Na ratunek Rufiemu
- Wydawca:
- Zielona Sowa
- Kategoria:
- Dla dzieci i młodzieży
- Język:
- polski
- ISBN:
- 978-83-265-0538-6
- Rok wydania:
- 2012
- Słowa kluczowe:
- dzieci
- forum
- godzinach
- mogą
- poszukiwania
- ratunek
- rufiemu
- wakacje
- wybiera
- wyczekują
- zabawa
- zabrać
- mobi
- kindle
- azw3
- epub
Jeżeli nie widzisz powyżej porównywarki cenowej, oznacza to, że nie posiadamy informacji gdzie można zakupić tę publikację. Znalazłeś błąd w serwisie? Skontaktuj się z nami i przekaż swoje uwagi (zakładka kontakt).
Kilka słów o książce pt. “Na ratunek Rufiemu”
Bliźnięta, Patrycja i Adam, nie mogą się doczekać wakacji, zwłaszcza że planują wyjazd nad morze. Bardzo cieszą się również z tego, że na wakacje będą mogli zabrać z sobą swojego ukochanego szczeniaczka. Szczeniak uwielbia długie spacery po plaży, szczególnie cieszy go wskakiwanie do morza oraz kopanie w piasku. Na spacerach poznaje również nowe zwierzątka - interesują go wiewiórki, które bardzo lubi gonić. Pewnego razu po raz pierwszy sam wybiera się na długi spacer, a dzieci martwą się jego zniknięciem i niecierpliwie go wyczekują. Po długich godzinach oczekiwania postanawiają wyruszyć na poszukiwania. Szukają go na plaży. Idą wzdłuż klifu, tam spotyka ich coś zupełnie nieoczekiwanego…
Wszystkich fanów książek Holly Webb i miłośników czworonogów zapraszamy na stronę:
www.zaopiekujsiemna.com.pl
Świetna zabawa dla wirtualnych opiekunów, forum i wiele konkursów!
Polecane książki
Poniżej prezentujemy fragment książki autorstwa Holly Webb
Tytuł oryginału: The Rescued Puppy
Przekład: Jacek Drewnowski
Redaktor prowadząca: Sylwia Burdek
Korekta: Teresa Lachowska
Typografia: Stefan Łaskawiec
Skład i łamanie: MEDIA SPEKTRUM
Copyright © for the Polish edition by Wydawnictwo Zielona Sowa, Kraków 2012
Wszystkie prawa zastrzeżone.
Text copyright © Holly Webb 2011
Illustrations copyright © Sophy Williams, 2011
ISBN 978-83-265-0357-3
Wydawnictwo Zielona Sowa Sp. z o.o.
ul. Cegielniana 4A, 30-404 Kraków
tel./fax 12-266-62-94, tel. 12-266-62-92
www.zielonasowa.pl
wydawnictwo@zielonasowa.pl
Skład wersji elektronicznej:
Virtualo Sp. z o.o.
Dla Ethana i Harry’ego
Rozdział pierwszy
– Nadal uważam, że niebieska smycz była lepsza – powiedział Adam, spoglądając na nową smycz Rufusa, ze skrzyżowanymi rękami i nadąsaną miną.
– Nie, czerwony świetnie pasuje do jego sierści. Gdybyś nie wydał całego kieszonkowego na słodycze, mógłbyś kupić nową smycz! – zauważyła Gosia. – To jego pierwszy prawdziwy spacer. Chcesz, żeby mama nie pozwoliła nam wyjść z psem, bo się kłócimy? Wiesz, że tak zrobi!
– No dobra… – mruknął. Potem uśmiechnął się do swojej bliźniaczej siostry. – Pewnie i tak nie uda ci się założyć mu smyczy!
Rufus, szczenię cocker spaniela, tańczył wokół nóg Gosi, piszcząc i szczekając z podniecenia.
– Rufi, spokój! – zachichotała dziewczynka, próbując zapiąć smycz na obroży pieska. – Słuchaj, nigdy nie wyjdziemy na ten spacer, jeśli nie pozwolisz mi tego przypiąć!
– Jesteście gotowi? – Mama wyszła do przedpokoju. – Dokąd pójdziemy na ten szczególny spacer?
– Do parku!
– Do lasu!
Gosia i Adam odezwali się w tej samej chwili i mama westchnęła.
– Chyba Adaś ma tym razem lepszy pomysł, Gosiu. Las może być trochę zbyt męczący dla Rufusa na pierwszy duży spacer. Ścieżki są wąskie, trzeba się gramolić przez powalone drzewa i w ogóle. Niech pies najpierw przywyknie do czegoś łatwiejszego.
Gosia westchnęła.
– Chyba macie rację. Ale jak podrośnie, las na pewno mu się spodoba. Ooo, już! – Szybko zapięła smycz, wykorzystując chwilę nieuwagi szczeniaka, który patrzył na mamę. – Już! Teraz jesteśmy gotowi!
Rozemocjonowany Rufus szarpnął nową smycz, ocierając się o kostki dziewczynki. Już wcześniej chodził na smyczy – i do weterynarza, i na spotkania z innymi szczeniętami, na których miał się przyzwyczajać do towarzystwa psów, ale teraz i tak bardzo go to ekscytowało. Wyczuwał, że Gosia i Adam też są czymś podekscytowani, i nie mógł się powstrzymać od podskakiwania.
Adam i Gosia dostali go dwa miesiące temu, jako ich wspólny prezent na dziewiąte urodziny. Od lat usiłowali namówić rodziców na psa, ale mama i tata dopiero teraz stwierdzili, że dzieci są już wystarczająco odpowiedzialne. Na szczęście rodzeństwo zgodziło się zgodnie, że bardzo chcieliby spaniela… Kolega ze szkoły, Maks, miał wspaniałego czarnego cocker spaniela o imieniu Gagat i oboje uwielbiali się z nim bawić, kiedy mama Maksa przychodziła z psem po syna do szkoły.
Mama Gosi i Adama spytała, skąd wzięli Gagata, a mama Maksa podała jej nazwisko hodowcy cocker spanieli. Powiedziała, że szczenięta otoczone są tam dobrą opieką i są przyzwyczajone do obecności dzieci. Jednak gdy mama bliźniąt zadzwoniła do hodowcy, okazało się, że został tylko jeden dziesięciotygodniowy szczeniak, a w najbliższym czasie nie można się spodziewać nowego miotu. Zatem cała rodzina od razu pojechała do hodowcy, by obejrzeć pieska. Na początku zobaczyli tylko jego mamę, leżącą na puszystym kocu. Była przepięknym, złocisto-białym spanielem, z najdłuższymi i najbardziej jedwabistymi uszami, jakie kiedykolwiek widzieli.
– Ojej… – westchnęła Gosia. – Możemy ją pogłaskać?
Laura, hodowczyni, skinęła głową.
– Tylko delikatnie. Musicie uważać na sutki, którymi karmi szczenięta.
Adam zmarszczył brwi.
– Ale ona nie ma… Nie widzę żadnego szczeniaka!
Gosia złapała go za rękę.
– Zobacz! – wyszeptała podekscytowana. – Właśnie go zauważyłam. Mocno śpi, tuż przy niej. Jest cudowny!
Adam nachylił się.
– Myślałem, że to jej ogon – przyznał. – Faktycznie uroczy. I maleńki!
Laura parsknęła śmiechem.
– Powinniście go zobaczyć, kiedy się urodził. Wcale nie jest taki mały, szczerze mówiąc, zdaje się, że mama na nim siedzi.
Gosia przyklęknęła, by popatrzeć z bliska.
– To prawda. Nie przeszkadza mu to?
– Nie, jest mu wygodnie i ciepło. Podoba mu się, że został jedynym szczeniakiem, bo to oznacza, że cała uwaga jego mamy i nas wszystkich skupia się na nim. Będzie się domagał pieszczot, jeśli zabierzecie go do domu. Adam i Gosia wymienili uśmiechy. Brzmiało to bardzo zachęcająco.
W tym momencie piesek westchnął, ziewnął i otworzył oczka. Popatrzył na matkę i z oburzeniem zakręcił zadkiem, by się z niego zsunęła. Potem dźwignął się i rozejrzał, nieśmiało merdając ogonem. Kim byli wszyscy ci ludzie, którzy na niego patrzyli?
– O, jest taki uroczy… – szepnęła Gosia, po czym odwróciła się do mamy i taty. – Popatrzcie na niego. Wspaniały, prawda?
Naprawdę wyglądał jak doskonała miniwersja własnej matki: miał takie same zakręcone uszy i tak dalej. Był złocisto-biały, z pięknymi białymi łatami na grzbiecie i uroczymi, brązowozłotymi plamkami wokół lśniącego, czarnego noska. Oczy też miał prawie czarne, błyszczące i ciekawskie, zwieńczone długimi, szczeciniastymi brwiami, przez co wyglądał jak mały staruszek. Wszyscy się zgodzili, że to wspaniały szczeniak, a Laura powiedziała, że już następnego dnia mogą wrócić i zabrać go do domu. Do urodzin Gosi i Adama zostało jeszcze parę tygodni, ale nie mieli nic przeciwko temu, żeby dostać prezent wcześniej. Jak następnego dnia zauważyła Gosia – gdy ostrożnie wynosili pieska z domu Laury, by umieścić go w nowym transporterku w samochodzie – mogli dziękować losowi, że w ogóle go mieli. Gdyby jeszcze trochę zwlekali, mogłoby się okazać, że już w ogóle nie będzie szczeniąt u hodowcy.
– On też ma szczęście, że nas ma – odrzekł Adam. – Założę się, że nikogo innego by tak nie polubił. Oj! – Roześmiał się i starł smugę śliny po wilgotnym psim pocałunku w podbródek. Wkrótce Adam i Gosia nie wyobrażali już sobie życia bez Rufusa. Był bardzo przyjacielski i bez końca bawił się z nimi w ogródku w przeróżne pościgi. Tak bardzo lubił biegać, że latał w kółko, po czym nagle padał na trawę i zasypiał, całkowicie wyczerpany. Gosia nazywała to jego „wyłącznikiem”. Za każdym razem, gdy tak robił, wybuchała śmiechem.
Chociaż Rufus uwielbiał pościgi w ogródku, Adam i Gosia dowiedzieli się, że cocker spaniele nie powinny chodzić na prawdziwe spacery, dopóki nie skończą minimum czterech miesięcy. Adam przeczytał to w książce, którą kupili, a także na specjalnej stronie internetowej poświęconej cocker spanielom.
– Dlaczego nie? – spytała.
Wzruszył ramionami.
– Podobno uwielbiają długie spacery, bardzo długie spacery… jednak dopiero, kiedy są starsze, nie wolno ich za bardzo męczyć, kiedy są małe. Można je tylko ćwiczyć i bawić się z nimi w ogródku.
Gdy