Zupy moc. 70 przepisów na zupy
- Wydawca:
- Zwierciadło
- Kategoria:
- Poradniki
- Język:
- polski
- ISBN:
- 978-83-8132-040-5
- Rok wydania:
- 2018
- Słowa kluczowe:
- innych
- nazwa
- obywatel
- poczujesz
- powiesz
- przede
- przepisów
- wydawnictwo
- żeby
- znajdziesz
- mobi
- kindle
- azw3
- epub
Jeżeli nie widzisz powyżej porównywarki cenowej, oznacza to, że nie posiadamy informacji gdzie można zakupić tę publikację. Znalazłeś błąd w serwisie? Skontaktuj się z nami i przekaż swoje uwagi (zakładka kontakt).
Kilka słów o książce pt. “Zupy moc. 70 przepisów na zupy”
NIECH MOC ZUP BĘDZIE Z TOBĄ
Cóż może być lepszego od sycącej zupy na obiad lub lekkiej zupy kolację?
Czy wyobrażasz sobie obiad bez zupy?
Co powiesz na książkę zawierającą aż 70 przepisów na zdrowe i smaczne zupy?
Monika Mrozowska przygotowała zbiór przepisów na pyszne zupy, dzięki którym poczujesz prawdziwą moc ich działania. Od teraz Twoje zupy nie będą tylko smacznym i sycącym posiłkiem – dzięki nim m.in. rozgrzejesz się w okresie jesienno-zimowym, wrócisz szybciej do zdrowia w czasie rekonwalescencji, oczyścisz i schłodzisz organizm latem.
W książce Moniki Mrozowskiej Zupy Moc znajdziesz 70 sprawdzonych przepisów, dzięki którym odkryjesz prawdziwą moc zup.
Czy wiecie, że Polacy zjadają najwięcej zup na świecie? W ciągu roku przeciętny obywatel naszego kraju spożywa... 103 litry zupy! Zdecydowanie więcej niż innych płynów, np. butelkowanej wody. Zapewne macie swoich „zupowych faworytów", ale nic nie stoi na przeszkodzie, żeby spróbować innych. Czy słyszeliście o zupie szczi albo o juszce? Czy mówi Wam coś nazwa salmorejo? Nie? W takim razie musicie sięgnąć do mojej książki, aby jeszcze bardziej poszerzyć zupowe menu. W końcu pierwsze miejsce na świecie do czegoś zobowiązuje!
Monika Mrozowska
Monika Mrozowska – aktorka, propagatorka zdrowego odżywiana. Autorka i współautorka książek kulinarnych – m.in. Słodkie i zdrowe, czyli desery, które możesz jeść codziennie; Ekologiczna, Ekonomiczna Kuchnia (Wydawnictwo Zwierciadło). Wegetarianka. Z pasją angażuje się w akcje prozdrowotne, przede wszystkim związane z edukacją żywieniową.
Polecane książki
Poniżej prezentujemy fragment książki autorstwa Monika Mrozowska
Redakcja i korekty: MelanżProjekt okładki, projekt graficzny: Paweł Panczakiewicz/PANCZAKIEWICZ ART.DESIGNSkład i łamanie: Magraf s.c., BydgoszczSkład i łamanie: Magraf s.c. ZdjęciaAutorki: WOJCIECH OLSZANKAokładka: StockFoodzup: MONIKA MROZOWSKApozostałe: iStock/Getty ImagesRedaktor prowadzący: MAGDALENA CHORĘBAŁADyrektor produkcji: ROBERT JEŻEWSKI© Copyright by Wydawnictwo Zwierciadło Sp. z o.o., Warszawa 2018Text © copyright by Monika Mrozowska 2018Wszelkie prawa zastrzeżone. Reprodukowanie, kopiowanie w urządzeniach przetwarzania danych, odtwarzanie w jakiejkolwiek formie oraz wykorzystywanie w wystąpieniach publicznych tylko za wyłącznym zezwoleniem właściciela praw autorskich.ISBN 978-83-8132-040-5Wydawnictwo Zwierciadło Sp. z o.o.ul. Postępu 14, 02-676 Warszawatel. (22) 312 37 12Dział handlowy: handlowy@grupazwierciadlo.plKonwersja: eLitera s.c.
Bardzo dziękuję paniom kucharkom z mojej pierwszej podstawówki, bo to one rozkochały mnie w zupach, przygotowując pachnące, domowe pomidorówki, ogórkowe, barszczyki, które znikały do ostatniej kropelki.
Dziękuję także mojej rodzinie i znajomym, którzy może nie wspierali mnie podczas samego gotowania, ale stanęli na wysokości zadania i zjadali wszystko, co przygotowałam.
ZUPY MOC
Kroję cebulę, dokładnie obieram marchewkę, w garnku podgrzewam oliwę z oliwek… Z czarnego kartonowego pudełka, w którym trzymam równo poukładane przyprawy, wyciągam kmin rzymski, liście laurowe, kurkumę… Gotowanie zup trochę przypomina mi dziecięce zabawy w czarownice. Przygotowywanie rozmaitych mikstur, których głównymi składnikami było błoto, kamienie, płatki kwiatów i wszystko, co udało się znaleźć na podwórku. To było tak wciągające. Potrafiliśmy w ten sposób spędzać długie godziny. Szkoda tylko, że nasze „potrawy” nie nadawały się do jedzenia. Z zupami jest podobnie, ale przyjemność sprawia nie tylko ich przygotowywanie, ale przede wszystkim konsumpcja.
Wydaje mi się, że każdy ma jakąś ukochaną zupę. Jedzenie dużej ilości zup to w zasadzie nasza cecha narodowa, bo spożywamy ich najwięcej w całej Europie.
Z dzieciństwa doskonale pamiętam i te zupy, które pokochałam, ale również te, które z różnych przyczyn nie pojawiają się na moim stole.
W moim rodzinnym domu królowała prosta, tradycyjna kuchnia. Dlatego przynajmniej raz w tygodniu pojawiał się rosół. I to było pierwsze traumatyczne doświadczenie związane z zupami. Nie znosiłam rosołu. Siedziałam nad nim długimi godzinami, wyławiałam makaron, a jeść go kończyłam, gdy był zimny. Za to pomidorówka zrobiona na rosole to już była zupełnie inna para kaloszy…
Gdy chodziłam do podstawówki, stołówki szkolne były czymś tak naturalnym jak podstawianie nóg na korytarzu szkolnym przez „kolegów” ze starszych klas. Nikt nie słyszał o czymś takim jak catering. Każde dziecko dostawało na drugie śniadanie od mamy kajzerkę z serem, szynką lub inną „wkładką”, a w okolicach południa grupowo wyruszaliśmy do stołówki na obiad. Cudowne czasy. Zapach stołówkowego jedzenia, w przeciwieństwie do czasów obecnych, kojarzył się z dobrym, domowym, przygotowanym na miejscu posiłkiem. Dzieciaki dzieliły się na te, które miały wykupiony cały „pakiet” obiadowy oraz na takie, które wpadały tutaj tylko na zupę. W tej drugiej grupie byłam ja. Schabowe, naleśniki, kopytka, leniwe podawały panie kucharki przez okienko. Zupa w wielkim garze stała na stoliku przed okienkiem. Tuż obok stały białe porcelanowe talerze. Praktycznie każdej zupy, bo wszystkie były równie smaczne, potrafiłam zjeść trzy talerze… Zresztą nie tylko ja.
W moim domu nie było zwyczaju pomagania starszym podczas gotowania. Owszem, musiałam czasami obrać ziemniaki czy wyskoczyć do warzywniaka po włoszczyznę, ale sam rytuał gotowania odbywał się za zamkniętymi drzwiami. Zaczęłam samodzielnie gotować dopiero, gdy zdecydowałam, że chcę jeść inaczej niż moja rodzina, czyli gdy skończyłam 20 lat. Pewnie dlatego zamiast sięgać po receptury mamy lub babci, łatwiej było mi pozwolić sobie na szaleństwa podczas przygotowywania posiłków. Nie trzymałam się oryginalnych przepisów, bo po prostu ich nie znałam. I tak powstawały czasami zaskakująco pyszne, a czasami nienadające się do zjedzenia rzeczy…
Gdy narodził się pomysł stworzenia książki z samymi zupami, pomyślałam, że akurat w tym temacie chciałabym sięgnąć do źródeł. Odkopać zapomniane przepisy, odkryć te, które są w naszej kulturze mało znane. Ale wiedziałam, że dorzucę do nich i tak swoje trzy grosze. Bo z jakiegoś składnika zrezygnuję zupełnie albo dodam coś, co będzie mi bardziej pasować.
Wiernie starałam się trzymać wskazówek dotyczących wszystkich etapów związanych z przygotowaniem zup. Dotyczyło to krojenia poszczególnych składników, kolejności dodawania przypraw, długości namaczania. Takie „szczegóły”, kiedy przygotowujemy zupę, która i tak przecież jest daniem jednogarnkowym, mogą wydawać się zbędne, a nawet śmieszne, ale ja już nie raz przekonałam się jak takie pozornie nieistotne rzeczy finalnie mogą zmienić smak dania.
I tak jak w powiedzeniu „apetyt rośnie w miarę jedzenia”, tak było i tutaj. Im więcej zup gotowałam, im więcej przepisów szukałam, tym bardziej zupowe wyzwanie okazywało się studnią bez dna. Tyle jeszcze przepisów chciałam tutaj zmieścić, tyloma smakami się z Wami podzielić.
Na mojej ciężkiej i wyjątkowo przyjemnej pracy zawsze korzystają osoby trzecie. Znacie kogoś, kto odmówi zaproszenia na zupę? Albo zabrania jej na wynos? Ja nie spotkałam nikogo takiego. Wystarczyło hasło „zapraszam na zupy” i dom wypełniał się koleżankami z dziećmi, rodziną i przyjaciółmi.
Gdybym miała wybrać z tych wszystkich przepisów tę jedną jedyną, naj naj, miss wszystkich zup, to… niestety nie potrafiłabym. Każdego dnia przez kilka tygodni to one stanowiły jeden jedyny stały, niezmienny punkt programu. Mogło się walić i palić, ale jedno było pewne, że cokolwiek się stanie, to na obiad na pewno będzie jakaś zupa. A najprawdopodobniej nawet kilka do wyboru.
I przed takim trudnym zadaniem teraz stawiam Was. Ciekawa jestem, która zupę ugotujecie jako pierwszą dziś na obiad?
Monika
moc: to tutaj większość zup ma swój początek
WYWARWARZYWNY
ok. 1,7 litra
2 litry wody
2 duże marchewki
1/4 średniego selera
1 duża pietruszka
1 duży por
4 ząbki czosnku
2 liście laurowe
2 ziarenka ziela angielskiego
łyżka lubczyku
4 łyżki oliwy z oliwek
sól do smaku
Marchewkę, pietruszkę i selera obieramy ze skóry i kroimy w małą kostkę. Pora kroimy w cienkie plasterki. Czosnek wyciskamy. Do dużego garnka na rozgrzaną oliwę z oliwek wrzucamy czosnek i smażymy dosłownie minutę. Następnie dorzucamy pozostałe warzywa i, mieszając od czasu do czasu, smażymy je ok. 10 minut. Dzięki temu wywar będzie bardziej aromatyczny. Następnie dolewamy wodę, wrzucamy liście laurowe, ziele angielskie oraz lubczyk i gotujemy wszystko na małym ogniu, pod pokrywką minimum 40 minut. Zostawiamy wywar do wystygnięcia (najlepiej na noc). Przelewamy przez sito. Wywar, który zostanie, przechowujemy w lodówce i wykorzystujemy przez kolejne 3–4 dni do zup. Warzywa z wywaru można wymieszać z ugotowaną zieloną soczewicą, dodać ulubione przyprawy i… upiec z tego pasztet.
moc: rozgrzewanie
AQUACOTTA Z PRZEPIÓRCZYM JAJEM
4 duże porcje
1 litr wody
8 kromek ciabatty rustykalnej
2 cebule
1 ząbek czosnku
1 puszka pomidorów krojonych (ok. 400 g)
2 łyżki oliwy z oliwek
4 jajka przepiórcze
sól do smaku
plastry parmezanu do posypania