Strona główna » Literatura faktu, reportaże, biografie » Kate – Księżna Cambridge

Kate – Księżna Cambridge

5.00 / 5.00
  • ISBN:
  • 978-83-64460-00-5

Jeżeli nie widzisz powyżej porównywarki cenowej, oznacza to, że nie posiadamy informacji gdzie można zakupić tę publikację. Znalazłeś błąd w serwisie? Skontaktuj się z nami i przekaż swoje uwagi (zakładka kontakt).

Kilka słów o książce pt. “Kate – Księżna Cambridge

Kate Middleton – kim jest kobieta, która podbiła serce nie tylko księcia Williama, lecz także wszystkich Brytyjczyków?

W kilka lat zrobiła to, nad czym głowili się przez dekady PR-owcy brytyjskiej monarchii – zwróciła oczy całego świata na rodzinę Windsorów i sprawiła, że mieszkańcy Wielkiej Brytanii znów pokochali swoją rodzinę królewską. Dziś Diamentowy Jubileusz Elżbiety II, królewskie wesele, narodziny i chrzest małego księcia George’a to najpopularniejsze wydarzenia na Wyspach, a uśmiech pięknej Kate zdobi okładki większości magazynów kobiecych na całym świecie.

Kate Middleton, absolwentka Uniwersytetu St. Andrews, córka stewardesy i byłego dyspozytora lotów, czekała na oświadczyny swojego wymarzonego księcia prawie dziesięć lat. Kiedy nadeszła wreszcie ta chwila, William wręczył jej jeden z najsłynniejszych klejnotów świata, odziedziczony po matce – księżnej Dianie, pierścionek, wykonany z białego złota oraz czternastu brylantów, otaczających owalny dwudziestokaratowy szafir z Cejlonu. Książę William nie wiedział wtedy jeszcze, że ta skromna, piękna dziewczyna zmieni na zawsze nie tylko jego życie, lecz także całej rodziny królewskiej.

Książka „Kate – Księżna Cambridge” portretuje: dzieciństwo Kate Middleton, czas jej studiów na uniwersytecie St Andrews; opisuje też moment poznania księcia Williama, ich związek i próby, którym poddawał go los, a także ślub i nową, oficjalną rolę księżnej oraz oczywiście okres ciąży i narodzin małego księcia George’a. To nie tylko doskonała pozycja dla wielbicieli księżnej Kate, lecz również wszystkich zainteresowanych losami jednej z najsłynniejszych rodzin królewskich świata.

Autorka, Marcia Moody, była królewską korespondentką magazynu OK.! i koordynowała jego specjalne wydanie poświęcone ślubowi książęcej pary, które sprzedało się w nakładzie miliona egzemplarzy. Od dwóch lat przygotowuje publikacje dotyczące rodziny królewskiej, towarzyszyła również parze książęcej podczas jej podróży do Kanady i Kalifornii. Przez dziesięć lat pracowała jako dziennikarz w branży rozrywkowej. Mieszka w hrabstwie Wiltshire na południu Anglii.

Polecane książki

Kto powiedział, że nieumarli nie mają uczuć, nie odczuwają emocji, nie tęsknią? Czy uczynek wydający się przejawem najwyższego okrucieństwa może wynikać ze szlachetnych pobudek? Czy syrena, której obca jest miłość, może nie tylko pragnąć, ale i pokochać? Dlaczego Werten władca nieumarłych wyr...
Rok 1831: arcybogaty Egipcjanin Kamylk Pasza chowa swoje skarby w skale na nieznanej wysepce, by uchronić je przed chciwością jego rodziny. Rok 1862: w Saint-Malo, Pierre Antifer, Bretończyk równie popędliwy, co mrukliwy, medytuje nad dokumentem zostawionym w spadku przez jego ojca; ten ostatni był ...
Buduj swój wizerunek profesjonalnie, skorzystaj ze sprawdzonej wiedzy zawartej w tej książce! Na to, jak jesteśmy odbierani przez innych, pracujemy przez całe życie. Chcemy tego, czy nie wciąż  dostarczamy ludziom informacji na swój temat i wywołujemy w nich emocje pozytywne lub ...
Doszczętnie spalone ciało znanej prawniczki znalezione w górskim szałasie.Zwłoki szanowanej przywódczyni kościoła rozpuszczone w beczce ługu.Śledztwo prowadzi inspektor Luc Callanach. Jest nowy w Edynburgu i nie czuje się tu dobrze po przeniesieniu z francuskiego Interpolu.Pomaga mu Ava Turner, młod...
Miesięcznik „Egzorcysta” to jedyne w swoim rodzaju czasopismo, które podejmuje temat zagrożeń duchowych we współczesnym świecie i przedstawia sposoby obrony przed nimi. Miesięcznik wyróżnia się nowoczesną szatą graficzną i oryginalnym doborem treści. Wśród autorów znajdują się kapła...
Prawie 1500 słów angielskich, których Polak może nauczyć się błyskawicznie, nawet jednego dnia. Słowa podzielone są na kategorie, z objaśnieniem zasady i bazują na polskim leksykonie. Materiał został opracowany przez doświadczonych nauczycieli - lektorów ze Szkoły Językowej Syntax.Pomyśl o korzyści...

Poniżej prezentujemy fragment książki autorstwa Marcia Moody

Ty­tuł ory­gi­na­łu: KATE. A BIO­GRA­PHY

Co­py­ri­ght © Mi­cha­el O’Mara Bo­oks Li­mi­ted 2013

Co­py­ri­ght © for the Po­lish edi­tion by Dre­am Bo­oks

(A di­vi­sion of Dre­am Mu­sic Ltd.), War­saw, Po­land 2013

Co­ver de­si­gned by Dre­am Bo­oks

Co­py­ri­ght © for the Po­lish trans­la­tion

by Anna Bez­piań­ska-Oglęc­ka/Dre­am Bo­oks, 2013

Tłu­ma­cze­nie: Anna Bez­piań­ska-Oglęc­ka

Re­dak­cja i ko­rek­ta: Mag­da­le­na Plu­ta

Kon­sul­ta­cja re­dak­cyj­na: Hu­bert Mu­siał

Wy­da­nie I

ISBN: ISBN: 978-83-64460-00-5

Dre­am Bo­oks

Dre­am Mu­sic Sp. z o. o.

ul. Wspól­na 50 lok. 9, 00-687 War­sza­wa, Pol­ska

Tel. +48-22-4035713

Fax +48-22-4035713

E-mail:info@dre­am­bo­oks.com.pl

We­bsi­te: www.dre­am­bo­oks.com.pl, www.dre­am­mu­sic.pl

Skład i ła­ma­nie: Ewa Ma­jew­ska

Skład wersji elektronicznej:

Virtualo Sp. z o.o.

Au­tor­ka, Mar­cia Mo­ody, była kró­lew­ską ko­re­spon­dent­ką ma­ga­zy­nu OK! i ko­or­dy­no­wa­ła jego spe­cjal­ne wy­da­nie po­świę­co­ne ślu­bo­wi ksią­żę­cej pary, któ­re ro­ze­szło się w na­kła­dzie mi­lio­na eg­zem­pla­rzy. Od dwóch lat przy­go­to­wu­je pu­bli­ka­cje do­ty­czą­ce ro­dzi­ny kró­lew­skiej, to­wa­rzy­szy­ła rów­nież pa­rze ksią­żę­cej w po­dró­ży do Ka­na­dy i Ka­li­for­nii. Przez dzie­sięć lat pra­co­wa­ła jako dzien­ni­karz w bran­ży roz­ryw­ko­wej. Miesz­ka w hrab­stwie Wilt­shi­re na po­łu­dniu An­glii.

De­dy­ku­ję tę książ­kę wszyst­kim, któ­rych za­in­spi­ro­wa­ła Kate.

Wstęp

„Ka­sia-Cze­ka­sia”, „go­rą­ca sio­strzycz­ka”, księż­na Cam­brid­ge, iko­na mody… Wszyst­kie te okre­śle­nia – mniej lub bar­dziej traf­ne – do­ty­czą jed­nej i tej sa­mej oso­by. Ca­the­ri­ne Eli­za­beth Mid­dle­ton. Nie nada­ła ich so­bie sama. Wy­my­śli­li je lu­dzie, któ­rzy nig­dy z nią na­wet nie roz­ma­wia­li. Wszyst­kie te okre­śle­nia są więc ni­czym wię­cej niż tyl­ko pro­jek­cja­mi czy­ichś wy­obra­żeń o żo­nie na­stęp­cy tro­nu. Kate la­ta­mi uda­wa­ło się za­cho­wać ano­ni­mo­wość i wciąż po­zo­sta­je po­sta­cią-za­gad­ką.

Przez dzie­sięć dłu­gich lat Kate była naj­bliż­szą oso­bą dla czło­wie­ka, któ­ry pew­ne­go dnia zo­sta­nie kró­lem, mimo to nie­wie­le osób zda­wa­ło so­bie w ogó­le spra­wę z jej ist­nie­nia.

Kie­dy w 2001 roku po­zna­ła księ­cia Wil­lia­ma, jego ro­dzi­na mia­ła za sobą trud­ny okres, na­zna­czo­ny skan­da­la­mi i gło­śnym roz­wo­dem, co z ko­lei spo­wo­do­wa­ło ogrom­ny spa­dek po­pu­lar­no­ści wśród pod­da­nych. Po­ja­wia­ły się py­ta­nia o sens ist­nie­nia mo­nar­chii we współ­cze­snym pań­stwie, szcze­gól­nie kie­dy księż­na Wa­lii i księż­na Yor­ku prze­rwa­ły mil­cze­nie i po la­tach trzy­ma­nia buzi na kłód­kę za­czę­ły od­kry­wać se­kre­ty kró­lew­skie­go dwo­ru. Sta­ło się ja­sne, że pa­łac Buc­kin­gham jest cał­ko­wi­cie ode­rwa­ny od oby­wa­te­li. Aby mógł prze­trwać, ko­niecz­ne były zmia­ny, któ­re po­zwo­li­ły­by po­pra­wić wi­ze­ru­nek fa­mi­lii. Bóg miał ich w opie­ce, bo po skan­da­lach lat dzie­więć­dzie­sią­tych XX wie­ku w no­wym stu­le­ciu re­la­cje w ro­dzi­nie kró­lew­skiej ukła­da­ją się co naj­mniej po­praw­nie.

Gdy ksią­żę Wil­liam roz­po­czął stu­dia, ksią­żę Ka­rol za­warł umo­wę z me­dia­mi. W za­mian za po­zo­sta­wie­nie jego syna w spo­ko­ju biu­ro pra­so­we za­pew­nia­ło dzien­ni­ka­rzom re­gu­lar­ne wy­wia­dy i se­sje fo­to­gra­ficz­ne. W ten spo­sób na­dwor­ni PR-owcy upie­kli dwie pie­cze­nie przy jed­nym ogniu, bo dzię­ki temu prze­ka­zy­wa­li tyl­ko te in­for­ma­cje, któ­ry­mi chcie­li się dzie­lić z pra­są. Wła­śnie dla­te­go przez dłuż­szy czas nikt nie za­uwa­żył obec­no­ści Kate w ży­ciu księ­cia Wil­lia­ma. Ich uczu­cie roz­kwi­ta­ło z dala od cie­kaw­skich oczu – wcze­śniej człon­ko­wie ro­dzi­ny kró­lew­skiej nie mie­li ta­kie­go luk­su­su.

Za­nim ogło­szo­no za­rę­czy­ny, Kate i Wil­liam spo­ty­ka­li się ze sobą przez osiem lat. Pra­sa za­in­te­re­so­wa­ła się dziew­czy­ną do­pie­ro wte­dy, gdy ze sobą ze­rwa­li (na krót­ko zresz­tą), ale przez resz­tę cza­su nie przy­cią­ga­ła ona uwa­gi opi­nii pu­blicz­nej. Jed­ną z naj­słyn­niej­szych ko­biet świa­ta sta­ła się do­pie­ro, przyj­mu­jąc pier­ścio­nek za­rę­czy­no­wy. Dla ro­dzi­ny kró­lew­skiej oka­za­ła się cen­nym na­byt­kiem. In­te­li­gent­na, cza­ru­ją­ca, zrów­no­wa­żo­na i pew­na sie­bie. W do­dat­ku wspie­ra­ła Wil­lia­ma w jego naj­trud­niej­szych chwi­lach. Była przy nim, kie­dy jako stu­dent mu­siał sta­wić czo­ło ko­lej­nym skan­da­lom w ro­dzi­nie, i po­ma­ga­ła „ma­łe­mu księ­ciu” po­go­dzić się z lo­sem na­stęp­cy tro­nu. On tak­że da­wał jej opar­cie, szcze­gól­nie gdy sta­ła się oso­bą pu­blicz­ną. Kate zo­sta­ła za­ak­cep­to­wa­na przez ro­dzi­nę kró­lew­ską, a Wil­liam zdo­był sym­pa­tię przy­szłych te­ściów. Naj­waż­niej­sze jed­nak, że się ko­cha­li, byli szczę­śli­wi i two­rzy­li zgra­ną dru­ży­nę.

Do dnia za­rę­czyn wi­dzia­no w Kate tyl­ko do­da­tek do Wil­lia­ma, a jej ta rola od­po­wia­da­ła. W koń­cu to on był po­tom­kiem ro­dzi­ny kró­lew­skiej i na­wykł do by­cia obiek­tem po­wszech­ne­go za­in­te­re­so­wa­nia. Po­zna­li się, gdy osią­gnął peł­no­let­ność i za­czy­nał wcho­dzić w rolę, jaką mu wy­zna­czo­no. Wspie­ra­ła go pod­czas stu­diów, a tak­że na po­cząt­ku ka­rie­ry woj­sko­wej. Mał­żon­ko­wie człon­ków ro­dzi­ny kró­lew­skiej za­wsze mu­szą spro­stać okre­ślo­nym ocze­ki­wa­niom, jed­nak od Kate nie wy­ma­ga­no zbyt wie­le. Głów­nie dla­te­go, że była ko­bie­tą. Kie­dy ksią­żę Fi­lip po­ślu­bił kró­lo­wą Elż­bie­tę, mu­siał zre­zy­gno­wać z do­brze za­po­wia­da­ją­cej się ka­rie­ry w ma­ry­nar­ce wo­jen­nej. Uda­ło mu się jed­nak zna­leźć swo­je miej­sce i po­go­dzić obo­wiąz­ki kró­lew­skie­go mał­żon­ka z wła­sny­mi am­bi­cja­mi.

Kate sta­ła się kimś wię­cej niż tyl­ko żoną na­stęp­cy tro­nu, a jej przy­szłość ma­lu­je się w ja­snych bar­wach. Ci, któ­rzy z nią kie­dy­kol­wiek pra­co­wa­li, ce­nią ją nie tyl­ko za na­tu­ral­ne cie­pło i em­pa­tię, lecz tak­że za uwa­gę, jaką po­świę­ca szcze­gó­łom. Jesz­cze za­nim we­szła do ro­dzi­ny kró­lew­skiej, po­ma­ga­ła dzie­ciom po­krzyw­dzo­nym przez los. Te­raz zgło­si­ła go­to­wość do zaj­mo­wa­nia się też po­waż­niej­szy­mi pro­ble­ma­mi, choć­by po­mo­cą uza­leż­nio­nym od nar­ko­ty­ków. Z oka­zji ślu­bu wspól­nie z Wil­lia­mem na­pi­sa­ła mo­dli­twę, któ­rą wy­gło­si­li, skła­da­jąc so­bie przy­się­gę mał­żeń­ską: „Po­móż nam słu­żyć cier­pią­cym i wspo­ma­gać ich”. To jaw­na de­kla­ra­cja – wła­śnie tak tych dwo­je wy­obra­ża so­bie swo­ją rolę w spo­łe­czeń­stwie. Ca­ro­le, mat­ka Kate, wy­cho­wa­ła tro­je dzie­ci, jed­no­cze­śnie stwo­rzy­ła od pod­staw wła­sną fir­mę i za­mie­ni­ła ją w świet­nie pro­spe­ru­ją­ce przed­się­bior­stwo. Cór­ka za­mie­rza iść w jej śla­dy i łą­czyć ma­cie­rzyń­stwo z obo­wiąz­ka­mi re­pre­zen­ta­cyj­ny­mi.

Te­raz, kie­dy Kate ofi­cjal­nie na­le­ży już do ro­dzi­ny kró­lew­skiej, nad­szedł czas, żeby le­piej się jej przyj­rzeć. To je­dy­na ko­bie­ta bez ary­sto­kra­tycz­nych ko­rze­ni, któ­ra w cią­gu ostat­nich trzy­stu pięć­dzie­się­ciu lat po­ślu­bi­ła na­stęp­cę tro­nu. Praw­do­po­dob­nie nie do­szło­by do tego, gdy­by nie tra­ge­die, któ­re do­tknę­ły oby­dwie ro­dzi­ny. Wy­da­rze­nia po­prze­dza­ją­ce jej przyj­ście na świat oraz wspar­cie i mi­łość, ja­kie otrzy­ma­ła od ro­dzi­ców, spra­wi­ły, że zna­la­zła się w ta­kim, a nie in­nym miej­scu. Resz­ta to jej za­słu­ga.

Na chrzcie nada­no jej imię Ca­the­ri­ne. Pod­czas stu­diów za­czę­to wo­łać na nią Kate. Tak też zwra­ca się do niej Wil­liam. Dzien­ni­ka­rze skwa­pli­wie pod­chwy­ci­li to zdrob­nie­nie i te­raz już nikt nie mówi o niej in­a­czej. Pew­ne­go dnia ta ko­bie­ta zo­sta­nie kró­lo­wą Ca­the­ri­ne, na ra­zie jed­nak jest zna­na i uwiel­bia­na jako Kate.

ROZDZIAŁ PIERWSZYFatalny zbieg okoliczności

W 1982 roku bry­tyj­ska zima była wy­jąt­ko­wo mroź­na. W stycz­niu przez kraj prze­szły in­ten­syw­ne za­mie­cie. Za­mknię­to set­ki ki­lo­me­trów dróg, od­wo­ła­no po­cią­gi, dzie­ci nie cho­dzi­ły do szko­ły. W kra­ju za­pa­no­wał cha­os. W hrab­stwie Berk­shi­re po­li­cja za­le­ca­ła miesz­kań­com po­zo­sta­nie w do­mach. Po­wie­dzieć, że było nie­przy­jem­nie, to eu­fe­mizm. I aku­rat w sa­mym środ­ku jed­nej ze śnie­życ oka­za­ło się, że Ca­ro­le i Mi­cha­el Mid­dle­to­no­wie mu­szą na­tych­miast je­chać do szpi­ta­la, na świat mia­ło bo­wiem przyjść ich pierw­sze dziec­ko. Po­bra­li się pół­to­ra roku wcze­śniej. Obo­je cięż­ko pra­co­wa­li i byli lu­bia­ni przez są­sia­dów. Byli bar­dzo ro­dzin­ny­mi ludź­mi i nie mo­gli się do­cze­kać na­ro­dzin pierw­szej cór­ki. Ca­the­ri­ne Eli­za­beth Mid­dle­ton uj­rza­ła świat w szpi­ta­lu Roy­al Berk­shi­re w Re­ading, w so­bo­tę 9 stycz­nia 1982 roku. Była do­rod­nym dziec­kiem, z bu­rzą czar­nych wło­sków. Po krót­kim po­by­cie w szpi­ta­lu mama i ma­leń­stwo wró­ci­li do domu.

Choć Kate nie zda­wa­ła so­bie z tego spra­wy, jej szczę­śli­wy po­ród w ob­li­czu po­go­do­wej klę­ski był sym­bo­licz­nym koń­cem dłu­giej i krę­tej dro­gi, jaką mu­sie­li po­ko­nać Ca­ro­le i jej przod­ko­wie. Przez po­nad sto lat ro­dzi­na Har­ri­so­nów pra­co­wa­ła w ko­pal­niach i spę­dza­ła pod zie­mią po osiem­na­ście go­dzin dzien­nie, sześć dni w ty­go­dniu. Na każ­dym kro­ku gro­zi­ła im śmierć – wy­bu­chy gazu i tąp­nię­cia były w ów­cze­snych ko­pal­niach chle­bem po­wsze­dnim. Gruź­li­ca, cho­le­ra i po­lio zbie­ra­ły żni­wo wśród miesz­kań­ców gór­ni­czych osie­dli, po­zo­sta­wia­jąc bez środ­ków do ży­cia tłu­my wdów i sie­rot. Har­ri­so­no­wie miesz­ka­li w hrab­stwie Dur­ham, na po­łu­dnie od New­ca­stle. Ko­pal­nie, w któ­rych pra­co­wa­li, na­le­ża­ły do ro­dzi­ny Bo­wes-Lyons, z któ­rej wy­wo­dzi­ła się kró­lo­wa mat­ka. Kto wie, jak dłu­go jesz­cze ko­lej­ne po­ko­le­nia Har­ri­so­nów wy­do­by­wa­ły­by wę­giel, gdy­by śmierć nie zaj­rza­ła do ich domu. Tho­mas, przy­szły pra­dzia­dek Kate, miał za­le­d­wie czter­na­ście lat, gdy w oko­pach pierw­szej woj­ny świa­to­wej stra­cił ojca. Tra­ge­dia od­mie­ni­ła ży­cie chło­pa­ka i wpły­nę­ła na los jego po­tom­ków. Tho­mas rzu­cił ro­bo­tę w ko­pal­ni i za­czął ter­mi­no­wać na sto­la­rza u dziad­ka ze stro­ny mat­ki. Gdy osią­gnął peł­no­let­ność, oże­nił się, a wkrót­ce zo­stał oj­cem dziew­czyn­ki, któ­rej nada­no na imię Do­ro­thy. W przy­szło­ści mia­ła zo­stać bab­ką Kate. Kie­dy w la­tach czter­dzie­stych XX wie­ku kraj po­wo­li pod­no­sił się z gru­zów po dru­giej woj­nie świa­to­wej, Har­ri­so­no­wie w po­szu­ki­wa­niu lep­sze­go ży­cia prze­nie­śli się na po­łu­dnie.

Osie­dli­li się w So­uthall, na przed­mie­ściach Lon­dy­nu. Tam wła­śnie Do­ro­thy po­zna­ła Rona Gold­smi­tha – przy­szłe­go dziad­ka Kate. Jego ro­dzi­na nig­dy nie pra­co­wa­ła w ko­pal­ni, ale tak­że kle­pa­ła bie­dę. Gold­smi­tho­wie po­cho­dzi­li z Ken­tu i za­ra­bia­li na ży­cie jako nie­wy­kwa­li­fi­ko­wa­ni ro­bot­ni­cy lub w naj­lep­szym wy­pad­ku me­cha­ni­cy. Po­dob­no kil­ku z nich było na ba­kier z pra­wem i skoń­czy­ło w Au­stra­lii, w tam­tych cza­sach wciąż jesz­cze bę­dą­cej bry­tyj­ską ko­lo­nią kar­ną. Z tą nie­chlub­ną tra­dy­cją ro­dzin­ną ze­rwał do­pie­ro pra­pra­dzia­dek Kate, John Gold­smith, i w po­szu­ki­wa­niu za­ję­cia prze­niósł się naj­pierw do Lon­dy­nu, a w koń­cu do So­uthall. Kie­dy Ron po­znał Do­ro­thy, ona pra­co­wa­ła w eks­klu­zyw­nym skle­pie z odzie­żą, a on był kie­row­cą. Dziew­czy­na chcia­ła po­pra­wić swój los i kon­se­kwent­nie do tego dą­ży­ła. Mniej przy­chyl­na część ro­dzi­ny na­rze­czo­ne­go uwa­ża­ła ją na­wet za „bez­czel­ną pan­ni­cę ze skłon­no­ścią do wy­wyż­sza­nia się”. Inni pod­kre­śla­li jej urok oso­bi­sty, bez­po­śred­niość oraz ła­twość na­wią­zy­wa­nia zna­jo­mo­ści.

– Była bar­dzo miła w oby­ciu – wspo­mi­nał Du­dley Sin­gle­ton, miesz­ka­niec So­uthall, któ­ry po­znał Do­ro­thy i Rona, kie­dy byli już mał­żeń­stwem. – Za­wsze cho­dzi­ła wy­pro­sto­wa­na, uśmie­cha­ła się do wszyst­kich uro­czo i mia­ła iście dwor­skie ma­nie­ry. Na­zy­wa­no ją więc „księż­ną”. I ona, i jej mąż, czło­wiek spo­koj­ny i ci­chy, cie­szy­li się po­wszech­ną sym­pa­tią. Po ślu­bie mło­dzi mał­żon­ko­wie za­miesz­ka­li u owdo­wia­łej mat­ki Rona, a wkrót­ce prze­nie­śli się do miesz­ka­nia ko­mu­nal­ne­go. Za pie­nią­dze po­ży­czo­ne od szwa­gra zbu­do­wa­li swój pierw­szy dom. I wła­śnie tam, 31 stycz­nia 1955 roku, przy­szła na świat ich cór­ka Ca­ro­le Eli­za­beth Gold­smith.

Przez dzie­więć lat była je­dy­nacz­ką. Póź­niej Do­ro­thy uro­dzi­ła syna, Gary’ego, a ro­dzi­na prze­nio­sła się do po­bli­skie­go Nor­wo­od Gre­en – miej­sco­wo­ści już nie tak bied­nej jak So­uthall, ale cie­szą­cej się tyl­ko tro­chę lep­szą opi­nią. Za­miesz­ka­li w domu na osie­dlu ko­mu­nal­nym, wy­bu­do­wa­nym na te­re­nach zbom­bar­do­wa­nych pod­czas woj­ny. Za­miast ku­pić nie­wiel­kie miesz­ka­nie, na któ­re ze swo­imi do­cho­da­mi mo­gli­by so­bie spo­koj­nie po­zwo­lić, za­in­we­sto­wa­li w więk­szą nie­ru­cho­mość. Ron, pra­cu­ją­cy jako kie­row­ca cię­ża­rów­ki, czę­sto brał do­dat­ko­we kur­sy, żeby za­pew­nić ro­dzi­nie od­po­wied­ni po­ziom ży­cia. Do­ro­thy zaj­mo­wa­ła się dzieć­mi i do­ra­bia­ła jako agent­ka han­dlu nie­ru­cho­mo­ścia­mi. Po prze­pro­wadz­ce Ron za­ło­żył wła­sną fir­mę bu­dow­la­ną, ale na swo­im też pra­co­wał rów­nie cięż­ko. Oczkiem w gło­wie i dumą Gold­smi­thów były ich dzie­ci.

Ja­sno­wło­sa Ca­ro­le gra­ła w szkol­nym ze­spo­le mu­zycz­nym. Była ty­po­wą słod­ką dziew­czyn­ką – uwiel­bia­ła ko­lor ró­żo­wy i ta­niec przed te­le­wi­zo­rem. Ko­cha­ła swo­je­go młod­sze­go o dzie­więć lat bra­ta. Jako na­sto­lat­ka za­in­te­re­so­wa­ła się mu­zy­ką soul, a do jej ulu­bio­nych ar­ty­stów na­le­że­li Ste­vie Won­der oraz gru­pa Earth, Wind & Fire. Pra­co­wa­ła w po­pu­lar­nym skle­pie z ubra­nia­mi C&A. Nie epa­to­wa­ła uro­dą, ale po­wszech­nie uwa­ża­no ją za ład­ną dziew­czy­nę.

– Ra­czej się nie ma­lo­wa­ła – wspo­mi­na­ła jej ku­zyn­ka Anne Ter­ry w książ­ce Clau­dii Jo­seph Kate Mid­dk­ton: Prin­cess in Wa­iting („Kate Mid­dle­ton: przy­szła księż­nicz­ka”). – Była bar­dzo na­tu­ral­na, naj­czę­ściej no­si­ła dżin­sy i luź­ną blu­zę, ale i w nich wy­glą­da­ła atrak­cyj­nie.

W wie­lu dwu­dzie­stu je­den lat Ca­ro­le za­czę­ła pra­cę w Bri­tish Air­ways. Tam po­zna­ła uro­cze­go mło­de­go czło­wie­ka, Mi­cha­ela Mid­dle­to­na, i to spo­tka­nie mia­ło zmie­nić jej ży­cie.

Hi­sto­ria ro­dzi­ny Mid­dle­to­nów była zde­cy­do­wa­nie mniej po­gma­twa­na i dra­ma­tycz­na niż losy Gold­smi­thów i Har­ri­so­nów.

Przod­ko­wie Mi­cha­ela od pię­ciu po­ko­leń pro­wa­dzi­li kan­ce­la­rię ad­wo­kac­ką w Le­eds i wio­dło im się le­piej niż do­brze. Pra­dzia­dek Kate, Noel Mid­dle­ton, oże­nił się z pan­ną z to­wa­rzy­stwa Oli­ve Lup­ton, cór­ką bo­ga­cza Fran­ci­sa Lup­to­na, i to jemu i jego mły­nom ro­dzi­na za­wdzię­cza­ła ma­ją­tek. Fran­cis Lup­ton miał trzech sy­nów i dwie cór­ki. Nie­ste­ty, wszy­scy chłop­cy zgi­nę­li pod­czas pierw­szej woj­ny świa­to­wej, a nie­szczę­sny oj­ciec do koń­ca ży­cia nie po­tra­fił po­go­dzić się z tą stra­tą. Po śmier­ci Fran­ci­sa ma­ją­tek zo­stał po­dzie­lo­ny mię­dzy cór­ki. Część, któ­ra przy­pa­dła Oli­ve, dzi­siaj by­ła­by war­ta oko­ło dzie­się­ciu mi­lio­nów fun­tów.

Przez Lup­to­nów Kate jest spo­krew­nio­na z księ­ciem Wil­lia­mem. Obo­je po­cho­dzą z li­nii sir Tho­ma­sa Fa­ir­fak­sa, człon­ka par­la­men­tu i na­czel­ne­go do­wód­cy z cza­sów an­giel­skiej woj­ny do­mo­wej w XVII wie­ku. Wil­liam jest z nim spo­krew­nio­ny od stro­ny mat­ki, Kate – po­przez ojca, a to ozna­cza, że są ku­zy­na­mi pięt­na­ste­go stop­nia. War­to wspo­mnieć, że Zo­fia, cór­ka sprze­daw­cy opon i se­kre­tar­ki, a obec­nie hra­bi­na We­ssex i żona księ­cia Edwar­da, jest ku­zyn­ką swo­je­go męża w je­de­na­stym stop­niu. Gdy­by zgłę­bić rzecz do­kład­niej, oka­za­ło­by się, że wie­lu tak zwa­nych zwy­czaj­nych oby­wa­te­li wśród swo­ich przod­ków ma ary­sto­kra­tów, któ­rych na­zwi­ska dziś po­krył już kurz hi­sto­rii.

Noel i Oli­ve mie­li dwóch sy­nów. Jed­nym z nich był przy­szły dzia­dek Kate, Pe­ter, a dru­gie­mu dali na imię An­tho­ny. Kie­dy do­ro­śli, w cią­gu jed­ne­go roku po­ślu­bi­li bliź­niacz­ki, Va­le­rie i Mary Glass­bo­row. Dziew­czę­ta po­cho­dzi­ły z rodu ban­kie­rów i urzęd­ni­ków, uro­dzi­ły się na lon­dyń­skim East En­dzie, ale wy­cho­wa­ły w Mar­sy­lii. Dzia­dek Kate zła­mał ro­dzin­ną tra­dy­cję, nie zo­stał bo­wiem praw­ni­kiem, tyl­ko wstą­pił do Kró­lew­skich Sił Lot­ni­czych Wiel­kiej Bry­ta­nii (RAF), a po dru­giej woj­nie świa­to­wej zo­stał pi­lo­tem Bri­tish Eu­ro­pe­an Air­ways, czy­li przod­ka Bri­tish Air­ways. Ta de­cy­zja w przy­szło­ści mia­ła wpły­nąć na wy­bór za­wo­du przez jego syna Mi­cha­ela. Pod­czas woj­ny Pe­ter pi­lo­to­wał sa­mo­lot my­śliw­sko-bom­bo­wy Mo­squ­ito. Jego za­da­nie po­le­ga­ło na od­strze­li­wa­niu sta­tecz­ni­ków nie­miec­kich ra­kiet V1, któ­re dzię­ki temu nie do­la­ty­wa­ły do Lon­dy­nu i spa­da­ły na sła­bo za­lud­nio­ne te­re­ny wiej­skie.

Dru­gi z czte­rech sy­nów Pe­te­ra, Mi­cha­el Fran­cis Mid­dle­ton, przy­szedł na świat 23 czerw­ca 1949 roku. Trzy lata póź­niej ro­dzi­na prze­pro­wa­dzi­ła się do Buc­kin­gham­shi­re, żeby Pe­ter miał bli­żej do pra­cy na lot­ni­sku He­ath­row. Wła­śnie wte­dy miał oka­zję to­wa­rzy­szyć księ­ciu Edyn­bur­ga pod­czas jego dwu­ty­go­dnio­wej po­dró­ży po Ame­ry­ce Po­łu­dnio­wej. Pe­ter peł­nił funk­cję pierw­sze­go ofi­ce­ra, a w po­dzię­ko­wa­niu za za­słu­gi otrzy­mał od ro­dzi­ny kró­lew­skiej list oraz parę zło­tych spi­nek do man­kie­tów.

Mi­cha­el Mid­dle­ton po­bie­rał na­uki w Cli­fton Col­le­ge w Bri­sto­lu. Po­cząt­ko­wo ma­rzył, żeby tak jak oj­ciec zo­stać pi­lo­tem. W 1972 roku Bri­tish Eu­ro­pe­an Air­li­nes po­łą­czy­ła się z Bri­tish Over­se­as Air­li­nes i tak po­wsta­ło Bri­tish Air­ways. Mi­cha­el roz­po­czął pra­cę na lot­ni­sku He­ath­row. No­sił gra­na­to­wy mun­dur ze zło­ty­mi dys­tynk­cja­mi na man­kie­tach, bia­łą ko­szu­lę, ciem­no­nie­bie­ski kra­wat i czer­wo­ną czap­kę, któ­rej pra­cow­ni­cy ob­słu­gi za­wdzię­cza­ją swo­je prze­zwi­sko. Mi­cha­el był od­po­wie­dzial­ny za ko­or­dy­na­cję ru­chu na­ziem­ne­go na pły­cie lot­ni­ska. Przed star­tem prze­pro­wa­dzał in­spek­cję: spraw­dzał, czy ma­szy­na zo­sta­ła od­po­wied­nio za­tan­ko­wa­na i za­opa­trzo­na w żyw­ność, a licz­ba pa­sa­że­rów i ba­ga­ży od­po­wia­da tej, któ­ra zo­sta­ła za­de­kla­ro­wa­na pod­czas od­pra­wy. Do­pie­ro wte­dy pi­lo­ci otrzy­my­wa­li ze­zwo­le­nie na start. Kie­dy zaś ja­kiś sa­mo­lot wy­lą­do­wał, Mi­cha­el jako pierw­szy wcho­dził na po­kład, by wy­mie­nić z pi­lo­tem tech­nicz­ne in­for­ma­cje na te­mat lotu. Na­stęp­nie spraw­dzał, czy per­so­nel ka­bi­no­wy wy­ko­nał swo­je za­da­nia. Pod­czas jed­nej z ta­kich kon­tro­li po­znał mło­dą ste­war­de­sę, Ca­ro­le Gold­smith.

W la­tach sześć­dzie­sią­tych i na po­cząt­ku lat sie­dem­dzie­sią­tych XX wie­ku po­dró­że po­wietrz­ne wciąż mia­ły po­smak luk­su­su, na któ­ry tyl­ko nie­wie­lu mo­gło so­bie po­zwo­lić. Pra­ca na po­kła­dzie sa­mo­lo­tu ucho­dzi­ła za nie­zwy­kle pre­sti­żo­wą. Ste­war­de­sy mu­sia­ły być peł­ne ży­cia, mło­de, ład­ne i ła­two na­wią­zy­wać kon­takt z pa­sa­że­ra­mi. Wy­star­czy­ło, by któ­raś przy­ty­ła kil­ka ki­lo­gra­mów, a była wzy­wa­na na po­waż­ną roz­mo­wę. W 1976 roku, kie­dy dwu­dzie­sto­jed­no­let­nia Ca­ro­le za­czy­na­ła ka­rie­rę za­wo­do­wą, sy­tu­acja po­wo­li za­czy­na­ła się zmie­niać. Po­wsta­ły pierw­sze biu­ra po­dró­ży ofe­ru­ją­ce pa­kie­ty wy­ciecz­ko­we ra­zem z prze­lo­tem i ceny bi­le­tów nie­co spa­dły. Bu­do­wa­no co­raz więk­sze i szyb­sze sa­mo­lo­ty, a za tym szła ko­niecz­ność za­trud­nia­nia no­wych lu­dzi. Mimo to per­so­nel po­kła­do­wy wciąż był po­strze­ga­ny jako pew­ne­go ro­dza­ju eli­ta, a zdo­by­cie upra­gnio­ne­go eta­tu po­prze­dza­ła dłu­ga i żmud­na re­kru­ta­cja. Za­nim Ca­ro­le roz­po­czę­ła szko­le­nie, mu­sia­ła przejść roz­mo­wę kwa­li­fi­ka­cyj­ną, pod­czas któ­rej oce­nia­no jej ko­mu­ni­ka­tyw­ność, za­cho­wa­nie, spo­sób ubie­ra­nia się, a na­wet wy­sła­wia­nia. Li­nie lot­ni­cze były w sta­nie przy­jąć do pra­cy oso­bę, któ­ra mó­wi­ła z lek­kim ak­cen­tem, ale nie to­le­ro­wa­ły wpla­ta­nia slan­go­wych słów i zwro­tów.

Kan­dy­da­tu­ra Ca­ro­le zo­sta­ła za­ak­cep­to­wa­na i dziew­czy­na roz­po­czę­ła sze­ścio­ty­go­dnio­we szko­le­nie, pod­czas któ­re­go po­ru­sza­no wie­le roz­ma­itych, cza­sem dość dziw­nych za­gad­nień. Wło­sy ste­war­des mu­sia­ły być krót­ko ob­cię­te lub zwią­za­ne w kok i w żad­nym wy­pad­ku nie po­win­ny do­ty­kać koł­nie­rzy­ka. Ko­bie­ty mo­gły uży­wać tyl­ko jed­ne­go, okre­ślo­ne­go, ro­dza­ju szmin­ki, a pro­fe­sjo­nal­ni wi­za­ży­ści prze­pro­wa­dzi­li po­kaz do­zwo­lo­ne­go ma­ki­ja­żu. Re­gu­la­min okre­ślał na­wet wy­gląd pa­znok­ci, któ­re mu­sia­ły być czy­ste i sta­ran­nie wy­pie­lę­gno­wa­ne. Przy­szłe ste­war­de­sy po­uczo­no rów­nież o od­po­wied­nim ko­lo­rze raj­stop i przy­po­mnia­no o sta­ran­nym czysz­cze­niu obu­wia. Zdar­te ob­ca­sy były, rzecz ja­sna, nie­do­pusz­czal­ne. Pod­czas służ­by pra­cow­ni­ce mu­sia­ły no­sić sto­sow­ny uni­form, łącz­nie z ka­pe­lu­szem i rę­ka­wicz­ka­mi.

Szko­le­nia od­by­wa­ły się w cen­trum w Cra­ne­bank, zwa­nym „szko­łą umie­jęt­no­ści”. Ca­ro­le uczy­ła się na­wet pro­fe­sjo­nal­ne­go ser­wo­wa­nia po­sił­ków i na­le­wa­nia szam­pa­na oraz mie­sza­nia drin­ków, ta­kich jak mar­ti­ni czy Krwa­wa Mary. Na po­trze­by szko­le­nia zbu­do­wa­no ma­kie­tę prze­dzia­łu pa­sa­żer­skie­go, w któ­rej pra­cow­ni­cy Bri­tish Air­ways uda­wa­li pa­sa­że­rów, a uczen­ni­ce tre­no­wa­ły ich ob­słu­gi­wa­nie. Wy­ma­ga­no, by po­ru­sza­ły się z gra­cją, uważ­nie słu­cha­ły i na­wią­zy­wa­ły kon­takt wzro­ko­wy z pa­sa­że­ra­mi. Oczy­wi­ście wszyst­ko z uśmie­chem. Jak mó­wił je­den z by­łych in­struk­to­rów:

– Ko­niecz­ne było opa­no­wa­nie wszyst­kich ele­men­tów oma­wia­nych pod­czas szko­le­nia. Żeby otrzy­mać za­li­cze­nie, trze­ba było zdo­być od­po­wied­nią licz­bę punk­tów.

Na­to­miast brat Ca­ro­le, Gary, wspo­mi­nał:

– W cza­sach, kie­dy cho­dzi­ła na kurs, w domu go­dzi­na­mi ćwi­czy­ła ko­mu­ni­ka­ty, któ­re wy­po­wia­da się na po­kła­dzie. Na­gry­wa­ła je na ma­gne­to­fon, żeby wy­chwy­cić błę­dy. Bar­dzo mnie to wte­dy ba­wi­ło.

Po ślu­bie Kate i Wil­lia­ma po­ja­wi­ło się wie­le po­chleb­nych ko­men­ta­rzy na te­mat po­wścią­gli­we­go za­cho­wa­nia człon­ków ro­dzi­ny pan­ny mło­dej. Po czę­ści jest to ich na­tu­ral­ny spo­sób by­cia, po czę­ści zaś za­słu­ga szko­le­nia, ja­kie prze­szła Ca­ro­le na po­cząt­ku swo­jej ka­rie­ry za­wo­do­wej. Dziś wy­ma­ga­nia, sta­wia­ne w tam­tych cza­sach ste­war­de­som, mogą się wy­da­wać sta­ro­świec­kie, ale do­bre ma­nie­ry i opa­no­wa­nie nig­dy nie tra­cą uro­ku. W po­dob­ny spo­sób za­cho­wu­je się rów­nież Kate – za­wsze uśmiech­nię­ta, ele­ganc­ka i uprzej­ma dla wszyst­kich.

Tre­ning z za­kre­su bez­pie­czeń­stwa, któ­ry obo­wiąz­ko­wo mu­sie­li przejść wszy­scy kan­dy­da­ci na pra­cow­ni­ków Bri­tish Air­ways, obej­mo­wał za­ję­cia na ba­se­nie, poza tym ob­słu­gę tratw oraz rę­ka­wów ra­tun­ko­wych. Uczo­no nie tyl­ko za­sad pierw­szej po­mo­cy, lecz tak­że od­bie­ra­nia po­ro­du, tech­nik re­ani­ma­cji czy po­da­wa­nia le­ków pa­sa­że­rom. Każ­dy mu­siał umieć opa­try­wać rany, a na­wet unie­ru­cha­miać w łup­kach zła­ma­ne koń­czy­ny. Za­li­cze­nie da­wał tyl­ko wy­nik dzie­więć­dzie­siąt osiem pro­cent z te­stu. Je­śli nie uda­ło się to za pierw­szym ra­zem, kan­dy­dat do­sta­wał dru­gą szan­sę, ale ko­lej­na po­raż­ka ozna­cza­ła ko­niec z ma­rzeń o zo­sta­niu człon­kiem per­so­ne­lu po­kła­do­we­go.

Ca­ro­le zda­ła wszyst­kie eg­za­mi­ny i była wszech­stron­nie przy­go­to­wa­na do roz­po­czę­cia ka­rie­ry za­wo­do­wej. Po­tra­fi­ła ode­brać po­ród, przy­rzą­dzić mar­ti­ni i przy­wró­cić ak­cję ser­ca – a wszyst­ko to z pro­fe­sjo­nal­nym uśmie­chem. W tam­tych cza­sach ste­war­de­sy no­si­ły skrom­ne uni­for­my o tra­dy­cyj­nym kro­ju, na któ­re skła­da­ła się bia­ła bluz­ka z koł­nie­rzy­kiem, dłu­gi, do­pa­so­wa­ny ża­kiet w ko­lo­rze gra­na­to­wym oraz spód­ni­ca się­ga­ją­ca po­ło­wy ły­dek. Ca­ło­ści do­peł­nia­ły wspo­mnia­ne rę­ka­wicz­ki i ka­pe­lusz. Ca­ro­le była za­chwy­co­na pra­cą na po­kła­dzie.

Mu­sia­ła szyb­ko zre­or­ga­ni­zo­wać swo­je dwu­dzie­sto­jed­no­let­nie ży­cie. Zda­rza­ło się bo­wiem, że przez dwa­dzie­ścia dni z rzę­du była poza do­mem. La­ta­ła za­rów­no w dzień, jak i w nocy, peł­niąc obo­wiąz­ki nie­prze­rwa­nie przez wie­le go­dzin i śpiąc o naj­dziw­niej­szych po­rach. Z po­wo­du zmia­ny stref cza­so­wych mie­wa­ła po po­wro­cie do An­glii pro­ble­my z za­sy­pia­niem. Mimo to lu­bi­ła swo­ją pra­cę i uwa­ża­ła ją za bar­dzo eks­cy­tu­ją­cą. Zda­rza­ło się, że cze­ka­jąc na lot po­wrot­ny na dru­gim koń­cu świa­ta, mia­ła kil­ka dni tyl­ko dla sie­bie. Wie­le mło­dych ko­biet ma­rzy­ło o ta­kiej pra­cy. Per­so­nel po­kła­do­wy nie mógł też na­rze­kać na ży­cie to­wa­rzy­skie. Pra­cow­ni­cy otrzy­my­wa­li do­dat­ko­we fun­du­sze na wła­sne wy­dat­ki w wa­lu­cie kra­ju, do któ­re­go aku­rat le­cie­li. W roku 1976 po­dró­że lot­ni­cze wy­glą­da­ły zu­peł­nie in­a­czej niż obec­nie. Tra­fia­li się tu­ry­ści (szcze­gól­nie pa­no­wie), któ­rzy nie przy­wy­kli jesz­cze do la­ta­nia sa­mo­lo­tem. By­wa­ło, że pró­bo­wa­li wejść na po­kład pro­sto z pla­ży – bez ko­szu­li, w klap­kach i ką­pie­lów­kach. Wte­dy pi­lo­ci pro­si­li ich, by wró­ci­li do hali od­lo­tów i prze­bra­li się w coś bar­dziej sto­sow­ne­go do sy­tu­acji. W tam­tych cza­sach nie obo­wią­zy­wał za­kaz pa­le­nia. Je­den z by­łych pra­cow­ni­ków Bri­tish Air­ways wspo­mi­nał, że cały per­so­nel ka­bi­no­wy po­tra­fił zbie­rać się w ma­leń­kiej kuch­ni na pa­pie­ro­sa, a po­sił­ki roz­wo­zi­ło się w chmu­rze si­we­go dymu. Przy oka­zji oczy­wi­ście ro­man­so­wa­no na po­tę­gę, a wie­le ste­war­des wy­cho­dzi­ło za mąż za pi­lo­tów. Szyb­ko sta­ło się ja­sne, że Ca­ro­le i Mi­cha­el do­sko­na­le do sie­bie pa­su­ją. Wkrót­ce też zo­sta­li parą. Obo­je cięż­ko pra­co­wa­li, mie­li dy­żu­ry o naj­róż­niej­szych po­rach dnia i nocy, czę­sto spo­ty­ka­li się tyl­ko w bie­gu gdzieś po dro­dze. Mie­li jed­nak świa­do­mość, że atrak­cyj­na pra­ca wy­ma­ga po­świę­ceń. Jak pra­cow­ni­kom wszyst­kich li­nii lot­ni­czych na świe­cie, im też przy­słu­gi­wa­ło kil­ka dar­mo­wych prze­lo­tów w roku oraz duże zniż­ki przy za­ku­pie bi­le­tów.

Mło­dzi szyb­ko za­miesz­ka­li ra­zem. Wy­na­ję­li miesz­kan­ko w Slo­ugh, prze­my­sło­wej dziel­ni­cy w re­jo­nie He­ath­row. Pod ko­niec lat sie­dem­dzie­sią­tych wspól­ne ży­cie bez ślu­bu świad­czy­ło o „no­wo­cze­snym” po­dej­ściu do związ­ku. Ca­ro­le i Mi­cha­el nie wy­obra­ża­li so­bie jed­nak ży­cia bez sie­bie i już w 1979 roku za­rę­czy­li się, a wkrót­ce po­tem ku­pi­li pierw­szy wła­sny dom w miej­sco­wo­ści Brad­field na Cock Lane. Była to po­łów­ka bliź­nia­ka, zbu­do­wa­na z czer­wo­nej ce­gły, przy­tul­na i skrom­na, ty­po­wa dla an­giel­skiej pro­win­cji. Du­dley Sin­gle­ton, agent, któ­ry sprze­dał im tę nie­ru­cho­mość, za­pa­mię­tał Ca­ro­le jako „bar­dzo sty­lo­wą ko­bie­tę, uśmiech­nię­tą i peł­ną uro­ku oso­bi­ste­go”, za to Mi­cha­el wy­dał mu się „ci­chy, nie­co wy­co­fa­ny, ale sym­pa­tycz­ny”.

Ślub wzię­li 21 czerw­ca 1980 roku w ko­ście­le Świę­te­go Ja­ku­ba Mniej­sze­go. Pan­na mło­da do­tar­ła na miej­sce kon­nym po­wo­zem. De­ter­mi­na­cja i wro­dzo­ny urok Do­ro­thy oraz ta­lent i pra­co­wi­tość Rona za­pew­ni­ły ro­dzi­nie fi­nan­so­wą sta­bi­li­za­cję. Cza­sy miesz­ka­nia ko­mu­nal­ne­go w So­uthall na­le­ża­ły do prze­szło­ści. Go­ściom za­ser­wo­wa­no szam­pa­na i tar­tin­ki w po­bli­skim Do­rney Co­urt. Póź­niej wszy­scy prze­nie­śli się na we­se­le do domu bra­ta Mi­cha­ela, Si­mo­na.

Na­stęp­nej wio­sny Ca­ro­le za­szła w cią­żę. Zre­zy­gno­wa­ła z pra­cy w li­niach lot­ni­czych, a na po­że­gna­nie otrzy­ma­ła od­pra­wę w wy­so­ko­ści pię­ciu ty­się­cy fun­tów. Nie za­mie­rza­ła jed­nak osiąść na lau­rach. Po­sta­no­wi­ła za­ło­żyć wła­sną fir­mę, któ­ra za kil­ka lat mia­ła uczy­nić z Mid­dle­to­nów mi­lio­ne­rów. Na ra­zie mło­de mał­żeń­stwo po­świę­ca­ło całą uwa­gę nowo na­ro­dzo­ne­mu dziec­ku.

Dzień, w któ­rym Kate przy­szła na świat, był wy­jąt­ko­wo mroź­ny i śnież­ny. W ca­łym kra­ju pa­no­wa­ły bar­dzo trud­ne wa­run­ki po­go­do­we, ale w hrab­stwie Berk­shi­re sty­czeń 1982 roku uzna­no za re­kor­do­wo zim­ny.

Dziew­czyn­ka oka­za­ła się spo­koj­nym, po­god­nym ma­leń­stwem, a Ca­ro­le szyb­ko od­na­la­zła się w roli mat­ki. Za­przy­jaź­ni­ła się z in­ny­mi świe­żo upie­czo­ny­mi mat­ka­mi z oko­li­cy. Jed­na z nich, Geo­r­ge Brown, wspo­mi­na­ła:

– Wy­cho­dzi­ły­śmy z dziew­czyn­ka­mi na spa­cer, a po dro­dze wpa­da­ły­śmy na kawę. Ca­the­ri­ne naj­czę­ściej spo­koj­nie spa­ła. Naj­wy­żej raz albo dwa wi­dzia­łam, jak pła­ka­ła.

W wie­ku pię­ciu mie­się­cy Kate zo­sta­ła ochrzczo­na w ko­ście­le Świę­te­go An­drze­ja w Brad­field. Na uro­czy­stość, któ­ra od­by­ła się 20 czerw­ca, z ca­łe­go kra­ju zje­cha­li krew­ni. Mi­cha­el wy­stą­pił w ele­ganc­kim gar­ni­tu­rze, a Ca­ro­le – w su­kien­ce w kwia­ty. Na­stęp­ne­go dnia uro­dził się ksią­żę Wil­liam. Mid­dle­to­no­wie bar­dzo in­te­re­so­wa­li się wy­da­rze­nia­mi na dwo­rze. Nie tyl­ko dla­te­go, że księż­na Wa­lii za­szła w cią­żę w tym sa­mym cza­sie, co Ca­ro­le. Wszak w la­tach osiem­dzie­sią­tych ro­dzi­na kró­lew­ska cie­szy­ła się po­wszech­ną sym­pa­tią. Wszy­scy uwiel­bia­li Dia­nę, a jej ślub z księ­ciem Ka­ro­lem był wiel­kim wy­da­rze­niem, trans­mi­to­wa­nym przez te­le­wi­zję na cały świat. Wia­do­mość, że ksią­żę­ca para spo­dzie­wa się pierw­sze­go po­tom­ka, zo­sta­ła przy­ję­ta z ra­do­ścią. Ko­lo­ro­we ma­ga­zy­ny pu­bli­ko­wa­ły zdję­cia przy­szłej mamy i skwa­pli­wie opi­sy­wa­ły jej stro­je. Do­pie­ro dzie­sięć lat póź­niej wy­szły na jaw pro­ble­my, z ja­ki­mi bo­ry­ka­ła się księż­na. Lu­dzie do­wie­dzie­li się o za­ła­ma­niach, sta­nach lę­ko­wych i pró­bie sa­mo­bój­czej, któ­rą pod­ję­ła, rzu­ca­jąc się ze scho­dów pa­ła­cu San­drin­gham, wiej­skiej re­zy­den­cji kró­lew­skiej w Nor­folk. Na ra­zie jed­nak Dia­na pre­zen­to­wa­ła przed ka­me­ra­mi pro­mien­ny uśmiech, a ko­bie­ty na ca­łym świe­cie sta­ra­ły się na­śla­do­wać jej spo­sób ubie­ra­nia się i fry­zu­rę.

Ca­ro­le uwiel­bia­ła ro­dzin­ne uro­czy­sto­ści. Prze­ko­na­ła swo­ją przy­ja­ciół­kę i są­siad­kę Geo­r­ge Brown, jak waż­ne jest fe­to­wa­nie uro­dzin dziec­ka – na­wet je­śli koń­czy­ło za­le­d­wie ro­czek. Geo­r­ge – mat­ka trój­ki ma­lu­chów – nie bar­dzo mia­ła na to ocho­tę, ale dała się na­mó­wić, a Ca­ro­le przy­nio­sła tort. W tym cza­sie była już w dru­giej cią­ży. Nie­ba­wem – 6 wrze­śnia 1983 roku – na świat przy­szła dru­ga cór­ka. Nada­no jej imio­na Phi­lip­pa Char­lot­te, choć szyb­ko za­czę­to ją na­zy­wać po pro­stu „Pip­pa”. Ży­cie to­czy­ło się nor­mal­nie, wkrót­ce jed­nak Ca­ro­le i Mi­cha­el sta­nę­li przed waż­ną de­cy­zją.

Pierw­sze lata ży­cia Kate przy­pa­dły na nie­spo­koj­ny okres w Wiel­kiej Bry­ta­nii. Rok wcze­śniej w ca­łym kra­ju wy­bu­chły gwał­tow­ne za­miesz­ki. W So­uthall, gdzie wcze­śniej miesz­ka­ła Ca­ro­le, 120 osób zo­sta­ło ran­nych pod­czas ulicz­nych bó­jek mię­dzy skin­he­ada­mi i mło­dy­mi Azja­ta­mi. Kon­ser­wa­tyw­ny rząd ciął wy­dat­ki na cele pu­blicz­ne, bez­ro­bo­cie wzro­sło do po­zio­mu, ja­kie­go nie no­to­wa­no od cza­sów dru­giej woj­ny świa­to­wej. W mar­cu 1982 roku wy­bu­chła woj­na o Fal­klan­dy (Mal­wi­ny). Ir­landz­ka Ar­mia Re­pu­bli­kań­ska do­ko­ny­wa­ła krwa­wych za­ma­chów, w któ­rych gi­nę­ło wie­lu przy­pad­ko­wych lu­dzi.

Wspie­ra­ni fi­nan­so­wo przez ro­dzi­nę Mi­cha­ela Mid­dle­to­no­wie żyli z jed­nej pen­sji. Kie­dy więc po­ja­wi­ła się moż­li­wość do­brze płat­nej pra­cy za gra­ni­cą, nie wa­ha­li się dłu­go. Po­dob­ną de­cy­zję pod­ję­ło wte­dy wie­lu pra­cow­ni­ków Bri­tish Air­ways i na kil­ka lat tra­fi­li oni do przed­sta­wi­cielstw fir­my w róż­nych czę­ściach świa­ta. Mid­dle­to­no­wie wy­je­cha­li na Bli­ski Wschód, do Jor­da­nii – nie­wiel­kie­go kra­ju, któ­ry gra­ni­czy z Izra­elem, Sy­rią, Ira­kiem i Ara­bią Sau­dyj­ską. Było to od­waż­ne po­su­nię­cie, zwłasz­cza w przy­pad­ku ro­dzi­ny z dwój­ką ma­łych dzie­ci – Kate mia­ła prze­cież wte­dy dwa lata, a jej sio­stra za­le­d­wie osiem mie­się­cy. Za­miesz­ka­li w pół­noc­nej czę­ści kra­ju, w sto­li­cy – Am­ma­nie. Szczę­śli­wie dziew­czyn­ki były na tyle małe, że zmia­na oto­cze­nia nie­spe­cjal­nie wpły­nę­ła na ich ży­cie. Mid­dle­to­no­wie pla­no­wa­li wró­cić do An­glii, kie­dy Kate bę­dzie szła do szko­ły. Mie­li oka­zję zo­ba­czyć coś no­we­go, na­cie­szyć się słoń­cem, a przy oka­zji cał­kiem nie­źle za­ro­bić. Lot do Lon­dy­nu trwał tyl­ko pięć go­dzin, w ra­zie po­trze­by mo­gli więc szyb­ko wró­cić do ro­dzin­ne­go kra­ju.

W maju 1984 roku Mid­dle­to­no­wie wy­ru­szy­li do Am­ma­nu, idąc w śla­dy Rona, ojca Ca­ro­le, któ­ry za swo­ich żoł­nier­skich cza­sów sta­cjo­no­wał na Bli­skim Wscho­dzie. Jako pra­cow­ni­cy Bri­tish Air­ways obo­je byli przy­zwy­cza­je­ni do po­dró­żo­wa­nia, ale tym ra­zem było to co in­ne­go – mie­li za­miesz­kać w nie­zna­nym kra­ju, z dala od naj­bliż­szych. Am­man oka­zał się tęt­nią­cym ży­ciem, przy­sy­pa­nym pu­styn­nym ku­rzem mia­stem, peł­nym tar­go­wisk i me­cze­tów. Po uli­cach cho­dzi­ły ko­nie i osły, a domy wy­glą­da­ły jak po­zba­wio­ne okien, bia­łe sze­ścia­ny. Do­mi­no­wa­ła kuch­nia arab­ska. Wszę­dzie moż­na było ku­pić fa­sze­ro­wa­ne li­ście wi­no­gron, ryż, ja­gnię­ci­nę, pod­pło­my­ki oraz świe­że wa­rzy­wa i owo­ce. Pięć razy dzien­nie z licz­nych mi­na­re­tów roz­le­ga­ły się na­wo­ły­wa­nia mu­ez­zi­nów do mo­dli­twy. Mid­dle­to­no­wie mu­sie­li przy­wyk­nąć do no­wych zwy­cza­jów, wa­lu­ty, a na­wet świąt. Pią­tek zwy­cza­jo­wo był dniem wol­nym od pra­cy, na­to­miast w nie­dzie­lę wszyst­kie in­sty­tu­cje i skle­py dzia­ła­ły nor­mal­nie.

Mło­da ro­dzi­na za­miesz­ka­ła w pro­stym par­te­ro­wym bu­dyn­ku. Czynsz opła­ca­ły li­nie lot­ni­cze, dzię­ki cze­mu Ca­ro­le i Mi­cha­el mo­gli za­trzy­mać dom w Berk­shi­re. Oj­ciec Kate pra­co­wał na otwar­tym za­le­d­wie rok wcze­śniej mię­dzy­na­ro­do­wym lot­ni­sku imie­nia kró­lo­wej Alii, trze­ciej żony kró­la Jor­da­nii Hu­saj­na I.

Zaj­mo­wał kie­row­ni­cze sta­no­wi­sko, miał do dys­po­zy­cji służ­bo­wy sa­mo­chód i gry­wał w te­ni­sa w am­ba­sa­dzie Wiel­kiej Bry­ta­nii. Mid­dle­to­nom za­ofe­ro­wa­no bez­płat­ne bi­le­ty lot­ni­cze do An­glii, Ca­ro­le z dziew­czyn­ka­mi mo­gła więc re­gu­lar­nie od­wie­dzać kraj. Dzię­ki temu każ­de świę­ta Bo­że­go Na­ro­dze­nia cała czwór­ka spę­dza­ła wśród naj­bliż­szych.

Mid­dle­to­no­wie uwiel­bia­li od­kry­wać nowe miej­sca. Kie­dy tyl­ko mie­li oka­zję, zwie­dza­li Jor­da­nię, po­zna­jąc jej przy­ro­dę i za­byt­ki. Szcze­gól­nie w pa­mięć za­pa­dły im sta­ro­żyt­ne ru­iny w Dża­rasz, mie­ście za­ło­żo­nym przez Alek­san­dra Wiel­kie­go. Czę­sto jeź­dzi­li nad rze­kę Jor­dan, na­cie­szyć oczy tam­tej­szą nie­po­wta­rzal­nie so­czy­stą zie­le­nią. Pod wpły­wem słoń­ca wło­sy obu dziew­czy­nek szyb­ko zmie­ni­ły bar­wę na zło­ci­sty blond. Kate cho­dzi­ła do miej­sco­we­go przed­szko­la, gdzie uczy­ła się wier­szy­ków po arab­sku. Po­tra­fi­ła na­wet za­śpie­wać w tym ję­zy­ku „Sto lat”, i to jesz­cze za­nim na­uczy­ła się słów tej przy­śpiew­ki po an­giel­sku.

Nim się obej­rze­li, mi­nę­ło kil­ka lat. Nad­szedł czas po­wro­tu do Wiel­kiej Bry­ta­nii.

ROZDZIAŁ DRUGIDziewczynka zwana „Piszczkiem”

Mid­dle­to­no­wie re­gu­lar­nie by­wa­li w oj­czyź­nie. Krót­ko po czwar­tych uro­dzi­nach Kate po raz ko­lej­ny wsie­dli do sa­mo­lo­tu, tym ra­zem jed­nak po to, by wró­cić na do­bre. Dziew­czyn­ka nie­wie­le pa­mię­ta­ła z pierw­szych dwóch lat ży­cia spę­dzo­nych w domu przy Cock Lane. Te­raz na nowo od­kry­wa­ła jego se­kre­ty. Jej po­kój znaj­do­wał się na pod­da­szu, miał sko­śny su­fit, a do­kład­nie po­środ­ku nie­go okno.

O domu cięż­ko było po­wie­dzieć, że był prze­sad­nie prze­stron­ny, ale dziew­czyn­ki mo­gły ba­wić się w cie­niu dę­bów w ol­brzy­mim ogro­dzie. Przy­najm­niej przez kil­ka mie­się­cy, bo Kate nie­ba­wem mia­ła pójść do pierw­szej kla­sy. Za­miast do re­jo­no­wej pod­sta­wów­ki, od­da­lo­nej o mi­nu­tę od domu, ro­dzi­ce po­sła­li ją do St. An­drews w Pang­bo­ur­ne, do­kąd trze­ba było do­jeż­dżać dzie­sięć mi nut sa­mo­cho­dem. Dziew­czyn­ce w do­sta­niu się do eli­tar­nej szko­ły pry­wat­nej po­mo­gła wy­so­ka po­zy­cja ro­dzi­ny ojca. Po­nie­waż Mid­dle­to­no­wie za­osz­czę­dzi­li w Jor­da­nii nie­ma­łą sum­kę, było ich stać na cze­sne w wy­so­ko­ści – ba­ga­te­la – czte­rech ty­się­cy fun­tów za se­mestr. I tak, pew­ne­go dnia czte­ro­lat­ka wy­stro­jo­na w bia­łą bluz­kę, nie­bie­ską spód­nicz­kę, zie­lo­ny swe­te­rek i czar­ny kra­wat prze­kro­czy­ła próg szko­ły.

Bu­dy­nek stał w ser­cu gę­sto po­ro­śnię­te­go drze­wa­mi par­ku o po­wierzch­ni po­nad dwu­dzie­stu hek­ta­rów. Pro­wa­dzi­ła do nie­go dłu­ga, krę­ta dro­ga. Dla cie­ka­wej świa­ta Kate było to miej­sce wprost wy­ma­rzo­ne i w rze­czy sa­mej szko­ła wy­war­ła ogrom­ny wpływ na jej cha­rak­ter. Głów­ny gmach wy­glą­dał jak wik­to­riań­skie za­mczy­sko z czer­wo­nej ce­gły, ale w po­bli­żu było roz­rzu­co­nych wie­le skrom­niej­szych za­bu­do­wań i kil­ka pla­ców za­baw. Ca­ro­le i Mi­cha­el od dziec­ka wpa­ja­li cór­kom za­sa­dy do­bre­go wy­cho­wa­nia i bu­do­wa­li w nich po­czu­cie obo­wiąz­ku. W szko­le tak­że zwra­ca­no na to uwa­gę. Pro­gram na­ucza­nia był no­wa­tor­ski. Obej­mo­wał nie tyl­ko za­gad­nie­nia z wie­dzy ogól­nej, za­ję­cia spor­to­we i ar­ty­stycz­ne, lecz tak­że roz­wi­jał w uczniach umie­jęt­no­ści spo­łecz­ne. Szcze­gól­ny na­cisk kła­dzio­no na „sza­cu­nek, uprzej­mość, pra­cę ze­spo­ło­wą, szcze­rość, en­tu­zjazm i wy­trwa­łość”. Po­nie­waż szko­ła pro­wa­dzo­na była przez Ko­ściół an­gli­kań­ski, dzie­ci co ty­dzień, a tak­że we wszyst­kie świę­ta, mia­ły obo­wią­zek uczest­ni­czyć w na­bo­żeń­stwie.

Mid­dle­to­no­wie po­now­nie przy­zwy­cza­ja­li się do siel­skie­go ży­cia na an­giel­skiej pro­win­cji. Ca­ro­le po raz trze­ci za­szła w cią­żę. W tym cza­sie wpa­dła na po­mysł za­ło­że­nia fir­my, któ­ra do­star­cza­ła­by za­baw­ki i sło­dy­cze na przy­ję­cia or­ga­ni­zo­wa­ne dla dzie­ci z oko­li­cy. Wie­le ma­tek na­rze­ka­ło na brak dro­bia­zgów, któ­ry­mi za roz­sąd­ną cenę moż­na by uroz­ma­icić kin­der­ba­le, i Ca­ro­le po­sta­no­wi­ła wy­peł­nić tę lukę. Po­cząt­ko­wo sprze­da­wa­ła je na kier­ma­szach w ra­tu­szu, ale szyb­ko sta­ło się ja­sne, że musi roz­sze­rzyć dzia­łal­ność.

Syn Mid­dle­to­nów uro­dził się 15 kwiet­nia 1987 roku. Otrzy­mał imio­na Ja­mes Wil­liam. Kate chwi­lę wcze­śniej skoń­czy­ła pięć lat. Ra­zem z młod­szą sio­strą osza­la­ły na punk­cie bra­cisz­ka.

– Trak­to­wa­ły go jak skarb – wspo­mi­nał wuj dziew­czy­nek, Gary Gold­smith.

Na­ro­dzi­ny dziec­ka by­najm­niej nie ogra­ni­czy­ły za­wo­do­wej ak­tyw­no­ści Ca­ro­le i w tym sa­mym roku, kie­dy mały Ja­mes przy­szedł na świat, dzia­łal­ność roz­po­czę­ła jej fir­ma Par­ty Pie­ces. Po­cząt­ko­wo za­mó­wie­nia re­ali­zo­wa­no wy­łącz­nie wy­sył­ko­wo. Ca­ro­le przy­go­to­wa­ła ka­ta­log, z któ­re­go klien­ci mo­gli za­ma­wiać pry­wat­ko­we ga­dże­ty. Na pierw­szej stro­nie za­mie­ści­ła zdję­cie có­rek trzy­ma­ją­cych tacę z ba­becz­ka­mi.

Spo­koj­ny za­ką­tek hrab­stwa Berk­shi­re oka­zał się ide­al­nym miej­scem dla Kate i jej ro­dzi­ny. Miesz­ka­li w Brad­field, gdzie wszy­scy się zna­li. Przy­ję­cia dla dzie­ci or­ga­ni­zo­wa­no w ra­tu­szu, a wo­kół mia­stecz­ka roz­cią­ga­ły się pola i łąki po­prze­ci­na­ne dro­ga­mi, któ­re aż się pro­si­ły, by ru­szyć nimi na pie­szą wy­ciecz­kę. Wo­kół pa­sły się kro­wy i owce, a na szo­sie zda­rza­ło się utknąć za trak­to­rem lub kom­baj­nem (co było naj­częst­szą przy­czy­ną spóź­nień). Na po­bo­czu sprze­da­wa­no kwia­ty i tru­skaw­ki.

Mid­dle­to­no­wie upra­wia­li róż­ne spor­ty, ale lu­bi­li też mu­zy­kę i sztu­kę. I Ca­ro­le, i Mi­cha­el mie­li uta­len­to­wa­nych ar­ty­stycz­nie przod­ków. Jej oj­ciec był zdol­nym ma­la­rzem i sto­la­rzem – zro­bił na­wet skrzyp­ce dla swo­jej żony Do­ro­thy. Z ko­lei Oli­ve, bab­ka Mi­cha­ela, ma­lo­wa­ła akwa­re­la­mi, a jego dzia­dek Noel za­ło­żył ro­dzin­ną or­kie­strę, w któ­rej oj­ciec Mid­dle­to­na był pierw­szym wio­lon­cze­li­stą. Kate i Pip­pa bra­ły lek­cje gry na fle­cie i śpie­wa­ły w chó­rze. Bab­cia Va­le­rie na­uczy­ła je szyć i speł­nia­ła ich ubra­nio­we za­chcian­ki. Jak gło­si wieść ro­dzin­na, jej naj­słyn­niej­szym dzie­łem był ko­stium klau­na, któ­ry uszy­ła kie­dyś dla Kate. Mimo upły­wu lat księż­na Cam­brid­ge do­sko­na­le je pa­mię­ta.

– To były wiel­kie, bia­łe ogrod­nicz­ki w czer­wo­ne krop­ki – wspo­mi­na­ła – a w ta­lii mia­ły wszy­te kół­ko hula-hoop. Po pro­stu ge­nial­ne.

Ser­cem domu Mid­dle­to­nów była kuch­nia – dłu­gie, wą­skie po­miesz­cze­nie pod sko­sem, gdzie nie mie­ścił się na­wet stół. Ca­ro­le lu­bi­ła go­to­wać i piec cia­sta, a dzie­ci chęt­nie jej w tym po­ma­ga­ły. Z za­pa­łem od­da­wa­ła się or­ga­ni­zo­wa­niu przy­jęć. Świę­ta czy uro­dzi­ny – bez róż­ni­cy, każ­da oka­zja była do­bra. Za­mó­wie­nie tor­tu w cu­kier­ni czy ba­nal­ne ku­po­wa­nie pre­zen­tów w su­per­mar­ke­cie nie wcho­dzi­ły w grę. Ro­dzi­ce nie wi­dzie­li nic złe­go w spra­wia­niu przy­jem­no­ści dzie­ciom („przy­ję­cio­wym” przy­sma­kiem Kate była ga­la­ret­ka). Li­czy­ło się tyl­ko to, że mogą spę­dzać ra­zem jak naj­wię­cej cza­su. Przed Wiel­ka­no­cą ma­lo­wa­no jaj­ka, a w grud­niu za­czy­na­ło się praw­dzi­we przed­świą­tecz­ne sza­leń­stwo. Kate, Pip­pa i Ja­mes ry­so­wa­li kart­ki świą­tecz­ne, ro­bi­li ozdob­ne wień­ce na drzwi, szy­ko­wa­li mię­to­we pra­lin­ki i de­ko­ro­wa­li po­ko­je pa­pie­ro­wy­mi łań­cu­cha­mi wła­snej ro­bo­ty. W dzień Bo­że­go Na­ro­dze­nia nikt na­wet nie my­ślał o oglą­da­niu te­le­wi­zji. Mid­dle­to­no­wie naj­pierw całą ro­dzi­ną szli na spa­cer, a po ko­la­cji wspól­nie otwie­ra­li góry pre­zen­tów.

Na­dej­ście lata ozna­cza­ło dłu­gie go­dzi­ny spę­dza­ne na dwo­rze, bez wzglę­du na po­go­dę. Mid­dle­to­no­wie od po­ko­leń ko­cha­li przy­go­dy. Kie­dy dzia­dek Kate, Pe­ter, prze­szedł na eme­ry­tu­rę, ra­zem z żoną po­pły­nął dzie­się­cio­me­tro­wym jach­tem na Ka­ra­iby. W 1976 roku ich łódź roz­bi­ła się na Ba­ha­mach, ale na szczę­ście oby­ło się bez ofiar. To wła­śnie po dziad­kach mło­dzi Mid­dle­to­no­wie odzie­dzi­czy­li awan­tur­ni­czą żył­kę. Tak jak oni uwiel­bia­li bi­wa­ki, że­glo­wa­nie i pie­sze wy­ciecz­ki. Mi­cha­el wciąż pra­co­wał w Bri­tish Air­ways, więc kie­dy wy­bie­ra­li się na urlop za gra­ni­cę, po pro­stu ku­po­wał bi­le­ty last mi­nu­te za uła­mek pier­wot­nej ceny. Na wy­jazd cała piąt­ka mu­sia­ła być ele­ganc­ko ubra­na – żad­nych dżin­sów: pa­no­wie w gar­ni­tu­rach, pa­nie ko­niecz­nie w raj­sto­pach. A że do ostat­niej chwi­li nie mie­li pew­no­ści, czy uda im się w ogó­le do­stać na po­kład, nie od­by­wa­li od­pra­wy ba­ga­żo­wej. Z ra­cji, że wcho­dzi­li jako ostat­ni, sami wno­si­li swo­je ba­ga­że do sa­mo­lo­tu.

W tam­tym cza­sie Mid­dle­to­no­wie wie­dli pro­ste, ale sa­tys­fak­cjo­nu­ją­ce ży­cie. Ro­dzi­ce Ca­ro­le, Ron i Do­ro­thy, ku­pi­li dom w po­bli­skim Pang­bo­ur­ne, a ro­dzi­ce Mi­cha­ela miesz­ka­li w są­sied­nim hrab­stwie Hamp­shi­re. Nic dziw­ne­go, że Kate, Pip­pa i Ja­mes byli moc­no zwią­za­ni z dziad­ka­mi. La­tem Pe­ter za­bie­rał całą trój­kę, by po­że­glo­wać po po­bli­skim uj­ściu rze­ki Ham­ble, a w ogro­dzie zbu­do­wał dla nich naj­praw­dziw­szą kry­pę pi­ra­tów.

W dni wol­ne od pra­cy Kate i jej naj­bliż­si zwy­kle je­cha­li na wy­ciecz­kę do Kra­iny Je­zior. Wte­dy wszy­scy dzie­li­li się obo­wiąz­ka­mi. Przed wy­ru­sze­niem w dro­gę trze­ba było zro­bić ka­nap­ki i spa­ko­wać ple­ca­ki, w któ­rych nie mo­gło za­brak­nąć cia­sta, mię­to­wych cze­ko­la­dek i po­pu­lar­nych fla­pjacks, czy­li pysz­nych owsia­nych ba­to­ni­ków z ba­ka­lia­mi. Let­nie wie­czo­ry Mid­dle­to­no­wie spę­dza­li w ogro­dzie, do póź­nej nocy pa­ląc ogni­sko, a cza­sem na­wet śpiąc w na­mio­tach. A pod­czas re­gu­lar­nych spo­tkań z są­sia­da­mi przy gril­lu i ban­jo śpie­wa­li ta­kie bi­wa­ko­we szla­gie­ry, jak: Ging Gang Go­olie czyRow, Row, Row Your Boat.

Trud­no uwie­rzyć, ale tak wła­śnie wy­glą­da­ło dzie­ciń­stwo żony na­stęp­cy tro­nu. I to wła­śnie ta­kie bez­tro­skie ży­cie po­cią­ga­ło Wil­lia­ma. Cho­ciaż Dia­na i Ka­rol sta­ra­li się stwo­rzyć sy­nom spo­koj­ny, ko­cha­ją­cy dom, to na­ra­sta­ją­ce mię­dzy nimi kon­flik­ty co­raz czę­ściej od­bie­ra­ły chłop­com nor­mal­ne dzie­ciń­stwo. Rysy na związ­ku były już tak głę­bo­kie, że nie dało się ich już dłu­żej ukry­wać. Księż­na Wa­lii sta­ra­ła się, by jej sy­no­wie, tak jak ich ró­wie­śni­cy, mo­gli od cza­su do cza­su zjeść ham­bur­ge­ra czy wy­brać się do Di­sney Worl­du. Ale z po­wo­du to­wa­rzy­stwa ochro­nia­rzy i pa­pa­raz­zich nie były to zwy­czaj­ne, ro­dzin­ne wy­pa­dy. Bez wzglę­du na to, ile big ma­ców zjadł­by Wil­liam, po­tem mu­siał wró­cić do pa­ła­cu i pod­po­rząd­ko­wać się obo­wią­zu­ją­cym tam od wie­ków nor­mom i tra­dy­cjom. Na dwo­rze po­moc­ni­cy, za­trud­nia­ni przez ro­dzi­nę kró­lew­ską, nie od­stę­po­wa­li go na krok, na uli­cy zaś wi­dok czy­ha­ją­cych na nie­go fo­to­re­por­te­rów nie po­zwa­lał mu za­po­mnieć, kim jest i kim bę­dzie w przy­szło­ści. Kate i ro­dzeń­stwo nie mie­li tego pro­ble­mu. Też cho­dzi­li do pry­wat­nych szkół i ni­cze­go im nie bra­ko­wa­ło, ale mie­li nor­mal­ne, bez­tro­skie dzie­ciń­stwo. Wpraw­dzie nie­któ­rzy wy­ty­ka­ją Kate jej po­cho­dze­nie, ale wła­śnie to, co wy­nio­sła z domu, było jed­nym z po­wo­dów, dla któ­rych za­in­te­re­so­wał się nią Wil­liam.

Z roku na rok kin­der­ba­le Mid­dle­to­nów sta­wa­ły się co­raz cie­kaw­sze. Po­ja­wia­ły się mo­ty­wy prze­wod­nie, Ca­ro­le pro­jek­to­wa­ła spe­cjal­nie oko­licz­no­ścio­we tor­ty, a go­spo­da­rze wrę­cza­li swo­im go­ściom ory­gi­nal­ne pre­zen­ty. Te­ma­tem jed­nej z uro­dzi­no­wych im­prez Ja­me­sa byli pi­ra­ci, a jej punkt kul­mi­na­cyj­ny sta­no­wi­ła sza­lo­na wal­ka na ba­lo­ny wy­peł­nio­ne wodą. Kate naj­przy­jem­niej wspo­mi­na swo­je siód­me uro­dzi­ny, kie­dy mat­ka przy­go­to­wa­ła dla niej tort w kształ­cie Bia­łe­go Kró­li­ka, jed­ne­go z bo­ha­te­rów Ali­cji w Kra­inie Cza­rów.

Mała Kate tak­że pró­bo­wa­ła swo­ich sił w kuch­ni, ale nie za­wsze z suk­ce­sem. Jed­ną z jej naj­więk­szych po­ra­żek oka­za­ła się pró­ba upie­cze­nia tor­tu uro­dzi­no­we­go dla bra­ta.

– Do­da­łam wszyst­kie skład­ni­ki z wy­jąt­kiem prosz­ku do pie­cze­nia – na­pi­sa­ła póź­niej na stro­nie in­ter­ne­to­wej fir­my Par­ty Pie­ces. – Cia­sto, oczy­wi­ście, nie wy­ro­sło, ale prze­ło­ży­łam je owo­ca­mi i na­wet uda­ło się wbić w nie świecz­ki. Nie je­stem jed­nak prze­ko­na­na, czy bra­tu mój tort przy­padł do gu­stu.

Wy­wo­ła­ny do od­po­wie­dzi, Ja­mes tłu­ma­czył po­tem:

– To nie było cia­sto dla chło­pa­ka, któ­ry ma­rzył o cze­ko­la­do­wym tor­cie god­nym praw­dzi­we­go pi­ra­ta.

W na­tu­rze Mid­dle­to­nów nie le­ża­ło jed­nak ro­bie­nie z igieł wi­deł. Dla­te­go kie­dy coś pój­dzie nie tak, Kate nie pod­upa­da na du­chu, tyl­ko sta­ra się zna­leźć ja­kieś do­bre stro­ny tej sy­tu­acji. Po­cho­dzi z ro­dzi­ny, któ­ra gdy los ze­śle jej cy­try­nę, nie za­do­wa­la się wy­ci­śnię­ciem z niej le­mo­nia­dy, tyl­ko nie spo­cznie, do­pó­ki nie „prze­ro­bi” jej na ja­kiś wspa­nia­ły de­ser.

Na po­cząt­ku lat dzie­więć­dzie­sią­tych fir­ma Par­ty Pie­ces po­ja­wi­ła się w in­ter­ne­cie i od tej chwi­li wszyst­ko po­to­czy­ło się bar­dzo szyb­ko. Licz­ba za­mó­wień ro­sła z mie­sią­ca na mie­siąc, a Ca­ro­le i Mi­cha­el po­sta­wi­li w ogro­dzie drew­nia­ny bu­dy­nek, w któ­rym otwo­rzy­li biu­ro. Przy domu do­bu­do­wa­li tak­że po­kój dla dzie­ci. W krót­kim cza­sie szczel­nie wy­peł­ni­ły go książ­ki, za­baw­ki, ka­se­ty wi­deo oraz ry­sun­ki, któ­re cała trój­ka przy­no­si­ła ze szko­ły.

Wie­le osób uwa­ża Ca­ro­le Mid­dle­ton za