Ktoś ukradł Prążka
- Wydawca:
- Zielona Sowa
- Kategoria:
- Dla dzieci i młodzieży
- Język:
- polski
- ISBN:
- 978-83-265-0536-2
- Rok wydania:
- 2012
- Słowa kluczowe:
- adopcję
- bardzo
- bratu
- czworonogów
- fanów
- ktoś
- obawy
- opiekunów
- prążka
- ukradł
- wiele
- zaprasza
- zapraszamy
- mobi
- kindle
- azw3
- epub
Jeżeli nie widzisz powyżej porównywarki cenowej, oznacza to, że nie posiadamy informacji gdzie można zakupić tę publikację. Znalazłeś błąd w serwisie? Skontaktuj się z nami i przekaż swoje uwagi (zakładka kontakt).
Kilka słów o książce pt. “Ktoś ukradł Prążka”
Oliwia bardzo się cieszy, kiedy rodzice zgadzają się na adopcję małego kotka. Dziewczynka nie może doczekać się, kiedy będzie mogła pokazać kotka swoim przyjaciołom i starszemu bratu. Jednak kiedy starszy brat zaprasza swoich kolegów rozrabiaków, Oliwia obawia się, że skrzywdzą i bardzo zmęczą kotka. Jej obawy okazują się słuszne, bo po wizycie chłopców, kot nagle znika i nigdzie nie można go znaleźć. Czy to możliwe, aby starszy brat Oliwki mógł mieć coś wspólnego ze zniknięciem kotka?
Wszystkich fanów książek Holly Webb i miłośników czworonogów zapraszamy na stronę:
www.zaopiekujsiemna.com.pl
Świetna zabawa dla wirtualnych opiekunów, forum i wiele konkursów!
Polecane książki
Poniżej prezentujemy fragment książki autorstwa Holly Webb
Kroś ukradłPrążka!
Czytaj inne książki Holly Webb:
Zagubiona w śniegu
W poszukiwaniu domu
Wróć, Alfiku!
Gdzie jest Rudek?
Czaruś, mały uciekinier
Kto pokocha Psotkę?
Mgiełka, porzucona kotka
Figa tęskni za domem
Mały Rubi w tarapatach
Kora jest samotna
Na ratunek Rufiemu!
Ktoś ukradłPrążka!Holly WebbIlustracje: Katherine KirklandPrzekład: Jacek Drewnowski
Dla Robina
Tytuł oryginału: Smudge the Stolen Kitten
Przekład: Jacek Drewnowski
Redaktor prowadząca: Sylwia Burdek
Korekta: Teresa Lachowska
Typografia: Stefan Łaskawiec
Skład i łamanie: MEDIA SPEKTRUM
Copyright © for the Polish edition
by Wydawnictwo Zielona Sowa, Kraków 2012
Wszystkie prawa zastrzeżone.
Text copyright © Holly Webb 2011
Cover illustration copyright © Sophy Williams, 2011
Illustrations copyright © Katherine Kirkland, 2011
ISBN 978-83-265-0536-2
Wydawnictwo Zielona Sowa Sp. z o.o.
ul. Cegielniana 4A, 30-404 Kraków
tel./fax 12-266-62-94, tel. 12-266-62-92
www.zielonasowa.pl
wydawnictwo@zielonasowa.pl
Rozdział pierwszy
Rozległ się dźwięk gwizdka.
– Szymon Wach i Robert Stępień! Natychmiast stamtąd zejdźcie!
Oliwka podniosła wzrok i jęknęła. Pani Malinowska zdawała się krzyczeć jej prosto do ucha, mimo że stała po przeciwnej stronie boiska.
– Co znowu zrobili Szymon i Robert? – spytała przyjaciółka, Lusia.
– Coś okropnego, jak zwykle – mruknęła Oliwka, gdy przebiegły przez boisko, by sprawdzić, co się dzieje. Jej starszy brat Szymon zawsze pakował się w szkole w tarapaty – i to nie było w porządku, bo część nauczycieli uważała, że w takim razie Oliwka też jest niegrzeczna, a pozostali, że powinna go powstrzymać. Akurat! Jak by brat jej słuchał! A jego kolega Robert był jeszcze gorszy.
– Macie szczęście, że nie skręciliście sobie karków! – Do dziewcząt dobiegł rozeźlony głos pani Malinowskiej. – Co za głupie pomysły!
– Żaden punkt regulaminu nie zabrania balansowania na szczycie ogrodzenia, proszę pani – powiedział Szymon tonem niewiniątka, wskazując tablicę na murze.
– Dlatego, że przed wami nikomu nie przyszło to nawet do głowy! – warknęła nauczycielka. – Powinniśmy dodać na dole punkt, że każde głupstwo, które wy dwaj wymyślicie, jest zakazane! Reszta zabawy może was ominąć. Idźcie do środka i powiedzcie pani Bel, że macie pomóc rozłożyć krzesła na popołudniowe zebranie!
Szymon mrugnął do Oliwki, gdy obaj z Robertem mijali dziewczynki w drodze do szkoły. Nie wyglądał na kogoś, kto się w ogóle przejął tą burą.
Oliwka westchnęła, a Lusia uśmiechnęła się do niej ze współczuciem:
– To pewnie lepsze niż mieć brata, który jest zupełnie idealny. Wtedy wszyscy pytają, czemu nie możesz być bardziej taka jak on.
– Pewnie tak – Oliwka westchnęła, kopiąc stertę liści. – Ale nie mogę się doczekać, aż pójdzie w przyszłym roku do gimnazjum.
– Przy okazji, pani Bel powiedziała mi, co się stało przy obiedzie. – Mama otaksowała Szymka surowym spojrzeniem. Pracowała w ich szkole na pół etatu, jako pomoc nauczycielska.
Chłopiec ze zbolałą miną pomachał widelcem ze spaghetti.
– To nie w porządku! Nikt nigdy nie mówił, że nie wolno chodzić po ogrodzeniu.
– Czasami myślę, że powinniśmy wysłać ciebie i Roberta do cyrku. – Tata starał się zachować powagę, ale Oliwka widziała, że się uśmiecha.
– Super! Koniec ze szkołą! – Szymek uśmiechnął się szeroko.
– To nie było mądre, Szymku – mama zmarszczyła brwi. – Aż mnie kusi, żeby wam nie mówić, jakie mam ważne wieści.
Oliwka podniosła wzrok znad makaronu.
– O co chodzi? Nie bądź taka, mamo! Kobieta z uśmiechem podniosła oczy do sufitu, podczas gdy Oliwka i Szymek błagali, by im powiedziała, o co chodzi.
– Dobrze już, dobrze! Pamiętacie, że jakiś czas temu znaleźliśmy w drzwiach ulotkę z Ośrodka Ratowania Kotów? Dziewczynka z zapałem pokiwała głową.
– Ze zdjęciami kotów, którym ośrodek znalazł nowe domy! Kotki były takie śliczne. Chciałabym mieć takiego. Tam było napisane, że szukają niechcianym kotom nowych domów.
Mama uśmiechnęła się.
– Wiem, Oliwko. Mówiłaś o tym całymi dniami. Rozmawiałam z tatą i uznaliśmy, że chyba jesteście już wystarczająco duzi na własne zwierzę.
– Naprawdę? – wykrzyknęła dziewczynka. – Będziemy mieć kota?!
– Wolałbym psa, mamo – wtrącił jej brat. – Z psami jest więcej zabawy.
Mama pokręciła głową.
– Nie. Tata prawie cały dzień spędza w pracy, wy chodzicie do szkoły, ja też, chociaż tylko trzy razy w tygodniu. Pies czułby się bardzo samotny.
Szymek westchnął i skinął głową, więc mama po chwili kontynuowała.
– Dziś rano dzwoniłam do tego ośrodka. Powiedzieli, że mają w tej chwili kilka kociąt gotowych na przenosiny do nowych domów.
Oliwka podskoczyła, wyrzucając sobie makaron na kolana.
– Chodźmy!
– Oliwko, usiądź! – mama parsknęła śmiechem. – Ośrodek jest teraz zamknięty. A poza tym, zanim będziemy mogli tam pojechać i wybrać kociaka, czeka nas wizyta domowa. Pracownicy ośrodka muszą sprawdzić, czy będziemy odpowiednimi właścicielami.
Dziewczynka usiadła, z niepokojem spoglądając na mamę.
– Odpowiednimi? Co to znaczy? Musimy dużo wiedzieć o kotach? Ja wiem tylko troszkę. Ale mam mnóstwo książek o kotach, możemy też sprawdzić różne rzeczy w Internecie…
– Spokojnie! – Tata poklepał ją po ramieniu. – Będą tylko chcieli sprawdzić, czy na naszej drodze nie ma zbyt dużego ruchu. I czy nie mamy nic przeciwko kociej klapce w drzwiach kuchni, będą sprawdzać tego typu rzeczy.
– I czy nie mamy dzieci, które niewłaściwie traktują zwierzęta – dodała mama, zerkając na Szymka. – Pani z ośrodka przyjdzie nas odwiedzić dziś wieczorem i wszyscy musimy pokazać, że jesteśmy rozsądni, Szymonie Wach. Szymek się skrzywił, a Oliwka popatrzyła na niego z niepokojem. Wcale nie był rozsądny. Właściwie był najmniej rozsądną osobą, jaką kiedykolwiek spotkała. Niby jak mieli przekonać panią z ośrodka, że nadają się na właścicieli małego kotka?
– Oddam ci kieszonkowe za ten tydzień – powiedziała dziewczynka z rozpaczą.
Szymek uniósł brwi.
– I swoje sobotnie słodycze! Ale musisz obiecać, że będziesz się zachowywał najgrzeczniej, jak umiesz. W sumie lepiej w ogóle nic nie mów! Ani… ani się nie ruszaj!
Szymek palcami wykonał gest zamykania ust na suwak i uśmiechnął się do niej, ale nie miała pewności, czy może mu ufać.
– O, dzwonek do drzwi! Iść otworzyć, czy poczekać na mamę? – Oliwka nerwowo splotła palce. Tak bardzo pragnęła wywrzeć jak najlepsze wrażenie.
– Mhmmm. – Jej brat wydał z siebie jakiś dziwny odgłos, więc wbiła w niego spojrzenie.
Wzruszył ramionami.
– Kazałaś mi nic nie mówić.
– To nie oznacza, że masz kwiczeć jak głupek! Jeśli ta pani zada ci pytanie, musisz coś odpowiedzieć.
– Coś.
– Dobra, kieszonkowe zatrzymam dla siebie. – Wściekła Oliwka zeszła po schodach. Wiedziała, że nigdy nie wybaczy Szymkowi, jeśli ten zawali sprawę. Brat ruszył za nią, chichocząc pod nosem.
Mama właśnie otworzyła drzwi miło wyglądającej kobiecie w bluzie Ośrodka Ratowania Kotów.
– Dzień dobry. Jestem Dora z Ośrodka Ratowania Kotów.
– Dziękujemy za wizytę. Nazywam się Elżbieta, to mój mąż Jan, a to Oliwka i Szymek. – Mama poprowadziła Dorę do salonu, a dzieci weszły tam za nimi. Tata poszedł nastawić wodę na herbatę.
– Okolica wydaje się dość spokojna – Dora zapisała coś na kartce, którą trzymała. – Nie jeździ tu zbyt wiele samochodów.
– Wiele osób trzyma tu koty – wtrąciła z nadzieją Oliwka.
Mama roześmiała się.
– A Oliwka jest ze wszystkimi zaprzyjaźniona!
Dziewczynka nerwowo przycupnęła na brzegu kanapy. Szymek siedział na oparciu i wyjątkowo wyglądał tak, jakby nie planował nic głupiego. Oliwka trzymała kciuki.
– Czy w ośrodku naprawdę są teraz kotki do wzięcia? – spytała nieśmiało.
Dora skinęła głową.
– Dwa