Strona główna » Obyczajowe i romanse » Chłypa

Chłypa

4.00 / 5.00
  • ISBN:
  • 978-83-941231-0-9

Jeżeli nie widzisz powyżej porównywarki cenowej, oznacza to, że nie posiadamy informacji gdzie można zakupić tę publikację. Znalazłeś błąd w serwisie? Skontaktuj się z nami i przekaż swoje uwagi (zakładka kontakt).

Kilka słów o książce pt. “Chłypa

Heniek Chłypa zabił człowieka. Był pijany. Teraz jest trzeźwy i musi stawić czoła rzeczywistości, od której nie ma ucieczki.

 

Kuba, brat zabitego, ma swoje problemy z prawem. Niewiele może zdziałać będąc na warunkowym, wraca jednak w rodzinne strony, by wyrównać rachunki. Prędzej czy później znajdzie Chłypę.

 

Ta dramatyczna historia konfrontuje czytelnika z sytuacją trudną moralnie, w której pojęcia kata i ofiary przeplatają się ze sobą. Bohaterowie szukają odkupienia swych win w zemście i w katharsis. Ani jedno, ani drugie nie jest jednak prostą drogą.

Polecane książki

Mogli się nigdy nie spotkać. Ona - wciąż bezskutecznie usiłująca znaleźć miłość i wiarę. On - szuka natchnienia i swojego miejsca na Ziemi. A jednak los zrobił wszystko, by ich ze sobą zetknąć. Los - i pewien tajemniczy nieznajomy, który pewnego dnia postanowił zostać ich Aniołem Stróżem......
Do poprawnego funkcjonowania szkoły nie wystarczą jedynie dobre chęci samego dyrektora. Jest to Opracowanie, w którą powinni zaangażować się nie tylko pracownicy szkoły, ale także uczniowie i ich rodzice. Jak to zrobić? Książka Organy szkoły przedstawia kompleksowe i praktyczne informacje o tym, jak...
Co to jest prawda? Czym różni się od złudzenia? Jak można ją poznać? A może rozum poszukując prawdy goni jedynie za własnym fantomem? Refleksja nad tymi, i im podobnymi pytaniami, zawsze należała do filozofii. Obecnie często się słyszy głosy, że jest to pytania przebrzmiałe, pozorne i nie na czas...
Co sprawia, że w niewielkiej Danii ludzie czują się tak szczęśliwi?Dania jest najszczęśliwszym krajem na świecie. Dlaczego? Malene Rydahl próbuje znaleźć odpowiedź na to pytanie. Zabawne anegdoty, osobiste wspomnienia i solidne statystyki tworzą praktyczną instrukcję dobrego samopoczucia na co dzień...
Devlyn Wolff, szef rodzinnej korporacji, po latach spotyka Gillian Carlyle, którą zna z dzieciństwa. Chcąc jej pomóc, proponuje Gillian pracę. Udaje przed sobą, że pragnie się odwdzięczyć za to, co kiedyś dla niego zrobiła. W rzeczywistości nikogo dotąd nie pożądał tak jak jej......
W 1970 roku, niemieckie Siegen stało się miejscem kolejnych rekordów olimpijskich. Przyjechały reprezentacje aż 64 krajów, choć finalnie dopuszczono do rozgrywek tylko 60 zespołów. W Olimpiadzie zadebiutowały: Japonia, Nowa Zelandia, Rodezja, Wyspy Owcze i wysepka Guernsey. Do udziału zgłoszono wszy...

Poniżej prezentujemy fragment książki autorstwa Tomasz Bilski

Tomasz Bilski

Chłypa

Wydanie I

© Copyright by Tomasz Bilski

ISBN:978-83-941231-0-9

www.shortbook.pl

www.facebook.com/shortbookpl

Zima okryła świat świeżą pościelą śniegu, zabielając pola i lasy, pokrywając skrzącym się puchem zapadłe dachy domów i stodół, dziurawe ulice i polne drogi. Potem zima pozwoliła swej pościeli zżółknąć i zszarzeć, jak brudzą się niezmieniane miesiącami prześcieradła. Świat, chowający swe niedoskonałości pod perłowym płótnem, teraz okryty był szarą, mokrą ścierką.

Heniek Chłypa wpatrywał się w boleśnie powykrzywiane gałęzie drzewa na granatowym tle gasnącego nieba. Widział w nich coś groteskowego, jakieś ponure, magnetyczne piękno, które napawało go lękiem i wiedział o nim tylko tyle, że musi się w nie wpatrywać.

– Jedziesz? – Spytał kierowca starej Skody Favorit. Chłypa nie zauważył, gdy ten nadjechał. Niby słyszał dźwięki; rzężenie silnika, skrzypienie śniegu pod oponami, nawet poczuł ciepło bijące z samochodu, nie zwrócił jednak na nie uwagi, wciąż bezmyślnie zapatrzony w czarne gałęzie.

– Ty to Heniek jesteś wykręt, no rusz dupę!

Szeroka i płaska twarz Chłypy z pomarszczonym czołem i rozdziawionymi ustami zwróciła się do kierowcy.

– A gdzie jedziemy? – Zapytał Chłypa.

– Do braci Jojo.

Chłypa skrzywił się i znów spojrzał na chwilę w stronę gałęzi. A gdyby tak być ptakiem, czarną wroną na takiej gałęzi? Odwrócił wzrok od drzewa i wbił spojrzenie w śnieg pod stopami.

– Adam… – zaczął – a nie możemy się sami napić?

– Daj spokój Heniek. Boisz się ich?

– Nie. – Powiedział bez przekonania. Zaczął wiercić butem dziurę w śniegu. – Nie lubię ich.

– „Nie lubię ich” – przedrzeźniał go Adam. – Nie zachowuj się jak dziecko, wsiadaj.

Chłypa westchnął. Ostatecznie zaschło mu w gardle, a wódka to zawsze i wszędzie jest wódka, nieważne czy z braćmi Jojo, czy bez nich. Wsiadł do auta i ruszyli w stronę sąsiedniej wioski, mijając stare gospodarstwa o szarych ścianach, krzywe, zapadłe dachy, drewniane słupy podtrzymujące kable, jak struny gitary. Wszystko to malowane czarnym atramentem na szarym tle wieczornego śniegu.

Ledwie minęli tabliczkę z przekreślonym napisem „Wółczyce”, a na horyzoncie, pod lasem, zamajaczyły już pojedyncze, żółto-pomarańczowe światła Grzędowa.

***

Duży Jojo siedział w fotelu, w ręku trzymając pilota. Rechot, wydobywający się z głębi jego olbrzymiej fizjonomii, bardziej przypominał urywany wrzask niż śmiech.

– HA! HA! HA! – Jak rozkazy.

Mały Jojo nie panował nad sobą, trząsł się pochylony do przodu, prawie wstając z krzesła i cały czerwony na twarzy po prostu ryczał. Co innego najmłodszy z trójki braci, Glista, który chichotał spazmatycznie, co rusz pociągając nosem.

Każdy z nich przewyższał Chłypę przynajmniej o głowę. Heniek, skoro o nim mowa, też się śmiał, choć nic a nic nie zrozumiał z ich żartu; nie śmiać się byłoby mu jednak głupio. Zasłaniał usta, jakby chciał złapać coś, co chce z nich wyskoczyć. Tylko Adam był poważny, trochę sposępniały. Wodził po wszystkich zaczepnym, niebezpiecznym wzrokiem.

– Zdrowie – krzyknął Duży Jojo, między jednym wrzaskiem śmiechu, a drugim.

Wszyscy podnieśli kieliszki ze stolika i wypili. Zamilkli i można było lepiej usłyszeć muzykę wyjącą z telewizora. Po chwili znowu zaśmiali się krótko i skończyli, a Chłypa rozchichotał się zupełnie, zerkając co rusz to na jednego, to na innego.

– A ty z czego ryjesz? – Spytał Mały Jojo patrząc Chłypie w oczy.

Chłypę obleciał strach. Nie wiedział co powiedzieć, wzruszył tylko ramionami i uśmiechnął się głupio.

– Dajcie mu spokój – powiedział Adam.

– A co tam u braciszka? – Powiedział Duży Jojo do Adama i ściszył telewizor. – Dalej siedzi?

– A co ma być? – Oburzył się Adam, aż zatrzęsły się bujne loki okalające jego wąską twarz. – Siedzi.

– Długo jeszcze? – Spytał Mały Jojo, uśmiechając się, jakby powiedział coś zabawnego.

– Chyba nie – odpowiedział Adam. – Ale nie wiem dokładnie, nie gadam z nim.

– A gdzie siedzi? – Dopytywał Duży Jojo.

– Pytałeś się już – powiedział Adam czerwieniąc się na twarzy. – We Wronkach.

– A może siedzi za granicą? Jak go ostatnio widzieli to wracał z Niemiec, z niezłą kasą.

– Nie siedzi za granicą, tylko za kratami. – Powiedział dosadnie Adam, patrząc Dużemu Jojo w oczy. – Pamiętasz co było w Lizaku? Pobił do nieprzytomności trzy osoby i teraz siedzi.

Duży Jojo patrzył jeszcze chwilę na Adama, po czym pogłośnił telewizor.

– Wóda się skończyła – zauważył Glista. – Mamy coś jeszcze?

Chłypa odczuł dziwny niepokój. Był już pijany, miał jednak ochotę na więcej – jeszcze się nie dobił.

– Nie – odpowiedział Mały Jojo, spoglądając na Adama. – Trzeba by do miasta jechać.

Duży Jojo znowu ściszył telewizor, żeby móc coś spokojnie powiedzieć.

– Niech Chłypa jedzie. Adama mieliśmy pilnować pod nieobecność Kuby.

– Nie puszczę swoim autem – powiedział Adam. – On nie ma nawet prawka.

– Umiesz jeździć, Chłypa? – Spytał Mały Jojo.

– Umiem – odpowiedział Chłypa unikając kontaktu wzrokowego.

– No to nawet lepiej, że nie masz prawka, bo nie masz nic do stracenia – powiedział Mały Jojo i ryknął śmiechem.

– To już lepiej ja pojadę – powiedział Adam.

– Nie – zaprotestował Duży Jojo. – Niech Chłypa jedzie, po chuj masz ryzykować?

– Najwyżej pojedź z nim – zaproponował Glista.

– Ja pojadę – powiedział niepewnie Chłypa. – Nie martwcie się.

Adam spojrzał na niego – nie wyglądał tak źle, a Adam sam miał już mocno w czubie i w rzeczy samej bał się prowadzić.

– Dobra – powiedział. – Jedziemy we dwóch.

***

Jechali wąską drogą między polem, a lasem, przedzierając spokój nocy rykiem silnika, smutnym jak ćwiartka wódki. Żółte reflektory Skody rozświetlały noc, ukazując zaśnieżoną drogę. Z prawej powoli mijali czarne konary sosen i cienkie pnie brzóz, z lewej rozpościerała się rozległa, pusta równina, na środku której rosło samotne, potężne drzewo.

– Staniesz przy Ce-Pe-eNie – powiedział Adam. Był rozdrażniony, wiercił się, jakby coś go swędziało pod swetrem. – Nie będziemy wjeżdżać do miasta, po co ryzykować.

– Pewnie. – Powiedział Chłypa. Siedział blisko kierownicy i pochylał się mocno do przodu. Dłonie miał spocone, choć w aucie było zimno. – Ale to jeszcze kawał drogi. Mówiłem, żeby tam nie iść. I tak musimy sami kupić wódkę.

– Daj