Strona główna » Obyczajowe i romanse » Coaching zdrowia. Twoje życie w twoich rękach

Coaching zdrowia. Twoje życie w twoich rękach

5.00 / 5.00
  • ISBN:
  • 978-83-7489-517-0

Jeżeli nie widzisz powyżej porównywarki cenowej, oznacza to, że nie posiadamy informacji gdzie można zakupić tę publikację. Znalazłeś błąd w serwisie? Skontaktuj się z nami i przekaż swoje uwagi (zakładka kontakt).

Kilka słów o książce pt. “Coaching zdrowia. Twoje życie w twoich rękach

Autorki stawiają przed nami wiele pytań, na które sami musimy sobie szczerze odpowiedzieć. To pierwszy krok do tego, by uporządkować wszystkie ważne w życiu obszary. Książka stanowi znakomity materiał do pracy nad samorozwojem i aspektami psychiki powodującymi różne dolegliwości fizyczne. To doskonały przewodnik zarówno dla osób, które pragną samodzielnie zadbać o dobre samopoczucie, jak i dla profesjonalistów – coachów, trenerów oraz psychologów i terapeutów.

Polecane książki

Feng shui w twoim domu to niezastąpiony poradnik dla każdego, kto chciałby, aby jego dom był miejscem przyciągającym szczęście, dobrobyt i pokój. Korzystając ze starożytnej chińskiej sztuki aranżacji wnętrz, zaczniesz żyć w harmonii z ziemią. Poczujesz się bardziej usatysfakcjonowany, szczęśliwszy, ...
Dwudziestoośmioletnia Maggie Sparkes przyjeżdża do Nowego Jorku, by spakować rzeczy przyjaciółki, która popełniła samobójstwo. Policja zgromadziła mocne dowody. Twierdzą, że Celine połknęła całe opakowanie środków psychotropowych, popiła je wódką i już się nie obudziła. W szkatułce ukrytej w mie...
Autor niniejszego poradnika zawarł w nim między innymi opis wszystkich dostępnych w grze map, listę broni, zbroi, dopałek, i innych przedmiotów na które możemy natknąć się podczas „fragowania” i nie tylko. Quake III: Arena - poradnik do gry zawiera poszukiwane przez graczy tematy i lokacje jak m.in....
Seksowny feministyczny kryminał prosto z serca zimnej Islandii Sonja prowadziła szczęśliwe życie jako żona i matka. Jednak kiedy wdała się w gorący romans z kobietą, mąż Adam zażądał od niej rozwodu i przejął opiekę nad ich synem Tomasem. Zrozpaczona kobieta potrzebuje pieniędzy, by udowodnić przed ...
Praktyczny informator Ocena ryzyka zawodowego 2015 to starannie wyselekcjonowane i zebrane informacje, wskazówki oraz porady. Wszystko w jednym tomie, łatwo dostępne, całościowo obejmujące tematykę oceny ryzyka zawodowego....
W tej publikacji znajdziesz kompleksowe omówienie wszystkich najczęstszych transakcji transgranicznych z licznym przywołaniem orzecznictwa i interpretacji fiskusa a także – podparte wieloma przykładami....

Poniżej prezentujemy fragment książki autorstwa Katarzyna Rybczyńska i Monika Zubrzycka-Nowak

Co­py­ri­ght © by Gdań­skie Wy­daw­nic­two Psy­cho­lo­gicz­ne, So­pot 2013.

Wszyst­kie pra­wa za­strze­żo­ne. Książ­ka ani żad­na jej część nie może być prze­dru­ko­wy­wa­na ani w ża­den spo­sób re­pro­du­ko­wa­na lub od­czy­ty­wa­na w środ­kach ma­so­we­go prze­ka­zu bez pi­sem­nej zgo­dy Gdań­skie­go Wy­daw­nic­twa Psy­cho­lo­gicz­ne­go.

Wy­da­nie pierw­sze

Re­dak­tor pro­wa­dzą­cy: Pa­try­cja Pa­cy­niak

Re­dak­cja po­lo­ni­stycz­na: Agniesz­ka Ły­sik, Pa­try­cja Pa­cy­niak

Ko­rek­ta: Ka­ta­rzy­na Len­dzion

Skład i opra­co­wa­nie gra­ficz­ne: Mi­ro­sław Toj­za

Pro­jekt okład­ki: Mo­ni­ka Pol­lak

Zdję­cie na okład­ce: © 123RF/PIC­SEL

Zdję­cia w środ­ku: © 123RF/PIC­SEL

ISBN 978-83-7489-517-0

Gdań­skie Wy­daw­nic­two Psy­cho­lo­gicz­ne Sp. z o.o.

ul. J. Bema 4/1a, 81-753 So­pot

tel./faks 58 551 61 04

e-mail: gwp@gwp.pl

www.gwp.pl

www.wy­daw­nic­two­gwp.pl

Skład wersji elektronicznej:

Virtualo Sp. z o.o.

Wstęp wstępny

Cóż bez tu­ło­wia war­ta jest gło­wa?

Jaka bez gło­wy war­tość tu­ło­wia?

An­to­ni Ma­ria­no­wicz

W za­leż­no­ści od spo­so­bu my­śle­nia o tej sa­mej sy­tu­acji do dzia­ła­nia włą­cza­ją się róż­ne par­tie mię­śni. W ten spo­sób my­śle­nie wpły­wa bez­po­śred­nio na zdro­wie, bo dłu­go utrzy­my­wa­ny lub czę­sto po­wta­rza­ją­cy się stan fi­zycz­ny po­wo­du­je zmia­ny w ca­łej fi­zjo­lo­gii.

Im czę­ściej do­świad­czam po­czu­cia winy w róż­nych sy­tu­acjach, tym bar­dziej ćwi­czę mię­śnie po­łą­czo­ne z jego prze­ży­wa­niem i wy­ra­ża­niem. Im czę­ściej na nie­spo­dzie­wa­ne sy­tu­acje re­agu­ję za­sko­cze­niem, tym ła­twiej i chęt­niej moje cia­ło uży­wa mię­śni wy­ra­ża­ją­cych za­sko­cze­nie. Prze­ło­że­nie jest bar­dzo pro­ste: my­śli → emo­cje → cia­ło. Na do­da­tek funk­cjo­nu­je ono w dwie stro­ny: kie­ru­nek cia­ło → emo­cje → my­śli rów­nież jest moż­li­wy. Kie­dy za­rwę kil­ka nocy z rzę­du i przy­tom­ność wy­mu­szam li­tra­mi ko­fe­iny, wię­cej sy­tu­acji mnie zło­ści i ła­pię się na tym, że za­czy­nam źle my­śleć o lu­dziach. Kie­dy zaś po do­brze prze­spa­nej nocy idę na spa­cer z psem albo na ba­sen, świat w ma­gicz­ny spo­sób wy­da­je się pięk­niej­szy, a lu­dzie sym­pa­tycz­ni, na­wet je­śli aku­rat pada. Ci sami lu­dzie – pod­kre­ślam. I ten sam świat :).

Dwie oso­by, któ­re w po­dob­ny spo­sób my­ślą, prze­ży­wa­ją emo­cje i re­agu­ją fi­zycz­nie, mogą funk­cjo­no­wać z róż­ną efek­tyw­no­ścią w za­leż­no­ści od siły oso­bo­wo­ści, czy­li du­cha, któ­ry je prze­ni­ka. Na du­cha, czy­li siłę cha­rak­te­ru, skła­da­ją się róż­no­rod­ne ele­men­ty. Z pew­no­ścią nie bez zna­cze­nia są tu wzor­ce ro­dzin­ne i spo­łecz­ne, po­czu­cie przy­na­leż­no­ści, świa­do­mość miej­sca w świe­cie (jak­kol­wiek sze­ro­ko lub wą­sko jest ten świat zde­fi­nio­wa­ny), prze­ży­wa­nie wła­snej du­cho­wo­ści, spo­sób wy­zna­wa­nia wia­ry i wie­le in­nych.

Zna­ko­mi­ta więk­szość osób, któ­re znam, żyje z gło­wą men­tal­nie od­dzie­lo­ną od resz­ty cia­ła. Cały sys­tem wy­cho­waw­czy i edu­ka­cyj­ny, ja­kie­go do­świad­czy­łam na wła­snym cie­le i na wła­snej, wów­czas jesz­cze od­dzie­lo­nej od tu­ło­wia, gło­wie, pro­mu­je in­te­lekt, za­nie­dbu­jąc jed­no­cze­śnie cia­ło. I nie cho­dzi tu o do­dat­ko­we lek­cje wy­cho­wa­nia fi­zycz­ne­go, ćwi­cze­nia za­po­bie­ga­ją­ce sko­lio­zie u dzie­ci czy tak zwa­ny hi­gie­nicz­ny tryb ży­cia, któ­ry za­wsze ko­ja­rzył mi się z opa­ko­wa­niem chu­s­te­czek jed­no­ra­zo­we­go użyt­ku. Cho­dzi o ro­zu­mie­nie i po­zna­wa­nie in­dy­wi­du­al­nych za­leż­no­ści mię­dzy ja­ko­ścią my­śle­nia a kon­dy­cją cia­ła, czy­li zdro­wiem.

Nie lu­bię bie­gać. Bar­dzo nie lu­bię bie­gać. Stwier­dzam to z całą sta­now­czo­ścią, po­nie­waż prze­te­sto­wa­łam mój sto­su­nek do bie­ga­nia ostat­niej je­sie­ni. Przez mie­siąc co­dzien­nie, dzień w dzień bez wzglę­du na po­go­dę prze­bie­ga­łam dy­stans pię­ciu ki­lo­me­trów. Dla spraw­dze­nia. My­śla­łam, że może to kwe­stia le­ni­stwa, prze­mo­gę się, zła­pię rytm i bie­ga­nie wej­dzie mi w na­wyk. Wie­lu mo­ich przy­ja­ciół bie­ga re­gu­lar­nie i na­ma­wia mnie na wspól­ne bie­ga­nie. By­ła­by to dla mnie oka­zja do spę­dza­nia z nimi jesz­cze wię­cej cza­su. Jed­nak mój sto­su­nek do bie­ga­nia nie zmie­nił się na­wet po mie­sią­cu prób. Nie lu­bię bie­gać, od­kąd się­gam pa­mię­cią. Nie lu­bi­łam bie­gać już w pod­sta­wów­ce, a po­nie­waż cho­dzi­łam do ma­łej szko­ły z ma­łym bo­iskiem nie­przy­sto­so­wa­nym do bie­gów ani krót­ko-, ani tym bar­dziej dłu­go­dy­stan­so­wych, cho­dzi­li­śmy za­li­czać bie­ga­nie na lo­kal­ny pro­fe­sjo­nal­ny sta­dion w ośrod­ku spor­tu i re­kre­acji. Za­li­cza­nie bie­ga­nia od­by­wa­ło się bo­daj­że raz na pół­ro­cze. Z góry było wia­do­mo, kie­dy to bę­dzie. I tak się zło­ży­ło, że przez całą szko­łę pod­sta­wo­wą, przez osiem (sic!) lat bie­ga­łam tyl­ko raz – pa­mię­tam do­kład­nie: na 800 me­trów (100 me­trów za każ­dy rok nie­bie­ga­nia?) – kie­dy po­szli­śmy na sta­dion bez wcze­śniej­szej za­po­wie­dzi. Po­zo­sta­łe za­li­cze­nia omi­ja­łam sta­ran­nie naj­czę­ściej dzię­ki… an­gi­nie. Dzień przed za­li­cze­niem do­sta­wa­łam wy­so­kiej tem­pe­ra­tu­ry i tra­fia­łam do le­ka­rza, któ­ry wy­pi­sy­wał mi kil­ka dni zwol­nie­nia. Cie­ka­we, że gdy za­gro­że­nie bie­ga­niem mi­ja­ło, go­rącz­ka prze­cho­dzi­ła mi jak ręką od­jął i po dwóch dniach zdro­wia­łam bły­ska­wicz­nie.

Po­dob­ne re­ak­cje wy­ka­zu­ją nie­któ­rzy ucznio­wie przed spraw­dzia­nem, do któ­re­go nie czu­ją się przy­go­to­wa­ni. Pod­wyż­szo­na tem­pe­ra­tu­ra naj­czę­ściej gwa­ran­tu­je dzień w łóż­ku i unik­nię­cie nie­chcia­nej kla­sów­ki. Na­wet nie trze­ba iść do le­ka­rza – ro­dzi­ce sami wy­pi­szą uspra­wie­dli­wie­nie, gdy zo­ba­czą 39,2° C na ter­mo­me­trze.

Moja go­rącz­ka nie była dzia­ła­niem pla­no­wa­nym. Nie przy­tu­la­łam się na­mięt­nie do cięż­ko cho­rych lu­dzi, żeby na czas zła­pać in­fek­cję, nie sto­so­wa­łam żad­nych „do­mo­wych” spo­so­bów na wy­wo­ła­nie pod­wyż­szo­nej tem­pe­ra­tu­ry – po pro­stu w do­kład­nie okre­ślo­nym cza­sie wy­stę­po­wa­ły u mnie wszyst­kie ob­ja­wy cho­ro­bo­we, któ­re po usta­niu za­gro­że­nia bie­ga­niem na­tych­miast zni­ka­ły. Jako dziec­ko nie zda­wa­łam so­bie spra­wy z tego me­cha­ni­zmu. Przez lata w szko­le pod­sta­wo­wej re­ago­wa­łam an­gi­ną na zbli­ża­ją­ce się bie­ga­nie. Mój or­ga­nizm do­star­czał mi pre­tek­stu do uspra­wie­dli­wio­nej nie­obec­no­ści na bież­ni. Dzię­ki an­gi­nie omi­ja­łam nie­lu­bia­ne wy­da­rze­nie.

Tę pra­wi­dło­wość od­kry­łam, kie­dy już jako oso­ba do­ro­sła za­in­te­re­so­wa­łam się – na po­czą­tek wła­snym – zdro­wiem. Pra­co­wa­łam wów­czas w moim dru­gim po ukoń­cze­niu stu­diów miej­scu pra­cy. Z sze­fo­wą, de­li­kat­nie mó­wiąc, nie ukła­da­ło mi się naj­le­piej. Cho­ro­wa­łam wów­czas jak wszy­scy – wio­sną, bo osła­bie­nie po zi­mie, je­sie­nią, bo wie­je i mo­kro, zimą, bo nie do­le­czy­łam prze­zię­bie­nia. W tej fir­mie wszy­scy pra­cow­ni­cy byli zo­bo­wią­za­ni do pro­wa­dze­nia i do­star­cza­nia co mie­siąc do kadr ka­len­da­rza swo­ich nie­obec­no­ści w biu­rze – za­zna­cza­nia na spe­cjal­nym for­mu­la­rzu wy­jaz­dów służ­bo­wych, urlo­pów i zwol­nień le­kar­skich. Dużo wte­dy po­dró­żo­wa­łam służ­bo­wo i za­po­mi­na­łam prze­ka­zy­wać for­mu­larz do kadr na bie­żą­co. Któ­re­goś razu uzu­peł­ni­łam ka­len­darz za kil­ka mie­się­cy wstecz. Ku mo­je­mu za­sko­cze­niu za­uwa­ży­łam pew­ne pra­wi­dło­wo­ści. Otóż z for­mu­la­rza ja­sno wy­ni­ka­ło, że re­gu­lar­nie co 4-6 ty­go­dni by­łam na ty­go­dnio­wym zwol­nie­niu le­kar­skim. Oczy­wi­ście z po­wo­du an­gi­ny. Co wię­cej, każ­dy mój „dłu­gi week­end” był prze­dłu­żo­ny o kil­ka dni zwol­nie­nia cho­ro­bo­we­go. Na­wet dla mnie wy­glą­da­ło to jak za­pla­no­wa­ne oszu­stwo. Do­tar­ło wte­dy do mnie, że już kil­ka razy do­sta­łam wy­so­kiej tem­pe­ra­tu­ry w przed­dzień po­wro­tu do pra­cy. Po­go­to­wie albo ostry dy­żur, ba­da­nia, bo nie wia­do­mo, skąd ta na­gła go­rącz­ka, i… co naj­mniej ty­dzień wol­ne­go. Uspra­wie­dli­wio­na nie­obec­ność w biu­rze i… uspra­wie­dli­wio­ny po­wód nie­spot­ka­nia się z sze­fo­wą jesz­cze co naj­mniej przez kil­ka dni.

Wy­uczo­ny i spraw­dzo­ny w dzie­ciń­stwie me­cha­nizm dzia­łał nadal u oso­by do­ro­słej. An­gi­na ozna­cza­ła uspra­wie­dli­wio­ne unik­nię­cie sy­tu­acji po­strze­ga­nej jako coś nie­przy­jem­ne­go.

Fir­mę lu­bi­łam bar­dzo. Zmie­ni­łam za­tem dział na inny i sze­fo­wą na sze­fa. An­gi­ny prze­szły mi jak ręką od­jął. Po roku pra­cy z no­wym prze­ło­żo­nym w moim ka­len­da­rzu nie było ani jed­ne­go dnia (sic!) zwol­nie­nia le­kar­skie­go. Od tam­tej pory mi­nę­ło już po­nad 10 lat, a ja ani razu nie za­cho­ro­wa­łam na an­gi­nę.

To był pierw­szy me­cha­nizm do­ty­czą­cy zdro­wia, jaki u sie­bie wy­kry­łam. Pierw­sza stra­te­gia ge­ne­ro­wa­nia w cie­le okre­ślo­nych symp­to­mów po to, żeby roz­wią­zać trud­ną sy­tu­ację.

Przy­sło­wio­wy zwrot: „Nie te­raz, ko­cha­nie, boli mnie gło­wa” na­brał dla mnie wte­dy no­we­go zna­cze­nia, bo wiem już, że gło­wa może fak­tycz­nie za­cząć bo­leć na za­wo­ła­nie. Bywa, że ła­twiej za­pro­sić do współ­pra­cy cia­ło i za­cho­ro­wać, niż za­jąć się roz­po­zna­niem wła­snych do­znań, na­zwa­niem emo­cji czy zde­fi­nio­wa­niem wła­snych gra­nic w re­la­cji z sze­fo­wą lub part­ne­rem.

W tej książ­ce przyj­rzy­my się po ko­lei kil­ku wy­bra­nym ob­sza­rom, któ­rych wpływ na zdro­wie może na co dzień za­ob­ser­wo­wać każ­dy z nas. Po­dej­ście co­achin­go­we jest jed­ną z me­tod wpro­wa­dza­nia w te ob­sza­ry co­dzien­nych zmian pro­wa­dzą­cych do uzy­ska­nia, pod­trzy­ma­nia i po­pra­wy zdro­wia.

Za­pra­sza­my cię, czy­tel­ni­ku, do za­po­zna­nia się z wła­snym zdro­wiem. Czy w ogó­le o nim my­ślisz? Jak o nim my­ślisz? Co dla cie­bie zna­czy być zdro­wym? W jaki spo­sób współ­pra­cu­jesz z two­im zdro­wiem? Na ja­kie pró­by je wy­sta­wiasz? W jaki spo­sób do zdro­wia po­wra­casz?

Co­aching zdro­wia to ze­staw py­tań, dzię­ki któ­rym mo­żesz od­kryć wła­sne me­cha­ni­zmy rzą­dzą­ce two­im zdro­wiem i sa­mo­po­czu­ciem. Nie znaj­dziesz w tej książ­ce go­to­wych od­po­wie­dzi ani uni­wer­sal­nych za­le­ceń, bo każ­dy z nas jest inny i każ­dy ma wła­sne zdro­wie, in­dy­wi­du­al­nie róż­ne – inne kwe­stie musi zi­gno­ro­wać i na inne zwró­cić uwa­gę. Przede wszyst­kim jed­nak pro­pa­gu­je­my za­sto­so­wa­nie co­achin­gu w aspek­cie zdro­wia – jego re­de­fi­ni­cji, od­zy­ska­nia i utrzy­ma­nia.

Dzie­li­my się na­szy­mi do­świad­cze­nia­mi z wie­lo­let­niej i owoc­nej współ­pra­cy ze zdro­wiem, a to ozna­cza, że znaj­dziesz w tej książ­ce przy­kła­dy z ży­cia wzię­te. W każ­dym roz­dzia­le za­miesz­czo­ne są pro­po­zy­cje ćwi­czeń – eta­py two­jej pry­wat­nej ścież­ki (do) zdro­wia – któ­re mo­żesz wy­ko­nać sa­mo­dziel­nie, żeby na­wią­zać re­la­cje z wła­snym zdro­wiem w od­po­wia­da­ją­cy ci spo­sób. Za­pra­sza­my na co­achin­go­wą ścież­kę zdro­wia!

Co ta­kie­go moż­na na­pi­sać o zdro­wiu, cze­go nie na­pi­sał nikt wcze­śniej? Na do­da­tek gdy pi­sze nie le­karz, nie die­te­tyk, ale co­ach?

Prze­ko­nasz się :). Za­pra­sza­my!

Ka­ta­rzy­na Ryb­czyń­ska

Wstęp poważny

Szla­chet­ne zdro­wie,

nikt się nie do­wie,

jako sma­ku­jesz,

aż się ze­psu­jesz.

Jan Ko­cha­now­ski

Nie bez po­wo­du Jan Ko­cha­now­ski uło­żył tę po­pu­lar­ną stro­fę już wie­ki temu. Do­pó­ki zdro­wie jest, do­pó­ty pra­wie nas nie zaj­mu­je. Trak­tu­je­my je jako stan na­tu­ral­ny, nie­zby­wal­ny, przy­na­leż­ny nam. Ro­bi­my wie­le rze­czy, któ­re za­bu­rza­ją na­sze do­bre sa­mo­po­czu­cie fi­zycz­ne, emo­cjo­nal­ne czy men­tal­ne, ale… ła­two wra­ca­my do rów­no­wa­gi. Nie­ste­ty, rów­no­wa­ga ta po­wo­li prze­su­wa się w kie­run­ku niż­szej ener­gii, mniej­szej wy­dol­no­ści, spa­da­ją­cej mo­ty­wa­cji do ru­chu, dzia­ła­nia, po­zna­wa­nia no­we­go… Aż na­gle oka­zu­je się, że w miej­sce do­bre­go sta­nu zdro­wia po­ja­wi­ły się róż­ne dys­funk­cje.

Czym więc jest zdro­wie? Jak je zde­fi­nio­wać? Jak spra­wić, żeby po­wró­cił stan, któ­ry po­zwa­la nam na za­do­wo­le­nie z ży­cia, na czer­pa­nie z pięk­na świa­ta i na da­wa­nie od sie­bie tego, co mamy do za­ofe­ro­wa­nia naj­lep­sze­go (gdy mamy siły)?

W tej książ­ce od­po­wie­my na po­sta­wio­ne w niej py­ta­nia, a tak­że za­da­my dzie­siąt­ki in­nych, na któ­re od­po­wiesz so­bie, czy­tel­ni­ku, sam. Bo to wła­śnie ty je­steś dwa­dzie­ścia czte­ry go­dzi­ny na dobę ze swo­im cia­łem, ży­ciem emo­cjo­nal­nym, sta­nem umy­słu i na­sta­wie­niem du­cho­wym, więc ża­den le­karz, te­ra­peu­ta czy do­rad­ca nie bę­dzie mógł cię wes­przeć, je­że­li sam nie zre­de­fi­niu­jesz swo­je­go po­dej­ścia do od­po­wie­dzial­no­ści za zdro­wie, za zmia­ny szko­dli­wych na­wy­ków, za wpro­wa­dze­nie ulep­szeń, któ­re nio­są do­bro sys­te­mo­wi, ja­kim je­steś ty sam. Zaj­mie­my się róż­ny­mi ob­sza­ra­mi, któ­re mają wpływ na zdro­wie:

• cia­łem, gdyż w zdro­wym cie­le miesz­ka zdro­wy duch;

• emo­cja­mi, bo śmiech i życz­li­wość nio­są (s)po­kój, a złość, strach, smu­tek i za­wiść pro­wa­dzą po rów­ni po­chy­łej do de­struk­cji;

• my­śla­mi, bo to, jak my­ślisz, wpły­wa na two­je na­sta­wie­nie i de­fi­niu­je od­biór świa­ta. Mo­żesz cie­szyć się wodą, któ­ra do po­ło­wy wy­peł­nia szklan­kę, lub mo­żesz na­rze­kać, że szklan­ka jest w po­ło­wie pu­sta;

• du­chem, bo to, jak współ­pra­cu­jesz z Bez­kre­snym Ko­smo­sem, któ­re­go je­steś ma­leń­ką cząst­ką, czy­ni cię albo jeźdź­cem na fali Ży­cia, albo ofia­rą zda­rzeń.

Po­nie­waż co­aching z de­fi­ni­cji1 jest me­to­dą po­bu­dza­nia dru­gie­go czło­wie­ka do my­śle­nia, po­sze­rza­nia per­spek­tyw, oglą­da­nia swo­je­go ży­cia pod ką­tem stra­te­gii, któ­re przy­no­szą po­żą­da­ne efek­ty, i po­sze­rza­nia za­kre­su ich sto­so­wa­nia, nie spo­dzie­waj się ka­zań i mą­dro­ści ze­wnętrz­nej. Ocze­kuj sta­wia­nia py­tań, któ­re po­zwo­lą ci obej­rzeć sie­bie pod ką­tem zdro­wia i słu­żą­cych mu me­cha­ni­zmów, a tak­że za­mia­ny na­wy­ków szko­dli­wych na za­cho­wa­nia wspie­ra­ją­ce two­ją spraw­ność fi­zycz­ną i do­bro­stan.

Za­pra­sza­my do wspól­nej eks­plo­ra­cji naj­waż­niej­szej dzie­dzi­ny two­je­go ży­cia – szla­chet­ne­go zdro­wia.

Mo­ni­ka Zu­brzyc­ka No­wak

Rozdział 1Czym jest szlachetne zdrowie?

Jak zde­fi­nio­wał­byś zdro­wie? Co musi być obec­ne w two­im cie­le, emo­cjach, my­ślach, że­byś uznał, że wszyst­kie te ele­men­ty skła­da­ją się na stan zdro­wia? Kie­dy ostat­nio do­świad­cza­łeś ta­kie­go sta­nu? Jak czę­sto wspo­mi­nasz cza­sy, gdy zdro­wie było czymś, o czym nie trze­ba było my­śleć, cze­go nie trak­to­wa­ło się jako war­to­ści, bo po pro­stu było?

Wróć pa­mię­cią do tych cza­sów. Prze­nieś się w wy­obraź­ni do wspo­mnień, gdy szla­chet­ne zdro­wie nie­po­dziel­nie go­ści­ło w two­im ży­ciu. Stań się sobą z prze­szło­ści. Nie oglą­daj sie­bie na ekra­nie umy­słu (jak fil­mu w ki­nie), ale prze­ży­waj tam­te chwi­le tak, jak­by to dzia­ło się dzi­siaj.

W Sta­nach Zjed­no­czo­nych prze­pro­wa­dzo­no cie­ka­wy eks­pe­ry­ment. Gru­pę osób w wie­ku po­wy­żej osiem­dzie­sią­te­go roku ży­cia za­pro­szo­no na ty­go­dnio­wy wy­jazd do spe­cjal­nie przy­go­to­wa­ne­go wcze­śniej domu. Na miej­scu uczest­ni­cy wy­jaz­du cof­nę­li się w cza­sie o trzy­dzie­ści lat. Wy­po­sa­że­nie domu w naj – drob­niej­szych szcze­gó­łach od­twa­rza­ło styl tam­tych cza­sów. Ba­da­ni czy­ta­li ów­cze­sne cza­so­pi­sma i oglą­da­li daw­ne pro­gra­my te­le­wi­zyj­ne. Je­dli i pili z na­czyń, a tak­że uży­wa­li przed­mio­tów po­wszech­nie do­stęp­nych trzy­dzie­ści lat wcze­śniej. Pro­wa­dzi­li rów­nież roz­mo­wy o spra­wach w tam­tym cza­sie ak­tu­al­nych.

Przed roz­po­czę­ciem eks­pe­ry­men­tu i po jego za­koń­cze­niu na­ukow­cy prze­pro­wa­dzi­li róż­no­rod­ne ba­da­nia – fi­zycz­ne, me­dycz­ne i psy­cho­me­trycz­ne. Trud­no w to uwie­rzyć, ale zmia­ny wy­wo­ła­ne „prze­nie­sie­niem się” w cza­sie trzy­dzie­ści lat wstecz prze­szły naj­śmiel­sze ocze­ki­wa­nia eks­pe­ry­men­ta­to­rów, jak rów­nież sa­mych uczest­ni­ków. Na przy­kład wy­raź­nie zmniej­szy­ła się gru­bość pal­ców rąk u osób bio­rą­cych udział w eks­pe­ry­men­cie. Wy­star­czył ty­go­dnio­wy po­wrót do wa­run­ków ży­cia z cza­sów, kie­dy mia­ły oko­ło pięć­dzie­się­ciu lat.

Jak to moż­li­we, że ty­dzień ży­cia w wa­run­kach sy­mu­lu­ją­cych cza­sy, w któ­rych uczest­ni­cy eks­pe­ry­men­tu byli o trzy­dzie­ści lat młod­si, spo­wo­do­wał ta­kie zmia­ny? Ja­kie siły włą­czy­ły do swo­je­go dzia­ła­nia or­ga­ni­zmy tych lu­dzi, sko­ro w ty­dzień od­mło­dzi­ły ich dło­nie?

Przy­wo­łu­je­my ten eks­pe­ry­ment po to, by po­bu­dzić two­ją wy­obraź­nię. Chce­my wskrze­sić two­ją wia­rę w nie­sły­cha­ną moc ludz­kie­go or­ga­ni­zmu. Moc ta jest nie­zwy­kła, o ile stwo­rzy mu się wa­run­ki, w któ­rych bę­dzie miał szan­sę zro­bić to, cze­go pra­gniesz w kwe­stii swe­go zdro­wia.

PRY­WAT­NA ŚCIEŻ­KA ZDRO­WIA

Start

Czas wy­ko­ny­wa­nia ćwi­cze­nia: 15 mi­nut (albo dłu­żej we­dług uzna­nia).

Za­dbaj o swój kom­fort i o to, żeby nikt ci nie prze­szka­dzał. Wy­łącz te­le­fon. Wy­bierz wy­god­ną po­zy­cję cia­ła i wróć pa­mię­cią do cza­sów, kie­dy zdro­wie było dla cie­bie czymś tak oczy­wi­stym, że nie zwra­ca­łeś na nie uwa­gi. Po pro­stu było. Nie­kwe­stio­no­wa­ne i za­wsze obec­ne. Na przy­kład do cza­sów, kie­dy wy­jazd w góry wią­zał się bar­dziej z kwe­stią, skąd wziąć na to pie­nią­dze, niż z py­ta­niem: „Czy nie sią­dzie mi ko­la­no?”.

Wy­bierz z pa­mię­ci jed­no do­świad­cze­nie, sy­tu­ację czy wy­jazd, któ­re jest ci te­raz naj­ła­twiej przy­wo­łać i w któ­rym zdro­wie było dla cie­bie w peł­ni obec­ne.

Gdzie to było? W ja­kim miej­scu? Kto to­bie to­wa­rzy­szył? W co by­łeś ubra­ny? Jaką fry­zu­rę wte­dy no­si­łeś? O czym wte­dy naj­czę­ściej my­śla­łeś? Co cię cie­szy­ło? Ja­kie były te­ma­ty two­ich roz­mów?

Przy­po­mnij so­bie jak naj­wię­cej szcze­gó­łów i na­łóż je na sie­bie jak ulu­bio­ne i wy­god­ne ubra­nie. Stań się tą oso­bą z prze­szło­ści. Nie oglą­daj sie­bie na ekra­nie wspo­mnień (jak w ki­nie), ale prze­ży­waj tam­ten czas, jak­by to dzia­ło się zno­wu, dzi­siaj, te­raz.

Mo­żesz:

• włą­czyć mu­zy­kę z tam­tych lat;

• (za)śpie­wać na głos coś, co się wte­dy śpie­wa­ło;

• obej­rzeć zdję­cia z tam­te­go cza­su;

• za­dzwo­nić do osób, któ­re były wte­dy obec­ne;

• na­ło­żyć ulu­bio­ną ko­szul­kę albo buty.

Rób wszyst­ko, co przyj­dzie ci do gło­wy i co przy­wo­łu­je wspo­mnie­nia o do­sko­na­łym zdro­wiu.

Ćwi­cze­nie to po­wta­rzaj jak naj­czę­ściej i w każ­dych wa­run­kach.