Strona główna » Religia i duchowość » Życie Cię kocha. 7 duchowych wskazówek, które uzdrowią Twoją codzienność

Życie Cię kocha. 7 duchowych wskazówek, które uzdrowią Twoją codzienność

5.00 / 5.00
  • ISBN:
  • 978-83-7377-813-9

Jeżeli nie widzisz powyżej porównywarki cenowej, oznacza to, że nie posiadamy informacji gdzie można zakupić tę publikację. Znalazłeś błąd w serwisie? Skontaktuj się z nami i przekaż swoje uwagi (zakładka kontakt).

Kilka słów o książce pt. “Życie Cię kocha. 7 duchowych wskazówek, które uzdrowią Twoją codzienność

Z tej książki dowiesz się, jakie techniki umożliwiły Louise Hay dokonanie zadziwiającej metamorfozy jej życia. Będziesz również w stanie z nich samodzielnie skorzystać. Uświadomisz sobie, dlaczego patrzenie w lustro i kochanie swojego odbicia pomaga budować lepszą przyszłość. Nauczysz się uzdrawiać ograniczające Cię przekonania, które mogłeś wynieść z rodzinnego domu i cieszyć się tym, co zesłał Ci los. Zrozumiesz czym jest dzienniczek darów i dlaczego warto go prowadzić oraz nakierujesz swoje życie na właściwe tory. Zamiast żyć przeszłością, zostaniesz w pełni osadzony w teraźniejszości i będziesz czerpać z niej pełnię korzyści. Poznasz moc afirmacji i uczynisz z nich stały element swojej codzienności. Dostrzeż miłość, jaką Cię obdarzyło życie.

Polecane książki

„Tajemnica Demona” to drugi tom serii „Inni”, w której nasi młodzi bohaterowie spędzają razem swoje pierwsze wakacje, przy okazji obchodząc swoje 13 (Marielle) i 14 (Dante) urodziny. Wychodzi też na jaw skrzętnie skrywana tajemnica chłopaka, o której nie wiedzą nawet jego najbliżsi. Jak zareaguje Ma...
„Aktualności kadrowe” stawiają sobie za cel, aby z szumu informacji wyłowić tylko takie, które naprawdę w danym czasie mają znaczenie praktyczne dla pracodawcy, kadrowego czy specjalisty ds. HR oraz aby informacje te zapakować w krótką, zwięzłą formę. Stąd liczne wzory, przykłady i schematy, które u...
Tadeusz Fedorowicz (1907–2002), urodzony na galicyjskim Podolu w rodzinie ziemiańskiej, jako młody ksiądz w roku 1941 dobrowolnie dołącza do transportu lwowian wywożonych przez Sowietów w głąb Rosji. Potem jako kapelan w armii Andersa zostaje duszpasterzem Polaków w Kazachstanie....
Magnat prasowy, Patrick Elliott, zaskakuje rodzinę decyzją o przejściu na emeryturę. Stanowisko prezesa koncernu przejmie po nim to z jego dzieci, którego czasopismo osiągnie w ciągu roku największy sukces finansowy. W rodzinnej firmie rozpoczyna się rywalizacja. Gannon Elliott, wnuk Patricka, posta...
Zadania poboczne i sekrety do gry nieSławny: inFamous 2 zawierają opis występujących w grze misji pobocznych zarówno dla dobrego, jak i złego bohatera oraz lokację wszystkich 305 odłamków wybuchu i 29 tajnych wiadomości wraz z mapami.nieSławny: inFamous 2 - zadania poboczne i sekrety - poradnik do g...
Monografia stanowiąca  próbę ujęcia w jednym opracowaniu zagadnień dotyczących kontroli i nadzoru nad działalnością samorządu terytorialnego w znaczeniu szerokim przez pryzmat ewolucji nadzoru i kontroli z perspektywy 25 lat funkcjonowania samorządu terytorialnego, ocena dokonywana z perspektywy pra...

Poniżej prezentujemy fragment książki autorstwa Louise Hay i Robert Holden

Redakcja: Mariusz Warda

Skład komputerowy: Piotr Pisiak

Projekt okładki: Piotr Pisiak

Ilustracje na okładce: Freepik.com

Korekta: Anna Lisiecka

Tłumaczenie: Mariusz Warda

Wydanie I

Białystok 2016

ISBN 978-83-7377-813-9

LIFE LOVES YOU

Copyright © 2014 by Louise Hay and Robert Holden

Originally published in 2014 by Hay House Inc. USA

© Copyright for the Polish edition by Studio Astropsychologii, Białystok 2014.

All rights reserved, including the right of reproduction in whole or in part in any form.

Wszelkie prawa zastrzeżone. Żadna część tej publikacji nie może być powielana

ani rozpowszechniana za pomocą urządzeń elektronicznych,

mechanicznych, kopiujących, nagrywających i innych

bez pisemnej zgody posiadaczy praw autorskich.

Autorzy niniejszej książki nie udzielają porad medycznych ani nie polecają żadnej terapii mającej na celu zastąpienie wykwalifikowanej opieki lekarskiej, zarówno dotyczącej zdrowia psychicznego, emocjonalnego, jak i fizycznego. W przypadku wystąpienia dolegliwości należy się bezpośrednio lub pośrednio skontaktować z wykwalifikowanym terapeutą. Intencją przyświecającą autorom jest wyłącznie zapewnienie czytelnikowi ogólnych informacji pomocnych w osiąganiu emocjonalnego i duchowego dobrego samopoczucia. W razie, gdybyś wykorzystał którekolwiek z powyższych informacji w swoim przypadku, ani autorzy, ani wydawca nie ponoszą tym samym odpowiedzialności za twoje działania.

15-762 Białystok

ul. Antoniuk Fabr. 55/24

85 662 92 67 – redakcja

85 654 78 06 – sekretariat

85 653 13 03 – dział handlowy – hurt

85 654 78 35 – www.talizman.pl – detal

strona wydawnictwa: www.studioastro.pl

sklep firmowy: Białystok, ul. Antoniuk Fabr. 55/20

Więcej informacji znajdziesz na portalu www.psychotronika.pl

Skład wersji elektronicznej: Marcin Kapusta

konwersja.virtualo.pl

Wprowadzenie

Pierwszy raz dane mi było spotkać Louise za kulisami konferencji „I Can Do It!” w Las Vegas. Reid Tracy, dyrektor wydawnictwa Hay House, zapoznał nas ze sobą. „Witaj w rodzinie Hay House” – powiedziała Louise, a następnie uraczyła mnie ciepłym uściskiem.

Louise miała udać się na dziesięć minut na scenę, by przywitać zgromadzoną publiczność i zapowiedzieć mnie jako pierwszego prelegenta w tym dniu. „Mogę ci zrobić makijaż?” – spytała mnie. Z reguły nie noszę makijażu, ale oferta była zbyt kusząca, by się jej oprzeć. Louise zaczęła więc pracować nad moją twarzą przy wykorzystaniu tuszu do rzęs, pudrów, kremów i czegoś błyszczącego, co nałożyła na moje usta. Mieliśmy świetny ubaw. Rozbawienie udzieliło się również wszystkim osobom, jakie z nami przebywały za kulisami. Po dokonaniu ostatnich poprawek Louise przyjrzała mi się uważnie i powiedziała: „Życie cię kocha”.

Życie cię kocha jest jedną z ulubionych afirmacji Louise. Ja postrzegam tę afirmację jako coś na kształt podpisu Louise. Jest to płynąca wprost z serca myśl, która reprezentuje zarówno jej życie, jak i pracę. Louise uwielbia powtarzać ludziom: „Życie cię kocha”. Za każdym razem, gdy słyszę, jak mówi te słowa, ciepło wypełnia mnie aż do szpiku kości. Dość wcześnie przyszło mi do głowy, że ta piękna sentencja może stanowić doskonały temat na książkę Louise. Powiedziałem o tym zarówno jej, jak i Reidowi Tracy. Z jego strony usłyszałem odpowiedź: „Daj znać, gdy będziesz gotów pomóc Louise w napisaniu tej publikacji”. Nie sądziłem, że mówi poważnie. W każdym bądź razie, w tamtym momencie byłem bardzo zajęty kilkoma własnymi pisarskimi projektami.

Przez kolejne lata napisałem trzy publikacje, które wydało wydawnictwo Hay House: Be Happy, do którego Louise napisała przedmowę, Loveability orazHoly Shift!. Co jakiś czas w moim umyśle powracała jednak idea napisania wraz z Louise książki opartej na Życie cię kocha, lecz przez długi czas nie robiłem niczego w tym temacie. Dzień po tym, jak ukończyłem Holy Shift!, miałem zamiar udać się na partię golfa. Zanim nastała jednak pora lunchu, napisałem szkic do Życie Cię kocha, czyli wspólnego przedsięwzięcia Louise L. Hay i Roberta Holdena. Nie miałem innego wyboru, jak napisać ten szkic tamtego dnia. Nie musiałem się nawet nad nim zastanawiać. Słowa niemal samodzielnie pojawiały się na papierze.

Kolejnym krokiem było pokazanie tego, co stworzyłem, mojej żonie Hollie. „Skąd się to wzięło” – spytała mnie. Przyznałem, że byłem równie zaskoczony, jak ona. „Natychmiast to wyślij” – powiedziała. Wysłałem więc e-mailem do Patty Gift, mojej redaktor. Wszystko to miało miejsce siódmego października. Tego samego dnia otrzymałem od niej odpowiedź, że Reid Tracy jest zachwycony moim streszczeniem i z chęcią zaprezentuje je Louise. Dzień później Louise obchodziła urodziny. Dziewiątego października otrzymałem od niej e-maila pełnego radosnych emotikonów, takich jak baloniki, ciasta, serca i prezenty. Napisała w nim: „Robercie, jestem tak bardzo podekscytowana. Jak długo, mój drogi przyjacielu, to planowałeś? Jestem zaszczycona, mogąc być częścią tego niezwykłego wydarzenia. Życie nas wspomoże na wiele sposobów. Wszystkiego najlepszego dla mnie! Z życzeniami miłości, Lulu”.

Nasza książka, Życie Cię kocha, jest owocem dialogu pomiędzy mną a Louise. Trzykrotnie pomiędzy Świętem Dziękczynienia a Wielkanocą odwiedziłem ją w San Diego w Kalifornii. W sumie wspólnie spędziliśmy dziewięć dni. Nagrałem każdą rozmowę, jaką w tym czasie odbyliśmy. Przez ten czas prowadziliśmy również regularne konwersacje na Skype. Na przestrzeni ostatnich lat spotkałem się z Louise ponad dwadzieścia razy przy okazji kolejnych konferencji z cyklu „I Can Do It!”, które odbywały się w Europie, Australii, Kanadzie i Ameryce. Przeprowadziłem z nią wywiad na potrzeby programu Hay House World Summit oraz współpracowaliśmy przy okazji licznych publicznych prelekcji i warsztatów. Jak zauważysz podczas lektury tej książki, znajdują się w niej także fragmenty rozmów toczących się podczas naszych wcześniejszych spotkań.

Życie Cię kocha jest rodzajem badania mającego cię zabrać do centrum tego, kim naprawdę jesteś. Ta książka bliżej przypatruje się twoim relacjom ze światem. Zadaje również głębokie pytania dotyczące natury rzeczywistości. Ostatnimi laty nauka kazała nam całkowicie zweryfikować postrzeganie świata. Dla przykładu, zrozumieliśmy, że atomy nie są maleńkimi, niezależnymi od siebie cząsteczkami, ale wyrażają energię wszechświata. Tak naprawdę nie istniało nigdy nic, co byłoby całkowicie odseparowane od reszty świata. Wszystko jest czegoś częścią. Każdy z nas jest elementem większej Jedności. Jesteśmy związani z gwiazdami, z samymi sobą i ze wszelkim stworzeniem.

Nauka dostrzegła, że świat nie jest miejscem czysto fizycznym, ale również stanowi odzwierciedlenie stanu umysłu. „Wszechświat coraz bardziej zaczyna przypominać wielką myśl, a nie ogromną maszynę” – napisał Sir James Jeans, angielski fizyk. Zgłębianie świadomości stworzenia jest nową granicą nauki. Louise i ja sądzimy, że podstawowa część składowa stworzenia nie jest atomem, a miłością. Ta miłość nie jest rzeczą sentymentalną. To nie tylko uczucie, ale twórcza zasada kryjąca się za tańcem życia. To jest coś uniwersalnego. To jest coś inteligentnego. To jest coś dobroczynnego. Wszyscy jesteśmy wyrażeniem tej miłości. To jest naszą faktyczną naturą.

Życie Cię kocha jest zarówno pytaniem, jak i praktycznym ćwiczeniem. Louise jest duchową pragmatyczką, a ja interesuję się filozofią tylko wtedy, gdy znajduje ona zastosowanie w codziennym życiu. Z tego właśnie powodu nadaliśmy tej publikacji podtytuł 7 duchowych ćwiczeń, które uzdrowią Twoje życie. Znajdziesz w tej książce siedem rozdziałów, każdy z nich zakończony został ćwiczeniem, które pomaga przekuć poznaną teorię w praktykę. Poza siedmioma głównymi ćwiczeniami, znajdziesz w tej książce również cały szereg pomniejszych ćwiczeń. Możesz zapragnąć wykonać je z partnerem lub całą grupą osób. Ważne jest, byś ich nie pomijał. W końcu miłość jest czymś więcej niż tylko ideą.

W rozdziale 1, zatytułowanym Patrzenie w lustro, będziemy zgłębiali Zasadę lustra. Mówi ona, że to, co widzimy w otaczającym nas świecie, odzwierciedla nasze relacje z sobą samym. Widzimy rzeczy nie takimi, jakimi są, ale takimi, jakimi my jesteśmy. Tym samym świat stanowi odzwierciedlenie prawdy o nas samych. Z jego obserwacji możemy się dowiedzieć, czy jesteśmy magnesami dla miłości. Świat odbija również nasze największe obawy, czyli pokazuje, czy nie odpychamy od siebie miłości. Kiedy izolujemy się od powołania własnych serc i nie kochamy siebie, świat może stać się mrocznym i samotnym miejscem. Jednakże, jeden szczery akt dbania o siebie może nam pomóc doświadczyć łagodności tworzenia i spojrzeć na świat zupełnie nowymi oczyma. Duchowa praktyka z rozdziału 1 zawiera ćwiczenie zatytułowane Pozwalanie życiu, by cię kochało oraz medytację o nazwie Modlitwa miłości.

W rozdziale 2, zatytułowanym Afirmowanie twojego życia, rozmawiamy z Louise o naszych czasach szkolnych oraz o tym, jak wtedy nauczono nas postrzegać świat. Dzielę się tam również wspomnieniem z wykładu na uczelni wyższej, który już na zawsze odmienił moją percepcję. Był on zatytułowany „Czy naprawdę, szczerze, rzeczywiście wierzysz, że złapanie kapcia w oponie może spowodować ból głowy?”. W tym rozdziale spróbujemy cię przekonać do rozważenia koncepcji, że życie cię nie osądza, nie krytykuje ani nie potępia. Cierpienie sprowadza na nas nasza własna psychika. Inne osoby również są w stanie nas zranić, ale życie samo w sobie nigdy nie jest w stosunku do nas nastawione w negatywny sposób. Dlaczego miałoby takie być? Życie samo w sobie stanowi głęboką afirmację. My z kolei jesteśmy wyrażeniem kreacji, a życie chce, byśmy byli jak najbliżej Bezwarunkowego Ja, jakim w głębi siebie jesteśmy. Duchowe ćwiczenie wieńczące ten rozdział nazywa się Dziesięć kropek.

Rozdział 3, zatytułowany Podążanie za swoją radością, poświęcony jest wsłuchiwaniu się we własne wewnętrzne przewodnictwo. „Życie Cię kochanie skupia się na odnajdywaniu swojej własnej drogi. Ono skupia się na schodzeniu z jakiejkolwiek drogi, którą aktualnie kroczysz” – tak właśnie zwykła mawiać Louise. W tym rozdziale Louise będzie opowiadała o swoim wnętrzu, a ja o moim tak przez duże T. Życie zawsze stara się nas prowadzić, wspierać i inspirować. Czasami jesteśmy zbyt przywiązani do własnej historii i przegranych, które nas unieszczęśliwiają, by to dostrzec. Duchowe ćwiczenie z tego rozdziału ma na celu stworzenie tablicy z afirmacjami, która pomoże ci podążyć za własną radością i doświadczać życia, jakie kochasz.

Rozdział 4, zatytułowany Przebaczanie przeszłości, stanowi zarazem półmetek naszych rozważań. Przyjrzymy się w nim najpopularniejszym blokadom uniemożliwiającym życiu zamanifestowanie ci swojej miłości. Jednym z dobrych przykładów jest popadnięcie w niełaskę: zauważalna utrata niewinności i źródło naszego wyuczonego poczucia marności. Będziemy eksplorowali historię winy, czyli opowieść snutą przez superego, które stara się przekonać nas, że kiedyś życie nas kochało, a my zasługiwaliśmy na tę miłość, ale ten okres bezpowrotnie minął. Porozmawiamy o pracy nad wewnętrznym dzieckiem i pomożemy ci na nowo odkryć pozornie utraconą niewinność. Duchowe ćwiczenie z tego rozdziału nazywa się Skala przebaczenia. Jest to jedno z najpotężniejszych ćwiczeń nad przebaczaniem, jakie dane mi było poznać.

W rozdziale 5, zatytułowanym Bycie wdzięcznym już teraz, analizujemy z Louise zasadę podstawowego zaufania, którą psycholodzy uznali za fundamentalny element zarówno dzieciństwa, jak i dorosłego życia. Podstawowe zaufanie jest czymś, z czym się urodziliśmy. Oznacza ono wiedzenie – czucie w swoim wnętrzu – że jesteśmy częścią stworzenia i otrzymujemy oparte na miłości, bardzo hojne wsparcie Jedności. Podstawowe zaufanie podpowiada, że życie nie jest po prostu czymś, co się tobieprzytrafiło. Ono dostrzega, że w swojej codzienności mieliśmy zaszczyt zająć najlepsze możliwe miejsca. Każde doświadczenie – zarówno dobre, jak i złe, szczęśliwe, jak i smutne oraz gorzkie, jak i słodkie – daje twojemu życiu możliwość ukazania, że cię ono kocha. Duchowe ćwiczenie z tego rozdziału nazywa się Codzienna wdzięczność i łączy elementy wdzięczności z pracą z lustrem.

Rozdział 6, zatytułowany Nauka otrzymywania, przygląda się bliżej pozbawionej przemocy teorii postrzegania wszechświata przez wyznawców buddyzmu. W tym rozdziale Louise dzieli się doświadczeniami związanymi z namalowaniem portretu Buddy, który nazwała Błogosławiącym Buddą. Namalowanie tego obrazu zajęło Louise pięć lat. Samo malowanie obrazu stanowiło rodzaj głębokiej medytacji, która pomogła jej poczuć głębiej przepełnioną miłością dobroć, która jest zapisana w strukturze życia. Louise zwykła mawiać: „Życie zawsze stara się nas kochać, a my jedynie musimy pozostać otwarci, by to dostrzec”. Duchowe ćwiczenie opisane na końcu tego rozdziału nazywa się Prowadzenie dzienniczka darów. Celem prowadzenia tego dzienniczka jest dokładniejsze ujrzenie, w jaki sposób w danej chwili życie okazuje ci swoją miłość.

W rozdziale 7, zatytułowanym Uzdrawianie przyszłości, pochylimy się nad pytaniem: Czy wszechświat jest przyjaznym miejscem? Albert Einstein jako pierwszy zadał to niezwykłe pytanie, którym zajmiemy się również my. Wraz z Louise jesteśmy zainteresowani odpowiedzią także na inne pytanie, które brzmi: Jak ja jestem przyjazny? Na najgłębszym poziomie celem naszego życia jest bycie odbiciem miłości, jaką zapewnia świat. Naszym celem nie jest więc tylko pozwalanie życiu nas kochać, ale również odpłacanie za tę miłość. Jesteśmy tutaj, by kochać świat. Gdyby każdy z nas był w tym nieco odrobinę lepszy, świat przestałby być przerażającym miejscem, jakim się może obecnie jawić. Duchowe ćwiczenie wieńczące ten rozdział nazywa się Błogosławienie świata.

Louise i ja jesteśmy bardzo szczęśliwi dlatego, że aktualnie trzymasz tę publikację w dłoniach. Jesteśmy również wdzięczni za możliwość wspólnego jej napisania. Mamy nadzieję i modlimy się o to, by nasza praca wsparła cię w odczuwaniu, że twoje życie cię kocha i umożliwiła radowanie się tą przepełnioną miłością obecnością na tym świecie.

Życie cię kocha!

Louise Hay i Robert Holden

Rozdział 1Patrzenie w lustro

Miłość jest lustrem,

które odzwierciedla tylko twoją istotę,

jeśli będziesz miał odwagę

wprost w nie spojrzeć.

RUMI

Jest Święto Dziękczynienia

Wraz z Louise radujemy się obiadem w towarzystwie rodziny i przyjaciół. Siedzimy wszyscy wokół owalnego stołu, na którym leżą dwa ogromne indyki, talerze wypełnione organicznymi warzywami, bezglutenowe pieczywo. Jest tam również francuskie wino typu Cabernet oraz ciasto z dyni posypane startymi migdałami. Całe to jedzenie zostało przygotowane z miłością przez Heather Dane. Jednocześnie nasza gospodyni zapewnia, że wiele słów uznania należy się również jej mężowi, Joelowi. Być może chodzi jej o to, że jest on Starszym Testerem Dzieł Żony. Rozmowy toczą się swobodnie przy stole. Wszyscy czujemy się głęboko uduchowieni. Gdy Louise mówi: „Życie was kocha”, wszyscy wznoszą szklanki w zgodnym toaście.

Wraz ze zbliżającym się coraz bardziej późnym popołudniem, Heather wyczarowuje coraz więcej zachwycających specjałów ze swojej magicznej kuchni. Owalny stół w jadalni ciągle jest opróżniany i ponownie zastawiany. Wyobrażam sobie, jak wspaniale wszyscy się bawimy podczas tej uczty. W pewnej chwili jeden z uczestników naszego przyjęcia, Elliot, wstaje od stołu i przechodzi przez pokój wprost do wiszącego na ścianie lustra. Elliot przez pewien czas stoi spokojnie przed lustrem. Następnie pochyla się do przodu i całuje powierzchnię lustra. Louise i ja dostrzegamy to i uśmiechamy się do siebie.

Po kilku chwilach Elliot ponownie przeprasza wszystkich i wstaje od stołu. Znowu podchodzi do lustra, całuje je i wraca na swoje miejsce przy stole. Jest bardzo szczęśliwy. Niedługo później znowu odwiedza lustro. Jest jednocześnie nieświadomy, że ktokolwiek z nas obserwuje go podczas tych wizyt. Po pewnym czasie wszyscy jednak o nich wiedzą. I jesteśmy nim oczarowani. Widzisz, Elliot ma tylko osiemnaście miesięcy. To, co robi, jest naturalne i radosne. Dzieci całują swoje odbicia w lustrze.

Gdy Elliot dostrzega, że ma publiczność, kiwa głową do swojego ojca, Grega, by ten do niego dołączył. Greg nie chce wstać od stołu, ale Elliot konsekwentnie go przywołuje, wykorzystując do tego celu mieszaninę języka migowego i słów. Greg nie może się dłużej sprzeciwiać namowom swojego syna. Po chwili więc Greg siada przed lustrem. Elliot całuje lustro jako pierwszy, a następnie czeka, by Greg wykorzystał swoją kolej. Greg odzyskuje równowagę. Pochyla się do przodu i składa pocałunek na lustrze. Elliot oklaskuje ojca i głośno wyraża swoją radość.

„Louise, czy pamiętasz całowanie lustra z okresu, gdy byłaś małą dziewczynką” – spytałem.

„Nie, ale jestem pewna, że to robiłam” – odpowiedziała.

Louise następnie pyta mnie, czy ja może zapamiętałem całowanie lustra z okresu własnego dzieciństwa.

„Nie pamiętam” – odpowiedziałam.

„Kiedyś byliśmy jak Elliot” – stwierdziła Louise.

„Jestem tego pewien” – odparłem.

„Tak, a co więcej, znowu możemy to robić” – odparła moja rozmówczyni.

„W jaki sposób” – spytałem ją.

„Poprzez pracę z lustrem” – odparła Louise tonem sugerującym, że mówi właśnie coś oczywistego.

„Pracę z lustrem?”.

„Praca z lustrem pomoże ci na nowo siebie pokochać” – wyjaśniła.

„Tak jak kochaliśmy siebie na samym początku życia”.

„Dokładnie. A kiedy kochasz siebie, dostrzegasz to, jak życie również cię kocha” – dodała.

Całowanie lustra

Jest słoneczny wiosenny dzień. Wraz moim synem, Christopherem, przebywamy w domu. Poza nami nie ma tu nikogo więcej. Moja żona, Hollie, wyruszyła wraz z córką Bo na wspólne spędzenie swoich damskich chwil w Pottery Café w pobliżu Kew Gardens. Bo dopiero co skończyła pięć lat i w sposób piękny i radosny zarazem okazuje swoją kreatywność. Moje kobiety wkrótce wrócą do domu, a ja zerkam na ostatnie dzieło córki. Znając ją, spodziewam się, że to będzie talerz w kolorach tęczy, chwiejąca się filiżanka z namalowanymi sercami albo mały pojemnik na sól w kolorze różowym z namalowanym na nim królikiem. Każda z tych rzeczy doskonale pasowałaby do dużego, starego stołu Szalonego Kapelusznika, przy którym zwykł on wyprawiać swoje herbaciane przyjęcia w Alicji w Krainie Czarów.

Christopher ma w tym momencie niemal pół roku. Czuję się, jakbym go znał przez całe swoje życie. Czasami, gdy spotkają się nasze spojrzenia, rola, jaką dane jest nam odgrywać w tym życiu, przestaje mieć znaczenie. Przestaję być tatą, a on dzieckiem. Zamiast tego stajemy się dwoma duchowymi przyjaciółmi, których losy są ze sobą związane. Wiele razy miałem identyczne odczucia w stosunku do Bo. Nie potrafię sobie wyobrazić życia bez swoich dzieci i wszystko wskazuje na to, że było nam pisane wspólne życie. Louise wierzy, że wybieramy sobie rodzinę, która zapewni nam lekcje i dary, jakich najbardziej potrzebujemy podczas swojej podróży przez życie. W swojej książce zatytułowanej Możesz uzdrowić swoje życie napisała:

Wierzę, że wszyscy odbywamy nieskończoną podróż przez wieczność. Przybywamy na tę planetę, by odbywać konkretne lekcje, które są niezbędne do dalszej ewolucji naszej duszy. Wybieramy własną płeć, kolor skóry, narodowość, a następnie przystępujemy do wybierania idealnych rodziców, którzy będą stanowili „odbicie” istotnych dla nas wzorców.

Hollie i Bo dzwonią do mnie, by powiedzieć, że już wracają i mają dla mnie i Christophera upominki. Odkładam słuchawkę telefonu i dostrzegam, że mój syn się uśmiecha. Christopher, podobnie jak większość dzieci, dużo się śmieje. To leży w dziecięcej naturze. Kiedy jednak mój syn wpadnie w swój dobry nastrój i zacznie się uśmiechać, trudno jest mu z niego wyjść. Zaczyna się wtedy śmiać na widok dosłownie wszystkiego, nawet nieruchomych przedmiotów, jak na przykład pusty wazon, odkurzacz czy śrubokręt. Biorę Christophera na ręce i przysuwam go do lustra wiszącego nad naszym kominkiem.

„Drogi Christopherze, wielkim zaszczytem jest przedstawienie ci Christophera” – mówię, pokazując jednocześnie mojemu synowi jego odbicie w lustrze. Christopher przestaje się uśmiechać. Jestem zaskoczony. Sądziłem, że jego odbicie zupełnie go rozbawi. W końcu potrafi się śmiać do praktycznie wszystkiego. Po raz kolejny przedstawiam mu jego samego. Ponownie nie wywołuje to u niego śmiechu. Tak naprawdę, jego twarz nie wyraża w tym momencie praktycznie żadnych uczuć. Wygląda to tak, jakby niczego nie widział. Jego nastrój nie zmienia się nawet na widok pustego wazonu.

Dlaczego Christopher nie śmiał się do swojego odbicia? Tamto zdarzenie skłoniło mnie do zgłębienia tematyki psychologii rozwoju dziecka. Podczas swoich badań dowiedziałem się, że większość dzieci nie śmieje się do własnych lustrzanych odbić. One siebie po prostu nie rozpoznają. Dlaczego tak jest? Spytałem o to Louise. „Małe dzieci jeszcze nie zaczęły się identyfikować ze swoim ciałem” – odparła w tak charakterystyczny dla niej, rzeczowy sposób.

Małe dzieci są jak wolne dusze szybujące nad ciałami i niezdecydowane jeszcze na lądowanie w którymś z nich. Kiedy patrzą w lustro, nie dostrzegają w nim własnego ciała i nie myślą To ja albo To jest moje. Dzieci są po prostu czystą świadomością. Dla nich nie ma żadnego Ja. Nie posiadają żadnego obrazu samych siebie. Nie tworzą żadnych postaci ani masek. Nie doświadczają również neuroz. Są wciąż pełne oryginalnego błogosławieństwa duchowego. Identyfikują się wyłącznie ze swoją pierwotną twarzą, jak zwykli nazywać ją buddyści, czyli twarzą własnej duszy.

Dzieci zwykle zaczynają identyfikować się z twarzą widzianą w lustrze pomiędzy piętnastym a osiemnastym miesiącem życia. Jest to faza lustra, zwana również stade du miroir, jak nazwał ją jej odkrywca, psychoanalityk Jacques Lacan. Nic dziwnego, że Elliot tak przyjemnie spędzał wspomniane przeze mnie Święto Dziękczynienia. Pewnym jest również, że Christopher nie osiągnął jeszcze charakterystycznego dla Elliota okresu, w którym pragnie się całować lustro. Wolał zamiast tego całować duży, owalny brzeg naszej wanny podczas rodzinnych kąpieli, błyszczące łyżki, stalowe rondle, szklane klamki i wszystko inne, w czym pojawiło się jego odbicie.

Od momentu osiągnięcia przez nas wieku trzech lat lustra stają się naszymi przyjaciółmi. Dzieci uwielbiają to, co się w nich odbija. Jest to okres, w którym każde z nich uświadamia sobie, że Mam ciało. W tym okresie ich związek z powłoką zewnętrzną jest jednak nadal delikatny. Ciało nie wyraża tego, kim są, ale stanowi narzędzie niezbędne do doświadczania typowych ludzkich spraw. W tym również okresie dzieci zaczynają stroić miny przed lustrem, zadzierać palcami swoje nosy, straszyć się swoim odbiciem i wykonywać przed lustrami zabawne tańce. Christopher i Bo są często bardzo rozbawieni tym, co widzą w lustrze. Często bawią się ze swoimi odbiciami, czym przypominają Piotrusia Pana bawiącego się z własnym cieniem.

Eksperymentowanie z byciem mną jest początkowo zabawne, ale nie trwa wiecznie. Kiedy zaczynamy identyfikować różne poziomy jaźni – ego – dochodzi do przełomu w naszej psychologii. Stając przed lustrem, stajemy się świadomi samych siebie. Zaczyna się u nas objawiać nieśmiałość. Albo pragniemy wpatrywania się w siebie, albo unikamy własnego odbicia. Zaczynamy zmieniać kurs z miłości na strach. Osądzamy samych siebie i tracimy z oczu naszą pierwotną twarz. Obraz samych siebie, jaki pojawia się w lustrze, zaczyna się opierać na osądach. Przestajesz w nim widzieć prawdziwego siebie.

Skrzydlata dusza, która jest naszą prawdziwą naturą, wciąż odśpiewuje swoją pieśń, ale trudno jest ją usłyszeć w hałasie czynionym przez wyobrażenie o sobie albo ego, który wywołuje poczucie strachu i izolacji. Piękno, które niegdyś w sobie widzieliśmy, nadal w nas istnieje, ale zostało ono zniekształcone przez nasze osądzanie samych siebie. Możemy je znowu dostrzec w momencie, gdy odrzucimy osądy, ale nie jest to łatwe, ponieważ osądzanie siebie do tej pory przeszło nam w nawyk i stanowi podstawę tego, z czym się identyfikujemy. Przekonaliśmy samych siebie, że ocenianie siebie stanowi podstawę postrzegania, a w rzeczywistości jest odwrotnie. Prawdę dostrzeżesz tylko wtedy, gdy odrzucisz wszelkie osądy.

Mit niedoskonałości

„Podjęłam pierwszą próbę samobójczą w wieku dziewięciu lat” – zdradza mi Louise.

„Co się stało” – pytam.

„Najwyraźniej coś mi się nie udało” – odpiera moja rozmówczyni.

„Świat nigdy by nie poznał Louise Hay, gdyby wtedy udało ci się spełnić zamiar” – odpowiadam.

„To prawda” – Louise z uśmiechem przyznaje mi rację.

„Co się wtedy wydarzyło?”.

„Mówiono mi, bym nigdy nie jadła jagód rosnących na zboczu wzgórza, ponieważ są trujące i mogę od nich umrzeć. Gdy więc pewnego dnia sprawy przybrały zły obrót, zjadłam jagody i położyłam się na wzgórzu, by umrzeć”.

Siedzimy z Louise przed lustrem biegnącym przez całą wysokość ściany w jej przydomowym biurze w San Diego. Dzielimy się naszymi historiami z dzieciństwa. Pomysłem Louise jest, by to robić przed lustrem. Kiedy mówi, Louise patrzy bezpośrednio na swoje odbicie. Tak naprawdę, przez cały czas utrzymuje kontakt wzrokowy ze swoim odbiciem. Jestem wstrząśnięty jej uczciwością i otwartością. Louise mówi cichym i miłym głosem podczas opisywania swojego dzieciństwa. Jej słowa wciąż niosą pewien smutek. Widać, że moja rozmówczyni jest pełna współczucia dla samej siebie w wieku dziewięciu lat.

„Dlaczego pragnęłaś się zabić” – pytam.

„Czułam, że nie zasługuję na miłość” – odpowiada.

„Czy kiedykolwiek czułaś, że na nią zasłużyłaś” – kontynuuję temat.

„Tak, na samym początku. Wszystko jednak uległo diametralnej zmianie w chwili, gdy moi rodzice się rozwiedli. Moja mama wyszła drugi raz za mąż. Jej nowy mąż znęcał się nade mną fizycznie i molestował seksualnie. W naszym domu było bardzo dużo przemocy”.

„Bardzo mi przykro z tego powodu, Lulu” – wyrażam swoje uczucia.

„Rodzina przekazała mi wiadomość, że nie zasługuję na miłość” – stwierdza Louise.

Kiedy Louise była nastolatką, została zgwałcona przez sąsiada. Za ten czyn jej oprawca trafił na szesnaście lat do więzienia. Louise opuściła rodzinny dom w wieku piętnastu lat. „Zawsze chciałam być miła dla innych” – stwierdziła – „ale nigdy nie byłam miła dla samej siebie”. Tymczasem sprawy ulegały ciągłemu pogorszeniu. „Pragnęłam miłości, a przyciągałam tylko tych, którzy mnie wykorzystywali”. Louise przyznała, że była gotowa przespać się z każdym, kto był dla niej miły. Wkrótce później zaszła w ciążę. „Nie potrafiłam zająć się sobą, a co dopiero mówić o dziecku” – stwierdziła.

Kiedy przychodzi moja kolej na opowieść z dzieciństwa, Louise zadaje mi pytanie – „Czego najbardziej pragnąłeś w dzieciństwie?”. Wpatruję się z uwagą w swoje odbicie. Początkowo mam pustkę w głowie. Wkrótce zaczynają się pojawiać wspomnienia. „Chciałem, by mnie zauważono” – odpowiadam Louise. Ona pyta, co mam na myśli. „Chciałem, by ktoś powiedział mi, kim jestem, dlaczego pojawiłem się na świecie i upewnił mnie, że wszystko będzie w porządku” – wyjaśniłem. Byłem bardzo ciekawskim dzieckiem. Nieustannie zadawałem sobie te wielkie pytania typu Kim jestem?, Co jest prawdziwe? oraz Dlaczego obdarzono mnie życiem?

Kiedy byłem dzieckiem, często się przeprowadzaliśmy. Mama chciała być jak najdalej od swoich rodziców. Tata zawsze gnał za coraz lepszą pracą. Tak się złożyło, że zamieszkaliśmy w Anglii w Winchester. Było to dość niedaleko od rodzinnych stron mamy. Wynajęliśmy niewielki dom o nazwie Honeysuckle Cottage1, a ja zachowałem z tego okresu bardzo dużo przyjemnych wspomnień. Gdy miałem dziewięć lat, przeprowadziliśmy się do wioski o nazwie Littleton, do domu o nazwie Shadows2. Pamiętam, że pomyślałem, iż jest to dość niezwykła nazwa dla domu.

„Czy rodzice cię kochali” – pyta Louise.

„Zdecydowanie tak, ale nasze relacje były dość skomplikowane”.

„Dlaczego” – pyta.

„Mama cierpiała na depresję, która nieustannie cofała się i powracała. Zawsze pojawiała się w najmniej oczekiwanym momencie. Potrafiła się ciągnąć całymi tygodniami. Kiedy dopadała mamę, ta leżała w łóżku, a my modliliśmy się o lek mogący przywrócić ją do dobrego stanu. Parokrotnie próbowaliśmy leczyć mamę w ośrodkach psychiatrycznych, ale w takich miejscach zawsze próbowała się targnąć na swoje życie”.

„A co z twoim tatą” – pyta Louise.

„On miał własne demony” – odpowiadam.

Kiedy miałem około piętnastu lat, dowiedzieliśmy się, że tata ma problemy z alkoholem. Obiecał wtedy przestać pić. Wielokrotnie podejmował tę próbę. W końcu wyprowadził się z domu i przez większą część ostatnich dziesięciu lat swojego życia był bezdomny. Przemieszczał się w tym czasie od jednego przytułku do innego. Koszmarem było życie z dwojgiem rodziców z tak poważnymi problemami. Członkowie rodziny Holdenów kochali się na tyle, na ile byli w stanie, ale nikt z nas w swoim wnętrzu nie miał przeświadczenia, że zasługuje na miłość. Nikt z nas nie był w stanie powiedzieć: zasługuję na miłość i naprawdę wierzyć w znaczenie tych słów.

Rzeczywistością twojej istoty jest to,

że zasługujesz na miłość.

LOUISE HAY – HEART THOUGHTS

Wraz z Louise dzielimy się rozważaniami filozoficznymi na temat pierwotnej natury człowieka. Oboje wiemy, że podstawowa prawda dotycząca każdego z nas, włączając w to ciebie, brzmi: zasługuję na miłość. Miłość to coś więcej niż uczucie czy emocja. Miłość jest twoją prawdziwą naturą. Jest to twoje duchowe DNA. Jest pieśnią twojego serca. Jest świadomością twojej duszy. Jeśli mamy szczęście jako dzieci, ta pierwotna prawda – zasługuję na miłość – stanowi odzwierciedlenie w naszych rodzicach, szkole, kościele i naszych przyjaźniach oraz innych relacjach międzyludzkich.

Odzwierciedlanie jest bardzo ważnym elementem dzieciństwa. Jego najwyższym celem jest afirmowanie pierwotnej prawdy, że zasługuję na miłość. To przez afirmacyjne odzwierciedlanie tego stwierdzenia doświadczamy swojego wiecznego piękna. Ufamy w to, kim jesteśmy, i dorastamy do bycia w dorosłym życiu dojrzałą osobą, która egzystuje w pełnym miłości świecie.

Pierwotna prawda, czyli zasługuję na miłość, jest dokładną odwrotnością największego lęku, czyli nie zasługuję na miłość. Strach przed brakiem miłości jest z reguły oparty na niezdrowym odzwierciedlaniu z dzieciństwa. Podczas naszej rozmowy toczonej naprzeciwko lustra Louise powiedziała: „Zostałam wychowana przez ludzi, którzy nie wierzyli, że zasługują na miłość. Nie byli oni w stanie zaszczepić we mnie takiego przekonania, ponieważ sami w to nie wierzyli”. Rodzice powinni wiedzieć, że pierwotną prawdą zaklętą w ich własnej naturze jest pomaganie swoim dzieciom w kochaniu samych siebie.

Pierwotny strach nie zasługuję na miłość nie jest prawdą, a zaledwie opowieścią. Staje się prawdziwy tylko wtedy, gdy sami się z nim identyfikujemy. Powstrzymuje nas przed radowaniem się własnym towarzystwem. Oddalamy się od siebie. Zapominamy o skrzydlatej duszy, która stanowi naszą prawdziwą naturę. Z kolei świat staje się symbolem naszych obaw. Jesteśmy przerażeni perspektywą spojrzenia w lustro. „Przyspieszam, mijając lustra, w których odbija się przeszłość” – powiedział swego czasu aktor Bill Nighy. Strach przed niezasługiwaniem na miłość infekuje naszą psychikę, która wskutek jego oddziaływania staje się pełna osądzania samych siebie. Coś ze mną jest nie tak. Jestem zły. Jestem nikim.

Pierwotny strach połączony z nawykiem oceniania samego siebie prowadzi nas do doświadczenia, które nazywam mitem niedoskonałości. Wyraża się on w mówieniu do siebie rzeczy takich jak:

Nie jestem wystarczająco dobry.

Nie jestem wystarczająco mądry.

Nie jestem wystarczająco popularny.

Nie jestem wystarczająco piękny.

Nie jestem wystarczająco silny.

Nie jestem wystarczająco interesujący.

Nie jestem wystarczająco kreatywny.

Nie jestem wystarczająco bogaty.

Nie jestem wystarczająco szczupły.

Nie jestem wystarczająco ważny.

„Strach przed byciem niewystarczająco dobrym w czymś towarzyszył wszystkim osobom, z jakimi pracowałam” – zdradza Louise. Mit niedoskonałości nie ma nic wspólnego ze skrzydlatą duszą będącą naszą prawdziwą naturą. Jest to wyuczone poczucie braku godności. Stanowi tym samym element tymczasowego obrazu samych siebie, który staramy się odtwarzać do momentu, w którym będzie to zbyt bolesne. Dochodzimy bowiem do chwili, w której upadamy na kolana i mówimy: chcę uzdrowić swoje życie i musi istnieć inna droga. Obalamy mit niedoskonałości w momencie, gdy decydujemy się skłonić ku pierwotnej prawdzie, że zasługuję na miłość.

Zasada lustra

„Kiedy pierwszy raz pracowałam z lustrem, nie było to dla mnie łatwe” – wyznaje Louise.

„Co się wtedy stało” – pytam.

„Poszukiwałam w sobie skaz i znalazłam ich bardzo wiele!” – odpiera z uśmiechem.

„Jakieś przykłady?”.

„Och, moje brwi były dalekie od ideału. Miałam za dużo zmarszczek. Kształt moich ust nie był prawidłowy. To była naprawdę długa lista”.

„Musiało być ci ciężko”.

„Byłam w tym okresie życia bardzo surowa dla samej siebie” – przyznaje Louise.

Moje pierwsze doświadczenie z pracą z lustrem było identyczne jak w przypadku Louise. Kiedy spojrzałem na swoje odbicie, musiałem stawić czoła całemu chórowi rozmaitych osądów. Część z nich dotyczyła mojego wyglądu. Pamiętam, że miałem sporo zastrzeżeń do własnego uśmiechu. Marzyłem, by był inny, w jakiś sposób lepszy. Nie jestem fotogeniczny – myślałem. Inne oceny były bardziej osobiste i dotkliwe. Wyrażał się przez nie typowy mit niedoskonałości: Nie jestem wystarczająco popularny. Nie jestem wystarczająco utalentowany. Nie wykorzystuję dobrze swojego życia. Nie jestem wystarczająco dobry i nigdy taki nie będę.

„Czy rozważałaś zaprzestanie pracy z lustrem” – pytam Louise.

„Tak, ale miałam dobrego nauczyciela, któremu ufałam i który pomógł mi poczuć się bezpiecznie, stojąc naprzeciwko lustra”.

„Jak tego dokonał?”.

„Wyjaśnił mi, że lustro mnie wcale nie osądza. To ja jestem za to odpowiedzialna. Z tego też powodu strach przed lustrem jest irracjonalny”.

„To przekonanie stanowi klucz do pracy z lustrem” – stwierdzam.

„Dokładnie” – zgadza się Louise. „Nauczyciel pokazał mi również, że kiedy patrząc w lustro, oceniam własny wygląd, tak naprawdę nie patrzę na siebie”.

„Tak więc rozpoczęłaś pracę z lustrem”.

„Tak, a po dość krótkim czasie zaczęłam dostrzegać małe cuda” – mówi Louise.

„Małe cuda?”.

„Zielone światła na drodze i wolne miejsca na parkingach” – moja rozmówczyni parska śmiechem.

„Co masz na myśli?”.