Strona główna » Poradniki » Wychowanie? Da się zrobić

Wychowanie? Da się zrobić

5.00 / 5.00
  • ISBN:
  • 978-83-940050-1-6

Jeżeli nie widzisz powyżej porównywarki cenowej, oznacza to, że nie posiadamy informacji gdzie można zakupić tę publikację. Znalazłeś błąd w serwisie? Skontaktuj się z nami i przekaż swoje uwagi (zakładka kontakt).

Kilka słów o książce pt. “Wychowanie? Da się zrobić

Od Autorki

Chciałoby się zacytować kultowe stwierdzenie: „moje nazwisko nic Państwu nie powie”.
Na co dzień pracuję w renomowanym wydawnictwie. Dla potrzeb tej publikacji najłatwiej powiedzieć: jestem rodzicem nie-zwykłego dziecka.
Szkolna kariera rodzicielska owocowała w liczne problemy, które musiałam rozwiązywać i pokonywać. Udało się!
Każdy, kto zna mojego syna, stwierdza, że to wspaniały, wartościowy młody człowiek. Jest świetnym przykładem na to, że opłaca się pracować nad trudnymi zachowaniami z równoczesnym dbaniem o to, by nie zatracić indywidualizmu.
Swoją wiedzą praktyczną dzielę się z innymi rodzicami nie-zwykłych dzieci: działam na forum.adhd.org.pl, współpracuję z Fundacją SAVANT (savant.org.pl), piszę artykuły o wychowywaniu i radzeniu sobie ze sobą jako rodzicem.
Prowadzę własną stronę internetową. W wolnych chwilach tworzę małe rękodzieła.

Polecane książki

Poezja inspirowana fotografią. Tomik dedykowany osobom o romantycznym sercu, widzącym piękno tam, gdzie inni go nie dostrzegają, doceniającym poezję w epoce Harry’ego Pottera i komputeryzacji....
Inwestowanie w przychód pasywny jest możliwe w wielu obszarach. Nieruchomości, spółki dywidendowe, kursy internetowe, biznesy, książki, wynajem ruchomości, lokaty, obligacje to instrumenty o zróżnicowanych poziomach ryzyka, ale i zróżnicowanych stopach zwrotu z inwestycji.   „Biblia rentiera” opisuj...
Książka ta powstała jako rezultat kilkunastu lat pomagania osobom, które zgłaszały się na psychoterapię.   Byli wśród nich tacy, którzy leczyli się łatwiej, byli tacy, którzy leczyli się trudniej, a byli też i tacy, którzy nie leczyli się wcale. Na ponad 200 stronach autor usiłuje opowiedzieć o tym,...
Brody Palmer, kierowca wyścigowy, kończy karierę. Tak mówi prasa, w istocie jest to jedynie umowa między Brodym a sponsorem, który nakazuje mu przez rok „ustatkować się”. Brody zaszywa się w swoim domu. Któregoś dnia odwiedza go Hanna, dawna kochanka. Właśnie rzu...
Unikatowa opowieść o hitlerowskim obozie śmierci Sobibór, funkcjonującym w czasie II wojny na wschodnich krańcach Lubelszczyzny. Niemcy z bezwzględną skutecznością przeprowadzali tam program masowej, natychmiastowej zagłady Żydów. W październiku 1943 więźniowie zorganizowali bunt, w wynik...
Szejk Kedah chce wprowadzić w swoim kraju wiele korzystnych zmian, jednak nie ma poparcia ojca i brata. Wie, że ludzie staną po jego stronie, ale brat może ujawnić sekrety z osobistego życia Kedaha, które bardzo mu zaszkodzą. Przyjaciel poleca mu angielską prawniczkę Felicię Hamilton, kt&oacu...

Poniżej prezentujemy fragment książki autorstwa Anna Szymańska

Projekt okładki i stron tytułowych

Przemysław Spiechowski

Ilustracja na okładce

Ico/Shutterstock

Korekta

Iwona Stachowicz

Skład i łamanie

Marcin Szcześniak

© Copyright by Anna Szymańska 2016

ISBN 978-83-940050-1-6

Wszelkie prawa zastrzeżone.

Rozpowszechnianie i kopiowanie całości lub części
publikacji zabronione bez pisemnej zgody autora.

Publikacja elektroniczna

Napisałeś książkę i chcesz ją wydać?

Zapraszamy do serwisu Rozpisani.pl.

Znajdziesz tu szeroki zakres usług wydawniczych, dzięki którym Twoja książka trafi doksięgarń. Pomożemy
Ci dotrzeć do czytelników na całym świecie!

www.rozpisani.pl, info@rozpisani.pl

Tak na wstępie…

Tak na wstępie…

Uczę się ciebie, człowieku

Powoli się uczę, powoli

Od tego uczenia trudnego

Raduje się serce i boli

Jerzy Liebert „Uczę się ciebie człowieku”

Przedmiotu „wychowanie” nie ma w żadnej szkole czy
uczelni. Wychowania, czy też wychowywania uczymy się jednak wszędzie: w
domu, szkole, na podwórku, w sklepie, a czasami, szczególnie gdy w loterii
życia trafi nam się „trudniejsze” dziecko, na warsztatach dla rodziców.

W szkolnej karierze mojego syna wiele razy słyszałam:
„Proszę coś z tym zrobić”. Ale co? Tego już nikt z kadry nie potrafił mi
powiedzieć. Działałam według własnej intuicji, sporo czytałam, chodziłam
na warsztaty i konferencje, szukałam rozwiązań odpowiednich dla mojego
dziecka, bo rady typu: „Przylej mu” — jakoś nie były z mojej bajki.
Czasami dopadała mnie bezradność, a to jest straszne uczucie. Całe
szczęście powoli zaczęłam trafiać na ludzi, których rady zaczęły być dla
mnie logiczne, a co najważniejsze — skuteczne. Oni pomagali mi i mojemu
synowi, zmienił się krąg moich znajomych, weszłam w grupę wsparcia. Po
pewnym czasie okazało się, że moje doświadczenia i rady pomagały innym. I
tak oto zaczęły powstawać artykuły, które ukazały się na
forum.adhd.org.pl. Po pewnym czasie, już przerobione i uzupełnione,
przybrały postać tego poradnika.

To nie jest książeczka typu „wykładanie kawy na ławę”.
Pada tu wiele pytań, ale — z góry uprzedzam — nie na wszystkie odpowiadam.
Nie dam ramek, w które upchniemy siebie i swoje dziecko. Chciałabym pomóc
inaczej spojrzeć na dziecko, na jego możliwości, mocne strony i problemy,
a może nawet zrozumieć je, a także pomóc uporządkować myśli i posiadaną
wiedzę, wskazać ewentualne zagrożenia oraz podpowiedzieć niektóre
rozwiązania.

Wychowanie drugiego człowieka to wielka przygoda. Bywa
trudne, ale da się zrobić…

1. Wychowanie, czyli oczekiwania kontra możliwości

1.

Wychowanie, czyli oczekiwania kontra możliwości

— Maciek, lat 3: czyta gazety, liczy do 100, zna
wszystkie marki samochodów;

— Pamela, lat 4: śpiewa arie operowe;

— Jaś, lat 5: jeździ na rolkach, na rowerze
dwukołowym, żongluje 6 piłeczkami;

— Tymek, lat 6: zna nazwiska i osiągnięcia
wszystkich piłkarzy z czołowych drużyn;

— Sylwek, lat 8: właśnie nauczył się wiązać
sznurowadła;

— Anielka, lat 9: po raz pierwszy pokolorowała
obrazek do końca;

— Mateusz, lat 10: poprawnie dodaje na palcach do
10;

— Sebastian, lat 12: jeździ na rowerze bez
dodatkowych kółek;

— Dominika, lat 16: przeczytała do końca pierwszą
książkę.

Może to wydać się komuś dziwne i niemożliwe, ale
wszystkie te dzieci mają IQ powyżej przeciętnej. Trudno uwierzyć w taki
rozrzut? Na podstawie tej listy spróbuj odpowiedzieć na pytanie: „Czyje
osiągnięcie jest większe?”. A może właściwsze będzie pytanie: „Kto włożył
więcej pracy w swoje osiągnięcie?”.

1.1. Chwalić się dzieckiem?

Często spotykamy rodziców, którzy przechwalają się
między sobą zdolnościami swoich pociech. Niektórzy opisują faktyczne osiągnięcia, inni mocno koloryzują. Ale są i tacy,
którzy w takich sytuacjach spuszczają oczy i zaciskają zęby. Bo czym
mieliby się pochwalić? Ocenami, których średnia ledwie przekracza dwa?
Wypracowaniem, które zajmuje zaledwie pół strony? Dzienniczkiem
naszpikowanym uwagami za niewłaściwe zachowanie? Czy kolejną wizytą na
komisariacie? A może własną fobią szkolną? Dla rodzica jego dziecko jest
jedyne, niepowtarzalne, mądre, piękne, ale gdy zaczyna się porównywanie,
jakże często zamiast pozytywów widzimy braki, niedoskonałości i
mankamenty.

Jak poradzić sobie z rozczarowaniem? Jak przetrwać
upokorzenie? Co zrobić, aby nasz potomek chociaż nie wyróżniał się
negatywnie wśród rówieśników? Dlaczego mnie to spotkało? Gdzie uciec przed
tymi spojrzeniami, kpinami? Wiele podobnych pytań kłębi się w głowach
rodziców dzieci z problemami.

Rodzicom czasami trudno też pogodzić się z tym, że ich
pociecha znacznie odbiega od ich wyidealizowanego obrazu. Nie mogą
uwierzyć, że naprawdę nie radzi sobie z prostymi czynnościami, że
sznurówki plączą się jak żyłka wędkarska, a tabliczka mnożenia stanowi
wyzwanie nie do przejścia. Trudno przyznać się — nawet przed sobą — że
wymarzone dziecko ma jakąś dysfunkcję, że nie potrafi wyraźnie pisać,
czytać, za to „wyraża się”, przeszkadza na lekcjach, ciągle biega i skacze
po meblach, że pobyty na ostrym dyżurze stają się rutyną. Wstyd z nim
wyjść na plac zabaw, a znajomi zapowiedzieli, że nie chcą go widzieć u
siebie w domu.

1.2. Co robić?

Kochać, ale kochać mądrze. Patrzeć na późniejsze, a nie chwilowe
efekty. Tak wychowywać, by nie tylko dziecku było dobrze, ale również by
innym z nim było dobrze. By miało solidne podstawy stworzenia poprawnych
relacji, by nikt przez nie nie płakał. A jednocześnie, żeby czuło swoją
wartość, potrafiło dążyć i realizować postawione sobie cele. Mądrze kochać
to także niespełnianie wszelkich marzeń, to pokazanie, że marzenia są
ważne, że warto dążyć do ich spełnienia, ale z pewnością nie za wszelką
cenę. To uczenie cieszenia się z drobiazgów, także niematerialnych. To
bycie z dzieckiem w jego zabawach, radościach i kłopotach. To aktywne
rodzinne spędzanie czasu. To czas na rozmowy i rozumienie ważności
problemów dziecka.

Rzeczą podstawową jest zmiana sposobu myślenia. Nasze dziecko przyszło na świat z określonymi cechami
dziedzicznymi, z pewnym pakietem zdolności. Wiele zależy także od
otoczenia i sposobu wychowania. Dziecko nie jest naszą kopią czy naszym
wymysłem. Jest sobą. Ma swoje myśli, priorytety, przyzwyczajenia, ulubione
smaki, zapachy, kolory, przedmioty, osoby, zabawy. Oczywiście, możemy
proponować zmiany, zachęcać do próbowania nowości, tłumaczyć sprzeczności,
wskazywać pomyłki czy niewłaściwości. Nigdy jednak nie będziemy nim samym,
nie przeżyjemy za nie życia i musimy przyzwolić mu czasami na pójście może
ryzykowną, ale przez nie wybraną drogą, by młody człowiek nauczył się
ponoszenia konsekwencji za swoje czyny.

Nie patrzmy na naszego potomka przez pryzmat naszych
doświadczeń, marzeń, oczekiwań, ale skupmy się na jego możliwościach,
zdolnościach i ograniczeniach. Czy poprosimy przeciętnego trzylatka o
samodzielne zaplanowanie i zrobienie tygodniowych zakupów. Czy polecimy
daltoniście precyzyjne dobranie odcieni? Czy dysgrafik, mimo
najszczerszych chęci, może pięknym, wyraźnym odręcznym pismem wypisać
dyplomy? Realna ocena możliwości dziecka pozwoli odpowiednio ustawić
poziom, od którego droga, zapewne mocno wyboista, sukcesywnie będzie
prowadziła ku nowym osiągnięciom.

Jeśli mamy uzasadnione obawy, że z naszym potomkiem
„coś jest nie tak”, to warto, a nawet trzeba, możliwie wcześnie zdiagnozować dziecko, poznać przyczynę jego trudności. Specjaliści
wskażą sposoby postępowania, dadzą wskazówki dla szkoły/przedszkola, być
może zalecą konkretne terapie czy farmakoterapię, które umożliwią pracę
nad trudnymi zachowaniami, wyciszą dziecku natłok myśli, pomogą
uporządkować i zapanować nad atakującymi zewsząd bodźcami. Rodzicom bardzo
mogą pomóc warsztaty — i te podstawowe, tzw. szkoły dla rodziców, i te
bardziej specjalistyczne dla rodziców dzieci z określonymi problemami.
Ważne są też grupy wsparcia, w których my, rodzice, możemy znaleźć
zrozumienie i konkretną pomoc w rozwiązywaniu bieżących problemów. Żeby
pomóc dziecku, trzeba wiedzieć „jak” i „co”, a także samemu być silnym,
cierpliwym i konsekwentnym.

Zaakceptować indywidualny
rozwój. Każde dziecko rozwija się w swoim
tempie. Często przyspieszanie rozwoju przynosi więcej złego niż dobrego.
Na przykład cieszymy się z pierwszego kroku dziecka, chwalimy się
wszystkim dokoła, ale stawianie dziecka, kiedy ono samo nie jest do tego
gotowe, może doprowadzić np. do problemów z kręgosłupem czy stawami
biodrowymi.

Zrozumieć lęki. Są dzieci odważne, przebojowe, ale są też wycofane,
lękliwe, niepewne. Wpychanie malca siłą Mikołajowi na kolana z
obowiązkowym wierszykiem czy „całuskowe przywitanki” i zachwyty kolejnej
cioci mogą spowodować olbrzymie lęki, a nawet doprowadzić do powstania
fobii czy tików. Dziecko, nawet odważne, może się bać obcych lub
specyficznych osób. Dla wielu dzieci dalsza, rzadko widywana rodzina to
także „obcy”. I należy to uszanować. Nieważne, że „nie wypada”, że
„ciocia/babcia się obrazi” — dziecko nie jest gotowe na takie sytuacje i
należy dać mu czas. Ono nie jest cyrkową małpką, której wyglądem, „wiedzą”
czy artystycznymi popisami możemy się chwalić. To żywy człowiek, tyle że
sporo od nas młodszy.

Nauka przez przykład. Dziecko ma bardzo plastyczny umysł, uczy się szybko, jest
bardzo spostrzegawcze. Musimy więc bardzo uważać na to, co robimy i
mówimy. Jeśli nie myjemy rąk przed posiłkiem, to dziecko też nie będzie
ich myło. Jeśli mówimy źle o innych, to nie możemy liczyć, że dziecko
będzie o nich mówić dobrze. Ono uczy się na przykładach, jakie mu dajemy,
nawet wtedy, gdy wydaje nam się, że — np. zajęte oglądaniem tv — nie
widzi, co robimy, czy nie słyszy naszych rozmów. Jeśli myślimy schematami
typu: „wszystko jest źle”, „to oni są winni”, „wszyscy są głupi”, „nic się
nie uda”, to dlaczego nasze dziecko miałoby myśleć inaczej? Jeśli dziecko
stale słyszy, że wszystko robi źle, że jest „niegrzeczne”, że nic nie
umie, to w końcu uwierzy w to i przestanie się nawet starać, by zmienić
swoje zachowania. Jeśli zwracamy uwagę na dziecko tylko wtedy, kiedy
narozrabia, to ono — aby otrzymywać naszą uwagę — będzie rozrabiać coraz
więcej. Trzeba przerwać to zaklęte, samonakręcające się „koło zagłady”.

1.3. Wskazówki, czyli co działa

Oto garść wskazówek, które szerzej omówiono w
kolejnych rozdziałach.

Poznaj pozytywy swojego
dziecka. Za co lubimy swoje dziecko? W czym
jest dobre? Co nam się w nim podoba? Postarajmy się poznać nasze dziecko,
zrobić listę jego pozytywów i w miarę systematycznie ją uzupełniać.
Wsłuchajmy się też w to, co pozytywnego inni widzą w naszym dziecku.
Zastanówmy się, co o nim mówimy innym.

Chwal. Pochwała, to przede wszystkim ZAUWAŻENIE. Cieszmy się nawet
drobnymi pozytywnymi zmianami w zachowaniu. Po pewnym czasie zmiany będą
coraz bardziej widoczne, a zachowanie ulegnie poprawie. Dziecko będzie
miało lepszą samoocenę. Nie można czekać z pochwałą za „zdobycie Nobla”.
Dla nadaktywnego dziecka posiedzenie spokojne pięć minut to wyczyn. Dla
dysgrafika napisanie równo w liniach kilku liter to ciężka praca i wielka
sztuka opanowania. Dla dziecka z zaburzeniami integracji sensorycznej
jazda na rowerze to sukces.

Zauważajmy każdą samodzielnie zdobytą pozytywną ocenę.
Rozmawiając z wychowawcą czy innymi osobami, starajmy się uzyskać
informację o pozytywnych zachowaniach. Nie dajmy sobie wmówić, że o naszym
dziecku „nie można nic dobrego powiedzieć”.

Musimy wyrzucić ze swojego słownika „ty zawsze…” i
„ty nigdy…” oraz powinniśmy zapomnieć, że „trzeba moralizować”.

Wspieraj, nie wyręczaj. Większość ludzi ma niemalże wpisane w odruchy pomaganie
młodszym i słabszym. Zastanówmy się, czy taka pomoc zawsze jest
rzeczywiście wsparciem? Faktycznie, zrobimy coś szybciej, lepiej,
dokładniej, nie będzie zbędnego bałaganu. Ale czy dajemy dziecku szansę
nauczenia się nowej czynności? „Ćwiczenie czyni mistrza” (powiada
przysłowie), ale jeśli nie dajemy możliwości i czasu na ćwiczenie, to nie
wymagajmy, by dziecko nagle zaczęło umieć.

Dzieci uczą się różnych zachowań i umiejętności w
swoim tempie. Warto zachęcać je do próbowania i zdobywania nowych
umiejętności, ale znajdźmy odpowiedni czas na takie eksperymentowanie i
próbowanie. Powinno ono odbywać się w miłej atmosferze, a nie w pośpiechu.

Wyręczanie niesie za sobą pewne ryzyko. Kiedy dziecko
jest małe, często wyręczamy je, bo przecież zrobimy lepiej, szybciej, bo
nie zepsujemy… Zamiast wykorzystać naturalną potrzebę dziecka uczenia się,
eksperymentowania, pomagania — niweczymy to. Bycie wyręczanym jest
wygodne, więc młody człowiek uczy się manipulowania i wpada w pułapkę
„wyuczonej bezradności”.

Zaakceptuj indywidualizm. Każdy człowiek rozwija się w swoim tempie, ma swoje
możliwości i predyspozycje oraz swoje marzenia. Każdy może dochodzić do
rozwiązania inną drogą. To, co jednym sprawia olbrzymią trudność, dla
innych będzie czymś banalnym. Porównywanie i wyścig szczurów nie przynoszą
korzyści. Trudno porównywać genialnego wynalazcę z fenomenalnym
sportowcem. Jak porównać wybitnego pisarza z geniuszem ekonomicznym czy
precyzyjnym chirurgiem? Jaką miarkę należałoby przyłożyć? Jakimi
kryteriami trzeba by się posłużyć? Dlatego ważne jest, by dziecko się
rozwijało, żeby chciało zmieniać swoje zachowania na lepsze i pracowało
nad tym. Dowartościowywane za własne dokonania i za pokonywanie własnych
trudności będzie szczęśliwsze i chętniej będzie nad sobą pracowało.

Indywidualizm