Wybryki z Ameryki
- Wydawca:
- Wydawnictwo BIS
- Kategoria:
- Dla dzieci i młodzieży
- Język:
- polski
- ISBN:
- 978-83-7551-492-6
- Rok wydania:
- 2016
- Słowa kluczowe:
- ameryki
- dłużej
- kaktusów
- kanionu
- przygody
- samolotem
- służbowy
- wakacyjnej
- wielkiego
- wspomina
- wybryki
- wyprawę
- mobi
- kindle
- azw3
- epub
Jeżeli nie widzisz powyżej porównywarki cenowej, oznacza to, że nie posiadamy informacji gdzie można zakupić tę publikację. Znalazłeś błąd w serwisie? Skontaktuj się z nami i przekaż swoje uwagi (zakładka kontakt).
Kilka słów o książce pt. “Wybryki z Ameryki”
Kolejna część przygód bohaterów "Gupikowa" - tym razem w Ameryce. Rodzina wyjeżdża do Stanów Zjednoczonych, i to dwukrotnie! Najpierw jest to wakacyjna wyprawa, a potem kilkumiesięczny wyjazd służbowy taty. Dla najmłodszej z rodzeństwa, Zosi, to duże przeżycie. Trochę się boi lotów samolotem i rozmów po angielsku, więc choć miło wspomina przygody z wakacyjnej wyprawy - oglądanie żółwi morskich, gigantycznych kaktusów, wyprawę do Wielkiego Kanionu, a nawet spotkanie z niedźwiedzicą - nie ma ochoty jechać tam na dłużej i chodzić do amerykańskiej szkoły. A zanim rozpocznie naukę, czeka ją wizyta w słynnym więzieniu Alcatraz.
Polecane książki
Poniżej prezentujemy fragment książki autorstwa Monika Kowaleczko-Szumowska
Copyright © Monika Kowaleczko-Szumowska
Copyright © Wydawnictwo BIS 2016
ISBN 978-83-7551-492-6
Wydawnictwo BIS
ul. Lędzka 44a
01–446 Warszawa
tel. 22 877-27-05, 22 877-40-33; fax 22 837-10-84
e–mail: bisbis@wydawnictwobis.com.pl
wydawnictwobis.com.pl
Skład wersji elektronicznej:
konwersja.virtualo.pl
Moim przyjaciołom zAmeryki:
Babci Lucille, Bobowi i Rucie, Markowi i Michelle, Simonowi, Luce, Karen iMike’owi, Robertowi, Wayne’owi iMaeve, Mopsowi i Laurie, Michelle i Jayowi, Madisonowi, Lane’owi, Berit, Kasi i Toby’emu, Muchowi, Kisiowi, Gesiowi, Marthcie iWilliamowi, Benowi, Katie iGregowi, Alexowi, Billowi, MaryPat iKarlowi, Annie, Katrinie.
Na pamiątkę,
Zosia
Rozdział 1Strach
Niedziela. Jedyny dzień tygodnia, kiedy zamiast krzyków z kuchni dolatuje miły zapach smażących się tostów. Za chwilę zostaną posypane cukrem pudrem i polane syropem klonowym. Nie miałam wątpliwości, kto usypie najwyższą górę cukru.
Chwilę później mój starszy brat Mikołaj lał syrop klonowy, testując spostrzegawczość rodziców. Jeszcze nigdy nie przerwał z własnej woli.
– Nie znasz umiaru – zirytowała się mama.
Mikołaj zrobił zdziwioną minę.
– Przestań! – Mama odebrała mu syrop.
Mikołaj sięgnął po cukier puder.
Pochłanialiśmy tosty z nutellą i czekoladą, choć tata bezskutecznie namawiał nas do zjedzenia choć jednego na słono.
– Kiedyś mieszkaliśmy w Ameryce – odezwała się niespodziewanie mama, stawiając na stole kolejną partię tostów.
– Nie pamiętam – zdziwiłam się.
– Nie było cię wtedy na świecie – rzucił Mikołaj z pełnymi ustami.
– Jak wyglądał świat beze mnie?
– Super! – westchnął Mikołaj. – Miałem tylko jedną siostrę.
Odwrócił się do Wojtka, mojego najstarszego brata, i przybili sobie piątki. Pokazałam im obu język. Moja siostra Marysia nie zareagowała. Chyba się do nich przyzwyczaiła.
– Wybieramy się do Ameryki – ogłosiła mama, ale tylko tyle udało jej się powiedzieć.
Wojtek celnym szarpnięciem ściągnął Mikołaja pod stół i poturlali się w kąt. Bez ostrzeżenia najpierw Marysia, a potem ja zostałyśmy wciągnięte w wir kotłujących się ciał. Złapałam się mocno za czyjeś ubranie i wleczona, pchana, podrzucana, lądowałam raz za razem pod moim rodzeństwem. Nasze niedzielne śniadania zawsze kończyły się w ten sposób, nawet bez rozmowy o wyjeździe do Ameryki.
Przy stole pozostali mama z tatą. Przez chwilę mama próbowała ratować sytuację, ponieważ tata nie lubi, jak szalejemy. Zerkałam na nich przez szpary w plątaninie kończyn. Mama podeszła, żeby nas rozdzielić, ale jeszcze nigdy jej się to nie udało. Tata z hałasem odsunął krzesło i wstał. Ale zamiast jak zwykle wyjść z pokoju, podszedł do nas i znienacka usiadł na Wojtku. Dobrze, że wybrał kogoś zbliżonego wagą do siebie. Wtedy Wojtek i Mikołaj wydali z siebie okrzyk dzikiej radości i nie wypuszczając mnie i Marysi, rzucili się na tatę. Mama krzyczała, że zrobimy sobie krzywdę i próbowała choć mnie wyrwać z tej plątaniny ciał, ale mocno trzymałam się reszty.
– O mój Boże! – westchnęła.
Okazało się, że mama mówiła serio. Jakiś czas potem w naszym domu pojawiło się kilka nowych walizek. Każdy z nas miał spakować do jednej z nich rzeczy potrzebne na miesiąc.
Skoro jedziemy do Ameryki, postanowiłam odnaleźć ją na mapie. Wszystkie encyklopedie i atlasy stały w pokoju Wojtka i co jakiś czas lądowały na jego biurku, kiedy zamiast na nauce, mama przyłapywała go na oglądaniu filmików w Internecie.
– Masz maturę! – krzyczała, zrzucając podręczniki z półki. – Ucz się!
– Wiem, że mam maturę! – krzyczał Wojo, dzielnie zasłaniając komórkę i komputer własnym ciałem. – Właśnie się uczę!
I tak się przekrzykiwali aż do dnia ogłoszenia wyników matury. Tego dnia Wojo wpadł do domu jak burza.
– Zdałem! – wrzeszczał, tańcząc dziko po pokoju i rozglądając się za Mikołajem, żeby się z nim potarmosić.
Niestety, Mikołaja nie było w domu, więc złapał mnie.
– Serio? – nie dowierzała mama, próbując mnie uwolnić.
Od tego czasu drzwi do pokoju Wojtka stały dla nas otworem.
– Gdzie jest Ameryka? – zapytałam, zaglądając do środka.
Wojo wyjął atlas i rozłożył go na łóżku.
Okazało się, że Ameryka znajduje się na innym kontynencie niż Polska. Polska leży w Europie, a Ameryka w Ameryce Północnej. Dzieli je Ocean Atlantycki, czyli ogromna przestrzeń, na mapie zaznaczona na niebiesko.
– Jak my się tam dostaniemy? – zapytałam.
– Samolotem – stwierdził Wojo – albo statkiem.
– Tym razem polecimy samolotem – odezwała się mama, stając w drzwiach – ale marzy mi się, żeby kiedyś tam popłynąć.
Ameryka jest podzielona na pięćdziesiąt stanów. Każdy amerykański stan ma swoją gwiazdkę na fladze narodowej.
– Tylko nie to! – wykrzyknęłam.
Boję się latać samolotem, ale jeszcze bardziej bałabym się płynąć. Na oceanie wieją silne wiatry i robią się potężne fale. Skoro już jedziemy do Ameryki, to z dwojga złego wolę lecieć samolotem.
Walizka leżąca na podłodze w moim pokoju przypominała mi codziennie o zbliżającym się wyjeździe. Wrzucałam do niej przypadkowe rzeczy, ale dopiero w dniu zakończenia roku szkolnego uświadomiłam sobie, że wyjeżdżamy następnego dnia. Przejrzałam zawartość walizki i postanowiłam zorientować się, co zabierają inni. Zeszłam na dół.
W salonie mama leżała na swojej walizce, która nie chciała się dopiąć, choć mama poczerwieniała z wysiłku. Rozległ się zgrzyt klucza w zamku. Do domu wkroczył tata i przynaglany przez mamę, ułożył się na walizce obok niej.
– W Ameryce mówi się po angielsku. – Spojrzał na mnie, wgniatając walizkę w podłogę.
– Mam piątkę z angielskiego – powiedziałam, podtykając mu pod nos świadectwo z czerwonym paskiem.
W końcu rodzice zamknęli walizkę. Zostało nam jeszcze mnóstwo rzeczy do zrobienia. Biegaliśmy po całym domu, udając, że się pakujemy i sprzątamy. Mama zawsze każe nam sprzątać, gdy ma zamieszkać u nas babcia, która opiekuje się naszym Gupikowem, czyli akwarium z rybkami.
W miarę jak robiło się coraz później, mama krzyczała coraz głośniej. Staraliśmy się jej schodzić z oczu. Kiedy kładliśmy się spać, obiecała, że w Ameryce będzie miała dla nas dużo więcej cierpliwości.
– I czasu – dodała.
– Tylko nie to – zaniepokoił się Miko, i tak zakończył się nasz ostatni dzień w Polsce.
Mikołaj do samego rana oglądał filmy. Wiem, bo kiedy wychodziłyśmy z Marysią z jego pokoju po zakończeniu pierwszego filmu, powiedział, że się nie kładzie spać.
– Będziesz nieprzytomny – ostrzegła go Marysia.
– I właśnie o to chodzi – pożegnał nas. – Trzeba tak się zmęczyć przed podróżą, żeby całą przespać.