Strona główna » Literatura faktu, reportaże, biografie » Gry tajnych służb

Gry tajnych służb

5.00 / 5.00
  • ISBN:
  • 978-83-8043-034-1

Jeżeli nie widzisz powyżej porównywarki cenowej, oznacza to, że nie posiadamy informacji gdzie można zakupić tę publikację. Znalazłeś błąd w serwisie? Skontaktuj się z nami i przekaż swoje uwagi (zakładka kontakt).

Kilka słów o książce pt. “Gry tajnych służb

Dorota Kania dziennikarka śledcza, autorka bestselerowych książek, Cień Tajnych Służb oraz Resortowe Dzieciposzukuje odpowiedzi na te pytania w najnowszej książce Gry tajnych służb.

W książce znajdują się nieznane dokumenty nie znane tej pory operacje tajnych służb – w każdej pojawiają się osoby, które zginęły w dziwnych okolicznościach lub zostały zamordowane a sprawców nie ustalono. Niektóre z wątków książki: Jacek Bartosiak, II sekretarz polskiej ambasady w Bejrucie ( funkcjonariusz SB, znający tajne operacje na Bliskim Wschodzie); Walerian Pańko, prezes NIK zaraz po tym gdy wyszła na jaw afera FOZZ zginął w wypadku samochodowym; Gen. Jerzy Fonkowicz – funkcjonariusz Informacji Wojskowej, później LWP. Bliski współpracownik Jaroszewicza – zginął w bardzo podobny sposób; Tadeusz Steć – przewodnik sudecki, został zamordowany przez nieznanych sprawców. Miał wejść do tajnego niemieckiego archiwum razem z Jaroszewiczem i Fonkowiczem itd.

Polecane książki

Historia o zemście, niezwykłej sile i walce, ale nade wszystko – historia o zakazanej miłości! „Tylko jedna noc to zmysłowa, inteligentna i całkowicie wciągająca powieść. Zapierająca dech w piersiach – od początku do końca. Kocham tę książkę i nie mogę się doczekać, by wyruszyć gdziekolwiek Simona ...
  Awanturnicza powieść fantasy i romantyczna historia miłosna w jednym. Jeżeli jeszcze dodamy do tego błyskotliwy dowcip i kultową ekranizację z plejadą gwiazd, to mamy prawdziwy międzypokoleniowy bestseller. Szermierka. Zapasy. Tortury. Trucizna. Prawdziwa miłość. Nienawiść. Zemsta. Olbrzymi. Myś...
Odkryj, jak moda może pomóc ci prawdziwie być sobą, przyciągać dobry los i manifestować twoje marzenia. Kiedy twoja piękna rzeczywistość wewnętrzna i zewnętrzna pasuje do siebie, możesz rozkoszować się w magii każdego dnia. Moda stosowana z intencją może być potężną, afirmującą życie praktyką. Zbudu...
Zobrazowanie królów i książąt polskich przez wybitnego pisarza, Józefa Ignacego Kraszewskiego. Praca oparta na źródłach pisanych, ikonografii i sfragistyce, stąd utrzymywano, że przedstawione w niej wizerunki władców należą do prawdziwych i autentycznych....
Wzgardzony syn szykuje zemstę Powracając do dickensowskiej tradycji publikowania powieści w odcinkach, jak niegdyś w tygodnikach, prezentujemy jedenaście odcinków tej porywającej powieści, której każda część kończy się w dramatycznym momencie, co sprawia, że nie można doczekać się kolejnego tygodn...
Powieść Ewy Witkiewicz „A co z prawdą??” jest drugim tomem powieści „Ze szczęściem w ciuciubabkę”. Opisuje dalsze losy tej samej bohaterki Emmy, która tym razem w sposób ewidentny staje się ofiarą uwięzioną w pajęczynie kłamstw i tajemnic. Autorka bierze pod lupę źródło nieudanego związku. Porażki m...

Poniżej prezentujemy fragment książki autorstwa Dorota Kania

STRONA REDAKCYJNA

Zdjęcia: Robert Krauz

Zdjęcie na okładce: Magdalena Piejko

© Copyright by Wydawnictwo M, Kraków 2015

ISBN 978-83-8043-034-1

Wydawnictwo M

31-002 Kraków, ul. Kanonicza 11

tel. 12 431-25-50; fax 12 431-25-75

e-mail:biuro@wydawnictwom.pl

www.wydawnictwom.pl

Dział handlowy: tel. 12 431-25-78; fax 12 431-25-75

e-mail:handel@wydawnictwom.pl

Księgarnia wysyłkowa: tel. 12 259-00-03; 721-521-521

e-mail:bok@klubpdp.pl

www.klubpdp.pl

Publikacja elektroniczna:

ROZDZIAŁ 1. STEFAN NIEDZIELAK. STANISŁAW SUCHOWOLEC. SYLWESTER ZYCH

ROZDZIAŁ 1

STEFAN NIEDZIELAK. STANISŁAW SUCHOWOLEC. SYLWESTER ZYCH

Zabójstwa księży u progu III RP

Zabójstwa
księży: Stefana Niedzielaka, Stanisława Suchowolca oraz Sylwestra Zycha, stały
się symbolem przejścia systemu PRL do III RP. Każdy z trzech księży został
zamordowany w nocy, gdy nie było żadnych świadków. Do dziś nie wykryto
sprawców ich śmierci, jednak tropy wskazują, że za tymi zbrodniami stoją
funkcjonariusze komunistycznej bezpieki.

6 lutego
1989 r., inauguracja obrad Okrągłego Stołu. Mec. Władysław Siła-Nowicki
w swoim przemówieniu wzywa do uczczenia minutą ciszy zamordowanych kilka
tygodni wcześniej księży: Stanisława Suchowolca i Stefana Niedzielaka.
Uczestnicy obrad wstają, jednak zarówno tej sceny, jak i przemówienia mec.
Władysława Siły-Nowickiego nie zobaczyli widzowie TVP — została wycięta.
Usunięcie tej sceny z jedynego kanału telewizyjnego, do jakiego wówczas
mieli dostęp Polacy, jest swoistym symbolem — śledztwa były tak prowadzone, by
wymazać z nich wszystko, co mogło się przyczynić do wyjaśnienia zabójstwa
księży.

Trzynaście lat później, 5 lutego 2002 r., Oddziałowa
Komisja Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu w Warszawie będąca
w strukturach Instytutu Pamięci Narodowej wszczyna śledztwo w sprawie
funkcjonowania od 28 listopada 1956 r. do 31 grudnia 1989 r. w strukturach
Ministerstwa Spraw Wewnętrznych związku, kierowanego przez osoby zajmujące
najwyższe stanowiska państwowe, który miał na celu dokonywanie przestępstw,
w tym zabójstw działaczy opozycji politycznej i duchowieństwa.
Śledztwo objęło swoim zakresem 46 różnych wątków — w 2015 r. było kontynuowanych 11 z nich, w tym
sprawy dotyczące ks. Stefana Niedzielaka, ks. Stanisława Suchowolca oraz ks.
Sylwestra Zycha.

Postępowanie
zainicjował prokurator Andrzej Witkowski, który w maju 2001 r.,
w wyniku wcześniej podjętych rozmów z ówczesnym ministrem
sprawiedliwości prof. Lechem Kaczyńskim oraz prok. Zbigniewem Wassermannem,
przedłożył prokuratorowi krajowemu dziesięciostronicową notatkę urzędową
z ustaleń śledztwa, jakie prowadził w latach 1990—1991.

Minister
sprawiedliwości — prokurator generalny, po przeanalizowaniu treści wskazanego
dokumentu polecił Głównej Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu
prowadzenie postępowania przygotowawczego w sprawie kierowania wykonaniem
zabójstwa ks. Jerzego Popiełuszki przez osoby, które w hierarchii partyjno-państwowej
w 1984 r. zajmowały wyższe stanowiska od generałów Władysława Ciastonia
i Zenona Płatka.

W październiku
2001 r. dyrektor Głównej Komisji prof. Witold Kulesza wydał zarządzenie
o prowadzeniu tego postępowania przez prokuratora Oddziałowej Komisji
Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu w Lublinie.

5
lutego 2002 r. prokurator lubelskiej Oddziałowej Komisji wszczął śledztwo
w sprawie funkcjonowania w resorcie spraw wewnętrznych PRL związku
przestępczego od 28 listopada 1956 r. do 31 grudnia 1989 r., w Warszawie
oraz innych miastach i miejscowościach na terenie całego kraju. Tak
szerokim zakresem przedmiotowego postępowania objęto między innymi okoliczności
śmierci ponad stu ofiar, które straciły życie w okresie stanu wojennego
i w latach następnych — napisał prok. Andrzej Witkowski
w numerze 1 Biuletynu IPN ze stycznia 2003 r.

W latach
90. sprawami zabójstwa księży zajmowała się Sejmowa Komisja Nadzwyczajna do
Zbadania Działalności MSW (tzw. komisja Rokity, ponieważ na jej czele stanął
poseł Obywatelskiego Klubu Parlamentarnego Jan Rokita). Komisja została
powołana 17 sierpnia 1989 r. przez Sejm kontraktowy dla zbadania
przestępczej działalności organów MSW w czasie stanu wojennego
w Polsce. Przedmiotem jej czynności było zbadanie przedstawionych przez Komitet
Helsiński w Polsce 93 wypadków zgonów, co do których istniało uzasadnione
podejrzenie, że mogły nastąpić na skutek działań organów bezpieczeństwa PRL.
Komisja istniała do września 1991 r., a efektem jej prac był przedstawiony
Sejmowi 26 września 1991 r. tzw. raport Rokity, w którym członkowie
komisji uznali, że spośród 122 niewyjaśnionych przypadków zgonów działaczy
opozycji aż 88 miało bezpośredni związek z działalnością funkcjonariuszy
MSW. Ustaliła też nazwiska blisko 100 funkcjonariuszy MSW i urzędników
prokuratury, podejrzanych o popełnienie przestępstw związanych z 91
przypadkami zgonów, z których żaden nie został pociągnięty do
odpowiedzialności.

Przestępczą
działalnością MSW PRL zajmowało się także Biuro Interwencji Kancelarii Senatu
kierowane przez Zofię Romaszewską. Ona też była ofiarą działań bezpieki. Jeden
z takich „przypadków” stanowiło dwukrotne podpalenie prawego ołtarza
w parafii Dzieciątka Jezus na ul. Czarnieckiego na Żoliborzu 10 grudnia
1987 r., tuż przed uroczystością wręczenia Zofii i Zbigniewowi
Romaszewskim Nagrody Praw Człowieka. Proboszczem parafii był wspierający
opozycję ks. Roman Indrzejczyk, który 10 kwietnia 2010 r. zginął
w katastrofie smoleńskiej.

* * *

Pisząc o zamordowanych księżach, nie sposób
ominąć działalności Jerzego Urbana na początku III RP, który od kwietnia do
września 1989 r. był przewodniczącym Komitetu ds. Radia i Telewizji, będąc
jednocześnie ministrem bez teki w rządzie Mieczysława Rakowskiego. Jako
szef Radiokomitetu zlecił nakręcenie paszkwilanckiego reportażu na temat
śmierci ks. Zycha, a po odejściu z telewizji publicznej 8 kwietnia
1991 r. Urban wspólnie z Aliną Marią Machnicką założył spółkę URMA
wydającą brukowy tygodnik „Nie”. Jak czytamy w akcie notarialnym
znajdującym się w Krajowym Rejestrze Sądowym, pełnomocnikiem Aliny Marii
Machnickiej był Hipolit Starszak (zmarły w styczniu 2015 r.) —
funkcjonariusz Służby Bezpieczeństwa, absolwent szkoły KGB w Moskwie, szef
Biura Śledczego MSW, a od kwietnia 1984 do maja 1990 r. zastępca
prokuratora generalnego.

Alina Machnicka,
współzałożycielka
tygodnika „Nie” –
zdjęcie z akt paszportowych
w 1952 r.

Alina
Maria Machnicka (ur. 1923) była skoligacona z Jerzym Urbanem — jej matka
Zofia, po mężu Poznańska, była z domu Brodacz, tak jak matka Jerzego
Urbana, Maria. Na przełomie lat 40. i 50. ubiegłego wieku Machnicka
pracowała w Ministerstwie Handlu Zagranicznego, a następnie od 1954
r. jako dziennikarz w „Trybunie Wolności” oraz w Telewizji Polskiej.
Machnicka jako jedna z pierwszych dziennikarzy trafiła do Doświadczalnego
Ośrodka Telewizyjnego — program emitowano początkowo raz w tygodniu,
a od 1 listopada 1955 r. — trzy razy w tygodniu.

Jej
mąż Wiesław Konstanciak w czasie wojny był członkiem Armii Krajowej, po
wojnie pracował w Ekspozyturze Centralnego Zarządu Rybołówstwa Morskiego; był
również zarejestrowany jako agent-informator przez Ministerstwo Bezpieczeństwa
Publicznego.

W 1955
r. Machnicka bezskutecznie ubiegała się o wyjazd do matki i dalszej
rodziny do Izraela. W 1968 r., będąc redaktorem w Telewizji Polskiej,
wyjechała do Francji na stypendium i do Polski już nie wróciła. Ówczesne
władze potraktowały opuszczenie kraju przez Machnicką jako zdradę, dopiero
w grudniu 1976 r. uzyskała zgodę na zmianę obywatelstwa polskiego na
francuskie.

Na
wzór ukazującego się od 1970 r. lewackiego bulwarowego francuskiego tygodnika
„Charlie Hebdo” powstał tygodnik „Nie”, którego redaktorem naczelnym został
Jerzy Urban. W jego tygodniku, podobnie jak we francuskim pierwowzorze,
atakowano księży i Kościół katolicki; w prześmiewczy, brukowy sposób
co pewien czas w knajackim stylu pisano o zabójstwie księży:
Niedzielaka, Suchowolca i Zycha. Warto przy tym pamiętać, że w czasie
gdy prowadzono śledztwo w sprawie zabójstwa księży, zastępcą prokuratora
generalnego był Hipolit Starszak. Czy pozwoliłby na oskarżenie swoich kolegów
z komunistycznej bezpieki o udział w tych zabójstwach?

Akt notarialny spółki URMA wydającej tygodnik „Nie” założonej przez Jerzego Urbana
i Alinę Machnicką, której pełnomocnikiem był Hipolit Starszak,
szkolony w Moskwie m.in. szef Biura Śledczego MSW PRL

Akt notarialny spółki URMA założonej przez Jerzego Urbana i Alinę Machnicką,
której pełnomocnikiem był Hipolit Starszak, szkolony w Moskwie
m.in. szef Biura Śledczego MSW PRL

Akt notarialny spółki URMA założonej przez Jerzego Urbana i Alinę Machnicką,
której pełnomocnikiem był Hipolit Starszak, szkolony w Moskwie
m.in. szef Biura Śledczego MSW PRL

Zezwolenie prezesa Państwowej Agencji Inwestycji Zagranicznych
z 3 kwietnia 1991 r. na utworzenie spółki URMA
z udziałem podmiotu zagranicznego

Zabójstwo
ks. Stefana Niedzielaka Strażnik
pamięci Katynia

Ks.
Stefan Niedzielak, proboszcz parafii pod wezwaniem św. Karola Boromeusza na
Powązkach, został zamordowany w nocy z 20 na 21 stycznia 1989 r.
Martwego kapłana znalazł Henryk Różycki, kościelny, który zaniepokojony
nieobecnością księdza na mszy o godz. 7 rano, jaką ten zwyczajowo
odprawiał, poszedł na plebanię. Natychmiast zawiadomił pracowników administracji
cmentarza, którzy zadzwonili do oficera dyżurnego Stołecznego Urzędu Spraw
Wewnętrznych. Oficer dyżurny WUSW powiadomił z kolei Dzielnicowy Urząd
Spraw Wewnętrznych Warszawa-Wola oraz pogotowie, którego lekarz stwierdził
zgon. Na plebanii widać było ślady plądrowania: m.in. została rozbita drewniana
szafa, uszkodzono zamek w biurku, ale — co ciekawe — nie zostały
skradzione pieniądze. W trakcie przeszukania znaleziono sporą ilość
gotówki zarówno w złotówkach, jak i w obcych walutach. Wokół
biurka leżały rozrzucone dokumenty, co wyglądało na pozorowane działania.
Według policji zabójcy przeszli przez płot od ul. Powązkowskiej od strony
Burakowskiej z przystanku autobusowego, następnie powrócili na ten sam
przystanek i odjechali w kierunku Żoliborza — pies podjął ślad
i zaprowadził milicyjnego przewodnika jedynie do przystanku. Już
w trakcie wstępnych oględzin ustalono, że kapłan był brutalnie pobity;
miał m.in. złamany nos i szczękę, co potwierdziła sekcja zwłok. Mimo że
istniały dowody, iż zabójstwo ks. Niedzielaka miało motyw
polityczny, funkcjonariusze Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, którym
kierował Czesław Kiszczak, z góry założyli, że motywem zbrodni była
kradzież.

Grób ks. Stefana Niedzielaka na
cmentarzu Powązkowskim w Warszawie

Upamiętnienie ks. Stefana Niedzielaka na
cmentarzu Powązkowskim w Warszawie

Budynek plebanii św. Karola Boromeusza, gdzie zamordowano ks. Stefana Niedzielaka

„Wstępne
ustalenia na miejscu zdarzenia pozwalają przyjąć, że pokrzywdzony padł ofiarą
zabójstwa na tle rabunkowym” — czytamy w informacji Biura Śledczego MSW
z 21 stycznia 1989 r.

* * *

Zeznania
osób, z którymi ks. Niedzielak miał kontakt, były jednoznaczne:
wielokrotnie mu grożono, a on sam mówił, że zostanie zamordowany. Kapłan
niemal przez całe dorosłe życie zajmował się sprawą zbrodni katyńskiej,
o czym doskonale wiedziała komunistyczna bezpieka.

Ksiądz
Niedzielak specjalizował się w tzw. problematyce katyńskiej. Uczestniczył
we wszystkich imprezach na terenie Warszawy związanych z tą tematyką.
Głosił kazania, wciąż wracając do konieczności wyjaśnienia okoliczności
i rzeczywistych sprawców rozstrzelania m.in. polskich oficerów
i żołnierzy w Katyniu — czytamy w dokumentach Służby
Bezpieczeństwa znajdujących się w Instytucie Pamięci Narodowej.

O tym,
że ksiądz Niedzielak zginął w powodu przywracania pamięci o Katyniu,
mówił Andrzej Melak, członek Konspiracyjnego Komitetu Katyńskiego, który
powstał z inicjatywy ks. Wacława Karłowicza i Stefana Melaka (zginął
w katastrofie smoleńskiej), brata Andrzeja. Stefan Melak kierował głośną
konspiracyjną akcją ustawienia 31 lipca 1981 r. w tzw. Dolince Katyńskiej
na cmentarzu na Powązkach w Warszawie pierwszego w Polsce Pomnika
Katyńskiego, który został wykonany z granitu przez Arkadiusza Melaka
i ważył kilka ton. Ustawienie pomnika było zainspirowane przez ks.
Niedzielaka, który był inicjatorem całego przedsięwzięcia i aktywnie
w nim uczestniczył. Pomnik stał na Powązkach zaledwie kilka godzin: został
usunięty po interwencji ambasady ZSRS.

Przyjaciel
księdza, nieżyjący już opozycjonista Wojciech Ziembiński (razem z ks.
Niedzielakiem tworzyli Sanktuarium „Poległym i Pomordowanym na Wschodzie”
w kościele św. Karola Boromeusza na Powązkach), działacz Ruchu Obrony Praw
Człowieka i Obywatela, 16 lutego 1989 r. podczas przesłuchania podkreślał,
że księdzu grożono i że został on zamordowany:

O śmierci
księdza dowiedziałem się 21 stycznia 1989 ok. 13 od mec. Grabińskiego [Andrzeja
— red.], z którym byłem umówiony na Starym Mieście. Na spotkanie przybył
Jan Olszewski. Wszyscy trzej udaliśmy się na plebanię parafii pw. św. K.
Boromeusza. Zastaliśmy tam ekipę śledczą wraz z nadzorującym prokuratorem
Warszawa-Wola oraz kanclerza kurii Zdzisława Króla. Ostatni raz na plebanii
byłem 10 dni przed śmiercią księdza.
Pierwszym moim spostrzeżeniem, które mnie zaskoczyło, były palące się światła
we wszystkich pomieszczeniach przy odsłoniętych zasłonach i stan taki miał
trwać, jak się dowiedziałem od ekipy śledczej lub innych osób jej
towarzyszących, od godziny około 20 dnia 20.01.1989. Z całą
odpowiedzialnością stwierdzam, iż nie było w zwyczaju proboszcza S.
Niedzielaka palenie światła przy odsłoniętych zasłonach, a tym bardziej
palenie światła we wszystkich pomieszczeniach jednocześnie. Ponadto stwierdzam,
że drzwi wejściowe do mieszkania zmarłego księdza w porze wieczorowej były
zamykane na zasuwę. Ksiądz Niedzielak nie miał w zwyczaju, aby
w porze wieczorowo-nocnej pytać przybyłą osobę zwyczajowym „kto
tam”.

Przypominam
sobie, że w miesiącu grudniu 1988 r. zwróciłem księdzu uwagę, aby był
ostrożniejszy, gdy przybyłem do niego w odwiedziny, nie zapowiedziawszy
się telefonicznie, i otworzył mi drzwi bez pytania. Na co ksiądz
odpowiedział mi, iż każdy wie, że mieszka tu kapłan, i bez wyraźnego
powodu nie przybywa, a z kolei kapłan zawsze musi być gotowy do
posługi religijnej, jak np. ostatnie namaszczenie. Moja uwaga poczyniona
księdzu była związana z naszą rozmową z pierwszej połowy miesiąca
listopada 1988 r. na temat pogróżek anonimowych telefonicznych, które otrzymywaliśmy
wspólnie ze zmarłym księdzem. Ja m.in. otrzymałem kilka pogróżek przed
uroczystościami związanymi z dniem 11 listopada [dopisek odręczny:
dlaczego nie zawiadomił MO, z kim jeszcze o tym mówił]. Był to głos
męski, chropowaty, a treść tych pogróżek cytuję z pamięci: „znowu
podskakujesz, ty skurwysynu, długo nie pożyjesz”, po czym głos wyłączał
się.

O tym fakcie powiedziałem ks. Niedzielakowi,
żartując nawet, żeby szykował mi pogrzeb, na co on odpowiedział mi, że pełno ma
takich telefonów i jeśli już o pogrzebie mowa, to najpierw będzie
jego pogrzeb. Nie przywiązywaliśmy z księdzem wagi do tego typu pogróżek —
miały one miejsce od wielu lat, szczególnie po 1984 r. po wmurowaniu krzyża
z napisem „Poległym na Wschodzie”, umieszczonym na zewnętrznej ścianie
kościoła pw. K. Boromeusza. Ksiądz był wyczulony na przypomnienie martyrologii
narodu polskiego, a w szczególności tych rodaków, którzy zginęli na
skutek wydarzeń z dnia 17 września 1939. O tej sprawie
i życiorysie zmarłego księdza napisałem artykuł przeznaczony dla prasy
katolickiej.

Wniosek,
że ksiądz został zabity, wyciągam przede wszystkim z tego, co usłyszałem
w dniu 21.01.1989 na terenie plebanii od prowadzących śledztwo
i asystujących im osób, jak np. Piotr Niedzielak, brat księdza. Ks.
Niedzialak poświęcał coraz więcej uwagi ofiarom terroru stalinowskiego
i zajmował się rodakami na Wschodzie. Otrzymywał anonimy i pogróżki —
zeznał Wojciech Ziembiński.

Na
protokole jego przesłuchania widnieje odręczny dopisek:

Nie
można wykluczyć prawdomówności świadka, ale zeznania mogą mieć charakter
prowokacyjny i na jego zeznaniach nie należy opierać wersji śledczych.

Dlaczego
bezpieka przyjęła, że Wojciech Ziembiński mówi prawdę, chociaż zazwyczaj
w takich przypadkach chciała zdeprecjonować zeznania? Odpowiedzi należy szukać
w wydarzeniach, które miały miejsce cztery lata wcześniej. W nocy
z 14 na 15 sierpnia 1985 r. nieznani sprawcy podpalili drzwi do
mieszkania. Opozycjonisty nie było wówczas w domu — pożar ugasili
sąsiedzi. Podpalenie nastąpiło w przeddzień rocznicy „cudu nad Wisłą”,
a Wojciech Ziembiński od kilku lat co roku uczestniczył w obchodach święta
Wojska Polskiego.

Trzy
miesiące później, przed zakazanym w PRL Świętem Niepodległości 11
listopada, Wojciech Ziembiński został „odwiedzony” przez bezpiekę w mieszkaniu.
Powiedział wówczas funkcjonariuszowi SB, że złożył skargę na jego szefa za
podpalenie mu mieszkania. W odpowiedzi usłyszał: „To już się więcej nie
powtórzy”.

Na
temat pogróżek wobec ks. Niedzielaka mówił także kanclerz kurii warszawskiej
ks. Zdzisław Król, późniejszy postulator procesu beatyfikacyjnego ks. Jerzego
Popiełuszki, były kapelan Warszawskiej Rodziny Katyńskiej. Ks. Zdzisław Król
zginął 10 kwietnia 2010 r. w katastrofie smoleńskiej.

Podczas
przesłuchania 2 lutego 1989 r. opowiadał o swojej znajomości z ks.
Niedzielakiem, którego znał od wielu lat.

Był
bardzo gościnny i chętnie w domu przyjmował szeroki krąg osób. Ksiądz
w koleżeńskiej rozmowie mówił o inwektywach i pogróżkach
kierowanych pod jego adresem przez telefon. Ostatni raz widziałem go 20
stycznia, na zakończenie rozmowy powiedział: „Oni mnie zabiją”.
W nawiązaniu do sprawy pogróżek chcę dodać, że po śmierci księdza
Niedzielaka otrzymałem na mój telefon domowy [numer nie był w spisie
abonentów — red.] dwa anonimowe telefony — najpierw nieznany mężczyzna
poinformował mnie: „Niedzielak nie jest ostatni”, a drugi, bełkotliwy,
zawierał inwektywy bez konkretnej treści — zeznał ks. Król.

* * *

Już w dniu zabójstwa księdza w MSW podjęto
decyzję o powołaniu specjalnej grupy dochodzeniowo-śledczej. Znaleźli się
w niej ludzie z Departamentu IV MSW, powołanego do walki z…
Kościołem katolickim, m.in. Stanisław Luliński, który z ramienia MSW
prowadził śledztwo w sprawie zabójstwa ks. Jerzego Popiełuszki. W tej
grupie byli także mjr Janusz Dyda,
zastępca naczelnika Wydziału Kryminalnego, kpt. Andrzej Faust, kierownik sekcji
Wydziału Śledczego SUSW, kpt. Andrzej Kędzia, st. insp. biura śledczego
MSW, kpt. Ryszard Włodarczyk, st. insp. Wydziału IV SUSW, kpt. Ryszard
Kaszuba, st. insp. Wydziału Kryminalnego SUW, st. chor. Ryszard Pora, p.o.
kierownika sekcji Wydziału Dochodzeniowo-Śledczego SUSW, kpt. Jacek
Karczmarewicz, insp. Wydziału Dochodzeniowo-Śledczego SUSW, ppłk Andrzej
Radzikowski, naczelnik Wydziału Dochodzeniowo-Śledczego SUSW, a także Jan
Pol. Ten ostatni w III RP zajmował kluczowe stanowiska w policji —
był m.in. szefem stołecznego wydziału do zwalczania przestępczości
zorganizowanej.

W postępowaniu
pojawia się także nazwisko Wiktora Fonfary, funkcjonariusza Służby
Bezpieczeństwa, który w czasie powołania specjalnej grupy śledczej był
zastępcą dyrektora biura śledczego MSW. To stanowisko objął w lutym 1989
r., miesiąc po zabójstwie ks. Stefana Niedzielaka. W dokumentach IPN
czytamy, że „faktycznie pełnił obowiązki dyrektora tej jednostki” — a to
właśnie Biuro Śledcze MSW nieformalnie nadzorowało śledztwo w sprawie
zabójstwa ks. Niedzielaka.

Przełożeni
w opiniach służbowych podkreślali jego materialistyczny światopogląd
i związki z partią.

Płk
Fonfara jest aktywnym członkiem PZPR, m.in. pełni funkcję [szefa] grupy
partyjnej, a także egzekutywy POP. Bezpośrednio po przyjściu do MSW
utworzył w jednostce Koło ZSMP i był jego pierwszym przewodniczącym


czytamy w opinii służbowej skierowanej 7 sierpnia 1989 r. przez
wiceministra spraw wewnętrznych gen. Zbigniewa Pudysza do gen. Czesława
Kiszczaka.

W III
RP Wiktor Fonfara trafił po pozytywnej weryfikacji do Urzędu Ochrony Państwa —
był dyrektorem Zarządu Śledczego UOP i nadzorował kluczowe śledztwa, m.in.
w sprawie FOZZ.

Postępowanie
w sprawie zabójstwa ks. Niedzielaka prowadził prok. Maciej Białek
z grupy Wiesławy Bardonowej, która specjalizowała się w oskarżaniu
opozycjonistów. W trakcie postępowania dotyczącego zabójstwa kapłana prok.
Białek był całkowicie po stronie MSW.

Opinia
sądowo-medyczna w obecnym kształcie nie daje jednoznacznych podstaw do
przesądzania, iż śmiertelny uraz u ks. Niedzielaka powstał w wyniku
działania obcej osoby lub osób. Zupełnie dowolne są sugestie pełnomocników, iż
ks. Niedzielakowi w chwili powstania u niego urazu unieruchomiono
z tyłu kręgosłup i ręce — czytamy w piśmie prok. Białka.

W III
RP Białek znalazł posadę w strukturze Prokuratury Krajowej, która
nadzorowała najpoważniejsze śledztwa.

* * *

Pełnomocnikami
rodziny ks. Niedzielaka byli mec. Andrzej Grabiński oraz mec. Jan Olszewski.
Niemal od początku wskazywali na fatalną pracę milicjantów oraz popełniane
w śledztwie błędy i zaniechania. Stwierdzali, że nie udostępniono im
opinii z sekcji zwłok, która jednoznacznie wskazywała, że przyczyną
śmierci księdza było rozerwanie kręgosłupa szyjnego (mogło to nastąpić
w wyniku silnego ciosu, np. karate). W swoich pismach podnosili
również absurdalność hipotezy napadu rabunkowego — w mieszkaniu księdza
pozostały cenne przedmioty oraz pieniądze.

Pełnomocnicy
musieli się zmierzyć także z dezinformacją: propagandyści usiłowali
sugerować m.in. liczne kontakty ks. Niedzielaka z kobietami oraz
skłonności do alkoholu, co było nieprawdą. W mieszkaniu kapłana znaleziono
także metalową kasetkę, którą otworzono w obecności mec. Olszewskiego oraz
ks. Króla. Po jej otwarciu stwierdzono w niej m.in. kopertę z ziemią
z Katynia, pucharek z orłem, medale, plik banknotów. To stało się
powodem pomówień, że ks. Niedzielak mógł… handlować ziemią z Katynia.

Dziś
już można stwierdzić, że śledztwo było celowo prowadzone w taki sposób, by
nie wykryć sprawców — jeszcze w czerwcu 1989 r. przedstawiciele MSW brali
pod uwagę hipotezę, że śmierć ks. Niedzielaka nastąpiła w wyniku
nieszczęśliwego wypadku: sprawcom kradzieży przebieg zdarzeń wymknął się spod
kontroli. Milicja nawet nie wzięła pod uwagę tego, że ks. Stefan Niedzielak
zginął w przeddzień zjazdu Komisji Krajowej Solidarności, w trakcie
której miano opracować plan negocjacji z komunistyczną władzą podczas
obrad Okrągłego Stołu, rozpoczętych 6 lutego 1989 r.

* * *

Sprawę
śmierci kapłana umorzono 2 października 1990 r. Osoby zaangażowane
w śledztwo w sprawie śmierci ks. Stefana Niedzielaka po 1989 r.
zajmowały wysokie stanowiska w służbach specjalnych, policji
i w prokuraturze — m.in. Wiktor Fonfara, funkcjonariusz SB,
a później szef Zarządu Śledczego UOP, milicjant Jan Pol, późniejszy szef
stołecznego wydziału zwalczania przestępczości zorganizowanej, czy prok. Maciej
Białek z owianego złą sławą zespołu Wiesławy Bardonowej, który
w III RP trafił na wysokie stanowisko w Prokuraturze Krajowej.
Postępowanie w sprawie zabójstwa ks. Niedzielaka było tak prowadzone, by
nie wykryć winnych, a dowody, które mogłyby po latach wyjaśnić tę zbrodnię
— zaginęły.

Rok
po umorzeniu śledztwa w sprawie ks. Niedzielaka, po objęciu urzędu
premiera przez Jana Olszewskiego, sprawa stała się przedmiotem ponownego
badania. Ówczesny minister spraw wewnętrznych Antoni Macierewicz powołał
specjalną grupę, która miała się zająć zbadaniem zbrodni na kapłanie. Te prace
przerwała nocna zmiana, czyli odwołanie rządu Jana Olszewskiego 4 czerwca 1992
r.

Do
zabójstwa księdza powrócono w czasie rządów PiS, jednak po zbadaniu
zawartości materiałów sprawy okazało się, że zginęły z nich (w III
RP!) kluczowe dowody, m.in. zabezpieczone na miejscu zbrodni ślady linii
papilarnych, co uniemożliwiło dotarcie do sprawców zbrodni.

W 2008
r. „za wybitne zasługi w działalności na rzecz przemian demokratycznych
w Polsce, za osiągnięcia w pracy zawodowej i społecznej” ks.
Stefan Niedzielak został odznaczony pośmiertnie przez prezydenta Lecha
Kaczyńskiego Krzyżem Komandorskim z Gwiazdą Orderu Odrodzenia Polski.

Zabójstwo
ks. Stanisława Suchowolca Podążał
śladami kapłana męczennika

Białystok,
31 stycznia 1989. Plebania parafii Niepokalanego Serca Maryi na osiedlu
Dojlidy. Przez ponad pięć godzin milicyjna ekipa dochodzeniowa prowadzi
oględziny miejsca, gdzie znaleziono ciało wikarego Stanisława Suchowolca. Na
nagraniu zrobionym milicyjną kamerą widać, że filmowane są miejsca pokryte sadzą,
co podkreślają robiący oględziny funkcjonariusze. Na miejscu jest także
pełnomocnik kurii. Gdy ogląda się nagranie, nasuwa się myśl, że milicjanci chcą
wyrobić w postronnych osobach przekonanie, że przyczyną śmierci księdza
było zaczadzenie.

Grób ks. Stanisława Suchowolca w Białymstoku
obok kościoła Niepokalanego Serca Maryi

Zdjęcie z wystawy IPN – uroczystości pogrzebowe ks. Suchowolca

Plebania przy kościele Niepokalanego Serca Maryi,
gdzie 30 stycznia 1980 r. zamordowano ks. Suchowolca

Zdjęcie z wystawy Instytutu Pamięci Narodowej na temat ks. Suchowolca
otwartej przy kościele Niepokalanego Serca Maryi w 2014 r.

Ks.
Stanisław Suchowolec zginął dziesięć dni po zabójstwie ks. Stefana Niedzielaka.
Dziś już wiadomo, że został zamordowany, a komunistyczne służby zacierały
ślady, zamiast prowadzić rzetelne śledztwo.

Nie
ma żadnych podstaw, aby przypuszczać, że ktokolwiek kursuje po Polsce
i sieje śmierć wobec księży, że istnieje jakaś konspiracja przeciw
księżom. Oba te dramatyczne zgony są przedmiotem osobnych śledztw. Nie ma
żadnych poszlak, aby zakładać prowokację polityczną — mówił Jerzy Urban.

Dziś,
gdy wiemy o zbrodniczej działalności Departamentu IV MSW, słowa Urbana
brzmią jak ponury żart. Ks. Stanisław Suchowolec nieprzypadkowo stał się ofiarą
funkcjonariuszy Służby Bezpieczeństwa. W chwili śmierci miał 31 lat, ale
mimo młodego wielu dał się we znaki komunistycznej bezpiece.

Po
ukończeniu seminarium duchownego ks. Suchowolec został wikariuszem
w Suchowoli, rodzinnej wsi bł. Jerzego Popiełuszki, z którym się
zaprzyjaźnił. O tym, jaki stosunek ks. Jerzy miał do ks. Suchowolca,
świadczą słowa, które powiedział podczas ostatniego spotkania z matką,
Marianną Popiełuszko: „Mamo, nie martw się, bo gdyby, nie daj Boże, coś mi się
stało, to przecież Staszek mnie zastąpi”.

Ks.
Jerzy został zamordowany 19 października 1984 r. przez funkcjonariuszy
Grupy D Departamentu IV (Grzegorza Piotrowskiego, Leszka Pękalę, Waldemara
Chmielewskiego).

Po
tym zabójstwie ks. Stanisław Suchowolec opiekował się rodziną ks. Jerzego.

Po
zamordowaniu ks. Jerzego w Suchowoli zorganizowano symboliczny pogrzeb
szat liturgicznych — uroczystość odbyła się z inicjatywy
i z udziałem ks. Suchowolca. Nie uszło to uwadze funkcjonariuszy SB,
także tym, którzy byli oskarżeni o zabójstwo ks. Popiełuszki, nazywających
działanie jego przyjaciela m.in. „histerią”.

Wymagającemu
potępienia zdarzeniu, jakim było to zabójstwo, towarzyszyła histeria
propagandowa, co skrzętnie wykorzystała część kleru do krańcowej ekscytacji
osób sfanatyzowanych. W tak powstałym klimacie zaczęto tworzyć „miejsca
pamięci Popiełuszki” będące przyczynkami do siania prymitywnego fanatyzmu, dewocji
oraz nietolerancji wobec osób niewierzących. Zrealizowanie powyższego
postanowienia sądu ponownie ożywi kwestię, poprzez dostarczenie w wydanych
rzeczach swego rodzaju relikwii, które z pewnością będą publicznie
eksponowane i ulegną też metafizycznemu rozmnożeniu, aby „dekorować”
określone miejsca. Do takiego stwierdzenia upoważniają mnie fakty aroganckiej
symboliki związanej z Popiełuszką, mające miejsce nawet w takich
obiektach pamięci narodowej jak groby wybitnych Polaków znajdujące się w Krakowie
na Skałce. (…) Skoro zdaniem Sądu „obecnie wymienione dowody są zbędne”,
wydaje się rzeczą najtrafniejszą ich zniszczenie, by nie zagracały archiwum
sądowego


pisał 5 marca 1986 r. z warszawskiego aresztu śledczego do Sądu
Najwyższego Adam Pietruszka, płk Służby Bezpieczeństwa, zastępca dyrektora IV
Departamentu MSW, za udział w zabójstwie ks. Jerzego Popiełuszki skazany
na 25 lat więzienia (wyszedł na wolność w 1995 r.). Już będąc
w areszcie, skutecznie na kilka lat zablokował wydanie rodzinie m.in.
sutanny ks. Jerzego, o co zabiegał ks. Suchowolec.

* * *

W drugą
niedzielę listopada 1984 r. w Suchowoli ks. Jerzy Popiełuszko i ks.
Stanisław Suchowolec mieli odprawić mszę za Ojczyznę. W tym dniu (11
listopada 1984) ks. Stanisław odprawił mszę żałobną za ks. Jerzego. Od tego
czasu w każdą drugą niedzielę miesiąca odprawiał mszę za Ojczyznę. Służba
Bezpieczeństwa w ramach sprawy operacyjnej opatrzonej kryptonimem
„Suchowola” prowadziła operacyjne działania wobec ks. Suchowolca. Dostawał
anonimy, w których grożono mu, że umrze jak ks. Popiełuszko; szykany
nasiliły się, gdy został w 1986 r. wikarym parafii Niepokalanego Serca
Maryi na osiedlu Dojlidy w Białymstoku. Do samochodu przyczepiono kartkę
z rysunkiem mężczyzny wiszącego na szubienicy i podpisem „Stanisław”;
„nieznani sprawcy” uszkadzali mu samochód, przebijano w nim opony — doszło
nawet do poważnego wypadku samochodowego, w którym omal nie zginął ks.
Suchowolec. W drugiej połowie 1988 r. kapłan został kilkakrotnie dotkliwie
pobity. Przychodziły listy z pogróżkami, groźby były też przekazywane
telefonicznie. Nie były to puste słowa: ks. Suchowolec został kilka razy
poważnie pobity przez „nieznanych sprawców”. Oprócz działań legalnych (częste
wzywanie na komendę milicji) komunistyczna bezpieka prowadziła też akcje mające
na celu kompromitację księdza, rozpuszczając pogłoski o jego rzekomym
romansie i o tym, że ma dziecko.

W sierpniu
1988 r. ktoś podpalił dach domu rodziców ks. Suchowolca — jako oficjalną
przyczynę pożaru podano zapalenie się sadzy w kominie. Tymczasem było to
wręcz niemożliwe — w tym dniu nikt nie korzystał z pieca, jednak
milicja nie podjęła wątku podpalenia.

Nieustanne
nękanie kapłana przez SB sprawiło, że 9 września 1988 r. do Ewy
Łętowskiej, ówczesnego rzecznika praw obywatelskich, oficjalnie pismo wysłali
działacze Solidarności i KPN, prosząc ją o interwencję — jedyną
reakcją była lakoniczna odpowiedź, że ataki na księdza są chuligańskimi
wybrykami, więc nie ma podstaw do interwencji.

Z zachowanych
w IPN dokumentów wynika, że od 1985 r. w białostockiej SB działała
kilkuosobowa grupa funkcjonariuszy zajmująca się nękaniem ks. Stanisława
Suchowolca, w której był m.in. kpt. Włodzimierz Wasiluk — do listopada
2005 r. radny Białegostoku z ramienia SLD.

* * *

31
stycznia 1989 około 5 rano pani Marianna, posługująca na plebanii gosposia,
poczuła swąd spalenizny. Zaczęła krzyczeć — pod drzwi mieszkania ks. Suchowolca
przybiegli inni księża i sąsiedzi. Nie mogąc wejść do środka, wyważyli
zamknięte drzwi: na podłodze obok łóżka leżał ks. Stanisław; w oknach
wisiały resztki spalonych firanek, ogień zniszczył częściowo stół
i fotele. Nieopodal łóżka leżała martwa suczka księdza — Nika, wyszkolona
dobermanka. Wezwany na miejsce lekarz stwierdził, że ksiądz nie żyje. Według SB
i prokuratury śmierć była wynikiem zatrucia tlenkiem węgla podczas snu.
Pożar w pokoju powstał w wyniku zapalenia się grzejnika elektrycznego
typu farelka, od którego zajęły się firanki, a później reszta sprzętów.
Prokuratura nie znalazła dowodów, że zaplanowano zamach, że śmierć księdza była
zbrodnią. Śledczy stwierdzili, że ksiądz zatruł się czadem podczas snu.

Pogrzeb
ks. Suchowolca, który odbył się 3 lutego 1989 r., cztery dni przed rozpoczęciem
obrad Okrągłego Stołu, był jedną wielką manifestacją patriotyczną.
W uroczystościach żałobnych uczestniczyło 2 biskupów, 160 księży katolickich
(w tym ks. Sylwester Zych, zamordowany pięć miesięcy później przez
komunistyczną bezpiekę), 2 duchownych prawosławnych, 23 poczty sztandarowe
Solidarności, z Warszawy przyjechali czołowi przedstawiciele opozycji,
m.in. Zbigniew Romaszewski.

Pół
roku po śmierci ks. Stanisława Suchowolca, w czerwcu 1989 r., umorzono
śledztwo — prokuratura nie dopatrzyła się działania osób trzecich, chociaż na
ciele księdza znaleziono krwawe pręgi: na klatce piersiowej i szyi.
Białostoccy prokuratorzy uznali, że zostały one spowodowane tym, że… ksiądz
sam się uderzył.

Działacze
opozycji i przyjaciel księdza nie pozostawili jednak tej sprawy — 5
października 1989 r. Senacka Komisja Praw Człowieka i Praworządności
ogłosiła przyjęte jednogłośnie stanowisko w sprawie zabójstw księży:
Stefana Niedzielaka, Stanisława Suchowolca i Sylwestra Zycha.

W roku
bieżącym miały miejsce trzy przypadki śmierci nagłej księży katolickich znanych
ze swej konsekwentnej i aktywnej postawy opozycyjnej.

Stan
dochodzenia prowadzonego w sprawach śmierci jest bardzo różny
i o ile w przypadku ks. S. Niedzielaka i ks. S. Zycha
śledztwo jest kontynuowane, o tyle w sprawie śmierci ks. Stanisława
Suchowolca postępowanie zostało umorzone w oparciu o ustalenie, iż
śmierć nastąpiła w wyniku nieszczęśliwego wypadku.

Zdarzenia
te wstrząsnęły opinią publiczną i domagają się szczególnie precyzyjnego
i wielostronnego zbadania.

W związku
z tym Komisja Praw Człowieka i Praworządności postanowiła wysłuchać
wyjaśnień Kazimierza Sulki, byłego funkcjonariusza SB, na temat pozaprawnych
działań MSW, których był uczestnikiem.

Tak
więc w dniach 8 września i 5 października 1989 r. przed Komisją
złożyli wyjaśnienia: Kazimierz Sulka oraz ks. Adolf Chojnacki, przeciwko
któremu działania takie były prowadzone.

Złożone
wyjaśnienia potwierdzają fakt stosowania przez funkcjonariuszy IV departamentu
MSW bezprawnych, a nawet przestępczych działań przeciwko duchownym.

W świetle
tego niezbędnym jest wyjaśnienie charakteru i zakresu działań
podejmowanych przez IV Departament przeciw zmarłym księżom, jak również
zbadanie ewentualności podejmowania takich działań ze strony nieformalnych grup
funkcjonariuszy związanych z resortem (czterokrotne próby zamachu na ks.
S. Suchowolca nie zostały przez śledztwo wyjaśnione).

Uważamy
za niezbędne zbadanie wszelkich materiałów będących w gestii MSW,
a w szczególności akt operacyjnych i teczek ewidencji
operacyjnej księży S. Niedzielaka, S. Suchowolca, S. Zycha i A.
Chojnackiego celem uzupełnienia prowadzonego śledztwa.

Komisja
Praw Człowieka i Praworządności zwraca się do Sejmowej Komisji
Nadzwyczajnej [komisji Rokity — red.] powołanej dla zbadania działalności MSW
o objęcie szczególną kontrolą toczących się spraw oraz przesyła na ręce
Komisji protokoły i stenogramy wyjaśnień Kazimierza Sulki i ks. Adolfa
Chojnackiego — czytamy w stanowisku senackiej komisji, której
przewodniczącym był Zbigniew Romaszewski.

Sprawa
trafiła do komisji Rokity — na podstawie analizy akt śledztwa opinię sporządził
dr hab. Jerzy Jasiński, profesor Instytutu Nauk Prawnych Polskiej Akademii
Nauk. Pismo do komisji wpłynęło 24 maja 1991 r.

Postępowanie
było prowadzone bardzo starannie w dwojakim znaczeniu: zmierzało ono do
drobiazgowego wyjaśnienia okoliczności samego zdarzenia, choć robi wrażenie, że
prokuratura rychło wyrobiła sobie zdanie na temat jego charakteru i nie
była zainteresowana w obiektywnym spojrzeniu na inne możliwe jego
wyjaśnienie. Wykazała również wiele staranności, żeby nie powiedzieć
determinacji, w niedopuszczeniu do rozszerzenia śledztwa na szerszy kontekst
zdarzeń poprzedzających śmierć ks. Suchowolca, zamachy na jego życie, groźby,
zainteresowanie jego osobą ze strony organów bezpieczeństwa; wyjaśnienie tych
okoliczności wyraźnie nie interesowało prokuratury, choć ewidentnie przyczynić
by się mogło do zobaczenia całej sprawy w innym świetle — czytamy
w opinii sporządzonej dla komisji Rokity.

Zdaniem
prof. Jasińskiego lektura akt prowadzi do wniosku, że śledztwo powinno być
wznowione; profesor zwraca też uwagę na wątpliwości związane z suczką ks.
Suchowolca; okazało się, że biegli sporządzili dwie różne ekspertyzy dotyczące
zwierzęcia.

Wyjaśnienia
wymaga pochodzenie krwi, która wyciekła z pyska psa. Czy zaczadzenie psa
mogło ją spowodować? W aktach nie ma żadnego wyjaśnienia przyczyn jej
powstania [chociaż na filmie z oględzin słychać, jak funkcjonariusze
o tym rozmawiają — red.]. Ponadto należy zadać biegłym pytania zmierzające
do wyjaśnienia rozbieżności w oznaczeniu zmian w krwi psa,
a zwłaszcza czy stosowana w pierwszej ekspertyzie — dziwnym trafem
dołączonej do akt dopiero na żądanie pełnomocników stron — metoda Wolfa jest
rzeczywiście niewłaściwa w przypadku krwi zwierzęcej — podkreślił prof.
Jasiński.

W opinii
czytamy również, że w aktach sprawy znajduje się mnóstwo materiałów
świadczących o nękaniu ks. Suchowolca przez organy bezpieczeństwa.

Należałoby
ponownie przesłuchać funkcjonariuszy: kpt. Wacława Łasiewicza, por. Lecha
Stupka i por. Jerzego Olchowika, a zapewne i innych
funkcjonariuszy, których nazwiska ujawni śledztwo. Powinni być oni przesłuchani
na okoliczności związane z zainteresowaniem tej służby zmarłym
i zamachami na niego, co doprowadzić by mogło do wyjaśnienia nie tylko
sprawy śmierci ks. S. Suchowolca, ale i innych, wcześniejszych przestępstw
popełnionych przez SB zmierzających do pozbawienia go życia — napisał prof.
Jasiński.

W 1992
r. białostocka prokuratura ponownie zajęła się śmiercią ks. Suchowolca. Pani
Marianna, gosposia z plebanii, zeznała, że w nocy z 29 na 30
stycznia 1989 r. widziała na plebanii trzy nieznane osoby: dwóch mężczyzn
i kobietę, i że o północy widziała księdza żywego (okazało się,
że widziała go ostatnia). Przeprowadzono ekspertyzę, z której wynikało, że
pożar nie nastąpił z powodu elektrycznego grzejnika, lecz w drewnianej
podłodze wybito dziurę, przez którą od strony piwnicy wlano łatwopalną
substancję. Także jeden ze strażaków, który przyjechał na plebanię tuż po
pożarze, zeznał, że w lewym dolnym rogu szyby w oknie była wybita
dziura. Z kolei weterynarze orzekli, że krew cieknąca z pyska suczki
oznaczała, iż została zatruta lub zabita. Musiało to nastąpić przed zabójstwem
księdza — w przeciwnym razie dobermanka zaalarmowałaby innych mieszkańców
plebanii. We wrześniu 1992 r. w specjalnym komunikacie białostocka
prokuratura podała, że przyczyną pożaru w mieszkaniu ks. Stanisława
Suchowolca było podpalenie, a śmierć księdza nastąpiła wskutek
zaczadzenia. W sierpniu 1993 r. z powodu nieustalenia sprawców
postępowanie umorzono.

Dwa
lata później, w listopadzie 1995 r., mec. Jan Chojnowski, pełnomocnik
rodziny ks. Stanisława Suchowolca, zwrócił się do Ministerstwa Spraw
Wewnętrznych z wnioskiem o odtajnienie „akt agentury związanej
z osobą ks. Suchowolca” i o ponowne śledztwo. W grudniu
1995 r. prok. Andrzej Śliwski z białostockiej prokuratury wojewódzkiej zwrócił
się do Zbigniewa Siemiątkowskiego, ówczesnego ministra spraw wewnętrznych,
o przekazanie tajnych materiałów MSW. Wniosek został zrealizowany —
dokumenty komunistycznej bezpieki dotyczące ks. Suchowolca trafiły do
białostockiej delegatury Urzędu Ochrony Państwa. Przez dwa lata — do kwietnia
1997 r. — śledczy badali tajne akta komunistycznej bezpieki, jednak nie
znaleźli dostatecznych dowodów pozwalających na podjęcie umorzonego
postępowania.

Pięć
lat później sprawa trafiła do prokuratorów z Instytutu Pamięci Narodowej.

Śmierć
ks. Stanisława Suchowolca napełniła bólem, smutkiem i niepokojem bardzo
wielu ludzi w Polsce i daleko,
daleko poza jej granicami. Szczególnie jednak dotknęła nas — Kościół
archidiecezji w Białymstoku. Dlatego lud boży ze swoim biskupem zgromadził
się wokół stojącej przed ołtarzem trumny. Wszyscy jesteśmy przepełnieni
niepokojem, bólem i smutkiem. Mamy nadzieję, że ten niepokój ustąpi, gdy
zostaną wyjaśnione wszystkie okoliczności śmierci


powiedział ks. Antoni Lićwinko w kazaniu wygłoszonym podczas mszy żałobnej
za ks. Suchowolca. Do dziś nie wiadomo, kto zabił bohaterskiego kapłana.

W grudniu
2009 r., podczas konferencji „Niezłomni ludzie Kościoła” prezydent Lech
Kaczyński pośmiertnie odznaczył ks. Stanisława Suchowolca Krzyżem Komandorskim
Orderu Odrodzenia Polski.

Zabójstwo
ks. Sylwestra Zycha Śmierć
księdza przyśniła się jego matce

Po śmierci syna, zanim przyjechała córka
z wiadomością o jego śmierci, to miałam sen, w którym widziałam,
jak syna biło dwóch mężczyzn po cywilnemu, a trzeci stał
i obserwował. Było to w lesie. Jego torbę wrzucili do dołu w tym
miejscu, gdzie go bili za taką górką. To był tylko sen, ale niech to będzie
w protokole. Czasami sny się sprawdzają, a ja mogłabym rozpoznać to
miejsce. Syn w czasie drugiego snu tłumaczył mi, jak tam dojechać. To
wszystko, co mam do zeznania w tej sprawie.

(Z zeznań Ireny Zych
w Prokuraturze Rejonowejw Wołominie, 10 października 1989 r.)

* * *

11
lipca 1989 r. okolice dworca PKS w Krynicy Morskiej. Przypadkowi przechodnie
— dwie młode dziewczyny — znajdują nieprzytomnego mężczyznę, który jest oparty
o mur w pozycji siedzącej. Lekarka, która przyjechała
z pogotowiem ratunkowym, podaje zastrzyk, po chwili stwierdza jednak, że
mężczyzna nie żyje. Ciało zostaje przewiezione do szpitala, gdzie 12 lipca
zostaje przeprowadzona sekcja, jeszcze przed identyfikacją zwłok. Kilkanaście
godzin później już wiadomo, kim jest zmarły: to ks. Sylwester Zych, znany ze
swoich antykomunistycznych poglądów, kapelan NSZZ „Solidarność” w Hucie
Warszawa i Konfederacji Polski Niepodległej, działacz Społecznego Ruchu
im. ks. Popiełuszki. Identyfikacji zwłok dokonują znajomi ks. Zycha
z parafii w Braniewie: ksiądz wikary Józef Midura oraz nauczyciel
Kazimierz Gursztyn.

Od
tego momentu wydarzenia zaczynają się toczyć jak w kalejdoskopie. Śledztwo
w sprawie śmierci księdza wszczyna Prokuratura Wojewódzka w Elblągu.
Na miejsce 13 lipca przyjeżdżają przedstawiciele Episkopatu. Dzień później
w Zakładzie Medycyny Sądowej w Gdańsku zostaje przeprowadzona druga
sekcja zwłok; w czynnościach uczestniczą również przedstawiciele Kurii
Biskupiej w Gdańsku, Leszek Lackorzyński, radca prawny (po wprowadzeniu
stanu wojennego usunięto go z przyczyn politycznych ze stanowiska
prokuratora), dr Leonard Pikiel, patomorfolog, pełnomocnik rodziny Jacek Taylor
(adwokat, w latach 80. obrońca w procesach politycznych)
i Edmund Krasowski, posełz Elbląga.

Po
pierwszej autopsji szef elbląskiej prokuratury Antoni Dykowski informuje media,
że sekcja nie wykazała przyczyny zgonu, a niewielkie otarcia na czole nie
miały związku ze śmiercią księdza. W trakcie drugiej sekcji zwłok okazuje
się, że podczas pierwszej „nie zauważono” złamania czterech żeber
i mostka; na ciele zmarłego księdza zidentyfikowano 54 obrażenia,
w tym pręgi z tyłu głowy — zdaniem biegłych mogły być one spowodowane
uderzeniem milicyjnej pałki.

W sobotę
15 lipca we flagowym programie informacyjnym, czyli Dzienniku, został
zapowiedziany reportaż nakręcony na miejscu wydarzeń, czyli w gdańskim
klubie Riviera.

Zrealizował
go dziennikarz z gdańskiego oddziału Telewizji Polskiej Witold
Gołębiowski, który dostał osobiste polecenie Jerzego Urbana, aby udać się do
Krynicy Morskiej i nakręcić reportaż o księdzu, który się zapił na
śmierć, i nagrać świadków, którzy o tym mówią. W filmie Zwłokinieznane z 1998 r. Gołębiowski opowiadał:

Pamiętam,
że to była sobota, koło południa… Nagle do mojego pokoju przyszła
podekscytowana sekretarka, mówiąc, że dzwoni prezes Urban i żebym podszedł
do telefonu, bo nie ma ani naczelnego, ani zastępcy. Odebrałem telefon,
w którym prezes poinformował, że proszę natychmiast pojechać do Krynicy
Morskiej, bo tam ksiądz zapił się na śmierć. I trzeba przesłuchać, nagrać
wypowiedzi świadków.

W swoim
reportażu Gołębiowski zamieścił wypowiedzi pracowników młodzieżowego nocnego
klubu Riviera, że w noc zabójstwa ks. Sylwester Zych był w klubie
i wypił z nieznanym mężczyzną ogromne ilości alkoholu.

Reportaż
miał uwiarygodnić wersję, że ksiądz zmarł na skutek przepicia: zarówno
pierwsza, jak i druga sekcja zwłok wykazała ponad 3 promile we krwi
kapłana.

* * *

Akta śledztwa prowadzonego przez Prokuraturę Rejonową Warszawa Praga Południe
w sprawie pobicia ks. Sylwestra Zycha

Postanowienie o umorzeniu śledztwa prowadzonego przez Prokuraturę Rejonową
Warszawa Praga Południe w sprawie pobicia ks. Sylwestra Zycha

Ogłoszenie zamieszczone w gazetach w mało widocznym miejscu
dotyczące poszukiwań świadka pobicia ks. Sylwestra Zycha

Sprawą
interesowali się dziennikarze, którzy w swoich materiałach epatowali
więzienną przeszłością ks. Sylwestra Zycha. Chodzi o sprawę zabójstwa
sierż. Zdzisława Karosa (pracował przy ochronie ambasad), który zginął 18
lutego 1982 r. w tramwaju. Dwaj młodzi chłopcy chcieli mu odebrać broń —
w czasie szamotaniny został postrzelony w brzuch przez jednego
z nich, 17-letniego Roberta Chechłacza (został skazany na 25 lat więzienia,
wyszedł na wolność w 1989 r. na mocy amnestii). Chłopcy byli członkami
organizacji Siły Zbrojne Polski Podziemnej powstałej po wprowadzeniu stanu
wojennego 13 grudnia 1981 r. Jednym z jej zadań było zgromadzenie broni na
wypadek, gdyby doszło do konfrontacji z komunistyczną władzą. Opiekunem
Sił Zbrojnych Polski Podziemnej był ks. Zych. Został aresztowany
i skazany: według komunistycznej prokuratury miał dostarczyć fałszywego
alibi, a na plebanii była przechowywana broń. Warszawski sąd skazał ks.
Zycha na 4 lata więzienia za rzekomą przynależność do organizacji
zbrojnej. Sprawa trafiła później do Sądu Najwyższego, który podwyższył wyrok do
6 lat. „Nigdy nie uważałam i nie uważam ks. Zycha za współodpowiedzialnego
za śmierć mojego stryja i ojca chrzestnego” — oświadczyła bratanica sierż.
Karosa, co jednak nie spotkało się z odzewem w mediach. Brylował
w nich natomiast gen. Czesław Kiszczak, który wbrew faktom pomawiał ks.
Zycha o pomoc w zabójstwie milicjanta.

Kapłan
w więzieniu był przetrzymywany w bardzo ciężkich warunkach. Poniżano
go i upokarzano, nękano groźbami, że straci życie, jak wyjdzie na wolność.
Karano go nawet za to, że udzielał komunii współwięźniom. Ks. Zych został
zwolniony w 1986 r.

W 1993
r. w wyniku rewizji wniesionej przez prezesa Sądu Najwyższego prof. Adama
Strzembosza sędziowie z Izby Wojskowej Sądu Najwyższego wydali wyrok
uniewinniający ks. Sylwestra Zycha od zarzutu przynależności do związku
zbrojnego.

* * *

Po
zabójstwie główne media nie zajęły się tym, jak bezpieka traktowała ks. Zycha
w więzieniu: głównym tematem były śmierć sierż. Karosa i zawartość
alkoholu we krwi kapłana.

W wielu
mediach śmierć kapłana była przedstawiana jako nieszczęśliwy wypadek.
Pełnomocnik rodziny mec. Jacek Taylor od samego początku kwestionował oficjalną
wersję prokuratury. Zdaniem śledczych przyczyną śmierci ks. Sylwestra Zycha
było zatrucie alkoholem, a obrażenia ciała powstały częściowo wskutek
utraty równowagi przez nietrzeźwego, a częściowo były efektem ubocznym
akcji reanimacyjnej. Mec. Taylor podkreślał, że ks. Zych był inaczej ubrany
przed śmiercią, a znaleziono go martwego w zupełnie innym ubraniu —
mimo upalnej pogody miał na sobie grubą flanelową koszulę z długimi
rękawami.

Jedną
z największych tajemnic