Strona główna » Humanistyka » Wojny Czyngis-chana 1194–1242

Wojny Czyngis-chana 1194–1242

4.00 / 5.00
  • ISBN:
  • 978-83-7976-251-4

Jeżeli nie widzisz powyżej porównywarki cenowej, oznacza to, że nie posiadamy informacji gdzie można zakupić tę publikację. Znalazłeś błąd w serwisie? Skontaktuj się z nami i przekaż swoje uwagi (zakładka kontakt).

Kilka słów o książce pt. “Wojny Czyngis-chana 1194–1242

Wojny Czyngis-chana zmieniły historię Azji i Europy. Ten wielki wódz i władca zdołał zjednoczyć na poły dzikie plemiona mongolskie i dzięki wspaniałej organizacji, przy wsparciu chińskiej myśli technicznej, doprowadził do powstania jednego z największych imperiów w dziejach świata. Stosując nowatorskie rozwiązania taktyczne, perfekcyjnie wykorzystał jazdę w działaniach operacyjnych, usprawnił łączność, sztukę oblężniczą, a wskutek rozwoju baz zaopatrzenia jego zagony bez trudu pokonywały wielokilometrowe przestrzenie. W swych licznych kampaniach wojennych do 1206 r., kiedy został ogłoszony chanem, dokonał podboju całej Mongolii. Później on i jego wodzowie zdobyli północne Chiny (1211-1215), Chorezm, Samarkandę i całą Azję Centralną (1218-1223), następnie wyprawiali się do Iranu, Afganistanu i Indii. Lata 1222-1223 to atak na Połowców i Ruś, a w 30. i 40. latach XIII w. już jego następcy zorganizowali wyprawy na Europę Południowo-Wschodnią, w tym Polskę i Węgry.

Polecane książki

Dwie wyraziste bohaterki, które mają wiele do ukrycia, mistrzowski styl i zawrotne tempo akcji. Z połączenia tych składników powstała książka, od której trudno się oderwać, chociaż czasami trzeba zamknąć oczy ze strachu. Stephnen King, „People”. Nazywa się Agatha. An...
Praktyczna nauka rysowania dla dzieci – wskazówki, jak krok po kroku rysować dzikie zwierzęta: krokodyla, żyrafę, hipopotama, nosorożca, hienę, strusia, zebrę, antylopę, słonia, lwa, kangura, geparda, misia, tygrysa, bawoła i małpę. Przy każdym zwierzątku zamieszczono rymowany wierszyk. Na początku ...
Poradnik do gry Call of Duty 3 to kompletny opis przejścia, który pomoże przebrnąć przez wszystkie czternaście misji, a co za tym idzie, wspomóc aliancką ofensywę na zajętą przez niemieckie siły Francję. Call of Duty 3 - poradnik do gry zawiera poszukiwane przez graczy tematy i lokacje jak m.in. [Ro...
Współczucie to klucz do wszystkiego to znakomity, praktyczny i niezwiązany z żadnym wyznaniem poradnik, dzięki któremu można tak przetransformować sposób interakcji z otaczającym nas światem, by wzmocnić relacje z innymi ludźmi, wieść wypełnione pokojem życie, a nawet rozpoznać swój życiowy cel. W p...
Debiutant, laureat projektu Połów 2017, konfrontuje nas w swojej książce z mitotwórczymi wizerunkami tworzącymi krajobraz zbiorowej wyobraźni. W każdym wierszu rysuje przed czytelnikami „święte i drogie” obrazy, które później niszczy wedle „nieświętej” reguły ikonoklazmu. Poezja zaangażowana mocno, ...
  Podróż zimowa przypomina wielowątkową opowieść, zapowiadającą opus magnum Cabrégo – Wyznaję. Płatny morderca na tropie innego płatnego mordercy, na którego życie także ktoś nastaje. Szlifierz diamentów z Amsterdamu, znany pod wieloma imionami, który próbuje wkraść się w łaski łódzkiego jubilera...

Poniżej prezentujemy fragment książki autorstwa Wacław Zatorski

Wacław Zatorski

WOJNY CZYNGIS-CHANA1194–1242

Copyright © by Wydawnictwo Poznańskie Sp. z o.o., 2015

Redakcja: Barbara Borszewska

Magdalena Ciszewska

Pro­jekt okład­ki: Dawid Czarczyński

Opracowanie map: Mariusz Mamet

Kon­wer­sja: Grze­gorz Ka­li­siak | Pracownia Liternictwa i Grafiki

Mimo wszelkich starań nie udało się nam ustalić spadkobierców mjr. Wacława Zatorskiego. Ewentualnych właścicieli praw prosimy o kontakt z Wydawnictwem.

ISBN 978-83-7976-251-4

Wy­daw­nic­two Po­znań­skie sp. z o.o.

ul. Fre­dry 8, 61-701 Po­znań

tel.: 61 853-99-10

fax: 61 853-80-75

re­dak­cja@wy­daw­nic­two­po­znan­skie.com

www.wy­daw­nic­two­po­znan­skie.com

Od wydawcy

Książka, którą oddajemy do rąk czytelników ukazała się w nakładem Głównej Księgarni Wojskowej 1939 r., tuż przed wybuchem II wojny światowej, nie zdążyła więc zaistnieć w szerokim odbiorze. Ze względu na oryginalne ujęcie tematu i nieprzeciętną fachowość, Wydawnictwo Poznańskie uznało, że warta jest przypomnienia.

Autor – major dypl. Wacław Zatorski (1898–1970) – był wybitnym znawcą kawalerii, publikował liczne artykuły w „Przeglądzie Kawaleryjskim” i „Przeglądzie Historyczno-Wojskowym”. Uczestnik wojny 1920 r., za którą odznaczony został dwukrotnie Krzyżem Walecznych. Dowodził samodzielnym szwadronem w Tatarskim Pułku Ułanów.

Jako propagator idei użycia wielkich jednostek kawaleryjskich w wojnie, zarówno w czasach dawnych, jak i jemu współczesnych, głosił idee zagonów kawaleryjskich i użycia ich w działaniach ofensywnych. Książka o Czyngis Chanie, w której wspierał się koncepcją Gustava Starkoscha-Grassmanna, jest tego najlepszym przykładem.

W książce świadomie pozostawiliśmy nazewnictwo współczesne autorowi (np. Temuczyn zamiast Temudżyn, cesarstwo Czin zamiast Jin), pragnąc, by czytelnik otrzymał jak najwięcej z oryginalnej treści, poprawione zostały jedynie oczywiste błędy i archaizmy.

WSTĘP

Poprzez kontynent euroazjatycki ciągnie się szeroki pas stepowy rozpoczynający się od Morza Żółtego na wschodzie i kończący nad Morzem Bałtyckim na zachodzie. Ten pas równin i płaskowzgórz, przerywany kilkoma grzbietami górskimi, słabo zalesiony, stanowił szlak, którym biegły najważniejsze lądowe drogi handlowe. Tędy przybywały do Europy wszelkie inwazje azjatyckie. Wychodziły one ze wschodniej części pasa stepowego, rozciągającego się od gór Pamiru do źródeł rzeki Irtysz i od Tybetu do gór Wielkiego Chinganu, nazywanego ogólnie stepem Da-Gobi. Północno-wschodnią jego część zajmuje płaskowzgórze Mongolii, właściwa ojczyzna najeźdźców koczowniczych.

Z Mongolii kierowały się najazdy koczowników dwoma głównymi szlakami: południowym i zachodnim. Pierwszy, położony między górami Kuen-łuń a Wielkim Chinganem, wiódł na wielką Nizinę Chińską. Koczownicy wdzierali się tam z dwóch kierunków. Jednym poprzez dolinę rzeki Liao-he i po sforsowaniu przesmyków górskich chińskiego Przyamurza wkraczali do prowincji Czi-li i drugim — poprzez Ała-szan i Ordos na pogranicze trzech prowincji: Kan-su, Szen-si Szań-si. Była to najkrótsza droga do Indii, ale dzikość i nieprzystępność Tybetu zabezpieczały je z tej strony w zupełności.

Drugi szlak, położony pomiędzy Górami Ałtajskimi a Tianszaniem, wiódł poprzez Dżungarię, krainę przejściową między Wyżyną Mongolską a Niziną Turańską, na zachód do Iranu i Europy. Koczownicy, posuwając się po jednej lub obydwu stronach Tianszaniu, zatrzymywali się na obfitujących w wodę i pastwiska stepach zailijskich lub tarymskich stanowiących pierwszy etap ich wędrówki. Niekiedy po opanowaniu Turanu fala koczownicza skręcała na południowy wschód, by po zajęciu Afganistanu, pełniącego rolę drugiego etapu, poprzez Przełęcz Haiberską rozlać się na nizinach indyjskich.

ROZDZIAŁ PIERWSZY1

MONGOLIA NA PRZEŁOMIE XII I XIII WIEKU

Terytorium. // Życie plemion koczowniczych. // Przeszłość Mongołów. // Młodość Temuczyna. // Walki Temuczyna o odzyskanie ojcowizny. // Temuczyn chanem. // Walka o przewagę na północy. // Podbój Mongolii Wschodniej. // Opanowanie Mongolii Zachodniej. // Temuczyn chaganem.

Terytorium

Płaskowzgórze Mongolii, sięgające swymi liniami granicznymi na północy do Syberii, na wschodzie do Mandżurii, na południu do Chin i na zachodzie do Dżungarii, rozpada się na dwie fizjograficznie odrębne krainy: północno-zachodnią i południowo-wschodnią.

Kraina północno-zachodnia przedstawia obszar górzysty, ograniczony na zachodzie i południu systemem górskim Ałtaju, na północy — grzbietem Gór Sajańskich, na północo-wschodzie — górami Kentej i tylko na południowo-wschodzie niespostrzeżenie zlewa się ze stepem Gobi. Masyw Ałtaju stanowi węzeł orograficzny krainy, od którego się odgałęziają grzbiety górskie. W kierunku północno-wschodnim odgałęzia się grzbiet Sajlugen, przekraczający na całej swej długości linię wiecznych śniegów. Tworzy on od zachodu granicę naturalną z Syberią, przedłużoną na północ przez Góry Sajańskie. W kierunku południowo-wschodnim odgałęzia się od Ałtaju grzbiet Ektag-Ałtaju, rozdzielający się na kilka równoległych łańcuchów, które stopniowo się zniżając, przechodzą w niewielkie spadzistości. Poważniejszą przeszkodę dla ruchu stanowi u źródeł rzek: Czarnego Irtyszu, Bułgun i Kobdo, gdzie przekracza linię wiecznych śniegów. Wnętrze krainy wypełniają odnogi wyżej wymienionych gór. Na północy grzbiet Tannu-oła, łączący się w okolicach jeziora Koso-goł z Górami Sajańskimi, które na całej swej długości przekraczają linię wiecznych śniegów i stanowią poważną przeszkodę dla ruchu, szczególniej od strony urwistych zboczy południowych. Komunikacja odbywa się wąskimi dolinami rzecznymi, w których się wiją ścieżyny trzymające się skalistej krawędzi brzegu. Zbocza północne mają łagodne nachylenia stopniowo przechodzące w dolinę rzeki Jeniseju. Pośrodku między Ektag-Ałtajem a Tannu-oła, w kierunku południowo-wschodnim, ciągnie się grzbiet Changaju kończący się pagórkami pośrodku stepu Gobi. Z Ektag-Ałtajem łączy się grzbietem zaledwie wznoszącym się nad kamienistą dolinę, pokrytą tu i ówdzie słonymi jeziorkami. Dolina ta tworzy przejście łączące step Gobi z obszernymi płaskowzgórzami: Kobdo i Ubsa-nor. Na pierwszym leżą dwie grupy jezior: Kara-usu, Durga-nor i Ałak-nor z rzeką Kobdo i cokolwiek dalej na północ Kirgis-nor i Ajryk-nor z rzeką Dżapchan. Na drugim znajduje się największy zbiornik wewnętrzny krainy, jezioro Ubsa-nor. Główna arteria wodna — rzeka Selenga, wpada do olbrzymiego jeziora Bajkał, z którego poprzez rzekę Angarę wlewa się do Oceanu Północnego. Najważniejsze dopływy Selengi: z prawej strony Orchon z dopływem Tołą, a z lewej Egin-goł wypływający z jeziora Koso-goł. W południowo-wschodniej części krainy płynie jeszcze parę nieznacznych rzeczek spływających z Changaju na południe i tworzących u północnego podnóża Ektag-Ałtaju szereg słodkich lub słonych jezior. W ogóle w całej krainie jezior, mających od 5 do 50 km2 powierzchni, można naliczyć całe setki. Charakteryzują się tym, że w ciągu kilku lat zmieniają nie tylko swój kształt i wielkość, ale nawet właściwość wody — stając się ze słodkich słonymi i odwrotnie.

Równiny posiadają przeważnie glebę kamienistą i żwirowatą, pokrytą cienką powłoką darniny. Pasma stepowe i łąkowe rozłożone są zwykle na brzegu rzek i jezior. Wyjątek stanowi jezioro Ubsa-nor i rzeka Dżapchan, wzdłuż których ciągną się piaski. Północne grzbiety górskie są pokryte gęstym lasem zanikającym na zboczach południowych. Na równinę lasy wkraczają dopiero w południowej części krainy.

Kraina południowo-wschodnia przedstawia obszar równinny rozciągający się od podnóży gór Kentej, na wschód — do Wielkiego Chinganu, na południe do In-szaniu i na południowo-zachód — do Ektag-Ałtaju. Składa się z części środkowej — stepu Gobi i krańcowego pasa stepowego, otaczającego Gobi w postaci koła, przerywanego pustyniami na południo-zachodzie. Step Gobi o formie elipsoidalnej, wzniesiony na krańcach a zaklęśnięty w środku, rozpościera się z północo-wschodu na południo-zachód na przestrzeni przeszło 1000 km, przy szerokości od 300 do 500 km. Powierzchnię ma kamienistą, pokrytą żwirem i piaskiem, z niewielką domieszką lessu. Czysty piasek spotyka się tylko w głębszych zaklęśnięciach i rozpadlinach terenu i to przeważnie w części południowej i południowo-wschodniej. Gdzieniegdzie występują solne warstwy (gudżir) wyróżniające się w porze letniej swą śnieżną białością. W części południowej spotyka się ziemię urodzajną. Pod względem ukształtowania powierzchni przeważa na ogół równina, w części północnej pofalowana niewysokimi pagórkami i urwistymi łańcuchami wzniesień, ciągnącymi się z zachodu na wschód, a w części południowej niewielkimi grzbietami pagórków o kierunku północno-wschodnim. Wewnątrz Gobi nie ma większych rzek, gdyż wszystkie potoki, ściekające z gór krańcowych, wyparowują, zanim dotrą do stepu. W głębszych zaklęśnięciach terenu i na zboczach wzniesień górskich spotyka się z rzadka niewielkie strumyki, przeważnie wysychające latem. Dopiero na zachodnim krańcu stepu występuje większa rzeka Ongin-goł wpadająca do jeziora Ołon-nor. Niedostatek naturalnych zbiorników wodnych wynagradzają znajdujące się płytko wody podskórne. Liczne studnie, kopane na głębokości do 4 m, czerpią wodę z podziemnych źródeł wędrownych. Pojemność studni bywa zwykle niewielka. Woda mętna, często gorzkosłona, wyczerpująca się zazwyczaj po jednym większym wodopoju. Studnie nie mają cembrowin, a wyłożone kamieniami, łatwo zasypywane są przez piaski. Tubylcy poznają obecność wody po chmurze komarów unoszących się nad wilgocią lub po nieco żywszej zieleni trawy. We wklęśnięciach woda znajduje się na niewielkiej głębokości — począwszy od 60 cm, w rozpadlinach pomiędzy górami nawet od 30 cm, a w niektórych miejscach tak blisko gruntu, że konie się dogrzebują do niej kopytami. W porze deszczowej na całym stepie rośnie trawa, wprawdzie rzadka i gorszego gatunku, ale ze względu na słony grunt — pożywna. W miejscach wklęśniętych, wilgotnych i pokrytych warstwami solnymi rośnie gruba, łodygowata trawa szerokimi kępami, wokół których nagromadzają się zwały lotnego piasku.

W części północno-wschodniej pasa stepowego wznoszą się góry Kentej, od których odchodzą na północo-wschód góry Man-chadaj. Prócz tego na południu i południo-zachodzie odgałęziają się pomniejsze łańcuchy górskie dochodzące niewielkimi pagórkami aż do środkowego biegu rzeki Orchonu. Tworzą one szereg dolin posiadających jeziorka. Potężne lasy sosnowe, stanowiące przedłużenie północnej części obszaru górzystego, pokrywają całą przestrzeń na wschód od Ułan-Bator (Urga) i poprzez góry Kentej rozciągają się daleko na północo-wschód. W kącie północnym rozpoczynają się Góry Wielkiego Chinganu, o łagodnych, tarasowatych zboczach i dolinach z pożywnymi pastwiskami. Tę część pasa stepowego zrasza Onon i Ingoda, wpadające do Szyłki, oraz największa rzeka Kerulen. Bierze ona początek w górach Kentej i wpada do jeziora Talaj-nor. Prócz tego kilka rzeczek spływa z Wielkiego Chinganu do jeziora Buir-nor. W południowo-wschodniej części pasa stepowego od Wielkiego Chinganu odgałęzia się na południe kilka szerokich grzbietów, które tworzą dolinę jeziora Dalaj-nor stanowiącą przejście do Mandżurii.

Wszystkie większe rzeki stanowią poważne przeszkody komunikacyjne. Szczególnie trudne są do przebycia wiosną, w okresie deszczów jesiennych i niespodzianych ulew letnich. Prawie wszystkie typu górskiego, z niestałym biegiem i rwącym nurtem, płyną w dość szerokich dolinach o kamienistym dnie. Niektóre posiadają piaszczyste dna ruchome, mające ogromne odmęty; piaski szybko są rozsysane i ciągle przenoszą się z miejsca na miejsce, wskutek czego nie można być nigdy pewnym stałości brodów. Inne mają doliny bagniste o grząskich brzegach, możliwe do przebycia dopiero zimą.

Płaskowzgórze Mongolii posiada klimat wybitnie lądowy, charakterystyczny przez niezwykłą suchość atmosfery oraz wielkie wahania temperatury i to nie tylko w stosunku do poszczególnych pór roku, lecz również dnia i nocy. W krainie północno-zachodniej, na jej skraju zachodnim, przeważają wiatry północno-wschodnie przynoszące deszcze. Dochodzą tylko do północnych zboczy Ałtaju, którego południowe zbocza otrzymują już stosunkowo mało wilgoci, wskutek czego są ubogie w lasy i w ogóle w roślinność. Pozostała część obszaru podlega w zimie działaniu chłodnych wiatrów północno-zachodnich, które przebywając olbrzymią przestrzeń od Oceanu Lodowatego do Gór Sajańskich, przynoszą tylko resztki wilgoci, co powoduje suchość atmosfery. Latem, w przeciwieństwie do zimy, przeważają ciepłe południowo-wschodnie wiatry, zawierające również niewiele wilgoci, gdyż osadza się ona na zboczach Wielkiego Chinganu. W krainie południowo-wschodniej zimą przeważają wiatry wiejące z wnętrza lądu do Oceanu Wielkiego, z czym związana jest suchość atmosfery i mała ilość opadów. Latem wieją te same wiatry co i w krainie północno-zachodniej. Po przejściu Wielkiego Chinganu wpadają ze straszliwą siłą na step Gobi, wywołując trąby powietrzne. Zwiększają one wahania temperatury i suchość atmosfery; deszczów nie bywa całymi miesiącami i trawy zostają wypalone do cna. Niekiedy jednak wiatry, przekraczając grzbiety górskie, osadzają raptownie całymi masami swą wilgoć. Następuje wtedy gwałtowna ulewa, czyniąca straszliwe spustoszenia, ale za to ożywiająca roślinność. Cechą znamienną klimatu są burze, rzadkie latem i jesienią, częste zimą, a zwłaszcza wiosną. Przychodzą one najczęściej ze wschodu wskutek różnicy temperatury Wielkiej Niziny i stepu Gobi. Powietrze przesłania drobny pył lessowy, nawiany z Chin, który zanim osiądzie, długo utrzymuje się w powietrzu, drga i mieni się, oślepiając wzrok. Na ogół klimat mimo swej surowości zdrowy, powietrze świeże, ludzie nie pocą się przy ciepłocie 30°.

W północno-zachodniej krainie rosną niemal wszystkie gatunki drzew leśnych — przeważa modrzew, jodła, sosna, brzoza i osika, a na dnie wąwozów leśnych i cieśnin górskich rokita, wierzba pospolita i niskopienne topole. Większe lasy spotyka się w górach i to przeważnie na lepiej zraszanych zboczach. W południowo-wschodniej krainie spotyka się wszystkie gatunki drzew wymienionych poprzednio, ale przeważa sosna. W stepie Gobi charakterystycznymi roślinami są saksauł, tamaryszek, charymka i drysuna. Połacie nadrzeczne i jeziorne, podobnie jak zbocza i doliny górskie, posiadają pożywne pastwiska i słodką wodę, wskutek czego przedstawiają duże dogodności dla hodowli kóz, owiec, bydła, wielbłądów i koni. Zwierzęta zapewniają koczownikom mięso, futra, wojłok na wyrób odzieży i jurt, włosie na sznury i arkany; używane są pod wierzch i pod juki oraz jako zaprzęgi do arb i kibitek. Wysuszony nawóz stanowi doskonały opał dający mało dymu i swędu i palący się równym i spokojnym płomieniem.

Życie plemion koczowniczych

Podstawową formą gospodarki koczowników było pasterstwo, uzupełniane, tam gdzie temu sprzyjały warunki, myślistwem. Konieczność zmiany pastwisk, w poszukiwaniu letniej i zimowej paszy dla bydła, oraz terenów łowieckich wywoływały ustawiczny ruch, zależny od pory roku i warunków klimatycznych. Zimą koczownicy porzucali obszary północne i zachodnie, pokryte grubą warstwą śniegu, i przenosili się do obszarów południowych i wschodnich, gdzie było mało śniegu i bydło ich mogło znaleźć pożywienie. Ci zaś, którzy pozostali na miejscu, chronili się z bydłem w rozpadliny górskie, zabezpieczające przed wiatrem i śniegiem, gdzie bydło znajdowało resztki trawy.

Wiosną rozpoczynało się odwrotne zjawisko, przenoszenia się z obszarów południowych i wschodnich na północ i północo-zachód. Koczownicy porzucali rejon bezwodny z wypaloną roślinnością, by przedostać się do rejonów obfitujących w wodę i trawę. Pozostali na miejscu zapędzali swe bydło w miejsca nizinne nad rzeki, bagna i mokradła, gdzie pozostawała szczupła roślinność. Przez całą zimę i część wiosny bydło żywiło się za pomocą tzw. tebenewki, polegającej na tym, że najpierw wypuszczano konie, które swymi twardymi kopytami rozgrzebywały śnieg i zgryzały wierzchołki trawy, następnie wielbłądy i bydło, a wreszcie owce i kozy, które dojadały resztki. Często jednak na miejscu zwianego śniegu tworzyła się twarda pokrywa lodowa, której zwierzęta nie były w stanie przebić kopytami i ginęły masowo z braku pożywienia. Właściwe odkarmianie odbywało się dwa razy do roku, na wiosnę w maju i w pierwszej połowie czerwca oraz jesienią, w sierpniu i wrześniu. W ciągu tych miesięcy następował gwałtowny wzrost roślinności, zwierzęta szybko się odkarmiały i nabierały sił na przetrwanie lata, a następnie zimy.

Obok pastwiska koczownicy rozbijali swe jurty, których szkielet tworzyły grube pręty drewniane, złączone kopulasto i obciągnięte wojłokiem. Pośrodku jurty rozpalano ognisko; najczęściej dla uniknięcia swędu i dymu palono nawozem, wierzono ponadto, że dym z nawozu wpływa leczniczo na choroby skórne. Strawę gotowano w kotłach, zawieszonych na trójnogach żelaznych nad ogniskiem. U góry jurty był zrobiony otwór dla ujścia dymu. W razie zmiany koczowiska rozbierano jurty i juczono je. Część dobytku ładowano na czterokołowe wozy (kibitki), a resztę na dwukołowe arby. Spędzano tabuny i stada i ze wschodem słońca rozpoczynano ruch, który trwał aż do godzin południowych, po czym następował odpoczynek. Po odpoczynku wyruszano dalej, idąc aż do zmierzchu. Pokonywano przeciętnie 25 km dziennie. Zimą ruch trwał tylko do południa.

Koczownicy żyli w ustroju rodowym. Ród (omuk) składał się z grupy rodzin wywodzących się od jednego przodka i żyjących wspólnie, by zapewnić sobie lepsze warunki bytu. Gromadzie członków rodu przewodziła głowa rodu, najstarszy, a często — najbardziej doświadczony z nich, który zarządzał gospodarstwem i godził waśnie. Od jego imienia zwano cały ród. Małżeństwa zawierano bardzo wcześnie, zazwyczaj z chwilą ukończenia przez chłopca 18 lat. Mógł on się żenić z tyloma kobietami, na ile go było stać, gdyż za żonę musiał dać okup. Było zwyczajem zawieranie związków małżeńskich tylko z pewnymi rodami, które wówczas nazywały się rodami swatów (kuda). Niewiasta, wzięta z takiego rodu, uważana była za żonę prawowitą. Najstarszą była ta, z którą mężczyzna najwcześniej się ożenił. Niewiasty wzięte z innych rodów były żonami pobocznymi, nałożnicami. Do jedności rodu w znacznym stopniu przyczyniała się wspólnota użytkowania ziemi: pastwisk i terenów myśliwskich, natomiast majętność ruchoma: jurty, sprzęty domowe i bydło — była własnością indywidualną. Osoba i mienie członków rodu pozostawały pod opieką całego rodu, który występował w ich obronie. Krzywdę wyrządzoną jednemu uważano za krzywdę całego rodu i wszystkich członków obowiązywało prawo krwawej zemsty.

Pierwotną religią koczowników był szamanizm z zasadniczymi jego elementami: ubóstwianie sił przyrody, składanie ofiar i oddawanie czci duchom przodków oraz zasięganie rady. Najwyższym bóstwem szamańskim było niebo (tengri), a jego przedstawicielem słońce; kolejne bóstwo stanowiła ziemia. Niebo było istotą wiecznej sprawiedliwości, a przy tym źródłem wszelkiego życia. Ziemia nadawała formy wszystkim tworom. Wola nieba, źródło wszelkich zjawisk, stanowiła o duszy i przeznaczeniu każdego człowieka. Siedliskiem duszy była krew. Niebo miało moc wysyłania na ziemię swego wysłannika (dżajagatu), istoty wyższej, często cudownie zrodzonej. Korzystał on ze szczególnej opieki i pomocy nieba, dzięki czemu mógł dokonać na ziemi wielkich czynów. Poddanie się woli nieba i zarazem wdzięczność za doznane łaski okazywano przez zdjęcie pasa i czapki. Jednocześnie skłaniano kolano dziewięć razy, którą to liczbę uważano za świętą, czyniąc obiatę kumysem lub winem. Ogień i woda były świętymi żywiołami i posiadały własności oczyszczające. Powietrze wypełniały dobre i złe duchy (ongony i peri). W kręgu rodzinnym składano ofiary duchom przodków, przy czym prawo uczestniczenia w niej mieli rzeczywiści członkowie rodu. Dzieci nałożnic, jeśli były dopuszczane przez głowę rodu do składania ofiar, były uznane za prawowite i miały prawo do spadku. Obrzędu ofiary dokonywano, wyprawiając biesiady ze śpiewem, muzyką i tańcem. Miały one rozweselać i przyciągać dusze zmarłych, które zjawiały się na ucztę, krążąc w pobliżu biesiadników pod postacią duchów opiekuńczych.

Rody i pokolenia (jasun) rozrastając się, tworzyły plemię, będące z jednej strony skupieniem ludności blisko siebie żyjącej, z drugiej — odseparowaniem się od innych, co z biegiem czasu powodowało pewne różnice, tak językowe, jak i trybu życia. Wobec elementu obcego budziła się instynktowna solidarność. Ludzie mający poczucie swej przynależności wspólnej organizowali się w celu oporu. Na czele stawała głowa rodu, ten, który miał największe poczucie władzy. Wynik pomyślny wyprawy pozwalał mu zachować autorytet i władzę również w czasie pokoju. W ten sposób wytworzyła się władza przywódcy plemiennego. Nosił on różne tytuły: bahatur (bohater), seczen (mądry), nojon (książę). Często otrzymywał on tytuły tiurkskie: bilge (mądry), bujuruk (potężny), tajan (władczy), lub tanguckie: gambo (dostojny), dżagambo (książę kraju), lub też chińskie: tajdżi (minister), wan (udzielny książę). Najwyższym tytułem był chan (król).

Ród przywódcy plemiennego wywyższał się nad inne rody i stawał się czynnikiem decydującym w plemieniu, arystokracją, z której powstało później możnowładztwo stepowe. Możnowładcy mieli decydujący wpływ w plemieniu i ograniczali władzę przywódcy plemiennego, który musiał się liczyć z ich wolą. Przy wielkiej ilości plemion i częstych zmianach na stanowisku przywódcy plemiennego najbardziej wpływową warstwą społeczną były rody szlachetne. Wyróżniały się one od warstwy prostego ludu (arat) nazwą własną „biała kość”, bo biały kolor oznaczał szacunek, podczas gdy lud nazywano czarną kością. Dla odróżnienia rody szlachetne używały specjalnego rodzaju herbów i pieczęci (tamga). Uprawnienia ich polegały na przewodzeniu niższym warstwom społecznym i na zwolnieniu od podatków i powinności. Obok nich dużym wpływem cieszyli się szamani, którzy zasadniczo byli wróżami przepowiadającymi przyszłość. Znając właściwości lecznicze ziół, zajmowali się leczeniem chorych. Byli oni również zwolnieni od wszelkich powinności. Wybitniejsze jednostki spośród nich stawały się kapłanami a zarazem prorokami i cudotwórcami. Byli oni wyrazicielami woli nieba i mieli moc spowodowania swymi czarami pomyślnej pogody, obfitej trawy, przyrostu stad itp. W plemionach leśnych często zajmowali stanowisko przywódców plemiennych (beki). Szamanami bywały również kobiety.

Obok warstwy prostego ludu w plemieniu licznie była reprezentowana warstwa niewolnego ludu. Powstała ona z przybyszów, nieprzyjętych do żadnego rodu, a głównie z jeńców wojennych (jasyr). Stanowili oni warstwę upośledzoną, niewolników (boguł), nie mieli żadnych praw i byli własnością swego pana. Potomkowie ich stawali się niewolnikami dziedzicznymi.

Często pod wpływem niebezpieczeństwa zzewnątrz lub wspólnoty interesów plemiona łączyły się w związki plemienne (el). Przynależność do tego czy innego związku plemiennego przejawiała się w uświadomieniu sobie pokrewieństwa, wspólnoty narzecza i obyczajów. Łączenie się to miało charakter czasowy, bez żadnych określonych form prawnych. Związek plemienny był przeważnie organizacją mającą charakter ściśle wojenny. Jednego z przywódców plemiennych obierano na przywódcę związku, przyznając mu w zasadzie tylko wodzostwo wojskowe. Plemiona związkowe zaprzysięgały mu wierność i posłuszeństwo na czas wyprawy i do niczego więcej nie były zobowiązane. W czasie wyprawy należała mu się ze zdobyczy dziesięcina wodza, a w czasie pokoju tylko dziesięcina od właściwego mu plemienia i ludu przez niego zebranego.

Przywódca związkowy, ograniczony w swej władzy przez przywódców plemiennych i warstwę możnowładczą, zwoływał narady, co stało się zaczątkiem organizacji zjazdu. Z czasem z tej organizacji rozwinęło się coś na kształt sejmu (kurułtaj) rozpatrującego wspólne sprawy plemion związkowych. Kurułtaj nie miał władzy stałej, gdyż zbierał się w sporadycznych wypadkach, nie miał on również dokładnie okreś­lonych funkcji, które zależały od układu sił w danym związku. W stosunku do sąsiadów związek przejawiał postawę zaborczą. Wyprawy, mające na celu rozszerzanie swych posiadłości, podejmowane były bądź całością sił, bądź też siłami jednego z plemion związkowych. Zaborczość danego plemienia, tłumiona dotąd słabością liczebną, zyskała bodziec w postaci siły związku, w każdej chwili gotowej do wsparcia. Plemię zaborcze, kierowane wolą swego przywódcy, dokonywało coraz to nowych podbojów plemion sąsiednich, podporządkowując je całkowicie swej władzy. W czasie tych walk rosła władza przywódcy. Niekiedy następowało dobrowolne łączenie się plemion pokrewnych lub pobratymczych, czasami zaś temu zjednoczeniu towarzyszyła walka, która przynosiła pokonanym przemieszanie ich ze zwycięzcami, a niekiedy zupełne zniszczenie. Wskutek tego przemieszania następowała utrata cech indywidualnych plemion i powstawały nowe grupy etniczne, w których elementem dominującym było plemię zaborcze. Przywódca jego chociaż po dawnemu zwoływał kurułtaj, gdyż musiał się liczyć z dawnymi obyczajami, to jednak jako chan narzucał mu swą wolę.

Szczupła liczba danych nie pozwala na dokładne odtworzenie rejonów zamieszkania poszczególnych plemion koczowniczych zajmujących Mongolię i Syberię Południową. Mówiły one różnymi narzeczami języka mongolskiego, ale nie miały wspólnej nazwy i poczucia jedności narodowej. Nauka europejska objęła je ogólną nazwą — Mongołów.

W wieku XII na krańcowym wschodzie ziem zajętych przez Mongołów w obszarze jezior Dalaj-nor i Buir-nor koczowali Tatarzy, granicząc na wschodzie z dawnymi ziemiami Dżurdżeniów na pograniczu Mandżurii. Ziemie obok Wielkiego Muru zajmowali Onguci. Pomiędzy nimi a Tatarami, granicząc na wschodzie z dawnymi ziemiami Kytajów na pograniczu Mandżurii, koczowali Hungiraci. Ziemie na południe od rzeki Orchonu aż do granic cesarstwa Tangutu zajmowali Keraici. Między Orchonem i Selengą koczowali Merkici, a między Kerulenem a Ingodą — właściwi Mongołowie. Na północ od rzeki Selengi żyła liczna grupa plemion leśnych (oin-in-ingren), między górami ­Tannu-oła a Górami Sajańskimi i w dolinie rzeki Hua-kem koczowali Ojraci. W obszarze dolnego Ałtaju i w dolinie rzeki Czarnego Irtyszu zamieszkiwali Najmani, granicząc na południu z lennym państwem kara-kytajskim Ujgurią, na zachodzie z grupą plemion tiurkskich, objętych wspólną nazwą Kypczak, a na północy z Kirgizami, zamieszkałymi w dolinie rzeki Jenisej i jego dopływów. Ponadto w granicach Mongolii żyło mnóstwo plemion drobniejszych, związanych węzłami pokrewieństwa lub pobratymstwa z plemionami poprzednio wymienionymi.

Przeszłość Mongołów

Plemiona mongolskie w ciągu wieków wchodziły w skład państw stepowych, wędrowały szlakami ich podbojów i dzieliły wspólnie losy. Powodowało to poważne przesunięcia ich pierwotnych rejonów zamieszkania. Często też pozostawały na ziemiach podbitych, mieszając się z ludnością tubylczą, trudno więc mówić o czystości etnicznej tych plemion. Nie posiadały one własnego pisma, żadne kroniki nie utrwaliły ich przeszłości i dlatego pierwotna historia owych plemion trudna jest do odtworzenia. Jedynym źródłem są podania chińskie, ale zawierają niejasne i poplątane wiadomości, a i to dotyczące tylko tych plemion mongolskich, które miały bezpośredni związek z właściwymi Chinami. Dopiero w okresie dynastii Tan (618–690 r.) po raz pierwszy dla plemion tych pojawia się nazwa „szi-wej-men-gu”, która za rządów dynastii Sun otrzymała już formę skróconą „men-gu”, „mon-gu” albo „mo-gu-li”. Sami zaś Mongołowie w swej najdawniejszej kronice z 1240 r. (Tajna historia Mongołów), napisanej pismem ujgurskim w języku mongolskim, przełożonej następnie na język chiński jako , zachowali wspomnienia sięgające wieku V po Chr. Według tej kroniki, przodkami Mongołów byli: „Przez ­Niebo zrodzony bury wilk i błękitna łania, które sparzywszy się z sobą, przepłynęły wodę, nazywaną Ten-gi-sy, i dotarły do źródła rzeki Onań (Onon), gdzie osiedliły się pod górą Burchań (góra Telergi w grzbiecie górskim Kentej). Tutaj wydały na świat człowieka imieniem Bataczi-chan”. Potomek Bataczi-chana w ósmym pokoleniu nazywał się Bordżigidaj-mergen, a jego żona Mongoł-goa. W imionach tej małżeńskiej pary zawarty jest najdawniejszy ślad nazwy rodu Bordżigin i nazwy ludu Mongoł przewijających się przez cały ciąg historii mongolskiej. Para ta miała syna Torohołdżina, a ten dwóch synów: Duwasohora i Doben-mergena. Duwasohor był jednooki, ale widział na odległość trzech dni drogi. Pewnego razu z wierzchołka góry Burchań zobaczył gromadę ludzi przekoczowującą w dół rzeczki Tungeli (dopływ rzeki Urszun). Posłał Doben-mergena, by sprowadził ten lud. Ten, gdy podjechał do kibitki, ujrzał w niej córkę przywódcy Alan-goa (łania świetlana), z którą się następnie ożenił. Miał z nią dwóch synów: Bugunetaja i Bełgunetaja.

Pewnego razu na polowaniu Doben-mergen od myśliwego z plemienia Urjancha otrzymał w podarunku ubitego jelenia. Objuczywszy nim konia, w drodze powrotnej napotkał ubogiego człowieka, który za odstąpioną mu część mięsa jeleniego oddał swego syna jako sługę. Gdy po śmierci męża Alan-goa urodziła jeszcze trzech synów: Buhuhataki, Buhatusaldżi i Boduańczara, starsi jej synowie doszli do wniosku, że młodsi bracia zapewne spłodzeni zostali z owym sługą i często rozmawiali o tym. Pewnego razu matka usłyszała ich rozmowę i postanowiła wyjaśnić sprawę, mówiąc w te słowa:

„Macie wątpliwości, z kogo są zrodzeni trzej moi synowie, i macie je słusznie, ale nie wiecie o tym, że każdej nocy przychodził do mnie przez górny otwór jurty i poprzez drzwi, tam gdzie prześwieca, złocisty człowiek i głaskał mnie po brzuchu. Promieniujące od niego światło weszło do mego łona. Wychodząc ode mnie, wznosił się po promieniach światła jak gdyby żółty pies. Przestańcie więc na próżno dociekać, gdyż ze wszystkiego widać, że są to dzieci Nieba, których nie można porównywać ze zwykłymi ludźmi. Zobaczycie to dopiero wówczas, gdy zostaną chanami”.

Rody wywodzące się od synów Alan-goa, zrodzonych za życia męża, nazywano ogólnie Mongołami Dorliginami (pospolitymi), a rody synów zrodzonych po śmierci męża — Mongołami Nirunami (szlachetnymi). Stosownie do protoplastów rozróżniano wśród tych ostatnich rody Hatakinów, Saldżiutów i Bordżiginów.

Po śmierci matki synowie podzielili się majątkiem, pomijając najmłodszego Boduańczara. Rozgoryczony tym odjechał na swym siwym koniu w dół rzeki Onon, gdzie osiedlił się w uroczysku Bal-dżun-ała. Po upływie pewnego czasu Buhuhataki udał się na poszukiwania brata i odnalazłszy go, zabrał ze sobą. W drodze powrotnej Boduańczur podsunął bratu myśl zawładnięcia ludem koczującym nad rzeczką Tungeli. Po przyjeździe do koczowiska bracia po naradzie ruszyli na wyprawę, w której zagarnęli lud wraz z jego dobytkiem.

Zapoczątkowane przez Boduańczara łączenie poszczególnych plemion mongolskich prowadzone było przez jego potomków. Z biegiem czasu mongolski związek plemienny urósł w siłę i znaczenie na stepie Gobi, ale nie był jeszcze na tyle silny, by uniezależnić się od Chin, których był lennikiem. Wraz ze zmianą polityczną na stepie Gobi związek został lennikiem cesarstwa Liao. W okresie wojny pomiędzy Kytajami a Dżurdżeniami, która rozgrywała się głównie o północne ziemie chińskie, związek mongolski wykorzystał okres spokoju dla stepu Gobi i pod rządami Kaidu, potomka w szóstym pokoleniu Boduańczara, przetworzył się w państwo pod dawną nazwą Mongoł. Kaidu-chan począł najeżdżać północne pogranicze utworzonego cesarstwa Cziń, obejmującego Chiny Północne. Najazdy te przybrały takie rozmiary, że cesarz Ukimaj wszedł w układy z Kaidu-chanem i w 1125 r. zatwierdził mu tytuł chana oraz zobowiązał się do przysyłania corocznych podarunków.

Jednak Kaidu-chan, któremu ciążyła zależność lenna, w 1130 r. wymordował narzuconych mu namiestników czińskich i znów wznowił swe najazdy na północne pogranicze, otrzymując broń i pieniądze od cesarstwa Sun, obejmującego Chiny Południowe i prowadzącego wojnę z cesarstwem Cziń. Po zakończeniu w 1141 r. wojny z cesarstwem Sun siły czińskie zostały przerzucone przeciwko Mongołom. Tu jednak w ciągu pięcioletniej wyczerpującej wojny nic nie mogły zdziałać. Zmusiło to rząd cziński do zawarcia w 1147 r. pokoju z synem Kaidu-chana, Kabułem.

Pokój ten nie przetrwał długo i Mongołowie po śmierci Kabuł-chana, który przekazał władzę w ręce Ańbachaj-chana, potomka Boduańczara z młodszej linii i przywódcy rodu Tajdżiut, wznowili swe napady na pogranicze. Wtedy rząd cziński wykorzystał walki pomiędzy Mongołami a Tatarami, których zaopatrzono w broń, żywność oraz pieniądze i skierowano przeciwko państwu mongolskiemu. Wkrótce Mongołowie zaczęli ulegać przewadze liczebnej przeciwników. Ańbachaj-chan próbował dojść do porozumienia z Tatarami, ale schwytany przez nich zdradziecko został wydany cesarstwu Cziń i stracony.

Na wieść o śmierci Ańbachaj-chana Mongołowie zebrali kurułtaj w uroczysku Korgunak-dżubur, nad dolnym Ononem, i wybrali chanem Kutułę. Podjął on na nowo walki z Tatarami, ale państwo mongolskie coraz bardziej słabło i rozpadło się po jego śmierci.

Rozproszone plemiona mongolskie nie przedstawiały żadnej poważniejszej siły i zostały zepchnięte w cień przez inne silniejsze organizacje polityczne. W owym czasie nie było mowy o jakimś większym ruchu dośrodkowym pomiędzy plemionami zamieszkującymi Mongolię, tym niemniej istniały ośrodki polityczne skupiające pewną liczbę plemion pobratymczych lub pokrewnych. Znaczniejszy ośrodek o charakterze wojennym stanowił związek plemienny tatarski. Ustawiczne walki przywódców plemiennych o uzyskanie przewagi osłabiały jego spoistość, wskutek czego pozostawał nadal luźnym zbiorowiskiem plemion. Lepiej przedstawiały się sprawy w państwie keraickim i najmańskim. Skupiały one plemiona najbardziej kulturalne, a przy tym o największym poczuciu organizacji państwowej. Państwa te rządzone przez dynastie, z wydzielonymi dzielnicami członków domu panującego, pod władzą zwierzchnią chana, zazwyczaj występowały na zewnątrz zwarcie.

Zarówno związek tatarski, jak i państwa keraickie i najmańskie dążyły nie tylko do rozszerzenia swych wpływów politycznych, ale i do zupełnego podboju plemion sąsiednich przez wcielanie ich posiadłości do swego terytorium. Wywoływało to między nimi walki o uzyskanie przewagi, jak również i walki z plemionami niezwiązanymi, broniącymi swej niezależności. Często plemiona te dobrowolnie przyłączały się do danego związku politycznego, przy czym z tą samą łatwością, z tych czy innych względów, porzucały go i przechodziły do innego.

Pod wpływem nienawiści do Tatarów plemiona mongolskie skłaniały się na stronę państwa keraickiego. Jednocześnie jednak zbyt świeża była pamięć utraconej niezależności, a tradycja państwowa łączyła ich w pewną całość plemienną. Na czele tego kiełkującego ruchu odbudowy państwa mongolskiego stanął siostrzeniec Kutuły-chana, Jesugej-bahatur, głowa rodu Kijot-Bordżigin. Wokół starego, białego sztandaru mongolskiego (sulde), obramowanego dziewięcioma ogonami jaka, z wyszytym wizerunkiem sokoła niosącego cietrzewia, skupił kilka plemion mongolskich. Był jednak za słaby, by przeciwstawić się Tatarom i dlatego sprzymierzył się z władcą państwa keraickiego ­Togrul-chanem.

Po uzyskaniu posiłków keraickich rozpoczął na nowo walkę z Tatarami. Sława jego dalekich zagonów rozchodziła się jak wicher po rozłogach stepowych i przyciągała resztę rozproszonych plemion mongolskich. Wkrótce powstał związek plemienny liczący około 40 tysięcy kibitek. Na jakiś czas musiał on jednak poniechać swych zagonów przeciwko Tatarom i iść z pomocą swemu sprzymierzeńcowi Togrul-chanowi, uwikłanemu w walkę z bratem.

Zbiegło się to z nowym kursem polityki rządu czińskiego, który postanowił teraz użyć Mongołów przeciwko Tatarom. Wysłańcy czińscy zapewnili Jesugej-bahaturowi pomoc pieniężną i dostawę broni, dzięki czemu mógł podjąć zwiększoną akcję zaczepną przeciwko znienawidzonemu wrogowi. W akcji tej w okolicach jeziora Daląj-nor udało mu się rozbić dwa silne plemiona tatarskie i wziąć ich wodzów do niewoli. Gdy powrócił do swej kwatery (ordu) w uroczysku Deliuń-bołdak, na prawym brzegu rzeki Ononu, noszącym dotychczas tę nazwę, dowiedział się, że jego najstarsza żona Oełun urodziła mu syna. Według źródeł chińskich, miało to jakoby miejsce w 1162 r. (a według muzułmańskich w 1155 r.). Uradowanemu ojcu przypomniały się słowa wyrzeczone, gdy podczas łowów uprowadził Oełun jej prawowitemu mężowi, wodzowi merkickiemu: „Syn, którego urodzi, będzie bohaterem”. Uważając odniesione zwycięstwo za dobry znak, nadał swemu pierworodnemu imię jednego z wodzów tatarskich — Temuczyn.

W związku mongolskim trwały ustawiczne tarcia pomiędzy Jesugej-bahaturem a wnukiem Ańbachaj-chana, przywódcą rodu Tajdżiutów, Targutajem, roszczącym sobie prawa do władzy nad plemionami mongolskimi. Na tym tle wybuchały walki wewnętrzne grożące rozpadnięciem się związku. Sława Jesugej-bahatura jako wodza i jego zręczność polityczna godziły zwaśnione plemiona, ale nie zdołał sobie wyrobić potrzebnej powagi, by obwołano go chanem. Po dawnemu pozostawał przywódcą związkowym. W tym położeniu zdawał on sobie doskonale sprawę, że w razie śmierci nie będzie mógł przekazać swego stanowiska Temuczynowi, o ile nie zapewni mu możnych sprzymierzeńców. Od strony zachodniej nie miał poważniejszych obaw, gdyż rządził tam jego długoletni towarzysz broni Togrul-chan, który w podzięce za doznane usługi wypił z nim czarę napełnioną kumysem zmieszanym z krwią i stał się jego bratem krwi (anda). Był to związek dozgonnej przyjaźni, który nie ustawał nawet w wypadku śmierci jednego z braci, gdyż pozostały przy życiu obowiązany był do opieki, a nawet adopcji jego dzieci. Należało więc zapewnić Temuczynowi bezpieczeństwo od wschodu. Jesugej-bahatur miał tam gotowych sprzymierzeńców w Ołkunutach, plemieniu swej żony Oełun. Wybrał się więc tam z synem, by znaleźć mu przyszłą żonę. Po drodze zajechali do jurty Daj-seczena, naczelnika plemienia Hungiratów, którego szczepem byli Ołkunuci. Gdy Jesugej-bahatur wyjawił cel swej podróży, Daj-seczen przypomniał mu dawne związki obu domów i zaproponował swą lo-let-nią córkę Bortę na żonę dla Temuczyna. Propozycja została przyjęta, po czym Jesugej-bahatur powrócił do siebie, Temuczyn zaś pozostał w domu teścia, by przez określony czas przebyć tam w charakterze zięcia (kurgen) dla uprawomocnienia się związku dokonanego przez rodziców. Pobyt w domu Daj-seczena trwał przeszło trzy lata, w ciągu których Temuczyn zapoznał się z kulturą chińską. Przerwała go wiadomość, że ojciec, otruty przez Tatarów, wzywa go do powrotu. Temuczyn nie zwlekając, wyruszył, ale gdy przybył, nie zastał już ojca przy życiu.

Młodość Temuczyna

Po śmierci Jesugej-bahatura większość plemion związkowych nie chciała płacić daniny młodocianemu następcy wodza i oderwała się od związku. Pewna ich część, z Targutajem na czele, utworzyła związek tajdżiucki, część przeszła do Keraitów, do Togrul-chana i jego brata Dżagambo, część zaś nie przyłączała się do żadnego związku. Przy Oełun została zaledwie połowa plemienia Mankytów, a z innych plemion — po kilkaset, a nawet po kilka rodzin. Wkrótce jednak i oni ją opuścili. Pozostała sama z synami: Temuczynem, Kasarem, Kacziunem i Temugą, córką Temułun i dwoma młodszymi żonami Jesugej-bahatura wraz z synami Bekterem i Beł-gutejem oraz kilkorgiem służby. Wpływ matki wzbudził w Temuczynie pragnienie przywrócenia rodowi dawnej jego świetności. Wychowywała go w tradycjach przeszłości mongolskiej i jak mówi legenda: „znała dobrze dawne słowa”. Opowiadała mu też stare legendy o pramatce (emegen) Alan-goa i praojcu (ebugen) Boduańczarze oraz wszystkich chanach mongolskich z rodu Bor-dżigin, których krew płynęła w jego żyłach. Młodzieniec pokochał przeszłość i żył nią.

Targutaj, roszczący sobie prawa do władztwa nad plemionami mongolskimi, dążył do zagarnięcia najlepszych pastwisk między Ononem a Kerulenem stanowiących dziedzictwo Temuczyna. Dopóki żył Temuczyn, nie mógł on nazwać się bezspornym ich władcą, wobec tego postanowił usunąć go ze swej drogi. Niespodziewany napad na koczowisko Temuczyna, znajdujące się około góry Burchań, nie powiódł się. Ostrzeżona tętentem koni rodzina zdążyła się ukryć w gęstym lesie pokrywającym górę. Temuczyn pozostawał w ukryciu przez 9 dni bez pożywienia, aż zagrożony śmiercią głodową zdecydował się wyjść. Zaraz został schwytany przez oczekujących na niego Tajdżiutów i zakuty w chińskie kajdany (kanga), zrobione z przepołowionej deski z odpowiednimi wycięciami na szyję i kiście obu rąk. Mściwy Targutaj rozkazał, by więźnia w każdym koczowisku tajdżiuckim przetrzymano dobę, po czym miano go przeprowadzać do następnego koczowiska. Tak przebył Temuczyn do szesnastego dnia czwartego miesiąca, w którym to dniu przypadało święto mongolskie. Stosownie do obyczaju Tajdżiuci urządzili ucztę, a przy więźniu pozostał jedynie młody wartownik. Temuczyn ogłuszył go uderzeniem kangi po głowie i rzucił się do ucieczki w kierunku rzeki Ononu. Na alarm wartownika Tajdżiuci rozbiegli się na poszukiwanie zbiega. Tymczasem Temuczyn zdążył dopaść rzeki i ukrył się całkowicie w wodzie, wychylając jedynie twarz. Była jasna noc, wielu koło niego przebiegało, ale go nie dostrzegło. Zauważył go jedynie Sorhan-Szira z plemienia Suldus. Przystanąwszy nieznacznie, szepnął: „Oto za te właśnie twoje zdolności Tajdżiuci cię nienawidzą. Leż, ja cię nie wydam”. Następnie, dołączywszy do towarzyszy, począł im tłumaczyć, że przecież jest niemożliwością, by zbieg z nałożoną kangą przepłynął rzekę, zresztą zamiast szukać go w nocy, lepiej będzie zrobić to za dnia. Gdy posłuchali jego rady i odeszli, zbliżył się znów nieznacznie do Temuczyna i zawiadomił go o tym. Sorhan-Szira bynajmniej nie był zwolennikiem Tajdżiutów, należał niegdyś do wiernych sług Jesugej-bahatura i tylko siłą zmuszono go do przejścia na stronę Tajdżiutów. Gdy księżyc ukrył się za chmurami, Temuczyn wyszedł z wody i skierował się w stronę obozu, gdzie wślizgnął się niezauważony do jurty Sorhan-Szira. Przestraszony gospodarz począł robić mu wymówki, ale synowie jego Cziłaun i Czinbaj, towarzysze zabaw dziecinnych Temuczyna, rzucili się do swego przyjaciela i rozbili kangę. Następnie zaprowadzili go do wozu naładowanego wełną i w niej ukryli. Przechodząc męki żaru, Temuczyn pozostał przez cały dzień w ukryciu. Na szczęście córka gospodarzy podawała mu ukradkiem wodę. Gdy nadeszła noc, wyciągnięto go z wozu i Sorhan-Szira dał mu dobrego konia oraz łuk z dwoma strzałami i wyprawił do domu. Gdy Temuczyn dojechał do swego dawnego koczowiska, nie zastał tam rodziny. Kierując się śladami, odnalazł ją i udał się w góry Kentej, gdzie założył koczowisko. Tajdżiuci nie zapomnieli jednak o swym przeciwniku i postanowili zniszczyć go materialnie.

Jedynym bogactwem rodziny Temuczyna było stadko (kosiak) dziewięciu siwych koni, poza tym dwa wielbłądy i parę sztuk bydła. Pewnego razu wyszedłszy na polanę, zobaczył pośród swych koni jeźdźców tajdżiuckich, którzy spędziwszy je, pomknęli cwałem. Wielką była jego musiał jednak cierpliwie czekać na powrót Bełguteja, który udał się na polowanie na jedynym koniu, jaki im teraz pozostał. Po jego powrocie Temuczyn wyruszył w pogoń i przy pomocy spotkanego na stepie Bogurczi, syna Nagu-bajana z plemienia Arułat, odebrał Tajdżiutom swe konie. Po przybyciu do jurty Nagu-bajana Temuczyn i Bogurczi zawarli ze sobą dozgonną przyjaźń.

Koło Temuczyna zaczęła się skupiać niewielka, ale wierna drużyna. Na jej czele mógł się przeciwstawić wrogom, a niekiedy i sam dokonywać błyskawicznych napadów. Często kończyły się one jego porażką, nigdy jednak nie wyrzekł się swej ojcowizny. Zwyciężony, powracał i domagał się dziesięciny wodza, a otrzymaną dzielił się sprawiedliwie ze swymi towarzyszami. Niekiedy rezygnował z niej zupełnie, oddając ją biedniejszym. Wieści o jego hojności, niezwykłej wśród koczowników zachłannych na zdobycz, szeroko się rozchodziły po stepie. Nic też dziwnego, że coraz to więcej ludzi przybywało do niego. W końcu poczuł się na tyle silny, że bez wstydu wobec teścia mógł się udać po swą narzeczoną Borte. Po weselu Dajseczen zgodnie ze zwyczajem mongolskim odprowadził córkę do granic posiadłości plemiennych. Żona zaś jego towarzyszyła córce do jurty mężowskiej, wręczając świekrze futro z czarnych soboli. Podarunek ten dla biednego wówczas Temuczyna był tak ważnym wydarzeniem, że postanowił wykorzystać go do osobliwego celu.

Po rozpadnięciu się po śmierci Jesugej-bahatura związku mongolskiego na terenie północno-wschodniej Mongolii najsilniejsze było państwo keraickie. Wskutek swego położenia geograficznego podlegało wpływom kulturalnym zarówno Chin, jak i Zachodu. Pośród jego ludności szeroko było rozpowszechnione chrześcijaństwo obrządku nestoriańskiego. Większa część ludności prowadziła na wpół osiadły tryb życia i obok pasterstwa uprawiała rolę. Państwem rządził nadal Togrul-chan, z którym coraz to wznawiał walkę o władzę brat jego Erke-kara. Stosownie do zwyczaju mongolskiego drugi brat Togrul-chana, Dżagambo i syn jego Ucha, zwany z chińska Sengunem (syn władcy), rządzili samodzielnie swymi udziałami.

Temuczyn, pamiętny usług oddanych przez jego ojca Togrul-chanowi, postanowił wykorzystać prawo anda. W towarzystwie braci, wioząc futro jako podarunek, udał się do Togrul-chana z prośbą o zezwolenie nazywania się jego przybranym synem, a jednocześnie opiekę i pomoc w zebraniu rozproszonego ludu ojca. Togrul-chan, ujęty podarunkiem, chętnie się na to zgodził.

Walki Temuczyna o odzyskanie ojcowizny

Temuczyn zręcznie wykorzystał dogodną dlań sytuację i opierając się na powadze swego przybranego ojca, objął w posiadanie swe dziedziczne posiadłości, zakładając ordu w górach Kentej. Stąd rozsyłał gońców po stepie dla zebrania rozproszonego ludu i werbowania nowych zwolenników. Przybywali licznie pomiędzy innymi i Dżelme z plemienia Uriancha. Wkrótce wielu przedstawicieli najrozmaitszych plemion znalazło się w obozie Temuczyna. Z każdym dniem siły jego wzrastały. Mimo to pozostawał w trudnym położeniu, gdyż każde z plemion sąsiadujących z jego posiadłościami było od niego silniejsze. Wszczęcie walki mogło doprowadzić do wspólnego ich działania przeciwko niemu, dlatego też skupił się bardziej na polityce niż na orężu. Zręcznymi pociągnięciami politycznymi przyciągał ku sobie plemiona słabsze, chętnie przechodzące do jego obozu ze względu na wspólne interesy. Zasięg jego działalności politycznej obejmował obszary w kierunku Ingody i Selengi, zgodnie z tradycją państwa mongolskiego, utworzonego głównie z plemion północnych.

Północne plemiona Merkitów z chwilą rozpadnięcia się związku mongolskiego zjednoczyły się pod wodzą jednego ze swych przywódców plemiennych, Toktoa-beki. Ambitny ten wódz dążył do ogarnięcia swym wpływem reszty plemion północnych, a jednocześnie do rozszerzenia swych posiadłości w kierunku południowo-wschodnim kosztem ziem keraickich z udziału Dżagambo. Nic też dziwnego, że nie mógł on tolerować państewka Temuczyna przeszkadzającego w jego działalności politycznej na północy i zagradzającego mu drogi na południe i wschód. Nienawiść Toktoa-beki do Temuczyna miała również swe źródło w zemście za uprowadzenie przez Jesugej-bahatura żony jego brata, którą była właśnie Oełun. Obecnie uznał, że nadeszła pora na zemstę za krzywdę rodu i usunięcie przeszkody politycznej. Zebrał on siły wszystkich trzech podległych sobie plemion merkickich i napadł niespodziewanie na Temuczyna. Szczupłe siły Temuczyna zostały pobite i zmuszone do ucieczki. W gorączkowym pośpiechu zapomniano o Borte i matce Bełguteja, które wpadły w ręce napastników. Temuczyn jednak zdołał ujść. Na próżno trzystu jeźdźców merkickich pogoniło jego śladami, góra Burchań znów skutecznie schroniła swego władcę.

Gdy napastnicy odjechali, Temuczyn, złożywszy podziękę niebu, wziął się energicznie do pomszczenia krzywdy i przywrócenia swych praw. Napad merkicki był dla niego poważnym ciosem, gdyż wraz z żoną tracił swych sprzymierzeńców Hungiratów, a zwrócić się do nich o pomoc nie mógł, gdyż byłoby to przyznaniem się do słabości. Pozostawał jedynie Togrul-chan, który po wysłuchaniu skarg na krzywdę, jaka spotkała Temuczyna ze strony Merkitów, obiecał mu swą pomoc. Zapewniwszy sobie pomoc Togrul-chana, udał się następnie Temuczyn do Dżagambo, który mu chętnie obiecał również swą pomoc, gdyż sam był bardzo zaniepokojony napadami merkickimi. Wreszcie ulegając namowom Togrul-chana, wysłał swych braci Kasara i Bełguteja do Dżamugi, przywódcy plemienia Dżadarat, swego andy z lat dziecinnych. Po śmierci Jesugej-bahatura plemię Dżadarat również się oderwało od związku, pozostawając przez pewien czas u Togrul-chana. Następnie młody Dżamuga, stanąwszy na czele plemienia, oddzielił się od Togrul-chana i począł organizować nowy związek dżadaracki. Spośród przywódców plemiennych wyróżniał się swymi zdolnościami. W krótkim czasie potrafił pozyskać sobie również inne plemiona, tak że z ludu zebranego niegdyś przez Jesugej-bahatura znalazła się duża gromada w jego związku. Dżamuga nosił się również z zamiarami utworzenia państwa mongolskiego z plemion północnych. Największą oczywiście przeszkodą w tych zamiarach byli bezpośredni jego sąsiedzi, Merkici. Toteż projektowana wyprawa przeciwko nim była bardzo na rękę Dżamudze. By zniszczyć Merkitów, zgadzał się nawet na dobrowolne oddanie Temuczynowi plemienia Dżalair należącego do jego ojca. Dżamuga, wyraziwszy swą zgodę na udział w wyprawie, zaproponował jednocześnie jej plan. Siły sprzymierzone miały być skoncentrowane w uroczysku Betochań-Beordżi, położonym nad górnym Ononem, po czym, kierując się na północ, miały rozbić rodowe plemię Toktoa-beki Uduit, zamieszkałe nad dolną Selengą, a w drodze powrotnej dwa pozostałe plemiona Haat, zamieszkałe nad środkową Selengą i Usuń, między Orchonem a Selengą. Nie udało się zaskoczyć Merkitów. Toktoa-beki pod osłoną straży tylnej, którą poświęcił na stracenie, zdołał wycofać się w dół Selengi.

Kiedy Merkici uciekali w popłochu, Temuczyn począł do uciekających wołać „Borte”! Usłyszawszy głos męża, Borte podbiegła do konia i schwyciła wodzę. Po odnalezieniu żony Temuczyn jeszcze tej samej nocy wstrzymał pościg, przez co ocalił Toktoa od pogromu. Uważając siebie za prawowitego następcę chanów mongolskich, mniemał, że północ powinna należeć wyłącznie do niego. Z tego też względu nie chciał dopuścić do zupełnego rozgromienia Merkitów, a jedynie ich osłabienia.

Wyprawa merkicka przyniosła Temuczynowi duże korzyści, gdyż odzyskał Borte, a brańcami znacznie wzmocnił swe siły. Główna jednak jej korzyść polegała na tym, że dzięki niej po raz pierwszy wstąpił na szerszą widownię polityczną i nawiązał stosunki z przywódcami oraz przedstawicielami najróżniejszych plemion mongolskich. Wielu z nich przedtem należało do związku mongolskiego i potem poszło za Dżamugą. Zgodnie z obietnicą Dżamuga zwrócił plemię Dżalair od dawna znajdujące się pod panowaniem przodków Temuczyna. Z plemieniem tym przybył również jego przyszły największy wódz Mukali. To on rozbudził w Temuczynie wiarę w siebie jako dżajagatu (wysłannika nieba). W czasie uczty wydanej wraz z Dżamugą po zwycięstwie nad Merkitami, kiedy wymianą zdobytych łupów odnowili związek braterski, Mukali opowiadał wobec zebranych przywódców mongolskich, że pod tym samym rozłożystym drzewem uroczyska Korgunak-dżubur ucztował niegdyś bohaterski Kutuła, obrany chanem. Po jego śmierci nie było już więcej chanów mongolskich z rodu Bordżigin. Niebo jednak nie może porzucić rodu wywodzącego się z niego samego, znów więc ześle swego wysłannika na stepy Mongolii. Zbierze on i zjednoczy swych współplemieńców, stanie się potężnym chaganem i pomści swych wrogów. Wielu już ludzi na stepie mówi, że od dawna wyczekiwanym dżajagatu jest właśnie Temuczyn. Rozbudzona przez matkę dążność do odbudowania świetności rodu i własne przeświadczenie o opiece nieba znalazły teraz swój wyraz w opowieści Mukali.

W myśl tych dążności Oełun wybrała sobie na drugiego męża Munlika. Pochodził on ze starożytnego rodu szamańskiego i cieszył się w całej Mongolii wielką czcią, zażywając opinii eczige (świątobliwego ojca). Jeden z jego synów Kekcze był wybitnym szamanem, uważanym za proroka i cudotwórcę, zwano go także Teb-tengri (duch z nieba). Powszechnie wierzono, że on to właśnie przynosi na ziemię wolę nieba, udając się tam na koniu koloru mgieł. Kekcze od samego początku wyraźnie poszedł na rękę Temuczynowi, wskazując na niego, jako na wysłannika nieba, oraz tego, któremu ono pomaga w poczynaniach na ziemi. Stąd zrozumiały był napływ do obozu Temuczyna, który wobec swych przeciwników uzyskał nowy poważny atut, potęgę i powagę religii.

Temuczyn chanem

Przyjaźń odnowiona z Dżamugą nie przetrwała nawet dwóch lat, gdyż ambitny ten wódz wkrótce zrozumiał, że Temuczyn stał się najgroźniejszą przeszkodą polityczną w jego zamiarach utworzenia samodzielnego państwa z północnych plemion mongolskich, gdyż nawet lud z jego obozu począł przechodzić na stronę Temuczyna. Postanowił więc odeń się odłączyć. W czasie przekoczowywania, gdy zatrzymali się na krótki postój, by jeszcze tej samej nocy ruszyć dalej, Dżamuga pozostał ze swym ludem na miejscu, ale urok wysłannika nieba działał, gdyż wielu się odeń odłączyło.

Dżamuga nie dał jednak za wygraną i używał całej swej zręczności politycznej, by powiększyć swój związek. W końcu udało mu się przeciągnąć na swą stronę Tajdżiutów, przez co zdobył znów przewagę nad swym przeciwnikiem. Wkrótce do Temuczyna obok prostego ludu poczęli napływać również i wybitni członkowie rodu Bordżigin: jego stryj Daaritaj, brat stryjeczny Kuczar, syn Kutuły-chana Ałtan, prawnukowie Kabuł-chana ze starszej linii Sącza i Dajczu oraz z młodszej linii Buri i wielu przedstawicieli innych rodów możnowładczych. Przykoczowali oni ze swym ludem, widząc w Temuczynie jednostkę zdolną do odbudowania państwa mongolskiego. W końcu skupiło się w obozie Temuczyna dziewięć pełnych plemion mongolskich i niemal wszyscy przedstawiciele pozostałych innych plemion. Gdy w celu wyboru chana zwołano kurułtaj, żaden z przedstawicieli rodu Bordżigin nie chciał wystawić swej kandydatury. Sądzili, że jeśli Temuczyn dzięki ich pomocy zostanie obrany chanem, to tym samym stanie się powolnym narzędziem w ich rękach. Inaczej myśleli oddani Temuczynowi najstarsi jego towarzysze: Bogurczi, Dżelme i Mukali. Chcieli widzieć w nim potężnego władcę odbudowującego się państwa mongolskiego. Gdy przyszli do niego, by wyraził swą zgodę na kandydowanie na chana, Temuczyn wskazał im innych przedstawicieli rodu Bordżigin, ale kiedy i ci, naradziwszy się między sobą, również przyszli do niego i rzekli: „Ciebie chcemy obwołać chanem”, zgodził się.

Charakterystyczna przysięga zawarta była w ich przemowie: „W bit­wach z licznymi wrogami będziemy na przedzie, gdy zdobędziemy piękne dziewice i konie, oddamy je tobie. Na łowach występować będziemy przed innymi, a schwytaną zwierzynę oddamy tobie. Jeśli w bitwie przekroczymy twe rozkazy lub w czasie pokoju zaszkodzimy twym sprawom, to zabierz nam żony i dobytek i porzuć nas na bezludnych pustyniach”. Temuczyn został obrany chanem; według kronik chińskich miało to miejsce około 1189 r.

Temuczyn od chwili zostania chanem zaczął kłaść podwaliny pod państwo mongolskie. Przede wszystkim przywrócił swemu ludowi zapomnianą nazwę Mon-goł. Nazwa ta zjednoczyła pierwsze jego plemiona wchodzące w skład państwa tak dalece, że ich właściwych nazw plemiennych nie spotyka się już wcale. Stała się ona nazwą oficjalną, wprawdzie nieznaną szerszemu ogółowi, ale podkreślającą jedność i wspólność państwową wszystkich plemion koczowniczych wchodzących lub mających wejść w skład państwa mongolskiego. Jednocześnie kryła w sobie głębszą myśl polityczną, gdyż według chińskiego ideogramu „mon-goł” oznacza „przywrócenie przeszłości”, nawiązywała zatem do przeszłości mongolskiej, a nawet jeszcze dalej, do czasów potężnych państw stepowych. Były to narodziny wielkiej idei zjednoczenia wszystkich plemion koczowniczych Wyżyny Środkowoazjatyckiej w jedno olbrzymie imperium stepowe. Idei tej Temuczyn pozostał wierny przez całe życie, realizując konsekwentnie swój olbrzymi plan kolejnymi etapami. Pierwszym etapem było zjednoczenie plemion zamieszkujących Mongolię. Odtąd emisariusze, wysyłani przezeń na wszystkie strony, propagują ideę panmongolską, budząc ruch dośrodkowy wśród wszystkich trzech ludów ałtajskich: tiurkskiego, mongolskiego i tunguskiego, wskazując na Temuczyna jako przyszłego władcę wszystkich ludzi zamieszkujących wojłokowe jurty.

Pierwszą troską nowo