Strona główna » Sensacja, thriller, horror » Przegląd Końca Świata: Countdown

Przegląd Końca Świata: Countdown

4.00 / 5.00
  • ISBN:
  • 978-83-7924-192-7

Jeżeli nie widzisz powyżej porównywarki cenowej, oznacza to, że nie posiadamy informacji gdzie można zakupić tę publikację. Znalazłeś błąd w serwisie? Skontaktuj się z nami i przekaż swoje uwagi (zakładka kontakt).

Kilka słów o książce pt. “Przegląd Końca Świata: Countdown

Świat jaki znasz przestanie istnieć!

Jedyną nadzieją dla młodziutkiej Amandy Amberlee jest doktor Daniel Wells. Nastolatka cierpi na zaawansowane stadium białaczki, którą pokonać może tylko i wyłącznie Marburg EX19 – pierwszy na świecie skuteczny lek na raka, stworzony z jednego z najbardziej niebezpiecznych wirusów znanych człowiekowi. Wszystko wskazuje na to, że specyfik działa – dzięki doktorowi Wellsowi Amanda wraca powoli do normalnego życia.  

Jednocześnie w niezależnym laboratorium w Wirginii trwają zaawansowane badania nad szczepionką, która raz na zawsze miałaby uwolnić ludzkość od wirusa grypy. Nie każdemu jednak podobają się badania doktora Alexandra Kellisa. Grupa określająca się Armią Wybawienia włamuje się do laboratoriów naukowca, doszczętnie niszcząc dorobek jego życia.  

Tym samym wywołana zostaje reakcja łańcuchowa zwyczajnych zbiegów okoliczności i gry przypadków, której wynikiem już wkrótce będzie kres znanego świata.Tak wyglądał początek końca. Przeczytajcie o Powstaniu!

 

Polecane książki

Publikacja stanowi monograficzne opracowanie praktycznych zagadnień związanych ze sztuczną inteligencją, blockchainem, cyberbezpieczeństwem oraz danymi osobowymi. Ostatnie dwa, trzy lata – to przełom technologiczny nazywany przez niektórych kolejną rewolucją technologiczną wraz z którą pojawiły się ...
Przekonaj się, że w kuchni ekologia może iść w parze z ekonomią. I fantastycznymi smakami! „Na zdrowiu nie oszczędzamy" takie hasło w kontekście prawidłowego odżywiania pojawia się często. Dlatego zdrowa, ekologiczna kuchnia kojarzy się z artykułami z wyższej półki. Tymczasem robiąc przemyślane ...
Książka jest częścią całego cyklu relacji z różnych wypraw. Tym razem autor zabiera czytelnika do dalekiego Wietnamu, konretniej zaś - do Ho Chi Minh....
W książce poruszane są bardzo aktualne zagadnienia wzbudzające duże zainteresowanie (i emocje) w środowisku naukowym, praktyków, tj. firm, pracowników jak również wśród polityków stanowiących prawo w tym zakresie. Praca tymczasowa kojarzy się wielu osobom z negatywnymi konsekwencjami, ale dla wielu ...
Z natury nasz podróżnik był wielce bojaźliwy. W nocy bał się wyjść na ulicę. Mowy nie było, by spał sam w izbie. Choćby go ozłocono. Dla niego opuszczenie miasta równało się utracie życia. Mało bowiem, uchowaj Bóg, może się zdarzyć? Na widok najmniejszego choćby kundla trząsł się z przerażenia. (Fra...
Chcesz wypłacić dywidende, pamiętaj istotnym wymogiem jest  wyrażenie przez biegłego rewidenta opinii o  sprawozdaniu. Podział lub pokrycie wyniku finansowego netto, dokonane bez spełnienia tego warunku, uważane są za nieważne z mocy prawa. Zobacz inne warunki i gotowe przykłądy księgowania dywidend...

Poniżej prezentujemy fragment książki autorstwa Mira Grant

Mira Grant

Przegląd Końca Świata
Countdown

tłumaczenie
Agnieszka Brodzik

Odliczanie

Powstanie wyzwoliło w ludziach ich najgorsze i najlepsze cechy. Gdybyśmy mieli wybrać moment w najdoskonalszy sposób ukazujący historię naszego gatunku, chyba nic nie mogłoby przebić Powstania.

Mahir Gowda

Ludzie winią naukę. Cholera, nie powinni. Ludzie powinni winić ludzi.

Shaun Mason

15 maja 2014

Denver w Kolorado

– Jak się dzisiaj czujemy, Amando? – Doktor Wells sprawdził na monitorze ciśnienie krwi, poświęcając znudzonej pacjentce tylko połowę swojej uwagi. Dla obojga ta rozmowa stała się już rutyną. – Jakieś bóle, złe samopoczucie, niespodziewane krwawienie, kłopoty ze wzrokiem…?

– Nic a nic. Wszystkie parametry w normie, żadnych niepokojących oznak. – Amanda Amberlee odchyliła głowę i wbiła wzrok w kolorowy rysunek chmur i baloników pokrywający prawie cały sufit. Wciąż pamiętała dzień, kiedy zrobili go dla niej pracownicy szpitala. Miała wtedy trzynaście lat, a oni chcieli, żeby ze spokojem przyjmowała pompowaną do żył śmiertelną chorobę, stworzoną, by zniszczyć inną śmiertelną chorobę, która towarzyszyła jej już od dawna. – Kończymy? Jestem umówiona na przymiarkę.

– Ach. – Doktor Wells, ojciec dwóch nastolatek, uśmiechnął się. – Studniówka?

– Studniówka – potwierdziła Amanda.

– Zobaczę, co da się zrobić.

Pacjenci doktora Wellsa zazwyczaj nie potrafili ukryć zniecierpliwienia, a czasami nawet obrażali swojego lekarza. Amanda była wyjątkiem. Kiedy rozpoczęła leczenie, jej białaczka weszła w tak zaawansowane stadium, że dziewczyna nie miała zupełnie siły na narzekanie czy pyskowanie. Bez ociągania poddawała się wszelkim badaniom, chociaż w trakcie często zasypiała. Tylko dzięki cudom zaawansowanej medycyny mogła silić się na złośliwości czy w typowy dla nastolatków sposób przewracać oczami.

Marburg EX19 – nazywany przez naukowców „Marburg Amberlee”, po pierwszej chorej osobie, zamiast „Marburg Denver”, co źle wpłynęłoby na turystykę – był tym cudem. Pierwszy na świecie prawdziwy lek na raka, stworzony z jednego z najbardziej niebezpiecznych wirusów znanych człowiekowi. W wieku trzynastu lat Amanda Amberlee miała przed sobą raptem pół roku życia. Teraz, po pięciu latach, może śmiało zakładać, że zobaczy jeszcze swoje wnuki… i żadne z nich nigdy nie będzie się bało raka. Tak jak kiedyś ospa wietrzna, tak teraz nowotwór już za chwilę przejdzie do historii.

Amanda uniosła głowę, żeby widzieć, jak lekarz pobiera jej krew ze zgięcia ręki. Jeśli nawet bała się kiedyś igieł, fobia umarła śmiercią naturalną w trakcie wieloletniej kuracji.

– Jak radzi sobie mój wirus? – zapytała.

– Nie zbadałem jeszcze próbki, ale jeśli jest choć zbliżona do poprzedniej, twój wirus powinien spać głęboko. W ciągu roku przejdzie w stan spoczynku. – Doktor Wells posłał jej pełne otuchy spojrzenie. – Potem będziemy się widywać tylko raz na pół roku.

– Nie chcę wyjść niewdzięcznicę, ale strasznie się cieszę. – Większość dzieciaków ze szkoły przestała nazywać ją „balonową dziewczyną”, kiedy wreszcie mogła dołączyć do drużyny piłkarskiej, ale wizyty w szpitalu co dwa tygodnie mocno nadwerężały kalendarz towarzyski młodej kobiety.

– Rozumiem. – Doktor Wells wyjął igłę i przycisnął kawałek gazy do maleńkiej ranki, z której wydostała się zaledwie kropelka krwi. – Gotowe. Baw się dobrze na studniówce.

Amanda podniosła się z fotela, a potem przeciągnęła się i rozprostowała nogi.

– Dziękuję. Do zobaczenia za dwa tygodnie.

Daniel Wells uśmiechnął się i patrzył, jak z jego gabinetu wychodzi dziewczyna będąca symbolem przyszłości. Przyszłości bez raka. Cóż za wspaniała perspektywa.

* * *

Doktor Daniel Wells z Centrum Badań nad Nowotworem w Kolorado przyznał w przeprowadzonym w tym tygodniu wywiadzie, że z „coraz większym optymizmem” patrzy na możliwość wynalezienia leku na nowotwór jeszcze w tej dekadzie. Pięć lat temu dostał zgodę na przeprowadzenie badań klinicznych i dotychczas wszyscy pacjenci odczuwają poprawę stanu zdrowia…

* * *

15 maja 2014

Reston w Wirginii

Zraszacze zamontowane w suficie nad klatkami do karmienia włączyły się równo o trzeciej, wypełniając powietrze w pomieszczeniu mieszanką pary wodnej i sześciu różnych szczepów rinowirusa. Pięć minut wcześniej, kiedy podano pokarm, do klatek weszły małpy i świnki morskie. Zwierzęta zignorowały mgiełkę, całą uwagę skupiając na jedzeniu. Doktor Alexander Kellis patrzył, jak się pożywiają, i zapisywał spostrzeżenia na iPadzie kilkoma szybkimi ruchami kciuka. Nie patrzył na ekran.

– Jak idzie?

– To ich siódmy kontakt z wirusem. Do tej pory ani jedno nie wykazało symptomów. Apetyt w normie, żadnych szklistych oczu, cieknących nosów, kaszlu… Trochę kichania, ale okazuje się, że Obiekt 11c ma alergię.

Mężczyzna stojący obok najlepszego amerykańskiego eksperta inżynierii genetycznej rino- i koronawirusów uniósł brew.

– Alergię?

– Tak. – Doktor Kellis wskazał na jedną z małp, która siedziała na tyłku i wpychała winogrona do pyska, zdeterminowana, by zjeść ich jak najwięcej, zanim pozostałe zwierzęta zabiorą resztę. – Wydaje mi się, że biedaczka ma uczulenie na świnki morskie.

Jego towarzysz wybuchnął śmiechem.

– Tak, biedaczka – przyznał, a potem pochylił się i pocałował doktora Kellisa w policzek. – Nie wiem, czy pamiętasz, ale udzieliłeś mi wczoraj specjalnego pozwolenia i mogę zmusić cię do opuszczenia laboratorium w porze obiadu. Mam to na piśmie.

– John, naprawdę…

– Zobowiązałeś się też do spania na kanapie przez resztę miesiąca, jeśli odmówisz bez wyraźnego powodu, a takim byłaby tylko choroba któregoś ze zwierząt, więc przypominam, że po nocy w salonie zawsze bolą cię plecy. – John Kellis zrobił krok w tył, skrzyżował ręce na piersi i stał tak, patrząc spokojnie na swojego męża. – To jak będzie? Miły obiad i błogi małżeński spokój czy sprężyny wpijające się w bok i żal, że nie posłuchałeś mnie, gdy miałeś szansę?

Alexander westchnął.

– Nie grasz fair.

– Już od miesiąca nie wychodzisz z laboratorium – odpowiedział John. – Dlaczego dbałość o twoje zdrowie jest nie fair? Gdybyś zachorował, próbując uratować ludzkość przed tyranią grypy, byłoby śmiesznie. Ale dobrze wiesz, że byś oszalał.

– Masz rację.

– Geniusz wreszcie zaczyna coś rozumieć. A teraz zostaw komputer i załóż płaszcz. Świat może poczekać jeszcze parę godzin na uratowanie, a my w tym czasie zjemy pożywny posiłek, dla odmiany niepochodzący z automatu.

Tym razem to Alexander się uśmiechnął. John odpowiedział tym samym. To odruch, ulga, miłość, wszystko razem. Przypomniał sobie, dlaczego zakochał się w tym wspaniałym, czarującym i wkurzającym człowieku i dlaczego już od dziesięciu lat dzielił z nim życie.

– Kiedyś będziemy sławni – powiedział Alexander. – Ludzie zapamiętają nazwisko Kellis na wieki.

– Na pewno będzie mi miło to wspominać, gdy już umrzesz z głodu. – John złapał męża za ramię. – Chodź, geniuszu. Chciałbym mieć cię na chwilę tylko dla siebie, zanim zapiszesz się w historii jako zbawca ludzkości.

Za ich plecami w pomieszczeniu laboratoryjnym znowu uruchomiły się zraszacze, a małpy głośno zaprotestowały.

* * *

Doktor Alexander Kellis zwołał wczoraj prywatną konferencję prasową, żeby podzielić się najnowszymi doniesieniami z jego często szkalowanej „walki z przeziębieniem”. Doktor Kellis jest specjalistą w dziedzinie wirusologii i biologii molekularnej, a przez ostatnią dekadę skupiał swoje wysiłki na badaniach…

* * *

29 maja 2014

Denver w Kolorado

– Doktorze Wells? Wszystko w porządku?

Daniel Wells odwrócił się do swojej asystentki administracyjnej i posłał jej słaby uśmiech.

– Amanda miała jeszcze do nas zajrzeć – powiedział – i opowiedzieć mi o swojej studniówce.

– Wiem. – Janice Barton podała lekarzowi płaszcz. – Czas na nas.

– Wiem. – Wziął ubranie i pokręcił głową. – Była taka młoda.

– Przynajmniej miała szybką śmierć i wiedziała, że dzięki panu dostała dodatkowe pięć lat.

Między nimi zawisło niewypowiedziane: „Przynajmniej Marburg jej nie zabił”. Marburg Amberlee pomagał, a nie zabijał.

– Tak. – Westchnął. – Dobra, idziemy. Pogrzeb zaczyna się za pół godziny.

* * *

Osiemnastoletnia Amanda Amberlee zmarła w wyniku obrażeń odniesionych w wypadku samochodowym, do którego doszło po studniówce w szkole Lost Pines. Prawdopodobnie kierowca był pijany…

* * *

9 czerwca 2014

Manhattan w Nowym Jorku

Nagranie z konferencji doktora Kellisa było ziarniste, ponieważ wykonano je telefonem komórkowym – a do tego, jak zauważył Robert Stalnaker z grymasem na twarzy, wcale nie był to jeden z najnowszych modeli. Oczywiście to tylko szczegół, bowiem liczył się fakt, że pompatyczna, pełna przechwałek przemowa doktora Kellisa została zarejestrowana w całości. Kiedy Robert pierwszy raz usłyszał ten wywód, podsumował go krótko – intelektualna paplanina. I tak też przedstawił go swojemu redaktorowi naczelnemu, próbując namówić szefa na zrobienie z tego mało znaczącego niusa pełnowymiarowego materiału.

– Koleś myśli, że jak zeżre parę podręczników, to zacznie srać cudami. Nie chce, żeby ludzie zrozumieli, o czym naprawdę mówi, bo doskonale wie, że jakby na chwilę przełączył się na normalny angielski, wszyscy by się dowiedzieli, jak bardzo mają przesrane. – Czyste wciskanie kitu, które miało wykorzystać lęk przed nauką. I tak jak się tego spodziewał, jego naczelny łyknął wszystko bez mrugnięcia okiem.

Instrukcje były jasne: żadnego zniesławienia, żadnych bezpośrednich obelg. Insynuacje, nadinterpretacje i kwestionowanie korzyści płynących z nauki mogą zmienić tę względnie nieciekawą historię w coś, co sprzeda kilka egzemplarzy gazety więcej. W dzisiejszym świecie tylko to się liczyło. Blogerzy i niusy internetowe i tak już mocno nadszarpnęły wyniki finansowe prasy.

– Czas to naprawić – wymamrotał Stalnaker i znowu włączył nagranie.

Przy piątym podejściu wreszcie trafił na żyłę złota. Zatrzymał filmik, cofnął o sześć sekund i puścił.

Z głośników znowu popłynął szorstki głos doktora Kellisa:

– …sposób dystrybucji należy opracować, zanim wyjdziemy z fazy testów laboratoryjnych, ale do tej pory wyniki były…

Przewiń. Włącz.

– …sposób dystrybucji…

Przewiń. Włącz.

– …dystrybucji…

Na twarzy Roberta Stalnakera zagościł uśmiech.

Pół godziny później udało mu się potwierdzić, że żadne standardowe ubezpieczenie zdrowotne w kraju nie pokryje procedury zapobiegawczej niebędącej szczepionką (a doktor Kellis bardzo wyraźnie podkreślił, że jego remedium nie jest szczepionką). Nawet najdroższe oferty ubezpieczenia nie przewidują nowej metody leczenia czegoś tak mało istotnego dla przeciętnego obywatela. Nie wspominając już o tym, jak wielkie straty poniosą koncerny farmaceutyczne, jeśli na rynku znajdzie się skuteczny i trwały lek na przeziębienie, dostępny w rozsądnej cenie. Firmy ubezpieczeniowe i farmaceutyczne pilnują nawzajem swoich interesów i jego zdaniem nie zrobią nic, by sobie wzajemnie zaszkodzić.

To wszystko przekręt. Wielki, obrzydliwy przekręt na grubą kasę. Nawet jeśli nauka jest dobra, nawet jeśli to „remedium” naprawdę zadziała tak, jak twierdzi jego przemądrzały twórca, kto je dostanie? Bogaci i wpływowi ludzie, którzy i tak nie muszą przejmować się utratą pracy, gdy ich dzieciaki przyniosą do domu zarazki. Którzy mogą sobie pozwolić na immunologiczne dopalacze i zmielone rogi nosorożców, czy co tam teraz jest w modzie, więc i tak nigdy nie zachorują. Oczywiście doktor Kellis w ogóle o tym nie mówił, ale Stalnaker był reporterem i wiedział, jak czytać między wierszami.

Robert Stalnaker dotknął palcami klawiszy i zaczął uprawiać dziennikarstwo.

* * *

Pasjonujący tekst Roberta Stalnakera o morderczym uścisku, w którym bogacze trzymają zdrowie publiczne, spotkał się z krytyką środowiska medycznego; nazwano go „nieodpowiedzialnym” i „szukającym sensacji”. Stalnaker jeszcze nie odpowiedział na ten komentarz, ale wcześniej w podobnej sprawie stwierdził, że historia mówi sama za siebie…

* * *

11 czerwca 2014

Allentown w Pensylwanii

Hazel