Mój niesforny szczeniak cz. 4. Urwis na pidżama party
- Wydawca:
- Zielona Sowa
- Kategoria:
- Dla dzieci i młodzieży
- Język:
- polski
- ISBN:
- 978-83-7895-593-1
- Rok wydania:
- 2013
- Słowa kluczowe:
- będzie
- grzeczny
- końcu
- może
- niesforny
- obawia
- party
- pidżama
- piesek
- przyjęcie
- szczeniak
- urodzinowe
- urwis
- zabraknąć
- znów
- mobi
- kindle
- azw3
- epub
Jeżeli nie widzisz powyżej porównywarki cenowej, oznacza to, że nie posiadamy informacji gdzie można zakupić tę publikację. Znalazłeś błąd w serwisie? Skontaktuj się z nami i przekaż swoje uwagi (zakładka kontakt).
Kilka słów o książce pt. “Mój niesforny szczeniak cz. 4. Urwis na pidżama party”
Zbliżają się urodziny Eli. Dziewczynka marzy o tym, aby zorganizować urodzinowe przyjęcie. Dziewczynka wie, że na przyjęciu nie może zabraknąć też Urwisa! Mama jednak obawia się, że piesek znów będzie się źle zachowywał i początkowo nie chce się na to zgodzić. Czy Urwis będzie w końcu grzeczny i nie popsuje urodzi Eli?
Polecane książki
Poniżej prezentujemy fragment książki autorstwa Holly Webb
Mój
niesforny
szczeniakUrwisDla Williama – H.W.Dla Si – K.P.
Tytuł oryginału: My Naughty Little Puppy. Rascal’s Sleepover Fun
Przekład: Jacek Drewnowski
Redaktor prowadząca: Sylwia Burdek
Korekta: Teresa Lachowska
Skład i łamanie: Bernard Ptaszyński
Copyright © for the Polish edition by
Wydawnictwo Zielona Sowa, Warszawa 2013
Wszystkie prawa zastrzeżone.
Text copyright © Holly Webb, 2011
Ilustrations copyright © Kate Pankhurst, 2011, 2012
ISBN 978-83-7895-593-1
Wydawnictwo Zielona Sowa Sp. z o.o.
00-807 Warszawa, Al. Jerozolimskie 96
tel. 22 576 25 50, fax 22 576 25 51
www.zielonasowa.pl
wydawnictwo@zielonasowa.pl
Rozdział
pierwszyUrwis na zakupach
– Zostań, Urwisie. Dobry piesek – Ela poklepała łebek Urwisa, a on podniósł na nią lśniące, pełne nadziei oczy. Wokół unosiły się smakowite zapachy, a on był głodny. Zawsze był głodny i ślinka mu ciekła, gdy czuł cudowną woń pieczywa dolatującą zza drzwi supermarketu.
Ela ruszyła za swoją mamą, oglądając się przez ramię na Urwisa.
– To nie potrwa długo – zawołała do niego z nadzieją, że nic mu się nie stanie. Nie przywykł do zostawania samemu, ale mama chciała wpaść do sklepu po drodze do domu, gdy wracały ze spaceru w parku. – Może lepiej z nim zostanę – zaproponowała z niepokojem w głosie.
Mama uśmiechnęła się.
– Nic mu nie będzie, Elu. Musimy się tylko pospieszyć. A będę cię potrzebować, bo mają tu na wystawie piękne torty urodzinowe. Pomyślałam, że wybierzesz któryś i będziemy mogły zamówić go z wyprzedzeniem na twoje urodziny.
Dziewczynka z radością pokiwała głową.
– Niedługo wrócimy, Urwisie!
Piesek chciał iść za nią i cicho zaskamlał, nie wiedząc, dokąd poszła. Pociągnął smycz, próbując podążyć za panią, ale Ela przywiązała ją do metalowego uchwytu w ścianie.
Ela i mama weszły do sklepu i ruszyły w kierunku tortów na przeciwległym końcu.
– O! Spójrz na ten! – Ela podziwiała wystawę tortów i wskazała jeden udekorowany syrenką na górze. Jej ogon ciągnął się wzdłuż boku tortu.
– Jest też tort z psem, ale to dalmatyńczyk. Myślisz, że zrobiliby tort z Jackiem Russellem, takim jak Urwis?
Mama popatrzyła na nią z powątpiewaniem.
– Nie wiem, ale chyba można spytać.
– Tort czekoladowy… z brązowym i białym lukrem – dodała Ela z nadzieją.
Ale mama zmarszczyła brwi.
– Co tam się dzieje?
Dwie pracownice sklepu w towarzystwie ochroniarza, który rozmawiał przez krótkofalówkę, biegli alejką między półkami. Ela odwróciła się, by zobaczyć, dokąd tak pędzą.
– Nie, raczej nie jest groźny… ale nigdy nie wiadomo… – mówił ochroniarz przez radio.
Dziewczynka podniosła głowę, patrząc na mamę oczami szeroko otwartymi z przerażenia. Miała straszne przeczucie, że wie, o kim mowa.
– Uwiązałaś Urwisa, prawda? – spytała mama.
– Tak, oczywiście! – odparła szybko Ela. – Ale wiesz, jaki on jest… – dodała.
Ela nadal miała nadzieję, że całe zamieszanie nie ma z nimi nic wspólnego, a jej szczeniak wciąż siedzi grzecznie na zewnątrz. Ale wtedy po sklepie poniosło się echem donośne szczekanie i Urwis puścił się ku niej radosnym pędem, ciągnąc za sobą smycz i niosąc w pysku resztki opakowania dość drogich ciastek.
Upuścił ciastka i wskoczył w ramiona swojej pani, liżąc jej całą twarz. Nie wiedział, gdzie się podziała dziewczynka, i teraz bardzo się ucieszył na jej widok.
– Zabierzmy go stąd, Elu – mruknęła mama, zbierając to, co zostało z paczki ciastek. W tym momencie podszedł do nich ochroniarz.
– A zatem to twój pies? – spytał, patrząc na Urwisa spod ściągniętych brwi.
– Bardzo przepraszam! – jęknęła Ela. – Uwiązałam go na dworze, naprawdę! Musiał jakoś odczepić smycz, a potem przyszedł mnie szukać.
– Weszłyśmy tylko na chwilę – mruknęła mama. – Już zabieramy go do domu… I oczywiście zapłacę za ciastka…
– Żeby się to więcej nie powtórzyło! – powiedział im surowo ochroniarz, a gdy Ela i mama oddaliły się, dodał: – I kupcie książkę o wiązaniu węzłów!
– Elu, słowo daję, w życiu nie było mi tak wstyd – mama była czerwona jak burak, gdy pospiesznie płaciła za ciastka. – Chyba już nigdy nie będziemy mogły tu przyjść!
Urwis wychylił się ponad ramieniem Eli, patrząc z żalem na to miejsce pełne wspaniałych zapachów. Cieszył się, że znalazł swoją panią, ale czemu musieli tak szybko stąd wychodzić?
Ela i mama szły do domu dosyć szybko, a Urwis truchtał między nimi. Policzki mamy wciąż były czerwone ze wstydu, a Ela zastanawiała się, czy to oznacza, że jednak nie dostanie tortu urodzinowego. „Ale mamie wreszcie przejdzie… prawda?” – miała nadzieję Ela.
To jednak nie był zapewne dobry moment na pytanie o przyjęcie. Ela bardzo liczyła, że będzie mogła po przyjęciu zorganizować pidżama party, ale mama nie wydawała się szczególnie zachwycona tym pomysłem. Gdy Ela spytała ją o to pierwszy raz, mama powiedziała, że to przemyśli, i ciągle nie powiedziała ani „tak”, ani „nie”. Była zdania, że w pokoiku Eli nie ma miejsca na to, aby spały tam dodatkowe osoby, chociaż dziewczynka uważała, że zmieści się jej najlepsza przyjaciółka, Krysia, a także Janka i Lidka, chociaż może nie będą mogły oddychać, ściśnięte na podłodze.
– Naprawdę go przywiązałam, mamo – powiedziała cicho.
Mama opuściła na nią wzrok i westchnęła.
– Wiem, Elu. To nie twoja wina. Nie powinnam proponować, żeby zostawiać go samego przed sklepem. Ciągle jest mały i nie rozumie, co się dzieje.
Ela popatrzyła na Urwisa. Odpowiedział jej spojrzeniem błyszczących oczu i mimowolnie się uśmiechnęła. Czasami podejrzewała, że piesek po prostu lubi być niegrzeczny, ale i tak go kochała.
Rozdział
drugiKtoś nowy
– Czułam się tak, jakby