Odkryj, że biegun nosisz w sobie
- Wydawca:
- National Geographic
- Kategoria:
- Styl życia
- Język:
- polski
- ISBN:
- 978-83-7596-496-7
- Rok wydania:
- 2014
- Słowa kluczowe:
- biegun
- droga
- filozof
- marek
- możliwości
- nosisz
- odkryj
- pracy
- pustynie
- sobie
- świecie
- wierze
- zaprosić
- zdobył
- mobi
- kindle
- azw3
- epub
Jeżeli nie widzisz powyżej porównywarki cenowej, oznacza to, że nie posiadamy informacji gdzie można zakupić tę publikację. Znalazłeś błąd w serwisie? Skontaktuj się z nami i przekaż swoje uwagi (zakładka kontakt).
Kilka słów o książce pt. “Odkryj, że biegun nosisz w sobie”
Odkrywanie biegunów geograficznych, przejście pustyni, przepłynięcie oceanu to fascynująca i niebezpieczna droga, której przebycie pozwoliło mi odkryć metodę Biegun – sztuka odkrywania siebie i osiągania celów. Nie obawiaj się, nie jest to wykład akademicki, nie chcę Cię do niczego namawiać ani pouczać. Chciałbym jedynie podzielić się swoim doświadczeniem i zaprosić Cię do pracy nad sobą, która jest nie mniej fascynująca niż wyprawa na najdalsze krańce Ziemi. Wierzę, że opisana w książce metoda i ćwiczenia psycholog Joanny Heidtman będą otwarciem drzwi i pierwszym krokiem w Twojej podróży w głąb samego siebie. Nowe drzwi to nowa droga i nowe możliwości, a każda podróż zaczyna się od pierwszego kroku.
Marek Kamiński
Polarnik, podróżnik, filozof. Pierwszy na świecie zdobył w jednym roku dwa bieguny Ziemi bez pomocy z zewnątrz: 23 maja 1995 roku wraz z Wojciechem Moskalem dotarł na biegun północny, a 27 grudnia 1995 roku zdobył samotnie biegun południowy. Uczestnik wypraw w różne zakątki świata, m.in. na Pustynię Gibsona, Kilimandżaro i Atlantyk. Zasłynął także z podróży na bieguny z niepełnosprawnym chłopcem, Jasiem Melą. Ma w swoim dorobku dziesięć książek.
Otrzymał wiele nagród i wyróżnień, między innymi statuetkę Chopina „Za Sławienie Polski i Polskości”, został odznaczony Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski przez prezydenta Lecha Wałęsę. Uzyskał wpis do Księgi Rekordów Guinnessa w dziale „Ludzkie Możliwości”.
2% z każdego sprzedanego egzemplarza książki zostanie przekazane na statutową działalność Fundacji Marka Kamińskiego.
Polecane książki
Poniżej prezentujemy fragment książki autorstwa Marek Kamiński
Marek Kamiński
Odkryj, że biegun nosisz w sobie
Kiedy w ciągu jednego roku osiągnąłem na nartach bez pomocy z zewnątrz biegun północny i południowy, nie do końca zrozumiałem znaczenie tej drogi i tych miejsc. Napisano, że człowiek, który zdobędzie biegun, odkryje tajemnice człowieka. Upłynęło jednak wiele czasu, zanim zacząłem dotykać sens tej drogi i znaczenie bieguna. Im więcej o tym myślę, tym bardziej bieguny stają się dla mnie tajemnicą, przyciągają, zmuszają do zastanowienia i w ten sposób wiodą do odkrywania tajemnic człowieka.
Moja droga, która prowadziła przez biegun północny, biegun południowy, Grenlandię, Pustynię Gibsona w Australii, Kilimandżaro, Wisłę, a także dwa bieguny z Jankiem Melą, zainspirowała mnie do refleksji, jak to, co wydawało się niemożliwe, stało się możliwe. Próba odpowiedzi na to pytanie oraz doświadczenie życia na krańcach Ziemi i nieraz krawędziach ludzkich możliwości stały się fundamentem, na którym skonstruowałem metodę Biegun, czyli sztukę odkrywania siebie i osiągania celów.
Ta metoda pozwoliła mi pójść o wiele dalej niż geograficzne bieguny. Pozwoliła mi ona odkryć samego siebie. Nazwa metody wzięła się stąd, że biegun jest sprawcą, ale także jest on dobrą metaforą celów, które sobie stawiamy i które pozornie mogą się wydawać niemożliwe do osiągnięcia, ale kiedy okazuje się, że je osiągnęliśmy, musimy iść dalej i nie możemy zatrzymać się na biegunie. Z drugiej strony sama próba zmierzenia się z naszym biegunem i wyciągnięcie wniosków z ewentualnej porażki są tak samo ważne jak zdobycie celu.
Książka, którą ewentualnie przeczytasz, jest próbą przybliżenia i uporządkowania tej metody, ale nie jest to wykład akademicki. Fundamentem metody Biegun jest odkrycie poczucia własnej wartości, zdobycie wewnętrznej wolności, pozytywna motywacja, poczucie, że jesteśmy w tym świecie potrzebni, nie jesteśmy tutaj bez powodu i jakiekolwiek błędy popełnimy, jakkolwiek jest nam ciężko, ten świat nas kocha i potrzebuje. Żyjemy po części w iluzji, która wciąż pokazuje nam nowe cele i przedmioty, które powinniśmy osiągnąć i posiadać, dlatego życzę ci, Czytelniku, zdobycia wielu biegunów. Nie tylko zewnętrznych, ale przede wszystkim tych, które są w tobie.
Marek Kamiński
1.1 Odkryj, że biegun nosisz w sobie
Mamy rozmawiać o biegunach w naszym życiu i o tym, jak je zdobywać. Ale czym one są? Przecież nie chodzi tylko o te dwa punkty na globusie. Bieguny – zastanawiałeś się, co to takiego?
Dla mnie, dla Marka Kamińskiego, biegun to rzeczywiście po pierwsze pewien punkt geograficzny, do którego kiedyś postanowiłem dojść. Ale podczas mojej pierwszej polarnej wyprawy, w której byłem nastawiony jedynie na osiągnięcie tego punktu na mapie, na dojście do bieguna, nie dawał się on tak łatwo zdobyć. Zatrzymał nas – szedłem wówczas wspólnie z Wojtkiem Moskalem, z którym zostaliśmy pierwszymi Polakami zdobywcami bieguna północnego – i kazał zastanowić się nad samą drogą, która do niego prowadzi. Dzięki temu biegun stał się dla mnie czymś, co ma o wiele więcej znaczeń niż tylko punkt na mapie.
Zwykle w naszych podróżach po świecie wartością jest to, że gdzieś dotarliśmy. Możemy potem opowiadać rodzinie i znajomym: „Tak, byłem w Luwrze” albo: „Tak, byłem na placu Świętego Marka w Wenecji”. Z moim biegunem było inaczej. Nie można opowiadać, że było się na biegunie, można jedynie opowiadać, jak się do niego doszło. Ale droga, która do niego prowadzi, pozornie przebiega w pustce – jest tylko biało i zimno, i nic się nie dzieje. W rzeczywistości dzieje się jednak bardzo dużo. W kształtach lodu można odkrywać różne formy: mumie, Sfinksa, piramidy. W niektórych formach lodu i śniegu można dostrzec nawet księżycowe kratery. Biegun okazał się dla mnie magicznym miejscem. Jeżeli jedziemy na przykład do Egiptu, jeszcze przed wyprawą wiemy, jak wygląda Sfinks czy piramidy. Nic nie może więc nas specjalnie zaskoczyć, co najwyżej piramida okaże się większa albo mniejsza, niż sądziliśmy. Ale Sfinks nie zmieni się nagle w bazyliszka ani piramida w statek kosmiczny. A na biegunie w pewnym sensie jest to możliwe. Dlatego biegun był dla mnie tak inspirujący. Był jak pusty biały ekran, na którym mogłem zobaczyć samego siebie.
Ale to tylko wyobraźnia. Jakie to może mieć znaczenie w życiu?
Wyobraźnia pozwala nam na przykład zobaczyć, że wokół biegunów kręci się cały świat, a one same pozostają nieporuszone. Takie znaczenie słowa biegun można znaleźć w słownikach symboli. Jak to się ma do życia? Biegun jest dla mnie właśnie tym wszystkim, co wprawia mnie w ruch. Biegun jest czymś, co wszyscy nosimy w sobie i co powinniśmy odkryć. Ja, maszerując przez puste polarne przestrzenie, zaczynałem właśnie odkrywać samego siebie. Słowo „biegun” ma więc, jak się okazuje, wiele różnych możliwych znaczeń, które chciałbym tu uporządkować.
Wszyscy wiemy, gdzie leżą geograficzne bieguny. Ale jeśli nasze bieguny są w nas samych, jak znaleźć do nich drogę?
Jeśli przyjąć, że każdy człowiek ma swoje bieguny, to ich zdefiniowanie jest pewnym procesem. Być może niektórzy ludzie od początku są świadomi tego, co chcieliby robić w życiu, i widzą jasno swoją drogę. Ale na ogół nie wiemy, gdzie leżą nasze bieguny. Ja na pewno przez długi czas nie byłem ich świadom i musiałem je odkrywać. A właściwie – cały czas je odkrywam.
Jak odróżnić od zwykłych marzeń to, co jest moim biegunem?
Po czym poznać, że to jest to? Że to twój biegun? Na pewno możemy to poznać po swoim zaangażowaniu. Obcując w myślach z tym celem, z tym marzeniem, dobrze się czujemy i wierzymy, że jesteśmy w stanie poświęcić mu swój czas, poświęcić też inne sprawy, a może nawet swoją dotychczasową drogę. Kiedy jesteśmy w stanie coś poświęcić, coś położyć na szali, możemy sądzić, że to nasz biegun. Nie trzeba od razu rzucać wszystkiego, nie musimy ruszać na biegun Ziemi. Może to być cel znajdujący się w naszym zasięgu. Ważniejsze jest to, że mając do wyboru coś pewnego w tej rzeczywistości, którą już znamy, w której żyjemy, jesteśmy w stanie z tego zrezygnować, mając przed sobą nieokreśloną wizję czegoś innego, co na razie tylko nam się marzy. Gotowość do poświęcenia jest sygnałem, że może to być naszym biegunem.
Nie musi on leżeć na końcu świata?
Biegun jest tworzony z twojej dotychczasowej drogi, nawet jeśli wydaje ci się całkowicie z innej planety. W jakimś sensie jest konsekwencją wyborów, których dokonywałeś do tej pory, tylko konsekwencją na o wiele większą skalę. Na przykład zawsze chciałeś robić coś związanego z wiarą, z duchowością, ale niekoniecznie pragniesz być księdzem albo pustelnikiem. Chciałbyś pomagać innym ludziom, ale niekoniecznie jako lekarz. I nagle wszystkie te cząstkowe i niezrealizowane pragnienia znajdują ujście w czymś, co wydaje się z całkiem innej bajki, ale tak naprawdę jest odpowiedzią na noszone w nas często nawet nieuświadomione pragnienia.
Zwykle sami uznajemy, że takie nasze marzenia są naiwne i nie do zrealizowania.
Ale przykład wielu ludzi pokazuje, że to nieprawda. Wittgenstein, słynny filozof, w pewnym momencie życia rzucił wszystko i przeniósł się do położonego nad fiordem domu w Norwegii, bo uznał, że wszystko, co miał do powiedzenia lub napisania, już przekazał, a chciał dowiedzieć się czegoś więcej o samym sobie i o świecie. Nansen spalił za sobą mosty po to, żeby przejść Grenlandię. Wyruszył z niezamieszkanego wybrzeża i szedł w stronę ludzkich osiedli po drugiej stronie Grenlandii, w ten sposób zamykając sobie możliwość odwrotu. Nie zawsze oczywiście trzeba być tak radykalnym. Ważne, żebyśmy chcieli coś zrobić ze swoim życiem i żebyśmy nie chcieli tkwić w miejscu. Bo życie można przeżyć w taki sposób, że przez cały czas płyniemy z prądem wydarzeń i staramy się tylko o to, żeby utrzymywać się na powierzchni, nie za bardzo ryzykując. Ale życie służy temu, żeby coś z nim zrobić. Nie wystarczy czekać na to, aż ono z nami coś zrobi, tylko trzeba samemu wykonać pewną pracę.
Fridtjof Nansen
Ludwig Wittgenstein
DOŚWIADCZENIE KOŃCA DROGI
Wyobraź sobie, że idziesz na biegun północny, ciągnąc za sobą ciężkie sanki z ekwipunkiem. Jesteś sam, jest – 50 stopni Celsjusza, jesteś zmęczony, tracisz siłę i koncentrację. Jest ci bardzo zimno i chciałbyś już być w domu. Nagle zauważasz, że jesteś na bardzo cienkim lodzie, ale nie masz się dokąd cofnąć. Lód zaczyna pękać pod sankami, a potem pod twoimi nartami. Powoli zanurzasz się w bardzo zimnej wodzie. Poruszasz rękami i nogami, ale nie masz się czego chwycić, bo lód pęka na małe kawałki i tworzy się wokół ciebie breja. Nie ma nikogo, kto może ci pomóc, sanki ze sprzętem powoli zanurzają się w lodowatej wodzie i ciągną cię na dół. Dno jest cztery kilometry niżej. Masz jeszcze trochę powietrza w płucach. Powoli zaczynasz opadać w dół razem z sankami, jak ptak szybując w wodzie parę metrów w ciągu sekundy. Czas zwalnia, nie masz go dużo, opadając ku nieuchronnemu. Myślisz o swoim życiu: co warto z nim zrobić, czego nie zrobiłeś, a bardzo chciałeś, z kim chciałbyś jeszcze porozmawiać, komu przebaczyć, kogo prosić o przebaczenie. Nie masz już dużo czasu. Co będzie z twoimi bliskimi, znajomymi? Nawet się z nimi nie pożegnałeś ani oni z tobą. Czy chciałbyś im jeszcze coś powiedzieć? Czy i jak będą cię pamiętać? Jeszcze raz przebywasz w myślach swoją drogę przez życie i coraz szybciej opadasz w dół…
BIEGUN MOJEGO ŻYCIA
1. To ćwiczenie może być nieco bolesne. Warto się o nie jednak pokusić, bo jak żadne inne pomaga w znalezieniu odpowiedzi na pytanie: „Co zawiera się rzeczywiście w osi (jest na biegunie) mojego życia?”.
2. Wyobraź sobie, że masz sześćdziesiąt, osiemdziesiąt albo sto lat. Jesteś wiekowy, ale czujesz pełną satysfakcję ze swojego całego życia. Jesteś spokojny. Co w tym, przeżutym już, czasie daje ci poczucie spełnienia na koniec życia? A co z kolei powoduje, że umierając, powiedziałbyś: „Bardzo żałuję, że nie…”? Dokończ to zdanie. To, co napisałeś, zapewne przynależy do twojego bieguna. Zacznij myśleć o tym, kiedy i jak to zrealizujesz. Nie czekaj do osiemdziesiątki!
3. Weź osiem karteczek samoprzylepnych. Na każdej zapisz jedną rzecz, która ci się marzy w życiu. Połóż je przed sobą. Wszystkie te sprawy, rzeczy są bardzo atrakcyjne i ważne, prawda?
a. A teraz wyobraź sobie, że przychodzi jakaś katastrofa i możesz zrealizować tylko pięć z nich. Wybierz te pięć karteczek i pozostaw przed sobą, a dwie pozostałe zwiń i odłóż.
b. Masz więc pięć cennych rzeczy. Teraz jednak wielkie tsunami porywa dwie i możesz zatrzymać i realizować tylko trzy z nich. Wybierz te, które zostawisz.
c. Na koniec okazuje się, że masz szansę zrealizować tylko i wyłącznie jedną z pozostawionych trzech rzeczy. Która to będzie? Pozostałe karteczki zwiń i odłóż.
d. Ćwiczenie może wydawać się z pozoru nużące, ale koniecznie przechodź każdy etap z osobna, po kolei. Możesz sam siebie zaskoczyć!
1.2. Dotrzesz do niejednego bieguna, pracując nad sobą
Nikt nam nie każe przejść przez nasze życie tak, jak Nansen przeszedł przez Grenlandię. To tylko jeden z możliwych wariantów. Życie generalnie nie lubi schematów. Powtarzanie ich, tak jak powtarzanie rytuałów, czasem może pomóc, ale nie zawsze to działa. Palenie mostów to sytuacja ostateczna, kiedy nie możemy zrobić kroku naprzód. To ostateczność, aczkolwiek czasem trzeba od ostateczności zaczynać, bywa i tak w życiu. Można od tego zacząć, ale absolutnie nie trzeba. Można wówczas, kiedy człowiek jest na to przygotowany i kiedy jest zdeterminowany, bo rzeczywistość tak go już rozczarowuje albo jest w niej tyle ograniczeń, że można tylko poza nią wyjść. To tak jak z przebywaniem w zamkniętym, dusznym domu. Wyjście na zewnątrz jest jedyną metodą, żeby zaczerpnąć świeżego powietrza i zobaczyć, że można oddychać pełną piersią.
Kiedy czujemy, że tu, gdzie jesteśmy, nic już nas nie czeka albo że czekają nas jedynie same przeszkody, wtedy rzeczywiście najlepiej jest spalić wszystkie mosty. Ale musimy wiedzieć choćby z grubsza, czego szukamy po drugiej stronie. Musimy mieć ogólne wyobrażenie tego, co chcielibyśmy ze swoim życiem zrobić. Nansen wiedział, że na drugim brzegu Grenlandii są ludzkie osiedla i że musi tam dojść, bo inaczej zginie. Celowo ułożył marszrutę w taki sposób, żeby nie mieć do czego wracać. W życiu palenie mostów może być potrzebne na jakiś czas. Można udać się w podróż albo udać się do pustelni i zobaczyć, jak tam jest. Kiedy wydaje nam się, że pojawił się przed nami jakiś cel, w miarę jasny, możemy ryzykować. Ale kiedy wiemy tylko tyle, że tu źle się czujemy, ale jeszcze nie wiemy, dokąd iść, wówczas pamiętajmy, że jest taki wynalazek, jak mosty zwodzone. Można przejść na próbę na drugi brzeg, ale potem wrócić.
Pamiętajmy też, że palenie za sobą mostów nie polega na tym, żeby palić uczucia, niszczyć stosunki z ludźmi, obrażać kogokolwiek. Niektórzy obrażają wszystkich zaprzyjaźnionych z nimi ludzi, żeby nie było do czego wracać. Nie o to chodzi. Jeśli ktoś już pali za sobą mosty, niech przy tej okazji nie pali ludzi. Nawet jeśli coś uda nam się osiągnąć, będzie temu towarzyszyła potem świadomość, że kogoś skrzywdziliśmy.
Nie trzeba więc zrywać ze swoim dotychczasowym życiem?
Najpierw trzeba poznać i zrozumieć samego siebie. Taką pustą przestrzeń, którą ja odkryłem w drodze na biegun, możemy znaleźć i w taki prosty sposób, że podarujemy sobie piętnaście minut dziennie na zastanowienie się nad sobą. Możemy nie mieć możliwości, żeby wyjechać na miesiąc do medytacyjnego klasztoru, ale codzienna chwila skupienia, odizolowania się, już będzie formą palenia mostów. Szukanie biegunów polega na szukaniu autentycznego, mojego życia. Nie chodzi zatem o widowiskowe zerwania, bardziej liczy się istota, zawartość.
W jednej z części Gwiezdnych wojen jest scena, w której Luke Skywalker mówi, że jest już gotów, by stać się rycerzem Jedi, ale słyszy w odpowiedzi, że jest na to jeszcze za wcześnie. To taki właśnie życiowy moment, kiedy człowiek chce coś ze sobą zrobić, ale jeszcze nie wie, co konkretnie, i musi najpierw do tego dojrzeć. Bo inaczej może przejść na ciemną stronę mocy… Nie jest wartością samą w sobie zerwanie z dotychczasowym życiem, kiedy odczujemy potrzebę zmiany. Ważne jest, w imię czego to się odbywa. Musimy wiedzieć, czego chcemy, choćby mniej więcej. Również na mojej drodze stawały różne „demony”, różne pokusy czy też chęć wybrania łatwiejszej i wygodniejszej drogi. Oczywiście możemy sami od razu założyć, że przejdziemy na ciemną stronę mocy, ale ja uważam, że na swoje bieguny lepiej nie dochodzić, chwytając się wszelkich dostępnych metod. Dziś możliwości wynajdywania sobie zajęć wydają się nieograniczone, ale nie wszystko, co jest możliwe, jest dobre. Dobre dla nas.
Wiele rzeczy dużo łatwiej też dziś osiągnąć. Nad biegunami można przelecieć w samolocie. Ale chyba nie o to chodzi…
Niedawno ktoś zwrócił mi uwagę, że od czasu zdobycia przez Wojtka Moskala i przeze mnie bieguna północnego nikt z Polaków nie podjął podobnej próby. To nie jest sprawa pieniędzy, bo przygotowanie jachtu do rejsu dookoła świata jest wielokrotnie kosztowniejsze niż wyprawa na biegun. Chodzi po prostu o to, że aby dojść na biegun, trzeba się straszliwie namęczyć. Trzeba bardzo ciężko pracować i namęczyć się jeszcze po drodze. Trzeba oddać tej sprawie dużą część samego siebie, w każdym wymiarze: fizycznym, duchowym, psychicznym. Żeby przetrwać to zmęczenie i nie zrezygnować, trzeba wykonać bardzo dużą pracę wewnętrzną.
Co więcej, nie jest tak dobrze, że wykonuje się ją raz, a potem ma się spokój na resztę życia. Kiedy dochodzisz do swojego bieguna, przyglądasz mu się, ale potem musisz iść dalej, nadal pracując nad sobą. Jeśli wydaje nam się, że biegun leży na zewnątrz nas, gdzieś tam daleko, to zwyczajnie do niego nie dojdziemy, zabraknie nam po prostu sił. Biegun ma już taką strukturę, że bez pracy nad sobą nie można tam dojść. Cel, który nie wiązałby się z przebudową wewnętrzną, z rozwojem, nie jest dla mnie biegunem.
A jeśli chcemy zdobyć tylko coś konkretnego, na przykład dobry samochód albo wygodny dom?
Nawet jeśli te rzeczy zdobędziemy, czy zmienimy coś w sobie? Techniki zdobywania biegunów można zastosować do wszystkich celów, ale czy każdy będzie naszym biegunem? Stanie się nim dopiero wtedy, gdy będzie zgodny z naszymi marzeniami i autentycznymi pragnieniami. Dopiero wówczas będziemy się czuli spełnieni i prawdziwi.
Wierzę, że ktoś może czuć się spełniony dzięki temu, że wybuduje sobie dom, o jakim przez całe życie marzył, z patio i basenem. Ale na ogół staramy się tak usilnie o podobne rzeczy nie dlatego, że są przedmiotem naszych najgłębszych pragnień, tylko po to, żeby jak najlepiej wypaść w oczach innych ludzi. Nie chodzi o moją wewnętrzną satysfakcję, tylko o coś zewnętrznego. „W oczach ludzi” to inna nazwa sławy, którą osiąga się, gdy uda się zrealizować jakiś wielki projekt. Na poziomie mieszkania czy samochodu chodzi o to, żeby nasi znajomi zobaczyli – o, ma niezłe auto, piękny dom. Przy wielkich projektach chodzi o to, żeby usłyszano o nas w całym kraju albo i na całym świecie.
To coś złego?
Sama sława nie jest niczym złym. To, że chcemy dobrze wypadać w oczach innych, to także nic złego. Nie uważam, żeby było naganne to, że chcę, aby inni mieli dla mnie uznanie. Jeżeli natomiast podporządkowujemy temu celowi swoje życie, jeśli będziemy myśleć tylko i wyłącznie o tym, żeby dobrze wypadać w oczach innych, za wszelką cenę, wtedy rzeczywiście będzie się to działo kosztem naszej osobowości, bo to nie my jesteśmy wtedy celem tylko to, jak wypadamy w oczach innych. Nieświadomie, na głębszych poziomach, możemy nawet z tego powodu cierpieć. Możemy zburzyć całe swoje życie po to, by na koniec zostać sami. Jeśli to, jak wypadamy w oczach ludzi, nie będzie podbudowane niczym autentycznym, prawdziwym w nas, w momencie gdy tak zdobyte uznanie z jakichś powodów skończy się, będziemy nikim. Lepiej więc starać się o uznanie we własnych oczach, a dokładniej – uznanie w oczach innych budować na uznaniu w oczach własnych.
Owocem fałszywych biegunów jest frustracja, a nie satysfakcja. Biegun to jednak autentyczność, prawda, fundament zbudowany w samym sobie. Ja sam nie przywiązuję dziś wagi do tego, jak mnie inni postrzegają. Może dla jednych jestem zdobywcą biegunów, a dla innych dziwakiem, niezrozumiałym frustratem? Dla kogoś zdobywanie biegunów Ziemi może być wariactwem, jakimś absurdem: po co tam iść, skoro nie ma tam niczego prócz lodu, co tam można znaleźć?
A czy każdy ma w swoim życiu jeden biegun, czy ma ich wiele?
Myślę, że każdy z nas ma więcej niż jeden biegun do zdobycia. Ważne, żeby na początek odkryć jeden. To tak jak z językiem. Ucząc się drugiego języka, lepiej poznajemy własny. Zdobywając bieguny, lepiej rozumiemy własne życie. Ich liczba nie ma znaczenia. Każdy biegun jest dobry. Nie zawsze też muszą się uzupełniać, czasami okazują się przeciwieństwami. Na przykład teraz mój biegun podróżowania stał się antybiegunem dla życia rodzinnego.
Biegunów może być wiele, ale już jeden pozwala nam odkryć bogactwo życia. Nie ma jednego modelu obowiązującego wszystkich, tak samo jak na różnych etapach naszego życia bieguny wyglądają inaczej. Pierwszym krokiem w ich stronę jest już trochę głębsze spojrzenie na siebie. Kiedy płyniemy z prądem, jeśli nawet tylko się zatrzymamy, to w pewnym sensie zaczynamy płynąć pod prąd. W moim życiu zaprowadziło mnie to na krańce świata, ale dla kogoś innego bieguny mogą leżeć całkiem gdzie indziej. Świadome wychowanie własnych dzieci także może być biegunem. To, co jest w naszym życiu świadomie i w zgodzie ze sobą wybrane, co nie szkodzi innym, a nas buduje, co może nie zbawia świata, ale przynajmniej zbawia naszą duszę. Nasz biegun.
Czy każda zmiana życia jest już naszym biegunem?
Nieraz zmiany dokonują się przypadkowo, bez naszego udziału. Ktoś nam funduje samochód albo dostajemy inny prezent od losu. Na pewno biegun to taki cel, który sami sobie wyznaczamy, który wymaga wysiłku, a droga do niego nie jest prosta. W danym momencie życia powinien on być naszym maksimum. W końcu bieguny też są tylko dwa na świecie. Oczywiście inne są bieguny osiemnastolatka, inne czterdziestolatka, a inne siedmiolatka, dla którego biegunem może być odkładanie oszczędności na słodycze.
Jak w takim razie poznać, co w danym momencie życia jest naszym biegunem?
Wymaga to przede wszystkim ciągłego odkrywania siebie, swoich marzeń, idei, które w nas tkwią, badania swojego wnętrza, przyglądania się sobie. Trzeba, przyglądając się różnym projektom, własnym myślom, zastanawiać się, co chcemy zrobić ze swoim życiem, które z tych myśli budzą nasze największe emocje. I trzeba skupić się na tych, do których najczęściej wracamy, mimo że nieraz wydają się czystą niemożliwością.
WIELKA ŚCIEŻKA
Pierwowzór tego ćwiczenia został opisany przez Roberta Diltsa, człowieka, który nieustająco poszukuje swojego bieguna i w kolejnych odsłonach swojego życia osobistego i zawodowego odnajdywał nowe, które prowadziły go do pięknych odkryć pomagających innym ludziom. Do tego ćwiczenia będziesz potrzebować trochę miejsca w pomieszczeniu, w którym się znajdujesz. Na podłodze rozłóż przed sobą jedna po drugiej sześć kartek (napisz na kolejnych: OTOCZENIE, ZACHOWANIE, UMIEJĘTNOŚCI, WARTOŚCI I PRZEKONANIA, TOŻSAMOŚĆ, MISJA). Będą one stanowiły kolejne etapy ścieżki, po której będziesz kroczył… Weź ze sobą notatnik lub jeszcze lepiej urządzenie do nagrywania – celem jest zarejestrowanie tego, co przychodzi ci do głowy spontanicznie na każdym z etapów. Kiedy będziesz gotów, stań na pierwszej kartce:
Etap I: OTOCZENIE
Pomyśl, jakie jest ono dzisiaj. Gdzie bywasz, żyjesz, pracujesz? Jakich ludzi masz wkoło siebie? Kiedy będziesz gotów, zrób kolejny krok, stając na kolejnej karteczce.
Etap II: ZACHOWANIE
Jakie dziś jest twoje zachowanie? Opisz je w kilku słowach. Odważne, niepewne, śmiałe? Możesz używać przenośni, metafor, kolorów i innych opisów swojego zachowania. Kiedy będziesz gotów, idź dalej.
Etap III: UMIEJĘTNOŚCI
W jaki sposób opiszesz dziś swoje umiejętności? Możesz je wymienić. Albo opisać – czy są małe, słabe, duże?
Kiedy będziesz gotowy, zrób kolejny krok.
Etap IV: WARTOŚCI I PRZEKONANIA
Jakie są twoje najważniejsze wartości, którymi kierujesz się w życiu? O czym jesteś w sposób pewny przekonany? Jakie przekonania dotyczące życia, świata, innych ludzi są kluczowe w twoim życiu?
Kiedy poczujesz, że jesteś gotów, przejdź do następnego etapu.
Etap V: TOŻSAMOŚĆ
Jak dziś opiszesz siebie? Kim jesteś? Co jest trzonem twojej tożsamości? Kiedy zakończysz, idź dalej.
Etap VI: MISJA
Jaka jest twoja misja? Jak byś ją opisał?
Kiedy skończysz i zanotujesz to, co pojawiło się w twoim umyśle na etapie MISJA, odwróć się i spójrz na całą ścieżkę (od TOŻSAMOŚCI po OTOCZENIE).
Teraz wyobraź sobie, że otrzymałeś od losu wielki dar. Wszystko, co było ważne i o czym marzyłeś, spełniło się. Otrzymałeś dar, który powoduje, że wszystko jest właśnie tak, jak bardzo tego chciałeś. Teraz rozpocznij podróż z owym darem jeszcze raz. Przejdź po ścieżce krok po kroku. Teraz, gdy to, czego bardzo pragnąłeś, zrealizowało się:
Jaka jest teraz twoja tożsamość?
Jakie są twoje najważniejsze wartości? W co wierzysz? O czym jesteś przekonany?
Jak opiszesz swoje umiejętności?
Jakie są twoje zachowania?
Jakie jest twoje otoczenie? Jak wygląda? Jacy są wokół ciebie ludzie?
Zejdź ze ścieżki i zanalizuj to, co zarejestrowałeś na każdym z etapów. Czym różniła się podróż powrotna? To w niej odpowiednio przygotowany umysł powinien ujawnić to, co jest dla ciebie jednoznacznie przyciągające, prawdziwe i wyznacza twój biegun. Ale to ćwiczenie ma także inne, dodatkowe działanie. Jeśli zostaje wykonane w dużym skupieniu, ale też w spokoju i stanie rozluźnienia, pobudza świadomość i podświadomość do przyciągania okoliczności, które ułatwiają spełnianie się tego, co opisywałeś na każdym z etapów. Zachowaj te notatki czy nagrania – kiedyś zobaczysz, jak wiele z nich stało się rzeczywistością.
Naucz się prostej medytacji, a właściwie wyciszania umysłu. Kiedy „wyłączysz” programy bieżących potrzeb, presji i oczekiwań innych i tym podobne, na pustym ekranie umysłu zaczną wyświetlać się te pragnienia i wizje, które pochodzą naprawdę z wewnątrz ciebie. Pozwól im się pojawić i obserwuj, które z nich same się rozwijają, uszczegółowiają i przynoszą poczucie pełni, harmonii i ciepła. To one stanowią wizję, z którą się utożsamiasz. Zanotuj to i wróć do tej medytacji ponownie za kilka dni. Sprawdzaj, czy pojawia się podobna wizja. Sprawdzaj swoje emocje – czy nadal czujesz tę harmonię i pozytywne, ciepłe odczucia? Być może jesteś blisko dotknięcia (na razie w wyobraźni) swojego prawdziwego bieguna…
2.1. Zrób więcej, niż ktoś zrobił przed tobą
Zanim wybrałem się na biegun północny, miałem w głowie wiele różnych wizji. Fascynował mnie między innymi Raymond Maufraise i jego samotna podróż przez dżunglę w Gujanie Francuskiej. Prawdopodobnie zginął w dżungli z głodu – nigdy nie odnaleziono jego ciała, jedynie pamiętnik, z którego powstała książka Zielone piekło. Zafascynowała mnie literatura, a także sam model wyprawy, samotnego przebycia możliwie najtrudniejszej drogi. Ale myślałem także o rejsie dookoła świata po lekturze książki Érica Tabarly’ego Samotne zwycięstwo. Zacząłem nawet wspólnie z kolegą budować jacht. Pamiętam jednak, że pomyślałem wtedy, iż sam rejs to za mało, że trzeba szukać czegoś więcej.
Rejs jachtem dookoła świata to przecież duża sprawa.
Ale byłoby to powtarzaniem czegoś już znanego. Oczywiście człowiek nie jest w stanie wymyślić za każdym razem czegoś nowego, ale jeśli leży to w granicach naszych możliwości, to warto rozważyć, czy nie zrobić czegoś większego albo po raz pierwszy. Nie chodzi o to, żeby być przed innymi, to nie jest wartością samą w sobie. Wartością jest to, że poszerzamy własne doświadczenie. Wiemy, że będzie ono unikatowe, chociaż zawiera coś, co zdobyli już inni. Rejs dookoła świata to świetna sprawa. Ale gdybyś wypłynął jako pierwszy człowiek w rejs jachtem dookoła świata pod wiatr, miałbyś dwa w jednym: rejs dookoła świata i coś więcej.
Raymond Maufraise
Kiedy spotkałem na Spitsbergenie Wojtka Moskala, który chciał iść na biegun północny, stało się to moim celem, ważniejszym niż rejs dookoła świata. Polacy opłynęli już wówczas świat jachtem. Przede mną byli Krystyna Listkiewicz, Krzysztof Baranowski, Henryk Jaskuła, Leonid Teliga, Władysław Wagner. Polacy byli już także na Mount Evereście, jako pierwsi na świecie zimą. Biegun pozostawał niezdobyty przez Polaków. W ogóle – niewielu ludzi na świecie go zdobyło.
Ale takich niezdobytych miejsc już prawie nie ma.
Horyzont geograficzny w niczym nie