Strona główna » Literatura faktu, reportaże, biografie » Zapiski spod wezgłowia, czyli notatnik osobisty

Zapiski spod wezgłowia, czyli notatnik osobisty

5.00 / 5.00
  • ISBN:
  • 978-83-63778-47-7

Jeżeli nie widzisz powyżej porównywarki cenowej, oznacza to, że nie posiadamy informacji gdzie można zakupić tę publikację. Znalazłeś błąd w serwisie? Skontaktuj się z nami i przekaż swoje uwagi (zakładka kontakt).

Kilka słów o książce pt. “Zapiski spod wezgłowia, czyli notatnik osobisty

Zuihitsu, czyli „w ślad za pędzelkiem”: notatki gromadzące to, co przyjdzie nam na myśl, co sobie przypomnimy w wolnej chwili, co samo spłynie na papier. Zapiski spod wezgłowia japońskiej damy dworu znanej nam pod przydomkiem Sei Shōnagon (z przełomu X i XI wieku) uważane są za początek tego gatunku w Japonii i jeden z jego najpiękniejszych przykładów. Łączą w sobie wiersze i zabawne historie, które wydarzyły się na dworze cesarskim, wyliczenia rzeczy pięknych i rzeczy nudnych czy irytujących, krótkie listy nazw gór czy równin i melancholijne szkice o tym, jak zachowuje się kochanek doskonały…

Dama Sei Shōnagon była niezwykle wnikliwą obserwatorką życia codziennego. Obdarzona wielkim talentem poetyckim i nie mniejszym temperamentem, na kartkach papieru, które traktowała jak swój dziennik osobisty, nieprzeznaczony do pokazywania ludziom, śmiało opisywała to, co zwróciło jej uwagę, nie powstrzymując się przy tym ani od złośliwości, ani od wzruszenia.

Dzięki jej notatkom poznajemy ludzi zapełniających japoński dwór cesarski właśnie jako ludzi: z ich mniejszymi czy większymi przywarami, w codziennych sytuacjach. To sprawia, że Zapiski spod wezgłowia są nie tylko ciekawą lekturą, ale i fascynującym dokumentem z życia pewnej grupy społecznej, zaś samą Sei Shōnagon zaczynamy traktować jak dobrą znajomą.

Dr Anna Zalewska, Uniwersytet Warszawski

Polecane książki

Dodatek "Książki dla dzieci i młodzieży"Rok, który upłynął od ukazania się poprzedniego dodatku „KSIĄŻKI dla dzieci i młodzieży” nie zapisze się jakoś szczególnie w historii polskiej sceny wydawniczej dla niedorosłych. Nie pojawiły się zaskakujące bestsellery, nie ujawniły się ważne trendy, które mi...
Przewodnik pozwalający osiągać wyniki dzięki skupieniu, zaangażowaniu i odpowiedzialności Dwunastotygodniowy rok to system, który narodził się w świecie sportu. Był używany przez najlepszych zawodników, a z czasem został zaadaptowany przez Briana P. Morana i Michaela Lenningtona tak, by można go był...
Encyklopedia działkowca przeznaczona jest przede wszystkim dla ogrodników amatorów i działkowców, a także dla wszystkich zainteresow anych roślinami i ich uprawą. Zaleca ona nie tylko nowe sposoby uprawy i użytkowania roślin, lecz także przypomina te starsze, ale w ciąż godne polecenia, a przy tym n...
Życiorysu Williama Szekspira w tej książce nie będzie. Nie rozwiążemy zagadki Czarnej Damy ani nie ustalimy tożsamości tajemniczego pięknego młodzieńca z sonetów. Nie będziemy się zajmować ulubionym tematem żurnalistów: „kto właściwie napisał Szekspira?”. Zamiast tego o wielkim poecie i dramatopisar...
Czy czujesz, że zasługujesz na lepsze życie, ale kompletnie nie masz pojęcia, jak to osiągnąć? Dzięki tej lekturze zaczniesz odkrywać, co właściwie sprawia, że jesteś taka wspaniała. Poznasz cały zestaw narzędzi i technik, które pomogą Ci manifestować życie pełne magii i spełnienia. Książka zawiera ...
Julian Nowak jest na pozór przeciętnym człowiekiem. Dorobił się sporego majątku na zagranicznych kontraktach i czasem spędza czas w Polsce, gdzie posiada dom w małym miasteczku. Pewnego dnia ktoś usiłuje go zabić, lecz udaje mu się ujść z życiem. Śledztwo w tej sprawie prowadzone jest nieudolnie...

Poniżej prezentujemy fragment książki autorstwa Shōnagon Sei

Tytuł oryginału: Makura no sōshi

Redakcja: Magdalena Pluta

Projekt okładki: Ewa Majewska

Copyright by Wydawnictwo Akademickie Dialog, 2012

Wydanie elektroniczne

Warszawa 2014

Wydawnictwo Akademickie DIALOG

00-112 Warszawa, ul. Bagno 3/218

tel./faks: 22 620 87 03

e-mail: editions@dialog.edu.com.pl

www.wydawnictwodialog.pl

ISBN 978-83-63778-47-7

Plik ePub przygotowała firma eLib.pl

al. Szucha 8, 00-582 Warszawa

e-mail: kontakt@elib.pl

www.eLib.pl

Wprowadzenie

Zapiski spod wezgłowia są jednym z arcydzieł literatury
japońskiej, a zarazem pierwszym utworem z gatunku zuihitsu, czyli
szkiców. Ich autorką jest dama dworu znana jako Sei Shōnagon
(ok. 965–1024). Pochodziła z rodu Kiyowara. Wstąpiła na służbę
do cesarzowej Teishi ok. 993 r. i pozostała na dworze aż do jej
śmierci w 1000 r. Z bogatego dorobku Sei Shōnagon do naszych czasów
zachowały się jedynie Zapiski spod wezgłowia oraz około 40
wierszy.

Zapiski spod wezgłowia są zbiorem krótkich historyjek,
szkiców i anegdot przedstawiających życie na cesarskim dworze
w latach 997–1000.

Nazwy japońskie zostały podane w międzynarodowej transkrypcji
J.C. Hepburna, w formie nieodmiennej (np.: pan Yukinari, z panem
Yukinari, o panu Yukinari), z zachowaniem japońskiej kolejności
pisania nazwisk i imion, tzn. pierwszy człon jest nazwiskiem, a drugi
imieniem (nie dotyczy to przydomków dam dworu, co zostało wyjaśnione
w przypisach).

Zasady wymowy wyrazów japońskich:

ch – czytamy jak polskie ć

j – czytamy jak polskie dź

sh – czytamy jak polskie ś

y – czytamy jak polskie j

z – czytamy jak polskie dz

w – czytamy jak niezgłoskotwórcze u 

ō – czytamy jak oo

ū – czytamy jak uu

i – przed innymi samogłoskami czytamy oddzielnie.

Wyrazy chińskie zapisano w transkrypcji
pin’yin.

Wiosną najpiękniej jest o świcie…

Wiosną najpiękniej jest o świcie, kiedy zarysy gór jaśnieją
i stają się coraz wyraźniejsze, a delikatne, lekko fioletowe chmurki
przepływają ponad nimi.

Latem najpiękniejsze są noce. I to nie tylko wtedy, gdy świeci
księżyc, ale także noce bezksiężycowe, gdy w ciemnościach migotają
świetliki. Podczas deszczowych nocy również panuje niezwykły
nastrój.

Jesienią najpiękniejszy jest zmierzch. O zmierzchu wszystko
wygląda tak cudownie! Zachodzące słońce opromienia szczyty gór,
które zdają się być zupełnie blisko, a wrony powracają do swych
gniazd parami, trójkami, czwórkami… Czy to nie piękne? Albo klucze
dzikich gęsi – maleńkie punkciki na niebie. Lubię tę chwilę,
kiedy słońce całkiem już zajdzie i słychać tylko szum wiatru
i brzęczenie owadów.

Zimą najpiękniejsze są ranki. Gdy spadnie śnieg albo mróz
okryje ziemię bielą. Ale nawet jeśli nie ma ani śniegu, ani
szronu, przyjemnie jest, kiedy służba przynosi węgle i rozpala
ogień. Nadchodzi południe. I choć powoli ociepla się, ja nadal
czuję chłód. Ogień w palenisku zmienia się w biały popiół,
wtedy jest bardzo niemiło.

Miesiące[1]

Bardzo lubię miesiąc pierwszy i trzeci, przełom czwartego
i piątego. Miesiąc siódmy, przełom ósmego i dziewiątego, dziesiąty
i dwunasty. Właściwie każda pora roku ma swój niepowtarzalny
urok.

[1] W Japonii obowiązywała rachuba czasu oparta na kalendarzu
lunarno-solarnym, tak więc wymieniane tu miesiące nie pokrywają się
ze współczesnym kalendarzem europejskim.

Nowy Rok…

W Nowy Rok niebo rozpogodziło się, a w powietrzu unosiła się
tajemnicza mgiełka. Tego dnia wszyscy wyglądali wyjątkowo pięknie
i elegancko. Z przyjemnością patrzyłam, jak składają życzenia
noworoczne cesarzowi i świętują pierwszy dzień nowego roku.

Bardzo lubię siódmy dzień pierwszego miesiąca, kiedy ludzie
zrywają pędy młodych ziół kiełkujących spod topniejącego
śniegu[2]. To niezwykłe, jak wszyscy cieszą
się na widok młodziutkich roślinek wschodzących niedaleko pałacu,
w miejscu, gdzie nikt by się tego nie spodziewał. W tym dniu wszyscy
mieszkający poza pałacem przybywają w pięknie przystrojonych powozach
na Paradę Białych Koni[3]. Razem z innymi
damami pojechałam na ceremonię. Kiedy przejeżdżałyśmy przez
bramę pałacu, powóz podskoczył na progu tak, że stuknęłyśmy
się głowami. W powstałym zamieszaniu połamały się grzebienie,
które powypadały nam z włosów. Bardzo nas to rozbawiło. Przed
Urzędem Gwardii Pałacowej Lewej Strony stała duża grupa dworzan,
którzy trzymali w rękach łuki i śmiali się głośno. Ich śmiech
spłoszył konie. Odsunęłam zasłonę w powozie i rozejrzałam
się dookoła. Za ogrodzeniem spostrzegłam dwórki krzątające się
tu i tam. Ach, jakże szczęśliwa musi być osoba mogąca tak swobodnie
poruszać się po cesarskim pałacu!

Spostrzegłam, że jeden z żołnierzy przechodzących koło
mojego powozu ma niedokładnie upudrowaną twarz. Ciemna skóra
przebijała spod bieli pudru, tak jakby topniejące płaty śniegu
odsłaniały czarną ziemię. Doprawdy, wyglądało to fatalnie.

Nagle konie stanęły dęba, parskając głośno. Przestraszyłam
się trochę, więc usiadłam w głębi powozu i już nie widziałam
tak dobrze, co się dzieje na zewnątrz.

Ósmego dnia pierwszego miesiąca w pałacu panuje wielkie
poruszenie, gdy wszyscy przyjeżdżają, aby podziękować za otrzymane
zaszczyty[4], i nawet stukot kół powozów
brzmi jakoś inaczej niż zwykle.

Piętnastego dnia pierwszego miesiąca
cesarzowi ofiarowano tacę ze świąteczną potrawą
mochikayu[5]. Wszystkie
księżniczki i damy dworu w pałacu trzymały w ręku pałeczki i co
chwila oglądały się za siebie, uważając, aby ktoś nie uderzył
ich znienacka taką pałeczką. Gdy tylko któraś została uderzona,
wszyscy wybuchali śmiechem. Jedynie osoba uderzona miała bardzo
niezadowoloną minę.

Zięć cesarza, który niedawno poślubił księżniczkę,
spędził noc z małżonką i rankiem wychodził z pałacu. Jedna
nieco zarozumiała dwórka zajrzała przez drzwi i weszła do
pokoju. Zaczaiła się z tyłu, czekając na odpowiedni moment. Inne
damy zaczęły chichotać, widząc, co się święci. Dwórka uciszyła
je gestem. Na szczęście księżniczka nie zauważyła niczego
i usiadła, nic nie podejrzewając.

– A ja tutaj coś mam – powiedziała dwórka,
podbiegła do księżniczki i uderzyła ją pałeczką w plecy,
a wszyscy zgromadzeni wybuchnęli śmiechem. Książę uśmiechnął
się czarująco i choć nie wyglądał na zaskoczonego, nieco się
zarumienił. To było takie urocze.

Kiedy damy uderzają się nawzajem pałeczkami, mężczyźni czasem
przyłączają się do zabawy. Ciekawe tylko po co? Bawi mnie widok
uderzonej osoby, która ze złości ma aż łzy w oczach i obsypuje
przekleństwami tego, kto ją uderzył. W tym dniu wszyscy w cesarskim
pałacu i innych rezydencjach zachowują się dość swawolnie.

W czasie ceremonii Jimoku[6]okolica
cesarskiego pałacu wyglądała prześlicznie. Padał marznący
śnieg, a urzędnicy czwartej i piątej rangi schodzili się do
pałacu, przynosząc podania o awans. Wszyscy oni byli pełni nadziei
i młodzieńczego wigoru. Tylko kilku starszych, już siwowłosych
dworzan, co rusz prosiło kogoś o protekcję. Dworzanie ci przyszli do
apartamentów dam i przechwalali się, jakie to mają zasługi. Siedzące
z tyłu młode dwórki zaczęły ich przedrzeźniać, chichocząc
przy tym, ale oni chyba tego nie zauważyli.

– Proszę powiedzieć Jego Cesarskiej Mości
o moich zasługach. Proszę powiedzieć o tym Jej Wysokości –
powtarzali.

Dobrze by było, gdyby taki dworzanin otrzymał awans zgodny
z swoim oczekiwaniem, ale zwykle jego wysiłki idą na marne.

Trzeciego dnia trzeciego miesiąca, podczas Festiwalu
Lalek[7], słońce
pięknie świeciło i czuło się wyjątkowy spokój. Drzewa
brzoskwiniowe zaczęły wypuszczać pąki kwiatów, zaś wierzby
wyglądały tak ślicznie, że nie sposób opisać tego słowami. Ich
liście były jeszcze uwięzione w pąkach niczym jedwabniki
w kokonach. Jakie to niezwykłe – kiedy kwiaty i liście całkiem się
rozwiną, drzewa nie wyglądają już tak ładnie.

Brat cesarzowej przyszedł z wizytą. Miał na sobie
wierzchnią szatę nōshi w kolorze wiśniowym,
a pod spodem szatę idashiginu. Usiadł koło
dużego wazonu z długimi, pięknie kwitnącymi gałęziami wiśni
i opowiadał o czymś. Wokół gałęzi krążyły małe ptaszki
i motyle. Zachwycił mnie ten widok.

Uwielbiam Festiwal Kamo[8]. Drzewa pokryte
już były młodą zielenią, choć liście nie rozwinęły się
jeszcze w pełni. Tego dnia rozpogodzonego nieba nie przesłaniała
żadna mgiełka i było rzeczywiście pięknie. Wieczorem trochę się
zachmurzyło. Dobiegł mnie z oddali głos kukułki, ale był tak
niewyraźny, że nie byłam pewna, czy się nie przesłyszałam. To
dziwne uczucie usłyszeć taki tajemniczy, odległy głos.

Zbliżał się dzień festiwalu. Wszyscy krzątali się,
składając fioletowe i oliwkowe szaty, zawijając je w papier
i chowając do skrzyń[9]. Pięknie barwione
suknie mieniły się kolorami. Ujrzałam małą dziewczynkę, która
przygotowywała się do wzięcia udziału w procesji. Miała już
umyte i uczesane włosy, ale wciąż jeszcze ubrana była w codzienne
szaty. Jej ubranie znajdowało się w kompletnym nieładzie, wymięte,
z rozdarciem na szwie. Krzątała się wokół, oczekując na rozpoczęcie
festiwalu, i pokrzykiwała na służące:

– Zawiążcie rzemyki
w ashida[10]! Sprawdźcie,
czy buty są wyczyszczone!

To bardzo zabawne, że te dziewczynki, które teraz w takim
ferworze przebierają szaty, podczas festiwalu paradują z głębokim
namaszczeniem, jak mnisi niosący kadzielnice podczas procesji, a ich
matki, ciotki i starsze siostry towarzyszą im, krocząc z równie
wielkim dostojeństwem.

[2] Wierzono, że zjedzenie w tym dniu kleiku z siedmioma rodzajami
ziół chroni od wszelkich chorób poprzez przeniesienie sił witalnych
młodych roślin na jedzące je osoby. Domy też dekorowano ozdobami
z ziół.

[3] Parada Białych Koni była wzorowana na podobnej
ceremonii chińskiej. Początkowo brały w niej udział konie maści
stalowoszarej, stąd tradycyjna nazwa święta Aouma sechie, czyli Parada
Błękitnych Koni. Później używano wyłącznie białych koni
i nazwę święta zaczęto zapisywać znakiem „biały”, dlatego
w tłumaczeniu przyjęto nazwę Parada Białych Koni. Oglądanie
przemarszu białych koni, uważanych za posłańców bogów, miało
zapewnić ochronę przed chorobami.

[4] W tym dniu nadawano rangi damom dworu.

[5] Tego dnia spożywano specjalną potrawę z masy ryżowej, rodzaj
kleiku, co miało zapewnić ochronę przed urokami i chorobami. Wierzono,
że kobieta uderzona tego dnia w plecy pałeczką używaną do gotowania
kleiku zajdzie niebawem w ciążę i urodzi chłopca.

[6] Była to ceremonia nadawania rang dworskich i stanowisk
państwowych. Odbywała się dwa razy w roku.

[7] Hinamatsuri – początkowo było to święto oczyszczenia.
W tym dniu sporządzano papierowe lalki, na które przenoszono choroby
i nieszczęścia i wrzucano je do wody. Z biegiem czasu znaczenie
święta uległo zmianie. Lalki zaczęto wykonywać z trwałych
materiałów i przechowywano z roku na rok jako symbol kobiecości
i życia małżeńskiego. Obecnie Festiwal Lalek jest świętem
dziewczynek.

[8] Odbywał się w połowie czwartego miesiąca.

[9] W okresie Heian istniały ścisłe kanony mody określające
kolor i wzór szat odpowiednio do pór roku.

[10] Drewniane klapki na koturnach.

Zupełnie inaczej brzmią słowa…

Zupełnie inaczej brzmią słowa wypowiadane przez mnichów,
przez kobiety i przez mężczyzn. Zaś ludzie z niższych klas zawsze
mają zbyt wiele do powiedzenia i paplają bez przerwy.

Gdy ukochany syn zostaje mnichem

Bez wątpienia pomyślny to czas, gdy rodzice oddają ukochanego
syna na mnicha[11], ale wielu ludzi uważa,
że mnich staje się dla świata martwy niczym kawałek drewna,
i tak go traktują. Mnisi jedzą wyłącznie postne potrawy
i jeśli tylko zasną, są zaraz głośno krytykowani. To normalne,
że młodzi mnisi są wszystkiego ciekawi i chcieliby chociaż
zerknąć w stronę dam, choć z pewnością uczynią to z wyrazem
niechęci na twarzy. I co w tym złego? A ludzie tylko czekają,
aż mnich popełni jakiś błąd. W najgorszej sytuacji są
egzorcyści[12]. Pielgrzymują oni do takich
gór, jak Mitake czy Kumano, narażając się na wielkie trudy. Gdy
tylko rozejdzie się wieść, że egzorcyzmy jakiegoś mnicha są
wyjątkowo skuteczne, jest on nieustannie dokądś zapraszany. To
musi być bardzo uciążliwe! Tacy mnisi ciągle mają do czynienia
z ciężko chorymi ludźmi, wypędzają wszelkiego rodzaju demony i złe
moce. To straszne! A kiedy kompletnie zmęczeni wreszcie zasypiają,
gdy tylko zamkną oczy, już rozlegają się głosy krytyki: „O,
ten to by tylko spał!”.

Życie mnicha jest pełne ograniczeń…

Tak myślałam kiedyś. Teraz sądzę, że mnisi mają łatwiejsze
życie i jest im całkiem wygodnie.

[11] Zgodnie z tradycją buddyjską wierzono, że kilka pokoleń
rodziny człowieka, który osiągnął wyzwolenie, a taką szansę mieli
przede wszystkim mnisi, zostanie wyzwolonych i odrodzi się w raju.

[12] Mnisi-asceci zajmowali się wypędzaniem z pacjentów złych
duchów, które obwiniano o wywoływanie chorób.

W rezydencji ministra Taira Narimasa[13]

Do rezydencji ministra Narimasa cesarzowa przybyła
w palankinie przez bramę wschodnią przebudowaną z tej okazji na bramę
yotsuashi[14], zaś damy
dworu cesarzowej przyjechały powozami przez bramę północną. Kiedy
nasz powóz dojeżdżał do bramy, sądziłyśmy, że w strażnicy nie
ma wartowników. Myślałyśmy, że powozy podjadą pod werandę, więc
nie troszczyłyśmy się o nasz wygląd po podróży. Wiele dam miało
rozczochrane włosy i nawet nie przygładziły ich palcami. Okazało
się jednak, że z powodu czyjegoś niedbalstwa brama jest za mała
i nasz powóz biryōge[15]
nie przejedzie, więc rozłożono maty od bramy do domu, abyśmy mogły
wysiąść. Bardzo zirytowała mnie ta sytuacja, ale cóż mogłam
zrobić? Obok strażnicy stali dworzanie i służący i wpatrywali
się w nas. To było takie nieprzyjemne! Poszłam do cesarzowej
i opowiedziałam o tym wszystkim.

– I sądziłaś, że nikt was tutaj nie zobaczy? Doprawdy
dziwię się, jak możecie przez cały dzień chodzić takie
zaniedbane! – powiedziała cesarzowa.

– Ależ Wasza Wysokość! Oni już przyzwyczaili się do
takich widoków i dopiero byliby zaskoczeni, gdybyśmy nagle pokazały
się w pełni zadbane. A poza tym, cóż to za dom, gdzie nie można
wjechać powozem przez bramę? Muszę wytknąć to panu Narimasa!

Kiedy to mówiłam, przyszedł Narimasa z tuszem i przyborami
do pisania dla cesarzowej.

– Proszę to przekazać Jej Wysokości – podał przybory
zza parawanu.

– Doprawdy jest pan okropny – zagadnęłam do
niego. – Jak może pan mieszkać w rezydencji, w której bramy są
za małe?

– Wielkość mojego domu pasuje do mojej wielkości –
odparł z uśmiechem Narimasa.

– A ja słyszałam, że są tacy, którzy zaszli wysoko,
budując duże bramy[16]!

– Ach, zapewne ma pani na myśli karierę Yu
Guo[17]? Ktoś, kto nie był w służbie
cesarza i nie musiał zdawać trudnych urzędniczych egzaminów,
nie potrafi zrozumieć, jakie to ciężkie zadanie. Ja miałem
okazję kroczyć tą drogą i wiem niejedno na ten temat – odparł
Narimasa.

– Och, nasza droga też nie była łatwa! Wprawdzie
rozłożono maty, ale co chwila któraś z nas wpadała z pluskiem
w jakąś dziurę.

– To pewnie dlatego, że padał deszcz. Tak, rzeczywiście,
tak mogło być. To ja już pójdę – dodał głośniej Narimasa
i wyszedł.

– Co się stało, że Narimasa tak się zdenerwował? –
spytała cesarzowa.

– Ach, nic ważnego. To dlatego, że powiedziałam mu,
jak nasz powóz nie mógł przejechać – odparłam i opuściłam
komnaty cesarzowej.

Razem z młodziutkimi dwórkami, które mieszkały ze mną
w pokoju, zasnęłyśmy w najlepsze, zapominając o bożym świecie. Nasz
pokój znajdował się we wschodnim skrzydle rezydencji. Nie
miałyśmy pojęcia, że w drzwiach z tyłu zachodniej werandy nie
ma zamka. Narimasa, który jako właściciel rezydencji dobrze o tym
wiedział, teraz przyszedł i otworzył je. Usłyszałam dziwnie
schrypnięty głos pytający:

– Czy mogę wejść? Mogę?

I kiedy otworzyłam oczy, zobaczyłam jasno migotające
światło za parawanem. Głos oznajmił, że drzwi są rozsunięte
na pięć sun[18]. Bardzo mnie to wszystko
rozbawiło. Pomyślałam: Inny nie pozwoliłby sobie na tak frywolne
zachowanie nawet we śnie, a ten urządza lekkomyślnie schadzkę,
gdy cesarzowa osobiście przebywa w rezydencji, i z zaciekawieniem
czekałam na rozwój sytuacji. Dziewczęta, które spały obok mnie,
obudziły się.

– Spójrzcie tylko! – powiedziałam. – Czegoś takiego
jeszcze chyba nie widziałyście – podniosłam głowę, pokazując
wzrokiem drzwi i zaśmiałam się.

Jedna z dziewcząt zapytała z wyrzutem w głosie:

– A któż to? Tylko proszę mówić bez wykrętów!

– Najmocniej przepraszam – odezwał się Narimasa – to
ja, gospodarz domu. Chciałem porozmawiać z przełożoną dam.

Odezwałam się więc:

– Rozmawialiśmy wprawdzie na temat bram, ale nie
przypominam sobie, żebym wspominała coś o drzwiach!

– Właśnie chciałem o tym z panią pomówić –
odpowiedział Narimasa. – Mogę wejść? Mogę?

– Ależ to oburzające! Jak tak można? W żadnym
wypadku! – wykrzyknęła jedna z dziewcząt, tłumiąc chichot.

– Ach, to tu są dziewczęta. Hm… – Narimasa wycofał
się i zamknął za sobą drzwi.

Po jego odejściu śmiałyśmy się do łez. Mężczyzna, który
zakrada się do pokoju kobiety, nie powinien nic mówić, tylko wejść
szybko. Ktoś, kto pyta: „Czy mogę wejść? Bardzo proszę”, jest
po prostu śmieszny!

Następnego dnia odwiedziłam cesarzową i Jej Wysokość
zagadnęła:

– Widocznie zrobiłaś na nim wrażenie podczas
wczorajszej rozmowy o Yu Guo. Narimasa to taki porządny człowiek,
a ty potraktowałaś go tak ostro. Biedaczysko – zaśmiała się.

Kiedyś polecono panu Narimasa, aby dopilnował uszycia strojów
dla dziewczynek z orszaku księżniczki[19],
a on zapytał: „W jakim kolorze ma być uwaosoi
– wierzchnia szata stroju akome?”, co oczywiście
bardzo rozśmieszyło dwórki[20]. Innym razem
zapytał:

– Na czym przygotować posiłek dla księżniczki? Zwykła
taca będzie chyba za duża. Może małom tacę na małym
stoliku?

Odparłam z przekąsem:

– O tak, tak będzie łatwiej podawać do stołu
dziewczętom ubranym w uwaosoi…

Rozbawiona cesarzowa upomniała mnie potem:

– On może wyraża się jak prowincjusz, ale to bardzo
porządny człowiek. Nie drwij tak z niego.

Usługiwałam właśnie cesarzowej, kiedy sługa oznajmił,
że Narimasa chce ze mną porozmawiać.

– Pewnie znów powie coś zabawnego – stwierdziła Jej
Wysokość. – Idź zobacz, czego chce.

Wyszłam więc do niego.

– Mówiłem mojemu bratu Korenaka, który jest radcą
cesarskim średniego stopnia, o naszej rozmowie na temat bram i tak mu
się spodobały pani słowa, że poprosił mnie, abym zaaranżował
spotkanie z panią, bo chciałby o tym porozmawiać.

Aha, więc to o tym chciał mi powiedzieć wczoraj w nocy –
uświadomiłam sobie pomyłkę.

– Jeśli pani pozwoli, to on przyjdzie kiedyś – dodał
i poszedł sobie.

Wróciłam do cesarzowej.

– No i co mówił? – spytała Jej Wysokość.

Opowiedziałam o rozmowie i o nocnej pomyłce.

– Tak to już jest, jeśli ktoś nie wysyła sługi
z prośbą o posłuchanie. Powinien był powiedzieć, że chce
porozmawiać na zewnątrz – zwróciłam się do zgromadzonych
dam.

Cesarzowa skomentowała to wydarzenie z właściwym sobie
wdziękiem:

– Czasem człowiek dumny myśli, że chwaląc kogoś,
sprawia mu przyjemność. Ale czy tak jest rzeczywiście?

[13] Tu cesarzowa przybyła na czas ciąży i porodu. Ze względu
na konieczność zachowania rytualnej czystości, w cesarskim pałacu
nie mogły przebywać kobiety od czwartego miesiąca ciąży.

[14] Dosł. czworonożna. Rodzaj bramy głównej, która miała
podkreślać dostojeństwo osób przez nią wjeżdżających.

[15] Powóz z koszem wyplatanym z włókien palmy betelowej.
W okresie Heian używano kilku rodzajów powozów, każdy z nich
przysługiwał arystokratom zależnie od ich rangi dworskiej.

[16] Jest to aluzja do chińskiego polityka Ding Guo (110–40
p.n.e.) z czasów zachodniej dynastii Han (200 p.n.e.–9 n.e.). Jego
ojciec Yu Gong kazał budować w swych rezydencjach wielkie bramy,
marząc, że syn w przyszłości dostąpi zaszczytów i będzie
podróżował w towarzystwie licznej świty, co zresztą się stało,
gdyż Ding Guo zrobił wielką karierę, służąc na cesarskim
dworze. Jednocześnie jest to złośliwy przytyk Sei Shōnagon do
niskiej pozycji, jaką zajmował Narimasa w hierarchii dworskiej

[17] Narimasa, który nie był zbyt błyskotliwy, pomylił się
i połączył imiona ojca i syna w jedno.

[18] Ok. 15 cm; 1 sun wynosi ok. 3,03 cm.

[19] Ōsako, czteroletnia córka cesarzowej.

[20] W okresie Heian noszono szaty składające się z kilku
warstw. Strój akome był codziennym ubraniem małych dziewczynek, zaś
uwaosoi dziewczynki wkładały tylko podczas świąt i oficjalnych
ceremonii. Pytanie ministra świadczyło więc o jego kompletnej
nieznajomości dworskich obyczajów, co w środowisku arystokratów
uchodziło wręcz za przejaw głupoty, stąd śmiech dwórek.

Kotka cesarza

Kotka cesarza miała piątą rangę dworską i nazywano ją
Myōbu[21]. Była naprawdę urocza i cesarz
darzył ją szczególnymi względami. Pewnego razu kotka wyszła na
skraj werandy. Dama opiekująca się kotką, zwana Uma no myōbu –
Damą od Koni[22], zawołała:

– Nie wolno wychodzić. Wracaj do środka!

Ale kotka nie usłuchała i wygrzewała się w ciepłych
promieniach słońca. Opiekunka pogroziła:

– Tu gdzieś kręci się
Okinamaru[23]. Okinamaru! Chodź, ugryź
Myōbu!

Ten głupi Okinamaru pomyślał chyba, że opiekunka mówi
to poważnie, bo przybiegł i rzucił się na kotkę. Myōbu
przestraszyła się bardzo i w popłochu uciekła za kotarę. Cesarz
przebywał właśnie w jadalni i nieprzyjemnie zaskoczyła go ta
sytuacja. Wziął kotkę na ręce i zawołał dworzan. Kiedy
przyszedł sekretarz Minamoto Tadataka, Jego Wysokość
rozkazał:

– Okinamaru trzeba zesłać na Psią
Wyspę[24]. Natychmiast!

Dworzanie z tumultem wybiegli szukać psa.

– A ty już nie będziesz opiekunką Myōbu. Bardzo mnie
zawiodłaś! – cesarz złajał Damę od Koni.

Dama ukłoniła się i już nigdy więcej nie pokazała się
przed obliczem Jego Wysokości.

Pies został złapany i wyrzucony z miasta. Wszystkie damy
były smutne:

– Ach, biedny Okinamaru. Biegał taki dumny. A podczas
Festiwalu Lalek wielki sekretarz Prawej Strony udekorował go wieńcem
z witek wierzbowych, kwiatami brzoskwini i gałązkami wiśni. Kto by
pomyślał, że teraz przyjdzie mu cierpieć taką niedolę!

Jedna z dwórek mówiła:

– Kiedy cesarzowa spożywała posiłek, Okinamaru
zawsze nam towarzyszył i siedział razem z nami. Jak ja za nim
tęsknię…

Minęły tak trzy, cztery dni.

Około południa usłyszałam straszny skowyt psa. Jak długo
ten nieszczęsny pies będzie tak wył? – pomyślałam. Zewsząd
zbiegły się psy, jakby chcąc sprawdzić, co się stało. Przybiegły
sprzątaczki, wołając:

– Och, to straszne! Dwóch dworzan bije tego psa. Zatłuką
go! Pies wrócił z Psiej Wyspy, a oni chcą go ukarać.

To przecież był Okinamaru! Bili go Tadataka i Sanefusa. Byłam
wstrząśnięta i wysłałam służące, żeby ich powstrzymały,
ale nagle psi skowyt ucichł. Ktoś powiedział:

– Pies nie żyje. Trzeba go zakopać za bramą.

Ogarnęła nas żałość i cały wieczór upłynął
w smutku. Inne psy, przestraszone, nie mogły sobie znaleźć
miejsca. Nagle jakaś dama zawołała:

– O, czy to nie Okinamaru? Wydawało mi się, że tam go
widziałam. Okinamaru, Okinamaru…

Ale pies nie zareagował. Jedni twierdzili, że to był Okinamaru,
inni, że to nie on.

–Poślijcie po damę Ukon – rozkazała cesarzowa – ona
powinna wiedzieć.

Po chwili przyszła pani Ukon i kiedy Jej Wysokość spytała,
czy to był Okinamaru, odpowiedziała:

– Nie wiem, Wasza Wysokość. Był bardzo podobny, ale
kiedy go zawołałam po imieniu, pies nie przyszedł. Okinamaru zawsze
przybiegał z radością.

– Więc jednak go zabili. Jak mógłby przeżyć, kiedy
biło go dwóch silnych mężczyzn? – rozpaczała cesarzowa.

Po zapadnięciu zmroku przygotowano jedzenie dla psa, ale
pozostało nietknięte, więc to chyba nie był Okinamaru.

Rankiem, kiedy trzymałam lustro przed cesarzową, która
czesała się i robiła makijaż, zauważyłam psa leżącego koło
schodów. Powiedziałam sama do siebie: „Biedny Okinamaru. Pobili go
na śmierć. To takie smutne. W jakim ciele się teraz narodzi? Jakie
cierpienia go czekają?”.

Wtem pies wzdrygnął się gwałtownie, a z oczu zaczęły mu
kapać łzy. Byłam zdumiona. A jednak to Okinamaru! Wczoraj ukrył
się w ciemnościach nocy. Ucieszyłam się ogromnie. Odłożyłam
lustro.

– Wasza Wysokość, to przecież Okinamaru! –
krzyknęłam.

Pies przewrócił się na grzbiet i zaczął skomleć. Ucieszona
cesarzowa roześmiała się radośnie. Zebrały się wszystkie
damy.

– Popatrzcie na to – zawołała cesarzowa.

Cieszyłyśmy się bardzo. Wieści dotarły do cesarza i Jego
Wysokość przyszedł do nas.

– To zdumiewające! Kto by pomyślał, że pies
potrafi żywić tak głębokie przywiązanie – rzekł cesarz
z uśmiechem.

Cesarskie dwórki zebrały się tłumnie, gdy tylko usłyszały
nowiny. Zawołałyśmy psa i zajęłyśmy się nim. Miał opuchnięty
pysk. Powiedziałam:

– Trzeba przygotować dla niego posiłek.

– No, to nareszcie Okinamaru nam się przedstawił –
zażartowała Jej Wysokość.

Tadataka, który dowiedział się o wszystkim, poprosił
o audiencję.

– Czy to prawda? Czy mógłbym go zobaczyć? –
pytał.

– Niestety to niemożliwe. Po tym wszystkim nie powinien
go pan widzieć – odparłam.

– Nie może go pani przez cały czas ukrywać przede
mną – powiedział Tadataka. – Wcześniej czy później i tak go
zobaczę.

Okinamaru otrzymał cesarskie przebaczenie i został przywrócony
do poprzednich łask. Jednak serce mi się krajało na wspomnienie, jak
biedaczek trząsł się ze strachu i żałośnie skomlał. Płakałam
też, kiedy inne damy opowiadały komuś o tym zdarzeniu.

[21] Tytuł noszony przez damy dworu piątej i wyższych
rang.

[22] Ten przydomek wziął się prawdopodobnie stąd, że ojciec
lub starszy brat damy służył jako cesarski koniuszy.

[23] Imię psa.

[24] Wyspa na rzece, gdzie znajdowało się schronisko dla
psów.

Nowy Rok, Festiwal Lalek…

Podczas Festiwalu Piątego Miesiąca[25]wolę, aby niebo pokrywały chmury przez cały
dzień.

Także podczas Festiwalu Tanabata[26] może
być pochmurno w ciągu dnia, ale wieczorem powinno się rozpogodzić,
żeby było widać gwiazdy i jasno świecący księżyc.

Lubię, gdy w czasie Festiwalu
Jesiennego[27] przez całą noc pada
deszcz. Wtedy kwiaty i nici mocno nasiąkają rosą, a w powietrzu unosi
się zachwycający zapach chryzantem. Rankiem deszcz może ustać, ale
niebo powinno być pokryte chmurami i wyglądać tak, jakby wkrótce
znów miało zacząć padać…

[25] Święto piątego dnia piątego miesiąca. W tym dniu dekorowano
ubrania i domy irysami.

[26] Odbywał się siódmego dnia siódmego miesiąca. Według
chińskiej legendy tkaczka i pasterz byli parą zakochanych, których
tak pochłonęła miłość, że zaniedbali swoje obowiązki. Za
karę zostali przemienieni przez bogów w gwiazdy, tkaczka w Alfę Lutni
(Alpha Lyrae), a pasterz w Alfę Orła (Alpha Aquilae) i przez cały
rok musieli żyć w oddaleniu przedzieleni Mleczną Drogą. W tę jedyną
noc mogli spotykać się na moście utworzonym przez sroki.

[27] W dziewiątym dniu dziewiątego miesiąca. W przeddzień
święta na domach wieszano kuliste bukiety kusadama, w tym wypadku
z chryzantem, powiązane bawełnianymi nićmi. Na niciach osiadała
rosa, którą potem zbierano, gdyż była uważana za eliksir
młodości.

Ceremonia nadawania rang dworskich

Ceremonia nadawania rang dworskich jest doprawdy
przepiękna. Dworzanie z ciągnącymi się za nimi
trenami[28], trzymając w ręce
shaku[29], po kolei
podchodzą i odwracając się w stronę cesarza, tanecznym gestem
składają ceremonialne pokłony.

[28] Pas materiału stanowiący część stroju ceremonialnego. Jego
długość była zależna od rangi dworskiej.

[29] Drewniana deseczka, odpowiednik buławy w kulturze
europejskiej. Kształt i wielkość shaku świadczyła o randze
urzędnika.

Nowa rezydencja cesarza[30]

Wschodnie skrzydło obecnej rezydencji cesarza jest nazywane
skrzydłem północnym[31].
W oddali rosną dęby. Kiedy na nie patrzę, wydają
mi się niezwykle wysokie i zastanawiam się, ile
hiro[32] mogą
mierzyć. Pewnego razu wielki generał Prawej Strony Minamoto Narinobu
zażartował:

– Gdyby ściąć te dęby u podstawy, można
by zrobić z nich drewniany szkielet do wachlarza dla opata
Jōchō[33].

Kiedy opat Jōchō został przełożonym świątyni
Yamanashidera[34], pojechałam mu złożyć
gratulacje. W tym dniu pan Narinobu pełnił służbę gwardzisty. Opat
Jōchō miał na nogach ashida na wysokich
koturnach, przez co wydawał się jeszcze wyższy. Gdy opat wyszedł,
zapytałam generała:

– Dlaczego nie przyniósł pan wachlarza z pni dębów
dla opata?

– O, zapamiętała pani? – roześmiał się
Narinobu.

[30] Latem 999 roku pałac cesarski doszczętnie spłonął. Zanim
go odbudowano, cesarz mieszkał w tymczasowej rezydencji.

[31] W pałacu cesarskim lewa strona budynku była skierowana na
północ, dlatego w nowej siedzibie cesarza lewa strona pałacu, mimo
iż wychodziła na wschód, także była nazywana północną.

[32] Miara długości; 1 hiro – ok. 2 m.

[33] Był znany z niezwykłego wzrostu.

[34] Świątynia w Nara znana bardziej jako Kōfukuji.

Góry, które lubię najbardziej[35]

Góry, które lubię najbardziej, to:
Ogura[36], Mikasa, Konokure, Wasure,
Iritachi, Kase, Hieno. Także góra Kasatori ma niezwykły urok,
choć niektórzy są innego zdania. Inne góry, które bardzo lubię,
to Itsuhata, Nochise, Kasatori, Hirano i Tokono. Kiedyś podczas
recytacji poematu Sumikechi[37]cesarz
Shōmu[38] miał powiedzieć: „Ach, zupełnie
zapomniałem nazwę tej góry”.

A także góra Ibuse i Asakura, o której wiersz mówi: Widząc
tych, którzy dawniej byli przyjaciółmi, a dziś są rozdzieleni,
z żalu okrywa się chmurami. Góra Ihata. Góra Ōhire. Zawsze przypominam
ją sobie, gdy cesarski herold śpiewa o niej pieśń w czasie Festiwalu
Górskich Źródeł[39]. Góra Tamuke, Miwano,
Otowa, Machikanu, Tamasaka, Miminashi, Suenomatsu, Miyagi, Kazuraki,
Minonoo, Hanaso, Kurai, Kubinonaka, Arashi, Sarashina, Obasute, Oshio,
Asama, Katatame, Kaeru, Imose. Lubię je wszystkie.

[35] Większości tych gór, jak i innych miejsc wymienianych
w dalszych rozdziałach, autorka nigdy nie widziała. Były jej znane
jedynie z wierszy, legend i opowiadań.

[36] Znana jako miejsce wyjątkowo piękne jesienią, kiedy liście
porastających ją klonów czerwienieją.

[37] Poemat Sumikechi pochodzi z antologii
Kokinwakashū – Zbioru pieśni dawnych
i dzisiejszych (905 r.).

[38] Panował w latach 724–749.

[39] Odbywał się w trzecim miesiącu w Dniu Konia.

Szczyty górskie

Szczyty, które wydają mi się najbardziej interesujące, to:
Tsuruhano, Amida i Iyataka.

Równiny

Moje ulubione równiny to: Taka, Mika, Ashita,
Sono[40], Hagi, Awazu, Nashi, Unaigoga, Abe,
Shino.

[40] Wymieniana w antologii Kokinwakashū
jako miejsce porośnięte krzewami szczodrzeńców.

Targi

Jakże ciekawy jest targ Tatsu. A także targ
Tsuba[41]. Choć w Yamato odbywa
się wiele targów, ludzie pielgrzymujący do świątyni
Hase[42] właśnie tam się
zatrzymują. Myślę, że ma to związek z boginią Kannon i dlatego
targ ten jest mi szczególnie miły. Targ Ofusa, Shikama, Asuka.

[41] Opisany w Genji monogatari – Opowieści o księciu Genji,
napisanej przez Murasaki Shikibu damie dworu współczesnej Sei
Shōnagon, odbywał się w mieście Nara.

[42] Świątynia Bogini Miłosierdzia Kannon, słynna dzięki
rosnącym tam wiśniom i piwoniom.

Głębiny

Głębina Kashiko[43] – czy to nie
dziwne, że kiedy zobaczymy coś, co nas przerazi, przychodzi nam na
myśl ta właśnie nazwa? Albo głębina Nariso, która jakby sama
ostrzegała „Nie wchodź!”[44]. Czy też
głębina Aoiro[45], która zdaje się spowijać
ciała cesarskich sekretarzy[46]. A także
głębiny Ina, Kakure, Nozoki, Tama…

[43] Znana jako głębina budząca grozę.

[44] Nazwa głębiny kojarzyła się z wyrażeniem oznaczającym
„nie wchodź”.

[45] Dosł. ciemnoniebieska, granatowa.

[46] Nosili szaty w kolorze ciemnoniebieskim.

Jak że piękne jest jezioro Biwa…

Jakże piękne jest jezioro Biwa! A z wód słonych najpiękniejsze
są: zatoka Yosa, zatoka Kawaguchi i zatoka Ise.

Grobowce cesarskie

Grobowce, które mają najciekawsze
nazwy, to: Uguisu[47],
Kashiwabara[48] i grobowiec Ame.

[47] Dosł. gajówka.

[48] Dosł. pole dębów, grobowiec cesarza Kanmu (panował
w latach 781–806).

Przeprawy promowe

Miejsca przepraw promowych: Shikasuga i Mizuhashi.

Budowle

Najpiękniejsze budynki to: brama
Kinoe[49], pałac Nijō i pałac Ichijō. Inne
wspaniałe budowle to pałac Somedono, pałac Segai, pałac Mikai
i pałac Sugawara. A także pałac Reizei, pałac Wschodni, rezydencja
Onono, pałac Kobai, studnia Agata[50],
pałac Tōsanjōin i Pałac Północny – Korokujō.

[49] Jedna z dwunastu bram prowadzących do stolicy.

[50] Znajdowała się przy północnej stronie pałacu Ichijō
i była znana jako miejsce obrośnięte żółtymi różami
i zamieszkiwane przez żaby.

Parawan w północno-wschodnim skrzydle pałacu Seiryō[51]

Na parawanie w północno-wschodnim skrzydle pałacu
Seiryō są namalowane Obrazki z Barbarzyńskich Krajów
– przedstawiają przerażające postacie Długonogich
i Długorękich[52]. Drzwi do komnaty
cesarzowej były otwarte. Patrzyłyśmy na parawan i żartowałyśmy
z dziwacznego wyglądu namalowanych na nim istot. Zauważyłyśmy,
jakie są nieprzyjemne.

Na werandzie stał zielony dzban z chińskiej
porcelany, z przelewającymi się przez balustradę
pięknie kwitnącymi gałęziami wiśni długimi na pięć
shaku[53].

Około południa przyszedł wielki radca dworu
najwyższego stopnia Korechika. Miał na sobie szatę
nōshi w kolorze wiśniowym, ciemnofioletowe
spodnie sashinuki, białą szatę spodnią,
a na wierzchu ciemnoróżową szatę idashiginu
z adamaszku. Cesarz przebywał w komnacie cesarzowej, więc Korechika
usiadł przed wejściem i zdawał raport ze spraw urzędowych.
W komnacie, za przepierzeniem, siedziały dwórki. Wszystkie miały
na ramionach wiśniowe narzutki karaginu. Zza
przepierzenia widać było rękawy ich szat w kolorze wisterii
i żółtej róży. Rozległy się kroki sług niosących posiłek
dla cesarza. Ktoś powtarzał: „Uwaga, zrobić przejście”. Był
piękny, słoneczny, wiosenny dzień. Kiedy przyniesiono wszystkie
naczynia, sługa oznajmił:

– Podano do stołu.

Rozsunięto drzwi i cesarz udał się na posiłek. Korechika
odprowadził cesarza, a następnie wrócił i usiadł
koło wazonu z gałęziami wiśni. Wyrecytował wiersz z
Man’yōshu[54]:

Miesiące i dni mijają, a góra Mimuro trwa wiecznie[55].

Wzruszona cesarzowa aż odsunęła parawan i wyszła na
próg, słysząc to błogosławieństwo. Także my byłyśmy
wzruszone. Pomyślałam, że ta cudowna chwila powinna trwać tysiąc
lat.

Wkrótce Jego Wysokość skończył posiłek. Słudzy
uprzątnęli naczynia i cesarz wrócił na pokoje cesarzowej. Jego
Wysokość kazał mi rozetrzeć tusz. Spojrzałam na promienistą twarz
cesarza i omal nie wypuściłam tuszu z ręki olśniona blaskiem jego
majestatu. Cesarz rozdał kartki papieru:

– Niech teraz każda z dam napisze wiersz, jaki pierwszy
przyjdzie wam do głowy.

– Jaki wiersz mogłabym napisać? – zapytałam pana
Korechika.

– Musi pani szybko coś napisać. My mężczyźni nie
pomożemy wam – odparł.

– Napiszcie Naniwazu[56] albo
cokolwiek innego, co pamiętacie – polecił cesarz.

Nie wiem dlaczego, ale ogarnęła mnie trema i poczułam, jak
czerwienieją mi policzki. Jedna dama napisała wiersz o wiośnie,
inna o kwiatach, aż przyszła moja kolej. Napisałam znany wiersz,
który brzmi: Mijają lata i mija moja młodość, lecz teraz patrzę
na piękne kwiaty i nie myślę o troskach, ale zmieniłam trzeci
wers i napisałam: …lecz teraz patrzę na twarz mego pana… Cesarz
przeczytał wiersz i powiedział:

– W ten sposób można się dowiedzieć,
jakie uczucia skrywa czyjeś serce. Pewnego razu cesarz
En’yu[57] polecił swoim dworzanom napisać
wiersz. Niektórzy usprawiedliwiali się, że nie potrafią ładnie
kaligrafować, ale cesarz uspokoił ich, mówiąc, że nie będzie
zwracał uwagi na charakter pisma ani na to, czy wiersz jest stosowny
do pory roku, więc nieco zakłopotani napisali wiersze. Wśród
dworzan znajdował się obecny szambelan, wtedy jeszcze naczelnik
trzeciego stopnia. Napisał wiersz, który brzmi: Tak jak przypływy
nieustannie zalewają brzegi morza, tak ja coraz bardziej kocham ciebie,
lecz zmienił koniec i napisał: …tak ja coraz bardziej kocham mojego
pana. I ten wiersz został nagrodzony.

Kiedy Jego Wysokość wymówił te słowa, poczułam na ciele
kropelki potu. Przyszło mi na myśl, że żadna z młodszych dam nie
potrafiła wykorzystać tego poematu i poczułam się szczęśliwa. Tego
rodzaju konkursy są ciężką próbą. Zdarza się przecież, że ludzie,
którzy zwykle piszą płynnie, są tak stremowani, że popełniają
błędy przy pisaniu znaków.

Cesarzowa położyła przed sobą antologię
Kokinwakashū. Czytała początek wiersza,
a my miałyśmy zgadnąć, jak brzmi jego zakończenie. Choć były
to tak znane poematy, że powinnyśmy je recytować o każdej porze
dnia i nocy, nie wiedzieć czemu zupełnie nie potrafiłyśmy ich
sobie przypomnieć. Pani Saishō potrafiła wyrecytować jedynie
dziesięć wierszy, co ledwo kwalifikowało ją na osobę znającą
Kokinwakashū. Inne damy znały jeszcze mniej
utworów, zaledwie pięć czy sześć.

– Byłoby lepiej przyznać się Jej Wysokości, że nie
pamiętacie tych wierszy, niż zgadywać – stwierdziłam.

Jeden wiersz okazał się tak trudny, że nie znalazł się
nikt, kto potrafiłby go dokończyć, więc cesarzowa przeczytała
zakończenie.

– Ach, to przecież taki znany wiersz! Jak mogłyśmy go
zapomnieć? – ubolewałyśmy nad naszą niewiedzą.

Wiele razy przepisywałyśmy poematy z
Kokinwakashū, powinnyśmy więc znać je
dobrze.

Cesarzowa zaczęła opowiadać:

– Za panowania cesarza Murakami[58]
pani Yoshiko, córka wielkiego ministra Lewej Strony Fujiwara
Morotada… chyba wszyscy o niej słyszeli? Więc kiedy została
księżniczką[59], ojciec udzielał jej
takich rad:

– Przede wszystkim naucz się pięknie
kaligrafować. W drugim rzędzie powinnaś umieć grać na
koto[60] i nauczyć się na pamięć dwudziestu
zwojów Kokinwakashū.

Cesarz usłyszał tę historię i kiedyś w dniu
postu[61] przyszedł do księżniczki,
przynosząc ukradkiem Kokinwakashū. Inaczej niż
zazwyczaj usiadł za parawanem, co zdziwiło damę. Cesarz rozwinął
zwoje i zaczął pytać:

– W którym roku, którym miesiącu i jaki poeta napisał
ten i ten wiersz?

– Ach, więc o to chodzi – zrozumiała
księżniczka. I chociaż była to tylko zabawa, obawiała się,
że z pośpiechu lub roztargnienia łatwo może popełnić
pomyłkę. Cesarz polecił dwórkom dobrze znającym poezję
zaznaczać poprawne i błędne odpowiedzi pionkami do gry
w go[62].

Och, jakże cudowny to musiał być widok! Naprawdę zazdroszczę
każdemu, kto wtedy służył cesarzowi.

– Tak więc – kontynuowała cesarzowa – cesarz
zaczął przepytywać księżniczkę. Odpowiadała bez wahania,
mówiąc kilka słów o każdym wierszu, aby pokazać, że dobrze
je zna. I nie popełniła ani jednej pomyłki. Po jakimś czasie
cesarz poczuł się znużony nieskazitelną pamięcią damy Yoshiko
i zdecydował, że przerwie sprawdzian, jeśli tylko znajdzie jakiś
błąd lub niejasność w jej odpowiedzi. Ale mimo że doszedł
do połowy dziesiątego zwoju, wciąż nie mógł złapać jej na
błędzie. Wreszcie cesarz stwierdził:

– Nie, to daremny trud. Nie ma co kontynuować.

Zaznaczył miejsce, w którym przerwał, i postanowił uciąć
sobie drzemkę. Dama triumfowała. Dużo czasu upłynęło, zanim
cesarz się obudził. Kiedy wstał, zdecydował jednak:

– Gra nie może się skończyć bez rozstrzygnięcia. Ale
jeśli poczekam do jutra z przepytywaniem Yoshiko z dalszych
dziesięciu zwojów, ona wykorzysta ten czas, żeby odświeżyć sobie
pamięć. Muszę rozstrzygnąć tę kwestię dzisiaj.

Słudzy przynieśli lampy i cesarz kontynuował egzamin przez
całą noc. Mimo iż doszedł do końca antologii, dama nie pomyliła
się ani razu!

Przez cały czas, gdy cesarz egzaminował księżniczkę, jej
ojciec bardzo się denerwował. Wysłał sługi do świątyni, aby
zamówili czytanie sutr w intencji pomyślnego zakończenia sprawdzianu,
sam zaś zwrócił się w stronę pałacu i długo się modlił. Cóż
za niezwykłe uwielbienie dla poezji!

Cesarz wysłuchał tej historii i dodał:

– Jak to możliwe, że cesarz Murakami był w stanie
przeczytać tak wiele poematów? Ja mógłbym przeczytać najwyżej
trzy, cztery zwoje. Cóż, czasy się zmieniają. Dawniej nawet ludzie
niższego stanu mieli dobry smak artystyczny i gustowali w eleganckich
rozrywkach. Czy ta historia mogłaby się wydarzyć dzisiaj?

Służące i dwórki cesarza, które przyszły razem z Jego
Wysokością, zaczęły szczebiotać między sobą, a moje frasunki
uleciały w dal.

[51] Dosł. Pawilon Orzeźwiającego Chłodu, główna część
pałacu cesarskiego.

[52] Mowa o ilustracjach przedstawiających mieszkańców
legendarnych krain, którzy charakteryzowali się nietypową budową
ciała. Najbardziej popularne były wizerunki Długonogich, których
nogi miały osiągać długość 4,5 m i Długorękich, których ręce
miały ok. 3,5 m. Często przedstawiano ich razem, tzn. Długoręcy
siedzieli na ramionach Długonogich i na przykład wspólnie łowili
ryby.

[53] Ok. 1,5 m.

[54] Man’yōshū
– Dziesięć tysięcy liści, pierwsza cesarska antologia, ok. 781
roku.

[55] Góra Mimuro była symbolem władzy cesarskiej, tak więc
wiersz ten był życzeniem pomyślności dla cesarzowej.

[56] Wiersz z antologii Kokinwakashū, którego
uczyły się dzieci podczas nauki pisania.

[57] Panował w latach 969–984.

[58] Panował w latach 946–967.

[59] Tzn. cesarską konkubiną.

[60] Strunowy instrument muzyczny, rodzaj cytry.

[61] Dzień, w którym powstrzymywano się od jedzenia, stosunków
seksualnych, aktywności fizycznej i wizyt towarzyskich.

[62] Gra planszowa, rodzaj szachów.

Smutek mnie ogarnia, gdy pomyślę…

Smutek mnie ogarnia, gdy pomyślę o tych kobietach, które
spędzają życie w domach, jedynie służąc mężom; o kobietach,
które nigdy nie zakosztowały ekscytującego życia na dworze,
a myślą, że osiągnęły prawdziwe szczęście. Są one godne
pożałowania. Damy te, często dobrze urodzone, nigdy nie miały okazji
zobaczyć, jak wygląda świat naprawdę. Chciałabym, aby mogły
przyłączyć się do nas, choćby na chwilę, nawet jeśli miałyby
służyć jako dwórki, a zrozumiałyby, jakie to wspaniałe.

Nie znoszę mężczyzn, którzy uważają, że kobiety służące
na dworze cesarskim są frywolne i fałszywe. Wiem dlaczego tak
sądzą. Damy dworu nie spędzają całych dni ukryte za parawanami
i wachlarzami, tylko przechadzają się swobodnie i otwarcie spoglądają
na każdego, kogo mają okazję spotkać. To prawda, że ich twarze
mogą oglądać nie tylko inne dwórki, lecz także Ich Cesarskie
Mości, których wspaniałych imion nie śmiem wymienić, wysocy rangą
urzędnicy, dworzanie czwartej, piątej i szóstej rangi. Rzeczywiście
jest niewiele osób, które nie widziałyby dam dworu. Ale czy naprawdę
w obecności tak znamienitych osobistości powinny one skrywać się
wstydliwie jak ich krewne z prowincji albo pokojówki i sprzątaczki,
czy kobiety niemające znaczenia większego niż dachówka albo kamyk
w rzece? A mężczyźni nie spotykają różnych osób? Czy wstydzą się
pokazywać tak wielu osobom w pałacu? Każdy, kto służy na dworze,
zasługuje na takie samo traktowanie!

Damy, które kiedyś służyły na dworze, a potem wyszły
za mąż, nazywane są matronami i otaczane szacunkiem. Powszechne
jest mniemanie, że kobieta, która przez lata służby pokazywała
wszystkim swoją twarz, zatraciła kobiecy wdzięk. Ale mimo wszystko
może być dumna, gdy tytułują ją damą dworu albo zapraszają
do pałacu, czy wybierają na cesarskiego herolda podczas Festiwalu
Kamo. Taka żona to skarb! Jeśli na przykład wyjdzie za mąż za
rządcę prowincjonalnego, a jej córka zostanie wybrana na tancerkę
w Gosechi[63], nie musi wstydzić się swoich
manier jak prowincjuszka ani pytać innych o przebieg ceremonii. Zna
ceremoniał dworski i zachowuje się stosownie do niego.

[63] Przedstawienie taneczne odbywające się w jedenastym miesiącu
w ramach shintoistycznej Ceremonii Dziękczynnej za dobre żniwa,
w którym brały udział dziewczęta z dobrych domów. Trzy tancerki
były córkami arystokratów stołecznych, jedna – córką rządcy
prowincjonalnego.

To, co przygnębiające

Pies, który wyje przez cały dzień. Wiklinowe więcierze
wiosną[64]. Noszenie szat w kolorze śliwkowym
w trzecim i czwartym miesiącu[65]. Sala porodowa,
gdy noworodek umrze. Piecyk, w którym nie pali się ogień.

Woźnica powozu, któremu zdechnie wół. Uczony, któremu rodzą
się same córki[66].

Dom znajomych, w którym chłodno nas przyjmują, gdy zatrzymamy
się tam, jeśli nasz cel podróży znajduje się w niepomyślnym
kierunku[67]. A jeśli zdarzy się to podczas
zmiany pór roku, jest to szczególnie niemiłe.

List z prowincji, który przychodzi bez dołączonych
podarunków[68]. Oczywiście osobie
mieszkającej na prowincji też jest przykro, gdy dostanie taki list,
ale ona przynajmniej może się pocieszyć wiadomościami o wydarzeniach
towarzyskich ze stolicy.

Wysyłam list napisany z wielką starannością i pietyzmem. Czekam
niecierpliwie na odpowiedź, wypatrując posłańca. A gdy posłaniec
wraca, przynosi z powrotem ten sam list, jeszcze nie otwarty, ale
już brudny i wymięty, z rozmazaną pieczęcią. Posłaniec mówi:
„Adresata nie było w domu” albo „Prosił przekazać, że
obowiązuje go tabu i nie może przyjmować listów”. Ach, jakie to
przygnębiające.

Posyłam powóz po kogoś, kto zapowiadał się na ten dzień
z wizytą. Wreszcie powóz wraca ze stukotem, służba pośpiesznie
wybiega, wołając: „Już przyjechał”. Ale potem słyszę,
że słudzy wprowadzają powóz do powozowni, wyprzęgają woły,
dyszle powozu opadają na ziemię. Pytam wtedy, co się stało. „Nie
było go w domu”, „Dziś nie przyjedzie” – odpowiada woźnica
i odprowadza woły do stajni.

Młodzieniec, który zostaje z wielką radością przyjęty
do rodziny jako zięć, pewnego dnia przestaje przychodzić do żony,
gdyż nawiązał romans z damą wysokiej rangi. Jakie to smutne! Cała
rodzina dziewczyny martwi się bardzo: „Ach, kiedy on się znudzi
kochanką i wróci do nas?”.

Opiekunka dziecka, która wychodzi z domu, mówiąc, że wkrótce
wróci. Niedługo potem dziecko zaczyna płakać. Próbujemy zająć
dziecko zabawą i wysyłamy opiekunce wiadomość, żeby wracała
szybko. A ona odpowiada: „Dziś wieczór nie mogę przyjść”. To
jest okropne.

Jeszcze bardziej musi być przykro młodzieńcowi, który wysyła
posłańca, aby mu przyprowadził ukochaną, lecz nadaremno czeka
jej przybycia.

Późną nocą dziewczyna oczekuje gościa. Słyszy ukradkowe
kroki, więc wysyła służącą, aby otworzyła drzwi, i czeka
podekscytowana. Ale służąca anonsuje kogoś, z kim dziewczyna wcale
nie chce się spotkać! Ze wszystkich przygnębiających rzeczy ta jest
najgorsza.

Pewny siebie egzorcysta przygotowuje się do wypędzenia złego
ducha z pacjenta. Wręcza medium różaniec i inne magiczne przedmioty,
i zaczyna recytować zaklęcia niezwykle przenikliwym głosem. Pomimo
wszelkich prób demon nie okazuje chęci opuszczenia pacjenta, zaś
medium nie może nawiązać kontaktu z duchem. Modlący się w pokoju
krewni i przyjaciele chorego widzą, że już nie ma nadziei. Egzorcysta
kończy czytać zaklęcia.

– Duch się nie objawił – oznajmia medium.

– Możesz już kończyć – odpowiada mnich.

Odbiera różaniec i dodaje:

– Tu już nic nie pomoże.

Ociera ręką czoło, ziewa przy wszystkich, opiera się o filar
i zasypia.

Przygnębienie panuje w domu kandydata, który – mimo nadziei –
nie otrzyma awansu podczas nadawania rang w czasie Jimoku. Słyszałam
niedawno o pewnym człowieku, który miał otrzymać awans. Z tej okazji
zgromadziło się u niego wiele osób. Byli to jego dawni wasale, którzy
obecnie służyli komuś innemu albo pełnili obowiązki w odległych
prowincjach. Wszyscy teraz gorliwie towarzyszyli swemu panu, gdy jechał
do świątyni, tłoczyli się przy jego powozie, wyprowadzając go
na dziedziniec, hałaśliwie służyli mu podczas posiłków. Ale
chociaż minął ostatni dzień nadawania rang, wiadomość o awansie
nie nadchodziła, nikt nie pukał do drzwi. „To dziwne”, szeptali
zgromadzeni i wytężali słuch, czy aby nie idzie posłaniec
z pałacu. Słychać było okrzyki, gdy różni dygnitarze opuszczali
pałac. Słudzy wysłani poprzedniego wieczoru po wiadomości wrócili
po nocy zziębnięci i zobojętniali, wlokąc się z trudem. Wasale,
którzy służyli swemu panu od lat, nie śmieli zapytać, co się
stało, ale inni nie byli tak onieśmieleni.

– Powiedz – pytali sługę – jaką posadę otrzymał
Jego Ekscelencja?

Sługa wymruczał:

– Ehm, Jego Ekscelencja został rządcą takiej to
a takiej prowincji.

Wasale poczuli się zawiedzeni. Liczyli, że ich senior otrzyma
wysokie stanowisko. Następnego dnia ci wszyscy, którzy tłoczyli
się gromadnie w domu, zaczęli wymykać się chyłkiem pojedynczo,
dwójkami. Tylko starzy, wierni słudzy nie odeszli tak szybko. Krążyli
wokół domu i z wahaniem liczyli na palcach urzędy, które będą
do obsadzenia w przyszłym roku. To wyjątkowo przykra sytuacja.

Wysyłam do przyjaciela list, w którym umieszczam dobrze
wyeksponowany wiersz. Jakie to jest przykre, gdy nie otrzymuję
wiersza-odpowiedzi[69]. Jeśli chodzi zaś
o poematy miłosne, ludzie powinni przynajmniej powiedzieć posłańcowi,
że odpowiedzi nie będzie lub coś w tym rodzaju, w przeciwnym razie brak
odpowiedzi może stać się przyczyną miłosnego rozczarowania.

Osoba, która mieszka w eleganckiej rezydencji i jest bardzo
zajęta różnymi sprawami, otrzymuje list od starszej osoby, która
ma staromodne maniery i niewiele zajęć. Taki list jest staroświecki
i nudny. Czy to nie smutne?

Potrzebuję wyjątkowo pięknego wachlarza na specjalne okazje
i proszę o pomalowanie go artystę, co do którego talentu jestem
przekonana. Nadchodzi dzień odbioru i następuje niemiłe rozczarowanie,
gdyż wachlarz jest wyjątkowo źle pomalowany. To okropne.

Posłaniec przychodzi z prezentem do domu, w którym urodziło
się dziecko albo ktoś wybiera się w podróż. Jak musi mu być
przykro, gdy nie otrzyma napiwku. Ludzie zawsze powinni nagradzać
posłańca, choćby przyniósł tylko kusadama[70]
albo uzuchi[71]. Jeśli
posłaniec nie oczekuje nagrody, będzie mu szczególnie miło,
kiedy ją dostanie. Z drugiej jednak strony, jeśli oczekuje
wysokiego wynagrodzenia, a otrzyma tylko skromny napiwek, będzie
rozczarowany.

Mężczyzna, który się żeni i nawet po czterech latach
małżeństwa jego dom nie rozbrzmiewa głosem dzieci.

Para staruszków, którzy opiekują się wnukami. Drzemią przez
cały dzień, a dzieci, widząc ich w takim stanie, snują się po domu
i czują się opuszczone.

Gorąca kąpiel zaraz po przebudzeniu może nie tylko wywołać
przygnębienie, ale i wprawić w zły humor.

Uporczywy deszcz w ostatni dzień roku.

Osoba, która wie, że jest dzień postu, ale nie przestrzega
go.

Biała szata spodnia w jesiennym ósmym
miesiącu[72].

Mamka, która nie ma już mleka.

[64] Używano ich do połowu ryb w rzekach tylko podczas
zimy.

[65] Kolor śliwkowy obowiązywał w jedenastym i dwunastym
miesiącu.

[66] Wiedza akademicka była przekazywana w obrębie rodu i to
tylko w linii męskiej.

[67] Według stosowanych wówczas taoistycznych zasad in-yang
przejętych z Chin, istniał podział na szczęśliwe i nieszczęśliwe
strony świata. Dzieliły się one na trzy kategorie. Pierwsza
obejmowała kierunek północno-wschodni nieszczęśliwy zawsze
i dla wszystkich. Drugi rodzaj obejmował kierunki nieszczęśliwe dla
człowieka w zależności od płci, wieku i daty urodzenia. Trzeci
to strony powszechnie, ale czasowo nieszczęśliwe, co wynikało
z obecności w tych stronach bóstw zmieniających miejsce pobytu. Jeśli
bóstwo przebywało w jakiejś stronie świata, kierunek ten był
„zamknięty” i nie można tam było podróżować. Należało albo
przeczekać okres zamknięcia, albo udać się drogą okrężną. Czasem
tabu nałożone na jakąś stronę świata trwało dłużej,
np. podczas zmian pór roku, w związku z czym okres postoju w miejscu
pośrednim mógł trwać od kilku do kilkunastu dni.

[68] Sztuka epistolarna była w tym okresie bardzo rozwinięta.
W liście była ważna nie tylko treść, lecz także styl pisma, rodzaj
i kolor papieru oraz dołączane obowiązkowo dodatki, np. kwiaty czy
gałązki drzew lub drobne przedmioty.

[69] W okresie Heian bardzo często w listach zamieszczano wiersz lub
wiersz w ogóle zastępował list. Brak odpowiedzi na taki wiersz-list
świadczył o zlekceważeniu nadawcy.

[70] Bukiety kwiatowe w kształcie kuli.

[71] Drewniane klocki o długości ok. 2,5 cm z kolorowymi
frędzlami. Była to ozdoba noworoczna chroniąca przed złymi
duchami. Wieszano je w domach w Dniu Zająca, tj. czwartego dnia
pierwszego miesiąca, stąd nazwa ozdób – Zajęcze Pałeczki.

[72] Białe szaty noszono tylko w miesiącach letnich, zaś miesiąc
ósmy był już czasem jesieni.

To, co męczące

To, co męczy mnie najbardziej, to praca w dniu postu. Zawsze
przed takim dniem trwają długie przygotowania, a w czasie postu trzeba
spędzić wiele czasu w świątyni.

To, czym ludzie pogardzają

Ludzie okazują lekceważenie północnej stronie
rezydencji[73], osobom, o których się sądzi,
że mają zbyt miły charakter, wiekowym starcom, nierozważnym
dziewczętom i murom z gliny.

[73] Północ była uważana za niepomyślną stronę świata,
toteż w północnym skrzydle budynku mieściły się zazwyczaj pokoje
dla służby.

To, czego nie cierpię

Spieszę się do wyjścia, a goście, którzy mnie odwiedzili,
gadają i gadają… Jeśli gość jest osobą, która nie obrazi się
za takie traktowanie, można się go pozbyć, mówiąc: „Opowiesz mi
o tym innym razem”. Ale jeśli to jakaś znamienita osoba, to choć
spieszę się, nie wypada jej tak potraktować.

Gdy włos przyklei się do kamienia do rozcierania tuszu albo
ziarno piasku dostanie się pod laskę tuszu, wywołując niemiły
zgrzyt.

Ktoś nagle zachorował. Posyłam po egzorcystę. Nie ma go
jednak w domu, więc wysyłam posłańca, aby go znalazł. Czekam
i czekam nieznośnie długo. Egzorcysta wreszcie przychodzi, więc
z ulgą proszę, żeby zaczął zaklęcia. Lecz ten, być może zmęczony
niedawnym wypędzaniem zbyt wielu demonów, zaledwie zaczyna recytować
modlitwy, a już w jego głosie słychać senność i w końcu
egzorcysta zasypia. Och, jak ja tego nie cierpię!

Człowiek, który zachowuje się tak, jakby zjadł wszystkie
rozumy, a nie ma nic mądrego do powiedzenia na żaden temat.

Równie mocno nie lubię, gdy starzy ludzie wyciągają dłonie
w stronę piecyka, aby się ogrzać. Czy młody człowiek kiedykolwiek
zachowałby się w tak nieelegancki sposób? Widziałam kiedyś
wyjątkowo nieprzyjemnego staruszka, który podczas rozmowy oparł nogi
o brzeg piecyka i pocierał stopą o stopę!

Nie znoszę ludzi o złych manierach, którzy przychodząc
w gości, najpierw wachlarzem ścierają pyłek z maty, a zanim usiądą,
wygładzają strój myśliwski[74], tak aby
siadając, nie pognieść ubrania pod kolanami. Można pomyśleć, że
na takie zachowanie pozwalają sobie tylko osoby niższych stanów,
ale zdarza się to także ludziom dobrze urodzonym, np. dworzanom
w Ministerstwie Ceremonii albo dawnemu gubernatorowi prowincji
Suruga.

Nienawidzę pijanych mężczyzn, kiedy przepijają do towarzyszy,
gładzą się po brodach, podają współbiesiadnikowi czarkę wina,
wykrzykując: „No to jeszcze raz!”, a krople sake ściekają im po
brodzie. Trzęsą się, kiwają głowami, gestykulują i każą paziom
śpiewać piosenkę: Gdy będę musiał wyjechać na prowincję…

Są ludzie, którzy wszystkim zazdroszczą, skarżą się na swoją
dolę, obmawiają innych, chcą wiedzieć o wszystkim i złoszczą się,
jak im ktoś czegoś nie powie. Wytykają innym złe wyrażanie się,
a zasłyszane historie zaraz rozpowiadają ze szczegółami, jakby
wiedzieli wszystko od początku. Och, jak ja tego nie cierpię!

Dziecko, które zaczyna płakać, gdy ktoś opowiada ciekawe
nowiny.

Stado wron krążące z głośnym krakaniem. Bardzo tego nie
lubię.

Gdy kochanek przychodzi z sekretną wizytą, a pies zaczyna
głośno szczekać. Wtedy mam ochotę zabić tego psa.

Kiedy zapraszam potajemnie mężczyznę na noc i chcę zachować
jego wizytę w sekrecie, a on zaczyna głośno chrapać w najmniej
odpowiedniej chwili.

Mężczyzna, który wychodzi od kochanki i chociaż ma na głowie
eboshi[75], wolałby nie być przez nikogo widziany. Jest
zdenerwowany, bo wychodząc od damy, ciągle o coś zahacza
i uderza nakryciem głowy. To okropne, kiedy odsuwa znad wejścia
trzcinową zasłonę iyo, czyniąc przy
tym mnóstwo hałasu. Jeszcze gorzej, jeśli nad wejściem wisi
mokō[76], bo wtedy robi
naprawdę wielki łoskot. Nie znoszę, kiedy ktoś otwiera drzwi
z taką nieostrożnością. Zasłony nie będą robić hałasu,
jeśli uchyli się je delikatnie przy wchodzeniu czy wychodzeniu
z pokoju. To samo dotyczy rozsuwanych drzwi. Jeśli ktoś próbuje
rozsunąć je gwałtownie, to jest oczywiste, że będą się zacinać
i hałasować. Ale jeśli przytrzyma się je po pchnięciu, nie wydadzą
żadnego dźwięku.

Kiedy kładę się do łóżka, już prawie zasypiam
i nagle słyszę przeszywający brzęk komara. Niemal czuję powiew
jego skrzydełek i na nic zdaje się próba ignorowania jego
obecności.

Nie znoszę osób, których powóz skrzypi. Czyżby pasażer nie
słyszał tych okropnych dźwięków? Kiedy ja podróżuję czyimś
powozem i słyszę takie skrzypienie, to denerwuje mnie nie tylko
dźwięk, ale także właściciel powozu.

Jeśli ktoś, słysząc jakąś historię, ciągle się
wtrąca, próbując pokazać, że on to wszystko przewidział już
wcześniej. Taka osoba jest nie do wytrzymania, tak samo jak ktoś,
dziecko czy dorosły, kto próbuje zwrócić na siebie uwagę.

Kiedy słucham historii o dawnych dziejach i nagle ktoś przerywa
opowiadanie, żeby wtrącić jakiś szczegół, który przypadkiem zna,
chociaż wcale nie jest istotny. Co za okropny zwyczaj!

Nie znoszę, gdy myszy biegają po domu.

Kiedy dzieciom, które przyszły do mnie na chwilkę, bardzo
podoba się zabawa z paziami i tak się do tego przyzwyczajają, że
zaczynają przychodzić regularnie i z krzykiem rozbiegają się po
całej rezydencji. Okropność.

Kiedy przyjdzie do mnie mężczyzna, którego nie mam ochoty
spotykać ani w domu, ani w pałacu, udaję, że śpię. Wtedy przychodzi
służąca i budzi mnie, a na jej twarzy maluje się oburzenie, jak
mogę być takim śpiochem. Nie lubię takich sytuacji.

To okropne, kiedy nowo przyjęty do grupy człowiek wywyższa
się i z takim wyrazem twarzy, jakby wszystko wiedział, zaczyna się
rządzić.

Gdy kochanek zaczyna wygłaszać komplementy o innej
kobiecie. Jeśli związek z tamtą kobietą jest już przeszłością,
to te pochwały i tak ranią, zaś jeśli trwa nadal, o ileż jest to
boleśniejsze.

Gdy ktoś kichnie i zaczyna wypowiadać zaklęcia odczyniające
urok[77]. Takie głośne kichanie w cudzym
domu jest wyjątkowo wstrętne.

Pchły są okropne. Kiedy skaczą po ubraniu, mam wrażenie,
że się po nim wspinają.

Psy, które długo ujadają. To zły znak.

Nie cierpię ludzi, którzy nie zamykają za sobą drzwi.

[74] Rodzaj stroju męskiego, noszonego także na co dzień.

[75] Czarne, lakowane nakrycie głowy, noszone przez mężczyzn,
wiązane pod brodą jedwabną wstążką, z czarnymi ozdobami
w kształcie pomponów umocowanymi po bokach. Był to bardzo elegancki
element stroju.

[76] Elegancka zasłona ozdobiona jedwabiem lub kawałkami
bambusa.

[77] Kichnięcie było uważane za zły omen, dlatego w obawie
przed urokiem wypowiadano specjalne formułki magiczne.

Jak ja nie znoszę mężów mamek…

Jak ja nie znoszę mężów mamek! Jeśli dziecko pod opieką
mamki jest dziewczynką, to jeszcze nie jest tak źle, gdyż wtedy
mężczyzna zachowuje dystans. Ale jeśli jest to chłopiec, mąż mamki
zachowuje się, jakby był ojcem dziecka. Nie spuszcza chłopca z oczu
i nieustannie wtrąca się do wszystkiego. Do innych sług w domu odnosi
się z wyższością i jeśli ktoś złaje dziecko, zaraz donosi o tym
swemu panu. Chociaż zachowanie takie jest wielce niestosowne, nikt nie
odważy się poskarżyć na niego. Tak więc kroczy on po domu dumny,
z wielce zarozumiałą miną, jakby wszystko zależało od niego.

Ludzie, którzy piszą listy nie przestrzegając etykiety

Nie cierpię ludzi, którzy piszą listy bez należytej
etykiety. Ich styl pisania i dobór słów odbiega od ogólnie
przyjętych zasad. Jednak używanie zbyt grzecznych słów w stosunku
do osób o niższej pozycji też jest dziwaczne. To oczywiste, że
otrzymanie takiego nieeleganckiego listu jest bardzo nieprzyjemne,
ale nawet jeśli dostanie go ktoś inny, także czuję niesmak.

Zazwyczaj większość ludzi nie przestrzega zasad elegancji
nie tylko przy pisaniu listów, lecz także podczas rozmowy. Jestem
oburzona, gdy słyszę, jak ludzie zwracają się do siebie, używając
języka potocznego. Jestem zdegustowana, kiedy ci głupcy używają
niewłaściwych form grzecznościowych w stosunku do niewłaściwych
osób albo kiedy służący zwraca się do swego pana bez wyrazów
szacunku. Za to śmieszy mnie sytuacja, gdy pan zwraca się do sługi
słowami: „Czy byłbyś łaskaw zrobić to czy tamto…”,
„Czy byłbyś tak miły, aby o tym pamiętać?”. Choć
oczywiście słyszałam też, jak ktoś, opisując jakieś
zdarzenie służbie, mówił: „Pozwoliłem sobie zrobić to
i to…”[78].

Osoba pozbawiona dobrych manier, która próbuje wywrzeć dobre
wrażenie, używając wyszukanych słów, tylko się ośmiesza. Taki
człowiek myśli pewnie, że eleganckie słowa są dobre na każdą
okazję, ale jeśli przesadzi z grzecznością, to wychodzi na
głupca.

Kiedy ktoś mówi do młodych książąt lub urzędników
wysokiej rangi, zawsze powinien zwracać się do nich, używając ich
oficjalnych tytułów, chyba że Ich Wysokości są obecnie. Jestem
zawsze nieprzyjemnie zaskoczona, gdy słyszę, jak ludzie
używają zaimka „ja” podczas rozmowy w obecności cesarza
i cesarzowej[79]. Takie uchybienie etykiecie jest
wyjątkowo przykre i nigdy nie rozumiałam, dlaczego ludzie nie mogą
tego uniknąć.

Nie znoszę ludzi o pospolitych manierach, którzy nie mają
nic szczególnego do przekazania, ale mówią z afektem i pozują na
bywalców salonów.

Nie lubię, gdy laska tuszu nie chce się rozetrzeć.

Irytują mnie bardzo damy dworu, które chcą wiedzieć o wszystkim,
co się dokoła dzieje.

Jakże niemiło jest, kiedy ktoś, kogo nie lubię, zachowa się
w okropny sposób.

Mężczyzna, który jedzie sam powozem na procesję albo
paradę. Cóż to za egoista! Nawet jeśli nie jest osobą wysokiej rangi,
powinien wziąć ze sobą kilku młodzieńców, którzy także chcieliby
obejrzeć ceremonię. Ale nie, on wsiada sam! Przez zasłony w powozie
widać zarys jego sylwetki, zaś na jego twarzy maluje się duma. Jakby
na świecie nie było nic ważniejszego od oglądania parady.

[78] W języku japońskim istnieje kilka poziomów grzeczności
wyrażanych odpowiednimi czasownikami i formami gramatycznymi.
W zależności od pozycji rozmówcy należy używać form neutralnych,
bardzo grzecznych lub można pozwolić sobie na stosowanie form
wyrażających nadrzędną pozycję w stosunku do rozmówcy. W języku
polskim nie występują takie formy gramatyczne, które w pełni
oddałyby niestosowność mówienia do osoby o wyższej randze słowami
neutralnymi lub mało grzecznymi oraz śmieszność używania słów
bardzo grzecznych w stosunku do podwładnych.

[79] Etykieta wymagała, żeby w obecności pary cesarskiej nie
mówić o sobie w osobie pierwszej, zaś do innych osób zwracać się
po imieniu. Jeśli para cesarska była nieobecna, należało się
zwracać do innych, używając ich tytułów dworskich.

Kochanek wracający do domu o świcie

To okropne, kiedy kochanek, zbierając się do
wyjścia rankiem, szuka po omacku swojego wachlarza i kartek
papieru[80]. Powtarza w kółko: „Przecież
wieczorem gdzieś je tutaj położyłem”, a że jest zupełnie
ciemno, więc co chwila uderza się o coś i mruczy: „Gdzie to może
być?”. Wreszcie znajduje to, czego szukał. Papier wsuwa w fałdy
ubrania, szeleszcząc przy tym, potem z trzaskiem otwiera wachlarz
i zaczyna się wachlować. Teraz jest gotów do wyjścia. Takie zachowanie
jest nie tylko nieeleganckie, ale po prostu wstrętne!

Równie irytująca sytuacja jest wtedy, gdy kochanek wychodzący
od kochanki pod osłoną nocy pieczołowicie zawiązuje tasiemki od
nakrycia głowy. To przecież zupełnie niepotrzebne! Kto zwróci
uwagę na to, czy ma zawiązane tasiemki? Albo czy naprawdę musi przed
wyjściem wygładzać ubranie? Czy on myśli, że ktoś mógłby go
zobaczyć o tej porze i skrytykować za niedbały ubiór?

Dobry kochanek zachowuje się o świcie tak samo czarująco
i elegancko jak w każdym innym momencie. Ociąga się z wstawaniem
z łóżka. Dama ponagla go: „Pospiesz się, kochany. Już świta. Nikt
nie może cię tu zobaczyć”. Mężczyzna wzdycha ciężko, jakby
chciał powiedzieć, że wcale nie chce odchodzić i rozstanie
sprawia mu ból. Nie wstaje od razu i nie wkłada pospiesznie spodni,
tylko przytula ukochaną i szepcze jej do ucha to wszystko, czego nie
zdążył jej powiedzieć przez noc. Nawet kiedy jest już ubrany,
zwleka z odejściem i udaje, że zawiązuje pas. Rozsuwa drzwi i dwoje
kochanków staje razem na progu. On mówi jej, jak straszny wydaje mu się
dzień, który ich rozdzieli. Potem powoli znika w oddali. Dama patrzy,
jak ukochany odchodzi, i ta chwila będzie dla niej najpiękniejszym
wspomnieniem.

Rzeczywiście, gorące uczucie do mężczyzny w dużej mierze
zależy od takich wspomnień.

I odwrotnie. Jeśli mężczyzna rankiem wyskakuje z pościeli jak
oparzony, niecierpliwie zawiązuje pasek od spodni, naciąga pospiesznie
rękawy kolejnych szat: szaty spodniej, stroju myśliwskiego, płaszcza,
wpycha za pazuchę wszystkie swoje drobiazgi, biegając przy tym po
całym pokoju, wtedy kobieta zaczyna go nienawidzić.

[80] Kolorowy papier, który eleganccy mężczyźni nosili
w fałdach ubrania. Służył do zapisywania notatek albo jako
chusteczka.

Kiedy moje serce bije mocniej

Gdy widzę wróble karmiące swoje pisklęta.

Kiedy przechodzę obok bawiących się dzieci.

Gdy widzę, że czyjeś eleganckie chińskie zwierciadło jest
nieco przymglone.

Kiedy dżentelmen zatrzymuje swój powóz przed bramą i poleca
służbie zaanonsować swój przyjazd.

Gdy śpię w pokoju, w którym pali się delikatne, wytworne
kadzidło.

Gdy myję włosy, robię makijaż i wkładam szaty przesiąknięte
zapachem perfum. Nawet jeśli nie ma nikogo, kto mógłby mnie
zobaczyć, sprawia mi to ogromną przyjemność.

Kiedy czekam na wizytę mężczyzny i zaczyna padać
deszcz. Słyszę, jak drobne krople uderzają o okiennice w podmuchach
wiatru.

T