie więc jej zachowanie ma więcej wspólnego z jego długim milczeniem. Po spotkaniu w Vegas miał bardzo wypełniony plan zajęć. Kupił diamenty i zawiózł je do Indii, by je tam oszlifowano. Wpadł na aukcję w Belgii i wylicytował broszkę z szafirem, która przed rewolucją należała do członka francuskiej rodziny królewskiej. Zawarł poważną umowę z projektantem biżuterii z Beverly Hills, któremu miał dostarczyć brylanty. Ilekroć myślał, by zadzwonić do Amelii, różnica czasu na to nie pozwalała. Nie byłaby zadowolona, gdyby ją budził o drugiej w nocy.

Właśnie dlatego nie szukał już poważnych związków. Z Christine nie wypaliło, to była dla niego lekcja. Większość kobiet nie akceptowała jego trybu życia, nawet jeśli podobały im się jego zarobki. Kobiety dość szybko się orientowały, że będzie ciągle podróżował. Gdyby miały kiepski dzień, nie mógłby ich pocieszyć, bo przebywał akurat w innej strefie czasowej.

Amelii dotąd to nie przeszkadzało. Czyżby ślub coś zmienił? I po co ten pośpiech? Przez dziesięć lat nie znalazła tego jedynego. Z pewnością nie poznała go w minionym miesiącu, gdy Tylera nie było w kraju. Wiedział, że Amelia nie ma szczęścia w miłości. On spotkał tylko jedną kobietę równie wymagającą jak Amelia. Christine, z którą się rozstał. Lecz Amelia była jego najlepszą przyjaciółką, więc zrobi wszystko, by ją uszczęśliwić.

Zajmą się rozwodem. Właśnie dlatego przy pierwszej możliwej okazji przyleciał do Nashville. Niezależnie od tego, co Amelia myśli, nie zwlekał celowo. Chociaż, gdyby miał być szczery, czuł żal, że już nie dotknie jej krągłości. Zawsze cieszył się, że ma w Amelii przyjaciółkę, ale nie miałby nic przeciw kilku intymnym chwilom, nim znów wrócą do czystej przyjaźni. Ledwie jej posmakował, a przy takiej kobiecie raz to za mało.

Wiedział jednak, że przyjaźń ma większą wartość niż seks. Amelia była najważniejszą osobą w jego życiu i nawet dla seksu nie ryzykowałby utraty jej przyjaźni. Była nie tylko przyjaciółką, była siłą napędową jego życia. W dzieciństwie był zagubiony w chaosie licznej rodziny. W szkole był równie niewidzialny. Amelia go dostrzegła, kiedy nikt inny go nie zauważał. Dojrzała jego potencjał i rozbudziła w nim ambicje. Przez minione dziesięć lat stworzył firmę, zajmował się cennymi kamieniami i antykami. Pochodził z biednej rodziny i nigdy sobie nie wyobrażał, że jego życie będzie tak wyglądało. To Amelii zawdzięczał wiarę w siebie.

Nie, nie zaryzykowałby przyjaźni z Amelią dla najbardziej fantastycznego seksu na świecie.

Podniósł wzrok. Amelia przyglądała mu się, stojąc w drzwiach. Nie biegła do niego, ale już nie spodziewał się entuzjastycznego powitania. Cieszył się, że nie kazała mu czekać w nieskończoność.

Zrobiła kilka kroków w milczeniu. Bił z niej jakiś blask, który kazał mu wędrować po niej wzrokiem i podziwiać jej kształty w dzianinowej tunice, która, zebrana pod biustem, spływała luźno do kolan. Włożyła do niej czarne legginsy, podkreślające zgrabne nogi i botki.

Głęboki dekolt w kształcie litery V zdobił wisiorek z ametystem, który wysłał jej na urodziny. Kamień w kształcie łezki wpadał w zagłębienie między piersiami, przyciągając wzrok. Nie powinien się na nią gapić, ale wspomnienie poślubnej nocy nie dawało mu spokoju. Oczami wyobraźni zobaczył Amelię nagą. Na wspomnienie jej porcelanowej skóry poczuł mrowienie w palcach. W jego uszach wciąż brzmiał jej krzyk, który odbijał się echem od ścian pokoju. To okrutny żart losu, że dał mu za żonę tak atrakcyjną kobietę, lecz nie pozwolił mu jej zatrzymać.

– Cześć, Ames. – W końcu spojrzał jej w oczy.

Ostrożnie mu się przypatrywała. Wyglądała jak łania przestraszona nagłym ruchem. Nie podobało mu się to. Zawsze patrzyła na niego z podziwem i miłością. Pewnie to wina tego ślubu. Właśnie przekonał się, jak by to wyglądało, gdyby pozostał w stałym związku z wymagającą najlepszą przyjaciółką. Jeszcze nie minął miesiąc miodowy, a on już ma problem. Nie powinien był tak długo czekać z tą rozmową.

– Co tu robisz, Tyler?

– Przyszedłem porozmawiać.

Stała z rękami splecionymi na piersiach.

– Teraz? A co z tymi tygodniami, kiedy usiłowałam cię złapać? Kiedy ja chciałam z tobą porozmawiać, to się nie liczyło. Mam wszystko rzucić, bo uznałeś, że jesteś gotowy na rozmowę?

Potarł lekko zarośniętą brodę. To nie jest dobra pora, by przekonywać Amelię, że sprawa jest nieważna. Amelia zawsze była bardzo emocjonalna. Widywał, jak złościła się na swoich byłych partnerów i nie chciał znaleźć się w podobnej sytuacji.

– Przepraszam, że nie odpowiadałem. Miałem parę ważnych spraw do załatwienia.

Zrobiła kilka kroków w jego stronę, kosmyk jej kasztanowych włosów wymknął się spod klamry. Na policzkach i dekolcie zakwitł rumieniec.

– Jesteśmy małżeństwem, Tyler! Nie możesz mnie ignorować. Bardzo bym chciała udawać, że to się nie wydarzyło, ale się wydarzyło i musimy coś z tym zrobić. A dla ciebie ważniejsze były interesy.

– Wiem. – Z bólem jej słuchał, ale firma jest ważniejsza niż małżeństwo nawet z najlepszą przyjaciółką. – Powinienem był do ciebie zadzwonić. Przyleciałem najszybciej, jak mogłem, żebyśmy to rozstrzygnęli.

Wydawało się, że trochę się uspokoiła. Opuściła ręce wzdłuż boków. A jednak coś było nie tak. Znał Amelię lepiej niż kogokolwiek na świecie. Tysiące kilometrów dalej, rozmawiając z nią przez telefon, wyczuwał jej zdenerwowanie. Znów skrzyżowała ramiona na piersiach, a Tyler zauważył, że nie nosi pierścionka. On miał na palcu obrączkę. Gdy zobaczył, że tylko on ją nosi, zaczęła dziwnie mu przeszkadzać.

– Gdzie twój pierścionek? – spytał.

– W domu w szkatułce na biżuterię. Jeszcze pięć minut temu nikt nie wiedział, że jestem mężatką. Gdybym paradowała z tym ogromnym diamentem, zarzucono by mnie pytaniami.

Racja. Pierścionek miał ośmiokaratowy brylant o szlifie poduszkowym. Kupił go parę tygodni przed spotkaniem klasy i wiózł go, razem z innymi klejnotami, do potencjalnego kupca w Los Angeles. Kiedy szukali obrączki, wyjął pierścionek z hotelowego sejfu.

– Chciałam, żeby to pozostało w tajemnicy – podjęła Amelia. – Im mniej osób o tym wie, tym lepiej. To, co dla nas było przygodą, dla innych jest głupim błędem.

Zapewne i tu ma rację. Tyler zdjął obrączkę i schował do kieszonki na piersi. Nagle poczuł się nagi. Zdumiewające, jak szybko przywykł do obrączki. Tylko raz w życiu, lata temu, był bliski jej noszenia. Od tamtej pory nawet o tym nie myślał.

– Czy moglibyśmy porozmawiać? – Spojrzał na zegarek. – Jest dość wcześnie. Wezmę cię na naleśniki, ja stawiam.

Tym razem Amelia ściągnęła brwi.

– Teraz nie mogę. Mam spotkanie personelu. Ty możesz pracować, kiedy chcesz i gdzie chcesz, ale ja prowadzę firmę z osobami, które na mnie liczą. W poniedziałki zawsze mamy spotkanie.

– Na pewno zrozumieją. Chodź, Ames. Znów poczujesz się jak w dniu wagarowicza, możemy zjeść kiełbaski i naleśniki z syropem klonowym. Złapałem samolot o świcie, a z lotniska przyjechałem prosto do ciebie, nic nie jadłem. Umieram z głodu.

Amelia zmrużyła oczy. Uniosła rękę do ust.

– Przestań mówić o jedzeniu.

– Co? – Powiedział coś obraźliwego?

– Nic nie mów. Proszę. – Zacisnęła powieki, jakby starała się opanować.

Tyler się zaniepokoił. Chciał do niej podbiec, ale nie sądził, by się ucieszyła. Po chwili wzięła głęboki oddech i zdawało się, że się uspokoiła.

– Nie mogę teraz z tobą rozmawiać, Tyler. Pojawiasz się ni stąd, ni zowąd, nie zważając na moje plany. Spotkam się z tobą, ale musisz szanować moje terminy. Jeśli chcesz, możemy pójść na lunch.

Skinął głową. Sam ustalał swój plan dnia, ale zakładanie, że Amelia się do niego dopasuje, było nierozważne. I nietaktowne.

– Jak sobie życzysz, Ames. Jeśli chcesz, pójdziemy na grilla. Od dawna nie jadłem dobrych żeberek.

Pokiwała głową, a potem zamarła spanikowana.

– Ja… – Odwróciła się na pięcie i pobiegła za róg.

Tyler za nią ruszył, ale zatrzymał się, słysząc, że Amelia wymiotuje. Najwyraźniej wzmianka o mięsie z grilla tak na nią podziałała. Wróciła po chwili z zaczerwienioną twarzą i załzawionymi oczami.

– Przepraszam.

– Już dobrze? Zatrułaś się czymś?

Pokręciła głową, patrząc na niego z powagą.

– Nie – odparła. – Ja… jestem w ciąży.

ROZDZIAŁ DRUGI

To jakiś zły sen.

Nie tak miało potoczyć się jej życie. Nie tak miała wyglądać ta chwila. Jej pierwsze dziecko miało być błogosławieństwem losu. Ona miała się cieszyć, a nie wymiotować. To miał być wspaniały radosny moment, kiedy powie mężowi o dziecku.

Wyrazu twarzy Tylera nie nazwałaby radosnym. W jego oczach błysnęła panika. Jej pewny siebie, odnoszący sukcesy przyjaciel w jednej chwili zamienił się w przestraszonego nastolatka pierwszego dnia w szkole.

Wciąż pamiętała ten dzień, kiedy jej ojciec, dyrektor szkoły El Dorado, wszedł do klasy na lekcji angielskiego, a za nim ciągnął się nowy uczeń. Wskazała mu puste miejsce obok siebie i zaprzyjaźniła się z tym chłopcem. To była najlepsza decyzja w jej życiu, a Tyler był najlepszym przyjacielem, jakiego mogła mieć dziewczyna.

Tego dnia, patrząc na tę samą zagubioną minę, nie wiedziała, co zrobić. Brakowało jej słów, by go pocieszyć. Gdyby je znała, sama by je sobie powtarzała. Wciąż była wstrząśnięta poranną dawką nieoczekiwanych wieści.

Nosi dziecko Tylera. Nie mieściło jej się to w głowie. Od chwili, gdy rano zobaczyła dwie kreski na teście ciążowym do momentu, gdy oznajmiła to Tylerowi, wydawało jej się to nierzeczywiste. Kochała Tylera najbardziej na świecie. Znała go, odkąd skończyła czternaście lat, ale nigdy nie planowała, że będzie miała z nim dziecko.

Najwyraźniej Tyler też tego nie planował. Chwilę wcześniej lustrował ją spojrzeniem, aż się zaczerwieniła. Domyślała się, że przypominał sobie ich wspólną noc. Rozumiała go. Sama, widząc ten jego czarujący uśmiech, zapominała, że powinna być na niego zła.

Teraz patrzył tylko na jej brzuch, rozpaczliwie szukając dowodu, że Amelia się myli. Chciałaby się mylić, ale nie musiała robić testu, by znać prawdę. Test potwierdził tylko to, co kilka ostatnich dni dość jasno jej pokazywało.

– Powiedz coś – rzekła w końcu.

Odchrząknął i kiwnął głową.

– Wybacz. Nie spodziewałem się…

– Chyba żadne z nas się tego nie spodziewało. – Że zajdzie w ciążę, że będzie wymiotowała do kosza na śmieci. – Ale co się stało, to się nie odstanie. I choć chciałabym cofnąć czas, nie da się tego zrobić. Musimy się zastanowić, co dalej.

Czuła się bezradna. W każdej innej sytuacji właśnie do Tylera biegłaby po wsparcie. Gdyby się okazało, że jest w ciąży z innym, byłby pierwszą osobą, do której dzwoniłaby spanikowana. To on pocieszałby ją i mówił, że wszystko jest w porządku. Ale to było jego dziecko, przez co wszystko wydawało się trudniejsze.

– Nadal musisz wrócić na to spotkanie? – spytał.

Teraz, gdy powiedziała mu o dziecku, spotkanie służbowe nie wydawało się tak ważne. Upierała się bardziej ze złości niż z jakiegoś innego powodu. Kochała Tylera, ale czasami zapominał, że nie jest szefem wszystkich. W tej chwili spotkanie nie było jej priorytetem. Ważniejsza jest rozmowa z Tylerem na temat ich przyszłości. Musi mieć plan, nim przyjaciółki zarzucą ją pytaniami, na które nie znała odpowiedzi.

– Nie, chodźmy… – Jej wzrok padł na otwarte drzwi kaplicy ślubnej znajdującej się za salą konferencyjną.

Biało-szara kaplica była bardzo elegancka, choć nie przesadnie, by nie przyćmić panny młodej czy wybranych przez nią dekoracji. Od dnia, kiedy została ukończona, Amelia wyobrażała sobie, że bierze tam ślub w gorsetowej sukni w kolorze kości słoniowej projektu Pniny Tornai. Wyobrażała sobie białe i różowe róże, które wypełnią kaplicę delikatnym zapachem. Bliskich, którzy płaczą ze szczęścia.

Tak miał wyglądać jej wielki dzień. Nie planowała ślubu o pierwszej w nocy w kaplicy z tapicerką w kolorze różowego bizmutu i zakurzonymi sztucznymi kwiatami. Miała na sobie czarną koktajlową sukienkę, na Boga! Brała ślub w czerni! Nie miała nic starego, nic nowego, nic pożyczonego ani niebieskiego. To było bluźnierstwo. A z pewnością źle wróżyło. Najchętniej zwinęłaby się i łkała jak pięciolatka, której coś przeszkodziło w spełnieniu marzeń.

Nagle poczuła, że musi wyjść.

– Zabierz mnie stąd – poprosiła.

– Już się robi.

W pośpiechu włożyła płaszcz. Powinna uprzedzić koleżanki, że wychodzi, ale nie miała odwagi zaglądać do pokoju konferencyjnego. Napisze esemesa do Gretchen.

Tyler jak zwykle przytrzymał dla niej drzwi. Zaprowadził ją na parking do czarnego bmw.

– Ładny samochód wypożyczyłeś – powiedziała.

Ilekroć gdzieś leciała, zwykle dostawała małe auto, a nie luksusowy samochód.

– Może być – odrzekł, otwierając drzwi od strony pasażera. – Chciałem audi, ale nie mieli.

– Och, biedactwo – mruknęła.

Skórzane siedzenia były miękkie, samochód pachniał nowością. Amelia wciąż jeździła małym crossoverem, na który zaoszczędziła po maturze, idealnym do przewożenia zapasów do cateringu, ale bardziej praktycznym niż eleganckim.

To chyba miło mieć pieniądze. Ona nigdy nie miała ich wiele. Ojciec był nauczycielem matematyki, dyrektorem szkoły i jedynym żywicielem rodziny. Choć nie zarabiał źle, zawsze uważała swą rodzinę za klasę średnią. Gdy dorosła, każdy zarobiony grosz przeznaczała na firmę. W dzieciństwie Tyler był od niej dużo biedniejszy. Był jednym z sześciorga dzieci w rodzinie, której ledwie starczało na wykarmienie dwojga.

Kiedy byli dziećmi, bmw wydawało się mrzonką. Przez lata Tyler się dorobił. Nikt nie był bardziej od Amelii dumny z jego dokonań. Gdyby choć przez chwilę nie patrzył na telefon i pobył w kraju dłużej niż dzień raz na jakiś czas, pewnego dnia zostałby wspaniałym mężem. Tyle że Amelia nie widziała siebie w roli jego żony.

– Dokąd jedziemy? – zapytał.

– Kilka przecznic dalej jest kawiarnia, jeśli to ci odpowiada.

– Jasne. – Wyjechał z parkingu i skierował się we wskazaną przez nią stronę. W pobliskiej dzielnicy handlowej nie brakowało kawiarni i restauracji, gdzie mogli usiąść i porozmawiać. Zważywszy na stan żołądka, Amelia nie myślała o jedzeniu, ale chętnie napiłaby się herbaty. Może, jak wszystko będzie dobrze, zje bułeczkę.

W drodze milczeli, co było dziwne. Zawsze mieli milion spraw do obgadania. Potrafili godzinami rozmawiać o wszystkim i o niczym. Seks to zmienił, właśnie z tego powodu nigdy nie chciała, by przekroczyli tę granicę.

Westchnęła i wyjrzała przez okno. Było mnóstwo rzeczy do powiedzenia, lecz żadne z nich nie było gotowe ich powiedzieć. Tyler właśnie dowiedział się, że zostanie ojcem. Potrzebował czasu, by przywyknąć do tej myśli. Nigdy nie wspominał, że chciałby założyć rodzinę, w każdym razie odkąd zerwał z Christine. Dla niego to musiał być nieoczekiwany cios. Amelia zawsze pragnęła mieć dzieci, a jednak dla niej to także był szok.

W końcu zajechali przed niewielką kawiarnię. Tyler pomógł jej wysiąść i weszli do środka. Tyler zamówił im coś do picia, a dla siebie także cynamonową bułkę. Amelia znalazła miękką kanapę w rogu, z dala od innych.

Po paru minutach przyszedł Tyler z tacą i usiadł obok niej. Musnął kolanem jej kolana. Wystarczyło, by pobudzić jej zmysły. Dotykali się pierwszy raz od tamtej nocy. Bardzo chciała przysunąć się bliżej, poczuć jego dłonie na ciele. Wiedziała, że to zły pomysł, ale nie zamierzała zachowywać się dziecinnie. To tylko niewinny dotyk. Nic nie znaczył. Niezależnie od tego, że jej libido eksplodowało jak fajerwerki 4 lipca.

Posłodziła herbatę i ją mieszała, by odwrócić uwagę od bliskości Tylera. Czekała, aż się odezwie.

– Więc – zaczął, gdy zjadł kilka kęsów bułeczki i wypił łyk kawy. – Chcesz najpierw powiedzieć swoim rodzicom czy moim?

Omal nie zakrztusiła się herbatą. Nie tego się spodziewała.

– Co miałabym im powiedzieć?

– Że się pobraliśmy i oczekujemy dziecka.

Gwałtownie potrząsnęła głową.

– Ani jednym, ani drugim.

Zmarszczył czoło.

– W końcu będziemy musieli to zrobić. Nie możemy do nich kiedyś wpaść z dzieckiem i oznajmić: To wasz wnuk.

– Wiem – odparła. – Trzeba będzie powiedzieć o dziecku. Mówiłam o ślubie. Po co ktokolwiek ma o tym wiedzieć, skoro zamierzamy się rozwieść. Wolałabym, żeby mój ojciec nie wiedział. Znasz go. Pozwolił mi jechać do college’u w Tennessee tylko dlatego, że mieszkają tam moi dziadkowie. On czeka, żebym wpadła w jakieś tarapaty, żeby mi udowodnić, że ma rację.

Tyler pokiwał głową.

– Rozumiem. Ja też nie chciałem informować mojej rodziny o ślubie. Ale… wszystko się zmieniło.