Wielkie ludy historii. Grecy
- Wydawca:
- Wydawnictwo RM
- Kategoria:
- Dla dzieci i młodzieży
- Język:
- polski
- ISBN:
- 978-83-8151-119-3
- Rok wydania:
- 2018
- Słowa kluczowe:
- cywilizacje
- czytelnicy
- grecy
- historii
- informacje
- myślicieli
- podróż
- poznaj
- starożytnej
- starożytności
- szkoły
- wielkie
- życie
- mobi
- kindle
- azw3
- epub
Jeżeli nie widzisz powyżej porównywarki cenowej, oznacza to, że nie posiadamy informacji gdzie można zakupić tę publikację. Znalazłeś błąd w serwisie? Skontaktuj się z nami i przekaż swoje uwagi (zakładka kontakt).
Kilka słów o książce pt. “Wielkie ludy historii. Grecy”
Jak wyglądało życie codzienne w starożytności? Czy dzieci chodziły do szkoły? Czym zajmowali się dorośli? Poznaj starożytne cywilizacje! Wybierz się w podróż w czasie do starożytnej Grecji!
W książce pt. ,,Wielkie ludy historii. Grecy” młodzi Czytelnicy znajdą informacje o uzbrojonych żołnierzach, wielkich matematykach, błyskotliwych myślicieli… i sportowcach.
Polecane książki
Poniżej prezentujemy fragment książki autorstwa Christian Hill
Spis treści
Formacja
Rana
Gimnazjon
Agora
Pireus
Rozejm
Boże igrzyska
Na ulicy
Olimpia
Podejrzane działania
Oczy Spartanina
Zawody
Prawda
FORMACJA
Peloponez, Grecja, wiosna 424 r. p.n.e.
Głęboki oddech.
I przed siebie. W dół wzgórza, na złamanie karku. Tarcza, strasznie ciężka tarcza w lewej ręce: przy każdym kroku skórzany rzemyk, którym przywiązana jest do przedramienia, drapie go, wpija się, zrywa skórę, mimo odcisku, który się już na niej zrobił. Hełm przesuwa się naprzód przy każdym kolejnym ruchu, szpary na oczy ześlizgują się w dół, tak że polegać trzeba raczej na instynkcie niż na wzroku. Brązowe nagolenniki, zakotwiczone na udach, naciskają na łydki, a mięśnie drżą pod nimi, niezdolne do odpowiedniego napinania się i rozluźniania, niezbędnego do biegu.
Ateńczycy wiedzą, że Spartanie prawie nigdy nie tworzą formacji łuczników, bo jest to niezgodne z ich filozofią, ich poglądami.
Lepiej im jednak nie ufać. Falanga musi jak najszybciej zrobić tych czterysta nieuchronnych kroków, które dzielą ją od nieprzyjaciela, pokonać tę przestrzeń, na której można się stać ofiarą deszczu strzał i zginąć, nim się jeszcze rozpocznie właściwa bitwa.
Andrypus, syn Androtyma, potrafi biegać. To wychodzi mu najlepiej, lepiej nawet niż manewrowanie ciężką włócznią czy ostrym mieczem.
Biegnie więc w dół, mimo hełmu, tarczy, mimo nagolenników: mimo że wszystko zdawało się utrudniać mu ruchy. Uważa, by nie pozostawić towarzyszy za sobą. Falanga to zwarta, walcząca jedność. Zwalnia.
Andrypus wytęża słuch. Czyżby słyszał za sobą kroki Dionizjusza? Zwalnia jeszcze bardziej. Hełm spadł mu tak nisko na oczy, że nic niemal nie widzi. A co, jeśli spartańska falanga zebrała się już przed nim? A jego bieg doprowadzi go samego prosto na jedną z ich wyciągniętych już włóczni?
– Nie zwalniaj, Andrypusie! Nie zwalniaj!
To Dionizjusz mówił swoim głosem, jednocześnie chrapliwym i piskliwym.
– Nic nie widzę! – krzyczy Andrypus. – Przeklęty hełm!
– Ja ci powiem! Zatrzymaj się, kiedy ci powiem! – słowa Dionizjusza docierały do niego urywkami, przerywane dyszeniem. – Teraz! Zatrzymaj się!
Andrypus zatrzymuje się. Ściskająca włócznię prawa ręka szuka hełmu, odsuwa go w tył.
Widzi!
Spartańska falanga zebrała się już dwadzieścia kroków dalej. Jest nieruchoma: to mur z tarcz najeżonych włóczniami.
Andrypus wie, co powinien zrobić. Znajduje towarzysza po lewej stronie i staje obok niego. Wyciąga tarczę przed siebie tak, by jedna połowa przykrywała jego lewy bok, a druga – prawy bok towarzysza. Włócznię wyciąga prosto przed siebie.
Chwilę później dołącza do niego Dionizjusz. Jego tarcza będzie osłaniać odkryty bok Andrypusa. Za nim ustawia się drugi rząd, a długa włócznia stojącego za nim mężczyzny wyłania się spod jego włóczni. Potem pojawia się trzecia. W mgnieniu oka tłum pięćdziesięciu obywateli, którzy chaotycznie zbiegali ze wzgórza, ścieśnił się i stworzył jednolitą masę z tarcz i włóczni. Był to prostokąt szeroki na ośmiu ludzi i niemal równie głęboki.
Krzyk. Chóralny, głośny, dziki. Falanga ateńskiego polis jest gotowa. Inne zbierają się po prawej i po lewej stronie, by utworzyć formację bitewną.
Spartanie czekali na nich. Między tarczami udekorowanymi potwornymi twarzami ledwie dało się dostrzec hełmy przeciwników. Ich oczy błyszczały niczym gwiazdy na niebie z brązu.
Spartanie. Lud, który uczynił wojnę sensem swojego istnienia. Ludzie, którzy przez całe swoje życie ćwiczyli, by stać się niezwyciężonymi w walce.
Andrypus przełyka ślinę. On walczy, kiedy musi, ale ma też życie, w którym nie są mu potrzebne tarcza, hełm ani włócznia.
Boi się. Bardzo. Nie chce umierać.
Zerka na Dionizjusza po swojej prawej. Przyjaciel uśmiecha się do niego.
– Spokojnie – szepcze. – To nie nasz dzień. Jestem tego pewien.
Andrypus kiwa głową. To prawda, on również to czuje. Dzisiaj nie umrze. Ściska swoją włócznię, spogląda na falangę nieprzyjaciół.
Dociera rozkaz: ruszać naprzód. Głęboki oddech.
Rusza.
Falanga
Greckiego piechura nazywamy hoplitą, a jednostką bitewną typową dla hoplitów była falanga: bardzo zwarta formacja, w której każdy z ludzi osłaniał tarczą zarówno siebie samego, jak i swojego sąsiada. Złożona z żołnierzy ustawionych w napierających naprzód rzędach (co najmniej sześciu, lecz często znacznie liczniejszych), falanga miała wielką siłę uderzeniową.
Łucznicy
Oprócz hoplitów greckie wojsko miało oddziały łuczników. Salwa strzał potrafiła zdziesiątkować siły przeciwnika, zanim jeszcze włócznie zdążyły się dotknąć. Z tej przyczyny hoplici często pokonywali biegiem przestrzeń, w którą mógł celować przeciwnik, aby uformować falangę tuż przed nim.
Obywatele
Obywatel Grecji miał prawo posiadać własny majątek, brać udział w uroczystościach towarzyszących świętom i w wyborach. W zamian musiał odbywać służbę wojskową w razie potrzeby, zaś udział w życiu politycznym był zarówno prawem, jak i obowiązkiem. Do obywateli nie zaliczano kobiet, dzieci, obcokrajowców ani niewolników.
Polis
Starożytna Grecja stanowiła zbiór setek miast-państw zwanych polis (w liczbie mnogiej poleis), z których niektóre były maleńkie, inne zaś ogromne. Naprzemiennie zawierały sojusze i prowadziły wojny, a polityczna panorama wciąż się zmieniała. Jedynie w obliczu wielkich zagrożeń z zewnątrz, takich jak inwazja Persów, wszyscy Grecy jednoczyli się, by stawić opór wspólnemu wrogowi.
RANA
Krótkie, rytmiczne kroki. Jak taniec na polu bitwy. Palce ściskające włócznię pocą się, ale nie wolno wypuścić jej z ręki.
Dystans między dwiema falangami się zmniejsza. Ostrza włóczni przeciwników muskają tarcze.
Nadeszła pora ataku!
Dwie falangi nacierają na siebie, tarcza przeciw tarczy. Żołnierze z tylnych rzędów napierają na towarzyszy przed nimi. Swoją siłą nadają impet całej falandze. Kto z przodu, pcha włócznią naprzód. Stara się ominąć tarcze przeciwników z przerażającymi zdobieniami i trafić wroga. Każdy jednocześnie ma nadzieję, że sam nie zostanie trafiony.
Oto Andrypus przypomina sobie Poematy epickie opowiadające o bitwach. Pot, zapach strachu, wznoszący się ponad ziemię kurz, słońce rozgrzewające hełmy z brązu, tak że głowa zdaje się wciśnięta do pieca. I ciała towarzyszy z tyłu, które gromadzą się i napierają naprzód, wciąż naprzód, nawet gdy nie ma już miejsca.
Mężczyźni zaczynają upadać, ranni lub martwi, deptani niedbale, bez szacunku.
Ateńska falanga poddaje się. Człowiek po lewej stronie Andrypusa został zraniony w udo. Spartańska włócznia przedostała się przez barierę tarcz i trafiła go. Mężczyzna upada, a ten stojący za jego plecami nie zajmuje jego miejsca od razu. Spartanie wyczuwają chwilę słabości i rzucają się w pustą przestrzeń pozostawioną przez żołnierza niczym wielkie ostrze.
Puszczają włócznie, biorą do