Strona główna » Dla dzieci i młodzieży » Pierwszaki z kosmosu

Pierwszaki z kosmosu

5.00 / 5.00
  • ISBN:
  • 978-83-7551-372-1

Jeżeli nie widzisz powyżej porównywarki cenowej, oznacza to, że nie posiadamy informacji gdzie można zakupić tę publikację. Znalazłeś błąd w serwisie? Skontaktuj się z nami i przekaż swoje uwagi (zakładka kontakt).

Kilka słów o książce pt. “Pierwszaki z kosmosu

Pola właśnie rozpoczyna naukę w pierwszej klasie. A razem z nią w szkole zjawiają się przybysze z kosmosu - Titi i Toto. Tym wesołym stworkom trudniej niż innym dzieciom przyswoić sobie szkolne reguły i zwyczaje. Niekiedy wpadają w tarapaty, ale zawsze jest z nimi wesoło. Doskonała lektura dla każdego pierwszoklasisty.

Opowiadania ułożone są zgodnie z cyklem pór roku i tokiem roku szkolnego – od jesieni do lata. Ich tematyka nawiązuje do zagadnień poruszanych w trakcie zajęć szkolnych. Dlatego „Pierwszaki z kosmosu” mogą być wykorzystywane na przez nauczycieli jako źródło dodatkowych tekstów pomagających pogłębić wybrane zagadnienia, a także przez rodziców szukających lektury spójnej z treściami, które pierwszaki „przerabiają” w szkole.

Polecane książki

  Wieloletnia instruktorka jogi, przedstawia 35 prostych i podstawowych pozycji wraz z dokładnymi ilustracjami oraz wskazówkami dotyczącymi ich wykonywania. Dzięki informacjom przedstawionym przez Autorkę zrozumiesz czym jest joga, poznasz jej style (hatha joga, kundalini, ashtanga) oraz odkryjesz k...
Przemiany zachodzące w instytucjach i na rynkach finansowych powodują, że zmieniają się potrzeby kapitałowe przedsiębiorców oraz preferencje inwestorów, które w konsekwencji prowadzą do poszerzania oferty instytucji finansowych o nowe instrumenty finansowe. Wzrastająca liczba i różnorodność instrume...
Książka jest krytyczną analizą obiegowo funkcjonujących opinii, nie pozbawioną jednak życzliwości i zrozumienia dla ludzi uwikłanych w historię. Autor przywołuje fakty historyczne, które wśród apologetów Powstania są pomijane, przemawia głosem tych, którzy w Powstaniu zginęli, i którym nigdy nie dan...
Przychodem pracownika jednostki sektora finansów publicznych są wszelkie świadczenia przysługujące mu zarówno w okresie zatrudnienia, jak i po rozwiązaniu stosunku pracy, jeśli nie zostały rozliczone. Od większości z nich kierownik, jako płatnik, jest zobowiązany pobrać zaliczkę na podatek docho...
Andrzej Strzelecki – aktor, reżyser, autor sztuk teatralnych, rektor Akademii Teatralnej i golfista napisał książkę przygodową. O własnych przygodach. To, że – z racji swoich licznych zawodowych aktywności – nieustannie obraca się on wśród ludzi bardzo znanych i uznanych, nie zasługiwałoby na wzmia...
Książka, którą zachwycił się sam Khaled Hosseini! Kabul, 2007 rok. Rahima i jej siostry tylko sporadycznie mogą uczęszczać do szkoły i rzadko wychodzą z domu. Nie mają braci, a ich ojciec jest uzależniony od narkotyków. Jedyną nadzieję pokładają w pradawnym zwyczaju zwanym bacza posz, polegającym na...

Poniżej prezentujemy fragment książki autorstwa Rafał Witek

Copyright © Rafał Witek

Copyright © Wydawnictwo BIS 2014

ISBN 978-83-7551-372-1

Wydawnictwo BIS

ul. Lędzka 44a

01-446 Warszawa

tel. (22) 877-27-05, 877-40-33; fax (22) 837-10-84

e-mail:bisbis@wydawnictwobis.com.pl

www.wydawnictwobis.com.pl

Skład wersji elektronicznej: Tomasz Szymański

konwersja.virtualo.pl

To ja, Pola! Mam już sześć lat i wiecie co? Dziś poszłam do pierwszej klasy! Od rana było w związku z tym mnóstwo zamieszania. Musiałam szybko zjeść śniadanie, ładnie się ubrać i zdążyć z tatą na autobus. W dodatku mój starszy brat Bartek robił sobie ze mnie żarty.

– Wyglądasz jak mysz na weselu! – śmiał się, kiedy wkładałam białą bluzkę z kołnierzykiem i granatową spódniczkę.

Na co dzień noszę bluzy po Bartku i wygodne spodnie. Spódniczek nie lubię, bo kiedy się chce w spódniczce zrobić fikołka, to widać majtki.

No więc Bartek śmiał się z tego mojego stroju, a mnie wcale nie było do śmiechu. Niezbyt miałam ochotę iść do szkoły. Zastanawiałam się, czy inne dzieci mnie polubią. Bałam się też długich dojazdów, bo szkoła jest aż cztery przystanki od domu. Chciałam, żeby autobus się zepsuł i nigdy nie przyjechał.

Niestety, autobus przyjechał punktualnie. Wsiedliśmy do niego z tatą i po piętnastu minutach byliśmy na miejscu. Na placu przed szkołą kłębiło się mnóstwo dzieci. Niektóre – tak jak my – przyjechały autobusem, a inne wysiadały z aut zatrzymujących się przy chodniku.

Jedno z tych aut przykuło moją uwagę. Zupełnie nie przypominało zwykłego samochodu! Było okrągłe, miało niebieskie kółka, płaski dach i wyglądało jak jeżdżący nocnik.

Szturchnęłam tatę, żeby też spojrzał. W końcu nikt nie zna się na samochodach tak jak on. Tata natychmiast się zaciekawił i pociągnął mnie w kierunku tego pojazdu.

Wtedy drzwi auta się otworzyły. Ze środka wyłoniło się dwoje dzieci. Były trochę mniejsze ode mnie i wyglądały słodko! Ich oczy przypominały wielkie, rozświetlone bursztyny, małe uszka poruszały się czujnie, a włosy zmieniały barwę przy każdym podmuchu wiatru. Chłopiec miał grzywkę zaczesaną modnie na lewą stronę, a dziewczynka dwie kitki spięte świecącymi gumkami. Obydwoje byli ubrani w piankowe kombinezony podobne do tych, jakich używają nurkowie.

– Ach, ta nowoczesna moda! – westchnął tata. – Jak można tak ubrać dziecko do szkoły? I to na rozpoczęcie roku?

Uszy obydwu przybyszów natychmiast obróciły się w jego stronę. Wyglądało na to, że mają niezwykle czuły słuch.

– Szkoła? – podchwyciło pierwsze z dzieci. – To tu?

– Yyy… tak, tu – odpowiedziałam szybko, w obawie że tacie znów wymsknie się jakaś niefortunna uwaga.

– Jestem Titi! – przedstawiła się dziewczynka. – Na naszej planecie zamknęli ostatnią szkołę, więc mama zapisała nas do tej.

– A ja jestem Toto! – przedstawił się chłopiec. – Gdzie mamy teraz iść?

Te ludki mówiły tak grzecznie i zabawnie, że od razu je polubiłam.

– Ja was zaprowadzę! – zawołałam. – I wszystko wam pokażę. Najlepiej weźcie mnie za ręce!

– To ja już lecę! – zawołała mama ufoludków i uruchomiła swój pojazd. – Pa, pa, moje gwiazdki! Do południa!

Razem z Titi, Toto i tatą wbiegliśmy do budynku. Woźna pomogła nam znaleźć właściwą salę.

– A to kto? – zapytała zdziwiona pani nauczycielka.

– To Titi, a to Toto – przedstawiłam nowych znajomych. – Chciałyby chodzić do szkoły na Ziemi, bo ostatnia szkoła na ich planecie właśnie została zamknięta!

– W takim razie wejdźcie i siadajcie w ławkach! – uśmiechnęła się pani. – W naszej klasie dla wszystkich wystarczy miejsca!

– Naprawdę będziemy się uczyć z ufoludkami? – ucieszyły się dzieci.

– Od dzisiaj Titi i Toto to nie żadne ufoludki, tylko… SZKOLNE LUDKI! – oświadczyła pani.

– Super! – ucieszyłam się. – Wiesz co, tato? Ja się już tej szkoły wcale nie boję!

Wiecie co? Następny dzień w szkole był jeszcze ciekawszy niż pierwszy! Przeżyliśmy z całą klasą prawdziwą przygodę, a w dodatku zrobiliśmy coś dobrego. A zaczęło się na dużej przerwie…

Siedzieliśmy spokojnie w sali i jedliśmy drugie śniadanie, kiedy nagle usłyszeliśmy głośne: „Miauuuu!”.

Najpierw pomyśleliśmy, że do sali wlazł kot. Jedne dzieci zaczęły się rozglądać, a inne na wszelki wypadek pochowały gumki myszki do piórników. Ale po drugim i trzecim miauknięciu zrozumieliśmy, że te dźwięki dobiegają z zewnątrz, zza uchylonego okna.

– On jakby coś mówił… – szepnął Toto.

– Mnie też się tak wydaje – potwierdziła Titi.

Dzieci w klasie roześmiały się, ale ja uwierzyłam Toto i Titi.

„Skoro pochodzą z innej planety, to może znają różne obce języki…” – pomyślałam.

– Proszę pani, czy możemy podejść do okna i posłuchać uważniej? – poprosiłam.

Pani się zgodziła i po chwili staliśmy we trójkę przy parapecie. Kot miauczał, a Titi tłumaczyła na żywo.

– Ten kot