Strona główna » Dla dzieci i młodzieży » Wielkie ludy historii. Grecy

Wielkie ludy historii. Grecy

5.00 / 5.00
  • ISBN:
  • 978-83-8151-119-3

Jeżeli nie widzisz powyżej porównywarki cenowej, oznacza to, że nie posiadamy informacji gdzie można zakupić tę publikację. Znalazłeś błąd w serwisie? Skontaktuj się z nami i przekaż swoje uwagi (zakładka kontakt).

Kilka słów o książce pt. “Wielkie ludy historii. Grecy

Jak wyglądało życie codzienne w starożytności? Czy dzieci chodziły do szkoły? Czym zajmowali się dorośli? Poznaj starożytne cywilizacje! Wybierz się w podróż w czasie do starożytnej Grecji!

W książce pt. ,,Wielkie ludy historii. Grecy” młodzi Czytelnicy znajdą informacje o uzbrojonych żołnierzach, wielkich matematykach, błyskotliwych myślicieli… i sportowcach.

Polecane książki

Gdy czytasz tę książkę, po pewnej chwili z lekkim zdumieniem i uśmiechem w kącikach ust stwierdzasz, że przecież to wiesz, że to jest oczywiste. Że do tego, aby sprzedawać, nie są  potrzebne egzaltowane rady autorytetów od hipnozy i mowy ciała. Autor połączył ogromne doświadczenie praktyczne z akade...
Julie Johnson, światowej sławy autorka romansów, w trzymającej w napięciu historii o sile przetrwania i potędze zakazanej miłości. Nie sądziła, że przeżyje katastrofę lotniczą. Nie sądziła, że utknie na bezludnej wyspie. Nie sądziła, że zapragnie takiego mężczyzny. Wyjazd na Fidżi ma być dla Violet ...
W 1975 roku absolwentka Yale School of Drama znalazła swoje miejsce w nowojorskim teatrze. Utalentowana i ambitna, była jak dziesiątki innych aspirujących aktorek tamtych lat – młodą pięknością, która jeździła na rowerze, prowadziła dziennik, drzemała przed występami i późno się kładła, „rozmawiając...
Starmageddon to nowa produkcja firmy Lemon Interactive, rodzimego dystrybutora gier, określana jako „kosmiczny RTS 3D nowej generacji”. Gra czerpie wszystko co najlepsze z gatunku, wzorując się na wspaniałych klimatach Homeworld’a... Starmageddon - poradnik do gry zawiera poszukiwane przez graczy te...
Potępieńcy to historia niezwykła - wciąga czytelnika w taki sposób, że nie pozostaje on biernym obserwatorem tego, co się w niej dzieje. Nietypowy tok narracji i przedstawionych tu zdarzeń, jak i siła sugestii autora niczym śmiercionośne macki oplotą twój umysł i wyobraźnię do tego stopnia, że niesp...
Bezpośrednią przesłanką podjęcia prezentowanych tu badań było zainteresowanie władz samorządowych Elbląga oceną relacji między samorządem a organizacjami pozarządowymi w kontekście planów związanych z przygotowaniem wieloletniego planu współpracy. Wiązała się z tym oferta przeprowadzenia badań z...

Poniżej prezentujemy fragment książki autorstwa Christian Hill

Spis treści

Formacja

Rana

Gimnazjon

Agora

Pireus

Rozejm

Boże igrzyska

Na ulicy

Olimpia

Podejrzane działania

Oczy Spartanina

Zawody

Prawda

FORMACJA

Pe­lo­po­nez, Gre­cja, wio­sna 424 r. p.n.e.

Głę­bo­ki od­dech.

I przed sie­bie. W dół wzgó­rza, na zła­ma­nie kar­ku. Tar­cza, strasz­nie cięż­ka tar­cza w le­wej ręce: przy każ­dym kro­ku skó­rza­ny rze­myk, któ­rym przy­wią­za­na jest do przed­ra­mie­nia, dra­pie go, wpi­ja się, zry­wa skó­rę, mimo od­ci­sku, któ­ry się już na niej zro­bił. Hełm prze­su­wa się na­przód przy każ­dym ko­lej­nym ru­chu, szpa­ry na oczy ze­śli­zgu­ją się w dół, tak że po­le­gać trze­ba ra­czej na in­stynk­cie niż na wzro­ku. Brą­zo­we na­go­len­ni­ki, za­ko­twi­czo­ne na udach, na­ci­ska­ją na łyd­ki, a mię­śnie drżą pod nimi, nie­zdol­ne do od­po­wied­nie­go na­pi­na­nia się i roz­luź­nia­nia, nie­zbęd­ne­go do bie­gu.

Ateń­czy­cy wie­dzą, że Spar­ta­nie pra­wie ni­g­dy nie two­rzą for­ma­cji łucz­ni­ków, bo jest to nie­zgod­ne z ich fi­lo­zo­fią, ich po­glą­da­mi.

Le­piej im jed­nak nie ufać. Fa­lan­ga musi jak naj­szyb­ciej zro­bić tych czte­ry­sta nie­uchron­nych kro­ków, któ­re dzie­lą ją od nie­przy­ja­cie­la, po­ko­nać tę prze­strzeń, na któ­rej moż­na się stać ofia­rą desz­czu strzał i zgi­nąć, nim się jesz­cze roz­pocz­nie wła­ści­wa bi­twa.

An­dry­pus, syn An­dro­ty­ma, po­tra­fi bie­gać. To wy­cho­dzi mu naj­le­piej, le­piej na­wet niż ma­new­ro­wa­nie cięż­ką włócz­nią czy ostrym mie­czem.

Bie­gnie więc w dół, mimo heł­mu, tar­czy, mimo na­go­len­ni­ków: mimo że wszyst­ko zda­wa­ło się utrud­niać mu ru­chy. Uwa­ża, by nie po­zo­sta­wić to­wa­rzy­szy za sobą. Fa­lan­ga to zwar­ta, wal­czą­ca jed­ność. Zwal­nia.

An­dry­pus wy­tę­ża słuch. Czyż­by sły­szał za sobą kro­ki Dio­ni­zju­sza? Zwal­nia jesz­cze bar­dziej. Hełm spadł mu tak ni­sko na oczy, że nic nie­mal nie wi­dzi. A co, je­śli spar­tań­ska fa­lan­ga ze­bra­ła się już przed nim? A jego bieg do­pro­wa­dzi go sa­me­go pro­sto na jed­ną z ich wy­cią­gnię­tych już włócz­ni?

– Nie zwal­niaj, An­dry­pu­sie! Nie zwal­niaj!

To Dio­ni­zjusz mó­wił swo­im gło­sem, jed­no­cze­śnie chra­pli­wym i pi­skli­wym.

– Nic nie wi­dzę! – krzy­czy An­dry­pus. – Prze­klę­ty hełm!

– Ja ci po­wiem! Za­trzy­maj się, kie­dy ci po­wiem! – sło­wa Dio­ni­zju­sza do­cie­ra­ły do nie­go uryw­ka­mi, prze­ry­wa­ne dy­sze­niem. – Te­raz! Za­trzy­maj się!

An­dry­pus za­trzy­mu­je się. Ści­ska­ją­ca włócz­nię pra­wa ręka szu­ka heł­mu, od­su­wa go w tył.

Wi­dzi!

Spar­tań­ska fa­lan­ga ze­bra­ła się już dwa­dzie­ścia kro­ków da­lej. Jest nie­ru­cho­ma: to mur z tarcz na­je­żo­nych włócz­nia­mi.

An­dry­pus wie, co po­wi­nien zro­bić. Znaj­du­je to­wa­rzy­sza po le­wej stro­nie i sta­je obok nie­go. Wy­cią­ga tar­czę przed sie­bie tak, by jed­na po­ło­wa przy­kry­wa­ła jego lewy bok, a dru­ga – pra­wy bok to­wa­rzy­sza. Włócz­nię wy­cią­ga pro­sto przed sie­bie.

Chwi­lę póź­niej do­łą­cza do nie­go Dio­ni­zjusz. Jego tar­cza bę­dzie osła­niać od­kry­ty bok An­dry­pu­sa. Za nim usta­wia się dru­gi rząd, a dłu­ga włócz­nia sto­ją­ce­go za nim męż­czy­zny wy­ła­nia się spod jego włócz­ni. Po­tem po­ja­wia się trze­cia. W mgnie­niu oka tłum pięć­dzie­się­ciu oby­wa­te­li, któ­rzy cha­otycz­nie zbie­ga­li ze wzgó­rza, ście­śnił się i stwo­rzył jed­no­li­tą masę z tarcz i włócz­ni. Był to pro­sto­kąt sze­ro­ki na ośmiu lu­dzi i nie­mal rów­nie głę­bo­ki.

Krzyk. Chó­ral­ny, gło­śny, dzi­ki. Fa­lan­ga ateń­skie­go po­lis jest go­to­wa. Inne zbie­ra­ją się po pra­wej i po le­wej stro­nie, by utwo­rzyć for­ma­cję bi­tew­ną.

Spar­ta­nie cze­ka­li na nich. Mię­dzy tar­cza­mi ude­ko­ro­wa­ny­mi po­twor­ny­mi twa­rza­mi le­d­wie dało się do­strzec heł­my prze­ciw­ni­ków. Ich oczy błysz­cza­ły ni­czym gwiaz­dy na nie­bie z brą­zu.

Spar­ta­nie. Lud, któ­ry uczy­nił woj­nę sen­sem swo­je­go ist­nie­nia. Lu­dzie, któ­rzy przez całe swo­je ży­cie ćwi­czy­li, by stać się nie­zwy­cię­żo­ny­mi w wal­ce.

An­dry­pus prze­ły­ka śli­nę. On wal­czy, kie­dy musi, ale ma też ży­cie, w któ­rym nie są mu po­trzeb­ne tar­cza, hełm ani włócz­nia.

Boi się. Bar­dzo. Nie chce umie­rać.

Zer­ka na Dio­ni­zju­sza po swo­jej pra­wej. Przy­ja­ciel uśmie­cha się do nie­go.

– Spo­koj­nie – szep­cze. – To nie nasz dzień. Je­stem tego pe­wien.

An­dry­pus kiwa gło­wą. To praw­da, on rów­nież to czu­je. Dzi­siaj nie umrze. Ści­ska swo­ją włócz­nię, spo­glą­da na fa­lan­gę nie­przy­ja­ciół.

Do­cie­ra roz­kaz: ru­szać na­przód. Głę­bo­ki od­dech.

Ru­sza.

Fa­lan­ga

Grec­kie­go pie­chu­ra na­zy­wa­my ho­pli­tą, a jed­nost­ką bi­tew­ną ty­po­wą dla ho­pli­tów była fa­lan­ga: bar­dzo zwar­ta for­ma­cja, w któ­rej każ­dy z lu­dzi osła­niał tar­czą za­rów­no sie­bie sa­me­go, jak i swo­je­go są­sia­da. Zło­żo­na z żoł­nie­rzy usta­wio­nych w na­pie­ra­ją­cych na­przód rzę­dach (co naj­mniej sze­ściu, lecz czę­sto znacz­nie licz­niej­szych), fa­lan­ga mia­ła wiel­ką siłę ude­rze­nio­wą.

Łucz­ni­cy

Oprócz ho­pli­tów grec­kie woj­sko mia­ło od­dzia­ły łucz­ni­ków. Sal­wa strzał po­tra­fi­ła zdzie­siąt­ko­wać siły prze­ciw­ni­ka, za­nim jesz­cze włócz­nie zdą­ży­ły się do­tknąć. Z tej przy­czy­ny ho­pli­ci czę­sto po­ko­ny­wa­li bie­giem prze­strzeń, w któ­rą mógł ce­lo­wać prze­ciw­nik, aby ufor­mo­wać fa­lan­gę tuż przed nim.

Oby­wa­te­le

Oby­wa­tel Gre­cji miał pra­wo po­sia­dać wła­sny ma­ją­tek, brać udział w uro­czy­sto­ściach to­wa­rzy­szą­cych świę­tom i w wy­bo­rach. W za­mian mu­siał od­by­wać służ­bę woj­sko­wą w ra­zie po­trze­by, zaś udział w ży­ciu po­li­tycz­nym był za­rów­no pra­wem, jak i obo­wiąz­kiem. Do oby­wa­te­li nie za­li­cza­no ko­biet, dzie­ci, ob­co­kra­jow­ców ani nie­wol­ni­ków.

Po­lis

Sta­ro­żyt­na Gre­cja sta­no­wi­ła zbiór se­tek miast-państw zwa­nych po­lis (w licz­bie mno­giej po­le­is), z któ­rych nie­któ­re były ma­leń­kie, inne zaś ogrom­ne. Na­prze­mien­nie za­wie­ra­ły so­ju­sze i pro­wa­dzi­ły woj­ny, a po­li­tycz­na pa­no­ra­ma wciąż się zmie­nia­ła. Je­dy­nie w ob­li­czu wiel­kich za­gro­żeń z ze­wnątrz, ta­kich jak in­wa­zja Per­sów, wszy­scy Gre­cy jed­no­czy­li się, by sta­wić opór wspól­ne­mu wro­go­wi.

RANA

Krót­kie, ryt­micz­ne kro­ki. Jak ta­niec na polu bi­twy. Pal­ce ści­ska­ją­ce włócz­nię pocą się, ale nie wol­no wy­pu­ścić jej z ręki.

Dy­stans mię­dzy dwie­ma fa­lan­ga­mi się zmniej­sza. Ostrza włócz­ni prze­ciw­ni­ków mu­ska­ją tar­cze.

Na­de­szła pora ata­ku!

Dwie fa­lan­gi na­cie­ra­ją na sie­bie, tar­cza prze­ciw tar­czy. Żoł­nie­rze z tyl­nych rzę­dów na­pie­ra­ją na to­wa­rzy­szy przed nimi. Swo­ją siłą na­da­ją im­pet ca­łej fa­lan­dze. Kto z przo­du, pcha włócz­nią na­przód. Sta­ra się omi­nąć tar­cze prze­ciw­ni­ków z prze­ra­ża­ją­cy­mi zdo­bie­nia­mi i tra­fić wro­ga. Każ­dy jed­no­cze­śnie ma na­dzie­ję, że sam nie zo­sta­nie tra­fio­ny.

Oto An­dry­pus przy­po­mi­na so­bie Po­ema­ty epic­kie opo­wia­da­ją­ce o bi­twach. Pot, za­pach stra­chu, wzno­szą­cy się po­nad zie­mię kurz, słoń­ce roz­grze­wa­ją­ce heł­my z brą­zu, tak że gło­wa zda­je się wci­śnię­ta do pie­ca. I cia­ła to­wa­rzy­szy z tyłu, któ­re gro­ma­dzą się i na­pie­ra­ją na­przód, wciąż na­przód, na­wet gdy nie ma już miej­sca.

Męż­czyź­ni za­czy­na­ją upa­dać, ran­ni lub mar­twi, dep­ta­ni nie­dba­le, bez sza­cun­ku.

Ateń­ska fa­lan­ga pod­da­je się. Czło­wiek po le­wej stro­nie An­dry­pu­sa zo­stał zra­nio­ny w udo. Spar­tań­ska włócz­nia prze­do­sta­ła się przez ba­rie­rę tarcz i tra­fi­ła go. Męż­czy­zna upa­da, a ten sto­ją­cy za jego ple­ca­mi nie zaj­mu­je jego miej­sca od razu. Spar­ta­nie wy­czu­wa­ją chwi­lę sła­bo­ści i rzu­ca­ją się w pu­stą prze­strzeń po­zo­sta­wio­ną przez żoł­nie­rza ni­czym wiel­kie ostrze.

Pusz­cza­ją włócz­nie, bio­rą do