Strona główna » Religia i duchowość » Czy dzieci powinny wierzyć w Boga. Jak wiara może zbudować tożsamość dziecka, pewność siebie i stworzyć trwały fundament dorosłego życia

Czy dzieci powinny wierzyć w Boga. Jak wiara może zbudować tożsamość dziecka, pewność siebie i stworzyć trwały fundament dorosłego życia

5.00 / 5.00
  • ISBN:
  • 978-83-65442-93-2

Jeżeli nie widzisz powyżej porównywarki cenowej, oznacza to, że nie posiadamy informacji gdzie można zakupić tę publikację. Znalazłeś błąd w serwisie? Skontaktuj się z nami i przekaż swoje uwagi (zakładka kontakt).

Kilka słów o książce pt. “Czy dzieci powinny wierzyć w Boga. Jak wiara może zbudować tożsamość dziecka, pewność siebie i stworzyć trwały fundament dorosłego życia

W dzisiejszych czasach rodzicielstwo wiąże się z wieloma wyzwaniami: troską o zdrowie dzieci, ich sukcesy w szkole i rozwój silnego umysłu, a także motywacją do nauki i jak najlepszym przygotowaniem do wejścia w dorosłe życie.

W swej zdumiewającej książce Czy dzieci powinny wierzyć w Boga? autorka, doktor psychologii Lisa Miller, przedstawia nową wielką ideę: wychowywanie dzieci w oparciu o potęgę i podstawy naukowe duchowości. Łącząc wyniki nowatorskich badań naukowych z bogatymi zasobami dowodów anegdotycznych, Lisa Miller wyjaśnia, co łączy duchowość – osobisty związek z siłą wyższą, taką jak Natura, Bóg, Duch czy Wszechświat, kochającą i zapewniającą przewodnictwo – ze zdrowiem fizycznym i umysłowym.

Książka ta przekłada odkrycia naukowe na praktyczne porady dla rodziców, dając konkretne sposoby na rozwój dobrostanu ich dzieci oraz nich samych. W tej prowokacyjnej, skłaniającej do dyskusji książce dr Miller przedstawia pionierski sposób myślenia o współczesnym rodzicielstwie.

„Arcydzieło. Czy dzieci powinny wierzyć w Boga? to wyjątkowe połączenie nauki, psychologii i duchowości. Lektura obowiązkowa dla każdego rodzica i opiekuna”.

– dr Andrew Newberg

Polecane książki

    Najlepszy analityk CIA siedzi w więzieniu federalnym oskarżony o sześć morderstw. Jest geniuszem obdarzonym pamięcią ejdetyczną i był filarem rządowego programu wywiadowczego. Na tzw. Ścianie – monstrualnym ekranie, przez który przepływają w czasie rzeczywistym wszystkie dane wywiadowcze, potraf...
Zmiany, jakie nastąpiły w polskiej gospodarce na przestrzeni ostatnich lat, stały się powodem wprowadzenia szeroko zakrojonej restrukturyzacji i modyfikacji istniejących systemów organizacyjnych. Jednym z głównych powodów tego stanu jest dynamicznie zmieniające się otoczenie. Innymi przesłankami wer...
Beata to pewna siebie, zdecydowana i energiczna osoba z wypracowanym systemem wartości i dużymi ambicjami. Jak każdy człowiek pragnęła przeżyć swoje życie jak najlepiej. Jednak jedna podróż i jedna rozmowa wystarczyły, aby zachwiać jej poczuciem wartości i udowodnić, że wobec siły przeznaczenia ...
Sebastiano Castiglione marzy, by przejąć od dziadka rodzinną firmę hotelarską, ale stanie się to dopiero wtedy, gdy się ustatkuje. Pewnego dnia dziadek mylnie bierze praktykantkę Poppy Connolly za narzeczoną Sebastiana. Uszczęśliwiony zaprasza oboje do Włoch na rodzinną uroczystość. Sebastiano propo...
  Każdy czytelnik zainteresowany współczesnymi debatami o właściwym kształcie ustroju politycznego powinien zapoznać się z pracą Tomasza Tulejskiego. Autor przedstawia bowiem poszukiwania prowadzone w angielskiej myśli politycznej przez dwa stulecia, od schyłku doby Tudorów, zatem od czasów Elżbiety...
Historie prosto z szatni legendarnych Byków. Zajrzyj za kulisy najlepszej drużyny w historii NBA! Wyobraź sobie, że znajdujesz się w szatni Chicago Bulls tuż po zdobyciu przez Byki mistrzostwa. Że w kasynie w Las Vegas grasz w kości z samym Dennisem Rodmanem. Że rozmawiasz przy piwie z Michaelem ...

Poniżej prezentujemy fragment książki autorstwa Lisa Miller

Dla Isaiaha, Leah i Lili
– z miłością

Wstęp

Nauka jest lupą, która pozwala zobaczyć i zrozumieć niemal wszystko; jak się okazuje, także duchowość. Jest w szczególności potężnym narzędziem odszyfrowywania tego, co nie jest postrzegalne gołym okiem – co czyni ją jeszcze bardziej wartościową, gdy poszukujemy namacalnych dowodów na opisanie naszej relacji ze sferą w swojej istocie niematerialną.

Jestem psycholog kliniczną, dyrektorem zakładu psychologii klinicznej w Teachers College na Uniwersytecie Columbia oraz jedną z osób, które przyczyniają się do coraz szerszego eksplorowania dziedziny duchowości i psychologii, zdrowia psychicznego i rozkwitu (ang. thriving). Mój zespół przeprowadził liczne badania i opublikował wiele artykułów naukowych na temat rozwoju duchowości u dzieci, młodzieży i dorosłych. Często podczas wykładów, które prowadzę w różnych zakątkach kraju, rodzice mnożą opowieści o tym, jak ich dzieci opiekują się młodszym rodzeństwem lub starszymi dziadkami, rozmawiają ze zwierzętami czy odśpiewują modlitwy. „Dzieci są takie uduchowione” – komentują te zachowania. Czasami w trudnych, kryzysowych sytuacjach w rodzinie to właśnie dzieci okazują mądrość i zrozumienie znacznie trafniej niż otaczający je pogrążeni w smutku, przytłoczeni okolicznościami dorośli. Takie chwile dają zaledwie mały wgląd w głęboką, fundamentalną rzeczywistość dzieciństwa. Jako naukowiec widzę w dziecięcej duchowości potężną prawdę, niezaprzeczalną, a zarazem dziwnie nieobecną w głównym prądzie naszej kultury. Stwierdzenie „dzieci są takie uduchowione” to nie tylko anegdota albo opinia, moja czy też kogokolwiek innego. To naukowo potwierdzony fakt.

Kiedy zaczęłam pracę w charakterze badaczki klinicznej piętnaście lat temu, koncentrując się na badaniach duchowości w ochronie zdrowia, zetknęłam się z ogromną dawką sceptycyzmu, bezceremonialnym odrzuceniem i drzwiami systematycznie zatrzaskiwanymi przed nosem podczas prezentacji w szkołach medycznych. Z początkiem nowego tysiąclecia w naukach społecznych i medycznych wciąż istniały silne uprzedzenia wobec duchowości i religii – stanowiących dla mnie dwa oddzielne pojęcia. Szybko nauczyłam się oczekiwać powątpiewających, a czasem lekceważących uwag w stylu: „Duchowość to nie psychologia”, „Skąd weźmie pani pieniądze na takie badania?” lub „Czy to to samo, co modlitwa w szkołach publicznych?” (która oczywiście nie ma nic wspólnego z badaniami duchowości w ochronie zdrowia). Raz na jakiś czas pojawiał się jednak przebłysk zainteresowania, a czasem wręcz palącej ciekawości. Te rzadkie reakcje pochodziły od moich bohaterów, wybitnych naukowców tej dziedziny, cechujących się zachłanną ciekawością i śledzących wyniki najnowszych badań.

Dane dotyczące duchowości były z początku nieliczne, jednak istniejące dane dawały tak wyraźny sygnał, że nie można było zignorować ich i uznać za niegodne zainteresowania i dociekań badaczy. Tu właśnie rozpoczęła się moja naukowa podróż, która przerodziła się w życiowe powołanie: badania nad naszą wrodzoną, naturalną duchowością jako podstawą zdrowia psychicznego i dobrostanu (ang. wellness), a zwłaszcza nad jej rozwojem w pierwszych dwóch dekadach naszego życia. Wraz z kilkoma zespołami badawczymi z całego kraju rozpoczęliśmy tworzenie nowej dziedziny duchowości, zdrowia psychicznego i rozkwitu. Obszerne, przełomowe studia, postępujące rozumienie działania mózgu, neuroobrazowanie, długie wywiady z setkami dzieci i rodziców, studia przypadków i obszerny materiał anegdotyczny, stanowiące efekty naszej pracy, pokazują, że:

Duchowość

jest

niewykorzystanym źródłem wiedzy o ludzkim rozwoju, sprężystości psychicznej i chorobie, zdrowiu i leczeniu. Brak wsparcia rozwoju duchowego dzieci przyczynia się do alarmujących statystyk cierpienia emocjonalnego i ryzykownych poczynań u dzieci i młodzieży. Wiedza o rozwoju duchowym zmienia współczesne postrzeganie szybko rosnącej liczby odnotowanych przypadków depresji, uzależnień i uzależniających zachowań oraz innych problemów zdrowotnych.

Świadomość

rozwoju

duchowego tworzy możliwość przygotowania nastolatków do ważnej wewnętrznej pracy nad sobą, potrzebnej do indywiduacji, rozwoju tożsamości, emocjonalnej sprężystości psychicznej, charakteru, sensownej pracy i budowania zdrowych związków międzyludzkich. Duchowość stanowi oś organizującą życie wewnętrzne w jego drugiej dekadzie, pobudzającą nastolatków do osiągania dorosłości mającej sens i cel, rozkwitu i świadomości.

Rozwój

duchowy

we wczesnych latach życia przygotowuje młodzież do skuteczniejszego radzenia sobie z przewidywalnie trudnymi i potencjalnie dezorientującymi pytaniami egzystencjalnymi, przez które proces dojrzewania staje się tak głębokim wyzwaniem dla nastolatków (i ich rodziców). Rozwój duchowy jest też korzystny dla ochrony zdrowia – zmniejsza ryzyko depresji, uzależnienia, agresji i ryzykownych zachowań, włączając w to fizyczne podejmowanie ryzyka i seksualność pozbawioną intymności emocjonalnej.

Jesteśmy

biologicznie

zaprogramowani do duchowej łączności. Rozwój duchowy to dla naszego gatunku imperatyw biologiczny i psychologiczny od urodzenia. Wrodzone zestrojenie duchowe małych dzieci – inaczej niż pozostałe aspekty rozwoju, takie jak język czy poznanie – jest od początku kompletne i zaplanowane przez naturę, by przygotować dziecko na wiele dekad wprzód, w tym także na wymagający proces rozwojowy dojrzewania.

W

pierwszej dekadzie życia dziecko czyni postępy w procesie integracji swojej duchowej wiedzy z innymi rozwijającymi się możliwościami, w tym rozwojem poznawczym, fizycznym, społecznym i emocjonalnym, wszystkimi kształtującymi się w relacjach z rodzicami, krewnymi, rówieśnikami i społecznością. Bez wsparcia i zachęty do rozwijania tego aspektu duchowe zestrojenie dziecka ulega degradacji i zostaje rozczłonkowane w trybach ograniczonej kultury materialnej.

Nauka

o duchowości umożliwia nam zobaczenie dojrzewania w nowej, przydatniejszej i bardziej obiecującej perspektywie: uniwersalna rozwojowa burza podczas dojrzewania, dotychczas postrzegana jako ciężka przeprawa ku psychicznej i emocjonalnej dorosłości, może być teraz rozumiana pełniej, również jako podróż przez konieczny duchowy wzrost i poszukiwanie. Takie zjawisko rozwojowe widoczne jest w każdej kulturze, a badania wykazują istnienie klinicznych i genetycznych dowodów na młodzieżową burzę duchowego przebudzenia.

Rodzice

i dzieci dzielą równoległy łuk rozwojowy, w którym potrzeba i tęsknota dziecka do duchowych poszukiwań splata się w czasie z podobną fazą poszukiwań w dorosłym życiu. Dla dzieci i rodziców poczucie sensu życia i wzajemnej więzi często prowadzą do duchowego odkrycia siebie. Ten wzajemny napęd oznacza, że fazy poszukiwań dorosłego i dziecka mogą się wzajemnie wspierać i rozbudzać. Potomstwo może stać się dla nas impulsem do duchowych odkryć, naszą muzą lub przewodnikiem, a czasami nawet źródłem oświecenia.

Biorąc pod uwagę powyższe odkrycia, możemy wyobrazić sobie, do jakiego kryzysu prowadzi zaniedbanie rozwoju duchowego dziecka lub odrzucenie jego duchowej ciekawości i dociekliwości. Jednocześnie szereg czynników – od kulturowych, przez ideologiczne, aż do technologicznych – sprawia, że rodzice czują się niekomfortowo, są niechętni lub obawiają się podejmować duchowe poszukiwania ze swoimi dziećmi. Dziś, w kulturze, w której często dominują toksyczne wartości, takie jak olbrzymie pieniądze, pusta sława i cynizm, nasze dzieci bardziej niż kiedykolwiek potrzebują, byśmy wsparli je w każdym wieku w dążeniu do życia opartego na duchowych fundamentach – i odkryli lub umocnili własne.

Naturalna duchowość jest najstarszą – i najnowszą – wielką ideą dla rodziców i dzieci

Historia psychologii i rodzicielstwa w XX i początkach XXI wieku może być postrzegana jako seria wielkich idei, które ukształtowały kulturowe rozumienie psychologicznego „ja”, naszego i naszych dzieci. Nowa wielka idea to dla rodziców moment olśnienia w rodzaju: „Tak, zawsze czułem, że coś musi być na rzeczy. Teraz wiem, że to prawda” albo „Byłem niemal pewien, że coś się dzieje. Teraz to jasne”, czasami też „Nie miałem pojęcia!”. Podpierane nauką wielkie idee pokazują rodzicom nowe sposoby wspierania i motywowania dzieci poprzez dotychczas nietknięte, łatwo dostępne zasoby.

Wielką ideę dla rodziców definiuje się ze względu na trzy składowe. Po pierwsze, jest nam uświadamiana przez najnowocześniejszą naukę. To, co mogliśmy wcześniej intuicyjnie przeczuwać, ale czego nie widzieliśmy dotąd wyraźnie, zyskuje naukowe potwierdzenie. Po drugie, prezentują ją naukowcy jako mającą wpływ na dobrostan naszego dziecka, jego wewnętrzne bogactwo i sukces (potencjalnie zwiększającą je diametralnie). Po trzecie, wielka idea określa konkretne sposoby, którymi rodzice mogą wspomagać rozwój i wspierać młodego człowieka.

Do wielkich idei ubiegłego wieku zalicza się psychologię pozytywną Martina Seligmana, która zrewolucjonizowała nasze rozumienie szczęścia i rozkwitu. Seligman pokazał, że te odczucia są nie tyle częścią naszego wrodzonego temperamentu, ile raczej mogą uczestniczyć w kształtowaniu się i uczeniu. Okazało się, iż optymizmu można się też nauczyć1, nie trzeba się z nim urodzić – kolejna wielka idea, która wprowadziła refleksje psychologii pozytywnej do rodzin, szkół i społeczności. Peter Salovey, rektor Uniwersytetu Yale, rozwinął pojęcie inteligencji emocjonalnej (EQ)2 i uchwycił w systematycznych badaniach nasze intuicyjne przeświadczenie, że niektórzy lepiej radzą sobie w relacjach międzyludzkich – cechę, której wpływ na osiąganie sukcesów przewyższa wpływ badanego dawniej wysokiego ilorazu inteligencji (IQ). Dean Hamer, uczony z Narodowego Instytutu Zdrowia (National Institute of Health), zwrócił uwagę na genetyczne determinanty ludzkich zachowań3. Dyskusja o zaprogramowanych genetycznych uwarunkowaniach osobowości dziecka pokazała rodzicom, że to, co dawniej postrzegano jako wybór, na przykład orientacja seksualna, może być określone przez geny. W ostatnim czasie Carol Dweck ujawniła dwa diametralnie różne typy sposobów myślenia4, wynikające z różnych metod chwalenia dzieci przez rodziców: tego, w którym nagradza się proces uczenia (learning goals) i zadaniowego, w którym nagradza się efekt (performance). Ten drugi powoduje u dzieci zwiększenie podatności na niepokój i skłonność do tzw. zamrożenia. Te wielkie idee umożliwiają nam czystsze spojrzenie na nasze dzieci, ich głębsze zrozumienie siebie i lepsze uświadomienie roli naszej, rodziców, w osiąganiu przez nie pełnego potencjału.

Wierzę, że nowa, naukowo zdefiniowana dziedzina nauk humanistycznych, którą nazywam naturalną duchowością, jest kolejną wielką ideą dla rodziców. Możemy przenieść teraz nowe wyniki badań na temat relacji duchowości i zdrowia, szczęścia i rozkwitu na rozumienie rozwoju dziecka i rodzicielstwa. Nasze odkrycia wskazują naturalną duchowość jako jedną ze zdolności ludzkich – tak jak powszechnie znane jako ludzkie zdolności EQ czy IQ – i łączącą się ściśle z życiowym sukcesem i satysfakcją.

Wiemy już, że wewnętrzny duchowy kompas stanowi wrodzoną, konkretną zdolność i, tak jak EQ, część naszego biologicznego wyposażenia. Ma biologiczne podstawy, które można rozwijać. Są na to twarde, bezdyskusyjne i ściśle naukowe dowody.

Nasze dzieci mają wrodzoną duchowość, która jest największym źródłem ich psychicznej sprężystości jako istot ludzkich, a my, rodzice, możemy wspierać rozwój duchowy naszych dzieci. Nasze rodzicielskie wybory w pierwszych dwudziestu latach życia potomstwa wpływają na ten rozwój na wszystkie dalsze lata. Naturalna duchowość wydaje się istotnie najważniejszym czynnikiem wpływającym na zdrowie i możliwość rozkwitu dzieci.

Jak rozumiem pojęcie duchowości w tej książce

Jeśli chcemy zrozumieć, jak ważna jest duchowość w życiu dziecka, musimy najpierw przyswoić sobie, co dokładnie oznacza „duchowość”. Badania wykazują wyraźną różnicę pomiędzy ścisłą przynależnością do konkretnego wyznania religijnego a osobistą duchowością – ta druga koncentruje się na „wewnętrznym odczuwaniu żywej relacji z wyższą siłą (Bogiem, naturą, duchem, Wszechświatem, stwórcą lub jakkolwiek nazwiemy tę bezwzględnie kochającą i prowadzącą życiową siłę)”. Ta perspektywa może się wydawać jasna i oczywista, ale przyjęcie jej zajęło środowiskom naukowym prawie dwa dziesięciolecia.

Przez lata badacze poszukiwali precyzyjnej definicji duchowości jako pojęciowo niezależnej od religii, co doprowadziło do powstania wielu zróżnicowanych formuł. Jedna z nich brzmiała na przykład: „to, co daje pokój, sens i transcendencję”. Inna: „świadomość, że jestem częścią czegoś większego niż ja sam”. Każda z definicji była na swój sposób prawdziwa, ale żadna z nich nie odnosiła się do duchowości wszystkich ludzi, żadna nie znajdowała też poparcia w kontekście naukowym. W końcu dyskusja wyczerpała się, a ograniczenia tego przedsięwzięcia zostały biernie lub milcząco przyjęte, podczas gdy naukowcy zajęli się bardziej praktycznym aspektem: badaniami nad korzyściami płynącymi z duchowości. Te prace cierpiały jednak z powodu braku jednorodnego podejścia zespołów badawczych.

W 1997 roku w „American Journal of Psychiatry” opublikowany został artykuł5 stanowiący punkt zwrotny, udowadniający istnienie bardzo korzystnego wymiaru duchowości o pochodzeniu raczej empirycznym niż teoretycznym: osobistej relacji z transcendentnym bytem.

W badaniach dotyczących religii i zdrowia psychicznego u bliźniąt, prowadzonych przez psychiatrę i epidemiologa genetycznego Kennetha S. Kendlera wraz z zespołem, zwrócono uwagę na religię w porównaniu z duchowością wśród prawie dwóch tysięcy dorosłych bliźniąt. Wykazano statystycznie, że w życiowym doświadczeniu ludzi osobista duchowość jest pojęciem odrębnym od przynależności religijnej czy wyboru konkretnego wyznania.

Zamiast tego duchowość została zaprezentowana jako poczucie bliskiej osobistej relacji z Bogiem (lub naturą, Wszechświatem czy innym terminem stosowanym przez badanych wobec wyższej siły) i istotne źródło codziennego przewodnictwa. Stopień, w jakim badani przynależeli do wyznań, okazał się oddzielnym zestawem przekonań i doświadczeń. Nie chcę przez to powiedzieć, że religia i duchowość nie są nigdy powiązane. Wielu ludzi właśnie poprzez wierzenia i praktyki ich własnej religii buduje swoją więź z Bogiem. Dla innych jednak te dwa rodzaje doświadczeń są zupełnie niepowiązane, a silna duchowość może występować oddzielnie od religii. Dla ogółu populacji osobista duchowość i konkretna przynależność religijna korelują zaledwie średnio, co oznacza, że niektórzy odnajdują duchowość w religii, podczas gdy inni znajdują ją gdzieś indziej. W badaniach Kendlera duchowość nie korelowała znacząco z konkretną religią; osoby głęboko uduchowione można znaleźć pośród wyznawców wszystkich religii, a także pośród ludzi niezwiązanych z żadnym wyznaniem. Ustaliwszy te rozróżnienia, nauka zidentyfikowała decydujący i cenny wymiar duchowości, a naukowcy mogli przystąpić do badania jej wpływu na dobry stan zdrowia, dobrostan psychiczny, spełnienie i sukces.

Naukowcy empiryczni we wnioskach z badań nad młodzieżą określili też w sposób metodyczny, czym nie jest osobista duchowość. Statystycznie nie koreluje ona ze ścisłą przynależnością do wyznania lub wiary bez poczucia osobistego wyboru lub posiadania. Nasze własne badania, których wyniki zostały opublikowane w czasopiśmie „Journal of Adolescent Health”6 Towarzystwa Zdrowia i Medycyny Młodzieży (Society for Adolescent Health and Medicine), pokazują, że sztywne przywiązanie do wiary bez uświęconej osobistej relacji bardzo różni się od naturalnej duchowości i często łączy z niebezpiecznymi, lekkomyślnymi zachowaniami, włączając w to niezabezpieczoną, ryzykowną i często graniczącą z przemocą aktywnością seksualną. Ponadto w „Journal of the American Academy of Child and Adolescent Psychiatry” opublikowałam dowody na to, że o ile osobista religijność silnie zabezpiecza przed ciężkimi uzależnieniami, sztywne przywiązanie do wiary bez poczucia uświęconej relacji już tego zabezpieczenia nie daje7.

Dla młodzieży, która rozwija mocny duchowy kompas poza tradycją religijną, a także tych, którzy czynią to wewnątrz tradycji religijnej, duchowość przejawia się jako wewnętrzna świadomość lub poczucie związku z wyższą siłą. Proces jej rozwoju w tradycji religijnej jest tak samo osobisty i kosztuje tyle samo inicjatywy i ciężkiej pracy, co poza nią. Nawet gdy nastolatek korzysta z przewodnictwa religijnej tradycji, znaczenie poszczególnych nauk musi być nadal wydobywane na głęboko osobistym poziomie, by korzyści z nich były odczuwane. Pamięciowe opanowanie zasad wiary bez osobistego zaangażowania nie wystarcza. Dla niektórych młodych ludzi kwestionowanie duchowych założeń jest konieczne do poczucia posiadania. I w końcu, pozostali rozwijają osobistą duchowość poprzez intensywne i często pełne żarliwej modlitwy pogłębianie wiary. To, co nadaje duchowości znaczenie we wszystkich tych przypadkach, to osobisty wybór i poczucie posiadania.

Zatem nawet gdy zorganizowane religie mogą odgrywać oczywistą rolę w rozwoju duchowym, podstawowa siła, która napędza osobistą duchowość, jest wrodzona, biologiczna i rozwojowa: najpierw to wrodzona zdolność do transcendentalnego połączenia, następnie bodziec rozwojowy, by uczynić je własnym, i w efekcie głęboka osobista więź z transcendentnym bytem (naturą, Bogiem lub uniwersalną siłą).

Jak dotrzeć tam z miejsca, w którym jesteśmy?

W jaki sposób stajemy się uduchowieni? Jak właściwie pojawia się osobista duchowość? Oczywiście każdy z nas ma swoją własną historię, ale ta książka podejmuje owo pytanie w sposób akademicki. To, co nauka może jeszcze dać naszej kulturze, to wspaniała historia kształtowania się duchowości, która sięga do dzieciństwa i okresu dojrzewania. Jakie znaczenie ma duchowość dla dzieci i młodzieży? Jaka jest ścieżka rozwojowa duchowości? Czy istnieje optymalne okno możliwości – czas, w którym energia rozwojowa łączy się, dążąc do postępu? Jak rodzice mogą budować w swoim dziecku silne poczucie duchowości, które pójdzie z nim w dorosłość?

Te pytania powinny stanowić dla rodziców palące kwestie, jako że badania wskazują, iż występowanie poczucia duchowości u dorosłych jest znacznie łatwiejsze i bardziej prawdopodobne, jeśli wykształcili je w dzieciństwie i okresie dojrzewania. Kształtowanie duchowości stanowiło dawniej element dominującej kultury w Stanach Zjednoczonych w takim stopniu, że wewnętrzny proces rozwoju duchowego często umykał uwadze. Wedle aktualnych badań w pierwszej połowie XX wieku większość rodzin była do pewnego stopnia religijna. Pomijając osobiste preferencje, nasza szersza kultura zawierała pewne religijne założenia, niektóre wplecione w historię, inne w codzienne życie naszych społeczności. Przez wiele pokoleń oznaczało to, że nawet jeśli rodzice nie zaszczepiali w dzieciach żadnego poczucia duchowości, jakiś rodzaj świadomości duchowej był przekazywany – zakorzeniony – w kulturze.

Według dzisiejszych sondaży niekwestionowany udział założeń religijnych w kulturze w dużym stopniu minął. Znaczny procent kilku pokoleń współczesnych rodziców – ludzi pomiędzy dwudziestym piątym a pięćdziesiątym rokiem życia – był wychowany bez otwartego zaangażowania czy nauczania duchowego w domu8. To oznacza, że spora liczba osób będąca obecnie w tym wieku została wychowana bez duchowej struktury, społeczności, rozmów czy nauk, a często też bez żadnej duchowej praktyki: podsumowując, bez żadnych niezbędnych elementów rozwijania duchowej rzeczywistości, czy byłaby to wiara w najwyższego stwórcę, czy też umiejętność dokonywania wyborów w oparciu o duchowe zasady. Innymi słowy, wraz ze spadkiem zaangażowania w tradycyjne praktyki religijne w latach 60. i 70. XX wieku zostało wychowane pokolenie pozbawione implicytnej świadomości związku pomiędzy duchowością i dobrostanem. Dziś więcej niż jedna trzecia młodych dorosłych (w wieku od osiemnastu do dwudziestu czterech lat) deklaruje w ankietach „brak religii”9. Dwie trzecie Amerykanów – tak związanych, jak i niezwiązanych z religią – twierdzi, że nauki wszystkich wyznań tracą swój wpływ na amerykańskie życie10. Tam, gdzie dawniej tło dla kultury stanowiła zorganizowana religijność, dziś widzimy raczej wyblakłe płótno. Stanowi to dla duchowości wielkie wyzwanie – i wielką szansę.

Zacznijmy od wyzwania. Niektórzy rodzice zakładają, że ich dzieci same rozwiną w sobie więź z duchowością, jeśli mają do tego naturalną skłonność. Ci rodzice nie są ani za, ani przeciwko. Po prostu nie czują się w to zaangażowani. Dla innych matek i ojców duchowość może być uważana za odpowiedni temat rozmów wyłącznie w granicach miejsca kultu. Dla nich to zagadnienie warte dyskusji wyłącznie wtedy, gdy chodzi o święta czy rytuały przejścia. Jeszcze inni rodzice postrzegają duchowość jako coś nieistniejącego lub nieistotnego; niektórzy są ateistami lub agnostykami, którzy czynnie albo biernie przekazują swoje poglądy dzieciom. Są też rodzice zaangażowani religijnie, skoncentrowani na wychowywaniu uduchowionych dzieci, mogą jednak docenić pewne wsparcie ze strony nauki. Na końcu pozostała nam większość rodziców, których obchodzi duchowość ich dzieci, ale nie czują się kompetentni, by wspomagać jej rozwój. Odnoszą wrażenie, że brak doświadczeń duchowych z okresu własnego dzieciństwa nie dał im wzorca rozpoznawania i wspierania duchowości u swoich dzieci. Obawiają się, że skoro sami nigdy nie odpowiedzieli na wielkie pytania, nie powinni przekazywać potomstwu swoich mętnych odpowiedzi. Te osoby często bardzo jasno potrafią określić, dlaczego nie wdają się w duchowe dyskusje z dziećmi:

„Nie chcę dzielić się swoimi przekonaniami na temat spraw duchowych, bo sam nie jestem pewny. Mógłbym powiedzieć coś, co sprowadzi moje dziecko na manowce”.

„Nie wierzę w nic, naprawdę, oprócz ludzkiej dobroci. Choć chciałbym wierzyć, że jest coś więcej. Czuję się, jakbym jechał na wielkiej bujdzie”.

„Nie chcę wywołać u moich dzieci uprzedzeń swoimi przekonaniami; wolałbym dać im możliwość wyboru, kiedy dorosną”.

„Po prostu nie wiem, jak to przekazać. Właściwie nie ma nic dla rodziców, którzy chcieliby rozmawiać z dziećmi o duchowości, oprócz religii. Tylko że nie jestem religijną osobą i nie podobał mi się sposób, w jaki mnie uczono religii”.

Jako rodzice posiadający podobne odczucia możemy unikać rozmów i zniechęcać dzieci (aktywnie lub milcząco) do dzielenia się ich duchowymi pytaniami, przemyśleniami i doświadczeniami. Wszystkie przywołane rodzicielskie wyjaśnienia, dlaczego uciekają od tego tematu, są zrozumiałe i powszechne. Są też jednak niesłuszne. W danym momencie nasze uchylanie się od rozmowy może wydawać się nieznacznym zboczeniem z kursu, ale na dłuższą metę jest w stanie wykoleić ważny proces rozwojowy naszych dzieci. Zrozumieją one, że ich duchowość to dla nas nieważna sprawa, nie warto do niej dążyć, być może nawet nie jest prawdziwa. Badania wykazują, że decyzja rodzica o tym, jak podejść do problemu duchowości dziecka, to gra o wysoką stawkę z konsekwencjami na całe życie. Studia nad młodzieżą, której rodzice mają uduchowioną osobowość, wskazały, że właściwy udział opiekunów – taki, jak opisany na dalszych stronach – może stworzyć lub przełamać rozwój dojrzewającej duchowości i wpłynąć na zdrowie fizyczne i psychiczne dziecka na całe życie.

Drugie przesunięcie kulturowe zwróciło naszą uwagę na potrzebę duchowego zakorzenienia przedszkolaków i uczniów. Dzieciństwo staje się coraz bardziej naznaczone rywalizacją, począwszy od restrykcyjnej rekrutacji do żłobków i na zajęcia pozaszkolne aż po dostawanie się do college’u. Rodzice czują ogromną presję, by nadać swoim dzieciom konkurencyjność. W efekcie kultura rodzicielstwa koncentruje się niemal wyłącznie na osiągnięciach. Wyścig zaczyna się wcześnie, od wyboru właściwej, najlepiej stymulującej poprawny rozwój karuzeli z pozytywką do łóżeczka, odpowiednich zabawek, filmów, gier i programów komputerowych, które obiecują ukształtowanie grzecznego niemowlaka, a potem dziecka – bystrzejszego, zdrowszego, pod każdym względem przewyższającego średnią. Niedługo później kluby studenckie, podróże, sporty, dodatkowe lekcje i wypchane plany zajęć przejmują kontrolę nad życiem naszych dzieci, a w konsekwencji także naszym. Pierwotny środek do osiągnięcia celu – rozwinięcia umiejętności, pogłębienia wiedzy i radości płynącej z osobistego spełnienia i osiągnięć – stał się celem samym w sobie.

Poważne spowolnienie gospodarcze miało katastrofalny wpływ na sytuację finansową wielu rodzin. Od tego czasu zdajemy sobie sprawę, że właściwy start – wszystkie te strategie współzawodnictwa, materialny ekwipunek i osiągnięcia – nie dają gwarancji sukcesu, bezpieczeństwa czy prawdziwej satysfakcji. Co więcej, żyjemy w świecie dręczonym przez katastrofy naturalne, wojnę i przemoc, brak bezpieczeństwa na rynku pracy, gorzkie potyczki polityczne i religijne czy obawy przed globalnym ociepleniem. Nie jest niespodzianką, że według sondażu Instytutu Fetzera z 2010 roku 91 procent Amerykanów wierzy, iż świat staje się coraz bardziej przerażający i pełen przemocy11.

Jeśli zatem sukces materialny i stabilność są obecnie bardziej pro­blematyczne, co mogą zrobić rodzice, by wzmocnić sprężystość psychiczną i pozytywne poczucie wartości w swoich dzieciach? Dla niektórych ten czas stał się okazją do przemyślenia swoich wyborów i w pewnych wypadkach przyjęcia idei, że spełnienie w życiu osiąga się poprzez poczucie sensu i celowości w wymiarze duchowym, a nie dzięki lepszemu komputerowi, najnowszemu modelowi samochodu i większemu majątkowi. Problem tkwi w niewiedzy rodziców o tym, od czego zacząć, by przekazać tę myśl swoim dzieciom.

Ostatnimi czasy zdarza mi się słyszeć wiele niewierzących osób, mówiących: „choć nie jestem religijny, jestem jednak dość mocno uduchowiony – na swój sposób”. Istotnie, wraz ze starzeniem się populacji ludność Stanów Zjednoczonych jako całość zdaje się przeobrażać w bardziej uduchowione społeczeństwo. W 2010 roku Instytut Fetzera ustalił, że 60 procent dorosłych uznało się za bardziej uduchowionych niż pięć lat wcześniej12. Ponadto 75 procent Amerykanów stwierdziło, że uduchowienie pomaga w rozwiązywaniu nieporozumień. Badanie Instytutu Gallupa „Religion and Social Trends” pokazało z kolei, iż więcej niż 90 procent Amerykanów modli się i wierzy w najwyższego Stwórcę13. Niemniej ci sami dorośli, którzy rozumieją potrzebę duchowości we własnym życiu, nie zdają sobie sprawy z rodzącej się duchowej świadomości swoich dzieci i są bezradni wobec tego, jak mogliby pomóc im nawiązać z tą świadomością kontakt. W swojej pracy odkrywam, że wielu rodziców po prostu nie wie, jak rozmawiać ze swoimi pociechami o zagadnieniach duchowych. Wierzę jednak – a ta książka pokaże – że bezwzględnie powinni próbować. Muszą zaangażować się w wyłaniającą się duchowość swoich dzieci.

Tu właśnie kryje się szansa. Wiele matek i ojców mówiło mi, że czują się bezradni wobec braku konkretnej wiedzy i wiarygodnej nauki. Mamy książki, blogi, źródła internetowe i innych medialnych doradców od niemal każdej dziedziny rodzicielstwa, ale nie stworzono takiego źródła w przypadku duchowości. Napisałam Czy dzieci powinny wierzyć w Boga? po to, by wypełnić tę lukę wiedzą opartą na rzetelnych artykułach naukowych publikowanych w recenzowanych czasopismach, które nie są jeszcze łatwo dostępne dla szerokiej rzeszy czytelników.

Opieram się na założeniu, że dobrzy rodzice mogą błyskawicznie stać się duchowo zaangażowanymi opiekunami na swoich warunkach, czerpiąc z własnej wiedzy i indywidualnych duchowych zasobów. Celem tej książki jest stanie się twoim przewodnikiem w refleksji nad duchową ekspresją i świadomością twojego dziecka oraz pomocą we wspieraniu i stymulowaniu jego duchowego rozwoju poprzez aktywne, pozytywne zaangażowanie.

Oprócz bycia naukowcem i nauczycielem akademickim, jestem też matką trojga fantastycznych dzieci w wieku jedenastu, trzynastu i czternastu lat. Na co dzień żyję w dwóch światach – uniwersyteckim i rodzinnym. Jakkolwiek najbardziej zależy mi na uduchowionym rodzicielstwie, mam też inne, bardziej tradycyjne, ambicjonalne cele dla swojego potomstwa, tak jak większość rodziców. Tak, znam zasady akademickiej gry o sukces i gram w nią dobrze. Ja i mój mąż spędzamy codziennie w samochodzie po trzy godziny, żeby nasze dzieci mogły uczęszczać do szkoły znanej z programu opartego o podejście whole child* i z akademickiego rygoru. Dbam o to, by moje dzieci znalazły się w pociągu piątkowiczów, którym pojadą – mam nadzieję – gładko w trzecią dekadę życia. To powiedziawszy, muszę też dodać, że mam pełną świadomość, iż ten pociąg piątkowiczów nie dowiezie ich w żadne ważne miejsce, jeśli nie będą miały wewnętrznego kompasu. Największa żywiona przeze mnie obawa o dzieci nie wiąże się z możliwością spóźnienia na ten pociąg, ale z tym, że nie będą wiedziały, co zrobić po dojechaniu do stacji końcowej.

Jednak to tylko moje przemyślenia. Jeśli jesteś rodzicem ze sceptycznym podejściem do duchowości, lecz otwartym na wypróbowanie czegoś nowego i nieznanego dla dobra swoich dzieci, proponuję ci nie odkładać jeszcze tej książki. Kieruję ją nie tylko do tych, którzy chcą być duchowo zaangażowani, ale też do sceptyków i tych, którzy zawsze są na nie.

Jak już mówiłam, to wszystko nauka. Nie prorokuję, moim celem jest kompleksowe informowanie. Chcę dać innym rodzicom najdokładniejsze znane nauce wiadomości o tym, jak można stymulować zdrowie, rozkwit i sukces w naszych rodzinach. Kiedy mówię o tych pomysłach podczas prezentacji w szkołach, w wywiadach czy w osobistych rozmowach, rodzice są absolutnie zafascynowani nauką, bo tak bardzo łączy się ona z możliwością przeżycia swojego życia jak najlepiej przez ich dzieci. Kiedy wykładam w całym kraju na spotkaniach dla rodziców i wychowawców, dorosłych dążących do osobistego wzrastania i dla społeczności akademickiej czy terapeutycznej, ludzie często dzielą się ze mną doświadczeniami swoimi lub swoich dzieci. Jak ujął to jeden z rodziców: „Zawsze czułem, że duchowość dzieci jest prawdą i że musimy wspierać ich naturalne uduchowienie. Teraz mam pewność, że stoi za tym nauka”.

Osoby zaangażowane duchowo są porównywalnie zafascynowane nauką (to jedno z moich odkryć). Często znajdują one w najnowszych przełomowych studiach potwierdzenie tego, co przez lata przeczuwały w sercach. Pod koniec wykładu w Teksasie podszedł do mnie ze łzami w oczach ksiądz przewodzący dużej miejskiej parafii, mówiąc: „Teraz to wszystko łączy się ze sobą; moje serce i nauka nareszcie są jednym”.

Raz na jakiś czas jestem zapraszana przez media jako naukowy ekspert od duchowości do różnych programów. Podczas jednego z wywiadów telewizyjnych zapytano mnie, jaka mogłaby być inna opinia na temat istnienia dziecięcej duchowości. Chociaż zawsze staram się słuchać głosów wszystkich stron, faktem jest, że nauka nie uznaje dzieci za nieuduchowione. Istnieją tysiące eleganckich, rzetelnych, recenzowanych artykułów naukowych, które wskazują na duchowość jako podstawę dobrostanu w pierwszych dwudziestu latach życia.

Niektóre z moich odkryć naukowych były prezentowane w prasie, telewizji i Internecie. Pośród kilku tysięcy publicznych komentarzy pozostawionych na blogach było też trochę nalegających, by nie brać nauki poważnie, bo „naukowcy mogą tak manipulować danymi, by potwierdziły wszystko, co będą chcieli powiedzieć” – ale to naprawdę nie tak. Artykuły naukowe przechodzą proces recenzji, w którym są czytane przez krytycznie nastawionych naukowców, stawiających pod znakiem zapytania prezentowane pomysły i szukających logicznych i systemowych luk. Świat akademicki to społeczność aktywnych intelektualistów, pracujemy razem po to, by nasze dzieła były solidne. Jednocześnie w pewnym sensie komentarze na blogach są słuszne. Nauka jest odkrywcza tylko na tyle, na ile odkrywcze są nasze pytania, dopóki więc pytania nie były stawiane, również odpowiedzi – czy refleksje – pozostawały poza naszym zasięgiem.

Rodzicielstwo na skrzyżowaniu nauki i duchowości

Piętnaście lat pracy mojego laboratorium, a także wielu laboratoriów współpracujących w tej dziedzinie, pozwala stanowczo stwierdzić, że mamy naturalną duchowość: biologicznie opartą możliwość nabywania transcendentalnej wiedzy, więzi i doświadczenia. Nie musisz całkowicie rozumieć rozwoju duchowego, by stymulować go u swojego dziecka: możesz po prostu być otwarty na pytania i rozmowy. Szczerze mówiąc, duchowość może w ogóle do ciebie nie przemawiać, ale jest ona podstawowa dla twojego dziecka. Badania pokazują, że rodzice i ich potomstwo nie zawsze dzielą ten sam stopień uduchowienia, szczególnie jeśli ci pierwsi nie są przywiązani do duchowości. Ważne pytanie do rozważenia przez nich brzmi: czy mogę zaproponować mojemu dziecku coś ważnego i korzystnego, nawet jeśli nie jest mi to znane? Zapisujemy nasze pociechy do szkół muzycznych, choć sami nie gramy na żadnym instrumencie. Chcemy zapewnić im wykształcenie lepsze, niż sami mogliśmy zdobyć. Dla niektórych matek i ojców budowanie w dziecku duchowości może być podobną propozycją. Rodzicielska hojność wybiega poza nasze własne możliwości. I tak jak cieszymy się z osiągnięć potomstwa, przekraczających nasze własne, sceptyczni rodzice mogą cieszyć się z pączkującej w ich dzieciach duchowości. Jak powiedział mi pewien ojciec: „Sam nigdy nie byłem uduchowiony. Ale patrzę na te dane i wiem, że nie chciałbym w żaden sposób stanąć na przeszkodzie rozwoju duchowemu mojej córki”.

Dostrzegamy przebłyski wrodzonej duchowości dzieci podczas zwykłych codziennych chwil, w ich zachwycie i zdziwieniu tym, co daje natura, a także w więzi miłości i zaufania, z którą rozpoczynają życie. Zwracają się do mnie rodzice, którzy chcą przenieść te rozmowy czy doświadczenia poza krótki moment, przeprowadzić dzieci od okna przebudzenia do zasadniczego sposobu na życie. Pytają: Co zrobić z tą chwilą świadomości, kiedy ją zauważę? Chcą zrozumieć doświadczenie swojego dziecka i dowiedzieć się, dokąd jest w stanie ich zaprowadzić, jeśli dadzą mu szansę. Czują, że to ważne, chcą chwycić się tej możliwości i rozwinąć ją, ale nie ma zbyt wielu materiałów, źródeł i punktów zaczepienia, które mogłyby im pomóc. Właśnie dlatego napisałam Czy dzieci powinny wierzyć w Boga?.

Moja praca naukowa oraz moje życie jako kobiety i matki wciągnęły mnie głęboko w duchowe życie dzieci. W swoim codziennym doświadczeniu rodzicielstwa widzę uderzający i szkodliwy niedobór informacji płynących z badań klinicznych. To szczególnie kłopotliwe w świetle ostatnich, licznych i rzetelnych studiów nad duchowością w rozwoju dzieci i młodzieży, zwłaszcza jako źródłem sprężystości psychicznej i rozkwitu oraz buforem chroniącym przed najbardziej rozpowszechnionymi formami cierpienia i psychopatologii. Nauka się tym zajmuje, ale wiadomości nie są rozpowszechniane.

Rosnąca liczba publikacji w tej rozwijającej się dziedzinie na skrzyżowaniu nauki i ducha daje nieznany do tej pory wgląd w wyjątkowo potężny potencjał duchowy dzieciństwa i okresu dojrzewania. Zarówno ja, jak i inni naukowcy, zajmujemy się badaniem ochronnych korzyści pochodzących ze zdrowego rozwoju duchowego wobec niektórych z najpoważniejszych zagrożeń zdrowotnych okresu dojrzewania, takich jak ryzykowne zachowania, depresja, uzależnienia i zaburzenia afektywne. Duchowość jest też silnie związana z pozytywnym nastawieniem wewnętrznym, poczuciem celowości, sensu i optymizmu. Nasze społeczeństwo musi dostrzec wszechogarniającą siłę duchowości jako czołowej ochrony przed źródłem głównych przyczyn śmierci pomiędzy piętnastym a dwudziestym czwartym rokiem życia: wypadków (przeważnie drogowych) wynikających z brawury, samobójstw i zabójstw, a także udziału nadużywania narkotyków w tych tragediach. To wszystko wymaga narodowej dyskusji, by przekształcić wpływ instytucji publicznych i kultury, a także osobistej duchowości, na rozwój.

Pisałam tę książkę z czterema zamysłami:

Po pierwsze, by przybliżyć najnowsze odkrycia naukowe, które pokazują niezbicie, jak istotny jest rozwój duchowy w okresie dzieciństwa i dojrzewania jako podstawa całościowego stanu zdrowia i – co może najbardziej zaskakujące – znaczący czynnik obniżający ryzyko depresji, uzależnień i zachowań wysokiego ryzyka, które są dziś tak poważnym problemem.

Po drugie, by pozwolić zabrzmieć głosom dzieci, żebyśmy usłyszeli z ich własnych ust o ich duchowym życiu, ciekawości, więzi ze wszystkimi żywymi istotami, lękach, zachwycie i ich nadzwyczajnych duchowych doświadczeniach.

Po trzecie, by dać rodzicom zachętę, pełen zrozumienia trening i język, który pozwoli im obudzić tę żywotną dyskusję w ich rodzinach.

I w końcu, żeby obudzić duchową ciekawość i otwartość w rodzicach, by mogli z większym komfortem towarzyszyć dzieciom w ich podróży, a robiąc to, być może wyruszyli też na własną odkrywczą wyprawę.

W jaki sposób my, rodzice, możemy rozpoznawać i wspierać naturalne duchowe możliwości naszych dzieci? W jaki sposób nasze wsparcie naturalnej duchowości dzieci może sprawić, że będą rozwijały się inaczej, doświadczą fundamentalnego rozkwitu i prawdziwego sukcesu? Czy dzieci powinny wierzyć w Boga? odpowiada na te pytania, zakorzenione zarówno w nauce, jak i w życiu. Pamiętajcie: duchowość jest naszą naturą. Dojrzewając, możemy przyswoić specyficzny język i perspektywę, zależne od naszego tła kulturowego i związane z chrześcijaństwem, judaizmem, islamem, hinduizmem lub inną z wielu znanych na świecie religii i światopoglądów – włączając w to przekonanie, że duchowość nie istnieje. To wszystko są języki i poglądy duchowe. Zrozumienie nauki o duchowości pozwala nam zobaczyć to, co jest inherentną częścią ludzkiej natury, a następnie lepiej współbrzmieć z jądrem doświadczenia duchowego wszystkich ludzi świata. Możemy być wielojęzyczni, jeśli będziemy wiedzieli, o czym dyskutujemy.

Otwarta nauka, otwarte drzwi, otwarte serca i umysły

Jak zaznaczyłam na początku tego wstępu, nauka o duchowości rozwinęła się w ciągu ostatnich piętnastu lat, rozpędzając się znacząco zwłaszcza w ostatnich pięciu. Fascynacja tym tematem rośnie i stopniowo nawet sceptycy oraz osoby stojące pośrodku, z ambiwalentnym podejściem, dają się przekonać do zasadności podjętej dyskusji. Kiedy rozpoczęłam pracę w dziedzinie duchowości i przyjęłam swoją linię badań, stykałam się z wątpliwościami wielu osób co do żywotności tej problematyki. Zostałam przy swoim, bo dowody były jasne, mocne i prawdziwe. Kiedy ludzie urażeni do żywego wychodzili w połowie moich wykładów, trzaskając drzwiami, brałam to za dowód, że tak kontrowersyjna praca istotnie wymaga kontynuacji. Te badania, krok po kroku, okazały się dobrze zainwestowaną życiową energią.

Praca naukowa to cudowna podróż pełna zakrętów i zejść na manowce, a czasem też zadziwiających, oszałamiających niespodzianek. Półtorej dekady przez szkiełko nauki obserwowałam duchowość. Nie po to, by udowodnić jej istnienie, ale by lepiej zrozumieć sposoby, w jakie się przejawia i działa w ludzkiej naturze.

Dziś dziedzina psychologii zajmująca się duchowością dynamicznie się rozrasta. Nikt nie wychodzi już z moich wykładów. Jestem za to zapraszana do wygłoszenia kolejnych, w całym kraju i na świecie, dla ugrupowań politycznych, szkół i organizacji społecznych. W Teachers College Uniwersytetu Columbia prowadzimy studia magisterskie z zakresu psychologii duchowej (ang. spiritual psychology). Otwarcie drzwi do nauki o duchowości umożliwiło światu lekarzy, badaczy, wychowawców, doradców młodzieży i innych specjalistów z dziedziny zdrowia psychicznego poszerzenie i pogłębienie ich pracy z dziećmi i młodzieżą – a ostatecznie ludźmi w każdym wieku. Otwarte drzwi pozwoliły też nowemu pokoleniu studentów na zajęcie się badaniem całokształtu naszej ludzkiej podróży przez pryzmat nauki i duchowości. Praca w dziedzinie duchowości nie należy już do wizji przyszłości – przeciwnie, mieści się w głównym nurcie dzisiejszej psychologii. Jesteśmy tu.

Napisałam tę książkę jako tłumaczenie najnowszych osiągnięć nowoczesnej nauki na język mniej hermetyczny niż ten, którym posługują się akademicy, tak by mogła ona dotrzeć do jak najszerszego grona czytelników – rodziców, wychowawców, służby zdrowia, duchowieństwa, przywódców ruchów młodzieżowych, naukowców, polityków i innych, którym leży na sercu zdrowie, edukacja i dobrostan dzieci. Czytelnicy uniwersyteccy, zainteresowani szerszą prezentacją badań naukowych, znajdą je w zredagowanym przeze mnie podręczniku The Oxford University Press Handbook of Psychology and Spirituality14, a także w innych źródłach wymienionych w przypisach na końcu książki.

Nie ma wątpliwości, że rodzicielska podróż zużywa nasze ego, ale ostatecznie wyczerpanie, zmęczone oczy, przepracowana pamięć krótkotrwała i niekończące się pranie nie umniejszają nas. Wręcz przeciwnie, zyskujemy bardzo wiele – od cudownego pojawienia się dzieci w naszym życiu, poprzez ich pytania i rozwój, jeśli zwracamy na nie uwagę i zastanawiamy się nad nimi, możemy zobaczyć coś wspaniałego przez pryzmat ich duchowości.

A co, jeśli ta podróż rodzicielska jest tak naprawdę naszą najważniejszą i ostateczną duchową wyprawą? Odpowiednikiem głębokiego przebudzenia mnicha w pustelni, pielgrzymki do Mekki czy Jerozolimy albo wspinaczki na Mount Everest?

Podchodzę do swej pracy jako naukowiec, lekarz i rodzic. Postrzegam każde odkrycie teoretyczne jako jasną kropkę na impresjonistycznym obrazie, którym jest moja podróż. Miejscami będę dzielić się w tej książce konkretnymi badaniami. W innych punktach postaram się połączyć je ze sobą, by podzielić się wnioskami, jakie nasuwają mi się po latach studiowania tego zjawiska, słuchania dzieci i rodziców. Ich głosy będą prezentowane jako opowiadania, żeby najlepiej przekazać emocje i życie obecne w tworzonym przez naukę obrazie, w formie historyjek, dialogów i wywiadów. Z wyjątkiem własnych dzieci, zmieniłam imiona i charakterystyczne cechy osób i wydarzeń, o których piszę. W niektórych przypadkach połączyłam elementy kilku historii, by zaprezentować większą myśl lub zasadę. Głosy dzieci, młodzieży i rodziców dzielących się własnymi refleksjami i doświadczeniami, w tym także transcendentnymi, o których mówi się rzadko, mają w tej książce szczególnie ważne miejsce. Priorytetowo potraktowałam też praktyczną przydatność publikacji, wplatając przykłady i sugestie dla rodziców, aby nauka i teoria mogły służyć im jak najbardziej bezpośrednio: w ich codziennych interakcjach z dziećmi i ze sobą.

Mam nadzieję, że opowiadane historie przybliżą naukę do życia, żebyście mogli poczuć obecność i moc duchowości, odkryć ich miejsce we własnej podróży. Jeśli wszyscy zaangażujemy się w kultywowanie duchowości naszych dzieci w oparciu o naszą naturalną miłość do nich i naukę, możemy naprawdę zmienić globalną kulturę. Będziemy znali swoją naturę i odkryjemy przed sobą szansę na życie w dialogu z otaczającym nas światem.

* Holistyczne podejście do edukacji, w którym zwraca się uwagę na prawo każdego dziecka do bycia zdrowym, bezpiecznym, zaangażowanym, wspieranym i stymulowanym, stworzone przez organizację ASCD, zrzeszającą nauczycieli, wychowawców, dyrektorów szkół i prawników z ponad 138 krajów (przyp. tłum.).
1 M. E. P. Seligman, Optymizmu można się nauczyć, tłum. A. Jankowski, Media Rodzina, Poznań 1996.
2 P. Salovey, J. D. Mayer, Emotional intelligence, „Imagination, Cognition, and Personality”, 9(3)/1990, s. 185-211. Zob. też: P. Salovey, A. Woolery, J.D. Mayer, Emotional Intelligence: Conceptualization and Measurement, [w:] G. Fletcher, M. Clark (red.), The Blackwell Handbook of Social Psychology, London: Blackwell, 2001, s. 279–307; J.D. Mayer, M. Brackett, P. Salovey, EmotionalIntelligence: Key Readings from the Mayer and Salovey Model, Port Chester, NY: Dude Publishing, 2004; D. Goleman, Inteligencja emocjonalna, tłum. A. Jankowski, Media Rodzina, Poznań 2007.
3 D. Hamer, P. Copeland, The Science of Desire: The Search for the Gay Gene and the Biology of Desire, New York: Simon & Schuster, 1994. Zob. też: D. Hamer, The God Gene: How Faith Is Hardwired into Our Genes, New York: Doubleday, 2004.
4 C. Dweck, Nowa psychologia sukcesu, tłum. A. Czajkowska, Muza, Warszawa 2013.
5 K. S. Kendler, C. O. Gardner, C. A. Prescott, Religion, psychopathology, and substance use and abuse: A multimeasure, genetic-epidemiologic study, „American Journal of Psychiatry”, 154(3)/1997, s. 322-29.
6 L. Miller, M. Gur, Religiousness and sexual responsibility in adolescent girls, „Journal of Adolescent Health”, 31(5)/2002, s. 401-06.
7 L. Miller, M. Davies, S. Greenwald, Religiosity and substance use and abuse among adole­scents in the National Comorbidity Survey, „Journal of the American Academy of Child and Adolescent Psychiatry”, 39(9)/2000, s. 1190-97. Zob. też: L. Miller, M. Gur, Religiosity, depression, and physical maturation in adolescent girls, „Journal of the American Academy of Child and Adolescent Psychiatry”, 41(2)/2002, s. 206-14.
8Religion, Gallup, online: www.gallup.com/poll/1690/religion.aspx.
9 Tamże.
10 Tamże.
11Fetzer Survey on Love and Forgiveness, Fetzer Institute, online: www.fetzer.org/resources/fetzer-survey-love-and-forgiveness-american-society.
12 Tamże.
13As Nation Observes National Day of Prayer, 9 in 10 Pray – 3 in 4 Daily, Gallup, 06.05.1999, zob. www.gallup.com/poll/3874/nation-observes-national-day-prayer-pray-daily.aspx.
14 L. J. Miller (red.), The Oxford University Press Handbook of Psychology and Spirituality, New York: Oxford University Press, 2012.
Część I. Dzieciństwo

1

Rozdział 1. PRZYRODZONE PRAWO

Stworzeni do duchowości

Prowadzimy pogawędkę, stojąc przy naszych SUV-ach i samochodach hybrydowych – pół tuzina rodziców obserwujących, jak ich czwartoklasiści kończą trening piłki nożnej. Cieszymy się, że się tu spotykamy. Rodzice kolegów z drużyny mojego syna to świetni ludzie: uprzejmi, poświęceni własnym pociechom, hojnie dzielący się swoim czasem i energią jako wolontariusze w naszej społeczności. Rozmowa toczy się jak zwykle wokół napiętych planów zajęć, w których główną rolę odgrywają dzieci z ich szczelnie wypełnionym grafikiem. Nawet najmłodsi mają już swoje przedszkola i umówione godziny zabawy lub popołudniowe lekcje języków obcych, tańca, gry na skrzypcach czy pianinie. Ci ojcowie i matki są zdeterminowani, by zapewnić swoim dzieciom konkurencyjność w szkole i w życiu. Wszyscy chcemy, żeby nasze pociechy osiągnęły pełnię potencjału; chcemy dostrzec ich mocne strony i dziedziny, w których są uzdolnione, żeby następnie aktywnie wspierać ich talenty.

Jesteśmy dobrymi, kochającymi rodzicami o najlepszych intencjach i nieograniczonym zaangażowaniu. Nasze rozmowy często krążą wokół tego, jak możemy przygotować dzieci do osiągania sukcesów w szkole lub w drużynie. Troszczymy się o ich życie społeczne, od spotkań na zabawę po studniówkę, wychowujemy je z nadzieją, że nawiążą przyjaźnie, będą się dobrze dogadywać z rówieśnikami i będą gotowe w razie potrzeby podjąć się przywództwa. Chcemy, żeby były emocjonalnie odporne i elastyczne, sprężyste psychicznie (ang. resilient), żeby znały szczęście, ale umiały poradzić sobie z niepowodzeniami i wielkimi emocjami, takimi jak gniew czy rozczarowanie. Kiedy nie dostaną tego, czego chcą, mamy nadzieję, że będą umiały wyznaczyć sobie nowy kurs, dostosować się, wcisnąć reset i pójść do przodu, by osiągnąć sukces.

Odrobina niepokoju wiąże się z testami rekrutacyjnymi do wybranych szkół i grup zainteresowań, od przedszkola i zajęć dla małych dzieci aż po szkołę średnią i college. Jesteśmy też świadomi psychologicznego obciążenia dzieci, które mają zbyt wiele kursów naraz i są pod nieustanną presją, żeby osiągać jak najlepsze wyniki. Chcemy, by dzieciństwo pozostało radosnym i beztroskim okresem odkrywania. Rozwój naszych dzieci to dla nas wszystko. Czytamy o tym książki i rozmawiamy z nauczycielami. Wiemy jednak, że czas dzieciństwa i kształtowania się to zarazem epicentrum późniejszych możliwości – więc przemy dalej do przodu.

Jak wszyscy rodzice, mamy też w końcu nadzieje i oczekiwania. Od momentu, kiedy potomstwo się rodzi, wyobrażamy sobie jego przyszłość. Nasze nadzieje dla dziecka – młodego dorosłego, na jakiego wyrośnie – wpływają na wszystkie myśli i działania rodziców. Jeśli synek rzuci piankową piłkę, zaraz świta nam nadzieja – może marzenie – o zawodowej karierze w drużynie futbolowej Dallas Cowboys. Mądre dokonania w sali zabaw przekładają się na wizje kariery wynalazcy lub przedsiębiorcy. Zamiłowanie do książek – naukowca albo pisarza. Wyobrażamy sobie nasze małe dzieci jako spełnionych, pełnych pasji dorosłych, którym udało się osiągnąć sukces w szkole, sporcie lub na scenie i wykorzystać go jako ścieżkę do dalszych możliwości, do kochania i bycia kochanym, do zdobycia wspaniałych przyjaciół i cieszenia się dobrym życiem i powodzeniem w każdym możliwym znaczeniu. Przyglądamy się naszemu gaworzącemu niemowlakowi albo żądnemu przygód bobasowi z miłością – i sięgającą dwudziestu lat w przód ścieżką aspiracji.

Nie ograniczamy się do rozmów i marzeń, planujemy i działamy w najlepszej wierze. A jednocześnie bardzo często wszystkie te rozmowy, różnorodne zajęcia pozalekcyjne i wielkie nadzieje pomijają jeden najważniejszy składnik, jedyny, którego wpływ na późniejszy sukces, rozkwit i spełnienie udało się udowodnić naukowo: rozwój duchowy dziecka.

Ważne, żebyśmy poświęcili w tym miejscu chwilę na precyzyjne zdefiniowanie pojęcia duchowości stosowanego przeze mnie w tej książce i stanowiącego kluczowy wymiar rozumienia duchowości w nauce:

Duchowość to wewnętrzne poczucie związku z wyższą siłą, kochającą i prowadzącą nas. Możemy przypisywać tej sile różne nazwy: Bóg, natura, duch, Wszechświat, stwórca lub dowolne inne, które będą reprezentowały boską obecność. Istotne jest to, że duchowość zawiera w sobie naszą relację i dialog z tą wyższą obecnością.

Rozwój duchowy, definiowany przeze mnie jako naukowca i stosowany w tej książce, to wzrastanie i postęp naszej wrodzonej duchowości, czyli jednej z licznych zdolności percepcyjnych i intelektualnych, od smaku i dotyku po zdolność krytycznego myślenia. Rozwój duchowy to przejaw tego naturalnego atutu zmieniający się w czasie wraz z nabywaniem nowych wyrazów, modeli objaśniających i idei (zarówno teologicznych i naukowych, jak i rodzinnych), pozwalających nam poczuć się (lub nie) częścią czegoś większego i doświadczyć interaktywnej, dwukierunkowej relacji z prowadzącym i bezwarunkowo kochającym Wszechświatem.

Precyzyjne ujęcie transcendentnego Wszechświata – drugiej strony tej dwukierunkowej duchowej rozmowy – pojawia się w różnych formach i pod wieloma nazwami. Może przyjąć kształt ducha, świata przyrody, Boga lub poczucia jedności ze światem, większą społecznością, której częścią jesteśmy. Opisywany dwukierunkowy dialog może ponadto, ale nie musi, zawierać w sobie religię. Połączenie nawiązuje się poprzez medytację, jogę, a także coś tak prostego jak relacje twojego dziecka z domowymi zwierzętami, przyrodą w ogródku albo ulubionym drzewem. Naturalna duchowość stanowi wyraźne uczucie, że słuchamy bicia serca żyjącego Wszechświata, jesteśmy jednością z widzialnym i niewidzialnym światem, otwarci i nieskrępowani w tym kontakcie. Duchowość dziecka poprzedza i przekracza język, kulturę i religię. Przychodzi dzieciom tak naturalnie, jak ich fascynacja przelatującym motylem lub rozgwieżdżonym niebem. Niemniej jako rodzice odgrywamy istotną rolę w rozwoju duchowym naszego dziecka, tak jak w każdym innym aspekcie jego wzrastania i dojrzewania.

Nauka mówi nam, że ta zdolność duchowa jest wrodzona, podstawowa dla ludzkiego bytu, centralna dla fizjologii i psychologii. Duchowość łączy mózg, umysł i ciało. Jak zobaczymy niedługo, studia epidemiologiczne nad bliźniętami wykazały, że zdolność do posiadania odczuwalnej więzi z transcendentną kochającą obecnością jest częścią naszej przyrodzonej natury i dziedzictwa: biologicznie podpartym, identyfikowalnym, mierzalnym i poddającym się obserwacji aspektem naszego rozwoju, podobnie jak rozwój językowy, poznawczy, fizyczny, społeczny i emocjonalny. Inaczej niż w przypadku pozostałych wymienionych jego aspektów, ludzie rodzą się jednak z pełną biegłością w tym pierwotnym, niewerbalnym wymiarze wiedzy. Małe dzieci potrzebują czasu, by wykształcić sobie otoczkę kognitywną i językową czy abstrakcyjne myślenie, ale nie muszą uczyć się zaangażowania duchowego. Kwiaty i ptaki, kałuża i wiatr, płatek śniegu czy ogrodowy ślimak – cała natura przemawia do nich, a one odpowiadają. Uśmiech, kochający dotyk, nieopisywalna więź pomiędzy dzieckiem a rodzicem, którą nauka powinna w pełni wyjaśnić, wszystko to dociera do ich wnętrza. Duchowość to język tych chwil, transcendentne doświadczenie ożywczego połączenia i przyrodzone prawo naszego dziecka. Wspieramy jego rozwój poprzez czytanie mu, wspólne rozmowy, śpiewanie i zabawy, karmienie, kąpanie i dodawanie odwagi. Nauka pokazuje nam teraz, że sposoby, w jakie rodzice wspierają rozwój duchowy dziecka, mają znaczący wpływ na ukształtowanie się w nim tego bogatego duchowego potencjału.

Wielką zaletą naszej grupy piłkarskich rodziców jest zróżnicowanie, wynikające z wielości krajów i kultur: Indii, Wielkiej Brytanii, Meksyku, Argentyny, Korei Południowej, Chin i całych Stanów Zjednoczonych. Jesteśmy też niejednorodni religijnie: chrześcijanie, hinduiści, Żydzi, muzułmanie, buddyści oraz uduchowieni, ale niereligijni. Kiedy w rozmowach pojawiają się tematy duchowości lub wyznania, reprezentujemy spory zakres. Opowiadamy sobie nawzajem o wyczekiwanych rodzinnych obchodach Bożego Narodzenia, Ramadanu, Paschy czy Diwali, które gromadzą pokolenia i daleką rodzinę wokół stołu lub na specjalnej modlitwie. W niektórych rodzinach obecne są tradycje wielu religii i wszystkie są obchodzone, w innych świętuje się na sposób świecki.

Wewnątrz tej różnorodności uderza nas wyraźna zbieżność sposobu doświadczania cudownych i trudnych chwil życia przez nasze dzieci. Niezależnie od orientacji religijnej i duchowej, rodzice natychmiast rozpoznają w swoich pociechach to, co nazwałabym właśnie duchowymi przymiotami – otwartość, ciekawość, miłość i instynkt każący zawsze iść za swoim sercem. Często przejawiają się one w interakcjach dzieci z niemowlętami lub starszymi członkami rodziny, zwierzętami domowymi i znajdowanymi na łonie natury; w iskrzącej kreatywności w zabawie z przyjaciółmi, a być może też w tym, jak czasem potrafią zaskoczyć kogoś lub pomóc mu swoją uprzejmością albo hojnością:

„Kiedy jestem wykończony po ciężkim dniu, mój synek przychodzi, uśmiecha się i daje mi energetyczny uścisk”.

„Moje dziecko potrafi powiedzieć, kiedy nasza suczka jest przestraszona. Podchodzi wtedy, siada koło niej i ją uspokaja – to niezwykle rozczulające”.

„Mój ojciec bywa czasem bardzo oschły i irytujący – doprowadza mnie to do szału. Ale kiedy jest z dziećmi, one najwyraźniej się tym nie przejmują. Powiedziały mi nawet kiedyś: dziadek po prostu taki już jest – i to jest w porządku”.

Postępy w nauce z ostatnich piętnastu lat odkrywają te uniwersalne duchowe przymioty i pokazują, jak u dzieci i nastolatków naturalna duchowość pojawia się równolegle z innymi fazami rozwojowymi na tej samej biologicznej osi czasu. To, co słyszymy na boisku i znajdujemy wśród reprezentowanych tu rodzin, to mikrokosmos odkrywany przez naukowców w badaniach dzieci i rodzin z całego świata15: duchowość jest wrodzona i objawia się jednocześnie z biologicznym zegarem wzrostu i rozwoju w dzieciństwie i okresie dorastania. Podobnie jak inne aspekty rozwoju fizycznego, kognitywnego, społecznego i emocjonalnego twojego dziecka, zdolności duchowe także rozkwitają w świetle twojej uwagi i wsparcia.

Zaprogramowani do duchowości: zaakceptuj to lub strać

Duchowość stanowi ogromne nietknięte źródło wiedzy o ludzkim rozwoju, chorobie, zdrowiu i zdrowieniu. Ściślej, na podstawie badań psychologicznych i medycznych stwierdzono, że ludzie z rozwiniętą duchowością rzadziej chorują, czują się szczęśliwsi, bardziej związani z innymi, mniej odosobnieni. W obliczu choroby wykazują pozytywne efekty sprężystości psychicznej (ang. resilience) i leczenia. Tymi odkryciami zajmiemy się szczegółowiej w późniejszych rozdziałach, ale tymczasem podsumujmy: empiryczne dowody wskazują, że istnieje w nas naturalna duchowość, niezależna od religii i kultury; stanowi ona podstawę dla naszych emocji, temperamentu i zmysłów, a korzyści z niej płynące są znaczne i możliwe do zmierzenia. Ponadto badania wskazują też, że jeśli naturalna duchowość jest wspierana w dzieciństwie, przygotowuje nastolatka na najistotniejsze zadania rozwojowe tego wieku. Następnie może pogłębić się i stać ważnym źródłem zdrowia i leczenia przez całe dorosłe życie, o ile będzie rozwijana u młodzieży.

Skąd to wiemy? Jako naukowcy szukamy potwierdzenia w zgodnych ze sobą dowodach pochodzących z różnych źródeł. Odkryliśmy na przykład wpływ genów na duchowość, korzystając z zaprojektowanego specjalnie do tego celu rygorystycznego badania. Neuroobrazowanie pokazało nam synchronizację pewnych rejonów mózgu podczas praktyk duchowych i kontemplacyjnych. W kwestiach dotyczących rozwoju poszukujemy paraleli pomiędzy duchowością i innymi ścieżkami rozwoju (biologiczną, psychologiczną, emocjonalną) znanymi od dawna.

Korzystając z klasycznego schematu badań bliźniąt i wyników badania przeprowadzonego na prawie dwóch tysiącach bliźniąt z Virginia Twin Registry, epidemiolog genetyczny, Kenneth S. Kendler, pokazał, że geny mają znaczący wkład w naszą duchowość16. Wynik powielił się wielokrotnie podczas testów z różnymi grupami bliźniąt. Neurobiolodzy, w tym Andrew Newberg i Mario Beauregard, opublikowali liczne recenzowane artykuły na temat neuronowych korelatów ważnych doświadczeń duchowych, mistycznych, osobistej modlitwy, świadomości istnienia wyższej siły i konfrontacji z symbolami dobrego i złego, wykrywanych poprzez funkcjonalny rezonans magnetyczny (fMRI) – rodzaj neuroobrazowania, który mierzy aktywność mózgu na podstawie przepływu krwi w jego aktywne obszary17. Śledząc te ruchy, naukowcy stworzyli mapę drogową mózgu, pokazującą neurologiczny schemat ludzkiego doświadczenia duchowości.

Patrząc na zagadnienie od strony rozwojowej, czas zmian w rozkwicie duchowości zazębia się dokładnie z czasem zmian w pozostałych formach wzrastania i wydaje się wzajemnie z nimi powiązany; wyłania się równolegle z drugorzędnymi cechami płciowymi, wykształceniem zdolności myślenia abstrakcyjnego, takiego jak metapoznanie i tworzenie znaczeń, oraz początkiem płodności. To właśnie było przedmiotem przełomowych badań prowadzonych przez mój zespół, podczas których prześledziliśmy rozwój naturalnej duchowości i jej działania ochronnego od dzieciństwa przez dojrzewanie po początki dorosłości.

Dowody wyraźnie się łączą. Podsumowując zatem, jesteśmy biologicznie zaprogramowani do duchowego połączenia. Rozwój duchowy jest biologicznym i psychologicznym imperatywem od chwili narodzin. Naturalna duchowość, wrodzone duchowe zestrojenie małych dzieci – inaczej niż pozostałe ścieżki rozwoju – wydają się od samego początku całkowite i w pełni wyrażane. Wraz z dorastaniem dziecka naturalna duchowość łączy się z możliwościami rozwoju poznawczego, społecznego, emocjonalnego i moralnego, a także zmian fizycznych, tworząc coraz bardziej złożone wyposażenie służące do doświadczania transcendencji i duchowości. W końcu, jeśli utrzymywana jest i łączona z pozostałymi aspektami rozwoju, duchowość wspiera dziecko w wymagającym okresie dojrzewania.

Jak to wygląda w prawdziwym życiu?

Wróćmy na boisko dla szybkiego porównania. Twoje dziecko rodzi się ze zdolnością ruchu, której rozwój uwidacznia się poprzez opanowywanie dużej i małej motoryki. Widzimy to wyraźnie, gdy nasza córeczka od pompowania nóżkami i zrzucania skarpetek przechodzi do złapania pojedynczej maliny i rozgniecenia jej kciukiem i palcem wskazującym. Ani się obejrzymy, a już się czołga, raczkuje, chodzi, biega – wreszcie może uczestniczyć w zajęciach piłki nożnej (gimnastyki, baletu czy taekwondo). Przez cały ten czas jej mięśnie, siła i wytrzymałość rosną. Uczy się, jak odpowiednio poruszać się na boisku, opanowuje język i umiejętności potrzebne do gry z resztą drużyny, zrozumienia trenera, reakcji na jego porady i na wołanie kolegów na murawie. Rozwija pewność siebie, by zadawać pytania, które przychodzą jej do głowy, gdy własne doświadczenie pogłębia jej sposób myślenia i angażowania się w grę i trening. Doskonali swoje umiejętności, w tym intuicję do rozpoznawania wielu trudno uchwytnych, niewypowiedzianych aspektów gry w piłkę nożną i swojego życia jako członka drużyny. W końcu jest świadoma nie tylko swoich najlepszych umiejętności na boisku, ale widzi też dalej idące zależności: Powinnam siedzieć dziś do późna, oglądając telewizję z przyjaciółmi? Nie, jeśli chcę wyspać się na tyle, żeby jutro grać jak najlepiej i nie zawieść reszty drużyny. Ta w pełni integralna wiedza uświadamia jej, nie tylko sportowo i technicznie, ale też społecznie i emocjonalnie, co myśli o grze i swoim zaangażowaniu w drużynę, a także jak widzi tę część siebie w kontekście szerszego obrazu swojego życia. Wszystko to kształtuje się poprzez jej trwający wewnętrzny dialog oraz interakcje z nami wszystkimi: trenerem, resztą drużyny, rodziną, rówieśnikami i społecznością.

Umiejętności duchowe dziecka rozkwitają, jeśli posiadają wsparcie i zachętę do nabierania siły i łączenia się z pozostałymi aspektami rozwoju. Także ten proces integracji kształtuje się poprzez wewnętrzny dialog oraz interakcje z rodzicami, rodziną, rówieśnikami i społeczno­ścią. Taka metaforyczna sala gimnastyczna znajduje się wszędzie wokół, a trening odbywa się zawsze wtedy, gdy dziecko rozmawia z nami o dużych i małych życiowych sprawach, takich jak sens i cel, bycie dobrym człowiekiem, odnoszenie się do innych, znaczenie empatii i współczucia czy potrzeba troszczenia się o Ziemię i środowisko naturalne.

Jako rodzice możemy wziąć te pytania ze sobą na plac treningowy codzienności i pokazać dziecku, jak realizujemy i wyrażamy wartości duchowe w naszych codziennych relacjach z ludźmi, zwierzętami, przyrodą, naszym własnym życiem wewnętrznym, funkcjonowaniem umysłu i wielkich idei. Możemy zabrać dzieci i pozwolić im odkrywać święte miejsca i przestrzenie: miejsca kultu, kaplice szpitalne, góry, rzeki. Możemy zachęcać je (na własnym przykładzie) do aktów ekspansywnej miłości i dobroci. To odkrywanie krzewi duchową wiedzę i zestrojenie, poczucie istnienia wymiaru duchowego, który jest zawsze głębszy niż powierzchowne cechy i wyższy niż materialistyczne i konkurencyjne priorytety. Nasza córka, wspierana przez takie odkrycia i nieustanne rozmowy z nami oraz własny wewnętrzny duchowy dialog, kontynuuje odkrywanie, czym jest duchowość i podróż, w którą wyruszyła.

Bez wsparcia i zachęty do rozwijania tej części siebie dziecięcy rozwój duchowy słabnie pod presją kultury, w której ci mali ludzie wciąż czują się oceniani i zmuszani do działania, a to uczy ich z kolei oceniania innych według tej samej miary. Nasza kultura niekoniecznie dobrze przyjmuje duchowość i jej pytania. Przeważająco materialistyczny i znajdujący się pod wpływem mediów dwadzieścia cztery godziny na dobę, siedem dni w tygodniu świat nie jest stworzony dla introspekcyjnych rozważań koniecznych do duchowej refleksji. Odczuwamy presję, by każdą chwilę wolnego czasu poświęcić na jakieś produktywne zajęcie, więc często czujemy się zmuszeni zapełniać momenty ciszy różnorodnością. Sami tak żyjemy i takiego życia uczymy nasze dzieci.

Niepokój, ambiwalencja, antypatia: pokolenie ostrożnych rodziców

Któregoś ranka podczas wizyty w szkole wyjrzałam na korytarz, żeby przed rozpoczęciem prezentacji zobaczyć, kto dotarł w ostatniej chwili. Zostałam zaproszona, by opowiedzieć rodzicom o badaniach naukowych nad duchowością. Jedna z matek stała w holu trochę na uboczu. Spytałam, czy szuka sali, w której ma odbyć się wykład. Uśmiechnęła się i przedstawiła, ale najwyraźniej miała obawy, czy przestąpić próg. Powiedziała, że podrzuciła właśnie dzieci do szkoły, kiedy przypomniała sobie o ulotce z informacją o wykładzie. „Wie pani, nie planowałam przychodzić” – zaczęła przepraszającym tonem. „Miło panią poznać i nie chciałabym być niegrzeczna, ale po prostu nie jestem religijna. Bardzo uduchowiona, ale nie religijna”.

To samo wyjaśnienie i obawę słyszę od wielu rodziców, jest ono charakterystyczne dla sporych zmian, które zaszły w życiu religijnym i duchowym w Stanach Zjednoczonych. Badania opinii publicznej pokazują, iż liczba Amerykanów nieidentyfikujących się z żadną religią wzrosła w ostatnich latach w takim stopniu, że jedna piąta populacji – jedna trzecia dorosłych poniżej trzydziestego roku życia – nie była związana z żadną religią według danych z 2012 roku. To najniższy wynik od trzech dekad, odkąd zaczęto prowadzić te statystyki. Jednocześnie rezultaty badań mówią też o zauważalnym wzroście populacji dorosłych, którzy uważają się za „uduchowionych, ale nie religijnych” lub określają swoje wyznanie jako „nic konkretnego”, ale wierzą w Boga lub w najwyższego ducha. W sondażu Instytutu Fetzera z 2010 roku 60 procent dorosłych przyznało jednak, że są bardziej uduchowieni niż byli pięć lat wcześniej.

Według przeprowadzonej niedawno przez Instytut Gallupa ankiety 90 procent Amerykanów modli się i wierzy w najwyższego stwórcę. Sondaż przeprowadzony w 2007 roku przez magazyn „Parents” wraz z poświęconym duchowości portalem internetowy Beliefnet pokazał, że niezmiennie 90 procent rodziców „rozmawia z dziećmi o Bogu lub wyższej sile”, dwie trzecie odmawia dziękczynienie przy posiłkach, 60 procent modli się w ciągu dnia, a połowa odmawia razem z dzieckiem wieczorny pacierz. Według sondażu Barna Research Group z Ventury w stanie Kalifornia 85 procent rodziców uważa za swój obowiązek uczyć własne dzieci o duchowości.

Jednocześnie poza klarownością poglądów co do życia duchowego, ta sama sonda magazynu „Parents” wskazała też, że duchowe wychowanie dzieci jest dla rodziców wyzwaniem ze względu na „ogólny brak wsparcia społecznego” według 33 procent, „konflikt pomiędzy praktykowaniem duchowości a codziennym życiem” według 25 procent i „napięty harmonogram” według 24 procent. Jeśli chodzi o zgodność rodziców w kwestii duchowego wychowania dzieci, 50 procent przyjmuje co do niego tożsame stanowisko, 25 procent „zgodne, ale nie jest to łatwe”, a kolejne 25 procent czuje, że ich cele są ze sobą sprzeczne, więc szarpie się, kłóci lub porzuca temat. Według sondażu Barna większość rodziców nie rozpoczęła otwartej dyskusji o duchowości ze swoimi dziećmi (poniżej trzynastego roku życia) w tygodniu poprzedzającym wypełnianie ankiety.

Przytaczam te statystyki, żeby zasugerować, że często rodzice sami mają silną duchowość, a także szczere chęci wychowania bogatego duchowo potomstwa. A jednak nie ma w naszej kulturze jasnego i pewnego rozumienia miejsca duchowości w rozwoju dzieci i młodzieży.

Przez prawie dwadzieścia lat rozmów z rodzicami o rozwoju duchowym – ich dzieci, a także ich samych – odkryłam, że niezależnie od tego, czy rodzice uważają się za religijnych, uduchowionych, ale niereligijnych, niezdecydowanych czy też plasują się gdziekolwiek indziej na osi duchowości, wszyscy są nieświadomi badań nad wrodzoną duchowością swoich dzieci. Wielu czuje, że nie potrafi pomóc pociechom rozwinąć się w tym zakresie. Ich mieszane uczucia sięgają głęboko. Ambiwalencje wynikają zazwyczaj z kilku zazębiających się przyczyn: niepewności rodziców co do własnych odczuć wobec duchowości, negatywnych doświadczeń jednego lub obojga rodziców z młodości i niechęci do narażenia dziecka na przeżycia tego typu albo napięć pomiędzy rodzicami lub w dalszej rodzinie związanych ze skomplikowaną przynależnością religijną.

„To zależy, jak definiujesz duchowość i co dokładnie przez nią rozumiesz” – mówi Marcie, mama trzyletniego Aidena. „Wydaje się, że można w tym pojęciu zawrzeć cokolwiek; duchowość to wszystko, co nie należy do fizycznego, konkretniejszego świata”. Wątpliwości duchowe Marcie dotyczyły między innymi tego, czy jej synek jest „tylko zbiegiem okoliczności wynikającym ze spotkania pewnego nasienia z pewną komórką jajową i komórek, które powstały z tego połączenia, czy może istnieje jeszcze jakiś rodzaj życia, duch czy dusza, która i tak weszłaby do jego ciała? Nie odpowiedziałam sobie na to pytanie, ale jest to jedno z egzystencjalnych pytań, jakie sobie zadawałam”.

Współczesne podejście do rodzicielstwa nie stawia większości rodziców nowych pytań egzystencjalnych – pogłębia tylko te już istniejące. Jak powiedziała mi pewna matka pięcioletniej dziewczynki: „Nie jestem do końca pewna, jak rozumiem duchowość we własnym życiu, ale chciałabym, żeby był jakiś Bóg i niebo, bo nie znoszę nawet myśleć o tym, że moja córeczka miałaby cierpieć. Rodzicielstwo nie dało mi więc wiary w miejsce braku wiary, ale sprawiło, że jestem bardziej świadoma i myślę w bardziej filozoficznych kategoriach o niektórych egzystencjalnych pytaniach i problemach”.

Inni rodzice opisują szereg doświadczeń i uczuć: wiarę, wątpliwości, refleksje i życzenia dla dzieci, co do których mogą chcieć, by weszły na określoną duchową ścieżkę lub ją ominęły. Spory narastają także wokół różnic zdań między partnerami lub innymi osobami zaangażowanymi w wychowanie dziecka. Z opublikowanego w 2009 roku raportu forum Pew Research Center poświęconego religii i życiu publicznemu, U.S. Religious Landscape Survey, wynika, że więcej niż jeden na czterech (27 procent) dorosłych Amerykanów żyjących w małżeństwie lub mieszkających z partnerem pozostaje w religijnie mieszanych związkach. Jeśli dodamy do tego osoby z różnych odłamów protestantyzmu – na przykład małżeństwo luteranina z metodystką – prawie cztery z dziesięciu par (37 procent) można uznać za mieszane. Według tego raportu osoby niezwiązane z żadnym konkretnym wyznaniem prawdopodobnie (w 65 procent) zwiążą się z osobą o innych poglądach religijnych. Rodzice często pochodzą z rodzin, w których tradycje religijne były różne lub nieobecne. Według ankiety YouGov z 2010 roku, przeprowadzonej na zlecenie Naomi Schaefer Riley, 45 procent małżeństw pomiędzy 2000 i 2010 rokiem zostało zawartych przez osoby o różnych wyznaniach. To ponad dwa razy więcej niż w latach 60. ubiegłego wieku, kiedy takich małżeństw było zaledwie 20 procent.

Mieszane uczucia i napięcia, z którymi zmagają się rodzice, są więc większe niż kiedykolwiek. Kierowane do mnie pytania pokazują głęboką troskę o rozwój duchowy dzieci, ale też wewnętrzny konflikt lub niepewność – jak z miłością, szczerze i odpowiedzialnie o niego zadbać.

„Dokonany za nią wybór i przyznanie którejś religii najwyższej punktacji wydaje się złe. Skąd mamy wiedzieć, którą z naszych religii wybrać na szkółkę niedzielną i jakie wierzenia zakorzenić w córce?”

„Poszedł z kolegą do kościoła i teraz to właśnie chce robić – chce nadal tam chodzić! A my mamy zupełnie inny system przekonań”.

„Nie miałem jako dziecko najlepszych doświadczeń ze zorganizowaną religijnością i nie chcę tego dla mojego dziecka. Ale nie chcę też, żeby zostało z niczym”.

„Nie wierzę w Boga, ale mój syn pyta mnie o to”.

Nawet rodzice, którzy czują się uduchowieni, z pewnością nie wiedzą dokładnie, jak przekazać te doświadczenia swoim dzieciom. „Chcę, żeby miały nie tylko poczucie moralności, ale też świadomość, że istnieje wyższa siła, z którą muszą się rozliczać, nie tylko ja” – powiedziała mi matka trójki dzieci w wieku siedmiu, dziesięciu i czternastu lat. „Chcę, żeby wiedziały, że ktoś inny wie, nawet jeśli ja nie wiem”.

Matka dwójki dzieci, rocznego i czteroletniego, borykała się z tym, jak pogodzić jej religijny ideał bezwarunkowej miłości z codziennym wyzwaniem opieki nad małym dzieckiem:

Chrystus kocha nas bezwarunkowo i wybacza nasze grzechy, więc jeśli On na pewno może, to czy i ja mogę sprawić, że mój syn dostrzeże te same aspekty życia? A jeśli mogę to zrobić – kochać go bezwarunkowo – wtedy gniewanie się o to, że rozlał mleko na obrus, wydaje się po prostu mało ważne. Bycie rodzicem każe ci dostrzec własną duchowość wyraźniej, to znaczy odpowiedzieć sobie – czy naprawdę idziesz tą drogą i mówisz, co powinieneś, czy może to tylko słowa? To ciężkie zmaganie.

Nawet jeśli ojcowie i matki nie są przekonani do własnego stanowiska, wiedzą, że rodzicielstwo zmieniło ich związek z duchowością, sprawiło, że myślą, pragną i kochają mocniej. „Nie jestem tak uduchowiona, jak chciałabym być, ale czuję ewidentnie, że to we mnie jest” – powiedziała mi przyszła matka. „Wydaje mi się, że nie umiem tego dobrze nazwać, bo nie jestem ażtak uduchowiona – może gdybym była, umiałabym lepiej to wyjaśnić. Ale czuję, że to coś większego niż ja sama, i to w zasadzie wszystko, co jestem w stanie powiedzieć”.

Praktyczny aspekt postępowania w dobrej wierze w kwestii duchowości lub religii może wydawać się nieprawdopodobnie skomplikowany, zwłaszcza kiedy matka i ojciec mają różne przekonania religijne. „Dla mnie i mojej rodziny było bardzo ważne, żeby ją ochrzcić” – powiedziała Daphne, matka Julii. „Mąż jest ateistą. Nie wierzy w Boga ani struktury religijne, więc było w tej sprawie trochę napięcia. Myślę, że macierzyństwo umocniło moją duchowość, nie uczyniło mnie bardziej religijną, ale właśnie bardziej uduchowioną” – zauważa i dodaje, że odkąd jest matką, obecność boskiego czynnika „gdzieś tam” wydaje jej się bardziej prawdopodobna.

Różnica pomiędzy nią a mężem w kwestii religii sprawia też, że Daphne jest szczególnie wrażliwa na potrzebę uszanowania osobistej ścieżki duchowej każdego z osobna – zwłaszcza jej córki. „Jak to zrobić? Jak prowadzić dziecko i jednocześnie nie przytłoczyć go zupełnie własnymi przekonaniami o świecie?”

Rodzice nie są osamotnieni w swoich pytaniach i bezradności. Wszyscy chcemy, żeby nasze pociechy były wolne, żeby podążały za swoim sercem we wszystkich sferach życia. Rodzicielstwo jest trudne, a duchowość to temat ciężki do udźwignięcia z niewielkim zasobem źródeł i pomocy dla tych, którzy sami sobie nie radzą. Naglące pytanie, jakie zadają sobie rodzice, brzmi: Co mam zrobić i jak mam to zrobić? Jak powiedziała cytowana wyżej mama Aidena, kiedy już zadeklarowała się jako duchowo niezdecydowana, fakt, że cokolwiek czuła wcześniej, doświadczenie macierzyństwa tylko wzmocniło. „Przedtem miałam wiele pytań, nad którymi się zastanawiałam. Teraz te pytania stały się bardziej rzeczywiste”.

Duchowość jest fundamentem rozkwitu