Strona główna » Literatura faktu, reportaże, biografie » Historia XIX wieku. Miasta, państwa, imperia

Historia XIX wieku. Miasta, państwa, imperia

5.00 / 5.00
  • ISBN:
  • 978-83-7177-001-5

Jeżeli nie widzisz powyżej porównywarki cenowej, oznacza to, że nie posiadamy informacji gdzie można zakupić tę publikację. Znalazłeś błąd w serwisie? Skontaktuj się z nami i przekaż swoje uwagi (zakładka kontakt).

Kilka słów o książce pt. “Historia XIX wieku. Miasta, państwa, imperia

 

 

W wieku XIX krańcowym przeciwieństwem miasta nie jest już „wieś”, tylko frontier: ruchoma granica obszaru eksploracji i eksploatacji zasobów naturalnych. Granica ta jest ustawicznie przesuwana na terytoria, które rzadko są tak puste, jak samym sobie i innym wmawiają aktywiści ekspansji. Z perspektywy tych, ku którym się przemieszcza, frontier jest forpocztą inwazji. Westernizacja, złoty wiek miast portowych, inwazja kolei, imperialne kolonie, slumsy to tylko niektóre z form ujarzmiania przestrzeni. Autor dokonuje też wnikliwego porównania państw narodowych i imperiów. Na kartach książki Empire Napoleona, Dom Habsburski, Pax Britannica, Dziki Zachód ukazane są z niezwykłą mocą i plastycznością. Autor nie boi się też odpowiadać na pytanie: jak w imperiach żyło się zwykłemu człowiekowi?

s. 321 – 518 (197 stron)

Polecane książki

  Misją Autora jest pomaganie ludziom spowalniać proces starzenia się i zoptymalizować stan ciała na całą długość życia. Swój program opiera na diecie o niskim indeksie glikemicznym, przeciwzapalnej, praktykowaniu regularnej aktywności fizycznej, medytowaniu i wysypianiu się. Teraz i Ty dowiesz się,...
Książka w dwóch wersjach językowych: polskiej i angielskiej. A dual Polish-English language edition. Inne tytuły polskich przekładów to: Sprawa kartonowego pudełka i Obcięte uszy. W upalny letni dzień (doktor Watson opisuje, że Baker Street przypominała piekarnik) panna Susan Cushing otrzymuje paczk...
Opowieść ze Świata Mroku. Świata, w którym oprócz ludzi, żyją stwory z najczarniejszych koszmarów. To na nie poluje Matylda - łowczyni i zabójca. Jej nowe zadanie, może jednak przerosnąć nawet ją…...
Perfidne morderstwo w stylowej oprawie. Mamy rok 1928. Do Miłowa koło Poznania przyjeżdża młoda malarka Samanta Greenwood. Jest oczarowana domem państwa Górskich i ich gościnnością. Szybko okazuje się jednak, że za pozorami spokoju i harmonii nowo poznanej rodziny kłębią się mroczne namiętności....
Książka dla dorosłych w najmocniejszym tego słowa znaczeniu Elektryzujące dzieło dwóch bestsellerowych autorek erotyków Laurelin Paige i Sierry Simone Fascynujące love story przepełnione obłędnie namiętnym seksem Znasz mnie. No przyznaj się, mała. Możesz udawać, że jest inaczej, ale ja to wiem. Moż...
Z początkiem 2019 r. do ustaw o podatku dochodowym dodane zostało nowe zwolnienie od podatku dochodowego. Zwolnienie obejmuje niektóre odszkodowania za szkody w środkach trwałych. W publikacji przedstawiamy skutki podatkowe wprowadzonego rozwiązania i jego prawidłową ewidencję rachunkową....

Poniżej prezentujemy fragment książki autorstwa Jurgen Osterhammel

Historia XIX wieku

Przeobrażenie świata

Miasta, państwa, imperia

Jürgen Osterhammel

Historia XIX wieku

Przeobrażenie świata

Miasta, państwa, imperia

Redakcja naukowa i posłowie

Witold Molik

Tłumaczenie

Izabela Drozdowska-Broering

Jerzy Kałążny

Adam Peszke

Katarzyna Śliwińska

Wydawnictwo Poznańskie

Poznań 2013

Tytuł oryginału: Jürgen Osterhammel, Die Verwandlung der Welt. Eine Geschichte des 19. Jahrhunderts, Verlag C.H. Beck oHG, München 2010

Copyright© Verlag C.H. Beck oHG, München 2010

Copyright© for the Polish translation by Wydawnictwo Poznańskie sp. z o.o., Poznań 2013

Copyright© by Wydawnictwo Poznańskie sp. z o.o., Poznań 2013

Redaktor: Ewa Dobosz

Redaktor techniczny: Dariusz Wierzbicki

Korekta: zespół

Projekt okładki: Dawid Czarczyński

Konsultacja merytoryczna: Christian Myschor

Ilustracje w książce pochodzą z archiwum wydawnictwa

Podręcznik akademicki

dotowany przez Ministra Nauki i Szkolnictwa Wyższego

Objętość: 110 arkuszy wydawniczych

Nakład: 1000 egzemplarzy

ISBN 978-83-7177-957-2

Wersja elektroniczna 2014

Konwersja publikacji do wersji elektronicznej

Dariusz Nowacki

Wydawnictwo Poznańskie sp. z o.o.

61-701 Poznań, ul Fredry 8

Sekretariat: tel. 61 853 99 10

Dział handlowy: tel. 61 853 99 16, fax 61 853 80 75

e-mail: handlowy@wydawnictwopoznanskie.com

http://www.wydawnictwopoznanskie.com

VI

MIASTAEuropejskie wzory i globalna odrębność

1. Miasto jako normalność i wyjątek

Miasto to sposób społecznej organizacji przestrzeni. Trudno jest wyraźnie odróżnić ten sposób od innych. Miasto jest zawsze w stosunku napięcia do czegoś innego, do niemiasta. Mogą to być rozmaite rzeczy: wieś z jej wioskami osiadłych chłopów, pustynie i stepy nomadów, świat wielkich posiadłości ziemskich i plantacji, w których skupia się władza właścicieli ziemskich, także inne miasto w dostępnym promieniu, z którym często istnieje stosunek pokojowej konkurencji, a niekiedy nawet – Ateny i Sparta, Rzym i Kartagina – wojowniczego nieprzejednania[1]. Łatwo jest rozpoznać miasto, pojmując je w jego szczególnej za każdym razem opozycji do niemiasta. Mimo to trudno formalnie powiedzieć, jakie warunki musi spełniać ludzkie siedlisko, żeby zostać uznane za miasto. Mur plus rynek plus prawo miejskie: tak jednoznacznie jak w przednowoczesnej Europie Zachodniej nie było ani w innych przestrzeniach cywilizacyjnych, ani w XIX w. Liczba mieszkańców nie jest niezawodnym miernikiem: dwa, pięć czy dziesięć tysięcy mieszkańców – od kiedy zaczyna się miasto? Nawet narodowym urzędom statystycznym nie udało się do dziś porozumieć w skali międzynarodowej co do kryteriów pozwalających zdefiniować „miasto”. Dlatego często trudno porównywać z sobą statystyki. Także pod innymi względami tożsamość miejskości stoi pod znakiem zapytania: niektórzy historycy miast posuwają się już aż tak daleko, że dyskutują, czy urban history można w ogóle oddzielić od innych dziedzin historii: czyż nie prawie każdy aspekt rozwoju historycznego nie odbija się jakoś w miastach? Nie są też zgodni co do tego, czy należy postrzegać miasta jako pola społeczne o charakterystycznym każdorazowo profilu i szczególnym duchu, czy też raczej jako wymienne przejawy ogólnego procesu urbanizacji[2]. Historia miast i historia urbanizacji stoją obok siebie jako dwa odmienne sposoby patrzenia. Jeden widzi fizjonomię pojedynczego miasta, drugi zaś jedną z wielkich tendencji epoki nowożytnej lub zgoła całej historii osiedli ludzkich[3].

Modele miast

Każda cywilizacja, która tworzyła miasta, ma własne wyobrażenie o mieście idealnym i swą szczególną terminologię do nazywania różnego rodzaju miast. Chińskie dushi to nie to samo co greckie polis czy angielski township, a w toku długofalowej ewolucji, np. od Bizancjum do Stambułu, całkiem odmienne wizje miast mogły następować po sobie. Poszczególne kultury miejskie wykształciły swoje odrębne, szczególne rozumienie miasta i miejskości. Miasta są zatem skoncentrowanym przejawem szczególnej w każdym przypadku cywilizacji, miejscami, w których najwyraźniej znajduje wyraz „kreatywność społeczeństw”. Nikt w XVIII i jeszcze w XIX w. nie mógł pomylić z sobą Pekinu i Agry, Edo (przemianowanego w 1868 na Tokio) i Lizbony, Isfahanu i Timbuktu. W mieście mozna poznać bardziej jednoznacznie niż na wsi, gdzie się akurat znajdujemy. Architektura miejska jak mało co ukazuje cywilizacyjną specyfikę. Charaktery kulturowe przybierają kamienną postać. Dopiero powstawanie mega cities, jeden z najważniejszych procesów historii społecznej w drugiej połowie XX w., zatarło takie charakterystyczne dla danej cywilizacji osobowości miast. Mimo to także w odniesieniu do wcześniejszych czasów należy się wystrzegać brania za dobrą monetę modeli miast w postaci stworzonej przez geografów i socjologów. Mówienie o mieście chińskim, indyjskim czy latynoamerykańskim jako określonym typie ma sens tylko wtedy, kiedy rozumie się takie typy jako rezultaty radykalnego abstrahowania wielu pojedynczych przypadków. Tego rodzaju typy silnie upraszczają, tylko w bardzo niepełny sposób są w stanie uchwycić przemiany zachodzące w czasie – jak choćby urbanizację w XIX w. – i dlatego dają nadmiernie statyczny obraz[4]. Nie uwzględniają także tego, że pomiędzy miastami pełniącymi podobną funkcję, dajmy na to miastami portowymi lub stolicami, podobieństwa są mimo granic cywilizacyjnych często większe niż różnice. Przede wszystkim jest jednak wątpliwe, by cywilizacje (albo obszary kulturowe, jak często się to określa w niemieckiej geografii) traktować jako jednorodne i dające się absolutnie ściśle od siebie wzajemnie oddzielić sfery porządku społecznego. Bynajmniej nie w każdym zakątku Azji można było znaleźć „indyjskie miasto”, a nawet w przypadku Chińczyków nie było tak, że gdziekolwiek się pojawiali, zakładali ten sam typ osiedla. Formy miast to niedrzemiące „kody kulturowe”, które w zmieniających się okolicznościach dochodzą do głosu jakby same z siebie. Bez wątpienia istnieją preferencje dla rozmaitych sposobów miejskiego życia: Europejczycy szukają centrum danego miasta, północnym Amerykanom brakuje go mniej. Ciekawiej jednak niż przyjmować każdorazowo z góry charakterystyczne dla danej kultury morfologie, jest zapytać o to, jak w specyficznych okolicznościach miasta dążyły do swoich celów i je osiągały. W mieście chińskim będziemy np. zwracać uwagę na to, co niechińskie.

Miasta to punkty węzłowe relacji i powiązań. Organizują one ich otoczenie. Rynek, nadrzędny aparat państwowy czy samodzielna działalność dyplomatyczna władz miejskich tworzą relacje i sieci handlowe, hierarchie administracyjne i związki sojusznicze pomiędzy rozmaitymi miastami. Żadne miasto nie jest wyspą. Wpływy z zewnątrz przenikają do społeczeństw poprzez miasta; są one bramami na świat. W silnej tradycji zachodniego, ale również choćby bliskowschodnio-muzułmańskiego myślenia miasta to miejsca, z których pochodzi wszelka cywilizacja. Przednowoczesny podróżnik poszukuje miast. Są one dla niego ratunkiem przed niebezpieczeństwami dziczy. Jest on tu mniej obcy i zagrożony jako outsider niż na wsi. W miastach koncentrują się wiedza, bogactwo i władza. Tu wyłaniają się szanse życiowe dla ambitnych, ciekawych i zdesperowanych. W porównaniu ze społecznościami wiejskimi miasta to zawsze tygle. Imperiami rządzi się z miast, globalnymi systemami steruje z miast: międzynarodowym światem finansów z Londynu, Kościołem katolickim z Rzymu, branżą mody z Mediolanu lub Paryża. Wspomnienie o miastach jest tym, co pozostaje po wielu upadłych cywilizacjach w mitotwórczej pamięci potomności: Babilon, Ateny, Jerozolima Pierwszej Świątyni, Bagdad kalifów, Wenecja dożów. Miasto ma źródła przednowoczesne i jest zarazem miejscem narodzin nowoczesności. Miasta profilują się w stosunku do swego otoczenia dzięki swej przewadze, dzięki swej nadwyżce siły i swej względnej postępowości. Robiły to od niepamiętnych czasów. Co było nowe w XIX w.?

Skamienienie i uniwersalność

Nie należy nie doceniać szerokości wachlarza miejskich form życia: od metropolii pierwszych drapaczy chmur – tutaj na czoło wysunęło się Chicago, gdzie w 1885 r. powstał gmach o niebywałej liczby 17 pięter[5] – po wielkie osiedla o skrajnie ulotnym charakterze. Również w XIX w. istniały jeszcze mobilne miasta: villes itinérantes, przypominające wędrowne siedziby władców w Europie wczesnego średniowiecza. Dopiero wraz z założeniem Addis Abeby w 1886 r. przez cesarza Menelika II zakończyła się w Etiopii wielowiekowa faza ruchomej stolicy: przemieszczano się z miejsca na miejsce z ogromnymi stadami bydła i 6 tys. niewolników-tragarzy, transportujących dobytek cesarza i arystokracji oraz narzędzia kultu. Posiadające silne akcenty symboliczne założenie stolicy miało towarzyszyć wejściu Etiopii w epokę nowoczesną. Po tym, jak Menelikowi II udało się w 1896 r. zadać druzgocącą klęskę Włochom pod Aduą, krok ten został również uwierzytelniony na skalę międzynarodową: wielkie mocarstwa uhonorowały nieoczekiwany etiopski sukces wzniesieniem gmachów poselstw w stylu europejskim[6]. Również królowie Maroka spędzali do końca XIX w. więcej czasu w siodle niż w jednym ze swoich rozmaitych miast-rezydencji; jeszcze w 1893 r. sułtan Mulay Hassan, prócz tego nader pilny budowniczy rezydencji, przenosił się podobno z miejsca na miejsce z liczącym 40 tys. głów orszakiem i personelem[7]. Czy taką mobilność należy uważać per se za archaiczną? Wszak nadal istniały – w Chinach tak samo jak w imperium carskim i w Wielkiej Brytanii – letnie i zimowe pałace monarchów. Jeden z największych krajów świata był od 1860 r. rządzony co roku przez kilka miesięcy z uzdrowiska klimatycznego: z zimnej Simli (dziś: Shimla) w Himalajach Małych. W tym dramatycznym górskim krajobrazie kwaterował się – po przybyciu karawaną – cały aparat wicekróla Indii Brytyjskich. Najwyższy rangą reprezentant Wiktorii, cesarzowej Indii, rezydował jednak od 1888 r. nie w prowizorycznej siedzibie, lecz w Viceregal Lodge, pałacu w stylu późnego angielskiego renesansu[8].

Niemniej wiek XIX to w sumie okres ustatkowania się władzy i utrwalenia miast, ich „skamienienia”. Nawet w Europie konstrukcja kamienna nie była około roku 1800 bynajmniej oczywistością w wypadku domów mieszkalnych. Na obszarze peryferyjnym takim jak Islandia stała się nią dopiero po roku 1915[9]. Przejście do stosowania kamienia szczególnie zaznaczyło się w koloniach. Władcy kolonialni usiłowali dosłownie zestalić płynność miejscowej polityki w interesie przejrzystego ładu. Podkreślali w ten sposób zarazem swe aspiracje do osiedlenia się w terytoriach zamorskich na wieczność. Wierzyli wreszcie, że spełniają misję cywilizacyjną, urzeczywistniając triumf kamienia nad gliną i drewnem. Z ironicznym rezultatem. Dom o lekkiej konstrukcji po jakimś czasie znika. Pochłania go ogień albo daje się łatwo przenieść, kiedy zmieniają się stosunki polityczne i gospodarcze. Ponieważ z kamiennymi gmachami tak nie jest, są one dziś najplastyczniejszymi świadkami kolonializmu po jego upadku: wzgardzone ruiny, wille przerobione na slumsowe mieszkania, siedziby władców politycznych doby postkolonialnej albo wypucowane na użytek turystyki relikty w takich regionach świata, w których nierzadko są najstarszymi zachowanymi monumentami.

Wyczerpanie się zasobów leśnych sprawiło gdzieniegdzie, że wskazane było przestawienie się na budownictwo kamienne. Budowle drewniane były uważane w coraz większym stopniu za staromodne i barbarzyńskie albo za wspomnienie przedmieszczańskiej wytworności w formie przewartościowującego cytatu: mur pruski górnej części wiktoriańskich domów w stylu Mock Tudor reagował ornamentalnie na kamienny klasycyzm, z którego solidnej substancji nie rezygnowano. Drewniane lub gliniane miasta utrzymywały się tam, gdzie ekologia i ekonomia wykluczały alternatywy. Mogły być one przejawem racjonalności stosownej do sytuacji. Tak samo jak na Zachodzie – jak zauważył w 1885 r. amerykański zoolog i kolekcjoner dzieł sztuki Edward S. Morse – bardzo niewielu ludzi w Japonii mogło sobie pozwolić na ognioodporne domy; w takiej sytuacji rozsądek nakazywał budowanie w sposób prosty, łatwy do zdemontowania i przy użyciu palnych materiałów, aby ograniczyć straty i ewentualnie jeszcze szybko uratować posadzki i gonty przed zbliżającym się ogniem[10]. Ta fatalistyczna filozofia przeżyła. Teraz również w japońskich miastach domy budowano z kamienia i cementu. Piękno starzejącego się drewna i nisko sięgających strzech zostało poświęcone w imię ognioodpornej banalności betonu[11].

Miasto to zjawisko bez mała uniwersalne. Jeśli o państwie powiedziano, że zostało wynalezione w Europie, to miasta to nie dotyczy. Kultury miejskie powstawały niezależnie od siebie na wszystkich kontynentach z wyjątkiem Ameryki Północnej i Australii. Powstawały, zwykle w ścisłym związku z rolnictwem, na Środkowym Wschodzie, nad Nilem, we wschodnim regionie Morza Śródziemnego, w Chinach i Indiach, znacznie później również w Japonii, w Ameryce Środkowej i na południe od Sahary. Miasto jako postać fizyczna i społeczna forma życia nie jest rezultatem transferu z Europy. Kiedy „nowoczesne” miasto pochodzenia europejskiego rozprzestrzeniało się po świecie, to prawie wszędzie napotykało rodzime kultury miejskie, które z reguły nie ustępowały mu miejsca. Tenochtitlán został w latach 20. XVI w. zburzony, żeby mogło powstać kolonialne miasto Meksyk. Stary Pekin ze swoimi gigantycznymi murami (w trzech koncentrycznych prostokątach) i szesnastoma bramami miejskimi opierało się europejskim i japońskim najeźdźcom i istniało dopóty, dopóki w latach 50. i 60. XX w. urbaniści i Czerwone Gwardie Mao Zedonga nie zburzyli tych reliktów „feudalizmu”. To były dwa skrajne przypadki zniknięcia i trwania w obliczu agresywnych sił Zachodu. Reszta znajdowała się gdzieś pomiędzy. Elementy architektury i organizacji miejskiej były łączone z sobą, nakładane na siebie, mieszane i stawiane na wąskiej przestrzeni w ostrej opozycji wobec siebie wzajemnie. Powszechna tendencja do miejskiej nowoczesności torowała sobie wszędzie drogę w rozmaitych momentach, rzadko jednak wyłącznie na warunkach zachodnich.

Tendencje w XIX w.

Co stało się z miastem jako takim w XIX w.? Wiek XIX, zwłaszcza jego druga połowa, był epoką szalenie intensywnej urbanizacji. Nigdy wcześniej nie było takiego przestrzennego zagęszczenia życia społecznego. Wzrost liczby ludności miejskiej uległ przyspieszeniu w stosunku do poprzednich stuleci. Po raz pierwszy w niektórych państwach rozciągających się na większej przestrzeni egzystencja mieszkańca miasta stała się dominującą ekonomicznie i kulturowo formą życia. Wcześniej było tak co najwyżej w najważniejszych strefach śródziemnomorskiej starożytności, w środkowych Chinach epoki Song (960-1279) czy w północnych Włoszech na początku epoki nowożytnej. Żaden z utrwalonych systemów miast, czy to w Europie, Chinach, czy też Indiach, nie był przygotowany na wielki napływ ludzi do miast. Dlatego przede wszystkim wczesne fazy wzrostu były okresami nacechowanej kryzysami adaptacji. Część wzrostu, omijając stare systemy, znalazła ujście w nowych miastach. Pod względem społecznym, a również – choć nie zawsze – estetycznym największy sukces odniosły te regiony, w których nie było starych miast, przede wszystkim Środkowy Zachód i wybrzeże Pacyfiku w USA oraz Australia. Tu po mniej więcej 1820 r. urbanizacja zaczęła się od zera, chociaż niekiedy przejmowano dobrze wybrane miejsca osiedli indiańskich. Nie mogła wyniknąć kwestia ciągłości lub braku ciągłości.

W innych częściach świata przemiany rzadko przebiegały w sposób ciągły. Wielu współczesnych w Europie miało wrażenie, że wielkie miasto XIX w., jakie istniało od połowy stulecia w prawie wszystkich krajach kontynentu, zasadniczo zerwało z miejską przeszłością. Francuscy ekonomiści schyłku XVIII w. pierwsi poczynili obserwację, że wielkie miasto – a przed oczami mieli oczywiście Paryż – jest miejscem, w którym zbiera się „społeczeństwo” i w którym kształtują się miarodajne normy społeczne. Wielkie miasto działało jako siła napędowa obiegów ekonomicznych i zwielokrotniacz rozwoju społecznego. Wartości wyrastały tam nie tylko, jak na wsi, w wyniku produkcji, lecz już w wyniku samej tylko interakcji. Szybkość obrotu tworzyła bogactwo[12]. Cyrkulacja była postrzegana jako istota nowego wielkiego miasta: coraz bardziej przyspieszany przez technikę transportową ruch ludzi, zwierząt, pojazdów i towarów wewnątrz miasta, a także w ramach wymiany miasta z jej bliskimi i dalekimi otoczeniami. Krytycy narzekali na tempo nowego wielkomiejskiego życia. Reformatorzy miast pragnęli natomiast dopasowania oblicza miasta do jego nowoczesnej istoty i utorowania drogi hamowanym strumieniom: transportowi przez rozszerzanie ulic, bulwary i drogi szynowe, wodzie i ściekom przez wodociągi i podziemną kanalizację, zdrowemu powietrzu przez likwidację slumsów i luźniejszą zabudowę. Taki był główny bodziec, który krył się za wieloma miejskimi przekształceniami – od angielskich higienistów miejskich po barona Haussmanna, twórcę pośredniowiecznego Paryża[13].

Europejskie wielkie miasto późniejszego XIX w. było silniej zróżnicowane społecznie niż miasto wczesnej epoki nowożytnej. Jego oligarchie były mniej homogeniczne. Prosty trójpodział na sprawujący władzę polityczną patrycjat, średnią warstwę mieszczańską, złożoną z rzemieślników i kupców, oraz miejską biedotę stał się przestarzały. Także konsensus elity w sferze gustu stracił na sile. Architektura miejska była już tylko z rzadka „odlewana z jednej formy”, jak to się mogło zdarzać nie tylko w rezydencjach książąt, lecz również w czysto mieszczańskim mieście, jak Bath na południu Anglii. Zarówno pod względem estetycznym, jak i społecznym oraz politycznym miasto wiktoriańskie było „polem bitwy”[14]. Było jednak również budowane stabilniej: mniej sztukaterii, potężniejsze ściany budynków, więcej żelaza. Miasto na wieczność. Także jego objętość była większa. Przeciętny wielkomiejski ratusz i normalny dworzec miały takie wymiary, jakie wcześniej osiągały tylko katedry i wzorujące się na Wersalu pałace. W paradoksalny sposób przepyszna architektura mieszczańska czyniła ludźmi mniejszymi, niż kiedykolwiek udało się to książęcej ostentacji.

W XIX w. oprócz samego tylko ilościowego rozszerzania się miast pod względem powierzchni, liczby mieszkańców i udziału w ogólnej liczbie ludności można zaobserwować szereg ogólnych tendencji.

1) Prawie wszechobecna urbanizacja przebiegała w różnych częściach świata z rozmaitą prędkością. Występowały pomiędzy nimi coraz większe różnice pod względem wzrostu miast i stopnia urbanizacji. Regionalne różnicowanie się tempa rozwoju społecznego, fundamentalna cecha epoki nowoczesnej, w niewielu innych obszarach ujawnia się tak wyraźnie.

2) Zwiększyła się różnorodność typów miast na świecie. Pewne dawne typy miast zniknęły, pojawiły się zaś liczne nowe. Dywersyfikacja wynikła z wystąpienia dodatkowych funkcji specjalnych: kolej żelazna stworzyła typ miasta-węzła kolejowego, a zwiększenie się ilości czasu wolnego i mieszczańskiej potrzeby wypoczynku – kąpielisko morskie.

3) Metropolie dominujące i promieniujące na dużym obszarze istniały od czasu Babilonu i starożytnego Rzymu. Dopiero w XIX w. powstała taka sieć powiązań międzynarodowych, która na stałe połączyła z sobą największe miasta świata. Tak narodził się światowy system miast, jaki znamy do dziś, choć teraz ze ściślejszymi powiązaniami i innym wewnętrznym rozłożeniem ciężaru.

4) Infrastruktury miast zostały rozbudowane w historycznie bezprecedensowy sposób. Architektura miejska (built environment) składała się przez całe tysiąclecia głównie z budynków. Teraz brukowano ulice, obmurowywano baseny portowe, wykopywano i wykładano klinkierami podziemne systemy rur, przeznaczone na ścieki i metro, układano szyny kolejowe i tramwajowe, instalowano oświetlenie ulic. Do budownictwa naziemnego dołączyło podziemne. Im bliżej końca stulecia, tym czystsze i jaśniejsze stawały się miasta. Jednocześnie największe metropolie tworzyły sobie tajemniczy podziemny świat, który dawał asumpt do wszelkiego rodzaju fantazji związanych z lękiem i ucieczką[15]. Rozbudowa infrastruktury chłonęła przeogromne inwestycje prywatne i publiczne. Oprócz zakładów przemysłowych to ona była najważniejszym celem wydatkowania kapitału podczas industrializacji[16].

5) Ściśle związane z tym zestaleniem materialnym były komercjalizacja i długofalowy wzrost wartości miejskiej własności gruntowej, kariera „nieruchomości” i wzrost znaczenia stosunków najmu. Dopiero teraz miejska własność gruntowa stała się lokatą kapitału i przedmiotem spekulacji. Ziemia stała się cenna nie dopiero dzięki użytkowaniu rolnemu, lecz dzięki samemu swemu położeniu. Drapacz chmur był symbolem tych przemian[17]. Wartość ziemi mogła rosnąć z prędkością niewyobrażalną w produkcyjnych sektorach gospodarki. Działka miejska, która w 1832 r. w założonym właśnie Chicago zmieniła właściciela za 100 dolarów, osiągnęła już w roku 1834 cenę 3 tys. dolarów, a dwanaście miesięcy później była warta już 15 tys. dolarów[18]. W starym mieście, jakim był Paryż, spekulacja nieruchomościami zaczęła się w latach 20. XIX w.[19] Bardzo podobne mechanizmy rynkowe działały w latach boomu miast azjatyckich, takich jak Tokio i Szanghaj. Ewidencja katastralna osiągnęła w tych okolicznościach nową precyzję i znaczenie ekonomiczne. Prawo gruntowe, prawo budowlane i prawo najmu upowszechniły się jako nowe dziedziny jurysprudencji. Gospodarka finansowa stała się niewyobrażalna bez hipotek. Pojawiły się nowe typy społeczne: pośrednik w obrocie nieruchomościami, spekulant działkami, przedsiębiorca budowlany lub deweloper, produkujący seryjnie zestandaryzowane pomieszczenia mieszkalne dla średnich i dolnych warstw społecznych, wreszcie najemca[20].

6) Miasta były zawsze planowane. Projektowały kosmiczną geometrię na ziemię. Książęta zakładali miasta idealne, w dobie europejskiego baroku było to bez mała jedno z ich ulubionych zajęć. Jednak dopiero w XIX w. planowanie miast rozumiano jako stałe zadanie państwa i samorządów. Zmagająca się wciąż z dziką ekspansją i nierzadko przegrywająca tę walkę municypalna wola planowania stała się niezbywalnym elementem miejskiej polityki i administracji. Jeśli jakieś miasto chciało stać się nowoczesne, to projektowało techniczne wizje swojej przyszłości.

7) Powstawały i rozprzestrzeniały się nowe wizje miejskiej sfery publicznej i polityki samorządowej. W przestrzeni publicznej działały już nie tylko niezróżnicowany i nieobliczalny lud oraz oligarchia. Poluzowanie absolutystycznej reglamentacji, szersza reprezentacja polityczna, nowe środki masowego przekazu oraz organizacja grup interesów i partii politycznych na arenie miejskiej zmieniły charakter lokalnej polityki. W stolicach przynajmniej państw konstytucyjnych uprawiano również na forum publicznym parlamentów politykę narodową. Uczestniczący w wyborach naród śledził stołeczne wydarzenia polityczne z nieznanym dotąd zainteresowaniem. Bogaty i prowadzący ożywioną działalność świat stowarzyszeń – klubów, zrzeszeń, gmin kościelnych i sekt religijnych, opisany szczególnie skrupulatnie w wypadku Anglii i Niemiec na początku epoki nowożytnej, wyłonił się w zalążkowej formie w zupełnie innych warunkach politycznych choćby także w stolicach prowincji w Chinach u schyłku cesarstwa[21].

8) Nowe dyskursy o „miejskości” i nowa krytyka miejskiego życia postawiły miasta w centrum zmagań o interpretację świata. Miasta były już zawsze czymś szczególnym, a mieszczanie, przynajmniej w kulturach miejskich wokół Morza Śródziemnego, spoglądali z góry narustici. Jednak dopiero dynamiczne myślenie historyczne XIX w. zdołało podnieść duże miasto do rangi pioniera postępu i właściwego miejsca kreatywności kulturalnej i politycznej. Jules Michelet zmitologizował zgoła Paryż jako uniwersalne miasto planety, a topos ten utrwalił się później w postaci określania francuskiej metropolii mianem stolicy XIX w.[22] Od tej pory ten, kto chwalił życie wiejskie, był narażony na podejrzenie, że jest prostakiem lub zgoła reakcjonistą. Ten, kto bronił wsi, nie robił tego już w imię spokojnej równowagi pomiędzy court i country, lecz z grubo ciosaną krytyką cywilizacji: agrarno-romantyczną lub w duchu rygorystycznego junkierstwa. Nawet dawne arkadyjskie ideały zostały pod koniec stulecia przedefiniowane na modłę miejską w postaci miasta-ogrodu. Nowa gałąź wiedzy – socjologia była od Saint-Simona do Simmla w gruncie rzeczy nauką o życiu ludzi z wielkich miast, raczej o społeczeństwie niż o wspólnocie, raczej o tempie i nerwowości niż o wiejskim flegmatyzmie. Ekonomia polityczna nie postrzegała już wsi jako źródła bogactwa społecznego, jak czynili to jeszcze fizjokraci w XVIII w. Ziemia jako czynnik produkcyjny była teraz postrzegana ze sceptycyzmem, jako uciążliwa przeszkoda rozwoju gospodarczego. Źródłem tworzenia wartości dodanej był dla pokolenia Karola Marksa i Johna Stuarta Milla przemysł w przestrzeni miejskiej. Ta nowa kulturowa przewaga miasta nad wsią stanowi zresztą odzwierciedlenie utraty znaczenia politycznego przez chłopów. Pomiędzy powstaniem Pugaczowa w południowo-wschodniej Rosji (1773-75) a falą protestów na przełomie wieków (powstanie bokserów w Chinach w 1900 r., powstanie chłopów w Rumunii w 1907 r., początek ruchu zapatystów w Meksyku w 1910 r.) było na świecie niewiele dużych protestów chłopskich, które stały się wyzwaniem dla istniejącego porządku. Niektóre duże bunty, przede wszystkim wielkie powstanie w Indiach w 1857 r., czy mniej więcej równoczesne powstanie tajpingów w Chinach, miały bazę społeczną wykraczającą poza warstwę chłopów. Były one czymś więcej niż spontanicznymi wybuchami chłopskiego gniewu.

W XIX w., jak wielokrotnie mówiono, miasto stało się nowoczesne, a epoka nowoczesna powstała w mieście. Jeśli chce się zdefiniować miejską nowoczesność, a być może nawet uzyskać wskazówki umożliwiające chronologiczne wyznaczenie epoki nowoczesnej, to definicja powinna uwzględniać wszystkie wymienione procesy. Standardowe propozycje nie są bezużyteczne, są jednak zbyt jednostronne. Miejską nowoczesność, powstałą w drugiej połowie XIX w., próbowano ujmować jako połączenie racjonalnego planowania z pluralizmem kulturowym (David Ward/Olivier Zunz), jako ład w zagęszczeniu (David Harvey) lub jako przestrzeń eksperymentu i „fractured subjectivity” (Marshall Berman)[23]. Wczesnowiktoriański Londyn, Paryż drugiego cesarstwa, Nowy Jork, St. Petersburg i Wiedeń po roku 1890, Berlin lat 20. i Szanghaj lat 30. XX w. były opisywane jako miejsca takiej nowoczesności. Z samą tylko wielkością nie ma to nic wspólnego. Nikt nie wpadł na pomysł, żeby dzisiejsze megalopolie, takie jak Lagos czy miasto Meksyk określać mianem kwintesencji nowoczesności. Heroiczna epoka nowoczesna miast to ulotna chwila, trwająca niekiedy tylko parę dekad: równowaga porządku i chaosu, połączenie imigracji i funkcjonujących struktur technokratycznych, otwieranie przestrzeni nieustrukturyzowanej sfery publicznej, energetyzacja w niszach eksperymentowania. Warunkiem zaistnienia nowoczesnej chwili jest pewna forma miasta, rozpoznawalna jeszcze pod koniec jego klasycznej epoki, a także opozycja wobec tego, co nie-miejskie. W megalopolis niekończących się, rozproszonych, policentrycznych „konurbacji” średniego zagęszczenia nie ma granic wewnętrznych ani zewnętrznych. Nie ma nawet countryside, która dałaby się wyzyskiwać lub konsumować jako teren rekreacyjny. Miejski XIX wiek kończy się deformacją wielkich miast.

2. Urbanizacja a systemy miejskie

Urbanizacja była wcześniej rozumiana wąsko, jako szybki rozrost miast w związku z rozprzestrzenianiem się zmechanizowanej produkcji fabrycznej. Urbanizacja i uprzemysłowienie wydawały się dwiema stronami tego samego medalu. Tego poglądu nie da się utrzymać. Dziś ogólnie przyjęło się inne pojęcie, które rozumie urbanizację jako proces społecznego przyspieszenia, zagęszczenia i nowej organizacji, który może występować w rozmaitych warunkach[24]. Najważniejszym rezultatem tego procesu było tworzenie przestrzeni nasilonej ludzkiej interakcji, w których można było szybko wymieniać i optymalnie wykorzystywać informacje oraz tworzyć nową wiedzę w korzystnych warunkach instytucjonalnych. Miasta, przede wszystkim te duże, były ośrodkami wiedzy. Często z tego właśnie powodu ludzie pragnęli się w nich osiedlać[25]. Niektórzy historycy rozróżniają umiastowienie jako ilościowy proces silnego zagęszczenia przestrzennego, wywołany przez pojawienie się nowych skupisk miejsc pracy, i urbanizację jako jakościowe powstawanie nowych przestrzeni działania i doświadczenia, innymi słowy: rozwój szczególnych miejskich sposobów życia[26]. To rozróżnienie kieruje uwagę na bogactwo aspektów tego zjawiska, jest jednak nieco schematyczne i trudne do stosowania w praktyce.

Miasto a przemysł

W XIX w. prawie na całym świecie odbywał się rozwój miast, urbanizacja jest w tej epoce znacznie szerzej rozpowszechnionym procesem niż uprzemysłowienie: miasta rosły i zagęszczały się także tam, gdzie przemysł nie mógł być siłą napędową. Urbanizacja kieruje się własną logiką. Nie jest produktem ubocznym innych procesów, jak choćby uprzemysłowienia, przyrostu ludności i tworzenia państw narodowych. Z tymi procesami ma ona zmienne stosunki[27]. Wysoki stopień urbanizacji w końcu epoki przednowoczesnej nie była bynajmniej podstawą sukcesu uprzemysłowienia. Gdyby było inaczej, to np. północne Włochy musiałyby należeć do pionierów rewolucji przemysłowej[28].

Wskutek uprzemysłowienia koncentracja ludzi w zgęszczonych osiedlach miejskich uzyskała nową jakość. Jak pokazał sir Anthony Wrigley w klasycznej rozprawie o Londynie, należy założyć wzajemne oddziaływanie z urbanizacją. Już w przededniu rewolucji przemysłowej Londyn rozrósł się, stając się metropolią, w której w 1750 r. żyła ponad jedna dziesiąta angielskiej ludności. Materialne, pochodzące z działalności gospodarczej bogactwo, siła konsumpcyjna (przede wszystkim popyt na żywność, który zainicjował racjonalizację rolnictwa) oraz zwarty zbiór ludzkiej siły roboczej i kompetencji (kapitał ludzki) ogromnego miasta były punktami wyjściowymi dynamiki, która za sprawą zwielokrotniającego efektu nowych technologii oferowała produkcji najlepsze szanse rozwoju[29]. Rozwój Londynu, uzupełniony przezurban renaissance w prowincjonalnych miastach angielskich i szkockich, który zrównoważył przewagę metropolii, był częścią ogólnego procesu społecznego wzrostu efektywności i mocy produkcyjnych. W Anglii skupiska przemysłu, takie jak Manchester, Birmingham i Liverpool, stały się ogromnymi miastami, jednak w drugiej połowie wieku najszybciej rosły nie miasta rewolucji przemysłowej, lecz takie z szeroką ofertą usług oraz nadzwyczajną umiejętnością przetwarzania informacji w bezpośrednim kontakcie[30]. Na kontynencie europejskim, w innych częściach świata, a nawet w Wielkiej Brytanii szybka urbanizacja dokonała się także tam, gdzie lokalny przemysł nie mógł być jej ostateczną przyczyną.

Istnieje wiele przykładów na to, że miasta w XIX w. rosły bez godnej wzmianki bazy przemysłowej. Brighton na południowym wybrzeżu Anglii należał do najszybciej rosnących miast w Anglii, nie dysponował jednak żadnym przemysłem. Dynamika Budapesztu wynikała mniej z przemysłu, a bardziej z łącznego oddziaływania modernizacji agrarnej oraz centralnych funkcji w dziedzinie handlu i finansów[31]. Również takie miasta w imperium carskim jak Petersburg i Ryga zawdzięczały swój nieustanny wzrost liczby ludności ekspansji komercyjnej, która była związana z dużym i zachowującym wydajność sektorem rzemiosła; przemysł odgrywał tu podrzędną rolę[32]. W szczególnie dynamicznej dziedzinie rozwoju gospodarczego miasta mogły też tracić swoje szanse: St. Louis do połowy lat 40. XIX w. w zapierającym dech w piersiach szybkim tempie urosło do rangi najważniejszego miasta w dolinie Mississippi i centrum całego północnoamerykańskiego Zachodu. Przede wszystkim dlatego, że nie wykorzystało okazji, by zbudować sobie bazę przemysłową, musiało już wkrótce oddać swoją czołową pozycję Chicago. Kiedy zamknęło się window of opportunity[33], gospodarka St. Louis prawie się załamała. Przechadzka przez śródmieścia takich miast, jak Londyn, Paryż i Wiedeń pokazuje, że nie były one nigdy miastami przemysłowymi. Przeciwnie, kryła się za tym walka o to, by nie pozwolić zniszczyć wielkomiejskiej kultury przez przemysł. Emblematyczne metropolie XIX w. stworzyły sobie swój trwały wizerunek, bardziej broniąc się przed uprzemysłowieniem, niż poddając się jego konsekwencjom[34]. Tworzenie się w XX w. ogromnych miast bez bazy przemysłowej (Lagos, Bangkok, Meksyk i in.) powinno wyostrzyć widzenie luźnego tylko związku pomiędzy urbanizacją i uprzemysłowieniem. Urbanizacja to naprawdę globalny proces, natomiast uprzemysłowienie to sporadyczny proces „nierównego” tworzenia się centrum.

Najważniejsze miasta

Dopiero jeśli uwolni się urbanizację z ram czasowych XIX w. i ze zbyt ścisłego związku z epoką nowoczesną, będzie można określić miejsce tego stulecia w dłuższych horyzontach czasowych rozwoju miast[35]. Stawia to pod znakiem zapytania także pretensje Europy do monopolu na urbanizację. Tak samo jak miasto nie jest wynalazkiem Europy, nie jest nim również wielkie miasto. Podczas najdłuższej części udokumentowanej historii najludniejsze miasta świata znajdowały się w Azji i Afryce Północnej. Babilon przypuszczalnie już około 1700 r. p.n.e. przekroczył granicę 300 tys. mieszkańców. Rzym okresu cesarstwa z większą liczbą mieszkańców niż ta, którą mogły się w tym samym czasie pochwalić nawet największe chińskie miasta, był wyjątkowym i szczególnym przypadkiem. Ucieleśniał siebie samego, a nie Europę. Rzym osiągnął w II w. n.e. granicę miliona mieszkańców – co Pekin powtórzył dopiero u schyłku XVIII w., a Londyn tuż po roku 1800[36]. Rzym cesarzy był czymś unikatowym w historii osiedli ludzkich. Nie stał na szczycie ułożonej z doskonałą równomiernością europejskiej piramidy miast; unosił się poniekąd w powietrzu ponad światem rozrzuconych osiedli. Tylko Bizancjum, które również nie opierało się zniuansowanej hierarchii miast, zbliżało się w latach swego blasku, czyli przed katastrofą IV krucjaty (1204), do rozmiarów metropolii.

W odniesieniu do liczby ludności miast nienależących do Zachodu jesteśmy aż po wiek XIX jeszcze bardziej niż w przypadku miast europejskich i amerykańskich zdani na szacunki, które często opierają się na bardzo niepewnych przesłankach. Jeszcze w 1899 r. Adna Ferrin Weber, ojciec porównawczej statystyki miast, zauważył lakonicznie, że Imperium Osmańskie jest pełne miast, jednak tylko największe z nich są „znane statystykom, a i to niedostatecznie”[37]. Dlatego poniższe dane nie powinny bynajmniej być rozumiane jako coś więcej niż oparte na informacjach przypuszczenia. Im większe miasto, tym pewniejsza szansa, że budziło potrzebę oceny u podróżnych i innych komentatorów. Dlatego można przynajmniej domyślać się rzędów wielkości największych miast świata w rozmaitych epokach.

Około 1300 r. spośród miast europejskich jedynie Paryż należał do dziesięciu największych na Ziemi. Znajdował się jednak dopiero na szóstym miejscu po Hangzhou, Pekinie, Kairze, Kantonie i Nankinie, a przed Fezem, Kamakurą w Japonii, Suzhou i Xi’an[38]. Aż sześć z tych miast leżało w Chinach, o których pierwsze wiadomości do Europy przywiózł wtedy Marco Polo. Około 1700 r. sytuacja się zmieniła. W efekcie rozwoju państw muzułmańskich na pierwszym miejscu był teraz Stambuł, na trzecim Isfahan, na siódmym Delhi, a Ahmedabad, również położony w indyjskim państwie Mogołów, na ósmym. Przed Paryż (piąte miejsce) wysunął się z niewielką przewagą Londyn (czwarte miejsce), a były to dwa jedyne miasta europejskie na tej liście liderów. Paryż miał już nigdy nie dogonić Londynu. Pekin pozostał drugim co do wielkości miastem świata. Czołową dziesiątkę uzupełniały miasta położone w Japonii, która właśnie w okresie Pax Tokugawa przeżyła stulecie burzliwego rozwoju miast: Edo, Osaka i Kioto[39]. Około 1800 r. sytuacja tylko nieco się zmieniła[40].

Pekin

1 100 000

Londyn

 900 000

Kanton

 800 000

Stambuł

 570 000

Paryż

 547 000

Hangzhou

 500 000

Edo (Tokio)

 492 000

Neapol

 430 000

Suzhou

 392 000

Osaka

 380 000

Sześć, a wliczając Stambuł siedem spośród tych miast leżało w Azji. Po Londynie, Paryżu i Neapolu dopiero na piętnastym miejscu pojawia się znowu miasto europejskie – Moskwa (238 tys. mieszkańców), następnie na szesnastym mniej więcej równie duża Lizbona, na siedemnastym Wiedeń (231 tys.). Jeśli posłużyć się szacunkami Chandlera i Foxa, mającymi wystarczające potwierdzenie w innych źródłach, jednak z konieczności nieopartymi na jednolitym statystycznym pojęciu miasta, to w roku 1800 spośród 25 największych miast świata tylko sześć było położonych na chrześcijańskim Okcydencie. Berlin miał 172 tys. mieszkańców, był zatem mniej więcej tej wielkości co Bombaj i Benares. Najludniejszym miastem Ameryki był Meksyk (128 tys.), a po nim Rio de Janeiro (100 000), główny ośrodek portugalskiej Ameryki. Nawet około 1800 r. północ Ameryki była urbanistycznie zacofana w stosunku do kolonialnego podówczas południa. Największym miastem północnej części Ameryki była wciąż Filadelfia (69 tys.), pierwsza stolica USA. Nowy Jork szykował się jednak właśnie do wysunięcia się na pierwsze miejsce. Dzięki niespodziewanemu boomowi imigracyjnemu i gospodarczemu stał się on już wcześniej najważniejszym portem atlantyckim USA, a w nowym stuleciu także największym miastem kraju[41]. Australia, wkrótce tak samo jak Ameryka, arena eksplozji demograficznej, około 1800 r. nie miała jeszcze w ogólne żadnej historii miast. Jej mieszkańcy pochodzenia europejskiego zmieściliby się bez trudu w małej niemieckiej rezydencji książęcej[42].

Z punktu widzenia takich impresji liczbowych, jeszcze około roku 1800 dominującymi kulturami miejskimi na ziemi były Chiny, Indie i Japonia. To jednak, co uważano w danym wypadku za miasto, ogromnie różniło się od siebie. Europejscy goście znajdowali otoczone murami miasta, do których byli przyzwyczajeni, najprędzej jeszcze w Chinach, ale również tam nie wszędzie. W ich relacjach czytamy nieustannie o bezkształtnych, nie-„miejskich” miastach Azji. Niekiedy ostra opozycja „miasto – wieś” zdawała się całkowicie tracić swoje znaczenie. Wyspa Jawa była np. w XIX w. obszarem bardzo gęsto zaludnionym, ale nie scentralizowanym w kierunku kilku wielkich miast, bez izolowanych i w dużej części autarkicznych wiosek, których chętnie spodziewano się w Azji – wielką szarą strefą pomiędzy miastem i wsią, w gruncie rzeczy ani jednym, ani drugim[43]. Niemniej jednak każde miasto było zagęszczoną sferą komunikacji i areną konsumowania nadwyżek wytworzonych na wsi. Było punktem węzłowym w jakimś rodzaju sieci handlu lub migracji. Każde miało do czynienia z problemami zaopatrzenia i porządku publicznego, innymi niż problemy występujące na terenach wiejskich. Duże miasta Azji jakoś rozwiązały te problemy. Inaczej by ich nie było. Nawet najbardziej ograniczony podróżny rozumiał, że znajduje się w mieście. Gramatyka życia miejskiego była zrozumiała ponad granicami kulturowymi.

Ludność miejska: Azja Wschodnia i Europa

Urbanizacja, rozumiana jako wymierny stan danego społeczeństwa, jest względną i oczywiście sztuczną wielkością, wymyśloną przez statystyków w XIX w. Implikuje ona, że rozwój poszczególnych miast jest rozpatrywany w relacji z ich otoczeniem. Najważniejszym miernikiem jest przy tym odsetek mieszkańców miast wśród ogółu ludności. Dlatego pouczające jest porównanie Europy i krajów wschodnioazjatyckich, czyli tych części świata, w których we wczesnej epoce nowożytnej występowały największe aglomeracje o charakterze miejskim. Europa osiągnęła około 1600 r. już nieco wyższy stopień urbanizacji niż Chiny, gdzie proporcja ludności miejskiej utrzymywała się od tysiąca lat na mniej więcej tym samym poziomie. Chińskie miasta były jednak przeciętnie większe niż europejskie. Dwa regiony w Chinach – ziemie w dolnym biegu Jangcy (z Szanghajem, Nankinem, Hangzhou, Suzhou itd.) oraz południowy wschód, czyli okolice wokół portowego miasta Kantonu i za nim, nieustannie zadziwiały europejskich podróżnych wczesnej epoki nowożytnej zarówno gęstością zasiedlenia, jak i wielkością miast. Około 1820 r. było w Chinach 310 miast liczących ponad 10 tys. mieszkańców, a w Europie około 1800 r. – bez Rosji – 364. Średnia wielkość wynosiła w Chinach 48 tys., a w Europie 34 tys. mieszkańców[44]. W poniższej tabeli podano udziały procentowe dotyczące wybranych okresów w XIX w.

Tabela 7. Odsetek ludności w skupiskach liczących powyżej 10 tys. mieszkańców, ok. 1820-1900 r.

Okres

Chiny

Japonia

Europa Zachodnia

1820-25

11,7

12,3

Lata 40. XIX wieku

3,7

1875

10,4

Lata 90. XIX wieku

4,4

31,0

Źródła: Chiny i Japonia: Gilbert Rozman, East Asia Urbanization in the Nineteenth Century: Comparisons with Europe, w: Ad van der Woude/Akira Hayami/Jan de Vries (Hg.), Urbanization in History: A Process of Dynamic Interactions, Oxford 1990, s. 65, tab. 4.2a/4.2b; Europa Zachodnia: Angus Maddison, The World Economy: A Millennial Perspective, Paris 2001, s. 40, tab. 1-8c.

Uwidocznia się tu z jednej strony stała środkowa pozycja Japonii pomiędzy Chinami i Europą Zachodnią, z drugiej zaś niesłychane przyspieszenie europejskiego procesu umiastowienia po pierwszym ćwierćwieczu. W przededniu otwarcia obu wielkich krajów Azji Wschodniej przez Zachód odsetek ludności miejskiej w Japonii był ponadtrzykrotnie wyższy niż w Chinach. Jednak czy to porównanie jest metodycznie uprawnione? Czy Japonia była już wtedy – według stopnia urbanizacji – nowocześniejsza niż Chiny? Dystans zmniejszy się, jeśli średnią dla ogromnych Chin rozłożyć na regiony i nie porównywać Japonii z Chinami jako całością, lecz z jej gospodarczo najwyżej rozwiniętym makroregionem, czyli Dolną Jangcy; liczba ludności była mniej więcej zbliżona. W Dolnej Jangcy odsetek mieszkańców miast wynosił w latach 40. XIX w. 5,8. Do 1890 r. wzrósł do 8,%, czyli bardzo zbliżył się do 10,4% w Japonii w fazie jej wczesnej modernizacji[45]. Jeśli uzmysłowić to sobie w liczbach absolutnych, czyli zainteresować się tym, ilu ludzi w obu tych gęsto zaludnionych regionach doświadczyło życia miejskiego, to okaże się, że około 1825 r. 3,7 mln, a w roku 1875 już tylko 3,3 mln Japończyków żyło w miastach liczących powyżej 10 tys. mieszkańców. W Chinach przedstawiało się to następująco 15,1 mln w okresie wojny opiumowej, a 16,9 mln w latach 90. XIX w.[46] W odniesieniu do Europy dysponujemy tylko szacunkami według Paula Bairocha i jego współpracowników, którzy do miast zaliczali każde osiedle liczące ponad 5 tys. mieszkańców. Zgodnie z nimi około 1830 r. w Europie kontynentalnej było 24,4 mln mieszkańców miast, a około 1890 r. już 76,1 mln[47]. Ponieważ może tu chodzić tylko o przybliżone rzędy wielkości: około 1830 r. nie stały bynajmniej naprzeciwko siebie miejska Europa i wiejska Azja Wschodnia; w 1890 r. nastąpiła polaryzacja rozwoju sytuacji.

Doświadczenia Chin i Japonii z urbanizacją były jednak w XIX w. tak odmienne, że mylące byłoby przyjęcie założenia, że istniał wspólny „wschodnioazjatycki” wzorzec urbanizacji. W Japonii paradoksalnie właśnie zainicjowana przez państwo modernizacja doprowadziła do przejściowej deurbanizacji: wraz ze zniesieniem „księstw” feudalnych (Daimyate; han), pozbawieniem przywilejów miast warownych jako ośrodków administracyjnych oraz zniesieniem obowiązku pobytu samurajów w tych miastach i na dworze szoguna w Edo (Tokio) zwiększyła się w kraju pozioma mobilność, z której skorzystały przede wszystkim miasta średniej wielkości. Kiedy epoka Tokugawa ustąpił miejsca epoce Meiji, liczba mieszkańców Tokio spadła z ponad miliona do 860 tys. mieszkańców w roku 1875. W tym wypadku w spadku krył się zalążek odrodzenia, ponieważ dużo książęcej ziemi na miejskich terenach Tokio znalazło się w rękach nowego rządu i zostało planowo wykorzystane do rozwoju miasta. W Chinach niewielki wzrost współczynnika urbanizacji można wytłumaczyć również efektem modernizacji: integracją regionów nadmorskich z gospodarką światową i szybkim rozrostem niektórych miast portowych z Szanghajem na czele. Przyrosty zanotowano z tego względu prawie wyłącznie nad Dolną Jangcy oraz w okolicach Kantonu i Hongkongu. W sumie jednak Japonia pozostała tym, czym była w porównaniu z Chinami już na początku XIX w.: społeczeństwem znacznie bardziej zurbanizowanym.

W dłuższej perspektywie porównanie z Europą jest pouczające. We wczesnej epoce nowożytnej Europa nigdy nie osiągnęła takich liczb absolutnych ludności miejskiej, jakimi mogły się pochwalić łącznie Chiny i Japonia; w Azji Wschodniej było również znacznie więcej bardzo dużych miast. Europa przeżyła pierwszą falę urbanizacji po roku 1550, a drugą po 1750 r.[48] Od 1500 do 1800 r. odsetek ludności miejskiej się podwoił. Pomiędzy rokiem 1650 i 1750 europejski stopień urbanizacji był nieco niższy niż japoński, a podobny do tego nad Dolną Jangcy, przewyższając stopień urbanizacji całych Chin. Szybko rosnąca przewaga Europy w XIX w. nie była wyłącznie konsekwencją uprzemysłowienia i towarzyszącego jej pojawiania się nowych miast fabrycznych. Miała nieco wcześniejsze korzenie w tym, co Jan de Vries nazywa „nową urbanizacją” po 1750 r.: rozpoczynającym się w Anglii, obejmującym Europę Południową dopiero po 1800 r. procesem wzrostu liczby ludności miejskiej jako całości, przede wszystkim jednak średnich i mniejszych miast. Rozrost bardzo dużych był tym razem natomiast mniej spektakularny i trzymał się ram ogólnego rozwoju demograficznego. Dopiero kolej żelazna nadała nową dynamikę ponadproporcjonalnemu rozrostowi wielkich miast, chociaż w żadnym wypadku nie doszło do „urbanizacji na kształt wodogłowia” i tworzenia się megamiast, co następnie, w XX w., stało się poza Europą czymś normalnym.

Hierarchie

W ten sposób w Europie Zachodniej w XVIII w. (choć nie w Rosji czy Hiszpanii) ukształtowała się stopniowo zniuansowana, wieloszczeblowa hierarchia miast, w której każda klasa wielkości była dobrze reprezentowana. Jan de Vries, ostrożny empiryk, który znacznie chętniej mówi o „mikroregionach” niż o całych państwach narodowych lub o Europie jako całości, uważa za uzasadnione, by patrząc na taki zrównoważony podział rank/size mówić o charakterystycznym europejskim wzorcu urbanizacji[49]. Europa (na zachód od Rosji) miała geograficznie gęsty system miast, połączony siecią ścisłych interakcji, a przy tym stale niuansujący się w linii pionowej, do którego w jeszcze raczej niewyjaśniony początkowo sposób należały również miasta kolonialne na terytoriach zamorskich. De Vries rejestruje dalszą specyficzną cechę Europy u schyłku XIX w.: w niektórych krajach, być może w ogóle po raz pierwszy w dziejach, przekroczono próg, za którym już nie migracja ze wsi czy z zagranicy, lecz naturalny przyrost ludności w samych miastach stanowił najważniejszą siłę napędową urbanizacji. Natomiast ludność bardzo dużych miast północnoamerykańskich, w których skupiali się imigranci, mimo porównywalnego z północno-zachodnią Europą poziomu rozwoju ekonomicznego, nie była przed I wojną światową samoreproduktywna[50]. Niezależnie od całej dozy sceptycyzmu, wskazanego w wypadku wielu umotywowanych raczej ideologicznie proklamacji o uprzywilejowanej odrębnej drodze Europy, odrębna droga urbanizacji daje się dobrze udowodnić empirycznie.

Badacze