Historia Jakuba
- Wydawca:
- Słowo/obraz terytoria
- Kategoria:
- Obyczajowe i romanse
- Język:
- polski
- ISBN:
- 978-83-7453-474-1
- Rok wydania:
- 2017
- Słowa kluczowe:
- akcja
- burleskowa
- historia
- jakuba
- którym
- nieoczekiwane
- odczuwać
- osobności
- spójna
- świecie
- swoją
- swoje
- mobi
- kindle
- azw3
- epub
Jeżeli nie widzisz powyżej porównywarki cenowej, oznacza to, że nie posiadamy informacji gdzie można zakupić tę publikację. Znalazłeś błąd w serwisie? Skontaktuj się z nami i przekaż swoje uwagi (zakładka kontakt).
Kilka słów o książce pt. “Historia Jakuba”
Opowieść inspirowana faktami o księdzu i filozofie, który dowiaduje się, że nie jest tym, kim jest. Próbuje odkryć swoją prawdziwą tożsamość, ale we współczesnym świecie, w którym trzeba jasno określić swoje pochodzenie, wiarę czy narodowość, zaczyna coraz bardziej odczuwać swoją inność i obcość, a próby scalenia swojej osobności w spójną całość raz po raz narażają go na nieoczekiwane sytuacje i przygody, które od tragizmu chroni śmiech i tocząca się wartko, niemalże burleskowa akcja.
Polecane książki
Poniżej prezentujemy fragment książki autorstwa Tadeusz Słobodzianek
Gdy dowiedziano się w Izraelu o wyroku wydanym przez króla, zaczęto się go bać, bo wiedziano, że rozstrzyga sprawy według mądrości Bożej.
I Księga Królewska 3, 28
AKTORZY
PIERWSZY – Marian / Jakub
DRUGI – Tata / Proboszcz / Ojciec Rektor
TRZECI – Prorektor / Urzędnik / Biskup / Arcybiskup Paryża / Stryj Noam / Rabin / Ojciec
CZWARTY – Józek / Wikary / Esbek / Siostra Anna / Kuzyn Cwi / Abram / Brat Daniel / Samuel
PIERWSZA – Mama / Gospodyni / Siostra Genowefa/ Ciocia Roza
DRUGA – Nauczycielka / Hania / Żona Urzędnika / Nina / Siostra Nela / Dina / Inez / Matka
TRZECIA – Stefa / Księgowa / Siostra Judyta
oraz zakonnice, esbecy, internauci, Żydzi z kibucu „Tirat Yehuda” i bracia ze Wspólnoty Jakubowej
I
MARIAN
Opowiem wam moją historię.
Nazywam się Marian.
To moja mama.
To mój tata.
To moja siostra – Stefa.
Mam wtedy siedem lat.
Mama, a dlaczego nazywam się Marian?
MAMA
Nazywasz się Marian na cześć mamy Pana Jezusa.
MARIAN
A kto to Pan Jezus?
MAMA
Pan Jezus to Syn Boży, którego Żydzi ukrzyżowali dla naszego zbawienia.
TATA
W co ty grasz, mama?
MAMA
Tak trzeba, tata.
MARIAN
A kto to Żydzi, tata?
TATA
Żydzi to Żydzi, Marian.
STEFA
Żydzi to Żydzi, Marian.
MARIAN
A ja do kogo jestem podobny? Do mamy czy do taty?
STEFA
Ja jestem podobna do taty, a oczy mam po mamie. Ty do nikogo nie jesteś podobny. Prawda?
MARIAN
Jak ja jestem Żydem, to zobaczycie, co sobie zrobię!
II
MARIAN
W szkole miałem piątki. Ze wszystkich przedmiotów. Udzielałem się też artystycznie. Na czterdziestą rocznicę Rewolucji Październikowej recytowałem wiersz Władysława Broniewskiego, a kolega towarzyszył mi na akordeonie.
Kłaniam się rosyjskiej rewolucji
czapką do ziemi,
po polsku…
Kolega na jednej z prób pokazał mi na akordeonie parę dźwięków i od razu powtórzyłem.
NAUCZYCIELKA
Talent, Marian. Talent do muzyki. Ucz się. Porozmawiam z mamą. Warto!
MARIAN
Boże, talent. A po kim? Przecież nie po mamie ani po tacie. Bo nawet w kościele fałszują. Może mamę zgwałcił jakiś Cygan?
Mama, chcę grać na akordeonie. Nauczycielka powiedziała „talent”.
MAMA
Boże, a wiesz, ile akordeon kosztuje?
MARIAN
Jak mi nie kupicie, to zobaczycie, co sobie zrobię!
Wchodzą Ojciec i Stefa.
MAMA
Marian chce grać na akordeonie. Nauczycielka powiedziała „talent”.
TATA
Boże, akordeon kosztuje tyle, co krowa.
MARIAN
Odkupię, jak dorosnę. Będę drugim Parduchinem i zarobię furę pieniędzy.
STEFA
Ja też chcę akordeon. I furę pieniędzy! Tylko Marian i Marian wszystko! A ja?
MARIAN
Ty nie masz talentu, a ja mam!
MAMA
Boże, dzieci!
MARIAN
Postawiłem jednak na swoim. Rodzice sprzedali krowę i kupili osiemdziesięciobasowy akordeon Weltmeister Galotta z czerwonej masy perłowej. Do dzisiaj gram. Trochę.
III
MARIAN
Oprócz talentu muzycznego miałem talent aktorski. Występowałem w szkolnym teatrzyku. W Zemście grałem Papkina, a moja koleżanka Hania grała Klarę.
Dobrze nam się razem grało i odnieśliśmy w szkole sukces.
Hania, podobnie jak ja, dużo czytała. Rozmawialiśmy godzinami. O poezji. Teatrze. Teatr to świat. Aktorami – ludzie. Któregoś razu Hania przyszła do nas do domu. Mama upiekła szarlotkę.
TATA
A co będziecie robić po maturze?
HANIA
Chcę zostać aktorką. I Marian też.
TATA
Aktor? Dobre! Sława. Pieniądze. Trzy żony. W sam raz dla Mariana!
STEFA
A ja? Też chcę być aktorką!
MARIAN
Ty nie masz talentu. Ciebie nikt nie prosi, żebyś występowała.
MAMA
Marian aktorem?
HANIA
Marian ma piękny głos. Wszyscy chwalą. I urodę.
MAMA
Marian ma inne przeznaczenie.
HANIA
Jakie, proszę pani?
MAMA
Jakie Bóg da.
HANIA
Człowiek jest wolny, proszę pani. Ma wolną wolę. Może wybierać. Kształtować swoje przeznaczenie.
STEFA
A co będzie, jak nie zdacie do tej szkoły? Wiadomo, kogo tam przyjmują.
MAMA
Właśnie. Co zrobicie?
HANIA
Jak nie zdam? Będę bibliotekarką. Jak babcia. Cudowne zajęcie. Blisko książek. I jakie ważne dzisiaj, kiedy ludzie tak mało czytają.
TATA
A ty, Marian? Jak się nie dostaniesz na aktorstwo? Co będziesz robił?
MAMA
Marian będzie księdzem.
HANIA
Księdzem, proszę pani?
STEFA
Księdzem, mama?
TATA
Księdzem? Marian?
MARIAN
Ksiądz katecheta mówił, żebym został księdzem. Ty, Marian, zdawaj do seminarium, powiedział. Nadajesz się na księdza. Masz piękny głos.
TATA
Ale z tym głosem nadajesz się na aktora.
HANIA
Marian, mówiłeś, że chcesz być aktorem.
MAMA
Wola boska, Haniu! Przeznaczenie.
STEFA
Kto ma księdza w rodzie, tego bieda nie ubodzie.
HANIA
Marian, nie mówiłeś…
MARIAN
Hania, nie pytałaś…
HANIA
Pożegnam się. Dziękuję za szarlotkę. Dobranoc państwu.
Wychodzi.
TATA
Idź za nią!
MAMA
Ciemno!
STEFA
Blisko mieszka!
TATA
Idź za nią! Powiedz, że seminarium to żart. Chłopie, rusz się, bo całe życie będziesz żałował. Sprzedałem krowę na akordeon, sprzedam las koło jeziora. Jedź do Warszawy i zostań tym aktorem. Będziesz sławny – oddasz. Marian! Taka dziewczyna! Rusz się!
MARIAN
Spojrzałem na mamę. Patrzyła na obraz Jezus w Ogrójcu, który wisiał nad tapczanem. Tata był zły. Takiego nigdy go nie widziałem. Powiedziałem twardo: będę księdzem, tata.
STEFA
A jak zostaniesz biskupem, dasz siostrze zarobić?
MARIAN
Weź się, Stefa, lepiej do nauki! Nie musisz być kucharką albo sprzątaczką jak mama.
IV
MARIAN
Do seminarium w Olsztynie przyjęto mnie bez problemu. Wystarczył list polecający od proboszcza i świadectwo maturalne.
PROREKTOR
Wylatujecie z seminarium po trzecim przewinieniu. Spóźnieniu albo jakimś innym wygłupie. Regulamin wisi na tablicy. I plan zajęć. Aha, i pamiętajcie o silentium sacrum! Cisza ma być cisza. Bo może ktoś jednak będzie chciał coś poczytać albo pouczyć się, a nie tylko spać, ile się da. Są pytania?
MARIAN
Pytań nie było.
Z chłopakami w pokoju zaprzyjaźniłem się szybko. Dwóch było z mojego roku, Józek z trzeciego, i był naszym szefem, że się tak wyrażę.
Któregoś razu, kiedy byliśmy sami, powiedział:
JÓZEK
Powiem ci, co w seminarium najważniejsze. Możesz wylecieć za wszystko. Za spóźnienie na mszę albo na zajęcia. Za picie, palenie albo pedalstwo. Na terenie seminarium, rzecz jasna. Najczęściej jednak chłopaki wylatują za dupczenie w rodzinnej parafii. Jedziesz na święta, idziesz do kościoła, pomagasz służyć do mszy i wszystkie baby na ciebie lecą. Cholera wie, o co im chodzi. Że jesteś klerykiem, jeszcze nie księdzem? No i spróbuj zadać się z jedną. Od razu inna doniesie. I po ptakach. Na podstawie takiego donosu – zwłaszcza stare baby są tu strażnikami moralności – wylatujesz w czterdzieści osiem godzin. Żadnego odwołania. Nie ma litości. Seminarium to Kościół, a Kościół nigdy się nie myli, bo przez niego mówi Duch Święty. Dlatego, jeżeli chcesz się napić albo zadupczyć, musisz to robić tak, żeby nie wpaść. Najlepiej na mieście. W Olsztynie jest parę miejsc, gdzie nikt cię nie namierzy, akademiki, kluby studenckie, jakieś tancbudy. Najlepiej jednak pojechać do innego miasta. Warszawa, Kraków, a zwłaszcza Łódź dają tu największe możliwości. Musisz tylko dobrze się zamaskować. Oczywiście żadnej sutanny, koloratki, to chyba jasne. No i nie możesz się zakochać, bo wtedy wszystko szlag trafi. Baby są mściwe, a prorektor nie zna litości. Tu zresztą pojawia się druga kwestia. Najważniejsza. Kablowanie. Jeżeli wyprawiasz się na miasto, a zawsze wypuszczają po dwóch, musisz mieć zaufanego kumpla. A jeżeli masz powód, żeby mu nie ufać, musisz być szybszy. Pierwszy – donieść prorektorowi. Inaczej przegrałeś. Pamiętaj, kablowanie to wielka sztuka. Spowiedź jest tu najlepszym narzędziem. I ostatnia kwestia. Czerwoni, esbecja czają się na każdym kroku. Mogą podstawić dziewczynę. Postawić flaszkę. Poczęstować fajką w takim miejscu, że wszyscy zauważą. I wtedy jesteś ich. Oczywiście każdemu może się coś takiego przydarzyć. I jak się przydarzy, spokojnie, nie ma tragedii. Idziesz do prorektora i ze wszystkiego się spowiadasz. Prorektor umie docenić lojalność. Co mówię, prorektor! Kościół Matka Nasza. Za dobre rady odpalisz mi pół paczki. Jak dostaniesz z domu. Aha, i jakby co, tej rozmowy nie było.
MARIAN
Byłem w szoku. Pomyślałem jednak, że nie będę grzeszyć, oszukiwać i donosić. Będę się uczyć, uczyć i jeszcze raz uczyć.
V
MARIAN
Dwudziestego października odwiedził mnie tata. Przyjechał pożyczonym od kolegi samochodem. Ubrany w garnitur, białą koszulę i kapelusz. Wyglądał jak typowy wieśniak. Przywiózł z domu paczkę ze świeżo upraną bielizną, wędliny i szarlotkę. Pomógł mi wszystko zanieść do pokoju. Potem poszedł ze mną do kaplicy, zaczął się modlić i nagle się rozpłakał. Z jednej strony przestraszyłem się, z drugiej – było mi wstyd, że może ktoś zobaczy. Nie wiedziałem, co mam zrobić. Co jest, tata? Co się stało? Co złego zrobiłem?
TATA
Nie, synek. Nic złego.
MARIAN
Dlaczego płaczesz, tata?
TATA
Pomyślałem, że nie da się uniknąć tego, co nam przeznaczył Bóg. Nie w ludzkiej mocy. Jedno mnie boli, że będziesz nieszczęśliwy…
MARIAN
Będzie dobrze, tata…
TATA
Pamiętaj, podziel się paczką z kolegami w pokoju, ale pół szynki zanieś prorektorowi. I powiedz, że z własnej hodowli. Żeby spróbował.
MARIAN
Dobrze, tata.
Odprowadziłem go do samochodu i wróciłem do biblioteki.
Zrobiłem, jak kazał, wszystkim się podzieliłem, ale szarlotkę zjadłem sam.
Dwudziestego drugiego października, pamiętam dokładnie, na wykładzie z Etyki nikomachejskiej wywołał mnie dyżurny do prorektora, który w swoim gabinecie w milczeniu wręczył mi otwartą depeszę: „Tata nie żyje. Pogrzeb w piątek. Mama i Stefa”.
Przyszła mi wtedy do głowy myśl: „Zabiłem tatę!”.
PROREKTOR
Ile tata miał lat?
MARIAN
Pięćdziesiąt jeden.
PROREKTOR
Młody człowiek. Bądź dzielny. Wola boska.
MARIAN
Tata nie chciał, żebym był księdzem.
PROREKTOR
Tak jest często. Matki chcą, ojcowie różnie. Pojedziesz na pogrzeb. Pomyślisz. Jak wrócisz, wrócisz. Jak nie wrócisz, nie wrócisz. Bez wolnej woli nie byłoby Sądu Ostatecznego.
MARIAN
Kiedy przyjechałem do domu, tata leżał już w trumnie w stołowym, w tym samym garniturze, w którym odwiedził mnie ostatnio.
MAMA
Poszłam na plac Wolności po cukier. Kolejka była do Lenina. Stałam i stałam. Stefa w szkole. Wrócił z warsztatu po papierosy. Mówiłam, żeby tyle nie palił. Nigdy mnie nie słuchał. Zapalił na ganku, przewrócił się i uderzył głową w schody. Przyleciała sąsiadka i mówi: „Z pani mężem coś nie halo!”. Pędem do domu. A tam już pogotowie i milicja. Stwierdzili zawał. I wypadek.
STEFA
Boże, co teraz?
MARIAN
Nie wracam do seminarium. Tata nie chciał, żebym został księdzem. Strasznie płakał, jak był w Olsztynie. Modlił się w kaplicy i płakał. Mama, wracam do domu i idę do pracy.
MAMA
Nie, Marian, nie. Tata, jak wrócił z Olsztyna, powiedział, że jest dumny. Że tak sobie poradziłeś. Nie możesz odejść z seminarium.
STEFA
Co ludzie powiedzą?
MAMA
Jak nie dasz rady, trudno. Ale jak dasz?
MARIAN
Po pogrzebie wróciłem do seminarium i zabrałem się ostro do nauki. Postanowiłem, że udowodnię tacie, że zostanę księdzem, i udało się.