Strona główna » Biznes, rozwój, prawo » TTIP. Konflikt i kompas

TTIP. Konflikt i kompas

5.00 / 5.00
  • ISBN:
  • 978-83-65369-39-0

Jeżeli nie widzisz powyżej porównywarki cenowej, oznacza to, że nie posiadamy informacji gdzie można zakupić tę publikację. Znalazłeś błąd w serwisie? Skontaktuj się z nami i przekaż swoje uwagi (zakładka kontakt).

Kilka słów o książce pt. “TTIP. Konflikt i kompas

Czy transatlantyckie partnerstwo handlowo-inwestycyjne, olbrzymia umowa negocjowana przez Stany Zjednoczone i Unię Europejską będzie gospodarczym zbawieniem - jak w większości uważają polityczki i politycy? Czy - jak ostrzegają organizacje obywatelskie i związki zawodowe - przekleństwem? A może, bo i ta opinia się pojawia, będzie to kolejna z umów, które po cichu przychodzą, są podpisywane przy mniejszym lub większym zamieszaniu, a potem stają się niewidzialne na kolejne lata albo i dekady, a ich ostateczny - pozytywny lub negatywny bilans - przyjdzie zobaczyć dopiero kolejnemu pokoleniu pracownic i pracowników, przedsiębiorców i przedsiębiorczyń, obywateli i obywatelek?


Wśród zebranych tu tekstów oddajemy głos zarówno przedstawicielom władzy, akademii i trzeciego sektora. Nie chcemy przy tym ukrywać, że najuważniej i najbardziej krytycznie śledzimy argumentację tych pierwszych - to na wybieralnych urzędnikach i urzędniczkach, naszych reprezentantach i reprezentantkach w krajowych i międzynarodowych instytucjach, na tych, których zadaniem jest służenie wspólnemu interesowi, spoczywa szczególny obowiązek dbałości o uczciwość i przejrzystość procesów politycznych. A otwarty dialog ze społeczeństwem to już dziś coś więcej, niż tylko dobry polityczny obyczaj - to warunek zaufania do polityki w ogóle.

Polecane książki

„Opowieści starej Łęczycy” to wybór artykułów o dziejach Łęczycy i Ziemi Łęczyckiej publikowanych przez Mirosława Pisarkiewicza w latach 1987 — 2017....
Gdybyśmy stanęli na wierzchołku Andów, które piętrzą się szczególniej stromo około równika, ujrzelibyśmy na północ od rzeki Orinoko, młodszej siostrzycy Amazonki, olbrzymią płaszczyznę, zarosłą trawą, przeplecioną krzewami, usrebrzoną na zachodzie potokami i noszącą nazwę hiszpańską „llanos”. Podobn...
Pierwsza od dwóch dekad, oparta na głębokich badaniach archiwalnych, pionierska pod względem perspektywy badawczej biografia Jerzego Andrzejewskiego przynosi nieznany obraz pisarza.   Autorka książki skupia się na życiu osobistym twórcy, które w istotny sposób kształtowało jego przekonania, idee i d...
Wzruszająca opowieść, która mogłaby zatrzymać bicie serca każdego z nas Grace i Tom Penderford to zgodne i szczęśliwe małżeństwo, które prowadzi sielankowe życie na angielskiej prowincji, wychowując córeczkę Chloe. Mała dziewczynka jest ich oczkiem w głowie. Wkrótce po trzecich urodzinach Chloe świa...
Poznaj wyjątkową technikę samouzdrawiania opartą na medytacjach. Ich regularne wykonywanie rozwinie Twoją świadomość, zmniejszy stres i ułatwi relaks. Autor prezentuje najnowsze wyniki badań, które dowodzą, że medytacja jest kluczem do zdrowia i długowieczności. Proponuje praktyki medytacyjne, dzięk...
Książka stanowi pierwsze w polskiej literaturze karnoprocesowej kompleksowe studium monograficzne badania świadka w postępowaniu karnym. Prezentowane rozważania wpisują się w niezwykle ważny i wciąż aktualny nurt ochrony praw jednostki. W opracowaniu omówiono takie zagadnienia jak: d...

Poniżej prezentujemy fragment książki autorstwa Opracowanie zbiorowe

TTIP

Konflikt i kompas

Wybór i opracowanie: redakcja Krytyki Politycznej

Wstęp

Czy transatlantyckie partnerstwo handlowo-inwestycyjne, olbrzymia umowa negocjowana przez Stany Zjednoczone i Unię Europejską będzie gospodarczym zbawieniem – jak w większości uważają polityczki i politycy? Czy – jak ostrzegają organizacje obywatelskie i związki zawodowe – przekleństwem? A może, bo i ta opinia się pojawia, będzie to kolejna z umów, które po cichu przychodzą, są podpisywane przy mniejszym lub większym zamieszaniu, a potem stają się niewidzialne na kolejne lata albo i dekady, a ich ostateczny – pozytywny lub negatywny bilans – przyjdzie zobaczyć dopiero kolejnemu pokoleniu pracownic i pracowników, przedsiębiorców i przedsiębiorczyń, obywateli i obywatelek?

Obie strony żywego sporu wokół umowy TTIP zarzucają sobie nawzajem opieranie się na mitach. Reprezentantki i reprezentanci Komisji Europejskiej mówią, że aktywiści i aktywistki wymyślają kolejne zagrożenia – jak niesławne „kurczaki czyszczone chlorem”, które mają rzekomo zalać europejski rynek – bez poparcia w faktach. Ci odpowiadają zaś, że to instytucje po obu stronach oceanu prezentują wyssane z palca liczby i pseudo-badania, które mają pokazać cudowną moc deregulacji i rzekome zyski dla „zwykłego obywatela”, które płyną z umów wymyślanych wspólnie przez lobbystów wielkich korporacji i prorynkowych biurokratów. Pewne jest, że powstało dużo memów – informacji, które powielają się z niesłychaną szybkością, odklejonych od źródła i kontekstu. Obywatele i obywatelki Unii – a Polski w szczególności – mają prawo czuć się niedoinformowani, gdy negocjacje, powszechnie uważane za tajne, osładzane są tylko uspokajającymi komunikatami Brukseli i Waszyngtonu, a media głównego nurtu zupełnie zaniedbują sprawę największej – jak się mówi – umowy handlowej w historii. Po to przygotowaliśmy ten przewodnik – by możliwie najrzetelniej zaprezentować całe spektrum dyskusji o TTIP, bez upraszczania jej do memów, ale i bez komplikowania przedstawianych argumentów, co najczęściej służy tylko omijaniu drażliwych kwestii. Nie ma w gospodarce spraw tak trudnych, by nie dało się o nich opowiadać „ludzkim językiem”, ale nie ma też spraw tak banalnych, by zbywać je jednozdaniową i wytartą formułką. Ponad wszelkie wątpliwości, nie jest taką sprawą TTIP. 

Wśród zebranych tu tekstów oddajemy głos zarówno przedstawicielom władzy, akademii i trzeciego sektora. Nie chcemy przy tym ukrywać, że najuważniej i najbardziej krytycznie śledzimy argumentację tych pierwszych – to na wybieralnych urzędnikach i urzędniczkach, naszych reprezentantach i reprezentantkach w krajowych i międzynarodowych instytucjach, na tych, których zadaniem jest służenie wspólnemu interesowi, spoczywa szczególny obowiązek dbałości o uczciwość i przejrzystość procesów politycznych. A otwarty dialog ze społeczeństwem to już dziś coś więcej, niż tylko dobry polityczny obyczaj – to warunek zaufania do polityki w ogóle. 

Dyskusja o TTIP pokazuje, że obywatele i obywatelki Unii są zdolni wywrzeć presję na Brukseli i autonomicznie wypowiedzieć się o pożądanych kierunkach rozwoju wspólnych struktur gospodarczych i politycznych. To też na razie jedyny – choć wyjątkowo ważny – widoczny dla wszystkich skutek toczących się negocjacji. Czas dowiedzieć się o nich więcej, a z ostrego sporu wyciągnąć lekcje na przyszłość. A jest o co się spierać. Przeczytajcie sami. 

redakcja

TTIP zagrożeniem dla demokracji

TTIP stanowi zagrożenie dla demokracji w Polsce i Europie, gdyż:

* negocjacje odbywają się w całkowitej tajemnicy. W imieniu UE negocjacje prowadzi Komisja Europejska, która ma obowiązek informować kraje członkowskie i Parlament Europejski, jednak zasadnicza część negocjacji owiana jest tajemnicą. Komisja nie udostępnia negocjowanego tekstu, a także stanowisk negocjacyjnych stron w poszczególnych obszarach. W marcu br. polskie Ministerstwo Gospodarki odmówiło upublicznienia tekstu i zapowiedziało, że zostanie on udostępniony dopiero po podpisaniu przez obydwie strony, czyli wtedy, gdy niemożliwa będzie jego zmiana. (vide list Min. Gospodarki: http://prawokultury.pl/media/entry/image/odpowiedzMG_TTIP.png)

* TTIP zawiera kontrowersyjny system rozstrzygania sporów pomiędzy inwestorami a państwami (ang. ISDS – Investor-to-State Dispute Settlement). Daje on wielkim korporacjom przywilej pozywania państw za domniemane straty dla korporacji z powodu zmiany polityki państwa, np. wprowadzenia nowych regulacji na rzecz ochrony swoich obywateli. W ten sposób Polska i inne kraje europejskie będą miały związane ręce – z powodu obawy o wielomilionowe (lub miliardowe!) odszkodowania na rzecz inwestorów. Nawet Komisja Europejska przyznaje, że system rozstrzygania sporów ma poważne wady. ISDS jest nieprzejrzysty, nie podlega kontroli ani państw ani obywateli, nie zapewnia niezawisłości trybunałów, nie zapobiega konfliktom interesów, ani nie zawiera mechanizmu odwoławczego.

* zakres spraw, które będą podlegały pozwom inwestorów przeciw państwom UE, jest praktycznie nieograniczony. Wszystkie obszary handlu UE z USA, z wyjątkiem spraw wyłączonych z negocjacji (m.in. ochrona europejskiego przemysłu audiowizualnego) będą mogły być przedmiotem pozwów z strony korporacji. Tymczasem polska i europejska opinia publiczna jest całkowicie wykluczona z dostępu do informacji o treści negocjacji. Podobnie polski parlament nie ma do nich dostępu.

Przykłady pozwów inwestorów przeciw państwom:

• Philip Morris przeciw Urugwajowi – 2 mld dolarów – za ostrzeżenia o szkodliwości palenia na paczkach papierosów;

• Vattenfall przeciw Niemcom – 3,7 mld dolarów – za decyzję Niemiec o wycofaniu się z energii atomowej po katastrofie w Fukushimie;

• Lone Pine przeciw Kanadzie – 250 mln dolarów – za decyzję Quebecku, zakazującą wydobycia gazu łupkowego.

W sprawie ISDS w TTIP zaczynają tworzyć się pierwsze wyłomy: Niemcy ogłosiły, że nie widzą potrzeby uwzględniania ISDS w TTIP, a w ostatnich dniach do partii w Parlamencie Europejskim przeciwnych umieszczeniu ISDS w TTIP dołączyła europejska partia socjalistów i socjaldemokratów.

TTIP przypomina inną niesławną umowę inwestycyjną: MAI (ang. Multilateral Agreement on Investment). W latach 1995-1998 była on negocjowana przez kraje OECD w całkowitej tajemnicy. Gdy jego tekst wyciekł do wiadomości publicznej, spowodował ogromną falę protestów. Losy umowy ostatecznie przesądził rząd Francji, który w październiku 1998 roku ogłosił, że jej po prostu nie podpisze.

Tajność i potencjalnie negatywne konsekwencje TTIP upodabnia tę umowę do ACTA – na co zresztą zwracają uwagę aktywiści ACTA, również w Polsce.

Więcej o polskiej debacie na temat TTIP: http://igo.org.pl/polskie-echa-negocjacji-ttip/

Opracował: Marcin Wojtalik, Instytut Globalnej Odpowiedzialności – IGO

Dlaczego TTIP jest tak ważny?

Transatlantyckie Partnerstwo na rzecz Handlu i Inwestycji (TTIP), znane również jako TAFTA (Transatlantycka Strefa Wolnego Handlu), to inicjatywa stworzenia największej strefy wolnego handlu na świecie (USA+UE).

Obecnie istnieje około 3000 dwustronnych umów inwestycyjnych, z czego w 1200 zostało podpisanych przez któreś z państw UE (TTIP jest swego rodzaju dwustronną umową inwestycyjną).

Jednak TTIP jest wyjątkowy:

* ze względu na to, że będzie największą taką umową na świecie;

* bo na terenie USA i UE znajduje się większość międzynarodowych korporacji;

* gdyż TTIP będzie wzorem dla wszystkich kolejnych dwustronnych umów inwestycyjnych.

Tak więc praktyka negocjacji i kształt TTIP przesądzą o tym, ile głosu w handlu międzynarodowym będą miały demokratycznie wybrane władze i obywatele, a ile międzynarodowe korporacje, stojące ponad rządami, parlamentami i obywatelami.

Michael Efler#stopttip: dlaczego Bruksela ignoruje obywateli?

Stop TTIP, sojusz ponad 250 organizacji z całej Europy próbował wykorzystać ważne narzędzie obywatelskie, Europejską Inicjatywę Obywatelską (EIO), w walce o powstrzymanie niejawnych negocjacji handlowych ze Stanami Zjednoczonymi (TTIP) oraz Kanadą (CETA). Dlaczego to? Inicjatywa obywatelska jest ustanowiona na mocy Traktatu z Lizbony i miała być istotnym udoskonaleniem „demokratycznego życia w Unii Europejskiej”. Spróbowaliśmy więc tej drogi, która ma bezpośrednio umożliwiać obywatelom wpływanie na Brukselę.

Na długo przed złożeniem wniosku o rejestrację EIO wystąpiliśmy z prośbą o sprawdzenie treści naszej petycji od strony prawnej. Urzędnik reprezentujący Komisję Europejską, z którym byliśmy w kontakcie, zapewniał nas, że nie będziemy mieli najmniejszych problemów z uzyskaniem fachowej porady. Później wykonaliśmy wiele telefonów i wysłaliśmy ogromną ilość maili, ale odpowiedzi nie dostaliśmy żadnej. Mimo to, zdecydowaliśmy, że 15 lipca złożymy wniosek o rejestrację EIO.

Komisja Europejska potrzebowała aż dwóch miesięcy, żeby przygotować krótki list, w którym odmówiła nam rejestracji Inicjatywy, która wzywała m.in do przerwania negocjacji TTIP. W liście wymienione były dwa powody tej decyzji. Pierwszy sprowadzał się do tego, że według przedstawicieli Komisji prowadzenie negocjacji nad międzynarodowym porozumieniem jest jedynie działaniem przygotowawczym, które nie skutkuje bezpośrednią zmianą prawa wpływającą na życie obywateli. Dlatego na mandat pracowników KE do prowadzenia takich rozmów nie można wpłynąć poprzez inicjatywę obywatelską. W traktach europejskich nie ma żadnych podstaw dla takiej interpretacji. EIO nie musi dotyczyć jedynie aktów prawnych, które mają bezpośredni wpływ na obywateli i obywatelki. Może domagać się działania, ale nie musi odnosić się do konkretnego projektu, który byłby już w mocy.

Drugi powód wydał nam się jeszcze bardziej niepokojący. Okazało się, że Komisja Europejska rozróżnia dwie formy inicjatyw obywatelskich, które dotyczą międzynarodowych porozumień zawieranych przez UE. Pierwsza z nich to wniosek o pozytywne przyjęcie konkluzji takiego porozumienia i jest ona oczywiście dopuszczalna przez Komisję. Ale w przypadku, kiedy inicjatywa obywatelska jest formą sprzeciwu wobec rozstrzygnięć danego porozumienia – tak jak miało być w naszym przypadku – to nie może zostać zarejestrowana, ponieważ nie niesie ze sobą żadnych prawnych skutków dla obywateli i obywatelek. Podejście Komisji jest co najmniej wątpliwe z prawnego punktu widzenia.

Natomiast polityczny komunikat płynący z takiego stanowiska KE nie pozostawia żadnych wątpliwości: międzynarodowe porozumienia handlowe powinny być negocjowane bez udziału społeczeństwa.

Komisja prowadzi tajne negocjacje, na które my nie mamy najmniejszego wpływu, a później stawia Parlament Europejski i opinię publiczną przed faktem dokonanym. Nie możemy zaakceptować takiego stanu rzeczy.

Decyzja Komisji o odrzuceniu naszego wniosku rejestracyjnego wpisuje się idealnie w szereg podobnych działań z poprzednich miesięcy. Wystarczy spojrzeć na tak zwane konsultacje społeczne dotyczące rozwiązywania sporów między inwestorem a państwem, czyli mechanizmu Investor-State Dispute Settlemen (ISDS) będącego częścią TTIP. Komisarz Karel de Gucht, który niedługo odejdzie ze swojego stanowiska, mówił, że zaangażowanie 150 000 ludzi w konsultacje nad ISDS to de facto „atak” na system. Wcześniej zasłynął między innymi nazwaniem wszystkich krytyków TTIP pospolitymi kłamcami. Krótko po upływie końcowego terminu tych konsultacji ogłosił z dumą, że negocjacje nad innym porozumieniem, umową CETA, zostały zakończone.

Okazało się, że roboczy tekst CETA zawiera rozdział poświęcony mechanizmowi ISDS. Problem w tym, że jego treść jest niemal identyczna z tekstem przedłożonym do konsultacji nad TTIP. Komisja Europejska stosuje się do prostej maksymy: możecie powiedzieć, co wam się żywnie podoba, ale to i tak nic nie zmieni. Innym istotnym problemem pozostaje fakt, że KE chciałaby uniknąć procesu ratyfikacji CETA i TTIP przez parlamenty krajów członkowskich, gdyż postrzega tego typu porozumienia jako kwestią dotyczącą Unii jako całości – dlatego planuje ratyfikację tych umów jedynie na poziomie Parlamentu Europejskiego, a ich ostatecznego zatwierdzenia oczekuje od Rady Unii Europejskiej.

Co w takiej sytuacji możemy zrobić w ramach naszych starań o zarejestrowanie Europejskiej Inicjatywy Obywatelskiej? Na pewno nie zamierzamy zakończyć naszego protestu tylko dlatego, że Komisja Europejska z przyczyn politycznych odrzuciła nasz wniosek, chcąc w ten nieprawomocny sposób zyskać na czasie.

Demokracja nie jest na szczęście czymś, co można zatwierdzić lub odrzucić w Brukseli. Demokracja tworzy się w drodze społecznego zaangażowania i przez aktywny udział w procesach politycznych.

Właśnie dlatego, na początku października rozpoczynamy pracę nad próbą oddolnego zorganizowania Europejskiej Inicjatywy Obywatelskiej.

Skoro Komisja Europejska zdecydowała się nas zignorować, my zamierzamy zrobić to samo – zignorujemy Komisję. Ale najpierw zamierzamy zaskarżyć jej dotychczasową decyzję w sprawie EIO przed Europejskim Trybunałem Sprawiedliwości.

13.10.2014

przeł. Dawid Krawczyk

Tekst ukazał się na stronach OpenDemocracy, tytuł pochodzi od redakcji. Artykuł publikujemy na licencji Creative Commons CC BY-NC 3.0. 

Maria ŚwietlikArbitraż według TTIP? Nie, dziękuję!

Ta sprawa nie brzmi porywająco. Ale nie ma dziś lepszego sposobu na zrobienie czegoś złego, niż opakować to w coś potwornie nudnego.

Tak jest i tu chodzi o – trwające do połowy lipca – konsultacje europejskie dotyczące wprowadzenia sądów arbitrażowych do rozstrzygania sporów między inwestorami a państwami. Te mają być elementem umowy handlowo-inwestycyjnej, której pełna nazwa to Transatlantyckie Partnerstwo w dziedzinie Handlu i Inwestycji, a znamy ją lepiej jako TTIP. Umowa ma być krokiem domykającym strefę wolnego handlu łączącą Unię Europejską, Stany Zjednoczone, Kanadę i Meksyk (dwa ostanie kraje związane są z USA zbliżonymi do TTIP umowami CETA i NAFTA). Inicjatorką umów tworzących globalne strefy wolnego handlu jest administracja Stanów Zjednoczonych. Poprzez kolejne porozumienia dąży ona do ujednolicenia zasad regulujących handel z możliwie dużą liczbą państw, tak by amerykańskie produkty i usługi uzyskały wolność przemieszczania się. Dotyczy to nie tylko zniesienia opłat celnych, ale i różnego rodzaju ograniczeń wynikających z ochrony środowiska czy lokalnych norm jakości żywności.

W