Strona główna » Literatura faktu, reportaże, biografie » Dom Hitlera

Dom Hitlera

5.00 / 5.00
  • ISBN:
  • 978-83-8032-145-8

Jeżeli nie widzisz powyżej porównywarki cenowej, oznacza to, że nie posiadamy informacji gdzie można zakupić tę publikację. Znalazłeś błąd w serwisie? Skontaktuj się z nami i przekaż swoje uwagi (zakładka kontakt).

Kilka słów o książce pt. “Dom Hitlera

Nikt do tej pory nie sportretował Adolfa Hitlera w ten sposób.

Autorka Domu Hitlera jako pierwsza opisała mieszkania, domy i siedziby Führera, dotarła do projektów mebli, dokumentacji architektonicznej, a nawet zachowanych próbników materiałów, które przedstawiano dyktatorowi. Odwiedziła do dziś zachowane wnętrza, niegdyś projektowane dla Hitlera i pod jego nadzorem.

Despina Stratigakos poprzez fascynującą wędrówkę po siedzibach dyktatora opowiada jak kreowany był jego wizerunek, jak Hitler świadomie używał architektury do propagandy, oddziaływania nie tylko na obywateli Niemiec, ale też innych państw.

Ta książka to również opowieść o Gerdy Troost – architektce, projektantce wnętrz, reżyserce, artystce, przyjaciółce Hitlera, która pozostała nazistką do końca swych dni (zm. 2003 r.).

Dom Hitlera jest wyjątkową książką, tym bardziej że wiele reprodukowanych tu zdjęć publikowanych jest po raz pierwszy.

Polecane książki

Książka przedstawia pełny cykl działań związanych z przygotowaniem przedsiębiorstwa do prowadzenia eksportu, wyborem strategii wejścia na rynki zagraniczne, analizą tych rynków, tworzeniem sieci dystrybucji, promowaniem swojej oferty wśród nabywców zagranicznych, kreowaniem wizerunku marki za granic...
Charlie i Emily Swift są idealną parą Instagrama: ludzie sukcesu, olśniewający pod każdym względem, a w dodatku szaleńczo w sobie zakochani. Wystarcza jednak chwila, aby świat Emily rozpadł się w gruzy. Jej ukochany mąż zostaje oskarżony o wyjątkowo makabryczne morderstwo. Zdesperowana Emily zwr...
Poradnik do gry „CSI: Kryminalne zagadki Miami” składa się w całości z bardzo dokładnego opisu przejścia. Szczegółowo objaśnione zostały wszystkie czynności, których wykonanie będzie niezbędne do rozwiązania każdego z przydzielonych śledztw. CSI: Kryminalne Zagadki Miami - poradnik do gry zawiera po...
Nicole, która samotnie wychowuje syna, nie szuka męża, za to chętnie nawiąże krótki romans. Na przykład z seksownym i bogatym Griffinem, który spędza urlop w sąsiedztwie. Griffin też nie szuka żony, przeciwnie, uwielbia skakać z kwiatka na kwiatek. Pewnego wieczoru Nicole pr...
Mallory od początku nie ufał tej dziewczynie… Gdy zatrudniał ją na ranczu, przeczuwał, że Morie nie jest tym, za kogo się podaje. Niby niewinna jak aniołek, ale ma niewyparzony język i nie boi się krytykować szefa. Niby biedna jak mysz kościelna, ale tylko ona wie, jak zorganizować eleganckie przyję...
English for Human Resources to podręcznik należący do serii Short Course Series. Jest to dostosowana do potrzeb polskiego użytkownika doskonała pomoc dla każdego, kto chce swobodnie komunikować się w języku angielskim w sprawach służbowych.Short Course Series to seria kursów modułowych, które mogą s...

Poniżej prezentujemy fragment książki autorstwa Despina Stratigakos

Dla mojej matki, która to
przeżyła

PODZIĘKOWANIA

W poszukiwaniu śladów życia domowego
Adolfa Hitlera odbyłam wiele podróży, od Tucson w Arizonie aż po
austriackie Alpy. Zawsze mogłam liczyć przy tym na gościnność
i serdeczną pomoc. Dieter i Margit Umlaufowie zaprosili mnie do
domu i podzielili się swą rodzinną historią. Charles Turner wiele
razy podsuwał mi cenne źródła. Franz Andrelang umożliwił mi
dostęp do zastrzeżonych archiwów Gerdy Troost, Nino Nodia pomagał
w poruszaniu się po ogromnych nieskatalogowanych zbiorach. Richard
Reiter podzielił się swoimi wspomnieniami, odpowiedział też na wiele
pytań dotyczących Obersalzbergu. Harald Freundorfer oprowadził mnie
po apartamencie Hitlera w Monachium. Wszystkim im bardzo dziękuję,
sprawili bowiem, że moje badania nie tylko zyskały na jakości, ale
w ogóle były możliwe.

Szczodre finansowanie zapewniły mi następujące
instytucje: Gerda Henkel Foundation, Graham Foundation for Advanced
Studies in the Fine Arts, Niemiecka Centrala Wymiany Akademickiej
(Deutscher Akademischer Austauschdienst, DAAD) oraz Baldy Center
for Law and Social Policy na Uniwersytecie w Buffalo. W Humanities
Research Center na Uniwersytecie Rice znalazłam drugi dom, gdzie mogłam
wymieniać się wiedzą z innymi naukowcami i prowadzić badania przy
ogromnym wsparciu zespołu administracyjnego. Muzeum Wolfsonian-fiu
w Miami Beach przyznało mi grant na badanie tamtejszej kolekcji
poświęconej Trzeciej Rzeszy. Również tam pomoc personelu okazała
się bezcenna. Uniwersytet w Buffalo przyznał mi długi urlop, bym
mogła zbierać źródła i pisać tę książkę. Dziękuję za to
przede wszystkim Robertowi Shibleyowi, Omarowi Khanowi i Williamowi
McDonnellowi. Dziękuję też Burcu Dogramaci z Instytutu Historii Sztuki
na Uniwersytecie Ludwika Maksymiliana w Monachium, mojej doskonałej
niemieckiej uczelnianej opiekunce i współpracownicy.

Pokonanie drogi od wstępnego pomysłu do ostatecznej
wersji książki wymagało posiłkowania się mądrością i radami wielu
kolegów i koleżanek. Ich zachęty i wskazówki odegrały ogromną
rolę w rozmaitych trudnych momentach. Na szczególne podziękowania
zasługują: Leora Auslander, Richard Bessel, Joy Calico, James van Dyke,
Sean Franzel, Dianne Harris, Hilde Heynen, Keith Holz, Edina Meyer-Maril,
Barbara Miller Lane, Barbara Penner, Leslie Topp i Rebecca Zorach. DAAD
Interdisciplinary Summer Seminar in German Studies na Uniwersytecie
Chicagowskim, prowadzone przez Davida Wellbery’ego, zainspirowało mnie
do ponownego przemyślenia roli narracji w tej książce. Dziękuję
też pracownikom Uniwersytetu Rice, zwłaszcza Peterowi Caldwellowi,
Christianowi Emdenowi, Caroline Levander, Uwemu Steinerowi, Sarze
Whiting i Lorze Wildenthal. Podczas pracy w Monachium Christian
Fuhrmeister i Iris Lauterbach z Instytutu Historii Sztuki oraz Michaela
Rammert-Götz z Archiwum Połączonych Warsztatów uprzejmie dzielili
się ze mną swą wiedzą i wskazywali dodatkowe źródła.

Na ostatniej prostej, kiedy dokonywałam poprawek
i redakcji, pomoc była dwakroć bardziej potrzebna. Dlatego też
dwoje prawdziwych ekspertów służyło mi radami i dostarczyło
wielu informacji. Byli to Karen Fiss z California College of the
Arts oraz Paul Jaskot z DePaul University. Miałam szczęście
pracować również z dwiema wspaniałymi redaktorkami: Michelle
Komie, której ufność i entuzjazm sprawiły, że wydawnictwo Yale
University Press przyjęło projekt książki, oraz Katherine Boller,
której umiejętności i wyrozumiałość uczyniły pracę niezwykle
łatwą. Jestem też wdzięczna bystrookim Martinie Kammer i Laurze
Hensley, które wyśledziły i poprawiły błędy w języku niemieckim
i angielskim. Heidi Downey i Mary Mayer zręcznie zarządzały
całym procesem wydawniczym, Graham Foundation zaś dofinansowała
publikację.

Żadna podróż nie może
obyć się bez pocztówek i wspólnych wspomnień. Mojej rodzinie,
moim przyjaciołom dziękuję więc za korespondencję, za miłość
i za radość – dziękuję po stokroć i jeszcze bardziej.

WPROWADZENIE

SIŁA DOMOWEGO WIZERUNKU

Kiedy druga wojna światowa w Europie
dobiegała końca, a alianci wkroczyli do Bawarii, żołnierze
i reporterzy zabrali się do poszukiwania miejsc, gdzie jeszcze
niedawno żył Adolf Hitler. Liczyli, że poznawszy je, zdołają
zrozumieć człowieka, który stał się zmorą i postrachem całej
ludzkości. I tak na przykład Harry Sions, sierżant Armii Stanów
Zjednoczonych, pisujący dla magazynu „Yank”, miał okazję
przejrzeć zawartość szafki łazienkowej Hitlera w Berghofie,
jego górskiej rezydencji; dumał później nad znalezionymi tam
buteleczkami z rycyną i płynem do płukania ust. Lee Miller zaś,
korespondentka „Vogue’a”, nocując w monachijskim mieszkaniu
Hitlera, przetrząsała jego szafy. Rzuciły jej się w oczy chociażby
monogramy na pościeli i srebrach1.

Wszyscy uważamy, że w naszym dobytku
i domowych przestrzeniach wyraża się nasze wewnętrzne „ja”; im
głębiej szukać w serwantce czy komodzie, tym większe odkryjemy
tam tajemnice. W domach Hitlera, oprócz zwyczajnych kątów
i zakamarków, były też podziemne bunkry i korytarze. Reporterzy
(a później również turyści) starannie przeczesywali je w nadziei
na znalezienie jakichkolwiek wskazówek. Krążyły plotki o izbach
tortur i o przebogatych skarbcach, toteż niektórzy szukali tam
nie tyle prawdy, ile bogactw. Miejsca te przyciągały dziennikarzy
i zwiedzających również dlatego, że w okresie Trzeciej Rzeszy życie
domowe Hitlera było wyjątkowo eksponowane. „Prywatność” dyktatora
została starannie skrojona na użytek masowych odbiorców, zwłaszcza
w górskiej rezydencji, gdzie często go fotografowano. Zdjęcia
i anegdoty rozpowszechniano w kraju i za granicą. Dzięki tym domowym
przedstawieniom miliony czytelników czuły, że znają „Hitlera jako
człowieka”. Dlatego odkąd tylko alianccy żołnierze i reporterzy
znaleźli się w Niemczech, przyciągały ich miejsca, które jego duch
zdawał się wciąż nawiedzać.

Książka ta podąża śladami owych domowych
odkrywców, lecz zarazem szuka odpowiedzi na inne pytania. Alan Bullock,
autor pierwszej znaczącej powojennej biografii Hitlera, z lekceważeniem
traktuje jego życie prywatne jako „w najlepszym razie miałkie
i nieinteresujące”2. Zupełnie
przeciwny punkt widzenia prezentowały biografie intymne publikowane
w późniejszych dekadach. Analizowano w nich cielesność Hitlera,
jego przeszłość rodzinną, relacje z mężczyznami i kobietami
w poszukiwaniu wszelkiego rodzaju anomalii, które mogłyby w jakiś
sposób wyjaśnić późniejszą katastrofę. Moja książka uznaje
znaczenie sfery prywatnej, nie jest natomiast próbą pisania biografii
za pośrednictwem analizy architektury. Interesuje mnie raczej to, w jaki
sposób Hitler chciał prezentować swe domowe „ja” opinii publicznej,
a także postacie projektantów, fotografów i dziennikarzy, którzy
współtworzyli ów wizerunek na użytek zafascynowanych niemiecko-
i angielskojęzycznych odbiorców.

Już w połowie lat trzydziestych trudno
było nie natknąć się na wszechobecne zdjęcia Hitlera
i opowieści o jego domowym życiu. Tematem tym z wielką –
niemal obsesyjną – gorliwością zajmowały się nie tylko
niemieckie media, lecz również prasa anglojęzyczna docierająca do
globalnego czytelnika, od Londynu po Sydney, od Toronto po Phoenix,
od Bombaju po Szanghaj. W Niemczech szybko rozwinął się rynek
codziennych przedmiotów z wizerunkiem domu Führera lub jego samego
wypoczywającego w Obersalzbergu. Hitler widniał na ozdobnych talerzach
i dekoracyjnych poduszkach, na skarbonkach, do których wrzucano
fenigi, a nawet na zabawkach. Pocztówki przedstawiały go, jak karmi
jelonka na werandzie. Nie brakowało też albumów fotograficznych
dokumentujących domowe życie Hitlera: jego zabawy z dziećmi albo
wędrówki w towarzystwie psa. Przez pewien czas górska rezydencja
dyktatora była bodaj najsłynniejszym domem na świecie.

Masowo produkowane domowe wizerunki Führera
okazały się niezwykle uwodzicielskie i do dziś zachowały siłę
przyciągania. Historycy jednak z reguły nie podejmowali tego tematu,
rzadko naświetlali i dekonstruowali propagandę wokół domowego
życia Hitlera. Jeśli pominąć skromną garstkę książek, artykułów
i katalogów, literatura poświęcona domom Hitlera nie ma z reguły
charakteru krytycznego – a bywa wręcz, że umacnia ideologiczny
„powab” publikacji z okresu Trzeciej Rzeszy. Biorąc pod uwagę,
jak wiele napisano o Führerze, godny uwagi jest fakt, że rola jego
przestrzeni domowych w tworzeniu wizerunku narodowego socjalizmu
pozostała niezbadana3.

Owe przestrzenie, choć mocno eksponowane za czasów
Trzeciej Rzeszy, rzadko kiedy przywoływane są w politycznej lub
architektonicznej historii tamtych lat. Zgromadzono wiele relacji
o rozmaitych spotkaniach dyplomatycznych odbywających się w domach
Hitlera, lecz autorzy owych przekazów niewiele mówią na temat
wystroju samych wnętrz. A przecież Hitler wykorzystywał przestrzeń
jako scenografię dla swych występów, podczas których prezentował
się jako mąż stanu i człowiek obyty. W opisach Obersalzbergu jako
ideologicznego i politycznego centrum narodowego socjalizmu uwzględniano
wprawdzie tamtejsze budynki, lecz historycy architektury zasadniczo
wnieśli niewielki wkład w literaturę na ten temat. Ogólnie rzecz
biorąc, badacze architektury i faszystowskiej estetyki skupiali
się raczej na monumentalnych gmachach i na masowych spektaklach,
pomijali natomiast to, co skromne i domowe. A przecież można
stawiać tezę, że gigantyczny teren zjazdów NSDAP w Norymberdze,
na którym odbywały się ogromne wiece lub Nowa Kancelaria Rzeszy
(jedno i drugie projektował Albert Speer), kojarzone z publicznym
Führerem, są zarazem skorelowane ze szczególnym i szczegółowym
zbiorem prywatnych, domowych przestrzeni Hitlera, z choreografią
przedmiotów i miejsc, stanowiących rekwizyty i dekoracje
dla prywatnego człowieka. Hitler przewodzący tysiącom, Hitler
poruszający kamienne góry budził podziw. Natomiast Hitler w domu,
z psami i z herbatą, wywoływał empatię. Obydwa wizerunki miały
zasadnicze znaczenie dla jego uwodzicielskiej władzy. Obydwa też
znajdowały swe odbicie w architekturze. Zestawienie „oficjalnego”
i „monumentalnego” z „domowym” pozwala lepiej zrozumieć
współoddziaływanie wizerunków Führera, tworzące ideę wodza,
który jest ponad ludem i z ludu zarazem.

Sam Hitler przywiązywał dużą wagę do
aranżowania swych domowych przestrzeni i omawiał je skrupulatnie
ze swą doradczynią, projektantką Gerdy Troost. Po wojnie
Troost wspominała, z jakim entuzjazmem zajmował się nawet
najmniejszymi szczegółami. Speer przyznaje w pamiętnikach,
że Hitler osobiście interesował się projektowaniem
Berghofu bardziej niż jakimkolwiek innym przedsięwzięciem
architektonicznym4. W Berghofie czuł się
zresztą najlepiej – właśnie w Obersalzbergu spędził około
jednej trzeciej okresu swych rządów. W lipcu 1944 roku Joseph Goebbels
z ulgą notował w dzienniku, że Hitler zgodził się przenieść
kwaterę dowodzenia z górskiej rezydencji do Wilczego Szańca na
froncie wschodnim. Wszak podczas gdy Führer miesiącami kreślił
strategie bitewne w swym salonie, armie alianckie podeszły całkiem
blisko niemieckiej granicy5.

Może gdyby Speer odpowiadał za projektowanie
wnętrz należących do Hitlera, stałyby się one przedmiotem większego
zainteresowania historyków. Dzieła kobiet architektek i dekoratorek
wnętrz dopiero od niedawna pojawiają się w podręcznikach historii
architektury. Wciąż niewiele wiadomo o ich zaangażowaniu w okresie
Trzeciej Rzeszy. Zatem również Gerdy Troost zniknęła z pola widzenia
uczonych, choć przecież kształtowała niegdyś gust Hitlera i innych
wpływowych członków partii narodowosocjalistycznej. Liczę, że ta
książka uświadomi czytelnikom istnienie tej zapomnianej, lecz wielce
wpływowej kobiety Trzeciej Rzeszy, bo zasługuje ona na zdecydowanie
większą niż dotychczas dociekliwość historyków. Jej prace pokazują,
że powinniśmy w większym stopniu uwzględniać znaczenie wyglądu
wnętrz dla samoreprezentacji nazistowskiego reżimu, kształtowanej
przez wielu ówczesnych architektów, między innymi Speera.

Jeszcze istotniejszym powodem zignorowania przez świat
akademicki domów dyktatora i ich twórców może być fakt, że badacze
nieświadomie przyjęli propagandę Trzeciej Rzeszy, a mianowicie
uznali, że domowość Hitlera wykraczała poza sferę polityki
i ideologii. Stawiam tu dokładnie przeciwną tezę. Domy dyktatora
stanowiły przestrzeń ściśle ideologiczną, zasadniczy element
niezwykle skutecznej propagandy na jego temat. Obrazy domowego życia
Führera odgrywały szczególnie istotną rolę w latach trzydziestych,
gdy przywódca nazistów, postrzegany dotąd jako rozwrzeszczany
wstecznik, potrzebował ocieplenia wizerunku. Skrupulatność, z jaką
propagandziści zajęli się prywatną stroną Hitlera, pozwoliła
przełamać potencjalnie niebezpieczną opinię dziwacznego cudzoziemca,
bez silnych więzi z rodziną, miejscem czy kochankami. Domowe
przestrzenie Hitlera w idealnych proporcjach podkreślały jego
publicznie demonstrowaną heteroseksualną męskość, wyrafinowany, lecz
nie ostentacyjny gust oraz niemieckie korzenie. Tym samym projektanci
i propagandziści upiekli dwie pieczenie przy jednym ogniu: zapewnili
Hitlerowi bardziej przyjazne oblicze, a zarazem pomogli mu się
pozbyć łatki dziwaka. Efekty tej starannej pracy były komunikowane
publiczności w Niemczech i za granicą przy wsparciu mediów, chętnie
prezentujących domowe kawalerskie życie Hitlera.

Książka ta dzieli się na dwie części. W pierwszej
omawiam projekt i budowę trzech rezydencji Hitlera: Starej Kancelarii
Rzeszy w Berlinie, monachijskiego mieszkania przy Prinzregentenplatz
16 oraz górskiego domu w Obersalzbergu. Za czasów Trzeciej Rzeszy
Hitler mieszkał we wszystkich tych miejscach, choć jego własnością
były tylko dwa ostatnie. W rozdziale pierwszym opisuję, jak Hitler
stopniowo zaczął przywiązywać większą wagę do sposobu urządzenia
swojego miejsca zamieszkania, a także jak i dlaczego pod koniec
lat dwudziestych, krótko przed czterdziestymi urodzinami, pierwszy
raz zamieszkał we własnym domu. Gdy w 1933 roku przejął ster
rządów, przed przeprowadzką do oficjalnej rezydencji zarządził
zmianę jej wystroju. Rozdział drugi poświęciłam temu, jak ów
fakt wykorzystano w propagandzie, by kształtować nową narrację
o przywódcy zdolnym przywrócić ład i porządek, zarówno w kraju,
jak i w samej siedzibie kanclerza. Złapawszy projektanckiego
bakcyla, Hitler postanowił przearanżować również swe prywatne
rezydencje. W rozdziałach trzecim i czwartym opisuję kompleksową
renowację monachijskiego mieszkania w 1935 roku i rozpoczętą zaraz
potem rozbudowę Haus Wachenfeld w Berghofie w latach 1935–1936 pod
kierunkiem architekta Aloisa Degano. Projekty te ukazują, w jaki sposób
Hitler wykorzystał w połowie lat trzydziestych architekturę wnętrz
do uporania się z dawnym wizerunkiem podżegacza i zaprezentowania
się w nowej roli męża stanu i dyplomaty. Wysokie koszty finansowe
remontów świadczą, że gotów był dużo zainwestować w uzyskanie
odpowiedniego efektu, a zarazem zadają kłam reżimowej propagandzie,
przedstawiającej go jako skromnego człowieka, którego nie zepsuły
sława i władza. O ile nowe domowe scenografie miały podkreślać
dojrzałość i pewność siebie Hitlera, o tyle niewykorzystane plany
Berghofu rzucają więcej światła na wysiłki Führera, by odpowiednio
zgrać prywatne „ja” z publiczną tożsamością. W rozdziale
czwartym krótko omawiam też fotografie Berghofu wykonane przez Evę
Braun, świadczące o jej podwójnej roli pani domu i uprzywilejowanej
więźniarki. Gerdy Troost odegrała zasadniczą rolę we wszystkich
trzech przedsięwzięciach, dlatego też rozdział piąty poświęcam
jej życiu i pracy. Opieram się między innymi na materiałach z jej
osobistego archiwum, przechowywanych w Bibliotece Landu Bawaria
w Monachium. Ta bogata kolekcja zostanie oficjalnie udostępniona
badaczom dopiero w roku 2019.

Druga część książki skupia się na propagandzie
poświęconej domom Hitlera (zwłaszcza monachijskiemu mieszkaniu
i Obersalzbergowi) i jej społecznym odbiorze. Rozdział szósty
zaczyna się od „odkrycia” przez nazistowskich agitatorów
„prywatnej strony Hitlera” w roku 1932, podczas arcyważnej
kampanii wyborczej. Rozdziały siódmy i kolejny prezentują przegląd
niemieckich i zagranicznych treści medialnych na temat domów
Hitlera. Rozdział siódmy opowiada, jak ważnego znaczenia nabrał
Obersalzberg (będący wręcz miejscem pielgrzymek) za sprawą różnych
pisemnych relacji oraz zdjęć Heinricha Hoffmanna. Nie dziwi fakt,
że Niemcy chcieli czytać o domowym życiu swego wodza. Zaskakujące
jest natomiast to, że tematem fascynowała się również zagraniczna
prasa. Rozdział ósmy opowiada o łagodzeniu brutalnego wizerunku
Hitlera w anglojęzycznych gazetach i czasopismach i prezentowaniu
dyktatora jako łagodnego, obytego kawalera, którego każdy chciałby
mieć za sąsiada. Obraz Hitlera domatora stał się jednak obiektem
kpin, gdy Wielka Brytania, a potem Stany Zjednoczone przystąpiły do
wojny. Rozdział dziewiąty śledzi więc zmiany w prezentowaniu życia
domowego Hitlera w anglojęzycznej prasie, od dżentelmena-artysty
do megalomańskiego pacykarza i zniewieściałego dyletanta. Ostatni
okres drugiej wojny światowej to zarazem koniec, jak i nowy początek
dla domów Hitlera. Rozdział dziesiąty opowiada o zbombardowaniu
Obersalzbergu, wkroczeniu alianckich wojsk i dziennikarzy do Bawarii,
zwycięskich oględzinach mieszkania i rezydencji Führera, a także
o rozszabrowaniu ich przez sąsiadów i żołnierzy. Ostatni rozdział
prezentuje historię obu miejsc do dnia dzisiejszego oraz kłopoty,
które mają z nimi bawarskie władze. W przypadku Obersalzbergu
i monachijskiego mieszkania usiłowano na różne sposoby zatrzeć
o nich pamięć i powstrzymać niechcianych gości. Niemniej, dekady
po tym, jak Hitler popełnił samobójstwo w bunkrze w Berlinie, oba
domy zachowały niepokojącą siłę przyciągania. Ponadto fragmenty
domostw – od sreber po płytki łazienkowe – są nadal w obiegu
i osiągają zdumiewająco wysokie ceny wśród kolekcjonerów pamiątek
po Trzeciej Rzeszy. Okruchy domowego życia Hitlera rozproszone są po
regałach i stolikach na całym świecie, a jego historia wciąż
nie znalazła ostatecznego finału. W końcowej części książki
omawiam problem tych swoistych relikwii z punktu widzenia muzealników,
którzy znajdują je u siebie zbiorach, a także opór prasy w Stanach
Zjednoczonych i Wielkiej Brytanii przed uznaniem swej niegdysiejszej
roli w ociepleniu wizerunku Hitlera przez ukazywanie dyktatora w domowym
zaciszu.

Choć zadaniem książki jest krytyka i dekonstrukcja
procesów tworzenia i wykorzystania domowych przestrzeni Hitlera
na potrzeby propagandy, zdaję sobie sprawę z ich niebezpiecznej
atrakcyjności. Mamy dziś ogromny rynek czasopism i programów
telewizyjnych poświęconych dekoracjom wnętrz i renowacji domów. Ów
rynek zawdzięcza swe istnienie temu, że ludzi interesują zdjęcia
ładnych wystrojów, szczęśliwych dzieci, uczesanych psów i pięknych
krajobrazów – a więc temu, co tak zręcznie wykorzystali
nazistowscy propagandziści, by uczynić swego Führera bardziej
ludzkim i lubianym. Kiedy prezentowane domy należą do celebrytów
(nawiasem mówiąc, reżim Hitlera pomógł ukształtować zjawisko
medialnej sławy, stosując nowatorskie technologie masowej komunikacji
i marketingu), ciekawość rośnie jeszcze bardziej. Naziści
rozmyślnie manipulowali zainteresowaniem opinii publicznej,
by miły pan karmiący jelonki na werandzie nie był kojarzony
z komorami gazowymi. Susan Sontag i inni autorzy zwracali uwagę, że
w okresie nazistowskich rządów terrorowi nieodłącznie towarzyszyło
uwodzenie6. Dzięki uwzględnieniu szerszego
kontekstu, zarówno w Niemczech, jak i za granicą, zamierzam ujawnić
prawdziwe polityczne intencje przyświecające twórcom domowego wizerunku
Hitlera oraz koszmar kryjący się za pozorną przytulnością.

Ofiary hitlerowskiej przemocy są świadome tych
niebezpiecznych mechanizmów. Na przestrzeni lat zdarzało mi się
rozmawiać o moim projekcie z wieloma osobami, które wciąż noszą
stare blizny, i jestem im niezwykle wdzięczna za wszelkie rady i za
dzielenie się swą mądrością. Największy jednak dług mam wobec
mojej mamy, która jako dziecko doświadczyła okrucieństwa nazistów na
okupowanej Kefalinii i nigdy nie uwolni się od wspomnień z tamtego
czasu. Gdy opowiedziałam jej o planowanej książce, milczała przez
długi czas, aż wreszcie poprosiła o jedno: „Nie pozwól, by Hitler
wypadł dobrze”. Słowa te nieustannie przyświecały mi podczas pracy
nad książką.

CZĘŚĆ PIERWSZA

ROZDZIAŁ PIERWSZY

HITLER WIJE GNIAZDO

DOMOWY ZWROT KAWALERA PO 1928
ROKU

Nagłówek na stronie tytułowej
„Regensburger Echo” głosił wielkimi literami: Samobójstwo
w mieszkaniu Hitlera. Wkrótce gazety w całych Niemczech
pisały o śmierci dwudziestotrzyletniej siostrzenicy Adolfa Hitlera Geli
Raubal. 18 września 1931 roku znaleziono
ją martwą w monachijskim mieszkaniu, które dzieliła z nieżonatym
wujem, wówczas przywódcą drugiej co do wielkości partii politycznej
w kraju. Wszystko wskazywało na to, że się zastrzeliła. To tragiczne
wydarzenie było dla Hitlera szczególnie groźne, gdyż uderzało
w czuły punkt: zwracało uwagę, że jego tryb życia nie przystaje
do społecznych konwencji.

W świetle późniejszego kultu jednostki
i zbiorowych urojeń narodu niemieckiego wielu historyków uważa
za oczywistość, że decyzja Hitlera o pozostaniu kawalerem miała
na celu pozyskanie kobiecego elektoratu. Niezliczone obrazy i sceny
prezentowane w mediach Trzeciej Rzeszy dowodzą, że Hitler jako
najlepsza partia w kraju faktycznie pociągał kobiety. Widzimy całe
ich rozentuzjazmowane tłumy, machające do uśmiechniętego wodza,
przepychające się, by dotknąć jego ręki. Nim jednak Hitler sięgnął
po władzę i uciszył opozycję, niewiele czerpał oczywistych korzyści
z bycia nieżonatym mężczyzną w średnim wieku. Wyborcy, podobnie
jak teraz, woleli przywódców z uporządkowanym życiem osobistym,
co dla większości oznaczało posiadanie żony i dzieci.

Po sromotnej klęsce narodowych socjalistów
w wyborach do Reichstagu 20 maja 1928 roku, kiedy zdobyli zaledwie
2,6 procent głosów, partia postanowiła zwrócić się do nowego
elektoratu, zwłaszcza do klas średnich, lokując się bliżej
głównego nurtu. Wymagało to nieco innego przekazu i innego
przywództwa. Właśnie w tamtym okresie Hitler zmienił swój
publiczny wizerunek. Z radykalnego podżegacza przeistoczył się
w mieszczańskiego polityka1. Po dwóch
dekadach nocowania gdzie popadnie postanowił osiąść w jednym
miejscu. W 1908 roku, po śmierci matki, opuścił Linz i przez
wiele lat zajmował nędzne pokoiki, sypiał na parkowych ławkach,
w przytułku dla mężczyzn i w wojskowych barakach. 1 maja
1920 roku podnajął niewielki pokój od młodego małżeństwa,
Marii i Ernsta Reichertów, mieszkających przy Thierschstrasse 41
w Monachium. Żył tam przez następnych dziewięć lat, wyjąwszy
roczny pobyt w więzieniu po nieudanym puczu piwiarnianym w listopadzie
roku 19232. Mieszkanie znajdowało się przy
„nędznawej” ulicy, pasującej do byłego żołnierza, któremu
armia przestała wypłacać żołd3. Ernst
Hanfstaengl, pełniący za czasów Hitlera funkcję szefa Biura Prasy
Zagranicznej, sugerował w pamiętnikach, że Hitler wytrwał tak długo
w małym pokoiku z powodów politycznych.

Żył tam jak biedny urzędniczyna. Miał jeden
pokój, mógł też korzystać z dużego korytarza. Podnajmował to
od kobiety nazwiskiem Reichert. Wszystko nader skromne i spędził tam
wiele lat, przy czym pod koniec chodziło o pokazanie, że utożsamia
się z robotnikami i ubogimi tego świata. Pokój był naprawdę
maleńki, nie miał chyba nawet trzech metrów szerokości. Łóżko,
zwrócone wezgłowiem do wąskiego okna, zajmowało zbyt dużo
miejsca. Podłogę wyłożono tanim, zużytym linoleum i przykryto
kilkoma wyliniałymi dywanami. Na ścianie po przeciwnej stronie od
łóżka stała prowizoryczna półka z książkami, jedyny mebel, nie
licząc krzesła i prostego stołu4.

W zeznaniu podatkowym Hitlera za rok 1925
czytamy, że cały jego dobytek stanowiło biurko i dwie
półki książek, co zasadniczo zgadza się z opisem
Hanfstaengla5.

15 października 1928 roku Hitler wynajął
chatę w Obersalzbergu i tak oto, w wieku trzydziestu pięciu
lat, po raz pierwszy stał się panem domu (zob. ilustr. I)[*]6. Do tego malowniczego
alpejskiego zakątka przyjeżdżał od kwietnia 1923 roku, kiedy
odwiedził tam Dietricha Eckarta, pisarza, zajadłego antysemitę
i jednego z założycieli ruchu narodowosocjalistycznego. Eckart
ukrywał się wówczas przed policją w niewielkiej obersalzberskiej
gospodzie po tym, jak znieważył prezydenta Niemiec Friedricha Eberta,
nazywając go pionkiem światowego żydostwa. (Według partyjnej
legendy właśnie podczas owej wizyty przyklepano ostateczne plany
puczu, za którego zorganizowanie Hitler trafił do więzienia
w Landsbergu.) Hitler twierdził później, że „zakochał się
w krajobrazie”, jednak duże wrażenie zrobiło na nim również
poparcie mieszkańców dla narodowego socjalizmu (ścigany Eckart
czuł się w Obersalzbergu naprawdę bezpiecznie). Oddział
Narodowosocjalistycznej Niemieckiej Partii Robotników (NSDAP)
w Berchtesgaden utworzono 14 lutego 1922 roku. Na spotkaniach
i antysemickich wykładach nigdy nie brakowało publiczności (sam
Hitler przemawiał tam latem 1923 roku). W roku 1925 pewien sympatyk
ruchu udostępnił Hitlerowi chatę w Obersalzbergu. Właśnie w owej
chacie powstał drugi tom politycznej autobiografii Mein
Kampf7. (Po roku 1933 domek
ochrzczono mianem Kampfhäusl, czyli Chaty Wojennej, i stał się on
miejscem pielgrzymek narodowych socjalistów). Być może wtedy przyszły
dyktator zapragnął mieć własny górski dom. Nawet jeśli, to minęło
kilka lat, nim chęć swą przekuł w czyn.

Wspominając w 1942 roku w kwaterze dowodzenia na
froncie wschodnim pierwsze wyjazdy do Obersalzbergu, Hitler opowiadał,
że w roku 1928 doszła go wiadomość, iż po północnej stronie
góry jest do wynajęcia chata, dom wakacyjny, piętrowy, w tradycyjnym
wiejskim stylu bawarskim, zbudowany w latach 1916–1917 przez Ottona
Wintera, garbarza z Buxtehude nieopodal Hamburga. Winter nazwał dom
panieńskim nazwiskiem swej żony: Wachenfeld. Co prawda zdaniem Hitlera
chatę wykonano z marnej jakości materiałów, lecz położona była
w cieniu i rozciągał się z niej zachwycający widok. Z frontowego
balkonu Hitler mógł dostrzec Salzburg w swej rodzinnej Austrii
i Untersberg, górę opiewaną w średniowiecznych legendach. Wdowa po
Winterze, Margarete Winter-Wachenfeld, należała do NSDAP i wynajęła
dom starszej przyrodniej siostrze Hitlera, Angeli Raubal. Hitler
przekonał Raubal, by wraz z najmłodszą córką Friedl opuściła
Wiedeń, zamieszkała w Obersalzbergu i prowadziła mu dom. Jest to
cokolwiek zaskakujące, zważywszy że rodzeństwo nie utrzymywało ze
sobą kontaktów od przeszło dekady po wyprowadzce Hitlera z Linzu. Mimo
to w latach dwudziestych Hitler odnowił więź i zapewne bardzo
się z siostrą zbliżyli. Raubal bez wątpienia potrafiła zajmować
się domem. Po śmierci męża wychowała troje dzieci i młodszą
przyrodnią siostrę Paulę. Ponadto prowadziła koszerną kuchnię dla
żydowskich studentów w Wiedniu8. Decyzja
Hitlera o zamieszkaniu z siostrą, podjęta może z pobudek
sentymentalnych, a może z wygodnictwa, wkrótce pomogła ocieplić
jego wizerunek. Wszedł wszak w posiadanie zupełnie gotowej
rodziny. W późniejszych latach Raubal pełniła publiczną funkcję
kobiecej twarzy jego domu.

Stabilizacji mieszkaniowej Hitlera po roku 1928
sprzyjało nowe źródło dochodów: tantiemy za Mein Kampf
(pierwszy tom ukazał się latem 1925 roku, drugi w roku
1926; w późniejszych wydaniach połączono je w całość). Co
prawda książka stała się prawdziwym bestsellerem dopiero po
1933 roku, niemniej z zeznania podatkowego Hitlera za rok 1925
wynika, że już w niedługim czasie po publikacji przychody
były niemałe. Niewykluczone, że wynajął Haus Wachenfeld na
nazwisko siostry, by uniknąć płacenia podatku za drugie miejsce
zamieszkania. A jednak, mimo pieniędzy za książkę, w zeznaniu dla
urzędu skarbowego Hitler zaprzecza, jakoby udało mu się osiągnąć
płynność finansową. Utrzymywał, że ma długi i spore wydatki
osobiste, czemu Urząd Skarbowy w Monachium skądinąd nie dał
wiary. Przyszły Führer często zalegał z zapłatą podatku; nie
wiadomo, czy zapominał, czy po prostu nie miał gotówki. Gdy został
kanclerzem, tantiemy za Mein Kampf uczyniły
go milionerem; w 1934 roku był winien fiskusowi aż 405 494
marki (co w przeliczeniu na dzisiejsze pieniądze równałoby
się milionom dolarów). Jeszcze w tym samym roku rozwiązał
problem raz na zawsze, zwalniając się z obowiązku płacenia
podatków9.

Ale grubszy portfel nie otwierał wszystkich drzwi. We
wrześniu 1929 roku Hitler zapragnął wynająć apartament przy
Prinzregentenplatz 16 w monachijskiej dzielnicy Bogenhausen. Hugo
Bruckmann, jego prawnik, zabiegał w tej sprawie o zgodę Miejskiego
Urzędu Mieszkaniowego. Wprawdzie w latach dwudziestych Hitler miał
w mieście wielu zwolenników (tam właśnie narodził się narodowy
socjalizm, a Hitler nazwał później Monachium stolicą ruchu), ale
członkowie partii stanowili przed rokiem 1930 zaledwie jeden procent
mieszkańców, w Bogenhausen zaś tylko 0,64 procent. Ponadto, choć
poszczególne życiorysy mocno się od siebie różniły, narodowi
socjaliści pochodzili głównie z niższej klasy średniej i klasy
robotniczej, a więc z grup społecznych pozbawionych istotnej siły
gospodarczej czy politycznej10.

Bruckmann natomiast należał do elity kulturalnej
miasta. Mieszkał w rezydencji przy Karolinenplatz, wśród eleganckiej
neoklasycznej zabudowy, zaprojektowanej w 1809 roku przez Karla
von Fischera. Zarządzał uznaną oficyną wydawniczą F. Bruckmann,
którą założył jego ojciec. Specjalizowała się ona w albumach
i książkach o sztuce. Wśród autorów znaleźć można było
najwybitniejszych dziewiętnastowiecznych
architektów, choćby Gottfrieda Sempera i Wilhelma von
Kaulbacha. W roku 1899, pragnąc oddać głos wpływowym umysłom
swego pokolenia, Hugo Bruckmann wydał przyszłą ideologiczną biblię
nazistów Podstawy XIX stulecia (Die
Grundlagen des neunzehnten Jahrhunderts), wielowątkową
antysemicką rozprawę na temat kultury aryjskiej autorstwa Houstona
Stewarta Chamberlaina. Sam Chamberlain był gościem honorowym
w słynnym salonie literackim żony Bruckmanna, Elsy, rumuńskiej
księżniczki z rodu Cantacuzène. We wczesnych latach dwudziestych
Bruckmannowie zapałali entuzjazmem dla Hitlera. Właśnie w ich domu
poznał on luminarzy monachijskiej kultury, między innymi architekta
Paula Troosta, któremu zlecił później zaprojektowanie pierwszych
monumentalnych budowli narodowego socjalizmu. Dzięki pośrednictwu
Bruckmannów Hitler znalazł się więc w nader wpływowych
kręgach. Dlatego kiedy zapragnął zamieszkać w jednej z bardziej
prestiżowych dzielnic miasta, raz jeszcze postanowił wykorzystać
kapitał społeczny wydawcy. O ile bowiem Bruckmann liczył się
dla monachijskiej elity, o tyle współpracownicy Hitlera kojarzyli
się z lumpenproletariatem. 12 września 1929 roku, krótko po tym,
jak Hitler złożył wniosek o wynajem mieszkania, prasa (również
zagraniczna) zarzuciła mu powiązania z bandą „zamachowców”
terroryzującą północne Niemcy11. Pomoc
Bruckmanna bez wątpienia mogła zatrzeć złe wrażenie. Niemniej inni
lokatorzy budynku – prawnik, wdowa po dyrektorze fabryki i wysokiej
rangi urzędnik rządowy – z pewnością patrzyli na swego nowego
sąsiada trwożnym wzrokiem12.

1 października 1929 roku Hitler został lokatorem
nowego apartamentu. Zajmował on całe drugie piętro w dostojnym
czteropiętrowym domu zbudowanym w latach 1907–1908 przez Franza
Poppa, architekta z Monachium. Apartament miał powierzchnię
czterystu metrów kwadratowych. W jego skład wchodził przestronny
korytarz, dziewięć pokoi, dwie służbówki, dwie łazienki
i kuchnia (ilustr. 1, 2). Prowadziły do niego eleganckie schody
(była też winda). Obok kuchni znajdowało się wyjście na drugą
klatkę schodową, wiodącą do piwnicy i pralni, a także na tylne
podwórko. Budynek stał na rogu, mieszkanie składało się więc
z dwóch połączonych skrzydeł. Hitler, wbrew temu, co próbował
wmówić urzędowi skarbowemu, czy to dzięki swym dochodom,
czy dzięki pieniądzom od sympatyków, mógł pozwolić sobie na
niemały roczny czynsz w wysokości 4176 marek (kwota ta stanowiła
mniej więcej dwukrotność rocznych zarobków wykwalifikowanego
hutnika)13. Dodać tu trzeba koszt umeblowania
i służby. Wynajem Haus Wachenfeld obejmował meble, natomiast
mieszkanie przy Prinzregentenplatz było puste. Sam Hitler nie miał go
czym zapełnić, poprosił zatem o pomoc Elsę Bruckmann. Ta chętnie
podjęła się zadania, gdyż wraz z mężem uwielbiali projektowanie
wnętrz. W roku 1897 Hugo Bruckmann i krytyk Julius Meier-Graefe
założyli czasopismo „Dekorative Kunst”, poświęcone idei
estetycznej przestrzeni łączącej sztukę i życie. Dom Bruckmannów
był tego ucieleśnieniem: majestatyczne, wysokie pokoje pełne obrazów,
mebli, rzeźb, porcelany i książek stanowiły doskonałą scenerię dla
salonowych dyskusji o sztuce i literaturze. W latach trzydziestych
Elsa Bruckmann pisała, że Hitler nie posiadał się z zachwytu,
gdy pierwszy raz ich odwiedził14.

1. Fotografia domu przy Prinzregentenplatz 16
w Monachium, zbudowanego w latach 1907–1908 przez Franza Poppa,
stan obecny. Apartament Hitlera zajmował całe drugie piętro.

2. Plan apartamentu Hitlera przy Prinzregentenplatz
16, datowany na styczeń 1935 roku, krótko przed rozpoczęciem renowacji
przez Atelier Troost. Po prawej widzimy fragment działki, na której
stał dom i narożnik Prinzregentenplatz oraz Grillparzerstrasse.

Wśród mebli, które Elsa Bruckmann kupiła do
jego mieszkania, znalazły się sprzęty z Królewskiej Bawarskiej
Fabryki Mebli. Ową uznaną monachijską firmę założył
w XIX wieku żydowski stolarz
Moritz Ballin. Otrzymywała ona zlecenia od rodów monarszych
z całej Europy, dostarczała meble do luksusowych hoteli,
willi, na statki transoceaniczne i do gabinetów bogatych
przedsiębiorców. W XX wieku zatrudniała takich projektantów jak
Bruno Paul i Paul Troost, specjalizujących się w stylu neoklasycznym,
który bardzo się Hitlerowi podobał. Narodowi socjaliści wzywali
do bojkotowania żydowskich firm – jak więc wytłumaczyć fakt,
że Hitler w jednej z nich się zaopatrywał? Należy wspomnieć, że
Bella Ballin, była pielęgniarka i żona założyciela Królewskiej
Bawarskiej Fabryki Mebli, pomogła ocalić życie Hermanna Göringa,
gdy został on postrzelony przez policjantów nieopodal jej domu 9
listopada 1923 roku podczas puczu piwiarnianego. Tak czy inaczej,
po roku 1933, na skutek restrykcji wobec żydowskich przedsiębiorstw
firma zaczęła tracić klientów, a gdy bank odmówił jej kredytu,
została przejęta przez „Aryjczyków”. 10 listopada 1938 roku,
podczas Nocy Kryształowej, Robert Ballin i jego bracia trafili do
Dachau, dzieląc los tysięcy innych niemieckich Żydów. Dzięki
interwencji Göringa wkrótce ich wypuszczono. Kiedy w roku 1942 roku
rodzinie groziła wywózka do obozu zagłady, Göring załatwił im
wizę emigracyjną15. W ostatnich latach
meble Ballina zaprojektowane dla Hitlera osiągają wysokie ceny na
aukcjach nazistowskich pamiątek16.

Przeprowadzka do luksusowego
mieszkania w Bogenhausen była dla monachijskiej elity znakiem,
że Hitler się cywilizuje. Zarazem jednak wiązała się z pewnym
politycznym ryzykiem. Choć w 1928 roku NSDAP przestała skupiać się
wyłącznie na elektoracie robotniczym, wciąż przedstawiała Hitlera
jako przywódcę ludowego. Dwie eleganckie rezydencje – w alpejskim
kurorcie, przyciągającym zamożnych Niemców, i w bogatej dzielnicy
Monachium – stały w sprzeczności z tym wizerunkiem. Niewykluczone,
że właśnie tego rodzaju obawy sprawiły, iż umowę na wynajem Haus
Wachenfeld podpisała siostra Hitlera. Kiedy rozeszły się wieści
o przeprowadzce na Prinzregentenplatz, lewicowo-liberalna gazeta
„Berliner Volkszeitung” natychmiast zdemaskowała hipokryzję wodza
narodowych socjalistów i w sarkastycznym tonie donosiła, że aby
lepiej służyć woli ludu, przeniósł się do zbytkownego apartamentu
w „najbardziej feudalnej dzielnicy Monachium”. Towarzyszyli
mu służący i dwa psy tej samej rasy, którą upodobał sobie
Otto von Bismarck – dowód, że Hitler wzoruje się na starej
arystokracji. „New York Times” podjął temat, sugerując, że
nowy, kosztowny styl życia Hitlera świadczy o „materialnym,
a także moralnym” poparciu liderów przemysłu dla „niemieckich
faszystów”17.

Dwa lata później już nie finanse Hitlera, lecz
życie, które wiódł w apartamencie, stało się przedmiotem dociekań
prasy. Wszystko za sprawą jego przyszywanej siostrzenicy Geli Raubal,
którą znaleziono martwą, z raną postrzałową. Niejasne okoliczności
samobójstwa dziewczyny doprowadziły do licznych spekulacji, jakoby
w domu w Bogenhausen woalka szacownego mieszczaństwa skrywała
zepsucie. Rankiem 19 września 1931 roku do mieszkania wezwano
policję. Raubal nie żyła od wielu godzin. Służący opisali
przebieg wydarzeń, lecz ich słowa sprawiały wrażenie starannie
przećwiczonych. Hitlera nie było w domu; według służby dzień
wcześniej po południu wyjechał na spotkania z wyborcami. Raubal
wydawała się niespokojna, zamknęła się w łazience. Nie wyszła
stamtąd do rana, nie odpowiadała na pukanie do drzwi. W końcu
sforsowano zamek. Dziewczyna leżała z twarzą na podłodze,
martwa – postrzeliła się w pierś. Obok spoczywał pistolet,
własność wuja. Geli nie zostawiła listu pożegnalnego. Na jej biurku
znaleziono tylko niedokończony list do wiedeńskiej przyjaciółki,
w którym pisała, że planuje odwiedziny. Nikt ze służby nie
potrafił podać motywu. Nazistowscy rzecznicy prasowi wydali
później oświadczenie, że Raubal, początkująca piosenkarka,
nie wytrzymała tremy przed nadchodzącym pierwszym publicznym
występem18. Mało który dziennikarz uwierzył
w tę wersję.

Po paru dniach sprawa trafiła
do niemieckich gazet. Hitler bał się, że skandal mu
zaszkodzi19. Pojawiły się niewygodne
pytania na temat relacji dwudziestotrzyletniej dziewczyny i jej
czterdziestodwuletniego krewnego. „Regensburger Echo”, lewicowy
tygodnik, twierdziło, że od dawna już nikt nie wierzył, iż łączyło
ich tylko pokrewieństwo. Hitler często publicznie pokazywał się
z urodziwą siostrzenicą, zabierał ją do teatru i na oficjalne
spotkania. Według artykułu nawet najbardziej służalczy naziści
potajemnie szydzili sobie z nadopiekuńczego wuja. W miarę jednak jak
jego kariera nabierała tempa, Hitler raz po raz odmawiał zalegalizowania
związku. Tymczasem Geli, choć liczyła na małżeństwo, została
sprowadzona do roli opiekunki i musiała zajmować się Hitlerem podczas
jego coraz częstszych rozstrojów nerwowych. Wyczerpana i rozczarowana,
odebrała sobie życie20. Tak oto gazeta
zdołała stworzyć wokół samobójstwa narrację, w której
Hitler jawił się jako człowiek niemoralny, a zarazem śmieszny
i słaby.

Według „Regensburger Echo” i innych gazet Raubal
zajmowała mieszkanie przylegające do apartamentu Hitlera. Zapewne
prasie podano tę informację, by ukryć fakt, że w istocie
oboje żyli pod jednym dachem. Raubal wprowadziła się do domu przy
Prinzregentenplatz 16 jesienią 1929 roku, ale zameldowana była jako
sublokatorka Ernsta i Marii Reichertów, właścicieli lokalu przy
Thierschstrasse, podnajmowanego niegdyś przez Hitlera. Reichertowie
przenieśli się bowiem razem z nim do nowego apartamentu, gdy Maria
przejęła obowiązki gospodyni. Mylący wpis w dokumentach meldunkowych
służył zapewne temu, by odwrócić uwagę od faktu, że młoda
dziewczyna dzieliła mieszkanie z nieżonatym wujem. Faktycznie, mało
kto w Niemczech o tym wiedział21.

Tymczasem socjaldemokratyczny „Münchener
Post”, gazeta nieprzejednanie krytykująca nazistów przed
ich dojściem do władzy, postanowiła obnażyć kłamstwa na
temat rzekomo szacownego życia domowego Hitlera. 21 września
ukazał się artykuł: Tajemniczy skandal. Samobójstwo
siostrzenicy Hitlera, który donosił, że według
świadków między Hitlerem i Geli wybuchła „kolejna gorąca
awantura”. Potem Hitler wyszedł. Powodem kłótni był fakt,
że Geli, „rozrywkowa dwudziestotrzyletnia studentka muzyki,
pragnęła pojechać do Wiednia. Chciała się zaręczyć. Hitler
stanowczo się temu sprzeciwił”. W artykule znalazły się też
niepokojące szczegóły na temat ciała, noszącego rzekomo ślady
poważnych obrażeń, w tym złamań nosa. Słowem, sugerowano, że
Geli została pobita, a może nawet zamordowana przez zazdrosnego
wuja. Rewelacje te zmusiły monachijską policję do ponownego otwarcia
śledztwa22.

Hitler natychmiast zabrał się do redukcji
szkód. Jego prawnik nakazał gazecie wycofać doniesienia,
w przeciwnym razie zagroził pozwem o zniesławienie. Następnego dnia
„Münchener Post” musiał więc wydrukować oświadczenie Hitlera,
który zaprzeczał wszelkim zarzutom. Nie było prawdą, pisał, że
pokłócił się z siostrzenicą, jak również to, że stanowczo
zabraniał jej wyjazdu do Wiednia, że zamierzała się zaręczyć,
że on miał cokolwiek przeciwko jej zaręczynom. I tak dalej,
i tak dalej; kolejne oskarżenia gazety zostały odrzucone punkt po
punkcie23.

Dwa dni później antyfaszystowska berlińska gazeta
„Die Fanfare” powtórzyła doniesienia o przemocy seksualnej. Pod
nagłówkiem: Kochanka Hitlera odbiera sobie życie. Kawalerowie
i homoseksualiści jako przywódcy nazistów zamieszczono
rysunek przedstawiający otyłego szturmowca SA. Już na pierwszy rzut
oka przypominał on dowódcę owej bojówki Ernsta Röhma. Szturmowiec,
z biczem w dłoni, stał nad dziewczyną, która leżała twarzą
do ziemi i rękami próbowała chronić głowę. Artykuł pisany na
podstawie tekstu z berlińskiej „Neue Montagszeitung” głosił,
że w kręgach partii nazistowskiej wiedziano, iż Geli Raubal od dawna
była kochanką wuja, a samobójstwo popełniła z rozczarowania
i obrzydzenia. „Prywatne życie Hitlera przybiera formy, których
młoda kobieta rzecz jasna nie mogła znieść”. Podobne eufemizmy
sugerowały mroczną seksualną perwersję. Następnie gazeta
odpaliła prawdziwą bombę: Raubal nie była pierwszą ofiarą
Hitlera. W roku 1928 z jego powodu zabiła się pewna dziewczyna
w Berchtesgaden. Tu fakty były nieco naciągane. Szesnastoletnia
zaledwie Mitzi Reiter (niewymieniona z nazwiska) po zalotach Hitlera
próbowała się powiesić, lecz ją uratowano. Krótko mówiąc,
„Die Fanfare” sugerowała, że kochanki Hitlera doświadczały
rzeczy tak wstrętnych i upokarzających, że z dwojga złego
wolały śmierć. Nie zabrakło też szerszego kontekstu – gazeta
przypomniała czytelnikom o homoseksualizmie Röhma, ujawnionym
minionego lata przez „Münchener Post”. Jak poważnie zatem –
pytano – można traktować słowa Hitlera o świętości rodziny,
skoro przywódcy jego partii wybierają towarzystwo chłopców
z Hitlerjugend lub popychają kobiety do samobójstwa? W podsumowaniu
artykułu stwierdzano zaś dobitnie: nazistowscy kawalerowie
i homoseksualiści będą żerować na niemieckiej rodzinie, miast jej
bronić24.

Ron Rosenbaum pisał: „Zdumiewające,
jak głośna, jak publiczna, szpetna i pełna potępienia była
reakcja na samobójstwo Geli Raubal, nie tylko w Monachium. Zdać
by się mogło, że jej śmierć nagle dała przyzwolenie na
mówienie tego, o czym dotąd milczano, na rozpowszechnianie
najwstrętniejszych plotek o Hitlerze. Jego przeciwnicy głośno
wyrażali przekonanie (czy może nawet pragnienie), że nie tylko
publicznie, ale i prywatnie okaże się on perwersyjnym monstrum. Owo
przekonanie, owo marzenie już wcześniej rozprzestrzeniło
się poza granice Niemiec”25. Hans
Frank, wówczas prawnik NSDAP, utrzymywał, że Hitler, cierpiący
z powodu „straszliwych pomówień”, przysięgał, że ich nie
zapomni26. Faktycznie, po dojściu do władzy
dotrzymał tej obietnicy. Już w 1933 roku redakcje i dziennikarze,
którzy rozdmuchiwali skandal, stali się celem napaści bandytów
z SA27. Poza tym bezpośrednio po
samobójstwie Geli naziści, skądinąd nigdy niewzbraniający się
przed szerzeniem plotek o życiu osobistym oponentów, uznali, że
muszą sumienniej kontrolować to, jakie informacje o życiu domowym
Hitlera opuszczają jego apartamenty.

3. Okładka książki Heinricha Hoffmanna
Hitler wie ihn keiner kennt (Hitler, jakiego nikt nie zna),
Berlin: Zeitgeschichte, 1932.

Sześć miesięcy po śmierci Raubal, w marcu 1932
roku, Heinrich Hoffman, fotograf i rzecznik prasowy wodza, wydał
książkę Hitler wie ihn keiner kennt (Hitler,
jakiego nikt nie zna). Odsłonił w niej i opiewał prywatne
oblicze przyszłego dyktatora (ilustr. 3). Stanowiło to punkt
wyjścia ogromnej transformacji dokonanej za pomocą obrazów,
tekstu i architektury. Domowa przestrzeń Hitlera przestała być
obszarem rzekomej seksualnej i moralnej perwersji. Wykorzystano
ją natomiast, by ukazać opinii publicznej jego człowieczeństwo
i poczucie honoru. Dziennikarze pisali dotąd o krwawych skandalach,
by wyjaśnić, skąd bierze się brutalność nazistowskiej
polityki. Teraz rzecznicy prasowi narodowych socjalistów
uczynili z domowego życia Hitlera dowód jego uprzejmości
i obycia. Ukazując go jako człowieka powściągliwego, wygładzali
ostre kanty publicznej retoryki i publicznych poczynań. Była to
jedna z najciekawszych i najskuteczniejszych kampanii wizerunkowych
w całej jego karierze. A jednak, gdy przyjrzymy się wysiłkom na rzecz
skonstruowania nowego image’u i utrzymywania go przez długie lata,
od razu dostrzeżemy, że proces ten nigdy nie dobiegł końca: nieżonaty
Hitler zawsze narażony był na plotki o swym niekonwencjonalnym życiu
prywatnym.

Przez wiele lat Hitler nie dbał o dom. Jednak
w latach trzydziestych nagle zaczął przywiązywać dużą wagę do
swej przestrzeni osobistej, a także do tego, jak owa przestrzeń
świadczy o jego tożsamości. Co prawda zamierzam skupiać się
tu na prywatnych domach Führera, lecz opowieść o tej przemianie
zacząć trzeba od Starej Kancelarii. Tam bowiem Hitler podjął
ścisłą współpracę z Gerdy Troost, w późniejszym okresie
swą wierną dekoratorką wnętrz. 30 stycznia 1933 roku Adolf Hitler
został mianowany kanclerzem. Odmówił jednak zrazu przeprowadzki do
oficjalnej rezydencji przy Wilhelmstrasse 77 w Berlinie, gdyż przeszedł
się po osiemnastowiecznym pałacu i uznał, że nie jest on godzien
Führera. W 1934 roku kancelaria przeszła więc gruntowny remont –
gdy naziści dławili demokrację, otoczenie Hitlera nabierało elegancji
i wyrafinowania. Delikatne porcelanowe wazy i miękkie perskie dywany
zaprzeczały przemocy dokonującej się na ulicach.

[*] Numeracja
rzymska odnosi się do ilustracji na kolorowej wkładce.

ROZDZIAŁ DRUGI

JAK MIESZKA KANCLERZ

NOWY REŻIM W STARYM PAŁACU

W 1939 roku Adolf Hitler podziwiał
monumentalny budynek Nowej Kancelarii Rzeszy wybudowany przez
Alberta Speera, myślami wracał jednak do Starej Kancelarii. Na
samo wspomnienie przeszywał go dreszcz. Dwustuletni pałac przy
Wilhelmstrasse 77 w sercu berlińskiej dzielnicy rządowej przeszedł
wiele renowacji (według Hitlera zupełnie „pozbawionych gustu”),
odkąd po zjednoczeniu Niemiec w 1871 roku stał się oficjalną
siedzibą szefa rządu. Tak zwane poprawki zaczęto wprowadzać pod
koniec XIX stulecia, „stopniowo – pisał Hitler – oszpecając
budynek przytłaczającym przepychem, by za pomocą pompatycznych
stiuków zamaskować brak solidnych materiałów i odpowiednich
proporcji”. Nawet historyczna sala, w której Otto von Bismarck,
pierwszy kanclerz Niemiec, zorganizował w 1878 roku kongres berliński,
pierwszy szczyt europejskich mocarstw, nie ustrzegła się przed
„upiększeniami”, do których Führer zaliczał „okropne lampy
naścienne i gigantyczny mosiężny żyrandol”. Utyskiwał też na
marnej jakości przedmioty wypożyczone z Kolekcji Sztuki Państwa
Pruskiego i na „artystycznie bezwartościowe” portrety byłych
kanclerzy na ścianach. Podobał mu się tylko portret Bismarcka pędzla
Franza von Lenbacha1.

Ale dopiero po rewolucji 1918 roku, zdaniem
Hitlera, stary pałac popadł w prawdziwą ruinę. Nim jemu samemu
przyszło zająć rezydencję, „stare deski stropowe przegniły,
a i podłogi zaczęły się rozpadać. Do Sali Kongresowej, gdzie
winny się odbywać przyjęcia dyplomatyczne, z rozkazu policji nie
wpuszczano więcej niż sześćdziesiąt osób naraz. W przeciwnym razie
mogłaby się zawalić”. Podczas deszczu woda wlewała się od góry
i od dołu, przez co w gmachu panowała odrażająco niehigieniczna
wilgoć. Hitler opisywał wodę „płynącą” z ulicy do pokojów
na parterze, gdzie łączyła się z innymi „ciekami”, między
innymi z toalet. Wskutek tego w budynku unosił się nieznośny
smród2.

Winą za ów stan rzeczy Hitler obarczał
rozkładającą się demokrację Republiki Weimarskiej. „Moi poprzednicy
mogli, ogólnie rzecz biorąc, liczyć na kadencję trwającą od
trzech do pięciu miesięcy, przeto nie widzieli powodu, by usuwać
brud pozostawiony przed nimi, ani nie dbali o zapewnienie następnym
kanclerzom lepszych warunków, niż sami mieli. Nie obchodziło ich
robienie dobrego wrażenia na innych państwach, te bowiem w ogóle
się nimi nie interesowały. W rezultacie budynek był zupełnie
zaniedbany”. Dobudowa skrzydła biurowego pod adresem Wilhelmstrasse
78 tylko pogorszyła sprawę. Modernistyczny projekt berlińskiego
architekta Eduarda Jobsta Siedlera, zrealizowany w latach 1928–1930,
„z zewnątrz przypomina magazyn albo siedzibę powiatowej straży
pożarnej, od środka zaś sanatorium dla gruźlików”. Nowy budynek
mieścił gabinet kanclerza, „pozbawiony gustu, godny raczej handlowca
ze średniej wielkości firmy tytoniowej”. A jednak, mimo owych
fatalnych warunków, Hitler postanowił wprowadzić się do rezydencji
i zlecić całkowitą jej renowację. Podkreślał ponadto, że za
wszystko płaci z własnej kieszeni3.

Przytaczany tu niezwykły opis pochodzi z „Die Kunst
im Dritten Reich”, nazistowskiego czasopisma o sztuce; numer z lipca
1939 roku poświęcony został Nowej Kancelarii Rzeszy. Większość
artykułów utrzymano w pochwalnym tonie, lecz dwustronicowy
tekst Hitlera składał się z samych skarg i krytycznych anegdot
dotyczących starego gmachu. Nazwisko Speera pojawiło się dopiero
pod koniec artykułu. Nawet jeśli uznamy, że Hitler jako rezydent
patrzył z innej perspektywy, trzeba postawić pytanie: czemu u progu
wojny miał potrzebę pisania o swoich cierpieniach natury estetycznej
wywołanych brzydkimi lampami?

Jego relacja z 1939 roku dotycząca licznych renowacji
i rozbudów stanowi dobry przykład, w jaki sposób Führer kojarzył
sztukę z polityką. Przedstawił wszak historię o zaprowadzaniu
porządku w swoim domu i nie była to tylko przypowieść. Ocalenie
Starej Kancelarii przed bezduszną nowoczesnością stanowiło akt
do cna polityczny, Hitler żywił bowiem przekonanie, że rozkład
narodowej estetyki miał te same korzenie co rozkład społeczeństwa
i rasy. Choroba Kancelarii, zapoczątkowana jego zdaniem za cesarza
Wilhelma II i nasilająca się w epoce Republiki Weimarskiej, była
elementem politycznej i kulturowej degeneracji. W umyśle Hitlera gnicie
desek podłogowych ściśle wiązało się z gniciem narodu.

Historycy zasadniczo nie kwestionowali przytoczonego
powyżej opisu Starej Kancelarii, choć według Speera była to
„na pewno przesada”. Zresztą nawet Speer twierdził, że stan
rezydencji pozostawiał sporo do życzenia, i wskazywał na ciemną
kuchnię, przestarzałe piece i potrzebę unowocześnienia armatury
łazienkowej. Przede wszystkim jednak podkreślał „zły smak”
dekoracji, na przykład „drzwi, których lakier imitował surowe
drewno, i marmurowe kwietniki, które były w rzeczywistości tylko
blaszanymi pudłami”4. Trudno tu mówić
o katastrofalnym stanie. Jeśli uważniej przyjrzeć się wcześniejszym
źródłom, to zobaczymy, że zgnilizna, o której rozpisywał się
Hitler, tak naprawdę była głównie zgnilizną jego wyobraźni.

W roku 1875 pałac Schulenburgów, wybudowany
w latach 1738–1739 w stylu barokowym, piętrowy z poddaszem
i z dwoma symetrycznymi skrzydłami, między którymi znajdował się
dziedziniec, został nabyty dla narodu i przeznaczony na oficjalną
rezydencję kanclerza. Kolejne trzy lata to okres intensywnej renowacji
i doposażania. Ich koszt wyniósł blisko milion marek. W roku
1906 odkryto próchnienie i drewnojady w dachu. Całą konstrukcję
trzeba było wymienić5. (Hitler miał zatem
rację co do problemów z dachem, lecz nie wspomniał, że wykryto je
i usunięto wiele lat wcześniej. Fakt ten kolidował wszak z jego
przesłaniem). Dietmar Arnold w swej historii Kancelarii rozprawia
się z licznymi mitami i wskazuje przeinaczenia Hitlera. Przykładowo
pisze, że w grudniu 1918 roku po starannym przeglądzie budynku,
zleconym przez nowy rząd, ustalono, iż gmach jest „w dobrym
stanie”. Latem 1926 roku prywatne pokoje kanclerza (znajdujące się
wówczas w północnym skrzydle) przeszły gruntowną modernizację. Nie
zachowały się żadne doniesienia, jakoby poprzedni lokatorzy na
cokolwiek się uskarżali. Przez niemal rok przed przybyciem Hitlera
Paul von Hindenburg rezydował przy Wilhelmstrasse 77 podczas remontu
w pałacu prezydenckim. Jest mało prawdopodobne, że umieszczono by
go w siedzibie urągającej zasadom bezpieczeństwa i higieny, gdzie
woda wylewała się z toalet, a deszcz dostawał się przez dziury
w suficie. Arnold prześledził też plany renowacji zadysponowanej
przez Hitlera. Okazało się, że nie obejmowała ona większych
napraw6. Mówiąc wprost, brak dowodów na
fatalne strukturalne uszkodzenia, o których wspominał Hitler w 1939
roku.

Brak też dowodów, że sam pokrył koszty prac. Jako
multimilioner, do tego niepłacący podatków, mógł sobie pozwolić
na taki wydatek. W liście do Alberta Speera (nadzorującego
cały projekt) z 28 listopada 1934 roku Gerdy Troost pisała, że
gotowa jest zrezygnować z wynagrodzenia za zlecenie finansowane ze
środków prywatnych. Pieniądze za zlecenie ze środków państwowych
zamierzała natomiast przyjąć7. Na pewno
złożyła tę propozycję w dobrej wierze, przekonana, że Hitler
osobiście płacił za większość przeróbek. (W wywiadzie udzielonym
w 1971 roku Johnowi Tolandowi, biografowi Hitlera, Troost mówiła,
że miała znacznie większy majątek niż Führer. Świadczy to
o jej politycznej naiwności, Hitler dysponował bowiem olbrzymią
fortuną8). Niemniej z ksiąg Atelier
Troost wynika, że w 1934 roku wystawiono rachunki na łączną kwotę
172 tysięcy marek, z czego co najmniej 100 tysięcy wypłaciło
Ministerstwo Finansów Rzeszy (pewne poszlaki sugerują, że kwota
mogła być jeszcze wyższa9). Słowem,
ponad połowę wydatków pokryli niemieccy podatnicy, i to w okresie,
kiedy kraj dopiero dochodził do siebie po wielkim kryzysie, a miliony
Niemców nie miały pracy. Dla kontrastu, zaraz po krachu na Wall Street
w 1929 roku niemiecki rząd wycofał się z planów umeblowania nowego
budynku biurowego przy Wilhelmstrasse 78, by oszczędzić obywatelom
niepotrzebnych kosztów10. Hitler nie
miał ochoty na podobne wyrzeczenia. Prezentował się jednak wyborcom
jako prosty człowiek o skromnych potrzebach materialnych. Zdawał
sobie zatem sprawę, że gdyby odmówił przeprowadzki do Kancelarii
z powodów estetycznych, wybrzydzając na szpetne żyrandole lub
lakier imitujący drewno, zaszkodziłby swemu starannie zbudowanemu
wizerunkowi. Zapowiedział zatem, że sam zapłaci za remont, rzekomo
decydując się na szczodry i bohaterski gest ocalenia gmachu. Nie
przyjął zaszczytnej rezydencji ot tak – przedstawił wszystko
jako jeszcze jedno brzemię, które bierze na siebie dla dobra
narodu11.

Renowacja Starej Kancelarii jawi się zatem
jako projekt powodowany przede wszystkim troską o domowy wizerunek
wodza. Nadzorował ją Paul Troost, któremu Führer powierzył zadanie
stworzenia narodowosocjalistycznej architektury (ilustr. 36). Z początku
Hitler kolekcjonował meble autorstwa Troosta, kupując je za pierwsze
tantiemy z Mein Kampf. (Niewykluczone też,
że pomagali mu Elsa i Hugo Bruckmannowie). Gerdy Troost wspominała
później, że ona i jej mąż pierwszy raz usłyszeli nazwisko
Hitlera w 1926 roku, kiedy handlowiec z Połączonych Warsztatów
Sztuki i Rzemiosła (Vereinigte Werkstätten für Kunst im Handwerk),
monachijskiej firmy realizującej projekty Troosta, zadzwonił
z pytaniem, czy zgodziłby się on sprzedać swoje prywatne biurko,
prezentowane wówczas w siedzibie firmy „Herr Hitlerowi. To polityk,
uparł się, i nie sposób mu wytłumaczyć, że biurko nie jest do
kupienia”. Troost umieścił biurko w sali pokazowej krótko po
ślubie, by zrobić miejsce dla mebli, które żona przywiozła ze
sobą z Bremy. Zamierzał je zabrać z powrotem po przeprowadzce
do większego domu. Według Gerdy Troost ani ona, ani mąż nie
interesowali się wówczas polityką, a nazwisko upartego klienta
niewiele im mówiło. Troost odmówił sprzedaży, Hitler jednak
nie ustępował. Telefony powtarzały się i wreszcie architekt
uległ. Uznał, że w razie czego każe sobie zrobić nowe biurko,
a na razie sprawi przyjemność „zawziętemu nieznanemu amatorowi
swej twórczości”12.

Dopiero 24 września 1930 roku Bruckmannowie,
Troost i Hitler wreszcie poznali się osobiście, na prośbę
tego ostatniego. Timo Nüsslein, biograf architekta, podkreśla,
że w tamtym czasie Troost był znany głównie z projektowania
wnętrz luksusowych statków (zajmował się tym między 1912 a 1930
rokiem). Właśnie okrętowe wystroje – imponujące, potężne,
wykorzystujące neoklasyczne meble i ozdoby – rozpaliły wyobraźnię
Hitlera. Według Gerdy Troost dostrzegł on w nich artystyczny
język, stanowiący syntezę piękna i użyteczności. Pociągało
go to bardziej niż dzieła jakiegokolwiek innego niemieckiego
architekta13. Droga ku nazistowskiej
architekturze zaczęła się więc „w czterech ścianach”. A mimo to
rzadko wątek projektowania wnętrz podejmowany jest w pracach naukowych
poświęconych budynkom narodowego socjalizmu; autorzy skupiają się
głównie na monumentalnych gmachach Alberta Speera.

Pierwsze zlecenie, które Troost otrzymał od
Hitlera, było zarazem pierwszym zakrojonym na wielką skalę
narodowosocjalistycznym projektem architektonicznym. Chodziło
o przebudowę dziewiętnastowiecznego Pałacu Barlowa w Monachium
i przekształcenie go w krajową centralę partyjną NSDAP,
zwaną Brunatnym Domem. Prace ruszyły w 1930 roku. Troost na
każdym kroku konsultował się z Hitlerem. Prywatny dotąd budynek
przerobił i umeblował na użytek publiczny. Pokoje przywodziły
na myśl wystrój parowca „Europa”, który Hitler szczególnie
podziwiał14. Wkrótce partia zaproponowała
nowe zlecenia. Ich kulminacją były dwa monumentalne projekty
w Monachium: siedziba NSDAP przy Königsplatz oraz Dom Sztuki
Niemieckiej. Po 1933 roku oba stały się wzorcami estetyki nowego
ustroju.

Latem tamtego roku Hitler zlecił Troostowi
przebudowę i przeprojektowanie wnętrz Starej Kancelarii
w Berlinie. Jesienią rozważał zbudowanie nowego gmachu w parku na
tyłach Kancelarii, uznał jednak, że jeśli chodzi o symbolikę,
zajęcie historycznej siedziby kanclerskiej to bardziej wymowny
gest15. Zdaniem Hansa Franka o konieczności
zmiany wnętrz Führer zaczął mówić już wieczorem w dniu
zaprzysiężenia. Prace ruszyły jednak, dopiero gdy Hindenburg wrócił
do pałacu prezydenckiego16. Tymczasem
w lutym 1933 roku Hitler wyprowadził się z dotychczasowej
berlińskiej kwatery w hotelu Kaiserhof, po przeciwnej stronie
ulicy od Kancelarii, i zamieszkał w dużym, dziesięciopokojowym
apartamencie sekretarza stanu na trzecim piętrze biurowca
Siedlera17. Przez następnych kilka
miesięcy konsolidował władzę. Dekret o ochronie państwa
i narodu, wydany po pożarze Reichstagu, zniósł większość swobód
obywatelskich. Ustawa o pełnomocnictwach pozwoliła Hitlerowi tworzyć
prawo bez parlamentu. Utworzono Gestapo, rozwiązano związki zawodowe
i wszystkie partie opozycyjne.

Jesienią 1933 roku Troost zachorował i na
sześć tygodni trafił do szpitala. Wyszedł w grudniu. Znowu
przystąpił do pracy, ale miesiąc później jego stan się
pogorszył. Umarł 21 stycznia 1934 roku w wieku pięćdziesięciu
pięciu lat18. Narodowosocjalistyczne
projekty, dopiero co rozpoczęte, znalazły się w stanie
zawieszenia. Speer twierdził później, że spanikowany Hitler
rozważał przejęcie firmy architektonicznej, by osobiście je
dokończyć19. Zamiast tego obowiązki
przypadły dwudziestodziewięcioletniej żonie Troosta, Gerdy, oraz
czterdziestodziewięcioletniemu asystentowi Leonhardowi Gallowi. Oboje
od dawna pracowali u boku Paula, choć w całkiem innych rolach. Teraz
Gall został szefem studia zatrudniającego dwadzieścia osób i zaczął
wykorzystywać swe talenty architektoniczne i techniczne na budowach
oraz przy desce kreślarskiej20. Gerdy
Troost zajęła się prowadzeniem biura, korespondencją, finansami,
reklamą i kontaktami z klientelą. Miała też coraz większy
wpływ na przygotowywane w firmie projekty wnętrz. W powojennych
wywiadach opowiadała, że do jej zadań należało dobieranie
kolorów i materiałów na meble (w konsultacji z Gallem),
aranżowanie pomieszczeń i dekorowanie ich tkaninami oraz
rozmaitymi zdobieniami21. W 1939 roku
magazyn „die neue linie”, poświęcony stylom życia, zamieścił
artykuł o architektach Führera. Troost przypisano zaprojektowanie
wnętrz wielu ważnych budynków Trzeciej Rzeszy, w tym Starej
Kancelarii22.

Z powodu choroby i nawału zleceń nie
ma pewności, ile szkiców dotyczących Kancelarii Paul Troost
zdążył przygotować przed śmiercią. Zachowane rachunki dowodzą,
że wyceny kosztów mebli przeprowadzał już w sierpniu 1933
roku23. Przetrwało też kilka projektów
sporządzonych jego ręką, na przykład projekt ścian jadalni,
datowany na grudzień24. Tak czy inaczej,
ogromną część prac wykonano między styczniem i majem 1934
roku. Hitler pisał pięć lat później, że renowacja służyła
skupieniu oficjalnych pomieszczeń i sal przyjęć na dole oraz
przystosowaniu górnego piętra do prywatnych i praktycznych potrzeb
kanclerza25. Poprzedni lokatorzy budynku
przyjmowali gości na górnej kondygnacji, w piano nobile. Po 1934
roku w północnej stronie środkowej części piętra powstały
natomiast apartamenty Hitlera (ilustr. 4). Od gabinetów po stronie
południowej dzieliła je rzadko wykorzystywana Sala Kongresowa. W epoce
cesarstwa i za czasów Republiki Weimarskiej kanclerze mieszkali na
piętrze w północnym skrzydle26. Teraz
przeznaczono je dla asystentów Hitlera, by zapewnić im łatwy
dostęp do jego prywatnych pokojów. W skrzydle południowym
znalazły się kolejne biura, pomieszczenia dla służby i pokoje
gościnne. (Renowacje przeprowadził Speer, podobnie jak w sąsiednim
budynku Siedlera27). Słowem, przestrzeń
prywatną, służącą do pracy i do życia osobistego, rozbudowano
i oddzielono od publicznych sal na parterze.

4. Sporządzony przez Atelier Troost plan renowacji
prywatnego mieszkania Hitlera na piętrze Starej Kancelarii Rzeszy przy
Wilhelmstrasse 77 w Berlinie, b.d.

Hitler miał jednak na uwadze kwestie poważniejsze
niż funkcjonalność. Krytykując rzekomą ruinę Starej Kancelarii
w okresie Republiki Weimarskiej, porównywał stan budynku z utraceniem
przez Niemcy prestiżu na arenie międzynarodowej. Ujawnił tym samym
przekonanie, że nowy reżim potrzebuje okazałej siedziby. W sierpniu
1938 roku w przemówieniu wygłoszonym na uroczystości z okazji
zawieszenia wiechy na budynku Nowej Kancelarii przyznał,
że zlecił Speerowi postawienie tego gmachu, kraj bowiem musi
prezentować się równie dobrze jak inne państwa, a nawet lepiej
od nich. Wyjaśnił też, że nie ma to nic wspólnego z osobistą
próżnością. Podkreślił, że jako zwykły obywatel w Monachium
mieszkał w dość skromnym domu. Teraz po prostu, z racji bycia
kanclerzem i Führerem, spoczywają na nim rozmaite obowiązki
reprezentacyjne28.

5. Biblioteka na piętrze Starej Kancelarii
Rzeszy przed renowacją przeprowadzoną przez Atelier Troost, ok. 1932
roku.

6. Zdjęcie Heinricha Hoffmanna przedstawiające
bibliotekę na drugim piętrze Starej Kancerii Rzeszy po renowacji
przeprowadzonej przez Atelier Troost, ok. 1932 roku.

Dla Hitlera wizerunek godzien wodza
i narodu niemieckiego musiał być nie tylko pełen rozmachu, ale
i nowoczesny. W przywoływanym tu przemówieniu krytykował rewolucyjne
rządy, które za swą siedzibę obierają stare zamki lub twierdze –
na przykład Kreml. Sam podkreślał, że jego stopa w takich budynkach
nigdy nie postanie. (Wygodnie mu było zapomnieć, że Stara Kancelaria
mieściła się w pałacu29). Niechęć do
historycznych skojarzeń mogła stanowić główny czynnik motywujący
do renowacji Starej Kancelarii. Zdjęcia z 1932 roku dowodzą, że
umeblowanie nawiązywało do dawnych epok. Ten fakt, bardziej niż
jakiekolwiek strukturalne uszkodzenia, mógł dla Hitlera świadczyć
o ruinie Kancelarii. Przeprowadzka do niegdysiejszego pałacu stanowiła
problem sama w sobie. Ale jeśli na domiar złego ów pałac kojarzył
się ze sztywną, tradycyjną oficjalnością, to zagrażało też
dynamicznemu wizerunkowi, na który pracował wódz nazistów. Podczas
kampanii prezydenckiej w 1932 roku występował w radiu (wówczas
rzecz niespotykana), prezentując się jako kandydat młodzieńczy
i postępowy, zaprzeczenie podstarzałego Hindenburga. Porównanie
zdjęć Kancelarii sprzed renowacji i późniejszych jasno dowodzi, że
wiele wysiłku włożono w uczynienie przestrzeni bardziej nowoczesną
(ilustr. 5, 6)30. Zarazem na pewno nie była to
nowoczesność stylu międzynarodowego, obowiązującego w poprzedniej
dekadzie i uważanego przez Hitlera za odpowiedni tylko dla remiz
i sanatoriów. Atelier Troost dostało zatem niełatwe zadanie, by na
bazie starego pałacu stworzyć coś, co będzie pasowało do nowego,
porywającego i imponującego wizerunku Führera, by odciąć się
nie tylko od pompatycznej dworskości i martwych monarchów, ale
i „bezguścia” miernych nowoczesnych budynków.

7. Plany renowacji parteru Starej Kancelarii Rzeszy
przygotowane przez Atelier Troost, ok. 1934 roku.

Rugowanie starych form z pomieszczeń zaczęto od
wpuszczenia do środka powietrza i światła. W okresie Republiki
Weimarskiej największa parterowa sala, z wyjściem na ogród,
została podzielona. Miało to na celu stworzenie przestrzeni biurowej,
niezwykle potrzebnej, gdyż personel Kancelarii znacznie się wówczas
rozrósł. Ukończenie w 1930 roku budynku Siedlera pozwoliło nieco
odciążyć Starą Kancelarię, toteż w 1934 roku ściany działowe
usunięto (ilustr. 7)31. Dodatkowo zlikwidowano
ścianę nośną i połączono dwie sale, co wymagało zastąpienia
drewnianej podłogi w Sali Reprezentacyjnej na piętrze mocniejszą
stalową konstrukcją32. W rezultacie
powstała otwarta dwupoziomowa sala, w której odbywały się
przyjęcia (ilustr. 8).

Długi hall dodawał wnętrzu dramatyzmu, będącego
później znakiem rozpoznawczym przestrzeni projektowanych dla Hitlera,
między innymi w Berghofie i w Nowej Kancelarii. Szeroki perski
dywan rozłożony na schodach podkreślał rozmach pomieszczenia,
a zarazem łączył oba poziomy. (Hitler lubił powtarzać
anegdotę, że dywan został wykonany na zlecenie Ligi Narodów do
jej genewskiej siedziby, lecz gdy go ukończono, Lidze zabrakło
pieniędzy. Decyzją Hitlera Niemcy wycofały się z członkostwa
w organizacji w październiku 1933 roku. Tym samym anegdota szyderczo
sugerowała, że nowy kanclerz dosłownie wyciągnął Lidze dywan
spod nóg33). Wzory i perspektywa dywanu
przyciągały wzrok, kierując go ku trzem ogromnym gobelinom na
ścianach. Również gobeliny stały się potem znakiem rozpoznawczym
oficjalnych i domowych przestrzeni Hitlera. Paul Troost wykorzystał je
w projektach wnętrz liniowca „Europa” i narodowosocjalistycznych
budynków w Monachium. Wystawne, potężne tkaniny dekoracyjne
świetnie się sprawdzały w dużych pomieszczeniach. Hitler
doceniał też ich potencjał narracyjny. Szczególnie upodobał
sobie gobeliny przedstawiające sceny mitologicznych lub historycznych
zwycięstw34. Tego rodzaju dekoracje, zdawać
by się mogło, stały w sprzeczności z pragnieniem unowocześnienia
wnętrz, lecz inne elementy, na przykład beżowe ściany, wyraziste
proste linie i światło obficie wlewające się przez wielkie okna
wychodzące na park nadawały całości bardziej współczesny charakter,
co z uznaniem podkreślał choćby brytyjski dziennikarz George Ward
Price, opisując pierwszą oficjalną kolację, na którą zaproszono
gości z zagranicy, zorganizowaną w Sali Kongresowej 19 grudnia 1934
roku35. W sali znajdował się ponadto ukryty
projektor kinowy znakomitej jakości i szafka z radiem. Hitler często
spraszał wieczorami prywatnych gości na pokazy filmów. Zwyczaj ten
przeniósł również do Berghofu36.

8. Zdjęcie Heinricha Hoffmanna przedstawiające
Salę Reprezentacyjną na parterze Starej Kancelarii Rzeszy po renowacji
przeprowadzonej przez Atelier Troost, ok. 1934 roku.

9. Zdjęcie Heinricha Hoffmanna przedstawiające
poczekalnię na parterze Starej Kancelarii Rzeszy po renowacji
przeprowadzonej przez Atelier Troost, ok. 1934 roku.

Usunięcie ciasno porozstawianych mebli
i pozbycie się większości starych ozdób także zapewniło
wnętrzom nowocześniejszy wizerunek. Gdzieniegdzie, na przykład
w hallu prowadzącym do Sali Reprezentacyjnej, panowała surowa
pustka. Zdaniem historyczki designu Sonji Günther pustka ta miała
onieśmielać (ilustr. 9). Kamienna podłoga (mimo szerokiego czerwonego
dywanu) i skąpe umeblowanie sprawiały, że przestronne pomieszczenie
przywodziło na myśl chłodne muzealne korytarze. Natomiast wyburzenie
podczas renowacji czterech sporych doryckich kolumn i obniżenie
stropów uczyniło przestrzeń znacznie bardziej gościnną i mniej
pompatyczną37. Bez względu jednak na to,
czy hall faktycznie budził nerwowość osób odwiedzających, podczas
oczekiwania nie było tam na czym oka zawiesić. Speer wzmocnił później
te doświadczenia niepokoju spowodowanego przytłaczającą potęgą
budynku, projektując przestrzenie dla gości w Nowej Kancelarii.

W innych salach na parterze Günther dostrzega
fetyszyzowanie arystokratycznego rozmachu, ścierające się
z drobnomieszczańską zacisznością. Z jednej strony szlachetne
proporcje pomieszczenia, z drugiej zaś kryształowy żyrandol
i wymyślne, przeładowane kąty z meblami wypoczynkowymi, prawdziwa
Gemütlichkeit, albo kominki i gablotki pełne
porcelanowych figurynek i waz, popis zamożności i gustu typowych
dla nuworyszowskiego domu38. Lecz to, co
Günther interpretuje jako sprzeczność w dekoracyjnych preferencjach
Hitlera, równie dobrze można uznać za oznakę jego przekonania, że
zdoła przyjąć obie tożsamości naraz, że zdoła być jednocześnie
dostojny i prosty, łącząc w sobie męża stanu i zwykłego szarego
człowieka. Pozorny rozdźwięk projektów wcale nie musiał niepokoić
Hitlera. Wszak on sam zapewniał całości ostateczną harmonię.

Zarazem jednak, o czym świadczyła silnie
podkreślana niechęć do zamkowych budowli, Hitler starał się unikać
aury arystokratyczności. Pałac przy Wilhelmstrasse 77 w niemieckiej
wyobraźni wiązał się z Bismarckiem, politykiem czczonym przez
prawicę. Choć „Żelazny Kanclerz” miał szlacheckie pochodzenie,
prowadził proste, żołnierskie życie, również w Kancelarii,
czym wzbudzał ogólny podziw. Narzekania Hitlera co do stanu
budynku na przełomie stuleci skierowane były głównie pod adresem
Bernharda von Bülowa, piastującego urząd kanclerza w latach
1900–1909. Wystawny wystrój, wybrany przez Bülowa i jego żonę,
włoską księżniczkę, budził dworskie skojarzenia; mówiono nawet
o pałacu dożów nad Sprewą. Hitler zaś z mozołem pracował
nad wizerunkiem człowieka skromnego, wręcz ubogiego. Wymagało to
odrzucenia wszelkich luksusów. Gerdy Troost twierdziła, że w swych
projektach nawiązywała do „angielskiego stylu użytkowego”,
czyli konkretnie do prądów w niemieckim wzornictwie inspirowanych
wzornictwem brytyjskim i przedkładających jakość materiałów
i rzemiosła nad wystawność. Ale mimo głośno wyrażanej krytyki
Hitler najwyraźniej doceniał arystokratyczny splendor niektórych
wnętrz z epoki Bülowa. Przykładowo, rzucające się w oczy
sosnowe stropy, naśladownictwo z włoskich renesansowych pałaców,
zostały przez Hitlera zachowane (ilustr. 10); niewykluczone zresztą,
że stanowiły również wzór dla Wielkiego Salonu w Berghofie
(ilustr. IV)39. Sprzeczne skojarzenia
klasowe dostrzeżone przez Günther w renowacji z 1934 roku można
więc częściowo wytłumaczyć tym, że wprawdzie rozmach pociągał
Hitlera, lecz zarazem był dlań niebezpieczny, gdyż szkodził jego
publicznemu wizerunkowi.

Jadalnia projektu Paula Troosta także umacniała
określony obraz Hitlera i jego partii (ilustr. 11). Hitler uznał
dotychczasową jadalnię za zbyt małą, kazał więc dobudować nową
część, wychodzącą na ogród na tyłach rezydencji. Speer opisywał
później atmosferę sali, ze ścianami barwy kości słoniowej
i trzema parami przeszklonych drzwi prowadzących do ogrodu, jako
dającą złudzenie „dużej przestronności”. Neoklasyczna symetria
i ornamenty typowe dla Troosta przywoływały dziedzictwo starożytnej
Grecji, zawłaszczone przez Hitlera na użytek wyobrażonego narodu
aryjskiego. W niszach na marmurowych postumentach stały dwie duże
rzeźby z brązu, wykonane przez monachijskiego artystę Josepha
Wackerlego. Postać żeńska reprezentowała Ziemię, postać męska –
Lud (Volk). W przedniej części pomieszczenia
wisiał obraz alegoryczny Triumf muzyki Friedricha
Augusta von Kaulbacha, namalowany w 1919 roku. Historyczka sztuki Brigit
Schwarz stawia tezę, że całość pomieszczenia – od wyjścia na
ogród, przez rzeźby: męską i żeńską, aż po okrągły stół
umieszczony pośrodku – miała się kojarzyć z Salą Marmurową
w letnim pałacu Fryderyka Wielkiego w Sanssouci. Pruski władca,
jeden z idoli Hitlera, odbywał tam swobodne, lecz utrzymane na
bardzo wysokim poziomie dyskusje z dyplomatami, oficerami, pisarzami
i filozofami40. Ale mimo tak wyrafinowanych
asocjacji atmosfera przy stole za czasów Führera była zupełnie
inna. Hitler żartem określał jadalnię mianem Gospody pod Wesołym
Kanclerzem. Speer uważał jednak goszczące tam towarzystwo –
głównie partyjnych działaczy, marnie wykształconych, bez obycia
w wielkim świecie, zbyt wystraszonych, by się szczerze wypowiadać –
za nieopisanie nudne41.

10. Zdjęcie Heinricha Hoffmanna przedstawiające palarnię
na parterze Starej Kancelarii Rzeszy po renowacji przeprowadzonej przez
Atelier Troost, ok. 1934 roku. Goście czekali tu na zaproszenie do
jadalni.

11. Zdjęcie Heinricha Hoffmanna przedstawiające
jadalnię w Starej Kancelarii Rzeszy, zaprojektowaną przez Paula Troosta,
ok. 1934 roku.

Rozmieszczenie miejsc w jadalni nawiązywało do
partyjnej legendy o jedności narodowej wspólnoty. Okrągły stół
sugerował równość i rzekomą skromność Führera. „Wszystkie
[krzesła] wyglądały jednakowo, nie wyróżniało się też krzesło
Hitlera” – pisał Speer42. Gra
pozorów nie mogła jednak ukryć głęboko zakorzenionej hierarchii
władzy. Przede wszystkim do stołu zapraszano niemal wyłącznie
mężczyzn43. Reinhard Spitzy, prywatny
sekretarz Joachima von Ribbentropa, pisał we wspomnieniach, że
goście musieli czekać w napięciu przed wejściem, aż Hitler
rozsadzi biesiadników. „Paladyni stali na palcach i nadymali
się do granic, byle tylko spoczęło na nich oko księcia. Hitler
znajdował w całej sytuacji ogromną przyjemność, toteż nigdy
się nie spieszył. «Zobaczmy – mówił – po mojej prawej
usiądzie – i tu pauza – doktor Goebbels, zapraszam, po lewej
Herr von Ribbentrop, dalej po prawej generał Y, a po lewej gauleiter
Y. Pozostali panowie mogą usiąść, jak im się podoba»”. Cały
rytuał miał ściśle polityczny charakter i określał status
gości44. Dla tych, którzy nie zmieścili
się przy głównym stole, dostawiano mniejsze stoliki. Z jadalnią od
zachodu sąsiadował wygodny, dobrze nasłoneczniony ogród zimowy, gdzie
serwowano śniadania. Günther pisze, że „mnogość roślin, ogromny
dywan przedstawiający sceny mitologiczne, obicie foteli wzorowane na
Wiener Werkstätte i czerwono lakierowane meble nadawały pomieszczeniu
pewną świeżość, nietypową jak na styl obowiązujący w Trzeciej
Rzeszy”45.

Podniecenie gości czekających na zaproszenie
do jadalni mogło być też spowodowane głodem. Hitler często
zostawiał ich samych w wygodnej palarni (ilustr. 10), gdzie siedzieli
godzinami, podczas gdy on sam przebywał w prywatnym mieszkaniu
na piętrze46. Mieszkanie składało
się z gabinetu, biblioteki, sypialni, garderoby (przerobionej
później na pokój gościnny) i dużego tarasu nad jadalnią
(ilustr. 4). Czasem na owym tarasie serwowano gościom po kolacji
kawę i likiery. Mogli stamtąd podziwiać drzewa w ogrodzie
Kancelarii47.

12. Zdjęcie Heinricha Hoffmanna przedstawiające gabinet
Hitlera na piętrze Starej Kancelarii Rzeszy po renowacji przeprowadzonej
przez Atelier Troost, ok. 1934 roku.

W gabinecie Hitlera znajdowało się niewiele
przedmiotów, rozmieszczenie mebli sprzyjało zaś wyłącznie
samotnej pracy (ilustr. 12). Dzieła na ścianach pełniły nie
tylko funkcję dekoracyjną. Obok biurka Hitler powiesił rycinę
przedstawiającą Dom Sztuki Niemieckiej Paula Troosta oraz portrety
Bismarcka, Fryderyka Wielkiego i Dietricha Eckarta, czyli postaci,
z którymi utożsamiał się politycznie oraz intelektualnie. Schwarz
w swym studium podkreśla, że Hitler wykorzystywał obrazy
zgromadzone w jego siedzibach do tworzenia starannej narracji na
własny temat48. Historyk Timothy Ryback
ustalił, że służyły temu również zbierane przez Hitlera
książki49.

Co ciekawe, owe książki nie znajdowały
się w bibliotece w mieszkaniu na piętrze Kancelarii
(ilustr. 6). Biblioteka, duże pomieszczenie pełniące też funkcję
salonu, mieściła kominek, przy którym ustawiono zestaw wypoczynkowy,
drewniany strop i ogromny stół zaprojektowany przez Troosta
w 1933 roku (jego kopie stawiano później również w innych
miejscach, w których Hitler pracował) oraz przeszklone regały
z zasłonami. Wcześniej półki były otwarte. Günther przypuszcza, że
w bibliotece nie było żadnych książek, a zasłonięte regały miały
sugerować – niezgodnie z rzeczywistością – że właściciel jest
dobrze wykształcony50. Friedelind Wagner,
wnuczka Richarda Wagnera, która odwiedziła Kancelarię krótko po
zakończeniu renowacji, twierdziła, że zasłony zostały rozwieszone,
gdyż Hitlera drażniła różnorodność kolorów i formatów
książek51. To mało prawdopodobne –
w Obersalzbergu i Monachium regałów nie zasłonięto. Może po
prostu kolekcja w Kancelarii należała do wyposażenia budynku, a nie
do lokatora – słowem, może Hitler nie chciał oglądać książek
innych kanclerzy ani być z nimi kojarzony. Bez względu na fakty nowe
przeszklone regały zapewniły bogatemu pomieszczeniu nieco spokojniejszy
i bardziej jednolity wygląd. Usunięcie zbędnych dekoracji i ogromnych
zdobionych futryn, a także zastąpienie kwiecistych dywanów prostą
podłogą również uczyniło bibliotekę nowocześniejszą.

Wagner opisuje sypialnię Hitlera (której
fotografie się nie zachowały) jako wyjątkowo skromną. „Byłaby
bardziej stosowna dla guwernantki niż dla dyktatora”. Stało tam
łóżko z żelazną ramą, nocny stolik i drewniane krzesło,
wszystko pomalowane na biało. Nic więcej, oprócz portretu
matki52. Plan pokoi przygotowany przez Atelier
Troost sugeruje, że były też inne meble (ilustr. 4). Często zwracano
uwagę na surowość rozmaitych sypialni wodza. Do dziś uważa się
to za dowód, że tak naprawdę lubił prostotę i unikał wszelkiej
nienaturalności. Trzeba jednak rozpatrywać to w kontekście wystawnych
rezydencji – one wszak mówią równie wiele o tożsamości
i gustach Hitlera. W Kancelarii obok sypialni znajdowała się
obszerna garderoba. Podczas późniejszej renowacji Führer kazał
zamiast niej zbudować sypialnię, prywatny pokój i łazienkę dla
Evy Braun53.

Renowacja w innych częściach budynku
trwała nadal po przeprowadzce Hitlera do nowej siedziby w maju
1934 roku54. Salę Kongresową,
przylegającą do prywatnego biura, przemianowano na Salę
Gabinetową, ale zmodyfikowano ją dość nieznacznie – doszły
tylko meble projektu Paula Troosta (ilustr. 13). Na oparciach krzeseł
znalazły się orzeł i swastyka. Swastyki zdobiły też bieżnik
i cargę stołu szerokiego na przeszło trzy metry i długiego
na jedenaście metrów. Był to znak, że odtąd sala stała się
przestrzenią nazistowskiej władzy55. Ów
ideologiczny przekaz niemało kosztował. Same tylko haftowane obicia
dla trzydziestu krzeseł oznaczały wydatek rzędu blisko 10 tysięcy
marek56. Oświetlenie, wyklinane przez
Hitlera w 1939 roku, pozostało niezmienione, co świadczy, że
wszelkie jego uwagi i komentarze miały charakter czysto retoryczny
i polityczny. Aż do 1938 roku Hitler przewodniczył w Sali Gabinetowej
posiedzeniom swych ministrów. Potem wreszcie odechciało mu się zabawy
w procedury rządowe. Rok później sprzęty przeniesiono do Nowej
Kancelarii Rzeszy, a pustą przestrzeń wykorzystano do składowania
urodzinowych prezentów otrzymywanych przez Hitlera. Na początku
wojny sala odzyskała polityczną funkcję, tu bowiem Führer zaczął
urządzać odprawy generałów57.

13. Zdjęcie Heinricha Hoffmanna przedstawiające
Salę Gabinetową (wcześniej Salę Kongresową) na piętrze Starej
Kancelarii Rzeszy po renowacji przeprowadzonej przez Atelier Troost,
ok. 1934 roku. Meble zaprojektował Paul Troost. 30 stycznia 1933 roku
Hitler został tu zaprzysiężony na urząd kanclerza przez prezydenta
Hindenburga.

Wiosną 1935 roku Atelier Troost wyposażyło oficjalny
gabinet Hitlera58. Führer uważał, że
gabinet w budynku Siedlera nadaje się raczej dla handlowca z niezbyt
dobrze prosperującej firmy. Przejął więc dużą salę na piętrze
gmachu, zwaną wcześniej Salą Czerwoną. Budynek Siedlera przylegał
do Starej Kancelarii i prowadziło do niego bezpośrednie przejście
z prywatnego mieszkania Hitlera. Okazałe dekoracje w stylu art déco
powstałe w roku 1930 nadawały wnętrzu gabinetu imponujący dramatyczny
rozmach, którego Hitler zawsze pragnął. Dopasowano tam też meble
o odpowiednich proporcjach, na przykład kredens wbudowany w ścianę
za biurkiem Hitlera oraz samo biurko, zaprojektowane przez Paula
Troosta w 1933 roku (ilustr. 14)59. Hitler
uskarżał się na stan dzieł sztuki pochodzących z państwowych
zasobów, lecz zachował szesnastowieczne włoskie obrazy,
wiszące tu wcześniej, na przykład Madonnę na tronie
z Dzieciątkiem i Świętymi weneckiego artysty Francesco
Vecellia. Zdaniem Günther Madonna nadawała pomieszczeniu sakralny
wymiar. Przeniósłszy się tu, Hitler symbolicznie porzucił gabinet
kanclerza z epoki weimarskiej. Tamten był dla niego zbyt mały,
kojarzył się z „ciasnymi, ograniczającymi biurokratycznymi
regułami i przepisami”. Führer potrzebował rozległej przestrzeni
własnego projektu, sceny, na której swobodnie mógł demonstrować
swój polityczny geniusz60. W gabinecie
w Nowej Kancelarii Rzeszy stworzonej przez Speera wygórowane
ambicje, obecne już w renowacji Troosta, zyskały nową, absurdalną
skalę. Oba gabinety Hitlera pełniły przy tym głównie funkcje
ceremonialne i ideologiczne, on sam bowiem rzadko w nich
pracował61.

14. Zdjęcie Heinricha Hoffmanna przedstawiające
oficjalny gabinet Hitlera na piętrze modernistycznego aneksu Starej
Kancelarii Rzeszy po renowacji przeprowadzonej przez Atelier Troost,
ok. 1935 roku.

Renowacja Starej Kancelarii trwała aż do pierwszych
miesięcy 1936 roku. W tym czasie ukończono dodatkowo biura
adiutantów Hitlera i pomieszczenia przylegające do Sali Gabinetowej
od strony południowej62. Również w tym
okresie Atelier Troost stworzyło dużą dobudówkę. Po śmierci
prezydenta Hindenburga w sierpniu 1934 roku Hitler przejął jego
obowiązki. Połączył funkcje kanclerza, prezydenta i zwierzchnika
sił zbrojnych, czemu dał wyraz architektoniczny, zlecając Gallowi
zaprojektowanie osobnej sali recepcyjnej, w której odbywać
się mogły kolacje dla 250 gości oraz przyjęcia dyplomatyczne
i państwowe. Gmach ukończono wiosną 1936 roku. Znajdował się
w ogrodzie Kancelarii, choć częściowo wchodził na teren działki
Ministerstwa Spraw Zagranicznych. Z Kancelarią był połączony nowym,
rozbudowanym ogrodem zimowym, który zastąpił skromne pomieszczenie
przylegające dawniej do jadalni63. Wnętrze
sali, zaprojektowane wspólnie przez Galla i Gerdy Troost, zdobiły
potężne marmurowe kolumny, sufit z mozaikami układającymi się
w swastyki oraz wysokie lampy naścienne z brązu, z orłami
i swastykami, przypominające rzymskie sztandary. Historyczka
sztuki Angela Schönberger stawia tezę, że wszystko to
wizualnie podkreślało jedność partii i państwa po śmierci
Hindenburga64. Odczuwało się znacznie
większy przepych i sztywność niż w starej Sali Reprezentacyjnej,
która teraz zdawała się wręcz przytulna. Poza tym w podziemiach
nowej sali recepcyjnej zbudowano schron przeciwlotniczy, który później
połączono z bunkrem Führera65.

Wybudowanie Nowej
Kancelarii Rzeszy, która – według Hitlera – lepiej
zaspokajała potrzeby funkcjonalne i reprezentacyjne po
terytorialnej ekspansji Rzeszy w 1938 roku (skądinąd historycy
ustalili, że plany Nowej Kancelarii zaczęto szykować kilka lat
wcześniej), zapewniło dodatkową przestrzeń biurową, mieszkalną
i użytkową66. Hitler nadal jednak mieszkał
i pracował w Starej Kancelarii. Tam też pozostała jego najbliższa
świta; było to lepsze rozwiązanie niż przeprowadzka do „zbyt
odległego” budynku Speera67. W roku
1944 na salę recepcyjną spadła bomba, lecz poza tym rezydencja
pozostała nienaruszona – aż do 3 lutego 1945, kiedy zmiótł
ją z powierzchni ziemi amerykański nalot. Hitler na stałe
przeniósł się do bunkra68. Traudl
Junge, sekretarka Hitlera, wspominała, że pod koniec wojny cenne
meble i ozdoby w Starej Kancelarii zastąpiono mniej wartościowym
wyposażeniem69. Nie wiadomo jednak, co się
z nimi stało, o ile w ogóle zdołały przetrwać.