Cudaczek Wyśmiewaczek
- Wydawca:
- Siedmioróg
- Kategoria:
- Edukacja
- Język:
- polski
- ISBN:
- 978-83-7791-511-0
- Rok wydania:
- 2012
- Słowa kluczowe:
- cudaczek
- dzieci
- dziwnego
- jakie
- licho
- nakłania
- panny
- postanawia
- staruszka
- warkoczykach
- wyśmiewaczek
- zniknie
- mobi
- kindle
- azw3
- epub
Jeżeli nie widzisz powyżej porównywarki cenowej, oznacza to, że nie posiadamy informacji gdzie można zakupić tę publikację. Znalazłeś błąd w serwisie? Skontaktuj się z nami i przekaż swoje uwagi (zakładka kontakt).
Kilka słów o książce pt. “Cudaczek Wyśmiewaczek”
Jest to wesoła opowieść o skrzacie, który... żyje śmiechem. Cudaczek "licho malusie i cieniutkie jak igła", mieszka w warkoczykach panny Obrażalskiej i bez trudu nakłania ją do złości. Ale dziewczynka, z pomocą rady dziwnego staruszka, postanawia się z nim rozprawić: musi wytrzymać trzy dni bez obrażania, a wtedy licho zniknie... czy jej się uda i jakie będą dalsze losy skrzata, dzieci dowiedzą się z tej pełnej uroku książeczki.
Polecane książki
Poniżej prezentujemy fragment książki autorstwa Julia Duszyńska
LEKTURA DLA KLASY I SZKOŁY PODSTAWOWEJ
© Copyright by Siedmioróg
ISBN 978-83-7791-511-0
Wydawnictwo Siedmioróg
ul. Krakowska 90, 50-427 Wrocław
Księgarnia wysyłkowa Wydawnictwa Siedmioróg
www.siedmioróg.com
Wrocław 2016
Przygotowanie wydania elektronicznego: Magdalena Wojtas, 88em
Było sobie miasteczko nad rzeczką. A w tym miasteczku stał sobie domek ani mały, ani duży – taki w sam raz. I w tym domku mieszkała panna Obrażalska.
Panna Obrażalska miała osiem lat, zadarty nosek i jasne warkoczyki. Nazywano ją panną Obrażalską, bo się wciąż obrażała.
Obrażała się dziesięć razy na dzień. Wtedy mówiła: „nie bawię się” albo: „nie potrzebuję”. Potem nadymała buzię, zadzierała jeszcze wyżej ten zadarty nosek i siadała w kącie nastroszona jak sowa.
Długo siedziała w kącie, tak długo, póki cała obraza nie wyparowała z niej jak woda z kociołka. Wtedy panna Obrażalska wracała do zabawy z dziećmi.
I co dalej?
Ano, za chwilę mówiła znów: „nie bawię się” albo: „nie potrzebuję” i znowu odchodziła do kąta. Drugiej takiej Obrażalskiej nie było w całej szkole, nie było nawet w całym miasteczku nad rzeczką.
A wszystkiemu kto był winien? – Cudaczek-Wyśmiewaczek.
Cudaczek-Wyśmiewaczek, licho malusie i cieniutkie jak igła, mieszkał w tym domku, co to nie był ani duży, ani mały, tylko w sam raz. A ten Cudaczek nie jadł i nie pił, tylko śmiechem żył. Śmiał się i śmiał do rozpuku, a brzuszek pęczniał mu i pęczniał, aż napęczniał jak ziarnko grochu. Wtedy Cudaczek był syty i zadowolony.
Otóż ten Cudaczek-Wyśmiewaczek chował się w jasne warkoczyki panny Obrażalskiej i ciągle szeptał jej do ucha:
– Obraź się! Obraź się!
Bo ta nadęta buzia panny Obrażalskiej była taka śmieszna.I ten nosek, co się do góry zadzierał, był taki śmieszny. I to: „nie bawię się” było takie śmieszne.
Cudaczek patrzył na to i śmiał się w jasnych warkoczykach do rozpuku. A brzuszek mu pęczniał i pęczniał, aż napęczniał jak to ziarnko grochu.
Najweselej Cudaczkowi było w szkole, bo chodził z Obrażalską do szkoły, a jakże! – schowany w jasnych warkoczykach.
Myślicie, że chodził się uczyć? Gdzie tam! Chodził, bo w szkole ciągle się Obrażalska obrażała, a Cudaczek śmiał się i śmiał do rozpuku.
Siedzą dzieci w ławkach i piszą, Obrażalska też. A tu trrach! – złamała się jej stalówka.
Panna Obrażalska odwraca się do sąsiadki Małgosi i mówi:
– Małgosiu, pożycz mi stalówki.
Małgosia jest uczynna. Wyjmuje zapasową stalówkę z piórnika i daje Obrażalskiej.
– Masz, ale nie krzyw tak pióra, bo i tę złamiesz. A już nie mam więcej stalówek.
Panna Obrażalska już wyciągnęła rękę po stalówkę, a tu Cudaczek-Wyśmiewaczek szepce jej do ucha:
– Co, ona ma cię uczyć? Obraź się!
I panna Obrażalska nadyma buzię, zadziera nosek i mówi:
– Nie potrzebuję twojej stalówki.
Oj, jaka śmieszna jest ta nadęta buzia! Jaki śmieszny ten zadarty nosek! Cudaczek-Wyśmiewaczek śmieje się w głos, śmieje się do rozpuku, a brzuszek mu pęcznieje, pęcznieje…
Potem jest przerwa. Dzieci idą na boisko i bawią się piłką. Obrażalska nie złapała piłki raz i drugi. Woła do Wicka:
– Naumyślnie źle mi rzucasz! Nie bawię się!
I już buzia nadęta. Już zadarty nosek jedzie jeszcze wyżej do góry. Ach, jak śmiesznie! Jakże się zaśmiewa Cudaczek-Wyśmiewaczek! A brzuszek mu pęcznieje… pęcznieje… pęcznieje…
Potem Obrażalska obraziła się na Felę, bo Fela powiedziała, że jej zeszyt ładniejszy. A potem na Władka, bo Władek przyczepił jej rzep do sukienki. A wreszcie obraziła się na samą panią nauczycielkę. Pani nauczycielka zapytała, ile to pięć razy sześć. A Obrażalska na to:
– Dwadzieścia sześć.
– Źle – mówi pani nauczycielka. – Pomyśl chwilę.
Obrażalska myśli, myśli i mówi:
– Pięć razy sześć… pięć razy sześć… to będzie… aha… to będzie dwadzieścia pięć.
– Moje dziecko, trzeba się lepiej uczyć tabliczki mnożenia. Siadaj!
Obrażalska siada, buzię nadyma, nosek zadziera. Oj, jak śmiesznie! Oj, jak się zaśmiewa z niej Cudaczek-Wyśmiewaczek! A brzuszek mu pęcznieje…
– Co to za śmieszna dziewczynka! Co za śmieszny głuptas! O, jak mi wesoło!
I Cudaczek-Wyśmiewaczek zasypia w jasnych warkoczykach. Dobrze mu jest. Brzuszek ma pękaty jak ziarnko grochu.
Przyszedł raz taki dzień, że Obrażalska pogniewała się na mamę i na tatę, i na wszystkich w domu. Naturalnie przez to licho niepoczciwe, przez tego Cudaczka-Wyśmiewaczka.
A zaczęło się tak.
Przyszła Obrażalska ze szkoły, teczkę rzuciła na krzesło i myk! do kuchni. Bardzo lubiła zaglądać do kuchni. Lubiła pomóc czasem babci.
Babcia robiła właśnie kluski na stolnicy. Wałkowała ciasto.
– Babuniu, moja złota, ja trochę powałkuję!
Spojrzała babcia na dziewczynkę i mówi:
– Wałkować to wałkować, ale nie takimi brudnymi rękami. Najpierw idź ręce umyć!
Skoczył na to Cudaczek-Wyśmiewaczek do ucha Obrażalskiej i już namawia:
– Co babcia sobie myśli! Obraź się! Ty sama wiesz, kiedy ręce myć!
I panna Obrażalska nadęła buzię, powiedziała: „nie potrzebuję” i wymaszerowała z kuchni nastroszona jak sowa. Usiadła w jakimś kącie i siedziała do samego obiadu.
A Cudaczek, licho niepoczciwe, śmiał się z niej i śmiał, póki mu brzuszek nie napęczniał jak ziarnko grochu.
Przy obiedzie był dalszy ciąg dąsów. Rodzice i babcia wybierali się do cioci.
– Będą sami starsi – tłumaczyła mamusia. – I późno wrócimy. Pójdziesz do cioci innym razem.
Ale panna Obrażalska nie chce innym razem. Chce dziś. Dlatego robi obrażoną minę i nawet ma zamiar nie jeść obiadu. Ale na stół wjeżdża grochówka. Obrażona mina znika od razu z buzi i panna Obrażalska zaczyna jeść z wielkim apetytem.
Coś przy szóstej łyżce tatuś spogląda w jej stronę i mówi:
– Nie chlup tak przy jedzeniu, to brzydko.
Panna Obrażalska czerwieni się, odkłada łyżkę, nadyma buzię. Robi zupełnie tak, jak jej szepce do ucha Cudaczek-Wyśmiewaczek.
Po chwili mama pyta spokojnie:
– Dlaczego nie jesz?
– Nie potrzebuję.
– To możesz podziękować i wstać.