Strona główna » Obyczajowe i romanse » Ms. Manwhore

Ms. Manwhore

5.00 / 5.00
  • ISBN:
  • 978-83-65506-45-0

Jeżeli nie widzisz powyżej porównywarki cenowej, oznacza to, że nie posiadamy informacji gdzie można zakupić tę publikację. Znalazłeś błąd w serwisie? Skontaktuj się z nami i przekaż swoje uwagi (zakładka kontakt).

Kilka słów o książce pt. “Ms. Manwhore

MALCOLM SAINT POKAZUJE SWOJE BYNAJMNIEJ NIE ŚWIĘTE OBLICZE PO RAZ OSTATNI

Zapoznaj się z ostatnią częścią najbardziej elektryzującej serii. Przepełniona pasją relacja, która wywołała szybsze bicie serca u niejednej czytelniczki, wybucha ze zdwojoną siłą na kartach Ms. Manwhore.

Jaki los czeka najmodniejszą parę w Chicago?

Czy między Malcolmem i Rachel nadal jest intensywna chemia?

Czy uda im się pokonać problemy wynikające z nie tak niewinnych kłamstewek, których dopuściła się dziennikarka?

Przed Malcolmem Saintem decyzja, która zaważy na całym jego życiu. Ustatkować się czy dalej usidlać kobiety, które przecież same wpadają mu do łóżka?

ELEKTRYZUJĄCA, OSZAŁAMIAJĄCA, OBŁĘDNA

FINAŁ GODNY CAŁEJ SERII

___

Katy Evans mieszka w południowym Teksasie z mężem, dwojgiem dzieci oraz trójką leniwych psów. Uwielbia piesze wycieczki, książki, pieczenie ciast, a także spędzanie czasu z rodziną i z przyjaciółmi. To bestsellerowa autorka serii REAL i MANWHORE. Więcej informacji o Katy Evans można odnaleźć na jej stronie internetowej: KatyEvans.net.

Polecane książki

Książka jest niezwykła i zaskakująca. Udowadnia, że każdy może odnaleźć w sobie wewnętrznego mistrza i podzielić się ze światem własnym odkryciem. Zawiera nie tylko autorskie techniki pracy z kamertonami, ale również nietuzinkową biografię, opis poszukiwań oraz ewoluowania sposobów pracy z dźwiękiem...
Spokojne i dostatnie życie Giovanniego – trzydziestoletniego pisarza – kończy się, gdy przez portal internetowy kontaktuje się z nim Ona. Nie zna nawet jej imienia, jednak ona zdaje się wiedzieć o nim wszystko. Czat z tą tajemniczą kobietą, początkowo niewinny, z upływem dni przekształca...
Pewnego dnia Esther Vaughan znika bez śladu. Współlokatorka odnajduje w jej rzeczach niepokojące listy, pełne miłosnych wyznań i jawnych pogróżek. Jeżeli napisała je Esther, to cierpi na poważne zaburzenia i może być niebezpieczna. Tego samego dnia w pewnym miasteczku pojawia się t...
Emerytowany stoczniowiec, który zostaje zmuszony do prowadzenia „nadmorskiego pensjonatu”, prezydent usiłujący za wszelką cenę zwiększyć prestiż swojego miasta, nieudolny nauczyciel historii, próbujący ratować resztki godności i urodzony na Pomorzu Niemiec pragnący odzyskać utracone prawa do swo...
Wielka historia świętego Graala. Pierwszą jej wersję spisano w języku starofrancuskim, mniej więcej w pierwszej połowie trzynastego wieku, jako kontynuację niedokończonego dzieła Chretiena De Troyes Parsifal z Walii, czyli opowieść o Graalu. Autor utworu jest nieznany. Graal (inaczej Święty Graal, S...
Poradnik do gry Darksiders zawiera przede wszystkim kompletny opis przejścia wszystkich etapów. Znalazły się tu także wskazówki dotyczące walki z większością przeciwników, a także szczegółowe taktyki wykorzystywane w potyczkach z bossami. Darksiders - Xbox 360 - poradnik do gry zawiera poszukiwane p...

Poniżej prezentujemy fragment książki autorstwa Katy Evans

kiedy skończyłam pisać Manwhore + 1, nie byłam jeszcze gotowa na to, aby pożegnać się z Malcolmem i Rachel. Chciałam wiedzieć, co miało miejsce później, miałam ochotę to zobaczyć. Książkę tę dedykuję wszystkim, którzy podzielają moje pragnienie.

Wznieśmy toast za każde „tak”.

–Tak, tak, tak, tak!

Słowo „tak” wypowiedziałam cztery razy, gdyż raz to dla mojego chłopaka za mało.

Przeżywam najwspanialszy dzień w swoim życiu.

Wzbiera we mnie tak wielkie podekscytowanie, że nie jestem w stanie siedzieć nieruchomo.

Jem właśnie kolację z Najseksowniejszym Mężczyzną na Ziemi na szczycie jednego z najbardziej prestiżowych wieżowców Chicago. Miasto skrzy się milionami świateł. Wokół stolika poustawiano nagrzewnice, chroniące nas przed chłodnym wiatrem. Droga, którą mój mężczyzna zaprowadził mnie na ten taras, jest udekorowana maleńkimi elektrycznymi świecami.

Żadne z nas nie zwraca uwagi na wyśmienitą kolację zaserwowaną przez szefów kuchni.

Nie potrafimy przestać się dotykać; bez przerwy nachylamy się ponad stołem, aby się pocałować.

Cofam się myślami do chwili sprzed kilku zaledwie minut, kiedy usłyszałam, że Saint mnie kocha… że chce się ze mną ożenić…

O Boże, on chce się ze mną ożenić.

Ten mężczyzna potrafi wszystko, co zwyczajne, zamienić w nadzwyczajne. Męską koszulę. Zielone winogrono. Dwa łańcuszki. Bilet na mecz baseballowy. Odwiedziny w biurze. Wieczór. Łóżko.

Cóż, dzisiaj Malcolm Saint przekształcił mój zwyk­ły dzień pracy w dzień, w którym zostałam jego narzeczoną. Pierwszą i jedyną.

Jesteśmy oficjalnie… zaręczeni!

Malcolm wygląda w tej chwili na bardzo z siebie zadowolonego; ciemne włosy ma lekko potargane wiatrem, uśmiecha się i rzucając spojrzenie spod ciemnych rzęs, dolewa mi wina.

Nie spuszcza ze mnie wzroku. Uważnie mi się przygląda tymi swoimi roztańczonymi, zielonymi oczami, a kiedy odstawia butelkę do stojącego obok srebrnego wiaderka, wdycham chłodną bryzę.

Oboje jesteśmy ubrani w stroje, w których pojawiamy się w pracy: Malcolm jakiś czas temu pozbył się marynarki i krawata, a także rozpiął dwa górne guziki koszuli, ja natomiast mam na sobie ołówkową spódnicę i elegancką bluzkę, a włosy związane w niedbały kok.

– O czym myślisz? – pyta miękko, po raz kolejny ujmując moją dłoń. Przesuwa po niej kciukiem.

Uśmiecham się do niego, a między nami zapada cisza. Taka, która aż drży od niewypowiedzianych słów.

Słów w rodzaju: Naprawdę to robimy? Tak, naprawdę!

– Raz jeszcze odtwarzam w myślach twoje oświadczyny – wyznaję, śmiejąc się cicho. – Jestem niemądra, wiem.

On także się śmieje i zbliża moje palce do swych ust.

– Chcesz, żebym jeszcze raz to powiedział?

W jego oczach pojawia się szatański błysk, a ja przygryzam wargę i kiwam głową.

– Wyjdź za mnie, Rachel. – Głos lekko mu się łamie. Malcolm nachyla się nad stołem, kładzie dłoń z tyłu mojej głowy i przyciąga ją ku sobie, aby nasze usta mogły się spotkać.

– Tak – szepczę, a potem on mnie całuje powoli i zmysłowo. – Kocham cię, Malcolmie – mruczę, muskając językiem jego język.

– Ja ciebie też – mówi ochryple do moich ust.

Kiedy odrywamy się od siebie, moje serce rośnie z miłości. Zerkam na lewą dłoń i tak… oto dowód, pierścionek na palcu, niedaleko miejsca, gdzie kciuk Malcolma nieprzerwanie gładzi moją skórę.

To najpiękniej lśniący brylant, jaki w życiu widziałam.

Pierścionek ten należał do matki Malcolma; kamień osadzono na platynowym krążku, kamień, który połyskuje i wydaje się pełen życia, nawet teraz, kiedy odbija się w nim tylko światło księżyca i świec.

Nie mogę uwierzyć, że ten pierścionek, ten przepiękny pierścionek, znajduje się teraz na moim palcu. Niezwykły, skrzący się, idealny. Nie mogę oderwać wzroku od pierścionka, który dał mi Saint. Który wsunął na serdeczny palec mojej lewej dłoni.

Przyglądam mu się z uwielbieniem nawet wtedy, kiedy Saint patrzy się na mnie.

Ponad metr osiemdziesiąt bezwzględnego biznesmena, takiego, w którym drzemie siła tysiąca burz. Ten bezbrzeżnie tajemniczy, niezwykły mężczyzna nigdy nie był częścią moich planów. A mnie z całą pewnością nie uwzględniały jego plany.

Ale teraz naszą przyszłością jest związek małżeński.

Teraz mój niesamowicie seksowny narzeczony opiera się o krzesło niczym car, przyszpilając mnie tym swoim przenikliwym spojrzeniem.

Saint od dość dawna jest symbolem gracza i najbardziej pożądanym kawalerem w Chicago. I mam pewność co do tego, że koledzy tego faceta i jego irytujące fanki padną z wrażenia, kiedy się dowiedzą o naszych zaręczynach. Moje przyjaciółki i mama pewnie też.

– Dziewczyny dosłownie oszaleją. Ale chcę widzieć ich miny, kiedy im o tym powiem. – Biorę łyk wina. – Chłopacy wiedzieli, że zamierzasz mi się oświadczyć?

Wyjmuje telefon, wystukuje wiadomość i odkłada go na stół.

– Teraz już wiedzą. – Uśmiecha się szeroko.

A ja na widok jego spojrzenia czuję miękkość w kolanach.

Saint odsuwa się razem z krzesłem, żeby zrobić dla mnie miejsce, a ja bez słowa obchodzę stół i siadam mu na kolanach.

Przytula mnie perfekcyjnie. Z czułością, ale nie przesadnie mocno, mówiąc mi przez to jestem tutaj, ale nie znajdujesz się w pułapce. Na swój sposób namawia mnie, abym się w niego wtuliła – namawia, ale nie rozkazuje. Cechuje go pewność siebie i w taki właśnie sposób zdobywa to, czego pragnie, zawsze wykorzystując w tym celu cierpliwość i wytrwałość. Lubi świadomość, że zasłużył na to, co ma.

Przesuwa kciukiem po moich ustach, jakby je przygotowywał do pocałunku.

– Zamierzam cię całować. Wszędzie. Przez całą noc.

Delikatnie muska wargami kącik moich ust, a ja nie tylko jestem gotowa na kolejne pocałunki, ale także nie mogę się ich doczekać. Pragnę pocałunków, które będą trwały aż do rana.

Kiedy przytulam się do jego twardego, ciepłego torsu i czuję, jak męskie usta całują drugi kącik moich ust, jestem jednym wielkim wyczekiwaniem. Wydaję pełne zadowolenia westchnienie, a wtedy Saint unosi moją dłoń, całuje knykcie i uważnie przygląda się pierścionkowi. Marszczy lekko brwi.

– Będzie go trzeba oddać do zmniejszenia.

– Nie chcę go na razie zdejmować. – Zakrywam go zaborczo i uśmiecham się przebiegle. – Owinę taś­mę klejącą wokół palca, żeby spuchł, i pierścionek nie będzie się zsuwał.

– Cóż za klasa – rzuca wesoło.

Oboje się śmiejemy. Po chwili on zbliża swoje uśmiechnięte usta do moich warg. Na widok płonącego spojrzenia Sainta mój uśmiech blednie. Zarzucam mu ręce na szyję, wygłodniała i tak desperacko w nim zakochana.

– Pocałuj mnie, Sin – szepczę. – Pocałuj mnie tak, jak gdybyśmy właśnie się zaręczyli.

Zanosi mnie do swojej sypialni. Przytula tak mocno, że nie mogę złapać tchu, ale ja wcale nie chcę oddychać.

Rozbieramy się, a potem przez pół godziny pieścimy się w łóżku; nasze usta są złączone, smakują się nawzajem, czerpią swoje ciepło. Od pocałunków wargi mam czerwone i spuchnięte, a moja skóra mus­kana opuszkami jego palców wręcz płonie.

Boże. Czuję się jak Wenus. Piękna, słaba, silna – kiedy czule szepcze, jak cudowne są mój smak, zapach i dotyk.

– Naprawdę cię kocham. – Trzy słowa wypowiedziane cicho ze zdumieniem, chrapliwy szept w moim uchu.

– Ja ciebie też.

Ciepłe palce gładzą moje krągłości, a ja przesuwam dłońmi po umięśnionym torsie i patrzę Saintowi w oczy. W porównaniu z twardym, męskim ciałem pościel pode mną wydaje się taka miękka i delikatna. Silne, zdecydowane usta ponownie obejmują w posiadanie moje wargi. Całujemy się przez długą chwilę, odrywając się od siebie tylko po to, aby nabrać tchu.

Czuję na twarzy jego gorący oddech.

– Uwielbiam słuchać, jak mówisz „tak”.

Uśmiecham się do niego.

– Mmm. Tak – powtarzam, zmysłowa i wyuzdana.

Odwzajemnia uśmiech i wygląda tak chłopięco i beztrosko. Po chwili znowu poważnieje. W jego oczach ponownie maluje się głód.

Siada, wciąga mnie na siebie i przywiera ustami do moich warg. Ani na chwilę nie odrywając ich od mojej skóry, przesuwa je w dół po szyi, aż dociera do jednej z brodawek i zaczyna ją ssać.

Czuję mrowienie w całym ciele, a krew w moich żyłach zaczyna wrzeć. Siedzimy na łóżku, ja z nogami oplatającymi jego biodra, pod pośladkami czuję jego uda. Usta i dłonie Sainta dosłownie mnie pochłaniają.

Kołyszę biodrami, błagając go o to, żeby mnie sobą wypełnił. On wraca do moich ust i całuje namiętnie, rozkosznie, głęboko. Brodawka twardnieje pod dotykiem jego kciuka.

Nim dociera do mnie, co robię, moje palce wpijają się w jego włosy i słyszę swoje ciche błaganie:

– Saint, proszę, tak bardzo cię pragnę…

Po tych słowach z moich piersi wydarło się westchnienie, które on ucisza swoimi wargami. Nasze ciała jeszcze bardziej się w siebie wtulają.

– Rachel, jesteś taka wilgotna.

Z moich ust wydobywa się chrapliwy jęk, kiedy Saint drażni mnie czubkiem penisa. Kładzie mnie na plecach i unosi moje nogi, opierając je na swoich ramionach. Wchodzi we mnie centymetr po centymetrze, a każdemu jego ruchowi towarzyszy nieziemska rozkosz. Otula mnie zapach jego mydła. Wszystkie moje zmysły są pobudzone przez Malcolma Sainta.

Całuje mnie z równą zachłannością, z jaką wypełnia mnie swoją twardością. Ciężar jego ciała wciska mnie w materac. Jęczę. Saint wykonuje rytmiczne pchnięcia, obejmując w posiadanie moją kobiecość. Przyciągam do siebie jego głowę i obsypuję pocałunkami szyję i brodę. A on wchodzi we mnie coraz szybciej i coraz głębiej.

Moje uniesione nogi napierają na jego ramiona.

– Och. Jeszcze – błagam, zaskoczona tym, że brak mi tchu.

Spełnia moje życzenie, z każdym pchnięciem dając i jednocześnie biorąc.

Czeka, aż doznam spełnienia. Chwilę później docieram na szczyt, wyrzucając z siebie imię Sainta. Szepczę, że go kocham, gdy tymczasem on przyspiesza, po czym eksploduje w moim wnętrzu.

Kiedy moje ciało staje się bezwładne, zsuwa moje nogi ze swoich ramion i kładzie się na wznak. Przytulam się do niego, a on gładzi mnie po plecach. Wzdycham, bosko zrelaksowana. Czy tak właśnie wygląda miłość? Czy uczucie staje się coraz silniejsze za każdym razem, gdy patrzy się ukochanej osobie w oczy?

Słyszę, jak robi głęboki wdech. Jest rozluźniony i zadowolony, kiedy opiera brodę o moją głowę i głaszcze mnie po włosach.

Jak to będzie – mieć go za męża?

On chyba myśli o tym samym, ponieważ spogląda na znajdujący się na moim palcu pierścionek i całuje moją dłoń, odgarniając mi z twarzy wilgotne od potu włosy.

– Pojedziemy na noc do mnie? – pytam. – Będę wtedy mogła ogłosić nowinę dziewczynom, zadzwonić do mamy, a ty wrócisz do siebie na śniadanie.

– Jestem za – odpowiada, a głos nadal ma zachrypnięty.

Udaje się do łazienki, żeby doprowadzić się do porządku, a kiedy wraca, oboje się ubieramy.

Godzinę później jesteśmy u mnie i uprawiamy boski seks – znowu.

– Boże, hałasowaliśmy? Gina… – dyszę mu w szyję, mocno go obejmując. Chichoczę z lekkim zażenowaniem.

Przytula mnie.

– Chyba już mamy dość – mówi chropawym głosem.

– Może ty – ripostuję.

Rzuca mi spojrzenie spod półprzymkniętych powiek, a potem długo, długo mnie całuje, powoli i leniwie. Obraca mnie na brzuch. Przez chwilę pieści pośladki, po czym podciąga mnie na kolana i wbija się we mnie od tyłu. Zaciskam dłonie w pięści i cicho jęczę. Łóżko trzeszczy, a w pierścionku zaręczynowym odbija się światło ulicznych latarni.

– Sezamie, ooootwórz się! – Słyszę, jak moje przyjaciółki wrzeszczą za drzwiami.

– Nie jestem Sezamem, a zresztą jeszcze śpię – burczę w poduszkę.

– Skoro mowa o śnie, to jesteś mi coś winna. Przez całą noc musiałam słuchać, jak się bzykacie, wy napalone kundle. Otwieraj! – woła Gina.

Słyszę, jak drzwi się uchylają.

– Sama jesteś? – pyta. – Jest ze mną Wynn.

– Malcolm dopiero co wyszedł – wyjaśniam zaspanym głosem i wtedy drzwi otwierają się na całą szerokość.

– OMÓJBOŻE! – piszczą i wskakują na moje łóżko.

– OŚWIADCZYŁ SIĘ? MÓW! – krzyczy Wynn.

Przekręcam się na plecy i uśmiecham tak szeroko, że aż bolą mnie mięśnie twarzy. Ciekawe, czemu pytają właśnie o to. Aż tak dobrze mnie znają? Zerkam na swoją dłoń… a tam połyskuje pierścionek z brylantem. Nie chciałam go zdjąć nawet na noc. Ale teraz szybko zakrywam go drugą dłonią.

– Rachel, nie mamy całego dnia. – Podekscytowana Wynn szturcha mnie łokciem. Wydaje się taka podjarana, jakby przed chwilą połknęła ecstasy.

– Zamierzałam zaprosić was na lunch i wtedy wam o wszystkim powiedzieć.

– I tak wisisz nam lunch, ale opowiadaj teraz. Wie o tym już cały świat, a to przecież my jesteśmy twoimi najlepszymi przyjaciółkami! – mówi z wyrzutem Gina.

– Co takiego? Jak to wie już cały świat? – Zrywam się z łóżka, chwytam laptopa i wracam z nim pod ciepłą kołdrę.

– Śmiało, zajrzyj do netu – rzuca Gina. – Pewnie wie już o tym nawet twoja matka.

Po kilku minutach ustalam, co następuje:

Jego fanki nie są zadowolone.

Osobą, która poinformowała o wszystkim świat, jest cholerny Tahoe.

No cóż, drogie panie, to oficjalne: @malcolmsaint nie jest już dostępny, bo się ZARĘCZYŁ. Od teraz na @zaklepanarachel można znaleźć i Sainta, i #grzesznika.

Odpowiedzi pojawiły się szybko i w zasadzie ich sens jest jeden:

PIEPRZYĆ TĘ DZIWKĘ, DAJĘ IM MIESIĄC!

COOOO?

Nie ma takiej możliwości, żeby Saint się ustatkował tylko z jedną laską! NIE MA!

Z trzaskiem zamykam laptopa.

– Nie – mówię. – Jestem zbyt szczęśliwa, żeby dać sobie zepsuć humor.

– Możesz przekazać Saintowi, aby kazał kretyńskiemu Rothowi to usunąć – oświadcza Gina.

– Saint jest zajęty. Spekulacje i tak się pojawią. Równie dobrze może się to dziać teraz. – Opadam na poduszkę i przymykam oczy. I w tym momencie przypomina mi się wczorajszy wieczór.

Biorę ślub z mężczyzną, którego kocham, który zabiera mnie na Plutona i Saturna, sprawia, że tracę zmysły, i dzięki któremu chcę być jak najlepsza. O Boże.

Wsuwam ręce pod kołdrę i kładę je na brzuchu. Nie używamy już prezerwatyw. Biorę pigułki, ale przysięgam, że nadal czuję go w sobie.

– No to jak, powiesz nam w końcu? – wołają, a ja siadam na łóżku.

Jak mogę im odmówić, kiedy patrzą na mnie z minami szczeniaczków błagających o zabranie ich do domu, przy czym w ich wypadku chodzi o opowiedzenie im o wszystkim?

– Najpierw kawa – mówię stanowczo.

Wstaję, myję zęby, wkładam grube, puchate skarpetki, a kiedy wychodzę ze swojego pokoju, one już warują na sofie, a na mnie czeka parujący kubek.

– O rety, dziękuję.

Siedzą, uśmiechając się tak szeroko jak jeszcze nigdy.

Pociągam łyk kawy, żeby sprawiać wrażenie spokojnej – jakby nie spotkała mnie właśnie najwspanialsza rzecz w życiu, nie licząc poznania Sina – i w sumie sama nie wiem, od czego zacząć.

– No więc tak. – Nagle zalewa mnie fala tak przemożnego szczęścia, że aż mnie ściska w gardle, więc jedynie wyciągam rękę i pokazuję im pierścionek.

– Powiesz mamie? – chrypi Gina.

– Zaraz do niej zadzwonię i powiem, że przyjadę. Chcę to zrobić osobiście.

– Rachel! – woła Wynn. Obie mnie ściskają i popędzają, żebym zrobiła to natychmiast.

Kiedy spotykasz się z jakimś facetem od kilku miesięcy i jest to twój pierwszy związek, twoja matka zaczyna robić sobie nadzieję. To naturalne, że chce dla swojej córki wszystkiego, co najlepsze. Stałej pracy. Przyjaciół. Szczęścia. Obserwuje, jak się miotasz, próbując ci pomagać, a jednocześnie pozwalając rozwijać skrzydła, jednak w chwili gdy dostrzega coś, co może cię jeszcze bardziej uszczęśliwić – coś, co wydaje się niemożliwe – zaczyna w niej kiełkować nadzieja.

– Rozmawialiście w ogóle o ślubie? – zapytała mnie podczas niedawnych odwiedzin.

– Nie. Mamo! Mam dwadzieścia trzy lata.

– Byłam pewna, że oświadczy ci się w twoje urodziny – rzekła.

– Przestań marzyć. Poza tym wszystko układa się doskonale.

Jestem dziennikarką, ale wiele się jeszcze muszę nauczyć. Czytam rozmaite historie, piszę je i uwielbiam je, ale nie jestem bohaterką jednej z nich. To jestem ja, prawdziwa, zwyczajna kobieta, szczerze zdumiona faktem, że znalazła miłość, że mężczyzna, w którym się zakochała, szczerze ją kocha… ale moja matka nie przestaje zadawać pytań.

Wtórują jej twoje przyjaciółki. Zwracają uwagę na te wszystkie przyjęcia, gale dobroczynne i premiery filmowe, no i z całą pewnością zapamiętały wycieczkę, na którą zabrał cię do Napa. Zaczynają dostrzegać, że częściej bywa w klubie z tobą niż z kolegami. I wygląda na to, że wpisują sobie to wszystko do tabeli, żeby się upewnić, jak bardzo poważny jest wasz związek. A że jest poważny, to nie ulega wątpliwości. Bardzo poważny. Sama masz tego świadomość. Jesteś tak zakochana, że bardziej się już chyba nie da. No i twoje przyjaciółki zaczynają podejrzewać, że on czuje to samo do ciebie.

I pytają z ciekawością, czy poruszaliście temat ślubu, i marszczą brwi, kiedy je besztasz: „Jasne, że nie, nie bądźcie niemądre”. Jakby dodały sobie właśnie w myślach dwa do dwóch, a twoja odpowiedź to nie cztery, a więc nie jest prawidłowa. O nie, nie.