Strona główna » Poradniki » Zachcianki pod kontrolą

Zachcianki pod kontrolą

5.00 / 5.00
  • ISBN:
  • 978-83-639-6529-7

Jeżeli nie widzisz powyżej porównywarki cenowej, oznacza to, że nie posiadamy informacji gdzie można zakupić tę publikację. Znalazłeś błąd w serwisie? Skontaktuj się z nami i przekaż swoje uwagi (zakładka kontakt).

Kilka słów o książce pt. “Zachcianki pod kontrolą

Oto kolejny poradnik niekwestionowanego autorytetu – specjalistki w dziedzinie zdrowego żywienia, emocjonalnego i fizycznego głodu – Doreen Virtue, autorki książek Anielska dieta oraz Uzdrawianie duszy i ciała.

Jej najnowsza książka Zachcianki pod kontrolą. Jak opanować pokusę jedzenia? adresowana jest do wszystkich, którzy nałogowo objadają się i mają problemy z nadwagą. Do tych, u których przyczyna pojawiania się głodu nie leży w naturze fizycznej, ale ma swoje źródło w sferze emocjonalnej. W końcu do tych, których w jednej chwili chwyta przemożna chęć zjedzenia określonego pokarmu i nijak nie są w stanie zwalczyć w sobie tej zachcianki. W grupie tych produktów najczęściej występują: czekolada, ciasta, ciasteczka, chipsy, lody albo słone czy pikantne przekąski.

Jednak zjedzenie tego, na co się ma ochotę, nie rozwiąże problemu, który się za tym kryje. Tylko umiejętne interpretowanie zachcianek jedzeniowych pozwoli opanować pokusę jedzenia. Takie rozwiązania i gotowe afirmacje do zwalczania zachcianek daje właśnie Doreen Virtue. Dzięki niej uzdrowisz swoje emocje – strach, wstyd, gniew i napięcie, które manifestują się w formie zachcianek.

Z książką Zachcianki pod kontrolą. Jak opanować pokusę jedzenia? każdy z łatwością odzyska zdrowy poziom apetytu i kontrolę nad swoim ciałem i duchem.

Polecane książki

Rodzina Jondrette, złożona z ojca, matki, dwóch nastoletnich córek Eponiny i Anzelmy oraz dwunastoletniego Gavroche'a żyje w paryskie ruderze. Ich sąsiadem jest Mariusz Pontmercy. Narrator cofa się w czasie, by opisać dzieciństwo Mariusza: wychowywał go dziadek, zajadły rojalista, ...
Kim jest człowiek? Skąd pochodzi? Czy sam wpływa na swój los? A może jego życiem steruje przypadek? Albo… coś więcej? I jak to się stało, że żyje w tym, a nie innym miejscu, w takim, a nie innym czasie? Starożytni Grecy znali odpowiedzi na te pytania. Z...
W niewielkim mieście matka w skrajnej biedzie wychowuje cztery córki. Pewnego dnia najstarsza oznajmia, że wychodzi za mąż. I to już w najbliższą sobotę. Kim okaże się mąż Angeliki? Dlaczego oferuje krocie za nazwisko młodej żony? Historia o kobietach, które jak lwice walczą o każdy dzień, aby godni...
Ilustrowany przewodnik, który objaśnia metody porządkowania, daje szczegółowe wskazówki, jak pozbyć się raz na zawsze starych bałaganiarskich nawyków i pokazuje, jak wnosić radość w swoje życie.Autorka prezentuje własną metodę – KonMari - na uporządkowanie najbliż...
Rafik Al Kamil, następca tronu w pustynnym królestwie, dowiaduje się, że jest śmiertelnie chory. Bardziej niż o siebie martwi się o swój kraj, gdzie miałby wkrótce przejąć władzę. Musi do tej roli przygotować młodszego brata, który nie jest tak odpowiedzialny i stanowczy, jak powinien być król. Post...
Poruszająca historia o niezwykłym chłopcu, który ocali niejedno życie Baltazar rodzi się w małej księgarence pośród działu z legendami. Matka okrywa go kartkami wyrwanymi z „Najpiękniejszych baśni” i wkrótce po tym umiera. Chłopiec trafia do domu dziecka kochających Miezynków i już na zawsze ma czuć...

Poniżej prezentujemy fragment książki autorstwa Doreen Virtue

Pamięci mojej ukochanej babci,Pearl E. Reynolds

Przedmowa

Niniejsza książka jest wynikiem wielu lat moich psychologicznych i metafizycznych badań nad istotą zachcianek żywieniowych. Napisałam ją, by czytelnicy wiedzieli, jak interpretować i kontrolować objadanie się o podłożu emocjonalnym. Jest to publikacja dla osób, które chcą schudnąć, a następnie utrzymać obniżoną masę ciała poprzez naturalny proces redukcji apetytu.

Moja wiedza na temat wagi i apetytu wywodzi się z własnych doświadczeń związanych z zachciankami żywieniowymi. Nauczyłam się, że utrzymanie odpowiedniej masy ciała zależy od spokoju duszy. Pracowałam też z niezliczoną liczbą kobiet i mężczyzn z całego świata, pomagając im w naturalny sposób zmniejszyć apetyt na określone produkty.

Na początku zainteresowałam się badaniem zachcianek żywieniowych z powodu osobistych problemów z nadmiernym apetytem na lody i pieczywo. Moja matka należała do Stowarzyszenia Nauki Chrześcijańskiej, ojciec zaś pisał i redagował książki na temat potrzeby odrzucenia wszelkich ograniczeń, zostałam więc wychowana w przeświadczeniu, iż człowiek rodzi się i doskonali na wzór i podobieństwo Stwórcy, a jego problemy – zarówno w sferze ciała, jak i umysłu – mają źródło w psychice. Dorastałam, uważając, że fałszywe wierzenia, negatywne myśli oraz oczekiwania oparte na strachu powodują dolegliwości, wypadki i choroby.

Kiedy więc w wieku dwudziestu kilku lat spostrzegłam, że mój własny apetyt wymknął mi się spod kontroli, postanowiłam poszukać emocjonalnego źródła tego zjawiska. Nie było wtedy grup wsparcia ani książek na temat zaburzeń odżywiania. Musiałam sama odnaleźć odpowiedzi i uzmysłowić sobie, że uległam nałogowi objadania się lodami i pieczywem.

Mówi się, że nauczyciel pojawia się wtedy, gdy uczeń jest na to gotowy. W moim przypadku zdarzyło się to w czasie, kiedy pracowałam w szpitalu jako doradca-terapeuta do spraw narkomanii i alkoholizmu. Jak przeczytacie w Rozdziale 1, odkryłam, że wszystkie typy osobowości moich pacjentów miały związek z rodzajem narkotyku, jakiego nadużywali. Ludzie uzależnieni od heroiny różnili się od tych uzależnionych od marihuany; osobowość alkoholików była całkowicie odmienna od osobowości narkomanów zażywających kokainę. W nieskończoność katalogowałam korelacje między typem osobowości a narkotykiem będącym przedmiotem nałogu.

Wydawało mi się, że badam problemy innych ludzi, ale – nie wiedząc o tym – zajmowałam się także swoimi własnymi! Objawienie nadeszło, gdy pracowałam z kilkoma osobami uzależnionymi od heroiny. Nigdy nie miałam kontaktu z narkotykami: nigdy ich nie widziałam ani nie miałam pojęcia, jakie odczucia towarzyszą np. głodowi heroinowemu. By wczuć się w sytuację pacjentów opisujących swoje przeżycia podczas głodu narkotykowego, porównywałam go do swojej nieustannej ochoty na tort czekoladowy i lody. Uzależnieni ludzie opowiadali, że czuli nieodparty pociąg do strzykawki, ja zaś w myślach zastępowałam heroinę tortem czekoladowym, dzięki czemu byłam w stanie lepiej zrozumieć pokusy moich pacjentów.

Na początku muszę przyznać, że w pewnym stopniu osądzałam osoby uzależnione od heroiny. Cóż była ze mnie za hipokrytka! To oni do mnie przyszli, dobrowolnie poszukując wsparcia i poddając się leczeniu, ja zaś każdego wieczora wychodziłam ze szpitala i kierowałam się prosto do cukierni! W momencie gdy uczciwie powiedziałam sobie: twoi pacjenci otrzymują pomoc w związku ze swoimi uzależnieniami, a ty wciąż oddajesz się swemu nałogowi jedzenia, nie było już odwrotu. Czułam, że nie mam wyboru – musiałam to przezwyciężyć.

Kolejne jedenaście lat przyniosło mi uzdrowienie, wiedzę i moc spełnionych marzeń. Zrozumiałam, że przez cały czas byłam głodna, ponieważ obawiałam się głosu kulinarnych potrzeb mego organizmu. Żołądek mówił mi, że czas na zmiany w moim małżeństwie i ścieżce kariery, a ja bałam się mu zaufać. Myślałam, że mi się nie uda! Wrzucałam więc w siebie coraz więcej jedzenia, by uciszyć ten głos.

Kiedy w końcu postanowiłam go wysłuchać, zamiast tłumić go jedzeniem, moje życie radykalnie się zmieniło. Z grubej, nieszczęśliwej kobiety, bez pieniędzy i bez miłości, przeistoczyłam się w szczupłą psychoterapeutkę bogatą nie tylko w sensie finansowym, ale też w aspekcie przyjaźni i miłości. Nauczyłam się, że organizm nigdy nas nie zawodzi; to my nie chcemy wziąć pod uwagę jego mądrości i zaufać jego przewodnictwu.

Po zrozumieniu tej kwestii, poświęciłam się badaniu zaburzeń odżywiania i problemów natury psychologicznej powodujących nadmierny apetyt. Zrozumiałam, że – jak w przypadku moich pacjentów uzależnionych od narkotyków – każda zachcianka żywieniowa związana jest z określonym typem osobowości oraz problemów emocjonalnych. Zaczęłam dzielić się moimi interpretacjami zachcianek ze słuchaczami prowadzonych przeze mnie warsztatów oraz z pacjentami. Wynik tego posunięcia był zaskakujący. Odkryłam, że zamiast godzinami, a nawet całymi dniami czy miesiącami, badać emocjonalne problemy moich pacjentów, mogłam zastosować interpretację ich zachcianek żywieniowych, co umożliwiłoby ominięcie analizy pojawiających się u tych osób mechanizmów obronnych i pozwoliłoby trafić w sedno ich problemów.

Drogi czytelniku, wynik moich badań właśnie trzymasz w rękach. Znajdziesz tu informacje, które pomogą ci naprawdę uczciwie spojrzeć na siebie i zastanowić się, dlaczego masz apetyt na określone produkty. W tej książce zawarłam też wiele sugestii i pomocnych rad dotyczących unikania nałogowego objadania się, radzenia sobie z tym problemem oraz sposobów na odzyskanie zdrowego poziomu apetytu.

Przejście od przejadania się do normalnego odżywiania nie jest proste, ale na pewno jest konieczne. Dla mnie stanowi ono wybór między uwięzieniem w „celi tłuszczu” a wolnością w beztroskim duchu i lekkim ciele. Mam nadzieję, że ty również zdecydujesz się uwolnić ze swojej celi!

– Doreen Virtue

HAWAJE

Podziękowania

Chciałabym podziękować: Jill Kramer, Reidowi Tracy’emu, Kristinie Tracy, Jeannie Liberati, Christy Salinas, Amy Rose Grigoriou, Billowi i Joan Hannanom, Adzie Montgomery, Pearl E. Reynolds, Mary Baker Eddy, Catherine Ponder, Forestowi Holly’emu, Marianne Williamson, Normanowi Vincentowi Peale’emu, Sheldonowi Koppowi, Viktorowi Franklowi, Grantowi Virtue oraz Chuckowi Virtue.

Pragnę też wyrazić głęboką wdzięczność moim pacjentom, uczestnikom prowadzonych przeze mnie warsztatów oraz wielu kobietom, które napisały do mnie po przeczytaniu mojej pierwszej książki Uzdrawianie duszy i ciała: schudnij z Doreen. Bardzo mnie wzruszyła ich otwartość w wyrażaniu własnych frustracji i nadziei. Dziękuję wam z całego serca za reakcję na przekaz o uzdrawianiu, jaki zawarłam we wspomnianej książce!

Część I

Zaufajswojemu organizmowi

Uwaga:

W niniejszej publikacji stosuję przypisy numeryczne [1] wszędzie tam, gdzie omawiam materiał autorstwa innego badacza. Rozwinięcie tych przypisów znajdziesz na końcu książki, w załączniku „Przypisy”, pod odpowiednimi numerami. Przypisy nie zawierają żadnych dodatkowych informacji, są jedynie odsyłaczem w razie, gdybyś miała ochotę poczytać więcej na dany temat. Jeżeli w trakcie czytania postanowisz nie zwracać uwagi na przypisy, nie stracisz nic z treści książki.

Rozdział 1

Wstęp: tłuszcz jako problem
natury duchowej

Każda część ciebie jest doskonała, nieuszkodzona, pełna – apetyt nie stanowi tu wyjątku. Twoje zachcianki żywieniowe i nienasycony apetyt nie oznaczają, że coś jest z tobą nie w porządku, ani że w jakimkolwiek sensie jesteś słaba. Jest to jedynie znak, że twój apetyt jest dokładnie taki, jaki być powinien.

Funkcjonowanie całego organizmu, włączając w to apetyt, odzwierciedla poziom spokoju ducha w twoim życiu. Twój apetyt został zaprojektowany niczym panel sterowania samolotem – ostrzega cię, gdy spada poziom duchowego i emocjonalnego paliwa. Głód jest podobny do czerwonego światełka sygnalizującego: „Potrzeba więcej spokoju duszy”.

Zwierzęta przybierają na wadze, przygotowując się do zimowej hibernacji. Ludzie, którzy mają nadwagę, są w stanie hibernacji duchowej – ich prawdziwy potencjał pozostaje uśpiony. Masa ciała jest jak płot oddzielający nas od postrzeganych niebezpieczeństw i braków na świecie, który w rzeczywistości jest bezpieczny i wypełniony dostatkiem. Czas obudzić się z ciężkiego, męczącego stanu twojej hibernacji: nadwagi i objadania się. Kiedy wyjdziesz na światło dnia z ciemnej jaskini, w której spędziłaś zimę, doświadczysz swego prawdziwego stanu wiecznej wiosny, wypełnionego kreatywnością, sukcesem i energią!

W przeszłości być może próbowałaś stłumić swój apetyt zewnętrznymi czynnikami, takimi jak diety czy środki odchudzające. Jak się przekonałaś, ta metoda nie dawała długotrwałych efektów. Zamiast tego powinnaś uzdrowić swój apetyt, stosując wewnętrzne metody. Takie właśnie podejście poznasz na kartach tej książki.

Nie bez powodu masz ochotę na określone produkty w określonym momencie. Pragniemy zjeść coś, co w naszym przekonaniu przyniesie nam spokój duszy. Zachcianki pojawiają się z dwóch powodów: jako pragnienie, by emocjonalnie poczuć się lepiej, oraz jako chęć zmiany naszego poziomu energii. Chcemy poczuć więcej wigoru lub się uspokoić; poczuć się bezpiecznie i pewnie; czuć mniej złości lub mniej obaw.

Wszystkie stworzenia muszą zaspokoić podstawowe potrzeby: jedzenia, picia, odpoczynku, schronienia i wewnętrznego spokoju. Jeśli któraś z tych potrzeb pozostaje niezaspokojona, ciało wysyła sygnały, że powinniśmy naprawić tę sytuację. Proces utrzymania zdrowej równowagi ciała i duszy nazywamy homeostazą.

Intuicja homeostatyczna każe ci nałożyć kurtkę, gdy jest zimno, napić się, kiedy jesteś spragniona, czy położyć się, kiedy czujesz się zmęczona. Gdy stracisz spokój ducha, odczucia przekazywane przez twoje ciało dają sygnał, byś podjęła potrzebne kroki w celu złagodzenia niekomfortowej sytuacji. Jeżeli nie podejmujesz żadnych działań, doświadczasz negatywnych emocji, takich jak na przykład depresja. Twoje ciało jednak dąży do utrzymania stanu homeostazy, próbuje więc wywrzeć na ciebie wpływ w inny sposób. Twój apetyt „wie”, jaki rodzaj pokarmu pozwoli ci odczuwać pożądane emocje lub przeniesie cię na upragniony poziom energii, co chwilowo poskutkuje wewnętrznym spokojem.

Każdy produkt, na jaki masz ochotę, posiada właściwości wpływające na nastrój lub poziom energii i pozwala ci na jakiś czas powrócić do stanu homeostazy. Jak dowiesz się z dalszych części książki, inteligencja naszego ciała jest nadzwyczajna!

Żywieniowe potrzeby organizmu

Brzuch jest centrum naszych emocji. Odczuwamy strach, podekscytowanie, gniew i miłość w tej właśnie części naszego ciała. Prawdopodobnie doświadczyłaś przynajmniej jednego z poniższych uczuć:

● Miałaś „motylki w brzuchu”, gdy byłaś zakochana.

● Gdy się zakochałaś, na początku nie miałaś ochoty na jedzenie.

● Twoja intuicja przybrała formę przeczucia świdrującego brzuch.

● Czułaś w brzuchu ucisk, gdy byłaś niespokojna lub przestraszona.

● Miałaś nudności lub bolał cię brzuch, kiedy byłaś zdenerwowana.

● Odczuwałaś głód, gdy byłaś samotna, znudzona lub zestresowana.

● Bolał cię brzuch, kiedy się martwiłaś.

● W nieprzyjemnej sytuacji czułaś, że nie dasz rady nic przełknąć ani strawić.

● Ktoś próbował „nakarmić” cię stekiem kłamstw.

● Byłaś spragniona czyjejś uwagi lub miłości.

● Na czyjś widok dostawałaś mdłości.

Intuicja, czy też uczucie wywołane przez układ pokarmowy, kieruje nami i prowadzi nas. Brzuch jest łącznikiem między inteligencją wszechświata a naszym ludzkim doświadczeniem. Ten wewnętrzny głos zawiera milion lat mądrości odziedziczonej po naszych przodkach zamieszkujących jaskinie. Mówi nam, czy określona osoba postępuje honorowo, podpowiada, jaką wybrać karierę, jaki kupić dom, kogo wybrać na męża/żonę itp.

Kiedy podążamy za głosem naszych uczuć „żołądkowych”, zawsze jesteśmy nagradzani spokojem ducha. Gdy rady dawane przez ten głos przerażają nas („Boję się podążać ścieżką kariery moich marzeń, ponieważ paraliżuje mnie strach przed porażką”), staramy się uciszyć wewnętrzny głos poprzez zapełnianie żołądka różnymi substancjami, takimi jak pokarm lub alkohol.

Kiedy pierwszy raz doświadczyłam tego fenomenu, miałam dwadzieścia dwa lata. Byłam młodą matką uwięzioną w ubogim pod względem emocjonalnym oraz finansowym małżeństwie. Mój mąż i ja dwoiliśmy się i troiliśmy, by opłacić czynsz i nakarmić naszych synów. Cały czas kłóciliśmy się, co było spowodowane stresem i strachem. Niemal codziennie listonosz dostarczał nam płynące jednostajnym strumieniem ponaglenia do uiszczenia zaległych opłat.

Mój mąż był ucieleśnieniem strachu, a jednym z jego nieustannych zmartwień było to, że zostawię go i odejdę z innym mężczyzną. By zwalczyć tę obawę, starał się obniżyć moją samoocenę. Mówił, że jestem gruba, brzydka, głupia, bezwartościowa oraz że żaden inny mężczyzna mnie nie zechce – zwłaszcza że mam dwójkę dzieci. Powtarzał te kłamstwa tak często, aż w końcu w nie uwierzyłam. Jego słowa hipnotyzowały mnie i przekonywały, że nie zasługuję na lepsze życie.

Wciąż jednak miałam w podświadomości wizję życia, jakie pragnęłam wieść. Przed oczyma wyobraźni migały mi, niczym na pokazie slajdów, obrazy mnie samej jako lekkiej, wolnej istoty. W moich marzeniach widziałam siebie w roli psychoterapeutki i autorki książek, mieszkającej w domu nad wodą i posiadającej zdrowe, szczupłe i sprawne fizycznie ciało. Teraz wiem, że to Bóg przemawiał do mnie poprzez potrzeby mego organizmu.

Za każdym razem, gdy pozwalałam sobie na powrót do tych marzeń, czułam się przytłoczona i onieśmielona! Wyjawiłam swe pragnienia mężowi, ale spotkałam się tylko z kpinami z jego strony. Jakże ja, niewykształcona kura domowa z obowiązkami wobec rodziny, bez pieniędzy, całkowicie pozbawiona pewności siebie, mogłam choćby wyobrażać sobie tak wzniosłe cele? Ta wewnętrzna wizja przerażała mnie, ponieważ nie wierzyłam, że zasługuję na coś dobrego. Inni ludzie, owszem, zasługiwali na to, ale nie ja. W ten sposób potrzeby mego ciała wyzwalały we mnie strach.

Bezpośrednim sposobem stawienia czoła temu rodzajowi strachu było zaufanie swoim instynktom żywieniowym i podążanie za ich głosem. Na początku jednak wybrałam nieproduktywną alternatywę tego rozwiązania: wolałam uciszyć potrzeby sygnalizowane przez moje ciało poprzez objadanie się. Pakowałam w siebie niewyobrażalne ilości jedzenia, utyłam i wykorzystywałam nadwagę jako dodatkowe potwierdzenie przekonania, że nie jestem w stanie osiągnąć swoich celów.

Z czasem poczułam się tak bezwartościowa z powodu moich niepowodzeń życiowych i cierpienia, że przyznałam sama przed sobą: „Nie wiem, co robię!”. Kiedy w końcu dałam za wygraną i pozwoliłam, by Bóg przejął kontrolę nad moim życiem, zaczęłam ufać kulinarnym potrzebom mego ciała. Wsłuchiwałam się w to wewnętrzne ukierunkowanie i zaczęłam w nie wierzyć. Pomyślałam, że przecież Bóg nie przydzieliłby mi misji bez zapewnienia środków do jej realizacji w postaci talentu, kreatywności i odwagi.

Była to najlepsza decyzja, jaką kiedykolwiek podjęłam. Zrozumiałam, że za każdym razem, gdy błądzę w życiu, dzieje się tak dlatego, że nie słucham mego wewnętrznego głosu. Tracę wtedy spokój duszy, w wyniku czego nachodzą mnie uporczywe zachcianki żywieniowe. Objadam się wtedy i błędne koło się zamyka.

Kiedy zaczęłam wsłuchiwać się w mój wewnętrzny głos, podpowiedział mi on, bym podążała w kierunku realizacji moich marzeń. Podjęłam studia, stworzyłam kilka rękopisów i starałam się utrzymać wyraźną i jasną wizję moich pragnień. Żywieniowe potrzeby mego organizmu przeprowadziły mnie przez zahamowania oraz wyzwania. Dzięki ciężkiej pracy nad sobą i modlitwie zdołałam osiągnąć swój cel. Stałam się osobą, jaką wyobrażałam sobie tak wiele razy – psychoterapeutką i autorką bestsellerów, która regularnie pojawia się w programach telewizyjnych.

Zaspokajam teraz wszystkie swoje potrzeby i pragnienia, gdyż wiem, że zasługuję na dobro. Ty także na nie zasługujesz. Wszyscy zasługujemy.

Nie możemy mylić się, gdy podążamy za głosem naszego żołądka. Wypełniamy wtedy boski plan, co ostatecznie służy też innym ludziom, zwłaszcza członkom naszych rodzin. Nie mamy powodu objadać się, kiedy nasz umysł jest w stanie równowagi i spokoju. Podążanie za głosem własnych potrzeb żywieniowych potrafi czynić w naszym życiu cuda!

Czas na uzdrowienie

Jeżeli walczyłaś już z utrzymaniem wagi i próbowałaś przestrzegać diety, wiesz lepiej niż ktokolwiek, co znaczy odchudzać się! Jedz mniej tłuszczów i więcej ćwicz – to żadna filozofia. Jednak powodem, dla którego Amerykanie są teraz bardziej otyli niż kiedykolwiek, jest ich nadmierny apetyt. Gdybyśmy nie byli przez cały czas głodni, nie mielibyśmy problemów z nadwagą.

Materiał, jaki przeczytasz w tej książce, pomoże ci ograniczyć twoje zachcianki żywieniowe. Jeśli uświadomisz sobie, dlaczego masz ochotę na określone produkty, twój apetyt na nie zmniejszy się lub zniknie. Poczujesz, że odzyskujesz kontrolę nad wyborem produktów spożywczych, jakie jesz. Opakowanie ciastek nie będzie już kusiło cię swoją zawartością – będziesz w stanie zjeść tylko jedno czy dwa ciastka albo żadnego.

Z kart tej publikacji nauczysz się mojej mało znanej metody interpretacji zachcianek żywieniowych. Gdy dowiesz się, jak rozumieć swoje zachcianki, nigdy już nie będziesz niewolnicą objadania się.

Koszmar zachcianek żywieniowych

Interpretacje apetytu na konkretne produkty przypominają analizowanie złych snów. W końcu koszmary i zachcianki mają ze sobą wiele wspólnego! Miewamy koszmary za każdym razem, gdy unikamy konfrontacji z niewygodnymi myślami lub uczuciami. Zachcianki żywieniowe także sygnalizują trudne emocje.

Sposoby radzenia sobie z koszmarami oraz zachciankami żywieniowymi są identyczne. W pierwszym przypadku bezpośrednio kierujemy uwagę na źródło zmartwień: pracę, sytuację finansową, przyjaciół, miłość, rodzinę, zdrowie lub cokolwiek innego. Czasami jednak przyczyna problemów nie od razu jest widoczna. Często nie jesteśmy gotowi stawić czoła całej prawdzie o własnych sprzecznych uczuciach i przekonaniach. Te lęki blokują nas przed wprowadzeniem zmian, których potrzebujemy do osiągnięcia spokoju ducha.

W takich przypadkach najbardziej praktyczną ścieżką postępowania jest interpretacja złych snów i zachcianek żywieniowych. Takie interpretacje pozwalają nam przejrzeć się w lustrze naszych emocji i od razu odnaleźć prawdziwe źródło dyskomfortu lub bólu. Kiedy uda ci się odkryć to źródło, będziesz w stanie podjąć odpowiednie kroki, a potem zapomnieć o przeszłości.

Sny badano już od czasów Freuda i większość terapeutów, takich jak ja, regularnie sięga po tę praktykę w swojej pracy. Pomaga ona terapeucie ominąć mechanizmy obronne pacjenta i szybko dotrzeć do jego głęboko zakorzenionych przekonań powodujących niezdrowe zachowanie.

Wiele lat temu, gdy zaczęłam badać zachcianki żywieniowe, przekonałam się, że moje interpretacje są o wiele trafniejsze niż te wyjaśniające sny, ponieważ w przypadku apetytu istnieje mniej zmiennych. W interpretacji snów terapeuta musi domyślać się, co różne symbole mogą dla pacjenta oznaczać. Woda, kolory, budynki, pojazdy oraz ludzie to powszechne senne symbole, które mają zupełnie inne znaczenie i wartość dla różnych osób.

Jednak w przypadku zachcianek żywieniowych znaczenie powiązane z każdym rodzajem produktów, na jakie mamy ochotę, jest w znacznej mierze niezmienne. Na przykład wyjaśnienie znaczenia apetytu na chrupiące masło orzechowe jest stałe – ten typ zachcianki żywieniowej prawie zawsze charakteryzuje osobę, która jest zestresowana, wściekła lub sfrustrowana i która potrzebuje odrobiny rozrywki.

Każdy rodzaj pokarmu wiąże się z określonym nastrojem. Gdy twój apetyt wymyka się spod kontroli, dzieje się tak dlatego, że chcesz poczuć więcej energii, zrelaksować się lub poprawić sobie humor. Intuicja kieruje twój apetyt na takie produkty, dzięki którym osiągniesz pożądany efekt.

Oprócz mnie także inni badali zależności między nastrojem a zachciankami żywieniowymi. Wyniki prac tych badaczy potwierdzają mój wniosek, że jesteśmy w stanie dokładnie rozpoznać problem natury emocjonalnej, wiedząc, na jakie produkty dana osoba ma ochotę.

Na przykład dr Bernard Lyman, profesor z Uniwersytetu Kolumbii Brytyjskiej, poprosił dwustu ankietowanych, by wyobrazili sobie, że doświadczają dwudziestu dwóch różnych emocji, w tym gniewu, nudy, depresji, samotności i radości. Gdy badani wyobrażali sobie kolejne odczucia, dr Lyman pytał ich, co w danej chwili najchętniej by zjedli.

Wyniki badania były istotne statystycznie – innymi słowy, wykazywały zbyt wiele konsekwencji, by można było mówić o dziele przypadku. Każdemu uczuciu towarzyszyły określone preferencje żywieniowe. Tabela zamieszczona poniżej ilustruje niektóre ze spostrzeżeń dr. Lymana. Interesujące wydało mi się to, że niepokój wywołał silne zapotrzebowanie na przekąski: zarówno te zdrowe, jak i niezdrowe, zaś miłość i szczęście wiązały się z ochotą na desery (prawdopodobnie czekoladowe, chociaż badanie nie potwierdza tej informacji). Na podstawie tego badania dr Lyman wysnuł następujący wniosek: „Pewne preferencje żywieniowe wyraźnie wiążą się z określonymi emocjami1a.

Wyniki ankiety przeprowadzonej na 200 studentach
opisujących zachcianki żywieniowe towarzyszące
określonym emocjom – w procentach

RO­DZAJ PRO­DUKTU

NIE­POKÓJ

SZCZĘŚ­CIE

MI­ŁOŚĆ

PEW­NOŚĆ SIE­BIE

PO­WAGA

Sałatka

2

5

12

11

6

Zupa

6

1

0

2

6

Jajka

3

1

2

3

1

Ryba

0

4

4

15

3

Mięso

11

29

28

26

23

Drób

0

3

1

6

5

Zapiekanki

2

6

2

8

3

Dania typu fast food

6

12

6

4

2

Warzywa

3

23

16

11

18

Ser

1

6

4

6

0

Owoce

6

11

10

7

7

Kanapki

8

4

2

3

3

Desery

3

15

10

1

3

Mleko

5

2

1

0

2

Sok

2

1

0

1

0

Zdrowe przekąski

20

13

9

7

8

Niezdrowe przekąski

22

9

7

1

3

Napoje bezalkoholowe

11

6

3

6

8

Alkohol

0

6

14

3

0

Nic

19

3

18

7

17

Cokolwiek

4

8

12

14

5

Nie wiem

2

3

6

3

9

Źródło: Lyman, 19821b

Uzdrów swój apetyt, ale go nie zabijaj

Myślę, że spodoba ci się to, czego dowiesz się o interpretowaniu zachcianek żywieniowych. Kiedy wykładam na ten temat lub omawiam to zagadnienie w programach telewizyjnych, ludzie z widowni zawsze proszą mnie o interpretacje ich zachcianek. Postanowiłam napisać tę książkę, byś mogła dowiedzieć się, jak rozumieć swój apetyt na określone produkty oraz w jaki sposób interpretować zachcianki przyjaciół lub członków rodziny.

Będziesz zaskoczona mądrością własnego apetytu, a także trafnością, z jaką twoja intuicja nakazuje ci sięgać po określone produkty, by osiągnąć pożądany poziom energii lub stan emocjonalny!

Spróbuj teraz szczerze odpowiedzieć sobie na pytania bezpośrednio związane z twoim apetytem, nawykami żywieniowymi i masą ciała: Czy twoje zachcianki zdają się ciebie kontrolować? Czy czasami czujesz, że po prostu nie masz wyboru i musisz zjeść to, na co masz ochotę? Czy zdarzają ci się chwile, gdy nie potrafisz myśleć o niczym innym prócz jedzenia? Gdy masz nieodpartą ochotę na czekoladę, cheeseburgera, pieczywo lub lody – czy walka z tą zachcianką nie powoduje u ciebie frustracji? Twój żołądek zdaje się mówić: „Chcę to zjeść – TERAZ”! Na co twój umysł odpowiada: „Nie, nie możesz tego zjeść. To tuczące, a przecież musisz schudnąć. Zapomnij o tym produkcie”. Żołądek jednak nie daje za wygraną i sygnalizuje: „Ale ja tego chcę!”. Im częściej twój umysł odmawia mu, tym bardziej masz ochotę na dany produkt.

Wszyscy w głębi duszy wiemy, że nasz głód rzadko spowodowany jest tylko fizycznymi potrzebami. Zazwyczaj wiąże się on z pragnieniem poczucia się lepiej już teraz, w danej chwili. Niczym uwięzione zwierzę biegające w tę i z powrotem po klatce, twój apetyt krąży wokół twoich myśli, planów i poziomu energii. Wyobrażasz sobie szczegóły dotyczące potrawy, na którą masz ochotę: jak smakuje, gdzie można ją kupić czy jak przygotować. Wyobrażasz sobie też, w jaki sposób pozbędziesz się przyswojonych wraz z nią kalorii i tłuszczu poprzez gimnastykę lub zrezygnowanie ze śniadania.

Jest to cykl uzależnienia, w którym uleganie apetytowi staje się głównym celem twego życia. Nagle zauważasz, że nie masz już nad tym kontroli. Jedzenie za to obejmuje kontrolę nad tobą. Jeżeli jednak jesteś podobna do mnie, zaczynasz mieć dość walki ze sobą. Mam dla ciebie dobrą wiadomość: wcale nie musisz walczyć! Waga i problemy z odżywianiem nie muszą oznaczać nieustannego zmagania się siły woli z nadmiernym apetytem. Oto motto dla ciebie:

Nie skupiaj się na utrzymaniu masy ciała;

Lepiej skup się na utrzymaniu spokoju ducha.

Jak długo będziesz w stanie utrzymać spokój duszy, tak długo twój apetyt nie przejmie nad tobą kontroli! Niekiedy jednak świadomość tego, co może uchronić cię od nadmiernego podniecenia i zapewnić spokój, jest niejasna. Wówczas interpretacje zachcianek żywieniowych ułatwią wskazanie dziedziny życia, której powinnaś poświęcić więcej uwagi.

Każdy produkt, jaki masz ochotę zjeść, wiąże się z określonymi emocjami lub problemami wymagającymi twojej uwagi. Kiedy jesteś przygnębiona, prawdopodobnie masz ochotę na nabiał, na przykład ser lub lody. Gdy się czymś niepokoisz, chętnie sięgasz po coś chrupiącego: chipsy lub orzeszki. Istnieje biologiczny i psychologiczny powód, dla którego odczuwamy zapotrzebowanie na określone dania. Gdy odkryjesz, jakie emocje kryją się za twoim apetytem, poczujesz ulgę spowodowaną tym, że jesteś wobec siebie szczera. Wtedy apetyt się zmniejszy.

Wszystkie potrawy to minerały, aminokwasy, włókna, zapachy i inne czynniki wpływające na nasz nastrój i poziom energii. Niektóre są środkami pobudzającymi, inne uspokajają, jeszcze inne aktywują w naszym mózgu ośrodki odczuwania przyjemności. Wiele wpływających na nastrój lub nawet „psychoaktywnych” właściwości jedzenia pokrywa się ze sposobem działania niektórych wydawanych na receptę leków na depresję, stany lękowe, a nawet astmę!

Nastrój, jaki intuicyjnie chciałabyś osiągnąć, wpływa na twoje kulinarne zachcianki. Na przykład, jeśli czujesz się przygnębiona lub apatyczna, masz ochotę na coś, co poprawi ci humor. Jeśli jesteś spięta lub rozdrażniona, masz ochotę sięgnąć po coś, co uspokoi twoje zszarpane nerwy. Znudzona? Twoje zachcianki skupią się wokół produktów wyzwalających w mózgu substancje odpowiedzialne za odczuwanie przyjemności lub ekscytacji.

Na potwierdzenie powyższych wniosków zawarłam materiał oparty na obszernych badaniach pochodzących z trzech źródeł. Są to:

1. Badania naukowe przeprowadzone na uniwersytetach z całego świata na temat psychoaktywnych (tj. wpływających na nastrój) właściwości różnych rodzajów pożywienia. Ponadto zestawiłam wyniki najnowszych badań poświęconych kwestiom apetytu u zwierząt, niemowląt i ludzi dorosłych, preferencjom żywieniowym, a także wpływowi ćwiczeń fizycznych na substancje neurochemiczne oraz apetyt.

2. Starożytna medycyna chińska i jej teorie na temat „energii” jedzenia. To zaskakujące, że dawne chińskie wierzenia związane z pobudzającymi i uspokajającymi właściwościami produktów spożywczych idealnie pokrywają się ze współczesnymi badaniami naukowymi! Dokładnie te same dania, które wieki temu opisywano jako „gorące” (słowo to w medycynie chińskiej opisuje właściwości pobudzające, nie zaś temperaturę), dziś określa się mianem wazykonstryktorów (tj. środków obkurczających naczynia krwionośne – przyp. tłum.) lub stymulantów.

3. Osobiście przeprowadzone wywiady podczas sesji klinicznych oraz moich warsztatów. Pracując z tysiącami kobiet i mężczyzn, byłam w stanie powiązać ich zachcianki żywieniowe z problemami emocjonalnymi i preferencjami dotyczącymi nastroju. Prowadziłam też szczegółowy rejestr moich własnych zachcianek i towarzyszących im stanów samopoczucia.

To zdumiewające, ale wszystkie trzy źródła informacji: współczesna nauka, starożytna medycyna chińska oraz przeprowadzone przeze mnie wywiady prowadzą do podobnych wniosków na temat tego, które produkty odpowiadają określonym emocjom.

Zachcianki żywieniowe stanowią klucz

Oczywiście, każdy z nas odczuwa głód, jednak przytłaczające momenty, gdy mamy ochotę na określone danie, wybiegające poza normalny poziom apetytu i z pewnością poza świąteczne obżarstwo, bywają naprawdę trudne do przezwyciężenia, denerwujące i… zaborcze. Co więcej – tak silne zachcianki żywieniowe niweczą nasze postanowienia związane ze zbilansowaną dietą i zdrowym odżywianiem.

Oto czym jest dla mnie zachcianka żywieniowa: jest to obsesyjne pragnienie spożycia określonego produktu. To nie to samo, co odczuwać głód i sięgać do lodówki czy szafki kuchennej po cokolwiek, by go zaspokoić. To także nie to samo, co objadanie się, powiedzmy, orzeszkami czy popcornem tylko dlatego, że mamy te rzeczy pod ręką. Zachcianki żywieniowe to określone myśli i pragnienia krążące wokół danego produktu lub grupy produktów, takich jak czekolada, frytki czy dania kuchni meksykańskiej. Od czasu do czasu może pojawić się „zdrowa” zachcianka na owoce, warzywa czy pełne ziarna, ale w większości przypadków mamy ochotę na bogate w tłuszcz, wysoko przetworzone potrawy.

Normalny apetyt na zdrowym poziomie, przy umiarkowanych nawykach żywieniowych, jest czymś przyjemnym, natomiast obsesyjne zachcianki są denerwujące, gdyż ingerują w naszą wolność – wszak wszyscy chcemy sami decydować o tym, czy zjeść coś, czy też nie. Zachcianki kierują nami, a przecież nikt nie chce czuć się zniewolony.

Wierzę, że przytłaczające nas kulinarne zachcianki są odpowiedzialne za każdy przypadek otyłości, każdą niedotrzymaną dietę i każdą chorobę związaną z odżywianiem. Jeśli uda nam się pozbyć tych zachcianek, znikną też niezdrowe nawyki żywieniowe. Otyłość nie jest spowodowana brakiem wiedzy na temat zdrowego żywienia, lecz nadmiernym apetytem. Gdybyśmy nie byli tak często głodni, nie mielibyśmy powodu się objadać, czyż nie?

Za niezdrowe nawyki żywieniowe można by obwinić panującą w przeszłości publiczną ignorancję. W dzisiejszych czasach jednak większość ludzi poznała już zagadnienie i zalety zrównoważonej, niskotłuszczowej diety w połączeniu z regularnymi ćwiczeniami. Praktycznie każde dziecko w wieku szkolnym uczy się o podstawowych składnikach odżywczych, a wszyscy mający dostęp do mediów – czasopism, gazet, radia lub telewizji – znają zalecenia, by jeść więcej owoców i warzyw, a ograniczyć spożycie tłuszczów nasyconych. Te informacje są powszechnie dostępne!

Zakres wiedzy przeciętnego obywatela na temat żywienia został określony w dwóch badaniach, które teraz omówię. W roku 1958 badacze zapytali trzysta Brytyjek, z jakich składników odżywczych zbudowane są różne produkty. Dwadzieścia lat później inna grupa badaczy zadała te same pytania podobnej grupie trzystu kobiet. Spójrz, jak przez te 20 lat zmienił się poziom wiedzy na temat odżywiania2a:

Świadomość zawartości składników odżywczych
w produktach spożywczych badana w grupie
trzystu kobiet – w procentach

1958

1978

Witaminy

44%

98%

Białka

27%

97%

Kalorie

14%

96%

Węglowodany

3%

86%

Tłuszcze

3%

94%

Źródło: Jenkins, British Nutrition Foundation2b

Gdyby ta sama ankieta została przeprowadzona dziś, prawdopodobnie liczba kobiet świadomych wartości odżywczej różnych produktów byłaby bliższa stu procentom. A jednak Amerykanie ważą więcej niż kiedykolwiek – według National Center of Health Statistics (Narodowego Centrum Statystyki Zdrowia – przyp. tłum.) 34% społeczeństwa cierpi na kliniczną nadwagę, zaś w roku 1988 było to tylko 25%. Dlaczego doszło do tego w czasach, gdy prawie każdy, kto przeczytał w życiu jakąś książkę lub czasopismo na temat zdrowia lub rozmawiał o tym ze swoim lekarzem, rozumie ogromne znaczenie niskokalorycznej diety i regularnej gimnastyki? Moim zdaniem objadanie się na tle emocjonalnym jest odpowiedzialne za to, że zwiększa się obwód w pasie Amerykanów.

Ewidentnie to nie brak informacji o składnikach odżywczych stanowi problem. Wiele badań wykazało, że ludzie otyli oraz będący na diecie wiedzieli znacznie więcej na temat prawidłowego odżywiania niż osoby o prawidłowej masie ciała i te niestosujące żadnej diety3. Jane Thomas, specjalistka od żywienia, zbadała związek między wiedzą na temat odżywiania a wyborem potraw i wyciągnęła następujący wniosek: „… jak widać, nawyki żywieniowe nie zmieniają się wyłącznie dlatego, że ludzie dysponują odpowiednią wiedzą rzeczową”4.

Chociaż spożycie tłuszczów w przeciętnym amerykańskim gospodarstwie domowym spada, łączna liczba spożywanych przez nas kalorii rośnie. W naszym życiu zwiększa się poziom stresu i niepewności, więc to naturalne, że szukamy sposobu pocieszenia i ulgi. Dla wielu ludzi jest nim jedzenie.

Tylko jeden rodzaj wiedzy prowadzi do zdrowszych nawyków żywieniowych: zrozumienie, dlaczego mamy ochotę na określone produkty. Kiedy dowiesz się, że ochota na ciastka z masą orzechową lub inny produkt oznacza potrzebę pocieszenia lub rozrywki, twój apetyt nie będzie cię już przytłaczał ani całkowicie kontrolował.

Co do tego ma masa ciała?

Przez wiele lat pracowałam z osobami nałogowo objadającymi się i zawsze zdumiewała mnie ich specjalistyczna wiedza na temat odżywiania. Każdy z moich pacjentów (głównie kobiety) mógł wyrecytować w przybliżeniu zawartość kalorii, tłuszczu i węglowodanów w praktycznie każdym produkcie, jaki wskazałam. Ludzie ci posiadali dziesiątki książek o różnych dietach i czytali wiele artykułów w czasopismach poświęconych odchudzaniu. Każdy pacjent wiedział, jak stracić na wadze. Jak wspomniałam, brak wiedzy na temat odżywiania nie był problemem. Prawdziwy problem stanowił apetyt, którego ci ludzie nie byli w stanie kontrolować. Jak koń z wędzidłem w pysku zależny jest od jeźdźca, który kurczowo go trzyma, by nie spaść – tak ci pacjenci byli całkowicie zależni od swego apetytu.

Niezależnie od tego, ile przeczytali książek i artykułów o żywieniu, do ilu klubów fitness mieli karnety ani ile par jeansów w rozmiarze 38 kupili, by się zmotywować do odchudzania, masa ciała tych ludzi zawsze była pochodną ich zachcianek żywieniowych.

Oto przykładowe wypowiedzi, jakie słyszałam najczęściej od moich pacjentów:

„Jak mogę pozbyć się ochoty na czekoladę?”

„Pomocy! Nie mogę powstrzymać się przed jedzeniem frytek i cheeseburgerów! Wiem, że są tuczące, ale mój apetyt dominuje. Co mogę z tym zrobić?”

„Dlaczego wciąż mam chęć na lody?”

„Przez cały czas, dzień i noc, mogłabym podjadać coś chrupiącego i słonego!”

Czyż to nie denerwujące nie mieć kontroli nad własnym apetytem?

Podkreślam, że nie popieram stosowania diet. Byłabym pierwszą osobą, która ucieszyłaby się, gdyby nasza kultura zrezygnowała ze swoich niektórych wygórowanych standardów dotyczących wagi. Jeśli ludzie chcą mieć otyłe ciało i naprawdę uważają, że są szczęśliwi – w porządku. Skoro nie przeszkadza im to, że pochłaniają znaczne ilości jedzenia oraz akceptują swój poziom energii – nie ma problemu. Jeżeli jednak ci ludzie są rzeczywiście szczerzy, prawdopodobnie przyznają, że zachcianki żywieniowe trochę ich jednak martwią. A może nawet bardzo! Przecież nie jest przyjemnie być kontrolowanym.

Kiedy miałam prawie 23 kilogramy nadwagi, rozpaczliwie chciałam wierzyć, że jestem szczęśliwa. Siadywałam przed telewizorem i jadłam lody prosto z pudełka, myśląc, że niczego mi więcej nie trzeba, ale tak naprawdę starałam się zagłuszyć lodami głos mego ciała mówiący mi: „To nie jest życie, na jakie zasługujesz!”. Nie chciałam wtedy przyznać, że moje życie stało się nieszczęśliwe.

Jak już wcześniej wspomniałam, byłam grubą, niezadowoloną gospodynią domową, która nie umiała odnosić sukcesów. W głębi duszy marzyłam, by odnieść sukces w sferze zawodowej i mieszkać w domu, jaki sobie wyobrażałam. To marzenie jednak mnie przerażało! Tak bardzo bałam się porażki, że próbowałam stłumić moją świadomość tych celów. Zapełniając żołądek, mogłam udawać, że moje życie jest udane. Zamiast zaufać potrzebom kulinarnym mego ciała, tłumiłam je dodatkowymi racjami jedzenia.

Cóż, to podejście tylko pogorszyło moją sytuację, a moje ciało stawało się coraz grubsze. Tonęłam w długach, bezustannie kłóciłam się z mężem, nie czułam się inteligentna, wartościowa ani atrakcyjna. Moje życie nie należało do udanych, ale mimo wszystko obawiałam się, że jeśli zechcę wprowadzić jakiekolwiek zmiany, będzie jeszcze gorzej. Im bardziej ignorowałam to, co mój organizm starał mi się przekazać poprzez moje żywieniowe potrzeby, tym bardziej stawały się one intensywne. Gdy to wspominam, myślę sobie: „cóż za ironia!”. Odpowiedzi na moje problemy – wskazówki, jak odmienić ponurą rzeczywistość i poradzić sobie z nadwagą – cały czas były na wyciągnięcie ręki!

Kiedy byłam już wystarczająco przygnębiona bólem istnienia, przestałam starać się kontrolować wszystko i wszystkich. W akcie desperacji zaczęłam słuchać wewnętrznego głosu, który pomógł mi znaleźć się na właściwej życiowej ścieżce.

Podążanie za głosem kulinarnych potrzeb ciała jest moim codziennym sposobem na utrzymanie stanu równowagi: za każdym razem, gdy słucham wewnętrznych instrukcji, ogarnia mnie spokój duszy, a zachcianki znikają. Kiedy jednak ignoruję ten wewnętrzny głos i próbuję sama kontrolować sytuację, tracę poczucie spokoju, zaś zachcianki na nowo mnie prześladują. W takich chwilach analizuję własny apetyt na określone produkty i w ten sposób nawiązuję dialog z własnymi potrzebami.

Gdybym nie czuła przymusu objadania się, nie miałabym problemów z nadwagą. Jeśli nasze zachcianki żywieniowe utrzymywałyby się na normalnym, dopuszczalnym poziomie, nigdy nie czulibyśmy pokusy zjedzenia całej paczki chipsów ziemniaczanych czy całego opakowania lodów lub orzeszków. W tym miejscu chcę powtórzyć: objadamy się, ponieważ jakieś prześladujące nas uczucie zmusza nas do jedzenia; objadamy się w nadziei, że dzięki pokarmom poczujemy się lepiej, będziemy szczęśliwsi i poczujemy przypływ energii.

Jeżeli więc masz już dość uczucia, że jesteś zniewolona przez swoje zachcianki żywieniowe, świetnie! Czas to zmienić. W dalszej części tej książki przeczytasz, dlaczego twoje emocje i poziom energii każą ci się objadać. Dowiesz się także, jakie są alternatywy przejadania się i co da ci poczucie emocjonalnej ulgi, której potrzebujesz.

Zamiast starać się zabić swój apetyt, możesz go uleczyć!

Znaczenie twoich zachcianek żywieniowych

Zaczęłam moją karierę psychoterapeutki jako doradca-terapeuta uzależnień od alkoholu i narkotyków w szpitalu CareUnit w południowej Kalifornii. Wiele się tam nauczyłam. Spędziłam mnóstwo czasu, rozmawiając z pacjentami, i zauważyłam, że każdy rodzaj narkotyku, od którego ludzie ci byli uzależnieni, wydawał się w jakiś sposób związany z typem osobowości uzależnionego oraz jego problemami emocjonalnymi – np. osoby uzależnione od kokainy różniły się od palaczy marihuany.

Nawet moi pacjenci zainteresowali się teorią zależności między nadużywanym narkotykiem a określonym typem osobowości. Ludzie uzależnieni od kokainy byli albo pracoholikami, albo bezstresowymi osobami prowadzącymi niezorganizowany, nieraz ryzykowny tryb życia. Zarówno pod względem charakteru, jak i narkotyku, od którego byli uzależnieni – lubili być aktywni. Potem odsypiali (nieraz całymi dniami!) lub uchylali się od wypełniania swoich obowiązków.

Osoby uzależnione od marihuany – dla odmiany – odczuwały wielki strach przed „hiperaktywnością” i paliły „zioło”, by zwolnić tempo swego życia. Narkotyk powodował jednak u nich huśtawki nastrojów – kiedy działanie marihuany ustawało, byli to ludzie o najbardziej zrzędliwym usposobieniu, z jakim się kiedykolwiek spotkałam. Gdy jednak zapalali jointa, ich nastrój się poprawiał.

Im więcej przypadków leczyłam, tym bardziej fascynowały mnie korelacje między typami osobowości a rodzajem nadużywanego narkotyku.

Po kilku latach pracy z narkomanami i alkoholikami miałam możliwość prowadzenia programu związanego z zaburzeniami odżywiania. Ze zdziwieniem odkryłam, że ci pacjenci również w znacznej mierze różnili się pod względem charakteru, co zdawało się mieć związek z rodzajami produktów, które najczęściej jedli.

Osoby objadające się czekoladą miały inny typ osobowości niż te, które opychały się cheeseburgerami, natomiast pacjenci jedzący za dużo nabiału znacznie różnili się od wykazujących nadmierny apetyt na pieczywo.

Byłam w stanie rozpoznać emocjonalne problemy określonych osób, już po uzyskaniu informacji na temat rodzaju pożywienia, na jakie miały apetyt. W roku 1990 zaczęłam pojawiać się w programach typu talk show w telewizji krajowej i regionalnej oraz wygłaszać wykłady na temat zachcianek żywieniowych. Za każdym razem, gdy ktoś mówił mi o swoim apetycie na dany produkt, potrafiłam wskazać kryjącą się za tym przyczynę. Udało mi się nawet trafnie zinterpretować zachcianki kulinarne Phila Donahue, Geraldo Rivery i Sally Jessy Raphael podczas programów na żywo (wyrwałam się z tym przed orkiestrę – byłam święcie przekonana o słuszności swojej teorii).

Po rozpoczęciu badań nad kwestią apetytu i zachcianek żywieniowych, ze zdziwieniem odkryłam, że wiele psychoaktywnych składników pokarmów pokrywało się ze składnikami leków przepisywanych na receptę oraz narkotyków! Na przykład fenyloetyloamina zawarta w czekoladzie jest głównym składnikiem wszystkich nielegalnych używek znanych pod wspólną nazwą Ecstasy, wcześniej określanych jako MDMA. Tyramina i pirazyna, obecne w orzechach, kawie, marynowanych produktach, kwaśnej śmietanie, dojrzałych serach i innych produktach, są podstawą leków antydepresyjnych i rozszerzających oskrzela (stosowanych w leczeniu astmy).

Nic dziwnego, że znalazłam tak wiele korelacji między zachciankami żywieniowymi a moimi doświadczeniami z osobami uzależnionymi. Zachcianki stanowiły lustrzane odbicie uzależnień od leków na receptę i narkotyków, z jakimi zetknęłam się wiele lat wcześniej, gdy pracowałam w szpitalu. Jedyna różnica polegała na tym, że brak umiaru w jedzeniu nie miał moralnych, społecznych ani prawnych następstw, jak w przypadku uzależnień od narkotyków. Zauważyłam również, że narkomanom łatwiej było zerwać z nałogiem niż ludziom uzależnionym od określonych produktów spożywczych. W sumie możemy przecież żyć bez narkotyków, ale nie obejdziemy się bez jedzenia. Poza tym każdego dnia podejmujemy decyzje co do potraw, które zamierzamy zjeść oraz tych, których chcemy unikać.

Naturalne podejście do utraty wagi

Wyświadczamy sobie niedźwiedzią przysługę, starając się stłumić nasz apetyt przyprawami oraz herbatkami lub tabletkami odchudzającymi. Nasze zachcianki związane z jedzeniem są źródłem emocjonalnej edukacji! Zamiast zabijać apetyt, możemy uzdrowić go – wsłuchując się w jego mądrość.

Jest to naturalne podejście do utraty zbędnych kilogramów. Człowiek z założenia powinien czuć się lekko na ciele i duszy, nie zaś być obciążony zmartwieniami, depresją, frustracją czy poczuciem winy! Kiedy odczytamy i zrozumiemy znaczenie naszych kulinarnych zachcianek, nasz apetyt sam się ustabilizuje. Gdy zredukujemy apetyt, będziemy naturalnie jeść mniej, co spowoduje spadek wagi.

Jeżeli uważasz, że to brzmi dość prosto, to dlatego, że tak właśnie jest! Na tym polega piękno tego naturalnego stosunku do odżywiania się i chudnięcia. Zamiast walczyć ze sobą i swoimi pragnieniami, zostawiasz je samym sobie. Twoje stare metody zwalczania własnych zachcianek żywieniowych nie skutkowały, prawda? Diety, które stosowałaś, może i dawały ci tymczasowe rezultaty, ale twój apetyt zawsze wracał i nakazywał ci jeść więcej. Wraz z nim powracała nadwaga.

Skoro starodawny, nienaturalny sposób na odchudzanie nie był w stanie ci pomóc, dlaczego nie spróbujesz mojej metody? Po zastosowaniu tego naturalnego systemu, nigdy nie zechcesz wracać do konwencjonalnych diet.

Rozdział 2

Przyczyny otyłości

Zachcianki żywieniowe mogą być stałe lub zmienne. Niektórzy ludzie na przykład zawsze mają ochotę na lody, inni zaś zmieniają upodobania: w jednym tygodniu zajadają się masłem orzechowym, w drugim – sosem z sera pleśniowego, a w trzecim batonami czekoladowymi. Żadna z powyższych sytuacji nie jest dziełem przypadku ani zbiegu okoliczności. Jeżeli problem emocjonalny nie zostanie rozwiązany, zachcianki kulinarne nie ustąpią. Jeśli zaś człowiek boryka się z coraz to nowymi trudnymi sytuacjami, zmieniają się także jego potrzeby dotyczące pożywienia. Oba przypadki mają jedną wspólną cechę – u ich podstaw leży problem emocjonalny, który domaga się rozwiązania.

Pisząc o problemach emocjonalnych, nie mam na myśli jedynie poważnych kwestii psychicznych wymagających terapii. Zachcianki żywieniowe często biorą się z niezaspokojonej potrzeby zabawy, ekscytacji lub miłości – spraw, które większość z nas uznaje za coś „normalnego” – coś, z czym (jak sądzimy) potrafimy poradzić sobie sami.

Badania jedynie potwierdzają to, co wiemy z własnego doświadczenia: ludzie z nadwagą i osoby będące na diecie traktują jedzenie jako czynnik tłumiący dręczące ich uczucia. Na przykład:

● Pewne badanie potwierdziło, iż osoby z nadwagą – o wiele częściej niż szczupłe – jedzą, gdy są niespokojne lub przygnębione. Co więcej, im bardziej otyła była badana osoba, tym większe zachodziło prawdopodobieństwo wystąpienia u niej skłonności do objadania się na tle emocjonalnym1.

● Podczas innego badania przyjrzano się obecnym lub występującym w przeszłości chorobom psychicznym w grupie 54 otyłych osób uczestniczących w programie wspomagającym odchudzanie. Współczynnik depresji i zaburzeń nastroju wśród badanych był pięciokrotnie wyższy niż w przypadku ogółu społeczeństwa2.

● Podobne badanie polegało na porównaniu reakcji ludzi otyłych i szczupłych na stres. Ci pierwsi bardzo często odreagowywali poprzez objadanie się. Osoby bez nadwagi nie wykazywały tego typu tendencji3.

● Osoby nałogowo objadające się bardzo często twierdzą, że podlegają większemu stresowi niż inni. Przeprowadzono badanie, które częściowo potwierdza tego typu stwierdzenia. Naukowcy zbadali liczbę stresujących wydarzeń w życiu nastolatków cierpiących z powodu kompulsywnego objadania się, po czym porównali dane z wynikami osób wolnych od tego problemu. Osoby objadające się doświadczyły w swoim życiu 250 razy więcej sytuacji stresogennych niż normalni nastolatkowie4.

● Badanie przeprowadzone w grupie studentek wykazało, iż dziewczyny otyłe jadły o wiele częściej w okresie egzaminów końcowych, podczas gdy studentki bez nadwagi w analogicznej sytuacji nie wykazywały podobnych tendencji5.

Przytaczam powyższe przykłady nie po to, by wytykać palcem indywidualne przypadki otyłości. Chodzi mi raczej o próbę pocieszenia każdego, kogo w chwilach samotności, zmartwienia lub znudzenia dręczą zachcianki żywieniowe. Jeśli ciebie również to dotyczy, pamiętaj, że z całą pewnością nie jesteś sama i – jak dowiesz się z niniejszej książki – zawsze jest jakieś wyjście z tej trudnej sytuacji.

Problemy emocjonalne związane z zachciankami żywieniowymi zazwyczaj należą do jednej z poniższych kategorii:

● stres, napięcie, niepokój, strach lub niecierpliwość,

● depresja lub przygnębienie,

● zmęczenie, niski poziom energii,

● niezaspokojone potrzeby zabawy, ekscytacji lub rekreacji (zbyt wiele pracy i za mało zabawy),

● potrzeba miłości, uczucia, uznania, pragnienie romansu lub zaspokojenia seksualnego,

● gniew, uraza, zgorzkniałość lub frustracja,

● pustka, brak poczucia pewności siebie lub potrzeba otuchy.

W mojej książce zatytułowanej Uzdrawianie duszy i ciała: schudnij z Doreen szczegółowo omówiłam cztery uczucia przyczyniające się do obżarstwa: strach, gniew, napięcie i wstyd.

Jako pierwszy wymieniam strach, gdyż to właśnie on leży u podstaw wszystkich czterech uczuć. Zarówno gniew, napięcie, jak i wstyd są jedynie rozwinięciem strachu. Gniew czujemy wówczas, gdy boimy się stracić coś lub kogoś cennego dla nas, napięcie – bo boimy się zaufać lub ponieważ zboczyliśmy z naszej boskiej ścieżki, a wstyd – kiedy boimy się, że nie jesteśmy wystarczająco dobrzy, aby sprostać jakiemuś zadaniu.

Powyższe uczucia to główny powód objadania się na tle emocjonalnym. To właśnie stąd biorą się przytłaczające zachcianki dotyczące jedzenia.

Jako psychoterapeuta uważam, że mówiąc o własnych uczuciach, należy być wobec siebie szczerym. Należy stawić im czoło i śmiało iść przed siebie. Nigdy nie byłam zwolenniczką nadmiernego analizowania swojego życia lub postrzegania samej siebie jako ofiary. Mimo to sądzę, że źródłem tak wielkiej ilości niepotrzebnego bólu jest właśnie niechęć do konfrontacji z niewygodnym uczuciem. Nikt z chęcią nie przyzna sam przed sobą: „o tak, brak mi pewności siebie”. Nieprzyznawanie się do tego jest jednak o wiele gorszym wyjściem!

Poprzez wypieranie się swoich silnych odczuć sprawiamy jedynie, iż te jeszcze bardziej narastają. Gdy zaś rosną w siłę, potrzebują jakiegoś ujścia. Skrywane przed samym sobą emocje ujawniają się na wiele nieprzyjemnych sposobów, w tym poprzez zachcianki żywieniowe, ból fizyczny, choroby, przygnębienie, niepokój, fobie czy zaburzenia snu.

Mimo iż zmierzenie się z negatywnymi emocjami jest czymś przykrym, ignorowanie ich może być jeszcze gorsze. Wszyscy czasami bywamy źli, zdenerwowani czy zazdrośni – nie ma co do tego wątpliwości. Niekiedy życie lub nasze własne wybory bardzo utrudniają nam zachowanie zimnej krwi. W rzeczywistości jedynym naszym problemem jest to, czy postanowimy poradzić sobie z negatywnymi emocjami teraz czy kiedy indziej.

Cztery główne emocje leżące u podstaw
objadania się na tle emocjonalnym

● STRACH. Brak pewności siebie; stąpanie na palcach wokół innych ludzi; ogólne obawy; strach przed byciem porzuconą; lęki egzystencjalne; władczość; lęki na tle seksualnym; niepokój, depresja; lęk przed intymnością.

● GNIEW. Złość na inną osobę, na brak sprawiedliwości, na samą siebie; poczucie bycia zdradzoną, oszukaną i wykorzystaną.

● NAPIĘCIE. Stres, frustracja; skrywany od dawna gniew przekształcony w zgorzkniałość lub urazę; zazdrość; niecierpliwość; przepracowanie i brak możliwości odreagowania (np. poprzez zabawę).

● WSTYD. Obwinianie samej siebie; niska samoocena; odraza wobec samej siebie; brak wiary we własne możliwości i w wartości; zakładanie braku akceptacji własnej osoby ze strony innych; obawa, że nie zasługuje się na nic dobrego; poczucie niższości wobec innych.

Tłumienie w sobie silnych uczuć działa niczym potrząsanie zamkniętą butelką octu z domieszką proszku do pieczenia. Ignorowane emocje nie znikają, lecz się nasilają. Im mocniej staramy się je ukrywać, tym bardziej się potęgują! O wiele prościej jest poradzić sobie z trudnościami, gdy nasze uczucia są jeszcze na etapie, na którym można je „wyleczyć”.

Właśnie dlatego tak bardzo doceniam analizę zachcianek żywieniowych. Zaczynam od ustalenia, na jakie potrawy masz ochotę, a potem cofam się do źródła problemu niczym zawodowy detektyw. Gdy określimy już potrawę, której jedzenie sprawia ci przyjemność, np. lody czekoladowe z orzechami, kryjące się za nią emocje zostają bezlitośnie obnażone. Okaże się, że czujesz się sfrustrowana lub zła i przygnębiona, ponieważ czegoś ci brakuje.