Kuchnia dwudziestolecia. Co i jak jadano
- Wydawca:
- Wydawnictwo RM
- Kategoria:
- Humanistyka
- Język:
- polski
- ISBN:
- 978-83-7773-639-5
- Rok wydania:
- 2016
- Słowa kluczowe:
- drugiej
- dwudziestolecia
- jadano
- kuchnia
- miastach
- potrawy
- proste
- przechodziła
- przepisów
- różnobarwna
- wiele
- wszystkie
- mobi
- kindle
- azw3
- epub
Jeżeli nie widzisz powyżej porównywarki cenowej, oznacza to, że nie posiadamy informacji gdzie można zakupić tę publikację. Znalazłeś błąd w serwisie? Skontaktuj się z nami i przekaż swoje uwagi (zakładka kontakt).
Kilka słów o książce pt. “Kuchnia dwudziestolecia. Co i jak jadano”
Kuchnia polska dwudziestolecia międzywojennego była wielosmakowa i różnobarwna jak pejzaż społeczny niejednorodnej etnicznie Drugiej Rzeczypospolitej. Wyrosła z tradycji szlacheckiej, przechodziła gwałtowne przeobrażenia wymuszone nowymi warunkami ekonomicznymi, w tym pracą zarobkową kobiet, oraz rozwojem cywilizacyjnym. Zwłaszcza w miastach polubiono nowoczesne, proste i szybkie potrawy. Kuchnia ziemiańska zmieniała się wolniej. Tu nadal gotowano – tłusto, ciężko i pracochłonnie – choć zapewne bardzo smacznie.
Książka zaprasza czytelników w podróż po bogactwie smaków i zwyczajów kulinarnych dwudziestolecia. Sięgając do ówczesnych książek kucharskich, wspomnień i pamiętników oraz rubryk kulinarnych w gazetach, autorka snuje opowieść o tym, co, jak i gdzie jadano w czasach Drugiej Rzeczypospolitej. Oprócz interesującej części historycznej, w książce znajdziemy 100 przepisów na najróżniejsze potrawy, proste i bardziej wyrafinowane, dobre na co dzień i od święta. Obok wciąż popularnych dań, jak tradycyjny polski żur, pyszny bigos czy śledzie w śmietanie, odkryjemy również wiele zapomnianych potraw i smaków, jak miszkulancja, orszada czy pyszny międzywojenny deser Coupe à la Mode. Wszystkie receptury zostały opracowane i „dopowiedziane” przez Autorkę, tak aby każdy – niezależnie od umiejętności kucharskich – mógł je z łatwością wykonać.
Wszystkim miłośnikom kuchni i dwudziestolecia międzywojennego życzymy smacznego!
Autorka o sobie:
Agnieszka Jeż - filolog, redaktor, wydawca, miłośniczka dwudziestolecia międzywojennego. Zawodowo i z pasją zajmuje się książkami. W kwietniu w wydawnictwie Czarna Owca ukaże się jej debiutancka powieść „Nie oddam szczęścia walkowerem”. Nieustających inspiracji i szczęścia dostarcza jej troje dzieci. I mąż. Mieszka w Sulejówku. Kocha góry.
Polecane książki
Poniżej prezentujemy fragment książki autorstwa Agnieszka Jeż
Kuchnia dwudziestolecia. Co i jak jadano
Zawiera 100 najlepszych przepisów
Agnieszka Jeż
Copyright © 2016 by Wydawnictwo RM
Wydawnictwo RM, 03-808 Warszawa, ul. Mińska 25
rm@rm.com.pl
www.rm.com.pl
Żadna czpęść tej pracy nie może być powielana i rozpowszechniana, w jakiejkolwiek formie i w jakikolwiek sposób (elektroniczny, mechaniczny) włącznie z fotokopiowaniem, nagrywaniem na taśmy lub przy użyciu innych systemów, bez pisemnej zgody wydawcy.
Wszystkie nazwy handlowe i towarów występujące w niniejszej publikacji są znakami towarowymi zastrzeżonymi lub nazwami zastrzeżonymi odpowiednich firm odnośnych właścicieli.
Wydawnictwo RM dołożyło wszelkich starań, aby zapewnić najwyższą jakość tej książce, jednakże nikomu nie udziela żadnej rękojmi ani gwarancji. Wydawnictwo RM nie jest w żadnym przypadku odpowiedzialne za jakąkolwiek szkodę będącą następstwem korzystania z informacji zawartych w niniejszej publikacji, nawet jeśli Wydawnictwo RM zostało zawiadomione o możliwości wystąpienia szkód.
ISBN 978-83-7773-294-6
ISBN 978-83-7773-639-5 (ePub)
ISBN 978-83-7773-640-1 (mobi)
Edytor: Andrzej KaflikRedaktor prowadzący: Irmina Wala-PęgierskaRedakcja: Justyna MrowiecKorekta: Michał PęgierskiNadzór graficzny: Grażyna JędrzejecProjekt graficzny książki i okładki: Agata ChmielewskaZdjęcie na okładce: shutterstock.incOpracowanie wersji elektronicznej: Marcin FabijańskiWeryfikacja wersji eelektronicznej: Justyna Mrowiec
W razie trudności z zakupem tej książki prosimy o kontakt z wydawnictwem: rm@rm.com.pl
Spis treści
Część I Dwudziestolecie od kuchni
W tyglu zmian
Od polskiego pieca do angielskiej kuchni. Trudne początki
Zapomniane smaki: móżdżek w muszlach, minóg pod setuchnę
Kulinarna codzienność
Kompotjery, wekowanie, lutowanie, czyli gotowanie na zapas
Klęcznikowe i kolonialne – sklepy przed wojną
Kulinarne zapożyczenia: auszpik i makagigi
Proszony obiad, poobiednia herbatka i małe dansingi
Przy stoliku z kefirem, mikadką lub kapucynem. W barach, kawiarniach i restauracjach
Soplica, Ciągotka i inne napitki
Część II Sto przedwojennych przepisów
Przystawki
Suflet z pomidorów
Zapiekana szynka z wątróbką
Zimna przekąska z kalarepki
Grzanki z farszem z ryb
Zimna cielęcina z matiasami
Sos sardelowy
Sałatka z sardynkami
Śledzie z jabłkiem w śmietanie
Ostra sałatka duszona na przekąskę
Sznycle na grzankach ze szpinakiem
Szynka zapiekana ze szparagami
Surówka z jarzyn jesiennych z sosem vinaigrette
Njoki z parmezanem
Zupy
Rosół
Rosół wołowy z kołdunami litewskimi
Barszcz
Kwas burakowy
Barszcz w filiżankach
Chłodnik polski ze śmietaną
Zupa z miętusa
Miszkulancja
Zupa cebulowa na rosole
Grochówka na wędzonej flądrze
Zupa rabarbarowa
Czernina
Kartoflanka
Zakwas i żur
Zupa pomidorowa
Zupa piwna ze śmietaną i twarogiem
Kapuśniak z mięsem
Kwasówka
Zupa cytrynowa
Zupa śliwkowa
Zupa szczawiowa
Dania jarskie
Kalafiory pod beszamelem
Nadziewane ogórki
Kotlety z kapusty
Pomidory nadziewane ryżem
Duszone rydze
Babeczki z kartofli
Faszerowany kabaczek z sosem pomidorowym
Tymbaliki z młodej marchewki
Bliny z kartofli ze śmietaną i masłem
Ziemniaczki wypiekane z jajami i ze śmietaną
Budyń z jarzyn
Dania mączne
Pierogi z mąki gryczanej z serem
Łazanki zapiekane z serem
Knedle ze śliwkami
Mądrzyki smażone
Kotlety z ryżu i jaj
Naleśniki cytrynowe
Kulebiak z grzybami
Paszteciki naleśnikowe z jajami
Kluski hreczane z kalafiorem
Dania mięsne
Dania z cielęciny
Kotlety pożarskie z cielęciny z zielonym groszkiem
Paprykarz cielęcy
Zrazy cielęce w zielonym sosie
Cielęcina z jabłkami
Cielęce ozorki w sosie cytrynowym
Dania z wołowiny
Sztuka mięsa z parmezanem
Pieczeń huzarska
Rozbratle z pieca w sosie pomidorowym
Bryzol z grzybami i kaszą
Flaczki po lwowsku
Dania z wieprzowiny
Pieczeń wieprzowa nadziewana wątróbką
Duszone cynaderki
Pieczona polędwica ze śliwkami
Zraziki nadziewane ryżem
Dania z drobiu
Risotto z kurą
Młoda kaczka z jabłkami
Wątróbka w sosie maderowym
Pierś z indyka z piure z wiśni
Dania z baraniny
Szaszłyk z baraniny
Baranina duszona z kapustą włoską
Dania z ryb
Karp zapiekany w sosie chrzanowym
Wykwintna flądra na winie z pieczarkami
Szczupak w ziemniaczanym sosie
Sandacz na oliwie z cebulą
Gulasz z węgorza
Zrazy z soli w sosie śmietanowym
Sola z pieczarkami
Lin duszony w czerwonej kapuście
Śledzie à la minogi
Rybne zrazy na sposób żydowski
Desery
Skórki pomarańczowe w czekoladzie
Coupe à la Mode
Zupa czekoladowa
Tort sublokatorski
Szarlotka z czarnego chleba z rabarbarem
Mazurek z pomadą czekoladową
Pączki ryżowe
Ciasteczka pomarańczowe
Chrust (faworki)
Kuleczki figowe
Szalet jabłeczny
Pierniki
Pierniki łatwe i tanie
Napoje
Orszada
Likier orzechowy do kawy
Kruszon jabłkowy
Krupnik litewski
Mazagran
Kwas chlebowy
Lemoniada z cytryn
Koktajl z truskawek
Poncz cytrynowy
Bibliografia
Część I
Dwudziestolecie od kuchniW tyglu zmian
Dwudziestolecie międzywojenne to niezwykły okres w historii Polski. Tadeusz Peiper pisał, że nic w naszych dziejach nie dało się porównać z faktem zniesienia rozbiorów, że tylko raz stopa dziejów mijała taką chwilę.
„Zmienia się skóra świata”[1] – tym słynnym zdaniem z poetyckiego manifestu charakteryzował nowe czasy. Polskiemu przełomowi wolnościowemu towarzyszyły przemiany, które po 1918 roku zmieniały oblicze całej Europy. „Ostatnie dziesięciolecie przeorało do głębi wszystkie dziedziny życia. Czy weźmiemy pod uwagę życie polityczne narodów, czy ustosunkowania i poglądy społeczne, czy egzystencję rodzin i jednostek – wszędzie zmiany, których zasadniczość dlatego tylko nie bije w oczy, bo są one cząstką nas samych, przeżywań codziennych każdego i każdej”[2].
To charakterystyka pierwszych powojennych lat z artykułu zamieszczonego w „Bluszczu”, ilustrowanym tygodniku dla kobiet wydawanym (z przerwami) od 1865 do 1939 roku. Nowe warunki ekonomiczne i rozwój cywilizacyjny wpływały także na zwyczaje kulinarne. Było to widoczne przede wszystkim w miastach; wsie i dwory ziemiańskie dłużej opierały się nowinkom.
Kuchnia dwudziestolecia była zróżnicowana i eklektyczna – łączyła w sobie polską tradycję wyrosłą na gruncie szlacheckim, elementy kuchni kresowej, francuską nutę i zapożyczenia z kuchni żydowskiej. Była wielosmakowa i różnobarwna – jak pejzaż społeczny niejednorodnej etnicznie Drugiej Rzeczypospolitej. Na początku lat 30. dwie trzecie obywateli deklarowało narodowość polską (nasz kraj liczył wtedy około 32 mln mieszkańców). W niektórych regionach kraju Polacy stanowili zdecydowaną (ponad 90-procentową) większość, w innych byli mniejszością. Trzy miliony obywateli liczyła społeczność żydowska (z największym ośrodkiem w Warszawie), pięć milionów stanowili Ukraińcy, dwa miliony – Białorusini. Na terytorium Polski mieszkali jeszcze Niemcy, Litwini, Słowacy, Czesi, Rosjanie, Tatarzy, Ormianie i Karaimowie. Dodatkowo na tę mieszankę narodowościową nakładały się różnice wyznaczane przez granice niedawnych zaborów – miały one charakter nie tylko polityczny, lecz także cywilizacyjny i kulturowy. Poszczególne regiony przedwojennej Polski były więc odmienne pod wieloma względami: struktury etnicznej, poziomu życia, obyczajowości, tradycji.
„W granicach odradzającej się Rzeczypospolitej znalazł się konglomerat odległych od siebie światów społecznych. Wielkomiejskie środowiska Warszawy, Lwowa, Łodzi, także Wielkopolska, Górny Śląsk pod względem infrastruktury, stylu i poziomu życia nie odbiegały od wzorów europejskich. Były to jednak jedynie enklawy nowoczesności, zaś zdecydowana większość mieszkańców młodego państwa należała do świata głęboko osadzonego w tradycji, którego rytm i poziom życia wyznaczały niewielkie, prowadzone w tradycyjny sposób chłopskie gospodarstwo rolne, mały zakład rzemieślniczy i cotygodniowy jarmark w niewielkim miasteczku, w którym umiejętność czytania i pisania była raczej wyrazem wyższych aspiracji niż codzienną potrzebą”[3].
Pod koniec dwudziestolecia międzywojennego społeczeństwo polskie funkcjonowało już inaczej niż w pierwszych trudnych latach po odzyskaniu niepodległości. Widocznymi atrybutami nowoczesności były europejski sznyt w sposobie ubierania się, nowe wzornictwo w urządzaniu wnętrz, dbałość o higienę osobistą (bliższa współczesnym standardom), korzystanie ze zdobyczy techniki takich jak radio, rower czy nawet samochód. Tym zewnętrznym przeobrażeniom towarzyszyły zmiany stosunków społecznych – na ścieżki awansu społecznego wkroczyli młodzi ludzie ze środowisk robotniczych, wiejskich oraz – już poza kategoriami… – kobiety. To wszystko wpływało na zmianę modelu życia: obyczajowość miała się swobodniej, a wolny czas spędzano intensywniej.
Przypisy
[1] „Zwrotnica. Kierunek: sztuka teraźniejszości”, nr 1, Kraków, maj 1922, s. 3.
[2] „Bluszcz”, 1923, t. 56, nr 20, s. 153.
[3] W. Mędrzecki, „Społeczeństwo Drugiej Rzeczypospolitej”, online [dostęp: 11.11.2014], www.dwudziestolecie.muzhp.pl/index.php?dzial=latadwudzieste3.
Od polskiego pieca
do angielskiej kuchni.
Trudne początki
Fakt, że siła robocza stawała się coraz droższa, spowodował zmianę trybu życia w miastach: gospodynie domowe rezygnowały z pomocy służby i samodzielnie wykonywały prace w kuchni. Coraz częściej kobiety godziły trud żywienia rodziny i opieki nad nią z aktywnością zawodową, co wymuszało konieczność zmiany menu: w coraz nowocześniej urządzonych i wyposażonych kuchniach (pojawiły się kuchenki gazowe i lodówki elektryczne) gotowano coraz prostsze i zdrowsze posiłki.
„Ważnem jest to, że te nowe obowiązki spadły na nasze kobiety przeważnie do nich nieprzygotowane i że jednocześnie warunki ekonomiczne zmuszają je do pracy zarobkowej przeważnie poza domem. Nauka gotowania stała się więc koniecznością, umiejętność gotowania jest koniecznością dla każdej kobiety. I to nie gotowania wymyślnych przysmaków, lecz codziennych zdrowych, pożywnych posiłków, przy dokładnem obliczeniu ich ilości, kosztów i potrzebnych na wykonanie danej potrawy produktów. Gotowania oszczędzającego czas i miejsce, bo nie zawsze się ma kuchnię i piec kuchenny do rozporządzenia, trzeba umieć gotować na gazowej maszynce, na naftowej, na spirytusowej nawet. Na szczęście technika tu nam przychodzi z pomocą i rok każdy, nieomal miesiąc każdy przynosi ulepszenia i ułatwienia w tym kierunku. I nie tylko chodzi nam o odpowiednie przyrządy oszczędzające pracę, ale czas jest nam drogi. Wojna odbiła się na naszych warsztatach pracy – zabrakło służby, a ta, którą jeszcze mieć można, jest mało umiejętną, a jeszcze mniej chętną do pracy – mówi i myśli li tylko o swych prawach, zupełnie zapominając o obowiązkach, warunki ekonomiczne tak się zmieniły, że nawet na taką niewykwalifikowaną służbę nie wszystkich stać”[1] – pisała Maria Disslowa, wieloletnia dyrektorka Szkoły Gospodarstwa Domowego we Lwowie, autorka wielu książek kulinarnych. Była gorącą zwolenniczką wprowadzenia do szkół średnich nauki gotowania (w dużych miastach taki przedmiot był na liście zajęć). „U nas sprawa popularyzowania i udoskonalenia w dziedzinie kulinarnej posuwa się też trochę naprzód. Specjalne kursy gotowania, szkoły zawodowe, objazdowe instruktorki, gotowanie w obozach, nauka w szkołach powszechnych – wszystko to przyczynia się wydatnie do polepszenia istniejącego stanu rzeczy”[2] – tak w 1934 roku oceniała kondycję polskiej sztuki kulinarnej redaktorka „Kobiety w Świecie i w Domu”.
Dokształcaniem kobiet w kwestiach kuchennych zajmowała się nawet gazownia miejska w Krakowie.
„Odtąd w sklepie, który gazownia prowadziła przy ulicy Szczepańskiej, odbywają się pokazy używania gazowej kuchenki, szabaśnika i prodiżu. Na przełomie listopada i grudnia 1925 roku Zygmunt Polek organizuje kurs wzorowego gotowania na gazie. Dwa razy w tygodniu osiemnaście kobiet przebiera się w białe fartuszki, by przez dwie godziny słuchać o wytwarzaniu gazu, budowie i regulowaniu palnika oraz odczycie gazomierza. Potem odbywają się ćwiczenia w gotowaniu w naczyniach piętrowych, pieczeniu mięsa oraz ciast. Na piątej lekcji panie pieką już w sześciu naczyniach typu prodige na raz, czyszczą kuchenkę oraz prasują na gazie”[3].
A co z paniami, które nie odebrały podobnych nauk w ramach zajęć szkolnych czy kursów dokształcających? Zostawało im „samouctwo”, a więc czerpanie wiedzy i zdobywanie doświadczeń z książek. We wstępie do bardzo popularnego poradnika Jak gotować. Praktyczny podręcznik kucharski jego autorka, Maria Disslowa, tak pisała do swoich czytelniczek:
„Pragnę, aby ta praca ułatwiła młodym paniom domu polubienie gospodarstwa domowego, a przede wszystkim kucharstwa, które jest podstawą zdrowia, prawidłowego rozwoju fizycznego, a zatem i umysłowego, a więc dobrobytu w rodzinie. Wiadomości z dziedziny gospodarstwa domowego stanowią konieczne uzupełnienie wychowania i wykształcenia każdej kobiety. Ich brak staje się niejednokrotnie przyczyną ruiny zdrowia imienia całej rodziny. Rządy w gospodarstwie domowym niepodzielnie sprawuje kobieta. Do niej należy utrzymanie porządku w mieszkaniu, odzieży, żywienie rodziny, dbanie o jej zdrowie, wychowanie dzieci i budżet domowy. Umiejętnie prowadzone gospodarstwo domowe czyni dom ciepłym ogniskiem, wokół którego skupia się cała rodzina. Rządy domowe źle sprawowane rozpraszają rodzinę, powodują domowe niesnaski, złe nałogi, upadek moralny i materialny. Obowiązkiem każdej dobrze myślącej kobiety jest zaznajomienie się dokładnie z wiadomościami z dziedziny gospodarstwa domowego, zarówno teoretycznymi, jak i praktycznymi, aby dzięki racjonalnemu odżywianiu rodziny wychować silne, zahartowane pokolenie i stworzyć dobrobyt domowy. Młoda kobieta, chcąc podjąć się tego zaszczytnego dzieła w tych trudnych czasach, musi je zacząć od odpowiedniego przygotowania się, musi pokochać gospodarstwo i ognisko domowe i nauczyć się w nim rządzić”[4].
Pani Disslowej wtórowała Helena Mołochowiec, autorka Wielkiej ilustrowanej książki kucharskiej obejmującej kuchnię polską, litewską i rosyjską, bardzo popularnej na Kresach:
„Minęły czasy, kiedy mąż z rozczuleniem całował ręce młodej swojej żoneczce, dziękując za przypaloną pieczeń i niesmaczną, przesoloną zupę przez szereg miodowych miesięcy, a kiedy one minęły, wykradał się cichaczem na obiadek do restauracji coraz częściej, a jeszcze później – kiedy już się oswoił z domem, robił awantury – za obrzydliwą kuchnię i pochłaniające duże sumy złe gospodarstwo – awantury mniej lub więcej przykre zależne od temperamentu. (…) Dobra kuchnia i starannie nakryty stół naprawdę w dużym stopniu przyczynia się do zatrzymania męża w domu – na pohybel restauracjom!”[5].
Sprawność w sztuce kulinarnej – o czym z troską wyzierającą z każdego zdania pisały obie autorki – była więc kobietom niezbędna. W sukurs paniom przychodziły nie tylko książki kucharskie, lecz także działy kulinarne w prasie kobiecej. Tam pod hasłem: „Jak gotować tanio, smacznie i higienicznie” redaktorki przekazywały wiedzę na temat kuchni i dietetyki. W „Mojej Przyjaciółce”, dwutygodniku wydawanym w latach 1934–1939 przez Zakłady Wydawnicze Adolfa Krzyckiego w Żninie, w dziale „My kobiety między sobą” zamieszczano listy od czytelniczek. Panie wymieniały się doświadczeniami i udzielały sobie rad. Przepisy kulinarne i porady gospodarskie można było znaleźć również w dwutygodniku „Kobieta w Świecie i w Domu”, wydawanym w Warszawie w latach 1925–1939 przez Towarzystwo Wydawnicze „Bluszcz”. Oba te tytuły były dość postępowe. Nie aż tak, by zachęcać kobiety do pełnej emancypacji, ale lansowały wizerunek nowoczesnej, zadbanej pani, która z powodzeniem łączy role matki, żony i pracownicy, interesując się przy tym życiem kulturalnym i politycznym.
Artykuły zamieszczane na łamach prasy kobiecej propagowały racjonalność i oszczędność jako niezbędne cechy dobrej gospodyni – tym głośniej, im bardziej realna stawała się groźba kolejnej wojny. Na przykład zachęcano czytelniczki, by zajęły się hodowlą ślimaków lub wykorzystały suszone buraki do robienia kawy. Poza tym utwierdzano je w przekonaniu, że praca zawodowa to zarówno przejaw nowoczesności i niezależności, jak i konieczność wobec zmieniających się warunków ekonomicznych. Jak wyglądały finanse przeciętnej miejskiej rodziny? Ilustruje to tekst „Pani Tola ma drugie dziecko” z „Mojej Przyjaciółki”:
„ – Obliczymy nasz minimalny rozchód. A więc: mieszkanie 55 zł, życie na cztery osoby – 90 zł. Światło, prąd do radia i abonament – 14 zł. Opał – 8 zł. Pensja służącej z Kasą Chorych – 25 zł. Papierosy – 15 zł. Różne drobne – 12 zł. Nieprzewidziane wydatki – 20 zł. Razem?
– 239 zł.
– Bez rezerw na obuwie, garderobę, jakąś rozrywkę. Ty przynosisz do domu 160 zł. Czyli albo brnąć w długi, albo pracować obojgu”[6].
Czasopisma kobiece zachęcały swoje czytelniczki do prowadzenia książki przychodów i rozchodów. Odpowiednie zeszyty można było kupić w sprzedaży wysyłkowej; dzięki takim rachunkom sprawowanie pieczy nad domowym budżetem było sprawniejsze.
„Gospodyni współczesna (…) musi przede wszystkiem umieć liczyć, utrzymywać równowagę wydatków i dochodów. W tym celu najwłaściwsze jest sporządzenie sobie formalnego budżetu, w którym każda rubryka gospodarstwa posiada określoną sumę kredytu. Sumy te mogą być przekroczone tylko w razach wyjątkowych, a i wtedy jedynie przez przeniesienie sum z innych rubryk, chwilowo mniej pilnych. W każdym zaś razie powinna być prowadzona przynajmniej książka wydatków”[7].
Mimo akcji edukacyjnych przeprowadzanych w prasie domowa arytmetyka w kobiecym wykonaniu przyjmowała się dość opornie: „A u nas? Gdzie książki rachunkowe wśród szerokich mas gospodyń? Gdzie organizacja gospodarstwa domowego, przy której wszystko idzie jak w zegarku? Gdzie ligi gospodyń przeciwko niedbałym i wyzyskującym dostawcom? Gdzie przede wszystkiem uznanie dla domu, jako żywego wzoru obowiązkowości w życiu powszedniem?” – z troską pytała redaktorka „Bluszczu”. I wyjaśniała ten niepokojący stan rzeczy: „Fatalny wpływ Wschodu z lenistwem jego kobiet, rozrzutnością, lekceważeniem czasu, pogardą dla pracy fizycznej, zaniedbaniem czystości i niesłychanie niską kulturą wnętrz domowych zaciążył na życiu rodzinnem wielkich obszarów Polski. Wyzwolenie się spod tych pozostałości, bezwiednie przejętych od zaborcy, napotyka na szczególne utrudnienie w postaci braku mieszkań, słabego jeszcze rozwoju przemysłu i uciążliwej aprowizacji. Do tego wszystkiego dołącza się konieczność zarobkowania przez kobietę zamężną sfery średniej, w której zarobek ojca rodziny najczęściej nie wystarcza”.
Przed kobietami zatem, zwłaszcza wywodzącymi się z inteligencji, stanęło zadanie zreformowania gospodarstwa domowego. Skąd miały czerpać wzorce? „Światło idzie nie z pełnych służby przedrewolucyjnych domów rosyjskich, lecz z mieszczańskich, estetycznych, wygodnych i zacisznych wnętrz rodzinnych Belgii, Francji i Niemiec”[8].
Dla przeciętnego obywatela Drugiej Rzeczypospolitej początek tak długo wyczekiwanej i w końcu wywalczonej niepodległości wiązał się z trudną sytuacją materialną.
„Zdecydowana większość chłopów i drobnomieszczan dysponowała warsztatami pracy ledwie wystarczającymi na bieżące wiązanie końca z końcem. Jeszcze gorsza była sytuacja pracowników najemnych – robotników i inteligencji, zwłaszcza w okresie szalejącej inflacji. Sytuację dodatkowo pogarszała konieczność odbudowy zniszczeń wojennych i odrabiania strat poniesionych w okresie zawieruchy wojennej 1914–1920. Generalnie słaba koniunktura gospodarcza okresu międzywojennego, w dodatku pogorszona wielkim kryzysem gospodarczym lat 1929–1935, uniemożliwiła radykalną poprawę stanu infrastruktury kraju i zamożności społeczeństwa. Pod koniec okresu międzywojennego około połowy wszystkich mieszkań w Polsce było jednoizbowych, a zajmowały je przeciętnie cztery osoby. Podstawą diety dla większości nadal pozostawała kapusta i ziemniaki. Przeciętne spożycie mięsa na jednego mieszkańca dopiero w 1936 roku przekroczyło poziom 20 kilogramów[9]. (…) Jednak ważniejsze wydaje się to, że przez cały okres międzywojenny, z wyłączeniem czasu wielkiego kryzysu, sytuacja zmieniała się wyraźnie na lepsze. (…) Nadchodząca dekada lat czterdziestych rysowała się jako okres pierwszych obfitych żniw po dwudziestu latach ciężkiej pracy jednostek i całych grup społecznych”[10].
Józef Brzozowski, lublinianin, opowiadając o jedzeniu przed wojną, wspominał, że jadłospis w dużej mierze zależał od statusu materialnego rodziny:
„A na obiad to znowuż zależało, jak kto się miał w kieszeni. I kapusta, i kapuśniak, i krupnik, to kartoflanka zupa. Ludzie chowali kury, kurczaka, na rosół. O tak dwa razy w tygodniu jadło się mięso”[11].
Przedwojenny robotnik zmagał się z biedą, natomiast zarobki inteligencji nie różniły się bardzo od obecnych pensji. „Mały Rocznik Statystyczny” podaje, że w 1939 roku robotnik zarabiał miesięcznie 95 złotych, robotnica zaś – 50 złotych. Równouprawnienia w kwestii zarobków nie było… Wykształcony pracownik umysłowy co miesiąc odbierał w kasie 280 złotych, a jego równie dobrze wyedukowana koleżanka – 170. A jak kształtowały się ceny produktów spożywczych? Bochenek chleba kosztował 30 groszy, kilogram mąki 50 groszy, kilogram ziemniaków – 10 groszy, litr mleka – 20 groszy, kilogram mięsa wieprzowego – 1,40 złotego. Z tych zestawień i danych GUS-u za rok 2014 wynika, że robotnik mógł kupić średnio trzykrotnie mniej podstawowych produktów spożywczych niż obecnie.
W dworach ziemiańskich życie toczyło się bardziej tradycyjnym, spokojniejszym rytmem. Tu wciąż obowiązywały wzorce kulinarne wyrosłe z tradycji szlacheckich. Widać było jednak efekty postępującej modernizacji. Zmieniało się wyposażenie kuchni – miejsce dotychczasowych palenisk zaczęły zajmować tzw. kuchnie angielskie, z zamkniętym płytą paleniskiem, które zapewniały znacznie wyższą temperaturę i pozwalały na wykorzystanie garnków o płaskim i szerokim dnie. Zamiast na otwartym ogniu gotowano lub smażono na blasze, czasem wyposażonej w fajerki. Wpływało to na szybkość przyrządzania potraw i ich jakość. Dalej celebrowano posiłki, spędzając przy stole sporą część dnia. Zalecenia dietetyków i higienistów bardzo powoli przecierały sobie drogę do ziemiańskich kuchni. Tu nadal gotowano, korzystając z książek Lucyny Ćwierczakiewiczowej – tłusto, ciężko i pracochłonnie – choć zapewne bardzo smacznie. Magdalena Samozwaniec, wspominając swoją młodość i późniejsze lata spędzone w Kossakówce, pisała:
„Oczywiście ówczesne obżarstwo nikomu nie mogło wyjść na zdrowie. W domu Kossaków co kilka dni ktoś zaczynał się skarżyć na silne bóle żołądka i było rzeczą zupełnie naturalną, że po obiedzie któraś z córek lub mama leżały na tapczanie z gorącym termoforem lub rozgrzaną cegłą, zawiniętą w szmatkę, i na noc piły gorzką wodę na przeczyszczenie lub ziółka”[12].
O tym, że aby biesiadować, potrzebne było końskie zdrowie, pisała także Jolanta Wachowicz-Makowska, wspominając rodzinne śniadania wielkanocne:
„Stoły uginały się (czasem dosłownie, tak że trzeba je było podpierać wstawianą pod blat dodatkową nogą lub drewnianym rusztowaniem) od jadła, a było ono tak tłuste, tak korzenne, pieprzne lub tak słodkie, że tylko strusie żołądki lub wątroby mogły je znieść bez poważnego uszczerbku dla zdrowia”[13].
Raczono się babami pieczonymi na maśle i żółtkach, z mazurków kapały masło i smalec, a pokrywającą je masę przygotowywano z gęstej i bardzo tłustej śmietany. Nie żałowano sobie wędlin naszpikowanych słoniną i prosiąt, których ryjki wypełniano jajami gotowanymi na twardo. By nie polec przy takich kalorycznych obfitościach, pito alkohol – w dużych ilościach i pod różnymi postaciami.
Mimo fatalnej sytuacji ekonomicznej na polskiej wsi w międzywojniu nastąpił skok cywilizacyjny. W gospodarstwach rolnych dokonywano ulepszeń, unowocześniano je.
„Wokół domów pojawiły się ogródki kwiatowe, a do chłopskiego jadłospisu zawitały nowe warzywa i jarzyny oraz pomidory. Pod koniec dwudziestolecia główną barierą hamującą modernizację wsi był brak kapitału, a nie bardzo silny jeszcze w początku lat dwudziestych konserwatyzm chłopski”[14].
Zofia Aniszewska, opowiadając o swoim dzieciństwie w Woli Krasienińskiej, tak mówiła o posiłkach:
„Tak się jadło, jak kogo stać było. W moim dzieciństwie, jak tata został zabity, były kartofle gotowane na wodzie, dużo koperku, pietruszki, marchewki, zasmażka z razowej mąki na suchej patelni. To było pyszne jedzenie. Zamiast chleba to z razowej mąki gniecione placki i pieczone pod fajerką. To było drugie pyszne jedzenie. A na wielkie święto, niedzielę, to jak mama nagotowała klusek i wbiła do klusek jedno jajko i łyżkę masła na taki duży durszlak położyła na te kluski i jak tak pożegnała ich – to było święto i wyśmienite jedzenie. Psiochę to nie bardzo mama robiła, bo do psiochy trzeba było tłuszczu, a tłuszczu żeśmy nie miały i nie stać nas było. Żeby zrobić psiochę, obierało się kartofle na wodę, trochę więcej wody, jak normalnie gotowane kartofle, i sypało się mąki pod przykrywką i się parowały dotąd, aż się kartofle ugotowały. Potem się odcedzało i takim tłuczkiem dużym się tłukło, żeby tą mąkę z kartoflami zmieszać. Jak się zmieszało już na talerz i tłuszcz, słoniną ze skwarkami. Robiło się jeszcze kapustę z grochem. Kapusta musiała być oddzielnie ugotowana, groch oddzielnie, a potem do kupy złożone, słoniną zasmażka zrobiona, okraszona i to wszystko. Była taka postna, postna kapusta. Gotowało się jeszcze zacierkę z kartoflami. Kartofle się pokroiło w kosteczkę, jak były ugotowane się rozgotowały, to ciasto się zagniotło wodą bez jajka i takie rwane, rzucane na tą wodę i trochę okraszone. I to było bardzo pyszne. Jakie przysmaki pamiętam? Pyzy. Robiło się je tak samo jak dzisiaj. Nie, to były same tarte kartofle i gotowane. Kartofle ugotowane, ciepłe, potłuczone i kartofle tarte wyduszone z wody razem zmieszane z tym i takie gałki na wodę się rzucało. I jeszcze jeden przysmak był. To były kluski z mlekiem. A mleko to było zaparzony mak, wałkiem rozduszony i zalany wodą. To było mleko do popicia do klusek i do kaszy gryczanej”[15].
Przypisy
[1] M. Disslowa, Jak gotować. Praktyczny podręcznik kucharstwa. (Przejrzała i uzupełniła pani Elżbieta), reprint nakładem wydawnictwa Kurpisz S.A., Poznań 2008, s. 7–8.
[2] „Kobieta w Świecie i w Domu”, 1934, R. X, nr 8, s. 28.
[3] K. Kobylarczyk, Wejdź na szlak!, Małopolski Instytut Kultury, Kraków 2013, s. 42.
[4] M. Disslowa, Jak gotować. Praktyczny poradnik kucharski z 1930 roku, Instytut Wydawniczy Związków Zawodowych, Warszawa 1988, s. 7–8.
[5] H. Mołochowiec, Wielka ilustrowana książka kucharska, Poznań 1929, s. 6.
[6] „Moja Przyjaciółka”, 1938.07.25, nr 14, s. 384.
[7] „Bluszcz”, 1923, t. 56, nr 20, s. 153.
[8] Ibidem.
[9] Obecnie wynosi ok. 75 kg rocznie.
[10] W. Mędrzecki, op. cit.
[11] Lublin. Pamięć Miejsca. Historia Mówiona, online [dostęp: 15.09.2014], www.tnn.pl/himow_relacja.php?idhm=1396&f_2h_relacjePage=3.
[12] M. Berezowska, S. i T. Przypkowscy, M. Samozwaniec, Łyżka za cholewą a widelec na stole, Wydawnictwo Literackie, Kraków 1977, s. 66–67.
[13] J. Wachowicz-Makowska, Chochlą i mieczem, Czytelnik, Warszawa 2000, s. 231.
[14] W. Mędrzecki, op. cit.
[15] Lublin. Pamięć Miejsca. Historia Mówiona, online [dostęp: 15.09.2014], http://biblioteka.teatrnn.pl/dlibra/dlibra/doccontent?id=34114&dirids=1.
Zapomniane smaki:
móżdżek w muszlach,
minóg pod setuchnęKulinarna
codziennośćKompotjery, wekowanie,
lutowanie, czyli
gotowanie na zapasKlęcznikowe i kolonialne
– sklepy przed wojnąKulinarne zapożyczenia:
auszpik i makagigiProszony obiad,
poobiednia herbatka
i małe dansingiPrzy stoliku z kefirem,
mikadką lub kapucynem.
W barach, kawiarniach
i restauracjachSoplica, Ciągotka
i inne napitki
Część II
PrzystawkiSuflet z pomidorówZapiekana szynka z wątróbkąZimna przekąska z kalarepkiGrzanki z farszem z rybZimna cielęcina z matiasamiSos sardelowySałatka z sardynkamiŚledzie z jabłkiem w śmietanieOstra sałatka duszona na przekąskęSznycle na grzankach ze szpinakiemSzynka zapiekana ze szparagamiSurówka z jarzyn jesiennych z sosem vinaigretteNjoki z parmezanemZupyRosółRosół wołowy z kołdunami litewskimiBarszczKwas burakowyBarszcz w filiżankachChłodnik polski ze śmietanąZupa z miętusaMiszkulancjaZupa cebulowa na rosoleGrochówka na wędzonej flądrzeZupa rabarbarowaCzerninaKartoflankaZakwas i żurZupa pomidorowaZupa piwna ze śmietaną i twarogiemKapuśniak z mięsemKwasówkaZupa cytrynowaZupa śliwkowaZupa szczawiowaDania jarskieKalafiory pod beszamelemNadziewane ogórkiKotlety z kapustyPomidory nadziewane ryżemDuszone rydzeBabeczki z kartofliFaszerowany kabaczek z sosem pomidorowymTymbaliki z młodej marchewkiBliny z kartofli ze śmietaną i masłemZiemniaczki wypiekane z jajami i ze śmietanąBudyń z jarzynDania mącznePierogi z mąki gryczanej z seremŁazanki zapiekane z seremKnedle ze śliwkamiMądrzyki smażoneKotlety z ryżu i jajNaleśniki cytrynoweKulebiak z grzybamiPaszteciki naleśnikowe z jajamiKluski hreczane z kalafioremDania mięsneDania z cielęcinyKotlety pożarskie z cielęciny z zielonym groszkiemPaprykarz cielęcyZrazy cielęce w zielonym sosieCielęcina z jabłkamiCielęce ozorki w sosie cytrynowymDania z wołowinySztuka mięsa z parmezanemPieczeń huzarskaRozbratle z pieca w sosie pomidorowymBryzol z grzybami i kasząFlaczki po lwowskuDania z wieprzowinyPieczeń wieprzowa nadziewana wątróbkąDuszone cynaderkiPieczona polędwica ze śliwkamiZraziki nadziewane ryżemDania z drobiuRisotto z kurąMłoda kaczka z jabłkamiWątróbka w sosie maderowymPierś z indyka z piure z wiśniDania z baraninySzaszłyk z baraninyBaranina duszona z kapustą włoskąDania z rybKarp zapiekany w sosie chrzanowymWykwintna flądra na winie z pieczarkamiSzczupak w ziemniaczanym sosieSandacz na oliwie z cebuląGulasz z węgorzaZrazy z soli w sosie śmietanowymSola z pieczarkamiLin duszony w czerwonej kapuścieŚledzie à la minogiRybne zrazy na sposób żydowskiDeserySkórki pomarańczowe w czekoladzieCoupe à la ModeZupa czekoladowaTort sublokatorskiSzarlotka z czarnego chleba z rabarbaremMazurek z pomadą czekoladowąPączki ryżoweCiasteczka pomarańczoweChrust (faworki)Kuleczki figoweSzalet jabłecznyPiernikiPierniki łatwe i tanieNapojeOrszadaLikier orzechowy do kawyKruszon jabłkowyKrupnik litewskiMazagranKwas chlebowyLemoniada z cytrynKoktajl z truskawekPoncz cytrynowyBibliografia