Mgiełka, porzucona kotka
- Wydawca:
- Zielona Sowa
- Kategoria:
- Dla dzieci i młodzieży
- Język:
- polski
- ISBN:
- 978-83-265-0632-1
- Rok wydania:
- 2011
- Słowa kluczowe:
- coraz
- dziewczynce
- kicię
- konkursów
- kotką
- mgiełka
- mglistego
- miłośników
- płochliwa
- porzucona
- stanie
- stopniowo
- swoje
- mobi
- kindle
- azw3
- epub
Jeżeli nie widzisz powyżej porównywarki cenowej, oznacza to, że nie posiadamy informacji gdzie można zakupić tę publikację. Znalazłeś błąd w serwisie? Skontaktuj się z nami i przekaż swoje uwagi (zakładka kontakt).
Kilka słów o książce pt. “Mgiełka, porzucona kotka”
Główna bohaterka zawsze chciała mieć kotka, ale jej rodzice uważają, że jest na to jeszcze za mała. Jednak pewnego mglistego poranka dziewczynka zauważa maleńką kicię – zwierzątko jest wychudzone i nie ma obroży, więc dziewczynka uznaje, że kotka jest bezdomna. Nazywa ją Mgiełką. Mgiełka jest bardzo płochliwa, ale stopniowo zaczyna coraz bardziej ufać dziewczynce i przywiązuje się do niej. Jak długo naszej bohaterce uda się utrzymać w sekrecie przyjaźń z kotką? Co się stanie, kiedy jej rodzice odkryją, że ich córka ma już swoje zwierzątko?
Wszystkich fanów książek Holly Webb i miłośników czworonogów zapraszamy na stronę:
www.zaopiekujsiemna.com.pl
Świetna zabawa dla wirtualnych opiekunów, forum i wiele konkursów!
Polecane książki
Wesołego Alleluja Polsko Ludowa, czyli o pogmatwanych dziejach chłopskiej kultury plastycznej na ziemiach polskich
Poniżej prezentujemy fragment książki autorstwa Holly Webb
Czytaj inne książki Holly Webb:
Zagubiona w śniegu
W poszukiwaniu domu
Wróć, Alfiku!
Gdzie jest Rudek?
Czaruś, mały uciekinier
Kto pokocha Psotkę?
Figa tęskni za domem
Mgiełka,porzuconakotkaHolly WebbIlustracje: Sophy WilliamsPrzekład: Jacek Drewnowski
ISBN: 978-83-265-0177-7
Dla Tabitha
Tytuł oryginału: Misty the Abandoned Kitten
Przekład: Jacek Drewnowski
Redaktor prowadzący: Magdalena Tytuła
Korekta: Marzena Kwietniewska-Talarczyk
Typografia: Stefan Łaskawiec
Skład i łamanie: MEDIA SPEKTRUM
Copyright © for the Polish edition by
Wydawnictwo Zielona Sowa 2011
Wszystkie prawa zastrzeżone
Text copyright © Holly Webb, 2010
Illustrations copyright © Sophy Williams, 2010
Wydawnictwo Zielona Sowa Sp. z o.o.
ul. Cegielniana 4A, 30-404 Kraków
tel./fax 12-266-62-94, tel. 12-266-62-92
www.zielonasowa.pl
wydawnictwo@zielonasowa.pl
Rozdział pierwszy
Amelka ziewnęła i przewróciła się na drugi bok, żeby spać dalej. Nagle jednak znieruchomiała, a potem podskoczyła na łóżku. Dziś miała urodziny! Czy jest jeszcze za wcześnie, żeby wstać i obudzić mamę i tatę? Wzięła z szafki nocnej swój zegarek. Wpół do siódmej. Na pewno pora była już odpowiednia, zwłaszcza w urodziny.
Trzęsąc się lekko w chłodzie poranka, narzuciła szlafrok i pognała przez półpiętro do pokoju rodziców.
– O! Amelko… Wszystkiego najlepszego… – tata szeroko ziewnął. – Czy jest tak wcześnie, jak mi się wydaje?
– Już wpół do siódmej – odparła dziewczynka. – Możemy wstać? Mamo, proszę?
Mama zaczęła już powoli podnosić się z łóżka.
– Lepiej idź się ubrać.
– Dobrze! – Amelka uśmiechnęła się. Popędziła z powrotem i z cichym westchnieniem zaczęła wkładać szkolny mundurek. To było nie w porządku, że w dniu urodzin musiała iść do szkoły. Ale, skoro wstała wcześniej, możliwe, że mama pozwoli jej rozpakować część prezentów…
Ochoczo zbiegła po schodach i wpadła do kuchni.
– Ojej! – wykrzyknęła, siadając przy stole przed stertą prezentów urodzinowych. Uśmiechnęła się, gdy zobaczyła, że mama powiesiła na oknie kolorowe lampki. – Wyglądają super!
– Wiesz, skoro musisz iść do szkoły, starałam się, żeby przynajmniej śniadanie było niezwykłe – mama położyła przed nią czekoladowy rogalik.
W tym momencie do kuchni wszedł tata.
– Mam nadzieję, że masz jednego i dla mnie – powiedział, przytulając Amelkę. – Wszystkiego najlepszego!
– No, dalej, otwórz prezenty! – zachęciła z uśmiechem mama.
Dziewczynka sięgnęła po najbliższy pakunek, który był obiecująco miękki.
– O, cudny. Babcia miała nosa! – stwierdziła, gdy zerwała papier i wyciągnęła fioletową bluzę z kapturem i różowym satynowym kotem naszytym na plecach oraz błyszczącymi tu i ówdzie gwiazdkami.
Mama się uśmiechnęła.
– Powiedziałam jej: „cokolwiek, byle z kotem”.
Kiedy Amelka rozpakowała wreszcie wszystkie prezenty, tata pokręcił głową.
– Wiesz co, można by pomyśleć, że lubisz koty! – zauważył, patrząc na koszulkę z kotem, pudełko na drugie śniadanie z kotem, piórnik z kotem oraz cudnego pluszowego persa na kolanach córki. Rodzice wiedzieli, jak bardzo córka uwielbia koty. Uważali jednak, że jest za mała, żeby mieć zwierzątko, choć wiele razy o to błagała.
– Chodź, musimy iść do szkoły – przypomniała mama. – Umówiłam się, że dziś pójdziesz na podwieczorek do Lilki.
Dziewczynka podniosła na nią zdziwione spojrzenie. Pierwszy raz o tym słyszała.
Tata puścił do niej oko.
– Potrzebuję trochę czasu, żeby przygotować niespodziankę, którą dla ciebie mamy. Nie zauważyłaś, że sami nic ci jeszcze nie daliśmy? Prezent od nas będzie na ciebie czekał, kiedy wrócisz do domu.
– Och! – rozpromieniła się Amelka. Brzmiało to bardzo ekscytująco…
– Myślisz, że ta niespodzianka to może być kotek? – spytała Amelka Lilkę chyba piętnasty raz tego dnia. Dziewczynki dopiły herbatę i poszły do pokoju Lilki, żeby porozmawiać.
Jej najlepsza przyjaciółka westchnęła.
– Nadal nie wiem! A miałaś wrażenie, że zmienili zdanie, kiedy prosiłaś ostatni raz?
Amelka pokręciła głową.
– Mama powiedziała, że jestem za mała, żeby opiekować się zwierzakiem. Mówiłam jej, że ty masz kota!
Lilka uśmiechnęła się i pogłaskała Marutę, swoją dużą pręgowaną kotkę, zwiniętą w kłębek na kapie między nimi.
– Mam szczęście. Mama uwielbia koty. Nie musiałam prosić!
– Może tata potrzebował czasu, żeby pojechać po kotka – zastanawiała się na głos Amelka. – Nic innego nie przychodzi mi do głowy. Oj, zupełnie nie wiem! – nachyliła się, aż jej nos znalazł się przy nosku Maruty, która popatrzyła na nią zaspanym wzrokiem. – Szkoda, że nie możesz mi powiedzieć. Dostanę wreszcie kotka?
Maruta ziewnęła, odsłaniając wszystkie ząbki.
– Hmm. Nie jestem pewna, co to znaczy – westchnęła Amelka. – O! Czy to dzwonek do drzwi? – wy krzyknęła, zrywając się na nogi.
Lilka zmarszczyła brwi.
– To nieuprzejme tak się cieszyć, że wracasz do domu! – roześmiała się na widok przejętej nagle miny przyjaciółki. – Tylko żartuję! Idź! No idź! Trzymam za ciebie kciuki! Zadzwoń i powiedz, jeśli to naprawdę będzie kotek!
Kilka ulic dalej maleńka czarna kotka siedziała w kartonowym pudełku i smętnie miauczała. Nie podobało jej się tutaj i nic nie pachniało, jak należy. Pragnęła wrócić do swojego ukochanego domu.
– Ćśśś, ćśśś, Czarnusiu – znad pudełka dobiegł chrobot i kicia nerwowo podniosła wzrok. – Wyjmę cię, maleńka.
Kotka wtuliła się w kąt, gdy ciemne pudełko się otworzyło. Potem pisnęła z ulgą. To była jej właścicielka!
Pani Janicka włożyła rękę do środka i delikatnie ją podniosła. Zagłębiła się w fotelu i kotka skuliła się na jej kolanach.
– Możemy się pobawić z Czarnusią, babciu? – dwoje dzieci weszło za panią Janicką do pokoju. – Proszę! – zapiszczała dziewczynka.
– Maju, uspokój się! – powiedziała zdecydowanym tonem kobieta. – Przestraszysz ją.
Kotka podniosła wzrok na dzieci wyciągające do niej rączki i wtuliła się w rozpinany sweter właścicielki.
– Chciałem ją tylko pogłaskać – błagał chłopczyk.
– Przykro mi, Danielu. Wiem, że oboje chcecie się przywitać, ale ona dopiero przyjechała, a wcale nie jest przyzwyczajona do towarzystwa dzieci. Niedługo na pewno się tu zadomowi. Wtedy będziecie się z nią mogli bawić, ile dusza zapragnie.
– Nie męczcie babci, jedno z drugim. Wiecie, że musi wypocząć i wydobrzeć – w drzwiach stanęła matka dzieci. – Chcesz herbaty albo czegoś innego, mamo?
– Nie, nie, Sabinko, dziękuję. Posiedzę tutaj z Czarnusią.
– Dobrze. Chodźcie, dzieci. Nie zapomnijcie zamknąć drzwi. Wiecie, że Czarnusia musi tutaj zostać przez kilka najbliższych dni.
Dzieci wybiegły za mamą i kotka się odprężyła. To nie był dom, ale przynajmniej była tu pani Janicka.
– Ojej, to wielka zmiana, prawda? – starsza pani podrapała ją pod bródką.
– Tak czy owak Sabina ma rację. Będzie mi lepiej tutaj, gdzie może mieć mnie na oku.
Ale Czarnusia nie słuchała. Znowu się naprężyła, jeżąc sierść na maleńkim czarnym ogonku. Maja i Daniel jednak nie zamknęli porządnie drzwi i stał w nich inny kot.
Duży kot syjamski patrzył na nią okrągłymi niebieskimi oczami. Miauknęła nerwowo. Czyżby ten dom należał już do innego kota?
Pani Janicka podniosła na niego wzrok.
– O, przyszedł Cezar. Nie martw się, Czarnusiu. To przyjaciel. Sabinka mówiła, że nie będzie problemów. Najmniejszych problemów.
– Chodź do ogrodu! – tata Amelki otworzył tylne drzwi z rozemocjonowaną miną.
– Prezent jest na dworze? – spytała z powątpiewaniem dziewczynka. Czemu kotek miałby być na dworze? Wyszła na zewnątrz i popatrzyła na rozpromienionych rodziców.
– Spójrz na drzewo! – tata wskazał duży kasztanowiec na skraju ogrodu.
– O! Domek na drzewie! – stwierdziła Amelka z niemałym zaskoczeniem.
– Nie podoba ci się? – w głosie taty zabrzmiał nagle niepokój.
– Bardzo mi się podoba – Amelka przytuliła się mocno się do ojca. Była to prawda. Zawsze chciała mieć własną, małą kryjówkę. Tylko że to nie był kotek…
– Może wejdziesz go sobie obejrzeć? – zaproponowała mama.
Amelka przebiegła przez ogród i wspięła się po drewnianej drabinie, którą tata przymocował do pnia.
Domek