Strona główna » Poradniki » Bóg i biznes. Twórcze współdziałanie

Bóg i biznes. Twórcze współdziałanie

5.00 / 5.00
  • ISBN:
  • 978-83-8021-092-9

Jeżeli nie widzisz powyżej porównywarki cenowej, oznacza to, że nie posiadamy informacji gdzie można zakupić tę publikację. Znalazłeś błąd w serwisie? Skontaktuj się z nami i przekaż swoje uwagi (zakładka kontakt).

Kilka słów o książce pt. “Bóg i biznes. Twórcze współdziałanie

Autor docenia ogromną skuteczność rynku i postrzegają globalny kapitalizm jako jedną z najlepszych szans na rozwiązanie problemów świata. Starają się potwierdzić wrodzoną wartość pracy w biznesie jako dzieła pełnego sensu i znaczenia dla Boga. Doceniają tych chrześcijan, którzy zostali powołani do pracy w biznesie i którzy często czują się jak obywatele drugiej kategorii w królestwie Bożym.

Rzeczywiście, czasami biznes określany bywał z ambony jako wyraz grzesznej chciwości, jako zło konieczne, ale na pewno nie jako coś, do czego można by zachęcać. Powołanie do biznesu było umieszczane na trzecim miejscu, za powołaniem do kościoła lub działalności misyjnej oraz za powołaniem do wykonywania jednego z „pożytecznych zawodów”, do których nigdy nie zaliczano biznesu.

Praca w biznesie nigdy nie była hołubiona w społeczności kościelnej. Kiedy ktoś dostawał awans w korporacji, nikt nie zamawiał za niego nabożeństwa, by to uczcić. Przeciwnie, można usłyszeć wiele kazań opowiadających o „wzorowych chrześcijanach”, którzy opuścili udaną praktykę biznesową, by poświęcić się jakiejś misji. Przesłanie było jasne. Człowiek służy Bogu, porzucając biznes. Najwyraźniej coś, co było brudne lub w najlepszym razie obojętne, mogło być odkupione tylko poprzez chrześcijańską służbę na pełen etat.

Krótko mówiąc, wielu właścicieli i menedżerów firm może czuć się wykluczonymi z dzieła Bożego na świecie. Przez większą część dnia pracy ci mężczyźni i kobiety czują się jedynie pośrednio związani z tym, co czyni Bóg. Dla nich praca jest w najlepszym razie instrumentalnym środkiem do wyższego celu. Przez większość swojego życia pracują, wykonując coś, co mogą scharakteryzować jako działania zasadniczo neutralne, jednak za pomocą pieniędzy, jakie otrzymują, mogą wspierać jakiegoś misjonarza, lokalny kościół lub charytatywną działalność misyjną, czyli finansować „prawdziwą pracę dla Boga”.

Ich udział w wielkim planie Bożym ogranicza się do zapewnienia środków innym, a po drodze do przestrzegania osobistego kodeksu etyki, który wzywa ich do działania z pozycji uczciwości i dobroci. W rezultacie święte królestwo Boże wkracza w ich świecką działalność jedynie na poziomie ich postępowania w sferze osobistej. Praca (i jej efekty) pozostają starannie podzielone między to, co świeckie (i co mało znaczy) i to, co święte (i co liczy się ostatecznie).

Jest to jednak fałszywa dychotomia i zła teologia, która opóźnia przyjście królestwa

Bożego.

A jak Bóg widzi biznes? Jeśli Bóg w ogóle wyznaczył dla niego jakieś zadanie, to jakie ono ma być? Co należy robić oraz co jest celem biznesu? A także czego nie powinno się robić – a więc jakie są jego granice?

Mimo wszelkiego dobra, które czyni przedsiębiorczość w świecie, może ona zdziałać dużo więcej. Autorzy rzucają wyzwanie dominującemu obecnie paradygmatowi biznesu. Twierdzą, że prawdziwe zrozumienie Pisma Świętego wymaga ponownego zbadania wielu twierdzeń, które często traktowane są jako oczywiste, i w wielu przypadkach, wręcz postawienia ich na głowie.

Książka ma na celu zachęcić i rzucić wyzwanie. Jej celem jest zaoferowanie ludziom biznesu ram, które pozwolą im dostrzec znaczenie codziennej pracy z punktu widzenia Boga

i jednocześnie wezwanie do bardziej dokładnego dopasowania praktyk biznesowych do wielkich planów Boga dla ludzkości.

Krótko mówiąc, książka ta stara się być zarówno pocieszająca, jak i prorocza, opisywać zarówno to, dlaczego Bóg interesuje się biznesem, jak i to, dlaczego jest jeszcze wiele do zrobienia.

Jeff Van Duzer, dziekan szkoły biznesu Uniwersytetu Seattle Pacific, ceniony naukowiec a także głęboko wierzący chrześcijanin.

Polecane książki

Elusia przeprowadza się wraz z rodzicami do niewielkiej śląskiej miejscowości o nazwie Stare Repty. Czekają tu na nią nowi koledzy i nowe przygody, ale dziewczynka nie czuje się szczęśliwa z tego powodu. I nic dziwnego, bo śląska godka, czyli gwara, jaką mówią jej rówieśnicy, to dla niej zupełna...
Trening mózgu. W każdym z tych trzech okresów mózg ludzki może się rozwijać. Do największych swoich osiągnięć człowiek może dojść pomiędzy 60- tym a 95-tym rokiem życia (złoty wiek umysłu). Atuty człowieka w tym okresie  życia to wiedza, doświadczenie, kreatywność i duża gęstość sieci połączeń międz...
W tej książce znajdziesz zapach tajskich przygód, aromat egzotycznychdoznań i mnóstwo praktycznych informacji, jak zostać mistrzem tajskichdań we własnej kuchni!Przemierzając Tajlandię, Daria Ładocha ze studentki dziennikarstwa stała się kulinarnymcoachem. Szefowie lokalnych restauracj...
Życie nauczyło mnie, że nie da się uciec od przeszłości.Cokolwiek byś nie zrobił, ona podąża za tobą niczym upiór – nęka cię – nie pozwala o sobie zapomnieć....
Rząd rosyjski, zsyłając patriotów polskich na Sybir, miał na celu nie tylko unicestwienie działań niepodległościowych w ziemiach zabranych Polsce, ale i zaludnienie rozległych a pustych obszarów azjatyckich. Chodziło też rządowi i o to, by wnieść w tę pustkę pewne promyki cywilizacji. Niewiele tej c...
Przeszłość skrywa wiele tajemnic. Być może nadszedł już czas, aby je odkryć? Życie w Miętach upływa w atmosferze pełnej spokoju – Anna odnalazła szczęście u boku Łukasza, razem wychowują syna, a prowadzony przez nich pensjonat cieszy się popularnością. Aśka układa sobie życie we Włoszech wraz z ukoc...

Poniżej prezentujemy fragment książki autorstwa Jeff Van Duzer

Strona redakcyjna

Tytuł oryginału:

Why Business Matters to God

Tłumaczenie:

Karolina Socha-Duśko

Originally published by InterVarsityPress as Why
Business Matters to God by Jeff Van Duzer.

© 2010 by Jeff Van Duzer.

Translated and printed by permission of
InterVarsityPress,

P.O. Box 1400, Downers Grove, IL 60515, USA

www.ivpress.com

All rights reserved.

Further reproduction or distribution is prohibited.

© Cypyright for the Polish edition by M Wydawnictwo,
Kraków 2014

© Copyright for the Polish translation by Karolina
Socha-Duśko

ISBN 978-83-8021-092-9

M Wydawnictwo

31-002 Kraków, ul. Kanonicza 11

tel. 12-431-25-50; fax 12-431-25-75

e-mail:biuro@mwydawnictwo.pl

www.mwydawnictwo.pl

Dział handlowy:

tel. 12-431-25-78; fax 12-431-25-75

e-mail:handel@mwydawnictwo.pl

Księgarnia wysyłkowa:

tel. 12-259-00-03; 721-521-521

e-mail:bok@klubpdp.pl

www.klubpdp.pl

Publikacja elektroniczna

Moim wspaniałym kolegom

ze Szkoły Biznesu i
Ekonomii

Uniwersytetu Seattle
Pacific

Przedmowa i podziękowania

Przedmowa i podziękowania

Książka ta jest o tym, dlaczego biznes może być — i
często jest — potężnym narzędziem w rękach Boga do czynienia dobra.
Docenia ona ogromną skuteczność rynku i postrzega globalny kapitalizm jako
jedną z najlepszych szans na rozwiązanie problemów świata. Książka ma na
celu docenienie tych chrześcijan, którzy zostali powołani do pracy w
biznesie i którzy często czuli się jak obywatele drugiej kategorii w
królestwie Bożym. Stara się potwierdzić wrodzoną wartość pracy w biznesie
jako dzieła pełnego sensu i znaczenia dla Boga.

Jest to jednak także książka, która przekonuje, że
mimo wszelkiego dobra, które czyni przedsiębiorczość w świecie, może ona
zdziałać dużo więcej. Dąży do rzucenia wyzwania dominującemu obecnie
paradygmatowi biznesu. Twierdzi, że prawdziwe zrozumienie Pisma Świętego
wymaga ponownego zbadania wielu twierdzeń, które często traktowane są jako
oczywiste, oraz, w wielu przypadkach, wręcz postawienia ich na głowie.

Książka ma także na celu zachęcić i rzucić wyzwanie.
Jej celem jest zaoferowanie ludziom biznesu ram, które pozwolą im dostrzec
znaczenie codziennej pracy z punktu widzenia Boga i jednocześnie wezwanie
do bardziej dokładnego dopasowania praktyk biznesowych do wielkich planów
Boga dla ludzkości. Krótko mówiąc, książka ta stara się być zarówno
pocieszająca, jak i prorocza, opisywać zarówno to, dlaczego Bóg interesuje
się biznesem, jak i to, dlaczego jest jeszcze wiele do zrobienia.

Jestem niezmiernie wdzięczny przyjaciołom i doradcom,
którzy wskazywali mi drogę. W szczególności chciałbym podziękować moim
kolegom ze Szkoły Biznesu i Ekonomii na Uniwersytecie Seattle Pacific,
którzy współpracowali ze mną przez wiele lat, pomagając mi rozwijać myśli,
które zawarłem w niniejszej książce. Właściwie bardziej sprawiedliwe
byłoby wymienienie nas wszystkich jako zbiorowego autora tej książki —
oznaczałoby to jednak obarczenie ich błędami, które bez wątpienia
popełniłem, i wskazywałoby na nieco większą jednolitość naszych poglądów w
detalach niż w rzeczywistości. Chciałbym również wyrazić wdzięczność dla
moich kolegów ze Szkoły Teologicznej Seattle Pacific, którzy przez lata
ściśle współpracowali z naszą Szkołą Biznesu, komentując, uściślając i
kształtując nasz sposób myślenia, który obecnie zawędrował na kartki tej
książki.

Jestem także bardzo wdzięczny wielu przyjaciołom ze
świata biznesu oraz środowisk kościelnych i akademickich, którzy służyli
mi radą, czytali szkice tekstów oraz popychali naprzód mój tok myślenia. W
szczególności chciałbym podziękować Danowi Baumgartnerowi, Barry’emu
Rowanowi i Dougowi Strongowi za ich gotowość do czytania wielu moich
szkiców oraz zasugerowanie mi licznych istotnych poprawek. Jestem również
wdzięczny za pomoc i wsparcie Mike’owi Purdy’emu, Timowi Dearbornowi,
Gary’emu Karnsowi, Cindy Strong i Bruce’owi Hansenowi (oraz panom z jego
grupy biblistycznej).

Na koniec muszę podziękować mojej rodzinie za
cierpliwość w wysłuchiwaniu mnie, kiedy opowiadałem do znudzenia o swoich
pomysłach. Dziękuję im za wsparcie przy powstawaniu niektórych bardziej
żmudnych fragmentów oraz za stałą zachętę. Książka nie powstałaby
zwłaszcza bez czułej troski mojej żony Margie, której jestem za to, jak i
za wiele więcej rzeczy, dozgonnie wdzięczny.

Wstęp

Wstęp

Z wielu powodów może dziwić, że zostałem autorem
książki na temat tego, dlaczego Bóg interesuje się biznesem. Wychowałem
się na obrzeżach Berkeley w Kalifornii i chodziłem tam do szkoły średniej
na przełomie lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych. Były to radykalne
czasy i radykalne miejsce, a ja pogrążony byłem w ówczesnym etosie
kontestacji. To wisiało w powietrzu, którym oddychaliśmy — było rodzajem
tła dla wszystkich typowych traum okresu dojrzewania. Byliśmy przeciwko
wojnie w Wietnamie. Byliśmy przeciwko policji. Byliśmy przeciwko rządowi.
Właściwie byliśmy przeciwko jakiejkolwiek władzy. Wszelki urząd był
wrogiem i można aktywnie mu się opierać lub po prostu „włączyć się,
dostroić się i odpaść”.

Nasze środowisko kulturowe występowało oczywiście
także przeciwko kapitalizmowi i biznesowi. Nawet nie wiedząc, jak to się
stało, nauczyłem się myśleć, prawie nieświadomie (a na pewno
bezkrytycznie), że biznes i gospodarka rynkowa stanowią źródło wielu szkód
i zła w świecie. Chciwi kapitaliści zanieczyszczali środowisko. Wielki
biznes korzystał na wojnie i zachęcał do jej kontynuowania. Dyskryminacja
Murzynów i kobiet była powszechna. Duże międzynarodowe przedsiębiorstwa
grabiły ubogich w krajach nazywanych wówczas Trzecim Światem. I tak dalej.
Ponadto jako chrześcijanin byłem pewien, że Bóg zgadza się z tą oceną.
Jezus-radykał poprzewracałby stoły tych lichwiarzy i kupców oraz wypędził
liderów biznesu ze świątyni.

Gdybyście powiedzieli mi, kiedy kończyłem szkołę
średnią, że pewnego dnia zostanę dziekanem w szkole biznesu,
odpowiedziałbym, że pewnie musieliście coś palić (a w tamtych czasach
pewnie tak właśnie by było).

Trzydzieści lat później, po wielu zmianach w moim
życiu, które z perspektywy czasu udowadniają, że Bóg jest Panem i że ma
ogromne poczucie humoru, w 2001 roku zostałem czwartym dziekanem szkoły
biznesu Uniwersytetu Seattle Pacific. Jest to uniwersytet chrześcijański,
powiązany z Kościołem Wolnych Metodystów. Cała jego działalność opiera się
na ekumenicznym wyznaniu wiary chrześcijańskiej i szybko odkryłem, że
traktuje się tam wiarę bardzo poważnie. Po raz pierwszy w życiu znalazłem
się w takim miejscu pracy, które zachęcało mnie do głębokiej i wyraźnej
refleksji na temat dziedziny, jaką jest biznes, z punktu widzenia Boga.

Jak to się zaczęło

W tym kontekście kilka moich wczesnych odkryć stało
się zaczynem wielu myśli, którymi chcę podzielić się z czytelnikami. Po
pierwsze, zdałem sobie sprawę, że już w okresie dorastania miałem w głowie
przećwiczoną całą litanię krytyki, którą mogłem przedłożyć światu biznesu.
Ale teraz byłem dziekanem szkoły biznesowej. Regularnie zapraszano mnie do
wypowiadania się na temat biznesu przed grupami studentów, na spotkaniach
międzywydziałowych, w klubach rotariańskich i przed innymi grupami
społecznymi z perspektywy lidera i apologety. Ci ludzie chcieli wiedzieć,
co się dzieje w naszej szkole i jak liderzy biznesu, których szkolimy,
dokonają pozytywnych, życiodajnych zmian na świecie. Stało się dla mnie
oczywiste, że stoję przed nowym zadaniem.

Postanowiłem się dowiedzieć, co pozytywnego mogę
powiedzieć o biznesie — i nieco ku mojemu zdziwieniu odkryłem, że nie
muszę daleko szukać. Szybko dowiedziałem się, że moje uprzedzenia z czasów
szkolnych w niektórych przypadkach były po prostu nieprawdziwe i niemal w
każdym wypadku żałośnie jednostronne. Zacząłem się spotykać z
chrześcijańskimi liderami biznesu, którzy opowiadali mi historie o tym,
jak dokładają nadzwyczajnych starań, by dbać o swoich pracowników w
trudnych momentach życia. Opowiadali, jak ich firmy dały im możliwość
służenia społecznościom. Pokazywali mi, jak produkty które wytwarzają,
przywracają zdrowie chorym ludziom czy zapewniają dostęp do Internetu tym,
którzy od wieków nie byli w stanie uzyskiwać potrzebnych informacji.
Przede wszystkim zaś dzielili się ze mną poczuciem radości i spełnienia,
które odnajdowali codziennie w swojej pracy.

Zacząłem również czytać o przykładach działań
biznesowych na całym świecie i zdałem sobie sprawę, że biznes generuje
kapitał ekonomiczny, który pozwala rozwijać się reszcie społeczeństwa.
Zaobserwowałem takie działania na małą skalę, na przykładzie niewielkich
pożyczek i inwestycji, które okazały się wystarczające, by budować dobrze
prosperujące społeczności. Widziałem, jak często przedsiębiorstwa
dostarczały możliwości, których nigdy wcześniej nie było — na przykład
wiele dziewcząt może teraz otrzymać wykształcenie, co wcześniej byłoby
poza ich zasięgiem. Obserwowałem, jakie korzyści odnoszą bogatsze kraje
wraz z wejściem nowych firm na rynek, co pozwala lokalnym społecznościom
uniezależniać się od jednego sektora gospodarki. Dowiadywałem się,
przypadek po przypadku, jak ludzie biznesu podejmowali role liderów w
tworzeniu systemów i struktur mających na celu skuteczniejszą ochronę praw
człowieka. Odkryłem, że wiele firm na pierwszym miejscu stawia wysiłki na
rzecz rozwiązania problemu globalnych zmian klimatycznych. Krótko mówiąc,
uważam, że mam wiele powodów do docenienia roli biznesu w naszym świecie.

Oczywiście, rzeczywistość okazała się złożona.
Wszystko rozwijało się przed moimi oczami w czasie, kiedy obserwowaliśmy
sprawę upadku Enronu i powszechnych malwersacji w WorldCom, Tyco i wielu
innych firmach. Dla mnie jednak dobro, które biznes generuje, nie zniknęło
w wyniku tych niepowodzeń. Stało się wręcz bardziej widoczne, wskazało
drogę w kierunku pozytywnej roli biznesu w społeczeństwie. Zauważyłem, że
często zastępowałem moje wcześniejsze odruchowe krytykowanie biznesu
bardziej zrównoważonymi poglądami. Czasami łapałem się na tym, że prawie
fanatycznie pragnąłem bronić biznesu, co często charakteryzuje zapał
neofity.

Inne moje wczesne odkrycie było znacznie mniej wesołe.
Kiedy spotykałem się z liderami biznesu, czasami pytałem, jak zmieniła się
w pracy ich tożsamość jako chrześcijan. Innymi słowy, czy to, że byli
chrześcijanami, coś zmieniało? Niestety, zbyt często odpowiedź brzmiała
mniej więcej tak: „No cóż, Jeff, biznes to biznes, ale staram się być
uczciwy i miły”. Innymi słowy, chrześcijanie i niechrześcijanie prowadzą
interesy w taki sam sposób[1].Chrześcijańska działalność gospodarcza nie wyróżnia
się niczym szczególnym, podobnie jak związek o wzorze H2O
wytworzony przez chrześcijańskiego naukowca uzyskującego wodę z wodoru i
tlenu nadal będzie wodą. Bycie chrześcijaninem oznacza robienie tego
samego co wszyscy, ale w uprzejmiejszy sposób — w końcu zacząłem to sobie
nazywać lekceważąco „uśmiechniętym Enronem”. I zacząłem zadawać sobie
pytanie, czy to naprawdę wszystko, co chrześcijaństwo ma do powiedzenia na
temat praktyki gospodarczej.

Moje rozmowy z liderami biznesu ujawniły również inny
czynnik, który przyczynił się do powstania tej książki. Dość często ci
przywódcy czuli się ignorowani lub traktowani jak obywatele drugiej
kategorii w swoich kościołach oraz w szerszej społeczności
chrześcijańskiej. Mówili mi, że nigdy nie zapytaliby o poradę biznesową
swojego pastora, ponieważ nie miałby on nic do powiedzenia na temat
podejmowania decyzji ekonomicznych. Pastorzy nie znali się na biznesie i
nie wydawali się szczególnie zainteresowani zdobywaniem takiej wiedzy. I
rzeczywiście, czasami biznes określany bywał z ambony jako wyraz grzesznej
chciwości, jako zło konieczne, ale na pewno nie jako coś, do czego można
by zachęcać. Powołanie do biznesu było umieszczane na trzecim miejscu, za
powołaniem do kościoła lub działalności misyjnej oraz za powołaniem do
wykonywania jednego z „pożytecznych zawodów”, do których nigdy nie
zaliczano biznesu. Praca w biznesie nigdy nie była hołubiona w
społeczności kościelnej. Kiedy ktoś dostawał awans w korporacji, nikt nie
zamawiał za niego nabożeństwa, by to uczcić. Przeciwnie, można było
usłyszeć wiele kazań opowiadających o „wzorowych chrześcijanach”, którzy
opuścili udaną praktykę biznesową, by poświęcić się jakiejś misji.
Przesłanie było jasne. Człowiek służy Bogu, porzucając biznes.
Najwyraźniej coś, co było brudne lub w najlepszym razie obojętne, mogło
być odkupione tylko poprzez chrześcijańską służbę na pełen etat[2].

Krótko mówiąc, wielu właścicieli i menedżerów firm
może czuć się wykluczonymi z dzieła Bożego na świecie. Przez większą część
dnia pracy ci mężczyźni i kobiety czują się jedynie pośrednio związani z
tym, co czyni Bóg. Dla nich praca jest w najlepszym razie instrumentalnym
środkiem do wyższego celu. Przez większość swojego życia pracują,
wykonując coś, co mogą scharakteryzować jako działania zasadniczo
neutralne, jednak za pomocą pieniędzy, jakie otrzymują, mogą wspierać
jakiegoś misjonarza, lokalny kościół lub charytatywną działalność misyjną,
czyli finansować „prawdziwą pracę dla Boga”. Ich udział w wielkim planie
Bożym ogranicza się do zapewnienia środków innym, a po drodze do
przestrzegania osobistego kodeksu etyki, który wzywa ich do działania z
pozycji uczciwości i dobroci. W rezultacie święte królestwo Boże wkracza w
ich świecką działalność jedynie na poziomie ich postępowania w sferze
osobistej. Praca (i jej efekty) pozostają starannie podzielone między to,
co świeckie (i co mało znaczy) i to, co święte (i co liczy się
ostatecznie). Jest to jednak fałszywa dychotomia i zła teologia, która opóźnia
przyjście królestwa Bożego.

Moje obserwacje doprowadziły mnie i moich kolegów do
rozpoczęcia wieloletnich starań o znalezienie i przeczytanie dostępnej
literatury na poruszone tematy. Zadaliśmy konkretne pytania o to, jak Bóg widzi biznes. Jeśli Bóg w ogóle
wyznaczył dla niego jakieś zadanie, to jakie ono ma być? Co należy robić
oraz co jest celem biznesu? A także czego nie powinno się robić — a więc
jakie są jego granice?

Co ważne — z naszego punktu widzenia — kiedy
zaczęliśmy tę pracę, okazało się, że bardzo mało napisano na ten temat na
poziomie makro (chociaż w ostatnich latach pisze się znacznie więcej).
Znaleźliśmy skromną literaturę na temat teologii pracy i nieco obszerniejszą na temat biblijnego
rozumienia pieniądza i gromadzenia bogactwa[3]. Znaleźliśmy
szereg przydatnych materiałów na temat etyki osobistej w miejscu pracy,
ale niewiele lub żadnych prac, które tworzyłyby podstawową strukturę
teologiczną dla tej dyscypliny jako całości[4].

Celem niniejszej książki jest zachęcenie czytelnika do
rozmowy o opracowaniu takich ram teologicznych. Nie piszę jej, by
krytykować chrześcijan w biznesie. Inne niedawne publikacje dotknęły
tematu przyczyn, dla których teologowie i duszpasterze często doświadczają
trudności w udzielaniu pomocnych porad swoim parafianom na tematy
biznesowe[5]. Nie chciałbym także twierdzić, że książka ta
stanowi pierwszy wysiłek w celu zbadania teologii biznesu. „Stoję na
barkach” wielu, którzy przede mną pisali o sprawach biznesowych i
pokrewnej teologii pracy i bogactwa[6]. Mimo to, przynajmniej w
stosunku do innych dociekań teologicznych i do rozwoju systemów etycznych,
podstawy teologiczne dla zrozumienia biznesu nadal są słabo rozwinięte[7].

Trzy rodzaje konfliktu

W miarę jak projekt się rozwijał, pojawiły się trzy
konflikty. Po pierwsze, od początku było dla mnie oczywiste, że książka
powinna mieć charakter interdyscyplinarny. Chciałbym połączyć w niej
studia teologiczne i biblijne z jednej strony, z drugiej zaś te z dziedzin
ekonomii i biznesu. Z mojego doświadczenia wynika jednak, że prace
interdyscyplinarne często rozczarowują praktyków i naukowców, ponieważ
nieuchronnie brakuje im głębi, którą można osiągnąć, pisząc pracę
koncentrującą się na jednej dyscyplinie. Specjaliści obu dyscyplin z
pewnością będą chcieli poznać więcej wyjaśnień i niuansów.

Co ważniejsze jednak, taka interdyscyplinarna praca ma
nie tylko połączyć wiedzę z różnych dziedzin. Zawsze stara się integrować
różne etosy i kultury naukowe. Poszczególne dziedziny nauki rozwinęły się
zasadniczo samodzielnie. Jako takie, z czasem wypracowały własne sposoby
patrzenia na świat, zadawania pytań, używania języka i poszukiwania
prawdy. W zasobach tych dyscyplin zawierają się zasadniczo różne
światopoglądy. Wszelkie prace interdyscyplinarne będą wymagać od nauk
opuszczenia swojego matecznika i zaistnienia w jednej przestrzeni. Każdy,
kto kiedykolwiek spotkał się po raz pierwszy z rodzicami przyszłego
współmałżonka swojego dziecka, mógł doświadczyć pewnego poczucia
niezręczności. Każda rodzina przynosi na takie spotkanie całe lata
nagromadzonych tradycji, wspomnień i opowieści, a teraz, w oczekiwaniu na
zbliżający się ślub, te rodzinne kultury będą, przynajmniej od czasu do
czasu, musiały współistnieć i mieszać się ze sobą.

Miałem szczęście, że kilku moich kolegów
zainteresowanych biznesem i teologią przeczytało wczesny szkic tego
tekstu. Ich wrażenia były bardzo pomocne, a jednocześnie dobrze
ilustrowały wspomnianą różnorodność światopoglądów. Moi współpracownicy
biznesowi krytykowali tekst jako zbyt negatywnie nastawiony do biznesu.
Jak sugerował jeden z nich, czasami moje słowa brzmiały, jakbym był
„lewicującym autorem, który niechętnie dał się wciągnąć w biznes i zwalcza
go, starając się uzasadnić swój udział w nim lub przynajmniej zmienić
brzydki kapitalistyczny świat, w którym się znalazł”. Moi
przyjaciele-teologowie twierdzili natomiast coś zupełnie przeciwnego.
Byłem niewystarczająco wyczulony na słuszną krytykę kierowaną od wieków w
stronę biznesu i nadmiernie optymistyczny w kwestii bieżącej sytuacji w
biznesie na świecie. Poglądy te wzbudzały najwięcej kontrowersji w kwestii
osiągania zysku oraz ekonomii rynkowej — dlatego w dalszej części tekstu
starałem się poświęcić więcej miejsca tym konkretnym cechom biznesu w
dzisiejszej globalnej gospodarce.

Drugi rodzaj konfliktu odzwierciedla pewne problemy
strukturalne wpisujące się w teologiczną refleksję nad nauką stosowaną.
Nie zamierzałem napisać książki „rozdwojonej”, takiej, w której pierwsza
część poświęcona byłaby Biblii i teologii, a druga traktowałaby wyłącznie
o biznesie. Pragnąłem integrować te dwa tematy od początku.

To wyzwanie strukturalne wyniknęło jednak z mojej
decyzji, by zbliżyć się do tematu, postrzegając oddzielnie każdy z etapów
wielkiej narracji Pisma Świętego. Okazało się, że warto odczytać historię
biblijną, patrząc oddzielnie na stworzenie świata, upadek człowieka,
odkupienie go i odnowienie stworzenia. Uważam, że wielka narracja dzieli
się na te cztery etapy, a każdy z nich wnosi nowe spojrzenie na biznes,
tak jak Bóg postrzega go dzisiaj. A zatem refleksja nad każdym z nich ma
odrębną wartość.

Jestem bardzo mocno przekonany, że musimy wziąć pod
uwagę całą historię, aby w pełni docenić jej znaczenie dla celów i
praktyki biznesu. Analiza stworzenia bez uwzględnienia Upadku spowoduje
zignorowanie wielu realiów dzisiejszego świata. Refleksja nad Upadkiem bez
uwzględnienia ukrzyżowania i zmartwychwstania Chrystusa niesłusznie
pozbawi nas nadziei. Spojrzenie na dzieło Chrystusa na krzyżu bez
refleksji nad Bożym „ciągiem dalszym” da nam tylko częściowy obraz tego, w
jaki sposób zostaliśmy powołani do życia w blasku nowego stworzenia.
Spostrzeżenia na temat poszczególnych etapów i zrozumienie nauczania Pisma
mogą być oceniane wyłącznie z perspektywy całej opowieści. Innymi słowy,
odpowiedzieć na niektóre z wielkich pytań dotyczących biznesu możemy tylko
wtedy, kiedy opowiedziana zostanie cała historia.

Zdecydowałem się zatem na kompromis. W czterech
pierwszych rozdziałach rozważam jedną z czterech części historii. W każdym
przypadku kończę rozdział, krótko podkreślając pewne konsekwencje dla
biznesu i dla chrześcijan w świecie stworzonym dla zysku. Mam nadzieję, że
pozwoli mi to podkreślić niektóre z konsekwencji wynikających z danego
etapu opowieści i okaże się przynajmniej w minimalnym stopniu
wystarczające dla tych czytelników, którzy pragną zastosować moje
obserwacje w praktyce.

Tylko w ostatnich dwóch rozdziałach — po opowiedzeniu
całej historii — przedstawiłem w bardziej kompleksowy sposób, jak to
wszystko odnosi się do biznesu. W rozdziale siódmym, przedostatnim,
ustalam ogólne ramy dla działalności biznesowej oparte na mojej
wcześniejszej narracji biblijnej. Następnie, w rozdziale ósmym,
przedstawiam odpowiedzi na kluczowe filozoficzne i praktyczne pytania,
które mogą się pojawić, kiedy chrześcijanie starają się wprowadzić w życie
służebne podejście do biznesu w swoich miejscach pracy.

Mam nadzieję, że odnajdziesz przydatne wskazówki w
kolejnych rozdziałach książki. Ufam także, że zyskasz bogatsze i
pełniejsze zrozumienie, jeśli wytrwasz do końca.

Trzeci rodzaj konfliktu wiąże się z podwójnym celem
niniejszej książki. Krótko mówiąc, mam nadzieję, że ta książka może
odegrać zarówno rolę prorocką, jak i kapłańską. Jednak wydaje mi się, że
pomiędzy tymi dwiema funkcjami istnieje pewne napięcie.

W Starym Testamencie jedną z funkcji kapłana było
wypowiadanie Bożego błogosławieństwa. Mam nadzieję, że książka ta pomoże
praktykom biznesu lepiej zrozumieć, że ich codzienna praca jest
błogosławiona przez Boga, ma wielkie znaczenie dla działania Boga w
świecie i w związku z tym niesie wielką wartość. Poprzez zapewnienie ram
koncepcyjnych dla zrozumienia biznesu z perspektywy Boga chciałbym pomóc
chrześcijanom pracującym w biznesie lepiej zrozumieć uświęconą naturę ich
codziennych zadań. Krótko mówiąc, mam nadzieję, że książka ta posłuży jako
użyteczne przypomnienie faktu, że powołanie do biznesu jest szlachetne i
wspiera dzieło królestwa Bożego.

Niniejsza książka ma na celu ukazanie, w jaki sposób
codzienne, często pozornie przyziemne, zadania związane z prowadzeniem
działalności gospodarczej mogą stanowić narzędzia, które Bóg wykorzystuje
do osiągnięcia swoich celów. Oczywiście, zadania te często wyglądają
podobnie, gdy wykonywane są przez chrześcijan i niechrześcijan.
Analizowanie arkusza kalkulacyjnego, przygotowywanie kwartalnego
zestawienia dochodów i zawarcie umowy najmu to akty, które z punktu
widzenia zewnętrznego obserwatora mogą wyglądać tak samo, niezależnie od
wiary ich wykonawcy.Jednak wewnątrz istnieje różnica. Jeśli chrześcijanie
zrozumieją, że ich praca jest dziełem Bożym, może im ona przynieść
poczucie radości, sensu, celu, dumy i nadziei, które mogłyby im umknąć. W
świecie, w którym w tak wielu miejscach pracy panuje „kryzys znaczenia”,
te ramy teologiczne mogą być cenną pomocą.

Pełniąc kapłańską rolę, niniejsza książka stara się
przekazać Boże błogosławieństwo dla pracy wykonywanej w naszym upadłym
świecie. Pragnie być zapewnieniem, że Bóg używa biznesu do Bożych celów —
a w rezultacie, że Bóg lubi biznes i ceni pracę kobiet i mężczyzn
zatrudnionych w biznesie.

Książka ta w zamierzeniu autora ma jednak także
odgrywać rolę prorocką. Tak, Bóg lubi biznes, ale ma dla niego także cele
i plany, do których możemy się dostosować lub im się sprzeciwiać. Jednak
rozpaczliwie pragnąc udowodnić Boży charakter pracy biznesowej, nie chcę
ograniczyć się do „pokropienia wodą święconą” wszystkich praktyk
biznesowych.

Mam nadzieję, że szczególnie poprzez ukazanie
paradygmatu alternatywnego do istniejącego nacisku na maksymalizację
zysków za wszelką cenę mogę faktycznie odegrać niewielką rolę w
ukierunkowaniu biznesu. Biznes nie musi być tylko biznesem. Istnieją
alternatywy. Można pojmować i praktykować go inaczej, przy czym różnica
może być znaczna. Poprzez skupienie się na analizie działalności
gospodarczej z Bożej perspektywy chciałbym wzbudzić w głowach Czytelników
głębszą refleksję na temat celu i praktyki biznesu, które, w stosownych
przypadkach, mogą prowadzić do realnych zmian postępowania.

Wnioski, jakie pociągnie za sobą ta refleksja, mogą
spowodować, że napotkacie te same konflikty, które również ja
zaobserwowałem. Z jednej strony, mam nadzieję, że to, co napisałem, może
być życiodajną afirmacją dla całej społeczności chrześcijan, którzy zbyt
długo czuli, że ich praca — w najlepszym przypadku — ma dla Boga jedynie
wartość instrumentalną. W tym celu po prostu chcę potwierdzić fakty. Z
drugiej strony, uważam, że dominujący paradygmat, który obecnie reguluje
wiele naszych praktyk biznesowych, jest wadliwy i trzeba go zmienić.
Pragnę wezwać chrześcijan, by zostali forpocztą tych zmian. Jest to
motywujące i trudne. Kapłańskie i prorocze.

Dlaczego to jest ważne?

XXI wiek ma być stuleciem globalnej
przedsiębiorczości. Biznes ma kształtować oblicze naszego świata w
większym stopniu niż inne obszary instytucjonalne. Same rozmiary zasobów
kontrolowanych przez korporacje sprawiają, że niemal na pewno wpływ firm w
wielkim stopniu przerośnie wpływy innych tradycyjnych instytucji
społecznych. Spośród 150 największych gospodarek na świecie prawie połowa
nie jest państwami. Są to firmy[8]. Roczne obroty dwustu
najbogatszych korporacji przekraczają wysokość majątku wszystkich
gospodarek krajowych świata z wyjątkiem dwudziestu pięciu największych[9].
Co więcej, firmy stają się coraz bardziej wielonarodowe lub ponadnarodowe.
Bez względu na tendencję spadkową w globalnym handlu i inwestycjach
towarzyszącym recesji obserwowanej w latach 2008-2009, nie wydaje się,
abyśmy mieli zostać świadkami długoterminowego spadku transgranicznej
wymiany handlowej. Krótko mówiąc, firmy będą na wiele sposobów dyktować, w
jakim świecie będziemy żyli. A zatem chrześcijanie zainteresowani
szerzeniem Bożego przesłania pokoju, sprawiedliwości i pojednania
koniecznie muszą skupić się na biznesie i jego roli w społeczeństwie.

Rozdział 1. Na początku

Rozdział 1

Na początku

Oto niedokończona przypowieść: troje uczniów pragnie
spotkać się z pastorem, gdyż potrzebują doradztwa zawodowego. Pierwsza
uczennica wyjaśnia, że rozważa pójście na studia prawnicze i pyta swojego
proboszcza, po co Bogu chrześcijanin-prawnik. Po zastanowieniu się nad
jej pytaniem pastor odpowiada, że chrześcijanie są potrzebni w dziedzinie
prawa, ponieważ Bóg troszczy się o sprawiedliwość. Zostając prawniczką,
może wspomóc Boże dzieło budowy sprawiedliwego społeczeństwa. Kolega
dziewczyny mówi, że rozważa karierę w dziedzinie medycyny i pyta, dlaczego
Bóg chciałby, by chrześcijanie zostawali lekarzami i pielęgniarzami. „To
proste” — odpowiada pastor. „Bóg troszczy się o całego człowieka, a przez
karierę w medycynie można odgrywać kluczową rolę w dziele uzdrawiania na
tym świecie”. Kolejna uczennica przychodzi na rozmowę i zwierza się, że
chciałaby wybrać karierę w biznesie. Pyta proboszcza, dlaczego Bóg mógłby
chcieć, by ją realizowała.

W tym momencie jednak nasza przypowieść pozostaje
niedokończona. Jak powinien zareagować proboszcz? Jeżeli prawo sprzyja
Bożemu zainteresowaniu sprawiedliwością, a medycyna Jego zainteresowaniu
uzdrawianiem, to jakiemu aspektowi dzieła Bożego służy kariera biznesowa? Albo, inaczej mówiąc,
co jest celem takiej działalności z perspektywy Boga?

Boży cel dla biznesu

Odpowiedź na to pytanie nie jest tak prosta, jak
mogłoby się wydawać. Dokładniejsza analiza sprawia, że musimy zadać trzy
kolejne, dodatkowe pytania.

Po pierwsze, czy w ogóle ma sens mówienie o tym, że
Bóg przewiduje jakiś cel dla biznesu? Czy może Bóg planuje takie cele
jedynie dla ludzi pracujących w biznesie? Mówiąc bardziej ogólnie, czy Bóg ma
cele dla instytucji? Czy też lepiej jest patrzeć na instytucje (takie jak
korporacje, systemy ekonomiczne, rządy państw) jedynie jako na sztuczne
konstrukcje człowieka, które są same w sobie z natury obojętne (mogą
sprzyjać Bożym pragnieniom lub sprzeciwiać się im w zależności od intencji
i działań ludzi w ich obrębie), ale same w sobie są bez znaczenia?

Po drugie, pomijając na razie kwestię instytucji, co
mamy na myśli, gdy pytamy o cel Boga w odniesieniu do ludzi biznesu?[10]Mały Katechizm
Westminsterski (1674) zaczyna się w ten sposób:

P y t a n i e   1 . Co jest nadrzędnym celem człowieka?

O d p o w i e d ź . Nadrzędnym celem człowieka jest chwalić Boga i radować się
Nim na wieki[11].

Czy to wszystko, co możemy powiedzieć o celu Boga dla
ludzi działających w biznesie? Czy Bóg posiada ogólny cel dla wszystkich —
chwalić Boga i radować się Nim — który należy wiernie realizować we
wszystkich swoich działaniach? Czy można jednak powiedzieć coś więcej? Czy
Bóg chciałby, byśmy osiągali jakieś cele poprzez działalność gospodarczą?

Zakładając, że Bóg wyznaczył ludziom biznesu pewne
unikalne cele, warto zapytać, czy są one nieodłączną częścią rzeczywistej
działalności gospodarczej, czy stanowią tylko pewne instrumenty? Na
przykład firmy mogą zarabiać pieniądze dla swoich właścicieli, którzy z
kolei wykorzystają je na wsparcie działań misyjnych. W tym sensie można
powiedzieć, że przedsiębiorstwa mogą służyć celom Boga w sposób instrumentalny. Generują one środki niezbędne do sponsorowania pożądanej
przez Boga działalności.

Firmy mogą również służyć jako platforma, dzięki
której chrześcijanie dzielą się swoją wiarą z innymi. Tutaj także
znajdujemy zastosowanie dla biznesu, który w sposób instrumentalny tworzy forum do dzielenia się Ewangelią. Jednak wciąż nie
jest to nierozerwalnie związane z samą działalnością gospodarczą.
Chrześcijanie otrzymują wezwanie, by byli „zawsze gotowi do obrony wobec
każdego, kto domaga się od was uzasadnienia tej nadziei, która w was jest”
w kwestiach swojej wiary, niezależnie od sytuacji (1 List św. Piotra). W
supermarkecie, na trybunie boiska, na wywiadówce, a także w środowisku
pracy chrześcijanie zachęcani są do dzielenia się dobrą nowiną z tymi,
którzy mogą być zainteresowani wysłuchaniem ich. Fakt ten jednak nie mówi
nam wiele o tym, jak sam Pan Bóg zamierza wykorzystać praktykę biznesu
jako takiego.

Czy możemy powiedzieć, że czynności służbowe — analiza
bilansu, produkcja, marketing, testowanie wydajności — same w sobie
przybliżają przyjście królestwa Bożego?[12] Czy firma posiada
jakiś cel
wewnętrzny, podobnie jak posiada cel instrumentalny?

Poszukiwanie celu

Poszukiwanie biblijnych odpowiedzi na nasze pytania
nie jest łatwe. Analiza Pisma werset po wersecie nie zostawia nam
wielkiego pola manewru. Można znaleźć nieco wskazówek etycznych, takich
jak starotestamentowy zapis o fałszywych wagach do porcjowania ziarna (Prz
11,1) czy nowotestamentowe przypomnienie, że robotnik zasługuje na swoją
zapłatę (Łk 10,7). Niestety, wersety te — nawet zebrane w całość —
stanowią cienkie niteczki i nie wystarczają do stworzenia osnowy dla całej
gałęzi teologii. Chociaż w Piśmie znaleźć można wiele nauk na temat
ekonomii i częste napomnienia dotyczące uczciwości, bardzo mało napisano wprost o celu działalności gospodarczej,
właściwych granicach takiej aktywności i jej roli — jeśli w ogóle jest
wspomniana — w dziele Bożym na tym świecie.

W związku z tym zamiast starać się skonstruować
teologię biznesu na podstawie kilku konkretnych wersetów, uznałem za
bardziej przydatne budowanie jej na tym, co czasem nazywamy „wielką
narracją”. Pismo (w wielu księgach i korzystając z wielu gatunków
literackich) opowiada jedną podstawową historię — jedną podstawową
Opowieść złożoną z czterech wielkich etapów.

Na początku Bóg stworzył świat i umieścił w nim ludzi
(Stworzenie). Intencją Boga było, by radować się stworzeniem oraz trwać w
miłości i zażyłości z ludzkością na wieki. Ten początkowy zamiar został
jednak udaremniony przez nieposłuszeństwo człowieka (Upadek). Cała reszta
to historia o pojednaniu. Bóg stara się ponownie scalić związek miłosny,
który był początkową intencją (Zbawienie). Wysiłki te kończy objawienie
się Boga w osobie Jezusa Chrystusa, który przez swoją śmierć i
zmartwychwstanie burzy mur oddzielający człowieka od Boga, inaugurując
nowe stworzenie. Pełne konsekwencje tego zwycięstwa ujawnione są w
ostatnich rozdziałach historii, w jej ostatecznym rozwiązaniu
(Odnowienie).

Wybór hermeneutyki narracji i identyfikacja czterech
wielkich etapów historii biblijnej z pewnością nie są jedyną opcją. Naukę
teologiczną można kształtować różnymi sposobami. Na przykład wielu
teologów zajmuje się jej moralnym, historycznym lub praktycznym wymiarem.
Nawet ci, którzy poświęcili się biblistyce, mogą stosować wiele różnych
zasad organizacyjnych. A żeby sprawę jeszcze bardziej skomplikować, nawet
wśród tych, którzy przyjęli podejście narracyjne do swojej teologii
biblijnej, pojawiają się problemy co do tego, w jaki sposób podzielić
Pismo na oddzielne etapy[13].

Mój wybór narracji ma charakter częściowo taktyczny,
ponieważ „opowieść” wydaje się jednym z najbardziej skutecznych sposobów
komunikowania prawd w naszym środowisku kulturowym. Mam nadzieję, że jest
to także ekumeniczne podejście. Chociaż wątki stworzenia, upadku,
odkupienia i odnowienia często wiązane są z tradycją reformacji, to można
je odnaleźć w podstawowym zarysie historii biblijnej ważnej dla wszystkich
tradycji chrześcijańskich. Przez całą historię Kościoła był to standardowy
sposób opisywania podróży chrześcijaństwa. Nacisk kładziony na każdy z
tych etapów może się nieznacznie różnić w zależności od tradycji (a
konsekwencje wynikające z różnych akcentów mogą być niebanalne), jednak
nadal jako podstawowy zarys ogólnej narracji biblijnej takie podejście
powinno pozwolić różnym tradycjom znaleźć wspólny grunt[14].

Zatem w kontekście wielkiej narracji sensownie jest
rozpocząć nasze poszukiwania celu od rozważenia etapu Stworzenia. Opis
Stworzenia stanowi określenie świata takiego, jakim Bóg pierwotnie pragnął
go widzieć. Choć upadek człowieka przeszkodził Bożym planom (i trzeba
będzie omówić go osobno), przyjrzenie się temu, co Bóg planował na samym
początku, będzie użyteczne.

Oszczędność opisu stworzenia

Kiedy myślimy o historii biblijnej jako czterech
wielkich etapach, zauważamy, że opis dwóch pierwszych kończy się wraz z
trzecim rozdziałem Księgi. Stworzenie świata jest w całości opisane w
Księdze Rodzaju 1-2[15]. Upadek opisany jest w rozdziale trzecim.
Ciąg dalszy Pisma Świętego, a więc pozostałe rozdziały Księgi Rodzaju,
trzydzieści osiem kolejnych ksiąg Starego Testamentu i cały Nowy
Testament, poświęcony jest trzeciemu z wielkich etapów — Odkupieniu — oraz
czwartemu etapowi — Odnowieniu stworzenia.

Dla naszych celów zwięzłość opisu stworzenia powinna
służyć jako ważne przypomnienie. Po pierwsze, przypomina nam, że Bóg jest
najpełniej objawiony w swoim dziele Odkupienia. Właściwie cała Biblia
opowiada o Bożym wysiłku, aby przywrócić takie stosunki z człowiekiem,
jakich Bóg pragnął od początku. Jest to opowieść o miłości — miłości,
która wyraża się w ciągłym wyciąganiu Boskiej dłoni, która zmierza do
połączenia ze zbuntowanymi ludźmi, wciąż oferując im coś, na co nie
zasługują. Teologia biznesu musi zaistnieć przede wszystkim w kontekście
Bożego pragnienia przywrócenia tej relacji miłości.

Po drugie, przyglądając się samemu etapowi Stworzenia,
sama zwięzłość tej części Pisma Świętego powinna nas powstrzymać przed
wyciąganiem wniosków na temat pierwotnego planu Boga. Tutaj znajdziemy
jedynie maleńkie podpowiedzi, prawie niedostrzegalne kiwnięcia głową w
kierunku różnych aspektów prawdy Bożej. Z jednej strony zwięzłość ta
zachęca nas do spekulacji dotyczących najmniejszych nawet śladów. Z
drugiej strony przypomina nam, że w dużej mierze jedynie spekulujemy.
Lakoniczny opis wzmacnia naszą potrzebę pokory, przypominając, że musimy
owinąć nasze wnioski w płaszcz niepewności. Znaczenie historii stworzenia
w dużym stopniu będzie musiało pozostać owiane tajemnicą.

Spostrzeżenia dotyczące stworzenia

Pamiętając o powyższych zastrzeżeniach, zastanówmy się
zatem, jakie wnioski można wyciągnąć z opisu stworzenia.

1. Świat fizyczny ma dla
Boga znaczenie. Fakt, że świat materialny jest
dla Boga ważny, jest tak oczywisty, że łatwo go przeoczyć. W całej Księdze
Rodzaju Bóg stwarza rzeczy materialne i deklaruje, że każda z nich jest
dobra. Kiedy Bóg daje człowiekowi możliwość rozkwitu, częściowo wiąże się
to z zaspokajaniem materialnych potrzeb oraz pragnień kobiet i mężczyzn[16].
Pokarm, który żywi, dach nad głową, cień chroniący przed promieniami słońca — wszystko to należy do
dobrego, Bożego stworzenia. Wytwarzając dobra materialne, firmy zwiększają
dobrobyt społeczności i tym samym angażują się w pracę, która ma dla Boga
znaczenie.

2. Istoty ludzkie powołano
do roli zarządców stworzenia. Opis w Księdze
Rodzaju przypomina nam, że świat został stworzony przez Boga i pozostaje
tworem Boga. Bóg stworzył niebo i ziemię. Bóg zapalił światło. Bóg
rozdzielił wody, stworzył niebo i suchy ląd. Bóg stworzył także rośliny i
dzikie zwierzęta, a na zakończenie — ludzi.

Nigdzie nie ma jednak wskazówki, by prawa do
stworzenia w jakiś sposób przeniesiono na Adama i Ewę. Jedynie to, co
otrzymali wprost, czyli „wszelka roślina przynoszącą ziarno” oraz
„wszelkie drzewo, którego owoc ma w sobie nasienie”, było udostępniane im
jako pokarm (Rdz 1,29). Podwójne odniesienie do nasion sugeruje, że
ustanawiając to prawo, Bóg nie zamierzał rezygnować z ciągłej wydajności
produkcyjnej stworzenia Bożego dla ludzi. Mogli jeść owoce, a rośliny
miały dawać kolejne.Adam i Ewa zostali zaproszeni do korzystania z
zaufania Boga bez ingerowania w jego kapitał. Bóg pozostał właścicielem.
Jak przypomina nam psalmista:

Do Pana należy ziemia i to, co ją napełnia,

świat i jego mieszkańcy.

Albowiem On go na morzach osadził

i utwierdził ponad rzekami.

(Ps 24,1-2)

Nie znaczy to jednak, że Adam i Ewa byli zaledwie
biernymi beneficjentami hojności Boga. Otrzymali oni rolę do odegrania.
Pokrótce możemy określić ją jako rolę „szafarzy” lub bardziej współcześnie
mówiąc — „zarządców”. Według słownika jest to „osoba, która zarządza
cudzym mieniem lub sprawami finansowymi; ktoś, kto administruje czymś jako
przedstawiciel innego podmiotu”[17]. Ludzie zostali powołani jako
szafarze stworzenia w imieniu Bożym. „Pan Bóg wziął zatem człowieka i
umieścił go w ogrodzie Eden, aby uprawiał go i doglądał” (Rdz 2,15).

Dla chrześcijan zajmujących się biznesem uznanie roli
„szafarzy” jest pierwszym, ważnym krokiem w kierunku zrozumienia zamiarów
Bożych dla biznesu. Możemy bowiem założyć, że biznes nie należy do nich
ani do innych właścicieli ziemskich. Należy do Boga. W ten sposób ustanawiamy
ramy, w oparciu o które należy rozważać wszelkie prawa interesariusza.

Oczywiście to nie koniec naszych rozważań. Nie
wystarczy tylko, że działamy jako szafarze Bożego stworzenia. Stajemy
bowiem przed kolejnym pytaniem: skoro mamy zarządzać stworzeniem dla celów
Bożych, jakie cele powinny nam przyświecać? Czego życzy sobie właściciel
„powierzonego mienia”?

Rozważmy, przez analogię, współczesny rodzinny fundusz
powierniczy. Według prawa powiernik, który zgadza się zarządzać funduszem
dla rodziny, zobowiązany jest postępować zgodnie z instrukcjami osoby,
która utworzyła i sfinansowała fundusz. Instrukcje te są zazwyczaj
określone w umowie powierniczej do tego stopnia, że umowa milczy w
niektórych punktach, gdzie prawo będzie wypełniać luki, implikując pewne
obowiązki powiernika. Na przykład zgodnie z prawem zarządca winien jest
funduszowi całkowitą lojalność. Wszystkie transakcje dokonane we własnym
interesie z aktywów powierniczych są surowo zabronione. Powiernik nie może
faworyzować jednego beneficjenta przed drugim i musi dywersyfikować
portfel, by uniknąć nieuzasadnionego ryzyka i tak dalej. Ponadto, z
zastrzeżeniem wszystkich tych ograniczeń, obowiązki powiernika są jasne:
do jego obowiązków należy maksymalizacja zwrotu z aktywów powierniczych na
rzecz beneficjentów funduszu.

Analogicznie chrześcijanom nie wystarczy jedynie
stwierdzić, że działamy jako szafarze Boga. Jest to pierwszy, ważny krok,
który nie zamyka jednak dyskusji. Jako szafarze/powiernicy musimy
wiedzieć, co jest naszym celem w zarządzaniu „funduszem” i jakie
zastrzeżenia co do rozporządzania nim nas obowiązują. Mówiąc precyzyjniej,
jako szafarze Bożych spraw, musimy wiedzieć, jaki cel przyświeca naszym
działaniom zarządczym i czego nie wolno nam robić, by nie sprzeciwiać się
życzeniom Boga[18].

3. Ludzie zostali stworzeni na obraz i podobieństwo
Boga. Biblia w trzech miejscach mówi nam, że
ludzie zostali stworzeni na obraz Boga.

A wreszcie rzekł Bóg: „Uczyńmy człowieka na Nasz
obraz, podobnego Nam”. […] Stworzył więc Bóg człowieka na swój obraz, na obraz Boży go stworzył: stworzył mężczyznę i
niewiastę.

(Rdz 1,26-27)

Co to oznacza? W jakim sensie istoty ludzkie są
odbiciem obrazu Boga?

To trudne pytanie, a Pismo Święte daje nam niewiele
wskazówek. Teologowie dokładnie przedyskutowali tę kwestię. Twierdzenie,
że zostaliśmy stworzeni na obraz Boga, nie ogranicza się do Księgi
Rodzaju, ale powtarza się w wielu miejscach w całym Piśmie Świętym.
Wyraźnie wiąże się z bliskim wzajemnym podobieństwem oryginału i obrazu.
Dwukrotnie — w 2 Liście do Koryntian (4,4) oraz w Liście do Kolosan (1,15)
— Chrystus opisany jest jako „obraz” Boga Ojca. Sugeruje to, że powiernik
obrazu odgrywa rolę w ujawnieniu Jego istoty.

Powinniśmy jednak przynajmniej odnaleźć w znaczeniu
słowa „obraz” w Księdze Rodzaju intencję odzwierciedlenia tych cech Boga,
które zostały już w Księdze Rodzaju opisane. Szczególnie dwie cechy są
ważne dla naszych celów. Po pierwsze, Bóg został opisany jako z natury
relacyjny („Uczyńmy człowieka na Naszobraz,
podobnego Nam’ [Rdz 1,26]). Po drugie, Bóg określony został jako aktywny.
Bóg tworzy.

R e l a c j a . Bóg, na którego obraz zostali stworzeni Adam i Ewa, jest
Trójjedyny. Bóg Ojciec, Syn i Duch Święty to Bóg o naturze relacyjnej, jeszcze sprzed początku
czasu. Mnogie zaimki użyte w Księdze Rodzaju (1,26) przypominają nam, że
zanim Bóg cokolwiek
stworzył, był Bogiem w trzech Osobach.
Wszystkie potężne akty tworzenia wypłynęły z tej relacji. Ponieważ dzieło
stworzenia było samo w sobie przelaniem natury miłosnej Boga, stanowiło
namacalny dowód tego relacyjnego charakteru. Praca, jaką była kreacja,
dała wyraz owej relacji. Ponadto, ponieważ stworzenie powstało na chwałę
Boga, dzieło to nie tylko wynikło z relacji, ale miało także coś zwrócić
Trójcy.

Jako ludzie stworzeni na obraz Boga, musimy pamiętać,
że także jesteśmy z natury relacyjni. Jesteśmy w pełni sobą jedynie w
społeczności. Jak stwierdził Bóg w odniesieniu do Adama: „Nie jest dobrze,
żeby mężczyzna był sam” (Rdz 2,18). Pielęgnacja i budowa wspólnoty jest więc jednym z
podstawowych zadań, które powinny być realizowane przez tych, którzy chcą
być prawdziwie ludźmi. Aby zachować wierność Księdze Rodzaju, teologia
biznesu musi być relacyjna i posiadać wspólnotowy charakter. Relacje w
społeczności muszą poprzedzać pracę i produktywność. Biznes musi się
opierać na relacjach społecznych i kształtować się tak, by dawać także
wsparcie społeczności.

P r a c a . Bóg, na którego obraz zostali stworzeni Adam i Ewa, był
również Bogiem działającym. Szóstego dnia Bóg zakończył pracę,
a siódmego dnia odpoczął po niej. Bóg pobłogosławił ów siódmy dzień i
uczynił go świętym, jako że w jego czasie odpoczął po wykonaniu dzieła stworzenia (Rdz 2,2-3, podkreślenia moje).

Ludzie zostali zatem stworzeni także do pracy — gdy ją
wykonują, odzwierciedlają ten aspekt chwały Bożej.

Chrześcijanie często błędnie postrzegają pracę jako
karę za nieposłuszeństwo Adama i Ewy w ogrodzie Eden. Jest to bardzo
dalekie od prawdy. Powołanie do pracy i możliwość pracy zostały wbudowane
w strukturę istoty ludzkiej w pierwotnym zamyśle Boga. Adamowi i Ewie
zostały przydzielone prace w ogrodzie.

I to nie tylko byle jakie prace. Ponieważ Adam i Ewa
zostali stworzeni na obraz Boga, zostali stworzeni z naturalną potrzebą
zaangażowania w twórcze działanie. Oczywiście ich działania twórcze różnią
się od Bożych tym, że tylko Bóg stwarza coś z niczego (ex
nihilo)[19]. Ludzka kreatywność jest zawsze wtórna, jako pochodna
dzieła Stwórcy. Niemniej aby odzwierciedlić obraz Boga, należy tworzyć,
udoskonalać oraz wprowadzać w życie innowacje i nowe sposoby działania.

W kategoriach biznesowych Bóg stworzył początkowy
kapitał inwestycyjny. Bogato wyposażył ziemię w zasoby. Adam i Ewa byli
pierwszymi menedżerami wezwanymi do twórczego ich zorganizowania (nazwanie
zwierząt) i zarządzania nimi (panowanie nad nimi), w celu zwiększenia
produktywności ogrodu („bądźcie płodni i rozmnażajcie się”) w zrównoważony
sposób (doglądanie). Kreatywność nie jest darem niektórych artystów czy
projektantów. Tkwi w samym rozumieniu istoty ludzkiej.

Ponadto jeśli praca wykonywana przez chrześcijan ma
odzwierciedlać dzieło Boże, to musi mieć swoje znaczenie. Po każdym akcie tworzenia Bóg zbadał swoje twórcze dzieło
i ogłaszał je jako dobre (Rdz 1,04, 10, 12, 18, 21, 25), a po stworzeniu
istot ludzkich jako „bardzo dobre” (1,31). Aby nasza praca była odbiciem
pracy Boga, także musimy dążyć do efektów, które są dobre. Dobra praca ma
znaczenie i sens.

Gdy