Strona główna » Dla dzieci i młodzieży » Ala Baba i dwóch rozbójników

Ala Baba i dwóch rozbójników

4.00 / 5.00
  • ISBN:
  • 978-83-7551-514-5

Jeżeli nie widzisz powyżej porównywarki cenowej, oznacza to, że nie posiadamy informacji gdzie można zakupić tę publikację. Znalazłeś błąd w serwisie? Skontaktuj się z nami i przekaż swoje uwagi (zakładka kontakt).

Kilka słów o książce pt. “Ala Baba i dwóch rozbójników

Ala musi dzielić pokój z młodszymi braćmi bliźniakami, którzy bywają dla niej prawdziwym utrapieniem. Aby ich uspokoić, dziewczynka zaczyna snuć opowieść o wyprawie kosmiczną rakietą do odległej galaktyki. Ku jej zaskoczeniu bracia wierzą w wymyśloną historię i domagają się relacji z kolejnych wypraw. Ali przychodzi to bez trudu, ma bowiem niezwykłą łatwość opowiadania rozmaitych historii, które brzmią jak prawdziwe. I często z tej umiejętności korzysta, gdy ktoś zadaje jej niewygodne pytania. Ma wymyślone koleżanki, a z tymi ze szkoły nie znajduje wspólnego języka.
A gdy nieoczekiwanie jedna z nich chce się z nią zaprzyjaźnić, okropni bracia psują wszystko, nazywając Alę kłamczuchą. A może Ali tylko tak się wydawało? Może ta katastrofa to początek czegoś nowego?

Polecane książki

Jest to reprint oryginalnego pierwszego wydania "Przemian". Oferujemy trzy tomy, które zwierają tekst łaciński jego znakomite tłumaczenie na język polski, oraz wstęp, streszczenia poszczególnych ksiąg i bardzo obszerne objaśnienia i przypisy.  "Przemiany" inaczej "Metamorfozy" (łac. Metamorphoseon, ...
Zasadniczym tematem książki jest chorobliwa zazdrość, niedojrzała miłość, lęk przed odpowiedzialnością i układ spotkań osób, które do siebie nie przystają. Akcja umieszczona jest w latach siedemdziesiątych ubiegłego wieku, ukazuje warunki życia w tamtym okresie, stosunek młodych ludzi do ówczesnego ...
Powstanie nowych mediów, a zwłaszcza tzw. nowych nowych mediów całkowicie zmienia podejście do kwestii kwalifikacji gatunkowych obecnych w nich przekazów. „Nowe nowe media” odróżnia od zwykłych „nowych mediów” ich społecznościowy charakter. ...
W publikacji dokonano analizy skuteczności unijnego prawa administracyjnego z perspektywy osiągania celów prawa. Zbadano działanie współczesnej administracji, posługując się przykładem wyodrębnionej dziedziny unijnego prawa administracyjnego przy wykorzystaniu nowatorskiej metody rejestrowanych fakt...
Rzetelne i przystępnie napisane opracowanie lektury, m.in. szczegółowe i obszerne streszczenie, dokładna analiza, charakterystyka bohaterów (Oskara, pani Róży, Peggy Blue i innych), krótka biografia autora, plan wydarzeń, wyjaśnienie znaczenia tytułu, ważne cytaty, przykładowe zagadnienia, testy spr...
Bohaterka powieści, młoda Amerykanka, jest piękna, chuda, świetnie wykształcona i zamożna. Na pierwszy rzut oka powinna być też szczęśliwa, ale nie jest. Mamy rok 2000, za chwilę początek nowego tysiąclecia, gospodarka kwitnie i wszystko mogłoby się układać idealnie, jednak tylko długi odpoczynek i ...

Poniżej prezentujemy fragment książki autorstwa Joanna Wachowiak

Copyright © Joanna Wachowiak

Copyright © Wydawnictwo BIS 2016

ISBN 978-83-7551-514-5

Wydawnictwo BIS

ul. Lędzka 44a

01–446 Warszawa

tel. 22 877-27-05, 22 877-40-33; fax 22 837-10-84

e–mail: bisbis@wydawnictwobis.com.pl

www.wydawnictwobis.com.pl

Skład wersji elektronicznej:

konwersja.virtualo.pl

Rozdział 1Zapiąć pasy, startujemy

Jest to opowieść o kilku planetach, które odwiedziłam – chociaż tak naprawdę nie postawiłam na nich nogi.

I o tym, jak wróciłam na Ziemię z pewnej planety, chociaż wcale nie wiedziałam, że na niej żyłam.

Ta historia zaczyna się całkiem zwyczajnie w najzwyklejszym miejscu pod słońcem: w naszym mieszkaniu.

W naszym mieszkaniu są trzy pokoje. Największy, wspólny, nazywamy dużym. Są w nim: brązowa kanapa, telewizor, stolik, kredens po babci i akwarium – i więcej nic, bo duży pokój tak naprawdę jest raczej mały. W drugim pokoju rodzice mają sypialnię, a trzeci… Trzeci jest bliźniaków i mój. Bo mam dwóch młodszych braci, bliźniaków. Już od dawna próbuję wytłumaczyć rodzicom, że powinnam mieć własny pokój, ale jak tylko o tym wspominam, tata zaczyna machać rękami i mówi:

– O nie, nie! Musimy z mamą mieć jakiś kąt tylko dla siebie.

A ja to nie?!

Okropnie jest mieszkać w jednym pokoju z bliźniakami. Nie można w spokoju pomyśleć ani poczytać, bo jak nie siedzą człowiekowi na głowie, to plączą się pod nogami. Na przykład dziś. Przyszłam ze szkoły, zjadłam obiad i chciałam przejrzeć encyklopedię kosmosu, którą dostałam na urodziny, a ci nieznośni bliźniacy akurat urządzili sobie wyścigi samochodów. Szurali po dywanie resorakami, naśladując przy tym odgłosy wyścigówek:

– Brum, brrrumm…! Ziuu, ziuu, ziuu…! Wrrrr…

Uch!

– Niech was czarna dziura pochłonie! – krzyknęłam. Odrzuciłam książkę i zerwałam się z łóżka. – Mamo! – zawołałam, wpadając do kuchni. – Już tego nie wytrzymam. Ja chcę w spokoju poczytać, a Leon i Filip warczą i prychają jak jakieś chore dinozaury! Uszy mi pękają, zrób coś!

– Alusiu. – Mama była ledwo widoczna zza obłoku pary unoszącej się nad garnkiem, w którym coś mieszała. – Jesteś już dużą dziewczynką. Spróbuj poradzić sobie sama, dobrze? Jestem zajęta, szykuję obiad na jutro, a zresztą nie mogę ciągle rozsądzać waszych sporów.

Z rodzicami to tak zawsze!

Wróciłam do pokoju, rzuciłam się na łóżko i nakryłam twarz książką.

– Pju, pju! – słyszałam teraz Leona. – Pjupjupju! Dostałeś z laserowego działa, galaktyczny potworze!

– Arrr! – zaryczał w odpowiedzi Filip. – Blaa, blaaaa, blaaach…!

– Uspokójcie się!! – wrzasnęłam tak, że podskoczyła książka na mojej twarzy.

Z kuchni natychmiast dobiegł ostrzegawczy głos mamy:

– Ala!

Westchnęłam.

– Uspokójcie się – powtórzyłam najspokojniej jak mogłam. – Bo robię coś  w a ż n e g o! 

– Nieprawda – zaprotestował Filip. – Ty tylko czytasz książkę. Wciąż tylko czytasz i czytasz.

– To nie jest jakaś tam książka. Jest o kosmosie. Bo planuję kosmiczną podróż do najbardziej odległej galaktyki. Jak najdalej od was – dodałam złośliwie.

Zrobiło się cicho. Cisza trwała dłużej niż chwilę, co bardzo mnie zdziwiło. Zdjęłam encyklopedię z twarzy. Bliźniacy wpatrywali się we mnie szeroko otwartymi oczami.

– E tam – odezwał się w końcu Leon. – Nie można podróżować w kosmosie.

– Nie można – zgodził się Filip. – Jak się nie ma rakiety.

To podsunęło mi pewien pomysł. Może dzięki temu dadzą mi poczytać w spokoju…

– Przecież można ją wypożyczyć. W wypożyczalni pojazdów kosmicznych. Ja tak właśnie robię. Rakieta podlatuje nocą, wsiada się na pokład i podróżuje do rana.

Bliźniacy wymienili spojrzenia.

– Akurat!

– Zmyślasz. Mamo, a Ala kłamie!

– Jak sobie, chłopaki, chcecie. – Wzruszyłam ramionami. – Jeśli powiecie o tym mamie, to nie pozwoli mi polecieć. Znacie ją: powie, że w kosmosie jest za zimno i że się przeziębię. A jak będziecie siedzieć cicho, to może zabiorę was na przejażdżkę.

Przynęta chwyciła. Bliźniacy chwilę szeptali między sobą, w końcu Leon wbił we mnie spojrzenie i spytał:

– A prawo jazdy? Nie masz prawa jazdy. A bez niego nie można prowadzić żadnych pojazdów!

Spryciarze.

– Mam prawo jazdy – rzuciłam lekko. – Międzygalaktyczne.

Leon oczywiście nie uwierzył.

– Prawo jazdy mają tylko dorośli!

Ale i na to miałam odpowiedź.

– Na Ozyrysie prawo jazdy dają ludziom od lat siedmiu. Bo oni liczą jeden rok życia człowieka jak trzy ozyryskie. No wiecie, tak jak ludzie liczą psie lata: jeden rok psiego życia to jak siedem lat ludzkich, czy jakoś tak. Czyli na Ozyrysie mam o wiele więcej lat niż tu, na Ziemi. Tam jestem już dorosła. A zresztą nowoczesnymi rakietami i tak sterują komputery pokładowe.

– Aha…! – Filip pokiwał głową.

Ale z Leonem nie poszło tak łatwo.

– Jak masz prawo jazdy, to pokaż.

Phi, pomyślałam. Poczekaj tylko, braciszku.

Sięgnęłam pod łóżko po pudełko w kwiatki, w którym trzymam różne swoje skarby: kamień, który wygląda jak skamieniałe jajo dinozaura, i drugi w kształcie serca, zasuszoną rozgwiazdę, fałszywy ząb rekina świecący w ciemności i takie tam. Przekręciłam kluczyk w malutkiej kłódce.

– Trzymaj. – Podałam Leonowi zardzewiałą blaszkę, którą w zeszłym tygodniu wypatrzyłam na chodniku. Nic nadzwyczajnego, ale zatrzymałam ją, bo miała ciekawy kształt i moim zdaniem wyglądała jak blaszany miś. Nie sądziłam, że do czegoś się przyda, a tu – proszę. Jak znalazł.

– To zwykła blacha – skrzywił się Leon.

– Blacha! – parsknęłam. – A coś ty myślał, że na obcej planecie wszystko wygląda jak na Ziemi? Nie znasz się. Widzisz te wypustki i otworki? Na Ozyrysie tak zapisuje się informacje. Wkładają to do odpowiedniej maszyny i ona wszystko odczytuje: ile mam lat, do jakiego należę gatunku, z której planety pochodzę, jakie pojazdy mogę pilotować. Wszystko!

Leon nie był już taki pewny siebie. Wciąż jednak nie dawał za wygraną.

– A skąd je wzięłaś, skoro to z obcej planety?

– Skąd, skąd! Zamawia się i przysyłają pocztą. Tylko że długo się czeka, jakieś dwa lata, czasem dłużej. No dobra, obejrzeliście już? To oddajcie. Nie chcę, żeby mi prawo jazdy zginęło.

Leon z ociąganiem oddał zardzewiałą blaszkę. Włożyłam ją do pudełka, zamknęłam je i wsunęłam pod łóżko.

– To co? – spytałam, układając się na łóżku. – Będziecie teraz cicho? Dacie mi w spokoju zaplanować trasę?

Bracia zerknęli na siebie.

– Dobra – kiwnął głową Leon. – Ale pod jednym warunkiem.

– Że nas zabierzesz na kosmiczną przejażdżkę! – dopowiedział Filip.

– Jasne – machnęłam ręką. – Nie ma sprawy. Umowa stoi.

Byłam z siebie bardzo zadowolona. Bliźniacy zgarnęli swoje zabawki i poszli się bawić do dużego pokoju, a ja umościłam się wśród poduszek, żeby wreszcie w spokoju poczytać.

Myślałam, że na tym ta historia się skończy. Ale bardzo się myliłam.

Rozdział 2Śliwka w kosmicznym kompocie

Następnego dnia nie udało mi się długo pospać. Obudziły mnie szept i szarpanie za rękaw.

– Ala! Ala!

– Co? Co jest? – mamrotałam nieprzytomnie i opędzałam się jak od muchy. Od dwóch much, mówiąc dokładniej. Nic to jednak nie dało.

– Wstawaj!

– Wstręciucho, oszukałaś nas!

– O co wam znowu chodzi? – burknęłam i naciągnęłam kołdrę na głowę. Zaraz jednak zsunęła się ze mnie, bo bliźniacy pociągnęli za jej drugi koniec.

– Co z wami? – warknęłam, siadając na łóżku. – Poszaleliście?! Przecież jeszcze ciemno! Dajcie mi spać, bo zawołam mamę!

– To my jej powiemy, że nas oszukałaś – ponurym głosem odezwał się Leon.

– Bo miałaś nas zabrać na przejażdżkę rakietą, a nie zabrałaś! – żałośnie zawtórował mu Filip.

Ach, o to im chodzi!

Rety, oni naprawdę uwierzyli w tę bajeczkę?

Przez chwilę zastanawiałam się, czy powiedzieć im prawdę. Nie, pomyślałam w końcu. Jak się dowiedzą, że wszystko o tej rakiecie zmyśliłam, narobią wrzasku i obudzą rodziców. A do kogo mama i tata będą mieć pretensje? Oczywiście do mnie.

Spróbowałam inaczej.

– Przecież nie mówiłam wam, że to będzie  t e j  nocy! Każdą podróż trzeba dobrze zaplanować, nawet gdy się jedzie nad morze, a co dopiero, gdy ktoś chce polecieć w kosmos. Źle ustawię komputer pokładowy i wpadniemy komecie pod ogon. Roztrzaska się pożyczoną rakietę i trzeba będzie za nią zapłacić. Albo jeszcze gorzej – wlecimy w czarną dziurę i nigdy się z niej nie wydostaniemy. Pomyślcie, co wtedy byłoby z rodzicami! Jak ustalę trasę, to polecimy.

Myślałam, że tym ich przekonam i dadzą mi jeszcze pospać. Z Filipem chyba mi się udało, ale nie z Leonem. Zaplótł ręce na piersi i obrócił się tyłem.

– Ja ci już nie wierzę.

Trochę zrobiło mi się przykro, no bo jak tak można – do siostry?!

– A ty? – Spojrzałam na drugiego z braci.

Filip zerkał to na brata, to na mnie.

– Nie wiem – wyznał wreszcie.

– To się zastanów. Bo