Strona główna » Obyczajowe i romanse » Lewactwo. Historia dyskursu o polskiej lewicy radykalnej

Lewactwo. Historia dyskursu o polskiej lewicy radykalnej

5.00 / 5.00
  • ISBN:
  • 978-83-62744-99-2

Jeżeli nie widzisz powyżej porównywarki cenowej, oznacza to, że nie posiadamy informacji gdzie można zakupić tę publikację. Znalazłeś błąd w serwisie? Skontaktuj się z nami i przekaż swoje uwagi (zakładka kontakt).

Kilka słów o książce pt. “Lewactwo. Historia dyskursu o polskiej lewicy radykalnej

„Autor bardzo wnikliwie zanalizował badane zjawiska, selekcjonując przy tym liczne absurdy wynikające z mitologizacji pojęcia "lewactwo". To jedna z najbardziej oryginalnych prac naukowych na temat szeroko pojętej polskiej lewicy” - z recenzji prof. Rafała Chwedoruka (Instytut Nauk Politycznych UW).
Lewactwo. Historia dyskursu o polskiej lewicy radykalnej to książka objaśniająca jak narodziło się pojęcie lewactwa. Kiedyś rzadko spotykane, dzisiaj stanowi jeden z najbardziej znanych epitetów nadwiślańskiej polityki. Pozwala znajdywać swoje miejsce na mapie ideologicznych podziałów, obrażać przeciwnika, czy ironizować na temat samego siebie. Autor śledzi historię radykalnej lewicy i jej obrazu od Międzywojnia, przez czasy Polski Ludowej, aż po III RP. Sprawdza jak to się stało, że język bolszewików z Dziecięcej choroby „lewicowości” w komunizmie Lenina i późniejszych, twardogłowych stalinistów, przeniknął do ust i myśli dzisiejszych fanów Korwin-Mikkego, nastolatków w bluzach „Żołnierzy Wyklętych”, krytyków ideologii gender i przeciwników muzułmańskich uchodźców. Autor tłumaczy w jaki sposób łatka lewicowego wywrotowca i ekstremisty stała się określeniem demaskującym wszystkich wrogów skrajnej prawicy: od trockistów po liberalnych dziennikarzy „Gazety Wyborczej”. Książkę wzbogacają bogate badania historyczne i wywiady ze znanymi „lewakami”: między innymi sympatyzującą z trockizmem legendarną postacią historycznej „Solidarności”, Barbarą Labudą, czy komentatorem telewizyjnym, Piotrem Szumlewiczem. Lektura obowiązkowa na 11 listopada, oraz dla każdego zainteresowanego fenomenem polskiej popularności współczesnego prawicowego ekstremizmu.

Polecane książki

Wyobraź sobie, że wszystko to dzieje się obok Ciebie. Na pewno w swoim najbliższym otoczeniu znajdziesz miejsca, w których mogli spotkać się moi bohaterowie. Myśląc o Włoszech czy o Szkocji również przywołasz sobie tylko znane miejsce — wyślij tam też, bardzo proszę, stworzone przeze mnie postacie…...
„Niemiecki. Ćwiczenia gramatyczne” Magdaleny Surowiec to zbiór ćwiczeń gramatycznych, pozwalający uczącym się na powtórzenie wybranych zagadnień niemieckiej gramatyki. Książka zawiera wiele różnych aspektów do przećwiczenia jak czasy, rodzajniki, przyimki, ...
„Masz coś, Młodzik? - spytał barczysty mężczyzna stojący bliżej wyjścia. Jajco, czając się w prostokątnej wieży bramnej, widział tylko zarys jego postaci” - od tych słów zaczyna się Mroczny labirynt, pierwsza powieść należąca do serii "Porachunki z przygodą". Kim jest Jajco? Dlaczego nieustannie s...
  Nadchodzi kolejna rewolucja naukowa: odkrycie nowych sposobów na wytwarzanie wystarczającej ilości jedzenia dla wciąż rosnącej i wciąż głodnej ziemskiej populacji. Paul Shapiro roztacza przed czytelnikami szaloną wizję wyścigu, którego metą jest stworzenie i komercjalizacja czystszego, bezpieczn...
Wybierz swoją drogę nie jest zbiorem gotowych recept na odnalezienie właściwej drogi. Nie jest to też przewodnik, który krok po kroku przeprowadzi wszystkich rozdartych i zagubionych przez trudy życia. Ta książka to kompendium osobistych przemyśleń i doświadczeń autora, pragnącego zwrócić uwagę ...
Poznaj fascynującą opowieść dojrzałej kobiety o cieple domowego ogniska, przeciwnościach losu oraz poszukiwaniu szczęścia i miłości. Opowieść, w której każde pokolenie kobiet znajdzie coś dla siebie. Katarzyna Dowbor, ikona polskiej telewizji, otwiera przed czytelniczkami drzwi do swojej prywatn...

Poniżej prezentujemy fragment książki autorstwa Łukasz Drozda

Recenzent:

dr. hab. prof. UW Rafał Chwedoruk

Redakcja:

Stefan Zgliczyński

Projekt okładki:

leniva° fullmetal agency

Skład:

Krzysztof Ignasiak

© Instytut Wydawniczy Książka i Prasa 2015

ISBN 978-83-62744-83-1

Instytut Wydawniczy Książka i Prasa ul. Twarda 60, 00‍-818 Warszawa tel. 22‍-624‍-17‍-27 kip@medianet.plwww.iwkip.orgwww.monde‍-diplomatique.pl

Skład wersji elektronicznej: Marcin Kapusta

konwersja.virtualo.pl

Szczególne podziękowania autor składa darczyńcom zbiórki crowdfundingowej, którzy stali się współwydawcami tej książki. Przy tej okazji ogromnie zasłużyli się:

Magda Andrejczuk, Tomasz Aramowicz, Magdalena Augustyniak, Łada Bobrowska-Drozda, Marta Borucka, Barbara Brzezicka, Michał Budziński, Patryk Chilewicz, Joanna Czudec, Klaudia Fatah-Zarzycka, Maksymilian Fiedoruk, Katarzyna Frihauf, Zu Juno Gęsicka, Jakub Gołębski, Agata Górska, Tomasz Grzyb, Krzysztof Herman, Paweł Jachowski, Patryk Jackiewicz, Karol W. Janoś, Julian Jeliński, Magdalena Jobko, Michał Jóźwiak, Bartosz Jurczak, T.K., Daniel Kaczyński, Monika Kamińska, Ania Kiljan, Igor Kolanowski, Mateusz Komosiński, Jakub Kopa, Tomasz Kowalewski, Mateusz Kowalewski, Katarzyna Królak, Adrian Kruk, Grzegorz Krystek, Michał Krzyżański, Kucz, Robert Kwapich, Bogumiła Lewandowska, Krystyna Lewenfisz-Kulesza, Kamil Lirski, Michał Litkiewicz, Sebastian Łapiński, Natalia Łyczko, Alicja Madej, Filip Majerowski, Piotr Majewski, Hrabina Karolina Malczewska, Mateusz Malinowski, Tomek Malinowski, Markerek, Grzegorz Markoń, Mateusz Mirys, Michał Misiarczyk, Łukasz Moll, Witold Mrozek, Michał Oblizajek, Jakub Omelańczuk, Paweł Opara, Jarosław Pietrzak, Adam Płoszaj, Łukasz Płuciennik, Grzegorz Prujszczyk, Magda Przedmojska, Tomasz Pudło, Henryk Puszcz, R.R., Piotr Rapacz, Ewa Rojek, Mateusz Romanowski, Mateusz Różański, RSA Trójmiasto, Magdalena i Andrzej Rzeszotalscy, Anna Sierpińska, Maciej Sikorski, Marta Skierkowska, Maria Skóra, Michał Smoleń, Marta Ewelina Stolarczyk, Krzysztof Strużyński, Sylwia i Boć, Michał Szczurowski, Maciek Szewiernowski, Anna Szygenda, Małgorzata Szymaniak, Piotr Tomczyk, Agnieszka i Paweł Wiszowaci, Teresa i Zdzisław Wiszowaci, Michał Zaborek, Kuba Zawadzki oraz Robert Zontek.

Mojej wspaniałej Żonie

i ofiarom z wyspy Utøya.

Wstęp /

Wybitny anglosaski historyk i myśliciel socjaldemokratyczny, Tony Judt, w jednej ze swoich ostatnich książek: Źle ma się kraj, przytoczył pytanie zadane na jego nowojorskim wykładzie w 2009 r. przez 12-letniego ucznia. Zapytał on sławnego naukowca o to w jaki sposób przywrócić rozmowę dotyczącą polityki po użyciu w niej wyrażenia socjalizm, które jak wskazał ów nastolatek, sprawiać miało „jakby cegła przygniotła rozmowę”. W odpowiedzi swojemu słuchaczowi T. Judt zwrócił uwagę, że takie „aluzje do socjalizmu nie wywołują w Europie tak pełnego zażenowania milczenia”, będącego raczej „typowo amerykańską reakcją”1. Ta wymiana zdań równie dobrze mogłaby mieć miejsce w Polsce. Kto wie, czy wyjątkowo aktualny wątek izolacji aksjologii socjalistycznej z języka debaty publicznej nie jest związany właśnie przede wszystkim z tutejszym kontekstem.

Ćwierć wieku po odrodzeniu się rodzimego pluralizmu lokalne formacje lewicowe zdają się być pogrążone w głębokim kryzysie, obrazowanym coraz gorszymi wynikami wyborczymi. W siłę rosną zaś ugrupowania prawicowe. Wśród najmłodszego pokolenia sukcesy odnotowuje libertariańsko-konserwatywny, radykalnie populistyczny ruch skupiony wokół Janusza Korwin-Mikkego. W elekcji do Parlamentu Europejskiego z maja 2014 r. osiągnął on wynik zbliżony do najsilniejszej partii socjaldemokratycznej, ledwie dekadę wcześniej kontrolującej równocześnie urzędy prezydenta i premiera RP. Niezależnie od tego na ile istotny wpływ na ten sukces miał wysoki stopień absencji wyborczej, ostatnie lata obrazują asymetrię polskiego życia publicznego: pogrążonej w marazmie lewicy przeciwstawia ona tak wyborczą, jak i symboliczną (np. w postaci Marszu Niepodległości) dominację rozmaitych ugrupowań prawicowych. Nasyceniu debaty publicznej konserwatywną aksjologią i paradygmatem neoliberalnej ekonomii towarzyszy przy tym wzrost zainteresowania tematyką skrajnej lewicy. Obrazuje go popularność terminu lewactwo, który zdołał w ostatnich latach zrobić niezwykłą karierę w języku rodzimej polityki. Ustępuje pod tym względem wyłącznie wyrażeniu gender, strukturalnie związanemu z nim samym, wybranemu przez kapitułę językoznawców słowem roku 20132.

Dzisiejszy kształt debaty publicznej, z jednej strony formowanej przez głównonurtowe media, a z drugiej rozwijającą się sieciową komunikację w internecie, ugruntowuje wspomnianą asymetrię i doprowadza do niebezpiecznego dla pluralizmu zjawiska demonizacji jednego z dwóch głównych, tradycyjnych uczestników reżimów demokracji parlamentarnych: tradycji socjalistycznej i pozostałych, pokrewnych jej ideologii lewicowych. Dyskurs staje się jednostronny. Nie sprzyja aktywizacji obywateli, z których w „europejskim” głosowaniu zdecydował się wziąć udział mniej niż co czwarty, a obniżenie tego wskaźnika do połowy bywa odczytywane jako sukces. Radykalizujący się język unifikującej się polityki doprowadza do traktowania w roli politycznej lewicy ugrupowań tradycyjnie prawicowych, jak Platformy Obywatelskiej RP, w europejskich strukturach politycznych współtworzącej sojusz najważniejszych partii konserwatywnych. Dochodzi tak do paradoksalnej sytuacji fałszywego metodologicznie przyporządkowania do kategorii ekstremizmu ruchów umiarkowanych, włączając te konserwatywne i liberalne. Zjawisko to jest nie tylko nieprecyzyjne metodologicznie, ale też niebezpieczne. Zawężenie spektrum dostępnych obywatelom opcji ideologicznych źle wpływa na stabilizację systemu: nie sprzyja rozładowywaniu napięć, zwiększa izolację grup pozbawionych poczucia reprezentacji politycznej, ułatwia ich wykluczenie, upośledzenie, czy mechanizmy segregacyjne.

Kariera określenia lewactwo i radykalizacja języka opisującego lewicową stronę życia publicznego wzbudziły do tej pory pewne zainteresowanie mediów. Możemy domniemywać, że nie ustanie ono w najbliższym czasie dzięki wyborczemu rezultatowi J. Korwin-Mikkego, obecnego od lat w głównym nurcie dyskursu, ale traktowanego uprzednio pobłażliwie jako wiecznego przegranego kolejnych weryfikacji w głosowaniu powszechnym. Do tej pory dyskurs „lewactwa”, jak określam dyskusję toczącą się wokół lewicy radykalnej i mniej lub bardziej trafnie przyporządkowywanych jej postaci, instytucji i zagadnień, nie doczekał się jednak szerszego opracowania naukowego. Niniejsza praca jest pierwszą analizą tego rodzaju.

Towarzyszącą opracowaniu tej publikacji przewodnią tezą było założenie o występowaniu logicznego kontinuum dyskursu polityki między okresem Polski Ludowej a czasami po 1989 r. Cel niniejszego opracowania stanowiło sprawdzenie tego czy i w jakim stopniu język przeciwników „lewactwa” właściwy dzisiejszej prawicy, ze szczególnym zaś uwzględnieniem jej radykalnych odłamów, kontynuuje tradycję teoretycznie przeciwstawnej mu myśli marksistowsko-leninowskiej. Pisaniu pracy towarzyszyła chęć zweryfikowania na ile silne są sieci powiązań narracji kojarzonej z postawą antykomunistyczną, a elementami konserwatywnego obyczajowo i nacjonalistycznego prądu obecnego w języku rodzimej polityki przed 1989 r. Zakładając współczesną dominację postaw prawicowych starałem się sprawdzić na ile zróżnicowane pod tym względem jest ujęcie nominalnie radykalnych i umiarkowanych aktorów odpowiedzialnych za kształtowanie języka polskiej debaty publicznej. Analizie towarzyszyły następujące założenia:

1. Język współczesnej ekstremistycznej prawicy stanowi logiczne kontinuum dyskursu nieoficjalnej prawicy w PRL, skupionej w mniej lub bardziej formalnych ruchach nacjonalistycznych, akceptującej oficjalną frazeologię marksizmu-leninizmu.

2. Dyskurs publiczny III RP jest zdominowany przez aksjologię prawicową. Pomimo jego zróżnicowania, zarówno mniej, jak i bardziej umiarkowane ośrodki są krytycznie nastawione do lewicy radykalnej.

3. Grupa poglądów, osób i instytucji przypisywanych lewicy radykalnej nie oddaje jej rzeczywistego charakteru.

4. Języki polityczne PRL i III RP są ze sobą strukturalnie związane.

Analizując interesujące mnie zjawisko zdecydowałem się przyjąć chronologiczno-problemową strukturę pracy. Rozdział pierwszy poświęciłem analizie historycznej i lingwistycznej genezy terminu lewactwo wraz z nakreśleniem jego odpowiedniej typologii. Kolejny omawia dyskurs lewicy radykalnej w okresie realnego socjalizmu. Podzieliłem go na omówienie teoretycznej i praktycznej warstwy tegoż dyskursu. Analogiczny schemat zastosowałem w przypadku trzeciego, ostatniego z rozdziałów, omawiającego występowanie tego samego zjawiska po 1989 r. Zachowanie chronologicznego podziału wraz z wyróżnieniem w jego ramach kluczowych wątków debaty toczonej wokół „lewactwa” pozwoliło w możliwie najpełniejszy sposób przedstawić złożoność i ewolucję prezentowanej w tym miejscu tematyki, zwłaszcza za pomocą metody komparatystycznej, odnoszonej do okresów poprzedzającego i następującego po polskiej transformacji.

Materiał źródłowy oparty został na analizie wydawnictw drukowanych, publikacji internetowych oraz pięciu rozmów przeprowadzonych metodą wywiadu swobodnego pomiędzy grudniem i styczniem na przełomie 2013 i 2014 r., przy poszanowaniu zasady pluralizmu źródeł. Te internetowe stanowiły ponadto bazę niektórych informacji statystycznych, użytych w ramach niniejszego opracowania. W trakcie prac korzystałem przede wszystkim z zasobów Biblioteki Narodowej, Biblioteki Publicznej m.st. Warszawy oraz Biblioteki Uniwersytetu Warszawskiego. Szczególny nacisk położony został na materiały źródłowe z okresu wokół 1968 r., pierwszej „Solidarności”, a także publikacje właściwe czasowo Marszowi Niepodległości.

Podstawę bibliografii stanowiły „specjalistyczne” opracowania tematyki „lewactwa” i pokrewnych mu zjawisk, charakterystyczne dla obu opisywanych okresów. Spośród publikacji sprzed 1989 r. odwołania odnoszą się przede wszystkim do książek Janusza Janickiego i Jerzego Muszyńskiego, ekspertów w dziedzinie marksistowsko-leninowskiej nauki o polityce, ustanawiających model ówczesnej analizy „lewactwa”. Szczególnie cennymi z punktu widzenia pracy źródłami były publikacje z serii Ideologia, polityka, obronność Wydawnictw Ministerstwa Obrony Narodowej PRL i inne opracowania monograficzne wśród których na uwagę zasługuje praca Józefa Kosseckiego, dotycząca opozycji politycznej przełomu lat 70. i 80. Wśród współczesnych źródeł, szczególnie ważne okazały się wspomnienia autobiograficzne Karola Modzelewskiego oraz monografie Przemysława Gasztolda-Senia, Rafała Chwedoruka i Dariusza Zalegi. W rozdziale poświęconym czasom po 1989 r. na wyróżnienie zasługuje wybór tekstów Bogusława Wolniewicza, prawdopodobnie najbardziej zainteresowanego „lewacką” tematyką autora III RP oraz książka Marka J. Chodakiewicza. Ważne okazały się prace o lingwistycznych aspektach języka polityki, zwłaszcza opracowanie Ireny Kamińskiej-Szmaj o mechanizmach wykluczania i inwektywach stosowanych w jego obrębie. Oprócz materiałów drukowanych korzystałem z wydań cyfrowych, zwłaszcza dynamicznie rozwijającego się w ostatnim czasie rynku ebooków, obejmującego także publikacje naukowe. Jestem przekonany, że badacze nie powinni być obojętni na wydawnicze innowacje, ułatwiające dostęp do nieosiągalnych wcześniej łatwo publikacji, umożliwiających korzystanie z cennych merytorycznie materiałów źródłowych.

Spośród prasy najwięcej czerpałem z archiwalnych wydań „Trybuny Ludu”, oficjalnego organu prasowego PZPR i najważniejszego polskiego dziennika przed 1989 r., tygodnika „Rzeczywistość” związanego z jednej strony z dogmatycznym nurtem marksizmu-leninizmu oraz komunoendecją, czyli nacjonalistycznym, niekiedy wręcz endeckim w duchu skrzydłem obozu ówczesnej władzy, oraz tygodnika „Na Przełaj”, tytułu związanego z peerelowskim harcerstwem, pełniącego przy tym rolę głównego pisma przeznaczonego dla młodzieży, służącego m.in. politycznej socjalizacji młodego pokolenia. Było to ważne zwłaszcza ze względu na to, że ruchy określane mianem „lewackich” były często związane z aktywizmem młodzieżowym. Wśród współczesnych tytułów sięgałem przede wszystkim do tygodnika „Najwyższy Czas!”, najbardziej konsekwentnie i obszernie piszącego o „lewactwie” periodyku po 1989 r., pełniącego podobną rolę „W Sieci”, przechodzącego liczne, ideologiczne wolty „Wprost”, liberalnej „Polityki” i najwyżej nakładowego, nietabloidowego tytułu prasowego III RP, „Gazety Wyborczej”, dziennika prezentującego głos liberalnych środowisk postsolidarnościowych. Kwerendę prasy uzupełniła analiza publikacji zamieszczonych w internecie, odgrywającym rolę coraz ważniejszego medium komunikacji politycznej w Polsce. Objęła ona przede wszystkim materiały tekstowe, pomijając rozwiniętą komunikację opartą na plikach wideo, najczęściej powielającą motywy obecne w pierwszej ze wskazanych metod sieciowej komunikacji. Ważne były w tym kontekście szczególnie relacje serwisu wPolityce.pl. Nieocenione źródło informacji stanowiły też opublikowane przez Wikileaks zapisy rozmów aktywistów Ruchu Narodowego. Internet był ponadto znakomitym źródłem danych statystycznych, obrazujących skalę i tendencje obecne w dyskursie „lewactwa”, tym bardziej, że jego najbardziej dynamiczny rozwój przypadł właśnie na ostatnie lata, związane również z upowszechnieniem się dostępu do sieci.

Świadomie zrezygnowałem z analizy źródeł niejawnych, ponieważ celem pracy była analiza dyskursu realnie kształtującego debatę publiczną i poglądy polityczne obywateli, mniej zaś mechanizmów konstrukcji tego dyskursu. Bez wątpienia wiążą się one w znacznym stopniu z zakulisowymi działaniami służb specjalnych i innych aktorów obecnych w sferze nieformalnej, stanowiącej często esencję działania politycznego.

Nieocenionymi źródłami informacji byli także moi rozmówcy. Bohaterom pięciu przeprowadzonych przeze mnie wywiadów: dr Barbarze Labudzie, Zbigniewowi M. Kowalewskiemu, dr. Bohdanowi Kaczmarkowi, Piotrowi Szumlewiczowi oraz Piotrowi Ciszewskiemu, jestem szczególnie wdzięczny za życzliwość i wiedzę przekazane w trakcie szczerych i wyczerpujących badawczą ciekawość rozmów. Słowa podziękowania kieruję ponadto do innych pomocnych mi osób. Mojego promotora, Jarka Pietrzaka, Jacka Żakowskiego, udostępniających materiały źródłowe Stefana Zgliczyńskiego i Antka Michnika. Nieocenioną pomoc okazał mi zwłaszcza Piotr Grudka, znakomity znawca archiwaliów poświęconych tematyce lewicy radykalnej, dzięki któremu udało mi się dotrzeć do wielu odpowiednich materiałów związanych zwłaszcza z międzywojennym wycinkiem moich zainteresowań badawczych. Kłaniam się w pas wszystkim osobom, które trzymały kciuki za doprowadzenie projektu związanego z wydaniem tej książki do szczęśliwego końca. Szczególnie dziękuję mojej wspaniałej żonie, Oli, wspierającej mnie i wybaczającej wszystkie, długie godziny poświęcane czasochłonnej kariery naukowej. Dziękuję mojej Mamie, oraz rodzinie warszawskiej i podlaskiej, całemu zespołowi z Lenivej, a także wszystkim przyjaciołom. Wszystkim tym, którzy wsparli zbiórkę crowdfundingową na rzecz wydania niniejszej książki. Bez Was to by się nie udało!

Jednocześnie to jednak ja sam jestem osobiście odpowiedzialny za wszystkie potencjalne błędy i niedopatrzenia związane z niniejszą publikacją.

Rozdział 1 /Wprowadzenie do analizy dyskursu „lewactwa”

GENEZA POJĘCIA

Wyraziste polemiki rywalizujących ze sobą lewicowych ideologów od samego zarania socjalizmu stanowiły nieodłączny element tej tradycji. Już sam Karol Marks znany był z emocjonalnego stylu argumentacji, nierzadko odwołującego się do personaliów. Nie ustępowało mu w tym także wielu jego oponentów i protagonistów w ramach ruchu socjalistycznego3. Ostateczny rozpad głównego pnia lewicy na obozy socjaldemokratów i komunistów tylko pogłębił gorący temperament ich przedstawicieli. To właśnie w tym okresie, przełomie drugiej i trzeciej dekady XX w., należy szukać korzeni określenia lewactwo. Pierwszy raz pojawiło się ono jeszcze przed narodzinami „nowej lewicy” i majem 1968 r., z którym z biegiem lat zwykło kojarzyć się stosowanie tego terminu. Paradoksalnie, po latach osoby określane jako „lewacy” dystansowały się od obu skłóconych ze sobą nurtów. Zarówno bliskiego totalitaryzmowi marksizmu-leninizmu, jak i akceptującej w ich opinii amerykańską dominację socjaldemokracji, zgodnie z popularnym zawołaniem niemieckiego Maja: „Wer hat uns verraten? Sozialdemokraten” (niem. „Kto nas zdradził? Socjaldemokraci!”)4.

Kamień milowy krytyki „lewactwa” stanowiła bez wątpienia książka Włodzimierza I. Lenina, Dziecięca choroba „lewicowości” w komunizmie. Przywódca Rewolucji Październikowej opublikował ją w 1920 r., w okresie coraz większej konsolidacji władzy w rękach kierowanej przezeń lewicowej frakcji. W.I. Leninowi już wcześniej zdarzało się publikować krytyczne teksty poświęcone „niewłaściwym” interpretacjom spuścizny marksizmu, włącznie z tymi autorstwa samych współpracowników K. Marksa takich jak Karol Kautsky5. Wcześniejsze prace traktowały jednak przede wszystkim o błędach reformizmu. W tej tematem stały się już bezpośrednio „wypaczenia” w ramach samego ruchu rewolucyjnego. Jak wskazywał bolszewicki przywódca, szczególnie poważnym zagrożeniem dla prawowitych komunistów był anarchizm, określany przezeń obrazowo mianem „zboczenia”, będący „niejednokrotnie (…) swego rodzaju karą za oportunistyczne grzechy ruchu robotniczego”6. W opinii W.I. Lenina niezbędne w towarzyszącym powstawaniu jego pracy momencie historycznym było, „aby komuniści każdego kraju zupełnie świadomie uwzględnili zarówno podstawowe zadania walki z oportunizmem i ‘lewicowym’ doktrynerstwem jak i konkretne osobliwości, którymi odznacza się ta walka i nieuchronnie odznaczać się musi w każdym poszczególnym kraju”7. Pokonanie niesłusznej linii w ruchu rewolucyjnym było zdaniem cytowanego autora kluczowe dla jego sukcesu. Przekonywał, że „umiejętności doprowadzenia mas do nowej pozycji, mogącej zapewnić zwycięstwo awangardy w rewolucji – (…) nie podobna wykonać bez zlikwidowania lewicowego doktrynerstwa, bez całkowitego przezwyciężenia jego błędów, wyzbycia się ich”8.

Traktowanie zbioru esejów zawartych w Dziecięcej chorobie… jako tekstu założycielskiego dla kategorii „lewactwa” nie jest oczywiście możliwe, zwłaszcza w kontekście polskiego dyskursu tego pojęcia. W rodzimym przekładzie figurują takie określenia jak ironiczne ujęcie „lewicy” i „lewicowości” w ramach cudzysłowu, czy epitety w rodzaju oportunizmu, drobnomieszczaństwa i szowinizmu. Samolewactwo w tym gronie się nie pojawia, z pewnością znacznie wierniej oddałoby jednak charakter terminu левизна zastosowanego w rosyjskim pierwowzorze Детская болезнь „левизны” в коммунизме. Rosyjskie określenie oznacza dokładnie to samo co niemal identyczny w brzmieniu polski wyraz lewizna, dalece bardziej pejoratywny od delikatnie ironicznej „lewicowości”.

Nieomal kasandrycznemu ostrzeżeniu o zgubnym wpływie błądzących komunistów przeciwstawiała się sprzeczna z nim, optymistyczna ocena samego W.I. Lenina, którego zdaniem mimo wszystko „błąd lewicowego doktrynerstwa w komunizmie jest w obecnej chwili tysiąc razy mniej niebezpieczny i mniej znaczący niż błąd prawicowego doktrynerstwa (tj. socjalszowinizmu i kautskizmu), lecz tak jest przecież jedynie dlatego, że lewicowy komunizm – to kierunek zupełnie młody, zaledwie się rodzący. Tylko dlatego choroba w określonych warunkach może być łatwo wyleczona i trzeba wziąć się do jej wyleczenia z jak największą energią”9. Naczelnym wrogiem komunistów pozostawała więc dla bolszewickiego wodza jawnie kontrrewolucyjna prawica.

Właściwą mu krytykę lewicowych odchyleń kontynuował jego następca, Józef Stalin. Zaostrzający się kurs sowieckiego totalitaryzmu pod kierownictwem nowego dyktatora dodatkowo pogłębił krytykę wewnętrznych „wypaczeń” na rewolucyjnej lewicy. Jak pisał Andrzej Werblan, „Stalin niesłychanie poszerzył ‘antyfrakcjonistyczne’ zabezpieczenia Lenina, przekształcił je w faktyczny zakaz wszelkiej krytyki i opozycji, a ponadto kanonizował doktrynalnie”10. Objął przy tym takie, nowe kategorie wrogów jak trockiści, zwalczani przez stalinistów zwolennicy głównego konkurenta ich patrona, Lwa Trockiego.

Sam J. Stalin nie stosował tak otwarcie etykiety „lewactwa”, ale „deformacjom” marksizmu-leninizmu poświęcał dużo uwagi. Do ważnych w tym kontekście tekstów „czwartego klasyka” należało przede wszystkim O walce z prawicowymi i „ultralewicowymi” odchyleniami, w którym dopiero koncentrujący swoją władzę polityk przekonywał, iż „[n]ie należy zapominać, że prawica i ‘ultralewica’ – to są w gruncie rzeczy bliźnięta, a więc zajmują stanowisko oportunistyczne, z tą jednak różnicą, że prawica nie zawsze ukrywa swój oportunizm, lewica natomiast zawsze osłania swój oportunizm ‘rewolucyjnym’ frazesem. Nie możemy ustalać naszej polityki na podstawie tego, co mogą o nas powiedzieć tacy czy inni plotkarze lub kołtuny. Powinniśmy zdecydowanie i pewnie kroczyć swoją drogą, nie oglądając się na to, jaką nową plotkę mogą o nas wymyślić próżniacy. Rosjanie mają dobre przysłowie: ‘psy szczekają — karawana jedzie dalej’. Powinniśmy zapamiętać sobie to przysłowie, może się nam nieraz jeszcze przydać”. Artykuł, pierwotnie opublikowany w lutym 1926 r. w wyrażającym wykładnię radzieckiej wierchuszki dzienniku „Prawda”, opisywał walkę z „ultralewicą”, nie zaś „lewactwem”. Wyraźnie wskazywał już jednak podstawowe cechy przypisywane radykalnej lewicy, piętnowane w kolejnych dekadach w ramach dyskursu „lewactwa”. Zdaniem J. Stalina analizowana przezeń „ultralewica” wykazywała się szczególnym cynizmem i stanowiła podstawowe zagrożenie dla zdobyczy Rewolucji Październikowej – mało tego, miała też otwarcie występować przeciw pokojowi brzeskiemu11.

Zdecydowanie najważniejszym tekstem pisanym stalinizmu była z kolei powstała przeszło dekadę później Historia Wszechzwiązkowej Komunistycznej Partii (bolszewików), potocznie zwana Krótkim kursem historii WKP(b). Tytuł publikacji przygotowanej pod nadzorem J. Stalina (oficjalne autorstwo przypisano „Komisji KC WKP(b))”, nie oddaje znaczenia książki stanowiącej zbiór zasad stalinowskiej doktryny. W Polsce jej publikacja stała się jednym z największych „sukcesów wydawniczych” w historii. Nakład przekładu z marca 1949 r. opiewał na 1 mln egzemplarzy12. Rok później do druku trafiło jeszcze więcej kopii tytułu łącznie rozprowadzonego w kilku milionach sztuk w ramach ośmiu wydań ukazujących się niemal do końca stalinowskiego okresu w historii Polski.

Także dla poddanych dyktatury stalinowskiej nad Wisłą książka ta stała się nie tyle kursem historii sojuszniczej partii marksistowsko-leninowskiej, lecz spisem wartości i zasad nowego państwa wraz ze zbiorem właściwych im definicji. Cechował ją przy tym wyjątkowo brutalny język. Krótki kurs historii bolszewickiej partii zawierał w praktyce kronikę zwalczania jej separatystycznych odłamów, często zresztą wyimaginowanych. Aby zrozumieć charakter tej pozycji wystarczy zapoznać się z tytułami niektórych podrozdziałów, jak np. Wyrodzenie się bucharynowców w dwulicowców politycznych. Wyrodzenie się trockistowskich dwulicowców w białogwardyjską bandę morderców i szpiegów. Nikczemne zamordowanie S.M. Kirowa. Środki przedsięwzięte przez partię w celu wzmocnienia czujności bolszewików czy też Likwidacja resztek bucharynowsko-trockistowskich szpiegów, szkodników, zdrajców ojczyzny.

Trockistów, w przypadku artykułu J. Stalina z lat 20. traktowanych mniej agresywnie i pogardliwie, a przez samego W.I. Lenina blisko współpracującego z L. Trockim w ogóle niedostrzeganych, opisano na łamach Krótkiego kursu… w wyjątkowo zawistny sposób13. Ich środowisko, precyzował stalinowski przewodnik doktrynalny, stanowiła „najbardziej kłamliwa platforma ze wszystkich kłamliwych platform opozycji. Była ona obliczona na to, by oszukać partię”14. Na dalszych stronach sądzeni w końcówce lat 30. członkowie „bandy bucharynowsko-trockistowskiej”, czyli skazywani w pokazowych procesach niedawni partyjni prominenci, oceniani byli już nie tylko jako „wyrzutkowie ze społeczeństwa” i „wrogowie ludu”. Więcej, owe „karły białogwardyjskie, których siłę można byłoby porównać chyba tylko z siłą nędznego robaka, jak widać, uważały siebie – rzecz godna śmiechu – za gospodarzy kraju i wyobrażały sobie, że rzeczywiście mogą rozdawać i sprzedawać Ukrainę, Białoruś, Kraj Nadmorski. (…) Ci nędzni służalcy faszystów zapomnieli, że wystarczy, by naród radziecki poruszył palcem, żeby nie zostało po nich ani śladu. Sąd radziecki skazał bucharynowsko-trockistowskich wyrzutków społeczeństwa na rozstrzelanie. Komisariat Ludowy Spraw Wewnętrznych wyrok wykonał. Naród radziecki powitał z uznaniem rozgromienie bandy (…) i przeszedł do spraw bieżących”15.

Ów zajadły pamflet jest interesujący z punktu widzenia analizowanego przeze mnie tematu nie tylko ze względu na swoją wagę ideologicznego drogowskazu. Chodzi też o bezpośrednie zastosowanie w jego treści kategorii „lewactwa” w odniesieniu do jednej z kluczowych grup wrogów wskazywanych przez stalinowskie kierownictwo członkom swojej partii. Pozwala to zrozumieć stalinowskie uwikłanie genealogiczne tej etykiety. Jak podkreślano w ramach zawartych w książce wytycznych dla członków partii komunistycznych, „[n]ależy wznieść na należyty poziom wykład historii partii wśród członków partii, trzeba, żeby (…) zapoznali się ze wszystkimi i wszelakimi ugrupowaniami antypartyjnymi w dziejach naszej partii, z ich metodami walki przeciw linii partyjnej, z ich taktyką, a – tym bardziej – żeby się zapoznali z taktyką i metodami walki naszej partii przeciw ugrupowaniom antypartyjnym z taktyką i metodami, które dały naszej partii możliwość przezwyciężenia i pobicia na głowę tych ugrupowań. Trzeba, żeby członkowie partii byli obznajomieni nie tylko z tym, jak partia walczyła i pokonywała kadetów, eserowców, mieńszewików, anarchistów, lecz również z tym, jak partia walczyła i pokonywała trockistów, ‘demokratycznych centralistów’, ‘opozycję robotniczą’, zinowjewowców, prawicowych odchyleńców, prawicowo-lewackie potwory itp. Nie wolno zapominać, że znajomość i zrozumienie naszej partii jest najważniejszym środkiem, niezbędnym do tego, aby całkowicie zapewnić rewolucyjną czujność członków partii”16.

Same ofiary etykiety „lewactwa” doskonale znały to określenie i jeszcze w międzywojniu ironizowały ze stosowania towarzyszącego mu oskarżenia. L. Trocki, opisując degenerację państwa radzieckiego pod przywództwem J. Stalina drwił np. z odrzucenia rewolucyjnego i postępowego rozumienia rodziny: „Abecadło komunizmu uznane zostało za ‘lewackie odchylenie’. Tępe i zatęchłe przesądy nieucywilizowanego mieszczaństwa odrodziły się jako nowa moralność. A co dzieje się w życiu powszednim we wszystkich kątach i zakątkach bezkresnego kraju? Prasa oświetla głębię reakcji termidoriańskiej w sferze rodziny w skromnym tylko stopniu”17 – komentował gorzko przegrany walki o schedę po W.I. Leninie.

Także polskie korzenie kategorii „lewactwa” ściśle wiążą się z ruchem komunistycznym, już w międzywojniu podporządkowanym stalinowskiemu przywództwu ZSRR. Określane mianem „lewactwa” rodzime, komunistyczne nurty prowadziły przed 1939 r. autonomiczną działalność, ale były zdecydowanie słabiej zorganizowane i mniej liczne od proradzieckich konkurentów. Początki anarchizmu na ziemiach polskich sięgały wprawdzie samego początku XX w., kiedy to z inicjatywy żydowskich emigrantów z zaboru rosyjskiego zawiązywano w kolejnych miastach, począwszy od białostockiej grupy „Walka”, anarchistyczne grupy konspiracyjne18. Żadna z nich nie osiągnęła jednak wartych odnotowania politycznych sukcesów, na dodatek większość poddano skutecznej inwigilacji carskich służb, które już dwa lata po powstaniu podlaskiej organizacji wnioskowały o zesłanie pierwszych działaczy anarchistycznych na wschodnie rubieże rosyjskiego imperium, a dwa miesiące później raportowały o wykonaniu pierwszych wyroków śmierci19. Także i powstały naturalną koleją rzeczy znacznie później ruch trockistowski był pozbawiony większego znaczenia. W 1938 r., w momencie proklamowania związanej z tym nurtem IV Międzynarodówki, jej polska sekcja (Bolszewicy-Leniniści) liczyła w myśl optymistycznych szacunków zaledwie ok. 350 członków. W epoce masowych partii było to bardzo niewiele20.

Nie jest pewne czy opisanie „lewactwa w kwestiach taktyki” jako tematu jednego z kluczowych zagadnień rozdziału opublikowanego już w latach 50. ubiegłego stulecia wyboru pism komunistycznego dziennikarza, Juliana Bruna, nie było następstwem późniejszej redakcji artykułów publikowanych pierwotnie w latach 1937-4021. Jednak i powstające jeszcze w latach 20. teksty używały tego terminu. O tym, że znajdował się on w tamtym okresie w arsenale terminów właściwych retoryce rodzimych komunistów świadczy np. rezolucja KPP z 1926 r., opisująca wskazanie przez towarzyszącą partyjnej konferencji kilkudniową dyskusję „na wypływające z lewacko-sekciarskich koncepcji błędy w praktyce partyjnej: przeciwstawianie się zawieraniu porozumień jednofrontowych z instancjami PPS jako rzekomo sprzecznemu z samodzielną rolą partii, przeciwstawianie komitetów fabrycznych związkom zawodowym, zawężanie walki z prowokacją niemal jedynie do aktów indywidualnego terroru, fałszywie uważanych przez elementy lewackie za środek rewolucyjnego rozkołysania mas itp.”. Owe „lewacko-sekciarskie koncepcje” miały wynikać z zaniedbania „pracy teoretycznej” i służyć błędnemu stanowisku zajętemu przez komunistów przy okazji Przewrotu Majowego, w rzeczywistości zdaniem komunistów „faszystowskiego”22. Już w treści tej rezolucji członkowie KPP twardo sprzeciwiali się trockizmowi, podkreślając jego mienszewickie pochodzenie, „antyrewolucyjną i antybolszewicką naturę” oraz „niezbędność walki z nim”. Obrona trockizmu stanowić miała w opinii polskich sympatyków J. Stalina wyraz „oportunizmu” i „walki z bolszewizmem”23.

Taki sam charakter miała też uchwalona dekadę później w czasie IV Plenum KC KPP odbywającego się w lutym 1936 r. w Moskwie rezolucja O konsekwentne przeprowadzenie linii VIII Kongresu Międzynarodówki Komunistycznej. KPP otwarcie uczestniczyła już w tamtym czasie w kulcie jednostki radzieckiego dyktatora, co obrazuje skalę stalinowskiego uwikłania międzywojennych komunistów. Jak pisali sami zainteresowani w partyjnym dokumencie, „[p]ropagandę marksizmu-leninizmu powinniśmy opierać na żywych przykładach, jakie daje WKP(b) pod genialnym kierownictwem tow. Stalina. Powinniśmy wpajać w szeregi partyjne zrozumienie olbrzymiej roli tow. Stalina i jego autorytetu, który nie jest wpisany w żadne statuty, lecz opiera się na potędze umysłu, na niewzruszonej wierności idei marksizmu-leninizmu, na niezłomnej sile woli i charakteru, dzięki czemu widzimy w Stalinie – wielkim budowniczym socjalizmu – wzór proletariackiego rewolucjonisty, otaczamy go czcią i miłością”24. Wierni radzieckiemu przywódcy członkowie KPP krytykowali też trockistów jako zaciekłych awanturników, oraz przyjmujące ich w swoje szeregi partie polskiej, reformistycznej lewicy: PPS i żydowski Bund25.

Tak jak dekadę wcześniej, także i przy tej okazji obradujący w Moskwie kapepowcy deklarowali, że skupiają „uwagę towarzyszy na przezwyciężeniu braków i błędów pracy partyjnej, na usunięciu lewackich hamulców wobec linii VII Kongresu i na zabezpieczeniu partii przed uderzeniami wroga klasowego”26. „Lewactwo” w ich ujęciu wiązało się z awanturnictwem, politycznym sekciarstwem, rozbijacką działalnością w łonie ruchu rewolucyjnego, na skutek czego partyjne „[p]lenum uważa[ło] za konieczne wzmocnić walkę z sekciarstwem, stanowiącym główną zaporę w rozwijaniu jednolitego frontu. Poszczególne organizacje partyjne pobłażliwie traktują zastrzeżenia elementów lewackich wobec linii VII Kongresu. Lewackie wystąpienia przeciw frontowi ludowemu, opór stawiany przez sekciarzy w polityce zjednoczeniowej w związkach zawodowych, nihilistyczny stosunek do sprawy niepodległości Polski – nie znajdują należytego przeciwdziałania w organizacjach partyjnych. Przeżytki sekciarstwa tkwią już od lat w partii. (…) Zrywając z prawooportunistycznym idealizowaniem piłsudczyzny nie potrafiliśmy jednocześnie przezwyciężyć sekciarskiego bagatelizowania uczuć narodowych, które ułatwiało naszym wrogom przedstawianie partii komunistycznej jako siły obcej narodowi polskiemu”27.

Podobnie opisywał „lewactwo” sekretarz generalny KC KPP, Julian Leński. Także on traktował to określenie jako synonim „sekciarstwa” w ramach partii komunistycznej. Apelował zatem o „zwrot w praktyce partyjnej. Zwalczając wszelkie ukrywanie oblicza partyjnego i zaniedbywanie samodzielnej akcji w masach, która decyduje o skuteczności naszych posunięć taktycznych, musimy daleko gruntowniej niż dotąd wykorzeniać lewackie sekciarstwo, zagnieżdżone jeszcze w organizacjach partyjnych”28.

JĘZYKOWE CECHY TERMINU

Środki leksykalne

„Lewactwo” nie jest z pewnością neutralnym znaczeniowo określeniem grupy politycznych poglądów, ale przede wszystkim rodzajem inwektywy. Jak podaje badaczka obelg stosowanych w języku polskiej polityki, I. Kamińska-Szmaj, istnieje wiele metod językowych służących negatywnemu wartościowaniu politycznego przeciwnika. Autorka ta bazując na analizie wydań 120 tytułów prasowych z lat 1918-2000, stworzyła rozbudowaną typologię określeń tego rodzaju, wskazując na takie ich „odmiany” jak: słownictwo prymarnie wartościujące, słownictwo konotacyjnie wartościujące, pochodne od podstaw o znaczeniu negatywnie wartościującym, środki morfologiczne, modyfikacje frazeologizmów, zestawienia wyrazów silnie negatywnie wartościujących, oraz środki graficzne.

Kategoria „lewactwa” wykorzystuje zwłaszcza środki morfologiczne. M.in. wariantywność form fleksyjnych i używanie form rzeczowych zamiast męskoosobowych lub fleksyjnych końcówek godnościowych (np. określenie lewaki zastępuje lewicowcy czy choćby lewacy). Inną używaną przez krytyków radykalnej lewicy techniką było dodawanie sufiksów deminutywnych do podstaw niepoddających się tego typu modyfikacjom, wyrażających pogardę i ośmieszających (lewacki zamiastlewicowy). Wykorzystywane były też ekspresywne formanty wprowadzające nacechowanie pejoratywne lub ironiczne (wszystkie rodzaje określeń związanych z lewackością zamiastlewicowością). Do tej samej kategorii mechanizmów językowych stosowanych przy tworzeniu politycznych inwektyw zalicza się ponadto kontaminacja, czyli tworzenie obraźliwych zrostów słów, takich jak lewactwo łączące neutralne w swojej ekspresji określenie lewicowego światopoglądu z robactwem. Określenie to jest konotacyjnie wartościujące, stanowiąc przykład używania słownictwa ze świata zwierząt w odniesieniu do człowieka i jego działań. Jak podaje tymczasem I. Kamińska-Szmaj, wykorzystanie negatywnych, metaforycznych skojarzeń z poszczególnymi zwierzętami służyć ma dehumanizującemu opisowi politycznych przeciwników, potwierdzającemu takie cechy jak podłość, drapieżność, bezwzględność i nieopanowanie instynktów. Autorka wymienia określenie robactwo razem z takimi jak pijawka, szakal, i żmija. Listę technik stosowanych w celu zohydzenia „lewactwa” można poszerzyć o kolejne rodzaje gatunkowe, np. środki graficzne (pogarda bądź lekceważenie wyrażane przy odpowiednim użyciu wielkości liter i cudzysłowów). Dodatkowo wydłuży się ona kiedy uwzględnione zostaną pozostałe z obraźliwych epitetów stosowanych w odniesieniu do „lewaków”29.

Synonimy „lewactwa”

Samo „lewactwo” nie było jedyną z inwektyw demonizujących lewicowe przekonania i służących poniżaniu przeciwnika samym faktem przypisywania mu (mniej lub bardziej trafnie) takich poglądów. Już w Międzywojniu, „partie lewicowe i ich działaczy w prasie prawicowej nazywano: socjalistycznymi rozwydrzeńcami, lewicowymi szajkami opryszków, klikami żydowsko-masońskimi, wichrzycielami i podżegaczami lewicowymi[.] (…) Nie mniej obszerny i obraźliwy był zasób inwektyw kierowanych pod adresem partii komunistycznej (…), którą działacze socjalistyczni nazywali: moskiewsko-sowiecką sektą, agentami Moskwy, utrzymankami moskiewskimi, trucicielami ruchu robotniczego. W zamian komuniści o socjalistach pisali: socjalzdrajcy, służebnicy burżuazji, pasożyci rewolucji bolszewickiej, robotniczy organ kliki belwederskiej, agenci mafii międzynarodowej. (…) W prasie endeckiej wykorzystywano do walki politycznej negatywny stereotyp Żyda, podsycano nastroje antysemickie, ksenofobiczne, a jednocześnie kreowano pozytywny obraz faszysty i faszyzmu. W latach 20. ubiegłego stulecia narodził się niezwykle negatywny stereotyp bolszewika, który przez wszystkie partie (oprócz komunistycznej) był wykorzystywany jako narzędzie propagandy i który na nowo ze swoimi konotacjami negatywnymi wrócił do języka polityki w III RP”30.

Po wojnie inwektywy za pomocą których przedstawiciele władzy i ówczesnych, sterowanych przez nią mediów atakowali swoich przeciwników, odnosiły się raczej do kapitalizmu i świata kapitalistycznego Zachodu. Pisano wówczas o szczekaczkach imperializmu, imperialistycznych awanturnikach, bońskich pogrobowcach hitleryzmu, ekspozyturach politycznych szczątków polskich klas posiadających, zgrai najmitów amerykańskich czy ex-Polakach, chociaż pojawiały się także i takie stwierdzenia jak rewizjoniści albo agentury titowskie31. W zideologizowanym, utożsamiającym się z tradycją marksistowską realno-socjalistycznym państwie nie można było krytykować istoty lewicowych poglądów, podobnie jak i przez kilka dekad bardzo rzadko zarzucano populizm, jako że pozytywne konotacje miały wszystkie terminy związane z ludem32. Pierwsze z ważniejszych zmian wywołały wydarzenia w marcu 1968 r., kiedy listę inwektyw politycznych uzupełniły obelgi odnoszące się do zamożnej młodzieży (jako pseudolewicowej w wyniku jej rozłączenia z klasą robotniczą), wzmogło się piętnowanie rewizjonistów oraz przywołano wątki charakterystyczne dla antysemickiej propagandy. Tendencję tę pogłębiła walka z „Solidarnością”. Jak podaje I. Kamińska-Szmaj, od początku 1981 r. peerelowską prasę zaczęły zalewać określenia w rodzaju anarchii, terroru, awanturnictwa, pełzającej kontrrewolucji, anarchoawanturniczych elementów i innych określeń piętnujących członków KOR33. Dopiero od lat 70., a szczególnie 80., intensyfikacji ulegało użycie etykiety „lewactwa”. Wprawdzie stosowano ją już kilka dekad wcześniej, ale wówczas miało to mimo wszystko miejsce zdecydowanie rzadziej.

Transformacja ustrojowa przyczyniła się do odrodzenia pejoratywnie nacechowanego języka w stosunku do lewicy. W badaniu inwektyw I. Kamińskiej-Szmaj swoje miejsce znalazły takie terminy jak postpezetpeerowska łobuzeria polityczna, agentura moskiewska lub sowiecka, aparatczykowie, czerwona pajęczyna, namiestnicy sowieccy, gang właścicieli PRL-u, pogrobowcy PRL-u, komuchy, komuszki, komunistyczna resztówka, recydywa komunistyczna, czerwone dinozaury, płatni zdrajcy pachołkowie Rosji, pijawki, pająki, mamuty, popłuczyny, czerwoni gangsterzy, czerwoniak, czerwonka, czerwoniec, postkomunistyczna klasa posiadaczy, cuchnąć marksizmem, komunistyczna szmata, komunistyczno-socjalistyczne szmatławce, komunistyczne cepy, komunistyczne łotrzyki, komunistyczne pieszczochy, bandy komunistów, niewyżyte towarzyszki, towarzysz Szmaciak. Powróciły nacechowane pejoratywnie epitety sprzed 1939 r.: bolszewik, sowiecki, albo obecne do tej pory tylko w prasie podziemnej rozliczne mutacje określeń ubek i esbek, takie jak esbecja, esbecki, ubiak, ubol, ubecja, ubeckość. Nowego znaczenia nabrały też określenia wcześniej brzmiące neutralnie: marksizm, komunizm, komunista, komunistyczny, towarzysz34. Inwektywy piętnujące rozmaite poglądy lewicowe spowszedniały do tego stopnia, że zaczęły być używane nawet przez osoby powiązane z dawną partią komunistyczną, tak jak miało to miejsce w przypadku Mieczysława Wilczka, ministra przemysłu w ostatnim rządzie przedokrągłostołowym, członka PZPR przez cztery dekady, począwszy od 1950 r. W udzielonym wspomnieniowo wywiadzie przyznawał, że nie cierpiał „Solidarności jako związku zawodowego. Dla mnie to była bolszewia”35.

Charakter inwektywy mogą mieć także nazwy służące jednoznacznej, negatywnej identyfikacji, odwołujące się do nazw określonych instytucji czy personifikacji. Jerzy Bralczyk wskazywał, że w „działaniach identyfikacyjnych, binarnie klasyfikujących rzeczywistość, podstawową kategorią jest ‘my’ inkluzywne (my wszyscy, my razem) w wyraźnej opozycji do oni (doonych, jak można perswazyjnie urzeczownikowić ten zaimek). (…) Przy charakteryzowaniu onych używa się starego zabiegu stygmatyzacji przez etykietkowo upraszczające nazwanie wywołujące niechęć do obiektu”36. Słowa i skojarzenia, pozornie nieszkalujące, mogą pełnić więc takie funkcje, będąc przy tym niezwykle wygodnymi, bo niemożliwymi do jednoznacznego udowodnienia stosującym je osobom. Szczególnie często mechanizm ten w badanym przeze mnie dyskursie znajdywał zastosowanie w odniesieniu do retoryki antysemickiej, ukrywanej niekiedy pod kryptonimem „judeosceptycyzmu”, w innych zaś sytuacjach przez podkreślanie żydowskiego pochodzenia, skrupulatnie wytykanego wszystkim posądzanym o „lewactwo” lub związki z nim, począwszy od Marksa, na Adamie Michniku skończywszy.

To, że zarówno przed jak i po 1989 r. stosowano etykietę „lewactwa”, dowodzi słuszności tezy Michała Głowińskiego, opisującego język marksistowsko-leninowskiego dogmatyzmu w jego polskim wydaniu, kojarzącej właściwą mu nowomowę z językiem… prawicy. Zdaniem jej badacza, „nawarstwienia stalinowskie, rozpatrywane w izolacji, nie wyznaczały istoty [ówczesnej] propagandy. Czyniły to dopiero w spleceniu z tradycjami skrajnej prawicy. Język ten tworzył sztafaż quasi-patriotyczny, tak gorliwie wówczas wykorzystywany. Chodziło o zrównanie tego, co komunistyczne, z tym, co polskie, o narzucenie przekonania, że wszelki nonkonformizm jest czynem antynarodowym, a wszystko to, co uznano za uchybienie systemu, powstało za sprawą obcych (przede wszystkim Żydów). Zgodnie z tradycjami skrajnej prawicy był to ‘patriotyzm’ skierowany przede wszystkim przeciw… Przeciw obcym, dowolnie zresztą definiowanym. Dokonywano przekładu marksistowskiego na narodowe: ‘obcy’, który w języku komunizmu oznaczał ‘obcego klasowo’, w propagandzie (…) przekształcił się w dużej części w ‘obcego narodowo’: Niemca (zachodniego), Żyda (nazywanego syjonistą), choć i kategorie ideologiczne w wyznaczaniu obcości grały swoją rolę (‘rewizjonista’). Znany frazes ‘obcy nam’ nasiąkł nowymi treściami. Ważną rolę zaczęła odgrywać wywodząca się z tradycji prawicowych symbolika: ziemi, gleby, krwi, zakorzenienia, rdzenności. I właśnie ta tradycja prawicowa miała w jakiś sposób nadać charakter swojski językowi marksistowskiemu (podobnie jak język marksistowski miał nadać charakter postępowy i socjalistyczny językowi prawicy)”37. Takie cechy marksistowsko-leninowskiego dyskursu miały zresztą ponadnarodowy charakter, czasem będąc lepiej widocznymi w jego zagranicznych odmianach. Notujący na bieżąco spostrzeżenia poświęcone nowomowie cytowany autor w 1977 r. rejestrował użycie określenia robactwo dla opisu sygnatariuszy czechosłowackiej Karty 77 przez tamtejszy partyjny dziennik „Rudé právo” (odpowiednik „Trybuny Ludu”). Zdaniem M. Głowińskiego, w „PRL-owskiej propagandzie, mimo całej jej głupoty, chamstwa, demagogiczności i niewybredności, taka formuła byłaby jednak niemożliwa. W każdym razie – dotychczas niemożliwa. Rzecz interesująca: ten artykuł z czeskiej gazety był streszczany przez prasę polską, ale wśród różnych wyzwisk robactwo nie padło. Widocznie ktoś zdał sobie sprawę, że w Polsce byłoby ono przekroczeniem granicy, której przekraczać nie wolno”38.

Określenia obcojęzyczne

Samo określenie lewactwo trudno przetłumaczyć na języki obce. Bardzo bliskie mu znaczenie ma angielskojęzyczne leftie(liczba mnoga: lefties), neutralne określenie mańkuta. W sensie politycznym jest to jednak inwektywa dająca się tłumaczyć jako lewak. W języku francuskim takie znaczenie ma gauchisme. W polszczyźnie znajdujemy określenie goszyzm, zgodne z prawidłową wymową francuskiego odnośnika, określające radykalną lewicę i mogące mieć charakter pejoratywny, ale nie jest to jego nieodłączna cecha. Rosjanie stosują termin левизна, nieco inny od крайнее левое положение, odnoszącego się do „skrajnie lewicowego położenia”, mniej wartościującej klasyfikacji politycznych poglądów. Co ciekawe, określenia tego rodzaju nie znajdziemy natomiast w niemieckim, mimo wieloletniej tradycji ideologicznych (jak i ulicznych) konfrontacji tutejszych ruchów posądzanych przez polskich komentatorów spraw międzynarodowych o „lewactwo” z lokalnymi ekstremistami prawicowymi. Linkers to lewicowcy, nie zaś lewacy. Stosunkowo najbliższe interesującemu z punktu widzenia mojej pracy określeniu jest Roten, stosowane niekiedy jako obelga hasło dające się przełożyć jako czerwoni39.

Na tle innych języków rodzime określenia lewicowego radykalizmu są wyjątkowo bogate leksykalnie, co wiązać należy zapewne z długimi tradycjami polskiego antykomunizmu, sięgającymi nie tylko niechęci do Polski Ludowej, ale i właściwego dla okresu międzywojennego silnego antybolszewizmu, zakorzenionego w pamięci wojny ze wschodnim sąsiadem z lat 1919-1921. Wraz z czasem i z tytułu postkomunistycznej genezy największej z socjaldemokratycznych partii po 1989 r., ramy te objęły ponadto ogół określeń lewicowości, pomimo niepodległościowych, a niekiedy wręcz antyrosyjskich tradycji polskiego ruchu socjalistycznego skoncentrowanego wokół największego lewicowego ugrupowania rodzimej lewicy w I połowie XX w. – PPS40.

KWESTIE DEFINICYJNE

Radykalizm a ekstremizm

Zakres przedmiotowy „lewactwa” ulegał przeobrażeniom wraz z biegiem lat, ale jego niezmiennym przymiotem był w opinii samych krytyków tej kategorii cechujący je związek z radykalną lewicą. W niniejszej pracy konsekwentnie stosuję określenie radykalnaunikając terminuekstremistyczna, w niemal wszystkich naukach posiadającego negatywnie wartościujące znaczenie. Odniesienie do radykalności podejmowanych przez „lewaków” działań wydaje się trafniejsze od ekstremizmu, jako że neutralny wydźwięk termin ten posiada wyłącznie w matematyce, gdzie jako ekstremum określa się skrajne wartości funkcji. Natomiast działania radykalne oznaczają zdecydowanie, stanowczość, niekiedy bezkompromisowość, ale nie skrajność. Niuanse tych synonimicznych terminów oddaje Uniwersalny Słownik Języka Polskiego, definiujący radykalizm jako „bezkompromisowość, stanowczość w poglądach i metodach działania, postępowania” lub „kierunek zmierzający do wprowadzenia zasadniczych zmian w życiu społecznym lub politycznym”. Ekstremizm to natomiast „zajmowanie krańcowego stanowiska w jakiejś sprawie; skrajność, krańcowość” oraz „stosowanie ostatecznych środków, np. terroru, dla osiągnięcia jakiegoś celu”41.

Ekstremizm wg redaktora poświęconego temu zjawisku politologicznego tomu, Edwarda Olszewskiego, to „myśli i zachowania ekstremalne, odbiegające od ogólnie przyjętych wzorców i zasad postępowania” jakie towarzyszyły „[n]a przestrzeni całej historii (…) ‘umiarkowanym’ ideologiom i doktrynom”42. Oparta na negatywnej definicji kategoria obejmuje zatem wszystko to, co przeciwne nurtom głównemu i umiarkowanemu. Zmienność politycznego centrum, tak wyraźna zwłaszcza w przypadku XX-wiecznej Polski przechodzącej wiele wariantów politycznego reżimu: dwukrotnie demokrację parlamentarną, odmienne autorytaryzmy dwa razy zbliżające się do totalitaryzmu, przede wszystkim zaś różne natężenie ideologizacji ustroju, sprzyja kluczowej cesze ekstremizmu: kontekstualności. Krzysztof Karolczak objaśnia, iż z racji „przyczyn leżących na pograniczu ideologii i polityki (legitymizowanie władzy) w każdej epoce oficjalnie uznaje się określone koncepcje za skrajne, a ruchy społeczne za ekstremistyczne. I tak w wieku XX w państwach o systemie liberalno-demokratycznym za ekstremistyczne ideologie (i ruchy) uważano zarówno faszyzm, jak i komunizm (nie pomijając rzecz jasna i tych ‘mniej znaczących’ np. anarchizmu, trockizmu, czy początkowo, neokonserwatyzmu)”43. Tak więc marksizm-leninizm, ideologia realnego socjalizmu, sam roszcząc sobie prawo do „obiektywnej” reprezentacji aksjologii socjalistycznej i interesów klasy robotniczej, w innych kontekstach historycznych stawał się politycznym ekstremizmem, jakkolwiek w odmiennych sytuacjach do tej funkcji przypasowywał wrogie sobie nurty. Opinię tę podzielał Roman Bäcker, wedle którego „w celu ustalenia granicy pomiędzy ekstremizmem a nie ekstremizmem konieczne jest zatem dokładne ustalenie znaczenia dwóch następujących pojęć: skrajne poglądy oraz stosowanie radykalnych środków. Jeżeli tego się nie uczyni, to pozostaniemy na poziomie rozumienia potocznego, które zwykle kontekstualne zarówno czasowo, terytorialnie, jak i przede wszystkim kulturowo. (…) [P]oglądy skrajne w jednym środowisku społecznym mogą być traktowane jako umiarkowane, a w zupełnie innym jako nienadające się do zaakceptowania nawet przez członków najbardziej ekstremalnych ugrupowań. Tym samym w ujęciu kontekstualnym ugrupowania ekstremistyczne to te, które znajdują się na marginesie, to te, których poglądy i metody działania nie są akceptowane przez większość społeczności”.

Zdaniem cytowanego autora, podstawowy podział rozumienia ekstremizmu wiąże się nie tyle z konkretnymi ideologiami, ile zakresem swobód właściwych określonemu reżimowi politycznemu, ponieważ w „strukturach monoontologicznych, uniemożliwiających i blokujących powstawanie i istnienie innych podmiotów politycznych i opierających się na istnieniu tylko jednego, zwykle bardzo spersonifikowanego podmiotu politycznego i zarazem władczego, wszelkie inne struktury oraz poglądy muszą być traktowane jako nienależące do istniejącego porządku, a tym samym ekstremalne. (…) [N]ależy wyróżnić ekstremizm w otoczeniu demokratycznym oraz ekstremizm w środowisku niedemokratycznym. Typologia ekstremizmów politycznych musi być w każdym z tych przypadków różna”44.

Marksizm-leninizm a komunizm

W niniejszej pracy unikam też określenia komunistyczny, zakładając, że jest to niekonkretny termin, pasujący do przedstawicieli odmiennych pod wieloma względami, często skrajnie wrogich sobie ideologii. Z wielu względów niemożliwe wydaje się łączenie w jedną całość tradycji chińskiego komunizmu (maoizmu), zwolenników dorobku L. Trockiego (trockistów) oraz sympatyków realnego socjalizmu, samookreślających się mianem marksistów-leninistów, które to określenie sam też przyjąłem dla ich opisu. Stalinizm też nie daje się rozciągnąć na całość tradycji marksistowsko-leninowskiej, jako zwulgaryzowana, najbardziej brutalna kontynuacja Rewolucji Październikowej. Piętnowanie wewnętrznych, ideologicznych wrogów, takie jak wytykanie „lewackości”, należało jednak i do prestalinowskiej wersji bolszewizmu w związku z rewolucyjnym terrorem wymierzonym również w konkurencyjne, lewicowe nurty mienszewików. Po śmierci Stalina marksiści-leniniści skrytykowali wprawdzie działalność dawnego przywódcy, a stopień totalitarnej inwigilacji ideologicznej i terroru uległy zmniejszeniu, niemniej i zliberalizowany komunizm w jego radzieckim (i sojuszniczych wobec ZSRR państw) wydaniu zachował wiele cech stalinizmu, jak obcy tradycjom marksizmu i leninizmu nacjonalizm.

Wrogami „lewactwa” nie byli ponadto marksiści, tym bardziej, że do tradycji marksistowskiej należy włączyć przeważającą część samych ofiar etykietowania tą łatką. Nie jest pewne, czy sami założyciele marksistowskiej doktryny byliby zresztą zadowoleni z polityki swoich leninowskich kontynuatorów. W pismach autora Kapitału, jak komentował brytyjski historyk marksistowski, Eric Hobsbawm, próżno szukać konkretnych wskazówek w kwestii uspołecznienia środków produkcji, a nie jest powiedziane, że właśnie w ten sposób należałoby rozumieć „reformistyczną” z ducha nacjonalizację45. Podobnie i Fryderyk Engels w ostatnich latach życia ponad rewolucyjną retorykę przedkładał zaangażowanie w poparcie odnoszących pierwsze sukcesy wyborcze niemieckiej i brytyjskiej partii socjaldemokratycznych, do dzisiaj zresztą istniejących wielkich ugrupowań parlamentarnych w pełni pogodzonych z reformizmem46. Niewłaściwe siłą rzeczy byłoby więc kojarzenie z marksizmem-leninizmem całości tradycji socjalistycznej. Dzieli się ona nie tylko na reformistyczny nurt socjaldemokracji i rewolucyjny komunizm, ale sama też tradycja rewolucyjna podzielona jest na kilka zwalczających się prądów.