Strona główna » Poradniki » Więź deje siłę. Emocjonalne bezpieczeństwo na dobry początek

Więź deje siłę. Emocjonalne bezpieczeństwo na dobry początek

4.00 / 5.00
  • ISBN:
  • 978-83-65087-00-3

Jeżeli nie widzisz powyżej porównywarki cenowej, oznacza to, że nie posiadamy informacji gdzie można zakupić tę publikację. Znalazłeś błąd w serwisie? Skontaktuj się z nami i przekaż swoje uwagi (zakładka kontakt).

Kilka słów o książce pt. “Więź deje siłę. Emocjonalne bezpieczeństwo na dobry początek

Marzeniem wszystkich rodziców jest wychowanie dzieci na szczęśliwe, samodzielne i pewne siebie osoby, zadowolone ze swojego życia i zdolne do miłości. Książka Więź daje siłę pokazuje, że najlepszą drogą do osiągnięcia tego celu jest udana relacja rodziców z dzieckiem.

Wbrew powszechnym przekonaniom, fizyczny dystans i przedwczesne usamodzielnianie wcale nie wspierają samodzielności dziecka. Udaną więź buduje bliskość i właściwe odpowiadanie na sygnały dziecka. Doktor biologii i badaczka rozwoju człowieka, Evelin Kirkilionis, twierdzi, że rodzice są ewolucyjnie wyposażeni w "intuicyjny program rodzicielski", który idealnie współgra z biologicznymi potrzebami dziecka. Jego odczytanie zakłócają jednak sprzeczne przekazy, dotyczące opieki nad dzieckiem, brak wsparcia ze strony otoczenia czy stres.

Więź daje siłę przedstawia klucz do zrozumienia potrzeb małego dziecka, także tego najbardziej wymagającego, i pomaga rodzicom zbudować z nim trwałą i ufną więź od samego początku.

Polecane książki

W publikacji „Dokumentacja wewnętrzna w jednostkach sektora finansów publicznych” zaprezentowano przykładowy wzór zarządzenia kierownika jednostki ustalającego zasady (politykę) rachunkowości i zawierające w swej treści praktyczne wskazówki oraz rozwiązania Po uwzględnieniu specyfiki każdej jednostk...
Wychowanie w dysfunkcyjnej rodzinie, hazard, śmierć, czy chociażby zmieniający się ustrój, to tylko część ze zbioru okoliczności, które wpływają na życie Krzyśka – głównego bohatera tej opowieści. Krzysiek, bezskutecznie próbując układać sobie życie w zgodzie z pows...
„Sekret Życia” - Zerrafin Czy nie odnosisz wrażenia, że świat stanął na głowie? Czy nie chciałbyś żeby życie było prostsze i spokojniejsze? Czy nie zastanawia Cię skąd w ciągu ostatnich lat powstało tyle ognisk zapalnych na świecie, żeby wymienić tylko Państwo Islamskie, które n...
Publikacja stanowi zbiór ponad pięćdziesięciu stanów faktycznych z zakresu prawa karnego materialnego wraz z rozwiązaniami. Do każdego kazusu podano pytania oraz wskazówki mające pomóc w samodzielnym rozwiązaniu kazusu. Zawarte w opracowaniu stany faktyczne prezentują najważniejsze zagadnienia częśc...
Trzecia z serii czterech książek o utalentowanej profilerce Saszy Załuskiej. Kolejne portrety psychologiczne zbrodniarzy krok po kroku prowadzą ją do odkrycia mrocznej tajemnicy z własnej przeszłości.Hipnotyzująca Łódź, tajemnicze miasto, które nikomu, kto choć raz się w nim znalazł, n...
„Drony — praktyczna nauka latania” to książka skierowana do wszystkich, którzy chcą rozpocząć swoją przygodę z dronami oraz do tych, które już posiadają drony i potrzebują wskazówek, aby nauczyć się nimi latać oraz poznać meandry dronowej rzeczywistości, takie jak historia, prawo czy zasada działani...

Poniżej prezentujemy fragment książki autorstwa Evelin Kirkilionis

Evelin KirkilionisWIĘŹ DAJE SIŁĘEmo­cjo­nal­ne bez­pie­czeń­stwo na do­bry po­czą­tek PRZE­ŁO­ŻY­ŁA Jo­wi­ta Mak­sy­mo­wicz-Ha­mann War­sza­wa 2011 Ty­tuł ory­gi­na­łu:Bin­dung stärkt. Emo­tio­na­le Si­cher­he­it für Ihr Kind – der be­ste Start ins Le­ben

Au­tor­ka: Eve­lin Kir­ki­lio­nis

© 2008 by Kösel Ver­lag, a di­vi­sion of Ver­lags­grup­pe Ran­dom Ho­use GmbH, Mün­chen, Ger­ma­ny

Re­dak­cja: Clau­dia Sno­chow­ska-Gon­za­lez

Pro­jekt okład­ki: Ja­go­da Zdro­jew­ska

Fo­to­gra­fia na I stro­nie okład­ki: Cri­stian Cag­gia­no (sxc.hu)

ISBN: 978-83-65087-02-7

Gru­pa Wy­daw­ni­cza Re­la­cja Sp. z o.o. Ma­ma­nia Sło­wi­cza 27a 02-170 War­sza­wa

www.ma­ma­nia.pl

© Co­py­ri­ght for the Po­lish edi­tion by Ma­ma­nia 2014 © Co­py­ri­ght for the Po­lish trans­la­tion by Ma­ma­nia 2011

Kon­wer­sja: Gru­pa Wy­daw­ni­cza Re­la­cja Sp. z o.o.

█ Sło­wo wstęp­ne

Roz­pro­mie­nio­ne nie­mow­lę, uśmie­cha­ją­ce się do ro­dzi­ców, gdy je głasz­czą i piesz­czą. We­so­ły ma­lu­szek, któ­ry uf­nie, trzy­ma­jąc ro­dzi­ców za rękę, za­czy­na swą przy­go­dę ze świa­tem. Mały słod­ki piesz­czo­szek na ko­la­nach u ma­mu­si; peł­ne za­chwy­tu sza­leń­stwa na ple­cach taty; po­grą­że­ni w świe­cie fan­ta­zji to­wa­rzy­sze za­baw; dziec­ko z dumą po­ka­zu­ją­ce wszem i wo­bec wy­ni­ki pierw­szej uda­nej pró­by pi­sa­nia – to ob­raz­ki szczę­śli­we­go dzie­ciń­stwa, sym­bo­le peł­nej za­ufa­nia wię­zi mię­dzy ro­dzi­ca­mi a dziec­kiem. Uda­na więź ro­dzi­ce–dzie­ci jest nie tyl­ko pod­sta­wą suk­ce­sów we wspól­nym po­ko­ny­wa­niu drob­nych pro­ble­mów, któ­re po­ja­wia­ją się na po­cząt­ku ży­cia dziec­ka, ale ma rów­nież po­zy­tyw­ny wpływ na każ­dym ko­lej­nym eta­pie dzie­ciń­stwa. Na­wet w trud­nym okre­sie doj­rze­wa­nia, mimo wszel­kich pro­te­stów, na­sto­lat­ki nie tra­cą za­ufa­nia do mat­ki i ojca. Jako mło­dzi do­ro­śli wciąż od nowa od­naj­du­ją do nich dro­gę i po­zwa­la­ją im brać udział w swo­im ży­ciu. Więź daje siłę – nie tyl­ko w dzie­ciń­stwie! Sta­no­wi opar­cie aż po póź­ną mło­dość.

Peł­na za­ufa­nia więź ro­dzi­ców z dzieć­mi to, oczy­wi­ście, nie tyl­ko szczę­śli­we chwi­le. Ukry­wa się za nią rów­nież inna, „sza­ra” rze­czy­wi­stość: bez­sen­ne noce, gdy nic nie jest w sta­nie po­cie­szyć dziec­ka. Szar­ga­ją­ca ner­wy bez­sil­ność, kie­dy nie­mal nie spo­sób po­ra­dzić so­bie z ma­łym upar­ciu­chem. Nie­cier­pli­wa złość, kie­dy ten sam błąd or­to­gra­ficz­ny po­ja­wia się po raz set­ny. Wście­kłość i roz­pacz, kie­dy dys­ku­sje z czter­na­sto­let­nim, wiecz­nie znu­dzo­nym, za­twar­dzia­łym kon­te­sta­to­rem zda­ją się nie mieć koń­ca. Roz­cza­ro­wa­nie, kie­dy dziec­ko ca­ły­mi ty­go­dnia­mi, na­wet w two­je uro­dzi­ny, naj­wy­raź­niej ni­g­dzie do­oko­ła nie po­tra­fi zna­leźć ani jed­ne­go te­le­fo­nu, z któ­re­go mo­gło­by do cie­bie za­dzwo­nić i choć przez chwi­lę po­roz­ma­wiać. A jed­nak, mimo wszel­kich ży­cio­wych prze­mian i kry­zy­sów, na­wet je­śli zna­cze­nie ro­dzi­ców dla dziec­ka dia­me­tral­nie się zmie­nia – tak jak zresz­tą musi się zmie­nić – więź dziec­ka z jego ro­dzi­ca­mi po­zo­sta­je czymś szcze­gól­nym, co w za­sad­ni­czy spo­sób de­cy­du­je o jego ży­cio­wej dro­dze, na­wet je­śli kie­dyś zwią­zek ten oka­że się trud­ny.

Wszyst­kie na­sze wy­sił­ki zmie­rza­ją do tego, by na­sze dzie­ci wy­ro­sły na oso­by pew­ne sie­bie, kom­pe­tent­ne, za­do­wo­lo­ne z sie­bie i ze swo­je­go ży­cia, by były sa­mo­dziel­ne, a jed­no­cze­śnie zdol­ne do mi­ło­ści i za­ko­rze­nio­ne w swo­im oto­cze­niu spo­łecz­nym, i by przez całe ży­cie po­zo­sta­wa­ły w łącz­no­ści ze swo­im do­mem ro­dzin­nym. Ro­dzi­ce do­brze zda­ją so­bie spra­wę ze swo­jej od­po­wie­dzial­no­ści za to, by po­ło­żyć so­lid­ne fun­da­men­ty pod szczę­śli­we ży­cie swo­ich po­ciech. Nie cho­dzi tu tyl­ko o zdro­wie fi­zycz­ne, ale też o to, że o ja­ko­ści wię­zi mię­dzy ro­dzi­ca­mi a dzieć­mi de­cy­du­je osta­tecz­nie do­bre sa­mo­po­czu­cie psy­chicz­ne. To z ko­lei ozna­cza da­wa­nie dziec­ku peł­nej uczu­cia uwa­gi i bli­sko­ści, któ­re za­pew­nią mu po­czu­cie pew­no­ści i bez­pie­czeń­stwa.

Przy­chyl­ność, któ­rej do­świad­cza dziec­ko w pierw­szych la­tach ży­cia, wy­ty­cza pew­ne ramy, i w te ramy uję­te będą wszyst­kie jego póź­niej­sze związ­ki. Wła­śnie nad tym, z po­mo­cą swej mi­ło­ści i tro­ski, od pierw­sze­go dnia ży­cia swo­je­go dziec­ka „pra­cu­ją” ro­dzi­ce – ro­bią to na­wet już wcze­śniej. I to oni, od­po­wia­da­jąc na jego wy­ra­zy sym­pa­tii, otwie­ra­ją przed nim świat uczuć.

Po­nie­waż uwa­żam, że do­bry po­czą­tek to naj­lep­sza dro­ga do dal­szych suk­ce­sów, książ­ka ta sku­pia się przede wszyst­kim na pierw­szym roku ży­cia dziec­ka, na­wet je­śli nie koń­czy się do­kład­nie w jego pierw­sze uro­dzi­ny. Na­tu­ral­nie, nie chcę przez to po­wie­dzieć, że zna­czą­ce są wy­łącz­nie do­świad­cze­nia dziec­ka w pierw­szym roku ży­cia, czy że tyl­ko one mają de­cy­du­ją­cy wpływ na całe dal­sze ży­cie, a wszyst­kie póź­niej­sze wy­sił­ki mają już tyl­ko cha­rak­ter uzu­peł­nia­ją­cy. Trze­ba po pro­stu pod­kre­ślić, jak nie­zwy­kle waż­ny jest to okres – za­rów­no dla roz­wo­ju dziec­ka, jak i uczuć ro­dzi­ciel­skich.

Każ­da isto­ta ludz­ka uczy się już od pierw­sze­go dnia ży­cia – a ści­śle bio­rąc, za­czy­na to ro­bić na­wet wcze­śniej. Każ­da isto­ta ludz­ka może się też do­uczać i prze­kwa­li­fi­ko­wy­wać. Dla­te­go na­wet, je­śli pierw­szy etap roz­wo­ju dziec­ka prze­bie­gał z pro­ble­ma­mi, ewen­tu­al­ne bra­ki w dzie­dzi­nie związ­ków mię­dzy­ludz­kich moż­na wy­rów­nać za po­mo­cą mi­ło­ści i cier­pli­wo­ści. Na przy­kład ro­dzi­ce za­stęp­czy i ad­op­cyj­ni przez swój po­ten­cjał emo­cjo­nal­ny mogą nad­ro­bić po­cząt­ko­we za­nie­dba­nia, a ro­dzi­ce bio­lo­gicz­ni, je­śli tyl­ko za­uwa­żą ja­kieś nie­po­ko­ją­ce ob­ja­wy, mogą pra­co­wać nad tymi swo­imi sła­bo­ścia­mi, któ­re wpły­wa­ją nie­ko­rzyst­nie na dziec­ko, i od­po­wied­nio im prze­ciw­dzia­łać.

Nie mar­tw­cie się więc: nie mu­si­cie się oba­wiać, że je­śli raz czy dwa razy zda­rzy się wam po­peł­nić ja­kiś błąd, wa­sze dziec­ko bę­dzie cią­gnąć za sobą ba­last już przez całe ży­cie. Nie mu­si­my być do­sko­na­li – ide­al­ni ro­dzi­ce bez skaz i wad nie ist­nie­ją, a na­wet je­śli ist­nie­ją, to wcze­śniej czy póź­niej oka­żą się oni dla dziec­ka praw­dzi­wym okro­pień­stwem. Ko­cha­ją­cy, uważ­ni ro­dzi­ce, ak­cep­tu­ją­cy dziec­ko jako sa­mo­dziel­ną, małą oso­bo­wość, na po­czą­tek cał­ko­wi­cie wy­star­czą.

█ Wpro­wa­dze­nieCzym wła­ści­wie jest uda­na więź mię­dzy ro­dzi­ca­mi a dzieć­miWięź, bon­ding i at­tach­ment

Dla zdro­we­go roz­wo­ju dziec­ko po­trze­bu­je związ­ku emo­cjo­nal­ne­go przy­naj­mniej z jed­ną oso­bą, peł­nią­cą funk­cję ro­dzi­ca. Opi­su­ją­cy ten zwią­zek na­uko­wy ter­min „więź” szyb­ko przy­jął się rów­nież w ję­zy­ku ogól­nym. Oczy­wi­ście, nie tyl­ko dziec­ko przy­wią­zu­je się do ro­dzi­ców, ale rów­nież w ro­dzi­cach roz­wi­ja się emo­cjo­nal­na więź z dziec­kiem. W ję­zy­ku an­giel­skim przy­wią­za­nie ze stro­ny dziec­ka opi­su­je się sło­wem at­tach­ment, a przy­wią­za­nie ze stro­ny ro­dzi­ców ter­mi­nem bon­ding. Po nie­miec­ku [1] na­to­miast po­ję­cie „więź mię­dzy ro­dzi­ca­mi a dzieć­mi” pod­kre­śla ra­czej wza­jem­ność związ­ków uczu­cio­wych ro­dzi­ców i ich po­ciech.

Chcia­ła­bym pod­kre­ślić, że sło­wa „ro­dzi­ce” uży­wam w tej książ­ce w jak naj­szer­szym zna­cze­niu: okre­ślam nim oso­by, któ­re sta­le opie­ku­ją się dziec­kiem, a nie tyl­ko ro­dzi­ców bio­lo­gicz­nych. Jed­no­cze­śnie po­ję­cie „mat­ka” ozna­cza tu „głów­ne­go opie­ku­na”. W rze­czy sa­mej to mat­ki, przede wszyst­kim w pierw­szym roku ży­cia (cza­sem z przy­czyn czy­sto bio­lo­gicz­nych, z po­wo­du kar­mie­nia), od­gry­wa­ją rolę naj­waż­niej­sze­go opie­ku­na dziec­ka. Za­an­ga­żo­wa­nych oj­ców pro­szę o wy­ba­cze­nie – dla więk­szej płyn­no­ści czy­ta­nia naj­czę­ściej nie wspo­mi­nam o nich bez­po­śred­nio.

Wię­zi opar­te na za­ufa­niu i wię­zi opar­te na lęku – kla­sycz­ne ob­ser­wa­cje

Ro­dzi­ce dają swo­im dzie­ciom po­czu­cie bez­pie­czeń­stwa psy­chicz­ne­go, co ozna­cza, że są źró­dłem pew­no­ści sie­bie i rów­no­wa­gi. W okre­sie nie­mow­lę­cym po­czu­cie to za­le­ży przede wszyst­kim od obec­no­ści ro­dzi­ców. Dal­szy roz­wój dziec­ka i zwięk­sza­nie się jego zdol­no­ści ko­gni­tyw­nych krok po kro­ku po­zwa­la mu rów­nież w inny spo­sób upew­niać się co do emo­cjo­nal­nej bli­sko­ści i do­stęp­no­ści waż­nych osób.

Uwa­ga i tro­ska, z jaką ro­dzi­ce re­agu­ją na sy­gna­ły dziec­ka, już w pierw­szych mie­sią­cach ży­cia po­zwa­la nie­mow­lę­ciu upew­nić się, że trosz­czą się o nie i zna­ją jego po­trze­by, że je ak­cep­tu­ją i chro­nią. Ro­dzi­ce oka­zu­ją się w ten spo­sób god­ny­mi za­ufa­nia part­ne­ra­mi wię­zi. Już z za­cho­wa­nia racz­ku­ją­ce­go ma­lu­cha moż­na wy­wnio­sko­wać, czy ro­dzi­ce sta­no­wią dla nie­go bez­piecz­ną bazę. Dzie­ci o bez­piecz­nej, uf­nej wię­zi z mat­ką nie tyl­ko z więk­szą cie­ka­wo­ścią i sa­mo­dziel­no­ścią od­kry­wa­ją oto­cze­nie, ale po­trze­bu­ją też bar­dziej wy­wa­żo­ne pro­por­cje mię­dzy sa­mo­dziel­ną za­ba­wą i wła­sny­mi za­in­te­re­so­wa­nia­mi z jed­nej stro­ny, a czer­pa­niem przy­jem­no­ści z kon­tak­tu z ro­dzi­ca­mi z dru­giej. Są ogól­nie zrów­no­wa­żo­ne, rza­dziej pła­czą i nie­mal nie wy­ka­zu­ją za­cho­wań lę­ko­wych, ner­wo­wych czy agre­syw­nych. Skrzyw­dzo­ne, szu­ka­ją bli­sko­ści z ro­dzi­ca­mi, ale dają się po­cie­szyć bez wcze­pia­nia się w nich, co ozna­cza, że kie­dy smu­tek i ból mi­ja­ją, po­tra­fią odejść do swo­ich spraw. Wie­dzą, skąd wziąć po­moc, i znaj­du­ją ją, je­śli tyl­ko czu­ją, że sy­tu­acja je prze­ra­sta.

Chy­ba naj­ła­twiej uzmy­sło­wić so­bie, czym jest pra­wi­dło­wa więź ro­dzi­ce–dzie­ci, po­rów­nu­jąc ją z wię­zią lę­ko­wą za po­mo­cą te­stu ob­cej sy­tu­acji (na­wet je­śli na sa­mym po­cząt­ku da nam to nie­co „su­chą” wie­dzę na­uko­wą; patrz ta­bel­ka: Test ob­cej sy­tu­acji – me­to­da oce­ny wię­zi). Ba­da­nie po­le­ga na tym, że dzie­ci w wie­ku ok. jed­ne­go roku sta­wia się w sy­tu­acjach bu­dzą­cych stop­nio­wo co­raz więk­szy nie­po­kój. W ści­śle okre­ślo­nych wa­run­kach ba­daw­czych ma­lu­chy po­zo­sta­wia się przez pe­wien czas czę­ścio­wo w to­wa­rzy­stwie oso­by ob­cej, a czę­ścio­wo zu­peł­nie same, w nie­zna­nym so­bie oto­cze­niu. Im bar­dziej za­nie­po­ko­jo­ne jest dziec­ko, tym bar­dziej po­trze­bu­je uspo­ka­ja­ją­cej bli­sko­ści mat­ki, a tak­że, co zro­zu­mia­łe, tym mniej wy­ka­zu­je za­cho­wań po­znaw­czych i tym mniej się bawi, mimo że do­stęp­ne za­baw­ki są prze­cież bar­dzo in­te­re­su­ją­ce. Moż­na wy­obra­zić so­bie tę sy­tu­ację na przy­kła­dzie wagi: po jed­nej stro­nie za­cho­wa­nia po­znaw­cze, a po dru­giej po­trze­ba bli­sko­ści. Im pew­niej i bar­dziej bez­tro­sko czu­je się dziec­ko, tym wcze­śniej włą­cza­ją się u nie­go za­cho­wa­nia po­znaw­cze. Je­śli dziec­ko sta­je się co­raz bar­dziej nie­pew­ne czy wy­stra­szo­ne, bawi się co­raz mniej i in­ten­syw­niej szu­ka wspar­cia u opie­ku­na, któ­ry przy­wra­ca mu po­czu­cie bez­pie­czeń­stwa i po­ka­zu­je, że je chro­ni i że wszyst­ko jest w po­rząd­ku [2].

Or­ga­ni­zu­jąc test, przede wszyst­kim ocze­ku­je się, że praw­do­po­dob­nie naj­cie­kaw­sze będą wy­ni­ki ob­ser­wa­cji dzie­ci pod­czas roz­sta­nia z mat­ką. Tym­cza­sem spo­sób, w jaki ma­lu­chy ra­dzi­ły so­bie w sy­tu­acji roz­sta­nia, oka­zał się, ow­szem, waż­ny, jed­nak szcze­gól­nie po­ucza­ją­ce przy oce­nie ja­ko­ści wię­zi były za­cho­wa­nia dzie­ci pod­czas po­wro­tu mat­ki. 

Test ob­cej sy­tu­acji – me­to­da oce­ny wię­zi

Ba­da­nie to, stwo­rzo­ne przez Mary Ain­sworth [3], po­zwa­la uchwy­cić ja­kość wię­zi z opie­ku­nem u dzie­ci w wie­ku roku–pół­to­ra na pod­sta­wie ustan­da­ry­zo­wa­nej pro­ce­du­ry, któ­ra za­kła­da okre­sy prze­by­wa­nia w ob­cym oto­cze­niu wspól­nie z mat­ką i po roz­sta­niu z nią. Znaj­du­ją­ce się w po­miesz­cze­niu ba­daw­czym za­baw­ki są co praw­da cie­ka­we i za­chę­ca­ją do za­cho­wań po­znaw­czych, ale z dru­giej stro­ny obce oto­cze­nie tro­chę jed­nak dzie­ci nie­po­koi. Dla­te­go czę­sto po­trze­bu­ją do­dat­ko­we­go wspar­cia ze stro­ny mat­ki, co ła­two roz­po­znać po tym, że swo­im za­cho­wa­niem sy­gna­li­zu­ją po­trze­bę bli­sko­ści, to zna­czy np. czę­ściej na­wią­zu­ją kon­takt wzro­ko­wy z mat­ką czy do­ma­ga­ją się bez­po­śred­niej bli­sko­ści fi­zycz­nej. Po­nie­waż pod­czas ba­da­nia mat­ka sie­dzi da­le­ko od ką­ci­ka za­baw, za­cho­wa­nia dzie­ci, któ­re mają na celu na­wią­za­nie kon­tak­tu, są ła­twe do za­ob­ser­wo­wa­nia. 

W ośmiu trzy­mi­nu­to­wych eta­pach dziec­ko sta­wia się w sy­tu­acjach, któ­re w róż­nym stop­niu je nie­po­ko­ją (oczy­wi­ście tyl­ko, je­śli nie re­agu­je zbyt gwał­tow­nie). Etap 1: mat­ka z dziec­kiem zo­sta­ją przy­pro­wa­dzo­ne do po­miesz­cze­nia ob­ser­wa­cyj­ne­go przez oso­bę pro­wa­dzą­cą ba­da­nie. Naj­pierw więc (etap 2) tyl­ko w obec­no­ści mat­ki dziec­ko musi się zde­cy­do­wać, czy woli trzy­mać się bli­sko niej, czy ba­dać cie­ka­we za­baw­ki. Etap 3: po trzech mi­nu­tach do po­miesz­cze­nia wcho­dzi obca oso­ba. Etap 4: po usta­lo­nym cza­sie mat­ka wy­cho­dzi z po­ko­ju, a gdy wra­ca po ko­lej­nych trzech mi­nu­tach (etap 5), obcy wy­cho­dzi. 

Na­stęp­nie mat­ka znów się od­da­la i dziec­ko zo­sta­je samo (etap 6). Po trzech mi­nu­tach jesz­cze raz wra­ca obcy (etap 7), a na ko­niec wy­cho­dzi z po­ko­ju w mo­men­cie po­wro­tu mat­ki (etap 8). 

Każ­dy etap wy­wo­łu­je u dzie­ci co­raz sil­niej­szy nie­po­kój. Ro­śnie ich po­trze­ba bli­sko­ści z mat­ką, a go­to­wość do za­ba­wy ma­le­je stop­nio­wo, w mia­rę, jak na­ra­sta ich lęk – szcze­gól­nie, gdy mat­ka od­cho­dzi i zo­sta­ją same w ob­cym oto­cze­niu. Rów­nież po po­wro­cie mat­ki dzie­ci wciąż, co zro­zu­mia­łe, są moc­no za­nie­po­ko­jo­ne i nie ba­wią się tak in­ten­syw­nie, jak w sy­tu­acji po­cząt­ko­wej. 

Ty­po­wa re­ak­cja dzie­ci, któ­rych więź z mat­ką jest opar­ta na za­ufa­niu: naj­pierw ma­lu­chy z za­in­te­re­so­wa­niem ba­da­ją za­baw­ki w ką­ci­ku za­baw, od cza­su do cza­su po­dej­mu­jąc kon­takt z mat­ką, któ­ra sie­dzi tro­chę z boku. Kie­dy mat­ka wy­cho­dzi z po­ko­ju, dzie­ci co praw­da pro­te­stu­ją, ale nie za­czy­na­ją od razu pła­kać ani krzy­czeć. Naj­pierw za­czy­na­ją ją wo­łać, a kie­dy nie wra­ca, stop­nio­wo tra­cą za­in­te­re­so­wa­nie za­baw­ka­mi. Za­czy­na­ją mat­ki szu­kać, czę­sto z pła­czem, któ­re­go nie są w sta­nie uko­ić pró­by po­cie­sza­nia po­dej­mo­wa­ne przez oso­bę obcą. Kie­dy tyl­ko mat­ka wra­ca, dzie­ci wi­ta­ją ją, pro­mie­nie­jąc ra­do­ścią. Ma­lu­chy szu­ka­ją fi­zycz­nej bli­sko­ści z mat­ką i chcą, by je po­cie­sza­ła. Po chwi­li w koń­cu się uspo­ka­ja­ją i po­wo­li znów za­czy­na­ją się ba­wić. 

Re­ak­cje dzie­ci o wię­zi lę­ko­wej: u dzie­ci o nie­pew­nej wię­zi z ro­dzi­ca­mi da się za­uwa­żyć kil­ka róż­nych ty­po­wych wzor­ców za­cho­wań. 

W przy­pad­ku tak zwa­nej wię­zi lę­ko­wo-uni­ko­wej ma­lu­chy pod­czas ob­ser­wa­cji za­cho­wu­ją się na po­cząt­ku dość sa­mo­dziel­nie, przy­naj­mniej na pierw­szy rzut oka. Pod­czas za­ba­wy nie­wie­le uwa­gi po­świę­ca­ją mat­ce, rów­nież jej wyj­ście z po­ko­ju zda­je się nie sta­no­wić dla nich pro­ble­mu. Z oży­wie­niem ba­wią się z ob­cy­mi, nie zwra­ca­jąc szcze­gól­nej uwa­gi na wra­ca­ją­cą mat­kę i nie szu­ka­jąc z nią fi­zycz­nej bli­sko­ści. Ogól­nie ma­lu­chy zda­ją się do­brze ra­dzić so­bie same i nie wi­dać po nich, by nie­zwy­kła sy­tu­acja wy­wie­ra­ła na nich więk­sze wra­że­nie. To za­cho­wa­nie po­zwa­la do­my­ślać się u nich – tyl­ko jed­nak na pierw­szy rzut oka – wy­so­kie­go stop­nia sa­mo­dziel­no­ści (patrz też TU­TAJ i da­lej). 

Przy wię­zi lę­ko­wo-am­bi­wa­lent­nej mat­kom bar­dzo cięż­ko jest uspo­ko­ić dzie­ci, je­śli te po­czu­ją się za­nie­po­ko­jo­ne. Dzie­ci w ob­cym oto­cze­niu bar­dzo się boją utra­ty kon­tak­tu z mat­ką. Przez cały czas ob­ser­wu­ją, co mat­ka robi. Nie­kie­dy mat­ka pod­czas te­stu nie jest w sta­nie zo­sta­wić dziec­ka sa­me­go, bo przy­wie­ra ono do niej i pro­te­stu­je, pła­cząc roz­pacz­li­wie. Z dru­giej stro­ny, cza­sem gwał­tow­nie, ze zło­ścią bro­ni się przed przy­tu­la­niem i po­cie­sza­niem przez mat­kę po jej po­wro­cie. 

O wię­zi zdez­or­ga­ni­zo­wa­nej mó­wi­my, kie­dy zbie­ga­ją się naj­róż­niej­sze sprzecz­ne za­cho­wa­nia, czę­sto bę­dą­ce kom­bi­na­cją re­ak­cji po­cho­dzą­cych z po­zo­sta­łych dwóch ro­dza­jów wię­zi lę­ko­wej. Na przy­kład re­ak­cje uni­ko­we wy­stę­pu­ją rów­no­cze­śnie z in­ten­syw­ny­mi pro­te­sta­mi prze­ciw­ko roz­sta­niom. Albo dziec­ko za­cho­wu­je się wo­bec mat­ki otwar­cie agre­syw­nie i gniew­nie, mimo że wcze­śniej ba­wi­ło się za­do­wo­lo­ne samo. Jak róż­no­rod­ne są spo­so­by wy­ra­ża­nia dez­or­ga­ni­za­cji wię­zi, tak róż­no­rod­ne mogą być jej przy­czy­ny. Ten ro­dzaj wię­zi może się wią­zać z uszko­dze­nia­mi neu­ro­lo­gicz­ny­mi u dziec­ka, ale rów­nież ze znę­ca­niem się i za­nie­dby­wa­niem albo in­ny­mi trau­ma­tycz­ny­mi, nie­ty­po­wy­mi i ob­cią­ża­ją­cy­mi wy­da­rze­nia­mi [4]. Dla­te­go taka struk­tu­ra wię­zi wspo­mnia­na jest tu tyl­ko gwo­li stwo­rze­nia kom­plet­ne­go ob­ra­zu. Bliż­sze wy­ja­śnie­nia wy­kra­cza­ją poza ramy tej książ­ki. Za­in­te­re­so­wa­ni czy­tel­ni­cy mogą prze­czy­tać wię­cej w pra­cy Ka­rin Gros­smann i Klau­sa Gros­sman­na Bin­dun­gen – das Ge­füge psy­chi­scher Si­cher­he­it(patrz przy­pis).

Czy­ta­jąc opis dzie­cię­cych za­cho­wań pod­czas te­stu ob­cej sy­tu­acji, nie po­win­ni­ście od razu za­bie­rać się do pro­wa­dze­nia nie­spo­koj­nych ob­ser­wa­cji ma­lu­cha, któ­ry pod­czas wi­zy­ty nie­mal nie scho­dzi ma­mie z ko­lan, albo pew­ne­go sie­bie skrza­ta, któ­ry z cie­ka­wo­ścią, ni­czym nie­zra­żo­ny, ru­sza na in­spek­cję ob­ce­go miesz­ka­nia wa­szych zna­jo­mych. Nie­któ­re dzie­ci to po pro­stu małe nie­śmiał­ki, któ­re w ob­cym oto­cze­niu za­wsze za­cho­wu­ją się nie­co po­wścią­gli­wie i po­trze­bu­ją cza­su, by po­wo­li „od­ta­jać” – to kwe­stia tem­pe­ra­men­tu. Nie po­wi­nien was też od razu na­pa­wać lę­kiem wa­riant nie­zwy­kle pew­ny sie­bie: ma­cie przed sobą po pro­stu ma­łe­go eks­tra­wer­ty­ka, któ­ry być może wła­śnie w wa­szym sze­ro­kim krę­gu zna­jo­mych na­uczył się, jak spo­koj­nie po­ru­szać się w ob­cym oto­cze­niu. Te typy za­cho­wań nie mu­szą by­naj­mniej od razu świad­czyć o ist­nie­niu lę­ko­wej wię­zi z ro­dzi­ca­mi. 

Rów­nież w cza­sie ba­dań na­uko­wych, kie­dy dzie­ci na po­waż­nie przy­po­rząd­ko­wu­je się do róż­nych ro­dza­jów wię­zi, po­trze­ba wię­cej, niż tyl­ko wnio­sków z te­stu ob­cej sy­tu­acji, któ­re opi­sa­no tu za­le­d­wie z grub­sza, skró­to­wo. Ana­li­zom na­gra­nia fil­mo­we­go z prze­pro­wa­dzo­ne­go te­stu to­wa­rzy­szą też pra­co­chłon­ne ana­li­zy za­cho­wa­nia, pro­wa­dzo­ne przez wie­le od­po­wied­nio przy­go­to­wa­nych osób, i ob­ser­wa­cje do­mo­we, któ­re umoż­li­wia­ją wzię­cie pod uwa­gę cech cha­rak­te­ru te­sto­wa­nych ma­lu­chów. 

Róż­ni­ce w tem­pe­ra­men­cie moż­na za­ob­ser­wo­wać już u dzie­ci w pierw­szym roku ży­cia

Już kil­ku­mie­sięcz­ne nie­mow­lę­ta róż­nią się mię­dzy sobą tem­pe­ra­men­tem. Moż­na go usta­lić na pod­sta­wie ty­po­wych re­ak­cji i sty­lu za­cho­wa­nia, na przy­kład na pod­sta­wie siły re­ak­cji, ła­two­ści przy­sto­so­wa­nia do zmian, naj­częst­szych na­stro­jów. U dzie­ci w wie­ku nie­mow­lę­cym wy­róż­nia­my tem­pe­ra­ment „ła­twy”, „trud­ny” i „wol­no roz­grze­wa­ją­cy się” [5]. 

Jak sama na­zwa wska­zu­je, dzie­ci o ła­twym tem­pe­ra­men­cie naj­czę­ściej są w do­brym na­stro­ju. Prze­bieg ich dnia pręd­ko sta­je się dla ro­dzi­ców prze­wi­dy­wal­ny, bo sto­sun­ko­wo szyb­ko usta­la się na przy­kład rytm snu czy kar­mie­nia. Dla dzie­ci tych do­stra­ja­nie się do in­nych lu­dzi i no­wych oko­licz­no­ści nie sta­no­wi pro­ble­mu, ła­two więc i do­brze ad­ap­tu­ją się do no­wych sy­tu­acji. Ok. 40% dzie­ci za­li­cza się do typu ła­twe­go, na­to­miast ok. 10% ma tem­pe­ra­ment trud­ny. U nich prze­bieg dnia jest dość nie­prze­wi­dy­wal­ny. Na no­wych lu­dzi i sy­tu­acje dzie­ci te re­agu­ją ra­czej po­wścią­gli­wie i trud­no przy­sto­so­wu­ją się do zmian. Przede wszyst­kim re­agu­ją zwy­kle dość gwał­tow­nie i nie­chęt­nie. Z ko­lei „wol­no roz­grze­wa­ją­ce się” dzie­ci spra­wia­ją wra­że­nie lę­kli­wych i po­wścią­gli­wych, w nie­pew­nych sy­tu­acjach szyb­ko się też wy­co­fu­ją i dość wol­no ad­ap­tu­ją. Nie re­agu­ją jed­nak zbyt gwał­tow­nie ani ne­ga­tyw­nie. Do tej gru­py dzie­ci za­li­cza­my ok. 15% nie­mow­ląt (po­zo­sta­łych 35% dzie­ci nie daje się jed­no­znacz­nie przy­po­rząd­ko­wać). 

Co kon­kret­nie ozna­cza­ją dla dziec­ka po­szcze­gól­ne ro­dza­je wię­zi? 

Po­wyż­szy opis róż­nych za­cho­wań po­ka­zu­je, że już rocz­nia­ki roz­wi­nę­ły roz­ma­ite stra­te­gie ra­dze­nia so­bie z ob­cią­że­nia­mi. 

Więź lę­ko­wo-am­bi­wa­lent­na, przy któ­rej dziec­ko czę­sto przy­wie­ra z lę­kiem do mat­ki, nie po­zwa­la dzie­ciom w nie­co­dzien­nych sy­tu­acjach po­zna­wać oto­cze­nia, czy­li zbie­rać do­świad­czeń. Zbyt in­ten­syw­nie zaj­mu­ją się one lę­kli­wym ob­ser­wo­wa­niem mat­ki i pil­no­wa­niem tego, by cią­gle być z nią w kon­tak­cie. Ogra­ni­cza to bar­dzo ich moż­li­wo­ści roz­wo­ju, bo nie po­tra­fią sko­rzy­stać z atrak­cji ofe­ro­wa­nych przez oto­cze­nie z po­wo­du wciąż pod­wyż­szo­ne­go za­po­trze­bo­wa­nia na bli­skość. 

Dzie­ci re­pre­zen­tu­ją­ce więź lę­ko­wo-uni­ko­wą pod­czas te­stu ob­cej sy­tu­acji zda­ją się z po­cząt­ku do­brze so­bie ra­dzić, ale gdy przyj­rzeć się do­kład­niej, moż­na za­uwa­żyć, że rów­nież one, mimo że nie wy­ka­zu­ją za­cho­wań przy­wią­za­nio­wych, cięż­ko zno­szą odej­ście mat­ki. Wska­zu­je na to już spo­sób, w jaki się ba­wią – cho­dzi bar­dziej o zna­le­zie­nie so­bie za­ję­cia niż o praw­dzi­we ba­da­nie oto­cze­nia. Re­ak­cje fi­zjo­lo­gicz­ne jesz­cze wy­raź­niej po­ka­zu­ją, jaki to dla nich cię­żar – moż­na to od­czy­tać z przy­spie­szo­ne­go bi­cia ser­ca i wzro­stu po­zio­mu kor­ty­zo­lu mie­rzo­ne­go w śli­nie (nie­za­wod­na me­to­da ba­da­nia stop­nia chwi­lo­we­go ob­cią­że­nia stre­sem [6]). Wzmo­żo­ny wy­rzut tego wskaź­ni­ka stre­su da­wał się stwier­dzić tyl­ko u dzie­ci o wię­zi lę­ko­wej, i to jesz­cze dłu­go po nie­po­ko­ją­cym wy­da­rze­niu, nie wy­stę­po­wał na­to­miast u dzie­ci o wię­zi bez­piecz­nej. 

Dzie­ci o wię­zi lę­ko­wo-uni­ko­wej nie są ani tak nie­po­ru­szo­ne, ani tak doj­rza­łe, jak by to się mo­gło z ze­wnątrz wy­da­wać ze wzglę­du na ich „lu­zac­kie” za­cho­wa­nie. Na pod­sta­wie wcze­śniej­szych do­świad­czeń wy­kształ­ci­ły one ra­czej pew­ną stra­te­gię, któ­ra po­le­ga na tym, by grać nie­wzru­szo­ne­go, czy­li nie po­ka­zy­wać po so­bie, jak bar­dzo w isto­cie jest się po­ru­szo­nym i jak bar­dzo po­trze­bu­je się w rze­czy­wi­sto­ści uspo­ka­ja­ją­cej in­ter­wen­cji mat­ki. Dziec­ko, któ­re z za­sa­dy nie jest pew­ne nie­za­wod­no­ści i do­stęp­no­ści mat­ki, nie tyl­ko szyb­ciej się nie­po­koi niż dziec­ko o wię­zi bez­piecz­nej, ale też bra­ku­je mu od­po­wied­niej stra­te­gii uspo­ka­ja­nia się, po­nie­waż uni­ka ono bli­sko­ści z mat­ką. Do­dat­ko­wo nie oka­zu­je swo­je­go ob­cią­że­nia, więc oto­cze­nie nie­mal nie za­uwa­ża jego na­pię­cia i nie ofe­ru­je mu wspar­cia. Nie­któ­re dzie­ci już jako rocz­ne ma­lu­chy tym mniej oka­zu­ją swo­je zmar­twie­nia, im więk­sze jest ich ob­cią­że­nie emo­cjo­nal­ne. 

Pod­kreśl­my jesz­cze raz: dzie­ci, któ­rych przy­wią­za­nie opie­ra się na za­ufa­niu, po po­wro­cie mat­ki wy­ra­ża­ją otwar­cie swo­ją po­trze­bę bli­sko­ści i po­tra­fią uko­ić swo­je zmar­twie­nia za po­mo­cą od­po­wied­nich za­cho­wań. Dzie­ci o wię­zi lę­ko­wo-uni­ko­wej i lę­ko­wo-am­bi­wa­lent­nej nie wy­kształ­ci­ły ade­kwat­nej, od­po­wia­da­ją­cej ich po­trze­bom stra­te­gii ra­dze­nia so­bie z pro­ble­ma­mi i nie mogą się nią po­słu­żyć. Ta­kie ob­cią­że­nie wy­ra­ża się już u rocz­nych dzie­ci w fi­zycz­nej re­ak­cji wy­rów­naw­czej, da­ją­cej się stwier­dzić na pod­sta­wie pod­wyż­szo­nych war­to­ści kor­ty­zo­lu, któ­re wska­zu­ją na prze­ży­wa­nie stre­su [7].