Strona główna » Religia i duchowość » Wzór na szczęście

Wzór na szczęście

4.00 / 5.00
  • ISBN:
  • 978-83-7595-587-3

Jeżeli nie widzisz powyżej porównywarki cenowej, oznacza to, że nie posiadamy informacji gdzie można zakupić tę publikację. Znalazłeś błąd w serwisie? Skontaktuj się z nami i przekaż swoje uwagi (zakładka kontakt).

Kilka słów o książce pt. “Wzór na szczęście

Jeśli chcesz w prosty dowiedzieć się o najistotniejszych zasadach dających szczęście, pragniesz iść za słowami Jezusa ta książka jest dla Ciebie.

Wzór na szczęście to pełne prostoty słowa mówiące o tym co najważniejsze dla chrześcijanina: o oczekiwaniu i tęsknocie za Bogiem; o zaufaniu Jezusowi w trudnych sytuacjach; o miłości i służbie innym; o powstawaniu z upadków o powrocie do Miłosierdzia Bożego, o tajemnicy wieczności i doczesności; o ludzkiej wolności, którą szanuje Pan Bóg.

Autor nawiązuje do wielu życiowych przykładów, które obrazują wagę podstawowych prawd kształtujących życie chrześcijanina.

* * *

Stajesz przed Bogiem i chcesz być bardzo poprawny czasem. Ja też Mu nieraz chcę wszystko tak ładnie powiedzieć, a wystarczy, bym dał serce. Kościół powie w jednej z prefacji mszalnych: „Nasze modlitwy, Boże, niczego Tobie nie dodają, ale się przyczyniają do naszego uświęcenia”. Stając przed Bogiem, nie myśl, że Go ubogacisz, że Pan Bóg z zadowoleniem patrzy i się zachwyca: „Ach, ten to mnie uradował!”, albo że aniołowie przesuwają na swoich liczydłach ilość twoich pacierzy i mówią: „Ten jest pobożny!”. Bądź przed Bogiem prawdziwy. „Nie umiem Cię zrozumieć. Tak mi jest tu ciężko. Wołam, byś mnie przytulił, ale jeśli mnie nie przytulisz, to i tak będę przy Tobie stał”

Mała Tereska miała nieraz wyrzuty sumienia, że zdarza się jej zasypiać na rozmyślaniu, ale potem napisała, że przecież mama kocha swoje dziecko też wtedy, gdy śpi, więc „Bóg mnie kocha także, gdy zasypiam na rozmyślaniu”. Bądź przed Nim prawdziwy, szczery. Naprawdę nic na siłę. To jest twój wybór – On zaprasza i czeka.

Jezu, który jesteś tak pokorny, że jak żebrak czekasz na chwile spotkania, na audiencję u wrót naszego wielkiego życia, naucz nas takiej pokornej miłości. Amen.

(fragmenty książki)

* * *

Ks. Wacław Gradalski - prezez i założyciel fundacji charytatywnej im. Bp. Czesława Domina jest także współzałożycielem polskiej gałęzi włoskiej wspólnoty CENACOLO (Wieczernik) – dzieła pomocy uzależnionej młodzieży, oprócz szerokiej działalności charytatywnej i ewangelizacyjnej prowadzi szereg rekolekcji.

Polecane książki

W zamierzeniu Redakcji przygotowana publikacja miała za cel uzupełnić istniejącą literaturę przedmiotu w zakresie polityki bezpieczeństwa wielu państw azjatyckich. Dzisiaj bowiem istotne jest, aby dostrzegając różnice wynikające m.in. z przyjęcia różnych strategii politycznych i militarnych, wielkoś...
Polscy zdobywcy Białego Lądu Jacka Machowskiego to zapis najważniejszych wydarzeń z przeszło dwustuletniej polskiej obecności w Antarktyce – w pierwszej bowiem wyprawie (Jamesa Cooka w r. 1772-1775) uczestniczyli dwaj gdańszczanie: Jan Reinhold i Jerzy Adam Forsterowie. Książka daje wszechstr...
„Redaktora Jerzego Giedroycia poznałem, gdy w kwietniu 1993 r. udałem się do Maisons Lafitte na umówione z Nim spotkanie. Nie był to jednak mój pierwszy kontakt z «Kulturą». Pierwszy, najważniejszy, który zaciążył na całym moim przyszłym życiu, miał miejsce w październiku 1956 r. Należałem wtedy...
Jest to studium wojny w Afryce Subsaharyjskiej na przykładzie Liberii i Sierra Leone - krajów, w których świadomość społeczna mieszkańców jest skupiona na wspólnotach lokalnych. Praca ukazuje mechanizm powstania lokalnej rebelii i jej przerodzenia się w konflikt międzynar...
Bad boy, zakazana relacja i lato, które wszystko zmieni Ashton jest zmęczona byciem grzeczną dziewczynką, która spełnia oczekiwania wszystkich Idealna uczennica, idealna córka, idealna dziewczyna swojego idealnego chłopaka, Sawyera. Kiedy Sawyer wyjeżdża z miasta, do życia Ashton ponownie wkracza ic...
Czekolada jest dobra na wszystko! Co robić, gdy święta już za pasem? Kupić prezenty pod choinkę, spotkać się z przyjaciółkami, zjeść w ich towarzystwie ulubioną czekoladę. Życie czterech Miłośniczek Czekolady jest pełne zawirowań.  Lucy jest tak zaabsorbowana prowadzeniem kawiarenki ...

Poniżej prezentujemy fragment książki autorstwa Wacław Grądalski

Ks. Wacław Grądalski

Wzór na szczęście

Redaktor techniczny:

Ewa Czyżowska

Łamanie:

Edycja

Korekta:

Katarzyna Stokłosa, Artur Figarski

© Copyright for the Polish edition by Wydawnictwo M,

Kraków 2012

ISBN 978-83-7595-397-8

ISBN wersji cyfrowej 978-83-7595-587-3

Wydawnictwo M

ul. Kanonicza 11, 31-002 Kraków

tel. 12-431-25-50; fax 12-431-25-75

e-mail: mwydawnictwo@mwydawnictwo.pl

www.mwydawnictwo.pl

CZEKAĆ

Weźmy na początek jakiś przykład, choćby okres Adwentu. Zwykle w Adwencie zaczynamy przygotowania do świąt Bożego Narodzenia. Nie tylko te liturgiczne, najważniejsze, ale także zewnętrzne, doczesne. W sklepach i na billboardach widać wtedy gorączkę promocji świątecznych. W rodzinach, choć do świąt jeszcze prawie miesiąc, już myślimy, jak będzie w tym roku, kto przyjedzie na święta, a kto nie przyjedzie. 

Większość z nas lubi święta. Mówiąc o Bożym Narodzeniu, zwykle znajdujemy słowa ciepłe i serdeczne. Nie jest tak jednak dla wszystkich. Niedawno rozmawiałem z siedemnastoletnią Justyną, która powiedziała mi wprost: „Nienawidzę Bożego Narodzenia, nie zniosę kolejnej Wigilii w moim rodzinnym domu. My się po prostu nienawidzimy, w ogóle ze sobą nie rozmawiamy. Wszystko jest udawane, takie sztywne, pozornie poprawne. Już sobie odłożyłam pieniądze. Wynajmę pokój w hotelu i tam dwa dni przesiedzę”. Czy tak wygląda Adwent jako oczekiwanie na Boże Narodzenie? Adwent jako oczekiwanie na radość przyjścia Pana?

Różnie z tym czekaniem jest, a przecież Jezus w Ewangeliach często mówi o swoim powrocie… 

Czekanie.

Czy ja czekam na Niego?

Wartość czekania zależy od wielu czynników. Najpierw od samych osób, od tego, kto na kogo czeka. Z radością czeka się na przykład na kogoś ukochanego. Zakochany, narzeczony, czeka z wytęsknieniem na swoją dziewczynę. Wyjechała tylko na kilka dni, a on już nie może się doczekać jej powrotu. Pisze SMS za SMS-em, wykonuje telefon za telefonem. Można mu życzyć, żeby tak potrafił czekać na nią przez całe życie, gdy w przyszłości będą się rozstawać ze względu na jakieś wyjazdy czy inne okoliczności. Życie pokazuje, że różnie potem może być. Jest jednak nadzieja.

Czekają dzieci – mama gdzieś pojechała i teraz tęsknią. Czeka syn, mały chłopiec, ponieważ tata ma wrócić. Czeka, bo gdy tylko tata wróci, to się z nim pobawi, albo przywiezie jakiś samochodzik czy inną zabawkę. Ale nie zawsze tak bywa. W naszym domu, we wspólnocie Cenacolo, jest młody chłopak, który do wspólnoty przyszedł niedawno. Podczas pierwszej naszej rozmowy mówi: „Nienawidzę swojego ojca. Wyprowadził się ode mnie i od mamy pięć lat temu, ale pamiętam go tylko jako tego, który nas bił. Pamiętam, jak pijany wracał do domu i ciągle bił matkę. Nie umiem mu tego wybaczyć”. Na razie jedynie go słucham. Potrzeba jeszcze czasu, by Jezus uleczył jego rany, by on sam zrozumiał, że dopiero gdy uwolni serce, przyjdzie dla niego pomoc. On z pewnością nie czekał na ojca z radością. Gdy wspomina tamte chwile z dzieciństwa, pięść mu się zaciska i złość w nim rośnie.

Inaczej czeka się na kogoś ukochanego, inaczej na coś, co przyniesie cierpienie, inaczej na kogoś, kto nas skrzywdzi. 

Inne jest oczekiwanie skazańca na rozpoczęcie wyroku, a inne więźnia, który ma zakończyć odsiadywanie kary. Podobnie jest też z dzieckiem. Inaczej czeka na kochanych rodziców, gdy było grzeczne, gdy spodziewa się nagrody i przytulenia, a inaczej wtedy, gdy zrobiło coś złego. Mama kazała mu być w domu i zachowywać się spokojnie, a ono szalało i stłukło pamiątkowy rodzinny dzban, który przekazywano sobie z pokolenia na pokolenie. Nawet kochane dziecko drży wtedy, ponieważ jak mama wróci, to może mu dać w skórę.

A jak my czekamy na Jezusa? Czy czekamy tylko na te lub inne święta, czy może także na spotkanie z Nim?

Powróćmy jeszcze raz do Adwentu. Ten czas to coś więcej niż czekanie na choinkę, na gwiazdkę i na kolędy. Wtedy Kościół przypomina nam, że Jezus powiedział: „Wrócę”, „Przyjdę ponownie”. Jezus powiedział nawet, że przyjdzie znienacka, niespodziewanie dla nas.

Wyobraź sobie, że nie ma w domu osoby, którą bardzo kochasz, i nie ma jej już dosyć długo. Idziesz wieczorem spać i w ciągu nocy budzi cię jakiś hałas, ponieważ osoba ta nagle wróciła, przyjechała. W pierwszym momencie zaskoczenie, może strach, bo nie wiesz, co się dzieje, ale gdy ją rozpoznasz, wszystkie te uczucia ustępują ogromnej radości. Mówisz tylko: „Jesteś, tak tęskniłem”. Jezus także wróci w chwili mojej śmierci. To będzie ten dzień. 

Czy my na Jego przyjście czekamy z radością, czy raczej z lękiem? Czy jest to dla nas obietnica, że Jezus przyjdzie i nie będzie już cierpienia, nie będzie już smutku ani tęsknoty? Nie będzie lęku, nie będzie zmęczenia, ale tylko samo szczęście? „Gdyby tak nie było, tobym wam powiedział” – mówi Jezus. Wierzysz w to? Czekasz? Chcesz tego spotkania? Wreszcie stajemy wobec pytania: Jak na Niego czekasz? Ze świadomością, że będziemy szczęśliwi, gdy się spotkamy z Jezusem, czy ze świadomością, że gdy przyjdzie, zostaniemy zawstydzeni albo może otrzymamy słuszną karę za zło, którego się dopuszczamy? Bóg dał nam pragnienie miłości i Jezus ukazuje nam Ojca jako Tego, który na to pragnienie odpowiada. W każdym jest pragnienie miłości. Choćby się czasem wydawało, że są ludzie twardzi, niemający takiej potrzeby – ponieważ jesteśmy otwarci na miłość, która nie umiera.

Prowadzę fundację. Dziesięć lat temu pod Kołobrzegiem dostaliśmy starą szkołę do remontu i zagospodarowania. Miałem pomysł, by stworzyć tam dom samotnej matki, ale nie było pieniędzy ani możliwości, żeby je zdobyć. Szukałem pracowników, którzy by taniej coś dla nas zrobili. Byłem wtedy proboszczem w Kołobrzegu. W końcu zgłosiło się trzech bezdomnych, przyszli niby przypadkowo. Zaproponowałem im tę pracę. W tym czasie mieszkali u nas, mieli w naszym ośrodku utrzymanie i jakiś drobny grosz za wykonywaną pracę. Pracowali gorliwie, dobrze. Wkrótce dom był gotowy. Samotne kobiety już w kolejce czekały, żeby go zasiedlić. Przyjechał biskup, poświęcił miejsce. Wtedy wprowadziły się te samotne, opuszczone matki. A ci trzej panowie za kilka dni okradli mnie. Zabrali wszystko, co tylko miało wartość – elektronarzędzia, wiertarki, piły. Dorzucili telewizor, wideo, a potem uciekli. 

Był środek zimy. Pomyślałem sobie wtedy: „Co w tych ludziach siedzi?”. Obiecywałem przecież, że im znajdę stałą pracę, żeby mieli jakieś źródło utrzymania i mogli się ustabilizować. Dziwne to było dla mnie. Musiałem jednak stratę przeboleć. Minął może miesiąc i jeden z nich – Robert – wrócił. Robert, który miał wtedy dwadzieścia siedem czy dwadzieścia osiem lat, był sierotą z domu dziecka, przesiedział dwa, może trzy lata w więzieniu za drobne kradzieże. Wydawało się, że twardziel taki, a wrócił i mówi: „Niech mnie ksiądz przyjmie z powrotem”. A ja na to oczywiście odpowiadam: „Ty zwariowałeś? Złodzieja?”. Wszyscy, którzy pracowali ze mną w ośrodku przy parafii, to samo mówili: „Chyba ksiądz złodzieja nie przyjmie do pracy, trzeba dzwonić na policję, to prosta droga”. Coś mi jednak mówiło wewnątrz, chyba Pan Bóg dawał takie natchnienie: „Porozmawiaj z nim, usiądź, może go uratujesz”. 

Niewiele miałem czasu, ale usiadłem i mówię: „Robert, patrz, życie leci, tułasz się po świecie, a to w więzieniu, a to po dworcach. Przymarzasz, głodujesz. Miałeś tu już wszystko, obiecywałem, że ci życie pomogę ułożyć, i nie mogę zrozumieć, jak mogłeś tak postąpić, jak mogłeś zniszczyć wszystko, a teraz jeszcze prosisz, żebym cię przyjął z powrotem? Czy ty się w życiu nie ustatkujesz, nie masz w życiu jakichś planów? Co byś chciał robić? No, pomyśl. Czego byś chciał od życia?”. On na mnie spojrzał, takim groźnym dość spojrzeniem, i widzę, że łza mu się w oku zakręciła. „Księże, ja to bym chciał tylko jednego, żeby mnie ktoś kiedyś pokochał”. On mnie tak zaskoczył tą odpowiedzią, że nie wiedziałem, co mam zrobić. Przyjąłem go, zostawiłem – poznał szybko dziewczynę, pobrali się, w stołówce na parafii było wesele. Dziś mieszkają w Kołobrzegu już dziesięć lat, mają dwójkę dzieci. Widuję ich czasem. 

Znalazł to, czego szukał, ale wtedy nie wiedział jeszcze o jednym – że Bóg go kocha zawsze. Tego mu było bardzo trudno doświadczyć – życie go poraniło, tyle razy był smutny i cierpiący. 

Czekanie na Boga to czekanie na Tego, który jest miłością, a my mamy do Niego tyle pretensji. „Tego mi nie dałeś, w tej sprawie mnie nie wysłuchałeś. Jak się mam cieszyć ze spotkania z Tobą, kiedy modlitwa jest taka trudna? Co to za radość, kiedy tylko zakazy, nakazy?”

Jakiego Boga znasz? Tyrana czy sędziego? Jaki jest twój Bóg? A jaki jest ten prawdziwy Bóg, który stał się człowiekiem, ponieważ bardzo umiłował? Dawno już – dwadzieścia lat temu, może trochę więcej – oglądałem film Krzysztofa Kieślowskiego z serii opartej na Dekalogu. Tak też nazywał się ten cykl: Dekalog. Pierwszy odcinek odnoszący się do pierwszego przykazania opowiada historię profesora informatyki, który pasjonuje się wykładanym przedmiotem. Studenci i widzowie mogą zobaczyć go mówiącego, że komputer jest jak Bóg. Profesor pochodzi z katolickiej rodziny, ale jest niewierzący. Uważa, że komputer to inteligentny umysł i że jeszcze trochę i komputer zacznie kierować światem. Profesor wychowuje synka, który jest w drugiej klasie podstawówki. Nie ma żony. Nie wiemy, czy się rozeszli, czy coś innego się stało, w filmie nie jest to do końca wyjaśnione. Może wyjechała gdzieś daleko i ma wrócić? W wychowaniu synka pomaga mu czasem jego rodzona siostra, ciocia malca, która gdy trzeba, odbiera go ze szkoły, czasem bierze na obiad. I tak to wygląda – raz jest tato, raz ciocia. Różnica pomiędzy nimi polega na tym, że ciocia jest wierząca. Nie dewotka, ale normalnie wierząca.

Akcja