Strona główna » Religia i duchowość » Manifest wolności

Manifest wolności

4.00 / 5.00
  • ISBN:
  • 978-83-7377-702-6

Jeżeli nie widzisz powyżej porównywarki cenowej, oznacza to, że nie posiadamy informacji gdzie można zakupić tę publikację. Znalazłeś błąd w serwisie? Skontaktuj się z nami i przekaż swoje uwagi (zakładka kontakt).

Kilka słów o książce pt. “Manifest wolności

Publikacja ta jest zbiorem wyjątkowych esejów Jerzego Prokopiuka. Ich treść stanowi swoisty testament życia i dorobku naukowego, który upublicznia i przekazuje do naszej świadomości. Jest podsumowaniem jego dotychczasowego życia i doświadczenia, rozważaniem nad wolnością i zniewoleniem. Wyjaśnia czym jest gnoza, gnostycyzm i neognoza oraz przedstawia własną wizję świata i człowieka. Przez pryzmat wielu filozofów szeroko omawia pojęcie i rozumienie Boga, miłości i człowieczeństwa.

Autorowi udaje się zaskakująco połączyć reinkarnację z chrześcijaństwem i wskazać zagrożenia, jakie mogą wynikać z nieodpowiedniego i pozbawionego zasad moralnych rozwoju naszej cywilizacji. Zadaje także trudne, niekiedy niewygodne pytania z pogranicza nauki i religii oraz udziela na nie niezwykle błyskotliwych i rozszerzających horyzonty odpowiedzi.

Wkrocz na drogę do prawdy i wolności.

Polecane książki

Nie masz żadnego artykułu wiary Chrześcijańskiej, na któryby się duszny nieprzyjaciel diabeł, przez naczynia swe heretyki tych czasów, swawolniej rozpuścił i srodzej oborzył, jako jest przenajdostojniejsza tajemnica ciała i krwi Pana Zbawiciela naszego pod osobą chleba i wina. O którą, acz się sami ...
Kate Hallender jest typową nastolatką, mieszka u swojej ciotki w Londynie​ i wiedzie spokojne życie, jednak pewnego dnia trafia do tajemniczego sklepu pełnego czarodziejskich przedmiotów, od właścicielki którego otrzymuje Księgę Luster. Nastolatka rzuca miłosny urok na przystojnego Jonathana, jednak...
"43 opowiadania" to małe obserwacje, które szkoda było pominąć, a nie było sensu na siłę ich rozwijać do długich tekstów. Czasem krótki tekst może wyrazić więcej niż długa powieść. Jedna chwila mówi bardzo dużo, stanowi esencję jakiejś sytuacji albo po prostu skłania do myślenia - co się za tym ...
Publikacja to konkretne, gotowe do zastosowania w placówce oświatowej arkusze monitoringu i kontroli pracy szkoły. Dzięki gotowym narzędziom sprawnie i łatwo przeprowadzić można kontrolę w każdej placówce....
Powieść sensacyjna dla miłośników serialu Homeland! Doświadczonej negocjatorce policyjnej Amandzie Lund przydzielono zadanie odbicia porwanych w Kabulu szwedzkich dyplomatów. W nerwowej pogoni za zaginionymi Amanda odkrywa, że ona również jest ścigana, a porywacze, z którymi zamierzała negocjować...
Wierszopełki, czyli Zbiór wierszyków dla milusińskich na jesień i zimę zachwycają od początku do końca: od zabawnego i pełnego uroku tytułu (dla kogo jeszcze „wierszopełki” to przynajmniej „koszałki-opałki”?), aż po Bajkowy sen – wierszowaną bajeczkę wieńczącą całość. Dwanaście wierszyków – dwanaści...

Poniżej prezentujemy fragment książki autorstwa Jerzy Prokopiuk

Re­dak­cja: Ire­na Klo­skow­ska

Skład: To­masz Piłasie­wicz

Pro­jekt okładki: Piotr Pi­siak

Ko­rek­ta: Agniesz­ka Pie­trzak

Wy­da­nie I

Białystok 2014

ISBN 978-83-7377-702-6

© Co­py­ri­ght for this edi­tion by Stu­dio Astrop­sy­cho­lo­gii, Białystok 2014

All ri­ghts re­se­rved, in­c­lu­ding the ri­ght of re­pro­duc­tion in who­le or in part in any form.

Wszel­kie pra­wa za­strzeżone. Żadna część tej pu­bli­ka­cji nie może być po­wie­la­na

ani roz­po­wszech­nia­na za po­mocą urządzeń elek­tro­nicz­nych, me­cha­nicz­nych,

ko­piujących, na­gry­wających i in­nych bez pi­sem­nej zgo­dy po­sia­da­czy praw au­tor­skich.

15-762 Białystok

ul. An­to­niuk Fabr. 55/24

85 662 92 67 – re­dak­cja

85 654 78 06 – se­kre­ta­riat

85 653 13 03 – dział han­dlo­wy – hurt

85 654 78 35 – www.ta­li­zman.pl – de­tal

stro­na wy­daw­nic­twa: www.stu­dio­astro.pl

sklep fir­mo­wy: Białystok, ul. An­to­niuk Fabr. 55/20

Więcej in­for­ma­cji znaj­dziesz na por­ta­lu www.psy­cho­tro­ni­ka.pl

Skład wersji elektronicznej:

Virtualo Sp. z o.o.

Na­vi­ga­re ne­ces­se est, vi­ve­re non ne­ces­se (Pom­pe­jusz)

Życie nie jest naj­większym z dóbr (Schil­ler)

Je vi­vrai l’amo­ur des au­tres… (Jo­uhe­an­de­au)

Jeśli ktoś się ze­sta­rzał i już zro­bił swo­je,

przy­stoi mu w ci­szy za­przy­jaźnić się ze śmier­cią.

Nie po­trze­bu­je lu­dzi. Zna ich, wi­dział ich dosyć.

Tym, cze­go po­trze­bu­je, jest ci­sza.

Nie­sto­sow­nie jest od­wie­dzać ta­kie­go człowie­ka,

od­zy­wać się do nie­go, męczyć go ga­da­niną.

Bra­my jego domu go­dzi się minąć,

jak­by nikt w nim nie miesz­kał.

– Her­mann Hes­se

Epi­ta­fium:

Je­rzy Pro­ko­piuk – dla wie­lu:

miłowa­ny Pośred­nik, miłujący Brat,

wier­ny Na­uczy­ciel, lo­jal­ny Przy­ja­ciel

Bio­gram

Je­rzy Pro­ko­piuk, uro­dzo­ny w 1931 roku w War­sza­wie – gno­styk, an­tro­po­zof, ba­dacz myśli ezo­te­rycz­nej, re­li­gij­nej, fi­lo­zo­ficz­nej i psy­cho­lo­gicz­nej (począwszy od lat sześćdzie­siątych ub. wie­ku wpro­wa­dzał do Pol­ski myśl C. G. Jun­ga), tłumacz li­te­ra­tu­ry hu­ma­ni­stycz­nej z nie­miec­kie­go, an­giel­skie­go i fran­cu­skie­go ob­sza­ru języ­ko­we­go (uka­zało się 138 po­zy­cji książko­wych w jego przekładzie, m.in. ta­kich au­torów, jak Mistrz Ec­khart, Anioł Ślązak, Go­ethe, Schil­ler, No­va­lis, He­gel, Schle­ier­ma­cher, Eli­phas Lévi, Ste­iner, Freud, Jung, Max We­ber, Fromm, Hux­ley, Sédir, He­in­del, van der Le­euw, Kerēnyi, Elia­de).

Był i jest twórcą i re­dak­to­rem na­czel­nym pi­sma „Gno­sis” (1992–2000), pre­ze­sem Klu­bu „Gno­sis” (1992–93 i 1998–99 oraz od 2013 r.), pre­ze­sem Klu­bu im. C. G. Jun­ga (1991–92 i 1998–99); był pre­ze­sem ho­no­ro­wym pierw­sze­go z nich. W roku 1988 otrzy­mał na­grodę Deut­sches Po­len-In­sti­tut w Darmsz­tad­cie, w 1999 – na­grodę Sto­wa­rzy­sze­nia Tłuma­czy Pol­skich, w 2005 – na­grodę ho­no­rową mie­sięczni­ka „Nie­zna­ny Świat”.

Jest au­to­rem 574 esejów, przedmów, posłowi i ar­ty­kułów za­miesz­czo­nych w książkach i pi­smach (od dzien­ników po rocz­ni­ki). Jest także au­to­rem 25 opu­bli­ko­wa­nych książek: Gno­za i gno­sty­cyzm, 1998, La­bi­ryn­ty he­re­zji, 1999, Ścieżki wta­jem­ni­cze­nia. Gno­sis Aeter­na, 2000, Nie­ba i Piekła, 2001, Światłość i radość I, 2003, Szki­ce an­tro­po­zo­ficz­ne, 2003, Roz­droża, czy­li zwie­rze­nia gno­sty­ka, 2004, Je­stem he­re­ty­kiem. Ogdo­ada gno­styc­ka, 2004, Pro­ces tem­pla­riu­szy, 2005 i 2010, Dzie­je ma­gii I, 2006, Du­sza ludz­ka oś Świa­ta, 2007, Piękno jest tyl­ko gno­zy początkiem, 2007, Ma­trix, czy­li okul­ty­stycz­ny bróg, 2008, He­re­zja – zna­czy wol­ność, 2008, Her­mes – wysłan­nik bogów, 2008, Mój Jung, 2008, Lu­ci­fe­ria­na, 2009, Mel Vi­tae, 2010, Pe­re­gry­na­cje ezo­te­rycz­ne, „Czwar­ty wy­miar”, 1996-2012;Hi­sto­ria Różo-Krzyża, 2012 oraz – w dru­ku – Pod Słońcem Gno­zy.

W swo­im do­rob­ku ma również kil­ka­dzie­siąt wystąpień ra­dio­wych i te­le­wi­zyj­nych, jak też set­ki od­czytów, wykładów i po­ga­da­nek zarówno w sto­wa­rzy­sze­niach i in­sty­tu­cjach pu­blicz­nych, jak i w gro­nach pry­wat­nych.

W la­tach dzie­więćdzie­siątych ub. wie­ku i w ostat­nim dzie­sięcio­le­ciu przez wie­le lat wykładał w Szkołach Psy­cho­tro­nicz­nych w War­sza­wie, Kra­ko­wie, Łodzi i Białym­sto­ku.

Je­rzy Pro­ko­piuk – Vi­ki­pe­dio (espe­ranc­kie)

Je­rzy Pro­ko­piuk (na­skiĝis la 5-an de ju­nio 1931 en Var­so­vio) – gno­sti­ki­sto, an­tro­po­zo­fii­sto, tra­du­ki­sto de scien­ca kaj be­le­tra li­te­ra­tu­roj, ĉefre­dak­to­ro de la pol­lin­gva re­vuo Gno­sis (de 1991). En­kon­du­kis en Pol­lan­don – fare de tra­du­kaĵoj kaj ese­oj – la pen­son de svi­sa psi­ko­lo­go kaj psi­kia­tro Carl Gu­stav Jung.

Bio­gra­fio

Je­rzy Pro­ko­piuk na­skiĝis en pola ka­to­li­ka fa­mi­lio, in­fa­naĝe in­te­re­siĝis pri fi­lo­zo­fio kaj eso­te­ri­smo. En 1953 es­tis mal­li­be­ri­gi­ta en Mo­kotów (var­so­via kvar­ta­lo) pro kon­traŭko­mu­ni­sta aga­do kaj fo­ri­gi­ta de Aso­cio de Pola Ju­nu­la­ro (ZMP) pro ri­proĉo de ari­sto­kra­ta ri­la­to al ama­soj. Li stu­dis ĉe Var­so­via Uni­ver­si­ta­to fi­lo­lo­gion pri Mal­no­va Orien­to, kiun ne fi­nis ĉar oni ne per­me­sis al li ver­ki ma­gi­stran te­zon. Lia spi­ri­ta gvi­dan­to kaj in­stru­isto de an­tro­po­zo­fio es­tis Ro­bert Wal­ter de Ko­morów (apud Var­so­vio), kiu in­sti­gis lin en la 50-aj ja­roj stu­di ver­kojn de Ru­dolf Ste­iner. Li vojaĝis al Ger­ma­nio, Svi­slan­do, Fran­cio (al Lan­gve­do­ko, kie sian si­de­jon ha­vis ka­ta­roj) kaj al Sve­dio. Dan­ke al vojaĝoj li ha­vis ali­ron al frem­dlin­gva li­te­ra­tu­ro, ek­ko­nis plu­rajn okci­den­tajn ezo­te­ri­ki­stojn kaj an­tro­po­zo­fojn. Li daŭri­gis kon­tak­tojn kun post­mi­li­taj kaj nun­tem­paj li­te­ra­tu­raj me­dioj kaj in­te­lek­tu­la­ro (ankaŭ kun ka­to­li­koj): ami­kiĝis kun i.a. Ro­bert Stil­ler, pa­stro Bro­nisław Bo­zow­ski kaj emi­nen­taj po­laj scien­ci­stoj: an­tro­po­lo­go kaj re­li­gi­scien­ci­sto, pro­fe­so­ro An­drzej Wier­ciński, kun ma­te­ma­ti­ki­sto kaj fi­zi­ki­sto, pro­fe­so­ro Krzysz­tof Mau­rin, kies se­mi­na­riojn par­to­pre­nis kun lek­cioj. En 2000 in­te­rvju­is al je­zu­ito (nun eksa) Sta­nisław Obi­rek, kun pu­bli­kaĵo en ka­to­li­ka re­vuo „Życie du­cho­we” (Spi­ri­ta vivo). Ankaŭ zor­gis pri bo­naj kon­tak­toj kun po­laj fra­ma­so­noj, kio fruk­ti­gis pu­bli­kaĵon en re­vuo „Ars Re­gia”.

Je­rzy Pro­ko­piuk tra­du­kis al la pola ver­kojn de Jung, Freud, Ge­rar­dus van der Le­euw, Mir­cea Elia­de, Károly Kerényi, Eu­gen Dre­wer­mann, We­ber, Maj­stro Ec­khart, An­ge­lus Si­le­sius, No­va­lis, Go­ethe, Schil­ler, Frie­drich Schle­ier­ma­cher, He­gel, Her­mann Hes­se, Al­do­us Hux­ley, Ru­dolf Ste­iner kaj de mul­taj aliaj aŭto­roj. En 1987 re­dak­tis nu­me­ron de Li­te­ra­tu­ra na świe­cie (Li­te­ra­tu­ro mon­de; n-ro 12) dediĉita al gno­sti­ko kaj gno­sti­ki­smo, kaj en 2000 pre­ti­gis an­to­lo­gion de ini­caj tek­stoj de Ru­dolf Ste­iner sub la ti­to­lo Dro­ga do wta­jem­ni­cze­nia (Vojo al ini­co; Po­znań, Dom Wyd. RE­BIS, ISBN 83-7120-932-0). Ĝis la 70-aj ja­roj oku­piĝis pre­skaŭ eks­klu­zi­ve per tra­du­ka­do. Tiam ko­men­cis ver­ki siajn pen­sojn, kiuj nun es­tas el­do­na­taj kiel Światłość i radość (Lu­me­co kaj ĝojo). Lia unua ver­ko Gno­za i gno­sty­cyzm (Gno­sti­ko kaj gno­sti­ki­smo) ape­ris en 1998, pli frue ape­ra­dis nur unu­opaj ese­oj, antaŭpa­ro­loj aŭ postpa­ro­loj al tra­du­ki­taj li­broj. Li es­tas mem­bro de Aso­cio de Po­laj Ver­ki­stoj kaj Uni­ver­sa­la Aso­cio An­tro­po­zo­fia (kun si­de­jo en Do­rnach/Svi­slan­do). Apar­te­nas al RA­CJA Pol­skiej Le­wi­cy (Re­zo­na Par­tio), antaŭe ko­na­ta kiel Kon­traŭkle­ri­ka Par­tio de Pro­gre­so RA­CJA.

En la 80-aj ja­roj ko­na­ta kiel po­pu­la­ri­gan­to de an­tro­po­zo­fio en Pol­lan­do kaj in­spi­ri­taj de ĝi ini­cia­toj, ĉefe en bio­di­na­mi­ka agri­kul­tu­ro, Val­dor­fa pe­da­go­gio kaj eŭrit­mio.

Ver­koj

Gno­za i gno­sty­cyzm (Gno­sti­ko kaj gno­sti­ki­smo), War­sza­wa 1998, Da­imo­nion ISBN 83-901306-7-X

La­bi­ryn­ty he­re­zji (La­bi­rin­toj de he­re­zo), War­sza­wa 1999, Muza, ISBN 83-7200-32-4

Ścieżki wta­jem­ni­cze­nia. Gno­sis Aeter­na (Pa­doj de la ini­co. Eter­na gno­sti­ko), War­sza­wa 2000, do­MwY­daw­ni­czy tCHu, ISBN 83-901178-4-3

Nie­ba i piekła (Ĉie­loj kaj in­fe­roj), Gdy­nia 2001, Ura­eus, ISBN 83-85732-95-0

Szki­ce an­tro­po­zo­ficz­ne (An­tro­po­zo­fiaj ski­zoj), Białystok 2003, Stu­dio Astrop­sy­cho­lo­gii, ISBN 83-7377-045-3

Światłość i radość (Lu­me­co kaj ĝojo), Ossa 2003, Wyd. Dom Na Wsi, ISBN 83-916377-6-X

Roz­droża, czy­li zwie­rze­nia gno­sty­ka (Di­svo­joj aŭ la kon­fe­soj de gno­sti­ki­sto), Ka­to­wi­ce 2004, Wy­daw­nic­two KOS, ISBN 83-89375-46-X

Je­stem he­re­ty­kiem (Mi es­tas he­re­zu­lo), Białystok 2004, Stu­dio Astrop­sy­cho­lo­gii, ISBN 83-7377-121-2

Pro­ces tem­pla­riu­szy (Pro­ce­so de la tem­pla­noj), War­sza­wa 2005, Wy­daw­nic­two tCHu, ISBN 83-89782-13-8

Dzie­je ma­gii. Tom 1: Wpro­wa­dze­nie (Hi­sto­rio de la ma­gio, unua vo­lu­mo: En­kon­du­ko), Kraków 2006, Wy­daw­nic­two Aka­sha, ISBN 83-920116-3-5 http://eo.wi­ki­pe­dia.org/wiki/Spe­cia­laĵo:Ci­to­j_e­l_li­broj/8392011635

Du­sza ludz­ka oś Świa­ta (Homa ani­mo – akso de la mon­do), Białystok 2007, Stu­dio Astrop­sy­cho­lo­gii, ISBN 978-83-7377-258-8

Piękno jest tyl­ko gno­zy początkiem (Be­le­co es­tas nur ko­men­co de gno­sti­ko), Ka­to­wi­ce 2007, Wy­daw­nic­two KOS, ISBN 978-83-60528-32-7

Ma­trix, czy­li okul­ty­stycz­ny bróg, Białystok 2008, Stu­dio Astrop­sy­cho­lo­gii, ISBN 978-83-7377-302-8

Her­mes – wysłan­nik bogów (Her­me­so – sen­di­to de dioj), War­sza­wa 2008, Con­stan­ti, ISBN 83-923317-6-1

He­re­zja zna­czy wol­ność. W ocze­ki­wa­niu lep­sze­go świa­ta (He­re­zo si­gni­fas li­be­re­con. Aten­dan­te pli bo­nan mon­don), Białystok 2008, Stu­dio Astrop­sy­cho­lo­gii, ISBN 978-83-7377-316-5

Mój Jung (Mia Jung), Ka­to­wi­ce 2008, KOS, ISBN 978-83-60520-62-4

Lu­ci­fe­ria­na. Między Lu­cy­fe­rem a Chry­stu­sem (Lu­ci­fe­ria­na. In­ter Lu­ci­fe­ro kaj Kri­sto), Ka­to­wi­ce 2009, Wy­daw­nic­two KOS, ISBN 978-83-7649-004-5

O Bogu – do Rafała Z.

W pełni zga­dzam się z Pa­nem, kie­dy stwier­dza Pan na sa­mym początku Swo­je­go „li­stu”, że Bóg jest poza wszel­ki­mi kon­cep­cja­mi. Stwier­dze­nie to znaj­du­je­my jako fun­da­ment tzw. teo­lo­gii apo­fa­tycz­nej, która kon­sta­tu­je, że (właści­wie) o Bogu nie można nic po­wie­dzieć, co naj­wyżej zaś tyle, iż „nie jest…” taki czy inny. Boga można je­dy­nie doświad­czyć w sen­sie gno­stycz­nym czy mi­stycz­nym, tj. trans­ra­cjo­nal­nym – ściśle du­cho­wym.

Stwier­dze­nie to, słuszne, po­zo­sta­wia nas jed­nak – jeśli nie stać nas na owo bez­pośred­nie doświad­cze­nie (a stać mało kogo…) – w całko­wi­tej pu­st­ce. Dla­te­go też – tak głosi teo­lo­gia ka­ta­fa­tycz­na, czy­li po­zy­tyw­na – szu­ka­my po­przez re­li­gię, fi­lo­zo­fię, sztukę lub doświad­cze­nie życio­we (na­tu­ra lub kul­tu­ra) ja­kie­goś sym­bo­lo­we­go zbliżenia do Boga. Wiedząc, że w ten sposób i tak nie po­zna­je­my Jego isto­ty. (Tyl­ko do­gma­ty­cy wszel­kiej maści wierzą, że ich sys­tem sym­bo­li i do­gmatów istotę tę od­da­je. I tyl­ko on). W tym sen­sie pojęcia czy sym­bo­le mogą uchwy­cić tyl­ko pew­ne ce­chy (czy ener­gie) Bóstwa – i nic po­nad­to.

Sym­bo­le Boga – in­dy­wi­du­al­ne czy zbio­ro­we (re­li­gij­ne, kul­tu­ro­we, et­nicz­ne itd.) – dzięki ludz­kim umysłom, przede wszyst­kim zaś dzięki wie­rze człowie­ka, w isto­cie na­bie­rają mocy du­cho­wej i psy­chicz­nej, wsku­tek tego stają się po­li­te­istycz­ny­mi bo­ga­mi czy bożkami. Ale gdy­by nie one – tak bar­dzo za­ko­rze­nio­ne w psy­che i życiu człowie­ka – jakiż kon­takt z Bo­giem miałby człowiek? Żad­ne­go. (Dla­te­go np. C. G. Jung bro­nił ich psy­chicz­nej re­al­ności). Na­tu­ral­nie owe bóstwa mają więc ce­chy ludz­kie. (Bo­go­wie „do­brzy” re­pre­zen­tują po­zy­tyw­ne ce­chy człowie­ka, bo­go­wie „źli”, czy­li de­mo­ny – ce­chy ne­ga­tyw­ne, tj. nisz­czy­ciel­skie).

Tych, którzy do­tar­li do Boga „doświad­czal­nie”, na­zy­wa­my wta­jem­ni­czo­ny­mi; tych, którzy za­trzy­ma­li się na po­zio­mie kul­tu bogów czy bożków – teo­lo­ga­mi. Oczy­wiście, ci dru­dzy to uzur­pa­to­rzy – także w sen­sie społecz­nym i po­li­tycz­nym. (To oni tworzą Kościoły).

Cóż jed­nak, jeśli większość lu­dzi wręcz po­trze­bu­je bożków, teo­logów i Kościołów? W isto­cie dzie­je ludz­kości to wal­ka między in­dy­wi­du­al­nym sto­sun­kiem do Boga a ko­lek­tywną czcią dla bożków. (Być może żyje­my w fa­zie – ale ta­kich faz bywało nie­mało – od­cho­dze­nia od re­li­gij­ności („gno­stycz­nej”) in­dy­wi­du­al­nej).

Co do mnie, to – idąc w ślady sta­rożyt­nych gno­styków – sądzę, że Naj­wyższym Bóstwem – zwa­nym Sigé, Ciszą, Mil­cze­niem, Spo­ko­jem (niby oko cy­klo­nu) – jest Bóg Oj­ciec Chry­stu­sa Je­zu­sa, przed­miot Jego Do­brej No­wi­ny. Ale poniżej Nie­go jest Ple­ro­ma – col­lec­ti­vum bogów-de­miurgów, Jego ener­gii. Otóż de­miurgowie ci tworzą własne ko­smo­sy – re­pre­zen­tujące spec­trum możliwości: od naj­wspa­nial­szych po naj­po­twor­niej­sze. (Bóg Naj­wyższy to unio op­po­si­to­rum – Bo­ska Jed­ność By­cia, nie­pojęta dla człowie­ka, na­to­miast De­miur­go­wie dążą w swym roz­wo­ju do niej po­przez co­in­ci­den­tię (zbieżność) op­po­si­to­rum – i my wraz z nimi). Nasz De­miurg i stwo­rzo­ny prze­zeń świat mieści się gdzieś między wspa­niałością a re­la­tywną po­twor­nością – i dla­te­go po­wia­da się, że zło i cier­pie­nie w na­szym świe­cie stwo­rzo­no po to, żebyśmy ak­tyw­nie i he­ro­icz­nie prze­mie­nia­li je w do­bro i szczęście. (Nie­kie­dy można mieć wątpli­wości, czy to się uda…). Ale wraz z De­miurgiem (Jah­we) także my za­an­gażowa­ni je­steśmy w ten pro­ces.

Nie­mniej jed­nak człowiek może mieć dwo­ja­ki sto­su­nek do kre­acji Jah­we. Można za­ak­cep­to­wać ją lub od­rzu­cić. Ale to jesz­cze nie wszyst­ko. Ci, którzy ją za­ak­cep­to­wali – ka­ini­ci – Sy­no­wie Za­gu­bie­ni z No­we­go Te­sta­men­tu – dzielą się z ko­lei na dwie gru­py: ary­ma­ników, tj. tych, którzy utożsa­mi­li się z tym oto świa­tem i by­najm­niej nie chcą po­wro­tu do Boga Ojca, oraz tych, którzy doświad­czyw­szy tego świa­ta, za­wie­dli się na nim, i – pociągani przez Chry­stu­sa – po­wra­cają do Boga Ojca. Ci, którzy świat ten za­ne­go­wa­li – abe­li­ci – już to dosłownie lub me­ta­fo­rycz­nie – nig­dy się w nim nie na­ro­dzi­li albo, sko­ro już się na­ro­dzi­li, uznaw­szy to za błąd, po­dej­mują wysiłek po­wro­tu do Boga Ojca, ale tyl­ko mi­ni­mal­nie angażują się w na­szym świe­cie („od­lo­tow­cy” – lu­cy­fe­ry­cy); ci dru­dzy zresztą chcą wrócić, ale nie do Boga Ojca; por. kon­cepcję światów al­ter­na­tyw­nych.

(Ja sam – uro­dzo­ny w zna­ku Bliźniąt, ob­da­rzo­ny więc nie­ja­ko dwo­ma du­sza­mi – całe życie oscy­lo­wałem i oscy­luję między drugą po­stawą ka­inicką a drugą po­stawą abe­licką. A im dłużej żyję i przyglądam się na­sze­mu świa­tu, tym bar­dziej skłaniam się do dru­giej z nich).

Ak­sjo­lo­gia gno­zyOd gno­sty­cy­zmu an­tycz­ne­go do neo­gno­zy no­wo­cze­snej

W ni­niej­szym tekście chcę przed­sta­wić ak­sjo­lo­gię gno­zy zarówno sta­rożyt­nej, jak i no­wo­cze­snej – gno­sty­cy­zmu i neogno­zy.

Przez ak­sjo­lo­gię ro­zu­miem tu tę część każdego świa­to­poglądu ezo­te­rycz­ne­go, re­li­gij­ne­go czy fi­lo­zo­ficz­ne­go, która odwołując się do doświad­cze­nia in­tu­icyj­ne­go, re­flek­syj­ne­go i/lub zmysłowe­go, wy­po­wia­da sądy do­tyczące sfe­ry war­tości mo­ral­nych (do­bra i zła) i es­te­tycz­nych (piękna i brzy­do­ty); sądy te składają się na oba działy ak­sjo­lo­gii: etykę i es­te­tykę.

Przed­mio­tem ety­ki jest mo­ral­ność. W przy­pad­ku mo­ral­ności cho­dzi już to o oby­czaj­ność (umożli­wiającą współżycie lu­dzi or­ga­nicz­nie i sub­li­mację war­tości wi­tal­nych, ta­kich jak po­trze­ba odżywia­nia się, popęd płcio­wy, po­trze­ba bez­pie­czeństwa, pra­gnie­nie zna­cze­nia w re­la­cjach między­ludz­kich, dążenie do po­sia­da­nia do­wol­nych dóbr itp)., już to o uj­mo­wa­ne w for­mie praw war­tości społecz­ne (uzna­nie pra­wa każdej jed­nost­ki i/lub gru­py lu­dzi np. do wol­ności, wymóg pa­no­wa­nia nad sobą, spra­wie­dli­wość, praw­domówność, spo­le­gli­wość, wier­ność, cier­pli­wość, uprzej­mość itp)., już to wresz­cie płynące z in­spi­ra­cji ezo­te­ry­ki i re­li­gii prze­ko­na­nia, poglądy i spo­so­by za­cho­wa­nia odwołujące się do miłości bliźnie­go, do­bro­czyn­ności, gościn­ności, kul­tu przodków czy czci dla sfe­ry sa­crum (Bóstwa i/lub bóstw).

Przed­mio­tem es­te­ty­ki jest piękno. Es­te­ty­ka – jak de­fi­niu­je ją He­in­rich Schmidt w swym słowni­ku fi­lo­zo­ficz­nym (Phi­lo­so­phi­sches Wörter­buch, Stut­t­gart 1960, wyd. XV, spraw­dzo­ne i uzu­pełnio­ne przez Geo­r­gi­ja Schi­sch­kof­fa), s. 37–38 – to: „Na­uka o (…) tym, co es­te­tycz­nie znaczące (ważne), o spo­so­bie jego działania i od­działywa­nia (nie gru­bo ma­te­rial­ne­go, lecz jako «es­te­tycz­ny pozór»), o jego pra­wach i nor­mach (żywa for­ma, oglądowa pełnia treści, har­mo­nij­ne ukształto­wa­nie, znacząca, przy­najm­niej uszla­chet­nio­na za­war­tość itd.), względnie o jego ty­pach (obok piękne­go także wzniosły, po­wab­ny, tra­gicz­ny, pełny hu­mo­ru, cha­rak­te­ry­stycz­ny, idyl­licz­ny itd.), o jego sto­sun­ku do na­tu­ry i sztu­ki, jego po­wsta­niu względnie miej­scu, ja­kie zaj­mu­je w twórczości i od­bio­rze ar­ty­stycz­nym. Zgod­nie z fi­lo­zo­ficzną po­stawą za­sad­niczą i sta­no­wi­skiem me­to­dycz­nym upra­wiających es­te­tykę rozróżnia­my es­te­tykę em­pi­ryczną, psy­cho­lo­giczną, for­malną, nor­ma­tywną, spe­ku­la­tywną”.

Po­dob­nie jak ety­ka zaj­mu­je się nie tyl­ko mo­ral­nością w sen­sie po­zy­tyw­nym (do­brem), lecz również w jej sen­sie ne­ga­tyw­nym (złem), tak też estety­ka trak­tu­je nie tyl­ko o pięknie, lecz także o brzy­do­cie.

Po­dob­nie też jak ety­ka zaj­mu­je się mo­ralną prak­tyką, tak estety­ka wiąże się z twórczością ar­ty­styczną (sztuką we wszyst­kich jej ga­tun­kach).

Czym z ko­lei jest gno­za, czym gno­sty­cyzm i neogno­za?

Przez gnozę ro­zu­miem „trans­ra­cjo­nal­ne po­znaw­cze doświad­cze­nie przez człowie­ka sie­bie (czy­li swej jaźni), a po­przez nią świa­ta ma­te­rial­ne­go, świa­ta du­szy i świa­ta du­cha” (Je­rzy Pro­ko­piuk, Gno­za i gno­sty­cyzm, War­sza­wa 1998, s. 13). Trans­ra­cjo­nal­ne to zna­czy wy­ko­rzy­stujące zarówno ra­cjo­nal­ne (rozsądek i ro­zum), jak i irra­cjo­nal­ne (zmysły, uczu­cia i wolę) zdol­ności po­znaw­cze człowie­ka. W gno­zie cho­dzi przede wszyst­kim o doświad­cze­nie wyższe­go rzędu, psy­chicz­ne i du­cho­we, z po­znawczą in­tencją wy­ko­rzy­sta­nia go. Przez jaźń zaś należy tu ro­zumieć zarówno Wyższą Jaźń człowie­ka i jego ego, jak i jego ciało astral­ne, ete­rycz­ne i fi­zycz­ne. Tak pojęta sze­ro­ko jaźń jest in­stru­men­tem po­znaw­czym gno­zy w od­nie­sie­niu do trzech wy­mie­nio­nych światów. (Oczy­wiście naj­wyższym i osta­tecz­nym ce­lem po­zna­nia przez gnozę jest Bóstwo i wszyst­kie hie­rar­chie bo­skie). Gno­za jako pro­ces ma trzy stop­nie: po­zna­nia ima­gi­na­tyw­ne­go (przez sym­bo­le – ob­ra­zy), in­spi­ra­tyw­ne­go (przez wewnętrzne słowo) i in­tu­ityw­ne­go (do­tar­cie do sa­mych istot du­cho­wych). Gno­za ma po­ka­zać człowie­ko­wi „kim je­steśmy i czym się sta­liśmy, gdzie je­steśmy (…), dokąd zmie­rza­my, od cze­go po­win­niśmy zo­stać zba­wie­ni, co ozna­czają na­ro­dzi­ny, a co – od­ro­dze­nie” (Kle­mens z Alek­san­drii, Excerp­ta ex The­odo­to, 78, 2). Ale naj­wyższym ce­lem gno­zy było, jak po­wie­dzie­liśmy, Bóstwo – przede wszyst­kim w jego aspek­cie i funk­cji so­te­rycz­nej, zbaw­czej. Czym jed­nak jest dla gno­sty­ka zba­wie­nie? „W aspek­cie psy­cho­lo­gicz­no-pneu­ma­to­lo­gicz­nym: prze­mianą em­pi­rycz­no-ra­cjo­nal­ne­go w trans­cen­dentną jaźń, czy­li osiągnięcie »nadświa­do­mości« jaźni; w aspek­cie an­tro­po­lo­gicz­nym: prze­mianą z »psy­chi­ka« (człowie­ka – du­szy) w »pneu­ma­ty­ka« (człowie­ka jako du­cha), tj. prze­mianą z »człowie­ka upadłego« w »człowie­ka zba­wio­ne­go«; w sen­sie ko­smo­lo­gicz­nym: wy­zwo­le­niem ze świa­ta ciał i dusz, czy­li po­wro­tem do »praw­dzi­wej oj­czy­zny« lu­dzi – do nad­ko­smicz­ne­go świa­ta du­cha; wresz­cie w aspek­cie re­li­gij­nym i on­to­lo­gicz­nym: od­kry­cie swej sub­stan­cjal­nej tożsamości z Bóstwem, a za­tem zmianą on­tycz­ne­go sta­tu­su człowie­ka – jego de­ifi­kacją” (Je­rzy Pro­ko­piuk, dz. cyt., s. 14). Temu dążeniu do de­ifi­kacji – czy też re-de­ifi­kacji? – dał swo­je pla­cet So­ter Je­zus Chry­stus mówiący do lu­dzi: „Bo­ga­mi je­steście” (Ewan­ge­lia według św. Jana 10, 34).

W Sta­rożytności i Śre­dnio­wie­czu na Bli­skim Wscho­dzie gno­za za­in­spi­ro­wała i w Śródziem­no­mo­rzu i w Eu­ro­pie dała początek gno­sty­cy­zmo­wi; hi­sto­rycz­nie jego ko­rze­ni można się do­szu­ki­wać zarówno i In­diach, jak i w Ira­nie, w Me­zo­po­ta­mii, Egip­cie, w Ju­dei (przede wszyst­kim) i w Gre­cji. Gno­sty­cyzm uzna­wa­no również za „he­rezję” chrześcijańską. W prze­ko­na­niu au­to­ra ni­niej­sze­go tek­stu – który idzie tu w ślad za twórcą an­tro­po­zo­fii Ru­dol­fem Ste­ine­rem, wiel­kim psy­cho­lo­giem i psy­chiatrą C. G. Jun­giem i wy­bit­nym re­li­gio­znawcą aka­de­mic­kim Ugo Bian­chim – ge­ne­zy gno­sty­cy­zmu należy szu­kać w ezo­te­rycz­nej tra­dy­cji mi­ste­riów i mi­ste­ryj­nych re­li­gii sta­rożytności, zwłasz­cza epo­ki hel­le­ni­stycz­nej. Gno­sty­cyzm jako świa­to­pogląd ezo­te­rycz­no-re­li­gij­ny był mi­to­lo­gicz­no-fi­lo­zo­ficz­nym wy­ra­zem (pro­jekcją) doświad­cze­nia gno­stycz­ne­go: re­li­gią świa­tową cha­rak­te­ry­zującą się po­stawą ra­dy­kal­nie trans­cen­den­ty­styczną (ako­smiczną), du­ali­styczną i plu­ra­li­styczną. Jako taki ist­niał w ciągu dwóch-trzech pierw­szych wieków n.e. na ob­sza­rze Bli­skie­go Wscho­du i Śródziem­no­mo­rza, w po­sta­ci zaś ma­ni­che­izmu i różnych form neoma­ni­che­izmu (pau­li­kia­nizm armeński, bo­go­mi­lizm bułgar­ski, pa­ta­re­nizm bośniac­ki i ka­ta­ryzm za­chod­nio­eu­ro­pej­ski) na ob­sza­rze od Atlan­ty­ku aż po Pa­cy­fik nie­mal do końca śre­dnio­wie­cza (XV w.). Spo­ra­dycz­nie po­ja­wiał się i od­ra­dzał także w cza­sach nowożyt­nych i na­wet w XX w. (np. w ezo­te­ry­ce masońskiej Mar­ti­ne­sa de Pa­squ­al­ly w XVIII w., w Kościołach neo­gno­styc­kich we Fran­cji w XIX w. czy w Lec­to­rium Ro­si­cru­cia­num w wie­ku XX; także w świa­to­poglądzie wy­bit­nych in­dy­wi­du­al­ności, np. Emi­lia Cio­ra­na w XX w.). Osią gno­sty­cy­zmu jako re­li­gii był jego mit: jako wspólny mia­now­nik dla całego gno­sty­cy­zmu, choć był zdy­wer­sy­fi­ko­wa­ny w różnych „licz­ni­kach” jego różnych form hi­sto­rycz­nych. Gdy­byśmy mie­li opi­sać gno­sty­cyzm przez wy­mie­nie­nie jego kwin­te­sen­cjo­nal­nych cech, to mu­sie­li­byśmy po­wie­dzieć, że do tych cech należą:

1. w teo­lo­gii – ra­dy­kal­ny trans­cen­den­tyzm, tj. prze­ciw­sta­wie­nie Boga i świa­ta du­cho­we­go (Ple­ro­ma) nieświa­do­me­mu lub zbun­to­wa­ne­mu de­miur­go­wi (Stwórcy-Jah­we), jego ar­chon­tom i świa­tu ma­te­rial­ne­mu;

2. w ko­smo­lo­gii – an­ty­ko­smizm (wro­gość wo­bec świa­ta De­miur­ga jako więzie­nia);

3. w an­tro­po­lo­gii – du­alizm człowie­ka i świa­ta, tra­dy­cyj­na kon­cep­cja człowie­ka (człowiek składa się z ciała, du­szy i du­cha: soma, psy­che i pneu­ma) i opie­rający się na niej ezo­te­ryzm (ist­nie­nie po­zna­nia dostępne­go lu­dziom szczególnie do nie­go uzdol­nio­nym i w tym sen­sie „wy­bra­nym” – choć w ra­mach pro­ce­su re­in­kar­na­cji, której prawdę przyj­mo­wa­li gno­sty­cy, po­ten­cjal­nie w ko­lej­nych wcie­le­niach otwie­rającego się jako możliwość także przed psy­chi­ka­mi);

4. w escha­to­lo­gii – po­stu­lat wy­zwo­le­nia człowie­ka spod władzy De­miur­ga i ar­chontów (tj. spod władzy losu – he­imar­me­ne), czy­li z tego świa­ta, właśnie przez gnozę, wta­jem­ni­cze­nie;

5. w ety­ce – po­sta­wa skraj­nie asce­tycz­na (lub – rzad­ko – skraj­nie li­ber­tyńska, od­rzu­cająca wszel­kie pra­wa mo­ral­ne);

6. w aspek­cie społecz­nym – in­dy­wi­du­alizm i plu­ra­lizm (w chrześcijaństwie ideał Kościoła po­li­cen­trycz­ne­go, składającego się z wie­lu ośrodków cha­ry­zma­tycz­nych).

W toku swych – jakże krótkich prze­cież – dziejów gno­sty­cyzm an­tycz­ny prze­ja­wił się w czte­rech pod­sta­wo­wych for­mach:

1. pogańskiej (her­me­tyzm),

2. żydow­skiej (sa­ma­ry­ta­nizm i man­da­izm),

3. syn­kre­tycz­nej (ofi­ci i gru­py po­krew­ne),

4. oraz chrześcijańskiej – jej naj­wy­bit­niej­szy­mi re­pre­zen­tan­ta­mi byli: Wa­len­tyn i Ba­zy­li­des (obaj z Alek­san­drii), Mar­kion z Si­no­pe, Mani – twórca Re­li­gii Światłości, Bar­de­sa­mes).

Fun­da­men­tem neo­gno­zy – przede wszyst­kim neo­gno­zy chrześcijańskiej – było samo wy­da­rze­nie In­kar­na­cji Syna Bożego, Chry­stu­sa, w Synu Człowie­czym Je­zu­sie jako „re­pre­zen­tan­cie ludz­kości” (w chwi­li tzw. chrztu w Jor­da­nie). Wy­da­rze­nie to – przez Życie, Śmierć i Zmar­twych­wsta­nie Chry­stu­sa Je­zu­sa, będącymi wzo­rem roz­wo­ju człowie­ka i ludz­kości – za­początko­wało pro­ces so­te­rii (zba­wie­nia) człowie­ka upadłego wsku­tek spi­sku Jah­we i Węża-Lu­cy­fe­ra, przede wszyst­kim jako isto­ty du­cho­wej, w dal­szej ko­lej­ności zaś także jako du­szy i ciała (ideę i prak­tykę zba­wie­nia człowie­ka jako bytu cie­le­sne­go znaj­du­je­my an­ty­cy­pująco lub pa­ra­lel­nie także w al­che­mii, żydow­skiej ka­ba­le i hin­du­skiej tan­trze). Zba­wie­nie przez Chry­stu­sa do­ko­nu­je się przez nagłą lub długo­tr­wałą trans­for­mację człowie­ka: w dru­gim przy­pad­ku w toku wie­lu wcie­leń du­cha ludz­kie­go (re­in­kar­na­cja w zmie­niających się du­szach i ciałach – za­wsze ludz­kich, nig­dy zwierzęcych czy roślin­nych). O ile gno­sty­cyzm sta­rożytny i śre­dnio­wiecz­ny sku­piał się wyłącznie na so­te­rii du­cha człowie­cze­go, o tyle tzw. chrześcijaństwo kościel­ne ogra­ni­czyło swój so­te­rycz­ny wysiłek do du­szy człowie­ka (przy­dając jej cechę nieśmier­tel­ności); neo­gno­za podjęła wstępne przy­go­to­wa­nia do zbaw­czej trans­for­ma­cji ciał ludz­kich (ko­lej­no: ciała astral­ne­go, ciała ete­rycz­ne­go i ciała fi­zycz­ne­go).

Wszakże właściwe początki neo­gno­zy przy­padły na późne Śre­dnio­wie­cze. W ini­cja­cyj­nej szko­le i ru­chu za­ini­cjo­wa­nym przez le­gen­dar­ne­go Chri­stia­na Ro­sen­krat­za (1378–1484), uważane­go za ko­lej­ne wcie­le­nie Jana Ewan­ge­li­sty, w Brac­twie Różokrzyża, ujaw­nio­nym w XVII w. przez Jo­han­na Va­len­ti­na An­draeę (por. pra­ce Ta­de­usza Ce­giel­skie­go, Ordo ex Chao, War­sza­wa 1994, Ro­lan­da Edi­ghof­fe­ra, Różokrzyżowcy, War­sza­wa 1998, i Pau­la Sédira, Różokrzyżowcy. Hi­sto­ria i na­uka, War­sza­wa 1994), gno­za jako za­sa­da uległa me­ta­mor­fo­zie, wyciągając kon­se­kwen­cje z wy­da­rze­nia in­kar­na­cji Boga w człowie­ku. (Istotą tej me­ta­mor­fo­zy stał się fakt, że o ile przed In­kar­nacją Chry­stu­sa Bóstwo prze­ma­wiało do lu­dzi z zewnątrz, ze świa­ta du­cho­we­go – nad­ko­smicz­ne­go, a tak re­cy­po­wał to gno­sty­cyzm an­tycz­ny, o tyle wsku­tek wcie­le­nia Boga w człowie­ku po­wstał nowy byt – Bogo-Człowie­ka – i Bóstwo zaczęło prze­ma­wiać do ludz­kości z jej wnętrza i z wnętrza świa­ta, i tak poj­mu­je to neogno­za). W neo­gno­zie zba­wio­ny duch roz­począł pracę nad so­te­ryczną trans­for­macją du­szy i ciała człowie­ka, a w dal­szej pe­spek­ty­wie także całej przy­ro­dy. Po­now­nie uta­jo­ny w XVII w. Różokrzyż ujaw­niał się w wie­ku XVIII (w Złotym Różokrzyżu na Śląsku i w ma­so­ne­rii okul­ty­stycz­nej) i XIX (przede wszyst­kim w An­glii i we Fran­cji). W XX w. idee i prak­ty­ki Różokrzyża podjęli: Ru­dolf Ste­iner (an­tro­po­zo­fia), Spen­cer Le­wis (AMORC), Max He­in­del (Ro­si­cru­cian Fel­low­ship) i Jan van Rojc­ken­borgh (de fac­to gno­styc­kie Lec­to­rium Ro­si­cru­cia­num) oraz sze­reg mniej znacz­nych oso­bi­stości.

Jako przykład neo­gno­zy XX w. niech nam posłuży an­tro­po­zo­fia Ru­dol­fa Ste­ine­ra (1861–1925); por. Je­rzy Pro­ko­piuk, Szki­ce an­tro­po­zo­ficz­ne, Białystok 2003. Wpraw­dzie jej twórca od­rzu­cał sto­so­wa­nie zarówno ter­mi­nu „gno­za”, jak i „neogno­za” do stwo­rzo­nej przez sie­bie „wie­dzy du­cho­wej” czy „wie­dzy o du­chu” (Ge­iste­swis­sen­schaft), jed­nakże kie­dy mówił o „gno­zie”, miał w grun­cie rze­czy na myśli gno­sty­cyzm an­tycz­ny, wy­ra­stający z doświad­czeń ludz­kiej „du­szy do­zna­nio­wej” i związany z mi­to­lo­giczną fazą roz­wo­ju świa­do­mości człowie­ka. Toteż na­zy­wając an­tro­po­zo­fię „neo­gnozą”, będzie­my mie­li na myśli ak­tu­alną formę me­ta­mor­fo­zy gno­zy – wy­ra­stającą z doświad­czeń „du­szy samoświa­do­mej” – jako wy­ra­zu ludz­kie­go dążenia do po­zna­nia Bóstwa i świa­ta du­cho­we­go.

Ru­dolf Ste­iner określił an­tro­po­zo­fię jako „na­uko­we ba­da­nie świa­ta du­cho­we­go, które prze­zwy­cięża jed­no­stron­ność zarówno czy­ste­go przy­ro­do­znaw­stwa, jak i zwykłej mi­sty­ki, i które – za­nim po­dej­mie próbę wnik­nięcia w świat nad­zmysłowy – w po­znającej du­szy roz­wi­ja wpierw nie­zna­ne jesz­cze zwykłej świa­do­mości i zwykłej na­uce siły, ja­kie wnik­nięcie ta­kie umożli­wiają”. W in­nym z określeń an­tro­po­zo­fii prze­ciw­sta­wiał ją – jako „wiedzę o człowie­ku ko­smicz­nym (po­ten­cjal­nym)” – an­tro­po­lo­gii jako na­uce o człowie­ku ak­tu­al­nym i teo­zo­fii jako wie­dzy o Bogu. W trze­cim określe­niu Ste­iner de­fi­niu­je an­tro­po­zo­fię jako „drogę po­zna­nia, która du­cha ludz­kie­go chciałaby do­pro­wa­dzić do du­cha we wszechświe­cie”. (Określe­nia te znaj­du­je­my – od­po­wied­nio – w: Phi­lo­so­phie und An­th­ro­po­so­phie, 1908, An­th­ro­po­so­phie, 1921, i An­th­ro­po­so­phi­sche Le­itsätze, 1925).

An­tro­po­zo­fia obej­mu­je trzy pod­sta­wo­we skład­ni­ki: 1. ini­cja­cyj­ny sys­tem ćwi­czeń i me­dy­ta­cji mających do­pro­wa­dzić jej ucznia do wta­jem­ni­cze­nia (osta­tecz­nym ce­lem jest tu spo­tka­nie z Chry­stu­sem Zmar­twych­wstałym); 2. świa­to­pogląd przed­sta­wiający zarówno działanie Bóstwa w ko­smo­sie, jak i dzie­je i struk­turę ko­smo­su oraz człowie­ka; 3. wszech­stron­ny pro­gram bu­do­wy al­ter­na­tyw­nej kul­tu­ry i cy­wi­li­za­cji mającej zastąpić ma­te­ria­li­styczną cy­wi­li­zację na­uko­wo-tech­niczną.

Jako me­ta­mor­fo­za gno­zy an­tro­po­zo­fia cha­rak­te­ry­zu­je się następującymi ce­cha­mi:

1. w „teo­zo­fii” – prio­ry­ta­tyw­ne za­in­te­re­so­wa­nie im­ma­nent­nym aspek­tem Bóstwa za­an­gażowa­ne­go w kre­acji, roz­wo­ju i trans­for­ma­cji (so­te­rii) świa­ta i człowie­ka; istotną rolę od­gry­wa tu „de­mo­no­zo­fia” ak­cen­tująca sens i po­trzebę ist­nie­nia istot de­mo­nicz­nych (Lu­cy­fe­ra, Ary­ma­na i Asu­ra) i zła jako narzędzi roz­wo­ju wol­ności człowie­ka w pro­ce­sie two­rze­nia prze­zeń „wyższe­go do­bra” (co­niunc­tio op­po­si­to­rum);

2. w „ko­smo­zo­fii” – afir­ma­tyw­na po­sta­wa wo­bec świa­ta jako „pola” roz­wo­jo­wej i kre­atyw­nej ak­tyw­ności człowie­ka („Nie­bo po­trze­bu­je Zie­mi, jak Zie­mia po­trze­bu­je Nie­ba”);

3. w „an­tro­po­zo­fii” w węższym sen­sie Men­schen­kun­de – ho­li­stycz­na wi­zja re­la­cji między człowie­kiem a świa­tem, tria­dycz­na kon­cep­cja człowie­ka, re­in­kar­na­cjo­nizm expres­sis ver­bis i opie­rający się na nich ezo­te­ryzm dy­na­micz­ny (wie­dza du­cho­wa dostępna, prędzej czy później, każdemu człowie­ko­wi – w zależności od jego wol­nej de­cy­zji);

4. w me­to­do­lo­gii trans­for­ma­cyj­nej – po­stu­lat zba­wie­nia człowie­ka w jego ak­tyw­nej współpra­cy z Chry­stu­sem przez wta­jem­ni­cze­nie; los pojęty jako szan­sa roz­wo­jo­wa;

5. w ety­ce – rozróżnie­nie między etyką oby­czajów, etyką pra­wa i – chrześcijańską – etyką wol­ności (in­tu­icji czy fan­ta­zji mo­ral­nej) i miłości;

6. w aspek­cie społecz­nym – in­dy­wi­du­alizm pro­społecz­ny (w chrześcijaństwie ideał Kościoła po­li­cen­trycz­ne­go i – do­ce­lo­wo – za­nik po­trze­by jego in­sty­tu­cjo­na­li­za­cji).

Jak więc wi­dzi­my, neo­gno­stycz­na wi­zja świa­ta pod pew­ny­mi względami przy­po­mi­na an­tyczną wizję gno­stycką, pod in­ny­mi wszakże istot­nie się od niej różni. I tak, w swej „teo­zo­fii” ma cha­rak­ter za­sad­ni­czo mo­ni­stycz­ny: za­sy­pu­je du­ali­styczną prze­paść, jaka w gno­sty­cy­zmie od­dzie­lała Boga i świat du­cho­wy od świa­ta ma­te­rial­ne­go. Toteż w swej „ko­smo­zo­fii” może afir­mo­wać świat jako dzieło Kre­ato­ra dane człowie­ko­wi jako pole dla jego roz­wo­ju. Na­to­miast w swej „an­tro­po­zo­fii” od wi­zji gno­styckiej różni ją przede wszyst­kim dążenie do roz­wo­ju nie tyl­ko ludz­kie­go du­cha, lecz także jego du­szy i ciała. W kwe­stii prze­mia­ny człowie­ka w jego lo­sie wi­dzi szansę jego roz­wo­ju, a nie gno­styckie po­czu­cie ty­ra­nii dławiącej go w świe­cie jako więzie­niu. (Pro­ble­mo­wi ety­ki poświęcimy końcową par­tię na­sze­go ese­ju). Wresz­cie w dzie­dzi­nie życia społecz­ne­go neo­gno­zy nic nie dzie­li od poglądów gno­styckich z tym wyjątkiem, że ak­cen­tu­je ona za­sadę miłości uzu­pełniającą za­sadę wol­ności.

An­tro­po­zo­fia jako re­pre­zen­tant­ka neo­gno­zy przez zba­wie­nie ro­zu­mie za­sad­ni­czo prze­mianę czy trans­for­mację człowie­ka stop­niową i – do­ce­lo­wo – jakościową (w ko­lej­nej fa­zie roz­wo­ju po Zie­mi człowiek ma otrzy­mać sta­tus anioła no­we­go ro­dza­ju, por. twier­dze­nie Ju­liu­sza Słowac­kie­go o „prze­anie­le­niu” człowie­ka). Pro­ces tej prze­miany prze­bie­ga we współpra­cy człowie­ka z Chry­stu­sem jako – za­ra­zem – Naj­wyższą Istotą Słoneczną i Du­chem Zie­mi po­przez sze­reg wcie­leń. Prze­bie­ga on pod zna­kiem wol­ności i miłości, z Chry­stu­sem jako „Wiel­kim Atrak­to­rem”, lecz w polu za­grożeń przez isto­ty de­mo­nicz­ne. W tym sen­sie an­tro­po­zo­ficz­na wi­zja świa­ta za­cho­wu­je wpraw­dzie cha­rak­ter spi­ry­tu­ali­stycz­ny, za­ra­zem jed­nak przyj­mu­je po­stawę re­ali­styczną i „ko­smo­cen­tryczną”. Pod tym względem za­tem różni się ona za­sad­ni­czo od wi­zji an­tycz­ne­go gno­sty­cy­zmu.

Nieśmier­tel­ność, o której mówi an­tro­po­zo­fia, można na­zwać nieśmier­tel­nością za­ra­zem wer­ty­kalną i ho­ry­zon­talną. Ludz­ka jaźń w swym lem­ni­ska­tycz­nym ru­chu między Nie­bem a Zie­mią ma łączyć oba te „bie­gu­ny” bytu. W pro­ce­sie tym po­przez łańcuch wcie­leń nieśmier­tel­ność od wieków i na wie­ki za­cho­wu­je jaźń, ale równo­cześnie – trans­for­mując swe ko­lej­ne du­sze i ciała – asy­mi­lu­je wy­do­by­te z nich „eks­trak­ty”, tym sa­mym nie­ja­ko obej­mując je po­lem swej nieśmier­tel­ności. W swym ho­li­stycz­nym trans­for­ma­cjo­ni­zmie an­tro­po­zo­fia za­ra­zem zwra­ca się do ar­che­ty­pu roz­wo­ju w świe­cie du­cha – i ku przyszłości. Jest za­tem „wiedzą ra­dosną” w prze­ci­wieństwie do pe­sy­mi­stycz­nej ewan­ge­lii sta­rożyt­ne­go gno­sty­cy­zmu.

A jak przed­sta­wia się ak­sjo­lo­gia – ety­ka i estety­ka – głoszo­na przez an­tycz­nych gno­styków (gno­sty­cystów)?

Myśl an­tycz­ne­go gno­sty­cy­zmu nie wy­two­rzyła sys­te­mu ak­sjo­lo­gicz­ne­go (w dzi­siej­szym ro­zu­mie­niu tego ter­mi­nu), ale w jej „kor­pu­sie” znaj­du­je­my sze­reg poglądów przede wszyst­kim etycz­nych, w mniej­szym zaś stop­niu estetycz­nych, wy­ra­stających z me­ta­fi­zycz­nej czy on­to­lo­gicz­nej i epi­ste­mo­lo­gicz­nej gle­by tego nur­tu.

Po­wie­dzie­liśmy już, że ety­ka gno­styc­ka miała cha­rak­ter du­al­ny: z jed­nej stro­ny asce­tycz­ny, z dru­giej zaś li­ber­tyński. U pod­sta­wy obu tych ten­den­cji znaj­do­wał się oczy­wiście an­ty­ko­smizm i an­ty­ma­te­ria­lizm gno­sty­cy­zmu. Gno­styk miał dogłębne po­czu­cie, że jest „oby­wa­te­lem” in­ne­go, du­cho­we­go świa­ta, uwięzio­nym w ma­te­rial­nym świe­cie ziem­skim. Toteż je­dy­ne, o czym ma­rzył, było wy­zwo­le­nie z tego świa­ta – we współpra­cy ze Zba­wi­cie­lem (Chry­stu­sem w gno­sty­cy­zmie chrześcijańskim). Wy­zwo­le­nie to miało dlań wy­miar zarówno ma­kro – wy­zwo­le­nia z tego oto świa­ta – jak i mi­kro – wy­zwo­le­nia od i z ciała fi­zycz­ne­go.

Obok po­mo­cy, ja­kiej udzie­lał mu Zba­wi­ciel, miał on do swej dys­po­zy­cji sto­sow­ne ćwi­cze­nia me­dy­ta­cyj­ne – zna­ne jesz­cze z prak­ty­ki me­dy­ta­cyj­no-asce­tycz­nej mi­ste­riów – ale także środ­ki (dziś na­zy­wa­my je de­pry­wa­cyj­ny­mi), jak ogra­ni­cze­nie go­dzin snu, od­po­wied­nia die­ta (we­ge­ta­riańska), ogra­ni­cze­nie je­dze­nia po głodówkę włącznie, wstrze­mięźliwość sek­su­al­na i inne umar­twie­nia. W kwe­stii małżeństwa na­to­miast zda­nia ich były po­dzie­lo­ne i np. zwo­len­ni­cy Ba­zy­li­de­sa byli mu prze­ciw­ni, ale już zwo­len­ni­cy Wa­len­ty­na (w jego sys­te­mie ist­niał sa­kra­ment „kom­na­ty małżeńskiej”) ze­zwa­la­li na nie z powołaniem się na słowa św. Pawła: „Le­piej jest ożenić się niż go­rzeć” (1 Kor 7, 8).

Z dru­giej stro­ny – i jest to god­ne szczególne­go pod­kreśle­nia – gno­sty­cyzm po­sia­dał na­der roz­wi­niętą etykę po­zy­tywną. Gno­sty­cy, po­wie­dzie­liśmy, byli ludźmi o sil­nym po­czu­ciu wy­bra­nia, w efek­cie więc zde­cy­do­wa­ny­mi in­dy­wi­du­ali­sta­mi – być może pierw­szy­mi w Śródziem­no­mo­rzu i w Eu­ro­pie (jeśli nie li­czyć niektórych fi­lo­zofów grec­kich). In­dy­wi­du­alizm zaś, jak wia­do­mo, ozna­cza sa­mot­ność i osa­mot­nie­nie. A lu­dzie sa­mot­ni – to również rzecz wia­do­ma – od­czu­wają szczególnie silną po­trzebę wspólno­ty (jeśli nie po­su­wają się do so­lip­sy­zmu, o co gno­styków także oskarżano). Dla­te­go też w gmi­nach gno­styc­kich – za­wsze prze­cież nie­licz­nych i składających się z nie­wie­lu per­fec­ti i au­di­to­res (z wyjątkiem gmin ma­ni­chej­skich, w których gro­ma­dziło się wie­lu wier­nych) – pa­no­wał duch praw­dzi­we­go bra­ter­stwa kie­rujący się mak­symą: „Ko­chaj swe­go bra­ta jak własną duszę. Strzeż go jak własnej źre­ni­cy” (Nag Ham­ma­di Co­dex II, 2, 25). O po­sta­wie ta­kiej de­cy­do­wała z jed­nej stro­ny ne­ga­tyw­na po­sta­wa – odrębność względem hoi pol­loi, so­ma­tyków, całko­wi­cie znie­wo­lo­nych przez ma­te­rię, z dru­giej wszakże po­zy­tyw­na duma z po­sia­da­nia zbaw­czej gno­sis – wie­dzy wiodącej do „praw­dzi­wej oj­czy­zny”.

Se­pa­ro­wać się od znie­na­wi­dzo­ne­go świa­ta można było, przyj­mując bierną po­stawę ne­ga­tyw­nej asce­zy, ale można też było prze­ciw­sta­wić mu się ak­tyw­nie – przez nie­ogra­ni­czo­ne używa­nie go i zużywa­nie na dro­dze amo­ra­li­stycz­ne­go li­ber­ty­ni­zmu od­rzu­cającego wszel­kie pra­wa mo­ral­ne. Oj­co­wie Kościoła oskarżali gno­styków-li­ber­tynów o naj­większe okrop­ności, przede wszyst­kim w sfe­rze sek­su­al­nej. A ci mie­li nie tyl­ko upra­wiać roz­pa­sa­ne or­gie sek­su­al­ne, ale, co więcej, w ich toku pa­ro­dio­wać kościel­ny sa­kra­ment eu­cha­ry­stii, zastępując go dia­bel­skim „sa­kra­mentem” spożywa­nia sper­my i krwi mie­sięcznej. (W tym sa­mym cza­sie Rzy­mia­nie oskarżali o po­dob­ne wsze­te­czeństwa chrześci­jan, a później, w śre­dnio­wie­czu, Kościół rzym­ski oskarżał o po­dob­ne okrop­ności ka­tarów). Za oskarżenia­mi tymi stały naj­praw­do­po­dob­niej nie tyle igno­ran­cja, co zła wola, praw­da jed­nak była inna. W prak­ty­kach tego ro­dza­ju można, jak sądzę, do­pa­try­wać się znie­kształco­nej in­for­ma­cji o ce­re­mo­niach po­krew­nych hin­du­istycz­nej tan­trze, w której dro­ga do Bóstwa pro­wa­dzi nie przez ne­gację cie­le­sności człowie­ka, lecz przez jej afir­mację i trans­for­mację: w toku ewi­dent­nie sek­su­al­nych ce­re­mo­nii tan­tryc­kich sto­su­je się tech­nikę ka­rez­zy, po­wstrzy­my­wa­nia się od or­ga­zmu i (dzięki od­po­wied­nim ćwi­cze­niom i me­dy­ta­cjom) prze­kształce­nia go w eks­tazę, w której mężczy­zna doświad­cza swej part­ner­ki jako bo­gi­ni, ko­bie­ta zaś swe­go part­ne­ra jako boga. Gno­sty­cy-li­ber­ty­ni upra­wia­li za­pew­ne po­dob­ne prak­ty­ki.

Do ilu­stra­cji prze­kor­ne­go du­cha gno­sty­cy­zmu li­ber­tyńskie­go przy­tocz­my wywód gno­sty­ka Epi­fa­ne­sa (syna Kar­po­kra­te­sa, obaj żyli w cza­sach ce­sa­rza Ha­dria­na, 117–138). W toku pro­ce­su re­in­kar­na­cji – głosił on – człowiek ma do wy­grze­sze­nia określoną pulę grzechów. Otóż gdy­by był w sta­nie wy­grze­szyć je wszyst­kie w ciągu jed­ne­go żywo­ta, wy­zwo­liłby się pod jego ko­niec. Do dzieła więc, człowie­ku! (Epi­fa­ne­sa tłuma­czy tyl­ko fakt, że for­mułując tę zachętę, miał 17 lat…).

W kon­klu­zji stwier­dzić trze­ba, że zarówno w przy­pad­ku gno­sty­cy­zmu asce­tycz­ne­go, jak i li­ber­tyńskie­go jego wy­znaw­cy kie­ro­wa­li się jedną wspólną za­sadą: wyjścia po­nad mo­ral­ność oby­czajów („pogańską”) i po­nad mo­ral­ność praw („żydowską”) i ufun­do­wa­nia jej na za­sadzie wol­ności sto­pio­nej z miłością. A wzo­rem było dla nich Chry­stu­so­we Ka­za­nie na Górze (Ewan­ge­lia według św. Ma­te­usza 5, 1-12).

Jesz­cze mniej niż o sys­te­mie ety­ki można mówić o gno­styc­kim sys­te­mie estety­ki. Toteż mu­si­my ukon­ten­to­wać się tyl­ko ogólnym stwier­dze­niem, że gno­sty­cy, gardząc pięknem ciał ma­te­rial­nych (przy­ro­dy czy sztu­ki), niewątpli­wie naj­wyżej i je­dy­nie ce­ni­li piękno du­cho­we lu­dzi i rze­czy uwięzio­nych w na­szym świe­cie, a w jesz­cze większym stop­niu piękno bez­cie­le­snych je­stestw i bytów du­cho­wych. (Wyjątkiem był tu Mani, o którym wia­do­mo, że był wy­bit­nym ma­la­rzem).

Pod­su­mo­wując, po­wie­my, że ak­sjo­lo­gia gno­styc­ka, ety­ka i estety­ka, miały cha­rak­ter spi­ry­tu­ali­stycz­ny i „zaświa­to­wy” w swej jed­no­stron­ności.

Ak­sjo­lo­gię neo­gno­zy przed­sta­wi­my na przykładzie ety­ki i estety­ki, ja­kie znaj­du­je­my w an­tro­po­zo­fii stwo­rzo­nej przez Ru­dol­fa Ste­ine­ra.

An­tro­po­zo­fia nie po­sia­da sys­te­mu ety­ki, po­nie­waż – w du­chu gno­zy chrześcijańskiej – opie­ra się na syn­te­zie za­sad wol­ności i miłości, nie zaś na pra­wach czy oby­cza­jo­wości mo­ral­nej.

W swym pod­sta­wo­wym dzie­le fi­lo­zo­ficz­nym, Fi­lo­zo­fii wol­ności z1894 roku, które w przekładzie pol­skim Ma­ria­na Wołowskie­go wyszło w 1929 roku, w moim tłuma­cze­niu zaś w roku 2000, Ru­dolf Ste­iner przed­sta­wił zarówno pod­wa­li­ny swej epi­ste­mo­lo­gii, jak i swą fi­lo­zo­fię wol­ności (mo­ral­nej).

W po­le­mi­ce z Kan­tem Ste­iner zarówno zwal­cza jego agno­sty­cyzm – tezę o ogra­ni­czo­ności ludz­kich możliwości po­zna­nia (nie­po­zna­wal­ność „rze­czy sa­mej w so­bie”) – stwier­dzając, że zdol­ności te, roz­wi­nięte przez od­po­wied­nie ćwi­cze­nia i me­dy­ta­cje, mogą odsłaniać przed człowie­kiem co­raz to nowe ob­sza­ry świa­ta (świat du­cho­wy), jak i kan­tow­skie­mu kul­to­wi pra­wa prze­ciw­sta­wia ka­te­go­rię wol­ności człowie­ka.

Wa­run­kiem tej wol­ności jest jego myślowa ak­tyw­ność. Jeśli człowiek działa po­wo­do­wa­ny im­pul­sa­mi, których nie prze­ni­ka swym myśle­niem, to jest istotą nie­wolną. Działa on na­to­miast jako isto­ta du­cho­wa wte­dy, gdy im­pul­sem jego działania jest in­tu­icja mo­ral­na w sfe­rze myśle­nia wol­ne­go od zmysłowości. Wte­dy sta­je się on istotą wolną, w so­bie sa­mej znaj­dującą pod­stawę działania.

Sto­pień wol­ności człowie­ka zależy za­tem od po­zio­mu i jakości jego myśle­nia. Kto bo­wiem nie jest w sta­nie doświad­czyć sie­bie w myśle­niu wol­nym od zmysłowości jako zmysłowe­go czy­nu wewnętrzne­go, ten nig­dy nie doj­dzie do zro­zu­mie­nia wol­ności. Tyl­ko dzięki ta­kie­mu myśle­niu można wznieść się na płasz­czyznę ide­owo-mo­ralną. Tu myśli i idee jawią mu się równie kon­kret­nie, co przed­mio­ty w świe­cie fi­zycz­nym. Człowiek jest ak­tyw­ny du­cho­wo, jeśli również w sfe­rze du­cha po­tra­fi po­ru­szać się świa­do­mie i dzięki tej zdol­ności ak­ty­wi­zu­je swą „samo-wybiórczą” fan­tazję mo­ralną. Ozna­cza to, że w wol­ny sposób sta­no­wi swe działanie, a nie tyl­ko wy­bie­ra między al­ter­na­ty­wa­mi ofia­ro­wa­ny­mi mu przez świat czy in­nych lu­dzi (jeśli bo­wiem coś wy­bie­ram, to za­wsze jest jakiś powód, dla którego to czy­nię). Być wol­nym – zna­czy móc za pośred­nic­twem mo­ralnej fan­tazji sa­me­mu – jako „ja” – określać wy­obrażenia (mo­ty­wy) dające pod­stawę działania. Człowiek jest wol­ny wte­dy, kie­dy sam wy­twa­rza te wy­obrażenia, a nie wte­dy, kie­dy je­dy­nie może zre­ali­zo­wać cu­dze mo­ty­wy. Człowiek wol­ny to ten, który może chcieć tego, co sam uważa za słuszne. Fan­ta­zja mo­ralna jest źródłem działania wol­ne­go du­cha. Dla­te­go mo­ralnie twórczy są tyl­ko lu­dzie mający tę fan­tazję. (Po la­tach Ste­iner pisał w swej au­to­bio­gra­fii Mein Le­bens­gang z 1925 roku: „Wol­ność ćwi­czy­my w woli, w uczu­ciach ją przeżywa­my, w myśle­niu ją po­zna­je­my”). Tak pojęta ety­ka jest etyką żywą, opartą na in­tu­icji, toteż nie może być ujęta w żad­nym sys­te­mie praw mo­ral­nych, z na­tu­ry swej skost­niałym i „nie­zmien­nym”.

O ile Ste­iner w pierw­szej fa­zie swej kre­acji du­cho­wej – lata 1884–1900 – w re­flek­sji etycz­nej ak­cen­to­wał przede wszyst­kim ka­te­go­rię wol­ności jako fun­da­men­tu mo­ral­ności człowie­ka, o tyle w okre­sie później­szym, aż do swej śmier­ci w 1925 roku, pod­kreślał równorzędną z nią ka­te­go­rię miłości. Jego spo­tka­nie na płasz­czyźnie du­cho­wej ze Zmar­twych­wstałym Chry­stu­sem Zba­wi­cie­lem otwo­rzyło mu oczy na zna­cze­nie „Chry­stu­so­wej za­sa­dy miłości”.

Wa­run­kiem wstępnym roz­wo­ju człowie­ka – tak jak poj­mu­je go an­tro­po­zo­fia – jest rozwój kla­row­ne­go myśle­nia, połączo­ny z roz­wo­jem mo­ral­nym. Złotą regułą wie­dzy du­cho­wej jest wymóg, by każdemu kro­ko­wi w po­szu­ki­wa­niu tej wie­dzy to­wa­rzy­szyły trzy kro­ki w roz­wo­ju własne­go cha­rak­te­ru jej ucznia.

Rozwój ten po­wi­nien być uzu­pełnio­ny roz­wo­jem uczuć ar­ty­stycz­nych. W tym sen­sie w roz­wo­ju tym za­an­gażowa­na ma być cała oso­bo­wość człowie­ka, który nim podąża.

W roz­wo­ju po­zna­nia, uczuć i woli (jako pod­sta­wy mo­ral­ności) człowie­ka, jako wa­run­ku ini­cja­cyj­nej prze­mia­ny, miej­sce cen­tral­ne zaj­mu­je Gemüt – syn­te­za umysłu, ser­ca i fan­ta­zji mo­ral­nej. Jej pod­stawą jest miłość połączo­na z od­da­niem: jest ona nie­odzow­nym skład­ni­kiem zarówno po­znaw­czej po­trze­by człowie­ka, jak i pra­gnień jego ser­ca i dążeń jego woli w sfe­rze mo­ral­nej.

Cen­trum oso­bo­wości człowie­ka – jego „ja” – musi być ini­cja­to­rem wszel­kich aktów miłości w sfe­rze myśli, uczuć i woli, jeśli miłość ta ma płynąć z wol­ności. Toteż na­sze „ja” nie może za­tra­cić się w miłości do ko­go­kol­wiek czy cze­go­kol­wiek. Przed groźbą ta­kie­go za­tra­ce­nia bro­ni je wol­ne i kla­row­ne myśle­nie. W prze­ciw­nym ra­zie człowiek, prze­kra­czając gra­ni­ce świa­ta zmysłowe­go, padłby ofiarą złudzeń i ha­lu­cy­na­cji wywołanych przez du­cho­we siły de­mo­nicz­ne. Co więcej, sama miłość po­zba­wio­na wspar­cia myśli wy­ro­dziłaby się w sen­ty­men­ta­lizm.

Ce­lem an­tro­po­zo­fii jest do­pro­wa­dze­nie człowie­ka do po­zna­nia du­cho­wej isto­ty świa­ta i sie­bie sa­me­go, co zna­czy, że po­zna­nie to musi zo­stać ogar­nięte nie tyl­ko przez myśl, lecz także przez ser­ce i wolę człowie­ka. Praw­dzi­wa miłość ma swe ko­rze­nie w świe­cie du­cha – w du­chu ko­smicz­nym i w du­chu ludz­kim. Tyl­ko wte­dy, kie­dy od­naj­du­je­my na­szych bliźnich w du­chu, od­naj­du­je­my ich w nie­znisz­czal­nej miłości. Wte­dy miej­sce lo­gi­ki myśle­nia zaj­mie lo­gi­ka ser­ca. Za­raz zaś miłość i od­da­nie świa­tu i lu­dziom uczy­ni na­sze myśle­nie ak­tyw­nym, żywym i twórczym. „Miłość bo­wiem – po­wia­da Ste­iner w jed­nym ze swych dra­matów mi­ste­ryj­nych (Prüfung der Se­ele) – niech nie za­po­mi­na, że jest siostrą mądrości”.

An­tro­po­zo­fia jako wie­dza du­cho­wa to teo­ria w ro­zu­mie­niu an­tycz­nym „wi­zji świa­ta i człowie­ka”. Dla­te­go pro­wa­dzi ona człowie­ka do mocy życia i ma prze­ni­kać cały jego sposób życia, pod­nosząc go do po­zna­nia świa­ta du­cho­we­go, gdzie w miłości zjed­no­czy się z Chry­stu­sem jako Naj­wyższą Istotą Słoneczną i Du­chem Zie­mi, tym, który związał się z ludz­kością w swym Wnie­bo­wstąpie­niu.

Wie­dza du­cho­wa po­win­na być – i jest – sto­so­wa­na w życiu prak­tycz­nym na skalę in­dy­wi­du­alną i na skalę społeczną (stąd za­ini­cjo­wa­ne przez Ste­ine­ra działania kul­tu­rotwórcze i cy­wi­li­za­cyj­ne mające na celu bu­dowę al­ter­na­tyw­nej cy­wi­li­za­cji). Wte­dy na­sze idee i poglądy prze­chodzą całko­witą prze­mianę. Na­sze po­zna­nie ule­ga spi­ry­tu­ali­za­cji, prze­ni­ka i trans­for­mu­je całe na­sze życie. Na­szych bliźnich za­czy­na­my ro­zu­mieć jako in­dy­wi­du­alności, a na­sze po­zna­nie łączy się ze sferą uczuć i ze sferą wol­ności, wyrażając się jako miłość i sza­cu­nek dla nich. Wte­dy tyl­ko będzie­my w sta­nie wniknąć w głębię za­gad­ki, jaką jest człowiek jako in­dy­wi­du­alność.

Pod­stawą zro­zu­mie­nia tej za­gad­ki jest uzna­nie, że między ludźmi po­win­na pa­no­wać miłość i har­mo­nia. Każdej isto­cie ludz­kiej mu­si­my ofia­ro­wać zro­zu­mie­nie za­ko­rze­nio­ne w miłości. Tyl­ko to może stać się fun­da­men­tem, na którym możemy zbu­do­wać życie społecz­ne god­ne du­cho­wej isto­ty człowie­ka. Mądrość prze­pełnio­na miłością jest praw­dziwą pod­stawą życia społecz­nego.

Po­zna­nie świa­ta nad­zmysłowe­go, które jest ce­lem an­tro­po­zo­fii, możemy uzy­skać tyl­ko wte­dy, kie­dy wo­bec świa­ta i lu­dzi przyj­mie­my po­stawę „po­zy­tyw­ności”, czci dla tego, co w nim mądre, piękne, do­bre, kie­dy wy­rzek­nie­my się wszel­kie­go ego­izmu. W gno­stycz­nym pro­ce­sie po­zna­nia na­sze „ja” musi zo­stać prze­mie­nio­ne. Wte­dy stwier­dzi­my, że duch ob­ja­wia się w świe­cie fi­zycz­nym i w miłości, w zdol­ności do miłowa­nia, w zdol­ności do sym­pa­tii, w umiejętności dzie­le­nia z in­ny­mi radości i trosk.

W swej myśli i działalności Ste­iner raz po raz pod­kreślał, że – szczególnie w na­szych cza­sach – po­trze­bu­je­my no­we­go po­zna­nia Chry­stu­sa. A po­zna­nie to daje nam wie­dza du­cho­wa. W tym celu po­win­niśmy ćwi­czyć się w al­tru­izmie, którego pra­wzo­rem jest Chry­stus, który dziś w Pa­ru­zji wy­cho­dzi na­prze­ciw co­raz większej licz­bie lu­dzi. Aby na­uczyć się al­tru­izmu, mu­si­my pojąć słowa św. Pawła: „Nie ja, lecz Chry­stus we mnie”.

Jeśli poj­mie­my zna­cze­nie pra­wa re­in­kar­na­cji, to roz­po­zna­my sens i wagę miłości w świe­cie. Pro­ce­sy re­in­kar­na­cji rządzą się pra­wem kar­ma­na, zgod­nie z którym przy­czy­ny po­wstałe w jed­nym życiu człowie­ka pociągają za sobą określone skut­ki w jego życiu następnym. Ale w od­nie­sie­niu do miłości przed­ucho­wio­nej nie możemy mówić w ka­te­go­riach przy­czy­ny i skut­ku. Al­bo­wiem czy­ny płynące z ta­kiej miłości nie szu­kają na­gro­dy ani w tym, ani w następnym życiu. Gdy­by tak było, byłyby to czy­ny ego­istycz­ne. Ko­rzyść od­no­si­my z miłujących czynów in­nych, jak inni od­noszą ją z miłujących czynów na­szych. Czy­ny ta­kie nie przy­noszą ko­rzyści nam, lecz przy­noszą ją świa­tu. Dla­te­go naszą głęboką troską za­wsze po­win­no być możli­wie naj­pełniej­sze da­wa­nie miłości lu­dziom i całej Zie­mi.

An­tro­po­zo­fia jest da­le­ka od po­gar­dy czy potępia­nia miłości zmysłowej. Miłość taka bo­wiem jest źródłem mocy twórczej, pro-kre­acji. Bez niej nie ist­niałby ga­tu­nek ludz­ki.

Według Ste­ine­ra czy­sta miłość tym różni się od dwóch in­nych mocy ko­smicz­nych: mądrości i mocy, że nie może ulec ani po­mniej­sze­niu, ani powiększe­niu. Czy­sta miłość wlała się w ludz­kość i w jej rozwój przez Chry­stu­sa w całko­wi­tej, do­sko­nałej pełni. Dla­te­go, według Ste­ine­ra, „ro­zu­mieć na­turę miłości – to być chrześci­ja­ni­nem” (Lie­be und ihre Be­deu­tung in der Welt). Ale zro­zu­mie­nie Mi­ste­rium Gol­go­ty – tak rzad­kie u chrześci­jan – jest możliwe tyl­ko wte­dy, gdy miłość łączy się z mądrością. (Tak Drze­wo Życia łączy się z Drze­wem Po­zna­nia).

Nasz ko­smos ma swe źródło w miłości Boga-Ojca: Ex Deo na­sci­mur; Syn Boży żył i umarł, jed­nocząc miłość z mądrością: In Chri­sto mo­ri­mur. Dla­te­go też mógł zmar­twych­wstać w Du­chu Św.: Per Spi­ri­tus Sanc­tum re­vi­vi­sci­mus. (Tak Ste­iner po­ka­zu­je sens sta­rej mak­sy­my Różo-Krzyża).

Człowiek naśla­dujący Chry­stu­sa to człowiek od­ro­dzo­ny, praw­dzi­wy chrześci­ja­nin, człowiek za­ra­zem wol­ny i prze­nik­nięty mądrością, miłością i mocą.

Czym z ko­lei jest do­bro w ro­zu­mie­niu an­tro­po­zo­fii?

W dziełach swych Ste­iner – mówiąc o roz­wo­ju mo­ral­nym ludz­kości – wyróżnił w jego dzie­jach trzy eta­py: „pogański” etap oby­cza­ju, „żydow­ski” etap pra­wa i „chrześcijański” etap jed­noczący wol­ność, mądrość i miłość.

Mo­ral­ność chrześcijańska – za­początko­wa­na przez Wcie­le­nie i Ob­ja­wie­nie Chry­stu­sa (Ka­za­nie na Górze z Ewan­ge­lii św. Ma­te­usza) – opie­ra się na fun­da­men­cie syn­te­zy tych trzech czy czte­rech war­tości. (W in­sty­tu­cjo­nal­nym chrześcijaństwie kościel­nym wol­ność mo­ral­na ist­nie­je je­dy­nie za­rod­ko­wo, ciągle jesz­cze do­mi­nu­je w nim mo­ral­ność „żydow­ska” i re­lik­to­wa mo­ral­ność „pogańska”).