Strona główna » Biznes, rozwój, prawo » Zdesperowana. Nadzieja dla mamy, która potrzebuje oddechu

Zdesperowana. Nadzieja dla mamy, która potrzebuje oddechu

4.00 / 5.00
  • ISBN:
  • 978-83-7516-922-5

Jeżeli nie widzisz powyżej porównywarki cenowej, oznacza to, że nie posiadamy informacji gdzie można zakupić tę publikację. Znalazłeś błąd w serwisie? Skontaktuj się z nami i przekaż swoje uwagi (zakładka kontakt).

Kilka słów o książce pt. “Zdesperowana. Nadzieja dla mamy, która potrzebuje oddechu

Dzisiaj naprawdę nie dam rady być mamą… Te słowa szepczą czasem w cichej desperacji wszystkie matki, które kochają swoje dzieci z całego serca i które zmagają się z trudami macierzyństwa. Macierzyństwo zmienia cię o 180 stopni. Bardzo starasz się być „dobrą” mama, ale czujesz, że rzadko ci się to udaje. Co się stało z twoimi ideałami? Zdesperowana to historia codziennych prób podejmowanych przez młodą matkę i bezcenne wskazówki doświadczonej mentorki. Zdesperowana nie jest książką o rozpaczy, nie jest też regularną wykładnią czy instrukcją macierzyństwa. To po prostu życie, które oferuje ci otuchę, pomoc i odpowiedzi na niektóre pytania – czasem pół żartem, pół serio… ale zawsze uczciwe.

Sarah Mae – wpływowa blogerka, autorka i mówczyni. Mieszka w Pensylwanii z mężem i trojgiem dzieci.

Sally Clarkson – autorka, współzałożycielka dzieła Whole Heart Ministries, które pomaga rodzicom i oferuje im wsparcie. Mama czworga dorosłych dzieci, mieszka z mężem w Colorado Springs.

Polecane książki

Poradnik do gry Alpha Polaris zawiera szczegółowy opis przejścia gry wzbogacony licznymi obrazkami. Ponadto wymienione zostały przedmioty które powinny trafić do ekwipunku bohatera, pojawiające się w notesie dokumenty, a także rozwiązania zagadek. Alpha Polaris - opis przejścia - poradnik do gry zaw...
Wspomnienia najpiękniejszych chwil, efemerycznych i kruchych jak motyle, to często jedyne, co zostaje nam w życiu naznaczonym licznymi rysami. W pogoni za pełnią szczęścia często gubimy sens istnienia, zatracamy się w gonitwie za pieniądzem i prestiżem, zapominając, że to miłość i bliskość drugi...
Władysław Opolczyk (1326/1330 - 1401), przedstawiciel górnośląskiej linii Piastów, odegrał ważną rolę w dziejach kilku krajów Europy Środkowo-Wschodniej. Ten niewątpliwie jeden ze zdolniejszych monarchów II połowy XIV w. karierę zawdzięczał, prócz swych zdolności, protekcji dworu węgierskiego. We ws...
  Jessica nie może przestać myśleć o miłości swojego życia, Jakobie. Dlaczego zniknął tak nagle, bez wyjaśnień, zostawiając tylko króciutki list? „Przepraszam. Nie mogę powiedzieć dlaczego. Nie szukaj mnie. Nie nienawidź”. Nie daje jej to spokoju. Mimo sukcesów w pracy, nie potrafi cieszyć się życie...
Wszyscy chcielibyśmy osiągnąć oświecenie. Co to jednak oznacza i czy trzeba wierzyć w Boga, by go doświadczyć? Dzięki badaniom skanów mózgu sufickich mistyków, mistrzów medytacji, zakonnic i świeckich uduchowionych ludzi Autorom udało się odkryć charakterystyczne neurologiczne mechanizmy związane z ...
Caryca rosyjskiego kryminału powraca! W eksplozji samochodu ginie dwoje pracowników popularnego programu telewizyjnego. Niedługo potem jego prezenter, Aleksander Ułanow, otrzymuje groźbę, że wkrótce podobny los czeka także jego. Okazuje się, że zabójstwo zleciła jego żona, bez której Ułanow nie wyob...

Poniżej prezentujemy fragment książki autorstwa Sally Clarkson i Sarah Mae

Zde­spe­ro­wa­na za­sko­czyła mnie. Nie spo­dzie­wa­łam się, że będę tak się śmiać, wzdychać, uczyć się i ża­ło­wać, że nie prze­czyta­łam tej książ­ki, kie­dy sama byłam mło­dą mamą. Zde­spe­ro­wa­na nie poda ci go­to­wych roz­wią­zań, ale pod­su­nie wspa­nia­łe po­mysły, po­ka­że świe­że spoj­rze­nie i głę­bo­ką, au­ten­tycz­ną szcze­rość. Po­czujesz, jak­by Sa­rah i Sal­ly były two­imi przy­ja­ciół­ka­mi na two­jej ma­cie­rzyń­skiej dro­dze. Za­ufaj mi! Po­trze­bu­jesz tej książ­ki! Kupię ją wszyst­kim moim przy­ja­ciół­kom, któ­re są te­raz mat­ka­mi.

Lin­da Dil­low, au­tor­ka Calm My Anxio­us He­art oraz What’s It Like to Be Mar­ried to Me?

Sa­rah Mae i Sal­ly Clark­son two­rzą duet ide­al­ny. Dzię­ki szcze­ro­ści Sary Mae wszyst­kie mamy mają szan­sę ode­tchnąć z ulgą. Sło­wa mą­dro­ści i na­dziei Sal­ly roz­le­wa­ją się na znużo­nym mat­czynym ser­cu ni­czym uzdra­wia­ją­cy bal­sam. Em­pa­tia obu, oka­zywa­na po­ko­le­niu zde­spe­ro­wa­nych mam, oraz ich wia­ra pro­wa­dzą­ca do stóp Krzyża za­in­spi­rują ko­bie­ty, któ­re pra­gną zre­ali­zo­wać Boże po­wo­ła­nie, do życia peł­ną parą!

Co­urt­ney Jo­seph, Wo­men Li­ving Well Mi­ni­stries

Je­śli kie­dy­kol­wiek mia­ła po­wstać książ­ka dla mnie, to jest to wła­śnie Zde­spe­ro­wa­na! Tak jak Sal­ly, przez ja­kiś czas byłam mamą. Te­raz moje dzie­ci są star­sze, a każ­de z nich ma wy­jąt­ko­wą oso­bo­wość, ta­len­ty i pro­ble­my. I jed­no­cze­śnie, po­dob­nie jak Sa­rah Mae, je­stem mamą ruchli­we­go ma­lu­cha. Ta książ­ka ofia­ro­wuje mą­drość i praw­dę. Ode­tchnę­łam z ulgą, wie­dząc, że nie je­stem osa­mot­nio­na w mo­ich ro­dzi­ciel­skich zma­ga­niach. Pod­czas lek­tury tej książ­ki od­na­la­złam na­dzie­ję, od­po­wie­dzi, pew­ność sie­bie i po­czułam się jak przy­ja­ciół­ka Sary i Sal­ly. Nie umiem chyba wy­star­cza­ją­co moc­no po­le­cić tej książ­ki! Prze­czytaj ją sama albo z przy­ja­ciół­ka­mi… ale prze­czytaj ko­niecz­nie!

Tri­cia Goy­er, po­pular­na au­tor­ka po­nad trzydzie­stu ksią­żek, m.in. Blue Like Play Do­ugh: The Sha­pe of Mo­ther­ho­od in The Grip of God

Sa­rah Mae re­pre­zen­tuje wie­le ko­biet, któ­re pra­gną być do­brymi mat­ka­mi dla swo­ich ma­lu­chów, a Sal­ly jest ucie­le­śnie­niem men­tor­ki, któ­rą wie­le z nas chcia­ło­by mieć. Swo­imi sło­wa­mi ofia­ro­wa­ły nam dar – moż­li­wość pod­słucha­nia ich roz­mo­wy na te­mat tego, jak prze­trwać mę­czą­ce dni wy­cho­wywa­nia ma­łych dzie­ci, oraz wgląd w to, jak to może być po drugiej stro­nie. Zde­spe­ro­wa­na jest ogrom­ną za­chę­tą dla mło­dych ma­tek, aby wy­cho­wywa­ły swo­je dzie­ci świa­do­mie i były peł­ne na­dziei, a dla doj­rza­łych ko­biet, aby trwa­ły na mo­dli­twie, po­szuki­wa­ły i służyły radą po­cząt­kują­cym ma­mom. Dzię­kuję za nie obie.

Tsh Oxen­re­ider, pi­sar­ka i au­tor­ka blo­ga Sim­ple­Mom.net; au­tor­ka i dy­rek­tor kre­atyw­na Sim­ple­Li­ving­Me­dia.com

W Zde­spe­ro­wa­nej Sa­rah Mae i Sal­ly Clark­son do­tyka­ją de­li­kat­nych, naj­skryt­szych miejsc mat­czyne­go ser­ca. Sa­rah Mae mówi gło­śno o zma­ga­niach, któ­re tkwią nie­wy­po­wie­dzia­ne w nas wszyst­kich. Od­waż­nie i bar­dzo szcze­rze na­zywa wy­zwa­nia ma­cie­rzyń­stwa i sła­bo­ści ko­bie­cej du­szy. Sal­ly Clark­son od­po­wia­da na te bo­le­sne prze­myśle­nia mą­drymi, so­lid­nymi, wy­ro­zumia­łymi ra­da­mi, ofia­ro­wując nam swo­ją przy­jaźń – przy­jaźń ko­bie­ty, któ­ra prze­szła tę samą dro­gę. Ra­zem ofe­rują dzi­siej­szym zde­spe­ro­wa­nym (czy po pro­stu pod­upa­dłym na du­chu) mat­kom na­dzie­ję, za­chę­tę i mapę, dzię­ki któ­rej mo­żesz da­lej że­glo­wać po wzbu­rzo­nych wo­dach ma­cie­rzyń­stwa.

Eli­za­beth Foss, au­tor­ka Small Steps for Ca­tho­lic Moms and Real Le­ar­ning: Edu­ca­tion in the He­art of the Home

Moc­na, wcią­ga­ją­ca i bo­le­śnie szcze­ra; je­śli ta zna­ko­mi­ta książ­ka do­sta­ła­by się do rąk każ­dej mamy, nasz świat zmie­nił­by się o 180 stop­ni na lep­sze! Nowa kla­sy­ka dla no­we­go po­ko­le­nia.

Kri­sten Ha­ber­mehl, au­tor­ka i mów­czyni MyHe­ar­tA­tHo­me.com

Ta książ­ka jest da­rem dla mo­ich dzie­ci, wnucząt, pra­wnu­cząt i dla każ­dej mło­dej ko­bie­ty, któ­ra po­trze­bu­je na­dziei w bez­cen­nym, lecz nużą­cym okre­sie wy­cho­wywa­nia ma­łych szkra­bów.

Ella, Ca­ed­mon, Ca­ro­li­ne, na­peł­nia­cie moje ser­ce nie­opi­sa­ną ra­do­ścią. Ko­cham Was, po­dzi­wiam i sza­nuję. Je­ste­ście pięk­nymi ludź­mi. Ko­cham Was, moi Naj­droż­si, po sto­kroć, po ty­siąc­kroć, po samo Bro­ok­shi­re i z po­wro­tem. Dzię­kuję Wam, że po­zwo­li­li­ście mi Was przy so­bie „za­trzymać”.

Sa­rah Mae

Sa­rze, Jo­elo­wi, Na­tha­no­wi i Joy, moim naj­droż­szym Dzie­ciom, je­ste­ście naj­wni­kliw­szą po­wie­ścią, jaką kie­dy­kol­wiek na­pi­sa­łam, naj­lep­szą pra­cą, jaką kie­dy­kol­wiek wy­ko­na­łam – opus ma­gnum mo­je­go życia. Je­ste­ście isto­tą po­wo­ła­nia, któ­re Bóg wy­rył w mym ser­cu. Niech Jego ła­ska wy­peł­nia Wa­sze dni, ra­dość okra­sza każ­dy życio­wy za­kręt a mi­łość wy­peł­nia naj­głęb­sze miej­sca w Wa­szych ser­cach.

Je­ste­ście moim skar­bem.

Sal­ly

Wstęp
Dziś nie dam rady być mat­ką

Na­gle po­czułam nie­po­kój. Było zbyt wcze­śnie, żeby wsta­wać, ale „zbyt wcze­śnie” nic nie zna­czyło dla mo­je­go ko­cha­ne­go syn­ka, któ­ry był już go­tów na nad­cho­dzą­cy dzień, gdy tyl­ko pierw­sze pro­mie­nie słoń­ca wpa­dły przez okno jego sy­pial­ni. Moja cór­ka, Ca­ro­li­ne, po­trze­bo­wa­ła mle­ka i świe­żej pie­lusz­ki, a cała trój­ka mo­ich szkra­bów była oczywi­ście głod­na.

Zmu­si­łam się, żeby wstać, po czym utkwiw­szy wzrok w ścia­nie, znów opa­dłam na łóż­ko. Pod­cią­gnę­łam ko­la­na do pier­si, a gło­wę przy­kryłam koł­drą. Po mo­jej twa­rzy za­czę­ły spływać łzy, a z ust po­płynę­ły sło­wa: „Pa­nie, dziś nie dam rady być mat­ką, je­stem zbyt zmę­czo­na”.

Każ­dy by pękł, je­śli był­by bu­dzo­ny kil­ka razy w nocy, każ­dej nocy, a w cią­gu dnia mu­siał nor­mal­nie funk­cjo­no­wać, opie­kując się trój­ką dzie­ci (jed­no­rocz­nym oraz dwu- i czte­ro­lat­kiem). Taka mama była wy­koń­czo­na już za­nim za­czął się dzień. Wie­dzia­łam, ja­kiej siły i ener­gii bę­dzie wy­ma­ga­ło ode mnie prze­trwa­nie ca­łe­go dnia i ta wie­dza wy­star­czyła, abym znów skuli­ła się pod koł­drą. Po­waż­ne nie­do­bo­ry snu po­łą­czo­ne z nie­ustan­nym da­wa­niem z sie­bie, uci­sza­niem pła­czów, koń­cze­niem kłót­ni, ucze­niem, dys­cypli­no­wa­niem i sta­ra­niem się, by mimo wszyst­ko za­cho­wać opa­no­wa­nie i ła­god­ność, nisz­czyły mnie. Po­trze­bo­wa­łam po­mo­cy. Tak strasz­nie po­trze­bo­wa­łam ko­goś, do kogo mo­gła­bym za­dzwo­nić, a on przy­szedł­by i ura­to­wał mnie, tyl­ko na je­den dzień. Ale to było nie­moż­li­we.

Moja mama była cho­ra i miesz­ka­ła na Flo­rydzie. Moja te­ścio­wa pra­co­wa­ła na pe­łen etat, a my sami nie mie­li­śmy pie­nię­dzy, żeby za­trud­nić ko­goś do po­mo­cy na kil­ka go­dzin w mie­sią­cu, że­bym mo­gła ode­tchnąć. Cza­sem do ak­cji wkra­czał mój mąż, ale on też był zmę­czo­ny. Chcie­li­śmy we­eken­dy spę­dzać ra­zem. Na­wet je­śli mo­gła­bym wyjść, to nie mia­łam do­kąd, bo z pie­niędz­mi było krucho; kawa w ka­wiar­ni była luk­su­sem, któ­ry znaj­do­wał się poza moim za­się­giem. Wiem, że to tyl­ko wy­mów­ki. Praw­da jest taka, że czułam się bar­dzo sa­mot­na i bar­dzo, bar­dzo zmę­czo­na. De­pre­sja za­czyna­ła wy­cią­gać do mnie swo­je mac­ki; tam, gdzie kie­dyś byłam ja, te­raz znaj­do­wa­ła się pusta sko­rupa po ko­bie­cie. Ode­bra­no mi moje ide­ały, na­dzie­je, ra­do­ści, za­nim się zo­rien­to­wa­łam. Wo­ła­nia o po­moc, któ­re kie­ro­wa­łam ku nie­bu, jak­by po­zo­sta­wa­ły bez od­ze­wu. Prze­sła­nie było ja­sne: to jest moje życie, a ja mu­szę po pro­stu so­bie z nim po­ra­dzić.

Przy­sto­so­wywa­nie się nie szło mi do­brze. Cały czas czułam pod skó­rą złość i nie­za­do­wo­le­nie. Byłam wy­koń­czo­na, na skra­ju obłę­du i nadal pod wpływem hor­mo­nów. Każ­dy dzień wy­da­wał mi się wal­ką. Roz­pacz za­pa­no­wa­ła nad wszyst­kim, co było do­bre w moim życiu. Do­świad­cze­nie na­dziei po­kła­da­nej w Je­zusie wy­da­wa­ło mi się po­go­nią za garn­cem zło­ta na koń­cu tę­czy… za­wsze poza moim za­się­giem. Pla­no­wa­łam być mat­ką, chcia­łam tego, dla­cze­go więc praw­da o ma­cie­rzyń­stwie tak dra­stycz­nie od­bie­ga­ła od mo­ich wy­obra­żeń?

Mi­łość do mo­ich dzie­ci drze­mie w mo­ich ko­ściach, w naj­głęb­szych za­ka­mar­kach mo­jej du­szy. W nie­do­sko­na­ły spo­sób ofia­ro­wuję im swój każ­dy dzień. Ale pierw­sze lata ich życia były dla mnie cięż­kie i cza­sa­mi peł­ne sa­mot­no­ści. Ma­cie­rzyń­stwo zmie­nia życie, szcze­gól­nie je­śli się do nie­go nie przy­go­tuje­my lub nie mamy wspar­cia. Jest to se­kret, któ­rym bo­imy się po­dzie­lić z in­nymi. Po­zwól­cie, że sprze­ci­wię się opi­nii, ja­ko­by ro­dzi­ciel­stwo przy­cho­dzi ła­two i na­tural­nie, tyl­ko dla­te­go, że ko­chasz i je­steś wdzięcz­na za to, że je­steś mat­ką. Ma­cie­rzyń­stwo, któ­re jest zo­bo­wią­za­niem na całe życie, wie­lo­krot­nie zmu­si cię do zro­bie­nia cze­goś, z czym wcze­śniej nie po­ra­dzi­ła­byś so­bie.

My, mamy, nie po­trze­bu­je­my in­struk­cji ob­sługi. Po­trze­bu­je­my fi­zycz­nej po­mo­cy.

Wiem do­brze, że je­śli je­steś mamą ma­lu­chów i nie mo­żesz za bar­dzo li­czyć na po­moc in­nych, to z trudem pró­bu­jesz zła­pać od­dech. Two­je dni zle­wa­ją się z no­ca­mi, a ran­ki przy­cho­dzą zbyt szyb­ko. Je­steś zmor­do­wa­na i od­da­ła­byś nie­mal wszyst­ko za mo­ment wy­tchnie­nia, by po­krze­pić du­cha i chwi­lę od­po­czyn­ku w ci­szy. Po­trze­bu­jesz roz­piesz­cza­nia. Prze­cho­dzi­łam przez to samo i gdyby nie dar, któ­ry nie­spo­dzie­wa­nie otrzyma­łam, pew­nie nie czyta­ła­byś dziś tych słów. Po­zwól mi po­dzie­lić się z tobą tym da­rem.

Sal­ly Clark­son była je­dy­nie na­zwi­skiem na książ­ce.

Zna­łam je, po­nie­waż jed­na z ksią­żek Sal­ly sta­ła na mo­jej pół­ce. In­spi­ro­wa­ła mnie za­war­ta w niej fi­lo­zo­fia życia. To w niej od­na­la­złam źró­dło mą­dro­ści, któ­rej po­trze­bo­wa­ło moje życie. Sal­ly zgo­dzi­ła się prze­ma­wiać na kon­fe­ren­cji, któ­rej prze­wod­ni­czyłam, a po­tem sama szuka­ła ze mną kon­tak­tu.

Wy­dzwa­nia­ła do mnie i mó­wi­ła, że Pan umie­ścił mnie w jej ser­cu. Bra­ko­wa­ło mi pew­no­ści sie­bie, to­też uzna­łam, że jest po pro­stu miła i że w koń­cu prze­sta­nie dzwo­nić. Ale te­le­fon nie umilkł, a mię­dzy nami zro­dzi­ła się przy­jaźń, któ­ra nadal mnie za­dzi­wia. Ja­kim cu­dem zyska­łam przy­ja­ciół­kę i men­tor­kę, któ­ra tak bar­dzo się o mnie trosz­czy? Mą­dra men­tor­ka to dar nie­bios, szcze­gól­nie kie­dy się go nie spo­dzie­wasz.

Po kil­ku roz­mo­wach, trud­nych, ale życio­daj­nych, zde­cydo­wa­łam się wy­je­chać do Co­lo­ra­do, aby spę­dzić ty­dzień z Sal­ly i jej ro­dzi­ną. Była to wy­pra­wa na­zna­czo­na wia­rą, stra­chem i mo­dli­twą, gdyż nig­dy wcze­śniej nie opusz­cza­łam dzie­ci na dłu­żej niż dwa dni. Nie chcia­łam zo­sta­wiać ro­dzi­ny, ale wie­dzia­łam, że Sal­ly ofia­ruje mi coś, cze­go po­trze­bo­wa­łam, aby da­lej być mamą; za­mie­rza­ła za­in­we­sto­wać w moje życie i za­trosz­czyć się o mnie, jak ko­bie­ta z Li­stu do Ty­tusa (2,3-5):

Po­dob­nie star­sze ko­bie­ty win­ny być w ze­wnętrz­nym uło­że­niu jak naj­skrom­niej­sze, win­ny uni­kać plo­tek i oszczerstw, nie upi­jać się wi­nem, a uczyć in­nych do­bre­go. Niech po­ucza­ją mło­de ko­bie­ty, jak mają ko­chać mę­żów, dzie­ci, jak mają być ro­zum­ne, czyste, go­spo­dar­ne, do­bre, pod­da­ne swym mę­żom – aby nie bluź­nio­no sło­wu Bo­że­mu.

Po­byt w Co­lo­ra­do mnie zmie­nił. To tam zda­łam so­bie spra­wę, jak bar­dzo byłam zde­spe­ro­wa­na, aby zła­pać od­dech. Pierw­szej nocy w domu Sal­ly z na­masz­cze­niem we­szłam do pięk­nie pach­ną­ce­go łóż­ka (z czystą po­ście­lą!), któ­re zo­sta­ło przy­go­to­wa­ne z myślą o mnie. Otuli­łam się koł­drą i prze­cią­gnę­łam, wie­dząc, że prze­śpię całą noc. Roz­sma­ko­wywa­łam się tą ulot­ną świa­do­mo­ścią, że na­praw­dę wy­pocz­nę. Z gło­wą na po­dusz­ce, głę­bo­ko na­bie­ra­łam po­wie­trza i wy­dy­cha­łam je z uśmie­chem. Od­po­czywa­łam. W ci­szy. Wcze­śniej nie zda­wa­łam so­bie spra­wy, jak bar­dzo po­trze­bo­wa­łam wy­jaz­du do Co­lo­ra­do, Sal­ly i tego pięk­nie pach­ną­ce­go łóż­ka. Ale tak wła­śnie było. I było to ta­kie… przy­jem­ne. Sal­ly dba­ła o mnie, trosz­czyła się o mnie, wy­cią­ga­ła mnie na wspa­nia­łe śnia­da­nia i w koń­cu za­pro­po­no­wa­ła, że sta­nie się czę­ścią mo­je­go życia, wno­sząc w nie pięk­no i dresz­czyk emo­cji. Wla­ła we mnie od­wa­gę, dzię­ki któ­rej po po­wro­cie do domu sta­łam się ak­tyw­nym uczest­ni­kiem swo­je­go wła­sne­go życia.

Te­raz zaś pi­szę z moją men­tor­ką i przy­ja­ciół­ką tę książ­kę. Kie­dy wy­stuki­wa­łam na kla­wia­turze pierw­sze sło­wa, bro­dzi­łam w roz­pa­czy. Pra­ca nad tą książ­ką była dla mnie te­ra­pią. Sal­ly czyta­ła póź­niej to, co na­pi­sa­łam i mó­wi­ła: „Myślę, że je­steś na­praw­dę zde­spe­ro­wa­na. Po­roz­ma­wiaj­my o tym”. Roz­ma­wia­łyśmy, a ona dzie­li­ła się ze mną Sło­wem i swo­ją mą­dro­ścią. Pi­sząc tę książ­kę, po­ko­na­łam wie­le trud­no­ści i te­raz w koń­cu czuję się, jak­bym do­tar­ła na ko­niec tune­lu i szła w kie­run­ku wol­no­ści i świa­tła. We­szłam w nowy okres swo­je­go życia. Mą­drość jest moją to­wa­rzysz­ką, a opar­cie w Bogu daje mina­dzie­ję.

Moje naj­młod­sze dziec­ko ma te­raz trzy lata i prze­sy­pia noce. Wiesz pew­nie, o czym mó­wię, praw­da? Nic nie prze­rywa mo­je­go snu! To cu­dow­ne móc spać całą noc. Pa­trząc wstecz na te dni peł­ne de­spe­ra­cji i na to, gdzie je­stem te­raz, mogę śmia­ło po­wie­dzieć: Jest co­raz le­piej! Na­dzie­ja była na wy­cią­gnię­cie ręki. Szko­da, że nie do­strze­głam tego wcze­śniej, w cza­sie naj­cięż­szych dni.

Przy­ja­ciół­ki, mamy – ta książ­ka jest dla was.

Wraz z Sal­ly chce­my za­chę­cić was, że­by­ście nie pod­da­wa­ły się, na­wet je­śli wy­da­je się wam, że nie da­je­cie rady. Chce­my wam po­móc. Nie mamy dla was go­to­wych roz­wią­zań, ale su­ge­stie i kil­ka po­mysłów na to, gdzie mo­że­cie zna­leźć po­moc. Bła­ga­my star­sze ko­bie­ty, aby wspo­mi­na­jąc lata swo­je­go zmę­cze­nia, sta­nę­ły u boku mło­dych ma­tek, dzię­ki cze­mu na­sze dzie­ci i dzie­ci na­szych dzie­ci będą wie­dzia­ły, jak po­ma­gać i jak tę po­moc przyj­mo­wać.

Dzię­kuję za twój cen­ny, ogra­ni­czo­ny czas. Pro­si­my Boga, aby na­sze pro­po­zycje nie tyl­ko cię po­cie­szyły, ale i po­krze­pi­ły two­je­go du­cha oraz za­chę­ci­ły cię, by mimo wszyst­ko nie tra­cić na­dziei! Czy masz już w ręku kawę lub her­ba­tę? Ten czas jest dla cie­bie. Za­czynaj­my. Ra­zem.

Aby zo­ba­czyć wi­deo do wstę­pu w wer­sji an­giel­skiej, od­wiedź stro­nę http://bit.ly/RfH0tP.

Przed­mo­wa

Pan Bóg tak to za­aran­żo­wał, że przy­szło mi pi­sać te sło­wa, sie­dząc na od­dzia­le ra­tun­ko­wym i cze­ka­jąc na wy­ni­ki prze­świe­tle­nia mo­jej klat­ki pier­sio­wej.

Z po­dej­rze­niem za­pa­le­nia płuc.

Je­stem mamą sze­ścior­ga dzie­ci, któ­ra po­zna­ła smak roz­pa­czy, i któ­ra nie raz za­sta­na­wia­ła się, ja­kim cu­dem uda­je jej się zła­pać od­dech.

Pa­mię­tam dzień, nie­mal dwa­dzie­ścia lat temu, kie­dy fio­le­to­wa kre­secz­ka po­ja­wi­ła się na ka­wał­ku pa­pie­ru i to, jak wte­dy pła­ka­łam. Wy­nik po­zytyw­ny. Cią­ża. W moim ło­nie ro­śnie czło­wiek? Dłoń mi drża­ła i ści­ska­ło mnie w żo­łąd­ku. Osunę­łam się na pod­ło­gę, ob­ję­łam ra­mio­na­mi ko­la­na i za­czę­łam się ko­łysać, tuląc sie­bie i na­sze pierw­sze, nie­na­ro­dzo­ne jesz­cze dziec­ko.

Jaki in­te­res miał Bóg w tym, żeby dwudzie­sto­jed­no­lat­ka wy­da­ła na świat ko­lej­ną du­szę? Byłam żoną za­le­d­wie kil­ka­na­ście ty­god­ni. Jed­nak to nie mój mło­dy wiek był pro­ble­mem, lecz bo­le­sna świa­do­mość, jak bar­dzo byłam po­ra­nio­na, i jak mało mia­łam do za­ofe­ro­wa­nia w pro­ce­sie kształ­to­wa­nia drugiej isto­ty ludz­kiej.

Je­śli sama byłam zgar­bio­na i po­wygi­na­na, to jak mo­głam z mło­dej ro­ślin­ki wy­ho­do­wać pro­ste i sil­ne drze­wo?

Pła­ka­łam tak dłu­go, aż w koń­cu za­snę­łam. Do siód­me­go mie­sią­ca ni­ko­mu z na­szej pa­ra­fial­nej wspól­no­ty nie po­wie­dzie­li­śmy o cią­ży.

Przez wszyst­kie te lata sta­ra­łam się sie­dzieć ci­cho, w ukryciu. Mil­cza­łam, gdy dzie­ci zja­wia­ły się wcze­śniej lub ro­dzi­ły się po­ślad­ko­wo. Mil­cza­łam przez bite trzyna­ście lat i trzy mie­sią­ce zmie­nia­nia pie­luch. Mil­cza­łam, gdy chłop­cy rzuca­li prze­pycha­czem do to­a­let w su­fit… któ­ry póź­niej spa­dał i pod­bi­jał oko jed­ne­mu z nich.

Byłam mamą, któ­ra ka­ra­ła, za­miast się mo­dlić. Któ­ra wrzesz­cza­ła na dzie­ci, za­miast im po­móc. Któ­ra wy­plu­wa­ła so­bie płuca, za­miast zdać się na Je­zusa.

Le­ża­łam w łóż­ku zbyt prze­ra­żo­na, aby wstać i zruj­no­wać ko­lej­ny dzień – zruj­no­wać moje dzie­ci.

Ża­łuję, że nie szuka­łam ni­ko­go, kto by mnie ła­god­nie po­pro­wa­dził: Ja­kim ro­dzi­cem dla swo­ich dzie­ci jest Bóg Wszech­mo­gą­cy? Co naj­bar­dziej li­czy się w moim ma­cie­rzyń­stwie? Jaką była­bym mat­ką, gdyby moje ser­ce po­dob­ne było do Bo­że­go?

I w koń­cu pew­ne­go cie­płe­go dnia na po­cząt­ku czerw­ca wy­lą­do­wa­łam w ogro­dzie u Sary Mae w cie­niu sta­rych ga­łę­zi. Od dzie­się­ciu lat byłam mat­ką, a nie­któ­re z mo­ich nie­mow­ląt wy­ro­sły już na na­sto­lat­ków. Mój mały Caed, sie­dząc na mo­ich ko­la­nach, prze­wra­cał kart­ki ilu­stro­wa­nej książ­ki. Chi­cho­tał, za­sła­nia­jąc usta, gdy ja wy­da­wa­łam z sie­bie od­gło­sy zwie­rząt miesz­ka­ją­cych w dżun­gli. Ca­ro­li­ne i Ella co rusz wbie­ga­ły do dom­ku do za­baw i wy­bie­ga­ły z nie­go. Sie­dzia­łam z Sarą Mae, dwie mat­ki, pra­gną­ce po­ka­zać swo­im cór­kom, jak zo­stać ta­ki­mi mat­ka­mi, ja­ki­mi chciał­by je wi­dzieć Oj­ciec.

Sie­dzia­łyśmy i roz­ma­wia­łyśmy o tym, jak Sal­ly Clark­son zdu­mie­wa­ją­co ła­god­nie nami kie­ro­wa­ła, i o tym, jak dzię­ki ła­sce Bo­żej i mą­dro­ści Sal­ly, wzra­sta­łyśmy do bycia mat­ka­mi, któ­re nie za­sta­na­wia­ły się nad swo­ją dro­gą, ale roz­myśla­ły o celu.

Wspo­mi­na­łyśmy mo­ment, gdy za­czę­łam zda­wać so­bie spra­wę, że moje dzie­ci wca­le nie po­trze­bu­ją su­per­ma­my, ale mamy, któ­ra po­trze­bu­je Su­per Boga. Może w tym moim sta­wa­niu się taką mamą, jaką za­wsze chcia­łam być, nie cho­dzi­ło tak bar­dzo o więk­szą obec­ność, ale o więk­szą wia­rę; o więk­szą wia­rę i za­ufa­nie Bogu Ha­gar, Rut i Anny, Bogu, któ­ry mnie do­strze­ga, któ­ry się o mnie trosz­czy, słyszy mnie i wy­słuchu­je mo­ich mo­dlitw.

Boże ro­dzi­ciel­stwo nie jest je­dy­nie zbio­rem re­guł, ale ma ono po­le­gać na re­la­cji z Je­dy­nym Bo­giem. Ta­kie Boże ro­dzi­ciel­stwo na­pę­dza­ne jest Bożą ła­ską, a nie mo­imi wy­sił­ka­mi.

To wszyst­ko spro­wa­dza się do jed­ne­go: je­śli w moim życiu po­sta­wię Boga na pierw­szym miej­scu i będę żyć Jego mi­ło­ścią, to otrzymam wol­ność, aby w peł­ni ko­chać moje dzie­ci i czer­pać z tego za­do­wo­le­nie.

Tam­te­go dnia Sa­rah Mae spo­tka­ła moją mamę i wszyst­kie uści­ska­łyśmy się, śmie­jąc się i dzię­kując Bogu za to, jak pi­sze hi­sto­rie na­sze­go życia, i jak wskrze­sza na­dzie­ję z po­pio­łów – dla nas i na­szych dzie­ci.

Te­raz, sie­dząc na po­go­to­wiu z moją mamą i ła­piąc z trudem każ­dy od­dech, gdy mama wy­cią­ga rękę i kle­pie mnie z mi­ło­ścią po ra­mie­niu, trzymam w ręku te stro­ny, sło­wa Sary Mae i Sal­ly, któ­re są da­rem dla wszyst­kich ma­tek i za­chę­tą, by wy­szły z ukrycia, po­że­gna­ły sa­mot­ność i przy­łą­czyły się do swo­ich sióstr i men­to­rek. Sło­wa, któ­re spra­wią, że nie bę­dziesz czuła się osa­mot­nio­na, że uwie­rzysz w ist­nie­nie Boga, któ­ry na­praw­dę przy­no­si na­dzie­ję.

Sło­wa, dzię­ki któ­rym po­czujesz prze­strzeń, po­zwa­la­ją­cą ode­tchnąć swo­imi wła­snymi tę­sk­no­ta­mi i w pięk­ny spo­sób od­po­wie­dzieć na po­wo­ła­nie do ma­cie­rzyń­stwa.

Bi­bli­ści za­uwa­żyli, że imię Boga skła­da się z li­ter JHWH, któ­re wy­ma­wia­my z cha­rak­te­rystycz­nym przy­de­chem, wy­twa­rza­ją­cym dźwięk przy­po­mi­na­ją­cy krót­kie „h”. Bóg sam na­da­je so­bie imię i to imię jest dźwię­kiem na­sze­go od­de­chu.

A ta książ­ka?

Jest do­kład­nie tym, cze­go po­trze­bu­jesz, je­śli po pro­stu chcesz zła­pać od­dech i czujesz po­trze­bę wy­ma­wia­nia Jego imie­nia.

Ann Vo­skamp, mama sze­ścior­ga dzie­ci, au­tor­ka be­st­sel­le­ra „New York Ti­mes”, One Tho­usand Gi­fts: A Dare to Live Ful­ly Ri­ght Whe­re You Are.Po­cze­kal­nia na od­dzia­le ra­tun­ko­wym, paź­dzier­nik 2012

CZĘŚĆ PIERW­SZA

Wy­ma­rzo­ne
życie…

Dro­ga Sal­ly,

Na­praw­dę, zma­gam się z byciem mamą. Czuję się przy­tło­czo­na i nie­przy­go­to­wa­na. A co je­śli za­wio­dę swo­je dzie­ci? Tak bar­dzo boję się to spa­prać. Czy na­praw­dę je­stem w sta­nie być do­brą mat­ką? Czy na­praw­dę je­stem w sta­nie ko­chać swo­je dzie­ci tak, jak tego po­trze­bu­ją? Dziś czuję, że je­stem na nie­wła­ści­wym miej­scu. Pro­szę, po­wiedz mi, że osta­tecz­nie okrzep­nę w ma­cie­rzyń­stwie, że po­tra­fię być do­brą mamą.

Ści­skam.
Sa­rah Mae

Naj­droż­sza Przy­ja­ciół­ko,

Nie­mal wszyst­kie mat­ki, któ­re znam, za­czyna­ły swo­ją mi­sję przy­gnie­cio­ne tym cię­ża­rem, a jed­nak w koń­cu sta­wa­ły na nogi i za­czyna­ły wy­bi­jać rytm swo­je­go życia. Pro­szę, nie do­puść do tego, aby przy­tło­czyło Cię po­czucie winy spo­wo­do­wa­ne ni­ską oce­ną, jaką so­bie wy­sta­wiasz. Je­zus jest taki de­li­kat­ny dla nas. Gdy uczyłam się cier­pli­wo­ści, ta­kiej, jaką On ma wo­bec mnie i da­łam so­bie czas, aby wzra­stać do bycia do­brą mat­ką i roz­wi­jać tę umie­jęt­ność, to od­kryłam, że moje ser­ce po­wo­li, co­raz bar­dziej, na­peł­nia się mi­ło­ścią do mo­ich dzie­ci. Do­świad­czyłam głę­bo­kie­go uczucia speł­nie­nia, nie przy­pusz­cza­jąc, że kie­dy­kol­wiek bę­dzie to moż­li­we. Wi­dzisz, pro­ces ucze­nia się, jak trosz­czyć się o na­sze dzie­ci, za­zwyczaj za­wsze czyni też na­sze du­sze bar­dziej hoj­nymi. Sta­je się dla nas ła­ską i pięk­nem. Je­śli dasz so­bie czas na na­ukę i bę­dziesz dla sie­bie do­bra, z pew­no­ścią znaj­dziesz za­rów­no od­po­wie­dzi, jak i ele­gan­cję i wy­twor­ność, któ­re kryją się w Two­jej wła­snej du­szy, po­nie­waż On nie­ustan­nie, co­raz bar­dziej, two­rzy Cię na po­do­bień­stwo Je­zusa.

Mo­dlę się dziś za Cie­bie!
Ści­skam
Sal­ly