Strona główna » Obyczajowe i romanse » Farciara

Farciara

4.00 / 5.00
  • ISBN:
  • 9788381177801

Jeżeli nie widzisz powyżej porównywarki cenowej, oznacza to, że nie posiadamy informacji gdzie można zakupić tę publikację. Znalazłeś błąd w serwisie? Skontaktuj się z nami i przekaż swoje uwagi (zakładka kontakt).

Kilka słów o książce pt. “Farciara

Świat korporacji, zagraniczne podróże, miłość, intrygi i zdrady. Oto świat młodej prawniczki Natalii, która szuka szczęścia i spełnienia.

Polecane książki

Polska B z nieproszoną wizytą w Polsce A. Młody pracownik supermarketu z dyplomem w kieszeni chce wyrwać się z małomiasteczkowej biedy i zarobić wielkie pieniądze w dużym mieście. Za wszelką cenę. W desperacji posuwa się do czynu ostatecznego. „Wybrany” to trzymająca w napięciu opowieść, która prowa...
Poradnik skupia się na opisie zadań. Znajdziecie tutaj zarówno te związane z głównym wątkiem fabularnym, jak i poboczne. Łącznie questów jest aż 100. Drakensang: The River of Time - poradnik, opis przejścia, questy, mapy zawiera poszukiwane przez graczy tematy i lokacje jak m.in. WstępElfi Las (3) (...
Bożena – stateczna pani menadżer jednego z banków – prowadzi uporządkowane, choć dość przewidywalne życie, w którym nie ma miejsca na szaleństwa. Nieoczekiwanie dziedziczy po wuju nieruchomość w małym miasteczku i odtąd już nic nie będzie takie samo. Tym bardziej, że nieruchomość jest dość nietypowa...
Metaforyczny obraz świata walczącego ze złem, którego symbolem jest tytułowa Dżuma, pustosząca Oran w 194… roku. Wybuch epidemii wywołuje różne reakcje u mieszkańców, jednak stopniowo uznają słuszność postępowania doktora Rieux, który od początku aktywnie walczy z zarazą, uznając to za swój obowiąze...
Monografia stanowi całościowe i pierwsze w polskiej literaturze opracowanie prawnej problematyki zatrudnienia nauczycieli akademickich. Autorzy łączą rozważania o charakterze ogólnym i teoretycznym z wyjaśnieniami praktycznymi, które mają znaczenie dla obrotu prawnego i bieżącej praktyki uczelnianej...
Czy to prawda, iż osoba otyła jest leniwa, marudna, niezdyscyplinowana? A może jest łagodna i pogodna? Czy zajadanie stresu prowadzi do nadwagi? Czy każde dziecko otyłe staje się otyłym dorosłym? Czy tycie w okresie dorastania jest naturalne? Jak pomóc osobie otyłej schudnąć? Książka ta stawia t...

Poniżej prezentujemy fragment książki autorstwa Dorota Wachnicka

Rozdział 1

Natalia siedziała przy biurku, wpatrując się w okno. Budził się kolejny upalny dzień lata. Słoneczny poranek przywołał niedawne wspomnienia. Myślami wróciła do urlopu, a właściwie szalonego, przerwanego niespodziewanie romansu z Wiktorem, przystojnym ratownikiem. Zastanawiała się, dlaczego chłopak nagle zniknął, dlaczego nie przyszedł na umówioną kolację. Od tamtego dnia minął tydzień i mimo że romans był tylko przelotną przygodą, nie mogła o nim przestać myśleć.

Nawet w pierwszym dniu nowej pracy czekała na spotkanie ze zwierzchnikami, a wakacyjne rozmyślania łagodziły jej zdenerwowanie. Spojrzała na zegarek. Za dwadzieścia minut pozna swoich szefów. Ta myśl przyspieszyła bicie jej serca i obudziła niepokój. Swoją bezpośrednią przełożoną Natalia poznała podczas rozmowy rekrutacyjnej. To ona przyjęła ją do pracy – Anna jest jednym z czterech partnerów w kancelarii. Dziś Natalia zostanie przedstawiona trzem pozostałym.

Dziesięć minut później szła do sali konferencyjnej, w której raz w tygodniu spotykało się kierownictwo. Z każdym krokiem czuła wzbierający niepokój. Kołatanie serca zagłuszało myśli, oddech stał się płytszy i szybszy. Próbowała się wyciszyć i całą uwagę skupiła na przyglądaniu się mijanym pomieszczeniom. Jasne, prawie białe, drewniane ściany kontrastowały z czarną, kamienną podłogą. W holu, który był też poczekalnią dla klientów, stało pięć foteli w ciemnym kolorze, kształtem przypominających jajka z niedbale wyciętą skorupką. Na stoliku królowała niska kompozycja ze świeżych, pomarańczowych kwiatów, identyczna z bukietem stojącym na blacie recepcji. Wszędzie dominowały przeszklenia i nowoczesny styl. Wnętrza były proste i eleganckie.

Za recepcją korytarz się zwężał. Po obu jego stronach znajdowały się drzwi prowadzące do gabinetów. Natalia się domyślała, że należą do partnerów kancelarii. Hol wieńczyły duże drzwi do głównej sali konferencyjnej. Zapukała w ich masywne drewniane skrzydło i gdy usłyszała zaproszenie, weszła do środka. Szefowa Natalii uśmiechnęła się na jej widok i przedstawiła ją pozostałym uczestnikom spotkania, nie szczędząc przy tym pochlebnych słów.

Sala robiła zachwycające wrażenie za sprawą okna, a właściwie widoku, jaki się za nim roztaczał. Ogromna szklana ścia-na odkrywała imponującą panoramę miasta. Wieżowiec, w którym na trzydziestym piętrze znajdowało się biuro, był jednym z najwyższych budynków w centrum. Inne, znacznie niższe, leżały poddańczo u jego stóp. Samochody jak małe kamyczki i ludzie wielkości mrówek. Natalia spojrzała na miasto z lotu ptaka, po czym szybko zwróciła oczy na zgroma-dzonych w sali.

Za potężnym stołem konferencyjnym siedziały cztery osoby: kobieta i trzech mężczyzn. Anna, szefowa Natalii, kobieta w średnim wieku, ubrana była w szarą garsonkę i błękitną bluzkę koszulową. Jej nienagannie uczesane, ciemne, krótkie włosy okalały drobną twarz, a delikatne kolczyki w postaci pojedynczych i dość dużych brylantów błyszczały dostojnie. Natalia zastanawiała się przez chwilę, ile karatów może mieć każdy z kamieni. „Dwa, dwa i pół? – szacowała w myślach. – Ciekawe, czy dostała je od kogoś bliskiego, czy sama kupiła?”. Anna była ładną kobietą, klasę wyczuwało się w każdym geście i słowie. „To ten typ szefa – pomyślała Natalia – który jeśli zwalnia cię z pracy, to mimo wszystko czujesz się tak, jakby cię awansował”.

Dwaj starsi mężczyźni siedzieli po obydwu stronach Anny. Jeden niski i tęgi z zakolami. W pulchnych palcach przypominających serdelki trzymał długopis, którym wymachiwał nad notesem rozłożonym na blacie. Sprawiał wrażenie sympatycznego. Drugi był przystojnym panem po sześćdziesiątce, o śródziemnomorskim typie urody: ciemnej karnacji i szpakowatych włosach. Miał na sobie ciemnogranatowy garnitur i koszulę w kolorze delikatnego różu. „Stuprocentowy facet, pewien swojej męskości” – pomyślała, patrząc na kolor przypisywany kobietom. Z rękawów marynarki wystawały mankiety przyozdobione szykownymi złotymi spinkami. Mężczyzna wyglądał na dżentelmena w każdym calu.

Ostatni z szefów był młody. Dość długie jak na biurowe standardy blond włosy przysłaniały twarz pochyloną nad dokumentami. Ciemny garnitur w jasne prążki w zestawieniu z białą koszulą tworzyły grzeczną, wręcz galową całość. Natalia powoli przeniosła spojrzenie z silnych i opalonych dłoni mężczyzny na jego twarz. Gdy uniósł jedną rękę, dotąd opartą o blat stołu, by poprawić włosy opadające na oczy, spojrzenia tych dwojga się spotkały. Natalia patrzyła prosto w błękitne oczy najmłodszego z szefów. To był Wiktor, przystojniak z jej wakacyjnej przygody.

Przez krótką chwilę, która wydawała się trwać wieczność, zastanawiała się, czy to możliwe. Miała nadzieję, że to stres wywołał u niej omamy wzrokowe. Świat zaczął jej wirować przed oczami. Jedna myśl kołatała jej w głowie: „Przecież to nie może być prawda”. Patrzyła na Wiktora, jakby zobaczyła ducha. Przymknęła powieki, wzięła głęboki oddech i powoli zaczęła je uchylać z nadzieją, że gdy je otworzy, wszystko okaże się pomyłką. Spojrzała raz jeszcze. Nic się nie zmieniło. Naprzeciw Natalii siedział Wiktor. Uśmiechnął się do niej i przywitał ją:

– Dzień dobry, pani Natalio.

– Dzień dobry – odpowiedziała, starając się nie pokazać po sobie zdenerwowania.

Zachodziła w głowę, co ratownik, student AWF-u, robi w kancelarii prawnej, i to jako partner. Przecież to niemożliwe! Nagle uświadomiła sobie, że nigdy nie pytała go, czym się zajmuje, i właściwie nic o nim nie wie. Znała go trzy dni, miał być wakacyjną przygodą, która potem zmieni się w miłe wspomnienie, jak złoty piasek plaży czy blask słońca. Za nic nie mogła się skupić: ani na innych uczestnikach spotkania, ani na tym, co do niej mówią. Powtarzała w myślach, że to, co było między nią a Wiktorem, to tylko wakacyjna przygoda – przeszłość niemająca znaczenia, która nie wpłynie na ich pracę. Ta myśl uspokoiła ją na tyle, że zaczęła odpowiadać na zadawane pytania, starając się mówić składnie i na temat.

Rozmowa była prowadzona w dwóch językach. Anna, która zdążyła sprawdzić lingwistyczne umiejętności Natalii podczas poprzedniego spotkania, teraz była bardziej słuchaczką niż rozmówczynią. Pulchnawy partner i przystojny dżentelmen prowadzili z Natalią rozmowę w języku angielskim. To, co mówiła, najwyraźniej brzmiało rozsądnie, bo wszyscy uśmiechali się miło i z uznaniem. Oprócz Wiktora, który gapił się na nią z zagadkowym uśmieszkiem i nagle odezwał się po francusku, choć z nie najlepszym akcentem:

– Francuski… też zna pani świetnie… – Tu zrobił krót­ką przerwę i uśmiechnął się szeroko. Udając, że spogląda w dokumenty personalne Natalii, dodał: – Wnioskuję to z pani CV i studiów w Paryżu, czy tak?

W tym momencie do dyskusji włączył się niski, łysawy jegomość i nawiązując do jednej z głośnych spraw we francuskim sądownictwie, spytał Natalię, co myśli o wyroku, który wtedy zapadł. Patrzyła z niedowierzaniem na Wiktora i odpowiadała na pytanie. Pozwoliła sobie przy tym na krótki wywód. Jej francuski okazał się równie doskonały jak angielski, bez śladu obcych naleciałości. Zerkała na Wiktora i nie mogła się oprzeć wrażeniu, że on nie pytał o umiejętności lingwistyczne. „Co za bezczelny pajac, co on sobie wyobraża?” – oburzała się w myślach.

Spotkanie skończyło się przed upływem trzydziestu minut, ale Natalii się wydawało, że trwało całą wieczność. Uśmieszkom Wiktora nie było końca, a każde pytanie, które zadawał, służyło nie temu, by poznać ją jako nowego prawnika firmy, lecz przypomnieniu tego, co zaszło między nimi podczas wakacji. Oczywiście tylko ona rozumiała dwuznaczność jego wypowiedzi.

Kiedy Natalia wróciła do swojego biurka, owładnęły nią skrajne emocje. Z jednej strony radość z pracy w wymarzonej kancelarii, z drugiej – coś pomiędzy zawstydzeniem a złością, że jej szef jest tchórzem, który nie miał nawet odwagi osobiście zakończyć ich wakacyjnego romansu i rozpłynął się niczym mgła w promieniach słońca. A dziś po­jawił się na spotkaniu w jej nowej pracy i miał czelność poniżać ją swoim szyderczym uśmieszkiem i naiwnymi pytaniami. Natalia czuła wściekłość. Nie wiedziała, czego się może spodziewać po Wiktorze, tym bardziej że teraz też nie pokazał się od najlepszej strony.

Zdenerwowana, próbowała wyjąć telefon z bocznej kieszeni torby. Ale jej nieudolne, chaotyczne ruchy sprawiły, że torba spadła na podłogę, a jej zawartość – błyszczyk i kilka innych drobiazgów – poturlała się pod sąsiednie biurka. Miała wrażenie, że uwaga wszystkich znajdujących się w pomieszczeniu skupiła się na niej. Obserwują jej niezgrabne ruchy i niezdarne wysiłki pozbierania rozsypanych przedmiotów. Ogarnęło ją uczucie bezradności. Nie lubiła go, świadczył o jej słabości. Rozzłościło ją to. Miała ochotę krzyczeć, głośno wyć, wydać z siebie dźwięk, który pomógł-by się pozbyć przytłaczającego napięcia.

Niespodziewanie podeszli do niej sympatyczna szatynka z chudym blondynem. Natalia aż podskoczyła. Nie zauważyła ich wcześniej i to, że nagle znaleźli się obok niej, jakby wyrośli spod ziemi, solidnie ją wystraszyło.

– Pierwszy dzień? – Z życzliwym uśmiechem spytała dziewczyna, podając jej portfel. – Nie denerwuj się, to bardzo fajna firma. Mam na imię Zuzanna.

– Natalia – odparła z wymuszonym uśmie­chem.

– Jestem Tom – łamaną polszczyzną przedstawił się chłopak, trzymając w ręku notes i długopisy Natalii podniesione z podłogi.

Wydawało się, że zbieranie jej prywatnych gadżetów trwa w nieskończoność i jest niczym grzebanie w jej życiu osobistym. Kiedy zawartość torby wróciła na swoje miejsce, Natalia podziękowała Zuzannie i Tomowi, chwyciła za telefon i szybkim krokiem wyszła z pokoju. Na korytarzu wybrała numer Hanki.

– Ratownik, on tu pracuje! – szepnęła zdenerwowana.

– Jaki ratownik?

– Wiktor! – prawie krzyknęła do telefonu.

– Ratownicy nie pracują w kancelariach prawniczych, coś ci się przywidziało.

– Nic mi się nie przywidziało!

– Jesteś zdenerwowana pierwszym dniem w pracy, to normalne, a facet, który gdzieś ci mignął w korytarzu, był do niego podobny i tyle.

– Nikt mi nigdzie nie mignął! – zirytowała się Natalia. – On siedział naprzeciw mnie, więc wyraźnie go widziałam.

Hanka nie mogła uwierzyć. Bezustannie dopytywała o szczegóły spotkania, żeby wykazać, że Natalia się myli, aż wreszcie wykrzyknęła:

– Ale numer! Wiktor jest mecenasem, partnerem w kan­celarii? Z ratownika prawnikiem, i to w tydzień! – Głośno rozmyślała. – Wiesz, to lepsze niż amerykański sen.

Natalia nie rozumiała jej podekscytowania. Hanka z entuzjazmem wyliczała zalety ich pracy w tej samej kancelarii, koncentrowała się przy tym na kontynuacji romansu.

– Opamiętaj się, to mój szef! – zganiła przyjaciółkę Na­talia.

– No i…? – Hanka miała inne podejście do życia i mężczyzn. Świat był dla niej jak sala balowa, w której tańczyła do utraty tchu, a facetów traktowała jako dodatek do zabawy.

– Romans w miejscu pracy?! – Natalia nie kryła oburzenia.

– Ty jak zawsze. Sztywniara!

Rozdział 2

Dwa tygodnie wcześniej Natalia stała na szczycie schodów prowadzących do budynku, w którym mieściła się jedna z najlepszych kancelarii prawnych w Warszawie, i patrzyła na ulicę tonącą w złocistych promieniach letniego słońca. „Jestem farciarą” – pomyślała dziewczyna i jednym ruchem wyciągnęła drewnianą pałeczkę podtrzymującą jej włosy w fantazyjnie skręconym japońskim koku. Długie, kasztanowe fale spłynęły na szczupłe ramiona ukryte pod granatowym żakietem. Przymknęła oczy i przez krótką chwilę wsłuchiwała się w tętno miasta, które przed laty porzuciła.

Była pełna euforii. „Pierwsza praca w Polsce, i od razu z najlepszymi” – pomyślała z dumą, ale bez odrobiny zdziwienia. Zawsze zwyciężała. Była niczym maszyna zaprogramowana na zdobywanie najwyższych trofeów. Z porażek czerpała mądrość, może dlatego zwycięstwa tak bardzo ją cieszyły. Wiedziała, że przegrywanie jest nieodzowną częścią życia. Po niepowodzeniach nie pozwalała sobie na pesymizm. Potknięcia dodawały jej energii do podejmowania kolejnych wyzwań. Wychodziła z nich silniejsza i niestrudzenie udowadniała sobie, że cel jest ten sam, czasami tylko drogi prowadzące do niego się zmieniają.

Natalia miała barwne życie. Z nizin na wyżyny. Niczym w bajce o Kopciuszku. Oddzielała przyjemność od pracy i bez reszty poświęcała się tej drugiej.

Studia prawnicze zaczęła w Polsce na jednym z najbardziej prestiżowych uniwersytetów. Marzyła o nauce w Oksfordzie, ale przyziemne kwestie finansowe skutecznie ją przystopowały. Nie odebrała tego jako porażki, po prostu uznała, że marzenia należy realizować nawet w niesprzyjających warunkach – i trzymała się tej dewizy. Przegrywanie było wbrew jej naturze. Śniła o wielkim świecie. Innym niż ten, w którym się wychowała. Każdego dnia oczami wyobraźni widziała się u szczytu kariery, odkrywającą nowe kraje i fascynujących ludzi.

Na studia dostała się bez problemu. Wytrwale walczyła o najlepsze noty, każdą wolną chwilę spędzała w czytelni. Godziny nauki przyniosły rezultat w postaci stypendium i tytułu najlepszej studentki roku. Nie miała czasu na życie towarzyskie, ale jego brak szczególnie jej nie doskwierał. „Dziś pracuję na jutrzejsze bankiety wśród elit” – powtarzała sobie bez przerwy. Angażowała się w życie uczelni, zwłaszcza w projekty skupiające międzynarodowe społeczności uniwersyteckie. Jej biegła znajomość języków francuskiego i angielskiego sprawiała, że chętnie zapraszano ją do udziału w różnych spotkaniach.

Pewnego październikowego poranka, gdy kolorowe liście pokrywały alejki parków i miejskie trawniki, jeden z wykładowców poinformował Natalię, że została zgłoszona do międzynarodowej wymiany między uczelniami. Dobrze pamięta ten dzień złotej polskiej jesieni. Pierwszy raz spóźniła się na uniwersytet. W nocy ojciec wrócił do domu pijany i awanturował się do rana. Nikt z rodziny nie miał szans choćby zmrużyć oka. A gdy ojciec wreszcie się zmęczył i usnął, dźwięk budzika zaczął wzywać do porannych obowiązków. Nieprzytomna z niewyspania pomyliła autobusy i zanim się zorientowała, znalazła się na drugim końcu miasta.

Na wieść o stypendium w Paryżu jej serce załomotało radośnie. Wyjazd do Francji i nauka na tamtejszym uniwersytecie były spełnieniem jej marzeń o studiach za granicą. Na myśl o paryskiej uczelni czuła woń starego drewna i pożółkłych ksiąg od wieków stojących na tych samych półkach bibliotecznych.

Po powrocie do domu podzieliła się radosną nowiną z matką. Obie uznały, że to dla Natalii życiowa szansa, i z radością zaczęły planować wyjazd. Innego zdania był ojciec. Nie rozumiał zamiłowania córki do nauki. Uważał, że jako osoba dorosła i odpowiedzialna powinna rozpocząć pracę zarobkową i wspomóc domowy budżet, zamiast tracić czas na kolejne szkoły. Na szczęście dla Natalii nikt w domu się nie liczył z jego zdaniem, zwłaszcza w kwestii edukacji. Spakowała więc walizki i jak na skrzydłach ruszyła na podbój paryskiej uczelni.

Po dwóch latach spędzonych we Francji pojawiła się możliwość przeniesienia do Anglii, do Oksfordu. Przepustką było zwycięstwo w konkursie wiedzy prawniczej. Gdy się do niego przygotowywała, spała po trzy godziny na dobę i żałowała, że traci je na tak prozaiczną czynność. Kiedy ogłoszono wyniki, nie mogła uwierzyć, że za­jęła dopiero drugie miejsce. Jednak ta lokata i wysokie oceny wystarczyły, by mogła pożegnać francuskich przyjaciół i przenieść się do Anglii, na czwarty rok studiów.

O uniwersytecie oksfordzkim wiedziała wszystko. Fascynowały ją opowieści o ludziach, którzy kształcili się w dostojnych murach uczelni, aby rozsławić ją później na cały świat. Natalia znała historię uniwersytetów, na których studiowała. Dzięki temu czuła się w nich bardziej u siebie, nie była obca. Wielokrotnie wykorzystywała swoją wiedzę podczas różnych spotkań, czym zjednywała sobie ludzi, którzy z zainteresowaniem słuchali jej barwnych opowieści. We wszystkim starała się być najlepsza. Jej perfekcjonizm i ogromna ambicja nie pozwalały na zajmowanie miejsca innego niż pierwsze. Chociaż od konkursu na paryskiej uczelni minęło już kilka lat, nadal się zastanawiała, jak to możliwe, że wtedy przegrała z Pierre’em.

Ze wspomnień wyrwał ją dźwięk telefonu dobiegający z torby. Szybko go znalazła i spojrzała na wyświetlacz. To była Hania.

– Udało się! Udało! – krzyknęła radośnie do słu­chawki. – Przyjęli mnie! Słyszysz, dostałam tę pracę!

– Zdziwiłabym się, gdyby cię nie przyjęli – odpowie­działa Hanka, równie podekscytowana. – Żałować będą później – parsknęła śmiechem.

– No to jadę nad morze, przyda mi się odpoczynek, bo pracy będzie dużo. Jutro rano na dworcu o godzinie piątej dwadzieścia pięć, tak? Do zobaczenia, pani mecenas. Bardzo się cieszę. – Po tych słowach Hanka się rozłączyła.

Rozdział 3

Natalia z Hanką poznały się w piaskownicy. Naprawdę. Od pierwszego wejrzenia nie darzyły się sympatią, wiecznie się kłóciły: a to o piasek, a to o foremki. Ich wzajemne relacje ociepliły się dopiero w pierwszej klasie, gdy mimo głośnych sprzeciwów zostały posadzone w jednej ławce. Początkowo się buntowały i próbowały tłumaczyć nauczycielce powody wzajemnej niechęci. Niezliczone kłótnie na lekcjach miały zmęczyć wychowawczynię i doprowadzić do tego, że dziewczynki zostaną rozdzielone i uwolnią się od niechcianego towarzystwa. Kobieta była jednak nieugięta. Im bardziej zacięte boje toczyły Natalia z Hanką, tym częściej słyszały, że „jedną z ważnych umiejętności w życiu jest rozwiązywanie konfliktów”. Nie miały innego wyjścia, jak tylko powoli i z trudem akceptować fakt, że muszą dzielić jedną ławkę, a pół roku później po prostu się polubiły. Pod koniec pierwszej klasy były już nierozłączne. Ramię w ramię rozrabiały w szkole i przewodziły dzieciakom na podwórku. Zdały do tego samego liceum – nie wyobrażały sobie nawet, że mogłoby być inaczej. Nadal siedziały w jednej ławce. Rozdzieliły je dopiero czas matury i wybór uczelni. Natalia od zawsze chciała być prawnikiem, a Hanka – bankowcem. Kiedy jedna zdawała na Uniwersytet Warszawski, druga podchodziła do egzaminów w Szwajcarii. By być najlepszym bankowcem, Hanka wybrała studia w kolebce szwajcarskiej bankowości na uniwersytecie w St. Gallen. Obie dziewczyny bez trudu dostały się na wymarzone uczelnie, co przypieczętowało przyjacielską rozłąkę.

Pierwszy raz rozstawały się na dłużej niż dwa tygodnie. Początkowo dzwoniły do siebie codziennie, ale wkrótce się okazało, że rachunki telefoniczne przekraczają ich możliwości finansowe, zaczęły więc pisać mejle i rozmawiać przez komunikator internetowy. Widywały się w święta, wakacje lub podczas przerw na uczelni.

Kiedy Natalia przeniosła się na studia do Paryża, a później do Oksfordu, jeszcze trudniej było im się widywać. Nie rezygnowały jednak – podróżowały autostopem, by spotkać się gdzieś w połowie drogi, a przy okazji odkrywały uroki Francji i Szwajcarii, a później także Anglii. Dobrze poznały dzięki temu tajemnicze zakątki Lazurowego Wybrzeża i miasteczek wtulonych w alpejskie stoki.

Rozdział 4

Pociąg z głośnym stukotem pokonywał kolejne kilometry, a za oknem jak w kalejdoskopie zmieniał się barwny krajobraz. Las ustępował miejsca soczystej zieleni łąk albo kraciastym polom, falującym żółtym kwiatostanem rzepaku lub kołyszącym się kłosami złocistych zbóż. Krajobrazy za szybą przesuwały się, jakby piękno przyrody konkurowało przed oczami podróżnych o palmę pierwszeństwa z urokliwymi przedmieściami miasteczek. Im bardziej pociąg zbliżał się do celu, tym wyraźniej w mijanych zabudowaniach widoczne były wpływy niemieckiej architektury: czerwona cegła łączona z drewnianymi balami, tak zwany pruski mur.

Dzień był ciepły, słoneczny. Natalia zamknęła oczy, w wyobraźni widziała błękitne niebo nad grafitowym morzem, czuła gorący piasek pod stopami i promienie słońca na skórze. Miała nawet wrażenie, że wiatr zabłąkał się w jej włosach. „Będzie cudownie” – pomyślała.

Pociąg mozolnie wtoczył się na docelową stację. Mały dworzec z charakterystyczną ceglaną zabudową obojętnie witał przyjezdnych, a zegar błędnie odmierzał czas.

Dziewczyny zdjęły bagaże z półki, uprzejmie pożegnały współpasażerów i pospiesznym krokiem opuściły pociąg. Fala gorącego powietrza, nieporuszonego najmniejszym podmuchem wiatru, buchnęła im prosto w twarz. Pobliski las, niczym ciężka teatralna kurtyna, nie przepuszczał rześkiego powiewu morskiej bryzy. Dziewczyny poczuły, że nie ma czym oddychać, a rozgrzany beton parzy w stopy przez cienkie podeszwy butów.

– Pięknie! Jeszcze nie rozpoczęłyśmy wakacji, a już je skończymy. Przez ten upał albo się udusimy, albo wtopimy w beton na tej zapomnianej stacji – narzekała Hanka, przestępując z nogi na nogę.

– Hanka, nie marudź. Od lat zarzekasz się, że nie bę­dziesz jeździć do Polski na wakacje, bo tu wszystko jest na odwrót. Morze na północy, a góry na południu i w efekcie latem zimne morze, a zimą ciepłe góry. Dziś jest jak na Lazurowym Wybrzeżu. Upał, aż przyjemnie. A do tego w stopy gorąco – śmiała się Natalia. – Zapamiętaj to wrażenie, przyda się zimą w największe mrozy.

– I to ma mnie pocieszyć? – narzekała Hanka.

– Maruda – szepnęła Natalia i dziarskim krokiem ru­szyła w stronę cienia z nadzieją na odrobinę chłodu.

Hanka człapała za nią, nadal utyskując na upał i zmęczenie, a kiedy przyjaciółka skryła się w cieniu drzew, wymamrotała do niej:

– Lepiej tam?

Natalia przysiadła na walizce i patrzyła, jak przyjaciółka zbliża się ociężale. Chwilę na nią czekała, po czym razem ruszyły w dalszą drogę.

Przez zieloną gęstwinę lasu tu i ówdzie przebijała pruska zabudowa ryglowa. Na tyłach piętrowego, ceglanego domku z ukośnymi drewnianymi balami kryły się mniejsze budynki. Kiedyś stał tu folwark, dziś w dwóch budynkach mieściły się pokoje gościnne, w trzecim znajdowały się restauracja i bar. Całość urządzono ze smakiem. Z zawieszonych pod oknami donic spływały kaskadami drobne, kolorowe kwiaty, zdobiące surowy mur. Dziedziniec między budynkami wyłożono koralowym brukiem, złączenia bujnie porastał mech. Stojąca na środku dziedzińca atrapa studni tonęła w kwiatach. W dużych glinianych donicach pieniły się hortensje. Z głównej ulicy dziewczyny skręciły na brukowy podjazd i wąskim chodnikiem, oddzielonym od trawnika niskim żywopłotem z bukszpanów, zmierzały w stronę wejścia. Na podjeździe dokazywały dzieci, a ich rodzice, którzy wypakowywali bagaże z samochodu, zastawili pakunkami przejście do hotelu.

W starym folwarku panowała rodzinna atmosfera. Goście się znali i lubili, od lat tu przyjeżdżali. Niełatwo było o wolny pokój, przypadkowi urlopowicze stanowili rzadkie zjawisko.

W czasach liceum dziewczyny często przyjeżdżały do gospodarstwa Stary Folwark na letnie wakacje. Teraz, po latach zwiedzania wypoczynkowych kurortów Francji, Szwajcarii i Anglii, zatęskniły za polskim morzem. Zapragnęły wrócić do miejsca, gdzie tyle razem przeżyły. Dobrze znały miasteczko, jego bary, sklepiki i smażalnie ryb. Wiedziały, kiedy na plaży organizowane są najlepsze imprezy, i zawsze świetnie się bawiły.

Na progu Natalię i Hankę przywitała właścicielka, urocza pani około siedemdziesiątki. Jej uśmiechniętą twarz okalały niesforne pasma blond włosów, które wymknęły się z nienagannego koka. Kwiecista spódnica kontrastowała z białą bluzką, na której spoczywał sznur bursztynów. Kobieta poprowadziła dziewczyny do ich pokoju. Po drodze wymieniły kilka grzecznościowych zdań. Pod drzwiami pokoju właścicielka wręczyła im klucz i odeszła, życząc miłego pobytu.

Wtoczyły się z bagażami do środka. Zamknęły drzwi i bez słowa osunęły się na tapczany ustawione pod ścianami. Zmęczone podróżą, chwilę odpoczywały w milczeniu.

Ciszę przerwała Hanka:

– Idę pod prysznic, bo aż się lepię od tego gorąca. Nie wiem tylko, czy uda mi się odkleić od łóżka. – Zaczęła się śmiać.

– Ja nawet nie próbuję – odparła Natalia, również rozba­wionym głosem.

Znowu zapadła cisza.

– Właściwie to dokąd nam się spieszy? – odezwała się Hanka. – Jesteśmy na wa­kacjach…

Natalia nie odpowiedziała. Już spała.

Trzy godziny później powoli otworzyła oczy i przeciągnęła się leniwie. Jej wzrok przykuła zawinięta w ręcznik Hanka, podrygująca po pokoju ze słuchawkami na uszach. Wyginała się niczym Demi Moore w filmie Striptiz w rytm Little Bird Annie Lennox, który dobiegał też do uszu Natalii. Rozbawiona usiadła na łóżku i uważnie śledziła taneczne ruchy przyjaciółki. Gdy Hanka odwróciła się do niej, Natalia zaczęła rytmicznie klaskać.

– Zgadnij, kto przyjeżdża do Europy na święta i syl­westra? – spytała trochę za głośno Hanka, wyciągając słuchawki z uszu i siadając na łóżku obok Natalii.

– Nie mam pojęcia – odparła, nadal lekko zaspana.

– Dlatego mówię, żebyś zgadła.

– Potrzebna mi jakaś podpowiedź.

– Blondynka…

– Kaśka?!

– No! – rzuciła Hanka z szerokim uśmiechem. – Właś­nie przysłała mi wiadomość, że przyjeżdża na święta do Polski i chce z nami spędzić część świąt i sylwestra.

– Świetnie, wieki jej nie widziałyśmy. Ciekawe, co tam u niej.

– Chyba chce wracać na stałe, ma dosyć amerykańskie­go stylu życia.

– Mnie pisała, że nie może się zdecydować.

– Nie dziwię się, trzyma ją tam jakiś przystojny prawnik.

– Prawnik? – zdziwiła się Natalia.

– Mhm – mruknęła Hanka.

– To ja się zatrzymałam na tym ciachu, na neurochi­rurgu.

– Neurochirurg to sprawa sprzed dwóch lat, po nim był jeszcze strażak. A z tym prawnikiem jest od roku.

– Hmm, strażak też wyglądał jak milion dolarów – wes­tchnęła Natalia, przeciągając się leniwie.

– Ponoć prawnik nie odbiega od reszty przystojniaków ze stajni Kaśki – roześmiała się Hanka.

– To dlaczego jeszcze nam się nim nie pochwaliła?

– Powiedziała, że to poważny związek, a my zawsze oceniamy jej facetów jak towar na targu, a potem komentujemy w niewybredny sposób… Dlatego nie pokaże nam jego zdjęcia.

– Nieprawda! Wcale nie jak na targu! A nasze ko­mentarze nie są niewybredne – oburzyła się Natalia.

– Czyżby?! – Hanka sprawiała wrażenie rozbawionej.

– Jesteśmy aż takie okropne? – jęknęła Natalia.

Hanka roześmiała się w głos.

– Nie, no tak w ogóle to nie. Na widok zdjęcia strażaka w kąpielówkach zatkało nas i zapytałyśmy, czy to jego prawdziwy rozmiar, czy może ma ochraniacz. A kiedy Kaśka pokazała nam zdjęcie neurochirurga, narzekałyśmy, że nie możemy stwierdzić, czy jest fajny, bo na fotce jest w ubraniu. Żartowałyśmy, że widać natura nie obdarzyła go tak hojnie jak strażaka i dlatego Kaśka się wstydzi. A pamiętasz, jak reagowałyśmy na jej wcześniejszych facetów? Ich też nie oszczędzałyśmy. Tego megaprzystojniaka podsumowałyśmy krótko: z taką urodą musi być głupiutki jak but, ale… no chyba do rozmów nie jest potrzebny. Na żadnym nie zostawiłyśmy suchej nitki…

– Fakt, i nie ma się co dziwić, że Kaśka zrobiła się ta­jemnicza. – Natalia się roześmiała.

Kaśka była barwną postacią. Zawsze miała u mężczyzn spore powodzenie, choć na pewno nie można jej było nazwać ikoną seksu. Niezbyt wysoka, raczej krągła. Blondynka. W liceum bezustannie stosowała jakieś diety, aż dała za wygraną i została ze swoimi rubensowskimi kształtami. Przypominała trochę Świnkę Piggy, zwłaszcza gdy gestem gwiazdy poprawiała kręcone włosy. Jej kobiecość i seksapil przyciągały rzesze adoratorów. Często też pojawiała się w centrum dziwnych wydarzeń.

Copyright for the Polish Edition © 2018 Edipresse Polska SA

Copyright for text © 2018 Dorota Wachnicka

Edipresse Polska SA

ul. Wiejska 19

00–480 Warszawa

Dyrektor ds. książek: Iga Rembiszewska

Redaktor inicjujący: Natalia Gowin

Produkcja: Klaudia Lis

Marketing i promocja: Renata Bogiel-Mikołajczyk, Beata Gontarska

Digital i projekty specjalne: Katarzyna Domańska

Dystrybucja i sprzedaż: Izabela Łazicka (tel. 22 584 23 51),Barbara Tekiel (tel. 22 584 25 73),

Andrzej Kosiński (tel. 22 584 24 43)

Korekta: Ewdokia Cydejko, Jolanta Kucharska

Projekt okładki i stron tytułowych: Agnieszka Skopińska

Zdjęcie na okładce: Dmitry_Tsvetkov/Shutterstock

Skład i łamanie: JS Studio

Biuro Obsługi Klienta

www.hitsalonik.pl

mail: bok@edipresse.pl

tel.: 22 584 22 22

(pon.-pt. w godz. 8:00–17:00)

www.facebook.com/edipresseksiazki

www.instagram.com/edipresseksiazki

ISBN 978-83-8117-780-1

Wszelkie prawa zastrzeżone. Reprodukowanie, kodowanie w urządzeniach przetwarzania danych, odtwarzanie w jakiejkolwiek formie oraz wykorzystywanie w wystąpieniach publicznych w całości lub w części tylko za wyłącznym zezwoleniem właściciela praw autorskich.