Strona główna » Obyczajowe i romanse » Witraż

Witraż

5.00 / 5.00
  • ISBN:
  • 978-83-65157-95-9

Jeżeli nie widzisz powyżej porównywarki cenowej, oznacza to, że nie posiadamy informacji gdzie można zakupić tę publikację. Znalazłeś błąd w serwisie? Skontaktuj się z nami i przekaż swoje uwagi (zakładka kontakt).

Kilka słów o książce pt. “Witraż

Co mogą mieć ze sobą wspólnego młoda dziewczyna pracująca jako sprzątaczka i dojrzała kobieta zarządzająca renomowaną kliniką chirurgii plastycznej? Obie wybrały emigrację, choć jedna szuka swojego miejsca w życiu, a druga uważa, że znalazła je raz na zawsze i że szczęście już jej nie opuści. Ale losy ludzkie są jak witraże – ciemne szybki sąsiadują z jasnymi, kolorowymi. Z bliska widać jedynie poszczególne szkiełka i dopiero, kiedy zaświeci słońce, a my będziemy w stanie stanąć wystarczająco daleko, zobaczymy obraz, który nas zachwyci. Książka Agnieszki Korzeniewskiej to niezwykle prawdziwa i aktualna opowieść o naszych czasach. Historia życia trzech polskich emigrantek, w której miłość w zaskakujący sposób przeplata się z ludzkimi dramatami. Melania, Zuza i Magda to trzy różne kobiety "po przejściach". Każda z nich z innego powodu wyjechała z Polski. Bruksela XXI wieku nie jest jednak dla nich „ziemią obiecaną”.

Polecane książki

Zbiór opowiadań - czasem prześmiewczych, czasem trochę sentymentalnych. Historie o niezwykłym szczęściu i niewyobrażalnym pechu. Jeśli chcecie wiedzieć, jak z powodu jednego grosika można trafić do więzienia, a jak dzięki poduszce stać się milionerem - sięgnijcie po Sowizdrzała....
Zawartość merytoryczna opracowania w dużej części opiera się na aktualnie obowiązującym ramowym programie szkolenia uchwalonym przez Naczelną Radę Adwokacką i ma na celu być swego rodzaju uzupełnieniem wiedzy nabywanej w toku szkolenia. Publikacja nie ma i nie miała być w swoim założeniu kolejnym op...
Sympatyczny duet krakowskich policjantów tym razem działa na Pomorzu. Podkomisarz Lucek Bałyś, wysłany na pozornie niewinną konferencję, zostaje beznadziejnie wmieszany w porachunki miejscowej gangsterki. Z początku uznaje to za szczęśliwy traf – po kłopotach w małżeństwie porządna dawka adrenaliny ...
  WIERSZE Z BLISKA Adam Puslojić: About Meta Kušar: Szeroka pieśń / Obrzeża / Wełniana piosenka / 19 marca 2012  / Kłębek przyjemności / Linia serca Radovan Brenkus: *** [Widać znane twarze w obcych]  /  *** [W przedostatnim obrazie]  /  *** [Z rozkoszy wygoniliśmy zatruty sen]  / *** [Z jamy zarośn...
Życie Shandi Pierce to istna ekwilibrystyka. Dziewczyna kończy studia, wychowuje samotnie trzyletniego genialnego synka Nathana i umiejętnie lawiruje między skłóconymi, rozwiedzionymi rodzicami. Podczas napadu w minimarkecie na stacji benzynowej zakochuje się w człowieku, który osłania jej syna prze...
Św. Brygida była przekonana, o nadprzyrodzonym pochodzeniu objawień, które otrzymywała. Uważała siebie jedynie za narzędzie boże, wraz sekretarzami spisywała to co jej objawiał Chrystus Pan, Matka Boża, aniołowie i święci. To jej przekonanie zostało sprawdzone i potwierdzone przez Urząd Nauczyc...

Poniżej prezentujemy fragment książki autorstwa Agnieszka Korzeniewska

Wszystkie postacie oraz wydarzenia przedstawione w książce Witraż są fikcyjne i są wytworem wyobraźni autora. Wszelkie podobieństwo do prawdziwych osób i zdarzeń jest przypadkowe.Opracowanie wydawnicze i projekt okładki: AGATA MOŚCICKA, biały-ogród.pl© Copyright for this edition by Od Deski Do Deski, Warszawa 2017
© Copyright for the text by Agnieszka Korzeniewska 2017Wydanie IISBN 978-83-65157-95-9Wydawnictwo OD DESKI DO DESKI Sp. z o.o.
ul. Puławska 174/11, 02-670 Warszawaoddeskidodeski.com.plKonwersja: eLitera s.c..Czytelniku, korzystaj legalnie!
Nad książką ciężko pracował autor i wiele innych osób. Uszanuj ich trud i korzystaj z książki w legalny sposób. Dzięki temu będziemy mogli sobie pozwolić, by przygotować dla Ciebie kolejne znakomite lektury.

1.

Otworzyła oczy. Przez ciężkie zasłony okienne do środka wdzierały się zbyt oślepiające jak na tę porę roku promienie słońca. W ich blasku ciemne kontury mebli zaczynały nabierać wyrazistości. Rozejrzała się niepewnie. Obcość wnętrza zalała ją po samo gardło falą strachu. Próbowała nie poddawać się panice. Spokojnie. Lęk to tylko stan świadomości. Obmacała własne ciało. Odkryła ze zdumieniem, że śpi ubrana. Przymknęła na nowo oczy. Skupiła się ze wszystkich sił. Wydarzenia ostatnich tygodni zaczęły powoli zapełniać świadomość niejasnym uczuciem dyskomfortu. Próbowała zebrać do kupy nie tylko wczorajszy dzień, ale cały splot okoliczności, po których jak po nitce do kłębka dojdzie do „teraz”. Nie było to łatwe. Nitka plątała się, rwała, supłała.

Gdzie ona właściwie jest?

Myślenie przychodzi z trudem jak pierwsze kroki dziecka. Próbuje nadać mu określony bieg, ale ono niepokornie wymyka się, kluczy, idzie swoim nieposłusznym torem w najmniej pożądanym kierunku. Nagły flesz rozrywa pamięć. Rozpaczliwie próbuje gasić wybuchające ogniska wspomnień. Na próżno. Ich płomienie już pełzają dreszczem po jej ciele, opanowują duszę, wdzierają się do głowy, dając masochistyczną przyjemność cierpienia.

***

We wspomnienia wdziera się chłopak o błękitnych oczach. To on jest kluczem do ustalenia chronologii zdarzeń. Tak. Od niego wszystko się zaczęło.

Był raną, która nadal nie chciała się zagoić. Ech… Zacisnęła pięści z bezsilności. Czytała kiedyś książkę pewnego Argentyńczyka. Mężczyzna o zachłannym błękicie tęczówek jak ulał pasował do opisu Zahira, bohatera jednego z opowiadań. Swego czasu opanował jej cały umysł i zdeterminował każdy krok. Budził w niej mordercze zapędy. Doprowadzał do obłędu. Zwierzyła się z tego spostrzeżenia swojej nieistniejącej przyjaciółce. Głos rozsądku życzliwie podpowiedział, aby zmieniła lekturę i przestała dzielić włos na czworo. Ale ona uparcie poddawała się biczowaniu przeszłością. Ile to razy analizowała wszystko pod jego kątem i ciągle nie udało jej się uchwycić momentu, kiedy coś zaczęło się sypać. A może od początku było źle? Zacisnęła powieki aż do bólu i próbowała krok po kroku przeskanować historię ich znajomości. Który to już raz? Łudziła się, że jeśli skrupulatnie rozłoży ten związek na kawałeczki, opisze, ponumeruje, zapakuje beznamiętnie w paczuszki, zwiąże sznurkiem i wrzuci do szuflady zapomnienia, odzyska wolność.

Ale nic takiego nie nastąpiło. Poczuła, jak po raz kolejny spływa na nią poczucie klęski. Samoistne przekleństwo wyrwało jej się z gardła i osiadło na ustach. Nie uciekła. Przywlokła go ze sobą.

***

Zwlec się z łóżka. Ale dlaczego jest tak ciężko? Jakby była w trumnie. Przytomniej rozgląda się po wnętrzu. Wszystko zwielokrotnione w swej wielkości, gigantomania w stosunku do prymitywnej Ślimakowej na postkomunistycznym osiedlu, które żałośnie próbuje udawać metropolię.

Przez wąską szparę w zasłonach wpada z ulicy strzała słońca, w której tańczą drobinki kurzu. W półmroku jaśniejszą plamą zaznacza się biel kominka na wprost wielkiego łóżka, na którym leży. Zlokalizowała źródło ciężaru przygniatającego jej nogi jak betonowe buty, które funduje się skazańcom, zanim wyśle się ich na dno rzeki. Ktoś okrył ją ciężkim, szorstkim pledem. Odrzuciła ciężar z nóg. Namacała stopami gładkość drewnianej podłogi. Wstała i odsunęła ciężkie zasłony. Zmierzyła się wzrokiem z wielkością okiennych ram. Sięgały prawie do samego sufitu. Odgarnęła dłonią muślinową firankę, z której posypał się na jej głowę złotym deszczem kurz.

Skuliła ramiona. Z obrzydzeniem strzepnęła z siebie szarozłoty pył. Wieloletni, tytoniowy. Klejący się cienkim brązowym woalem do policzków. Szyby też nie były czystsze. Sięgnęła dłonią po kiedyś biały skobel, z którego teraz łuszczyła się farba. Pociągnęła. Okno otwarło się z jękiem nienaoliwionych zawiasów, wpuszczając do środka zgiełk ulicy. Wychyliwszy się, popatrzyła w dół. Perspektywę skrzącej się, asfaltowej wstęgi zamykała dostojna, średniowieczna baszta. Skąpana w ostrym słońcu z wijącym się po ścianach bluszczem wyglądała jak dumna, wyniosła, stara królowa. Rześkie, poranne powietrze nagłą falą wdarło się do jej płuc.

Która może być godzina? Rozejrzała się po mieszkaniu. Było piękne, zabytkowe, burżuazyjne. Niecodzienne. Jakby przeniosła się raptem w XIX wiek. Raził tylko lekki nieporządek i bylejakość sprzętów, niepasujące do wyniosłości mieszkania. Żołnierska, staroświecka zgrzebność wnętrza nasuwała przypuszczenie, że jest to lokum starszego, samotnego mężczyzny. Może emerytowanego wojskowego. Przechodziła przez kolejne pokoje połączone oszklonymi drzwiami, z których kapało bogactwo witraży. Wpadające z zewnątrz światło drżało w nich, tańczyło, rozszczepiało się na miliony iskierek, sprawiało, że mieszkanie tętniło namacalnym, neurotycznym pulsem życia. Magia, jakiej nigdy wcześniej nie doświadczyła. Okna patrzyły na nią zewsząd, były umiejscowione na przestrzał. Zwielokrotniały obraz, dawały głębię, zapraszały do szklanych, urojonych labiryntów. Niepokoiły i zachwycały. Dziewczyna podeszła do jednego, które wychodziło na ogród, i zaparło jej dech. W dole kipiały wszystkimi kolorami budzącej się wczesnowiosennej zieleni bujne ogrody. Gdzieniegdzie ubiegłoroczna jesień zostawiła ślad w postaci zagubionych brązowych liści.

Każdy dom w tej okolicy miał swój kawałek zielono-złocistego raju, którego nie imały się odwieczne prawa pór roku. Prywatności mieszkańców strzegły wysokie na dwa metry chłodne, beznamiętne mury oddzielające sąsiadujące ze sobą posesje, strażnicy raju pilnujący dzień i noc, by kipiąca radością przyroda nie wymknęła się spod kontroli i jak zaraza nie objęła radosnym drganiem liści całego miasta.

Stała dłuższy czas jak zahipnotyzowana. Z tego stanu wyrwał ją nagle prozaiczny, natarczywy głód. Sprowadził ją na ziemię i skierował jej kroki do kuchni. Podążyła jak pies jego tropem. Zajrzała do lodówki, jednak ta była pusta. W starej szafce wyklejonej lepiącą się od brudu wyblakłą ceratą znalazła resztki czerstwego pieczywa i blaszane, obdrapane pudełko z odrobiną kawy.

„Od czegoś trzeba zacząć” – pomyślała i po chwili ściskała oburącz wyszczerbiony parujący kubek. Bez cukru i bez mleka, co zaburzało nieco jej proces myślowy.

Próbowała w chronologicznym porządku podsumować ostatnie tygodnie, które złożyły się na to, że teraz siedziała w zupełnie innym wymiarze rzeczywistości, w belgijskiej secesyjnej kamienicy z początku ubiegłego wieku, popijała zbożową kawę chicory i czekała na gospodarza tego magicznego mieszkania.

Kawa ciepłą stróżką rozchodziła się po ciele, dając poczucie bezpieczeństwa, a Zuza zaczęła uśmiechać się do wspomnień.

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki